|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aneta:) King kong
Dołączył: 02 Cze 2006 Posty: 2457 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 18:46:18 09-03-12 Temat postu: |
|
|
No to się cieszę i czekam na kolejny.
A właśnie kiedy będzie? |
|
Powrót do góry |
|
|
namida1991 King kong
Dołączył: 14 Paź 2009 Posty: 2837 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Gdańska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:33:13 09-03-12 Temat postu: |
|
|
Postaram się wstawić jutro, bo chyba coś jeszcze dopiszę do 12 odcinka, co by ten ostatni za długi nie był |
|
Powrót do góry |
|
|
namida1991 King kong
Dołączył: 14 Paź 2009 Posty: 2837 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Gdańska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 1:10:01 11-03-12 Temat postu: |
|
|
Gin siedziała w swoim obszernym fotelu, kiedy potężne, dębowe drzwi sali otwarły się szeroko. Natychmiast odwróciła fotel od okna. Widok, jaki ujrzała niezmiernie ją ucieszył.
- Rychło w czas, Koe.- zwróciła się do swego podwładnego, który trzymał na rękach Hikari Tsuki.
- Obiecałem, iż przyprowadzę tego yokai.- odezwał się tamten, kładąc dziewczynę na biurku.- Nie mogłem Cię zawieść, moja pani.- skłonił się nisko.
- Doskonale.- odrzekła rozpromieniona Gin.- W takim razie zabierz ją do pokoju obok. Mam tam dla niej przytulną klatkę, zabezpieczoną zaklęciem, tak by nam nie uciekła.- poleciła mu, z powrotem zwracając fotel w stronę okna.
Hidoi z całej siły wbił miecz w ziemię. Ogarnęła go furia zmieszana z bezradnością. Najpierw krzyczał na całe gardło, by po chwili upaść na kolana i zalać się łzami. Jak mógł do tego dopuścić? Ogarnął go gniew na Koe, na Gin Tenshi, ale przede wszystkim na samego siebie. W jego oczach zapłonęły niebieskie iskry ognia. Czuł, że właśnie budzi się jego demoniczna natura, i wiedział dobrze, że powodem tego był narastający w nim gniew. Nigdy nie chciał budzić tej części siebie, bo ponowne uśpienie jej graniczyło z cudem. Jednak teraz, kiedy ta machina ruszyła, czuł, że nie da rady tego zatrzymać.
Nagle ktoś pojawił się obok niego i mocno go przytulił.
- Hidoi, słyszysz mnie? Spróbuj to powstrzymać, uda Ci się... Jestem przy Tobie.- usłyszał anielski głos Miko. Poczuł, że rozłożyła swe skrzydła, otaczając go nimi. Sama obecność jej aury sprowadziła na niego spokój.- Nie możesz dopuścić do tego, by ten demon się obudził... Jeśli to zrobisz, nie zdołasz uratować Hikari.- mówiła dalej Miko. Kiedy tylko usłyszał to imię i przed oczami stanął mu obraz dziewczyny, zdażył się cud- błękitny płomień zniknął, usypiając całkiem dopiero co rozbudzającego się demona.
- Hikari.- wyszeptał, spoglądając na swoją przyjaciółkę.- Koe ją...- zaczął, a na samo wspomnienie w jego oczach pojawiły się łzy.
- Wiem, wyczułam to w Twoich emocjach.- odrzekła Miko spokojnym tonem, powoli chowając skrzydła.- Musimy wracać do domu. Spróbuję ponownie połączyć się z Koe, i obiecuję Ci, znajdziemy kryjówkę Gin.- przyrzekła, spoglądając na niego.- Jeśli ona naprawdę chce odebrać Hikari moc, zrobi to jutro po południu, podczas nowiu księżyca. A Ty musisz iść rano do Hide po nowe naboje i strzały. Czeka nas ciężka walka, więc amunicja na pewno Ci się przyda.- dodała.
- Ech, masz rację.- odrzekł Hidoi.- W takim razie nie traćmy czasu.- chwycił jej dłoń, po czym teleportował ich do domu.
Hikari powoli otworzyła oczy. Był już ranek, o czym świadczyło światło słoneczne wpadające do obszernego pokoju przez pobliskie okno. Pamiętała, że jej walka z Koe zakończyła się dla niej utratą przytomności, ale nie przypuszczała, że obudzi się w klatce. Oczywiście jakakolwiek próba ucieczki, nawet z użyciem jej mocy, spełzła na niczym. Widocznie ktoś nałożył na tą klatkę potężne zaklęcie. Zrezygnowana, oparła się o tylną kratę.
Nagle drzwi pokoju, w którym znajdowała się klatka, skrzypnęły i do pokoju wszedł najpierw Koe, przytrzymując drzwi. Potem weszła kobieta o brązowych włosach i granatowych oczach. To z pewnością była ona, Gin Tenshi. Poruszała się z niezwykłą gracją, a jej wzrok pełny był wyniosłości i dumy. Wyglądała jak anioł, ale raczej taki upadły.
- Hikari Tsuki... Nareszcie się obudziłaś.- odezwała się kobieta.- Witam Cię w moich skromnych progach.- dodała, uśmiechając się lekko.
- Czego Ty ode mnie chcesz? Nie jestem potężnym yokai, moja moc nie przyda Ci się do niczego.- odrzekła drżącym głosem Hikari.
