|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
mina107 Prokonsul
Dołączył: 29 Kwi 2012 Posty: 3548 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wa-wa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:20:43 15-09-13 Temat postu: |
|
|
Mój ulubiony fragment:
"A przecież była matką i żoną. MATKĄ I ŻONĄ!... Ale dlaczego nie kochanką? – przebiegło jej przez myśl. " - Tak niewinnie powiedziane |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:36:16 15-09-13 Temat postu: |
|
|
Poważnie? Sądziłam, że trochę to potrwa nim Jolie się dowie o romansie swojej matki. Chyba, że... się dowie, ale nie dowie z kim! |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:37:01 15-09-13 Temat postu: |
|
|
No cóż... Trudno się oprzeć takiemu facetowi jak Carter |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:55:25 15-09-13 Temat postu: |
|
|
Ayleen napisał: | Poważnie? Sądziłam, że trochę to potrwa nim Jolie się dowie o romansie swojej matki. Chyba, że... się dowie, ale nie dowie z kim! |
Nie zauważyłam wcześniej Twojego posta.
Nie chcę tego przeciągać A Jolie przecież już wie, że jej matka się z kimś spotyka, więc teraz pozostaje tylko kwestia tego z kim ^^ |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:01:15 15-09-13 Temat postu: |
|
|
Dziwnie po tym chyba będzie, jeszcze jak Carter stanie twarzą w twarz tylko z Jolie. Dziwna sytuacja, może z tego wyjść, aczkolwiek, mam uśmiech na samą tą myśl, nie wiem dlaczego. ^^ |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:16:59 15-09-13 Temat postu: |
|
|
No właśnie muszę dobrze przemyśleć wszystkie szczegóły, żeby to właściwie rozegrać ^^ W zasadzie mam jeden zasadniczy dylemat, ale... nie będę tu o nim pisać, żeby nie zdradzić przypadkiem czegoś |
|
Powrót do góry |
|
|
madoka Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2010 Posty: 30699 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:52:26 30-09-13 Temat postu: |
|
|
Jak zwykle spóźniona, ale jestem. Zaserwowałaś nam naprawdę fantastyczne odcinki, z których ten ostatni obfitował w taką chemię, że głowa mała. Najpierw na linii Nadine&Ryan, którzy po tym epizodzie momentalnie zaskarbili sobie całą moją sympatię. Podoba mi się ciepło, łączącej ich relacji i ta cała, magiczna otoczka wokół ich pary. Intryguje mnie przy tym sekret Ryan'a - który sugeruje, że mężczyzna nie może mieć dzieci - a z którym nie podzielił się z ukochaną Nadine. Można zatem stwierdzić, że nad ich związkiem zbierają się czarne chmury i albo wyjdą z tego zwycięsko, albo podejmą decyzję o rozstaniu. Następnie uraczyłaś nas fenomenalną sceną z udziałem Jolie i Cartera, od których namiętność i ogień buchają z kilometra. Podobał mi się ten ich niewinny flirt, który z minuty na minutę przeradzał się w coraz większą pasję i pożądanie. I choć powinnam stanąć po stronie wierności, to w ich wypadku dałabym absolutnie wszystko, byle tylko stać się świadkiem jakiejś gorącej sceny z ich udziałem. W końcu nie można zmarnować drzemiącego w nich potencjału.
Największym zaskoczeniem dwóch ostatnich odcinków, okazał się być jednak romans Charles'a z Amandą. Szczególnie, że takiego obrotu sprawy chyba nikt się nie spodziewał. Swoją drogą, pierwszy szok w tej materii za Jolie. Teraz tylko najwyższa pora, by dowiedziała, że mężczyzną, dzięki któremu jej matka tak promienieje jest Carter - ten sam, który przyprawia ją o totalny zawrót głowy. Facet, który romansuje z babcią swojego dziecka |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:00:48 20-10-13 Temat postu: |
|
|
~ 9 ~
Jolie wyszła spod prysznica i zerknęła na puste łóżko. Nie lubiła kiedy Jayden wyjeżdżał, a jeszcze bardziej, kiedy o jego służbowych wyjazdach dowiadywała się praktycznie z godziny na godzinę. Zbiegła na dół, by przygotować kolację dla Carsona. Kiedy na kanapie w salonie dostrzegła ojca, a przed oczami mignął jej obraz jego i Amandy, poczuła, że robi jej się niedobrze.
– Jolie – mruknął, wstając.
– Tato, proszę cię – jęknęła i unikając jego wzroku, wyminęła go, kierując się do kuchni. – Nie chcę o tym rozmawiać.
– A ja nie chcę tego tak zostawiać – powiedział stanowczo mężczyzna, człapiąc za nią do kuchni z miną zbitego psa.
– Chcesz mi opowiedzieć jak to się kochacie i nie możecie bez siebie żyć? – prychnęła Jolie. – Bez urazy, ale wystarczy, że musiałam słuchać zachwytów matki nad jej nowym… – urwała, zastanawiając się jakiego słowa użyć. – Partnerem. A to, co widziałam w twoim gabinecie mówi samo za siebie.
Charles opuścił głowę i oparłszy się ramieniem o ścianę, uśmiechnął się pod nosem.
– A co tak naprawdę widziałaś, Joliesse?
Jolie odwróciła się gwałtownie i spojrzała ojcu w oczy, zastanawiając się czy dobrze słyszy. Jak to co widziała? Amandę, siedzącą na jego biurku i jego samego, wciśniętego między jej uda. Otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale żaden dźwięk nie wydobył się z jej ust.
– Amanda to piękna, młoda dziewczyna…
– Nie chcę tego słuchać. Nie obchodzi mnie z kim sypiasz.
– Czyżby? – spytał rozbawiony Charles. – Więc czemu zachowujesz się jak obrażona nastolatka?
Jolie zmarszczyła czoło i założyła ręce na piersiach, przypatrując się ojcu uważnie.
– Owszem, Amanda przyszła do mojego gabinetu z pewnymi… zamiarami – kontynuował Charles, podchodząc do córki. – I w pierwszej chwili rzeczywiście pozwoliłem ponieść się emocjom, ale kiedy uświadomiłem sobie, że jest w twoim wieku, a do tego jest córką mojego przyjaciela…
– Mówisz tak tylko dlatego, że weszłam i wam przeszkodziłam.
– Jolie, spójrz mi w oczy – poprosił Charles i chwyciwszy ją za podbródek, zmusił, by na niego spojrzała. – Zawsze wiedziałaś kiedy kłamię. Czy robię to teraz? – spytał.
Jolie wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się niepewnie, a Charles natychmiast zamknął ją w swoich ramionach.
– Nie mógłbym, wiesz przecież… – wyszeptał jej we włosy. – Twoja matka była jedyną kobietą, którą naprawdę kochałem.
– Ale jesteś mężczyzną – powiedziała cicho Jolie, odsuwając się od niego na tyle, by spojrzeć mu w twarz. – A Amanda…
– Jest moją asystentką. Tylko asystentką i choćby nie wiem jak się starała nasze relacje nigdy nie wykroczą poza relacje szef – pracownica. Powiedziałem jej o tym wprost jeszcze zanim weszłaś do gabinetu.
Jolie badawczo przyjrzała się ojcu. Chciała wierzyć, że mówi prawdę. Zresztą, nie miała przecież powodu, by mu nie wierzyć.
– Zjesz ze mną kolację? – spytała, uśmiechając się pojednawczo.
– Liczyłem, że o to zapytasz – przyznał, wypuszczając ją z objęć. – I że przy okazji powiesz mi, co cię przygnało do firmy – dodał, siadając za blatem kuchennej wyspy.
– Najpierw nakarmię małego.
– Ja to zrobię – zaoferował, biorąc od niej butelkę z mlekiem. – A ty w tym czasie zajmij się kolacją dla nas – dodał, mrugając do niej z rozbawieniem.
Postawił kołnierzyk swojej skórzanej kurtki i odpaliwszy papierosa, oparł się biodrami o murek za plecami, ze zniecierpliwieniem rozglądając się dookoła. Punktualność nigdy nie była mocną stroną Amandy i w innych okolicznościach pewnie dawno już by go tu nie było, ale był ciekawy, co ma mu do zaproponowania ta mała, seksowna jędza, więc tkwił tu już od pół godziny, ćwicząc swoją zdolność panowania nad rosnącą z minuty na minutę frustracją. Nie było to wcale takie trudne, zwłaszcza, że jego myśli nieustannie krążyły wokół słodkiej, zadziornej Jolie. Kiedy powiedział, że ma ochotę ją pocałować, w jej oczach zapłonął ogień, a on wyczytał w nich nieme przyzwolenie, ale jej ciało wciąż nie było na to gotowe. Niemal fizycznie poczuł, jak każdy jej mięsień napina się do granic możliwości, zupełnie sparaliżowany jego wyznaniem. Nie dziwił się jej jednak. Była rozdarta między mężem, którego najwyraźniej kochała, a nim – przystojnym nieznajomym, który brutalnie wkroczył do jej świata i zaczynał powoli wywracać jej poukładane życie do góry nogami.
