|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 8:36:43 02-07-14 Temat postu: |
|
|
Witam Cię ponownie w temacie mojej telenoweli! Tęskniłam za Tobą, za Twoimi komentarzami.
Ricardo już taki jest, niestety, wszystko i wszystkich stawia ponad siebie, troszcząc się o innych, ryzykując własne życie dla ukochanej Sonyi i jej marzeń. Ale czy nie właśnie za to go kochamy? Czy to nie to ujęło nas w nim, fakt, że zawsze i wszędzie poświęca siebie, że można na niego liczyć? W nim wciąż, gdzieś tam w środku, tli się przeświadczenie, że nie jest godzien tego, co się dzieje, że nie jest godzien przyjaźni Sonyi, niczyjej przyjaźni, a już tym bardziej miłości...I choć dziewczynie udało się to nieco zmienić, to jednak nie tak do końca...Zastanawiam się, jak głęboka musi być jego miłość, uczucie, którym darzy córkę Carlosa, skoro gotów jest zginąć, by ona miała przy sobie Daniela, którego poślubiła...
Nestor zawiódł się na Sonyi. Owszem, on spróbuje jej pomóc, bo nie tylko polubił dziewczynę, ale również robi to dla Ricardo, swego dobrego przyjaciela. Problem tylko, jak ją potraktuje, jeżeli Rodriguez zginie (bo to jest jak najbardziej możliwe...). Czy nadal będzie się nią opiekował, czy raczej jego przyjaźń obróci się w gniew i w zemstę?
Czy pozwolę Danielowi plątać się po tym świecie...Ramirez jest u mnie kimś w rodzaju villaina, a ci zazwyczaj są odporni na wszelakie próby uśmiercenia ich w środku historii (w środku, tak...bo coś mi się wydaje, że z "PiM" będziesz męczyć się jeszcze długo.... Nie oznacza to oczywiście, że możesz mieć pewność, iż dotrwa on do ostatniego odcinka - równie dobrze może już nie żyć (mam napisane 258 odcinków , ale pamiętaj, czyim synem jest rywal naszego Ricardo...Być może nie jest taki sam, jak ojciec, ale coś z genów Fernando na pewno w nim pozostało...A starszy Ramirez jest co najmniej człowiekiem sprytnym i przebiegłym..
Mam straszną ochotę dać dwa odcinki naraz, to znaczy zarówno 254, jak i 255, bo to będą bardzo gorące odcinki i w sumie zadecydują o dalszym kształcie mojej telenoweli, o losach wielu z moich bohaterów. Ale swoim zwyczajem dam jeden i poczekam na odzew . Przy okazji zapraszam Cię do zobaczenia, jakie to piosenki towarzyszą mi przy opisywaniu przygód moich postaci (link w pierwszym poście tego tematu, tuż pod fotkami aktorów i entradą, oznaczony jako "Playlista").
Ricardo, to w ogóle mi się "wymknął spod kontroli". Jak już zapewne wiesz, miał być tylko na chwilę, miał być tylko epizodem, kimś wzorowanym na psotaci T-Baga z "Prison Break", tak samo odrażającym i tak samo okrutnym. A potem, po zastąpieniu osoby, która go u mnie "gra" (początkowo był to Robert Knepper, ale bardzo szybko "wymieniłam" go na Miguela Pizarro i od ponad 200 odcinków to on jest odtwórcą roli RR) syn Diego zaczął powoli zajmować należne mu w telenoweli miejsce - rolę protagonisty. Zmienił mu się charakter i mój bohater przekształcił się w kogoś, kogo uwielbia 99% osób czytających tą historię .
Odczuwasz niedosyt RR? Cieszy mnie to, bo ja uwielbiam o nim pisać! Ktoś mi nawet kiedyś zarzucił, że jest go za dużo w telenoweli. Ale w końcu to mój protagonista, więc mam wymówkę . (A przy okazji spełniam swoje największe marzenie, czyli ujrzenie Miguela Pizarro w roli protagonisty - jak się zapewne domyślasz, jest on moim ulubionym aktorem i udało mi się nawet sprawić, że otrzymał mojego - dosyć obszernego zresztą - maila, w obecnej chwili czekam na odpowiedź z drugiej strony:D. Oczywiście nie wspomnę mu o "Pogardzie i miłości", boby się zdziwił .
Nestor przede wszystkim jest przyjacielem Ricardo, a dopiero potem członkiem mafii. Oni przecież się wychowali razem! Jak już sam Villanueva wspomniał, są dla siebie prawie jak bracia. Przecież Nestor po to przyleciał do Meksyku, po to w ogóle odszukał Rodrigueza, aby powiedzieć mu, że Ricardo nie jest winien śmierci Tamary, chciał się z nim spotkać i odnowić starą przyjaźń.
Racja, prawie, to wielka różnica . RR się już tyle razy otarł o śmierć, że można by go nazwać nieśmiertelnym...prawie...Nie wiem, czy czytałaś jedną z moich historii - zamieszczonych również tutaj, na forum - ale zdarza się, że uśmiercam swojego protagonistę...Zanim mnie jednak zabijesz, napiszę tylko, że wcale nie mówię, iż tak będzie w tym przypadku...po prostu zaznaczam, że to jest możliwe, nawet, jeżeli Ricardo jest bliski i mnie samej.
