Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Pasion2 - kontynuacja czyli Siła namiętności dla dorosłych
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 28, 29, 30 ... 161, 162, 163  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Arabella
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 42200
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 9:30:52 11-11-10    Temat postu:

na swoim przyjęciu weselnym Angela wypiła parę mocniejszych trunków i nastrój jej się poprawił.....
-nie wiem dlaczego tak przestraszyłam się tego Alvara myślała teraz jego świeżo poślubiona małżonka, jest jeszcze niezły w łóżku i w pełni mnie zadowala a ponadto mogę go nieźle oskubać a potem pozbyć się go na zawsze bo przecież nie na darmo przy moim kuzynie medyku nauczyłam się sporządzać wiele trucizn i nawet w myśl tego kontraktu ślubnego , który zmuszona byłam podpisać jak mój drogi mężulek powoli i stopniowo przeze mnie podtruwany wyzionie ducha to zostanie mi po nim ta sporo warta rezydencja, sprzedam ją i jako bogata wdówka pojadę w świat i może upoluję drugiego zamożnego męża a tymczasem muszę maksymalnie wykorzystać swoje zdolności aktorskie i przekonać Alvara,że jestem żoną jego marzeń zaśmiała się sama do siebie Angela .....
gdy państwo młodzi zostali wreszcie sami w swojej sypialni spędzili upojną noc poślubną
a rankiem obudziwszy się Alvaro bardzo zadowolony z żony gładził jej aksamitną skórę zachwycając się jej ponętnym ciałem ....
-jesteś przepiękną kobietą komplementował żonę, masz jędrne piersi i pośladki, krągłe uda i umiesz doprowadzić mnie do szału z rozkoszy szeptał Alvaro całując jej płaski brzuszek ale już nie mogę doczekać się jak zaczniesz grubnąć w pasie i oznajmisz mi, że spodziewasz się naszego pierwszego potomka bo chcę zostać wreszcie ojcem rodziny jak moi bracia mówił szczęśliwy żonkoś....
-no nie doczekasz ty się ze mną potomków pomyślała ze złością Angela, nie zamierzam już nigdy rodzić a ty prędzej nieboszczykiem zostaniesz niż tatuśkiem ale głośno powiedziała do Alvara
-będzie jak zechcesz ukochany mężu bo twoja potulna żoneczka spełni każde twoje życzenie wyszeptała mu do ucha Angela...
-nie mam co do tego żadnej wątpliwości powiedział pewny siebie Alvaro i kładąc się na żonie znowu sprawił im obojgu przyjemność

rankiem Baltazar musiał wrócić do zajazdu gdzie czekała już na niego stęskniona kochanka Adela a wyczerpana porwana guwernantka Nora ,którą wykorzystywał całą noc wreszcie z ulgą zasnęła....
Baltazar też zaraz położył się spać ku niezadowoleniu Adeli, liczącej na przyjemne rozpoczęcie dnia z ukochanym mężczyzną....

po śniadaniu państwo Angela i Alvaro de Valencia namiętnie się całowali bo Angela znowu została przez męża obdarowana biżuterią co ją niezwykle ucieszyło i chciała wyrazić ślubnemu swoją wdzięczność pieszcząc go czule ale te czułości przerwał im służący wręczając Alvarovi liścik...
przeczytawszy list Alvaro oznajmił żonie, że musi pilnie wyjść i wróci dopiero na obiad ....

Alvaro musiał udać się na spotkanie z Bossem, który kierował szajką handlarzy żywym towarem a był nim Bermejo dawny handlarz niewolników, który był mordercą kobiety o której zabójstwo oskarżono młodziutkiego Ricarda de Salamankę a później sprzedał w niewolę Jimenę, Camilę ,Claudia i jego brata a po latach razem z Franciską porwał z domu Gonzalesów małych bliżniaków Lafont synów Lisabety ....
Bermejo rok temu po raz drugi uciekł z więzienia i z grupką expiratów, którym nie udało się ustawić w życiu zaczął proceder porywania i sprzedawania kobiet i już dorobił się własnego statku na którym przewoził uprowadzone nieszczęśnice...
-jesteś tu już ponad miesiąc a tylko jedną sztukę upolowałeś strofował Bermejo Alvara de Valencie, niezadowolony z tego ,że tylko jedna kobieta jest przygotowywana do sprzedaży
-twój poprzednik na tej wyspie był skuteczniejszy wypominał Alvarovi jego Boss
-ale pamiętaj byś był ostrożny i nie kłapał jęzorem w jakimś burdelu jak tamten bo już jego szczątkami rybki się pożywiły zaśmiał się złowrogo Bermejo ...
-nie ma obawy odpowiedział mu Alvaro, nie lubię burdeli a zresztą właśnie się ożeniłem i w domu od żony dostaję to wszystko co mi potrzeba jako mężczyźnie chełpił się przez Bossem nowożeniec a z natury jestem małomówny i nie tylko moja rodzina ale i wspólnik Baltazar ,którego skaptowałem do naszego interesu nie zna żadnych szczegółów i nie wie, że to nie ja jestem szefem i nie zamierzam o tobie nikomu rozpowiadać bo zależy mi na dalszej naszej owocnej i co najważniejsze dochodowej współpracy mówił Alvaro do Bermeja ....
Bermejo gdy dowiedział się ,że porwana jest niebieskooką blondynką postanowił ją sobie obejrzeć
-może przy okazji przetestuję naszą uroczą zdobycz bo musi panienka przyzwyczajać się do zadowalania różnych gości nawet tak starych i grubych jak ja zarechotał Bermejo gładząc swoje ogromne brzuszysko i nie chwaląc sie ale natura mnie szczodrze obdarzyła moją męskościa i tu wskazał na swoje krocze....

Nora ledwo się obudziła i ze wstrętem przypomniała sobie co robił z nią w nocy Baltazar gdy do jej pokoiku weszło dwóch mężczyzn...
jednego już znała bo był nim Alvaro de Valencia ale drugiego starego i obleśnego mężczyznę widziała po raz pierwszy w życiu...
Bermejo aż cmoknął na widok młodej kobiety,
- nie kłamałeś mówiąc, że to ładniutka sztuka zwrócił się do wspólnika, i rzadko kiedy w tych stronach można taką jasnowłosą i błekitnooką spotkać bo tutejsze kobiety są smagłe i ciemnowłose a jaką nasza zdobycz ma mlecznobiałą cerę zachwycał się urodą Nory Bermejo podchodząc do niej i dotykając jej twarzy
- ale chudzinka z niej i piersi ma małe a uda wąskie zauważył Boss ale to nic z czasem nabierze ciałka i będzie za co chwycić zaśmiał się lubieżnie grubas...
-zostaw mnie teraz samego z tą ślicznotką bo musimy się bliżej poznać mrugnął do Alvara Bermejo ściągając kaftan i rozpinając spodnie....

Alvaro więc wyszedł i czekał na zewnątrz domku na swego szefa....
-czemu ta dziewczyna się tak okropnie drze myślał słuchając płaczu i krzyków wykorzystywanej przez Bermeja kobiety ....
-pomyślałby kto ,że ją tam ze skóry obdzierają tak głupia wrzeszczy ale jak przypomniał sobie o gabarytach potężnego Bermeja to nawet zaniepokoił się czy jego Boss nie za bardzo uszkodzi delikatne ciało dziewczyny ,
-ale taki już los tych kobiet i niejednego podobnego starucha ta panienka jeszcze obsłuży cynicznie powiedział sam do siebie Alvaro .....

zmaltretowana Nora leżąca pod Bermejem patrzyła na jego czerwoną spoconą twarz i czuła jego nieświeży oddech, już nie miała siły nawet krzyczeć a wciąż czuła jego ruchy w sobie i przy ostatnim pchnięciu omdlała z bólu , on zaspokojony z uśmiechem ma ustach przewrócił się na wznak....
-dzika klaczka jeszcze z tej dziewczyny i broniła się zaciekle zaśmiał się Bermejo ale ze mnie niezły ogier i dobrze ją w końcu ujarzmiłem ale gdy spojrzał na leżącą obok niego kobietę zobaczył ,że po jej nogach cieknie krew, cholera pomyślał ta dzi**a dostała krwotoku, wstał ubrał się i wyszedł do spacerującego przed domkiem Alvara ....
-wezwij medyka albo jakąś akuszerkę bo panienka coś za delikatna była i bardzo krwawi a szkoda by było stracić taką sztukę za którą dobrze nam zapłacą powiedział do zaskoczonego Alvara...

Nora ocknęła się i zobaczyła przy sobie starą kobietę, która ją opatrywała ,
-no nareszcie otworzyłaś oczy powiedziała szorstko akuszerka, coś za brutalnie cię panowie używali zachichotała ale już nic ci nie grozi choć straciłaś sporo krwi, poleżysz sobie z tydzień i znów będziesz na chodzie mówiła wolno kobieta....
-chcę umrzeć wyszeptała Nora, po co pani mnie ratowała mówiła zobojętniała na wszystko młoda kobieta ....
-głupiaś odparła jej starucha,powinnaś wiedzieć, że kobieta jest po to by dawać mężczyźnie kiedy on chce i jak chce ale jeszcze się tego nauczysz bo widzę, że dopiero zaczęłaś dawać i jeszcze do tego nie przywykłaś....
-niech mi pani jakoś pomoże ,już trzech mężczyzn mnie zgwalciło poskarżyła sie Nora i nie wytrzymam tego dłużej błagalnie patrzyła na twarz starej położnej,która ani myślała jej pomagać uwolnić się od ludzi ,którzy ją tu przetrzymywali....
stara akuszerka przygotowała napar ziół i zwracając się do zrezygnowanej Nory powiedziała
-wypij to do dna i jakbyś jeszcze lekko krwawiła to się nie bój bo już wkrótce poczujesz się znacznie lepiej...
-co to za napój zapytała porwana kobieta
-to ma zapobiec ciąży a jakby któremuś juz udalo się ciebie zapłodnić to spowoduje wczesne poronienie i dlatego jak ci wcześniej wspomniałam możesz wówczas krwawić i zostawię ci tu jeszcze sporo tych ziół więc zaparzaj je i pij regularnie to nie będziesz miała bękarta nie wiadomo z kim zarechotała złośliwie starucha.....
-rany boskie uzmysłowiła sobie Nora, to prawda przecież któryś z tych bandziorów mógł już zrobić mi dziecko a ja nawet o tym nie pomyślałam westchnęła kobieta i czym prędzej łapczywie wypiła niesmaczny napój, który miał ją uchronić przed niepożądaną ciążą...

akuszerka gdy wyszła przed domek powiedziała do Alvara, że przez co najmniej tydzień aż wszystko jej się zagoi Nora nie powinna współżyć z mężczyznami bo mogłaby dostać drugiego krwotoku i umrzeć....

Baltazar był więc zdziwiony gdy przyjechał do domku by jak to mówił dawać lekcje miłości błękitnookiej a tu Alvaro zakazał mu kontaktów cielesnych z kobietą,
-blondyneczka miała krwotok i musi wydobrzeć powiedział Alvaro do Baltazara...
-to ty ją tak urządziłeś zapytał bo ja ją zostawiłem rano w dobrym stanie usprawiedliwiał się Baltazar,
- nie ja , odpowiedział Alvaro ale jej pierwszy klient i zaśmiał się cynicznie wspominając swojego Bossa Bermeja, który już wyjechał z La Mariany...
-ale żebyś się nie nudził zanim znowu popracujesz nad naszą blondynką to masz za zadanie wyszukanie i dostarczenie tu kolejnej kobiety na sprzedaż powiedział Alvaro de Valencia do Baltazara...

Baltazar od razu pomyślał o Leonor de Valencia...
-ta to już dobrze doświadczona jest bo zadbał już o to Vincent van Hoorn zaśmiał się sam do siebie Baltazar, ale muszę porwanko uskutecznić już dziś bo ponoć rodzinka de Valencia jutro wyjeżdża i gołąbeczka uciekłaby mi sprzed nosa postanowił Baltazar......


Ostatnio zmieniony przez Arabella dnia 0:46:32 14-11-10, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabella
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 42200
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 9:44:19 12-11-10    Temat postu:

Jimena i Margarita miały pełne ręce roboty pomagając Carmen w urządzaniu jej nowego domu na wyspie i nie miały czasu więc Leonor przed wyjazdem późnym popołudniem postanowiła sama pójść odwiedzić ochronkę dla dzieci, którą tu założyła Camila de Salamanca i gdy już wracała przechodząc przez pusty zaułek obok małego powozu poczuła uderzenie w głowę i straciła przytomność....

Baltazar śledząc kobietę zaczaił się na nią, zaszedł ją od tyłu ,ogłuszył i natychmiast wpakował do powoziku zawożąc ją do domku na plaży nad urwiskiem...
nie spodziewał się, że tam jeszcze zastanie Alvara ale gdy go zobaczył z dumą pochwalił się jaki to on jest skuteczny bo już po paru godzinach od ich porannej rozmowy ma już następną zdobycz na handel....

no ,no muszę przyznać, że nie spodziewałem się, że jesteś taki szybki mówił Alvaro do Baltazara i podchodząc do powozu, gdzie leżała nieprzytomna porwana kobieta aż zbladł gdy zobaczył ,że to Leonor jego własna bratanica córka Jose Marii....
-to ma być jakiś żart wrzasnął na wspólnika Alvaro,
-jak śmiałeś podnieść rękę na kogoś z mojej rodziny zasyczał wściekły, rodzina jest dla mnie święta bo wiążą nas więzy krwi i mogę nie lubić moich braciszków i ich żoneczek ale nie pozwolę by ktoś krzywdził moich krewnych ...

-mam nadzieję, że ona cię nie widziała jak ją porywałeś zapytał Baltazara,
-nie ,no coś ty ,byłem ostrożny i zaszedłem ją od tyłu a wcześniej upewniłem się ,że jest sama by ktoś mnie nie rozpoznał tłumaczył się Baltazar ...
-to dobrze odetchnął z ulgą Alvaro de Valencia bo zanim się ocknie musimy ją odwieźć do stolicy powiedział i szybko ruszyli w drogę powrotną ale podczas drogi usłyszeli jęki bo Leonor zaczęła odzyskiwać przytomność...
-zostawmy ją tutaj poradził Baltazar widząc mury hacjendy Maxa de Silvy, nie zdążymy dojechać do miasta bo ona już oprzytomnieje i nas rozpozna rozsądnie mówił Baltazar do zastanawiającego się nad tym Alvara...
-dobrze powiedział w końcu stryj Leonor i obaj wynieśli nieprzytomną kobietę i położyli przed bramą ,
Baltazar pociągnął za dzwonek przy bramie i zanim służący pokonali drogę od domu do bramy po obu mężczyznach nie było już śladu bo pogalopowali w kierunku stolicy wyspy....
ranną kobietę natychmiast przeniesiono do rezydencji a pan domu Max de Silva rozpoznawszy senioritę de Valencia szybko posłał po medyka....

Leonor gdy otworzyła oczy ,rozglądneła się wokoło i przypomniała sobie ostatnie wydarzenia więc jak zobaczyła Maxa de Silvę wchodzącego do pokoju z medykiem to myślała, że to on ją porwał....
skuliła się ze strachu ale zawołała
-nie waż się mnie tknąć przeklęty porywaczu kobiet...
Max aż oniemiał ze zdumienia ,a medyk popatrzył na niego podejrzliwie....
-przysięgam na Boga, że to nie ja panienkę porwałem, po prostu ktoś cię nieprzytomną porzucił przy bramie mojej haciendy tłumaczył zdenerwowany oskarżeniem Leonor Max de Silva...
medyk opatrzył kobietę skaleczoną po zbyt silnym uderzeniu w głowę, dał jej napój z ziół łagodzący ból głowy i zalecił poleżeć w spokoju parę godzin a potem wyszedł zapewniany przez Maxa, że on nie ma nic wspólnego z żadnymi porwaniami na wyspie.....

zapadł już wieczór i Max postanowił dopiero rankiem dać znać rodzinie de Valencia, gdzie przebywa Leonor i ponieważ kobieta nie mogła zasnąć to prawie całą noc ze sobą przegadali ...
jakoś dziwnie jego obecność uspokajała Leonor i ku swojemu zaskoczeniu zaczęła zwierzać się goszczącemu ją w swoim domu mężczyznie mówiła mu:
-wie pan, gdy oprzytomniałam i zorientowałam się ,że jestem w nieznanym sobie miejscu a potem zrozumiałam, że zostałam porwana bo pamiętam, że ktoś mnie ogłuszył to gdy zobaczyłam jak wchodzicie do tego pokoju to pomyślałam sobie ,że to pan jest tym porywaczem....
- nie wyobraża sobie pan jak się przestraszyłam bo jak pan już zapewne wie ja już dwukrotnie w swoim życiu doświadczyłam porwania i to ze strony ojca moich synów Vincenta van Hoorna,
on był pierwszym i jedynem mężczyzną w moim życiu i choć urodziłam dwójkę jego dzieci to nigdy nie zaznałam z nim przyjemności ,
ten bandyta zrujnował mi życie i gdybym teraz znowu miała przeżywać taką gehennę jak wówczas to chyba wolałabym skończyć ze sobą rozpłakała się Leonor...

-no niech pani nawet tak nie mówi zaczął pocieszać ją Max, jest pani jeszcze taka młoda i całe życie przed panią mówił gładząc jej rękę.....

-mój ojciec i stryj Mario sądzą, że te porwane kobiety są zmuszane do pracy w burdelach mówiła do Maxa Leonor,
-to tragedia dla kobiety gdy musi oddawać się wbrew swojej woli mężczyźnie, którego nie kocha ,
ja to doskonale wiem i dlatego z pełnym przekonaniem mówię ,że ponownie tego bym nie zniosła stanowczo powiedziała Leonor....

patrząc z tkliwością na młodą kobietę z kolei Max zaczął opowiadać jej o swoim życiu, skarżąc się ,że niecały rok po ślubie utracił swoją młodziutką żonę i dziecko i czuje się bardzo samotny bo marzy o licznej rodzinie....
-nie rozumiem co się ze mną dzieje gdy ta dziewczyna jest blisko mnie myślał Max...
-opowiadam jej o moich uczuciach i pragnieniach o których nikomu innemu bym nie mówił i chętnie wziąłbym ją teraz w ramiona rozmarzył sie i zaraz zganił swoje zdrożne myśli bo przecież miał zasadę,że kobieta i męzczyzna dopiero po ślubie mogą pofolgować swoim zmysłom.....

tymczasem w stolicy wyspy gdy odkryto ,że Leonor nie wróciła z odwiedzin ochronki zaczęto natychmiast jej poszukiwania,
odchodzący od zmysłów Jose Maria z braćmi udali sie do Ricarda prosząc o zdecydowane działania władz...
Ricardo był zdziwiony zniknięcem Leonor bo wszystkie dotychczas porwane w niewyjaśnionych okolicznościach kobiety pochodziły z niższych klas i po raz pierwszy zaginęła kobieta z towarzystwa,
może to nie porwanie zaczał sie zastanawiać Ricardo a twoja córka po prostu gdzieś zabładziła bo przebywacie tu od niedawna i ona dobrze nie
zna miasta ,więc jak gdzieś dalej się zapuściła to mogła pobłądzić a my tu juz o najgorszym myślimy starał się pocieszyć zdruzgotanego Jose Marię rządzący na La Marianie Ricardo de Salamanca...
ale gdy przeczesywania miasta nie dały rezultatu zaczęto już myśleć ,że Leonor to kolejna ofiara porwana przez działających tu porywaczy kobiet....

