Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

"Pogarda i miłość" - El desprecio y amor - odc.262
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 105, 106, 107 ... 155, 156, 157  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lilijka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 18 Lip 2007
Posty: 14259
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:48:16 17-09-09    Temat postu:

Ślimak napisał:
Andreas Santa Maria de Monteverde - takie byłoby najodpowiedniejsze nazwisko dla dziedzica, rodzinnej fortuny jak i sprytu i czarnego poczucia humoru Jeszcza mamusia by go przyprawiła swoją żmijowatością. Super krzyżówka

Popieram!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 23:32:29 17-09-09    Temat postu:

Wow! Ile byków i literówek palnąłem w najnowszym poście
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fuente
Big Brat
Big Brat


Dołączył: 19 Lip 2008
Posty: 825
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:56:04 18-09-09    Temat postu:

Coście się tak biednej Andreity czepili? Ona naprawdę nie jest taka zła, pomyślcie, jakby było bez niej nudno!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 17:31:49 18-09-09    Temat postu:

Dla mnie Andreita jest przereklamowana i sztuczna. Albo jest się zołzą, albo kopciuszkiem. Najlepiej jak jest się jednym i drugim . A niestety ja przynajmniej spostrzegłem, że w przechodzeniu zmian u Andreity brak płynności, więc wychodzi to sztucznie i nieszczerze ;P. Przykro mi Andreita, spalona jesteś!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lilijka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 18 Lip 2007
Posty: 14259
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:26:16 18-09-09    Temat postu:

U mnie jeszcze nie jest spalona - ja jej nawet trochę współczuję i ją rozumiem. Ale tylko trochę Wszystkich jej zachowan nie da się wyjasnic, ale w niektorych jednak chciala dobrze, a na los, jaki ma teraz, absolutnie nie zasluzyla. Chociaz, Felipe...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fuente
Big Brat
Big Brat


Dołączył: 19 Lip 2008
Posty: 825
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:25:21 19-09-09    Temat postu:

Błagam, tylko nie Felipe! Andrea i Santa Maria, obojętnie który, to zdecydowanie nie jest dobre połączenie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lilijka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 18 Lip 2007
Posty: 14259
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:04:53 19-09-09    Temat postu:

Czemu? ;P Taki przelotny romans z Felipe dobrze jej zrobi ;-) W końcu jedna ukochana Carlosa byla juz z jego bratem, więc czemu kolejna mialaby nie popelnic tego samego błędu? Poza tym ona i młodszy Santa Maria są protagonistami jakby nie było Chociaż ja swego czasu fantazjowałam na temat jego i Viviany po raz kolejny...
W ogóle, to sam Carlosik też święty nie jest, bo w koncu Luis skądś się wziął
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 3:10:08 21-09-09    Temat postu:

Cytat:
Poza tym ona i młodszy Santa Maria są protagonistami jakby nie było


Nadal będę usilnie bronić swojej tezy, że nie są nimi od dawna i już!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lilijka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 18 Lip 2007
Posty: 14259
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:51:53 21-09-09    Temat postu:

Ale oficjalnie są ;P
Tez uwazam, ze te stery zostaly przejęte przez Sonyę i Ricardo, ale w neiktorych telach, nawet tych emitowanych, tak jest i mi to nie przeszkadza ;-)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:44:20 23-09-09    Temat postu:

Ślimak - Odpowiem na wszystkie Twoje posty naraz, żeby nie było bałaganu.

Widzę, że o ile poprzedni odcinek Ci smakował, to ten ostatni nie za bardzo . Ale zaraz przyjdzie pora na wyjaśnienia, co, jak i dlaczego w mojej opowieści.

Fakt, ojciec zatroszczył się o Andreę, ale w ten sposób ma ją pięknie w garści i Andrea jest teraz od niego zależna. Owszem, Raul, na którego tak bardzo czekasz, zacznie swoje, ale nie może tego robić na szybko, bo wszystko zniszczy.

Viviana zrozumiała jedną rzecz - że nadal kocha córkę. I wiem, o co chodzi z tą płynnością - nie myśl jednak, że Viviana stanie się kimś w rodzaju Andrei i sztucznie przejdzie na dobrą stronę. To Viviana, dobry villian .

Ciekawie kombinujesz, bardzo ciekawie, w końcu Felipe spodobał się Andrei na samym początku, a i on pewnie nie odmówiłby, gdyby miał na coś ochotę. Zauważ, że coraz bardziej robi do niej podchody.

Ricardo Rodriguez to osobna kwestia i powiem Ci jedno - to nie jest absurd. Wbrew pozorom, może być tak, że raz coś kojarzy, raz nie. W końcu leki Edgara (ale leki, a fuj) nie są już mu podawane przez pewien czas, za to opiekę miał całkiem niezłą. Drugą rzeczą jest fakt, że tylko Edgar wie, co mu dawał - to były jego wynalazki, kto wie, czy czegoś nie namieszał, co może się objawiać...właśnie, różnie. Poza tym niezłym dramatem jest fakt, że RR jest nieobliczalny, za nic nie wiadomo, co zrobi za chwilę i czy mówi z sensem, czy nie. A na zakończenie powiem, że to wszystko ma pewien powód - może go na razie nie widać, ale do czegoś jest mi to potrzebne - zaufaj mi .

I tak, masz racje, końcówka to chłopcy, ale wiesz...oni raczej rzadko kogokolwiek napadali, więc....

