|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 8 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:29:04 14-10-14 Temat postu: |
|
|
- Connor, czas na twoją przemowę - oświadczyła Eleonora głosem nieznoszącym sprzeciw, mimo że jej dobrotliwy uśmiech i sylwetka wsparta na ramieniu męża świadczyły o wcielonej niewinności. Connor powstrzymał prychnięcie szukając wzrokiem swojej dziewczyny, błąd, narzeczonej, która zniknęła w tłumie jakąś chwilę temu zmierzając do łazienki. Eleonora uniosła nieznacznie brwi widząc szeroki uśmiech na twarzy syna, lecz w chwili, gdy miała to skomentować, jakaś profesjonalnie wyglądająca młoda osóbka ruchem dłoni przywołała Connora na podwyższenie. Connor poprawił krawat gestem wyrażającym zdenerwowanie i uderzył palcem wskazującym w mikrofon. Jego twarz rozjaśniła się, gdy w końcu udało mu się wyłapać w tłumie twarz Molly.
- Nie roztkliwiajmy się - zaczął Connor swobodnym tonem. - Wszyscy dobrze wiemy dlaczego się tu znaleźliśmy. Ten sukces to nie moja zasługa lecz wszystkich, którzy przyłożyli do tego rękę - rozległ się aplauz, który Connor uciszył ruchem dłoni. - Powinieneś, wymienić wszystkich z nazwiska, ale kto ma na to czas, gdy czekają na nas te wszystkie pyszne przekąski - po sali poniósł się śmiech. - A teraz trochę prywaty - przerwał reakcję pracowników i gości Connor, skupiając spojrzenie na jedynej ważnej dla niego, w tym momencie, osobie. Molly pokryła się rumieńcem widząc jego wzrok. - Ostatnie firmowe przyjęcie łączyło się z prywatnym świętowaniem mojej rodziny i chciałbym dołączyć do tej tradycji - Connor odchrząknął, przerywając na chwilę.
- Co on kombinuje? - Zapytał żony Walter, ale kobieta potrząsnęła głową na znak, że nie ma zielonego pojęcia, co wstąpiło w jej najstarszą latorośl.
- Zaraz zobaczycie - Terry pojawił się znikąd, prowadząc pod ramię kobietę, z którą pojawił się na przyjęciu. Eleonora obrzuciła szatynkę aprobującym spojrzeniem, sprawiając, że kobieta się uśmiechnęła, ale zanim zdążyła cokolwiek na ten temat powiedzieć, Connor powrócił do swojej mowy.
- Wobec tej tradycji, chciałbym ogłosić wszystkim zgromadzonym, w tym prasie, bez organizowania kolejnej niepotrzebnej konferencji, że niedługo mój status matrymonialny się zmieni - po sali przetoczyła się fala szeptów, jęków i westchnień. Akurat tego nikt się nie spodziewał. - Dzisiejszego popołudnia oświadczyłem się mojej dziewczynie, Molly Graves i miałem to szczęście, że się zgodziła - Molly przykryła usta dłonią, za wszelką cenę starając się nie roześmiać. Cholerne ciążowe wahania nastroju. - Misiu, uczyniłaś mnie najszczęśliwszym facetem na ziemi i w ten sposób ogłaszam to całemu światu. Teraz już nie możesz się wykręcić - Molly przewróciła oczami, po czym skupiła wzrok na tym, co ten szaleniec wyprawiał. Connor zszedł z podestu i nie przejmując się zupełnie osłupiałymi twarzami współpracowników, dziennikarzy i rodziców, ruszył prosto w jej kierunku i gdy wreszcie do niej dotarł, przyciągnął ją do siebie, oplatając ramieniem w talii i pocałował na środku sali. Rozległ się hałas flesz i przekrzykujących się z pytaniami dziennikarzy, ale Molly to nie ruszyło. Dostała od życia tak wiele i to z powodu jednej nocy, którą na początku uznała za największy błąd swojego życia. Gdy udało jej się w końcu oderwać Connora od siebie i ukryć twarz w jego szyi, usłyszała jak powtarza kolejnym dziennikarzom formułkę "bez komentarza" i ciągnie ją w sobie tylko znanym kierunku.
