 |
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Bloody Wstawiony

Dołączył: 23 Lut 2007 Posty: 4501 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:45:24 23-04-09 Temat postu: |
|
|
Sorki, zmyliły mnie słowa Lilibeth na poprzedniej stronie i dlatego myślałam, że Ricardo go zabił. Zwłaszcza, że odcinek 162 czytałam kilka dni wcześniej niż pisałam komentarz |
|
Powrót do góry |
|
 |
BlackFalcon Arcymistrz

Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:47:12 23-04-09 Temat postu: |
|
|
Nie ma za co przepraszać, odcinek 162 miał sprawiać właśnie takie wrażenie, dopiero w 163 sie wszystko wyjaśniło. Intryguje mnie Wasza teria na temat grobu sobowtóra...Blisko, blisko .
Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 14:47:25 23-04-09, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
 |
Bloody Wstawiony

Dołączył: 23 Lut 2007 Posty: 4501 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:49:23 23-04-09 Temat postu: |
|
|
Hehe, czyli szykuje się nowy, interesujący wątek;) |
|
Powrót do góry |
|
 |
BlackFalcon Arcymistrz

Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:51:44 23-04-09 Temat postu: |
|
|
Po części nowy, po części nie . |
|
Powrót do góry |
|
 |
Bloody Wstawiony

Dołączył: 23 Lut 2007 Posty: 4501 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:05:09 23-04-09 Temat postu: |
|
|
Czyli mogę się znów poczuć jak matka nowego wątku?  |
|
Powrót do góry |
|
 |
Ślimak King kong

