|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dudziak Mistrz
Dołączył: 31 Lip 2011 Posty: 18247 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: małopolska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:01:49 06-08-13 Temat postu: |
|
|
Bardzo cieszy mnie fakt, że nadal planujesz kontynuować to opowiadanie, bo robi się coraz ciekawiej Jolie i Carter mają się ku sobie, ale ona wie, że ma dziecko i męża, więc nie może ot tak po prostu spędzać chwil z nieznajomym mężczyzną. Jej mąż wydaje się być również sympatyczny i myślę, że naprawdę ją kocha, jednak gdzieś tam w głowie szepcze mi jakiś głos, że chce on tylko zgarnąć majątek żony. Natomiast Carter na razie chce spędzić miłe, intymne chwile z Jolie, którą doskonale pamięta Chociaż zaczyna być zazdrosny, zwłaszcza gdy zauważył, jak dziewczynie spieszy się do domu. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:22:15 06-08-13 Temat postu: |
|
|
Czy ja wiem czy to zazdrość? Raczej przerażenie - przecież właśnie dlatego nie związywał się do tej pory z młodymi dziewczynami, bo nie chciał ślubu, dzieci, domu i szczęśliwej rodziny
Dzięki za odwiedziny :*
Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 19:22:43 06-08-13, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:01:57 07-08-13 Temat postu: |
|
|
~ 5 ~
– Jeszcze jedną Margaritę – mruknęła bez entuzjazmu blondynka, przesuwając pusty kieliszek po barowej ladzie. Ryan zerknął na zegarek, a potem na klientkę, która praktycznie cały wieczór spędziła przy barze, topiąc smutki w alkoholu i konsekwentnie odrzucając potencjalnych adoratorów.
– Zaraz zamykam – powiedział, pieczołowicie wycierając kolejną szklankę do whisky. Blondynka spojrzała na niego zaskoczona, unosząc brwi pod samą linię włosów. – Jest wpół do piątej rano – wyjaśnił. – Klub jest otwarty do czwartej. Dziewczyna ostrożnie zeszła z wysokiego barowego krzesła i obciągnęła króciutką, czarną spódniczkę, a potem pogładziła błyszczący top, jakby chciała wygładzić jakieś niewidzialne fałdy na swoim brzuchu.
– Popatrz na mnie – powiedziała, a kiedy spojrzał na nią, okręciła się wokół własnej osi. – A teraz spójrz mi w oczy – dodała, ponownie zajmując miejsce na wysokim krześle. – I powiedz czy pozwoliłbyś, żebym na ciebie czekała kilka godzin?
Ryan westchnął. Oparł się przedramionami o blat barowej lady i zajrzał w jej niebieskie oczy.
– No? Czego mi, do cholery, brakuje? – spytała, nie mogąc doczekać się odpowiedzi.
Ryan obojętnie wzruszył ramionami i wrócił do wycierania szklanek.
– Może coś mu wypadło? – zasugerował. – Tylko dureń kazałby na siebie czekać takiej kobiecie – dodał, uśmiechając się łobuzersko.
Blondynka prychnęła coś pod nosem i pokręciła głową, chowając zmęczoną twarz w szczupłych dłoniach.
– Zamówię ci taksówkę, bo twój amant raczej się już nie pojawi.
– Mam go w d***e – fuknęła, przeczesując palcami pasma swoich jasnych włosów.
Ryan uśmiechnął się pod nosem i sięgnął po bezprzewodowy telefon, by zamówić dziewczynie taksówkę. Kiedy odwrócił się ponownie w jej stronę, drzemała słodko z czołem przyklejonym do zimnego blatu.
– Hej… – Potrząsnął ją lekko za ramię, a gdy spojrzała na niego nieprzytomnym wzrokiem, chwycił ją pod brodę i zmusił, by na niego spojrzała. – Nie zasypiaj mi tu, mała. Zaraz przyjedzie taksówka.
– Idę do toalety – zakomunikowała.
– Świetny pomysł – przyznał, posyłając w jej stronę czarujący uśmiech, a kiedy zniknęła mu z oczu w holu, zajął się ustawianiem czystych szklanek pod ladą.
