|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:21:29 02-09-13 Temat postu: |
|
|
Krótki? Ej, był w miarę. Ale jakoś dawno nie pisałam, może stąd to.
Cieszę się, że tu jesteś jeszcze. Postaram się to dokończyć, jak planowałam, zwłaszcza, że pomysły, które były nadal są w mojej głowie, jak dawniej. I zamierzam je pociągnąć, obym dała radę! Dzięki Aguś. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:08:09 03-09-13 Temat postu: |
|
|
No nie wiem, tak szybko go pochłonęłam, że wydał mi się krótki
I nie ma opcji, żeby mnie tu nie było ^^ |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:32:51 28-09-13 Temat postu: |
|
|
Odcinek 20
Brian stał w drzwiach oparty o framugę. Skrzyżował ręcę na klatce piersiowej i wpatrywał się na śpiącą Emmę. Jej blond włosy opadały na poduszkę, a niektóre kosmyki znalazły się na jej delikatnym policzku. Uśmiechała się lekko we śnie. Wyglądała ślicznie. Pokiwał głową, kiedy zdał sobie sprawę, w jaki sposób o niej myśli. Nie powinien ze względu, że jest jej lekarzem, a do tego nie była z nim szczera. Wiedział, że wiele przeżyła, że w jej życiu stało się coś, co bardzo wpłynęło na nią. Jednak nie sądził, że może coś knuć z Jeffem. Zastanawiał się o co chodzi w wiadomości, którą dostała od niego.
- Cześć – wyszeptała cicho Emma, która się zbudziła.
- Dzień dobry – odpowiedział wpatrując się na nią. Nie wiedział, co powinien zrobić. Chciał ją zapytać o Jeffa, ale bał się, że ją przestraszy i znowu ucieknie. Chciał jej pomóc, ale nie wiedział jak.
- Co się dzieje? - spytała widząc jego spiętą twarz. Podniosła się do pozycji siedzącej. Poprawiła poduszkę i oparła się o nią. - Brian! - zawołała, gdy się nie odzywał. Stał na wprost niej i milczał wpatrując się w nią, jakby zrobiła coś złego. - Przepraszam, masz prawo być na mnie zły za to wszystko co zrobiłam.
- No właśnie, co zrobiłaś?! - zapytał przysiadając na drugim końcu łóżka.
Spojrzała na niego zaskoczona jakim tonem się do niej zwrócił.
- Wyjaśnij mi to wszystko – poprosił już łagodniej. Chciał wiedzieć co tu się dzieje. - O co w tym wszystkim chodzi?
- Brian, przepraszam jeśli narobiłam ci problemów moją ucieczką. Wiem, że źle zrobiłam, nie powinnam tego robić.
- Emma – wypowiedział jej imię, a dziewczyna wzruszyła ramionami odwracając wzrok. Zastanawiał się czy zamierza mu powiedzieć o Jeffie, ale najwidoczniej nie miała tego w planach. - Kiedy uciekłaś zostawiłaś mi krótki list – przypomniał wracając myślami do słów, którego do niego napisała.
„Przepraszam Brian. Wiem, że będziesz na mnie zły, kiedy będziesz to czytał. Chcieli ze mnie zrobić wariatkę, ale im się to nie uda. To nie jest miejsce dla mnie. Ja po prostu zgubiłam drogę, którą powinnam iść, a wszystko przez to, o czym się dowiedziałeś kilka dni temu. Muszę się sama z tym uporać. Ty również na siebie uważaj. To wszystko jest ukartowane. Emma. „
Blondynka zaczęła bawić się swoimi drobnymi palcami, kompletnie zapomniała o tej wiadomości. Kiedy ją pisała, nie sądziła, że kiedykolwiek go jeszcze zobaczy.
- Co miałaś na myśli Emmo? - zapytał przysuwając się bliżej do dziewczyny. Uniósł jej podbródek do góry i odwrócił w swoją stronę, tak aby na niego spojrzała.
- Nie powinnam – odparła wyrywając mu się. Podniosła się z łóżka i przeszła kilka razy ten mały pokoik, w którym się zatrzymali. - Brian, ja nie zwariowałam – powiedziała wyraźnie spoglądając na niego. Zajrzała w głąb jego ciemnych oczu.
