|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:46:20 28-04-09 Temat postu: |
|
|
Lilibeth - Na to pierwsze się doczekasz. A to drugie - aż tak mu źle zyczysz? .
Lost Princess - Witam w temacie mojej telki! Mam nadzieję, że i pozostałe odcinki Cię nie zawiodą . Fakt, jest tego dużo, a ja jakoś na razie nie zamierzam kończyć - może gdzieś do 300 dojdziemy . A na "Błędy młodości" zajrzę . |
|
Powrót do góry |
|
|
Lilijka Mistrz
Dołączył: 18 Lip 2007 Posty: 14259 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/3 Skąd: Neverland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:18:12 29-04-09 Temat postu: |
|
|
No ja nie wiem, czy Viviana jest obecnie większym złem dla Carlosa, niż Andrea
A kiedy następny odcinek? |
|
Powrót do góry |
|
|
Lost Princess Wstawiony
Dołączył: 15 Kwi 2009 Posty: 4406 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:23:46 29-04-09 Temat postu: |
|
|
300 odcinków?! Ja w mojej telce planuje nie więcej niż 30 |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:09:58 29-04-09 Temat postu: |
|
|
Lilibeth - trafne spostrzezenie! A odcinek siedzi w mojej glowie, tylko nie mam czasu go na razie napisac ;/.
Lost Princess - rozwinelam tyle watkow i tyle zdarzen jeszcze chce opisac, ze chyba powaznie do 300 dojdziemy ). |
|
Powrót do góry |
|
|
Bloody Wstawiony
Dołączył: 23 Lut 2007 Posty: 4501 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:38:19 01-05-09 Temat postu: |
|
|
Skończyłam czytac odcinek... Sorki, ze dopiero teraz, ale w moim życiu dzieją się ostatnio ważne rzeczy... Właściwie to moje życie zmieniło się w prawdziwą telenowelę Wreszcie znalazłam prawdziwą miłosć.
Co do odcinka:
BlackFalcon napisał: | W tej rodzinie ciągle ktoś ginie |
Ten cytat był boski:D
I to wcale nie prawda, że nikt Andrei nie lubi. Ja ja lubię Choć nie jest to moja ulubiona postać. (Ricardo rlz)
Podobała mi się scena w szpitalu i rozmowa między Sonyą, Adreą i Ricardo. Teraz główna para znów się rozstała... Zrobiło się ciekawie, ale Carlos trochę przesadził. Rozumiem, że on kocha córkę, ale Andreę przecież też kocha... Nie powinien się od niej odwracać. Coś marnie widzę przyszłość ich związku. Nawet jeśli zakończysz tę telkę typowym happy endem, (ślub Andrei i Calosa) to będę się zastanawiać przez ile czasu razem wytrzymają
Chłopcy z domu dziecka trochę przesadzają. Odmieniec jest oryginalny, ale bez przesady. Moja przyjaciółka rysowała cmentarze na ławkach i pisała obok , że nikt nie przyjdzie na jej pogrzeb. Ja natomiast zawsze, gdy mam zły humor, to uciekam ze szkoły i biegnę na cmentarz. W sumie to uchodzę za dziwaka, ale nikt przeze mnie nie rzyga w kiblu
Przyznam, że nie zgadzam się z opinią Ślimaka. Mi się tam wątek Ricardo bardzo podoba... Choć to racja... Andrea i Carlos może i są od niego głupsi, ale jednak są protagonistami i o nich powinno być najwięcej. Choć ja gdzieś od 100 odcinka traktuję Sonyę i Ricardo tak, jakby to oni byli głównymi bohaterami.
Jedyną wadą tej telki jest to, ze momentami jest zbyt telenowelowa ;P xD |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:17:08 02-05-09 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za obszerny komentarz i wcale się nie gniewam, że dopiero teraz, domyślam się, że dzieją się ważne dla Ciebie rzeczy i cieszę się, że Ci się układa .
Dzięki za pochwałę mojego cytatu .
O proszę, lubisz Andreę, to ciekawe...A za co dokładniej? Czyżby za to, że jest taka inna, niż zazwyczaj są główne bohaterki? Ale dzisiaj...a zresztą sama zobaczysz . Najlepsze, że lubisz też Ricardo, którego Andrea nie cierpi .
Carlos czuje się szczęśliwy, że Sonya wreszcie go zaakceptowała jakiś czas temu i teraz za wszelką cenę będzie chciał jej szczęścia. Pytanie tylko, czy da się to pogodzić ze związkiem z Andreą. A co do zakończenia histori...oj, nic nie powiem, ale obiecuję, że będzie conajmniej ciekawie .