– Jeszcze nie zamknąłeś? – usłyszał za plecami głos przyjaciela, a gdy spojrzał na niego i zobaczył w jego oczach ten charakterystyczny błysk, chwycił się pod boki i wyszczerzył jak dzieciak, wyczekując pikantnej relacji z tego jak minęło mu popołudnie. – Dzięki, że wziąłeś za mnie tę zmianę – powiedział Carter, zajmując miejsce na barowym krześle, na którym jeszcze przed chwilą siedziała blondynka.
– Liczę, że zrewanżujesz mi się zaraz jakąś pieprzną historyjką – zaśmiał się Ryan.
– Chciałbym – odparł Carter, uśmiechając się tajemniczo, co tylko wzmogło ciekawość jego przyjaciela. – Ale nie ma o czym opowiadać. Jeszcze – dodał szybko, gdy Ryan spojrzał na niego jak na kosmitę.
– Więc po co było ci wolne popołudnie i wieczór?
– Miałem tylko odebrać forsę od Melissy, ale po drodze spotkałem kogoś… – urwał i spojrzał na przyjaciela, który zmarszczył czoło i uniósł brwi pod samą linię włosów, słuchając w skupieniu tego, co miał mu do powiedzenia. Kiwnął na niego palcem, a kiedy Ryan pochylił się w jego stronę, wspierając się przedramionami o blat, dodał konspiracyjnym szeptem: – Pamiętasz jak mówiłem ci o mojej pierwszej…
– Cnotce? – wszedł mu w zdanie. – Nie chcesz mi powiedzieć, że…?
– Dokładnie tak. Spotkałem ją – odparł Carter zadowolony z siebie. – Nie pamięta tego, co zaszło między nami tamtej nocy – dodał z nutką żalu w głosie. – Ale może to nawet lepiej. Startuję z czystą kartą.
– A co zrobisz z Michelle?
Carter westchnął, przewracając teatralnie oczami.
– Zawsze musisz mnie tak brutalnie sprowadzać na ziemię?
Ryan wzruszył ramionami i roześmiał się.
– Od tego przecież ma się przyjaciół, nie? – zagadnął.
– Dobra, przyjacielu, idź się przespać. Ja to dokończę i pozamykam wszystko – powiedział Carter, ściągając kurtkę i wchodząc za bar.
– Jest tu jeszcze jedna… – zaczął Ryan, ale nie dane mu było skończyć.
– I gdzie ta moja taksówka? – zaszczebiotała blondynka, podchodząc do baru. Carter na jej widok wypuścił z dłoni szklankę, która roztrzaskała się w drobny mak u jego stóp.
– Mandy… – wyszeptał, wpatrując się w nią jak w upiora.
– Carter – mruknęła, posyłając mu mordercze spojrzenie. – Mówiłam ci milion razy – upomniała surowym tonem, co sprawiło, że Wilkins wstrzymał oddech. – Amanda nie Mandy.
– Znacie się? – spytał zdumiony Ryan.
Carter odchrząknął lekko, wypuszczając powietrze z płuc i odwrócił się tyłem do blondynki, przeczesując nerwowo włosy.
– Prawie został moim ojczymem. Na szczęście w porę otworzyłam mamusi oczy – wyznała bez ogródek Amanda, jakby miała jakąś frajdę z tego, że może upokorzyć Cartera w oczach jego znajomego. Ryan wypuścił powietrze z ust ze świstem. Nigdy nie podobało mu się to, jak postępował Carter i zawsze uważał, że kiedyś to się na nim zemści, a kiedy spojrzał na blondynkę, miał wrażenie, że gdyby jej wzrok mógł zabijać, jego przyjaciel właśnie w tej chwili spłonąłby żywcem. Na usta cisnęło mu się znienawidzone przez wszystkich „a nie mówiłem?”, ale ugryzł się w język.
– Chodź, taksówka na pewno już czeka – zwrócił się do blondynki. – Odprowadzę cię – dodał, prowadząc ją do wyjścia. Odwrócił się przez ramię, by zerknąć na przyjaciela i dać mu na migi znać, że zadzwoni do niego. Carter uśmiechnął się blado i ciężko opadł na stołek za barem. Pojawienie się Mandy w jego życiu nie mogło wróżyć niczego dobrego.