Mężczyzna wpatrywał się w nią chcąc, aby mówiła dalej. Chciał ją słuchać. Chciał, aby mu o wszystkim opowiedziała ze szczerością, z jaką on się do niej zwracał. Tyle, że nie była pewna czy powinna. Nie mogła. Odwróciła wzrok, przemieszczając go z jednej ściany na drugą mijając Briana.
- Jude – zaczęła ponownie – moja macocha. Ona nigdy mnie nie lubiła. Chciała się mnie pozbyć, jak tylko mnie poznała, ale nie pozwalałam jej na to. Przez to często kłóciłam się z ojcem. Wszystko się zmieniło, gdy ona pojawiła się w naszym życiu, ona i jej córka, Riley. - Emma zatrzymała się na chwilę. Odwróciła się w stronę okna i podciągnęła nosem. Nie chciała, aby widział, jak płacze, bo jej policzki już robiły się mokre od łez. - Po śmierci mamy byłam sama z ojcem. Ciężko mi było to zaakceptować, że jesteśmy tylko w dwójkę. Żyliśmy dla siebie i chciałam, aby tak pozostało. Jednak los chciał inaczej, stawiając Jude na drodze ojca. - Emma wzruszyła ramionami. - Dla mnie to było trudne, byłam nastolatką.
- Domyślam się, że było ci ciężko, ale chciałbym o czymś innym porozmawiać. - Odwróciła się w jego stronę spoglądając na niego pytająco.
- To Riley... to ona zepchnęła mnie ze schodów... to przez nią... poroniłam – powiedziała z trudem powstrzymując łzy. Zbliżyła się do mężczyzny i usiadła ponownie na łóżku. Zakryła dłońmi twarz, wybuchając płaczem. Sądziła, że przetrwała najgorsze, ale nadal ciężko jej było o tym mówić. - Przepraszam – szepnęła, kiedy poczuła jak jego ramię ją obejmuję. Odsunęła się od Briana. Czuła się dobrze w jego ramionach, a nie powinna. Dłońmi wytarła mokre policzki. - Przepraszam – wyszeptała raz jeszcze i spróbowała się uśmiechnąć przez łzy. - Wtedy wiele się zmieniło, wiesz? Znowu się zmieniło – zaczęła opowiadać dalej.
Brian słuchał jej uważnie. Domyślał się tego wszystkiego już wcześniej, chciał, aby zaczęła mówić o Jeffie, jednak nie chciał naciskać. Milczał słuchając jej dalej.
- To prawda popadłam w złe towarzystwo. Próbowałam wszystkiego, co było nowe. Byłam załamana tym co się stało, a Jude chciała ze mnie zrobić wariatkę.
- Mogę o coś zapytać? - spytał Brian, a ona przytaknęła kiwnięciem głowy. - Co z tym wszystkim ma związek Jeff, albo ja?
Emma milczała przez chwilę. Odwróciła wzrok.
- Brian, ja nie chciałam. Nie chciałam, aby tak wyszło, nic na to nie mogłam poradzić. - Mężczyzna spojrzał na nią pytająco. Nadal nie wiedział do czego dziewczyna zmierza. Wszystko co mu opowiadała tyczyło się jej, jej własnego życia. Nie było tu miejsca dla niego, więc jak on znalazł się w tym wszystkim? - Jeff cię nienawidzi – powiedziała nagle, a on zaczął się śmiać.
- Co ty mówisz? - spytał przestając się śmiać. W tej chwili śmiech nie był tu potrzebny. - To prawda ostatnio, nie możemy się dogadać – mówił Brian.
- On wie Brian.
- O czym wie? - spytał. Spojrzał na blondynkę, która wpatrywała się w niego znacząco i w tej chwili zrozumiał co Emma ma na myśli. - To niemożliwe – wyszeptał. - Skąd mógłby wiedzieć? - zwrócił się do dziewczyny, a ona wzruszyła ramionami.
- Nie wiem – odparła. - Po prostu wie o Haley. Na początku chciał uwieść Zoey.
- Co?! - wyrwało się mężczyźnie.
- Jednak zauważył, że coś jest między wami nie tak. Sam mu mówiłeś, że chcecie się rozstać, więc Jeff musiał zmienić plany. Wtedy pojawiła się Jude.
- Jaki udział w tym ma twoja matka?