Na cmentarzu można znaleźć spokój i ukojenie, to prawda. Pytanie tylko, co wyczyniał Odmieniec wcześniej - może oni mają powody się go bać? .
Mnie też się podoba wątek Ricardo, bo go bardzo lubię, poza tym gra go ktoś, kogo doceniam, podziwiam i szanuję również jako człowieka (nie tylko, jako aktora). Ale racja, trochę zaniedbałam protków - teraz wracam do ich wątku i będzie ciekawie - mam nadzieję .
A co do tego, kto jest głównym bohaterem, to przecież może być ich kilku, prawda? .
W 1 poście mały dodatek do obsady .
---------------------------------------------------------------------
Odcinek 165
- Virginia Fernandez...- Carlos Santa Maria dłuższą chwilę szukał w pamięci, aż wreszcie odnalazł to nazwisko. - Czy to pani była kiedyś u mnie w więzieniu i powiedziała mi o śmierci córki?
- Tak...przepraszam, wtedy byłam pewna, że ona nie żyje, zresztą wszyscy byliśmy...Mam do pana ogromną prośbę. Czy możemy się spotkać za pół godziny w kawiarni "Los exitos"? Chciałabym z panem porozmawiać.
- Ze mną? - zdumiał się jej rozmówca. - Można wiedzieć, o czym?
- Wiem, że mój telefon może wydawać się dziwny, ale potrzebuję poradzić się kogoś, kto mnie zrozumie. Wszystko wyjaśnię na miejscu. Bardzo pana proszę.
- Dobrze, niech będzie, zjawię się na pewno. Nie mam pojęcia, w czym mógłbym pomóc, ale będę się starał.
- Dziękuję, bardzo dziękuję - odrzekła Virginia i odłożyła słuchawkę.
- Dziwne...- mruknął potem Santa Maria na pół do siebie, a na pół do córki. - Czego chce ode mnie ta kobieta?
- Nie mam pojęcia, ale na pewno wszystkiego dowiesz się w tej kawiarni, tato. Ciekawi mnie, skąd miała twój numer.
- To akurat nie takie trudne, wystarczyło, że zadzwoniła do mojej byłej firmy, tam na pewno ubłagała kogoś, żeby jej podali. Ale zupełnie nie rozumiem, o co jej chodzi i w czym niby miałbym jej pomóc. Ale czas na mnie, jeśli nie chcę się spóźnić. Muszę iść, córeczko. Później zajmiemy się tym, co powiedziałaś mi o Mario i o Gracieli.
- Idź, ale obiecaj, że wszystko mi potem opowiesz!
- Oczywiście, oczywiście - odparł lekko nieobecny Carlos i pożegnał się z córką. Tak bardzo skupił się na zagadkowym telefonie, że zupełnie zapomniał o kłótni z Andreą.
Monteverde nie zamierzała jednak zapomnieć. Wróciła do swojego mieszkania, tego, który kupił jej Santa Maria - nie chciała na razie jechać do rezydencji Abreu, miała inne plany - i ze złością zatrzasnęła za sobą drzwi.
- Całkowicie oszalałeś! - rzuciła w powietrze. - Tyle się namęczyliśmy z Vivianą i z Felipe, żeby odsunąć Sonyę od mordercy, a ty wszystko niweczysz! Muszę ostrzec resztę rodziny tej dziewczyny przed tym, co planujesz.
To Viviana odebrała telefon, nadal nie mogąc za bardzo się otrząsnąć po tym, co tak niedawno powiedział jej Felipe. Groził jej śmiercią, gdyby kiedykolwiek go zdradziła, nie wiedząc, że to faktycznie już nastąpiło. Niepozorny doktor Victor Bolivares mógł zniszczyć wszystko, co była żona Santa Marii do tej pory osiągnęła.
- Muszę jakoś porozumieć się z tym lekarzem, zapłacić mu za milczenie, ratować samą siebie...
Te rozważania przerwał dźwięk komórki.
- Andrea? Mów wolniej, zupełnie nic nie rozumiem.
- Chodzi o to, że Carlos zamierza pomóc twojej córce w znalezieniu tego przybłędy.
Viviana zamknęła oczy i westchnęła ciężko.
- Dziękuję za ostrzeżenie, zaraz powiadomię Felipe i zdecydujemy, co z tym wszystkim robić. Nie martw się, załatwimy to szybko i powiadomimy cię, jak tylko będziemy mieć jakieś wiadomości.