-----
Odcinek 254
Leopoldo Meier. Francisco Velasquez. Carlos Santa Maria. Felipe Santa Maria. Viviana Santa Maria. Andrea Orta. Gregorio Monteverde. Daniel Ramirez. Fernando Ramirez. Eugenia Ramirez. I jego własny ojciec, Diego Rodriguez. Ci ludzie go skrzywdzili. Jedenaście osób, które w jakiś sposób przyczyniły się do jego cierpienia, czy to poprzez bicie, spowodowanie wypadku, czy nawet próbę zabójstwa. Nigdy by nie przypuszczał, że do tej grupy dołączy ktoś jeszcze. Ona. Ta, którą ukochał ponad wszystko na świecie i gotów był do czynów takich, jakich żaden człowiek jeszcze nie wykonał. A jeśli chciałby zmierzyć, który ból był największy, które ostrze zakłuło go w serce najbardziej, wybór byłby prosty. To ostatnie, zadane właśnie przez nią. Cielesne rany goiły się swoim tempem, czasem szybciej, a czasem wolniej, ale zawsze znikały, były...uleczalne.
Cios otrzymany od Sonyi Santa Maria był uderzeniem w samo jego jestestwo. W sens istnienia. To, co zrobiła, porównać można tylko do zabrania powietrza, do położenia poduszki na twarzy i przyciśnięcia tak, by odciąć dopływ życiodajnego tlenu. Psychiczne zabójstwo...
Podejrzewał, miał niejasne przeczucie, że Daniel żyje. Gdzieś w głębi duszy...nie, nie duszy, nie serca – bo tych już nie miał, zabrały je słowa córki Carlosa i zmiażdżyły w pył – coś mówiło mu, że chłopak jest silniejszy, niż się im wszystkim wydaje i że przetrwa wojnę na Isla Negra. Poważnie ranny? Być może. Ale żywy. I bardzo szczęśliwy, że wreszcie osiągnął to, co zamierzał, o czym tak długo marzył. Zdobył Sonyę, został jej mężem.
Ricardo nie miał złudzeń. To koniec jego związku z narzeczoną. Ostateczne zakończenie historii ich miłości. Nawet, jeśli ślub udzielony przez umierającego księdza nie miał pokrycia w żadnym urzędzie i – tak samo, jak wtedy, gdy dziewczyna przysięgała Julio Ramirezowi – w obliczu prawa nic nie znaczył, to jednak był uroczystością ważną przed Bogiem. Czymś, co Rodriguez chciał przeżyć z Sonyą – i tylko z nią. Gdyby Wymoczek oddał ducha, niczego by to nie zmieniło. Owszem, przyszywana siostra Andrei Monteverde byłaby wdową i nic nie stałoby na przeszkodzie, aby znalazła kolejnego męża, ale...nie, małżeństwo z nią nie wchodziło w grę. Już nie. Nie po tym, co stało się na zniszczonej walkami Isla Negra. Tutaj, na tej wyspie, nie tylko ludzie umierali. To samo przydarzyło się ogniowi, jaki płynął w żyłach syna Diego na widok Santa Marii. Zdusiła go ona sama, udzielając duchownemu twierdzącej odpowiedzi na pytanie, czy chce zostać żoną Ramireza. Mogła to powiedzieć każdemu, ofiarować się komu by tylko chciała i jej przyjaciel by jej to wybaczył. Więcej, wciąż by ją ubóstwiał, dokładnie tak, jak było do tej pory. Ale bratu Julio? Właśnie jemu? Daniel był jedyną osobą, której Ricardo nigdy nie zaakceptowałby u boku Sonyi.
Czy Rodriguez przestał ją kochać? Powiadają, że uczucie tak ogromne, jakie dawniej do niej żywił, nigdy nie może zgasnąć tak szybko, owszem, smutek, czy zdrada mogą je przytłumić, ale nie zniszczyć do końca. Dziś jednak, zapytany o to, co czuje do Sonyi, Ricardo odpowiedziałby zgodnie z prawdą, zgodnie z tym, co naprawdę myślał – w jego życiu nie było już dla niej miejsca.
~ Musiała go kochać ~ powtarzał sobie w myślach. ~ Po prostu nie wiedziała, jak mi to powiedzieć, a kiedy zostali razem, tam, w rezydencji, sam na sam, zdecydowała się podjąć ten krok. Ja walczyłem w brudzie i krwi, a oni...Albo nie. Pewnie zorientowała się, co naprawdę czuje, jak go zobaczyła, rannego, leżącego na ziemi, może naprawdę konającego, tak, jak mi powiedziała. Rozumiem przyjaźń, wszystko rozumiem, ale wychodzić za mąż tylko dlatego, że ktoś...A co ze mną? Co ze mną, do jasnej...? Ja się nie liczę, prawda? Ja sobie mogę zdzierać skórę, paznokcie, słabnąć z upływu krwi z przeklętego ramienia, szukać jej, a ona w tym samym momencie zgadza się, aby...O nie, płakał nie będę. Dosyć już łez wylałem.