– Cierpliwości Carter – mruknął cicho, wypuszczając z ust smużkę dymu i patrząc jak rozpływa się w powietrzu, uśmiechnął się wyraźnie zadowolony. Nie zastanawiał się czy Jolie do niego zadzwoni, ale kiedy to zrobi. Nieuniknione przecież było to, że prędzej czy później, zdobędzie ją. Całą.
Gdy jego uszu dobiegł niosący się echem stukot obcasów odwrócił się za siebie z cwanym uśmieszkiem przyklejonym do twarzy, rzucił niedopałek papierosa na ziemię i wsunął dłonie w kieszenie kurtki.
– Przyszedłeś – powiedziała Amanda, lustrując jego sylwetkę pożądliwym spojrzeniem. Carter roześmiał się, wzruszając obojętnie ramionami. – Musisz coś dla mnie zrobić.
– Niczego nie muszę – mruknął cicho zupełnie niewzruszony, gdy podeszła do niego i przesunęła dłonią wzdłuż brzegu jego kurtki, zalotnie spoglądając na jego przystoją twarz spod długich gęstych rzęs.
– Jeśli nie chcesz, żeby twoja dziewczyna dowiedziała się o powodach, dla których z nią jesteś, będziesz robił to, co ci powiem – powiedziała spokojnie tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Carter odruchowo złapał ją za nadgarstek i zamknąwszy go w żelaznym uścisku z furią spojrzał jej w oczy. Nie lubił, gdy ktoś pogrywał z nim w ten sposób. Nie lubił być zależny od innych.
– Twoja matka prędzej pozwoliłaby się spalić na stosie, niż przyznała do romansu ze mną – prychnął z kpiną, puszczając ją.
– Nie powiedziałam, że moja matka będzie miała w tym swój udział – odparła pewnie Amadna. – Pani Michelle Charbonnier, och, przepraszam, obecnie Benson – poprawiła się szybko, uśmiechając ironicznie – mogłaby dostać jakiś anonimowy list, kilka zdjęć…
– Nie zrobisz tego.
– Nie mam nic do stracenia. Poza tym chyba powinnam jakoś zemścić się za cierpienia, których przysporzyłeś mojej matce
– Och, to nie tylko moja zasługa – prychnął Carter z kpiną. – Gdybyś nie rozkładała tak szeroko nóg i nie jęczała tak głośno…
Urwał, kiedy dłoń blondynki z impetem wylądowała na jego policzku, ale kpiący uśmieszek nie zniknął z jego twarzy.
– Czego chcesz? – spytał, pocierając dłonią piekące miejsce na twarzy.
– Nie można było tak od razu? – spytała rozbawiona, zakładając ręce na piersiach. – Wiedziałam, że się dogadamy.
– Jeszcze na nic się nie zgodziłem.
– Jestem pewna, że mój plan ci się spodoba…
Westchnęła ciężko i odłożyła telefon na szafkę obok łóżka. Wspólny wieczór z ojcem dobrze jej zrobił. Cieszyła się, że przyszedł, wyjaśnili sobie to i owo i porozmawiali, tak po prostu, jak dawniej, o wszystkim i o niczym. Do tego czerwone wino, które wypiła razem z Charlsem było wyborne, przyjemnie ją rozgrzało i łagodnie szumiało w głowie. Musiała przyznać, że jej ojciec jak nikt inny znał się na winach. I gdyby nie telefon matki, która postanowiła zrobić wielką urodzinową imprezę i zaprosić na nią całą rodzinę i wszystkich znajomych, zasnęłaby w naprawdę dobrym humorze.
Schyliła się, by podnieść z podłogi swoją koszulę, którą porzuciła idąc pod prysznic. Gdy uniosła materiał, z kieszeni wypadł tekturowy kartonik, o którym zdążyła już zapomnieć. Podniosła go i przez chwilę wpatrywała się w rząd liter układających się w dwa słowa: Carter Wilkins. Mężczyzna, który sprawiał, że przestawała zachowywać się racjonalnie i zapominała o bożym świecie. Odrzuciła koszulę na krzesło, chwyciła telefon i wygodnie usadowiła się na łóżku. Powoli wystukała na klawiaturze telefonu ciąg cyfr, który widniał na kartoniku i przygryzła wargę, wahając się przed wciśnięciem zielonej słuchawki. Wiedziała, że jeśli to zrobi, prędzej czy później zabrnie za daleko i nie będzie już odwrotu, a jednak chęć usłyszenia jego głosu okazała się zdecydowanie silniejsza niż zdrowy rozsądek. Wcisnęła zieloną słuchawkę i z drążącym sercem czekała aż odbierze. Jeden sygnał… drugi… trzeci…
Carter przebudził się, gdy usłyszał charakterystyczne mruczenie swojego telefonu, który wyciszył przed spotkaniem z Amandą. Zerknął na leżącą obok Michelle, a upewniwszy się, że śpi, ostrożnie wstał z łóżka, pośpiesznie naciągnął na siebie jeansy i rozejrzał się po pokoju, starając się zlokalizować brzęczący przedmiot nim jego kochanka się przebudzi. W końcu znalazł go na podłodze, w nogach łóżka. Podniósł szybko i zerknął na wyświetlacz. Nieznany numer. Jeszcze raz spojrzał na Michelle po czym cicho wyszedł z sypialni, mając nadzieję, że to nie Amanda postanowiła męczyć go nocnymi telefonami. Przystał na jej plan, bo nie miał innego wyjścia, ale nie zamierzał utrzymywać z nią towarzyskich kontaktów.
– Słucham? – rzucił do słuchawki ochrypłym głosem, przemykając na boso przez ogromny salon i wychodząc na dach, na którym był urządzony taras.
– Cześć.
– Jolie? – zdziwił się, a jednocześnie ucieszył. Nie sądził, że zadzwoni tak szybko. Usiadł na leżaku pod ścianą i pociągnął łyk czerwonego wina z kieliszka stojącego na małym, szklanym, okrągłym stoliku, którego nie zdążył wypić po romantycznej kolacji, w trakcie której bliski był poproszenia Michelle o rękę.
– Obudziłam cię – stwierdziła z poczuciem winy.
– Nie – skłamał i odchrząknął lekko, by pozbyć się chrypy. – To znaczy zdrzemnąłem się przed telewizorem. Cieszę się, że zadzwoniłaś – dodał, zmysłowym półgłosem, rozsiadając się wygodnie na leżaku.
– Nie wiem dlaczego to zrobiłam – przyznała cicho. Carter uśmiechnął się lekko, wyobrażając sobie, że leży sama w łóżku, w jedwabnej bieliźnie, chowając zarumienione policzki za kurtyną gęstych włosów…
– Jesteś sama? – spytał, przypomniawszy sobie o jej mężu.
– Inaczej raczej bym nie zadzwoniła – rzuciła złośliwie, ale Carter był pewien, że się uśmiecha. Nie zamierzał jednak wypytywać ją o męża, o to gdzie jest i dlaczego nie ma go przy niej. Przecież nie po to do niego dzwoniła.
– Nie żartowałem, kiedy mówiłem, że mam ochotę cię pocałować. Nie potrafię przestać myśleć o tobie i o tym, co chciałbym z tobą robić, gdybyś tylko…
– Carter – jęknęła, tłumiąc westchnienie. Czuła się tak, jakby wypowiadał jej własne myśli na głos.
– Przepraszam, ale to jest silniejsze ode mnie… Czujesz to samo, prawda? – spytał po chwili, ale zamiast odpowiedzi usłyszał tylko jak bierze głęboki oddech. – Dobranoc, mała – szepnął. – Śnij o mnie tak jak ja będę śnił o tobie – rzucił do słuchawki z uśmiechem. Czekał chwilę na odpowiedź i już miał się rozłączyć, kiedy w końcu się odezwała.
– Carter?
– Tak?
– Zapomnij o mnie – rzuciła szybko i nim zdążył zareagować w jakikolwiek sposób, rozłączyła się. Nie zamierzał wprawdzie oddzwaniać, ale nie zamierzał też zapominać o niej. Musiał tylko dać jej trochę czasu, by oswoiła się z uczuciami, które zaczynały się w niej budzić.
Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 20:31:42 21-10-13, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
wiewióra Motywator
Dołączył: 23 Kwi 2010 Posty: 290 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 1:30:59 28-10-13 Temat postu: |
|
|
Aguś z każdym odcinkiem coraz więcej zaczynałam się łapać za głowę, czasami to śmiać mi się chciało, chociaż nie wiem czy to nie był bardziej taki zażenowany śmiech, nie mogący w to uwierzyć. Nie mogłam uwierzyć w to co czytam. Wiem, że potrafisz zamieszać i trzymać czytelnika w niewiedzy. Ale teraz to przeszłaś samą siebie. Ale ty masz pomysły kochana. W tym opku każda osoba jest w jakiś sensie związana z większością. Najgorzej a może wręcz przeciwnie ma Carter, bo on jest związany ze wszystkimi kobietami Nawet jego przyjaciel Ryan spotyka się z Nadine, szwagierką Jolie. Jakie zamieszanie zrobiłaś, wszystkich ze sobą zmieszałaś. Chociaż faceci się osobiście nie znają to za to znaja wspólnie kobietki i to nie jedną tylko kilka. Już nie mogę doczekać się kolejnego odcinka. Proszę cię wstaw tu szybciutko coś, bo mi serducho na zawał zejdzie ze zniecierpliwienia i nie wiedzy. |
|
Powrót do góry |
|
|
madoka Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2010 Posty: 30699 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:29:51 12-11-13 Temat postu: |
|
|
Oj Aguś, nie wiem, jak to robisz, ale to opowiadanie jest naładowane tak pozytywnymi i fantastycznymi w odbiorze emocjami, że po każdym odcinku nie mam innego wyjścia, jak tylko chodzić z bananem na twarzy
Charles był po prostu śmieszny z tą ściemą odnośnie wieku Amandy - a który nagle okazał się być barierą nie do przeskoczenia. No, ale czego to się nie robi w celu udobruchania córki. Liczę jednak, że Jolie w mig przejrzy na oczy i nie da wmawiać sobie tych wszystkich bredni. A skoro już o niej mowa, to przyznam bez bicia, że bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie telefonem do Cartera. Widać, że facet zakorzenił się w jej umyśle na dobre i ani myśli go opuszczać. Ale gdyby tylko miała świadomość, że jej telefon wyrwał go ze snu i to u boku jej własnej matki, to chyba nie chciałaby go dłużej znać. Swoją drogą nie mogę się wręcz doczekać tego ognistego starcia na linii Jolie-Carter-Michelle.
Na ogromny plus zaliczam postać Amandy - może i jest jędzą, ale tak zuchwałą i wyrachowaną, że sceny z jej udziałem to czysta przyjemność. |
|
Powrót do góry |
|
|
Santiago Idol
Dołączył: 08 Wrz 2010 Posty: 1895 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 19:53:36 13-11-13 Temat postu: |
|
|
Chemia jaką wytworzyłaś między Jolie a Carterem... Po prostu mistrzostwo
Ich wspólne sceny czyta się niebywale krótko z wielkim uśmiechem przylepionym na twarzy Rozterki kobiety są bardzo śmieszne, ale przy tym ciekawe
Charles Tłumaczył się bardzo nieudolnie, a i tak przekonał Jolie o swej niewinności Coś mi się zdaje, że jest zupełnie inaczej.
Bezpłodność chyba nie będzie przeszkadzał Nadine? Ryan ją bardzo kocha, są szczęśliwi
Ostatnio zmieniony przez Santiago dnia 20:02:34 13-11-13, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:25:05 14-11-13 Temat postu: |
|
|
Dzięki kochani :* Nie macie pojęcia jak welkiego kopa dają mi Wasze tak pozytywne komentarze. Cieszę się, że czuć tę chemię i emocje, bo to oznacza, że osiągnęłam malutki cel, jaki sobie wyznaczyłam biorąc się za pisanie tej historii
A Wasze spostrzeżenia pozostawię bez komentarza - jedyne, co mogę zdradzić to, że już całkiem niedługo Jolie dowie się o romansie swojej matki i Cartera, a Nadine i Ryan... cóż, tu też coś szykuję, także ich wątek na pewno jeszcze się tu będzie przewijał ;D |
|
Powrót do góry |
|
|
Angelica. Debiutant
Dołączył: 10 Paź 2012 Posty: 23 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Hiszpania Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:36:11 16-11-13 Temat postu: |
|
|
Kiedy dodasz kolejny rozdział? Nie komentuję z braku czasu, ale czytam i czekam na rozdział. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:59:59 16-11-13 Temat postu: |
|
|
Szczerze, to nie mam pojęcia. Jeśli jutro nie uda mi się niczego sklecić, to pewnie dopiero w przyszły weekend, bo w tygodniu niestety nie ma szans, żeby udało mi się coś napisać. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:32:22 21-12-13 Temat postu: |
|
|
~ 10 ~
10.