Mario z Juanem i Jose Marią pomimo nocy jeździli wszędzie po okolicy szukając zaginionej Leonor i pod murami hacjendy Maxa de Silvy natknęli się na charakterystyczny szal należący do seniority de Valencia, który spadł jej z ramion gdy była przenoszona przez Alvara i Baltazara pod bramę rezydencji de Silvy, wezwali natychmiast posiłki gwardzistów i ci nad ranem wtargnęli do rezydencji aresztując niczego się nie spodziewającego Maxa prowadzącego miłą pogawędkę z Leonor.....

nie chcieli nawet słuchać tłumaczeń Maxa,że dopiero rankiem zamierzał posłać kogoś do rodziny de Valencia bo tu drogi są niebezpieczne i nie chciał nikogo ze służby narażać a sam zajmował się Leonor ,która była roztrzęsiona po tym co ją spotkało i nie chciała zostać sama....

wszyscy od razu uznali go za porywacza kobiet i zaczęto przeszukiwać całą hacjendę w poszukiwaniu zaginionych kobiet...

to logiczne ,że to porywacz bo ten mężczyzna jest samotnym wdowcem i mówią ,że nawet burdeli nie odwiedza to może brakuje mu kobiety i chcąc zaspokoić swoje żądze porywa te nieszczęśnice i je wykorzystuje snuł przypuszczenia Jose Maria...
gdzie ukryłeś te biedne kobiety wrzeszczał Mario na Maxa de Silvę...

Leonor natychmiast wystąpiła w obronie Maxa,
-co wy wyprawiacie krzyczała do swojego ojca i stryjów ,
ten człowiek pomógł mi i może nawet uratował życie a wy go za to chcecie skrzywdzić absurdalnymi oskarżeniami, nic mi nie zrobił i nie wierzę by był zdolny do porwań i krzywdzenia kobiet starała się przekonać mężczyzn ze swojej rodziny....

-skąd wiesz, że cię nie skrzywdził bo jak sama przed chwilą mówiłaś, że ocknęłaś się tu bo porywacz pozbawił cię przytomności i jego twarzy nie widziałaś zapytał przytomnie Jose Maria córkę....
ona przywołała go bliżej i z zażenowaniem mówiła, że jak miejscowy medyk opatrywał jej głowę to poprosiła go by sprawdził czy nie ma śladów, że ktoś ją wykorzystał ...
-po badaniu medyk zapewnił mnie, że nie zostałam zgwałcona gdy byłam nieprzytomna szepnęła ojcu Leonor.....

to dobrze odetchnął z ulgą Jose Maria bo przy twoim pechu znowu zaszłabyś w ciążę i musiałabyś rodzić kolejne nieślubne dziecko powiedział ojciec do zawstydzonej córki ....

nie zabierajcie go krzyczała Leonor gdy dostrzegła, że gwardziści wyprowadzają aresztowanego pod zarzutem porwania Maxa de Silvę

-on jest niewinny jestem tego pewna żarliwie broniła Maxa Leonor...

Max patrząc na desperację dziewczyny był jej wdzięczny,że wystąpiła w jego obronie...
-przysięgam na wszystkie świętości ,że nie byłbym zdolny skrzywdzić żadnej kobiety zarzekał sie Max de Silva....

gdy Leonor cała i zdrowa wróciła do stolicy wszyscy się z tego ucieszyli ale ona natychmiast pobiegła do pałacu i błagała Camilę by przekonała Ricarda ,że Max de Silva jest niewinny i nie powinien być więziony za coś czego nie zrobił...

Camila uspokajała roztrzęsioną Leonor i obiecała porozmawiac z mężem bo też jakoś nie mogła uwierzyć by to on był tym porywaczem kobiet, a tymczasem załatwiła Leonor widzenie z Maxem w areszcie....

Max był zdumiony zobaczywszy w swojej celi kobietę o której porwanie został oskarżony....
-nie boi się pani tu przychodzić zapytał niepewnie bo wydaje mi się ,że wszyscy już mnie osądzili i uważają za winnego mówił smutno patrząc na Leonor...
ona zdecydowanie zaprzeczyła mówiąc:
-ja wiem ,że jest pan niewinny i nie wyjadę z tej wyspy zanim pana nie uwolnią ....

-oj ,to długo może przyjdzie pani czekać bo dopóki nie znajdą prawdziwych porywaczy pewnie mnie nie wypuszczą westchnął zrezygnowany Max....

-wie pan, znam Camilę de Salamanca, a nawet mogę powiedzieć ,że się przyjaźnimy i prosiłam ją o pomoc w pańskiej sprawie opowiadała Leonor,
-wiem,że jej mąz Ricardo bardzo liczy się z jej zdaniem i to szlachetny człowiek to z pewnością nie skrzywdzi niewinnego jak pan zapewniała Leonor Maxa de Silvę....

-jest pani nie tylko piękną i młodą ale wyjątkowo dobrą kobietą mówił Max do seniority de Valencia rozczulony jej zachowaniem ....


Ostatnio zmieniony przez Arabella dnia 18:24:30 12-11-10, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabella
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 42200
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 9:34:00 13-11-10    Temat postu:

Leonor postawiła przed Maxem koszyk z pożywieniem ,
-przyniosłam panu coś dobrego do jedzenia bo wiem, że w aresztach i więzieniach nie karmią dobrze mówiła Leonor do zaskoczonego tym aresztanta....
-dziękuję ,ale nie trzeba było mówił Max ,nie powinna pani się fatygować bo pewnie pani rodzina nie pochwali takiego zachowania wobec mnie westchnął ,
-oni są przekonani ,że to ja panią porwałem i chcieliby bym zgnił za to w więzieniu,
po tym jak pani ojciec i stryjowie mnie potraktowali to nie mam co do tego wątpliwości mówił smutno Max de Silva...
-to nie tak, zaprzeczyła zaraz Leonor , to dobrzy ludzie i po prostu zamartwiali się o mnie bo nie chcieli dopuścić bym przeżywała znowu koszmar podobny to tego co wcześniej mnie spotkało po porwaniu przez van Hoorna usprawiedliwiała ojca i stryjów Leonor....

do krat celi podszedł strażnik i powiedział ,że widzenie skończone i narzeczona powinna już wyjść ...
Leonor zaczerwieniła się i zmieszała mówiąc ,
-nie jestem narzeczoną pana de Silvy i skierowała się do wyjścia , obiecując Maxowi, że będzie jednak go odwiedzać bo wie ,że on nie ma rodziny .....
Max uśmiechnął się i pomyślał, że nie miałby nic przeciwko temu by ta kobieta naprawdę była jego narzeczoną i nie obchodziło go już to ,że nie jest niewinną panienką a doświadczoną przez los matką dwójki nieślubnych dzieci...
-będę czekał na pani odwiedziny szepnął Max całując ręce Leonor....

po powrocie do zajazdu Leonor zobaczyła, że jej ojciec rozmawia ze swoimi braćmi Mariem,Juanem i Alvarem...
Jose Maria widząc córkę przywołał ją i zapytał gdzie znowu sama się wybrała a jak dowiedział się ,że była odwiedzić aresztowanego Maxa de Silvę to wściekł się i zaczął krzyczeć na córkę
-tyś chyba rozum postradała dziewczyno, nie masz nic do roboty tylko tego porywacza odwiedzać , masz natychmiast pomóc Margaricie w pakowaniu się bo wyjeżdzamy już z tej wyspy rozkazał Jose Maria...
-nigdzie się stąd nie ruszę krzyknęła Leonor, dopóki Maxa nie wypuszczą ja tu zostanę bo to z mojej winy teraz siedzi w tym areszcie....
ojca to jeszcze bardziej rozsierdziło i głośno powiedział
-nie wierzę w to co słyszę, bronisz tego ,który cię porwał i gdybyśmy nie przybyli na czas to zrobiłby z tobą to samo co Vincent van Hoorn....
-to nie on mnie porwał a jakby chciał mnie zgwałcić to miał wystarczająco dużo czasu by to zrobić bo wiele godzin spędziliśmy razem ale tylko na rozmowie broniła Maxa Leonor....
-pomyśl logicznie córko już spokojniej mówił Jose Maria, fakty są takie
zostałaś porwana czyż nie?
-no tak przyznała Leonor
-i znalazłaś się wbrew własnej woli w domu tego de Silvy pytał dalej Jose Maria
-byłam nieprzytomna i on mnie uratował wzywając medyka by mnie opatrzył mówiła dziewczyna...
Jose Maria westchnął i powiedział ,
-no właśnie nie pamiętasz kto cię porwał ,nie poszłaś do niego dobrowolnie a my cię tam znajdujemy to o czym ma to świadczyć?
gdyby to nie on był porywaczem to natychmiast odwiózł by cię do zajazdu lub zawiadomił by mnie twego ojca gdzie przebywasz usiłował cierpliwie tłumaczyć córce Jose Maria
-nie chciałam zostać sama i prosiłam Maxa by nie odchodził od mojego łóżka i on chciał cię zawiadomić gdzie jestem zaraz z rana tłumaczyła postępowanie Maxa Leonor...
-to jego wersja by się bronić przed odpowiedzialnością odparł Jose Maria
my mogliśmy cała noc jeżdząc cię poszukiwać a temu bogatemu paniczykowi nie przyszło do głowy ,że umieramy z niepokoju o ciebie i powinien posłać kogoś z wiadomością o tobie i nie miałby teraz problemów bo choć przeszukanie jego posiadłości nic nie dało i można go oskarżyć tylko o twoje porwanie więc za to musi ponieść karę stanowczo powiedział Jose Maria do córki.....
- i jeszcze jedno co niewątpliwie świadczy przeciwko temu de Silvie dodał Jose Maria jeżeli ktoś inny byłby porywaczem to nie podrzucałby ciebie nieprzytomnej pod mury tej hacjendy bo to nielogiczne by zadawać sobie trud porywając kobietę a później zwracać jej wolnośc nawet jej nie wykorzystawszy seksualnie...

przysłuchujący się rozmowie Jose Marii z córką jego bracia uśmiechali się porozumiewawczo do siebie....
-twoja córka chyba się zakochała w swoim porywaczu bo broni go tak zaciekle powiedział Mario do ojca Leonor....
-powtarzam wam ,że to nie on mnie porwał płaczliwie krzyknęła Leonor...
-ja ci wierzę odezwał się niespodziewanie Alvaro de Valencia
Leonor popatrzyła na niego z wdzięcznością,
-dziękuję ci stryjku, ty jeden jesteś rozsądnym i sprawiedliwym człowiekiem i nie osądzasz ludzi po pozorach,
pomóż mi znaleźć prawdziwych porywaczy powiedziała nagle Leonor do stryja Alvara...
-gdybyśmy odkryli kto naprawdę porywa te biedne kobiety i uwolnili je z rąk oprawców to Maxa by zaraz wypuścili z aresztu a my zaskarbilibyśmy sobie wdzięczność tutejszych mieszkańców....
Alvaro z rozbawieniem spoglądał na bratanicę...
-oj, dziecinko, nawet nie wiesz o co prosisz, bo sam sobie stryczka na szyję nie założę uśmiechnął się sam do siebie najstarszy z braci de Valencia...
Alvaro podszedł do Leonor i przytulił ją mówiąc,
-myśl kochanie tylko o sobie, a ten de Silva sobie sam poradzi, jest bogaty, ma wysoko postawionych przyjaciół to nic mu nie zrobią bo jego najlepszym druhem jest Rodolfo Suarez ,który jest prawą ręką Ricarda de Salamanki na La Marianie usiłował uspokoić wzburzoną bratanicę Alvaro....
-widzę , że palcem nie kiwniecie by mu pomóc i wyśledzić prawdziwych porywaczy z wyrzutem krzyknęła do mężczyzn Leonor i postanowiła znowu pójść do Camili ....

Rodolfo Suarez gdy tylko dowiedział się o aresztowaniu przyjaciela też poszedł Maxa odwiedzić...
-dziękuję, że przyszedłeś rozpromienił się na widok Rodolfa Max, znasz mnie od lat i chyba wiesz,że nie byłbym zdolny do przemocy wobec kobiety i jej porwania mówił aresztowany....
Rodolfo popatrzył zamyślony na Maxa...
-ona ci się bardzo spodobała , widziałem na moim weselu jak na nią patrzysz i może nie mogłeś się powstrzymać rozważał głośno Rodolfo...
-no nie wierzę, że ty to mówisz, przerwał mu Max ,wygląda na to ,że jedyną ,która wierzy w moja niewinność jest ta ,którą ponoć porwałem czyli Leonor de Valencia powiedział rozżalony Max do przyjaciela...
-nie gniewaj się zreflektował sie Rodolfo, tak tylko powiedziałem bo też jestem mężczyzną i wiem ,że niekiedy trudno sie opanować na widok kobiety, która wzbudza nasze pożądanie, sam kiedyś jeszcze przed ślubem rzuciłem się na Marcelę jak pies na kość roześmiał sie wspominając co działo się gdy był pod wpływem napoju miłosnego podanego mu przez Angelę....
-gdy tylko przekonam rodzinę de Valencia by wycofali to oskarżenie o porwanie to jeszcze dziś porozmawiam z Ricardem de Salamancą by cie wypuścili bo dowodów na tamte wcześniejsze porwania kobiet przeciwko tobie nie ma i skoro mówisz, że Leonor ci sprzyja to może nie będzie z tym problemu mówił Rodolfo do Maxa....
-no nie wiem , bo ojciec i stryjowie Leonor mi nie uwierzyli i są bardzo zawzięci westchnął Max....
-nie dziw się im, powiedział Rodolfo ,ta Leonor dużo już w życiu wycierpiała a oni troszczą się o nią i kolejne jej porwanie zszokowało nie tylko ich samych....
-powiedz mi szczerze, czy coś czujesz do tej seniority de Valencia zapytał Rodolfo Maxa...
- Max zmieszany popatrzył na przyjaciela, cóż ci mogę powiedzieć, gdybym powiedział ,że nic do niej nie czuję to skłamałbym ale sam już nie wiem co czuję,jestem skołowany z jednej strony chciałbym ją mieć ciągle przy sobie a z drugiej strony nie wiem czy to ma sens, czy związek z kobietą obarczoną dziećmi innego moze być udany zastanawiał sie głośno Max...
-z własnego doswiadczenia ci powiem odpowiedział przyjacielowi Rodolfo, że choć też na początku miałem wątpliwosci żeniąc sie z Marcelą majacą córkę z innym ,to teraz nie wyobrażam sobie życia bez nich obu bo to rozkoszne maleństwo traktuję już jak własne choć mała Paola ma swojego ojca,a synowie Leonor rodzonego ojca już nie mają bo ten bandyta dostał to co zasłużył i kat łeb mu ściął za jego zbrodnie, wiec przyjmij dobrą radę ,jeśli kochasz tę kobietę ,to jej dzieci nie powinny być przeszkodą w stworzeniu szczęśliwego związku....

po wyjściu Rodolfa Max zastanawiał się co zrobi jeżeli uda mu się wyjść już na wolność,
- muszę coś szybko postanowić bo Leonor wówczas wyjedzie i mogę już nigdy jej nie zobaczyć, a jeśli oświadczę się i ona mnie odrzuci bo przecież sama mi mówiła ,że po tym co przeszła z tym bandytą boi się mężczyzn i może ona nic do mnie nie czuje a ja sobie tu wyobrażam, że rzuci się w moje ramiona i mnie zaakceptuje gryzł sie niepewnością co do uczuć swoich i Leonor Max de Silva....

Rodolfo Suarez przyszedł do zajazdu i zobaczył , że Jose Maria i Mario z żonami siedzą przy stole rozmawiając o czymś, podszedł do nich prosząc o rozmowę....
gdy zaczął ich przekonywać by wycofali oskarżenia o porwanie wobec Maxa de Silvy bo dziewczyna cała i zdrowa wróciła do rodziny to z początku ani ojciec ani stryj Leonor nawet słyszeć o tym nie chcieli...
-ten drań musi ponieść konsekwencje swoich czynów i choć jest bogaczem prawo go też dotyczy mówił z zaciętością Jose Maria....
-zrozumcie ,Max to naprawdę dobry i uczciwy człowiek i jestem przekonany, że to nie on porwał Leonor, wiem,że on ją bardzo lubi,
ba nawet chyba jest w niej zakochany wymsknęło się Rodolfowi...
-ładna mi miłość gdy zamiast uczciwie do kobiety się zalecać taki zadufany w sobie bogacz porywa mi córkę i gdybyśmy jej na czas nie uwolnili to wykorzystałby ją bez litości mówił Jose Maria de Valencia....

Jimena słysząc o uczuciu Maxa wobec Leonor wtrąciła się i zwracając się do męża i szwagra powiedziała
-jak ten Max jest taki uczciwy i nie miał żadnych złych zamiarów wobec Leonor to niech się z nią ożeni to wtedy wy wycofacie oskarżenie i on wyjdzie na wolność....
propozycja Jimeny zdumiała wszystkich....
-nie oddam córki w ręce człowieka, któremu nie ufam bo ona ma jeszcze dzieci i nie mogę ryzykować by jej i moim wnukom było źle w życiu, należy im się wreszcie spokojne i szczęśliwe życie powiedział stanowczo Jose Maria...
-może powinniśmy zapytać samej Leonor co o tym myśli odparł zaraz Rodolfo widząc w tym rozwiązaniu szansę na szybkie uwolnienie przyjaciela z aresztu....
-ja zaraz z nią o tym porozmawiam zaoferowała się Jimena i zanim zdołali ją powstrzymać pobiegła na piętro do pokoju, gdzie była Leonor

Jimena rozpromieniona przekonywała Leonor ,że jej zgoda na małżeństwo z Maxem de Silvą jest jedyną deską ratunku dla uwięzionego...
-jeżeli naprawdę jesteś pewna, że to nie on cię porwał to powinnaś mu pomóc wydostać się z aresztu, bo chyba nie jest ci obojętny skoro tak go bronisz i wszędzie nawet u Camili szukasz pomocy dla przystojnego Maxa mrugnęła do zawstydzonej Leonor Jimena...
-wiem, że jest niewinny ale zmuszać go do ślubu nie będę , co on by sobie o mnie pomyślał gdybym sama mu się tak narzucała obruszyła się Leonor...
-to wolisz by gnił w więzieniu bo prawdziwych porywaczy mogą jeszcze długo nie znaleźć rozsądnie mówiła Jimena do bratanicy męża....
-no nie wiem ,w końcu powiedziała Leonor, może masz rację ale jeżeli Max zgodzi się na nasz ślub to mu powiem ,że nie musi ze mną żyć i unieważnimy nasze małżeństwo jako nie skonsumowane....
Jimena poparzyła z rozbawieniem na Leonor i pomyślała
-nie sądzę by Max po ślubie nie chciał skorzystać z praw męża bo już samym wzrokiem cię rozbierał naiwna dziewczyno, ale przytakując rzekła do Leonor
-jak już weźmiecie ślub to się jakoś dogadacie ale teraz musisz stanowczo swojemu ojcu i stryjom powiedzieć ,że chcesz wyjść za mąż za tego Maxa bo w ten sposób oni wycofają to oskarżenie i on zostanie uwolniony z aresztu,
- no chyba ,że zaraz potem ucieknie z wyspy i do ślubu nie dojdzie zaśmiała się Jimena....
Leonor patrząc na stryjenkę pomyślała, że co prawda ucieczka Maxa ubodła by jej dumę ale z drugiej strony najważniejsze dla niej w tej chwili było tylko to by Max odzyskał wolność...

Jose Maria i Mario byli zdumieni gdy Leonor zażądała by wycofali oskarżenie wobec Maxa de Silvy bo się w nim zakochała i chce wyjść za niego za mąż....
zasępiony postawą córki Jose Maria powiedział w końcu
-dzieckiem już nie jesteś i wiesz co cię czeka z mężczyzną ale jeśli się upierasz a ten Max cię zechce to nie będę przeciwny i wtedy oskarżenie wycofam ale ślub ma być zaraz po wyjściu z aresztu bez rozgłosu i tylko obiad weselny urządzimy postanowił ojciec Leonor ....

Rodolfo zaraz poszedł do aresztu i powiedział Maxowi na jakich warunkach wyjdzie na wolność....
-ożenisz się z Leonor to jej ojciec wycofa oskarżenie i będziesz wolny...
Max był zaskoczony tą propozycją...
-a ona to znaczy Leonor chce tego i zgadza się na to z powątpiewaniem zapytał przyjaciela Max ...
Rodolfo poważnie popatrzył na Maxa
-wydaje mi się, że tej kobiecie bardzo na tobie zależy i z ochotą przystała na ten pomysł, który wysunęła jej stryjenka Jimena mówił Rodolfo
-zresztą co ci zależy chłopie, najważniejsze byś stąd wyszedł i jakoś dziwnie jestem przekonany, że zakochałeś się w niej i nie zaprzeczaj bo sam to widzę, że ona też ciebie bardzo obchodzi skoro martwisz się co myśli i czuje.....

Max zgodził się na ślub z Leonor toteż oskarżenie wycofano i zaraz po wyjściu z aresztu rodzina de Valencia ,Ricardo z Camilą i Rodolfo z Marcelą Suarezowie, których poproszono na świadków poszli do kościoła i ksiądz pobłogosławił małżeństwo Maxa i Leonor de Silva...

tuż po ślubie już w zajeździe przed obiadem weselnym Jose Maria rozmawiając z żoną Margaritą zaczął mieć wątpliwości czy dobrze zrobił zgadzajac się na taki szybki ślub swojej córki...
-to wszystko potoczyło się tak szybko, że nie miałem czasu przemyśleć czy ona będzie z nim szczęśliwa, przecież dopiero sie poznali, ona ma synów,których on jeszcze nie zna bo zostali w Salvatierze martwił się stroskany ojciec Leonor...
Margarita słysząc to zaczęła pocieszać męża
-kochanie nasze życie od paru lat kręci się wokół problemów twojej najstarszej córki i chciałeś zawsze by sobie wreszcie ułożyła życie
a gdy tu przyjechaliśmy i poznała tego Maxa nie uszło mojej uwagi,że Leonor bardzo się ten męzczyzna spodobał, choć może sama przed sobą chciała udawać ,że jest inaczej ale myśle ,że się zakochała choć boi się mężczyzn po tym co co przeszła z Vincentem van Hoornem,
-uwierz mojej kobiecej intuicji, która mówi mi ,że tych dwoje jest dla siebie stworzonych, ona po przejściach chce zaznać wreszcie spokoju i miłości i tego samego pragnie Max, który stracił przy porodzie swoją pierwszą żonę i dziecko a z Leonor ma szansę na stworzenie udanej rodziny mówiła Margarita do Jose Marii....
-obyś miała rację westchnął Jose Maria, bo nie darowałbym sobie gdyby okazało sie ,że swoja pochopną zgodą na to małżeństwo przyczyniłem się do unieszczęśliwienia własnego dziecka ...
-co ty mówisz zaoponowała Margarita, przecież to Leonor sama chciała wyjść za mąż i oświadczyła nam ,że się zakochała w Maxie,
nikt ją do niczego nie zmuszał , zrobiła to z własnej woli i nie sądze by kiedykolwiek żałowała swojej decyzji powiedziała przytulając się do męża Margarita....

Rodolfo gratulując przyjacielowi ślubu, żartował ,że Max z Leonor nareszcie zazna radości ojcostwa,
- patrząc na was takich zakochanych nie wątpię, że szybko postarasz się byśmy wszyscy jak tu stoimy za jakiś rok spotkali się znowu na chrzcinach waszego pierwszego dziecka śmiał sie Rodolfo...
-dosyć się nażyłeś w celibacie po śmierci swojej pierwszej żony i pewnie nie mozesz już doczekać sie waszej nocy poślubnej mrugnął Rodolfo do Maxa...
-doskonale cię rozumiem bo miałem tak samo podczas mojego wesela z Marcelą szepnął do pana młodego Rodolfo...
Max pomyślał ,że rzeczywiście wolałby znaleźć się już w sypialni ze swoją żoną ,
-będę bardzo cierpliwy,czuły i delikatny postanowił sobie młody żonkoś bo pamiętał o obawach Leonor po tym co przeżyła z ojcem swoich dzieci i chcę by wreszcie zaznała rozkoszy ze mną jakbym był pierwszym mężczyzną w jej życiu pomyślał Max .....

panna młoda nie miała okazji przed ślubem porozmawiać z przyszłym mężem bo wszystko błyskawicznie zostało załatwione więc zamartwiała sie co sobie o niej myśli Max,
-pewnie uważa ,że wykorzystałam sytuację by go złapać na męża , bo przecież nie zakochał się we mnie jak ja w nim...
-Boże jak mi głupio spojrzeć mu w oczy, umarłabym gdybym wyznała mu miłość a on mnie odrzucił przecież po tańcu na weselu Suarezów niemal uciekł ode mnie a ja marzyłam o nim każdej nocy,zwłaszcza po tym jak mnie uratował i w jego rezydencji przegadaliśmy całą noc jak starzy dobrzy znajomi....
-ale nie, nie poniżę się by go błagać o miłość, muszę mu zaraz powiedzieć o tym co postanowiłam zgadzając się na nasz ślub....

Leonor gdy tylko przed uroczystym obiadem udało jej się zostać sam na sam z jej nowo poślubionym mężem oświadczyła mu ,że nie musi czuć się zobowiązany wobec niej i mogą małżeństwo wkrótce unieważnić jako nie skonsumowane bo ona nie chce go do niczego przymuszać a na ślub zgodziła się by uwolniono go od absurdalnych oskarżeń bo wie ,że jest niewinnym człowiekiem i niezasłużenie spotkały go te wszystkie szykany.....
Max był zawiedziony słysząc słowa swojej żony...
-ale ja głupi byłem ,myślałem ,że ona zakochała się we mnie tak jak ja w niej a ona tylko z litości poświęciła się by mnie uwolnić z aresztu a nic do mnie nie czuje skoro nie chce ze mną współżyć po ślubie gryzł się nieszczęśliwy po wyznaniu Leonor pan młody patrząc na swoja 18-letnią żonę....


Ostatnio zmieniony przez Arabella dnia 22:00:22 13-11-10, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabella
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 42200
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:27:37 14-11-10    Temat postu:

podczas obiadu weselnego siedząca obok Camili Jimena trajkotała wesoło starając się rozruszać zważywszy na okoliczności poprzedzające decyzję o ślubie drętwe towarzystwo
-wiesz mówiła do przyjaciółki Jimena to właściwie tylko dzięki mnie młodzi się pobrali, bo to ja podsunęłam ten pomysł by w ten sposób uwolnić Maxa z aresztu zachichotała żona Maria i jestem przekonana, że Leonor nareszcie zazna szczęścia bo po tym co już w życiu przeszła zasługuje by być szczęśliwą westchnęła Jimena....
-masz rację odezwała się Camila, co prawda od niedawna znam tego Maxa de Silvę ale Rodolfo Suarez bez wahania poręczył za jego uczciwość i ja też jakoś mu ufam a przeczucia rzadko mnie mylą uśmiechnęła się Donia de Salamanca....

mężczyźni tymczasem rozmawiali o porwaniach kobiet na wyspie,
Alvaro starał się bacznie nadstawiać ucha co mówi Ricardo, Mario,Juan i Jose Maria na ten temat....
dowiedział się już, że rozpytywano po burdelach o te porwane kobiety a teraz był ciekaw co Ricardo jeszcze planuje by rozwikłać zagadkę zaginięć kobiet.....
-może należałoby zrobić podobnie jak Claudio w San Fernando gdy chciano schwytać Vincenta van Hoorna i wyznaczyć dużą nagrodę za informacje dotyczące porywaczy zaproponował Mario Ricardowi....
-a wiesz ,że to nie głupi pomysł zauważył Ricardo i może przyczynić się do ujęcia sprawców porwań...
Jose Maria słysząc to westchnął i powiedział,
-byłoby nieźle jakby znowu znalazł się ktoś taki jak Baltazar Devreaux , który zdradził swojego byłego przyjaciela Vincenta van Hoorna co pozwoliło nam schwytać i ukarać tego bandytę.....
najstarszy z braci de Valencia słysząc ,że Baltazar Devreaux już raz zdradził swojego druha zaniepokoił się czy historia tu się nie powtórzy, ale przecież ten Baltazar nie byłby taki głupi by donosić też sam na siebie bo ja tylko tu wydaję rozkazy a brudną robotę wyśledzenie i porwanie kobiety odwala on sam i nieźle też przy tym zarobi jak wreszcie sprzedamy te kobitki ,starał się sam przed sobą tłumaczyć Alvaro .....

Camila słysząc o czym rozmawia jej mąż z braćmi de Valencia wtrąciła się mówiąc
-musicie działać szybciej i skuteczniej bo ja do dziś nie mogę przeboleć zniknięcia naszej guwernantki Nory, to taka miła ,dobra i pobożna kobieta i nie wyobrażam sobie by ona mogła wylądować w jakimś burdelu bo taka delikatna dziewczyna nie przeżyłaby gwałtów i poniewierki i zginęłaby tam szybko.....
Jimena patrząc na Camilę powiedziała
-no szkoda dziewczyny , ale jak sama pamiętasz człowiek może przeżyć więcej niż mu się wydaje ,po naszych przykładach to widać i sądzę, że ta Nora też łatwo się nie podda i jak Bóg da wróci do nauczania twoich dzieci, które za nią bardzo tęsknią mówiła Jimena....

Angela żona Alvara słuchając Jimeny prychnęła tylko,
-burdele i ladacznice też są potrzebne, od wieków istnieją i istnieć będą dopóki znajdą się chętni na korzystanie z wdzięków pracujących tam panienek i znając wiele z nich powiem wam, że niektóre są bardzo zadowolone z takiego życia mówiła Angela do zdumionej Camili i Jimeny
-ta guwernantka z czasem może być z tego bardziej zadowolona bo zaspokajając mężczyzn nie umęczy się tak jak z gromadką hałaśliwych dzieciaków ciągnęła dalej rudowłosa Angela de Valencia
-nie opowiadaj głupot przerwała jej Jimena jak można być zadowolonym po gwałtach, pobiciach i perwersyjnych praktykach w burdelu, tak może mówić tylko głupia kobieta co nigdy nie doświadczyła gwałtu na własnej skórze ze złością przygadała Angeli jej szwagierka...

Carmen i Margarita przytakiwały Jimenie ,
-gwałt to coś okropnego, tak upokorzyć kobietę może tylko bardzo zły mężczyzna bo tego nie da się nigdy zapomnieć powiedziała cicho Margarita wspominając to co ją spotkało od bandytów w Amazonii...
-to prawda wtrąciła się Carmen , tobie chyba obojętne z kim sypiasz skoro mówisz, że można być zadowolonym oddając się mężczyźnie do którego nic się nie czuje dogryzła swojej szwagierce żona Juana....

Alvaro patrząc na pannę młodą myślał, że taka dziewczyna z dobrej rodziny nie nadawałaby się do burdelu ale to porwanie jej przez Baltazara niejako przysłużyło się mojej bratanicy bo dzięki temu złowiła bogatego męża, i mój braciszek Jose Maria pozbył się kłopotu bo tak zhańbioną kobietę jak Leonor obarczoną dwoma bękartami trudno byłoby mu inaczej wydać za mąż za porządnego człowieka z odpowiedniej sfery ..

Jose Maria przytulając żonę Margaritę mówił jej, że przyjeżdżając na
La Marianę na uroczystość przekazania władzy Ricardowi de Salamance nie przypuszczał, że będą jeszcze na tylu weselach,
-najpierw zaproszono nas na ślub i wesele Rodolfa i Marceli Suarezów, później zaskoczeniem dla nas było szybkie małżeństwo mojego najstarszego brata Alvara z tą śpiewaczką i aktoreczką Angelą ale tego ,że akurat tu moja najstarsza córeczka tak szybko znajdzie sobie męża to nigdy bym się nie spodziewał szeptał Jose Maria do swojej żony...

szczęśliwi małżonkowie Rodolfo i Marcela Suarezowie spoglądali na młodą parę i wspominali swoje wesele,
-my na szczęście mieliśmy wesele z prawdziwego zdarzenia, huczne z gromadą gości a mój przyjaciel Max de Silva tak szybko musiał się żenić ,że tylko ten obiad weselny zdążyli przygotować mówił Rodolfo do swojej żony Marceli...

Jimena podeszła do Leonor i filuternie zapytała ją czy jest podekscytowana nadchodzącą nocą poślubną
-wiem ,że nie jesteś już dziewicą ale kochanie się z ukochanym mężczyzną to zupełnie co innego niż to co przeżywałaś z Vincentem van Hoornem szepnęła do Leonor....
Leonor popatrzyła smutno na żonę stryja i odrzekła
-wiesz, już ci kiedyś mówiłam gdy namawiałaś mnie do tego małżeństwa, że nie zamierzam sypiać z Maxem bo planuję wkrótce unieważnić ten ślub jako nie skonsumowany...
-tyś chyba zgłupiała niemal krzyknęła Jimena na Leonor ,
masz młodego ,przystojnego męża ,który na pierwszy rzut oka widać ,że jest w tobie zakochany a ty też go kochasz i nie zaprzeczaj bo ja nie jestem ślepa i cię rozszyfrowałam już wcześniej jak wzdychałaś na sam jego widok a teraz chcesz jakąś cnotliwą niedostępną dziewicę udawać?
-jesteś normalną kobietą i potrzeba ci mężczyzny, który cię zadowoli w łóżku bo przecież nie zaznałaś jeszcze rozkoszy ze współżycia z mężczyzną mówiła bez ogródek Jimena do zażenowanej bratanicy męża...
-nie będę mu się narzucać powiedziała zdecydowanie Leonor...
-i kto tu mówi o jakimś narzucaniu się , po prostu jak przyjdzie do twojego łoża pozwól mu działać a nie będziesz żałowała zachichotała Jimena....
-on nie przyjdzie bo już mu powiedziałam ,że nie chcę skonsumowania naszego małżeństwa odparła płaczliwie Leonor...
-o rany, jesteś głupsza niż myślałam powiedziała Jimena gdy to usłyszała, ale jeszcze nic straconego zawsze możesz zmienić zdanie i zapewniam cię ,że twój mąż będzie zachwycony gdy ty sama przyjdziesz w negliżu do jego łoża bo noc poślubna jest raz w życiu , no chyba ,że planujesz mieć jeszcze kilku mężów zaśmiała się Jimena patrząc na skonsternowaną pannę młodą...

za żadne skarby nie chcę zmuszać go by czuł się zobowiązany wobec mnie pomyślała Leonor...
choć na samo wspomnienie pocałunku, który wymienili tuż po ślubie dostawała dreszczy,
i chciałabym do niego należeć i boję się ....
co się ze mną dzieje gorączkowała się żona Maxa, może rzeczywiście głupio zrobiłam podsuwając mu ten pomysł o unieważnieniu małżeństwa, ale gdyby rzeczywiście był we mnie zakochany to zaprotestowałby nie zgadzając się byśmy ze sobą nie współżyli po ślubie a on nawet słowem się nie odezwał więc chyba mu to pasuje ,że wkrótce się ode mnie uwolni myślała Leonor już prawie bliska płaczu ....

pan młody wpatrywał się w swoją młodą żonkę
-jak Leonor dziś ślicznie wygląda myślał, jej suknia ślubna jest uszyta z tego jedwabiu, który sam jej doradziłem zakupić w moim składzie tkanin ,przypomniał sobie jak spotkał Leonor na zakupach i razem wybrali materiał na jej suknię, nie przypuszczając wówczas ,że będzie to suknia ślubna seniority de Valencia...
przy obiedzie popijając wino Max zaczął też rozmyślać o nocy poślubnej,
-no nic,skoro ona nie chce się ze mną kochać to zmuszać jej nie będę bo nie byłbym wówczas lepszy od ojca jej dzieci, który ją tak skrzywdził...
-muszę się powstrzymać choć mam wielką ochotę wziąć ją w ramiona bo na samo wspomnienie słodkich ust żony oblewała go fala gorąca...
- gdy pozwoliła się pocałować tuż po tym jak ksiądz ogłosił nas mężem i żoną to nawet nie przypuszczałem ,że robi to z przymusu bo wszyscy goście tego oczekiwali i tak wypadało i to wspomnienie tylko mi pozostanie bo nie mogę liczyć na nic więcej skoro ona mnie nie kocha i mnie nie chce westchnął smutny Max na myśl o samotnej nocy poślubnej,która go dziś czeka....


Ostatnio zmieniony przez Arabella dnia 14:44:31 14-11-10, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
maxime
King kong
King kong


Dołączył: 26 Kwi 2010
Posty: 2387
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:43:27 14-11-10    Temat postu:

Ricardo siedział strapiony w gabinecie i zastanawiał się, jak rozwiązać sprawę zaginięć młodych kobiet. Nawet nie zauważył, kiedy Kamila bezszelestnie weszła do gabinetu i przekręciła klucz w zamku. Ocknął się dopiero, gdy żona zaczęła masować jego barki. Nie mógł powstrzymać uśmiechu. Odwrócił się w stronę żony i podziękował, że ta rozjaśniła mu dzień. Pociągnął ją za rękę tak, że wpadła na jego kolana. Ona objęła go za szyję i zaczęli się namiętnie całować "Nie boisz się, że ktoś może wejść?" - zapytał Ricardo. Kamila uśmechnęła się zalotnie i odparła: "Nie boję się, zadbałam o to, aby nikt nie wszedł". "W takim razie mam doskonały pomysł" - wyszeptał Ricardo i całując żonę namiętnie po szyi, za uszami, gładził jej uda, podciągając coraz wyżej spódnicę. Kamila przełożyła nogę i oboje przylgnęli do siebie całując się coraz bardziej namiętnie. Chwilę później drgali już w miłosnej ekstazie
Kiedy po półtorej godzinie Kamila prostowała zagniecenia na sukni, Ricardo wpatrywał się w nią wzrokiem pełnym uwielbienia

"Wiesz, tak sobie myślę, że nie zachowujemy się tak, jak przystało na gubernatora i jego żonę" - zauważył Ricardo. "Ależ kochanie, chyba nie chcesz - wzorem don Jorge - zostawiać mnie samej w sypialni i zacząć odwiedzać lupanary?" - zażartowała Kamila.

"Nie chcę, ale może powinienem zacząć odwiedzać lupanary" - odparł Ricardo, a widząc zmarszczone czoło żony dodał, że niepokoją go zaginięcia młodych kobiet i jest przekonany, że dziewczęta sprzdawane sa do domów publicznych, ponieważ giną tylko młode i ładne kobiety.

Kamila zaczęła się zastanawiać "Może nie tu należy szukać?" A widząc pytanie w oczach męża wyjaśniła mu: "Kiedy twój stryj chciał mnie zmusić do małżeństwa zagroził mi, że sprzeda mnie do lupanaru w Afryce Północnej. Z tego wniosek, że już wtedy istniały takie trasy przerzutu". Ricardo przyznał żonie rację.

"Też o tym myślałem, ale sprawdzamy wszsystkie statki i na żaden ślad dotąd nie trafiliśmy" - powiedział.

"Ricardo, nie pamiętasz już jak było za twoich pirackich czasów? Przecież, ty kiedy nie chciałeś być odkryty, nigdy nie cumowałeś w porcie tylko w jakieś zapomnianej zatoce" - przypomniała Kamila. "Może i tu jest jakaś la Iguana?" - dodała.
Ricardo podniósł żonę i zakręcił ją w powietrzu, po czym powiedział: "Jesteś nieoceniona! Nie tylko piękna. ale i bystra". Pocałował ją namiętnie i od razu posłał po Maria i Jose Marię


Ostatnio zmieniony przez maxime dnia 15:34:00 14-11-10, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabella
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 42200
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:45:23 14-11-10    Temat postu:

po zakończeniu weselnego obiadu państwo młodzi pojechali do rezydencji Maxa de Silvy a bracia de Valencia siedzieli dalej w zajeździe i wspominali dawne czasy, gdy byli jeszcze młodzieniaszkami,
ich pogawędkę przerwał posłaniec z pałacu zapraszający Maria i Jose Marię na ważną rozmowę z Ricardem...
-nie wiesz czasem zapytał posłańca Jose Maria de Valencia o czym twój pan chce z nami tak pilnie rozmawiać bo dopiero co rozstaliśmy się po obiedzie weselnym mojej córki i już nas wzywa...
--dokładnie nie wiem, odparł posłaniec ale chyba chodzi o te porwania kobiet bo tak coś służący mówili....
Alvaro gdy to usłyszał powiedział do braci
-pójdę z wami to może się na coś przydam bo ta sprawa porwań kobiet ze względu na moją ukochaną bratanicę Leonor też mnie głęboko poruszyła a pomyślał sobie ,że musi trzymać rękę na pulsie i być dobrze poinformowanym o działaniach władz w sprawie tych porwań....

Ricardo zdziwił się ,że razem z Mariem i Jose Marią przyszedł ich najstarszy brat ale Mario zaraz zapewnił Ricarda ,że Alvaro chce włączyć się do akcji poszukiwania porwanych kobiet i jego pomoc może okazać się cenna....
-pamiętasz Mario nasze pirackie czasy jak kiedyś przewoziliśmy niewolników zapytał Ricardo...
-no przecież zaśmiał się Mario, nigdy nie zapomnę jak wówczas wpatrywałeś się w Camilę i nawet myślałeś by ją razem z Jimeną i chłopcami wykupić od tego Bermeja na targu niewolników przypomniał przyjacielowi Mario...
-no tak powiedział Ricardo ale chodzi mi o to skąd braliśmy niewolników
-z La Iguany dobrze ukrytej zatoczki z piękną plażą odparł Mario bo tam mało kto się zapuszczał i nawet Paisana lupanar ze swoimi wesołymi dziewczynkami dla nas tam prowadziła wspominał rozbawiony Mario....
-i o to właśnie chodzi bo ktoś bystry, mówił Ricardo myśląc tu o swojej żonie Camili podsunął mi myśl ,że do tej pory źle szukamy a te nieszczęsne porywane kobiety mogą lądować nie w tutejszych ale nawet zamorskich lupanarach i mogą być transportowane statkiem ,który nie zawija do portu a do jakiejś małej nieuczęszczanej zatoczki....
-o cholera, nawet bym o tym nie pomyślał zaklął Mario ale ty możesz mieć rację i całe wybrzeża La Mariany należałoby sprawdzić pod tym kątem ...
-pomożemy ci w tym ochoczo zaoferowali się bracia de Valencia i nie wyjedziemy zanim ci bandyci nie znajdą się za kratkami zapewnił Mario przyjaciela...
-Alvaro, którego zimny pot oblał słysząc o celnym podejrzeniu Ricarda od razu zapewnił ,że on osobiście sprawdzi północne wybrzeże, bo tam stała chatka gdzie przecież przetrzymywano kobiety do czasu ich wywozu do Afryki ....
-Ricardo każdemu wręczył mapę wyspy i ustalili, kto jaką część wybrzeży zacznie przeczesywać....
-jutro zaraz z ranka zaczniemy powiedział Ricardo bo już zmierzch zapadał i zbliżała się noc...

Max gdy tylko przybyli do jego rezydencji kazał służącej przygotować sypialnię dla jego nowopoślubionej żony Leonor...
-to państwo nie będą spać razem zapytała zdziwiona służąca swojego pana
Leonor słysząc to zmieszała się a Max głośno powiedział do służącej by nie zadawała głupich pytań a wykonała polecenie bez komentarzy....

gdy zapadła noc Max nie mógł spać, świece w jego sypialni już dogasały a on otworzył okno i powiew zimnego powietrza owionął jego nagi tors, on stał i patrzył na migające gwiazdy i myślał co teraz robi Leonor
-pewnie smacznie śpi po dniu pełnym wrażeń i nawet o mnie nie pomyśli westchnął,
-ale mam noc poślubną , nigdy bym się czegoś takiego nie spodziewał ....

tymczasem Leonor też nie mogła zasnąć i wierciła się w ogromnym łożu, nie mogę uwierzyć ,że jestem już mężatką i swoją noc poślubną spędzam sama pomyślała młoda kobieta...
-ale przecież sama mu powiedziałam ,że nie chcę skonsumować naszego małżeństwa wyrzucała sobie rozdrażniona żona Maxa,
-a może zrobić tak jak mi radziła Jimena i pójść do niego zaczęła się zastanawiać jak to by było gdyby mąż zaczął ją pieścić i się z nią kochać...
-o czym ja myślę zganiła sama siebie Leonor ,to dopiero by było jakby zaspany Max zapytał się mnie po co przyszłam , pod ziemię bym się wówczas zapadła ale wstała zapaliła świecę i zaczęła chodzić po sypialni spoglądając w lustro, przez cieniutką koszulką nocną prześwitywały jej ponętne kobiece kształty, przyglądała się sobie dłuższy czas aż wreszcie powiedziała sama do siebie
-raz kozie śmierć, pójdę do niego i jeżeli nawet mnie odtrąci to już wiele większe upokorzenia w życiu zniosłam pomyślała młoda pani de Silva i wzięła świecznik do ręki i wyszła na korytarz,
wiedziała, że sypialnia męża jest tuż obok jej pokoju i trzęsąc się z emocji weszła tam widząc ,że półnagi Max stoi przy oknie i już miała się cofnąć gdy on ją dostrzegł i podbiegł do niej chwytając ją na ręce
świecznik wypadł jej z ręki i świeczka zgasła ale w sypialni Maxa paliły się jeszcze inne świece....
Max przywarł ustami do jej warg ,tak że nie mogła nawet nic powiedzieć ale gdy zaczął obsypywać pocałunkami jej twarz i szyję nie protestowała i obejmowała jego głowę rękami,
cała drżała i ze strachu i z pożądania a on szeptał jej do ucha ,że jest taki szczęśliwy ,bo ją kocha i pragnie jak żadnej innej kobiety na świecie, ona też wyszeptała, że go kocha wtedy już bez wahania zaniósł ją w kierunku ogromnego małżeńskiegoi łoża...
zanim położył ją na łóżku zdjął jej koszulkę nocną i sam się też rozebrał ,
chwilę podziwiał wdzięki nagiej żony a potem podniecony małżonek powoli gładził i całował ciało Leonor od twarzy aż po podbrzusze, jęczała czując te delikatne pieszczoty ,rozchylał jej uda sunąc rękami od kolan wzwyż i gdy wreszcie wszedł w nią i najpierw wolnymi a potem coraz szybszymi ruchami doprowadził ich do rozkoszy to po raz pierwszy w życiu młoda żona Maxa krzyczała w ekstazie a on był szczęśliwy bo wiedział że sprawia przyjemność sobie i kobiecie, którą kocha....

nie będzie żadnego unieważniania małżeństwa powiedział do żony uszczęśliwiony Max, a ona tylko zdążyła przytaknąć bo znowu ich ciała połączyły się w miłosnym zespoleniu

porwana guwernantka Nora w małym domku na plaży nie mogła spać bo za ścianą słyszała płacz i krzyki gwałconej przez Baltazara młodej wieśniaczki,którą dziś udało mu się porwać a teraz jak to mówił dawał jej lekcje miłości by przygotować kolejną kobietę do pracy w arabskim burdelu....
nagle drzwi się otworzyły i Nora zobaczyłą ,że do jej pokoiku ze świecą wchodzi stary jednooki strażnik,który pilnował tego domku,
-słyszysz ślicznotko jak tamci sie zabawiają zapytał chrapliwym głosem wskazując na ścianę skąd dochodziły jęki gwałconej dziewczyny
-my teraz też sobie pofiglujemy powiedział do Nory jednooki i gdy guwernantka usiłowała uciec z łóżka on przewrócił ją na brzuch i brutalnie wszedł w nią od tyłu....
Nora nawet nie krzyczała tylko cicho jęcząc czekała jak staruch się nasyci....
Boże pomyślała gdy juz było po wszystkim i jej dręczyciel wyszedł to już czwarty mężczyzna ,który mnie zgwałcił, ci bandyci zrobili ze mnie dziwkę rozpłakała się z bezsilności błękitnooka blondynka.....

w zajeżdzie Adela Gonzales spedzając noc samotnie zastanawiała się gdzie podziewa się jej kochanek Baltazar,
-ostatnio ciągle nie ma dla mnie czasu i nawet kochać się ze mną nie chce zasępiła sie siostra Ascania , może już mu sie znudziłam i inną kochankę sobie znalazł i pomyślała tu o rudowłosej Angeli,
-ale nie ,ona teraz ma męża i ten Avaro de Valencia pilnuje jej i to z nim ta ruda bezwstydnica spędza noce i Baltazar nie ryzykowałby scyzji z tym jej mężulkiem
- na pewno nie poszedł do lupanaru bo sam mówił ,że nie lubi płacić za usługi tych panienek
-to z kim teraz może zabawiać się mój Baltazar zamyśliła się Adela
ale żadna ze znanych jej kobiet nie przychodziła jej na myśl jako potencjalna nowa kochanka Baltazara....

w sypialni Salamanków Camila po miłosnym zbliżeniu z mężem leżała w niego wtulona i rozmawiali o tym co postanowił robić Ricardo by wykryć porywaczy kobiet , on opowiedział jej o spotkaniu z braćmi de Valencia i gdy wspomniał,że był też tam Alvaro to Camila zapytała męża czy ma zaufanie do najstaszego z braci de Valencia,
-bo ja jakoś go nie polubiłam i wydaje mi się taki nieszczery mówiła Camila....
Ricardo zastanowił się i powiedział,
-na razie nie mam żadnych podstaw by źle sądzić o tym braciszku Maria,
zresztą Alvaro sam też chętnie włączył się do grupy wyjaśniającej te porwania i będzie nam pomagał w przeczesywaniu wybrzeża...
-ale nie mówmy w naszej sypialni o moich problemach szepnął Ricardo do żony bo mam ochotę na zupełnie coś innego i znacznie przyjemniejszego i zaczął muskać ustami szyję żony a potem ustami i językiem pieścił jej piersi by wreszcie złączyć się z ukochaną i sprawić im obojgu kolejną już przyjemność tej upojnej dla nich nocy


Ostatnio zmieniony przez Arabella dnia 21:27:25 14-11-10, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabella
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 42200
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:59:30 15-11-10    Temat postu:

skoro świt Alvaro de Valencia popędził do domku na plaży by ostrzec swojego wspólnika Baltazara, bo wiedział, że ten spędza noc z nowo porwaną kobietą i postanowił przewieźć przebywające tam obie porwane nieszczęśnice do lochów swojej rezydencji...
gdy Alvaro przyjechał a jednooki wskazał mu gdzie jest Baltazar to ze zdumieniem stwierdził ,że Baltazar nadal wykorzystuje młodą wieśniaczkę a kobieta już pogodzona z losem leżała pod swym gwałcicielem pozwalając mu robić z nią to co chciał ...

-złaź z niej zaraz zarechotał Alvaro patrząc na leżącą parę,
-co jeszcze nie masz dosyć, a swoją drogą ty to masz krzepę, że możesz tak długo z zazdrością powiedział do wspólnika , bo nie wiedział. że swój wigor Baltazar zawdzięcza napojowi miłosnemu otrzymanemu niegdyś od Angeli obecnej żony Alvara...
Baltazar sapiąc wyszeptał
- zaczekaj na zewnątrz, zaraz skończę i gdy wreszcie odprężony wyszedł przed domek i dowiedział się ,że muszą szybko się ewakuować z kobietami bo władze sprawdzają wybrzeża i plaże na całej La Marianie to zaklął brzydko i powiedział do Alvara
-będzie nam chyba coraz trudniej tu upolować kolejne sztuki na sprzedaż i potem je przetrzymywać zanim przypłynie po nie statek byśmy mogli zainkasować okrągłą sumkę za ten towar....
-no cóż, jakoś musimy sobie poradzić bo nic nie przynosi tyle zysków co ten handelek żywym towarem zaśmiał się Alvaro....

gdy wyprowadzono porwane kobiety by przewieźć je małym powozikiem do rezydencji Alvara i Baltazar wiązał i kneblował Norę by podczas jazdy nie próbowała uciec czy też nie krzyczała bo mogliby kogoś na drodze spotkać, to druga z porwanych kobiet młoda wieśniaczka rzuciła się do ucieczki w kierunku drogi graniczącej ze stromym urwiskiem,
Baltazar zostawiwszy już obezwładnioną guwernantkę pobiegł za wieśniaczką, ona szybko biegła przed siebie i nagle potknęła się i przewracając sturlała się po urwisku zabijając się uderzywszy głową o występ ostrej skały .....
Alvaro i jego wspólnik byli wściekli, że stracili szanse dobrego zarobku na kobiecie,
Baltazar z pomocą jednookiego wrzucili ciało dziewczyny ze skał do morza bo nie chcieli zostawiać śladów swojej tu bytności
-do diabła zdenerwował się Baltazar, ta to miała zadatki na dobrą dziwkę bo była posłuszniejsza i szybko się uczyła jak zrobić mężczyźnie przyjemność westchnął bo nasza blondwłosa guwernantka to ciągle nie jest uległa i jest oporną uczennicą...

w lochu rezydencji Alvara de Valencii więc wylądowała tylko jedna kobieta przeznaczona na sprzedaż
jednooki zamieszkał w celi obok pomieszczenia w którym zamknięto Norę i gdy Alvaro i Baltazar wyszli zapowiedział przestraszonej guwernantce, że dziś w nocy też ją odwiedzi bo ostatnio dobrze mu dogodziła,
Nora popłakała się znowu z bezsilności bo wiedziała ,że nie będzie mogła zapobiec kolejnemu gwałtowi, który ją czeka ....

Angela żona Alvara de Valencia sporządziła truciznę ,która miała rozrzedzić i faszerować swojego mężusia, którego chciała się pozbyć i wyniosła ją w butelce do piwnicy by ją tam schować przed wścibskimi służącymi męża,
z ukrycia obserwował żonę pana jednooki i gdy tylko opuściła piwnicę, myśląc ,że to wyborne wino wypił całą butelkę trucizny i skończył życie w lochu rezydencji Alvara , a ten gdy go znalazł martwego pomyślał, że stary zapił się na śmierć bo otrucie jednookiego nawet do głowy mu nie przyszło...