- To nie jest moja matka! - krzyknęła Emma.
- Przepraszam – wyszeptał. Skupił się jedynie na tym co mówiła o Jeffie, nie chciał tego powiedzieć, nie chciał jej zranić, tym jednym słowem. - Co z Jude?
- Najwidoczniej dobrze się znali wcześniej. Jeff chciał uprzykrzyć ci życie.
- A ty? - Brian odważył się spytać, chociaż nie wiedział czy chce znać odpowiedź. Czym go jeszcze może zaskoczyć.
- Byłam tylko maskotką w rękach Jude, a potem Jeffa – powiedziała. Spojrzała na niego przepraszająco. Dotknęła delikatnie jego ramienia, chciała się wtulić w jego ramiona, ale bała się jego reakcji. Brian był zaskoczony tym wszystkim. Wpatrywał się w nią pustym wzrokiem, nie wiedząc co powiedzieć. Uważał Jeffa za najlepszego przyjaciela, on knuł za jego plecami. Jednak on sam nie był bez winy. Przespał się z Haley.
*
Jeff wpatrywał się w wyświetlacz swojego telefonu. Minęło dwanaście godzin odkąd wysłał wiadomość do Emmy, a ona nie odpowiadała. Nie odpowiadała też jego telefony. Nie wiedział gdzie jest, co się z nią dzieje. Wszystkie jego plany pokomplikowała tą jedną ucieczką.
- Mogę? - spytała brunetka wchodząc do jego gabinetu i zamykając za sobą drzwi.
-Wchodzisz bez pytania, a potem pytasz czy możesz?
Olivia przewróciła teatralnie oczami. Przysunęła się do mężczyzny i usiadła na jego biurku.
- Przyniosłam ci dokumenty – powiedziała rzucając teczkę mu pod nos. - Tego nowego pacjenta, Smitha? - spytała, nie będąc pewna nazwiska. - Melania się nim zajęła, uzupełniła dane i chciała, abyś je przejrzał.
- Dziękuję, coś jeszcze Olivio? - Wpatrywał się w nią pytająco, a ona milczała. - O co ci znowu chodzi? - Przewrócił oczami zmęczony już kobietą, która go irytowała od jakiego czasu. Wierciła mu dziurę w brzuchu, zastanawiając się dlaczego jej tak zależy.
- Dobrze wiesz o co – powiedziała schodząc z biurka. Stanęła za nim przy oknie i skrzyżowała dłonie na piersi. - Skończ z tą dziecinadą. Powinieneś po prostu z nim porozmawiać.
- Zastanawiam się – zaczął bawiąc się długopisem. - Czy martwisz się tak o mnie, czy może o doktora Hastingsa, co? - Na jego twarzy pojawił się ironiczny uśmiech i odwrócił się do kobiety. - Nie powiesz mi chyba, że ci na nim zależy?
- Przestań - powiedziała głośniej. Spojrzała na Jeffa i ukucnęła tak, aby być na równi z nim. - Popatrz na mnie – poprosiła odciągając jego dłonie od twarzy. - Może to na tobie mi naprawdę zależy. - Bardziej stwierdziła niż spytała, jak zamierzała. Spojrzał na nią zaskoczony, nie wiedząc co powiedzieć. Wpatrywał się na nią przez dłuższą chwilę, aż rozległo się pukanie do drzwi. Olivia pośpiesznie wstała, wracając do wcześniejszej pozycji, a Jeff odwrócił się na fotelu.
- Proszę.
- Cześć Jeff – powiedziała Zoey wpadając do jego biura. - Wypełniłam papiery Tiffany i chcę, abyś je podpisał. - Podała mu dokumenty i dopiero spostrzegła Olivię za jego plecami. - Dzień dobry Olivio – przywitała się, a kobieta przytaknęła jej kiwnięciem głowy. - Co słychać?
- W porządku, dziękuję – odparła. - Pamiętaj o dokumentach Smitha – przypomniała kobieta i skierowała się do drzwi.
- O co chodzi? - spytała Zoey spoglądając na zamknięte drzwi, które jeszcze przed chwilą zamknęła Olivia.