- Moja droga, nie doceniasz siebie. Twoja moc bardzo mi się przyda do zrealizowania mojego planu.- zaśmiała się Gin, stając tuż przy klatce.- Konkretnie chodzi mi o to, że potrafisz podróżować po nocnym niebie, odwiedzając każdy zakątek ziemi i oświetlasz go blaskiem księżyca. Ja potrzebuję takiej mocy, tylko zamiast światła księżyca, mam zamiar użyć ognia.- wyjaśniła z uśmiechem.
Słysząc te słowa, Hikari spojrzała na nią z przerażeniem. Właśnie uświadomiła sobie, co chciała zrobić ta anielica. Mając jej moc, i ogień od Koe, Gin mogłaby spalić wszystko, co znajduje się na ziemi.
- Chcesz zniszczyć Ziemię...- odezwała się w końcu Hikari, spoglądając na nią z niedowierzaniem.- Co z Ciebie za anioł, skoro chcesz to zrobić?- spytała z wyrzutem.
- Zrozum, chcę tylko oczyścić świat z brudu, w którym tonie od wielu lat.- zaczęła Gin, momentalnie poważniejąc.- Ludzie mają serca pełne grzechu i zamykają uszy na Słowo Boże. Wiem coś o tym, bo to ja mam za zadanie ich nawracać. Ale jak można pomagać komuś, kto wyraźnie tego nie chce?- spytała, a w jej oczach pojawiły się łzy.- Nie wiem jak Bóg może dawać im kolejną szansę... Ludzie na nią nie zasługują!- uniosła się gniewem, intensywnie wpatrując się w oczy dziewczyny.- Ale mimo to ten stary głupiec się nad nimi lituje... Ja nie będę dłużej nikogo nawracać, bo to i tak nie ma sensu. Jutro, o północy, cały świat pokryje łuna ognia! Nadejdzie dzień oczyszczenia!- zakończyła, po czym zaśmiała się jak szaleniec. Potem odwróciła się i wyszła z pokoju.
Koe już chciał podążyć za nią, ale zatrzymała go Hikari.
- Słyszałeś, co ona mówiła?- spytała, nadal przerażona.
- Owszem, słyszałem.- odrzekł ze stoickim spokojem, spoglądając na nią.
- I co? Pozwolisz jej na to, by zabrała Ci moc i spaliła wszystko?- pytała dalej, nie mogąc zrozumieć jego postępowania.
- Nie zależy mi na ludziach ani na Ziemi, tylko na mej pani, Gin Tenshi.- wyrecytował, rzucając jej gniewne spojrzenie.- Kiedy oczyści ona świat, razem stworzymy nowych ludzi, czystych, godnych tytułu dzieci bożych.- dodał.
- Co ona Ci nakładła do głowy... Przecież jeśli Gin zabierze Ci moc, umrzesz. Nie wiesz o tym?- spytała po raz kolejny Hikari.
Koe nie odpowiedział, tylko opuścił pokój i zamknął drzwi.
- Biedny... On ją naprawdę kocha, a ona wyraźnie go wykorzystuje...- powiedziała sama do siebie, a jej oczy zaszkliły się łzami.
W czasie, gdy Miko za pomocą wahadełka starała się odnaleźć Hikari, a wraz z nią kryjówkę Gin Tenshi, Hidoi udał się do swojego przyjaciela. Miał on na imię Hidehiko, ale wolał, by mówić do niego Hide. Zajmował się wykonywaniem broni dla łowców, ponadto w połowie był aniołem, dzięki czemu żył bardzo długo i nie starzał się, ale nie był nieśmiertelny. Na szczęście jego umiejętności w posługiwaniu się wszystkimi rodzajami broni skutecznie pomagały mu utrzymać się przy życiu.
Docierając na miejsce, do dzielnicy, w której mieszkał jego przyjaciel, Hidoi przypomniał sobie, że w podobnym miejscu mieszkał z matką, kiedy był jeszcze dzieckiem. Znajdowały się tu skromne, szare bloki, brudne uliczki, tak ciasne, że ledwo mógł nimi przejechać jeden samochód. W sumie to szersza ulica była zbędna, bowiem rzadko kto mieszkający tutaj miał samochód.
Kiedy Hidoi stanął przed blokiem, w którym mieszkał Hide i nacisnął na guzik domofonu, wyczuł w pobliżu czyjąś obecność. Rozglądnął się dookoła, ale nikogo nie dostrzegł. Nadal jednak czuł wyraźnie aurę. Należała ona do potężnego demona Pierwszego Kręgu.
- Hidoi...- usłyszał nagle przerażający szept. Sięgnął po pistolet, nadal się rozglądając.
- Kto tam?- z zamyślenia wyrwał go głos Hide, dobiegający z domofonu. Obecność intruza całkiem zniknęła, więc schował broń, i odwrócił w stronę drzwi.
- To ja, Hidoi.- odrzekł po chwili, trzymając dłoń na klamce. Potem dało się słyszeć charakterystyczny odgłos i drzwi dało się już otworzyć. Hidoi wszedł więc do środka, starając się skupić na swoim zadaniu. Chciał wypytać Hide, czy czasami nie wyczuł gdzieś w mieście aury Srebrnego Anioła.
- Witaj, przyjacielu.- odezwał się Hide, który wyszedł już na klatkę, aby go przywitać, po czym zaprowadził do swego mieszkania.- Mam dla Ciebie nowe naboje i strzały.- dodał, prowadząc Hidoi do salonu, gdzie wszystko było już przygotowane i zapakowane.
- Ach, dziękuję Ci.- uśmiechnął się Hidoi, sprawdzając pakunek.- Mam do Ciebie jeszcze jedną sprawę.- dodał, kierując wzrok na przyjaciela.