Otarł oczy rękawem i brnął dalej w poszukiwaniu tego, który zabrał mu Sonyę. Starał się unikać trafienia i chronił się przed kulami, ale tylko dlatego, że obiecał dziewczynie przyprowadzić jej...jej męża żywego.
I w końcu go znalazł. Już z daleka dojrzał białą koszulę chłopaka. Była pokrwawiona i podarta, ale w miejscu, gdzie znajdowała się pierś Daniela, ruszała się lekko. Ramirez oddychał. Żył. I sądząc po spojrzeniu, jakim obrzucił Rodrigueza, nie miał wcale zamiaru umierać, przynajmniej nie w najbliższym czasie.
Nestor Villanueva jeszcze nigdy nie został pobity przez kobietę. Dziś wydarzyło się to po raz pierwszy – i miał nadzieję, że ostatni, bo ciosy pięściami były naprawdę bolesne, tym bardziej, że uderzająca nie miała pojęcia, gdzie wymierza kolejne razy. Po prostu ich nie widziała. Nie zwracała również uwagi ani na pilota, ani na przypatrującego się całej scenie Ciszy. Siedziała tuż obok gangstera i po prostu go okładała.
- Nienawidzę cię – powiedziała nad wyraz spokojnym głosem. – Chyba nawet bardziej od Francisco Velasqueza. On przynajmniej nie udawał, że mu na Ricardo zależy.
Wypowiedzenie imienia ukochanego człowieka sprawiło jej fizyczny ból. Czuła się tak, jakby już go pogrzebała.
- Posłuchaj – zirytował się w końcu i złapał jej ręce, zanim oberwał kolejny raz. – Gdybyś nadal była panną, nic takiego by się nie stało. Ja chciałem go stamtąd zabrać, rozumiesz? To on tego nie chciał. Dobre wiesz, jaki jest uparty, kiedy czegoś sobie nie życzy. Został tam z własnego cholernego wyboru. Nie pochwalam tego, ale...
- To trzeba go było zmusić! Zaciągnąć...
- Pewnie – przerwał jej w pół słowa. – I pozabijać nas wszystkich, bo na pewno by się opierał. Poza tym przypominam ci, że mam złamaną nogę i tylko strach o was pozwolił mi pomóc ci wsiąść do śmigłowca. Myślałem, że oszaleję z bólu, kiedy tam kucałem przy Rodriguezie. Być może coś mi się przemieści, jakaś kość i zostanę kaleką, a wtedy nici z mojej kariery w świecie przestępczym, stracę nie tylko tą wyspę, ale i wszystko inne. Nie rozumiesz, że jeśli stracę władzę w nogach moi wrogowie dorwą mnie z łatwością? Taki Fernando Ramirez będzie mnie miał jak na widelcu. I z pewnością mnie zje. A wtedy nic już nie...
- Szefie – odezwał się Harper, ale wszyscy go zignorowali.
- Jeśli Ricardo coś się stanie...jeśli po niego nie wrócimy, to ja osobiście cię połamię! – wreszcie dała upust swoim łzom. – Muszę z nim porozmawiać, muszę wyjaśnić, błagać o wybaczenie, muszę...
- Szefie! – El Silencio podniósł głos, co zdarzało mu się naprawdę rzadko.
- Czego?! – warknęli na niego równocześnie, Sonya i Villanueva.
- Raca. – Najemnik nie przejął się ich złością. – Tam, po prawej.
Istotnie. Nim Nestor zdążył ją dostrzec, zaczęła już powoli dogasać, ale wciąż była dobrze widoczna. Kolorem odpowiadała tej właściwej, tej, którą właściciel Isla Negra podarował przyjacielowi.
- Skręcaj! – wrzasnęli do pilota – znowu razem – pasażerowie śmigłowca, tym razem – o dziwo – dołączył się do nich również i Cisza.
Maszyna wykonała nagły zwrot, prawie kładąc się na boku i skierowała w kierunku wskazanym przez Harpera. Silniki zawyły, zagłuszając cichy szept Sonyi.
- Wiedziałam...Wiedziałam, że przeżyjesz...Daj mi tylko szansę cię przeprosić...objąć, przytulić...proszę...
Badania wypełniały całą teczkę, trzymaną w rękach przez Gabriela Abarca. Kartkował skierowania, wyniki, analizował wszystko to, co dotyczyło...jego dziecka, jego potomka! Teraz wreszcie miał dowód, że Diana nie tylko naprawdę była w ciąży, ale również urodziła! Manuel Serfaty opiekował się nią przez cały okres ciąży i potem, kiedy już została matką. Teraz już rozumiał, gdzie była i co robiła jego była dziewczyna po nagłym zakończeniu ich związku – wybrała się do innego miasta, by w szpitalu spędzić ostatnie dni oczekiwania na poród. Ale dlaczego w ogóle zdecydowała się na to? Czemu nie dokonała aborcji? I najważniejsze – gdzie jest teraz mały Jorge?
Kilka łez spadło z oczu przyjaciela Daniela. Tak bardzo chciał się z kimś podzielić wiadomością o odnalezieniu tak ważnego tropu! Tylko z kim? Z Ramirezem? A może lepiej z Allie?
Aż nagle to do niego dotarło. Nie potrzebował już utrzymywania tego bezsensownego związku z wyrachowaną kobietą. Diana może iść do diabła. Zna imię dziecka, wie, jaki lekarz je przyjmował, z takimi szczegółami na pewno sam je odnajdzie.
Wepchnął teczkę z powrotem na miejsce, zapamiętując nazwisko ginekologa i aż zatańczył z radości na środku pokoju.
- Jorge, Jorge, Jorge! Mój malutki synku, tatuś idzie po ciebie!
Roześmiał się, szczęśliwy. Jorge Abarca, czyż nie brzmiało najpiękniej na świecie?
Wypadł z mieszkania ledwo zamykając za sobą drzwi. „Allie”! – śpiewała mu dusza. Był wolny, zaraz powie swojej najdroższej, że mogą przestać kryć się z tym, co ich łączy.
Piętnaście minut później opowiadał już córce Monici o wszystkim, co jakiś czas przerywając swoją opowieść pocałunkami.
- W końcu przydało się na coś moje mieszkanie z tą wiedźmą – znalazłem trop prowadzący do mojego synka! Wyprowadzę się od niej najszybciej, jak się da, jeszcze dzisiaj zabiorę swoje rzeczy i powiem jej, że, jeśli chce mieć chłopaka, musi sobie znaleźć jakiegoś innego kretyna.
- Ale, ale...- tonowała go Allie, nie wierząc, że to wszystko dzieje się naprawdę. – Jesteś pewien, że to chodzi właśnie o niego? Nie chcę, abyś przeze mnie i nasze marzenie stracił szansę na odszukanie go. Jeśli potrzebujesz jeszcze trochę czasu...
- Jedyne, czego potrzebuję, to ty! – Gabriel znów przysunął ją do siebie. – Powiedz mi...Pojedziesz tam ze mną? Muszę spotkać się z tym doktorem, porozmawiać, zapytać, czy...
- Oczywiście, że pojadę. Daj mi tylko parę minut na przygotowanie się.
- Chcesz jechać teraz, od razu? – ucieszył się chłopak. – Masz rację. Już i tak zbyt wiele czasu straciłem przez moją byłą. Pomyśleć tylko – za parę dni wezmę w ramiona moje własne dziecko!
Allie nie chciała burzyć szczęścia swojego przyjaciela, nie w takim momencie. Ale coś mówiło jej, że znalezienie teczki było za proste, że nie było przypadkowe i to tylko kolejna z intryg Diany. Oby się myliła, bo inaczej Gabriel będzie więcej, niż zdruzgotany.
Diego Rodriguez nie miał pojęcia, co go trafiło i kiedy. Odkąd Ricardo porzucił go w jakimś rowie, wyklinał, ile tylko mógł i próbował na własną rękę wydostać się z rejonu walk, a potem – przynajmniej tak zamierzał – z wyspy. Nie był jednak wprawnym żołnierzem i chwilę potem, jak ledwo wydostał się z dziury, któryś z nabojów położył go z powrotem na ziemi. Reszta owiana była mgłą tajemnicy – po prostu poczuł ból w całym ciele i obraz zaczął mu się rozmazywać, a płuca spazmatycznie szlochać o choć jeden oddech powietrza. Zanim udał się do Piekła, przed jego spojrzeniem przemknęło coś, co skojarzyło mu się z samym diabłem – było brudne, pokrwawione i siało wokoło aurę zniszczenia, destrukcji. Beznadziei. Rezygnacji. I żalu, bo chyba tak można nazwać to, co biło od nieznanej postaci. Mężczyzna nie miał pojęcia, że tym, który właśnie przebiegł koło miejsca jego agonii – w ogóle nie zauważając konającego Diego – był jego własny syn, Ricardo, pochłonięty poszukiwaniami Daniela. Za moment, jak tylko dziwny i straszny osobnik zniknął mu z pola widzenia, starszy Rodriguez westchnął po raz ostatni i udał się na spotkanie z rogatym – tym razem tym prawdziwym.
Gdzieś po drodze zobaczył obraz Cataliny, żony, tej samej, którą jeszcze niedawno nazwał suką tylko dlatego, że urodziła mu syna – homoseksualistę. Nie otrzymał jednak pocieszającego uśmiechu, pocałunku, czy nawet wskazania drogi – zamiast tego duch matki Ricardo zbliżył się do małżonka i z całej siły spoliczkował Diego tak, że aż zostały mu na twarzy niematerialne ślady krwi.
Krew była również tym, co zastygło w żyłach zarówno Guardioli, jak i Pedro, który w końcu dotarł do pokoju Valerii. O ile szofer słyszał już wcześniej nowinę – choć nadal w nią nie wierzył - i jego reakcja była spowodowana raczej bezczelnością Gambone, to siostra Cataliny mało nie zemdlała, słysząc słowa córki Dolores.
- Ty bezczelna szmato. Przychodzisz tutaj i naigrawasz się z cudzego nieszczęścia. Od zawsze nienawidziłaś Sonyi, próbowałaś razem z Messim...
Nazwisko Mario ciotka Rodrigueza praktycznie wypluła.
- Dla nas wszystkich będzie lepiej, jak się pani zamknie – stwierdziła ze stoickim spokojem przybyła i jak gdyby nigdy nic, usiadła na krześle, po czym wyjęła z torebki lusterko, chwyciła leżące na stoliku – i należące do Valerii – kosmetyki i zaczęła malować sobie usta.
- Jak już nadmieniłam do tego tutaj mięśniaka...- przerwała na moment, by pokolorować kącik lewej wargi, kompletnie ignorując zaciśnięte szczęki Pedro. -...mam bardzo poważne podejrzenie, że ukochany przez obecnych tutaj – poza mną – niejaki Rodriguez żyje. Jak będziecie grzeczni, wyjaśnię wam, co i dlaczego.
- Ty dziwko...- Velasquez postąpił krok do przodu, ale Guardiola powstrzymała go ruchem dłoni.
- Nie. Niech mówi, co ma do powiedzenia, a potem osobiście ją stąd wyrzucę.
Graciela streściła im to, co przyszło jej do głowy jeszcze nie tak dawno temu. Gdy tylko skończyła mówić, spojrzała na właścicielkę domu. Valeria nie poruszyła się ani o cal, bojąc się, że najmniejsze drgnienie ukaże jej wzburzenie. To były istne kpiny. Jeden telefon, jakaś krótka rozmowa nie wiadomo o czym, miałaby być dowodem na to, że jej siostrzeniec przeżył katastrofę? To, co powiedziała córka Dolores, zgadzało się ze słowami Daniela, ale nic więcej. Było tylko dowodem na to, że oboje tam byli – i dziewczyna i syn Ramireza.
- Szefowo...- brat Francisco przerwał milczenie. – Proszę mi wybaczyć, ale nie pójdę dzisiaj do kościoła i nie zamówię żadnej mszy.
- A to niby dlaczego? Zamierzasz do tego, co właśnie usłyszałam, do tej potworności, do tego straszliwego żartu dołożyć jeszcze fakt, że sama będę musiała...
- Nie, nie, pani Valerio. Może się mylę i rozbudzam w pani – i w sobie – bezsensowną nadzieję, ale znam Ricardo od dawna. Jeśli Ramirez powiedział coś takiego, jeśli siedząca tu kobieta nie kłamie, to ja myślę, że niedługo będziemy płakać, ale z radości. On wróci, proszę pani. Rodriguez do nas wróci. Być może razem z Sonyą.
- W trumnie? – spytała zgryźliwie Guardiola.
- Nie. Ranny, zły, oszołomiony – może. Ale stanowczo nie martwy.
Podobne uczucia do tych, które nie pozwoliły Valerii bardziej stanowczo wyprosić Gracieli ze swojego domu, ogarnęły teraz Vivianę podczas rozmowy z doktorem Novakiem.
- Nie, nie jedyny. Również to, co mówiono w telewizji, co powiedziała mi ciotka Rodrigueza, raporty z katastrofy...o Boże, niech pan natychmiast przestanie! – krzyczała była żona Santa Marii. – Zupełnie nie rozumiem, co panem kierowało, kiedy wybrał pan mój numer, ale zaręczam, że śmierć dziecka to najokropniejsza strata, jaką człowiek może przeżyć, a pan, jako lekarz, postępując w ten sposób...Boże, Boże...
- Proszę się uspokoić, błagam panią – zaczęła trząść mu się ręka, ledwo był w stanie utrzymać słuchawkę. – Nie chciałem pani zdenerwować, ja po prostu...dobrze wiem, co to znaczy stracić dziecko, bo sam to przeżyłem. Ale są podstawy, szanse, że to okropna pomyłka. Ta apaszka, ona znajduje się naprawdę u nas, w szpitalu, mogę ją pani przynieść i sama pani się przekona. Nie miałbym powodu, żeby tak kogoś potraktować, skoro wiem, co znaczy opłakiwać swojego potomka. Sądzę, że Sonya Santa Maria żyje.
Dotarcie do poszukiwanego człowieka nie zajęło mu zbyt wiele czasu. Rodriguez był sprytny – musiał być, skoro większą część swojego życia spędził na ulicy – i w przeciągu piętnastu minut znalazł się przy Ramirezie. Sprawdził, czy się nie pomylił, czy dobrze zauważył, że chłopak oddycha i wtedy wystrzelił flarę.
- Już wiesz? Powiedziała ci? – odezwał się w końcu Daniel, kiedy Ricardo ściągnął z niego przygniatającą nogi belkę.
- Skąd wiesz, że ona...? – rzucił tamten w odpowiedzi, padając na ziemię – kule świstały tu często i gęsto. – Cholera! – mruknął pod nosem, kiedy jakaś zapomniana gałąź rozorała mu łydkę.
- Widzę po tobie. Coś się zmieniło, odkąd się ostatni raz spotkaliśmy. Pewnie najchętniej byś mnie zamordował.
Zignorował tą wypowiedź wymownym milczeniem – jaki cel miałoby przemierzanie sporej części wyspy i ratowanie tego idioty Wymoczka – znów tak o nim pomyślał – tylko po to, żeby zaraz pozbawić go życia?
Brat Julio w kilka sekund przeanalizował pewne fakty. Owszem, był mężem Sonyi i to nie ulegało wątpliwości, ale co, jeśli ta dwójka znowu coś wymyśli i będą razem? Na to nie mógł pozwolić. W mgnieniu oka zdecydował się wypowiedzieć chyba najpotworniejsze kłamstwo, jakie przyszło mu do głowy. Musiał mieć pewność, że Ricardo i córka Carlosa nigdy się już nie zejdą.
- Zauważyliśmy krążący nad domem śmigłowiec. Uciekaliśmy z rezydencji, kiedy na mnie spadła. Ta belka, wiesz. Sonya nic nie widziała, potwornie się przestraszyła, sądziła, że zginąłem.
Rodriguez milczał, rozglądał się tylko wokoło, nadal leżąc, niepewny, czy może już się podnieść. Racę, jaką wysłał, na pewno widzieli wszyscy, zarówno przyjaciel, jak i wróg. Zaraz zaroi się tu od popleczników Diego.
- Tłumaczyłem jej, że nic mi nie jest, ale ona wciąż się bała. Zrozumiała, że mówię prawdę dopiero po tym, jak sprawdziła to dłońmi. W pewnym momencie doszła do mojej twarzy, nagle nachyliła się nade mną i mnie pocałowała. Pewnie z radości.
Obserwował, jak oblicze Ricardo kurczy się z każdym wypowiadanym przez niego słowem, ale kontynuował:
- Potem dodała, że po tym, jak dowiedziała się, że to ty ściągnąłeś nieszczęście na wyspę, zrozumiała, że od dawna cię już nie kocha. Że zakochała się we mnie, sama nie jest pewna, kiedy. Spytała, czy weźmiemy ślub, jak tylko się stąd wydostaniemy. Zgodziłem się, a potem ten ksiądz...Cóż, resztę już znasz. Potem, mimo że wyraźnie jej tego zabraniałem, poszła szukać dla mnie pomocy. Moja dzielna, kochana żona...
Prawda była inna. Owszem, Sonya przeraziła się, kiedy przygniotła go belka, ale Daniel wmówił jej, że umiera i że jego ostatnim życzeniem jest wzięcie z nią ślubu. Zgodziła się, nie za dobrze nawet wiedząc, co robi, bo w jej umyśle tłukło się tylko jedno – „Gdzie jest Ricardo? Znaleźć go, znaleźć ukochanego, gdzie jest Ricardo?”. Tego jednak Rodriguez miał się nigdy nie dowiedzieć.
Koniec odcinka 254 |
|
Powrót do góry |
|
|
Justyśka King kong
Dołączył: 05 Sie 2009 Posty: 2055 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:24:14 13-07-14 Temat postu: |
|
|
Hmmm noc poślubna Andrei niby nie wyszła źle. Manolo bije swoją żonę .. no to mi się akurat nie podoba. Zebym ja go czasem nie pobiła. Ja nie wiem czego ten Raul sie spodziewał, no nie przesadzajmy. Dobrze że Andra trochę się ogarnęła, i w końcu zrozumiała co nie co . tylko czy teraz nie będzie za późno , żeby się wyplątała z tego wszytkiego ? Juan ma lokatora geja ? hahaha ciekawa jestem jak sie to dalej potoczy ;p a co do Ricarda tooo jak dla mnie to on jest trochę groźny.. i coś mi sie wydaje że Juana tam nieźle przeszkoli. Przemiana Julio aż mnie zaskoczyła. Szkoda że Antonia i Luisa roździelili ;( ejjj Antonio nie może umrzeć .!! Jestem przy 48 odcinku |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:22:09 13-07-14 Temat postu: |
|
|
Odcinek 48 to ten, gdzie pojawia się Ricardo, prawda? To bardzo, ale to bardzo ważny odcinek dla mojej telenoweli i kiedy go pisałam, sama nie wiedziałam, jak bardzo ważny się stanie. Nie będę Ci robić spoilerów, powiem tylko, że jestem bardzo ciekawa, co powiesz już po kilku/nastu/dziesięciu kolejnych odcinkach, bo będzie się działo...
A nie, on się pojawił 2 odcinki wcześniej, w 46 . Ale 48 też był ważny, szczególnie ze względu na pomysł, jaki pojawił się na końcu tegoż odcinka - chodzi mi o scenkę z Mario i co z tego wyniknie.
Cóż, Raul oczekiwał, że Andrea się wkrótce w nich zakocha, on o tym marzył...A czy tak się stanie, to niedługo zobaczysz, napomknę tylko, że niektóre wydarzenia zaskoczyły nawet mnie .
Aż tak bardzo lubisz Antonio? . |
|
Powrót do góry |
|
|
Justyśka King kong
Dołączył: 05 Sie 2009 Posty: 2055 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:54:31 14-07-14 Temat postu: |
|
|
Tak lubię Antonio D dlatego mam nadzieje że nic mu sie nie stanie i w ogóle a co do Andrei too ciekawe ciekawe co z nią i z Raulem |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 8:11:42 15-07-14 Temat postu: |
|
|
Zarówno Antonio, jak reszta wspomnianych przez Ciebie bohaterów, odegra jeszcze sporą rolę w tej telenoweli. W przypadku Andrei i Raula to jest oczywiste, a Antonio...cóż, namota bardziej, niż można by się tego spodziewać . |
|
Powrót do góry |
|
|
Justyśka King kong
Dołączył: 05 Sie 2009 Posty: 2055 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:09:09 17-07-14 Temat postu: |
|
|
ooooo matko co za ekstcytujące odcinki ;DD umiesz zainteresowac Toooo jak Fernandez traktuje swoją żona to przesada , co on sobie w ogóle myśli . KRETYN JEDEN .!!! Miejsce tej zbrodni tak opisane że aż strach ;p Julio nic nie powiedział Soni a prawda była tak ze rzucił się z pięściami na Mario ale miał do tego powody. co do 49 odcinka tooo pod koniec jest momentami straszna .. Co mu jest ? Wargi we krwi ? ojjj . Co do Virgini to w dalszym ciągu zaciekawej sytąłcji too ona nie ma ;/ aaa ja dalej nie wiem co z Antonio ?? Nooo i co z Carlosem i Andreom , przecież muszą sie zejść... on nawet wieczorem o niej myśli. Nooo tylko co z Raulem , bo w sumie on niczemu winny nie jest. Postać Gracieli tooo mi się jak na razie w ogóle nie podoba.. ja już czuje ze będą przez nią problemy. Mam nadzieje że z Raulem to nic poważnego. Co mu jest ? Ojj ale ja to i tak najbardziej sie o Antonia martwię ;( i Martwi mnie tez w sumie kobieta która go uratowała.. jakas taka dziwna. Co do Rosy i Juana to ja widzę że się miłosć kroi ;D Andree to ja chyba sama palne jak sie nie opamięta ;DD przecież Carlos to jej miłosć .!! Ejj dlaczego Antoni stracił pamięć ? Szkoda mi go ;( Zachowanie Luisa, aż mnie ździwiło. Moim zdaniem dobrze że Rosa wyznała Juanowi miłosć , chodź jego reakcja na to wyznanie w stosunku do Rosy nie była miła ;/ Ciekawe czemu Felipe chce wycofać oskarżenie ? ojj Ricardo biedy ;( Ciekawe co by zrobiła Raul jak by sie spotkał z prawdziwą matką ? oszz ta Graciela noo. No i na koniec co do osoby Manola tooo masakra. Jestem przy 55 odcinku ;d Normalnie Uwielbiam to twoje opowiadanie Tyle jest wątków i w ogóle ;DD Chylę czoło ;D |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:56:19 17-07-14 Temat postu: |
|
|
Justyśka napisał: | ooooo matko co za ekstcytujące odcinki ;DD umiesz zainteresowac |
Gracias .
Justyśka napisał: | Toooo jak Fernandez traktuje swoją żona to przesada , co on sobie w ogóle myśli . KRETYN JEDEN .!!! Miejsce tej zbrodni tak opisane że aż strach ;p |
Tej, gdzie Manolo pobił własną żonę? Muszę Cie ostrzec, tutaj będą gorsze opisy i to niekoniecznie w przypadku tegoż małżeństwa.
Justyśka napisał: | Julio nic nie powiedział Soni a prawda była tak ze rzucił się z pięściami na Mario ale miał do tego powody. |
Bo się wstydzi. Boi się, że ją straci. Czy dobrze zrobił, czy powinien wyznać całą prawdę - zobaczysz.
Justyśka napisał: | co do 49 odcinka tooo pod koniec jest momentami straszna .. Co mu jest ? Wargi we krwi ? ojjj . |
Raulowi jest coś poważnego, niestety.
Justyśka napisał: | Co do Virgini to w dalszym ciągu zaciekawej sytąłcji too ona nie ma ;/ |
A może być tylko jeszcze gorzej.
Justyśka napisał: | Nooo i co z Carlosem i Andreom , przecież muszą sie zejść... on nawet wieczorem o niej myśli. Nooo tylko co z Raulem , bo w sumie on niczemu winny nie jest. |
Czy ja wiem, czy tak muszą.... A kto powiedział, że oni na końcu będą razem? .
Justyśka napisał: | Postać Gracieli tooo mi się jak na razie w ogóle nie podoba.. ja już czuje ze będą przez nią problemy. |
Oj będą, będą i to już niedługo.
Justyśka napisał: | Ojj ale ja to i tak najbardziej sie o Antonia martwię ;( i Martwi mnie tez w sumie kobieta która go uratowała.. jakas taka dziwna. |
A tutaj chyba Cię zaskoczę .
Justyśka napisał: | Co do Rosy i Juana to ja widzę że się miłosć kroi ;D |
Owszem .
Justyśka napisał: | Ciekawe czemu Felipe chce wycofać oskarżenie ? |
Bo chce przeciągnąć Juana na swoją stronę...
Justyśka napisał: | ojj Ricardo biedy ;( |
Poruszyła Cię jego historia? Powiedz mi coś...czy lubisz Ricardo? Wiem, że za wcześnie o o pytać, ale jestem po prostu ciekawa.
Justyśka napisał: | Jestem przy 55 odcinku ;d Normalnie Uwielbiam to twoje opowiadanie Tyle jest wątków i w ogóle ;DD Chylę czoło ;D |
Dzięki . Będzie więcej . |
|
Powrót do góry |
|
|
Justyśka King kong
Dołączył: 05 Sie 2009 Posty: 2055 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:20:57 17-07-14 Temat postu: |
|
|
ooooo kurde w twoim komentarzu znalazłam odpowiedź na wszystkie moje pytania Super Co do osoby Rciardo tooo może i trochę za wczesnie ale jak na razie nic do niego nie mam |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:41:28 17-07-14 Temat postu: |
|
|
Na wszystkie? . Oj, coś mi się zdaje, że gdzieś tak w okolicach 63 mnie zastrzelisz . |
|
Powrót do góry |
|
|
Aleja Soto Debiutant
Dołączył: 16 Sty 2014 Posty: 27 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 4:53:18 18-07-14 Temat postu: |
|
|
Cześć Black Falcon.
Ja spędziłem czytania i muszę powiedzieć, że bardzo podobał mi się twój z pisania . Czytałem pierwsze trzy rozdziały i lubię jak się kończy każdy rozdział z jakiejś intrygi.
Ja widzę, że Andrea jest dobra kobieta, a między nimi i Carlos będzie dużo romans zaangażowany. Szkoda, że Viviana i Felipe są kochankami. |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:19:16 18-07-14 Temat postu: |
|
|
Cześć!
Bardzo dziękuję za komentarz! Cieszę się, że Ci się podoba. Starałam się każdy z rozdziałów zakończyć jakoś w miarę interesująco, aby nie było nudno.
Oj, tak. Andrea i Carlos będą walczyć o swoją wielką miłość...Pytanie tylko, czym im się uda . A jak podoba Ci się obsada i entrada mojej telenoweli? |
|
Powrót do góry |
|
|
Aleja Soto Debiutant
Dołączył: 16 Sty 2014 Posty: 27 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:22:07 18-07-14 Temat postu: |
|
|
Tak, oczywiście. Lubię swoją twoja obsadę i entrada. Jest wiele znaków w historię |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:00:55 18-07-14 Temat postu: |
|
|
Zawsze bardzo się staram wybrać do entrady takie sceny, które pasują mi do historii. Tak samo zresztą robię w przypadku filmików, na przykład tego zmontowanego przeze mnie z okazji 250 odcinka (jak dojdziesz do 250, w poście z odcinkiem jest filmik, obejrzyj sobie . Tak samo mam z aktorami, spędzam zawsze dużo czasu, zanim wybiorę aktora, który "zagra" u mnie daną postać. |
|
Powrót do góry |
|
|
Justyśka King kong
Dołączył: 05 Sie 2009 Posty: 2055 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:11:09 01-08-14 Temat postu: |
|
|
Przepraszam że mnie tak długo u Ciebie nie było , alee teraz to było u mnie takie zamieszanie że na nic nie miałam czasu ;p ale już wracam powoli do normalności i czytam dalej rozdziały ;D
Co do Manola o ja nie mam słów .! On jest okropny , straszmnie mi teraz żal Virgini ;( podziwiam ją że daje rade tak żyć . ooo kurde Manolo miał romans z Gracielą ? aaa to ciekawe . Georgio moim zdaniem powinien pozwolić się jej spotkać z synem , nooo mi się tak wydaje aaaa Felipe dalej kombinuje , on to się chyba jednak nie zmieni . Virginia z Victorem ? Ciekawe ;D bardzo temu kibicuje ;d oj biedny ten Raul , on kocha Andre , a ona to mi się wydaje że sama nie wie czego chce, chociaż jednak chyba kocha Carlosa. ooo Spotkanie Andrei i Carlosa czytałam z wypiekami na polikach ;D Mimo że mi żał Raula zawsze jednak kibicowałam tamtej dwójce ;D ooo Widze pojawiła się nowa bohaterka Mirabel . Ciekawa jestem jak rozwiniesz jej postac ;D czy namiesza w opowiadaniu ;D;D Zaskoczyłaś mnie ucieczką Carosa i Andrei alee oczywiście pozytywnie ;D nareszcie sie zeszli ;DD Raul teraz nie ma łatwo i mieć nie bedzie , mam nadzieje że nie jest mu nic poważnego . jestem przy 60 odcinku ;DD |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:21:57 01-08-14 Temat postu: |
|
|
Wróciłaś! .
Ominęłaś końcówkę . Rozdziału 60. Ale w sumie na razie nic się tam nie stało, tylko Juan...się nieco lekko zdziwił.Tyle, że to, co stanie się za moment, zamiesza w mojej telenoweli tak niesamowicie, że sama się tego nie spodziewałam. Ale jeszcze nie tak od razu. Na razie Juan musi podjąć pewną decyzję...
Na Manolo będziesz się jeszcze wielokrotnie wkurzać i trzymać kciuki za Virginię, tyle, że nie jest powiedziane, że ona będzie w stanie zerwać z tym wszystkim i związać się z Victorem, czy z kimkolwiek innym.
Pozwolić jej - masz na myśli Barbarę? O tak, ona będzie do tego dążyć. Tyle, że Raul ma teraz inne sprawy na głowie...A już całkiem namiesza mu ucieczka Andrei i Carlosa, może się nawet zdarzyć, że przestaniesz go lubić... |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|