- Jest jeszcze coś. Sonya wyznała, kto ją porwał i kto był sprawcą śmierci Julio Ramireza. Podobno to Mario Messi i Graciela Gambone.
- Boże święty, ta dziewczyna zupełnie oszalała, sądzę, że kryje swojego przyjaciela, wmawiając wam, że winna jest panienka z dobrego domu. Może Mario tak, ale nigdy nie uwierzę, żeby córka Dolores była w to zamieszana.
Kiedy rozmowa się skończyła, kobieta odłożyła telefon i powiedziała na głos:
- Dobry Boże, on się nigdy nie nauczy, powinniśmy utopić go wtedy w basenie.
- Kogóż to niby? - spytał wchodzący właśnie Felipe.
Viviana drgnęła, dziwnie zdenerwowana wcześniejszymi rozmyślaniami na temat tego, co stało się w mieszkaniu Bolivaresa.
- Mam na myśli Carlosa. Wyobraź sobie, że on kombinuje, jak połączyć Sonyę z...
- Nie kończ, proszę. - Były szwagier usiadł obok i teatralnie również zamknął oczy. - To już się robi nudne. Na szczęście sprawa już jest załatwiona, mojemu bratu nigdy się to nie uda.
- Nie jestem tego taka pewna. Mimo, iż stracił prawie wszystko na procesie, Carlos nadal liczy się w społeczeństwie i może nam namieszać.
- Nie, Viviano, nie może. - Felipe przysunął się bliżej i objął kobietę ramieniem. - Bo wiesz...Jakiś czas temu rozmawiałem z naszym przyjacielem, tym, który nas niedawno odwiedził. Wszystko się powiodło. Rodriguez nie stanowi już dla naszej rodziny żadnego problemu. Słyszałaś może, że Hector Perez został zamordowany?
- Nie, nic o tym nie wiem. To przybrany ojciec Luisa, prawda?
- Owszem. Zgadnij, kto jest winien?
- Nie chcesz chyba powiedzieć, że...
- Tak, dokładnie o to mi chodzi - a przynajmniej tak to ma wyglądać. Jest jeszcze jedna rzecz. Dzięki pewnemu majordomusowi udało nam się zniszczyć nie tylko reputację gnojka, który zbliżył się do Sonyi. Mianowicie...wiesz, skarbie...on już nigdy nie zbliży się ani do niej, ani do nas.
- Co zrobiłeś? Mów zaraz!
- Niecierpliwa jesteś - zaśmiał się były szwagier. - Ale ja nic nie zrobiłem, to nasz znajomy...Tuż po morderstwie, które na zawsze oczerni Rodrigueza...don Conrado zajął się nim osobiście. I jak już mówiłem, nie tak dawno dał mi znać, że kłopot został całkowicie rozwiązany. Powiem to krótko - zmarli nie mówią, kochanie. Nie piszą wierszy, nie rysują durnych rysunków, nie wyznają miłości dziewczynom takim, jak twoja córka, nie mają z nimi dzieci, a co najważniejsze, nie wchodzą w życie tych, co nie powinni.
- Felipe...chcesz powiedzieć, że...
- Tak właśnie, najdroższa. Ricardo Rodriguez przestał istnieć. Teraz musimy się tylko zastanowić, czy dziecko Sonyi ma się urodzić, czy też nie. Sądzę, że możemy nawet pozwolić mu żyć - w końcu to twój wnuk. Trzeba będzie tylko sprawić, by nigdy się nie dowiedział, kto był jego ojcem.
- Jak zamierzasz to zrobić? Znając Sonyę, ona nie uwierzy w to, iż ten chłystek mógł kogoś zabić i na pewno opowie dziecku o "bohaterskim ojczulku, który pewnego dnia...". Właśnie? Jestem ciekawa, jaką bajeczkę wciśnie synkowi, kiedy zapyta on, gdzie jest tatuś.
- To my odpowiemy na takie pytanie. Mianowicie w ten sposób: "Twój prawdziwy ojciec nadal jest przy tobie, nazywa się...". I tutaj wstawimy imię męża Sonyi.
- Chcesz wydać ją za mąż?
- I to jak najszybciej. Nie martw się, kandydatów nie braknie. A jak inaczej zamierzałaś wytłumaczyć jej ciążę w towarzystwie? Przynajmniej będziemy mogli w ten sposób zaznaczyć, że cała romantyczna legenda o przestępcy z gołębim sercem to tylko jej bajeczka.
- Ale...Kto zechce dziewczynę w ciąży lub z dzieckiem i to po tej całej historii?
- Jak już mówiłem, powiemy, że syn - czy też córka - to naprawdę potomek jej małżonka, a Sonya zmyśla po ciężkich przeżyciach. Wiesz, porwanie, śmierć Julio...a potem znajomość z tym wyrzutkiem. To wszystko namieszało jej nieco w głowie...
- Mówisz, jakbyś miał już jakiegoś kandydata.
- Może i mam - uśmiechnął się Felipe i pocałował Vivianę.
W międzyczasie Fernando Ramirez z uśmiechem spojrzał na żonę po skończonej rozmowie telefonicznej.
- Nie uwierzysz, kto właśnie zadzwonił. Nasz ukochany syn wraca niedługo z zagranicy!
- Daniel? - twarz Eugenii od razu się rozjaśniła.
- A któżby inny? Przecież tak naprawdę to nasz jedyny potomek - owszem, był jeszcze Julio, ale ten...
- Nawet mi nie przypominaj tego idioty - skrzywiła się kobieta. - Jak ja mogłam spłodzić coś takiego?
- Na szczęście Daniel jest od niego o wiele mądrzejszy.
- I jak dobrze wychowany! Kiedy przyjeżdża? - niecierpliwiła się Eugenia.
- Dokładnie nie powiedział, ale sądzę, że do kilku dni tu będzie.
- Mówiłeś mi o śmierci brata?
- Tak, przecież byłaś obok, gdy rozmawiałem z nim przez telefon tuż po zgonie tego biedaka. Pamiętasz, Daniel wyraził się tak "Zmarł? To go pochowajcie, zanim robaki się do niego dobiorą. Nie chcę więcej o nim słyszeć".
- Nasza krew - roześmiała się kobieta.
Istotnie, Daniel Ramirez szykował się do powrotu do domu. Był uznanym architektem, skończył właśnie studia na zagranicznym uniwersytecie - uczył się w Hiszpanii - i teraz miał zamiar podjąć pracę w swojej ojczyźnie. Z pewnością ojciec mu w tym pomoże, zawsze o niego dbał, tak samo, jak matka. Był oczkiem w głowie rodziców, nie tak, jak Julio.
Julio. Jego brat. W zasadzie istniało chyba tylko jedno zdjęcie, na którym rodzina była razem, we czwórkę - i tą fotografię trzymał teraz w ręce Daniel.
- Zawsze byłeś na uboczu, odrzucony przez matkę i ojca, nawet teraz, na tym zdjęciu, siedzisz u ich stóp, podczas, gdy rodzice stoją i obejmują mnie ramionami, jakby chcieli powiedzieć "Ten obok, to nasze dziecko, a ten na dole, to przybłęda". To oni wybrali mi szkołę, kierowali moim życiem, zajmowali się mną, dbali i rozpieszczali. Pamiętam, jak bardzo byli źli, kiedy zauważali, że nie traktuję cię tak, jak oni, że nie czuję do ciebie pogardy, tylko szacunek i miłość. Starali się to zniszczyć, aż w końcu sądzili, że im się to udało. Ukrywaliśmy się ze swoją przyjaźnią, ale oni wysłali mnie tutaj, do Madrytu, żebym zdobywał wiedzę. Zgodziłem się na to, bo wiedziałem, że to jedyna droga do samodzielności. Wymyśliłem, że jak skończę studia, otworzę tutaj swoje przedsiębiorstwo, a ty mi w tym pomożesz, zostaniesz moim wspólnikiem. A ty wywinąłeś mi taki numer...Nie zdążyłem ci nawet powiedzieć, że wcale o tobie nie zapomniałem, że wszystko miało wyglądać inaczej. Pewnie do końca życia miałeś do mnie żal, braciszku. Tobie już tego nie wyjaśnię, ale może w inny sposób oddam cześć twojej pamięci. Na razie matka i ojciec muszą myśleć, że byłeś dla mnie nikim, tak samo, jak i dla nich. Ale tylko na razie, obiecuję!
Po czym ucałował twarz Julio na fotografii i wrzucił zdjęcie do w połowie przygotowanej walizki.
Carlos od dobrych kilku minut siedział przy stoliku w wyznaczonej kawiarni i zastanawiał się, po co został zaproszony. Dopiero po długiej chwili dojrzał, że zbliża się do niego skromnie, ale całkiem elegancko ubrana kobieta i niepewnie siada naprzeciwko.
- Dziękuję, że pan przyszedł - rozpoczęła. - Ja...dostałam niedawno wezwanie do sądu w sprawie mojego męża i chciałam się pana poradzić, co zrobić.
- Naprawdę nie rozumiem. Doktor Bolivares opowiadał mi pani historię, to on panią uratował, jak zapewne pani wie, więc dla mnie wyjście jest jedno - złożyć zeznania i doprowadzić do skazania małżonka.
- To nie takie proste. Boję się Manolo, wiem, że cokolwiek zrobię i tak będzie wściekły. Jeśli odmówię zeznań, albo doprowadzę do jego uwolnienia, będzie wściekły, że w ogóle siedział w więzieniu. Jeśli zaś wyznam prawdę, odsiedzi wyrok, a potem mnie zniszczy. Tak czy siak, jestem stracona.
- Pani Fernandez...Ten mężczyzna powinien ponieść karę. Nie twierdzę, że się zmieni, ale przynajmniej choć przez kilkanaście lat da pani spokój. Co prawda już raz udało mu się uciec z więzienia, ale szybko został pojmany. A w międzyczasie pani może wyjechać, rozwieść się z nim, rozpocząć nowe życie. Może nawet znaleźć męża.
- Jest ktoś, kogo kocham. Ale boję się z nim związać, boję się, że sytuacja się powtórzy. Poza tym chyba go straciłam przez swój strach...
- Jeśli jest to uczucie odwzajemnione, to sądzę, że ten człowiek powinien to zrozumieć i nie odrzucać pani przez chwilę wahania. Nie wolno się poddawać, trzeba walczyć - tak samo, jak ja.
- To samo mi powiedział Victor...A potem to, że już nigdy nie chce mnie widzieć.
- Domyślałem się, że o niego chodzi. Bolivares to dobry człowiek, o ile teraz czuje się zraniony, to na pewno ochłonie i wszystko się między wami ułoży.
- On...On wyznał, że spędził upojne chwile z paną byłą żoną.
- Z Vivianą? - zdziwił się Santa Maria. - Nie sądzę, zawsze czuł do niej odrazę. I miał rację, jak czas pokazał. Nie, na pewno tak tylko powiedział.
- Miał też jakieś dziwne kartki, pisało coś na temat przyjaciela pańskiej córki.
- Rodrigueza? Co wspólnego ma Victor z tym człowiekiem? Przecież to Villar go leczył?
- Nie wiem. Mówił, że to prezent dla Viviany, był tam straszne rzeczy, coś o sprzedawaniu narkotyków dzieciom, ale to ponoć nieprawda, Bolivares użył tego jako narzędzia zemsty.
- Zemsty? Na kim niby?
- Podobno na mnie. Carlos, ja nic nie rozumiem! - wykrzyknęła Virginia, nieświadomie zwracając się do Santa Maria na "ty". - Czemu nie może mi wybaczyć tego, że boję się z nim związać, bo obawiam się ryzyka...i zemsty Manolo?
- Z czasem na pewno wszystko będzie dobrze, porozmawiam z nim. Intryguje mnie ta zemsta i papiery - co on kombinuje? Proszę się nie obawiać, jak już wspomniałem, jeśli darzycie się prawdziwym uczuciem, niedługo zobaczę was jako parę.
- Oby pan miał rację, Carlos!
- Skoro pani już zaczęła, proszę mi mówić po imieniu. - Santa Maria chciał w ten sposób uspokoić roztrzęsioną kobietę. - Victor to mój dobry przyjaciel, udam się do niego za kilka dni, żeby dać mu czas na uporządkowanie sobie w głowie, czego naprawdę pragnie. Kiedy jest rozprawa Manolo?
- Za trzy tygodnie. Wyobrażam sobie, jaki jest wściekły, że tyle czasu spędził w zamknięciu.
- Nic mu nie będzie, a jeśli tą wściekłość okaże na sali, tym bardziej się pogrąży. Virginio...Obiecuję stawić się na procesie i cię wesprzeć, ale pod jednym warunkiem. Powiesz mi, dlaczego właśnie ze mną chciałaś rozmawiać.
Przez krótką chwilę nie było odpowiedzi.
- Victor...- odważyła się w końcu Virginia. - Victor powiedział mi, że jesteś dobrym człowiekiem, poza tym opowiedział trochę o twoim małżeństwie. Wiedziałam, że po tym wszystkim, co przeżyłeś z żoną, na pewno mnie zrozumiesz.
- I dobrze myślałaś. Na szczęście znalazłem już prawdziwą miłość i wierzę, że i tobie się to przytrafi. Stworzycie z Victorem cudowną parę.
- Obyś miał rację, Carlosie.
- Mam rację. - Santa Maria położył dłoń na ręce Virginii i dodał: - Z całą pewnością mam rację.
Eduardo Abreu tej nocy nie spał zbyt dobrze. Jakby przeczuwał, że coś się stanie, że poranek przyniesie mu zmianę w jego życiu, coś, czego się zupełnie do tej pory nie spodziewał. Zerwał się nad ranem i przespacerował po rozległym domu, dotykając co pewien czas mebli, sprzętów, jakby chcąc od nich zaczerpnąć energii potrzebnej do dalszego życia. Świt rozjaśnił niebo, kiedy Eduardo zastanawiał sie, czy nie zbudzić Juana i nie pojechać na długą przejażdżkę, gdzieś przed siebie. Tyle było spraw do załatwienia, tylu osobom jeszcze trzeba pomóc na świecie...Czy uda się ocalić ich wszystkich, czy któregoś niesłusznie skazanego stracą, jak tego chłopaka sprzed lat?
Abreu westchnął, decydując się jednak nie budzić szofera. Wiedział, że siostra Juana wróciła późno i też pewnie wstanie dopiero za parę godzin, Pedro mieszkał gdzie indziej, w swoim starym mieszkaniu. Pedro - brat Francisco Velasqueza, ukrywającego się pod pseudonimem don Conrado. Tak różny od swojego brata, znający słowo "przyjaźń", nie stroniący od poświęceń, od okazywania dobroci tym, na których mu zależało - a po drugiej stronie Francisco, podły typ, potrafiący zrobić wszystko tylko dla własnej korzyści.
Nie spostrzegł, kiedy na rozmyślaniach zeszło mu kilka godzin. Eduardo wiedział, że szofer ostatnio źle się czuł, to był jeden z powodów, dla którego Abreu zrezygnował z przejażdżki i z budzenia chłopaka. Właściciel domu postanowił wyjść na dwór, zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Jednakże przygotowania do wyprawy przerwał mu dzwonek do drzwi. Abreu podszedł i jak niegdyś Juanowi, tak i teraz otworzył wrota szeroko. W progu stały dwie kobiety, jedna dwudzuestoletnia, druga nieco starsza.
- Witaj, tato - odezwała się ta pierwsza.
Koniec odcinka 165
Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 1:12:33 02-05-09, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Lilijka Mistrz
Dołączył: 18 Lip 2007 Posty: 14259 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/3 Skąd: Neverland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 10:51:45 02-05-09 Temat postu: |
|
|
Czy będzie dziwne, jeśli nie uwierzę w śmierć Ricardo? Wiem, że to może dziwnie zabrzmieć, ale już tyle razy umierał, że teraz wolę poczekać na jeszcze jakieś dowody, zanim zacznę rozpaczać...
Mmm, podoba mi się postać Daniela ;D Tak sobie myślę, że może on i Sonya, w przyszłości... W każdym razie dobrze wiedzieć, że ktos z rodziny Julio kochał tego chłopaka, a nie gardził, tak jak rodzice... o co im w ogóle chodzi? Jak można faworyzować jedno dziecko, a drugie odtrącać i to w taki sposób? |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:37:12 02-05-09 Temat postu: |
|
|
Co do pierwszego zdania...Owszem, wiele razy mu się udawało, ale skoro Francisco Velasquez miał go w swoich rękach i miał przy sobie broń, a FV żyje i nic mu nie jest...Czy przepuściłby taką okazję? Nie, dziwne nie będzie, tylko nie wiem, czy się nie mylisz...Wszystko w kolejnych odcinkach ).
Rodzice Julio wyobrazili sobie pewien obraz syna i Daniel go kształował, za to Julio chodził swoimi drogami i w ten sposób odstawał od zasady. Nie spełnił wymagań rodziców, więc wg nich był nic nie wart. Niestety, czasami tak bywa ;(. Daniel odegra wielka rolę w mojej telenoweli, mogę powiedzieć tylko tyle, że z Sonyą się na pewno spotka, przecież to była dziewczyna jego brata. A wraz z powrotem Daniela wrócić mogą wspomnienia o Julio, a wtedy...
A widziałaś już nowe osoby w obsadzie (1 post)? |
|
Powrót do góry |
|
|
Lilijka Mistrz
Dołączył: 18 Lip 2007 Posty: 14259 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/3 Skąd: Neverland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 10:21:30 03-05-09 Temat postu: |
|
|
Widziałam, widziałam, ale kojarzę tylko Enrique Rocha, oglądałam z nim kiedyś "Zbuntowanych" Świetnie dobrany do tej roli!
Daniel jest nawet przystojny, tylko nei w moim guście Ale może Sonyi się spodoba, jest w nim pewne podobieństwo do Julia (w końcu bracia ), a nawet do Ricarda niewielkie ;D Do tego charakter ma wymarzony... kochający brat, inteligentny, wykształcony...
A nie, nie, chwila, Eugenię też kojarzę, tylko nazwisko i fota nic mi nie mówiły Widziałam ją w "Rubi" |
|
Powrót do góry |
|
|
Ślimak King kong
Dołączył: 06 Paź 2007 Posty: 2263 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nysa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 15:09:02 03-05-09 Temat postu: |
|
|
Witam. Przepraszam, że dopiero dzisiaj. Wiem, wiem, miało być wczoraj, ale złożyły się na to dwa powody. Zabrałem się za pisanie „Fatimsy” a nowe odcinki, zwykle idą mi bardzo wolno, zwłaszcza teraz… ostatnie były bardzo emocjonujące, niemal drastyczne. Musiałem się maksimum skupić na opowiadaniu i tak byłem już tak padnięty, że nie miałem siły, aby zaglądnąć do „Pogardy i miłości”. Ale doczytałem do 110 odcinka.
Co pierwsze mi się rzuciło w oczy po nadrobieniu następnych 20 odcinków? Niestety znowu wielkie zaniedbanie czołowej strony tej telenoweli. Zaczęło się na Carlosie i Andrei, a skończyło na Sonyi i Ricardo. Nie zamierzam pisać, że mnie to gryzie, bo naprawdę nie gryzie. Wątek Sonyi i Ricarda, jest genialny, wydaje się autentyczny, gdzieś przenika twoja dusza i zaangażowanie. Zaś w przypadku Andrei i Carlosa... Przykro mi, ale LIPA!
Sonya była zwyczajną, bogatą smarkulą, którą należałoby nieźle wypatroszyć, tymczasem stała się chyba jedyną najbardziej fair osobą w całej tej historii, którą można się zachwycić i dopingować ją w życiu. Stała się główną heroiną, i nie zmieni tego, wydawać by się mogło już nic. Andrea została zmieciona. Po prostu się jej pozbyłaś!
Dlaczego nadużywam tak tego rozczarowania ‘byłą’ stroną główną? No cóż… nie oszukujmy się, ale kiedy już zaczęłaś pisać o Andrei, poczułem jakbyś pisała o urzędzie skarbowym, o papierkowych, matematycznych bzdurach, które laik nie zrozumie, czyli jakbyś pisała od niechcenia. Tutaj Andrea porwana, tutaj już wolna, tutaj za chwilę już Ernest nie żyje. Wszystko OK. No właśnie, ta scena porwania po prostu była taka… nie wiem jak to napisać… bezcelowa. Wepchnięta na siłę, streszczona w paru odcinkach, jakby wypełniacz. Wypełniacz dziury, która gdzieś się wkradła i trzeba ją zatamować.
Dlatego nie zrobił na mnie wrażenia dramat Andrei. Powodów może być dwa:
1) Albo naprawdę był on słabo przedstawiony.
2) Albo zwyczajnie od czytania o Andrei, mam niesmak. Bo nie muszę ukrywać, że straciła w moich oczach już dawno.
To samo tyczy się Carlosa, mam wrażenie, jakby pisanie o nim, cię męczyło. Jego wątek, lub raczej to co zostało z jego wątku, po prostu wydają się nadaremne. Brak w nich tego czegoś, co było kiedyś. Wyraźnie brak. Sonya zdeptała pierwszy plan, nie mówię, że to źle. Bo jak wspomniałem wyżej Sonya i Ricardo to wręcz kunszt. To prawdziwość, to klimat, tymczasem reszta… wypełniacze!
Nie wiem, jaki mi się nasuwa wniosek, ale albo trzeba zmienić główne postacie, albo usunąć połowę obsady, no niektórzy już jakby odeszli. Porównując Sonyę i Ricarda z Carlosem i Andrea, nasuwa mi się właśnie coś takiego. Carlos i Andrea to daleki drugi plan, który tylko wepchnięto. Odtwórcy głównych ról strajkowali i potraciłaś im z pensji?
Może to tylko moje narzekanie, ale naprawdę jak pisałaś wcześniej no niestety, jest dobrze, ale nie dla wszystkich. Są te gryzące mnie minusy, bo jednak jak już pisać o głównych postaciach i ich problemach to, o nich a potem o drugim planie. Ale przecież mogłaś zamknąć na jakiś czas ich wątek i dać żyć Sonyi i Ricardo. Ja tak właśnie robię, kiedy czuję, że muszę na chwilę odsunąć protagonistów. Zamykam ich wątek, by później zacząć znowu. I mam wtedy nowe pomysły no i czyste dla nich konto
Trochę tam marudzę i marudzę, ale tysiąc pomysłów na minutę, a efekt końcowy nie do końca taki jaki by się widział.
Mam nadzieję, że będzie lepiej, w końcu po burzy zawsze wschodzi słońce.
Pozdrawiam!
Ostatnio zmieniony przez Ślimak dnia 15:11:13 03-05-09, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:12:47 03-05-09 Temat postu: |
|
|
Lilibeth - Hm, łączysz Sonyę z Danielem...A jej miłość do Ricardo, tak mocna, miałaby wygasnąć? Nie powiem, czy masz rację, ale być może pewne rzeczy sprawią, że coś ułoży się inaczej, niż wszyscy myśleli...
Ślimak - O ile dobrze Cię rozumiem, to Twoim głównym zarzutem jest odsunięcie protków na dalszy plan, ewentualnie traktowane ich - jak to mówisz - "po łebkach". I powiem Ci, że masz rację. Sama czytam wiele razy swoje odcinki i widzę, że to miało wyglądać trochę inaczej. Jedyne, co mogę Ci obiecać, to to, że jednak oni nadal są protkami i da się to odczuć - a przynajmniej mam nadzieję - już niedługo. Kłopot tylko w tym, czy wytrzymasz jeszcze te odcinki, które są przed Toba, w obecnej sytuacji...Ale dziękuję za każde słowo krytyki - wskazujesz błędy, jesteś szczery, a to dla autora ważne. Poza tym nigdy nie twierdziłam, że jestem dobra autorką . |
|
Powrót do góry |
|
|
Ślimak King kong
Dołączył: 06 Paź 2007 Posty: 2263 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nysa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 0:01:25 04-05-09 Temat postu: |
|
|
Na twoje nieszczęście, jesteś dobrą autorką hehe. Nawet jeśli nie mówisz tak o sobie. Dlatego pozwalam sobie na takie uwagi, gdyby to był ktoś bardziej początkujący byłbym bardziej pobłażliwy, ale w obliczu świetnie skonstruowanej "Pogardy i miłości" nie moge pozostać obojętny na minusy, jakie się wkradły.
Jednak lubię, jak wszystko jest poukładane, i po prostu jakoś mnie ten problem szczególnie gryzie. Oj strasznie gryzie. Co do reszty, to właśnie jest miodzio - pyszne miodzio z dobrego ula - z dobrego Ula - BlackFalcon. Wyrobiona smaczna marka, tyle, że ostatnio troszkę się konsystencja wymieszała i niektóre pszczółki zostały zaniedbane. Ale przecież oprócz protagonistów, są inne ciekawe postacie i to własnie dla nich zamierzam czytać dalej!
Pozdrawiam!
Ostatnio zmieniony przez Ślimak dnia 0:04:08 04-05-09, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:35:55 04-05-09 Temat postu: |
|
|
Ja i dobra autorka, hehe. Dobra autorka nie robi takich błędów, jak ja - a jakie to błędy, to już sam najlepiej wiesz . I naprawdę bardzo Ci dziękuję za każde słowo uwagi - to pomaga, pokazuje, co jeszcze doszlifować i poprawić. Mam nadzieję, że te pszczółki nie zdechną (czytaj - nie zanudzą Cię całkowicie i dotrwają do pory karmienia, jaka im się szykuje . |
|
Powrót do góry |
|
|
Lilijka Mistrz
Dołączył: 18 Lip 2007 Posty: 14259 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/3 Skąd: Neverland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:23:22 04-05-09 Temat postu: |
|
|
A kiedy najbliższa pora karmienia? |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:37:07 04-05-09 Temat postu: |
|
|
Najbliższa pora karmienia być może jutro lub pojutrze - na razie pokarm jest gotowy w 1/3 . |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|