Alveaenerle - Ślimakowi nie chodzi o to, że jej nie lubi, tylko, że jej przemiana była sztuczna.

Lilibeth - Jeszcze nie jest spalona? . Hm, a co nie tak jest w jej losie poza tym, że żyje nieco biedniej? .

Kwestia związku Andrei z Felipe...Zobaczycie sami . Może tak, a może nie, a może tylko na chwilę (promo ))).

Ja tylko szepnę, że Andrea nadal jest żoną Raula...

A protagonistów może być czwórka - jak w "Rubi" .

Milka24 - A gra Manolo, gra . A odcinek wcale nie był taki cudny, dopiero potem nieco się wyrobiłam . Ale dzięki za miłe słowa! Ja Twoje telki też pożeram . A Twoja mama, z tego, co czytałam, jest bardzo dzielna - i tak trzymać .

Zapraszam na odcinek 199...

-------------------------------------------------------------------------------------

Odcinek 199

Podjechali pod dom cicho i niepostrzeżenie, tak, by nie wzbudzać sensacji. Taka też była ich misja, działać spokojnie, czasem nawet powoli, ale skutecznie. Codziennie mieli do czynienia z różnymi ludźmi i nauczyli się z nimi radzić. Zadzwonili potem do drzwi rezydencji i weszli do środka. Nie byli ponurzy, przyjeżdżali przecież po żywych ludzi, chociaż nie do końca wierzyli w powodzenie ich leczenia. Ale to już nie była ich sprawa. Oni mieli tylko zawieźć pacjenta do szpitala. Przywitali się krótko i spytali, gdzie znajduje się ten, po którego tu dzisiaj przybyli.

- Na górze, zaprowadzę panów - odpowiedziała im osowiała Sonya.

- Czy mamy spodziewać się jakichś kłopotów? - wypytywał ten drugi.

- Nie, nie wydaje mi się, zazwyczaj śpi. Czasami...czasami się odezwie, ale bardzo rzadko, szczególnie ostatnio panuje zupełna cisza.

- To dobrze - odparł pierwszy i razem weszli za dziewczyną.

Starała się nie patrzeć na to, co mieli w rękach. Było białe, miało rękawy i z całą pewnością nie był to szpitalny fartuch, ani nic w tym stylu. Dobrze wiedziała, co to za przedmiot i nic nie pomagało odpędzanie natrętnych myśli. Co prawda zgromadzeni na dole domownicy prosili ją przed przyjazdem karetki, by to oni zajęli się wszystkim, ale stanowczo się nie zgodziła. To jej sprawa - jej i tylko jej.

Kiedy znaleźli się już w pokoju, stanęła z boku, by im nie przeszkadzać. Trafili na dobry moment, ich cel nie spał, siedział jak zwykle na łóżku i obserwował, co się wokoło dzieje.

- Skoro nie powinno być problemów, zaczynaj - polecił koledze jeden z nich.

Była pewna, że coś się zaraz wydarzy. Przecież mimo wszystko ją znał, będzie się opierał, nie pozwoli się wywieźć...tam, gdzie go zabierają. Zacznie krzyczeć, albo coś w tym rodzaju i...

Nie, nie stało się nic. Bez najmniejszego poruszenia się Rodriguez został ubrany w to coś, co przynieśli sanitariusze, a potem - jakby rozumiał, o co chodzi - wstał i w zaskakująco prostej pozycji, w milczeniu, poszedł razem z nimi. Szedł w środku, tamci bacznie spoglądali na niego, ale widać dotarło do nich, że nie przydarzy się nic nieprzewidzianego, bo widocznie się rozluźnili.

Cały pochód, zarówno Eduardo, Monica, Allisson, Carlos i oczywiście Sonya szli za przedstawicielami służby zdrowia na podjazd, gdzie parkowała karetka. Jedna tylko, drobna rzecz stała się, gdy już przyszły pacjent szpitala dla psychicznie chorych wsiadał do pojazdu. Córce Gregorio wyrwało się jedno westchnienie, jakby chciała stłumić ogarniający ją ból, a było tak głośne, że usłyszeli je nawet sanitariusze, stojący przecież już dość daleko. Dotarło ono również i do Ricardo, który obrócił się w jej stronę i powiedział wyraźnie, głosem o barwie straszliwej przepowiedni:

- Żegnaj.

Kiedy kierowca odpalił silnik, serce Sonyi pękało na dwoje. Jedna jego część biła nadal w piersi, druga odjeżdżała właśnie spod domu. Wiedziała, że nie może pojechać do szpitala, wyraźnie zostało to zakazane, odwiedziny też nie były na razie możliwe - o ile w ogóle będą, zanim zakończy się proces leczenia - jeśli się zakończy. Rodrigueza dopadł jego najgorszy wróg - samotność. A ta potrafi nawet zabić. Szczególnie, jeśli wcześniej, po latach pustki, poznało się kogoś, kto wypełnił ciszę, a potem znów się straciło tą bliską osobę.

- Stójcie! - okrzyk dziewczyny był tak głośny, że zagłuszył nawet odgłos obracających się kół i spowodował, że karetka zatrzymała się na moment.

- O co chodzi? - spytał rozeźlony kierowca.

- Ruszajcie, panowie! - Abreu zachował zimną krew i nakazał im jechać, jednocześnie przytulając Sonyę i coś jej szepcząc do ucha. Znamienne było, że jej ojciec, Carlos Santa Maria, nie poruszył się ani o milimetr.