Nie mogła zasnąć już do samego rana. Ciągle przewracała się z boku na bok, a gdy tylko przymknęła powieki, przed oczami miała obraz uśmiechniętej twarzy Cartera i jego przenikliwie spojrzenie. Żałowała, że do niego zadzwoniła i żałowała, że nie było przy niej Jaydena, który zamknąłby ją w swoich ramionach i, jak zwykle gdy miała kiepski nastrój, sprawił, że od razu poczułaby się lepiej, a wszystkie problemy stałyby się malutkie jak ziarenko piasku. Kiedy stwierdziła, że dalsze leżakowanie nie ma sensu, o świcie wyszła z łóżka i opatuliwszy się szczelnie szlafrokiem męża, cichutko zakradła się do pokoju małego Carsona. Podeszła do łóżeczka i oparłszy się przedramieniem o ramę, drugą dłonią delikatnie pogładziła jego główkę. Kiedy mały uśmiechnął się przez sen, zaczęła doszukiwać się w jego pyzatej buźce jakichkolwiek podobieństw do ojca. Na próżno. Od dawna przecież wszyscy powtarzali, że nigdy się go nie wyprze, bo jest tak bardzo podobny do niej.
Nim się spostrzegła, była już prawie siódma. Wzięła szybki prysznic, przygotowała śniadanie dla siebie i dla Carsona, a kiedy zadzwonił ojciec, oferując się, że chętnie spędzi ze swoim wnukiem cały dzień, bez zastanowienia skontaktowała się z Nadine, która ochoczo zgodziła się na spotkanie.
– Co to za dobra nowina? – spytała Jolie, kiedy jej przyjaciółka, cała w skowronkach wkroczyła do ich ulubionej knajpki.
– Nie uwierzysz – powiedziała rozpromieniona szatynka i usiadłszy obok Jolie, chwyciła ją za ręce i spojrzała prosto w oczy. – Jestem w ciąży.
– To świetnie! – ucieszyła się Jolie, rzucając się przyjaciółce na szyję. – Gratuluję. To już pewne?
– Zrobiłam trzy różne testy, wszystkie wyszły pozytywnie. Za trzy dni mam umówioną wizytę u lekarza.
– Ryan już wie?
Nadine pokręciła przecząco głową z niewyraźną miną.
– Powiem mu dopiero, gdy będę wiedziała na pewno.
– Na pewno się ucieszy – stwierdziła Jolie.
– Mam nadzieję. Kiedy zobaczyłam jak zajmuje się Carsonem, jaki świetny ma z nim kontakt, pomyślałam, że będzie kiedyś wspaniałym ojcem a ja bardzo chciałabym być matką jego dzieci.
– No i wszystko wskazuje na to, że nią zostaniesz.
Nadine uśmiechnęła się, ale widząc niewyraźną minę przyjaciółki, której entuzjazm nagle gdzieś uleciał, zaraz spoważniała.
– Co się dzieje, Jolie? Coś cię trapi?
– Tęsknię za Jaydenem – odparła wymijająco, wysilając się na uśmiech, ale kiedy Nadine spojrzała na nią z miną pt. nie wierzę ci, nabrała powietrza w płuca i spojrzała jej prosto w oczy, zastanawiając się czy powinna mówić jej o Carterze. – Poznałam kogoś i nie potrafię wyrzucić go z myśli.
– Czujesz coś do niego?
Jolie wzruszyła ramionami.
– Nawet dobrze go nie znam, choć mam wrażenie, że widzieliśmy się już kiedyś – urwała, zastanawiając się czy to w ogóle możliwe, ale szybko odrzuciła tę myśl, bo gdzie wcześniej mogłaby go spotkać? – Kiedy patrzy na mnie, czuję się tak, jakby rozbierał mnie wzrokiem – zaczęła cicho po chwili. – Kiedy jest blisko, czuję, że nie mam czym oddychać, a kiedy nie ma go obok, moje myśli i tak biegną go niego. Nie chcę tego, ale tak jest i nie potrafię sobie z tym poradzić. Jest zupełnie inny od Jay’a.
– Zauroczyłaś się – powiedziała Nadine, uśmiechając się ze zrozumieniem. – Do tej pory byłaś przecież tylko z moim bratem więc to w jakimś sensie normalne, że ciągnie cię do nieznanego. Ten koleś fascynuje cię właśnie dlatego, że jest zupełnie inny do Jaydena. Pewnie jest bardziej mroczny i tajemniczy – zachichotała.
Jolie skinęła twierdząco głową, mając przed oczami obraz nieznajomego mężczyzny, który postanowił jej pomóc, gdy jej samochód w szczerym polu odmówił posłuszeństwa. Mężczyzny, którego się bała, ale któremu nie potrafiła się sprzeciwić.
– Boję się, że zrobię coś głupiego, czego będę żałować – wyznała szczerze, ale Nadine, nie przejęła się tym zbytnio.
– Jesteście z Jaydenem dla siebie stworzeni. Zobaczysz, że gdy tylko wróci od razu przestaniesz myśleć o tamtym mężczyźnie.
– Jesteś tego bardziej pewna niż ja – zauważyła Jolie, uśmiechając się gorzko.
– Bo tworzycie świetną parę i nigdy nie widziałam bardziej zakochanych ludzi niż wy. Jesteś śliczną dziewczyną i to, że wpadłaś w oko innemu mężczyźnie, nie oznacza jeszcze nic złego, tak samo jak to, że ów mężczyzna pociąga cię w jakiś sposób. Przecież gdy oglądasz telewizję też patrzysz na aktorów jak na obiekty seksualne. Najważniejsze, żeby nie przekroczyć pewnej granicy…
– Masz rację – zakończyła temat Jolie. – Myślę, że dość już tych filozoficznych rozważań. Mamy co świętować, jest piątek, powinnyśmy się zabawić. Przepraszam – powiedziała, zerkając na wyświetlacz telefonu, który zaczął migać, sygnalizując połączenie. – To mama.
– Odbierz, a ja w tym czasie skoczę do toalety.
Jolie uśmiechnęła się przyjaciółki i z wahaniem wcisnęła zieloną słuchawkę.
– Cześć mamo… Jestem z Nadine. Ojciec zabrał Carsona do siebie… Jesteś u niego? – Jolie przewróciła oczami, nie dowierzając w to, co słyszy. Uważała, że Charles stanowczo zbyt łagodnie obszedł się z matką, po tym jak ta, praktycznie z dnia na dzień, zostawiła go. – Impreza urodzinowa? Myślałam, że w pewnym wieku, kobieta przestaje obchodzić urodziny – rzuciła kąśliwie, ale Michelle w ogóle się tym nie przejęła. Trajkotała radośnie, niczym nastolatka przygotowująca się do wielkiej, słodkiej imprezy z okazji szesnastych urodzin. Jolie z ledwością wyłapała z całej tej paplaniny datę i miejsce imprezy. I to, że pozna na niej nowego mężczyznę swojej matki. Kto wie, może przyszłego ojczyma.
– Co jest? – spytała Nadine, gdy Jolie z westchnieniem odłożyła telefon na stolik.
– Moja matka zachowuje się jak nastolatka.
– Może w końcu naprawdę jest szczęśliwa?
– Myślałam, że była szczęśliwa z moim ojcem.
– Och, Jolie. Ludzie przyzwyczajają się do pewnych rzeczy, osób, miejsc, sposobu życia. Wydaje im się, że są szczęśliwi i często nie mają odwagi z tego zrezygnować, boją się zmian. Twoja matka nie bała się zaryzykować i to jej się chwali.
– A to, że ciągle żyje na koszt mojego ojca? – spytała po chwili, odgoniwszy natrętną myśl, że może ona sama też powinna zaryzykować i spróbować czegoś innego. Wciąż przecież była młodziutka, powinna się bawić i korzystać z życia, tak jak inne dziewczyny w jej wieku. Tymczasem los sprawił, że gdy inni się bawili, ona była już matką i żoną.
– Cóż, nikt nie jest idealny.
– Chodźmy na tę imprezę – zmieniła szybko temat, przywołując kelnerkę by zapłacić rachunek. Jeśli miała wolny weekend, co nie zdarzało się jej często, musiała to w pełni wykorzystać i naprawdę dobrze bawić.
Nie był zachwycony pomysłem Michelle związanym z organizacją wielkiej imprezy z okazji jej bóg wie których urodzin, na której miał zostać oficjalnie przedstawiony jej rodzinie i znajomym, ale nie to teraz zaprzątało mu głowę dlatego ucieszył się, że jego prawie–narzeczona postanowiła spędzić dzień ze swoim wnukiem. Miał więc dla siebie cały dzień.
Po nocnym telefonie Jolie, zaczął się zastanawiał, jak powinien to wszystko rozegrać. W jakiś sposób dziewczyna imponowała mu, bo choć niewątpliwie zrobił na niej wrażenie, potrafiła mu się oprzeć, mając w życiu inne priorytety niż spełnianie swoich własnych zachcianek. Była mężatką. Być może nawet kochała swojego męża, ale gdyby tak było, czy dzwoniłaby do niego w środku nocy pod nieobecność ukochanego?
Gdy wszedł do klubu, w którym zobaczył ją po raz pierwszy, miał wrażenie, że cofnął się w czasie. Jolie, razem z przyjaciółką, sączyła jakiegoś kolorowego drinka, a zaraz potem obie szalały na parkiecie, ściągając na siebie uwagę większości mężczyzn, którzy po chwili otoczyli je szczelnym wianuszkiem. Przez chwilę zastanawiał się, czy któryś z nich nie jest jej mężem, ale widząc, jak kolejno odprawia z kwitkiem potencjalnych adoratorów, doszedł do wniosku, że jest sama. Mając jednak w pamięci, że kazała mu o sobie zapomnieć, uznał, że lepiej będzie, jeśli nie będzie wiedziała o jego obecności. Usiadł przy barze i zmówił piwo, a kiedy otrzymał trunek, odwrócił się przodem do parkietu, opierając łokcie na ladzie i cieszył oczy tym cudnym widokiem. Wiedział, że musi dać jej czas, pozwolić, by przyzwyczaiła się do myśli, że są na świecie inni mężczyźni niż jej mąż, którymi mogłaby się zainteresować. Kiedy jej przyjaciółka została porwana do tańca przez jakiegoś lalusia, Carter wzmógł swą czujność. Jolie, wciąż pełna energii, bawiła się w najlepsze, jakby w ogóle nie zauważyła zniknięcia przyjaciółki. Była słodka, a jednocześnie miała w sobie pazura, choć może sama nie do końca zdawała sobie z tego sprawę. Nie było faceta, który nie patrzyłby na nią z ogniem w oczach. Jeden z nich wyszeptał jej coś do ucha, a ona ochoczo skinęła głową i już po chwili siedzieli na skórzanej sofie w kąciku lokalu, pijąc zamówione przez mężczyznę drinki. Facet nie spoufalał się, nie próbował się przytulać ani nawet dotykać jej niby przypadkiem. Zupełnie jakby był pewien, że prędzej czy później dziewczyna i tak wyjdzie z nim z lokalu w wiadomym celu. Jolie wypiła drinka jednym duszkiem i minuty na minutę, zaczęła sprawiać wrażenie coraz bardziej sennej, jakby uleciała z niej nagle cała energia. Widząc to i wiedząc jak słabą głowę ma Jolie, Carter postanowił wkroczyć do akcji. Zamówił dwie cole z lodem i cytryną i ruszył do zajmowanego przez nią stolika.
– Kochanie, wszędzie cię szukam – zwrócił się do Jolie, kiedy ta oparła głowę na ramieniu swojego towarzysza. Mężczyzna patrzył na Cartera zdumiony, a kiedy ten posłał mu pełne wrogości spojrzenie, wstał ostrożnie z żalem spoglądając na wpółprzytomną Jolie.
– Sorry – mruknął, stając na wprost Cartera. – Nie wiedziałem, że jest zajęta.
– To już wiesz – warknął Wilkins. – Spieprzaj, zanim obiję ci tę lalusiowatą gębę.
Mężczyzna posłał Carterowi kpiący uśmiech, uniósł ręce w geście poddania i wycofał się bez słowa. Brunet, postawił szklanki z colą na stoliku i usiadł obok dziewczyny.
– Jolie, wszystko w porządku? – spytał, odgarniając jej kosmyki włosów z twarzy. – Dobrze się czujesz? Napij się – dodał, podając jej szklankę z zimnym napojem. Dziewczyna posłusznie wypiła kilka łyków, a potem spojrzała mu prosto w oczy, znów mając nieodparte wrażenie, że widziała je już kiedyś.
– Carter – wymruczała, wtulając się w jego ramiona. – Miałeś o mnie zapomnieć…
– To nie takie proste – powiedział cicho, przygarniając ją do siebie.
– Kręci mi się w głowie…
– Nie powinnaś tyle pić, masz słabą głowę.
– Skąd wiesz?
– Widzę – mruknął wymijająco, uśmiechając się do siebie. To nie był przecież dobry moment, by opowiadać jej o tym, jak się poznali. – Chodź, odstawię cię do domu – zaproponował, pomagając jej wstać.
– Muszę najpierw znaleźć Nadine – wybełkotała sennie.
– Masz komórkę? Napisz jej sms–a.
Jolie skrzywiła się, sięgając po małą torebkę. Wyciągnęła z niej swój telefon z zamiarem napisania przyjaciółce wiadomości, ale kiedy wszystkie literki zlały się w jedną plam, zrezygnowana podała aparat Carterowi. Ten szybko wystukał krótką wiadomość: „Źle się czuję. Jadę do domu” , odlazł w spisie numerów tylko jedną osobę opisaną jako Nadine i do niej właśnie wysłał wiadomość, po czym schował telefon do tylnej kieszeni swoich spodni i pomógł Jolie się pozbierać. Nie mógł w takim stanie wsadzić jej na swój motocykl, więc zapakował ją do taksówki, zajął miejsce obok niej i bez zastanowienia podał kierowcy swój adres. |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|