|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aberracja Big Brat
Dołączył: 15 Lut 2010 Posty: 811 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:35:36 08-11-12 Temat postu: |
|
|
Uuu chyba coś mnie tu ominęło
Cóż, nadrobię - może nawet jutro! |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 3 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:52:51 08-11-12 Temat postu: |
|
|
Ominęło Ale nie jest tego wiele Dzięki za chęci, Magda :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:21:37 10-11-12 Temat postu: |
|
|
Jestem
Trochę spóźniona, bo opuściła poprzedni odcinek, ale mam nadzieję, że mi wybaczysz
W każdym razie sielanka Drake&Cass trwa nadal i mam nadzieję, że nikt ani nic tego nie zniszczy. Przynajmniej nie Steph. Jak widać Cass potrafi pokazać pazurki co bez wątpienia zaskoczyło Stephanie. Scena w kuchni była świetna. Widać, że zarówno Cass jak i Drake doskonale zdają sobie sprawę z tego o co tak naprawdę chodzi jego "siostrze".
Teraz bardziej zastanawiam mnie Cohen i Libby. Widać gołym okiem, że oboje się nadal kochają i co więcej pragną się. Czyżby ten wyjazd zmienił wiele w ich życiu? Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejny odcinek |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 3 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:23:36 30-11-12 Temat postu: |
|
|
Rozumiem, rozumiem, spoko Ja też nie zawsze mam czas na komentarze. Ważne, że jesteś.
A teraz kolejny i Aguś, masz swojego Garreta
Cass zerknęła przez ramię na śpiącego na łóżku Drake'a i uśmiechnęła się sama do siebie. Leżał z rękoma nad głowa i twarzą wciśniętą w poduszkę. Wyglądał na zrelaksowanego i, no cóż, kompletnie wyczerpanego, co było właściwym powodem jej zadowolonego z siebie uśmieszku. Zawiązując ciaśniej poły szlafroka na nagim ciele zamknęła cicho szklane suwane drzwi prowadzące na taras. Nacisnęła książkę kontaktową w telefonie i wybrała numer Georgiany. Z jej obliczeń wynikało, że w słonecznym Miami jest teraz około południa, jednak nie sądziła by przeszkadzało to jej kuzyneczce w zasłużonym śnie. Dwudziestoczteroletnia specjalistka od komputerów w jednej z komórek policyjnych od zwalczania przestępstw w sieci miała wygląd anioła i cięty język. Była też uzależniona od kofeiny i zazwyczaj dostawała szału, gdy ktoś budził ją przed południem, jeśli ona wracała z pracy przed szóstą.
- Jeśli to nie jest sprawa życia lub śmierci to umrzyj - mruknęła zaspanym głosem Georgie łapiąc drugą ręką za budzik i przeklinając pod nosem.
- Georgiana - powiedziała Cass nie przestając się uśmiechać.
- Czego chcesz i co ja będę z tego miała, skarbie - zapytała Georgie zwijając poduszkę w wałek pod szyją, nie fatygując się nawet otwieraniem oczu.
- Stephanie Williams na tacy - Cass utkwiła spojrzenie w basenie - Skarbie, tak rzadko Cię o coś proszę. Ale tym razem chodzi o Drake'a, nie pozwolę go skrzywdzić. Muszę się uzbroić...
- Zawsze chodzi o Drake'a - Georgie przewróciłaby oczami, gdyby miała siłę. - Dobra, dobra, zanim zaczniesz wrzeszczeć. Stephanie Williams, jakieś szczegóły?
- Była narzeczona Garreta Luisa, tak tego - dodała uśmiechając się złośliwie.
- O żesz, do jasnej pierdolonej cholery - jednym ruchem uniosła się do pozycji siedzącej otwierając szeroko oczy. - Z przyjemnością się tym zajmę... To będzie czysta radość - jej szarobłękitne oczy rozbłysły złośliwą satysfakcją.
- Wiedziałam, że to będzie dodatkowa motywacja - Cass kątem oka dostrzegła poruszenie za sobą i uśmiechnęła się do siebie. - Georgie, ja muszę kończyć, śpij dalej, czekam na wiadomości - nacisnęła czerwony przycisk na ekranie telefonu i obróciła się do Drake'a.
- Gdzie łazisz? W całym łóżku Cie nie ma - warknął niby zły. Dziewczyna pokręciła głową wtulając nos w jego szyję.
- Wracajmy do łóżka - powiedziała unosząc głowę i składając na ustach bruneta przelotny pocałunek. Cass obróciła się twarzą do wejścia i przekroczyła próg ich sypialni.
- Dobry pomysł - wymruczał Drake łapiąc ją w pół i przyciągając bliżej siebie.
- Myślałam, że masz już dość - zachichotała Cass, gdy mężczyzna zaczął mocować się z węzłem przy jej szlafroku.
- Ciebie? Nigdy...
***
Aimee przeklinając pod nosem siłowała się z zamkiem drzwi prowadzących do mieszkania Cohena ( i Libby... Nie zapominaj o tym, Aimee, to właśnie dlatego tu jesteś). Ups, naprawdę ciężko jest otworzyć otwarte. Aimee zmarszczyła brwi i mocniej popchnęła drzwi rozglądając się z konsternacją.
- Halo? Jest tu ktoś? - Zawołała z ciekawością. Jakież było jej zdziwienie, gdy w progu łazienki pojawił się nagi (o ja cię...) sobowtór męża jej przyjaciółki. Jednym ruchem zasłoniła oczy i obróciła się do niego tyłem.
- Oh God! Cohen? Nie masz przez przypadek drugiego miesiąca miodowego z Libby? - Krzyknęła Aimee usiłując wmówić sobie, że właśnie nie obmacywała wzrokiem swojego niby szwagra.
- I zapewne mam, tylko, że ja nie jestem Cohen - usłyszała rozbawiony głos bruneta.
- Zakryj się czymś, sobowtórze Cohena, ok? - Rzuciła dziewczyna nie odrywając dłoni od oczu.
- Nie jestem sobowtórem tylko bliźniakiem i jestem u siebie. Mogę chodzić jak mi się podoba - mruknął Garret, jednak posłusznie sięgnął za siebie po ręcznik, który owinął wokół bioder. - Kim jesteś? Kochanką mojego brata? - Zapytał ze złośliwym uśmiechem, gdyż jej reakcja na jego nagie ciało wyraźnie temu przeczyła.
- Jestem przyjaciółką jego żony - powiedziała Aimee roztapierzając palce w poszukiwaniu zagrożenia. Odetchnęła wewnętrznie z ulgą, gdy zauważyła, że mężczyzna jest ubrany, a przynajmniej nie aż tak nieprzyzwoicie rozebrany.
- Masz zobaczyć, czy mieszkanie nie spłonęło? - Zapytał przeszukując lodówkę w poszukiwaniu ostatniej butelki piwa.
- Mam znaleźć album z ich wspólnymi zdjęciami i im zawieźć - mruknęła z irytacją słysząc jego ton. Ten plan ani trochę jej się i podobał, lecz błagalna nuta w głosie Libby, gdy ją o to prosiła, była więcej niż wymowna. Pretekst dobry jak każdy inny, żeby ją ściągnąć, tylko dlaczego? Aimee omal nie parsknęła śmiechem, gdy zobaczyła długonogą blondynkę wychylającą przez drzwi sypialni.
- Cześć - powiedziała niepewnie dziewczyna szukając wzrokiem mężczyzny.
- Poszukaj sobie tego albumu, ja mam ciekawsze rzeczy do roboty - mruknął Garret zmierzając w stronę blondynki. Jak ona miała na imię? Carlie? Connie? Karmie? Aaa, no tak... Carmelle, jak cukierek. Słodkooo... Aimee przewróciła oczami i poczęła przeszukiwać komodę, w której jak ją poinstruowano, powinna znaleźć ten cholerny album.
Georgiana - Barbara Palvin
Carmelle - Tamsin Egerton
Ostatnio zmieniony przez Sunshine dnia 20:58:02 04-12-12, w całości zmieniany 3 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
mina107 Prokonsul
Dołączył: 29 Kwi 2012 Posty: 3548 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wa-wa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:31:47 30-11-12 Temat postu: |
|
|
Widzę widzę zaraz dam koma
Edit:
Już jestem jak zwsze super ale za krótko. U Cass i Drake nadal sielanka, aż się boję że coś się stanie. Stephanie zaintrygowała mnie... no nic muszę czekać na następne odcinki. Ale skoro napisałaś to czyżby nagły przypływ weny???
Ostatnio zmieniony przez mina107 dnia 18:37:12 30-11-12, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Sikorka92 Obserwator
Dołączył: 16 Lis 2012 Posty: 3 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:13:08 01-12-12 Temat postu: |
|
|
No no no powiem krótko ;p krótko zwięźle co mnie nie cieszy ;( jednak cieszy mnie przypływ weny ;p ) chce więcej !! |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 3 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:17:40 01-12-12 Temat postu: |
|
|
Sama jesteś krótko :p to szczyt moich możliwości długościowych... I nie wiem, jak długo ta wena potrwa, zapewne nie za długo... |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:19:53 03-12-12 Temat postu: |
|
|
Melduję, że jestem
No i jak widać Cass wcale nie zamierza siedzieć z założonymi rękami tylko działać i bardzo dobrze. Może w końcu Stephanie przestanie być taka pewna siebie i w końcu ktoś jej utrze nosa. Tym bardziej, że tu się zanosi na niezłe malwersacje.
A Garret? Cóż .... nic dodać, nic ująć. Facet jak facet. Pewny siebie, beszczelny i do tego babiarz |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 3 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:13:00 04-12-12 Temat postu: |
|
|
Dotąd to Drake był tą stroną aktywną, prawda? (to znaczy w SWG) Mała zmiana Mam nadzieję, że dobra...
Powoli będziemy zmierzać do odzyskania pamięci, jednak wątpię, żebym ograniczyła się z odcinkami do 20, możecie liczyć na około 25-30
Czyli Garret się spodobał czy nie?
Dobra, koniec wywnętrzniania się autorki, bye Muszę namówić mojego grafika, by stworzył mi sygnaturki
Ostatnio zmieniony przez Sunshine dnia 20:25:54 05-12-12, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 3 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:56:00 29-12-12 Temat postu: |
|
|
Aguś proszę, więcej moich "doskonałych relacji damsko-męskich" czy jakoś tak to szło.
- Elizabeth jest żoną mojego syna, Cohena - powiedziała Elise unosząc do ust filiżankę z herbatą, oczywiście zgodnie z zasadami savoir-vivre'u odginając mały palec. Oczywiście. Libby nudziła się jak mops na tej proszonej herbatce z przyjaciółkami teściowej. Kobiety skanowały ją jak gdyby była eksponatem muzealnym, a nie żywą osobą. Nie, żeby Libby się nie przyzwyczaiła, znosiła to spojrzenie u teściowej już od kilku dni, ale i tak ją to irytowało.
- Gdzie się poznaliście, kochanie? - Wystrzeliła z pytaniem kobieta siedząca najbliżej Elise przywołując myśli Libby z przestworzy.
- Na przyjęciu u Cassandry McGragor-Williams - drugie nazwisko Cass dodała z czystej przekory, wiedząc, że matka Cohena, jak zresztą większa część tego świata uważała małżeństwo tej Cassandry McGregor z jakimś tam Williamsem za mezalians. - Fundacja zbierała wtedy pieniądze na podarki świąteczne dla dzieci z biedniejszych rodzin - Elise wydęła wargi, jakby tema rozmowy zaczynał jej nie odpowiadać.
- Tak, pamiętam. Cassandra to wspaniałe dziecko, przejęła fundację po ojcu. Chicago zyskało kolejnego filantropa. Ale co do jej małżeństwa... To myślałam, że to już zakończony temat i nie posługuje się nazwiskiem byłego męża - powiedział ta sama kobieta, co wyszła z pytaniem o miejsce jej pierwszego spotkania z Cohenem. Danielle O'Conell, przypomniała sobie Libby.
- Cassandra i Drake przenieśli się do Włoch i odbudowują swój związek. - Z dala od plotkarskich języków, dodała w myślach Libby. - Za kila miesięcy na świecie pojawią się ich dzieci, bliźniaki. Czy to nie cudownie? - Szatynka w duchu zaśmiała się z reakcji wszystkich kobiet znajdujących się przy stoliku. Zdębienie, chęć sensacji, skandalu... Z trudem powstrzymała się od przewrócenia oczami.
- Och, Katherine musi być zachwycona! - Wykrzyknęła z ekscytacją pani O'Conell, a Libby pomyślała, że co jak co, ale jeśli Katherine McGregor odczuwa jakieś emocje związane z córką i wnukami, to na pewno są one dalekie od zachwytu.
- Zapewne - dopowiedział obcy głos dochodzący zza "wesołego" towarzystwa. Libby odetchnęła z ulgą, rozpoznając w nim głos Cohena i obróciła się ze szczerym promiennym uśmiechem w jego stronę. Jej oczy wyraźnie mówiły: zabierz mnie stąd, albo zginę tragiczną śmiercią. - Mamo, chciałbym zabrać swoją żonę na zwiedzanie Bostonu.
Chyba nie masz nic przeciwko, że opuści wasze zacne grono? - Elise machnęła ręką, jak królowa odprawiająca służącą i uśmiechnęła się do syna. Libby w tej jednej chwilę miała ochotę ją udusić i nie martwić się konsekwencjami. Cohen wyciągnął dłoń w jej kierunku, a ona skwapliwie ją chwyciła. Po chwili biegli w kierunku holu zaśmiewając się jak dzieci. Libby zgięła się w pół nie mogąc wytrzymać ze śmiechu.
- Uwielbiam cię, jeszcze chwila a zaczęłabym rzucać tymi widelczykami do ciasta - powiedziała, gdy w końcu złapała oddech. Cohen słysząc to wyprostował się, a w jego oczach zapalił się błysk.
- Powtórz to - mruknął chrapliwym głosem, a Libby przez chwilę nie mogła załapać o co mogło mu chodzić.
- Że zaczęłabym rzucać widelczykami? - Zapytała z niepokojem, kiedy zaczął się do niej zbliżać, aż oparła się o ścianę i jedynym co mogła dostrzec były jego ciemne oczy.
- Pierwszą część...
- Cohen... - Uciekła spojrzeniem, lecz złapał ją za brodę i zmusił by na niego spojrzała. Nawet nie zauważyła, że przyciskał ją teraz całym swoim ciałem do ściany i nie miała dokąd uciec.
- Proszę - pogłaskał kciukami skórę jej policzków, wpatrując się w nią z czułością.
- Uwielbiam cię - powiedziała cicho zamykając oczy, by nie mógł dostrzec jak wiele prawdy było w tym stwierdzeniu. Cholera jasna i tak było za późno...
- O Boże... Jak ja Cię kocham - mruknął zanim pocałował ją... w czoło i przytulił jakby była największym skarbem. Libby powstrzymała cisnące się do jej oczu łzy i wplatając palce w jego włosy przyciągnęła go do prawdziwego pocałunku.
***
Stephanie wpatrywała się z niechęcią, niewidoczną przez jej ciemne okulary, w parę bawiąca się w basenie jakby byli dziećmi. Cass okazała się być zupełnie inna niż się spodziewała. Nie była przyzwyczajona, że cokolwiek nie szło po jej myśli. Z basenu dobiegł ją okrzyk radości, gdy Drake uniósł Cass w górę i posadził na swoich ramionach. Z pewną doza irytacji musiała przyznać, że ta cholerna dziewucha nawet w czwartym miesiącu ciąży (wyglądała na szósty, ale to raczej nie dziwne skoro miały im się urodzić bliźniaki) wyglądała cholernie dobrze w jednoczęściowym czerwonym kostiumie. Oczywiście ten fakt jeszcze bardziej pogłębiał w Stephanie niechęć do żony jej brata, ale cóż, nie mogła, przynajmniej otwarcie, jej tego okazywać. Wylecieliby stąd razem z Deanem, zanim dostaliby wyniki DNA. Wybudziła się z zamyślenia, gdy rzeczona chodząca irytacja zapytała ją czy nie chce niczego do picia. Steph odpowiedziała, że tak, chętnie, dziękuję, pozbywając się jej na chwilę z widoku. Drake wyciągnął swe seksowne ciało z wody i wycierając ręcznikiem włosy opadł na leżak obok.
- A więc, jak w ogóle znaleźliście się w tym pięknym miejscu? Chicago przestało wam odpowiadać? - Drake spojrzał na nią podejrzliwie, ale ona nie pozwoliła się zbić z tropu i uśmiechnęła się uroczo jak modliszka.
- Nie pamiętam - mruknął Drake wyraźnie szukając wzrokiem Cassandry.
- Nie ma jej - powiedziała Stephanie powstrzymując warknięcie. - Nie sądzisz, że w twojej sytuacji takie zaufanie w stosunku do jednej osoby jest nieuzasadnione? - Cholera, wyraz twarzy Drake'a nie wróżył tego, że może ugrać cokolwiek tą kartą.
- Wybacz, ale zaufanie w stosunku do mojej żony jest w pełni uzasadnione. Radziłbym Ci nie bawić się ze mną w takie gierki, bo znikniesz stad tak szybko jak się pojawiłaś - warknął Drake. W tej chwili Cass pojawiła się w progu tarasu niosąc tacę z napojami. Mężczyzna natychmiast zerwał się, by jej pomóc, za co zarobił promienny, pełen wdzięczności uśmiech, po którym musiał skraść jej pocałunek. A Stephanie pomyślała jedynie: "ona nie jest twoją żoną, do cholery, więc przestańcie zachowywać się jak przeklęte gołąbki". Wiedziała jednak, że to zalegalizowanie tego małżeństwa było jedynie kwestię czasu, a wtedy jej zdanie straci zupełnie na znaczeniu.
Ostatnio zmieniony przez Sunshine dnia 14:00:26 29-12-12, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:29:15 29-12-12 Temat postu: |
|
|
Dziękuję :* I ja naprawdę uważam, że są doskonałe - wszystko to, co czują oni czuć z każdego słowa czy gestu, nawet jak nie rozmawiają ze sobą, albo mają sceny osobno... no, więc wiesz - słuchaj starszych, starsi mają rację (przynajmniej czasami )
Kurde, czytając Drake'a i Steph zaczęłam się zastanawiać czy on sobie w ogóle cokolwiek kiedykolwiek przypomni, a potem pomyślałam, że to bez znaczenia, skoro nawet niczego nie pamiętając jest zapatrzony w Cass jak w obrazek i ufa jej bezgranicznie, za nic mając "przestrogę" Steph, którą pewnie każdy inny człowiek w jego sytuacji rozważyłby przynajmniej przez chwilę. |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 3 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:34:03 29-12-12 Temat postu: |
|
|
Sądzę, że pewnych przyzwyczajeń nie da się wyplenić. Skoro Drake kochał ją całe życie (dorosłe) to nie dziwne, że nawet nic nie pamiętając nie ma żadnych wątpliwości co do swoich uczuć.
Dziękuję, choć słuchanie starszych nigdy nie szło mi zbyt dobrze |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:16:08 29-12-12 Temat postu: |
|
|
No niby tak, ale wiesz, nie każdy będąc w sytuacji Drake'a byłby w stanie zachować się jak Drake, nawet jeśli tak jak on kochał wcześniej swoją kobietę.
No przez to mówię, że czasami |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 3 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:20:28 29-12-12 Temat postu: |
|
|
Nie wiem czy ty coś sugerujesz żądając zmian? Bo jeśli tak to mówię stanowcze nie!
Ostatnio zmieniony przez Sunshine dnia 15:20:59 29-12-12, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:35:39 29-12-12 Temat postu: |
|
|
Niczego nie sugeruję, gdzież bym mogła. Przecież to moja ulubiona para i dobrze o tym wiesz Po prostu jestem pod wrażeniem Drake'a i tego co jest między nim a Cass, a co okazuje się być silniejsze od jego amnezji. |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|