- Nie możesz tego zrobić! - tłumaczył Eduardo. - Podjęłaś dobrą decyzję i nie zaprzepaść tego, proszę. Oni mu pomogą, zobaczysz.

- Słyszałeś, co powiedział na końcu! A jeśli wie, co się dzieje, jeśli rozumie i ma do mnie żal?! Przecież zna moją rozmowę z Pedro - może dlatego tak spokojnie stąd wyszedł i pojechał z nimi, bo cierpi, bo nie chce mnie już znać?!

- Jeśli gdzieś w głębi duszy jest tym, kim był dawniej, a wierzę, że tak, to na pewno nie ma ci tego za złe, wie, że chcesz tylko jego dobra. Sam ci kiedyś powiedział, że nawet, gdy jest zły, przechodzi mu to szybko i nigdy cię nie opuści. On wróci, szybciej, niż myślisz. Jako stary, dobry twój przyjaciel. Nie jako obiekt eksperymentów niejakiego Edgara, bandyty i potwora.

- Obiecujesz mi to?

- Nie. Ale ufam i nie przestanę, póki oboje żyjecie. Chyba nie wiesz, jak ogromna jest potęga miłości - a już tym bardziej takiej, jak wasza. Prosiłem cię kiedyś, byś zaufała i jemu - zrób to więc. Nic więcej nie chcę.

- Dziękuję...- szepnęła, by zaraz zemdleć prosto w ramiona Abreu.

Miała całkiem słuszne przeczucia. Szkoda, że zazwyczaj spełniają nam się te złe. Ponieważ akurat w chwili, kiedy przekraczał próg pojazdu, Rodriguez dobrze wiedział, gdzie się udaje. Może nie do końca zdawał sobie sprawę z faktu, że jedzie do szpitala, ale kojarzył, że wiozą go do obcego miejsca, pełnego obcych ludzi, a Sonya nie robi nic, żeby tak się nie stało. Był świadom tylko tyle - i aż tyle. Gdzieś w umyśle kołatało mu się jeszcze jedno zdanie, wypowiedziane przez nią w żalu i rozpaczy: "Ale ja już nie mogę, nie mogę!". Poznał po tonie, że chodzi o niego. Wtedy, kiedy tak go uspakajała, mówiąc, że nic się nie stało, nie wierzył jej, czuł, że w jakiś sposób chciał zrobić coś złego. Dlatego zszedł po cichu za nią po schodach i słuchał, co mówi do Pedro. Samego sensu nie pojął, ale jednego był pewien - Sonya ma go dosyć, nie chce go znać. Potem, gdy już go zauważyli, wrócił do pokoju, zniszczył swój rysunek i udał, że zasypia. Wreszcie i tak to się stało, a kiedy się obudził, przyjechali ci ludzie, z którymi niedawno odjechał spod rezydencji. Pożegnał się więc z nią po raz ostatni. W duszy przecież wiedział, że więcej się nie zobaczą.

Pierwszym uczuciem, jakie ogarnęło Dolores Gambone, była irytacja i ogromne oburzenie.

- Celuje pan do mnie z pistoletu?! Do mnie, do potomkini książąt europejskich i do...

- Możesz być sobie nawet samą księżną, ale obiecuję ci, że jeśli zaraz mnie nie wpuścisz...

- Strzelaj, nędzny tchórzu, nic ci to nie da, bo moja córka wezwie policję i zaraz...

- Zamknij się! - wrzasnął obdartus. - W takim razie ją też zastrzelę!

W jego głosie nagle zadźwięczało zdenerwowanie i niepewność. Nie wszystko szło zgodnie z planem, żeby nie powiedzieć, że cały zaczynał układać się źle.

- A cóż to za pacan? - rozległ się nagle głos Gracieli. - Boże, co za smród! - Powachlowała się dłonią i dopiero teraz spojrzała na pistolet. Zamarła z ręką zawieszoną w powietrzu.

- Zaraz zabiję pani córkę, jeśli nie pozwoli mi pani wejść! - rzucił zdesperowany napastnik.

- Mamo, zamknij drzwi, bo ten zapach gotów zająć cały dom i potem trudno będzie go wywietrzyć - nakazała Graciela, opuszczając wreszcie kończynę - zrozumiała bowiem jedną rzecz.

- Nie mogę, bo ten idiota trzyma w ręku broń - odparła jej matka.

- Możesz, możesz. Ten pistolet, to zabawka.

- Jasna cholera, mówiłem ci, że to nie wypali! - mruknął ktoś w pobliżu drzwi.

- Oo, tam jeszcze ktoś jest? - zdumiała się młodsza Gambone i podeszła bliżej. - Faktycznie, kryje się tutaj jeszcze jeden facet. Obaj przestańcie się wygłupiać, całkiem nie udał wam się ten napad. A teraz zmiatać stąd, bo faktycznie wezwiemy policję.

- Ty debilu, zdradziłeś nas! - wrzasnął ten z bronią i odrzucił ją daleko od siebie. - Dobra, już idziemy, a z tobą policzę się później!

Ostatnie słowa skierował do tajemniczego kogoś ukrytego w kącie.

- Tylko nie bądź zbyt surowy dla swojego wspólnika - zaśmiała się Graciela i dorzuciła: - W sumie jesteście dosyć sympatyczni. Zaczekajcie, dam wam kilka gorszy, tak dla zabawy.