Alvaro z Baltazarem postanowili przez parę tygodni przyczaić się i nie porywać nowej kobiety bo chcieli zobaczyć co będą robić władze poszukując porywaczy kobiet...

gdy Baltazar wrócił do zajazdu a jego kochanka Adela zaczęła robić mu wymówki, że nie wraca na noc grożąc porzuceniem go za jego niewierność, starał się udobruchać wściekłą kobietę i choć nie miał za bardzo ochoty i siły to zaprzeczając jakimkolwiek zdradom zaciągnął ją do łóżka a potem już zasypiając ogromnie zmęczony pomyślał sobie ,że jak ta Adela nadal będzie taka zrzędliwa i zazdrosna to może ją też sprzeda do arabskiego burdelu i nieźle na niej zarobi bo jego kobieta doświadczenie w zadowalaniu mężczyzn to ma bogate i najwybredniejszy nie mógłby się skarżyć ...

rozpromieniona Leonor obudziła się dopiero przedpołudniem, bo tak długo razem z Maxem podczas swojej nocy poślubnej dokazywali, że zasnęli jak już świtało ,
teraz przytulona do męża ,patrząc na jego muskularny tors westchnęła ze szczęścia
-jak dobrze obudzić się w twoich ramionach szeptała do patrzącego na nią z uwielbieniem mężczyznę, i pomyśleć ,że ja głupia chciałam sama się tego pozbawić
-no właśnie zamruczał Max, nawet nie wiesz jaki byłem zdruzgotany gdy usłyszałem od ciebie tuż po ślubie, że chcesz unieważnić nasze małżeństwo jako nie skonsumowane ale na szczęście teraz ten powód już jest nieaktualny zaśmiał się pieszcząc ręką jej pierś...
-zresztą ja nie po to się żeniłem by żyć samotnie bo dla mnie małżeństwo to związek na całe życie ,jak to ksiądz ładnie powiedział dopóki śmierć nas nie rozłączy powiedział Max i zaczął całować namiętnie żonę,
miedzy pocałunkami szepcząc jej
-ale tego ,że chciałaś mnie pozbawić tej przyjemnej konsumpcji naszego związku to ci nie zapomnę i nawet naszym wnukom o tym będę opowiadał jako stary dziadunio żartował Max...
-nie zrobisz mi tego przekomarzała się Leonor z mężem,
- nie zapominaj ,że to ja sama przyszłam do twojej sypialni by ci się oddać a tobie nie przyszło to do głowy by mnie odwiedzić w mojej sypialni gdy zaczęła się nasza noc poślubna...
-miałem na to wielką ochotę przyznał Max ale nie chciałem cię do niczego zmuszać ,wiem przecież co spotkało cię od ojca twoich dzieci i robić tak jak on nie zamierzałem i nigdy nie zamierzam mówił do Leonor jej świeżo poślubiony małżonek...
-a propos twoich synów, musimy jak najszybciej ich tu przywieźć bo teraz tu ze mną jest twój dom i twoje maluchy będą się wychowywać z naszymi już wspólnymi dzieciakami, o które myślę ,że z ochotą wspólnie się postaramy, szeptał Max do wzruszonej jego słowami żony
-dziękuje ci kochany, że jesteś taki dobry i zaakceptowałeś mnie z moimi dziećmi, nawet nie wiesz jaka ci jestem za to wdzięczna ...
-zawsze chciałem być ojcem ale późno się ożeniłem i gdy moja pierwsza żona zmarła przy porodzie razem z moim dzieckiem to długo nie mogłem się pozbierać, a teraz los razem z tobą dał mi sporych już synów, bo chcialbym być ich prawdziwym ojcem i jak już wcześniej ci wspomniałem nie będę robił różnicy pomiędzy nimi a innymi dzieciakami których już razem powołamy na świat ...
-gdy poznasz moich synków to zobaczysz, że to takie słodkie maluchy , Thomas ma dwa latka a Eric roczek i jestem pewna że ich polubisz bo lgną do wszystkich opowiadała o swoich pociechach Leonor....
Max gładząc brzuszek żony, wyszeptał jej ,że jej dzieciaczki muszą być słodkie tak jak ich młoda mamusia
- kochanie może znowu zaczniemy starania o rodzeństwo dla Thomasa i Erica zamruczał Max bo mój przyjaciel Rodolfo Suarez na naszym weselnym obiedzie już mi sie wprosił na chrzciny naszego pierwszego potomka za jakieś 9 miesięcy i chyba nie chcielibyśmy go zawieść z rozbawioną miną powiedział Max do żony rozchylając jej uda

młodzi małżonkowie de Silva po obiedzie pojechali do stolicy bo Leonor chciała oznajmić ojcu, że razem z mężem zamierzają pojechać po jej synów do Salvatierry więc pewnie podróż odbędą wszyscy razem bo wiedziała ,że jej ojciec, macocha i Mario z Jimeną też mieli już wyjeżdżać,
gdy przybyli do zajazdu ze zdziwieniem dowiedzieli się od Jimeny i Margarity,że obaj bracia i Jose Maria i Mario postanowili przedłużyć swój pobyt na La Marianie by pomóc Ricardowi de Salamance w schwytaniu porywaczy kobiet...

Max postanowił sprawdzić jak idzie handel w jego składach tkanin a Leonor została w zajeździe by na niego tu poczekać gawędząc z Jimeną...
Jimena gdy tylko zostały same zachichotała i mrugając oczkiem szepnęła do Leonor
-jak zobaczyłam was razem takich szczęśliwych to już wiedziałam, że z twoich głupich pomysłów nici bo konsumpcja była i bezapelacyjnie unieważniania ślubu nie będzie...
-to prawda powiedziała czerwieniąc się młoda żona Maxa de Silvy i rzuciła się na szyje Jimenie,
-dziękuję ci za twoje dobre rady, to dzięki nim przemogłam się i sama do niego poszłam w nocy zwierzała się stryjence Leonor
Jimena tuląc bratanicę męża mówiła jej, że dobrze zrobiła nie odtrącając mężczyzny, który ją kocha ...
-a zaznałaś w końcu rozkoszy bez ogródek zapytała młodą małżonkę jej stryjenka
-bo wiesz ,zgwałconym kobietom często trudno potem nawet z kochanym i czułym mężczyzną osiągnąć satysfakcję ze współżycia mówiła Jimena
-też się tego bardzo bałam i myślałam, że nie od razu będzie mi dobrze z nim w łóżku wyznała zażenowana Leonor,
-ale było cudownie nawet nie wiedziałam ,że współżycie może być takie przyjemne i rozkoszy zaznałam już przy naszym pierwszym zbliżeniu i przy kolejnych także zaczerwieniła się Leonor opowiadając intymne szczegóły swojego pożycia małżeńskiego....
-mój mąż jest nie tylko namiętny ale i czuły, delikatny, najpierw mnie długo pieścił i całował a nie tak jak ten przeklęty Vincent van Hoorn od razu do rzeczy byle tylko siebie zaspokoić wspomniała ojca swoich dzieci....
nie myśl już teraz o tamtym poradziła jej Jimena, twoja przyszłość jest z Maxem bo to on rozbudził cię jako kobietę i teraz na pewno będziesz z ochotą wypełniać obowiązki małżeńskie zaśmiała się Jimena...
-nie zamierzam mężowi odmawiać bo też go bardzo pragnę przyznała młoda pani de Silva
-no myślę, pogroziła jej palcem Jimena bo przecież teraz spedzacie swój miesiąc miodowy i jak sama nazwa wskazuje czekają was tylko słodkie chwile zwłaszcza w sypialni małżeńskiej i wszędzie gdzie tylko na to przyjdzie wam ochota zachichotała żona Maria patrząc na zmieszaną Leonor....

Max ze swoją żoną Leonor pojechali już do rezydencji de Silvy a Jimena poszła do pałacu na pogawędke z Camilą, siedząc przy herbatce rozmawiały o działaniach ich mężów w sprawie rozwikłania tajemniczych porwań kobiet na wyspie....
-wiesz sama podsunęłam Ricardowi myśl,że może te porwane kobiety są wywożone stąd aż do Afryki do arabskich lupanarów mówiła Camila do przyjaciółki...
-nawet nie mów, przeraziła sie Jimena ,tak daleko ,to nawet marzyć by te nieszczęsne dziewczyny nie mogły o powrocie kiedykolwiek w swoje rodzinne strony..
-no tak przytaknęła Camila, pomyśl w obcym kraju bez znajomosci języków nawet jakby tam udało im się uciec to nie mają szans by wrócić bo zostałyby rychło złapane ...
-to straszne ,że wciąż są handlarze ludźmi i tyle niewinnych kobiet przez nich cierpi i jest zmuszanych do pracy w lupanarach,
-dobrze ,że nam sie udało westchnęła Jimena,wspominając jak one zostały porwane i sprzedane jako niewolnice...
-gdyby nie kupił cię ten Don Timoteo to nie wiadomo gdzie byśmy teraz przebywały i czy w ogóle jeszcze byśmy żyły mówiła Jimena do Camili
- dzięki spadkowi po twoim pierwszym mężulku nie tylko ty odzyskałaś wolność ale mogłaś mnie i Claudia wykupić z niewoli,
co prawda potem znowu popadłaś w niewole tej ślepej Lisabety to jednak z jej strony przynajmniej molestowanie ci nie groziło zachichotała Jimena patrząc na Camilę....
Donia de Salamanca zamyśliła się mówiąc
-martwię się o tę guwernantkę moich dzieci Norę Klauss, jeśli jest w rękach handlarzy kobiet to pewnie ją też zgwałcili smutno powiedziała...
-niewątpliwie tak pokiwała głową Jimena, tacy kobietom nie przepuszczą, przeżyłyśmy to na własnej skórze ale najwazniejsze nie dać sie złamać bo z każdej opresji przy odrobinie szczęścia można wyjść cało mówiła rozsądnie żona Maria do swojej przyjaciółki Camili..

-coś długo nasi mężowie nie wracaja zaniepokoiła sie Camila...
-przecież wyspa jest rozległa a mieli dosyć dokładne rozeznanie wybrzeży zrobić uprawiedliwiała nieobecność mężczyzn Jimena ...
gdy tak sobie rozmawiały do salonu weszli zmęczeni po całodniowym objeżdzaniu wybrzeży Ricardo z Mariem i Jose Marią mówiąc ,że na razie nic nowego nie odkryli w sprawie tajemniczvch zniknięć młodych kobiet na La Marianie....

po wyjściu przyjaciół Ricardo kazał sobie przygotować kąpiel w pałacowej łażni i gdy siedział już w ogromnej bali pełnej ciepłej wody weszła Camila
ubrana tylko w cienki szlafroczek , gdy go zrzuciła z ramion oczom Ricarda ukazało sie ponętne nagie ciało jego małżonki....
Donia de Salamanca weszła do bali i zaczęła gąbką delikatnie myć i masować ciało ukochanego ,on zamknął oczy delektując się jej dotykiem ale później przyciągnął ją do siebie by doznać mocniejszych wrażeń
gdy wyszli z balii na stercie ręczników kochali się ponownie turlając się po nich


Ostatnio zmieniony przez Arabella dnia 12:03:09 16-11-10, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ela0909
King kong
King kong


Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 2518
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Krakow
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:50:18 17-11-10    Temat postu:

cudnie, to było piękne , namietność , czułość, miłość , - Ricardo i Kamila - ach ------ dziewczyny jesteście wspaniałe , pozdrawiam cieplutko, zyczę dalszej weny twórczej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabella
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 42200
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:55:59 17-11-10    Temat postu:

ela0909 napisał:
cudnie, to było piękne , namietność , czułość, miłość , - Ricardo i Kamila - ach ------ dziewczyny jesteście wspaniałe , pozdrawiam cieplutko, zyczę dalszej weny twórczej.


ela0909, już myślalam.że nie czytasz już kontynuacji bo ostatnio nie komentowałaś, liczę.że podrzucisz jeszcze jakiś pomysł odnośnie dalszych losów bohaterów bo już z kilku Twoich fajnych pomysłów przecież skorzystałam, pozdrawiam gorąco


Max de Silva leżąc obok śpiącej żony rozmyślał jakie ma szczęście w życiu, że los dał mu za towarzyszkę życia właśnie Leonor...
- a mało brakowało bym z niej zrezygnował bo gdy dowiedziałem się że ona ma już dwójkę dzieci to zniechęciłem się do niej wspominał ,
- gdyby nie to jej porwanie, które paradoksalnie przyczyniło się do naszego bliższego poznania to dziś dalej byłym wdowcem i sypiałbym sam, a przecież teraz wiem ,że ona jest kobietą mojego życia, bardzo dobrze się rozumiemy, mamy podobny temperament, spełnia moje oczekiwania w każdej dziedzinie uśmiechnął się do siebie szczęśliwy żonkoś....
-moja pierwsza małżonka była też taka młoda jak Leonor ale wstydliwa i nieśmiała, kochaliśmy się tylko w sypialni po bożemu przy zgaszonych świecach ,wypełniała po prostu obowiązek małżeński a o takich figlach jak z Leonor nie było mowy bo tamta uznawała ,że swobodniejsze zachowanie w sypialni nie przystoi przyzwoitej kobiecie,
-na szczęście Leonor jest inna ,nie wstydzi się swojej nagości, kochamy się i w dzień i w nocy w różnych pozycjach sprawiając sobie rozkosz cieszył się Max przypominając sobie jak dziś wracali ze stolicy i zatrzymali się przy zielonej lagunie, jednym z najpiękniejszych miejsc na wyspie ...
-na łonie natury na trawie Leonor mi uległa i kochaliśmy się tam namiętnie a jej poprzedniczka za nic na takie coś by się nie zgodziła westchnął i popatrzył na wtuloną w jego ramię żonę
-ona urodzi moje dzieci , syna i córeczkę i razem z jej synkami będziemy wychowywać czwórkę dzieciaków i jeśli Bóg da w szczęściu i zdrowiu doczekamy się starości i wnucząt rozmarzył się Max i nie mogąc ciągle zasnąć delikatnymi pocałunkami rozbudził Leonor i znów zaczęli się kochać

po śniadaniu państwo de Silva poszli w odwiedziny do Suarezów bo Max chciał z przyjacielem porozmawiać o interesach , a w tym czasie ich żony Marcela i Leonor opowiadały sobie o swoich dzieciakach...
-już nie mogę się doczekać kiedy znowu zobaczę moich małych synków, wyjechałam z Salvatrierry tylko na tydzień a ta podróż przeciągnęła się w czasie do ponad miesiąca westchnęła Leonor ,
-po uroczystościach w pałacu zostaliśmy jeszcze na dwa wesela , wasze i mojego stryja Alvara z Angelą i niespodziewanie dla wszystkich sama także wyszłam tak szybko za mąż zaśmiała się Leonor ...
-ale zapewniam cię ,że nie żałuje bo jestem na zabój zakochana w Maxie i myślę ,że on we mnie też szepnęła uradowana młoda pani de Silva do Marceli Suarez

Marcela nosiła na rękach swoją malutką córeczkę Paolę by ją uśpić a Leonor obserwowała ją z zazdrością...
-śliczna ta twoja córeczka mówiła patrząc na żonę Rodolfa kołyszącą maleństwo,
-razem z Maxem chcemy mieć parkę synka i córeczkę zaśmiała się Leonor a zanim pojawią się nasze wspólne dzieciaki to na razie moi mali chłopcy Thomas i Eric będą już wkrótce dokazywać w naszym domu, bo wybieramy się po nich do Salvatierry pochwaliła się żona Maxa....
Marcela słuchając Leonor zaśmiała się i powiedziała,
-myślę ,że obie wkrótce będziemy chodziły w ciąży bo mój Rodolfo to chce mieć aż trójkę potomków i jak zrealizujemy nasze plany to ty i ja po czworo dzieciaków będziemy wychowywać ...

Marcela zamyśliła się i pomyślała, że ona może już jest w ciąży bo ostatnio comiesięczna kobieca dolegliwość jej się spóźnia....
-muszę wezwać akuszerkę by mnie zbadała i potwierdziła moje przypuszczenia zanim oznajmię szczęśliwą nowinę Rodolfowi ,by nie łudzić go niepotrzebnie jeśli jeszcze nie jestem brzemienna ....
-a jeśli noszę już dziecko Rodolfa to poczęliśmy je jeszcze przed ślubem bo on był taki niecierpliwy i namiętnie kochaliśmy się parę razy nie będąc jeszcze małżeństwem myślała pani Suarez....
Marcela pomyślala też o swojej bliźniaczej siostrze Manueli...
-czy ona i Ascanio też wkrótce doczekają sie drugiego wspólnego potomka?
-oby tak się stało bo moja siostra przecież tak marzy o córeczce i oby urodziła zdrową i silną dziewczynkę westchnęła Marcela....

w San Fernando Manuela znowu odwiedziła w szpitalu Ofelię i była zawiedziona, że pomimo intensywnych starań nadal nie jest w ciąży...
-nie rozumiem tego ,tak bardzo pragnę dziecka z Ascaniem i robimy wszystko by mieć je jak najszybciej a nic nie wychodzi, a z tym przekletym Vincentem van Hoornem dwukrotnie zaszłam w ciążę jak tylko mnie zgwałcił, martwiła się żona Ascania...
-może to dlatego ,że tak usilnie chcesz szybko począć dziecko to wam się nie udaje mówiła do Manueli Ofelia,
- przestań tak ciągle o tym myśleć to zajdziesz w ciążę i nawet nie będziesz wiedziała kiedy zaśmiała się Ofelia....
-a gdzie Paulina zapytała Manuela rozglądając się i nie widząc synowej Ofelii bo ostatnio coś jej nie widuję...
-kazałam jej poleżeć trochę bo jest w ciąży i nie czuje się najlepiej rozpromieniona Ofelia pochwaliła sie ,że znowu będzie babcią ....
Manuela pomyślała z zazdrością, że inne kobiety to mają szczęście bo ona Manuela długo czekała na swoje pierwsze dziecko synka Eduarda , drugą ciążę poroniła bo pobił ją Vincent a następne dziecko urodziła chore i jej córeczka zmarła a teraz tak pragnie dziecka i na razie wysiłki jej i Ascania są bezowocne.....

Santiago nie posiadał sie ze szczęścia ,że znów będzie ojcem, choć wiedział ,że Paulina źle znosi ciążę to był pewien że wszystko dobrze pójdzie...
- jeśli będziemy mieć teraz córeczkę będzie nazywać się Sofia,a jeśli urodzi się syn to nazwę go Sebastian mówił do żony uradowany przyszły ojciec....
-dla mnie najważniejsze by dziecko urodzilo się silne i zdrowe i nie obchodzi mnie czy to bedzie drugi syn czy córeczka westchnęła Paulina, niezadowolona ,że jest unieruchomiona na dłuższy czas bo nie wiedziala kiedy lepiej sie poczuje a nie chciała wstawać i ryzykować że poroni...

w odwiedziny do Santiaga i Pauliny przyszli Vasco i Marina Darienowie,
Vasco gratulował przyjacielowi przyszłego potomka i wspominali swoje kawalerskie czasy...
Marina siedząc przy łóżku Pauliny dziwiła się,że ta po tylu latach zdecydowała się na drugie dziecko...
-podziwiam cię ,bo ja po urodzeniu mojego synka Camila nie wyobrażam sobie bym znowu zaszła w ciążę i musiała ponownie rodzić mówiła Marina do Pauliny, tak mi ta moja ciąża i poród dały w kość westchnęła żona Vasca...
-no ,pamietam jak wtedy histeryzowałaś zaśmiała sie Paulina, chyba nie widziałam drugiej takiej rodzącej jak ty Marino,wydzierałaś sie podczas porodu jakby cię zarzynano...
-no coś ty żachnęła sie Marina,tak mnie bolalo ,że myślałam ,że tego nie przeżyję tłumaczyła się przyjaciółce i dlatego już rodzic za żadne skarby nie będę i zapobiegam ciąży szepnęła pani Darien....
-a ja cóż .postanowiłam poświęcić się dla dobra rodziny westchnęła Paulina bo mój małżonek od dawna suszył mi głowę o drugiego potomka i ciągle się o to kłóciliśmy ale odkąd zaszłam w ciążę na rękach mnie prawie nosi i zgaduje moje życzenia pochwaliła sie Marinie...
-szkoda mi tylko mojej pracy w szpitalu bo teraz na dluższy czas utknę w domu smutno powiedziała Paulina...
- do czasu porodu muszę bardzo się oszczędzać bo nie za dobrze się czuję a potem będę musiała niańczyć maleństwo i zajmować się rodzinką ku zadowoleniu zwłaszcza mojego mężulka westchnęła Paulina gładząc swój jeszcze płaski brzuszek....

na La Marianie Angela de Valencia chodząc po domu była bardzo zaniepokojona kto zabrał butelkę trucizny, którą sporządziła by stopniowo faszerować nią męża Alvara , nie wiedziala bowiem ,że wypił ją jednooki i już jego cialo wylądowało w morzu bo Alvaro myśląc ,że ex pirat zmarł z pijaństwa wrzucił denata z urwiska do wody...
-może mój mężulek kazał mnie śledzić i już wie o moich morderczych zamiarach wobec niego zaniepokoiła sie piękna rudowłosa...
-ale nie , doszła w końcu do wniosku Angela gdy rozkochany małżonek obdarowal ją kolejnymi klejnotami zadowolony z jej czulości i uleglości wobec niego...
-dobrze idzie mi udawanie idealnej żonki zaśmiala sie sama do siebie,
w końcu nie na darmo jestem aktoreczką i to niezłą schlebiała sama sobie Angela....

Ricardo z Camilą wybrali się na konną przejażdżkę w okolice stolicy wyspy,
Camila nauczyła się już całkiem dobrze radzić sobie na koniu i nawet nie zauważyli, że sporo oddalili się od miasta i znaleźli się nad uroczą zieloną laguną...
zsiedli z koni i zachwycali się pięknem tego miejsca...
-wiesz to miejsce często odwiedzają zakochane pary by się tu kochać szepnął Ricardo do żony...
-może popluskamy się w wodzie, jest tak ciepło i trzeba by się odrobinę ochłodzić zaproponował Camili jej małżonek...
-no nie wiem czy to wypada zaśmiała się Camila, gdyby ktoś nas tu zobaczył kąpiących się nago plotkowano by o tym całe miesiące chichotała Donia de Salamanca, ale w końcu dała się przekonać i oboje rozebrawszy się w krzakach wskoczyli do wody....
pływali delektując się kryształowo czystą wodą i swoim towarzystwem raz po raz całując i obłapiając się wzajemnie a gdy wyszli na brzeg nie mogli się powstrzymać i ich mokre ciała ściśle przylgnęły do siebie i po chwili już zaznawali przyjemności....
Camila leżąc pod mężem otworzyła oczy, patrzyła na niebieskie bezchmurne niebo jęcząc z rozkoszy


Ostatnio zmieniony przez Arabella dnia 12:09:29 18-11-10, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabella
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 42200
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:12:35 18-11-10    Temat postu:

Alvaro de Valencia dostał od Bermeja wiadomość, że oprócz kobiet ma przygotować do sprzedaży parę małych dziewczynek bo jeden z arabskich szejków chce do swojego licznego haremu młodziutkie dziewczynki-dziewice ,które będą wykorzystane jako nałożnice perwersyjnego marokańskiego księcia gustującego w małoletnich dziewczętach ....
Baltazar gdy dowiedział się , że ma rozglądnąć się za ładnymi dziewczynkami, to nawet ucieszył się bo uważał ,że zarówno porwanie jak i potem przetrzymywanie do czasu załadowania na statek dzieci będzie łatwiejsze do wykonania niż to samo z młodymi kobietami bo te i silniejsze są i trudne do okiełznania....
musieli działać szybko bo nieoczekiwanie statek miał przypłynąć już za parę dni i czasu było mało a mieli na razie do sprzedaży tylko Norę Klauss guwernantkę de Salamanków ....

Baltazar sprężył się i zaczął intensywne poszukiwania żywego towaru na handel więc teraz nie miał ani chwili czasu dla swej kochanki Adeli co bardzo ją irytowało bo podejrzewała go o zdrady....
Adela poszła do swojej przyjaciółki Marceli Suarez by się jej wyżalić na swój los i postępowanie Baltazara...
Marcela nie miała humoru bo właśnie dostała comiesieczną kobiecą przypadłość i jej przypuszczenia ,że jest w ciąży okazały się przedwczesne wiec nie mogła ucieszyć męża tak oczekiwaną przez niego nowiną o ich wspólnym potomku ....
-nie rozumiem dlaczego ciągle jeszcze zadajesz się z tym łajdakiem Baltazarem mówiła Marcela do przyjaciółki, skoro na noce nie wraca, najpewniej ma inną a ty głupia ciągle się łudzisz, że taki babiarz jak on się zmieni i nie będzie cię zdradzać...
-myślałam ,że chociaż ty mnie zrozumiesz rozpłakała się Adela, bo wiesz co czuje zakochana kobieta, a ja Baltazara tak kocham łkała nieszczęśliwa siostra Ascania .....
Marcela zreflektowała się i zaczęła już spokojnie i cierpliwie przekonywać przyjaciółkę by pomimo wszystko postarała się rozstać z Baltazarem bo ich związek nie ma przyszłości...
-pomyśl sama mówiła do Adeli, masz już 31 lat, tyle co ja i ani męża ani dzieci, więc z Baltazarem tylko tracisz czas bo jak sama mi mówiłaś żenić się nie chce a tobie latka lecą i niedługo będziesz za stara by zostać matką bo najlepsze lata poświęcisz dla takiego łobuza jak ten twój kochaś....
-może i Marcela ma rację ,ale jak mam wydrzeć z serca tę miłość tak z dnia na dzień, może wyjadę do San Fernando i tam będąc z dala od Baltazara uda mi się o nim zapomnieć pomyślała Adela.....

skuteczność i spryt Baltazara były godne podziwu bo pomimo wszędzie obecnej straży, którą Ricardo de Salamanca zmobilizował do przeczesywania wybrzeży szybko udało się temu ex piratowi porwać kilka wieśniaczek ale już nie miał siły nauczać je miłości tak intensywnie jak to wcześniej robił z guwernantką Norą...
w ostatni dzień przed przypłynięciem statku Baltazar wybrał się na polowanie na dzieci...
w tym samym czasie córeczki Salamanków 9-letnia Karina i 7-letnia Susana przebywały u Carmen de Valenci bawiąc się z jej jedyną córeczką 6-letnią Joanną Foreman....
opiekunka dziewczynek zabrała je z rezydencji Carmen i Juana nad pobliską sadzawkę i tam wsztstkie trzy dziewczynki dokazywały biegając przy brzegu...
zaczaił się na nich Baltazar i razem z zaufanym służącym Alvara de Valenci po kolei wyłapali dziewczynki wraz z ich młodą opiekunką i zakneblowawszy je by się nie wydzierały zawieźli je do lochów rezydencji Alvara by rankiem przetransportować całą gromadkę kobiet i dziewczynek na statek Bermeja .....

po godzinie gdy dziewczynki z opiekunką nie wróciły Carmen wszczęła alarm ,że dzieci zaginęły ale myślano ,że utopiły się w jeziorku bo nikt nie przypuszczał ,że teraz zaczęły się też porwania również dzieci na sprzedaż....
Camila z Carmen rozpaczały ,że ich córeczkom coś złego się stało ,przeczesywano brzeg i głebię jeziorka ale po dzieciach i kobiecie ich pilnującej nie było śladu...
co się mogło z nimi stać zachodzili w głowę mężczyźni Ricardo z Mariem, Jose Marią i Juanem de Valencia...
Jimena, Margarita i Leonor pocieszały zdruzgotane matki dziewczynek bo Camila i Carmen wprost od zmysłów odchodziły ,że ich córeczki zniknęły w tajemniczych okolicznościach....

Alvaro de Valencia wiedział gdzie są dziewczynki ale nie zamierzał zwrócić je ich rodzinom, nie wzruszyły go nawet łzy jego bratowej Carmen rozpaczającej za swoją jedyną córeczką Joanną...
-to dziecko nie należy do mojej rodziny pomyślał bo ojcem małej był nie Juan a John Foreman...
Salamankom też nie współczuł bo uważał, że mając gromadkę dzieci w tym jeszcze dwie córeczki Justinę i Camilę powinni szybko pogodzić się ze stratą najstarszych Kariny i Susany....
-dziewczynkom przecież nic nie będzie a jak się spodobają szejkowi to w przyszłości nawet mogą zostać jego żonami bo przecież ci arabowie po cztery żony mają zaśmiał sie sam do siebie Alvaro....

Baltazar nocą przyszedł znowu do celi guwernantki Nory,
- musimy sie dziś slodziutko pożegnać blondyneczko bo jutro z rana wypływasz w podróż swojego życia zarechotał patrząc na przerażoną kobietę ,
- rozbieraj się, na co czekasz ,mówił sam ściagając z siebie ubranie,
Nora wiedziała ,ze opór nie ma sensu bo i tak ten bandzior zrobi z nią co zechce więc zrobiła co kazał i połozyła sie na łózku czekając na to co nieuniknione....
-nie zapomnisz mnie nigdy wyszeptał kladąc się na niej, byłem twoim pierwszym a tego się nie zapomina zaśmiał się lubieżnie i przez parę godzin dawał jej jak to nazwał swoją "ostatnią lekcję miłości"

rankiem Baltazar ze sługą Alvara załadowali do zakrytego wozu powiazane i zakneblowane porwane kobiety i dzieci i przewieźli do zatoczki,gdzie czekali już ludzie Bermeja przetransportowując żywy towar na statek Bermeja o nazwie Dragon...
Bermejo jak zobaczył trzy małe dziewczynki Karinę,Susane i Joannę to wściekł sie krzycząc ,
-to jakieś maluchy a nie dziewczynki 12-15 letnie jakich chciał szejk ale nic są ładniutkie to może jakoś je wcisnę temu Arabowi choćby za pół ceny bo za parę lat wyrosną z nich prawdziwe piękności będące ozdobą haremu tego rozpustnika zaśmiał sie Bermejo a gdy od Alvara dowiedział sie ,że dwie z tych dziewcząt to córki znienawidzonego przez niego Ricarda de Salamanki to był zadowolony,że zemści sie na ich ojcu,który posłał go do więzienia na długie lata...

Baltazar, Alvaro i jego służacy zainkasowali niezłe sumki za żywy towar i statek Dragon wypłynął kierując się ku Afryce .....

służacy Alvara poszedł zaraz do lupanaru i zabawiając się z jedną z panienek wygadał sie jej,że porwane kobiety i dzieci o których głośno mówiono na całej La Marianie zastanawiając się co się z nimi stało są w drodze do Afryki na statku o nazwie Dragon....
panienka,której żal sie zrobiło zwłaszcza małych dziewczynek zaraz doniosła o tym do pałacu i gdy strażnicy chcieli aresztować służacego Alvara wywiązała sie walka ,bo ten nie chcial poddać się dobrowolnie i w szamotaninie otrzymał śmiertelny cios w serce ginąc na miejscu ....

Ricardo był wściekły bo nic wiecej zabity nie zdążył zdradzić zwłaszcza o swoich wspólnikach ale wiedząc, że porwane kobiety i dzieci płyną na statku Dragon do Afryki natychmiast zwołał swoich ludzi oraz Maria i Jose Marię de Valenciów prosząc ich by mu pomogli odbić porwanych i postanowili zaraz z rana na Salamandrze wyruszyć w pościg za Dragonem....

Camila jak dowiedziała sie, że Ricardo z przyjaciółmi popłynie w tak niebezpieczną podróż, podczas której może nawet zginąć odbijając porwanych na pełnym morzu to zaczęła histeryzować,że nie chce zostać sama z gromadką dzieci ...
-obiecaj mi,że będziesz ostrożny i wrócisz cały i zdrowy błagała męża,
-nie zniosłabym utraty ciebie i naszych córeczek płakała Camila...
Ricardo poważnie popatrzył na żone i powiedział
-postaram się wrócić, ale jeżeli by mi sie coś stało ty i nasze dzieci jesteście zabezpieczeni materialnie i jakbyś była zmuszona wyprowadzić się z pałacu gdybym zginął to tu na La Marianie mamy jeszcze dwa domy ,po mojej matce i stryju a jeżeli byś wróciła do San Fernando to tam też mamy dom i udziały w spółce wydobywającej ropę naftową tłumaczył przerażonej żonie Ricardo...
-ja chcę ciebie żywego rozpłakała sie Donia de Salamanca, a rzeczy materialne mnie nie obchodzą łkała,
-wróć szybko z naszymi dziewczynkami bo bez ciebie życie straciłoby dla mnie sens mówiła a łzy ciurkiem płynęły jej po twarzy...
-nocą przed niebezpieczną podróżą Salamankowie namietnie się żegnali
wyznajac sobie dozgonną miłość

w sypialniach Maria i Jimeny oraz Jose Marii i Margarity też do rana paliły sie świece i trwały czułe pożegnania małżonków

Juan i Alvaro de Valencia zostali na La Marianie obiecując braciom opiekę nad ich żonami Jimeną i Margaritą podczas ich nieobecności ...
Juan de Valencia i Rodolfo Suarez zaś przyrzekli Ricadowi opiekę nad Camilą i dziećmi Salamanków...

Salamandra wypłynęła a Alvaro de Valencia i Baltazar Devreaux zaczęli się zastanawiać co zrobić,
- czy uciekać z La Mariany już teraz czy też liczyć na to,ze Ricardowi nie uda się dogonić Dragona i wróci pokonany nie odzyskawszy porwanych kobiet i dzieci....


Ostatnio zmieniony przez Arabella dnia 21:38:32 18-11-10, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ela0909
King kong
King kong


Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 2518
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Krakow
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 10:54:22 19-11-10    Temat postu:

Kurcze az sie popłakałam , przedstawiła mi się scena jak Kamila płakała do Ricarda ze chce jego i syna , che ich obu- ale piękne -

Może Kamila wpadnie na trop Alvara i z Angelą doprowadzą do np. ogłupienia, lub strasznego inwalidztwa, a Adela możeby jakich ziół dała Baltazarowi / np pomyli sie i wypije nie to co trzeba / po ktorych wypapla jakie to wielkie pieniadze dostanie od szejka za zywy towar i kobiety zorganizują akcje z Rodolfem i Juanem ????????

A ricardo niech płynie i płynie , ale niech odzyska dzieci



A wróciwszy znów zagości miłość i namietność , sprawcy zostana ukarani , Bermejo zabity???????
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabella
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 42200
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:30:42 19-11-10    Temat postu:

ela0909 napisał:

Może Kamila wpadnie na trop Alvara i z Angelą doprowadzą do np. ogłupienia, lub strasznego inwalidztwa, a Adela możeby jakich ziół dała Baltazarowi / np pomyli sie i wypije nie to co trzeba / po ktorych wypapla jakie to wielkie pieniadze dostanie od szejka za zywy towar i kobiety zorganizują akcje z Rodolfem i Juanem ????????

A Ricardo niech płynie i płynie , ale niech odzyska dzieci


A wróciwszy znów zagości miłość i namietność , sprawcy zostana ukarani , Bermejo zabity???????


dzięki ela0909 za pomysły ,na pewno wykorzystam i jeśli coś jeszcze Ci sie nasunie to napisz, proszę


Alvaro z Angelą poszli do zajazdu by zaproponować Jimenie i Margaricie by na czas do powrotu ich mężów z podróży morskiej przeprowadziły się do ich rezydencji ale żony Maria i Jose Marii podziękowały mówiąc, że takie same propozycje otrzymały wcześniej od Leonor i Camili więc postanowiły się przenieść do pałacu Salamanków by wspierać się nawzajem i dotrzymywać towarzystwa samotnej i zrozpaczonej żonie Ricarda.....
-nie wiem o co tu rozpaczać tak o te dzieciaki prychnęła Angela. przecież Salamakowie mają tak dużo dzieci, że dwoje mniej nie powinno robić im różnicy, w domu przecież zostało im jeszcze pięciu synów i dwie córki, a Carmen też ma jeszcze czterech synów a wyje z rozpaczy za tą małą Joanną dziwiła się Angela....
-jak możesz tak mówić wrzasnęła na szwagierkę Jimena,
-serca kobieto nie masz , dla matki ile by nie miała dzieci to strata każdego jest nie do zniesienia mówiła zdenerwowana słowami żony Alvara Jimena,
-ale do kogo ja to mówię żachnęła się Jimena ,przecież ty choć sama urodziłaś Angelikę to córeczkę porzuciłaś nie interesując się jej losem i małą jak rodzoną zajęli się właśnie Salamankowie przygadała wyrodnej matce Angeliki jej szwagierka Jimena...
-jej ojciec Eric im ją oddał i przyzwyczaiła się już do nich a ja nie chciałam ich rozdzielać kłamała Angela udając ,że obchodzi ją los jej córki...
-no daj już spokój z tymi kłamstwami ze złością odpowiedziała jej Jimena bo nawet odwiedzić dziecka nie chciałaś gdy Camila ci to zaproponowała , więc nawet nie wiesz, że mała jest do ciebie bardzo podobna bo rodzonego dziecka od dawna nie widziałaś na oczy i ono nic a nic cię nie obchodzi....
Alvaro nie chcąc by kobiety z jego rodziny na dobre się pokłóciły zainterweniował mówiąc
-no już dość sporów, nie będziemy sobie wzajemnie dogryzać, a Angela nic złego na myśli nie miała bronił żony Alvaro, bo ja też uważam, że taka rozpacz po dzieciakach to przesada gdy ma się tyle innych i zawsze jeszcze można z ochotą postarać się o następne doznając jeszcze przy tym przyjemności zażartował dziwiąc się, że Jimena i Margarita patrzą na niego z niechęcią
Alvaro i Angela widząc ,że obie panie de Valencia traktują ich z rezerwą pożegnali się i szybko wyszli...

Alvaro był zadowolony ,że jego żona Angela o porwaniach tych dziewczynek myśli to samo co on....
-dobraliśmy się dobrze uśmiechnął się sam do siebie ,bo moja ukochana podziela moje poglądy prawie we wszystkim i gdy wrócili do swojego domu zaciągnął żonę do sypialni by sprawić sobie i jej przyjemność przed obiadem

Carmen chodziła po pokoju nie mogąc sobie znaleźć miejsca otumaniona napojami uspokajającymi, Juan już nie wiedział jak pocieszać żonę bo gdy powiedział by się nie zamartwiała bo wszystko dobrze się skończy, nie panująca juz nad emocjami Carmen krzyknęła
-tobie może łatwo tak mówić bo Joanna nie jest twoim dzieckiem a córką Johna Foremana więc nie jesteś w stanie mnie zrozumieć ,co czuję gdy moja jedyna córeczka gdzieś tam cierpi i może nawet mojej jasnowłosej Joannity już nigdy nie zobaczę rozryczała sie żona Juana....
Juan tuląc żonę ,tłumaczył jej,że przecież wszystkie jej dzieci kocha choć rodzonym ojcem jest tylko dla najmłodszego Nicolasa to żadnej różnicy miedzy cała piątką dzieciaków nigdy nie robił przypomniał zrozpaczonej żonie....
-nie przeżyję jej straty chlipała Carmen...
-pamietasz już raz Joannę porwano , Juan wspomniał o Vincencie van Hoornie,który w Nowym Orleanie porwał niegdyś córke Foremana
-i odzyskałaś ją całą i zdrową wiec teraz też tak będzie bo Ricardo z moimi braćmi nie wrócą bez uwolnionych kobiet i dzieci zapewniał żonę Juan de Valencia....

Baltazar zaczął profilaktycznie przygotowywać sie do ucieczki z La Mariany bo nie uśmiechało mu się spędzić reszty życia w więzieniu za handel żywym towarem , nie zamierzał o swoich planach mówić Adeli bo tak łatwy zarobek na sprzedaży kobiet i dzieci spodobał mu sie jako stałe źródło dochodu i już myślał jak zacząć ten proceder w innym miejscu....