Kiedy wrócił do domu, szatynka spała skulona na kanapie, kurczowo ściskając w dłoni pilot od telewizora. Podszedł do niej i przykucnął, odgarniając jej włosy z twarzy. Miała na sobie tylko jego flanelową koszulę, jak zwykle, kiedy u niego nocowała, on po raz kolejny pomyślał, że nie ma na świecie nic bardziej seksownego niż kobieta, w męskiej koszuli. Zawsze miał się za twardego faceta, ale za każdym razem, gdy wpatrywał się, kiedy spała, rozczulał się jak głupek. Gdy do jego uszu dobiegły pierwsze takty jej ulubionej piosenki, która od jakiegoś czasu była już ICH piosenką, uśmiechnął się do siebie, a chwilę potem wsłuchując się w zachrypnięty głos Stevena Tylera, wyrecytował razem z nim:
I could stay awake just to hear you breathing
Watch you smile while you are sleeping
While you're far away and dreaming…
W życiu nie podejrzewał siebie o takie pokłady romantyzmu, ale przywykł już do tego, że śpiąca na jego kanapie, w jego własnej koszuli, dziewczyna, wyzwala w nim uczucia, o których istnieniu nie miał do tej pory pojęcia.
– Nadine – szepnął jej wprost do ucha, delikatnie muskając wargami chłodny policzek.
– Ryan – mruknęła przez sen, uśmiechając się lekko.
'Cause even when I dream of you
The sweetest dream would never do
I'd still miss you, baby…
Zanuciła pod nosem razem z charyzmatycznym wokalistą, pozwalając, by wziął ją na ręce. Objęła go mocno za szyję i ufnie wtuliła się w jego szerokie ramiona, kiedy niósł ją do sypialni.
Lying close to you
Feeling your heart beating
And I'm wondering what you're dreaming
Wondering if it's me you're seeing
Then I kiss your eyes and thank God we're together
And I just wanna stay with you
In this moment forever, forever and ever…
Szeptał jej do ucha, a ona wiedziała, że to nie tylko mechaniczne powtarzanie słów piosenki, ale coś co płynie z głębi jego serca, które jeszcze nie dawno było niemal zupełnie zamknięte na miłość i inne uczucia.
Kiedy położył ją na łóżku, otworzyła szeroko oczy i z premedytacją przyciągnęła go do siebie. Zaśmiał się cicho i położył na boku tuż obok niej, gładząc delikatnie jej policzek.
– Pocałujesz mnie w końcu? – spytała. – Czekałam na ciebie cały wieczór i nie chcę czekać ani sekundy dłużej – dodała, spoglądając na niego filuternie spod wachlarza ciemnych rzęs. Nie musiała długo czekać na jego reakcje. Wiedziała, że o cokolwiek by go nie poprosiła, zrobiłby to dla niej bez mrugnięcia okiem. Zresztą, to działało w obie strony, choć jeszcze nie dawno nie sądziła, że kiedykolwiek znajdzie swojego własnego księcia z bajki. Ryan nie miał wprawdzie pałacu ani białego rumaka, ale nie to było najważniejsze. Liczyło się to, że w jego ramionach znalazła swoje miejsce na świecie, swoją przystań.
– To był długi dzień – mruknął sennie w jej usta. – Ale dość skutecznie powstrzymujesz mnie przed zaśnięciem – dodał, uśmiechając się łobuzersko, gdy rozpięła klamrę jego paska i wsunęła dłoń w bokserki.
– Jeśli wolisz spać, mogę w każdej chwili przestać – odparła z rozbrajającym uśmiechem.
– Wiesz, że nie potrafię ci odmówić – szepnął i wsparłszy głowę na dłoni, drugą zaczął sprawnie rozpinać guziki koszuli, którą miała na sobie.
– Wiem – przyznała, spoglądając mu prosto w oczy, w których widziała szczerą, bezwarunkową miłość. Taką, jaką ogląda się w filmach, a która w rzeczywistości zdarza się raz na milion.
– Szkoda życia na spanie. Wyśpimy się po śmierci – dodał, uśmiechając się gorzko, a kiedy zgromiła go spojrzeniem, rozchylił poły materiału i bez słowa pochylił się, by objąć ustami różowy sutek i zapobiec ewentualnej dalszej filozoficznej wymianie zdań.