- Potrzebujemy dużo więcej! - odburknął wściekły człowiek i obrócił się na pięcie.

- Czekaj! - wtrącił się ten z mroku. - Przecież Christek potrzebuje każdego grosza!

- Zamknij się, de La Vega! - wyrwało się Sergio. A potem oboje zamilkli, jak na komendę. Właśnie Odmieniec popełnił ogromny błąd - teraz już było dobrze wiadomo, kim są.

- De La Vega? - parsknęła Dolores razem z córką. - Nie mówcie, że ten typek na dole to syn Jessici i Carlosika, niejaki Luisek!

- Coś się pani wydawało! - próbował ratować sytuację Gera, ale na próżno.

W międzyczasie Antonio zszedł na dół i przysłuchiwał się końcówce rozmowy. Nauczył się, że czasami warto milczeć i czekać na rozwój wypadków. Nie pomylił się i tym razem, dowiedział się bowiem czegoś bardzo istotnego.

- Zaczekajcie! - krzyknął, ile sił w płucach. - Muszę z wami porozmawiać!

Carlosowi Santa Maria krajało się serce. Jego córka - bo mimo wszystko była przecież jego i tylko jego! - zamknęła się w pokoju i nie chciała z nikim rozmawiać. Jeśli ta dziewczyna nie straci dziecka, będzie miała naprawdę wielkie szczęście. A co, jeżeli urodzi się martwe, albo w jakiś sposób zniekształcone, jak to, którego matką miała być Andrea? Bóg bywa kapryśny, może spowodować, że w wyniku stresów malutki potomek Ricardo i Sonyi na przykład nie będzie mógł się poruszać, albo nie rozwinie się prawidłowo. Monica próbowała go pocieszyć, ale na próżno, nic nie poprawiało mu humoru.

- Wiesz co? - powiedziała nagle kusząco. - Zaraz wrócę, połóż się wygodnie i zaczekaj na mnie, dobrze?

- Z chęcią, przyda mi się sen po tym trudnym dniu.

- Sen? - zamrugała oczami, ale postanowiła na razie odpuścić. I tak zaraz wygoni z niego te dziwne myśli.

Opuściła pokój, na swoje zresztą nieszczęście, bo dzięki temu nie była świadkiem dość ważnych dla siebie wydarzeń. Mianowicie jej kochanek zastanowił się chwilę, po czym chwycił telefon w rękę i wybrał pewien numer.

- Boże, jakim jestem idiotą - stwierdził sam do siebie i czekał na połączenie.

Po drugiej stronie przez dłuższą chwilę nikt się nie zgłaszał, dopiero, gdy Carlos miał się już rozłączyć, Monteverde odebrała i spytała:

- Czego chcesz? Mów szybko, nie chcę, żeby Felipe wiedział, że z tobą rozmawiam!

- Felipe? - zdziwił się nieprzyjemnie zaskoczony Santa Maria. - A co ty masz do niego?

- Mieszkam z nim, o ile cię to obchodzi! Po tym, jak mnie wyrzuciłeś, Antonio zrobił dokładnie to samo i musiałam szukać pomocy u ojca. Upokorzył mnie i dał jakieś maleńkie mieszkanie na przedmieściach, gdzie mam żyć i szukać pracy razem z twoim bratem!

- Gregorio za bardzo wtrąca się w nasze sprawy! - zgrzytnął zębami Carlos.

- Jakie nasze sprawy? Od kiedy jestem twoją sprawą? Pozbyłeś się mnie jak psa, a teraz dzwonisz do mnie i pytasz o moje zdrowie! Przynajmniej mam gdzie mieszkać, a nie żebrać pod płotem! Nie interesowało cię, gdzie będę spędzać noce, kiedy pozbywałeś się mnie z rezydencji Abreu!

- Przyznaję, byłem surowy, ale tylko dlatego, że bardzo zabolało mnie to, jak postąpiłaś. Skrzywdziłaś moją córkę.

- Ona jest również moją siostrą i nie pozwolę, by zadawała się z bandytą.

- Andreo, Andreo, przestań już, bo oboje wiemy, że to nie tak. Oni są dla siebie stworzeni, może nie jako para, ale jako przyjaciele i ja to już zrozumiałem, teraz pora na ciebie.

- Nigdy nie pojmę, dlaczego się na to zgadzasz. Po co do mnie dzwonisz, żeby dowiedzieć się, jak bardzo cierpię po tym, co się stało?

- Ja również cierpię! Brakuje mi ciebie mimo wszystko. Potrzebuję twojego wsparcia, ciepłego słowa...cholera jasna, dlaczego tak się między nami zepsuło?

- Nie wiem - odpowiedziała dziwnie miękko. - Pamiętam, jak jeszcze całkiem niedawno nie widzieliśmy poza sobą świata. Chyba zaczęło się od momentu, kiedy twój brat zagroził mi, że wsadzi cię do więzienia, a ja mu w to uwierzyłam.

- Ale i potem naprawiliśmy nieporozumienia i gdybyś nie mieszała się do sprawy Rodrigueza...Wiesz...Sonya bardzo cierpi, ostatnio próbował ją skrzywdzić i musieliśmy wezwać karetkę. W obecnej chwili Ricardo przebywa w szpitalu psychiatrycznym. Boję się, że moja córka tego nie zniesie. Samo pożegnanie było również bolesne, tragiczne, powiedziałbym.