- Mamo, tato - zaczął Connor, gdy w końcu dotarli do celu, czyli jak się okazało przed obliczę państwa Marshall. Walter wyglądał na tak zszokowanego, że jego jedyną reakcją było przesuwanie spojrzenia od twarzy najstarszego syna do, jak się okazało, jego przyszłej synowej. Eleonora swoim zwyczajem uniosła brwi i czekała na dalszą część wypowiedzi Connora. Terry natomiast przewrócił oczami w reakcji na tą cichą odpowiedź rodziców i doskoczył do Molly unosząc ją do góry, czym wywołał jej krzyk zaskoczenia.
- Jak się ma moja ulubiona bratowa? - Zapytał radośnie, zanim Connor z widoczną irytacją uwolnił Molly z objęć brata z sykiem "znajdź sobie własną narzeczoną", sprawiając, że i Molly i Terry wybuchnęli radosnym śmiechem. Connor zaborczym ruchem owinął ramiona wokół talii swojego Misia i na powrót zwrócił spojrzenie na swoich rodziców.
- Mamo, tato, to jest Molly Graves, już niedługo Marshall - Eleonora uśmiechnęła się szeroko i wtuliła się w ramię męża.
- Widzę, że jednak potrafisz podejmować rozsądne decyzje, synu - Eleonora uwolniła męża i wyciągnęła dłonie w kierunku twarzy Molly obejmując jej policzki palcami. - Wiedziałam, że coś się święci. Witaj w rodzinie, Aniołku - Molly spłonęła rumieńcem i uśmiechnęła się niepewnie do przyszłej teściowej.
- A to jeszcze nie wszystko... - zaczął Connor szczęśliwym głosem, ale przerwał mu obcas, który Molly wbiła mu w stopę, przysłaniając to najsłodszym uśmiechem na świecie.
- Nie uważasz, że co za dużo to nie zdrowo? - Szepnęła przez zęby, nadal uśmiechając się jak wcielenie niewinności. Państwo Marshall postanowili w tej chwili, że reszta gości też wymaga ich uwagi, bez względu na to, jak bardzo chcieli dowiedzieć się jak to się zdarzyło, że ich syn, wieczny kawaler, postanowił się ustatkować.
- Dlaczego nie pozwoliłaś powiedzieć im o... - Molly położyła palec na jego ustach i niespodziewanie przywołała na usta sceniczny uśmiech machając do fotografa. W tej chwili Connor załapał, dlaczego Molly zareagowała w ten, a nie inny sposób. Za dużo dziennikarzy, rozniosłyby się ploty, że dziecko jest jedynym powodem ich ślubu, a to zdecydowanie nie było im potrzebne.
- Stary, nie wiem czy Ci gratulować, czy zacząć jęczeć, że zabrałeś mi najlepszą kandydatkę na żonę - kobieta uczepiona lewej strony Terry'ego, którą o dziwo okazała się Danielle, lekarka Molly, przewróciła oczami, a potem dołączyła do Molly w wybuchu śmiechu.
- Gratuluj i tak nie miałbyś żadnych szans - stwierdził Connor z pełnią pewności siebie.
- Wybacz, ale zgadzam się z twoim bratem - mruknęła Danielle. - Już wystarczy, że ja jestem na tyle zdeterminowana, że z Tobą wytrzymuje - stwierdziła z cierpiętniczym wyrazem twarzy Danielle. Connor przytaknął jej z oślepiającym uśmiechem.
- Współczuję - mruknął Connor zabijając brata spojrzeniem. Molly potrząsnęła głową i wyciągnęła dłoń w stronę lekarki w geście powitania, starając się przywrócić rozmowę na normalne tory.
- Jak się czujesz? - Zapytała z niepokojem Dany, obrzucając Molly spojrzeniem od stóp do głowy.
- Świetnie - stwierdziła z ironią Molly. - Mam dwudziestoczterogodzinną opiekę, nadopiekuńczego narzeczonego, marudnego przyszłego szwagra i przyjaciółkę, która ze swoim chłopakiem, próbuje doprowadzić mnie do szału, niemal dzień w dzień. Idzie przywyknąć -Connor ponownie owinął ramiona wokół niej i wtulił twarz w jej włosy.
- Musimy potem zatańczyć, Misiu - stwierdził na odchodnym Terry, ciągnąć Dany w stronę parkietu, by zostawić zakochaną parę samą.
- Misiu, czy my możemy już wracać do domu? - Zapytał Connor spoglądając na zegar ścienny, który wskazywał na kwadrans przed jedenastą. - Mam pewne plany odnośnie tej sukienki - westchnął sugestywnie do jej ucha, sprawiając, że na całym jej ciele pojawiła się gęsia skórka.
- Czy ktoś będzie za nami tęsknić? - Zapytała Molly porzucając myśli o pozostaniu na przyjęciu, bo tak wypada, podczas gdy on starał się nakreślić na jej szyi nowe tatuaże za pomocą swojego języka. W tej chwili Molly bardzo cieszyła się, że w sali bankietowej panował półmrok. Connor uniósł głowę tylko po to, by obrzucić tłum skanującym spojrzeniem i zlokalizować wyjście z sali.
- Nie sądzę... Czas na nas - Molly zaśmiała się, gdy pociągnął ją w stronę najbliższego wyjścia, zupełnie nie przejmując się tym, że w szatni zostawiła swój płaszcz i może być jej zimno. Na szczęście w drodze do samochodu Connor skutecznie ją rozgrzewał.
Ostatnio zmieniony przez Sunshine dnia 20:55:12 14-10-14, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 8 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:01:31 15-10-14 Temat postu: |
|
|
Mamy +18, chyba, tak mi się wydaję... A z reszta ze mną to nigdy nie wiadomo czy zaznaczać, czy nie, w każdym razie ta'dam! A natchnienie przychodzi falami, np. https://www.youtube.com/watch?v=qpgTC9MDx1o
- Connor, zwolnij... - bardziej wydyszała niż powiedziała Molly, starając się odsunąć od mężczyzny na tyle, by móc włączyć przycisk ich piętra w windzie. Connor wydawała się być bardzo zdeterminowany uwolnić ją z sukienki, zanim w ogóle dotrą na górę. Molly zachichotała, gdy palce jego lewej dłoni przesunęły się pod sukienką na jej bok, zmierzając w kierunku tatuażu łaskocząc po drodze, podczas gdy jego jeżyk wciąż błądził po jej karku, jak wtedy, kiedy zdecydowali się opuścić przyjęcie. - Mamy masę ochroniarzy na górze i byłoby głupio, gdybym pojawiła się w drzwiach półnago - stwierdziła Molly zaskoczona, że mimo wszystko udało jej się zbudować pełne zdanie. Connor zaśmiał się w jej szyję i pociągnął za węzeł swojego krawata upuszczając go na podłogę windy. - Proszę, powiedz, że nie robisz właśnie tego, co myślę, że robisz - wtrąciła na wdechu Molly, zbierając się, naprawdę się zbierając, do przerwania tego szaleństwa.
- Misiu, chyba nie sądzisz, że w wieczór po naszych zaręczynach pozwoliłbym się kręcić po naszym mieszkaniu bandzie jakichś obcych facetów, hmm? - Zapytał brunet składając za jej uchem ostatni pocałunek, zanim schylił się po swoją własność leżącą na podłodze i okręcił krawat wokół jej szyi, po czym oboje poczuli, jak winda się zatrzymała na ich piętrze.
- Mam nadzieję, że nie - westchnęła Molly wychodząc z windy. Podczas gdy Connor przeszukiwał swoje kieszenie w poszukiwaniu kluczy do apartamentu, jej dłonie zapuściły się pod marynarkę i zaczęły gładzić jego plecy, zmuszając go zintensyfikowania jego wysiłków. - Muszę Ci coś powiedzieć - zaczęła Molly nie przerywając swojego masażu, gdy w końcu udało mu się zlokalizować klucz i włożyć go do zamka. Connor spiął się wyraźnie słysząc jej słowa, a raczej ton jakimi je wypowiedziała. Nie brzmiało to jak coś dobrego.
- Hmm? - Wymruczał tylko, dając jej znak, że słucha, gdy przekroczyli próg apartamentu i skierowali się do salonu, Molly wciąż przyczepiona do jego pleców, jakby dotykiem chciała go uspokoić przed tym, co miała zamiar powiedzieć.
- Okłamałam Cię, a raczej nie powiedziałam prawdy, a obiecałam, że nigdy więcej tego nie zrobię i czuję się z tym strasznie - posypały się słowa jak z pistoletu maszynowego. Connor zastygł w miejscu, pośrodku dywanu i czekał na dalszy ciąg, nie wiedząc czy powinien wściekać się już teraz czy za chwilę. - Dzisiaj na zakupach... Byłam sama, to znaczy nie do końca, ale poprosiłam Jadena, żeby został, bo chciałam iść sama. A dokładniej okłamałam go, że idzie ze mną Mary - ciągnęła dalej Molly i zawahała się na sekundę zanim przemieściła dokładanie naprzeciw niego, tak, że mogła widzieć jego twarz. Nie był zachwycony, a dokładniej mówiąc nigdy nie widziała go w stanie takiej wściekłości, ale czekał na dalszy ciąg jej wypowiedzi, bo wiedział, że musiała mieć w tym jakiś cel. Nie narażałaby życia swojego i dziecka bez powodu. Molly wzięła głęboki oddech, zanim zaczęła kontynuować. - Widziałam się z Jackiem i... moim ojcem. Zmienił tożsamość, wyjeżdża do Afryki lub do innego miejsca, jeszcze nie wiadomo. Tam, gdzie będzie bezpieczny. Chciał się pożegnać, w razie gdyby... Gdybyśmy mieli się już nie spotkać - skończyła cicho, szukając spojrzeniem oczu Connora, który wahał się pomiędzy wściekłością, a współczuciem, że mogła już nigdy nie spotkać swojego ojca. - Connor, powiedz coś. Wiem, ze jesteś zły, wściekły, ale... - Connor nie odpowiedział słowami, zamiast tego zatopił się w kłująco ssącym pocałunku, który nie miał być dla niej miły. To było coś na kształt kary za bycie nieodpowiedzialną gówniarą i o, Boże mogło Ci się coś stać jednocześnie. Mimo to, Molly złapała się go jak tonący chwyta się ostatniej deski ratunku i pozwoliła mu na maltretowanie swoich ust. W ślad za tym poszła jej sukienka. Molly ledwie zarejestrowała dźwięk rwącego się materiału, zanim jej nagie plecy uderzyły o zimną krawędź futryny.
- Obiecałaś, że nigdy więcej mnie nie okłamiesz, obiecałaś - warknął Connor przenosząc się z pocałunkami na jej szyję, gdzie jego zarost jeszcze bardziej zaogniał zaczerwienioną od śladów po jego ugryzieniach skórę.
- Wiem, przepraszam, przepraszam - szeptała gorączkowo Molly zastanawiając się, czy powinna go uspokajać... Czy naprawdę chce go uspokajać.. Natarł na nią z siłą tornada, a ona miała przeczucie, że powinna być z tego powodu mniej zachwycona. - Już nigdy... - Sapnęła, gdy szarpnął rękawy jej sukienki, a raczej tego, co z niej zostało i zostawił ją w samej bieliźnie, gdy czarna materia sukienki zsunęła się wzdłuż jej nóg na ziemię. Connor podciągnął ją do góry oplatając się jej nogami z talii i ruszył w kierunku sypialni, nie przejmując się, że po drodze poprzewracał parę rzeczy i prawdopodobnie jutro mieszkanie będzie wyglądało jak miejsce zbrodni. Musiał upewnić się, ze była żywa i to było jego priorytetem. Upuścił ja bezceremonialnie na łóżko jak pierwszej nocy, którą spędzili razem w jego mieszkaniu i tak, jak wtedy zaczął się rozbierać. Tym razem jednak całe jego opanowanie poszło w diabły. Wyszarpnął koszule ze spodni i zaczął ją rozpinać, ale gdy uchwycił jej wzrok, szarpnął za poły koszuli posyłając guziki we wszystkich kierunkach. Jeden wylądował nawet na jej brzuchu, Molly zgarnęła mały fragment plastiku i odrzuciła go na podłogę, siadając w nogach łóżka, by pomóc Connorowi z paskiem spodni. Oboje byli jednak zbyt zniecierpliwieni i obijali się o siebie zamiast pomagać, w końcu Connor odsunął jej ręce i rozprawił się z resztą swojej garderoby, zanim pochylił się i złapał jej twarz w obie dłonie, składając na jej ustach miękki pocałunek. Trochę z jego złości wciąż w nim tkwiło, jednak zmusił się do spokoju. Nie chciał, by ich pierwsza noc po zaręczynach składała się z agresywnych pocałunków i wściekłego seksu. Molly westchnęła i wtopiła się w ten pocałunek obejmując jego palce własnym i trzymając ich złączone dłonie blisko twarzy. Connor wymusił na niej powrót na łóżko, gdy podczas pocałunku przemieścił ich oboje na materac.
- Nie zniósłbym myśli, że mogę Ci stracić, rozumiesz? - Zapytał, przesuwając opuszkami palców po jej policzkach, ustach, nosie. Coś, co jeszcze kilka tygodni temu nie przeszłoby mu przez gardło, teraz wyfrunęło z jego ust samo. Molly zamrugała, przygryzła wargę i zmusiła się, żeby się nie rozpłakać. Connor efektywnie pozbywał się resztek materiału broniących mu dostępu do jej ciała i właśnie przymierzał się do otoczenia językiem swojego imienia uwiecznionego na jej skórze, gdy pociągnęła go do góry.
- Nie chcę, żebyś mnie stracił - powiedziała dziewczyna łapiąc się kurczowo jego ramion. - Żadna siła mnie stąd nie wyrwie. Nie, jeśli ja mam coś do powiedzenia - dokończyła z sykiem, gdy się w niej zanurzył.
Właśnie przywracali do normy swoje oddechy, gdy Connorowi zaświtało coś w głowie.
- Powiedziałaś, że mnie nie zostawisz tak długo, jak masz w tej kwestii coś do powiedzenia - Molly obróciła głowę w jego kierunku, by go lepiej widzieć i błagała wszystkie świętości, żeby nie zadawał tego pytania. - To znaczy, że ktoś chciałby Cię stąd zabrać nie z twojej woli, prawda? - Connor naprawdę nie miał siły na tą rozmowę, ale musiał wyjaśnić wszystko do końca. Niedokończone sprawy nie były jego domeną.
- Zamach na moje życie nie jest dostatecznym powodem, dla którego mogę się bać, że ktoś zabierze mi przywilej spania w tym łóżku? - Zapytała miękko, modląc się, by nie drążył dalej tematu. Jednak albo nie zagrała tego zbyt dobrze, albo Connor zbyt dobrze już ja znał, żeby się nabrać.
- No dalej, Misiu, nie zawsze mówisz prawdę, ale nigdy nie kłamiesz... - Molly skrzywiła się wyraźnie, po czym obróciła się wokół własnej osi i przycisnęła twarz do poduszki. Connor drgnął, po czym przesunął się w jej kierunku i pogłaskał ją po łopatce. - Twój ojciec, prawda? Chciał Cię zabrać... Do Afryki, albo innego bezpiecznego miejsca... - Molly uniosła głowę i wystarczyło mu się spojrzenie w jej oczy, by wiedział, że trafił w sedno. - Dlaczego zostałaś? - Dziewczyna uniosła się na łokciach i spojrzała na niego oczami wielkimi jak spodki.
- Bo będziemy mieli dziecko, Ty i ja, nie ja i mój ojciec. Bo radziłam sobie bez niego tyle lat i wciąż mogę to robić. Bo Cię kocham, idioto i wolę żyć w zagrożeniu tutaj, niż być bezpieczną w jakiejś dziczy. Bo wolę być z Tobą niż gdziekolwiek indziej - Connor zamknął przestrzeń między nimi i pocałował ją mocno, z całą miłością, jaką czuł.
- Kocham Cię - przycisnął czoło do jej, blisko, tak blisko, że ich usta dotykały się przy każdym słowie. - Pojechałbym za Tobą - Molly uśmiechnęła się szeroko i przeturlała się na niego, robiąc sobie z jego ciała materac.
- Zostajemy, nic mnie stąd nie ruszy - wymruczała Molly w jeden z tatuaży na jego piersi, po czym oparła się o niego podbródkiem. - Przynajmniej do rana - obdarowała go ostatnim uśmiechem, zanim ponownie ułożyła się na jego piersi. Connor zanurzył palce w jej włosach i bawił się nimi, dopóki nie usłyszał, jak jej oddech się wyrównuje i z niewielką trudnością w postaci jej ciała na sobie, ograniczającego jego ruchy, przykrył ich oboje i pozwolił sobie na podróż w sen.
Ostatnio zmieniony przez Sunshine dnia 18:20:05 15-10-14, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:11:52 15-10-14 Temat postu: |
|
|
Słońce moje kochane! Dziękuję :* Czekałam i czekałam i w końcu się doczekałam.
Nie mam siły na konstruktywny komentarz, ale wiesz przecież, że ich ubóstwiam Mogę się tylko rozpływać nad ich szczęściem Mam tylko nadzieję, że ta sielanka nie oznacza, że wielkimi krokami zbliżamy się do szczęśliwego końca? |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 8 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:54:10 16-10-14 Temat postu: |
|
|
Dziękuję, dzięki mojej chorobie (jak zawsze gorączka the best ) są odcinki Staram się jak mogę podokańczać wszystko, jeszcze muszę tu Jadena wyjaśnić i urodzić im to dziecko może, co? Wtedy będzie koniec
A teraz niespodziewanka, bo piszę K&G |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:01:26 16-10-14 Temat postu: |
|
|
Koniec?? Ja stanowczo protestuję! Przecież tyle tu się miało wydarzyć jeszcze, a teraz co? Chcesz to wszystko po diabelnie drogi dywan Connora zamieść? Nieładnie
Ooo... będzie Cass & Drake Ale się cieszę za nimi też się strasznie stęskniłam, wiesz? |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 8 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:03:49 16-10-14 Temat postu: |
|
|
Nic się nie miało wydarzać, nie marudzimy, kiedyś muszę to skończyć, to już dwa lata, wiesz? |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:08:50 16-10-14 Temat postu: |
|
|
Zapomniałaś o naszych rozmowach na gg?? Ja pamiętam i jednak wiem, że coś się tam miało wydarzyć Jak się wkurzę, to w weekend przeczytam jeszcze raz od początku i zaraz te wszystkie "brudy" wyciągnę na światło dzienne a posprzątanie trochę potrwa
A wiesz jak "stary" jest "Idol" albo "The Fallen"? No, to mi się nie wymiguj tym, że opowiadanie ma dwa lata ;P |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 8 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:13:24 16-10-14 Temat postu: |
|
|
Nie krzyczymy na chorych ludzi Poza tym ja ostatnio mam fazę na albo hiper ckierkowe romantyzmy (jak np. dzisiejszy odcinek do K&G), albo zaborczych i "aktywnych" facetów typu Connor w odcinku powyżej, ile można o tym czytać? I tak nie posuwa to akcji naprzód |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:22:25 16-10-14 Temat postu: |
|
|
Przecież nie krzyczę. Jeszcze
Ileż można o tym czytać? W obu przypadkach, w Twoim wykonaniu, do oporu |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 8 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:25:20 16-10-14 Temat postu: |
|
|
Lol, nie wygram tej przeprawy, co? Hahahaha |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:30:03 16-10-14 Temat postu: |
|
|
Oczywiście, że nie |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 8 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:35:41 16-10-14 Temat postu: |
|
|
To niesprawiedliwe |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:06:08 16-10-14 Temat postu: |
|
|
Trzeba było nie tworzyć takich genialnych, mega chemicznych parek, albo nie pozwolić mi tego czytać i się w nich zakochać ;P |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 8 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:27:52 16-10-14 Temat postu: |
|
|
To jakoś samo tak wyszło |
|
Powrót do góry |
|
|
kinga20 Debiutant
Dołączył: 01 Mar 2014 Posty: 23 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:01:04 06-03-15 Temat postu: |
|
|
kiedy nowy odcinek? |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|