Amanda weszła do swojego apartamentu i nie zapalając światła skierowała się prosto do swojej sypialni. W głowie jej szumiało, a spotkanie z Carterem dodatkowo wytrąciło ją z równowagi. Chciała położyć się do łóżka, a rano obudzić się z przekonaniem, że to wszystko jej się tylko śniło.
Ściągnęła swój błyszczący top i rzuciła go niedbale w kąt. Kiedy zabrała się za odpinanie zamka spódniczki, poczuła, że ktoś staje za nią, a silne męskie dłonie, zaciskają się na jej nadgarstkach.
– Gdzie byłaś? – szepnął jej do ucha, pieszcząc oddechem wrażliwą skórę szyi.
– Czekałam na ciebie – jęknęła rozżalona, wciskając się plecami w jego ramiona. – Myślałam, że mnie wystawiłeś.
– Głupia – prychnął. – Nie wiesz, że nie mógłby sobie odmówić tej przyjemności? – dodał, pochwytując zębami płatek jej ucha. Kiedy jęknęła cicho, uśmiechnął się do siebie i pchnął ją na łóżko. – Świat nie kręci się wokół ciebie – mruknął, siadając na jej pośladkach okrakiem i wsunąwszy dłoń w jej gęste włosy, chwycił ją za nie i lekko pociągnął do góry. – Są sytuacje, na które nie mamy wpływu. – wymruczał jej do ucha. – Powinnaś być na to przygotowana i wiedzieć, że prędzej czy później, znajdę cię i będę pieprzył do utraty tchu… |
|
Powrót do góry |
|
|
Santiago Idol
Dołączył: 08 Wrz 2010 Posty: 1895 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 22:12:29 07-08-13 Temat postu: |
|
|
Czy to możliwe, że mężczyzną, na którego czekała Amanda(a potem sam się pojawił w jej mieszkaniu) był Jayden? To by trochę wyjaśniało spóźnienie mężczyzny ;p
Carter to jest zupełnym przeciwieństwem Ryana Ale to dobrze
Mam przeczucie, że ta sielanka jego i Nadine nie potrwa zbyt długo |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:19:48 07-08-13 Temat postu: |
|
|
Absolutnie wszystko jest możliwe A sielanka u mnie zazwyczaj nie trwa długo, więc i tu pewnie nie będzie wyjątku W każdym razie Amanda ma za zadanie namieszać tu i myślę, że jej się to uda ^^ |
|
Powrót do góry |
|
|
Santiago Idol
Dołączył: 08 Wrz 2010 Posty: 1895 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 22:30:29 07-08-13 Temat postu: |
|
|
To dobrze, bo polubiłem Amandę Być może dlatego, że nie przepada z Carterem(chociaż go także lubię). Tutaj właściwie każdy jest inny, wyjątkowy. Carter, Jolie, Jayden, Ryan, Amanda, Nadine - lubię każdego
Właśnie sobie przypomniałem, że Nadine jest przecież siostrą Jaydena! Czyli żona jej brata straciła dziewictwo z najlepszym przyjacielem i współpracownikiem Ryana, który jest jej chłopakiem Może być jeszcze bardziej ciekawie niż myślałem Ba! Ja to wiem |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:36:19 07-08-13 Temat postu: |
|
|
Haha... lubię tworzyć takie pajęczynki powiązań między bohaterami
Teraz mam tylko nadzieję, że sprostam Twoim wymaganiom ;D |
|
Powrót do góry |
|
|
Santiago Idol
Dołączył: 08 Wrz 2010 Posty: 1895 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 10:47:28 08-08-13 Temat postu: |
|
|
Sprostasz na pewno
Jeszcze zapomniałem dodać - hipotetycznie - że jeśli Jayden zdradza żonę z Amandą, to ta zna Cartera, który zawiesił oko na żonie kochanka blondynki Ciekawie się zaczyna |
|
Powrót do góry |
|
|
Dudziak Mistrz
Dołączył: 31 Lip 2011 Posty: 18247 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: małopolska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:14:41 08-08-13 Temat postu: |
|
|