Dołączył: 06 Paź 2007 Posty: 2263 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nysa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 0:11:54 24-04-09 Temat postu: |
|
|
No masz, i pomyśleć, że miałem dotrwać do 80-tego odcinka, ale poddałem się przy 61. bo historia wyzwala zbyt wiele emocji, by je tłumić na dłużej. Wobec tego postanowiłem już teraz zamieścić obszerną notkę, a następna pewnie za 10. góra 20. odcinków, w zależności od tego, jakie wyzwolą się emocje no i jakie będzie moje zainteresowanie. Tylko nie spoileruj, wolę być bardzo, ale to baaardzo NIEUŚWIADOMIONY w dalszym toku lektury.
Na początek może…
Dotarłem w końcu do postów, które napisałem bardzo dawno, kiedy pierwszy raz się zetknąłem z „Pogardą i miłością”. I pomyśleć, że brakowało mi wtedy zaledwie ze 30 odcinków, by być na bieżąco. Ale nie ganię się za moje lenistwo, bo tak naprawdę straciłbym wówczas niewiele, bo jak się okazuje, prawdziwa jak ja to określam jazda, albo rzeźnia (jeśli to thriller bądź horror) dopiero się zaczyna.
Jak kiedyś napisałem, czarne charaktery w tej historii przywodziły mi na myśl kilka cytatów z „Nędzników” Victora Hugo, które pasowały mi do rodzinki Santa Maria. Tymczasem im dalej poszedłem w las, tym moje grzybobranie spaliło na panewce, bowiem muchomory sromotnikowe przybrały kształty szlachetnych borowików, a urocze prawdziwki na moich oczach przemieniają się w szatany. Oj, bardzo emocjonujące grzybobranie miałem w lesie o dość tajemniczej nazwie „el despercio y amor”. A co też tam uzbierałem? Nie jestem do końca pewny. I już nie wiem do kogo pasują te złote myśli tego francuskiego pisarza:
Cytat: | Thenadierowa, nieruchoma i niema, gubiła się w domysłach:
- Co to za jeden ten stary? Nędzarz? Czy milioner? A może jedno i drugie, czyli złodziej?
Na twarzy małżonka Thenadier ukazał się grymas występujący na oblicze ludzkie, ilekroć przemożny instynkt błyśnie na nim z całą swoją zwierzęcą potęgą. Oberżysta patrzył to na lalkę, to na podróżnego i zdawał się obwąchiwać tego człowieka, jakby obwąchiwał worek z pieniędzmi. Trwało to krótką chwilę tylko. Zbliżył się do żony i rzekł po cichu:
- Ta heca kosztuje najmniej trzydzieści franków. Proszę Cię, żadnych głupstw! Plackiem przed tym człowiekiem!
Bydlęce natury mają tę wspólną cechę z naturami naiwnymi, że gwałtownie przerzucają się z ostateczności w ostateczność.
- Cóż Kozeto – rzekła Thenadierowa głosem złych kobiet, który chciałby być słodki, a jest jak zgorzkniały miód – czemu nie bierzesz swojej lalki? |
Już wyjaśniam o co chodzi:
To przykładowa scena, kiedy klient przychodzi do oberży państwa Thenadierów, a przybywając w łachmanach sprawia wrażanie żebraka. Zamawia również niewiele. Wiec małżonka pana Thenadier, do której się później zwróci się małżonek, otwarcie stwierdziła, że to kolejny łachmaniarz. Jakież jest ich zdziwienie, kiedy nagle łachmaniarz, opuści na chwilę tawernę, a potem wróci z bardzo drogą lalką i ofiarowuje ją najmłodszej przybranej córce Thenadierów - Kozecie, którą traktują jak popychadło? Hugo w tym momencie ujawnia chciwą i jakże cyniczną naturę Thenadierów. Nie wspomniałem o fragmencie, kiedy chcieli pobić swoją pasierbicę, a właśnie w tym momencie do oberży wszedł nasz bohater z prezentem. Na koniec Hugo ironicznie stwierdza, że bydle jest tak samo głupie co naiwniak – szybko zmieni postawę.
To stwierdzenie znakomicie mi podpasywało pod rodzinkę Santa Maria, zwłaszcza reakcję Sonii kiedy dowiedziała się, kto jest jej ojcem.
Również postawa Felipe względem Andrei, byleby tylko wrobić ją jakoś w zabójstwo. Przecież była kolejnym, zbędnym kołkiem w ścianie, szybko jednak zaczęto robić wszystko by znaleźć kogoś na kogo będzie można zwalić ewentualne zabójstwo.
Tymczasem od chwili zamachu na Felipe, poczyniłaś wiele zmian, i na przykład bohaterowie po których bym się spodziewał wszystkiego dobrego, to często bydlęce natury przerzucające się z ostateczności w ostateczność, a ci co to diabeł za nimi chodzi, wcale straszni nie są.
I tutaj genialny przykład – Ricardo:
Jawi się jako jeden z wielu zwyrodnialców, którzy ‘umilają’ sobie więzienny czas na nocnych, podnietach seksualnych. Nie ma w tym nic dziwnego. Homoseksualne usługi w ciupie to rzeczywistość. Dlatego tak, wielu zaciera rączki jak tylko dowiedzą się, że w ich szeregi dostaje się ‘nowy gorący towar’ skazany albo za pedofilię, lub gwałt. Toż to jest uczta dla współwięźniów. No to zboczeńcy tam się nacierpią, oj nacierpią.
Zaś potem okazuje się, że spragniony ‘nowego towaru’ zboczeniec, ma całkiem ciekawe poglądy, czasami prezentuje się dosyć komicznie. Jest skory do rozmowy, a to się chwali. Czyżby Juan zagadał go na tyle, że nie miał już czasu na rzekomą wspólną nockę. Hehehehe!
Teraz pozwolę sobie na jeszcze jeden genialny cytat z "Nędzników"
Cytat: | Thenadier należał do tych podwójnych charakterów, co niekiedy bez naszej wiedzy kręcą się pośród nas i znikają nie poznane, bo los odsłonił tylko jedną ich stronę. Przeznaczone jest wielu ludziom żyć tak na wpół w mroku. W zwykłych, spokojnych warunkach życia Thenadier miał wszystkie przymioty potrzebne, by wydawać się – nie powiadamy: być w istocie – tym, co nazywają pospolicie uczciwym kupcem, dobrym mieszczaninem. A równocześnie w pewnych okolicznościach, przy wstrząsach, które wydobywały na jaw dno jego natury, znajdowało się w nim wszystko, co jest potrzebne, by stać się zbrodniarzem. W tym kramarzu mieszkał potwór. Czart (dawniej diabeł) nieraz musiał przykucać w kącie budy zamieszkałej przez Thenadiera i przyglądać się w rozmarzeniu temu ohydnemu arcydziełu. |
Znakomity fragment o dwoistości ludzkiej natury. Równie dobrze można go odwrócić i powiedzieć, że to anioły wzdychają z zachwytu nad ukrytym światłem tkwiącym w tym człowieku – jeśli byłby tak naprawdę szlachetny.
Kiedy trzeba wszystkie przymioty dobrego chrześcijanina. W środku jednak ukryte zwierzęce instynktu, którym diabeł musi przyglądać się jedynie w cichym zachwycie.
Bardzo podobnie jak Gregorio i Manolo Fernandez. Tych panów łączy wiele. Gregorio z początku jawił się jako następny wspólnik, zbrodniczej rodzinki Santa Maria, również jako gwałciciel. Później z kolei wyrzucał Andreę, kiedy dowiedział się, co chce uczynić jego syn (który notabene prawdziwym synem nie był), kiedy zaś połączył fakty okazał się być jej czułym i troskliwym tatusiem. Toż to urodzony Thenadier!
Zaś Manolo też nie lepszy, z tym że jak na razie pasuje do niego tylko to stwierdzenie, wybrano z powyższego:
Cytat: | …znikają nie poznane, bo los odsłonił tylko jedną ich stronę. Przeznaczone jest wielu ludziom żyć tak na wpół w mroku. |
Następny do rozpatrzenia to Julio. Julio jawi nam się przecież jako wzmożony materialista, co w pewnym sensie go usprawiedliwia – jak się dowiedzieliśmy jest hazardzistą, a więc musi liczyć się z długami. Kiedy dowiaduje się jednak o dziecku, jawi nam się druga strona powiedzmy jego troskliwej natury, która wypadła w moim odczuciu dosyć komicznie:
Cytat: | - Idiotka, mówiłem, idiotka. Zmusza faceta, żeby gadał o uczuciach. Dobra, powiem to - kocham cię, Sonyu Santa Maria! I chcę mieć z tobą...tego, wiesz...bachora! Albo najlepiej kilka. |
Jakbym słyszał moją siostrę. Jakby miała okazję, napisałaby cos podobnego, bo raczej do szczerych romantyczek nie należy. Choć pewnie jest inaczej, w głębi duszy, do tego się nie przyzna.
Dlaczego zatem Julio tak się zachował? To tradycyjne męskie podejście. Nie chciał słyszeć o dziecku, z prostej przyczyny – strach, niedojrzałość, oczywiste odebranie wolności w postaci przywiązania. Wszyscy przed tym uciekają, a czasami do tego stopnia, że wypierają się swoich dzieci, by później stać się nadgorliwymi kochającymi tatusiami. Tak już jest, zwłaszcza kiedy ojciec po latach zobaczy swoje dzieło. Najlepiej jak to będzie syn. Och, cóż to jest za niewysłowiona radość i duma! Wówczas sobie o nim przypomni, a najlepiej jak chłopiec ma 7-9 lat. Jest to przecież odpowiedni czas na dzielenie się wrażeniami. Jednak wówczas jest często za późno. Bo matka już nie oczekuje pomocy, o którą kiedyś prosiła. Zdążyła się usamodzielnić.
Z córkami może być inaczej. Ojcu trudno byłoby przyzwyczaić się do małej dziewczynki, którą nagle zobaczy, przecież nie mają aż tak wspólnych tematów. Najlepiej jak jest już nastolatką, wówczas uruchamia się tak zwany jak ja to określam samczy instynkt ojcowski w postaci zainteresowania chłopakiem córki, i czy jest on wystarczającym materiałem na narzeczonego. Ale w tej materii, jeśli wcześniej ojciec wyrzekł się swojej córki, nie ma nic do gadania, bo dla niej jest obcym człowiekiem.
Teraz przejdźmy do opisów, nie przypuszczałem, szczerze, że ujrzę tak niezwykłe wczucie się w sytuację w opisach, zwłaszcza w odcinku, kiedy Antonio trafia pod dach tajemniczej kobiety zakrytej maską. Niesamowite, klimatyczne, przyciągające, na mistrzowskim poziomie. Jako, że porównywanie tych opisów do arcydzieła jest co najmniej dziwne, powiem więc że te opisy były równe bestsellerowi książkowemu!
Teraz pozostaje mi przejść od zagadnienia jakim jest wątek Andrei i Carlosa, a który wcześniej zaniedbałem. Oj, oj, oj! Sam nie wiem, co mam powiedzieć. Trudno jest rozpatrywać postać Andrei Orta. Oj naprawdę trudno, zwłaszcza po tym jak się zachowała. Równie bezradny jestem w uzasadnieniu poczynań Carlosa Santa Marii. Czy to możliwe, żeby słynna kwestia, którą usłyszałem w naszej rodzimej komedii, uważanej przez wielu za kultową – mowa tutaj o filmie „Kogel-Mogel” jest prawdziwa? Już przytaczam o jaki fragment mi chodzi:
Cytat: | Rodzice Katarzyny, chcąc wydać ją za mąż za majętnego Staszka Kolasą, zaręczają ją z nim bez jej wiedzy. Kiedy dziewczyna się o tym dowiaduje odpowiada, że to nie ma sensu, bo go przecież nie kocha. Poza tym nie myśli o ożenku. Tymczasem matka jej odpowiada:
- To nawet lepiej. Bo od tej miłości to człowiek całkiem głupieje. A jak sobie tak spokojnie ukalkuluje, to całkiem inna kalkulacja. |
Innymi słowy wg niej małżeństwo z miłości jest głupie i bezsensowne. Tymczasem wątek Carlosa i Andrei… hmm… kiedy to z nim uciekła… Tak to czytam i czytam, łapię się za głowę i myślę:
CZY TO MOŻLIWE, ŻEBY MIŁOŚĆ BYŁA TAK ŚLEPA I GŁUPIA?
Nie wiem jak Carlos, ale trudno mi byłoby myśleć o Andrei pozytywnie, po tym co zrobiła. Przecież ona go znieważyła. Zdewastowała psychicznie przyrównaniem do kaleki i rośliny! To samo zrobiła z bratem. Publicznie się go wyrzekła! Wyrzekła się swoich korzeni! Jak dla mnie nic jej nie usprawiedliwia. Nie zasługuje na Carlosa, żebrającego o jej miłość. Po prostu wg mnie nie zasługuje. Zmieniła się nie do poznania. Takiej Andrei, jakoś nie chciałem poznać. To całkowicie zniszczyło mi jej wcześniejszy obraz, choć i ten nie był idealny. Już sam nie wiem co myśleć. Wypowiedziane przez nią epitety były zbyt mocne, zbyt bolesne, choć może jestem za wrażliwy, mnie po prostu na miejscu Carlosa zabolały.
A może takie są właśnie uroki miłości? Najpierw trzeba znieść ciernie, by być szczęśliwym, nie bez powodu jej symbolem jest przecież róża. Róża z kolcami.
Doprowadziłaś do sytuacji, gdzie wcześniejsze moje poglądy wzięły po prostu w łeb i już sam nie wiem, czy wiem, że nic nie wiem, czy też może nie wiem, że wiem wszystko?
To na razie tyle. Znając moją roztrzepaną naturę, jak zwykle pewnie o czymś zapomniałem, jakby co przypomnisz mi. Tak to już jest ze mną. Zacznę lać wodę, zamiast jeden potencjalny syrop.
I pomyśleć, że to zaledwie 60 odcinków, a już się tyle wydarzyło. Aż się boję co powiesz na „Fatimsę” gdzie prawdziwa akcja zaczyna się dopiero po 100 odcinku. Oj, wynudzisz się przy tej lekturze jak nic, oczekując wreszcie jakiegoś zrywu. 
Ostatnio zmieniony przez Ślimak dnia 0:19:26 24-04-09, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
 |
BlackFalcon Arcymistrz

Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:58:30 24-04-09 Temat postu: |
|
|
Na początek...o rany, zwykłe dziękuję nie wystarczy. Twoje komentarze to uczta dla mojej pisarskiej duszy, zagłębiam się w nie i czytam, dokładnie, co do słowa.
Widzę, że zakręciłam nieźle swoimi bohaterami . Owszem, największa zmiana to Andrea, skoro jesteś po odcinku 61, to znasz tylko część tego, co...[ i tutaj muszę zamilknąć, żeby nie spoilerować]. Ale przygotuj się na wielw w tej sprawie . I tak samo jeszcze kilka osób może Cię conajmniej zaskoczyć. Tak samo, jak fakt, że w pewnym momencie historia wykona nagly zwrot i skieruje się na...inne tory.
Zawsze wychodziłam od tego, że każdy człowiek ma w sobie dobro i zło. Każdy z nas ma cząstkę jednego i drugiego, tylko u niektórych zwycięża dobro, a u drugich zło. Stąd dwoistość, którą tak podkreślasz, cieszę się, że udalo mi się to ukazać. Czlowiek jest tak skomplikowany, że czasem sam siebie zaskakuje. Dlatego moi bohaterowie będą jeszcze wielokrotnie zaskakiwać...
Masz rację co do thrilleru i to całkiem dobre określenie. Nie mogę powiedzieć zbyt wiele, żeby nie zdradzić dalszego ciągu, ale krwi i mroku u mnie nie zabrakaie.
Ricardo...Tutaj tylko się uśmiechnę i poczekam, co napiszesz po kilku kolejnych odcinkach. Bądź pewien, posłuchasz jeszcze jego poglądów nie raz. Pytanie tylko, czy na pewno wszystko będzie takie, na jakie wygląda - jak to zwykle u mnie bywa . A co do Twojego pytania, to Rodriguez po prostu nie zdążył, bo Juan za wcześnie wyszedł .
Zarówno Gregorio jak i Felipe mają pewne "dobre" cechy. Piszę w cudzysłowiu, ponieważ to, co może wydawać się dobre, może doprowadzić do nieszczęścia. W przypadku Felipe jest to obłąkańcza miłość do Viviany, w przypadku Gregorio - prawdziwa córka, Sonya oraz Andrea. Kroki, jakie podejmą obaj...Będą miały wpływ na całą historię.
Manolo, jak napisałeś, jest jednostronny, prosty, zależy mu tylko na kobietach i wygodnym życiu. Jeśli ktoś mu się sprzeciwi, niszczy go. Kłopot w tym, że mógł pociągnąć za sobą własną żonę...
Scena z Julio miała być jak najbardziej komiczna! Ponieważ, jak sam zauważyłeś, mężczyźni nie lubią słuchać o dziecku, o ślubie, o ograniczeniu ich wolności. Trudno im też mówić o uczuciach, a jeśli już to robią, traktują jako słabość. Być może nie wszyscy, ale w większości. Stąd Ramirez jakąjący się, starający powiedzieć i równocześnie nie powiedzieć tego, co naprawdę czuje. A Twoje słowa na temat postępowania ojca w stosunku do syna lub córki, których się wcześniej wyparli, uciekając od obowiązków, są jak najbardziej prawdziwe...Na szczęście Julio zrozumiał to w porę.
Moje opisy mistrzowskie? Wypada mi po raz kolejny podziękować i zadziwić się, jak to dawniej było, kiedy wręcz nienawidziłam czytać opisów w książkach...Może dlatego udało mi się coś takiego stworzyć, bo chciałam jak najbardziej przekazać ten nastrój grozy panujący w chacie?
Carlos cierpiał przez wiele lat, sam odrzucony, porzucony jak zużyty przedmiot. Potem, kiedy otworzyły mu się oczy, zobaczył, jaką ma żonę i zakochał się w Andrei. Kurczowo się tego trzyma, wiele jej wybacza - bo ją kocha, bo nie chce znów cierpieć z odrzucenia i z samotności. A że przy okazji znów zachowuje się jak ślepiec nie widzący wad ukochanej, że ponawia swe własne błędy, to już inna sprawa.
Co do Twojego pytania - hm, ośmielę się stwierdzić, że wiesz...ale nie wszystko . To znaczy o tym, jak potoczą się dalsze losy moich postaci. Bo szykuję jeszcze kilka zawirowań.
A "FATIMSA" mi się podoba ;P.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Odcinek 164
Jeden mały papier, tak malutki, a mógł zmienić jej życie. Wezwanie do sądu na rozprawę o pobicie i znieważenie. Virginia Fernandez trzymała w ręce to, co jej właśnie dostarczono. W trzęsącej się co prawda ręce, ale na tyle mocnej, by nie słuchać umysłu i nie wyrzucić dokumentu do kosza. Tak bardzo się bała! Do tej pory państwo jakoś zapominało o jej mężu, ale tym razem nie było wyjścia - Virginia musi stawić się na rozprawie...albo wnieść o uwolnienie Manolo i spowodować, że wróci do domu...i do znęcania się nad nią. Ale czyż nie będzie się mścił, kiedy jednak go skażą, a potem wyjdzie z więzienia? Co robić, co robić?
Dłoń sama wyciągała się ku telefonowi. Wreszcie chwyciła słuchawkę i wybrała numer. Długo czekała na połączenie, aż wreszcie usłyszała po drugiej stronie cichy głos:
- Słucham?
- Victor? Słuchaj, musimy porozmawiać, dostałam wezwanie do sądu na rozprawę w sprawie Manolo i chciałabym...- Mówiła szybko, obawiając się, że Bolivares po prostu odłoży słuchawkę.
- Virginio...Kiedy byłaś u mnie ostatnio, powiedziałem ci, że nie chcę cię znać. Teraz jestem trzeźwy i mówię to samo - wybrałaś swojego męża, więc musisz zmierzyć się z nim sama.
- Ja go nie kocham...Powiedziałam ci w szpitalu co innego, bo bardzo się bałam...Chciałam nawet iść na policję, żeby go wypuścili - po prostu nie wiem, co mam robić.
- Walczyć, Virginio. Walczyć. Nie dać się ani jemu, ani nikomu innemu. Ale nie u mnie szukaj pomocy. Straciłem wszystko - pracę, zaufanie pacjentów, a potem ty wbiłaś mi nóż w serce. Nie mogę ci pomóc. Nie mogę i nie chcę.
Odłożył słuchawkę. Virginia siedziała dłuższą chwilę w milczeniu, nadal trzymając telefon w ręce, aż w końcu zdecydowała się. Tak, tak właśnie zrobi, to jedyne wyjście.
W międzyczasie Natalia Rojo nie była tak zdecydowana, jak pani Fernandez.
- O moim bracie? - kobieta zmrużyła oczy, zaskoczona. - Ja nie mam brata.
W tej samej chwili w jej głowie pojawiło się pewne wspomnienie - chwila, kiedy wyprowadza kuśtykajacego ojca ze szpitala i przez przypadek słyszy właśnie to nazwisko, które wymienili policjanci. Spytała wtedy Diego, czy nie ma czasem jakiejś rodziny, o której ona nie wie. Ojciec zaprzeczył, ale teraz to wszystko zaczynało być conajmniej niepokojące.
- Czy coś się stało? - spytał Bertolucci. - Bardzo pani zbladła.
- Właśnie coś sobie skojarzyłam. Proszę, wejdźcie. - Zaprosiła ich do środka, po czym zaprowadziła do pokoju, gdzie czekał zniecierpliwiony ojciec.
- Kim są nasi goście? - warknął, zirytowany, że ktoś przeszkadza mu w rozmowie z córką.
- Komisarz Bertolucci i porucznik Mauricio Estevanez - przedstawił ich Simone. - Jak już wspominaliśmy pańskiej córce, chcemy porozmawiać o Ricardo.
- A któż to taki? - spytał bez zmrużenia okiem Diego, chociaż po jego twarzy przemknął cień.
- Proszę nie udawać! - wtrącił się Estevanez. - Niedawno był pan na jednym z komisariatów rozpoznawać ciało, które wzięto za trupa pańskiego syna, a teraz twierdzi pan, że nie zna nikogo takiego.
- Tato, czy ci panowie mówią prawdę? - w głosie Natalii dało się słyszeć dziwne tony, jakby...błaganie, by okazało się to nieprawdą.
- Oczywiście, że nie, to jakaś pomyłka, ja...
- Niech się pan zamknie - przerwał mu Mauricio. - Dobrze wiemy, jakie stosunki panują między panem, a pańskim synem, ale tym razem chodzi o morderstwo i o próbę zabójstwa. Proszę jasno odpowiadać na pytania.
- Ten gnojek znowu się w coś wkopał, tak?! - wybuchnął nagle Diego. - Przyszliście tutaj, bo chcecie go znaleźć, a ja nic nie wiem o tym śmieciu, odkąd wyrzuciłem go z domu, nie chcę nic o nim słyszeć i...- przerwał, widząc wzrok własnej córki. - Kochanie, wszystko ci wyjaśnię, ja...
- Zamilcz - tym razem to ona mu przerwała. - Panowie, proszę zadawać pytania temu człowiekowi. Chętnie posłucham, co jeszcze ukrywa. Mam tylko jedną prośbę - chciałabym się jak najwięcej dowiedzieć o moim...bracie.
Minęła dłuższa chwila, nim obaj policjanci skończyli opowiadać to, co wiedzieli o Ricardo Rodriguezie. Natalia dopiero potem odezwała się cicho:
- Widzę, że panowie mają własną teorię na ten temat, ale nie chcę nic mówić, póki ojciec nie odpowie na wasze pytania. Rozumiem, że tamtego dnia przez przypadek weszłam do sali szpitalnej, gdzie leżał mój brat?
- Dokładnie. Niestety, w chwili obecnej nie wiemy, gdzie się znajduje i właśnie w tej sprawie tutaj przyszliśmy. Chcielibyśmy się dowiedzieć, czy jakoś się z panem nie kontaktował, panie Rodriguez?
- Mówiłem już, że nic o nim nie wiem, widziałem go tylko w szpitalu, kiedy poszedłem powiedzieć mu, co o nim myślę. Był tam jakiś idiota, młody chłopak, podobno o imieniu Juan. Uderzył mnie, więc wyszedłem, nie miałem zamiaru zadawać się z ludźmi jego pokroju.
- W porządku. Jeśli kiedykolwiek dowie się pan czegoś...
- Mówiłem już, że nie mam zamiaru przyznawać się do tego....- wrzasnął Diego, ale znów przerwano mu w połowie.
- Niech pan nie krzyczy, to szkodzi na zdrowie - wtrącił się Mauricio, po czym zamknął notes, w którym zapisał tylko jeden, krótki wyraz i razem z komisarzem opuścili mieszkanie.
Po wyjściu na zewnątrz Bertolucci spojrzał na pomocnika i zapytał:
- Facet nic nam nie powiedział, był tylko wyraźnie wściekły, że wygadaliśmy się przed córką o jego drugim dziecku. Przyznam, że miałem niezłą satysfakcję, kiedy na to patrzyłem. Nie lubię ludzi z uprzedzeniami. Ale...w takim razie co napisałeś?
- Zobacz sobie. - Estevanez podstawił komisarzowi kartkę prawie pod nos, po czym razem wybuchnęli śmiechem. Przez całą długość arkusza widniało tylko jedno, za to dość duże słowo - mianowicie "palant".
Jednakże ich wesołość nie trwała długo. W kieszeni Bertolucciego rozdzwonił się telefon. Komisarz odebrał połączenie i jego twarz coraz bardziej przybierała ponury wygląd.
- Co się dzieje? - spytał potem Mauricio.
- Mam nadzieję, że się nie myliliśmy co do naszego Rodrigueza. Właśnie znaleźliśmy trupa niejakiego Hectora Pereza. To przybrany ojciec Luisa de La Vega.
- W tej rodzinie ciągle ktoś ginie. Ale jak to się wiąże z naszą sprawą?
- Jego żona, Sandra, jest w szoku. Jedyne, co w kółko powtarza, to nazwisko Ricardo. Na miejscu zbrodni znaleźliśmy ślady jego butów. Są też i drugie, jeszcze nam nieznane, ale jak na razie wszystko wygląda na to, że nasz ptaszek ma na sumieniu śmierć Pereza.
- Ale po co? Tak dla przyjemności? Przecież nawet, jeśli Andrea Monteverde miała rację i on szuka Velasqueza, to po co miałby...
- Być może ten Perez coś wiedział? W ten sposób Ricardo zamknął mu usta. A może to był tylko zwykły napad rabunkowy? W chwili obecnej nie pozostaje mi nic innego, jak rozpocząć pościg za tym człowiekiem, ale tym razem już na serio. Wygląda na to, że Rodriguez jednak jest po prostu zwykłym draniem.
Sergio Gera po kilku chwilach wstał z brudnej ziemii, otrzepał spodnie i otarł łzy. Dosyć, nie może pozwolić sobie na takie słabości, musi być dzielny, musi pamiętać, że poprzysiągł sobie znaleźć...Właściwego człowieka, tak to chyba trzeba nazwać.
- Idę, muszę wrócić do sierocińca, bo opiekunki znowu zaczną wrzeszczeć, a dziś nie mam na to ochoty - mruknął na pół do siebie, na pół do nagrobka.
Otwierał bramę z dziwnym ciężarem na duszy. Od...tamtego czasu nigdy nie miał spokoju, ale dzisiaj coś gnębiło go bardziej, niż dotychczas. Ten zeszyt? Prawdopodobnie. To przecież w nim zapisywał ważne dla siebie rzeczy. Kartkowanie go było jak wdarcie się w duszę Odmieńca, a do tego chłopak za nic nie mógł dopuścić. Nikt nie mógł - przynajmniej na razie - niczego odkryć. Było na to za wcześnie...i nie było nikogo odpowiedniego.
Kiedy wszedł do pokoju, Luis spojrzał na niego i powiedział:
- Dobrze, że jesteś. Chciałbym z tobą porozmawiać. Miałem już iść szukać cię na cmentarzu, ale...
- Nie mamy o czym rozmawiać - przerwał mu Gera, po czym rzucił się na łóżko.
- Sergio...Domyślam się, że spotkało cię coś strasznego i zapewne jest to związane z miejscem, do którego tak często się udajesz. Dlaczego nie przyznasz się, o co chodzi? Wiesz...ja wiele w życiu przeszedłem, zrozumiem, jeśli...masz coś na sumieniu. Tobie ulży, a Christek i Sergio przestaną uważać cię za diabła.
- Niech sobie uważają! Zaraz, zaraz...Jak to "mam coś na sumieniu"? Ty naprawdę uważasz, że ja kogoś zabiłem? - zaśmiał się ponuro Odmieniec. - Że to przez to rysuję groby i inne takie?
- A jakie może być inne wytłumaczenie? - de La Vega patrzył prosto w oczy Sergio. - Pewnie zrobiłeś to w samoobronie, albo przez przypadek i teraz gryzie cię sumienie. Podziel się tym ze mną, widzę, że potrzebujesz...
- Luis, powiedz mi coś - przerwał mu spokojnie Gera.
- Tak?
- Czy ty jesteś jakimś cholernym księdzem?! - Odmieniec zerwał się z łóżka. - Czego ode mnie chcesz? Opowiadasz jakieś bajeczki i każesz mi się spowiadać?! Odbiło ci, czy jak?!
- Robię to dla młodszych chlopców, oni są przerażeni. Kiedy wyszedłeś, Christian wymiotował dobre kilka minut ze strachu w łazience. Jestem tu krótko, ale...
- Dobrze powiedziane, jesteś tu za krótko, żeby cokolwiek zrozumieć! A teraz najlepiej zrobisz, jak się stąd wyniesiesz!
- To również mój pokój - stwierdził bez emocji de La Vega.
- W takim razie ja wychodzę! - krzyknął rozjuszony Sergio i ponownie opuścił miejsce, nie zapominając o nieodłącznym zeszycie.
- Rozgryzę cię - mruknął do siebie Luis.- Rozgryzę i...pomogę.
Na razie nie miał jednak na to czasu. Do pomieszczenia weszła jedna z opiekunek z jakimś smutnym wyrazem twarzy.
- Kierowniczka prosi cię do siebie - powiedziała.
- Wracam do domu? - to było pierwsze, co przyszło chłopcu do głowy.
- Niestety, nie. Wydarzyło się coś, o czym musisz wiedzieć. Najlepiej będzie, jak dowiesz się bezpośrednio od niej. Chodź ze mną.
Carlos Santa Maria przekraczał próg szpitala z Andreą Monteverde u boku. Wreszcie miał przy sobie kobietę, którą kochał. Przeszli razem tak wiele, wydawałoby się, że nigdy nie będą razem, a teraz planowali ślub po powrocie Sonyi do zdrowia.
Kiedy mężczyzna otworzył drzwi, dziewczyna leżała z otwartymi oczami, zamyślona. Usłyszała gości i obróciła się w ich stronę.
- Tato? - rozjaśniła się natychmiast. - Wyszedłeś z więzienia?
- Owszem - odparł on, przystawiając sobie krzesło bliżej łóżka córki. - Co prawda tylko na jakiś czas, do wznowienia procesu, ale zawsze. Wykryto w nim jakieś nieścisłości i pan Eduardo Abreu ma zamiar przyjrzeć się bliżej mojej sprawie i wskazać dobrego adwokata.
- Pan Abreu to dobry człowiek - odrzekła Sonya. - Był tutaj i bardzo mi pomógł.
- Wspominał mi coś o tobie, ale nie było kiedy dokładniej porozmawiać. Wiesz, że teraz zarówno ja, jak i Andrea z bratem mieszkamy u niego?
- To świetnie! Być może uda ci się odzyskać wszystko co straciłeś.
- Możliwe. Jak widzisz, zacząłem już powoli - mam obok siebie Andreę. Niesamowite, zdajesz sobie sprawę, że ona jest twoją przyrodnią siostrą?
- Wiem, ale tato, mam prośbę. Chciałabym z tobą porozmawiać na osobności.
- Sonyu, ja...- wtrąciła się Andrea. - Wiem, że być może obwiniasz mnie o pewne rzeczy, ale ponieważ mamy wspólnego ojca, Gregorio, a po drugie mam zamiar wyjść za Carlosa jak tylko będziesz zdrowa, to sądzę, że mogłybyśmy...
- Najlepsze, co zrobisz, to wyjdziesz. Nigdy ci nie wybaczę tego, co zrobiłaś mojemu Ricardo. Skrzywdziłaś też mojego ojca, Carlosa, wychodząc za Raula, ale widocznie on już o tym zapomniał. Za to ja nigdy nie zapomnę tego, co mi zrobiłaś.
- Sonyu! Andrea chciała tylko cię chronić! - próbował ją upomnieć Carlos, ale na próżno.
- Chronić? Przed czym? Przed szczęściem? Mówiła ci może, jak razem z wujkiem i Gregorio uknuli podły plan ośmieszenia Rodrigueza w naszej rezydencji? Od zawsze była przeciwna tej przyjaźni.
- Ja również, o ile pamiętasz, ale potem zmieniłem zdanie. Sądzę, że Andrea z czasem zrozumie tak samo, jak ja. Tym bardziej teraz, kiedy spodziewasz się dziecka tego człowieka.
- Kiedyś cieszyłabym się z waszego związku, ale dziś powiem tylko jedno - uważaj na nią, tato. Być może kiedyś zrani cię tak samo, jak mnie.
- Kocham Carlosa i nie zamierzam słuchać twoich obelg! - nie wytrzymała Andrea. - On ma rację, uważam, że towarzystwo tego...
- Kogo? - weszła jej w zdanie dzewczyna. - Dokończ, proszę. Jak nazwiesz człowieka, za którego oddałabym życie? Żadne z was tego nie wie, ale wyszłam za Mario Messiego tylko dlatego, bo Graciela Gambone obiecała mi, że jej matka, Dolores, wyśle pewną kasetę na policję. To nagranie udowadniało, że Ricardo nie jest winien śmierci Genaro Arochy.
- Co...? - wykrztusił Santa Maria. - Przecież mówiłaś, że kochasz Mario i...
- Kłamałam. Dolores to kuzynka Francisco Velasqueza. Na kasecie jest moment, kiedy ten człowiek morduje Arochę. W zamian za udostępnienie tego dowodu organom sprawiedliwości przysięgałam nie tylko wyjść za Messiego, ale i dać pełną opiekę dziecku Gracieli. Ojcem tego dziecka jest Julio, mój zmarły ukochany.
- Mój Boże...- Carlos starał się to wszystko pojąć. - Ale przecież Messi...
- Był psychopatą, złodziejem, mordercą i śmieciem. Bił mnie małym biczem, gwałcił i katował. Tak, wiem. Do dziś mam blizny po jego razach. A wiesz, dlaczego zostałam zmuszona do takiego poświęcenia? Bo obecna tu Andrea namówiła cię, żebyś zrezygnował z obrony Ricardo. Przez nią mogliśmy zginąć oboje - Rodriguez i ja.
- Ona nie wiedziała o niczym, sądziła, że Ricardo jest winien, przekonał ją do tego mecenas Oreiros...
- Dobrze wiedziałeś, co myślę o moim ukochanym! Mogłeś dać mu szansę mimo słów adwokata! Mogłeś...mi zaufać, że wybrałam dobrze, chociaż wtedy był jeszcze tylko moim przyjacielem! Nie zapominaj, że to on uratował mnie przed Mario i Gracielą, kiedy więzili Julio i mnie!
- To oni cię porwali? To oni są winni śmierci Ramireza?
- Oczywiście! Ale nie mogłam nic powiedzieć, bo grozili i mnie i Ricardo! Najpierw zażądali okupu za Julio, a potem zamknęli i mnie w tym brudnym, obskurnym budynku. Rodriguez wydostał nas stamtąd, udzielil nawet ślubu Ramirezowi i mnie - tak, ma uprawnienia kapłańskie, przez pewien czas był związany z Kościołem. Julio umarł chwilę później. Ricardo jest bohaterem...
- Cóż to za bohater, który opuszcza własne dziecko! - zadrwiła Monteverde.
- To wina Gregorio. Przyszedł tutaj i wyraził swoje zdanie na temat tego wszystkiego. Wybrał nieodpowiedni moment, bo akurat odrzucałam oświadczyny Rodrigueza.
- Co? - Santa Maria poczuł się nieco...zaskoczony. - Przecież on...
- Wiem. I dlatego się nie zgodziłam, ale on zrozumiał to inaczej, poczuł się odrzucony i dlatego wyszedł. Chciał się poświęcić dla mnie i naszego syna!
- Musimy go znaleźć. Koniecznie. Przeprosić, wytłumaczyć i....
- Przeprosić? - Andrea ledwo powstrzymała się od krzyku. - Mam prosić o wybaczenie kogoś, kto...
- Kto co? - uniósł się Carlos. - Czego ty chcesz? Widzisz, do czego oboje doprowadziliśmy, mam dość wyrządzania przypadkowych krzywd, póki jestem na wolności, chcę wszystko naprawić. Pragnę być szczęśliwy, z tobą i z moją córką! Poza tym zrobię wszystko, by i Sonya była zadowlona. A jeśli jej szczęściem jest znajomość z tym człowiekiem, to nie zamierzam jej w tym przeszkadzać! Wręcz przeciwnie, pomogę jej go odszukać. Słyszałaś, Bertolucci mówił, że Rodriguez jest nadal słaby po dźgnięciu nożem, a na dodatek grozi mu ten psychol, Velasquez.
- Don Conrado to nie jest Francisco! Kiedy to w końcu zrozumiesz? Kiedy dotrze do ciebie, że to spisek tego kretyna, który odważył się spać z twoją córką?!
- Moja córka go kocha - stwierdził spokojnie Santa Maria. - A skoro tak, to znaczy, że jest tego wart.
- Zdziwisz się, kiedy zabierze ci te resztki, które ci zostały po procesie. Ograbi ze wszystkiego i...
- Widzę, że nie wierzysz, że po ponownym rozpatrzeniu sprawy cokolwiek odzyskam, prawda? W takim razie uważasz, że naprawdę jestem winien nieprawnego przejęcia firmy de La Vegi i możę jeszcze morderstwa Jessici, prawda?
- Wcale tak nie powiedziałam! - broniła się Andrea.
- Ale tak uważasz. Sonya miała rację, powinnaś stąd wyjść. Porozmawiamy później.
- Wyrzucasz mnie z powodu tego...
- Owszem, właśnie z jego powodu. Prosiłem cię, Andreo, wyjdź.
Drzwi zamknęły się za nią dość głośno, kiedy wściekła opuściła salę. Prawie w tym samym momencie w kieszeni Santa Marii rozdzwonił się telefon. Carlos przeprosił na moment córkę i odebrał.
- Słucham?
- Carlos Santa Maria? - spytał drżący głos w słuchawce. - Tu Virginia Fernandez. Musimy porozmawiać.
Koniec odcinka 164
Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 0:09:32 25-04-09, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
 |
Ślimak King kong

Dołączył: 06 Paź 2007 Posty: 2263 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nysa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 16:23:37 25-04-09 Temat postu: |
|
|
Witam ponownie! Dobrnąłem właśnie do 90 odcinka. Ciężko było przebrnąć, głównie dlatego, że masa nowych wątków i postaci, no i jeszcze trzeba było to wszystko ładnie w łepetynie poukładać, aby miało to logiczny sens.
Ten komentarz będzie troszkę bardziej na ostro, bo w końcu doszło do tej radosnej chwili, gdzie muszę zamienić się w surowego krytyka. Żeby nie było, że mi to sprawia ogromną radość, bo sam nie jestem lepszy w pisarstwie, ciągle się uczę, a kiedy już jestem zadowolony z napisanego dziełka, po kilku dniach nastręczają mnie myśli, że mogłem opisać to lepiej itd.
Rozumiesz o co chodzi.
Jednak nie mam zamiaru krytykować stylu, bo ten ma się bardzo dobrze. Trzyma się nieźle, co więcej nie ucieka mu pozytywnych ocen czytelników. I moja jest podobna. Nie chodzi o opisy, broń Boże, bo z tego zadania wybrnęłaś znakomicie. Chodzi o pewne bolesne elementy, które w natłoku wzmożonych pomysłów, zaczęły mnie jednak kłuć i to ostro:
Pierwsza sprawa:
Gdyby nie rozprawa de la Vegi przeciwko Carlosowi, to przypuszczałbym, że Felipe i Viviana, to zupełnie obce postacie. No niestety, bardzo ich zaniedbałaś, od czasu zamachu na życie Felipe. To czarne charaktery, i jak bez ich nie ma to przynajmniej spokojniej, z tym że to postacie wypracowane od początku tej historii. Powiedzmy, że odnoszę się do ich matactw z pewnego rodzaju sentymentem, bo jednak ich bydlęca natura, która wytworzyła kamienny krąg wokół ślepego na wszystko Carlosa, była jednym z plusów, dla których zacząłem czytać tę historię. Tymczasem na razie pojawiali się gościnnie, winszując sobie zwycięstwa, nie musieli się kryć, ze swoim związkiem. Można powiedzieć, że życie im służy.
Podobnie sytuacja miała się z Carlosem i Andreą. Z tym, że Carlosa to jednak nie brakuje, bo ciągle gdzieś tam się krząta, na parę minut, więc jest namacalny tekstowo, że tak to określę. A zwłaszcza teraz zagościł z powodu wyjaśnionej w końcu rozprawy, choć nie tak jak trzeba. Carlosowi życie nie służy, ale taki już jego los, bycia zgotowanym na wszystko Hiobem, oczekującym aż przyjdzie po niego sama śmierć. To postać raczej tragiczna, którą wszyscy popychają, przez co wizja Viviany i Felipe – jako Carlosa terrorysty, wydała się ciekawym humorystycznym elementem odcinka.
Teraz wobec tego przejdźmy do Andrei. Jak już powiedziałem, ja bym ją jednak kopnął w tyłek. Po prostu trudno mi przyjąć do wiadomości, że osoba, która tak poniżała Juana i Carlosa, może zasługiwać nagle na wielką miłość. Nie potrafiłbym jej tak łatwo wybaczyć, tym bardziej, że Andrea przecież naśmiewała się z Carlosa, gdy ten nie mógł się bronić, a to świadczy o pewnego rodzaju prostactwie, godnym Viviany i Felipe. Prostactwa, które należy tępić, od najwcześniejszych lat. Dzięki czemu Andrea wydaje mi się sztuczna, plastikowa, częściowo też materialistka, która wyszła za Raula, jedynie po to, aby zaistnieć życiowo. Jednak miała na tyle odwagi, by rzucić nim jak stary kapeć. Nic dziwnego że pała do niej zemstą. Do ślubu jej przecież nie zmuszał. Dlatego też oczekuje, aż tajemniczy osobnik, który śledzi nasza Andreę, przystąpi do działania… no cóż… okrutny jestem.
Sprawa druga:
To problem wątku Ricarda. Nie ukrywam świetny, jednak jak na złość, z „Pogardy i miłość” zrobiło się „La Historie de Ricardo SHOW”, gdyż nie trudno oprzeć się wrażeniu, że jeden bohater odebrał całe show pozostałym. Też mam często obsesyjkę, o opisywaniu szeroko bohaterów, których nagle bardzo polubię, jednak staram się przedtem zamknąć niektóre wątki, tak by rozpiska nowego bohatera nie przytłumiła pozostałych, początkowo ważniejszych postaci. Tymczasem właściwie nie zamknęłaś żadnego z nich, przez co właśnie tak gryzący jest motyw Ricarda, który tłumi wszystkie pozostałe. Jest bardzo fajny, taki inny. Zupełnie powiedziałbym, że zupełnie nowy, ale jednak za dużo go. Można by śmiało zrobić z niego osobne opowiadanie.
Jeszcze tu ma się sprawa z Manolem. Wystrugałaś go jako zwykłe bydle, z tym że nieświadomie otworzyłaś furtkę dla tej postaci. Znakomicie przecież dogaduje się z płcią mu podobną, tj. z facetami. Podobały mi się te rozmowy. Tymczasem skończył jako zwykła damski bokser, z wyrokiem. Teraz się zastanawiam, jakim celem było w ogóle umieszczenie go w tej historii? Może zbytnio dmucham na zimne. Na pewno w jakims celu jest tu umieszczone i jeszcze coś o nim przeczytam.
To tyle. Tę sprawy trochę mnie gryzły, ale muszę trochę bardziej zejść na ziemię, bo tak czy inaczej „Pogarda i miłość” to historia zahaczająca o elementy bajkowe. Fikcja pełną gębą w niektórych sytuacjach. Dajmy na to, cudowną pomyłkę ze śmiercią Sonyi, czy kara śmierci dla Ricarda – z tego co pamiętam to akcja dzieje się w Acapulco, a w Meksyku jest całkowita abolicja dla kary śmierci, jak w większości krajów latynoamerykańskich. Wyjątkiem jest Peru – z tymże i tak nie skazano tam nikogo na śmierć od wielu lat.
Dzisiaj trochę krócej i z innej beczki. Póki co zacieram rączki i szykuje się do następnego wyzwania. Już połowa historii za mną. Jeszcze tylko 74 odcinki i jestem w domciu!
Pozdrawiam!
Ostatnio zmieniony przez Ślimak dnia 16:27:23 25-04-09, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
 |
BlackFalcon Arcymistrz

Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:25:42 25-04-09 Temat postu: |
|
|
Patrząc na dlugość Twojego komentarza oblizałam się mocno, oczekując wskazówek, jak doskonalić swoją twórczość. I się nie zawiodłam. Jesteś szczery, wskazujesz, co dobre, a co złe i tak trzymaj, dzięki Twoim słowom wiedzieć będę, co jeszcze poprawić.
Numer jeden, z miejsca się przyznaję - pan Rodriguez. Wiem. Dużo, zbyt dużo i jego wątek stał się wątkiem głównym, zaniedbałam protagonistów i jego postaci było...cóż, dokładnie, jak powiedziałeś, nieco za dużo. Jedyne, co mogę obiecać, to powrót do "właściwych" głównych bohaterów w późniejszych odcinkach (które niedlugo poznasz), ale...musisz się jeszcze nieco pomęczyć z tym bohaterem .
Tak samo Felipe i Viviana - wrócą, będą kombinować pewne rzeczy, będą cierniem w oczach wielu moich postaci. Piszę to mając na myśli napisane już i umieszczone na forum odcinki.
Nie jestes okrutny . Andrei nikt nie lubi. Jej motywy mogą być conajmniej zaskakujące. Ale i w jej życiu...a będę już cicho, bo się spoiler zrobi .
O Manolo przeczytasz - on sobie "spokojnie" siedzi tam, gdzie...się znajduje, ale mój mózg rozłożył już jego wątek na części i Fernandez wstrzeli się w akcję...co śmieszniejsze, całkiem niedługo (tu już mam na myśli odcinki dopiero powstające). Jasnowidz jesteś? .
Sonya jest naciągana, wiem! To nagła zmiana decyzji, wcześniej dziewczyna miała umrzeć, ale...cóż, autorce (czyli mnie) spodobał się pomysł - zresztą trochę podsunięty przez Czytelniczkę - żeby jednak dać szansę na życie...i jakoś trzeba było wybrnąć z tej "śmierci".
Tak, w Acapulco, tutaj jestem mało oryginalna . Wylazła nieznajomość przepisów prawnych Meksyku...
Takie pytanko na koniec - masz siłę i ochotę do czytania dalej? Bo ja zawsze chętnie czytam Twoje komentarze, ale mam nadzieję, że zagłębiasz się w tą historię nie z niejako musu lub wyzwania, a chociaż nieco z ciekawości, co będzie dalej... |
|
Powrót do góry |
|
 |
Ślimak King kong

Dołączył: 06 Paź 2007 Posty: 2263 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nysa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 18:06:16 25-04-09 Temat postu: |
|
|
Na początek dziękuję, za wyjaśnienia. Jestem teraz jeszcze głębiej w temacie i jeszcze bardziej zachęciłaś mnie do czytania.
Czy chce? Ależ owszem. I nie jest to mus!! Coś mnie po prostu do tej historii ciągnie. Co prawda, powiem szczerze "Pogardę i miłość" traktuję jako pewnego rodzaju grubą książkę, która ma swoje wzloty i upadki, a każda cegła, jaką przeczytałam miała swoje plusy i minusy. Dłużyzn nie unikniono.
Takowych dłużyzn tutaj nie zauważyłem, co dziwne, bo odcinki z natury piszesz długie, a co ciekawe, jak byłem przy odcinakch 80-90 wydawały mi się coraz krótsze. Może to przez to, że już się tak wciągnąłem, że nie zauważyłem kiedy skończyłem? Całkiem możliwe. A to bardzo dobrze wróży.
Cytat: | Tak samo Felipe i Viviana - wrócą, będą kombinować pewne rzeczy, będą cierniem w oczach wielu moich postaci. Piszę to mając na myśli napisane już i umieszczone na forum odcinki. |
No to się cieszę. Może i okrutny jestem, że tak wyczekuje ich szerszej obecności. No, ale tak czy siak, ja jak coś piszę, to lubię zarówno te białe jak i czarne charaktery, choć właściwie obecnie pisząc "Fatimsę" to opisuje samych szarych ludzi, no ale mniejsza.
Sentyment do nich jakiś już mam.
Cytat: | O Manolo przeczytasz - on sobie "spokojnie" siedzi tam, gdzie...się znajduje, ale mój mózg rozłożył już jego wątek na części i Fernandez wstrzeli się w akcję...co śmieszniejsze, całkiem niedługo (tu już mam na myśli odcinki dopiero powstające). Jasnowidz jesteś? |
Całkiem możliwe? Może zgłoszę się do MAM TALENT? Ostatnio udało mi sie przewidzieć parę rzeczy! Serio!
Tak, w Acapulco, tutaj jestem mało oryginalna . Wylazła nieznajomość przepisów prawnych Meksyku...
Tutaj dodam cos od siebie, tak może w ramach ciekawostki. W Argentynie i Brazylii - kara śmierci występuje tylko i wyłącznie w nagłym wypadku, na przykład zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem, które szczególnie odbiło się na opinii publicznej, i pogwałciło wszelkie etyczne zasady, lub po prostu w stanie wojny.
Zaś w Azji - mordują na potęgę. Z tym że różnie to wygląda. Np. w Japonii czy Korei występuje kara śmierci dla pełnoletnich, zaś w Chinach można skazać każdego, nawet 7-letnie dziecko. Podobnie w Arabii Saudyjskiej. Co ciekawe, w Europie również występuje kara śmierci - na Białorusi! - to wyjątek od reguły.
Co do śmierci Sonyi... Strata po bohaterze jest ogromna. Niektórzy czytelnicy mają naprawdę cechy manipulatorskie
Podobną miałem sytuację, kiedy czytałem "Północ Południe" Johna Jakesa. Autor - w czwartym tomie - sześciotomowego cyklu uśmeircił jednego z czołowych bohaterów - Orry'ego Maina (w serialu grał go Patrick Swayze), co ciekawe jego śmierć była bardzo tajemnicza. Powiedziano, że zginął, jednak nie znaleziono ciała. Ciągle z związku z tym wyczekiwałem, aż ktoś tu da cynk, że Orry żyje. A tu guzik! Pod koniec historii okazało, że jednak Orry nie przeżył.
Dobra koniec tego, bo dzień marnuję, a tak ciepło na polu. Jeszcze muszę zażyć ciepłego powietrza póki czas. To tyle. Na razie!
Pozdrawiam!
Ostatnio zmieniony przez Ślimak dnia 18:13:14 25-04-09, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
 |
BlackFalcon Arcymistrz

Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:17:49 25-04-09 Temat postu: |
|
|
Cieszę się bardzo, że czytasz, bo chcesz, a nie dlatego, że musisz . Masz całkowitą rację, wszystkie książki (a już specjalnie te grubsze) mają swoje wzloty i upadki, gorsze i lepsze strony. A zadaniem Czytelnika jest wyłapywać obie cechy i mówić autorowi, gdzie popełnił błąd, a gdzie wyszlo mu całkiem dobrze.
Bywa, że odcinki były krótsze. Bylo to zazwyczaj spowodowane koniecznością skończenia na tej, czy innej scenie. Ale nie martw się, potem się wydłużą. Kłopot w tym, czy akurat to będzie dobra, czy zła cecha - wszystko zależy od Twojej opinii o kolejnych epizodach .
W wielu historiach lubię czarne charaktery. Nie mówię, że im kibicuję, ale jak choćby teraz - oglądam serial i moim ulubieńcem jest człowiek, który morduje z zimną krwią. Ma w sobie coś, co przyciaga. Prawdopodobnie jest to doskonała gra aktora, również to, że jego postać nie jest całkiem czarna, tylko ma swoje blaski, cienie i tajemnice - ale doskonale Cie rozumiem w tej sympatii do "tych złych".
To zgłoś się śmiało
Pochlonęłam Twoją ciekawostkę jednym tchem. Nie, żebym była zafascynowana karą śmierci, ale piszesz o krajach, które mnie interesują, poza tym ma to związek z kulturą, a po części historią danego kraju - każdy zwyczaj ma swoje źródlo w dziejach (zdawałam maturę z historii .
Tak, Czytelnicy potrafią namówić...Ale tym razem już nie dam się przekonać w jednym wypadku...Ale na razie sza, nawet ci "na bieżąco" nic o tym nie wiedzą .
Świetne to z Orry'm! Ja też byłam pewna, że zaraz napiszesz, że przeżył .
Pozdrawiam również! |
|
Powrót do góry |
|
 |
pesti69 King kong

Dołączył: 17 Kwi 2008 Posty: 2218 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: LBN Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:26:03 25-04-09 Temat postu: |
|
|
Andrea jest beznadziejna!!!
Wiedziałam co robię, ze jej nie lubiłam od początku mimo że wcześniej miewała jakieś bardziej ludzkie uczucia.
Carlos nareszcie zachowuje się jak ojciec a nie jak błazen, pomimo że miłość jest ślepa cieszy mnie ze on coś jeszcze widzi.
Zastanawiam się czego Francisco chce od Ricarda i czy w końcu żona Hecctora pwoie ze to nie Rodriguez zabił jej męża, do cholery, wszytsko co złe na Ricarod tak?? ;/
A teraz mnie zastanawia Luis... Jak on na to wszystko zareaguje ;]
Spnia w ciąży z Ricardo... Ahh.. Kocham ich  |
|
Powrót do góry |
|
 |
BlackFalcon Arcymistrz

Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:31:11 25-04-09 Temat postu: |
|
|
Kogo ja widzę, czytasz mnie nadal? . Jak miło!
Tak, Andrea wszystkim działa na nerwy ). Carlos zaczyna widzieć wady ukochanej i niech ma nadzieję, że się calkiem nie rozczaruje. Aleś się wściekła w tym zdaniu, że wszystko, co złe to Ricardo . Widać, że go lubisz. Francisco nigdy go nie kochał, bawił się nim tylko i teraz, kiedy wszystko zaczyna się sypać byłemu radnemu, szuka zemsty. Inna sprawa, że na Bogu ducha winnym w tym przypadku RR. Luis zareaguje...cóż...w kolejnych ocinkach . |
|
Powrót do góry |
|
 |
pesti69 King kong

Dołączył: 17 Kwi 2008 Posty: 2218 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: LBN Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:48:03 25-04-09 Temat postu: |
|
|
Oczywiście że czytam, tylko zazwyczaj wpadnę na chwilę albo tylko skopiuje odcinek na komórkę czy coś bo na necie te studia mi nie daja siedzieć na spokojnie, a dzisiaj się buntuje zamiast sie uczyć do egzaminu an który nic nie umiem a jest za 2 tygodnie tos iedze i nadrabiam  |
|
Powrót do góry |
|
 |
BlackFalcon Arcymistrz

Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:51:28 25-04-09 Temat postu: |
|
|
Na pewno dasz sobie rade, znam kogos, kto sie uczyl tydzien i zdal. A co do odcinka, to powiem tylko tyle, ze zrobi sie teraz groznie... |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|