- Słucham.- odrzekł Hide, spoglądając na niego pytająco.
- Znasz bardzo dobrze każdy zakątek Tokio, niemal codziennie przemierzasz to miasto wzdłuż i wszerz.- stwierdził Hidoi.- No i jesteś w połowie aniołem, więc zapewne wyczułbyś aurę któregoś z nich, prawda?- spytał.
- Owszem.- potwierdził.
- Wiesz, Miko szuka pewnej Srebrnej Anielicy, która nie powróciła do Królestwa po skończonej misji... Czy wyczułeś może gdzieś w mieście anielską aurę?- zapytał Hidoi.
- Tak, i to z pewnością była aura Srebrnego Anioła, ale jednocześnie pełna mroku.- ożywił się Hide.- Myślę, że ten anioł ukrywa się na obrzeżach miasta, w starym budynku, dawnej siedzibie tej firmy komputerowej, która zbankrutowała jakieś pięć lat temu.- dodał, zamyślają się lekko.
- Wiem, gdzie to jest!- ucieszył się Hidoi.- Dziękuję Ci bardzo.- uściskał mocno swego przyjaciela, chwycił pakunek pełen naboi i strzał, po czym teleportował się do domu.
Miko nie posiadała się ze szczęścia, kiedy Hidoi wrócił do domu i podzielił się z nią dobrą nowiną.
- Już powoli traciłam nadzieję na to, że ją odnajdziemy. Moje próby z wahadełkiem nie dawały rezultatu, pewnie przez jakieś blokujące zaklęcie.- wyznała.- Ach, jak dobrze, że mamy Hide. On jest niezastąpiony.- dodała z uśmiechem.
- Tak, muszę przyznać, że jest bardzo pomocny.- odrzekł Hidoi, przygotowując broń.- Teraz tylko musimy tam dotrzeć. Teleportacja odpada, bo nie znam dobrze tego miejsca.- zaznaczył.
- Nawet jeśli pójdziemy piechotą, zajdziemy tam po południu. Mam nadzieję, że Gaijin w porę sprowadzi tu Meijina, bo inaczej może się zrobić nieciekawie.- westchnęła Miko.
Potem oboje opuścili mieszkanie, kierując się ku obrzeżom miasta.
Gaijin dotarł do Kioto jeszcze tego samego dnia, którego wyruszył. Niestety znalezienie Meijina było zadaniem niełatwym. Nikt zdawał się go tu nie znać, tak jakby wcale tu nie przebywał. Jednak Miko nie mogła się mylić, przynajmniej tak się Gaijinowi wydawało, szukał więc nieustannie.
Wiedział co nieco o nieśmiertelnych magach, potrafił ich również wyczuć, ale Meijina nie mógł znaleźć. Od czasu do czasu łapał jego trop, by za chwilę go zgubić. Jak na razie jedyne, co dzięki temu zyskał to pewność, że faktycznie przebywa on w Kioto.
- Ech, mógłby zatrzymać się na chwilę w jednym miejscu.- mówił sam do siebie Gaijin, ani na chwilę nie zaprzestając tropienia. |
|
Powrót do góry |
|
|
Aneta:) King kong
Dołączył: 02 Cze 2006 Posty: 2457 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 15:45:01 11-03-12 Temat postu: |
|
|
Hidoi zamierza odnaleźć Hikari za wszelką ceną i to jak najszybciej
A więc Gin wyjawiła swój plan. Zamierza zniszczyć(spalić) Ziemię!
Koe kocha Anielicę, jest gotowy poświęcić dla niej życie!!!
Gaijin szuka Meijina...
Czekam w takim razie na ostatni odcinek |
|
Powrót do góry |
|
|
namida1991 King kong
Dołączył: 14 Paź 2009 Posty: 2837 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Gdańska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 1:32:53 14-03-12 Temat postu: |
|
|
Po południu do pokoju, w którym znajdowała się klatka, a w niej Hikari, ponownie pojawiła się Gin. Koe kroczył za nią jak cień.
- Zabierz naszego gościa. Nadeszła już pora.- zwróciła się do niego anielica, wpatrując się w jego oczy.
- Oczywiście.- skłonił się demon, otworzył drzwiczki klatki i wyprowadził z niej Hikari. Otoczył jej dłonie łańcuchem ognia, w takiej odległości, aby ich nie poparzyć.- To tak w razie gdybyś chciała użyć swojej mocy.- wyjaśnił, po czym udał się za swą panią do ogromnej, praktycznie pustej sali. Przy ogromnym oknie, z którego widać było panoramę Tokio, stało, malowane na czarno, drewniane biurko, i bardzo duże obite skórą obrotowe krzesło.
Na samym środku pomieszczenia Hikari dostrzegła dwa krzesła, podobne do elektrycznych, z pasami do zapięcia nóg i rąk. Naprzeciwko nich stały dwie podstawki, na których znajdowały się niewielkie, okrągłe kamienie- jeden w kolorze ognia, drugi srebrzystoszary, niczym taracza księżyca.
- Musimy zaczynać, jeśli mamy zdąrzyć do północy, by rozpocząć oczyszczanie Ziemi.- ponaglała Gin.
Koe posadził Hikari na krześle ustawionym przed srebrzystym kamieniem. Ogarnęła ją panika. Zaczęła się szarpać, mimo że łańcuch ognia zaczął ją parzyć.
- Uspokój się, to i tak w niczym Ci nie pomoże.- powiedział dobitnie Koe, intensywnie wpatrując się w nią swoimi oczami, w których pojawiły się iskry ognia. Hikari opadła na fotel przerażona, nie protestując, kiedy przypinał jej ręce i nogi do krzesła. Jedynie z jej oczu popłynęły łzy. Potem podeszła do niej Gin, nakładając dodatkowo zaklęcie.
Następnie przeszła do Koe. On sam usiadł na krześle i bez żadnych oporów dał jej się przypiąć.
Na koniec Gin, idąc powolnym krokiem, znalazła się przy stojakach z kamieniami. Uniosła nad nimi dłonie i wypowiedziała zaklęcie w jakimś nieznanym języku. Kamienie zaświeciły się swoimi kolorami, i od każdego z nich odszedł strumień światła. Srebrzysty połączył się z Hikari, a ognisty z Koe. Oboje jęknęli z bólu. Kamienie zaczęły powoli zabierać im moc.
- Dlaczego się na to zgadasz? Ona Cię wykorzystuje, Koe!- krzyknęła Hikari.
- Ona mnie kocha, a ja kocham ją. Dlatego zrobię dla niej wszystko.- odrzekł, dzielnie wytrzymując kolejne dawki bólu.
- Gdyby Cię kochała, nie poświęciłaby Ciebie.- spojrzała mu w oczy z wyrzutem.
Gin wybudziła się z transu. Kiedy usłyszała słowa Hikari, podeszła do Koe, stając przy jego prawym boku, po czym lekko nachyliła się nad nim i objęła go rękami wokół szyi.
- Koe...- wypowiedziała jego imię z niezwykłą czułością.- Przecież wiesz, że jesteś moim wybrankiem...- szepnęła, sprawiając, że ten przestał zwracać uwagę na kolejne krzyki Hikari.
- Ona kłamie, nie rozumiesz?- usilnie próbowała do niego dotrzeć, ale nagle podeszła do niej Gin, kładąc jej palec na ustach.
- Mogłabyś się zamknąć?- spytała szeptem, nachylając się nad nią.- Jeśli nie przestaniesz krzyczeć, to naślę na Twoich przyjaciół demony z Pierwszego Kręgu.- dodała ostrzegawczo.
Na myśl o Miko i Hidoi, atakowanymi przez tak potężne demony, Hikari natychmiast zamilkła.
- Grzeczna dziewczynka.- poklepała ją po ramieniu Gin, po czym podeszła pod okno, spoglądając na niebo.
Kiedy oboje znaleźli się pod biurowcem, w którym, według Hide, mieszkał Srebrny Anioł, Miko stanęła nagle, a jej wzrok się zamglił.
- Ona tu jest, wiem to na pewno. Czuję dokładnie jej emocje.- odezwała się po jakimś czasie, spoglądając na Hidoi.- I wiem, po co jej moc Hikari. Dzięki niej będzie mogła dotrzeć do każdego zakątka Ziemi, i zamiast zsyłać na nią światło księżyca, chce wysłać ogień, który zabierze od Koe.- dodała.
- Jak anioł może chcieć robić coś takiego?- oburzył się Hidoi.
- Wiem, że ostatnio Gin starała się nawrócić paru bardzo ciężkich grzeszników. Większość tych misji kończyła się niepowodzeniem.- westchnęła Miko.- Podejrzewam, iż straciła kompletnie wiarę w ludzi. Ogniem chce oczyścić Ziemię z grzechu, i dlatego uważa, że to co chce zrobić jest słuszne.- wyjaśniła.
- Tak, ale to nie ona decyduje o losie ludzi.- odrzekł, wchodząc do budynku.
- I właśnie to muszę jej wbić do głowy.- potwierdziła, idąc za nim.
Winda od lat była nieczynna, więc musieli wchodzić po schodach. Biuro, w którym przebywała Gin wraz z Koe i Hikari, znajdowało się na ostatnim piętrze.
Kiedy oboje się tam znaleźli, na korytarzu czekali już na nich ochroniarze- pięć demonów z Trzeciego i dwa z Drugiego Kręgu.
- Miko, ja się nimi zajmę, a Ty idź do gabinetu i powstrzymaj Gin.- polecił jej Hidoi.
- Dasz radę?- spytała zmartwiona, spoglądając na demony gotowe do ataku.
- Oczywiście, że tak. W końcu jestem synem Aoi Honou.- odrzekł z uśmiechem, a w jego oczach błysnęła niebieskawa iskra.- A dzięki Twojej pomocy mogę spokojnie używać niebieskiego płomienia, bo dopóki myślę o Hikari, moja demoniczna część nigdy nade mną nie zapanuje.- przyznał z wdzięcznością.
Miko rozpromieniła się i prędko przemknęła korytarzem w stronę drzwi gabinetu. Hidoi prędko odwrócił od niej uwagę demonów, naciskając spust swego pistoletu. Od razu trafił trzy demony z Trzeciego Kręgu, z czego dwa śmiertelnie. Kolejnego zabił po czwartym strzale. Dwa ostatnie demony rzuciły się ku niemu z furią, wytrącając mu broń z ręki. On zwinnie wyminął ich ciosy, po czym chwycił swój miecz. Jednym sprawnym cięciem powalił napastników na ziemię.
Na korytarzu pozostali już tylko najgorsi przeciwnicy- dwa demony z Drugiego Kręgu. W oczach Hidoi zapłonęły błękitne iskry, a w jego dłoni pojawiła się kula ognia w tym samym kolorze.
Z każdą minutą Hikari słabła coraz bardziej. Spoglądała na Koe, który wydawał się nie reagować na działanie ognistego kamienia. Jednak jego oczy wszystko zdradzały- niedawno płonął w nich silny płomień, teraz tliły się w nich coraz słabsze iskierki.
Nagle drzwi otworzyły się z hukiem. Gin odwróciła się od okna, spoglądając w tamtym kierunku.
- Miko Negai... Miałam przeczucie, że się tu dzisiaj pojawisz.- przywitała nowego gościa.
Na dźwięk tego imienia w sercu Hikari pojawiła się iskierka nadziei. Niestety nie miała możliwości, by się odwrócić, i chociaż na nią spojrzeć, chociaż tak bardzo tego potrzebowała.
- Gin, popełniasz błąd.- odezwała się Miko, powoli wchodząc do pokoju. Kiedy dotarła do jego połowy, znalazła się w polu widzenia Hikari. Po raz pierwszy ujrzała ona jej anielskie skrzydła. Były ogromne, o prawdziwie śnieżnobiałej barwie. Na dodatek bił od nich niesamowity blask.
- Błąd?- zaśmiała się, a zza jej pleców również wyrosły skrzydła, nieco mniejsze, o szarawej barwie.- Ależ skąd, to ten stary głupiec popełnił błąd, ufając ludziom.- wskazała na niebo.- A ja mam zamiar ten błąd naprawić.- dodała.
- Nie masz prawa decydować o ludzkim losie.- odrzekła podniesionym tonem Miko.- Ludzie to stworzenia Boże i tylko on ma prawo ich karać.- dodała, spoglądając na nią z surową miną.
- Nie mam zamiaru czekać, aż ten głupiec się na coś zdecyduje.- odrzekła Gin.- Denerwujesz mnie.- burknęła, po czym w jej ręce pojawił się ognisty miecz. Także Miko przygotowała się do walki, a właściwie obrony. W jej oczach kolejno pojawiły się symbole pięciu Żywiołów, dając tym samym znak, że zostały zbudzone.
Gin rzuciła się na nią, zadając cios mieczem. Miko zrobiła unik, ciskając w nią kulą ognia, przez co wyleciała ona na zewnątrz, uprzednio rozbijając ogrone okno w drobny mak. Zaniepokojona tym, że anielica długo nie wraca, Miko wyleciała za nią. Niestety Gin zaatakowała ją z nienacka. Tak rozgorzała między nimi walka, co jakiś czas przerywana namowami Miko, by Gin powróciła do Królestwa.
Nie minęło nawet pół godziny, a oba demony zamieniły się w garstkę popiołu. Tak jak przedtem, Hidoi pomyślał o Hikari, i iskry błękitnego ognia natychmiast zniknęły z jego oczu, a rozbudzony wraz z nimi demon usnął z powrotem.
Kiedy odetchnął nieco po tej walce, chowając broń, ruszył korytarzem w kierunku gabinetu. Potem popchnął ogromne, malowane na czarno drzwi i wszedł do środka. W oczy od razu rzuciło mu się ogromne okno, w którym praktycznie nie było szkła. Gin i Miko walczyły na zewnątrz. Zbliżał się wieczór, więc chłodne powietrze na dobre rozeszło się po wnętrzu.
Potem wzrok Hidoi zatrzymał się na dwóch krzesłach, znajdujących się pośrodku pokoju. Na jednym z nich była Hikari. Podbiegł do niej, czym prędzej uwolnił jej ręce i nogi, na koniec zrywając połączenie z kamieniem księżycowym.
- Hidoi, przepraszam za to, że tak bezmyślnie się zachowałam, uciekając.- zaczęła się tłumaczyć, kiedy niósł ją na rękach w stronę pobliskich szafek, gdzie zamierzał ją zostawić do czasu pokonania Gin.
- Hikari, teraz to nie jest ważne. Zostań tu, dopóki nie unieszkodliwimy tej anielicy.- odrzekł Hidoi, delikatnie sadzając ją przy ścianie, za szafką.
- Poczekaj.- złapała go za rękę, kiedy już chciał wstać i odejść.- Wierzę, że wygracie z Gin, ale w razie czego muszę Ci coś powiedzieć.- westchnęła lekko, po czym przyciągnęła go do siebie.- Kocham Cię, Hidoi.- wyznała.
- Nawet nie wiesz, jak uszczęśliwiasz mnie tymi słowami.- odrzekł, po czym złożył na jej ustach delikatny, lecz pełen namiętności pocałunek, który ona odwzajemniła.- Kocham Cię i przyrzekam, że wrócę tu po Ciebie.- dodał Hidoi, kiedy się od siebie oderwali.- A Ty nie ruszaj się, pamiętaj, że jesteś osłabiona.- poradził jej, po czym odszedł, by pomóc Miko.
Korzystając z przerwy w walce, Gin zauważyła, że w gabinecie pojawił się Hidoi. Po tym, jak uwolnił Hikari, i pozostawił ją w bezpieczniejszym miejscu, ona cisnęła iskrami ognia w pasy, które więziły Koe.
- Zajmij się nim!- rozkazała demonowi, po czym rzuciła mu kulę ognia, by go wzmocnić. Koe pochłonął ją, i jego oczy od razu zapłonęły mocniej. Posłusznie wstał i ruszył do walki ze zbliżającym się do niego łowcą.
Kiedy Gaijin tracił już nadzieję na odnalezienie Meijina, ten w końcu zaprzestał swej wędrówki. W końcu obaj spotkali się w centrum Kioto, dawnej japońskiej stolicy, przy pałacu cesarskim.
- Śledzisz mnie, prawda?- powiedział Meijin, spoglądając na niego.
- Owszem.- potwierdził.- Miko Negai wysłała mnie po Ciebie. Ona i Hidoi chcą dorwać pewną Srebrną Anielicę, która chce odebrać moc yokai o imieniu Hikari Tsuki i demonowi Koe Hi.- wyjaśnił czym prędzej powód swego przybycia.
- Potrzebują pomocy nieśmiertelnego maga do pokonania anielicy...- ożywił się lekko Meijin.
- Więc jak, pomożesz im?- dopytywał Gaijin.
- Oczywiście, nie marnujmy czasu. Czuję, że Hidoi i Miko są w niebezpieczeństwie.- potwierdził, ruszając z nim w drogę.
Hikari z przerażeniem obserwowała zaciętą potyczkę Hidoi i Koe. Martwiła się również o Miko, bo nie mogła jej dojrzeć z daleka. Koniecznie chciała im jakoś pomóc, ale nie była w stanie wykrzesać z siebie nawet odrobiny mocy. Nagle jej wzrok zatrzymał się na kamieniu księżycowym. Znała dobrze historię tych kamieni. Wpadł jej do głowy nieco szalony pomysł. Może mogłaby użyć kamienia księżycowego do walki? Jeśli to, co słyszała o tych kamieniach, było prawdą, mógł on powiększyć wielokrotnie jej moc. Postanowiła zaryzykować i powoli wychyliła się zza szafki.
Kiedy Hidoi'emu udało się pokonać w walce Koe, powodując, że leżał teraz nieprzytomny na podłodze, na zewnątrz rozległ się potężny huk, a niebo rozświetliła łuna białego światła. Nagle zrobiło się jasno jak za dnia. Potem niebo ściemniało i pojawiła się na nim jedynie Gin. Podleciała na swych szarych skrzydłach do okna i wylądowała na biurku.
- Miko już Wam Ci pomoże.- powiedziała, widząc pytające spojrzenie Hidoi.
- To niemożliwe! Ona nie może umrzeć!- krzyknął, wyraźnie załamany.
- No to dlaczego jej tu nie ma?- spytała, po czym roześmiała się z satysfakcją, zeskakując z biurka na podłogę.- Ach, biedny, głupi Koe.- westchnęła, widząc demona leżącego na podłodze.- Trochę namieszaliście, ale na razie wystarczy mi tyle mocy, ile zebrało się w kamieniach. Najwyżej nie spalę całej Ziemi.- dodała, podchodząc do podstawek, na których znajdowały się kamienie. Nim jednak zdąrzyła ich dotknąć, Hidoi wyjął swój miecz i z całej siły uderzył w podstawki. Kamienie potoczyły się na podłogę, każdy w inną stronę.
Gin zmierzyła go nienawistnym wzrokiem i rzuciła na niego. Hidoi starał się robić uniki, ale musiał przyznać, że demony z najwyższych kręgów piekielnych, w porównaniu z nią, to naprawdę słabi zawodnicy. Pierwszy raz zaczął wątpić w to, czy da radę.
Hikari wpadła w panikę, obserwując potyczkę Gin i Hidoi. Z trudem doczołgała się do rogu sali, gdzie potoczył się kamień księżycowy. Złapała go, ścisnęła w dłoni i w tym momencie uderzyła w nią ogromna fala mocy. Jej ciało zaczęło drżeć, a oczy zaświeciły się białym światłem. Mimo, że był nów księżyca*, to kamień połączył się z nim i jeszcze bardziej naładował jej ciało mocą. Na dodatek nawiązała kontakt mentalny z ojcem, demonem magii księżyca, który ogromnie ucieszył się, że wreszcie ją wyczuł. Potem, pełna mocy, Hikari wstała i ruszyła w kierunku Gin. Trafiła ją srebrzystą kulą, tym samym ratując Hidoi przed kolejnym ciosem anielicy. Kolejnymi kulami rzucała nieomal bez opamiętania. Dopiero Hidoi ją powstrzymał.
- Hikari, już wystarczy, jest całkiem nieprzytomna. Nie możemy jej zabić, dopóki nie przybędzie Gaijin. Obiecaliśmy mu duszę Gin.- powiedział, trzymając ją w ramionach.
- Przepraszam, to przez ten kamień...- szlochała.- Czułam się tak, jakby mnie coś opętało.- dodała, po czym upuściła srebrny kamień na podłogę.
- Wiem, jakie to uczucie. Mam tak zawsze, kiedy budzę swoją demoniczną połowę.- odrzekł, gładząc ją po włosach.
- Jedyną dobrą rzeczą było to, że połączyłam się z księżycem, a dzięki temu także z ojcem.- powiedziała z uśmiechem.
Nagle drzwi ponownie się otworzyły. Do gabinetu wszedł Gaijin, a wraz z nim Meijin.
- Widzę, że trochę się spóźniliśmy...- zauważył ten pierwszy, podchodząc do nieprzytomnej Gin.- A gdzie Miko?- spytał, zwracając się w ich stronę.
- Gin ją...- zaczęła Hikari z trudem.
- Nie martwcie się o nią. Ona wróci.- odezwał się Meijin.- W końcu nie zakończyła jeszcze swej misji na Ziemi, prawda?- spytał, po czym spojrzał na leżącą na podłodze anielicę.- Musimy skończyć z nią.- dodał, dotykając jej czoła. Oczy wszystkich zwróciły się na niego.
Meijin wyjął z kieszeni stary kawałek papirusu, zapisany znakami podobnymi do hieroglifów.
- To staroegipskie zaklęcie, doskonałe do tego, by unieszkodliwić anioła.- wyjaśnił, nawet na innych nie spoglądając.- Dzięki niemu Gin zostanie uwięziona, a Gaijin będzie mógł spokojnie odebrać jej duszę.- dodał. Potem w jego dłoni pojawił się kawałek kredy, którą nakreślił na podłodze okrąg dookoła leżącej Gin. Nad jej głową i pod stopami narysował węzeł, symbol uwięzienia. Skończywszy to wyprostował się i przeczytał treść zaklęcia. Potem na jego palcu zapłonął ogień. Podpalił kartkę i trzymał ją w dłoni, w drugą zbierając popiół, który następnie rzucił na twarz Gin.
Anielica gwałtownie się podniosła, z trudem łapiąc oddech. Spojrzała na wszystkich z przestrachem, po czym rozglądnęła się po podłodze. Widząc, że nałożono na nią zaklęcie, zaczęła się miotać. Nie trwało to długo, bo niewidoczne więzy szybko ją spętały.
- Nie! Nie! Co Wy robicie? To boli!- zwijała się, mając nieomal łzy w oczach.
- Gin Tenshi, gdybyś nie wspomagała się czarną magią, to zaklęcie nie raniłoby Cię tak dotkliwie.- wyjaśnił jej Meijin.- Upadłaś nisko, i możesz za to winić jedynie samą siebie.- dodał, odchodząc na bok, by ustąpić miejsca Gaijinowi, który marzył o tej chwili. Wiedział dobrze, że dzięki duszy anioła mógł stać się demonem przynajmniej Trzeciego Kręgu.
- Co tu robi zjadacz dusz? Chyba nie oddacie mu mojej duszy?- pytała oburzona Gin.
- On bardziej zasługuje na Twoją duszę, niż Ty sama.- odrzekł gniewnie Hidoi.- Odbierz swoją nagrodę.- zwrócił się do niego.
Gaijin dobył swój miecz i, mimo krzyków, wbił go w pierś anielicy. Upadła ponownie na podłogę, a jej ciało wygięło się w łuk. Z rany na sercu wypłynęło białe światło, które na chwilę wszystkich oślepiło. Po chwili jednak Gaijin je wchłonął, i upadł nieprzytomny w ramiona Meijina. W tym czasie ciało Gin zmieniło się srebrny piasek, który uniósł się i odleciał w stronę nieba.
- Co mu jest?- spytała zmartwiona Hikari, spoglądając na Meijina.
- Nie masz się czym martwić.- odrzekł uspakajającym tonem.- Utrata przytomności znaczy, że przyswoił duszę anioła. Teraz w jego ciele zachodzą istotne zmiany, które mogą potrwać nawet parę dni.- wyjaśnił.
- Mistrzu...- zwrócił się do niego Hidoi.- Dziękuję Ci.- wyznał, uśmiechając się lekko.
- Nie ma za co, synu.- odrzekł Meijin, klepiąc go lekko po ramieniu.- Czy mogę mieć nadzieję na to, iż mi wybaczyłeś?- spytał z nadzieją.
- Tak, w końcu zasłużyłeś sobie na drugą szansę.- zaśmiał się, po czym lekko go przytulil.- Byłeś i nadal jesteś najlepszym, nie tylko mistrzem, ale i ojcem na świecie.- wyznał, ledwie powstrzymując łzy.
- Zawsze chciałem usłyszeć od Ciebie te słowa.- powiedział Meijin drżącym głosem.
- A co z nim?- sptała nieśmiało Hikari, wskazując na Koe.- Nie możemy go tak zostawić.- dodała.
Meijin pochylił się nad nim, i pospał jego rany specjalnym proszkiem. Potem przyłożył do jego czoła ognisty kamień, oddając mu całą moc.
- Fizycznie będzie czuł się dobrze, nie za psychikę nie ręczę, ale z tym musi się uporać sam. Zabiorę kamienie, i oddam je do świątyni.- dodał, zabierając także kamień księżycowy.
Kiedy wszyscy się pozbierali, Hidoi teleportował ich do domu.
*podczas nowiu księżyc jest niewidoczny na niebie.
==============================================================
Epilog
Gaijin zajął kanapę w salonie. Miał tam zostać do czasu, aż odzyska przytomność. Meijin natomiast opuścił ich dom, ale zapowiedział, że niedługo wpadnie w odwiedziny. Hikari spotkała się z rodzicami, wyjaśniając im tak długą nieobecność i została z nimi parę dni, ale potem wróciła do Hidoi.
- Miałaś przecież wrócić do swoich obowiązków.- przypomniał, częstując Hikari jej ulubionym tofu.
- Owszem, ale nie chcę, żebyś był tu sam. Zostanę z Tobą do powrotu Miko.- odrzekła z uśmiechem.- Z resztą teraz, kiedy wiem, że mnie kochasz, pragnę spędzić z Tobą trochę czasu.- dodała, spoglądając na niego znacząco.
- Ach tak.- uniósł brwi ku górze, uśmiechając się lekko. Potem wstał, zebrał puste naczynia i włożył je do zlewu. Wtedy poczuł drobne dłonie Hikari na swoich plecach. Odwrócił się w jej stronę, a ona natychmiast przylgnęła do niego, oplatając rękami wokół szyi. Nachylił się, obejmując ją w talii, po czym pocałował. Jej usta chciwie wpijały się w jego. Oboje ogarnął ogień, który wzrastał od pierwszego dnia, w którym się poznali. Hidoi wziął ją na ręce, niosąc do swojej sypialni. Delikatnie położył ukochaną na łóżku, schodząc ustami na jej szyję i dekolt. Ona zaczęła rozpinać jego koszulę(...)
Rankiem Hikari obudziła się w sypialni Hidoi. Widząc go, kiedy śpi, uśmiechnęła się szeroko. Ubrała na siebie sukienkę, którą wczoraj ściągał z niej on. Ponownie uśmiechnęła się na wspomnienie tej nocy. Mimo, że nie był to jej pierwszy raz, jego zapewne też z resztą nie, to była z pewnością najwspanialsza noc, jaką kiedykolwiek przeżyła.
Popatrzyła na niego jeszcze przez chwilę, po czym powoli opuściła pokój, z zamiarem udania się do kuchni. Chciała zrobić śniadanie dla Hidoi. Nim jednak tam dotarła, usłyszała czyiś jęk. Jej wzrok od razu powędrował na kanapę, gdzie spoczywał Gaijin. Podeszła do niego. Zauważyła, że powoli otwierał oczy.
- Hi.. ka.. ri...- wykrztusił, podnosząc się nagle.
- Chyba nie powinieneś jeszcze wstawać.- odrzekła, spoglądając na niego.
Gaijin odetchnął głęboko, po czym posłał jej szeroki uśmiech.
- No co Ty, czuję się świetnie. Zero głodu.- powiedział, całkiem wstając.
- Strasznie szybko doszłeś do siebie.- stwierdziła Hikari.- Meijin straszył nas, że to może potrwać nawet parę tygodni.- dodała z rozbawieniem.
- Cóż, jak widać mam szczęście.- odrzekł Gaijin, zbierając swoje rzeczy, i kierując powoli do wyjścia.- Mam nawet skrzydła.- dodał, rozkładając je na dowód. Miały srebrzysty kolor, a gdzieniegdzie zdarzały się szare i czarne pióra.
- To znaczy, że teraz jesteś demonem którego kręgu?- spytała.
- Podskoczyłem aż do drugiego.- wyjaśnił, wyraźnie dumny z tego.- Widzę, że Ty też promieniejesz.- zauważył, spoglądając na nią.- Mam nadzieję, że będziecie razem szczęśliwi.- powiedział z uśmiechem.- Jak Hidoi się obudzi, to pożegnaj go ode mnie.- dodał, po czym opuścił mieszkanie.
Podczas śniadania Hikari opowiedziała Hidoi o rozmowie z Gaijinem. W sumie nie miał mu za złe, że się z nim nie pożegnał. Rozumiał dobrze jak mu się śpieszyło, aby rozpocząć nowe życie. Także i on chciał teraz żyć inaczej, już nie samotnie, ale na zawsze z nią, Hikari.
Następnego dnia, po południu, wróciła Miko. Powodem jej długiej nieobecności był ślub z ukochanym, Asarielem. Potem spędziła z nim trochę czasu, i powróciła. Nikt nie miał jej oczywiście tego za złe.
Hikari, dotrzymując słowa rodzicom, po powrocie Miko zajęła się ponownie swoimi obowiązkami. Na dzień miała wracać głównie do nich, ale obiecała Hidoi, że będzie z nim spędzała dużo czasu.
Tej nocy, kiedy miała wrócić na niebo, Hidoi odprowadził ją na łąkę, na której rozpoczynała swoją wędrówkę.
- Nadszedł nieunikniony czas rozstania.- westchnęła Hikari, spoglądając na niego.
On jedynie mocno ją przytulił i pocałował. Nie był w stanie powiedzieć niczego, co mogłoby im ułatwić tę chwilę.
- Czy zatańczysz ze mną księżycowego walca?- spytała nagle, uśmiechając się lekko.
- Księżycowego walca?- zdziwil się, odwzajemniając jej uśmiech.
- Trzymaj się mnie i nie patrz w dół.- szepnęła mu do ucha, obejmując go tak jak do walca.
On również ją objął, i po chwili oboje unieśli się do góry. Potem zatańczyli prawdziwego walca, stąpając po niebie niczym po parkiecie. Księżyc oświetlał ich swoim białym światłem, dodając tej chwili jeszcze więcej magii.
Hidoi nie mógł oderwać wzroku od twarzy swej ukochanej. Wiedział, że ta noc pozostanie w jego pamięci na zawsze...
K O N I E C |
|
Powrót do góry |
|
|
Aneta:) King kong
Dołączył: 02 Cze 2006 Posty: 2457 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 16:28:34 16-03-12 Temat postu: |
|
|
Przepraszam, że tak późno ale wiesz, że w tygodniu nie mam za wiele czasu
No i mamy ostatni odcinek...
Na szczęście skończył się szczęśliwie
Hikari wyznała miłość Hidoi, ale musiała go opuścić. Pożegnanie było piękne
Meijin zgodził się pomóc, no i Anielica poniosła porażkę
Gratuluję ci tak wspaniałej wyobraźni, bo ja nigdy bym nawet nie umiała tego opisać w tak barwny sposób. Co ja mówię, nawet bym nie umiała wymyślić takiej historii
Mam nadzieję, że wkrótce znowu nas czymś zaskoczysz i będę mogła czytać twoje opowiadania:* |
|
Powrót do góry |
|
|
namida1991 King kong
Dołączył: 14 Paź 2009 Posty: 2837 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Gdańska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:26:58 17-03-12 Temat postu: |
|
|
Nic nie szkodzi, rozumiem.
Dziękuję Ci za Twoje komentarze
Z pewnością coś wstawię, najpierw jednak chcę skończyć "Pogardę, dumę i miłość." |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|