- Przyniosła dokumenty. - Pokazał jej teczkę, którą przyniosła brunetka. - Więc Cooperowie naprawdę chcą zabrać Tiffany – zmienił pośpiesznie temat. - Od samego początku narzekali tylko, a tak naprawdę nigdy nie interesowali się córką. - Zoey kiwała głową, że się zgadza. Chociaż tak naprawdę go nie słuchała była zaskoczona wizytą Olivii. Oczywiście, że miała prawo rozmawiać Jeffem, pracowała dla niego, jednak miała wrażenie, że nie chodziło o pracę. - Dlaczego tak dziwnie na mnie patrzysz Zoey? - spytał unosząc głowę znad papierów. - Aż tak źle wyglądam?
- Nie – roześmiała się kobieta. - Wyglądasz znakomicie, jak zawsze – odparła. - Tak tylko. - Wzruszyła ramionami wracając ponownie do swojej analizy.
Ostatnio zmieniony przez Ayleen dnia 21:35:50 13-12-13, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
madoka Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2010 Posty: 30699 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:28:54 29-09-13 Temat postu: |
|
|
Omg, jakże mogłam się dopuścić takich zaległości w jednym z moich ulubionych opowiadań! Przepraszam Aniu za takie zaniedbanie;* Obiecuję nadrobić absolutnie wszystko w ciągu najbliższych dni i ogarnąć jakiś porządny komentarz. |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:58:50 29-09-13 Temat postu: |
|
|
Monika, nic się nie stało. Szczerze mówiąc, sama muszę się przyznać, że zaniedbałam to opowiadanie i odcinki bywają raz na jakiś czas. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:53:52 29-09-13 Temat postu: |
|
|
Pierwsze, co muszę powiedzieć, to że mnie totalnie zaskoczyłaś tym, że macocha Emmy spiskowała z Jeffem przeciwko Brianowi - w życiu bym na to nie wpadła.
Druga rzecz - Olivia faktycznie ma rację, obaj powinni w końcu ze sobą porozmawiać, bo naprawdę zachowują się jak dzieci. Hmmm... tak się jeszcze zastanawiam nad Brianem i Emmą - było do przewidzenia, że prędzej czy później zacznie patrzeć na nią jak na piękną, młodą dziewczynę, a nie tylko jak na swoją pacjentkę, ale na chwilę obecną jakoś nie widzę ich razem - ale to może dlatego że na chwilę obecną zbyt wiele się dzieje i oboje muszą uporać się z pewnymi sprawami ;D I na koniec Zoey - czyżby na widok Jeffa i Olivii poczuła jakieś ukłucie zazrości? |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:26:04 11-11-13 Temat postu: |
|
|
Wiem, że to nieładnie tak pisać post pod własnym postem, ale podbijam temat, bo nie mogę się doczkać ciągu dalszego ^^ |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:11:14 30-06-15 Temat postu: |
|
|
Hej, robiąc porządki odkryłam, że mam kolejny odcinek, który napisałam kiedyś chcąc kontynuować to opowiadanie. Właściwie nie wiem co dalej z tym, ale pomyślałam, że skoro odcinek jest to wstawię, chociaż pewnie i tak nikogo tu nie zostanę. Ale pozdrawiam!
Odcinek 21
Trzy lata później
Przekartkowała pozostałe strony swojego pamiętnika, nie chciała czytać kolejnych swoich wpisów. Łzy i tak już strumieniem wylewały się na jej rozgrzane policzki. Przerzuciła na ostatnią stronę, przypominając sobie ostatnie spotkanie z Brianem. To było ich pożegnanie, wiedziała o tym, ale bała się o tym mówić.
Bolało ją to, kiedy go opuszczała, a on nie wiedział, że więcej jej nie zobaczy. Już wtedy wiedziała, że pokochała tego mężczyznę, że mógłby zmienić jej życie na lepsze, ale czy na pewno? Brian miał swoje życie, kobietę, która go kochała, a on... nie wiedziała czy wciąż kochał Zoey. Był tylko jej lekarzem, który miał jej pomóc po tym wszystkim co przeszła. Nie powinna się w nim zakochiwać. Miał swoje własne problemy, a ona narobiła mu jeszcze więcej pojawiając się w jego życiu. Musiała wtedy coś zrobić. A zniknięcie z jego życia wydawało jej się najlepszym pomysłem.
Teraz też musiała zrobić jakiś krok. Chciała zapomnieć, ruszyć do przodu zamykając ten rozdział w swoim życiu. Nie wróci tam, tutaj ma swoje życie. Zamknęła dość gruby zeszyt, w którym opisywała swoje życie od dwunastego roku życia, od dnia, kiedy dostała pamiętnik od swojej matki. Było w nim prawie sześć lat jej życia. Przyłożyła go ostatni raz do piersi i podchodząc do kominka chciała go rzucić w ogień. Powinna to zrobić już dawno. Zapomnieć o swojej przeszłości i żyć teraźniejszością. Jednak było jej ciężko to wszystko wymazać. I ciężko było jej spalić ten dziennik.
- Cześć – usłyszała za sobą. - Pukałam, ale nikt nie odpowiadał, a zauważyłam twój samochód – mówiła brunetka tłumacząc się.
- Nic się nie stało – powiedziała Emma uśmiechając się i schowała pośpiesznie zeszyt.
- Przeszkodziłam ci w czymś? - spytała Grace widząc niewielki bałagan.
- Robiłam porządki – odparła, wrzucając pośpiesznie inne rzeczy do pudełka, z którego wyciągnęła swój dawny pamiętnik. - Przy okazji, kiedy się pakowałam. - Grace się uśmiechnęła, a Emma wzruszyła ramionami. - Tak jakoś wyszło. Mam chyba jeszcze trochę czasu? - spytała zerkając na zegarek na ręku.
- No właśnie, i tu mamy problem. Zaszły pewne zmiany Emmo.
- Nie jadę? - zapytała przestraszona. - Grace to moja wielka okazja, proszę!
- Wiem! - zawołała energicznie kobieta i posłała blondynce szeroki uśmiech. - I nie zamierzam ci tego odbierać, po prostu ja nie mogę z tobą jechać. Adam uznał, że powinien się tym zając ktoś inny... ktoś lepszy! - Grace przewróciła teatralnie oczami. - Zawsze myślałam, że jestem w tym dobra, cholernie dobra! - Rzuciła się na kanapę i podłożyła pod plecy miękką poduszkę. - I że Adam też tak sądzi – mówiła bawiąc się bransoletkami na ręku. - No cóż, najwidoczniej taka rola byłej kochanki.
- Przestań, Grace! Jesteś świetna, wiesz o tym!
- Kochana jesteś – rzuciła kobieta. - Jedziesz z Noel'em - Emma spojrzała na nią pytająco.
- Kim jest Noel? Jakiś nowy?
- Nie – odpowiedziała krótko. - Na co dzień pracuje w Nowym Jorku, przyjaciel Adama i … - zaczęła po chwili, jednak znowu się zawahała – i mój były. - Emma znowu spojrzała na przyjaciółkę. Usiadła koło niej. - Tak jakoś wyszło. - Wzruszyła ramionami. - Nie, nie spałam ze wszystkimi mężczyznami z wydawnictwa!
- Przecież nic nie mówię!
- Miałaś to na końcu języka, znam cię Emmo!
Blondynka się roześmiała. Rzeczywiście, myślała o tym, ale nie potrafiłaby tego powiedzieć. Chyba, że Grace by ją zdenerwowała, a tak bywa! Grace była upartą, wredną, zawziętą i kłótliwą kobietą. Nie wiedziała dlaczego się z nią przyjaźni. „Tak jakoś wyszło.”
Grace gościła u Emmy jeszcze przez godzinę. Wypiła kawę z dużą ilością mleka i jeszcze większą ilością cukru, poplotkowały trochę i się pożegnała. Blondynka znowu została sama, nie licząc bałaganu, który zrobiła. Miała się spakować na krótki wyjazd w celach służbowych, nie wiadomo kiedy wyciągnęła pudło, w którym trzymała swoją przeszłość. Wyciągnęła dziennik spod kanapy i wrzuciła ponownie do pudła, gdzie było jego miejsca. Nie miała serca się go pozbywać, chociaż powinna.
Blondynka sięgnęła po telefon, kiedy zadzwonił.
- Tak?
- Cześć, tu Noel. Mam nadzieję, że Grace albo Adam cię poinformowali o małej zmianie? - mówił mężczyzna po drugiej stronie słuchawki. - Adam uznał, że przyda ci się fotograf bardziej niż Grace – kontynuował nie pozwalając dojść Emmie do słowa. - Oczywiście w pracy – poprawił się, a kobieta się zaśmiała.
- Tak, wiem już wszystko. Grace mnie poinformowała – odezwała się, kiedy zapanowała chwila ciszy.
- To świetnie! Będę po ciebie o 8, gdzie mam dokładnie przyjechać?
Emma podała mu swój adres i się rozłączyła. Noel brzmiał miło. Musiała jednak przyznać, że wolałaby jechać z Grace, mimo iż mężczyzna przez ten krótki czas wydał się sympatyczny. Świetnie się dogadywała z kobietą. Właściwie to dzięki niej stanęła na nogi.
To był jego ostatni pacjent dzisiejszego dnia, ciężkiego dnia. Od samego rana nie potrafił się skupić, myślami był całkiem gdzie indziej, a nie w tych czterech ścianach wysłuchując swoich pacjentów. Przez to był również zły, głównie na siebie. Nie powinien ich tak traktować, przychodzili tutaj, aby on im pomógł. A dzisiejszego dnia, to chyba on najbardziej potrzebował pomocy. Dzisiejszy dzień to porażka.
- Jak się z tym czujesz?
- Co czujesz?
- Jak to odbierasz?
Tylko tyle mógł z siebie dzisiaj wydobyć. Każdy jego pacjent usłyszał od niego takie, albo podobne pytanie. Od siebie nie dodał nic poza tym, nie licząc, że zaproponował kolejną wizytę.
Spojrzał na zegarek. Za pięć minut będzie siedemnasta, za cztery minuty. Zerknął na swoje notatki, które robił przy każdym pacjencie. W tym przypadku były jakieś bazgroły. Znowu spojrzał na zegarek. Zostały trzy minuty.
- Myślę, że powinniśmy skończyć. Umówimy się od razu na następną wizytę, dobrze? - skierował się do mężczyzny, a on przytaknął tylko skinięciem głowy. Po chwili pożegnał go, sięgnął po swoją marynarkę z fotela i sam również wyszedł.
Dokładnie o siedemnastej czterdzieści pięć wszedł do małej i przytulnej kawiarni, w której się umówił. Od razu znalazł wzrokiem blondynkę, która uśmiechała się na jego widok. Mężczyzna podszedł do niej i powitał ją szerokim uśmiechem.
- Mam nadzieję, że nie spóźniłem się za bardzo.
- Nie, kwadrans jak na ciebie, to naprawdę mało. Bywało gorzej. - Puściła do niego oczko uśmiechając się szeroko. Dobrze było widzieć tego mężczyznę po paru tygodniowej nieobecności w mieście, pomyślała Summer. Zauważyła, że za jego uśmiechem kryje się zmęczenie, przygnębienie. Wiedziała też doskonale co jest tego powodem. - Tak mi przykro Brian – powiedziała nagle szczerze. Jadąc tutaj na spotkanie z nim, obiecała sobie, że nie zacznie tego tematu. Będzie opowiadać co u niej działo się przez ostatni czas, aby on o tym nie myślał. Widząc go teraz, wiedziała że niczym nie odciągnie go od tego. Dzisiaj był ten dzień.
- Nie chcę o tym mówić. Opowiadaj lepiej co u ciebie Summer – zachęcał Brian zamawiając przy okazji kawę, gdy podeszła do nich kelnerka. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:59:07 23-08-15 Temat postu: |
|
|
Matko z córką... nie mam pojęcia jak to się stało, że dopiero teraz zauważyłam nowy odcinek tutaj. Czekałam i czekałam a jak w końcu się pojawił, to przegapiłam Biję się w pierś i obiecuję poprawę
Zaskoczyłaś mnie tym przeskokiem na "trzy lata później"... zastanawiam się kim jest Grace, w jaki sposób znalazła się u niej Emma i o czym to Brian nie chce rozmawiać z Summer, a poza tym co z Jeffem, Zoey, Olivią i Tiffany? Same pytania i ani jednej odpowiedzi dlatego mam nadzieję, że jednak będziesz kontynuować tą historię, bo z chęcią dowiedziałabym się co tam przygotowałaś dla swojej gromadki
Pozdrawiam cieplutko i czekam na ciąg dalszy :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:59:08 23-08-15 Temat postu: |
|
|
dubel
Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 15:59:53 23-08-15, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|