- Byłoby lepiej, gdyby o nim zapomniała, uwierz mi. Znalazłaby sobie normalnego, porządnego faceta, który zająłby się nią i jej dzieckiem, ty byłbyś spokojniejszy, może nawet pogodziłaby się z Gregorio. Przyjaciel Sonyi jest jak cierń, którego trzeba się pozbyć. Zobacz, ile dobra uczyniłoby jego...odejście.

- A ile bólu.

- Najpierw może tak, ale ten by minął, a nie trwał wiecznie, tak, jak teraz. Przypuśćmy, że Rodriguez kiedyś wróci i wyzdrowieje - i co to pomoże? Ani nie weźmie ślubu z Sonyą, ani nie da jej nazwiska, nic. Dziewczyna zostanie panną z dzieckiem do końca życia - wiesz, jak będą ją traktować? Może ona się z tym nie liczy, ale zrozumie, że mam rację, kiedy będą ją wypraszać - lub też w ogóle nie zapraszać - z wszelakich spotkań towarzyskich. Będzie jak wyklęta.

- Co mam więc robić? Zabronić jej tej przyjaźni? Wiesz, że to niemożliwe.

- Poszukaj jej chłopaka. Niech na początku ma towarzystwo. Potem przyzwyczai się do nowego znajomego i powoli przestanie myśleć o facecie, który zniszczył jej życie. Zobacz, ile ona przez niego przeszła. Przypomnij sobie chociażby Mario Messiego.

- Tak, to fakt, wyszła za niego, żeby ocalić...

- Właśnie. To małżeństwo nie miałoby miejsca, a wraz z nim sporo cierpienia, gdyby nie próba ratowania skóry tego jej...przyjaciela.

- Andreo...Nawet teraz, kiedy jesteśmy daleko od siebie, ty mi wciąż pomagasz. Może... - nabrał tchu. - Może źle cię oceniłem.

- I co zamierzasz? O ile wiem, jesteś teraz z Monicą Abreu.

- Trudno to nazwać związkiem, skoro nic do niej nie czuję - przyznał się Carlos. - Słuchaj, ja...Podaj mi adres twojego mieszkania.

- Mowy nie ma. Miło nam się rozmawiało, ale to już przesada - nie mam zamiaru pozwolić, byś znowu mnie skrzywdził.

- Podaj mi adres, proszę. Chcę z tobą porozmawiać.

- Felipe się wścieknie. Czuje się upokorzony tą całą sytuacją, a co dopiero, kiedy cię tu zobaczy.

- Radziłem sobie z nim przez cały czas, poradzę i teraz. Ja już nie jestem ofermą na wózku, Andreo. Czekam na twój adres.

Podała mu go, bo przecież w głębi duszy sama pragnęła zobaczyć młodszego z braci Santa Maria.

Gustavo Moreni był nieco zaskoczony wizytą Maribel, ale z drugiej strony bardzo się ucieszył.

- A już myślałem, że o mnie zapomniałaś, siostrzyczko! Czyli mam przekazać te pieniądze Manolo Fernandezowi i powiedzieć mu, że są od nieznajomego dawcy, tak? A co ja będę z tego miał?

- Jeśli wszystko się uda, Raul obiecał wydostać cię stąd i odpowiednio zabezpieczyć na przyszłość. Poza tym on na pewno może pomóc nam w zemście na Monice. Wiem, gdzie ona przebywa - mieszka w rezydencji Abreu i chyba zadaje się z Carlosem Santa Maria. Ostatnio dziwne rzeczy się tam dzieją, nie znam szczegółów, ale coś nie coś doszło do moich uszu.

- Widzę, że ją śledzisz - kto by pomyślał - panna Moreni chodzi za kimś krok w krok! - zaśmiał się Gustavo. - Ale to miło, że dbasz i o moje interesy. Dobrze, powiem Manolo to, o co prosi ten twój Raul, chociaż nie wierzę, że potrafiłby mnie stąd wyratować. Ale jeśli załatwi Monicę, to mi wystarczy. A Allisson? Wiesz coś o niej?

- Mieszka z matką i raz spotkała się z jakimś facetem, nie kojarzę jego nazwiska.

- Dowiedz się, kto to był - rzucił Moreni. - Ten gość może nam się przydać.

- Do czego niby? Co nas obchodzi Allisson i jej narzeczony - o ile w ogóle on nim jest?

- Przez córkę do matki...A do córki przez jej znajomych...- zaśpiewał pod nosem Gustavo.

- Chcesz skrzywdzić niewinną osobę?! Oszalałeś?!

- Przecież mnie znasz!

- I właśnie dlatego się boję! W czymś takim nie będę ci pomagać!

- Zaczekaj, zaczekaj. Nie powiedziałem, że ją skrzywdzę, tylko, że przez nią dotrę do matki. Nic jej nie zrobię, obiecuję.

Uspokojona Maribel wyszła, zostawiając pieniądze i nie słysząc słów brata, który dodał po cichu: - Jesteś głupia, siostrzyczko. Wierzysz takiemu staremu przestępcy, jak ja. Allisson, czy nie Allisson, nic mnie nie obchodzi, czy ktoś przy okazji ucierpi, czy nie. Monica za bardzo zalazła mi za skórę i podczas pobytu tutaj zrozumiałem, co do niej czuję - zabawne - kocham ją. Tak bardzo, by ją zabić. I każdego, kto stanie mi na drodze.