Leonor rozmawiając ze swym mężem Maxem też była zasmucona porwaniem dziewczynek,
-biedactwa mówiła o córeczkach Camili i Carmen współczuje im bo wiem co przeżywają, przecież sama zostałam porwana gdy miałam zaledwie 15 lat i już tej samej nocy Vincent mnie zgwałcił, one są znacznie młodsze ale zboczeńców nie brakuje i oby ich nikt nie skrzywdził w ten sposób bo to pozostawia uraz na całe życie kobiety...
Max przytulił żonę i wyszeptał jej
-wiem ,że twojej przeszłości nie jestem w stanie zmienić i te okropieństwa, które cię spotkały są do dziś bolesnym wspomnieniem ale chcę by nasze już teraz wspólne pożycie wynagrodziło ci wszystkie wcześniejsze cierpienia i żebyś była ze mną bezpieczna i szczęśliwa szeptał Max przytulając i całując namiętnie żonę...
-jestem z tobą taki szczęśliwy mruczał jej do ucha i uwielbiam się z tobą kochać i mam nadzieję, że ty mimo koszmarnych doświadczeń z tym bandytą teraz już ze mną współżyjesz nie z obowiązku a z przyjemności mówił Max ...
-ty głuptasie szepnęła Leonor, jeszcze masz jakiekolwiek co do tego wątpliwości,
-no nie wiem co mogłabym jeszcze zrobić byś był już całkowicie pewien ,że chcę być twoja na zawsze i duszą i ciałem,
-przyszłam do ciebie w naszą noc poślubną a potem ulegałam ci z ochotą gdzie i jak chciałeś szepnęła czerwieniąc się młoda żona Maxa
-to prawda ,wybacz ale chciałem to od ciebie usłyszeć ,że pragniesz mnie i kochasz się ze mną tak chętnie jak ja z tobą i w końcu Max złapał Leonor na ręce i zaniósł ją do ich małżeńskiej sypialni ,gdzie pomimo, że było dopiero wczesne popołudnie małżonkowie de Silva długo sobie udowadniali jak się pragną i kochają wzajemnie

późnym popołudniem do Maxa przyszedł jego przyjaciel Rodolfo Suarez
-wiesz ,tak sobie pomyślałem ,że my obaj jako dłużej niż Ricardo i bracia de Valencia mieszkający na La Marianie moglibyśmy szybciej znaleźć zatoczkę do której przypłynął ten statek po porwane kobiety i dzieci,
- bo podczas nieobecnosci Ricarda ja go zastępuję i chciałbym coś zrobić by odnaleźć wszystkich sprawców tych porwań mówił Rodolfo do męża Leonor...
-pomogę ci zaoferował sie Max bo też chcę dorwać tych drani co porwali moją Leonor, choć dla mnie akurat szczęśliwie się to skończyło bo zyskałem żonę o jakiej marzyłem zaśmiał sie szczęśliwy żonkoś...

wieczorem siedząc w salonie pałacu Camila ,Jimena i Margarita zastanawiały się jak długo nie będzie ich mężów i czy uda im się odzyskać wszystkich porwanych i kobiety i dzieci...
-najważniejsze,że wiemy iż dziewczynki jeszcze żyją i skoro ci handlarze zapłacili za nie porywaczom to nie po to by je zabijać bo chcą zapewne na nich sporo zarobić sprzedając je Arabom mówiła Jimena do Camili,
-masz więc wiecej szczęścia niż Santiago,któremu ten bandyta Vincent van Hoorn nie tylko porwał ale i zabił córeczke Anę Marię ....
-wiecie, nigdy bym nie przypuszczała, że moje córki podobnie jak ja niegdyś zostaną porwane i popadną w niewolę mówiła Camila do przyjaciółek,
-nie chce nawet sobie wyobrażać co się z nimi stanie gdy Ricardowi nie uda się ich odzyskać zanim dopłyną do Afryki...
-mówiono mi ,że takie dziewczynki kupują tam do haremów i parę lat przygotowują ucząc ich języka , jakichś tańców brzucha i innych umiejętności by potem zostały nałożnicami bogatego Araba mówiła Jimena do Camili i Margarity,
-dobrze ,że dziewczynki nie są starsze bo już by je zgwałcono a tak może uda się je odzyskać bez uszczerbku na ciele bo psychicznie to na pewno Już ucierpiały westchnęła Margarita...
-mój Boże rozpłakała się Camila ,nie wyobrażam sobie moich dziewcząt jako nałożnic jakiegoś obleśnego Araba , dlaczego nas to spotkało,
moje córeczki tam same , tak daleko od rodziny na tym statku pewnie umierają ze strachu łkała Donia de Salamanca a jej przyjaciółki tuląc ją pocieszały jak mogły...
-może nie są same odezwała się Jimena, bo przyszło mi do głowy, że przecież wśród porwanych kobiet na statku może być ta wasza guwernantka Nora ,a jeśli ona tam jest to na pewno zajmie się dziewczynkami, które przecież zna i uwielbia mówiła żona Maria do zapłakanej Camili...
-może nie powinnam tak mówić bo nigdy źle nikomu a zwłaszcza tej miłej guwernantce bym nie życzyła ale byłoby dobrze jakby tam była i zaopiekowała się dziewczynkami powiedziała Camila,
-razem pewnie jakoś przetrwałyby ten koszmar, tak jak ty i ja gdy nas porwano przypomniała Jimenie jej przyjaciółka, bo w takich trudnych momentach obecność kogoś życzliwego i bliskiego jest bezcenna i ja to doskonale wiem westchnęła matka Karinki i Susany....

na statku Nora zaraz zaopiekowała sie przerażonymi sytuacją i płaczącymi za swoimi mamusiami Karinką,Susannitą i Joannitą ...
-uspokujcie się dziewczynki, musicie być dzielne a wszystko będzie dobrze tłumaczyła guwernantka swoim podopiecznym bo opiekująca się dziećmi służaca Carmen była jeszcze bardziej roztrzęsiona niż dzieci i nie byla w stanie pomóc ani sobie ani dzieciom....
Bermejo gdy dostrzegł blondwłosą Norę chciał by spała w jego kajucie, ona wybłagała go by jednak spać pod pokładem z dziećmi, którymi pragnęła sie opiekować ale zanim mogła położyc sie obok dziewczynek musiała co noc zadowalać obleśnego grubasa Bermeja i gdy wreszcie schodziła pod pokład po wstrętnych jej zbliżeniach z bandziorem z ulgą zasypiała myśląc ,że po tym co przeżywa teraz juz żaden inny mężczyzna nie będzie budził w niej takiego obrzydzenia jak stary, tłusty i perwersyjny Bermejo....

płynęli juz kilka dni i wczesnym rankiem gdy dziewczynki jeszcze spały Nora Klauss wyszła na pokład by zaczerpnąc świeżego powietrza,
jako kochanka Bermeja była lepiej traktowana niż inne porwane kobiety, nie wiązano jej na noc i mogła swobodnie chodzić po statku i teraz stała przy burcie patrząc na morze...
nagle z tyłu podszedł do niej Bermejo i pociągnął ją w strone mostku kapitańskiego popychając na stojący obok stolik...
-dobrze ,że cię tak z rana spotykam błękitnooka zaśmiał się tłuścioch bo mam ochotę przyjemnie zacząć dzionek....
podniósł kobietę kładąc ją na stolik i podciągając spódnicę jej sukni stanął miedzy jej rozłożonymi nogami i chwyciwszy za nagie uda przylgnął do niej....
Nora odwróciła głowę by nie czuć jego cuchnącego oddechu, zamknęła oczy, zacisnęła zęby i cicho stękała czekajac aż łajdak się nasyci..
wtem usłyszawszy szmer otworzyła oczy i zobaczyła,że tej scenie przygląda sie mała Karinka...
-odejdź stąd jęknęła zawstydzona Nora, nie patrz na to...
sapiący z zadowolenia Bermejo gdy podniósł głowę i też zobaczył dziewczynkę zarechotał mówiąc...
-niech mała zostanie i sie uczy bo za parę lat sama tak będzie dogadzać mężczyznom mówił dalej robiąc swoje rozbawiony Bermejo....
Karinka jednak przestraszona uciekła i gdy potem Nora ją odnalazła skuloną przy burcie starała sie ją uspokoić...
- Karinka przytulając sie do swojej ulubionej guwernantki,nagle zapytała czy ona jak już dorośnie to też będzie musiala to robić z mężczyzną..
Nora westchnęła i powiedziała...
-nie myśl już o tym i staraj sie nie pamiętać tego co zobaczyłaś bo takie małe dziewczynki jak ty nie powinny jeszcze wiedzieć co mężczyźni robią z kobietami...
Nora nie wiedziała bowiem co powiedzieć dziewczynce zszokowanej widokiem jej guwernantki wykorzystywanej przez bandytę.....
-czy tak mężczyźni robią kobietom dzieci drążyła temat Karinka...
Nora z zaskoczeniem patrząc na córeczkę Camili zapytała skąd jej przyszło do głowy takie pytanie ...
-mamusia opowiadała nam ,że dzieci powstają z miłości rodziców gdy ich ciała się łączą i dzidziuś z nasionka tatusia rośnie w brzuszku mamusi mówiła bez skrępowania uświadomiona już przez matkę Karinka...
Nora zażenowana nie wiedziala co odpowiedzieć ale pomyślała ,
-uchowaj Boże by ten bandzior zrobił mi dziecko i zaczęła sie martwić ,że zioła zapobiegajace ciąży,które otrzymała od akuszerki już się kończą i jeśli nie dopłyna szybko do celu to Bermejo może zostawić ją z jego bękartem w brzuchu.


Ostatnio zmieniony przez Arabella dnia 23:44:51 19-11-10, w całości zmieniany 8 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabella
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 42200
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:30:33 20-11-10    Temat postu:

Salamandra płynęła już wiele dni a nie udało się trafić na ślad Dragona wiozącego porwane kobiety i dzieci...
-kręcimy się jak ptaki we mgle denerwował się Ricardo że nadal nie dogonili statku Bermeja,
- może oni zawinęli na którąś z tych licznych tu wysepek zastanawiał się Mario....
-popłyniemy dalej kursem na Afrykę i nawet jak tamci teraz gdzieś cumują to w końcu wyruszą w dalszą drogę bo odnaleźć i dopaść kogoś na morzu jest znacznie trudniej niż na lądzie, gdzie można zaczaić się choćby na poboczach dróg i znienacka zaatakować a tu na oceanie będziemy już z daleka widoczni dla przeciwników i walczyć musimy inaczej niż za czasów pirackich bo tam są niewinne kobiety i moje córeczki, którym nie może stać się nic złego tłumaczył przyjaciołom Ricardo...

Rodolfo Suarez z Maxem de Silvą odkryli w końcu zatoczkę z domkiem na plaży do której najprawdopodobniej wpłynął statek, na który załadowano porwane kobiety i dzieci ale ponieważ chatka była opuszczona i pomimo wielodniowej obserwacji nikt tam nie zaglądał to nadal nie wiedzieli kim są porywacze kobiet dzieci ....

Max de Silva ponieważ obiecał Leonor, że pojadą do Salvatierry po jej dzieci musiał dotrzymać słowa i wyjechali z żoną by przywieźć na La Marianę jej synków Thomasa i Erica, przy okazji mieli zabrać z Salvatierry jeszcze brata i siostrzyczkę Leonor a z San Fernando trójkę pociech Jimeny synka Pabla i córeczki Sandrę i Marianellę bo obie panie de Valencia czekające na La Marianie na powrót mężów z podróży morskiej tęskniły już za dzieciakami pozostawionymi pod opieką niań i guwernantek a nie wiedziały czy nie na dłużej utkną na La Marianie ...

tymczasem na La Marianie Jimena i Margarita namówiły Camilę by wybrać się do portu pooglądać przypływające statki by się trochę rozerwać i nie myśleć ciągle o mężach i porwanych dzieciach i kobietach....
pojechały odkrytym powozem i zobaczyły w porcie spacerujących Baltazara z Adelą
-popatrz powiedziała Jimena do Camili,
-ta siostra Ascania nadal jest z tym ex piratem Baltazarem a jak jeszcze mieszkałyśmy w zajeździe to oni ciągle się kłócili bo ten kochaś na całe noce i dnie przepadał a zazdrosna Adela podejrzewając go o zdrady urządzała mu awantury słyszalne w całym zajeździe zaśmiała się Jimena...
-nie znoszę go odparła Camila, Ricardo opowiadał mi, że ten Baltazar Devreaux za pieniądze zdradziłby własną matkę i za czasów pirackich był najlepszym kumplem Vincenta van Hoorna a poróżniła ich dopiero sprawa podziału łupów po napadzie na Puerto Paraiso i potem za nagrodę od Claudia i Paca wydał byłego przyjaciela...
-nie rozumiem tej Adeli wtrąciła się Margarita, przecież jest piękną i młodą kobietą a zadaje się z takim niebezpiecznym gościem jak ten Baltazar, któremu żle z oczu patrzy....
-no cóż miłość jest ślepa zachichotała Jimena, dobrze ,ze drań jej nie bije bo cierpiałaby nie tylko psychicznie ale i fizycznie ale ten typ rzeczywiście wygląda mi na groźnego ....
Camila zamyśliła się i nagle zapytała,
-a nie wydaje wam się dziwne, że ten Baltazar znikał na cale dnie w okresie gdy na wyspie trwały porwania kobiet a teraz nie odstępuje swojej kochanki bo handlarze już zabrali porwane kobiety i dzieci na statek by jej sprzedać w Afryce...
-myślisz o tym co ja stwierdziła Jimena patrząc na żonę Ricarda, ale nie mamy żadnych dowodów ,że ten Baltazar maczał palce w porwaniach zasępiła się Jimena,
-ale zaraz, zaraz ,musimy poprosić o pomoc Adelę by skłoniła kochasia do zwierzeń zaśmiała się żona Maria patrząc na Camilę i Margaritę
-nie myślisz chyba ,że ten łajdak tak od razu przyzna się kochance, że porywał a może i gwałcił te biedne kobiety, zresztą pewnie nie działał sam i głupi to on na pewno nie jest rozmyślała na głos Camila...
-tak zupełnie dobrowolnie to pewnie by nic nie zdradził ale my mu w tych zwierzeniach pomożemy tajemniczo uśmiechnąwszy się rzekła Jimena i widząc pytający wzrok przyjaciółki zaczęła mówić
-pamiętasz jak w San Fernando po kufrach pozostałych po medyku Ericu Lunasie ojcu Angeliki szukałyśmy napoju miłosnego to tam było mnóstwo różnych receptur na leki i medykamenty sporządzane przez Erica i jedna z tych receptur zwróciła szczególną naszą uwagę zabawnym opisem, bo medyk nazwał ją miksturą rozwiązującą języki z dopiskiem że dostał ją od szamanów z amazońskiej dżungli gdy pojechał z Foremanem i Ricardem poszukiwać porwanej przez van Hoorna Ursuli ....
-faktycznie przypomniała sobie Donia de Salamanca, te kufry są teraz tu w piwnicach naszego pałacu i zaraz jak wrócimy do domu poszukamy tej receptury by ją wypróbować a potem poprosimy Adelę by podała ją kochankowi i zobaczymy jaki będzie tego efekt....
jak postanowiły tak zrobiły i już wkrótce mikstura była gotowa...
-trzeba teraz na kimś to wypróbować mówiła Camila i gdy tak się zastanawiały kogo tym poczęstować jeden ze służących w pałacu nie wiedząc,że jest obserwowany sprzątając w salonie myślał że pozostawiony na stole kielich zawiera wyborne winko łyknął spory haust płynu bo lubił sobie popijać i ku zaskoczeniu Camili, która po dłuższej chwili zapytała służącego dlaczego bez pozwolenia wypił ten napój to skruszony mężczyzna od razu zaczął się kajać i przyznał się jeszcze ,że to on wynosi butelki wina z pałacowej piwniczki o kradzież, których podejrzewano innego służącego..

Camila mając już dowód na skuteczność napoju rozwiązującego języki zaprosiła do pałacu na herbatkę aktoreczkę Adelę siostrę Ascania pod pretekstem porozmawiania o jej teatrzyku
Adela z ochotą przyszła ale była bardzo zaskoczona gdy zamiast o teatrzyku Camila,Jimena i Margarita zaczęły ją przekonywać by pomogła im w wykryciu porywaczy kobiet i dzieci na La Marianie...
-nie wiem jak mogłabym wam pomóc mówiła Adela bo nikt kogo znam nie wydaje mi się zdolny do takich podłości ,a usłyszawszy pytanie czy nie uważa, że Baltazar może być w to zamieszany oburzyła się i podnosząc głos powiedziała...
-nigdy nie uwierzę, że mój Baltazar zrobiłby krzywdę kobiecie czy dziecku, no może jest niepoprawnym kobieciarzem ale żeby użyć siły wobec bezbronnych to nie ,
on nie mógłby czegoś takiego zrobić mówiła z przekonaniem kochanka Baltazara...
-skoro jesteś go taka pewna to czemu nie spróbujesz może dowiesz się o nim czegoś o co byś go nawet nie podejrzewała a jeśli jak mówisz jest niewinny to upewnimy się, że niesłusznie go podejrzewałyśmy spokojnie przekonywała Adelę Jimena....
-to na pewno nie trucizna i mu nie zaszkodzi zapytała w końcu Adela bo nie chciałabym mieć nikogo na sumieniu niepokoiła się kochanka Baltazara...
-bez obawy już tę miksturę wypróbowałyśmy na jednym ze służących i nic mu nie zaszkodziło i nawet nie pamięta co nam mówił pod wpływem tego napoju zaśmiała się Jimena....
Adela wzięła tę buteleczkę i postanowiła wieczorem podać ją Baltazarowi , i pomyślała ,że może w końcu się dowie z kim ją zdradzał jej ukochany spędzając noce poza zajazdem bo innych rewelacji to się nie spodziewała.....
późnym wieczorem gdy Baltazar wypił herbatkę do której wlała miksturę Adela przytuliła się do kochanka i zaczęła go wypytywać co robił gdy nie wracał na noc do zajazdu,
słuchając zwierzeń Baltazara, który przechwalał się jak porywał kobiety i dzieci a potem co robił kobietom dając im swoje lekcje miłości to nie mogła wprost uwierzyć w to co mówił jej ukochany....
-Boże to nie może być prawda myślała gorączkowo, czyżbym tak się pomyliła co do tego mężczyzny patrzyła ze zdumieniem na kochanka jakby widziała go po raz pierwszy w życiu ...
Baltazar bez ogródek powiedział też, że jego wspólnikiem jest Alvaro de Valencia, który wciągnął go do tego zyskownego handlu żywym towarem....
potem kochaś szybko usnął po zwierzeniach a Adela całą noc oka nie zmrużyła bo zastanawiała się co ma teraz zrobić bo wszystko to wydawało jej się złym snem, z którego zaraz się obudzi....
rankiem Baltazar oczywiście nie pamiętał co mówił w nocy i jakby nigdy nic zaczął dobierać się do zasypiającej dopiero po bezsennej nocy Adeli....
-nie dotykaj mnie zdecydowanie krzyknęła Adela odpychając kochanka bo po tym co w nocy słyszała nie miała najmniejszej ochoty na czułości z mężczyzną ,którego teraz zaczęła się bać.....
ale Baltazar wziął jej zachowanie za jakieś fanaberie i nie zamierzał zostawić jej w spokoju
-co to mojej gołąbeczce droczyć się z kochasiem zachciało wysapał zdzierając z Adeli koszulkę nocną i pomimo płaczu i próśb kobiety siłą zmusił ją do uległości....
Adela leżąc pod Baltazarem była zszokowana ,że po raz drugi w życiu doznaje gwałtu...
gdy łajdak wreszcie się zaspokoił i zostawił ją ,obolała kobieta wstała i poszła się umyć a potem postanowiła pójść do pałacu opowiedzieć o wszystkim Camili,Jimenie i Margaricie bo po tym jak ją samą brutalnie zgwałcił już nie miała złudzeń co do Baltazara....

Camila i żony braci de Valencia gdy usłyszały opowieść Adeli o tym co w nocy powiedział jej Baltazar Devreaux to aż krzyknęły z radości ,że ich plan wykrycia sprawców porwań okazał się być skuteczny i już wiedzą kim są porywacze....
Jimena i Margarita nie mogły za to uwierzyć ,że pomysłodawcą porwań na La Marianie jest członek ich rodziny ,najstarszy z braci de Valencia Alvaro ...

Camila zaraz wezwała Rodolfa Suareza i Juana de Valencie i opowiedziała im, że razem z przyjaciółkami zdołały dowiedzieć się ,że porwania zlecał Alvaro de Valencia a wykonawcami porwań byli Baltazar Devreaux i nieżyjący już służący Alvara, którego nie zdołano pojmać po tym jak wygadał się w lupanarze i potem w szamotaninie stracił życie...
Rodolfo i Juan byli pod wrażeniem tego co usłyszeli od Camili...
-och, do diaska ,że też nikt nie pomyślał ,że Alvaro de Valencia może być zamieszany w handel żywym towarem po tym jak jego służący wygadał się tej panience z lupanaru dziwił się Rodolfo a Juan tłumaczył to tym ,że przecież nikt szacownego i statecznego mężczyzny za jakiego uchodził jego brat Alvaro nie śmiałby podejrzewać o takie przestępstwa ....
-no wszystko dobrze powiedział w końcu Rodolfo ale praktycznie nie mamy żadnych dowodów oprócz słów Adeli, która napoiła kochanka jakimś napojem by to wszystko jej wypaplał, przecież na trzeźwo Baltazar nie przyzna się do tego co robił bo jest za sprytny ...
-trzeba śledzić ich obu i uzyskać jeszcze inne dowody bo sędzia słowa Adeli może uznać za zemstę zranionej i zdradzanej kochanki powiedział Rodolfo do Juana...
niespodziewanie dla wszystkich cwany Baltazar szybko zorientował się ,że jest śledzony i ku wściekłości Rodolfa i Juana zniknął niepostrzeżenie z wyspy wymknąwszy się śledzącym go ludziom....

Baltazar nie ostrzegł Alvara, więc ten nic nie wiedział ,że jest śledzony i był zaskoczony, że jego wspólnik Baltazar bez porozumienia z nim nagle gdzieś wyjechał z La Mariany...

Adela po ucieczce Baltazara jakoś nie mogła się pozbierać, wciąż nie mogła uwierzyć ,że mężczyzna, którego pokochała okazał się przestępcą , który ją bez skrupułów wykorzystywał i okłamywał i przy tym skrzywdził tyle innych kobiet i dzieci sprzedając je w niewolę....
Marcela pocieszała jak mogła przyjaciółkę i choć na usta cisnęły jej się słowa „a nie mówiłam”, to nie chcąc dołować i tak przygnębionej Adeli roztaczała przed nią wizję szczęśliwej przyszłości...
-jesteś wartościową i dobrą kobietą więc spotkasz na pewno jeszcze mężczyznę swojego życia, który cię uszczęśliwi i będziesz miała rodzinę o której marzysz i duuuużo dzieci usiłowała rozbawić smutną przyjaciółkę Marcela Suarez....
-jakoś nie mam szczęścia w miłości rozpłakała się Adela,
-do tej pory trafiałam na mężczyzn, którzy tylko wykorzystywali moje dobre serce i żaden nie miał wobec mnie uczciwych zamiarów łkała nieszczęśliwa kobieta,
- a ja jak każda chcę mieć kochającego męża i dzieci ale to chyba nie jest mi pisane...
nawet tak nie mów szepnęła Marcela, po prostu jeszcze nie przyszedł twój czas na ustabilizowane życie bo poświęciłaś się karierze aktorskiej, uwielbiasz podróżować i nie miałaś czasu dobrze rozglądnąć się wokół siebie , bo nie tylko źli mężczyźni są na świecie zapewniała przyjaciółkę żona Rodolfa Suareza.....

gdy tak sobie rozmawiały do salonu wszedł Rodolfo a z nim El Chino, który zawitał na La Marianę w interesach chcąc zobaczyć się z rządzącym na wyspie Ricardem de Salamanką ale ponieważ ten wyjechał więc załatwiał swoje sprawy z zastępującym Ricarda Rodolfem Suarezem...

-chciałem paniom przedstawić mojego szacownego gościa, którego zaprosiłem dziś na obiad...
-to bogaty wdowiec szepnął Rodolfo do żony mrugając by zatrzymała na obiedzie swoją przyjaciółkę Adelę, która od pierwszego wejrzenia zrobiła duże wrażenie na El Chino...
Marcela w mig pojęła intencje męża i przekonała Adelę do pozostania na posiłek u Suarezów...

przy obiedzie okazało się ,że zarówno Adela jak i El Chino zwiedzili kawał świata i mieli o czym rozmawiać wspominając swoje wojaże i zabawnie a zarazem ciekawie opowiadali o tym przysłuchującym się Suarezom....

El Chino będący pod urokiem pięknej, elokwentnej aktoreczki Adeli zaprosił ją na swój statek by wybrała dla siebie tkaniny na kostiumy do swojego teatrzyku i na kreacje na swoje suknie bo handlował miedzy innymi drogimi wschodnimi materiałami a jednym z jego odbiorców był też Max de Silva ...


Ostatnio zmieniony przez Arabella dnia 19:59:49 20-11-10, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arabella
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 42200
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:23:47 21-11-10    Temat postu:

Alvaro de Valencia sprowadził na wyspę do swojej stajni dwa piękne konie- araby czystej krwi ,przywiózł je na swoim statku El Chino i Alvaro chcąc popisać się przed nim oraz swoją żoną Angelą i bratem Juanem ,których zaprosił do swojej rezydencji postanowił sam ujeździć narowistego ogiera....
niestety przecenił swoje możliwości i koń bez trudu zrzucił go na ziemię, upadek nie wyglądał groźnie i Angela nawet zaczęła się śmiać, że jej już nie najmłodszy mężulek chce udawać młodzieniaszka a konia dosiąść nie umie ale gdy Alvaro wciąż leżał na ziemi i nie wstawał wszyscy podbiegli do niego i okazało się, że nie może ruszyć ani ręką ani nogą...

El Chino ,który znał się na medycynie zaraz orzekł ,ze wskutek wypadku Alvaro doznał paraliżu bo tylko głową mógł poruszać i błagalnie prosił wszystkich by mu jakoś pomogli...
przeniesiono go do sypialni i wezwany medyk potwierdził diagnozę El Chino, że Alvaro został całkowicie sparaliżowany i będzie wymagał opieki innych bo sam nawet jeść nie będzie w stanie i trzeba będzie go karmić jak niemowlaka....
medyk dał Alvarowi napój na złagodzenie bólu i na sen by odpoczął po wypadku i gdy Alvaro zasnął Angela zamiast współczuć mężowi zaraz zaczęła narzekać, że teraz żadnego pożytku z niego nie będzie miała a jest młodą kobietą ,która mężczyzny potrzebuje a nie jakiejś roślinki co nawet rączką jej nie zdoła zadowolić....
Juan zdenerwował się na bratową
-tobie to tylko jedno w głowie krzyknął na Angelę, jesteś jego żoną i przysięgałaś przed Bogiem, że będziesz z nim i w zdrowiu i w chorobie więc masz obowiązek mężem się zajmować....
-ani myślę, na niańkę się nie nadaję i niech służba się nim zajmuje bo nie mogę patrzeć na tego paralityka bezlitośnie wysyczała zła Angela...
Juan złapał Angele mocno za ramie i powiedział
-przypuszczałem, że wyszłaś za mego brata dla pieniędzy ale po tym co właśnie usłyszałem to mam już co do tego pewność i zaręczam ci ,że teraz korzystając z jego kalectwa nie dorwiesz się do jego pieniędzy by zabawiać się z innymi ...
-a co za życie mnie czeka z taką bezwładną kukłą wściekła się Angela, jestem namiętną kobietą i nie wytrzymam długo w celibacie ,no chyba ,że ty zastąpisz braciszka w moim łożu zaśmiała się bezwstydnie Angela i otarła się kokieteryjnie o szwagra...

Juan też za bardzo nie współczuł bratu i uznał to zdarzenie za karę boską za jego złe uczynki a zwłaszcza za handel żywym towarem ale jako najmłodszy brat Alvara poczuwał się jednak do obowiązku pomocy nieszczęśnikowi ,którego sam los ukarał ...
-oj będziesz ty miał za swoje pomyślał patrząc na śpiącego brata, nie dosyć ci będzie cierpień fizycznych i upokorzenia, że jesteś zdany na łaskę otoczenia bo nic koło siebie nie zrobisz ale żonka ,którą sam sobie wybrałeś da ci teraz nieźle popalić bo zachowuje się jak suka w rui i będzie przyprawiać ci rogi z kim popadnie a ty nic na to nie poradzisz zaśmiał się złośliwie Juan zły na brata za skrzywdzenie kobiet i dzieci, których sprzedał w niewolę....

Jimena i Margarita gdy dowiedziały się o wypadku Alvara postanowiły go odwiedzić bo choć po tym jak dowiedziały się, że organizował porwania na La Marianie a potem sprzedał kobiety i dzieci Bermejowi szczerze go znienawidziły to teraz gdy opatrzność już go tak dotkliwie ukarała były ciekawe czy drań będzie żałował za swoje czyny ....
Adela,która akurat była z wizytą w pałacu zaoferowała sie,że pójdzie odwiedzić z paniami de Valencia ich poszkodowanego szwagra...
-miałam już do czynienia z ludźmi sparaliżowanymi po wypadkach tłumaczyła zdziwionym jej propozycją odwiedzin Alvara żonom Maria i Jose Marii i nauczyłam sie odpowiednimi masażami przywracać choć częściową sprawność kończynom chorych...
-nie mogę cię zrozumieć powiedziała zdziwiona Jimena do Adeli, chcesz pomagać takiemu przestępcy, bo wiesz co robił razem z Baltazarem i jak wielu ludzi skrzywdził...
-no tak przyznała Adela , ale teraz to tylko cierpiący człowiek,któremu trzeba okazać miłosierdzie...
Jimena kręcąc głowa mówiła...
-twoje dobre serce kiedyś cie zgubi kobieto i nie dziwie sie teraz ,że jesteś wykorzystywana przez ludzi bez skrupułów pokroju Baltazara Devreaux a nie wszyscy są przecież godni zaufania,współczucia czy pomocy....

Angela gdy zobaczyła swoje szwagierki i aktoreczkę Adelę Gonzales , które przyszły z wizytą do jej męża to nawet się ucieszyła, bo postanowiła zbliżyć się teraz do rodziny udając nieszczęśliwą żonę kaleki, która potrzebuje wsparcia i opieki krewnych....
-muszę jakoś wkręcić się do ich towarzystwa bo sama z tym paralitykiem w domu się zanudzę pomyślała a tak może będą mnie zapraszać i rozerwę się trochę i może kogoś interesującego poznam bo na dzień dzisiejszy to wokół mnie są tylko mężczyźni zakochani w swoich żonach,
których nie zdołałabym uwieść....

-dobrze, że mamy taką dobrą rodzine chlipała Angela wycierając oczy chusteczką,
-nie zostawicie chyba mnie w takiej sytuacji samej bo nie przeżyłabym takiego nieszczęścia udając rozpacz Angela robiła wrażenie na swoich szwagierkach Jimenie i Margaricie de Valencia....

najbardziej zdumiała rudowłosą panią de Valencia propozycja Adeli,że może masaże przywrócą sprawność Alvara po wypadku...
gdy na chwilę zostały same Angela chcąc dociąć nielubianej Adeli szepnęła do siostry Ascania
-uciekł ci Baltazar to szukasz innego chłopa dla siebie , ale ten mój mężulek na nic ci się nie przyda bo leży jak kłoda i medyk powiedział, że pożytku w łóżku to z niego już nie będzie bo wszystko ma bezwładne zachichotała złośliwie żonka Alvara....

po przybyciu do Salvatierry Max de Silva był zachwycony synkami żony, zwłaszcza starszym 2-letnim Thomasem, który zaraz się do niego przykleił i na krok go nie odstępował a jak mały powiedział do ojczyma "tato" to już całkiem zdobył serce męża Leonor....
-masz cudowne dzieciaki szeptał Max do Leonor...
-obu ich pokochałem i oni sami już mnie za tatusia mają śmiał się bawiąc się z chłopcami Max....
-no widzę ucieszyła się Leonor, szybko wcieliłeś się w role ojca mówiła dotykając swojego brzuszka bo była już niemal pewna ,że ich namiętna miłość zaowocowała już w jej łonie, chciała się jednak upewnić i wezwała akuszerkę by ją zbadała i po tej wizycie już mogła z radością oznajmić mężowi, że od ponad miesiąca nosi pod sercem ich wspólnego potomka ...
on złapał ją na ręce krzycząc z radości a potem małemu Thomasowi i Ericowi ze śmiechem mówił ,że będą mieć braciszka lub siostrzyczkę ....

szybko zaszłam w ciążę myślała Leonor, jak tylko zaczęliśmy z Maxem współżyć, może nawet już w naszą noc poślubną uśmiechnęła się sama do siebie przyszła mamusia, ale to już moje trzecie maleństwo jest naprawdę upragnionym owocem miłości małżeńskiej mojej i mojego męża cieszyła sie Leonor...

wieczorem w ich sypialni Max gładząc i całując jej brzuszek szeptał wzruszony do żony
- musisz teraz bardzo się oszczędzać,pewnie będziesz chciała już sama sypiać bo pamiętał jak jego pierwsza żona zaszła w ciążę to zaraz wyprowadziła się z ich małżeńskiej sypialni bo uważała ,że współżycie z mężem szkodzi ciężarnej kobiecie...
Leonor przytuliła się do Maxa mówiąc ,
-mam już doświadczenie w byciu mamusią bo już dwukrotnie przecież rodziłam i nie widzę powodu by nie dzielić z tobą łoża i się nie kochać , wierz mi kochany mężusiu ,że to ani mnie ani dziecięciu, które noszę w łonie nie zaszkodzi ,a wprost przeciwnie szepnęła czerwieniąc się , maleństwu będzie przyjemnie równie jak nam gdy go trochę pokołysamy i sama zachęciła męża do zbliżenia i kołysali się i kołysali sprawiając sobie błogą przyjemność

tymczasem na Salamandrze nastroje były minorowe, ponad miesiąc daremnie rozgladali sie za statkiem Bermeja, parę razy musieli zawijać na małe wysepki bo trafiali na sztormy i żegluga była niemożliwa....
-nie mogę wrócić bez dzieci myślał zrozpaczony Ricardo..
-nie mógłbym spojrzeć w oczy Camili a jej by chyba serce pękło z żalu za córeczkami gryzł się przygnębiony całą tą sytuacją Ricardo ....
-musimy zawinąć do jakiegoś portu bo żywność się kończy i musimy uzupełnić zapas wody pitnej oznajmił swojemu kapitanowi Mario de Valencia....
dopłynęli więc do jednej z małych wysepek , zacumowali i wyszli na ląd by dokonać zakupów pożywienia i wody,
Ricardo z braćmi de Valencia szli wybrzeżem nagle zobaczyli, że po przeciwnej stronie portu stoi zakotwiczony duży statek o nazwie DRAGON....
-Rany Boskie krzyknął Jose Maria to chyba tego statku szukamy...
Mario zaraz powiedział do brata by był cicho i ostrożnie podkradli się bliżej by z ukrycia poobserwować ludzi na statku...
Ricardo aż gwizdnął gdy zobaczył chodzącego po pokładzie Bermeja...
-trzeba posłać kogoś z naszych na przeszpiegi,tylko kogoś kogo Bermejo nie zna by nie przestraszył sie i wypłynął bo tu pod osłoną nocy łatwiej nam będzie napaść na stojący w porcie statek i uwolnić porwanych tłumaczył przyjaciołom Ricardo, w którego jakby nowe siły wstąpiły na widok statku Bermeja....

Bermejo był bardzo niezadowolony,że jeszcze nie może wypłynąć bo podczas jednego z ostatnich sztormów Dragon uległ uszkodzeniu i o mało nie zatonęli wiec teraz naprawiano maszty i poszycie statku by jak najprędzej udać sie do Afryki,gdzie już na nich czekali właściciele burdeli,

na statku pod pokładem związanych i zakneblowanych było wiele kobiet i dzieci bo Bermejo nie tylko z La Mariany miał żywy towar na sprzedaż.....
Ricardo obserwujący pokład Dragona nagle zobaczyl guwernantkę swoich dzieci Norę Klauss ,którą czlowiek Bermeja prowadził do jego kajuty....
-to przecież wasza guwernantka szepnął Mario do przyjaciela bo też dostrzegł kobietę ,
-widzę powiedział Ricardo ,może ona bedzie mogła nam jakoś pomóc pomyślał....

Bermejo nudził sie i teraz nawet w dzień posyłał po Norę by zaznawac z nią przyjemności...
zrezygnowana Nora już czuła sie jak ladacznica w lupanarze bo nie tylko w nocy ale i w dzień była molestowana przez perwersyjnego łajdaka i kilku jego ludzi ...
nie była jedyną tak traktowaną kobietą na tym statku bo wszystkie już zostały zgwałcone i były wielokrotnie wykorzystywane w czasie podróży przez Bermeja i innych bandytów, oszczędzono tylko małe dziewczynki przeznaczone do haremu arabskiego szejka....

na La Marianie przed snem Camila jak codzień modliła sie ze swoimi dziećmi o szczęśliwy powrót ich ojca i siostrzyczek do domu....
najstarszy synek Pedro mówił później do niej:
-szkoda,że tatuś nie chciał mnie zabrać na tę wyprawę bo pomógłbym mu uwolnić moje siostry bo też chciałbym walczyć z bandytami...
-oj synku, powiedziała Camila, wolałabym byś nigdy nie musiał narażać swojego życia jak twój ojciec i by twoje życie było bezpieczne i spokojne..
-ale ja chcę być taki sam jak tato upierał sie Perdito....
-jeśli będziesz dobrym i szlachetnym człowiekiem to właśnie będziesz do niego podobny synku, a takich zawirowań w życiu jakie miał twój ojciec to ci nie życzę bo choć on jest bardzo dzielny to wiele w życiu przecierpiał i dla swoich dzieci chciałby innego lepszego życia tłumaczyła pierworodnemu Donia de Salamanca....


Ostatnio zmieniony przez Arabella dnia 11:05:27 22-11-10, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
milka85
Aktywista
Aktywista


Dołączył: 26 Kwi 2010
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:38:02 22-11-10    Temat postu:

Arabella dziekuje za tak dobą kontynuacje Pasion i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy a zwłaszcza na losy Camili i Ricarda:)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 28, 29, 30 ... 161, 162, 163  Następny
Strona 29 z 163

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin