|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 8 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:35:09 26-07-15 Temat postu: |
|
|
To Osvaldo Benavides, grał w Lo Que la Vida me Robo i La que no podia amar No i został protem "A que no me dejas", z czego animki mam w podpisie
Ostatnio zmieniony przez Sunshine dnia 23:04:15 26-07-15, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Anna. Mistrz
Dołączył: 10 Lis 2010 Posty: 19387 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Podkarpacie ;*** Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 8:33:14 27-07-15 Temat postu: |
|
|
A no właśnie Teraz już kojarzę |
|
Powrót do góry |
|
|
fantasma Prokonsul
Dołączył: 21 Sty 2011 Posty: 3815 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 10:26:39 27-07-15 Temat postu: |
|
|
AAA uwielbiam Cie za prota i za fabułę. Czekam na kolejny odcinek.
A i czy mogłabym prosić o wczesniejszą wersję tego, bo chciałabym sie zapoznać z nia.
Ostatnio zmieniony przez fantasma dnia 10:28:24 27-07-15, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 8 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
|
Powrót do góry |
|
|
fantasma Prokonsul
Dołączył: 21 Sty 2011 Posty: 3815 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:23:08 27-07-15 Temat postu: |
|
|
Dobra przeczytałam i bardzo mnie cieszy to, ze wzielaś sie za rozwinięcie tej historii, bo faktycznie tamto to bylo za mało |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 8 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:26:29 27-07-15 Temat postu: |
|
|
A widzisz, mówiłam |
|
Powrót do góry |
|
|
fantasma Prokonsul
Dołączył: 21 Sty 2011 Posty: 3815 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:30:45 27-07-15 Temat postu: |
|
|
le nie powiedziałam, ze mi się nie podobało, mówie tylko, że ta historia zasługuje na rozwiniecie |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 8 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:39:39 27-07-15 Temat postu: |
|
|
Rozumiem, tylko mówię, że nie warto do tamtego wracać jak będzie rozwinięcie |
|
Powrót do góry |
|
|
fantasma Prokonsul
Dołączył: 21 Sty 2011 Posty: 3815 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:51:22 27-07-15 Temat postu: |
|
|
warto, warto teraz bedę mogła powiedziec jaki progres zrobiłaś przez te 5 lat |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 8 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:29:14 27-07-15 Temat postu: |
|
|
Layla stała przy kuchence gazowej w jednej dłoni wojowniczo dzierżąc trzepaczkę do jajek, w drugiej zaś "Przeminęło z wiatrem" tom 1, który to czytała już trzeci raz, gdyż nie mogła oderwać się od losów pięknej Scarlet o"Hara, a nie wiedzieć czemu tom drugi zaginął w akcji. Albo po prostu Layla nie mogła go znaleźć, bo położyła książkę w sobie tylko znanym miejscu, a potem zwyczajnie o tym zapomniała. Jak zwykle zresztą. Raisa wciąż powtarzała je, że zgubiłaby własną głowę, gdyby nie była przytwierdzona do tułowia. Layla właśnie rozpamiętywała pocałunek Rhetta Butlera i Scarlet, gdy do jej nosa dotarła nieprzyjemna woń spalenizny.
- O żesz kurczaczki - Layla odrzuciła książkę w bok, a ta wylądowała malowniczo w progu kuchni o mało nie uderzając Raisy, która właśnie stanęła w drzwiach. Layla ściągnęła patelnie z jajecznicą z gazu, oparzyła się, upuściła ją ponownie na gaz, po czym zaczęła szukać ścierki. Gdy przypomniało jej się, że powinna najpierw zgasić gaz, było już za późno i patelnia była nie odratowania. Blondynka właśnie przyglądała się pobojowisku z wykrzywioną z bólu twarzą, gdy usłyszała oklaski.
- Brawo! Nie spaliłaś kuchni, niewiarygodne! Która to patelnia w tym miesiącu? - W drzwiach zapłakana Layla, ujrzała rozbawioną i jednocześnie zirytowaną Raisę. - Od dzisiaj gotuję ja, a gdy mnie nie ma, zamawiasz coś lub jemy kanapki, bo niedługo wywołasz taki pożar, że z naszego domku nie zostaną nawet fundamenty - Layla wykrzywiła usta w podkówkę, ale jej przyjaciółka nie dała się nabrać, wzdychając odłożyła futerał obok wiklinowego białego stołu stojącego pośrodku kuchni i załapała dłoń przyjaciółki, by zaprowadzić ją do kranu, na co sama zainteresowana dotąd nie wpadła.
- Zawsze miałaś skłonność do dramatyzowania, może powinnaś zostać aktorką zamiast grać w tej podrzędnej orkiestrze - odgryzła się Layla, starając się nie pokazać po sobie, jak bardzo ją boli.
- Pokaż to - ofuknęła ją Raisa i odkręciła wodę. Layla skrzywiła się czując pulsowanie w dłoni, gdy zimna woda dotknęła jej spieczonej skóry. - Moja orkiestra nie jest podrzędna. Po prostu nie mamy środków, żeby się wybić - mruknęła Raisa, wzdychając, gdy stwierdziła, że trzeba będzie jechać do przychodni. - Pakuj się do samochodu, to się nadaje do obejrzenia przez lekarza - Layla bez sprzeciwu dała się zaprowadzić do starego pickupa, którym jeździły i przypiąć pasem, gdy Raisa kazała, jej trzymać rękę w górze. Gdy cisza zaczęła się przedłużać, Layla pożałowała swojego komentarza o pracy przyjaciółki, bo jak zwykle gdy poruszały ten temat, Raisa zaczynała się bronić, co prowadziło prosto do kłótni. Prawdą było jednak to, że Raisa, mimo swego talentu, nie była wstanie znaleźć wakatu w żadnej lepszej orkiestrze, lub choćby bardziej prestiżowej, z powodu skandalu jakim się okryła. A raczej jakim okrył ją jej narzeczony. Przeklęty kretyn, pomyślała z irytacją Layla, gdyby dorwała go w swoje ręce, ten drań długo by nie pożył. Raisa, która była jeszcze młodsza niż ona, gdy miała wziąć ślub, bardzo przeżyła fakt, że jej ukochany nie pojawił się w kościele. Tak bardzo, że zaraz po tym, wyjechała z domu i trafiła tutaj. Teraz Raisa miała lat dwadzieścia jeden i od dwóch lat mieszkała w domku na plaży z Laylą, starając się ogarniać blondynkę w miarę swoich skromnych możliwości, bo ilość jej wpadek, na przykład takich jak dziś, była nie do pomyślenia.
- Dobra, nic nie powiedziałam - Layla uniosła nieoparzoną rękę w obronnym geście i westchnęła. Od dawna wiedziała, że powinna poradzić Raisie, by poszukała pracy w innym mieście, gdzie mogłaby się rozwijać, ale za każdym razem, gdy zaczynała ten temat spotykała się z murem. Jak grochem o ścianę, pomyślała Layla przewracając oczami.
- Nie ruszaj się tak dużo - Raisa zaparkowała samochód przed przychodnia i pomogła przyjaciółce wysiąść. - Swoją drogą to on znowu dzwonił - mruknęła przyciszonym głosem szatynka, gdy usiadły w poczekalni, by wypełnić druki.
- Kto? - zapytała niemrawo, czując coraz większy ból w dłoni.
- On. Twój mąż - Raisa ściszyła głos, tak, że słyszała ją tylko Layla, mimo że w poczekalni pełnej wrzeszczących w niebogłosy dzieci, nie było to konieczne. - Chce się z tobą spotkać. Powiedziałam, że masz czas dzisiaj wieczorem - Layla otworzyła szeroko oczy.
- Ale... - blondynka jakby nagle przestała odczuwać ból. Przestała czuć cokolwiek, jakby nagle nerwy w jej ciele się wyłączyły, a w mózgu pozostała informacja, że dzisiaj wieczorem spotka Pabla.
- Miałaś się nie ruszać - upomniała ją Raisa, gdy Layla nieświadomie zaczęła bawić się końcówkami włosów sparzonymi palcami, nie czując nawet jak bardzo ją to piecze. Dopiero łzy spływające po policzkach uświadomiły jej, co robi. - Lay, musisz się z nim spotkać. Lepiej mieć to za sobą, prawda? - Layla przymknęła oczy i wzięła głeboki oddech, nie chciała go widzieć, ale cóż, przecież nie mogła ciągnąc tego w nieskończoność. Niepewnie rozejrzała się po poczekalni pełnej matek z dziećmi i w westchnęła z bólu nad wiedzą, że sama nigdy tego nie doczeka. Badania mówiły same za siebie, od czasu, gdy w tamtym roku wycieli jej torbiel na prawym jajniku, miała coraz mniej czasu na to, żeby zajść w ciążę. Cesare pocieszał ją, patrząc na wyniki badań, że medycyna idzie do przodu, ale Layla wiedziała, że jako jej najlepszy przyjaciel i lekarz w jednej osobie, usiłuje nie dopuścić do jej załamania. Layla potrząsnęła głową, by odgonić czarne myśli. Jakim cudem wzmianka o przyjeździe Pabla zmusiła ja do myślenia o dzieciach? - Wrócę dopiero koło północy, więc będziecie mieć dużo czasu na obgadanie sprawy - ciągnęła temat Raisa, nie zauważając chwili zawieszenia Layli.
- Layla? - Obie usłyszały głęboki głos Cesare, który musiał dostrzec je na poczekalni, gdy wychodził z gabinetu na przerwę. - Coś ty znowu zrobiła? - Layla zaserwowała mu ten sam wyraz twarzy, co wcześniej Raisie i wygięła usta w podkówkę i udając wielce pokrzywdzoną przez los, pokazała mu sparzoną dłoń, na której pojawiły się już pęcherze. - Och, ty łamago. Chodź, miałem właśnie schodzić z dyżuru, ale przyjmę Cię nadprogramowo - Cesare, który był pediatrą rozejrzał się jeszcze po poczekalni i pokręcił głową mrucząc coś o epidemii ospy wietrznej w przedszkolu.
- To ja oddaję Cię w dobre ręce i lecę na próbę - Raisa pomachała im na pożegnanie i już jej nie było. Cesare posadził Laylę na leżance lekarskiej i zaczął kompletować przybory potrzebne mu, żeby ją opatrzyć.
- O czym myślałaś tym razem? - Blondynka spojrzała mu w oczy, po czym uciekła wzrokiem, zastanawiając się, czy powinna coś zmyślić, czy podać prawdziwy powód.
- Mój mąż przyjeżdża - Cesare zamrugał trzy razy, zanim w pełni dotarło do niego, co powiedziała.
- Myślałem, że nie macie kontaktu - mężczyzna ogarnął się i wrócił do opatrywania jej ręki.
- Chce rozwodu, przynajmniej tak myślę - Layla skrzywiła się, gdy dotknął wyjątkowo paskudnego bąbla. Cesare uniósł jeden kącik ust w cierpkim uśmiechu.
- A Ty? Czego Ty chcesz? - Zapytał smarując jej dłoń chłodzącym żelem, anim delikatnie przyłożył gazik i oplótł oparzenie bandażem
- Sama nie wiem, czego chcę - mruknęła zrezygnowana, wtulając się w jego ramiona, jakby był jej ostatnią deską ratunku.
Ostatnio zmieniony przez Sunshine dnia 22:42:51 27-07-15, w całości zmieniany 3 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Stokrotka* Mistrz
Dołączył: 26 Gru 2009 Posty: 17542 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:33:04 27-07-15 Temat postu: |
|
|
Zbytnio nie pamiętam poprzedniej wersji, może warto by ją sobie odświeżyć, ale takiego doktora nie pamiętam i jestem bardzo ciekawa czy jest to jakiś adorator naszej Layli czy zwykły przyjaciel
Mocno zaintrygowała mnie kwestia Raisy i tego czy jej narzeczony powróci czy może będzie musiała się z tym zmierzyć w inny sposób
Czekam zdecydowanie na wielki powrót Pablo i tak się zastanawiam czy on nadal będzie prosić ją o rozwód, czy tą kwestię zmienisz - no ale wspominałaś, że główna oś historii zostanie bez zmian |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 8 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 7:24:32 28-07-15 Temat postu: |
|
|
Akurat kwestia rozwodu zostaje, to co się zmienia to postawa Pabla odnośnie tego rozwodu. Wyjaśniam też podstawy późniejszej decyzji Lay itp.
Doktorka nie było, ale będzie, czy jako adorator... hmmm Na pewno w oczach Pabla, któremu ta komitywa może się nie spodobać
Co do Riasy to planuje to wyjaśniać, wcześniej o tym niedoszłym ślubie było tylko w opisie jej postaci, ale cóż i jej samej nie było zbyt wiele
Ostatnio zmieniony przez Sunshine dnia 7:43:19 28-07-15, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 8 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:54:01 31-07-15 Temat postu: |
|
|
Pablo odwołał spotkanie. Może powinna była się tego spodziewać, w końcu dla niego wszystko było ważniejsze od spotkania z nią. Zawsze. Layla przymknęła oczy i poczuła, że robi z siebie idiotkę. Była niesprawiedliwa, w końcu nie zawsze tak było... Kiedyś, kiedy byli jeszcze dziećmi, a przynajmniej ona była, Pablo znajdował dla niej czas, mimo ważniejszych zadań, które miał na głowie. Niestety, te czasy dawno minęły... Layla westchnęła i sięgnęła do szafki po kredki i farby, by przygotować stanowisko dla kolejnego pacjenta. Od przyjazdu do Puerto Cabello, Layla pracowała na pół etatu jako arteterapeutka, pomagając dzieciom pokonać traumę po przykrych zdarzeniach za pomocą wyrażania się przez sztukę. Było to idealne rozwiązanie łączące jej obie pasje - sztukę i pracę z dziećmi. Odkąd zdała sobie sprawę, że z jej artystycznej kariery nic nie wyjdzie, zdecydowała się na rozpoczęcie studiów pedagogicznych, które wciąż kontynuowała zaocznie. Niedługo miała bronić dyplomu. Layla zerknęła na ścienny zegar z myszką Mickey i stwierdzając, że do przyjęcia pacjenta została jej jeszcze co najmniej godzina, wyjęła z torby foldery, rozglądając się jak złodziej. Kolorowe okładki zachęcały do przyjrzenia się bliżej, a nagłówki mówiące o szczęśliwym macierzyństwie nęciły ją do natychmiastowego przeczytania każdej broszury od deski do deski. Cesare mógł ją pocieszać i mówić co chciał, ale Layla wiedziała, że czas ją nagli. Od operacji rok wcześniej, kiedy to wycięto jej jeden z jajników przez komplikacje na stole operacyjnym, Layla żyła w ciągłym strachu o swoje zdrowie, mając świadomość, że gdyby dopuściła do zaniedbań, mogła stracić również drugi, a tym samym szansę na macierzyństwo. Zarówno Raisa jak i Cesare, jej najbliżsi przyjaciele, usiłowali podtrzymywać ją na duchu twierdząc, że to nie koniec świata, że ma jeszcze czas i że nawet gdyby choroba zaatakowała również drugi jajnik, to zawsze pozostaje jej adopcja, ale Layla nie chciała ich słuchać. Czekała do pełnego wyleczenia, zanim zaczęła na poważnie myśleć o zajściu w ciąże, zanim los pozbawi jej tej szansy. Chciała przeżywać pierwsze kopnięcia, USG i nawet poranne nudności tak, jak inne kobiety. Na przykład jak Leonie. Jej współpracownica nie rozumiała jak Layla może być tak szczęśliwa z powodu czegoś, co ją napawało lękiem. Miała dwadzieścia trzy lata, była spłukana, mężczyzna, z którym miała mieć dziecko, porzucił ją, gdy tylko dowiedział się o ciąży, a ona nie wiedziała co robić. Layla za to świeciła jak świetlik, gdy dowiedziała się o jej ciąży. Leonie wypłakiwała oczy nad testem ciążowym, a Layla cieszyła się jak dziecko, mówiąc, że wszystko będzie dobrze i że pomoże jej ze wszystkim. I pomogła. Chodziła z nią na badania, kupowała ciuszki i pomogła skręcić łóżeczko, zarażając po drodze Leonie swoim entuzjazmem, aż w końcu ta zaczęła cieszyć się na przyjście nowego życia. Teraz Marisela Layla Cruz miała trzy miesiące i największe czarne oczy, jakie Layla widziała w życiu i jedynie wzmagała w blondynce chęć posiadania własnego dziecka. Dlatego też zdecydowała się na in vitro, nie mówiąc na razie ani słowa nikomu z jej bliskich. Nie miała czasu czekać na księcia na białym koniu i choć w jej snach dziecko miało oczy i uśmiech Pabla, to na jawie nie była na tyle głupia, by wierzyć, że to mogłaby być prawda.
- Layla? - Layla zgarnęła foldery do torby szybkim ruchem ręki i odwróciła się w stronę przestraszonej Leonie.
- Boże, Leo, co się dzieje? - Leonie trzymała na rękach zaczerwienioną od płaczu Mariselę i sama wyglądała, jakby miała się zaraz rozpłakać.
- Od wczoraj ma gorączkę, czy ten twój przyjaciel-lekarz jest... - Głos jej się załamał, ale Layla nie dała się wciągnąć w stan przerażenia i nieporanioną dłonią sięgnęła do kieszeni jeansów po komórkę.
- Poczekaj, już do niego dzwonię... - Layla odczekała dwa sygnały, zanim Cesare odebrał telefon. - Hej, znowu będę potrzebowała doktora - mruknęła Layla do słuchawki, coraz bardziej spięta od słuchania nieszczęśliwego kwilenia Mariseli.
- Co tym razem? Złamałaś nogę? - Cesare nie mógł powstrzymać się od małej złośliwości, właśnie szykował się na pierwszy od tygodni wypad na miasto. Z kobietą. Nie pamiętał już nawet kiedy ostatni raz był na randce, dyżury w szpitalu skutecznie rozbijały jego życie towarzyskie.
- Nie chodzi o mnie. Dziewczynka, ma trzy miesiące, od wczoraj gorączkuje i bardzo płaczę, jakby ją coś bolało - Cesare stanął w połowie kroku, gdy dotarł do niego z tła połączenia płacz dziecka.
- Daj mi jej matkę - rozkazał sucho bezwiednie włączając tryb lekarza. Usłyszał trzaski i odgłosy przekazywanego telefonu.
- Tak? - Delikatny, przerażony głos w słuchawce kazał mu rozważyć odłożenie kolacji na inny dzień.
- Niech mi pani poda mi objawy - mruknął nastawiając się na nieprzyjemną rozmowę z Leticią, która miała być dzisiaj jego towarzyszką.
- Od wczoraj jest rozpalona, robiłam wszystko, co każą podręczniki. Chłodne okłady i kąpiele, podałam ibuprofen dla niemowląt. Trzy razy od rana, zgodnie z ulotką, ale nic nie pomaga - Leonie była na skraju rozpaczy, nie spała całą noc czuwając przy łóżku dziecka. Kąpała ją, podawała herbatkę dla niemowląt i zmieniała śpioszki, ale z każdą chwilą bała się coraz bardziej, dlatego przyszła do Layli, wiedząc, że jej przyjaciel jest pediatrą.
- Jest pani u Layli? - Cesare szarpną węzeł krawatu, zdając sobie ostatecznie sprawę, że będzie musiał zamienić go na stetoskop.
- Tak - Leoni patrzyła na wykrzywioną płaczem twarz córeczki i zmusiła się do spokoju, wiedząc, że mała może denerwować się jeszcze bardziej, czując jej napięcie.
- Zaraz tam będę - Leonie oddała komórkę Layli, która przyglądając jej się z niepokojem, zaprowadziła ją do salonu i posadziła na kanapie. Wyciągając od niej informacje, że Cesare zaraz będzie, Layla uspokoiła się na tyle, by zadzwonić do rodziców pacjenta, którego miała dzisiaj przyjąć. Leonie kołysała się w przód i tył, mając nadzieje, że chociaż trochę uda jej się uspokoić córkę. Po dziesięciu minutach bez pukania wparował Cesare i od razu przejął rolę nadzorcy, rozstawiając kobiety po kątach i zajmując się dzieckiem. Dwie godziny później mała Marisela spała spokojnie w ramionach matki z diagnozą wirusowego zapalenia oskrzeli, a oni mogli odetchnąć z ulgą, że nie było to zapalenie płuc i nie będzie konieczna hospitalizacja.
- Skąd się znacie? - Zapytał Cesare obserwując z kuchni kołyszącą córeczkę w ramionach Leonie, która ułożyła się na kanapie i wpatrywała się w twarz dziecka, jakby było największym cudem.
- Z pracy, Leonie jest drugą arteterapeutką w Centrum Pomocy Rodzinie - westchnęła Layla podając mu kubek z gorącą herbatą. - Dziękuję, nie wiem, co bym bez Ciebie zrobiła. Ratujesz mnie już dzisiaj drugi raz - stwierdziła Layla wtulając się w niego, gdy objął ją ramieniem.
- Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, kto inny miałby Cię ratować? - Cesare spojrzał w dół na otoczoną, jasnymi włosami, jak promieniami słońca, twarz Layli i uśmiechnął się do niej ze zmęczeniem. Dziewczyna stanęła na placach, by pocałować go w policzek, nie zauważając, że w drzwiach tarasowych stoi, nie kto inny, jak jej mąż.
- Yhym - chrząknięcie zwróciło uwagę Layli, która zamarła, widząc Pabla w progu swojego domu. - Przepraszam za spóźnienie...
Ostatnio zmieniony przez Sunshine dnia 23:28:22 31-07-15, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Aberracja Big Brat
Dołączył: 15 Lut 2010 Posty: 811 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:52:50 31-07-15 Temat postu: |
|
|
Wiedziałam, że kiedyś już czytałam coś podobnego, jak tylko zerknęłam na fabułę!. Cieszę się, że chcesz to rozbudować. Przyznam szczerze, że nie pamiętam zapewne wszystkiego, bo trochę czasu minęło, ale i tak nie zamierzam sugerować się wersją podstawową i z wielką przyjemnością poczytam tę wersję.
Muszę przyznać, że Pablo ma wyczucie! Ciekawi mnie jak zachowa się tym razem, bo w poprzedniej wersji faktycznie był nieco ślepy |
|
Powrót do góry |
|
|
Anna. Mistrz
Dołączył: 10 Lis 2010 Posty: 19387 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Podkarpacie ;*** Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:48:43 01-08-15 Temat postu: |
|
|
Odcinek bardzo ciekawy. Przeczytałam poprzednią wersję i powiem Ci, że teraz o wiele lepiej wszystko piszesz |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|