Simone Bertolucci właśnie zakrztusił się pitą kawą.

- Że co zrobili? Jesteś pewny, że to właśnie pod ten adres pojechała tamta karetka?

- Tak, Eduardo Abreu wezwał sanitariuszy, a ci ochoczo zawieźli senora Rodrigueza do tego samego szpitala, gdzie dochodzi do siebie po załamaniu nerwowym niejaka Sandra Perez - odpowiedział mu Estevanez.

- O Matko Boska! Mam dosyć tych spotkań dwóch osób, które nigdy nie powinny się na siebie natknąć! Przecież to tylko przypomni jej śmierć męża!

- A jak wpłynie na niego? Kto wie, jak się zachowa na widok kobiety z przeszłości? W końcu napadł Hectora i był przy jego śmierci. Chwila pomyślunku i skojarzy sobie Velasqueza, a wtedy wpadnie w szał.

- I skrzywdzi Sandrę. Ja oszaleję! Zaraz wydam rozkaz, żeby zawieźli go do innego miejsca.

- Ten jest najlepszy i za niego zapłacił Abreu. Nic nie możemy zrobić.

- Przeklęty Abreu, zawsze wchodzi nam w drogę! Poza tym teraz musimy obstawić cały budynek, bo jak Conrado się o tym dowie...

- Tak, to trzeba wykonać jak najszybciej. A i wiemy również inną ciekawą rzecz - zidentyfikowaliśmy trzecie ślady spod chatki Rodrigueza - należą do dawno zaginionego Rodrigo Echagüe, chłopaka z sierocińca. Jedna rzecz tylko psuje tą dobrą informację - nie wyobrażasz sobie, kimże jest ten facet.

- Kim niby? Nie mów mi, że jakimś tam potomkiem któregoś z Santa Maria! - jęknął komisarz.

- Nie, nie. Ale to też będzie ciekawe. Rodrigo, świadek śmierci Saula, jest synem nie kogo innego, jak Ernesta Sancheza. Mówi ci coś to nazwisko? Jego i jego kochanki, Luciany. Ta kobieta była ciotką Alejandro Villara, alkoholiczką i skłonną do wszystkiego osobą. Wiemy o niej tak dużo, bo często popadała w konflikt z prawem.

- Przecież Sanchez to ten sam, który więził Andreę Monteverde!

- Dokładnie. Gorzej, że znowu nie wiemy, gdzie Rodrigo się zapodział. Po tym, jak Ernest wyciągnął go z sierocińca - ciekawe swoją drogą, czy przyznał się, że jest jego tatusiem - nie wiedzieliśmy o nim nic - aż do teraz. Dobrze, że poszperałem w aktach tamtego miejsca. Szukałem czegoś w innej sprawie i przez przypadek natrafiłem na wzmiankę o Sanchezie. Przypomniała mi się Monteverde, porównałem tropy i wyszło mi to, co wyszło.

Rozmowę przerwał im telefon. Mauricio odebrał, posłuchał chwilę, a potem zwrócił się z grobową miną do przyjaciela:

- Wieści są jeszcze gorsze. Właśnie dzwonili z centrali szpitala. Podobno poinformowano ich, że karetka miała pewne problemy.

- Jakie znowu problemy? Siadło im koło, czy coś w tym stylu?

- Nie, to nie w tym rzecz. Mieli kłopoty z pacjentem. Poważne kłopoty.

- Boże, czy będą dzisiaj jakieś dobre wiadomości? Co tam się znowu stało?

- Kierowca wymienił imię Velasqueza. Przez przypadek, bo jego ojciec nazywał się Francisco jakiś tam. Na nieszczęście to również imię don Conrado i Rodriguez myślał, że mówią o nim.

Bertolucci zamknął oczy. Już wyobraził sobie, co mogło się wydarzyć.

- Ile trupów? - spytał zaraz po tym.

- Zabawne, że o to pytasz, ale masz rację. Jeden. Zmarł po kilkunastu uderzeniach głową o karetkę.

- A drugi sanitariusz? Nie mógł sobie poradzić z pacjentem? - wypytywał komisarz.

- Nie mógł. Leżał nieprzytomny. Z igłą w ramieniu. Prawdopodobnie widział, co jest grane i próbował coś zdziałać.

- Co robił kierowca?

- Zahamował, wpadł do środka i z pomocą broni zapobiegł dalszej tragedii.

- Broni? - skrzywił się Simone. - Od kiedy to służba zdrowia nosi broń?

- Dobrze wiesz, co to za szpital. Oni muszą mieć zezwolenia, bo w niektórych wypadkach by sobie nie poradzili. Oczywiście mówię o tych, którzy przewożą, nie o lekarzach. A jakbyś zapomniał, w budynku jest ochrona, również posiadająca pełne wyposażenie.

- To szpital, czy obóz wojskowy? A może zakład karny?

- Klinika, owszem - potwierdził Estevanez. - Dla tych o najcięższym uszkodzeniu umysłowym.

W międzyczasie Carlos Santa Maria odetchnął kilka razy i wsiadł do samochodu. Eduardo obserwował go, stojąc tuż przy drzwiach swojego domu i kręcił głową. Wiedział, gdzie jedzie brat Felipe, bo przed chwilą rozmawiali. Były mąż Viviany przyznał się do telefonu do Andrei i poprosił o pożyczenie samochodu. Abreu się zgodził, ale zastrzegł, że cokolwiek się wydarzy, nie wpuści Monteverde do rezydencji.

- Co mam powiedzieć Monice? - spytał krótko.

- Prawdę, że pojechałem po raz ostatni rozmówić się z Andreą. Chcę wyjaśnić kilka spraw.

- Czyżbyś zamierzał się z nią pogodzić? - drążył Eduardo.

- Nie, to nie wchodzi w grę, muszę tylko dokończyć coś, co zacząłem, dowiedzieć się, ile razy i w czym mnie okłamała.

Ta dyskusja odbyła się przed chwilą, tuż zanim Carlos wyszedł na zewnątrz i odjechał spod budynku. Santa Maria mówił tak bardzo przekonywująco, dlaczego więc Abreu nie wierzył w jego zapewnienia?

- Okłamałeś mnie - szepnął sam do siebie. - Owszem, udajesz się do Monteverde, ale nie po to, by coś załatwić, tylko nadal ją kochasz. A fakt, że nie powiedziałeś o tym Monice, świadczy, że nic sobie nie robisz z jej uczuć. Moja żona jest jaka jest, ale nie pozwolę ci jej skrzywdzić, niezależnie, jak bardzo cenię twoją córkę. Uważaj, Carlosie. W końcu tak wiele mi zawdzięczasz...

Koniec odcinka 199


Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 22:52:47 23-09-09, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:54:42 24-09-09    Temat postu:

BlackFalcon napisał:
Heh, "PiM" w TV to trudna rzecz, nie wydaje mi się, żeby komuś chciało się to kręcić, ale z drugiej strony bardzo mi miło, że uważasz, iż moja opowieść się nadaje. Wyszedłby z tego nieźle pokręcony tasiemiec .

Może i nieźle pokręcony, ale za to każdy znalazłby w nim coś dla siebie. Masz tu romans i masz akcję. Czego chcieć więcej?

Cytat:
Wszyscy zgadzają się z postępowaniem Sonyi co do jej przyjaciela. A ja właśnie podkreślam jedno - co on zrobi, kiedy tam trafi? Przecież istnieje szansa, że pojmie, iż to dzięki niej został zamknięty w jakimś obcym miejscu i to w tak potwornym. Czy aby jej nie znienawidzi?

Ostatnie słowo, które wypowiedział i jego przemyślenia w drodze świadczą, że będzie miał to za złe Sonyi. Czuje się niepotrzebny, jak jakiś ciężar. Dziewczyna słusznie miała złe przeczucia, bo tera jedyną towarzyszką Rodrigueza będzie samotność. A ona nie będzie dobrą pielęgniarką na drodze do jego wyzdrowienia

Cytat:
Co ja dla nich planuje...Oj, dla kilku naprawdę nic dobrego . Andrea ku większemu dobru? A czemu to? Bo czasami ma ludzkie odruchy co do Carlosa? W końcu nadal go kocha...tylko pytanie, czy ich związek ma jeszcze jakąkolwiek szansę.

Powiem Ci szczerze, że mnie zaskoczyłaś tym odcinkiem. Rozwój akcji był niesamowity! Carlos i Andrea już od dawna... "czają się" ze swoim uczuciem, które nie wygasło. Czy ich... powiedzmy schadzka, może okazać się zgubna?
Być może, bo słowa Eduardo nie wróżą nic dobrego. Zawsze twierdziłam, że to dobry człowiek, który już zapomniał o Monice. Kobieta nie jest niewiniątkiem, ale on chce ją chronić przed wszelaką krzywdą. Jego słowa brzmią złowrogo.

Co do Dolores, to niewątpliwie ci się udała. Z chęcią przedstawiłaby napastnikowi całe drzewo genealogiczne, by poświadczyć swoją wielkość. Nie ma co ukrywać, że z chłopaków kiepscy przestępcy. A Antoś zadziałał jestem w szoku. Szpieg się z niego zrobił, podsłuchiwać mu się zachciało... Ciekawe, co teraz zrobi

Pozdrawiam :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 19:03:39 24-09-09    Temat postu:

No, jestem dzisiaj drugi, ale dzisiaj. Tym razem nie będę niczego specjalnie odkładał, tym bardziej, że i tak długo musiałem się naczekać na odcinek. Pan RR - znowu nabroił. I co tu z nim zrobić. Przeciągasz jego wątek, w porządku, ale możnaby było mu dać na jakiś czas spokój. A tu cały czas nic nie układa się po niczyjej myśli. Chyba tylko po twojej, jak sama napisałaś, trzeba ci zaufać. W porząsiu. Ale to jedynie kwestia odpowiedniej ochrony.
No i gdzie sią w końcu ukrywa pan Veazquez, musiałby być geniuszem zła, by nikt nie mógł go złapać. A jak wszyscy wiemy, jest tylko zwykłym psycholem, który chce komuś dokopać

A pannie Monteverde, może się nie wypowiem, bo niech chce tracić na nią cennego czasu. Przez te parę minut można spłodzić ciekawszy referat jak chociażby o Manolu Fernandezie - akurat dzisiaj było o nim mało , a właściwie to wcale go nie było.
Gdybym chciał pobawić się w układankę, to powiedziałbym, że wszytskie drogi prowadzą do Sonyi Santa Maria. Zresztą... jesli dobrze się przyjszysz zrozumiesz o co mi chodzi z Morenim . To jeszcze bardziej podkopuje i tak już zszraganą reputację rzekomych protagonistów.