Momentalnie polubiłam Ryan'a, wspaniały facet Jest zakochany bez pamięci w Nadine i nie widzi nikogo poza nią Początkowo czytając ten odcinek sądziłam, że między Amandą a nim dojdzie do czegoś więcej, ale cieszę się, ze tak się nie stało, bo Nadine również polubiłam. Również mam wrażenie, że ich sielanka zbyt długo nie potrwa, ale jestem pewna, że przezwyciężą trudności
Również zaintrygował mnie mężczyzna czekający na Amandę. Dziwne, że dziewczyna pozwala się tak wykorzystywać, przecież temu mężczyźnie zależy tylko na jednym, a to z pewnością nie jest stały związek Od razu przebiegło mi przez myśl, że to Jayden. W końcu na razie uchodzi za ideał, a przecież ideałów nie ma |
|
Powrót do góry |
|
|
Marli Debiutant
Dołączył: 09 Lut 2012 Posty: 59 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:51:06 08-08-13 Temat postu: |
|
|
Świetnie, trafiłam na nowy rozdział ;D, ; ). Lubię Ryan'a. Mimo, iż przyjaźni się z Carterem, to nie jest takim playboyem jak on. No, a przynajmniej na daną chwilę xD. Jest zakochany w Nadine i bardzo się z tego powodu cieszę. Choć znając Ciebie, to ich szczęście długo nie potrwa ;p. Amanda zna Cartera i coś mi mówi, że będzie się chciała na nim zemścić. Nie rozumiem dlaczego pozwala się tak traktować swojemu facetowi. Wystawił ją, a ona i tak mu wybaczyła. Ja też mam wrażenie, że tym facetem Amandy może być Jayden. Choć nie mam pewności, bo nie znam jeszcze tak dobrze tego bohatera. Ale jeśli to on, to będzie się działo, zważywszy na to, że Carter ma "ochotę" na Joliesse, żonę Jay'a. To będzie ciekawa sytuacja i można by rzec, że to ironia ;D. Jay zdradza Jolie z Amandą, a Carter zamierza uwieść Jolie. Zastanawiam się czy tak faktycznie będzie. Nie mogę się doczekać nexta i tego co jeszcze wymyślisz ; ].
Pozdrawiam serdecznie,
Marlena ;* |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:08:08 08-08-13 Temat postu: |
|
|
Dzięki kochani :*
Czy Amanda pozwala się wykorzystywać? Hmm... myślę, że to raczej ona jest specjalistką od wykorzystywania innych, ale więcej niczego nie zdradzę, dodam tylko, że jej tajemniczy znajomy jeszcze przez jakiś czas pozostanie tajemniczy |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:56:22 11-08-13 Temat postu: |
|
|
~ 6 ~
Obudziła się w doskonałym humorze. Przewróciła się na bok i wyciągnęła prawą dłoń, ale zamiast ciepłego ciała mężczyzny, jej szczupłe palce napotkały tylko zimną pościel. Westchnęła cicho i powoli podniosła powieki. Za oknem świtało, a elektryczny budzik stojący na nocnym stoliku, wskazywał szóstą dziesięć.
Powoli wyszła z łóżka, podniosła z ziemi jego koszulę i naciągnąwszy ją na nagie ramiona, przeciągnęła się leniwie, spoglądając za okno. Zapowiadał się piękny dzień.
Zapięła kilka guzików na wysokości piersi i przeczesała palcami gęste włosy, związując je niedbale w wysoki kucyk. Poczucie winy, jakie odczuwała jeszcze zanim zasnęła, związane z jej „zniknięciem” nie było już takie duże jak minionego wieczora, kiedy stanęła w progu mieszkania i zobaczyła miny ich wszystkich, ale i tak miała wyrzuty sumienia. Zwłaszcza w stosunku do Jaydena. Przebywając w towarzystwie Cartera ani razu nie pomyślała o swoim mężu, o tym, by do niego zadzwonić. Co więcej, zamiast tego, jej głowę zaprzątały nieprzyzwoite myśli związane z nowym znajomym, a to było po portu… nie do przyjęcia. Za wszelką cenę starała się przestać o nim myśleć, ale nie potrafiła wymazać z głowy jego intensywnie niebieskich oczu, mając nieodparte wrażenie, że widziała je już kiedyś.
– Otrząśnij się, Jolie – upomniała się surowo, zaglądając do pokoju Carsona. Mały spał jak aniołek więc zbiegła na dół, by przygotować Jaydenowi pożywne śniadanie. Chciała zrobić mu niespodziankę. Wiedziała, że biega zawsze przed pracą, co najmniej godzinę, ale nigdy nie chciało jej się wychodzić z łóżka by przygotować mu śniadanie. Zresztą on sam nigdy od niej tego nie wymagał. Tym bardziej więc postanowiła się postarać. Miała tylko nadzieję, że zdąży, nim wróci. I że niczego nie zepsuje, bo z czym jak z czym, ale z gotowaniem radziła sobie dosyć średnio.
Włączyła radio i zaczęła wyciągać z szafek produkty potrzebne do przygotowania pancakesów, które miały dwie zasadnicze zalety: po pierwsze – Jay je uwielbiał i mógł jeść tonami, a po drugie – zawsze jej wychodziły. Podrygując w rytm muzyki i nucąc pod nosem, przygotowała ciasto, a gdy wysmażyła połowę, do reszty dodała kakao. Potem ułożyła naleśniki na przemian jasne z czekoladowymi, by na koniec polać naleśnikowe wieże – jedną roztopioną czekoladą, a drugą syropem klonowym i obie udekorować owocami. Była tak zaaferowana przygotowaniem śniadania, że nawet nie zauważyła, kiedy w kuchni pojawił się Jay.
– Pięknie pachnie – powiedział. Kiedy odwróciła się w jego stronę, stał nonszalancko oparty ramieniem o ścianę, w białym podkoszulku na ramiączkach i szarych, dresowych spodniach, uśmiechając się o ucha do ucha.
– Co cię tak bawi? – spytała, ściągając gniewnie brwi i zdmuchując z czoła niesforny kosmyk włosów, który wysunął się jej z kucyka. Jay uśmiechnął się jeszcze szerzej.
– Mówiłem ci już, że seksownie wyglądasz, krzątając się po kuchni bladym świtem w mojej koszuli? – odpowiedział pytaniem. Jolie przewróciła oczami i odwróciła się do niego tyłem, bo skończyć wyciskanie soku z pomarańczy. – Daj mi to – powiedział cicho, stając tuż za nią i zamykając ją między swoimi ramionami, położył dłonie na jej dłoniach. – Wycisnę wszystko, do ostatniej kropelki – szepnął jej wprost do ucha, przyprawiając ją o dreszcze. Jolie zgrabnie odwróciła się przodem do niego i spojrzała mu w oczy, podając przekrojone na pół cytrusy. Wziął je bez słowa i zajął się wyciskaniem soku, choć nie pojmował dlaczego jego żona nie chce korzystać z automatycznej wyciskarki, którą sprezentował im kiedyś jej ojciec. Nie pytał już jednak o to, bo doskonale wiedział, co powie Jolie: kiedy sama się pomęczę, lepiej mi smakuje. Uśmiechnął się do siebie i wycisnął ostatnią połówkę.
– Mówiłam ci już, że seksownie wyglądasz, kiedy tak się pastwisz nad pomarańczami, spocony po porannym treningu? – spytała, a kiedy spojrzał na nią przez ramię, przygryzła dolną wargę, spoglądając na niego filuternie.
– Nie prowokuj mnie, kobieto – ostrzegł, wycierając dłonie w lnianą ściereczkę, a jego oczy błysnęły w ten charakterystyczny sposób. Uśmiechnęła się niewinnie i wzruszyła ramionami, kiedy podszedł do niej i oparłszy się dłońmi o blat szafki po obu stronach jej bioder, odgrodził jej ewentualną drogę ucieczki. Przez chwilę patrzył na nią bez słowa, a potem uniósł dłoń i delikatnie wytarł czubek jej nosa z czekolady, kąciki jej ust zostawiając sobie na później.
– Jeszcze seksowniej wyglądasz, kiedy pastwisz się nade mną – powiedziała cicho, przesuwając szczupłą dłonią po twardym torsie, gdy on oblizywał palec z czekolady. – Szkoda tylko, że tak strasznie śmierdzisz – dodała, gdy pochylił się, by pochwycić jej usta swoimi wargami.
Jay parsknął śmiechem, poczym chwycił jej twarz w swoje dłonie i pocałował ją tak, że aż zaczęło jej brakować tchu. Przez chwilę pomyślała, że jeśli wszystkie poranki po jej zniknięciu miałyby wyglądać tak słodko, to powinna znikać częściej.
– Smakujesz czekoladą – mruknął, odrywając się od niej.
– Jak twoje naleśniki – powiedziała, chwytając go za ramiona i odwracając przodem do stołu. – Jedz, bo wystygną, a ty w końcu się spóźnisz.
Jay grzecznie usiadł do stołu, ale spojrzał na nią gniewnie, krzyżując dłonie na torsie.
– Mam ochotę na coś innego niż naleśniki – mruknął, udając obrażonego.
– Na co? – spytała i postawiwszy na stole dwie szklanki ze świeżo wyciśniętym sokiem z cytrusów, chwyciła się pod boki.
– Na moją czekoladową żonę – odparł rozbawiony, zabierając się za jedzenie.
– Zachowuj się! – upomniała, rzucając w niego ścierką. – Jak się pośpieszysz, to może zdążysz zjeść deser – dodała po chwili, mrugając do niego zalotnie i upijając łyk soku.
Kiedy dotarł do swojego mieszkania była już prawie siódma rano. Nie spał całą noc, ale wcale nie był śpiący. Czuł w sobie nadmiar energii, a wszystko za sprawą pewnej uroczej kobiety. Jolie. Nie pozwoliła odwieźć się pod sam dom. Poprosiła, by podwiózł ją pod redakcję, a stamtąd wzięła taksówkę. Przez głowę przemknęło mu wtedy, że naprawdę musi czekać na nią zazdrosny, despotyczny narzeczony – bo opcję pt. mąż odrzucił na samym wstępie. Uważał, że była na to za młoda, a poza tym, przecież całkiem niedawno była jeszcze zupełnie niewinną istotą.
– Niedawno? – prychnął, przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze. – Piętnaście miesięcy, Carter. Piętnaście długich miesięcy w ciągu których miałeś wątpliwą przyjemność poznać uroczą Mandy i jej mamusię… – pokręcił głową z niedowierzeniem i przetarł zmęczoną twarz dłońmi. Miał nadzieję, że blond piękność nie będzie wchodziła mu w drogę i próbowała się na nim zemścić, a co najważniejsze, że obie panie Goodwins, nie znają Michelle, która zamierzała przecież przedstawić go swojej rodzinie i znajomym.
Westchnął ciężko i ściągnąwszy kurtkę, rzucił ją niedbale na łóżko i skierował się do lodówki, z której wyjął małą butelkę wody mineralnej. Jego mieszkanie było w zasadzie maleńkim pokojem z aneksem kuchennym i nie było w nim miejsca właściwie na nic poza łóżkiem, trzydrzwiową szafą, komodą, lodówką, małym kuchennym stołem i dwiema kuchennymi szafkami. Mógł wprawdzie wynająć coś lepszego, za pieniądze, które otrzymał od swoich eks–kochanek, ale nie widział takiej potrzeby. Przecież i tak, od ponad pół roku, większość czasu spędzał w apartamencie Michelle.
Odstawił butelkę z wodą na stolik i wrócił do części sypialnej swojego mieszkanka. Wyciągnął z wewnętrznej kieszeni kurtki kopertę i wyjął z niej pieniądze, które następnie schował w znajdującej się pod łóżkiem skrzynce na narzędzia, która miała podwójne dno. Ryan powtarzał mu, że to szczyt głupoty, ale Carter nie chciał zanosić pieniędzy do banku, obawiając się, że prędzej czy później musiałby się zacząć tłumaczyć przed jakimiś urzędnikami z takiego przypływu gotówki i wskazać źródło jej pochodzenia, co przecież w ogóle nie wchodziło w grę.
Leniwie ściągnął z siebie koszulkę i buty i rozpiął pasek spodni. Powinien w miarę szybko doprowadzić się do porządku. Za godzinę miał być w swojej drugiej pracy, której nawiasem mówiąc szczerze nie znosił. Od jakiegoś czasu na samą myśl o hamburgerach robiło mu się niedobrze. Musiał z tym skończyć, a najprostszym rozwiązaniem wydawało się zastosowanie się do rady Ryana i zakup pierścionka zaręczynowego dla Michelle. Ściągnął spodnie razem z bielizną i ruszył w stronę łazienki.
– Kogo niesie o tej porze? – mruknął do siebie, gdy ktoś zapukał do drzwi. Przez chwilę wahał się czy nie zignorować natręta, ale kiedy usłyszał nawoływania swojej kobiety, nie miał innego wyjścia. Owinął się ręcznikiem wokół bioder i poszedł otworzyć.
– Michelle – wysilił się na uśmiech. – Co ty tu robisz? – spytał cofając się o krok, by wpuścić ją do środka, a ona, zamiast mu odpowiedzieć, uśmiechnęła się tylko pod nosem i zarzuciwszy mu ręce na szyję, w jednej chwili przylgnęła do niego całą sobą, wpijając się w jego usta.
– Tęskniłam – zamruczała, przesuwając dłońmi wzdłuż jego boków. – Miałeś wczoraj przyjechać – dodała z wyrzutem.
– Coś mnie zatrzymało – odparł cicho, wsuwając dłonie w jej długie włosy.
– Coś czy ktoś? – spytał, mrużąc podejrzliwie oczy.
– Co też ci przyszło do głowy?
– Nie odbierałeś telefonu.
– Zostawiłem go tu, a kiedy się zorientowałem byłem już w połowie drogi. Nie mogłem zawrócić – wyjaśnił, wpatrując się w jej czekoladowe oczy, jakby chciał ją zahipnotyzować swoim spojrzeniem, ale opuściła głowę, unikając jego przeszywającego wzroku. – Wiesz przecież, że jesteś dla mnie najważniejsza?
Skinęła niepewnie głową. Uniósł więc jej podbródek, zmuszając by spojrzała na niego, a kiedy ich spojrzenia spotkały się pocałował ją tak, by nie miała żadnych wątpliwości co do jego… uczuć.
– Przepraszam cię – wyszeptał w jej usta, kciukami gładząc delikatnie okolice jej uszu. – Właśnie szykowałem się do pracy.
– Nie musisz pracować – odparła, sięgając dłońmi do węzła ręcznika, ale nim zdążyła go rozwiązać, zamknął jej nadgarstki w żelaznym uścisku. Spojrzała na niego wystraszona, ale gdy uśmiechnął się łobuzersko, naparła na niego całą sobą, przyciskając jego prawie nagie ciało do ściany.
– Nie chcę być twoim utrzymankiem – powiedział stanowczo, kiedy jej wprawna dłoń zajmowała się już jego przyrodzeniem. – Głupio bym się czuł…
– Dobrze – mruknęła, zaprzestając pieszczot. – Więc idź do pracy – dodała i musnąwszy wargami jego policzek bardzo blisko ust, cofnęła się o krok. – A wieczorem wpadnij do mnie, żebym mogła dokończyć, co zaczęłam – zakończyła, spoglądając wymownie na jego pobudzoną męskość i mrugnąwszy do niego, zamknęła za sobą drzwi od strony korytarza. |
|
Powrót do góry |
|
|
Santiago Idol
Dołączył: 08 Wrz 2010 Posty: 1895 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 19:51:36 11-08-13 Temat postu: |
|
|
Hmm... Jolie jest szczęśliwa z Jaydenem. Niczego jej nie brakuje, ma poukładane życie. Po prostu jest chyba spełnioną kobietą. Póki co Poczekamy - zobaczymy ;]
Carter myśli o Jolie Ale coraz bardziej przekonuje się, że warto poślubić Michelle ;p Ciekawe co zrobi |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:01:56 11-08-13 Temat postu: |
|
|
Taaa... Jolie jest szczęśliwa a jednak jej myśli ciągle uciekają w stronę Cartera;) Może tylko się jej wydaje, że jest szczęśliwa?
A Carter krzywdy sobie zrobić nie da - kombinuje tak, żeby wyjść na swoje ^^
Dzięki, że zajrzałeś |
|
Powrót do góry |
|
|
Santiago Idol
Dołączył: 08 Wrz 2010 Posty: 1895 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 20:12:48 11-08-13 Temat postu: |
|
|
To może jest szczęśliwa, ale ta monotonność ją trochę przybija i chciałaby jakiegoś nowego, świeżego powietrza w swym jakże poukładanym życiu? Taka wersja mogłaby być |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|