Pozdrawiam!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lilijka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 18 Lip 2007
Posty: 14259
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:46:47 24-09-09    Temat postu:

Ile powiązań się narobiło - od Alejandra, przez Lucianę, Ernesta, do Rodriga, ktory znowu widywal się z Ricardo, więc jest wazny. A on nie wiedzial, ze byl synem Sancheza, no nie? Ty to potrafisz namotac )
Chyba muszę się zgodzić z Andreą. Ricardo nie jest już normalny, przynajmniej na razie. Po raz drugi zabił, jest nieświadomym, nieszczęśliwym, ale mordercą. I chyba naprawdę lepiej by było, gdyby Sonya była z kimś innym... Daniel?
Ciekawi mnie, czy wymyslilas juz zakonczenie tej teli i pozamykanie wszystkich wątkow - nie, nie chce konca, tylko tak mnie to ciekawi
Widzę, że w razie czego, Eduardo stanie murem za Monicą. A co z Sonyą? Strasznie mi jej szkoda
Jeszcze co do pana Abreu - tu tkwi pewien kłopot, bo koleś jest przekonany o uczuciu, jakie Monica żywi do Carlosa, a tymczasem ona zwyczajnie udaje. Namieszało się, oj, namieszało...
Pomimo nieprzyjemnych wieści, podobała mi się rozmowa policjantów - ja ich naprawdę lubię Na dodatek zauwazylam, ze z Estevaneza niezłe ciacho jest, przynajmniej na zdjęciu z obsady ;DD Wiem, mam specyficzny gust.
Proszę o newa
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Milka24
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 1984
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z kontowni xD
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:01:44 25-09-09    Temat postu:

przeczytalam juz pewná czesc rozdzialow ale nie powiem jeszcze co mysle haha wciagnela mnie ta telka niemilosiernie i powinnas dostac za to baty bo siedze przy niej do 2 w nocy!
powiem ze przerazilam sie z poczatku ilosciá stron haha ale jakos powoli idzie
pozdrawiam, i dziékuje, ze zajzaas do moich telek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
omadzia5
Obserwator


Dołączył: 24 Wrz 2009
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:40:06 25-09-09    Temat postu:

Witam,po raz pierwszy na forum.Mam problem.Zależy mi na znalezieniu telenoweli wenezuelskiej z 2000 roku pt."Muneca de trapo" lub "Muneca de trapo entrada" jakoś tak.Po polsku inaczej" Szmaciana lalka".Grają tam:Adrian Delgado jako Alejandro i Karina Orozco jako Laurita.Może ktoś z Was kojarzy.Było 138 odcinków.Zależy mi na znalezieniu wszystkich.Oto opis Scenariusza: Można pokochać syna wroga - zwłaszcza gdy się nie wie
że to wróg rodziny.

Bo najpierw trzeba poznać
swą rodzinę...

Los zakpił sobie z Laurity Arteaga. Urodzona w kochającej, zamożnej rodzinie, jeszcze jako dziecko została rozłączona z rodzicami. Zmuszona była żyć w biedzie przez wiele lat, nie znając swojej prawdziwej tożsamości. Odpowiedzialny za krzywdę Laurity jest Luis Felipe Montesinos, człowiek chciwy i zły, który pracował dla ojca Laurity, Eugenio Arteaga.

Motorem jego poczynań była zazdrość. Montesinos zazdrościł swojemu zwierzchnikowi wszystkiego - sukcesu firmy, szczęścia, młodej i pięknej żony. To właśnie zazdrość podsunęła mu niegodziwy plan, aby zrujnować Arteagę i przejąć jego własność. Krok po kroku, z premedytacją wpędza firmę w finansowe kłopoty, która prowadzą Eugenia do skraju bankructwa. Potem morduje jego żonę Laurę w taki sposób, aby cała wina spadła na Arteagę. Arteaga trafia do wiezienia na 30 lat - i to przez kogoś, kogo uważał za lojalnego przyjaciela i pracownika.

Świadkiem zabójstwa jest piastunka Laurity. Obawiając się o swoje życie, ucieka z dzieckiem. Montesino śledzi ją, uderza w nią samochodem i odjeżdża przekonany, że zabił. Po wielu godzinach Laurita i jej piastunka zostają znalezione przez Coromoto, odrażającą kobietę ze slumsów, która zarabia na marny żywot sprzedając odpadki. Laurita dorasta w domu Coromoto, zmuszana do pracy - dziewczynka musi grzebać w śmietnikach, zbierać i sprzedawać szmelc i gazety. W slumsach Laurita jest znana jako "szmaciana lala". Przezwisko to nadali jej sąsiedzi, którzy zazdroszczą jej urody i szlachetnego serca.

Po latach przeznaczenie stawia Lauritę twarzą w twarz z tymi, którzy skrzywdzili ją najbardziej. Dziewczyna przypadkowo spotyka Alejandro, najstarszego syna Luisa Felipe Montesino. Pomimo różnic społecznych zakochują się w sobie. Mezaliansowi sprzeciwia się rodzina Alejandra. Wtedy właśnie Eugenio Arteaga wychodzi z więzienia. Powraca zdecydowany odzyskać wszystko, co zostało mu tak bezlitośnie odebrane - a przede wszystkim córkę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 105, 106, 107 ... 155, 156, 157  Następny
Strona 106 z 157

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin