Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

"Pogarda i miłość" - El desprecio y amor - odc.262
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 15, 16, 17 ... 155, 156, 157  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gabriella
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 01 Maj 2008
Posty: 5502
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:03:22 08-08-08    Temat postu:

Nie możesz się nie doceniać.
Piszesz piękne historie, które poruszają moją duszę.
Powiem jedno łatwo zwrócić moją uwagę, zachwycić, ale trudno sprawić bym pokochała jakąś historię, jednak twoją kocham:*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:18:25 09-08-08    Temat postu:

Matko Boska! Ty mnie kiedyś doprowadzisz do zawału! Przerywać w takim momencie! Dawaj szybko new, ja chcę wiedzieć, co się stanie z Raulem. Żal mi go, ale przecież od razu widać, że Andrea jest przeznaczona Carlosowi. Scenka z nimi świetna!
Mogę czytać twoje odcinki po kilka razy i tak mnie nie znudzą Tak trzymaj!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lilly_Rose
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 6981
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Czarnej Perły :P:P
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:43:00 09-08-08    Temat postu:

Miałam małe zaległości ale juz wszystko nadrobiłam
Kurcze ale sie porobiło... Andrea ucieka z Carlosem.
Nareszcie są razem
Ale biedny Raul Końcówka straszna... Objawy przypominają mi gruźlicę Ale tą chorobę da sie leczyć wiec mam nadzieje że nic mu nie będzie. A może to nie gruźlica?
Dobrze ze Virginia wraca do siebie, ale powinna złożyć zeznania przeciwko mężowi... on nie moze jej tak dalej traktować. coś podejrzewam ze Victor się w niej zakochał... No albo na pewno zauroczył.
Juz czekam na kolejny odcinek.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:36:33 10-08-08    Temat postu:

Bloody napisał:
Dlaczego tak nie doceniasz swoich telek? Chyba zauważyłaś, że niewiele webnowel komentuję regularnie (brak czasu, ale próbuję to zmienić). Więc chyba to, że od jakichś dwudziestu odcinków skomentowałam prawie każdy odcinek powinno być chyba znakiem, że Twoja jest jedną z najlepszych webnowel, czyli o wiele, wiele lepsza od tych w TV.

Bardzo podobała mi się rozmowa Andrei i Carlosa. Było w niej... dużo emocji.
Pojawiła się nowa bohaterka - Maribel. Tak, się zastanawiam, czy przypadkiem Andrea nie wróci do Carlosa, a Raul nie będzie z Maribel... Poczekamy, zobaczymy.

Zaintrygowała mnie końcówka. Naprawdę ciekawi mnie, na co może chorować Raul.

Teraz wyjeżdzam i ostrzegam, że będę rzadziej komentować... Ale postaram się zrobić to w każdej chwili, gdy się dorwę do netu;]


Moze nie tyle nie doceniam, co widze w nich sporo wad i wiem, ze im sporo brakuje - porownuje je z ksiazkami uznanych pisarzy i wiem, ze nigdy im nie dorownam, chocby czasem w doborze slow, zdarzaja mi sie powtorzenia, ktorych nie cierpie. I czasem chyba wychodza mi zbyt dlugie zdania .

Zauwazylam, ze komentujesz kazdy odcinek i chcialam Ci za to bardzo podziekowac. Cenie Twoja opinie, wiem, ze wczytujesz sie dokladnie w tresc i dziekuje za mile slowa.

Jak zapowiadalam, bedzie teraz sporo emocji, nie powiem, czego dotyczacych, ale mam rozbudowane sporo watkow "rodzinnych" lub powiazanych miloscia, ktora jest zagrozona (Antonio i Luis, Carlos / Gregorio i Sonya, poza tym pamietaj o Sonyi i Julio, a Raul i Andrea?), a tajemnicza kobieta z chatki tez ma swoja bolesna przeszlosc.

Co do Twoich podejrzen w sprawie dalszej czesci fabuly powiem tylko, ze ja lubie krecic .

Bede czekac na Twoje komentarze .

alex1155 napisał:
Jak Bloody komentuje to jest dobrze xD No to tak tu mnie jeszcze nie było, więc trzeba swoje 3 grosze gdzieś wsadzić Nadrobienia mam pełno, aż nie wiem czy sie wyrobie. Przeczytałem aktualny odcinek i styl pisania bardzo mi się podoba. Nic tylko komentować. Czekam na new.
Pozdrawiam


Witam serdecznie! Sprobuj nadrobic, zawsze to sie potem lepiej zorientowac, o co chodzi w mojej pisaninie, bo jak juz wczesniej wspomnialam, lubie motac . Choc gdzies w temacie bylo streszczenie, o ile pamietam. Dziekuje za pochwale stylu i zapraszam na kolejny odcinek.

Zero Kiryu napisał:
Nie możesz się nie doceniać. Piszesz piękne historie, które poruszają moją duszę. Powiem jedno łatwo zwrócić moją uwagę, zachwycić, ale trudno sprawić bym pokochała jakąś historię, jednak twoją
kocham:*


...Brak mi slow. I chwali mnie ktos, kto pisze tak, ze jesli postac cierpi, to cierpi i Czytelnik, a jak postac sie raduje, to serce Czytelnika rosnie...Dziekuje...

monioula napisał:
Matko Boska! Ty mnie kiedyś doprowadzisz do zawału! Przerywać w takim momencie! Dawaj szybko new, ja chcę wiedzieć, co się stanie z Raulem. Żal mi go, ale przecież od razu widać, że Andrea jest przeznaczona Carlosowi. Scenka z nimi świetna!
Mogę czytać twoje odcinki po kilka razy i tak mnie nie znudzą Tak trzymaj!


. Dziekuje Ci bardzo za ta reakcje! Bo wiem wtedy, ze przezywasz moja historie. A to dla mnie bardzo wazne. Ktos kiedys powiedzial, ze dobra ksiazke cechuje fakt, ze smiejemy sie razem z bohaterami i placzemy razem z nimi (czyli juz wiemy, kto pisze naprawde dobre historie . Dowiesz sie, co z Raulem, ale nie tak szybko, bo na razie bede inne sprawy...Andrea przeznaczona dla Carlosa...Coz, oboje sie kochaja, ale...czy na pewno beda do konca razem? Kto to wie...

Lilly_Rose napisał:
Miałam małe zaległości ale juz wszystko nadrobiłam
Kurcze ale sie porobiło... Andrea ucieka z Carlosem.
Nareszcie są razem
Ale biedny Raul Końcówka straszna... Objawy przypominają mi gruźlicę Ale tą chorobę da sie leczyć wiec mam nadzieje że nic mu nie będzie. A może to nie gruźlica?
Dobrze ze Virginia wraca do siebie, ale powinna złożyć zeznania przeciwko mężowi... on nie moze jej tak dalej traktować. coś podejrzewam ze Victor się w niej zakochał... No albo na pewno zauroczył.
Juz czekam na kolejny odcinek.


Nadrabiaj, bo warto . Hehe, ale autoreklama, ale ciesze mnie Wasze mile komentarze.

Andrea uciekla, to fakt, ale pamietasz, jaki ona ma chartakter, moze jej sie zaraz cos odwidzic...

Gruzlica...Hm, ugryzlam sie w jezyk, ale mysl, kombinuj, bo...moze jestes blisko . Choc rownie dobrze to moze byc znacznie bardziej powaznego.

Z Manolo sporo sie rozstrzygnie dzisiaj, ale to nie koniec jego historii. Wszyscy podejrzewacie romans Virginii i Victora. Nic nie powiem .

A teraz odcinek 59...

-------------------------------------------------------------------------------------------

Odcinek 59

Barbara Fernandez nie wiedziała, co ma zrobić z rękami. Jak na razie udało jej się podać herbatę, ciasteczka, ale goście niczego nie pili, mieli bardzo poważne miny i wcale nie przynosili dobrych wiadomości.

– Mój syn? Mój syn miałby pobić Virginię? Nie, nigdy w to nie uwierzę, to jakaś pomyłka, im się tak dobrze układało, pewnie ktoś ją napadł i…

– Proszę pani – młodszy komisarz przerwał ten potok słów. – Ustaliliśmy już dawno ponad wszelką wątpliwość, że na ciele Virgini Fernandez znajdują się tylko odciski pani syna, poza tym jego krew, gdy zranił się nieco w rękę trzymaną lampą i inne dowody. To Manolo Fernandez jest sprawcą pobicia tej kobiety i teraz usiłujemy go znaleźć. Jeśli posiada pani jakiekolwiek informacje…

– Nie, ja nie wiem. Byłam pewna, że mieszka z Virginią cały czas i że jest szczęśliwy, ale coś takiego…– nie potrafiła zatrzymać łez, cała się trzęsła, co rusz ocierała palcem kolejny strumień z oka. – Nie wiem, nie mam pojęcia, gdzie jest mój syn…

– Poszukiwania ustaliły też, że niedawno dobijał się do bram rezydencji państwa Monteverde, ale służba go przepędziła. Wie pani, czego mógł tam szukać?

Wiedziała! O, jak dobrze wiedziała! Ale czy ma wyznać policjantom, że Raul Monteverde jest jej synem?

– Nie…o niczym nie wiem – powtórzyła. – Do państwa Monteverde? Po co?

Komisarz zamknął notes i powiedział:

– Jeśli Manolo Fernandez się z panią skontaktuję, proszę…

Telefon przerwał mu wypowiedź. Chwilę rozmawiał, aż w końcu odezwał się znów do Barbary:

– Już w porządku. Znaleźliśmy go. Był u jednej ze swoich kochanek, nie stawiał oporu, był tak zamroczony alkoholem, że nie wiedział, co się dzieje, a kochanka na widok policji uciekła. Obecnie pani syn znajduje się w areszcie, niedługo zdecydujemy, co z nim zrobić dalej, ale niestety uważam, że po krótkiej rozprawie trafi do więzienia.

– I pan mówi, że jest w porządku?! – wybuchnęła Barbara. – Nic nie jest w porządku! Nie rozumiecie, jaki to dla mnie szok?!

Rozumieli. Dlatego wyszli cicho, pozostawiając szlochającą Barbarę na łóżku. Musi sama pogodzić się z tym, jakiego ma syna.

– Raul…chłopcze…Czemu cię teraz nie ma przy mnie, twoja matka tak bardzo cię potrzebuje, tak bardzo…Na pewno byś mnie zrozumiał, umiał pocieszyć, jesteś dobrym człowiekiem, dlaczego cię tu nie ma, Raulu?! – zawodziła.

Julio Ramirez się zdecydował. Nie miał całej sumy, ale skontaktował się z Mario i umówił na spotkanie. Nie przyznał się, że brakuje mu prawie połowy, miał spotkać się za jakiś czas w pewnej brudnej – jak to nazwał Mario – dzielnicy, miejscu zamieszkania jednego z jego kumpli. Ten czas właśnie nadszedł i Julio zmierzał już nieco niepewnym krokiem do celu. Mijał niskie, zakurzone budynki, chylące się ku ziemii, cała atmosfera napawała go wstrętem i niepokojem. Oby tylko szybko oddać Mario część długu, a potem prędko się stąd wynieść.

Już z daleka dojrzał sześć postaci, w tym i swojego dawnego – bo zamierzał zerwać z nim wszelakie kontakty – kolegę. Podszedł bliżej i rzekł:

– Cześć, Mario. Mam tu połowę długu, resztę oddam ci, jak tylko uzbieram – wyciągnął rękę z pieniędzmi do mężczyzny.

Mario nie odpowiedział, tylko mocnym kopniakiem posłał pieniądze na ziemię.

– Masz połowę? Połowę, to możesz sobie wsadzić w tyłek! Albo od razu dajesz mi całość, albo Sonya zostanie wdową jeszcze przed ślubem!

Pozostała piątka zatoczyła się od śmiechu. W końcu szef opowiedział dowcip.

– Nie mam więcej! – Ramirez już wiedział, że nie pójdzie łatwo. – Ale nie martw się, oddam ci całość i …

Mario kiwnął tylko ręką na swoich kumpli, a oni już wiedzieli, co robić. Może Julio też był silny, ale w starciu z pięcioma wyszkolonymi w takich sytuacjach osiłkami nie miał najmniejszych szans. Przez kilkanaście sekund oddawał razy, ale kiedy jeden ze sługusów Mario kopnął go z całej siły od tyłu z plecy, Ramirez się zachwiał. A potem upadł na ziemię i tylko kulił z bólu pod nowymi razami i kopniakami pięciu morderców – każdy z nich miał już na sumieniu ludzkie życie…

Minerwa rozmawiała właśnie z Luisem w domu Perezów. Chłopak siedział na łóżku, starając się jak najszybciej zmienić temat, ale Espin nie dawała się jak na razie zwieść.

– Nie mogę tego pojąć. Wyznałeś nam, że Antonio nie żyje, ale nikt nic nie wie o jego śmierci, Hector mówi, że ostatnio widziałeś go, jak wychodził ze szpitala i się z tobą żegnał, a potem z nikim się nie kontaktowałeś. Czy ktoś tu dzwonił i zrobił ci ten żart, bo przecież to nie może być prawda, w żadnym szpitalu nic nie wiedzą o jego śmierci, Sandra pytała już wszędzie, jest tak samo zszokowana, jak ja…

– Ciociu – przerwał jej chłopiec. – Mówiłem już, że nie chcę o tym mówić.

– Nie, Luis, ja nie ustąpię. Mam dziwne wrażenie, że nie mówisz nam prawdy. Czuję, że Antonio żyje, a tu się wydarzyło coś dziwnego. Jeśli…jeśli kłamiesz, bo jesteś na niego obrażony za to, że zostawił cię w szpitalu, to…

– Owszem, zrobił źle, ale nie masz racji, ciociu Minerwo. Wiem, że mój brat zmarł i nic więcej nie powiem.

– W takim razie jak zginął? I gdzie jest jego grób? I kto go pochował, skoro ty cały czas tu jesteś? Na miłość boską, Luis!…

– Antonio de La Vega zginął i nic tego nie zmieni. Przyjmijcie to do wiadomości, bo nic więcej się nie dowiecie, a teraz proszę cię, ciociu, żebyś opowiedziała mi o mojej matce. Znałaś ją, prawda?

– Tak, znałam i moja siostra, żona Antonia, Jessica, bardzo ją lubiła. Jaka szkoda, że tak szybko zmarła, ale nic dziwnego, skoro miała takiego męża. Jessica zresztą była taka szczęśliwa, kiedy się urodziłeś, zupełnie, jakbyś był jej dzieckiem…Pamiętam, że Antonio wyjechał wtedy w podróż, a kiedy wrócił, dowiedział się, że ma braciszka.

– A potem moja mama zmarła rok po moich narodzinach, a Jessica dwa lata po nich, z winy Carlosa Santa Maria. Zostałem sam i oddano mnie do rodziny zastępczej.

– Nie byłeś sam. Miałeś brata, w którego śmierć nadal jest mi trudno uwierzyć.

– Antonio wtedy oszalał i zamknięto go w szpitalu psychiatrycznym. Obaj do siebie uciekliśmy – on ze szpitala, kiedy już w miarę wiedział, co się wokół niego dzieje, a ja od Hectora i od Sandry.

– Spędziłeś u nich dziesięć lat, zresztą Antonio tyle samo był w zakładzie. Sądzono, że już nigdy nie odzyska rozumu. I w sumie nadal nie był do końca sprawny, to znaczy uznano go za wyleczonego, ale zalecono pewne leki, które miał brać do końca życia. Jestem ciekawa, czy kiedy mieszkaliście…w tamtej okolicy, on zażywał cokolwiek?

– Nie. Bo nie mieliśmy na to pieniędzy. Być może dlatego teraz…go już nie ma.

– Chcesz powiedzieć, że Antonio…popełnił samobójstwo?

– Tak, ciociu. To było…samobójstwo.

– I nie uroniłeś nad nim ani jednej łzy? Dzwonił do ciebie, powiedział, że chce się zabić, a ty nic nie zrobiłeś? Luis, Boże, to był twój brat!

– Nie powiedziałem, że dzwonił. Ale tak, ktoś z policji mnie o tym powiadomił. Płakałem sam, w poduszkę. Antonio…on się powiesił.

– O Boże…– przez długi czas Minerwa nie wiedziała, co powiedzieć. – Dlaczego nikomu nie mówiłeś? Dlaczego…nikt nie pojechał go rozpoznać?

– Bo nie było takiej potrzeby. Zostawił list, w którym napisał, że bardzo za mną tęskni, że oddał mnie do Perezów, bo tu będę miał lepsze życie, ale on nie może tak żyć, stracił wszystko i chce się zabić. Widzisz więc, że żyję z poczuciem winy, że nie umiałem go zatrzymać wtedy, w szpitalu i że to wszystko przeze mnie. Daj mi więc spokój z tym termatem, proszę, ciociu! – wybuchnął Luis.

W innym miejscu Antonio De La Vega wstał i podszedł do kobiety, która gotowała coś w kociołku. Czuł się już znacznie, znacznie lepiej, nie twierdził, że pomogły mu czary, ale wywary przygotowywane przez gospodynię faktycznie podnosiły z łoża nawet poważnie chorego.

– Chciałbym ci podziękować za to, że mnie uratowałaś. Nie znam twojego imienia, ale jestem ci wdzięczny za to, że pomogłaś mi wtedy, kiedy najbardziej potrzebowałem. Niestety, nie mam dokąd pójść, nie wiem nawet, jak się nazywam, a wydaję mi się, że będę w stanie ci pomóc przy jakichś pracach w tym domku. Jeśli więc mógłbym tu zostać, uratowałabyś mnie po raz kolejny.

Skinęła głową. Już wiedział, że to oznacza tak, zdążył nauczyć się nie tylko tej banalnej odpowiedzi, ale i wielu innych, gdzie musiał rozszyfrowywać całą wypowiedź tylko z jednego gestu.

– Dziękuję. Postaram ci się jakoś odwdzięczyć. Nie wiem, ile masz lat i mam nadzieję, że cię nie urażę, ale o ile się nie mylę, jesteś ode mnie starsza, w takim razie będę cię traktował jak starszą siostrę. A może jak matkę?

Ta niewinna propozycja, wypowiedziana tylko z grzeczności, wyzwoliła reakcję, jakiej Antonio się na pewno nie spodziewał. O ile do tej pory kobieta stała i słuchała spokojnie głosu de La Vegi, to na słowo “matka” coś w jej oczach zapaliło się do tego stopnia, że aż je ujrzał, usta zaczęły wykrzykiwać jakieś dziwne słowa, a potem kobieta przewróciła się na klepisko, na którym spała, przy okazji przewracając też kominek, z którego wylała się gorąca zupa. De La Vega przestraszył się, że kobieta zemdlała, ale nie, ona tylko upadła na kolana i głośno, rozpaczliwie zawodziła tak, że przypominało mu to wycie wilka. Potem całkowicie przewróciła się na siano i nie przestawała płakać, zawodzenie rozlegało się po całym domu, świdrując uszy Antonia, że praktycznie mógł tego wytrzymać. Zbliżył się do niej, próbując ją uspokoić, ale bał się cokolwiek zrobić, zresztą nie wiedział, czy ta kobieta go nie skrzywdzi – bo że była szalona, to już wiedział. W pewnym momencie wydawało mu się, że rozróżnia jakieś słowa, ale zaraz to wrażenie przeminęło, chociaż gospodyni wyła nadal. W końcu wstała, cała zalana łzami niknącymi gdzieś za maską i powiedziała zdania, od których Antonio zmiękły nogi.

Koniec odcinka 59


Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 15:03:16 13-08-08, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
alex1155
Idol
Idol


Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 1688
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 8:47:33 10-08-08    Temat postu:

Przeczytałem, jak już mówiłem styl pisania bardzo mi sie podoba, jednak żeby więcej zrozumieć muszę nadrobić.....
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 10:26:04 10-08-08    Temat postu:

Cytat:
Dziekuje Ci bardzo za ta reakcje! Bo wiem wtedy, ze przezywasz moja historie. A to dla mnie bardzo wazne. Ktos kiedys powiedzial, ze dobra ksiazke cechuje fakt, ze smiejemy sie razem z bohaterami i placzemy razem z nimi (czyli juz wiemy, kto pisze naprawde dobre historie . Dowiesz sie, co z Raulem, ale nie tak szybko, bo na razie bede inne sprawy...Andrea przeznaczona dla Carlosa...Coz, oboje sie kochaja, ale...czy na pewno beda do konca razem? Kto to wie...

O żebyś wiedziała, jak ja przeżywam! Tak, wiemy kto pisze dobre historie (ty).
A co do odcinka (który jest oczywiście świetny, jak zwykle): Barbara niepotrzebnie kryła Manola, no ale w sumie ją rozumiem. Luis cierpi, a ciotka jeszcze go przyciska! Każde słowo o Antoniu sprawia mu ból i to widać. Mam nadzieję, że będą mieli okazję się spotkać. No i ta końcówka... jak zawsze trzymasz w napięciu
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:50:02 11-08-08    Temat postu:

alex1155 napisał:
Przeczytałem, jak już mówiłem styl pisania bardzo mi sie podoba, jednak żeby więcej zrozumieć muszę nadrobić.....


Wiec zapraszam .

monioula napisał:
O żebyś wiedziała, jak ja przeżywam! Tak, wiemy kto pisze dobre historie (ty).
A co do odcinka (który jest oczywiście świetny, jak zwykle): Barbara niepotrzebnie kryła Manola, no ale w sumie ją rozumiem. Luis cierpi, a ciotka jeszcze go przyciska! Każde słowo o Antoniu sprawia mu ból i to widać. Mam nadzieję, że będą mieli okazję się spotkać. No i ta końcówka... jak zawsze trzymasz w napięciu


W takim razie bedziesz przezywac jeszcze bardziej...To znaczy taka mam nadzieje . Dzis nieco o Raulu, niedlugo sie wyjasni, co mu jest. Z tymi historiami, to akurat nie chodzilo mi o mnie ;P. Tylko o kilka z Was .

Barbara w sumie nie kryla Manolo tak bardzo, bo nie wiedziala o jego sprawkach, ale nie chciala wydac Raula, ze ejst jej synem, poki od niej sie tego nie dowie. Nie chce wchodzic w jego zycie z butami, teskni za synem, rownoczesnie bojac sie mu je zburzyc, a nie wie, ze niedlugo moze byc juz za pozno, jesli Raul jest powaznie chory...

Ciotka przyciska Luisa, bo nie wierzy w smierc Antonio. Co bedzie, jesli starszy de La Vega keidys wroci, jaka mine zrobi ciotka, jak sie okaze, ze Luis klamal?

A koncowka...rozwiazanie w nastepnym odcinku .

-----------------------------------------------------------------------

Odcinek 60

Mario dał kolejny znak ręką, a piątka jego sługusów momentalnie odsunęła się od pokrwawionego ciała Julia. Potem jeden z nich przyklęknął przy Ramirezie i zbadał mu puls.

– Nie żyje – powiedział beznamiętnie.

– I bardzo dobrze. Zabieramy się stąd – kazał Mario i za moment nie było już nikogo.

Raul Monteverde ledwo trzymał się umywalki. Krew, tyle krwi, a on się dusi i nie może przestać!

~ Andrea, Andrea, chcę jeszcze tylko raz ją zobaczyć! – tłukło mu się po głowie, choć wiedział, że za moment może nie widzieć już nikogo.

~ Umieram – przemknęło mu przez myśl, a potem osunął się w coś miękkiego, coś, co otuliło go jak mgła. Nawet nie zarejestrował, że krew się zatrzymała, tylko jej resztki ściekały mu po brodzie.

Odzyskał świadomość dopiero w łóżku, do którego z niemałym trudem dostarczyła go Maribel. To właśnie ona z czułością głaskała go teraz po głowie i szeptała uspokajająco:

– Nie martw się, wszystko będzie dobrze, lekarz już jedzie, powinien być tutaj za kilka minut.

– Co…co mi jest…? – wyszeptał.

– Nie wiem. Ale cokolwiek by ci nie było, zaopiekuję się tobą, jestem twoją przyjaciółką, pamiętasz?

Odetchnął głęboko. Choć serce krzyczało mu teraz imię Andrei, wiedział jednak – z Maribel jest bezpieczny. Bardziej już z nikim być nie może.

– Zawiadom…Zawiadom Andreę, proszę…chcę ją zobaczyć, daj jej znać, proszę…

Nie wiedział, że podobne słowa wyrzekł kiedyś Carlos Santa Maria po tym, jak próbowano go otruć.

– Oczywiście, że dam jej znać. Ale najpierw zajmę się tobą, jak tylko dowiemy się, co ci właściwie jest, zawiadomię twoją żonę, obiecuję.

Doktor przybył kilka minut później. Od razu kazał przewieźć Raula na specjalistyczne badania w szpitalu, od których to miał zależeć dalszy los mężczyzny. Maribel nie przyznała się, że obawia się najgorszego. Krwotok z ust nigdy nie wróży nic dobrego, a w takiej ilości może być po prostu śmiertelny.

Andrea, osoba, którą tak wzywał w duszy Raul Monteverde, siedziała teraz przytulona w objęciach Carlosa, całując się z nim od dobrych kilku chwil.

– Nareszcie jesteś moja, ukochana. Nareszcie…Tak długo na to czekałem, teraz już nic nas nie rozdzieli, najdroższa.

– Jestem meżątką, kochany.

– Wiem, ale jak powiedziała kiedyś moja mądra córka, od tego są rozwody.

– Faktycznie, była mądra – roześmiała się Andrea. Była tak szczęśliwa, tak bardzo szczęśliwa! – Ale…co zrobimy z Felipe? Czy…czy on może cię o coś oskarżyć?

– Znowu mi nie ufasz? – Santa Maria zmarszczył brwi. – Nie, on nic na mnie nie ma, ale jeśli chcesz, opowiem ci całą tą nieszczęsną historię tak, jak kiedyś zrobiłem to Sonyi.

I opowiedział, nie pomijał nawet faktu, że Jessica wykrzyczała mu w twarz, że mieli dziecko, które umarło. Ból, jaki odbił się w oczach Carlosa na to wspomnienie, na moment zgasił ich wspólne szczęście.

– Nie smuć się – powiedziała potem Andrea. – Nic już na to nie poradzisz, wiem, że ta strzała będzie wiecznie zatruwać ci serce, ale to Jessica jest winna, powinna ci powiedzieć o ciąży, poza tym nie ponosisz winy za śmierć dziecka tuż po porodzie. Jesteś niewinny, więc proszę, nie myśl już o tym.

– Andreo…– westchnął Carlos. – Dni bez ciebie były takie puste, straciłem chęć do życia, owszem, wydawało się, że zaczynam walczyć o swoje, ale naprawdę były to tylko nędzne próby zachowania resztek godności przed własną rodziną, cały czas myślałem o tobie i tylko o tobie, choć wiedziałem, że nigdy cię nie dostanę…

– Jestem przy tobie. I już zawsze będę, przysięgam. Nie wiem, jak przyjmie to Raul, ale wierzę, że zrozumie, on zawsze był dla mnie dobry. Zrobiłam w życiu wiele zła, również i tobie, a ty jednak do mnie przyszedłeś i zrobiłeś to, co ja powinnam – walczyłeś o naszą miłość aż do końca.

– Nie pamiętam żadnych złych chwil. Pamiętam tylko te dobre, jak trzymałaś mnie za rękę, kiedy przyszedł Monteverde i ja najbardziej cię potrzebowałem, albo jak leżałem w szpitalu, a ty mnie pocałowałaś – raz, ale do końca życia tego nie zapomnę.

– Carlos…

– Tak?

– Widzę, że muszę jednak przypomnieć ci, jak potrafię całować, żebyśmy mogli codziennie wspominać nasze nowe pocałunki – uśmiechnęła się Andrea.

– Kochanie…Właśnie zdałem sobie sprawę, że jeszcze nigdy…nie trzymałem cię w ramionach…nie byłaś moja… – powoli, powolutku, jakby nie chcąc zburzyć tej magicznej atmosfery, przysunął się jeszcze bliżej niej, a potem namiętnie ją pocałował. Gdy ich usta się spotkały, wsunął dłoń między nich i rozpiął jej guziki ubrania. Ona zrobiła to samo, tak samo wolno i z namaszczeniem z jego koszulą, a kiedy Carlos był już od pasa w górę nagi, przytuliła się mocno do jego ciała i szepnęła:

– Kocham cię.

Nie uzyskała odpowiedzi, Santa Maria mruknął coś, co miało znaczyć “Ja ciebie też”, ale był zbyt zajęty pieszczotami, żeby tracić czas na rozmowę. Za kilka minut nareszcie byli jednością – a było im tak dobrze, że świat na kilka chwil przestał istnieć. Byli tylko oni i ich miłość.

Felipe Santa Maria niedługo miał wracać do domu, siedział teraz na łóżku i rozmawiał z Vivianą, obok stała Sonya, zadowolona, że jej wujek niedługo będzie całkiem zdrowy.

– A gdzież to podziewa się mój braciszek, dniami i nocami tu siedział, a teraz nie ma go od kilku godzin? Czyżby zapomniał o swoim bracie? – powiedział Felipe ze wzgardą.

– Na pewno zaraz się zjawi – odezwała się Viviana. – Chociaż masz rację, nie widziałam go już dłuższy czas.

W tej samej chwili Sonya stwierdziła, że warto zadzwonić do domu i dowiedzieć się, czy ojcu coś się nie stało. Matka pozwoliła jej kiwnięciem ręki, chciała teraz w spokoju porozmawiać z Felipe o tym, co planował w związku z Juanem Orta.

Kiedy Sonya wróciła, miała dziwne rozpromienione oczy.

– Co się stało? – padło pierwsze pytanie Viviany. – Jesteś jakaś…szczęśliwa.

– Ojciec zrobił w końcu to, co powinien od dłuższego czasu! Dzwonił do domu i zostawił wiadomość, żebyśmy się o niego nie martwili, bo jest szczęśliwy, wyjechał w podróż i nie wie, kiedy wróci. Zabrał ze sobą coś, co ma najcenniejsze w życiu – jestem pewna, że chodziło o Andreę!

– I ty się z tego cieszysz? Przecież to ja jestem jego żoną! – wrzasnęła na nią matka.

– Uspokój się, kochanie – odparł Felipe. – W końcu zgodził się na nasz romans, zapewne też obdarzy nas pewną sumką, jeśli w ogóle nas wyrzuci ze swojego domu, bo coś mi się wydaje, że Carlos nadal jest dobry i kochany – z jakim przekąsem powiedział to jego brat! – i pozostawi nas w rezydencji. Przecież i tak zamierzasz się z nim rozwieść. Niech sobie weźmie Andreę, dobrze wiesz, co zamierzamy i nawet dobrze się stało.

– Znowu knujecie przeciwko mojemu ojcu? Tym razem nie mam z Juliem żadnych tajemnic, więc niczym mi nie zagrozicie, ostrzegę ojca i…

– A ostrzegaj. Chodziło mi o to, że zamierzamy się pobrać z twoją matką – Felipe nie zamierzał się zdradzić, że miał na myśli postawienie Juana przeciwko Andrei. Postępek żony Raula trochę skomplikował sprawę, bo teraz postapiła tak, jak Juan sobie życzył, ale Felipe i tak ich jeszcze bardziej skłóci.

– Jesteście siebie warci – mruknęła Sonya.

– Idź lepiej sprawdzić, gdzie jest Julio, bo jego też coś dawno nie ma – odrzekła jej matka.

– Przyjdzie na pewno później – powiedziała córka, nie dając po sobie poznać, że sama zaczyna się niepokoić. Julio dawno powinien już tu być.

Juan Orta otworzył drzwi swojego domu, w którym mieszkał z siostrą po śmierci rodziców. To stąd wyjechał w poszukiwaniu pracy i tutaj wrócił, aby przemyśleć własne życie. W ogóle nie powinien stąd wyjeżdżać. Teraz jednak był ciekaw, kto przeszkadza mu w przygotowaniu posiłku i tak dobija się do drzwi. Zaraz się dowiedział.

W progu stał zalany krwią i posiniaczony człowiek. Juan z trudem poznał w nim Ricarda, byłego współwięźnia.

– Musisz mnie ukryć – wydyszał tamten. – Uciekłem podczas przewozu do więzienia, ścigają mnie…Ledwo trzymam się na nogach, musisz mi pomóc, proszę…

Koniec odcinka 60
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:17:23 16-08-08    Temat postu:

Ah, jak zawsze cudowny i pełen emocji odcinek! Tylko szkoda, że taki krótki...
Raul jest w ciężkim stanie, całe szczęście, że Maribel była na miejscu, ale on potrafi myśleć tylko o Andrei, która... no tak. Ona jest teraz z Carlosem, zapewne zapomniała o całym świecie w jego objęciach.
Sonya tak bardzo się zmieniła, widzi jakie rzeczy dzieją się wokół niej i nie pochwala tego.
Ricardo znalazł swoją "przystań" u Juana? Ciekawe, czy zostanie mu udzielony azyl
Z niecierpliwością czekam na new
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bloody
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 23 Lut 2007
Posty: 4501
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 1:09:26 18-08-08    Temat postu:

Jakie zakończenie! Mam nadzieję, że Ricardo nic złego się nie stało:* Ja go bardzo lubię... Czyżby padł ofiarą homofobii?

To dobrze, że porównujesz swoją telkę z arcydziełami, choć przyznam, że to może być dołujące... Ja teraz czytam Lalkę i Nad Niemnem i powiem, że przez pewien okres czasu moje telki zaczęły mi się wydawać takie puste i do kitu... Ale dziś mi to minęło, bo znów czuję w sobie siłę do pisania;) Lepiej jednak nie czytać tego, co się napisało... Cały czas mam przed oczyma te długie, kwieciste zdania z tych książek i jak czytam swoje to się załamuję

Twoje opowiadanie na tle innych webnowel wypada rewelacyjnie. Z arcydziełami ciężko mi to porównywać, bo to zupełnie inny klimat... Nie wiem, jeszcze czy to będzie taka po prostu telka, czy będzie miała jakieś głębsze przesłanie... Ale Twoje sagi rodu były napisane takim książkowym stylem i myślę, że możesz je wydać.. A webnowel chyba i tak nie da się pisać, tak jak książek... Wyobrażasz sobie telkę z długimi opisami z Nad Niemnem?

Wracając do odcinków.

Naprawdę żal mi Raula. Biedak teraz tęskni za Anreą, a ona całuje się z Carlosem. Dobrze, że się pogodzili, ale ten Raul naprawdę jest w nieciekawej sytuacji... Świetnie to opisałaś. Najpierw scena, w której Raul umiera i tęskni za Andreą, a w następnej ona całuje się z Carlosem... Wiem, że to było zamierzone.

Mam nadzieję, że Julio przeżył.

Wątek dotyczący kobiety w masce bardzo mnie intryguje. Ciekawe, kiedy poznam prawdę... Zakończyłaś naprawdę ciekawie, a potem pisałaś już o innych bohaterach, trzymając mnie w niepewności.

Szkoda, że Luis teraz tak nie lubi Antonia. Biedna Minerwa myśli, że on popełnił samobójstwo... Brr...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gabriella
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 01 Maj 2008
Posty: 5502
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 10:42:50 18-08-08    Temat postu:

Moje serce wraz z bohaterami cierpi:(
Pięknie opisujesz chwile smutku.
Przy okazji umiesz również opisać radość z najmniejszych promyków słońca.
Ty i Bloody potraficie poruszyć zwykłymi słowami moje serce i jestem Wam za to niezmiernie wdzięczna.
Co do odcinka Kochana:*
Julio... mam nadzieję, że nic mu nie jest, że obudzi się i będzie nadal w świecie żywych.
Tak samo jak Bloody mnie również intryguje i sprawia, że nie śpię po nocach zastanawiając się kogo kryje maska.
Czy ja kiedyś na bezsenność zapadnę Kochana?

A teraz tak trochę z innej beczki:
Bardzo dziękuje za słowa, które dały ukojenie mi, gdy potrzebowałam zwykłej ludzkiej serdeczności:*

Aaa Bloody Lalka... bardzo mi się podobała;] Wciągnęła mnie i nigdy nie zapomnę tej historii;]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lilijka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 18 Lip 2007
Posty: 14259
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:11:31 20-08-08    Temat postu:

ja co prawda dopiero dzisiaj tak naprawdę zaczęłam czytać to, co mi wysłałaś, bo wcześniej jakoś mi nie wchodziło, po prostu nie mogłam się skupic, a tak przeczytałam kilka rozdziałów, tzn. odcinków i nie mogę się oderwać ! ta telka jest po prostu boska jakbym czytała książkę, naprawdę.. slicznie napisane kazde zdanie, dialog
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:10:56 21-08-08    Temat postu:

monioula napisał:
Ah, jak zawsze cudowny i pełen emocji odcinek! Tylko szkoda, że taki krótki...
Raul jest w ciężkim stanie, całe szczęście, że Maribel była na miejscu, ale on potrafi myśleć tylko o Andrei, która... no tak. Ona jest teraz z Carlosem, zapewne zapomniała o całym świecie w jego objęciach.
Sonya tak bardzo się zmieniła, widzi jakie rzeczy dzieją się wokół niej i nie pochwala tego.
Ricardo znalazł swoją "przystań" u Juana? Ciekawe, czy zostanie mu udzielony azyl
Z niecierpliwością czekam na new


Za to ten będzie dłuższy .

Tak to już jest w życiu, że ukochani czasem wolą być z inną osobą...a Raul cierpi...i będzie cierpiał...

Sonya nie pochwala, ale niewiele może, a sama będzie miała też mnóstwo problemów...

Azyl...Hm, a jak myślisz, znając Juana? .

Bloody napisał:
Jakie zakończenie! Mam nadzieję, że Ricardo nic złego się nie stało:* Ja go bardzo lubię... Czyżby padł ofiarą homofobii?

To dobrze, że porównujesz swoją telkę z arcydziełami, choć przyznam, że to może być dołujące... Ja teraz czytam Lalkę i Nad Niemnem i powiem, że przez pewien okres czasu moje telki zaczęły mi się wydawać takie puste i do kitu... Ale dziś mi to minęło, bo znów czuję w sobie siłę do pisania;) Lepiej jednak nie czytać tego, co się napisało... Cały czas mam przed oczyma te długie, kwieciste zdania z tych książek i jak czytam swoje to się załamuję

Twoje opowiadanie na tle innych webnowel wypada rewelacyjnie. Z arcydziełami ciężko mi to porównywać, bo to zupełnie inny klimat... Nie wiem, jeszcze czy to będzie taka po prostu telka, czy będzie miała jakieś głębsze przesłanie... Ale Twoje sagi rodu były napisane takim książkowym stylem i myślę, że możesz je wydać.. A webnowel chyba i tak nie da się pisać, tak jak książek... Wyobrażasz sobie telkę z długimi opisami z Nad Niemnem?

Wracając do odcinków.

Naprawdę żal mi Raula. Biedak teraz tęskni za Anreą, a ona całuje się z Carlosem. Dobrze, że się pogodzili, ale ten Raul naprawdę jest w nieciekawej sytuacji... Świetnie to opisałaś. Najpierw scena, w której Raul umiera i tęskni za Andreą, a w następnej ona całuje się z Carlosem... Wiem, że to było zamierzone.

Mam nadzieję, że Julio przeżył.

Wątek dotyczący kobiety w masce bardzo mnie intryguje. Ciekawe, kiedy poznam prawdę... Zakończyłaś naprawdę ciekawie, a potem pisałaś już o innych bohaterach, trzymając mnie w niepewności.

Szkoda, że Luis teraz tak nie lubi Antonia. Biedna Minerwa myśli, że on popełnił samobójstwo... Brr...


Ricardo był przewożony do więzienia i podczas próby - zresztą udanej - ucieczki został ranny. Co się z nim dalej stanie? To już zależy od Juana...

Fakt, porównanie moich dzieł z arcydziełami może zdołować, bo są dużo lepsze, ale nie "Lalkę" miałam na myśli! Jakoś nigdy nie ciągnęły mnie lektury i to nie dlatego, że byłam zmuszana do ich czytania, ale tak po prostu, nie były ciekawe i już. Miałam na myśli raczej coś z tego, co lubię, czy literaturę kobiecą, czy thrillery medyczne, czy inne - wiem, że moja opowieść (żadna akurat nie kwalifikuje się do tych kategorii, ale chodziło mi o poziom pisania.

Akurat opisami nie masz się co martwić, wiesz, jak świetnie Ci wychodzą. A w sporej ilości książek jest po prostu tego za dużo, zamiast akcji połowa książki to jeden wielki opis. Trzeba to umieć zrównoważyć i Tobie się to udaje. Nie zawsze to, co kwieciste, jest super .

Webnovele faktycznie trudno wydać, chyba, że nazwie się je romansami dla kobiet, ale są na to nieco za długie . Chociaż mam niby 4 książki oparte na prawdziwych telenowelach, ale 3 z nich są niesamowicie pisane skrótowo, a jedna jest w 2 tomach i przez to jest o niebo lepsza, ale też nie do końca idealna tak, jak powinna być.

Wydać "Sagę"...Heh, marzenia, żeby wydać cokolwiek w moim wypadku . A jeśli już "Sagę", to pierwsze części, bo w drugich na pewno fabuła spadła - wiem, bo pisałam ręcznie i nie chciało mi się (!!!! autorowi!) opisywać zbyt dokładnie niektórych rzeczy, bo mnie ręka bolała. Aż wstyd ;/.

Owszem sceny Raul/Carlos były zamierzone, cieszę się, że to było widać. W odcinku będzie więcej o Raulu, ale nie będzie nic przyjemnego...

Julia nie zdradzę . A o kobiecie będzie co nieco dzisiaj . Swoją drogą, reakcja Minerwy, jeśli kiedykolwiek spotka się z Antoniem, może być ciekawa .

Zero Kiryu napisał:
Moje serce wraz z bohaterami cierpi:(
Pięknie opisujesz chwile smutku.
Przy okazji umiesz również opisać radość z najmniejszych promyków słońca.
Ty i Bloody potraficie poruszyć zwykłymi słowami moje serce i jestem Wam za to niezmiernie wdzięczna.
Co do odcinka Kochana:*
Julio... mam nadzieję, że nic mu nie jest, że obudzi się i będzie nadal w świecie żywych.
Tak samo jak Bloody mnie również intryguje i sprawia, że nie śpię po nocach zastanawiając się kogo kryje maska.
Czy ja kiedyś na bezsenność zapadnę Kochana?

A teraz tak trochę z innej beczki:
Bardzo dziękuje za słowa, które dały ukojenie mi, gdy potrzebowałam zwykłej ludzkiej serdeczności:*

Aaa Bloody Lalka... bardzo mi się podobała;] Wciągnęła mnie i nigdy nie zapomnę tej historii;]


Cierpienia będzie teraz sporo, przynajmniej dla jednej osoby...A radości? Tak, dla innego kogoś tak, ale czy nic jej nie zmąci...? Czy Andrea nadal pozostanie przy swoim ukochanym Carlosie, kiedy dowie się o chorobie Raula, czy zrezygnuje z miłości, by być przy mężu?

Jestem bardzo wrażliwą osobą (Bloody kiedyś to dobrze zauważyła) i staram się opisać uczucia jak najdokładniej. Wczuwam się w to, co czują moi bohaterowie, by móc to dobrze opisać. A gama moich przeżyć w życiu pozwala mi na to.

Julio - nic nie powiem . Zobaczycie. Kobieta w masce...Dziś trochę o niej więcej...Uprzedzam, mam dość...zaskakujący pomysł .

Nie masz mi za co dziękować. Lubię Cię i nie chcę widzieć, że jesteś smutna.

Lilibeth napisał:
ja co prawda dopiero dzisiaj tak naprawdę zaczęłam czytać to, co mi wysłałaś, bo wcześniej jakoś mi nie wchodziło, po prostu nie mogłam się skupic, a tak przeczytałam kilka rozdziałów, tzn. odcinków i nie mogę się oderwać ! ta telka jest po prostu boska jakbym czytała książkę, naprawdę.. slicznie napisane kazde zdanie, dialog


Przesadzasz . Ale dziękuję bardzo! Jeśli wolno spytać, na którym odcinku jesteś?

A teraz odsłona numer 61...

---------------------------

Odcinek 61

Raul Monteverde cierpliwie czekał na wyniki badań, jakie mu zrobiono. Maribel siedziała obok, jakże by inaczej, przecież była przy nim w każdej chwili, kiedy jej potrzebował, również na jego ślubie. Znali się od tak dawna, wiedziała o nim praktycznie wszystko, zwierzył się jej nawet z palącego pragnienia poznania swoich rodziców.

– Nie wiem jednak, czy zdążę to zrobić…Ta choroba…cokolwiek to jest…czuję, jak mnie zabija.

– Nie mów tak, Raul. Będziesz długo żył, mam zamiar zobaczyć twoje dzieci i – jeśli mi pozwolisz – bawić się z nimi.

– Jasne, że ci pozwolę. Ale…prosiłem cię, byś powiadomiła Andreę. Czy już to zrobiłaś? Cały czas przy mnie jesteś i jestem ci za to wdzięczny, ale…

– Oczywiście, że to zrobię, ale na razie musimy dowiedzieć się, co ci dolega. Myśl najpierw o sobie, to ty potrzebujesz teraz pomocy.

– Wiem, ale ona…może nie jest najlepszą z żon, ale kocham ją…tak bardzo, że nie umiałbym bez niej żyć. Gdyby ode mnie odeszła…

Nigdy tego zdania nie dokończył. Do sali, w której leżał Monteverde, wszedł lekarz. Miał niezbyt wyraźną minę, ale starał się to nadrabiać głosem:

– Mam już twoje wyniki, Raul.

– I co mi jest? Chciałbym – o ile to możliwe – wyjść stąd i wrócić do domu. Muszę pilnie porozmawiać ze swoją żoną.

– To…czeka cię długa kuracja, czasami może być conajmniej męcząca. Jednak musisz się jej podjąć, żeby…żeby funkcjonować.

– Funkcjonować? To nie brzmi dobrze – zmarszczył brwi Raul. – Doktorze, proszę mi powiedzieć, co mi jest, bo zaczynam się naprawdę bać.

– Nie ma obawy, wyciągniemy cię z tego. To rodzaj…hm, choroby powodującej podobne krwawienia do twojego, możesz mieć też bóle kości i mieć trochę słabszą kondycję, ale poza tym nic ci nie jest.

– Jak się nazywa? – naciskał Monteverde.

– Jej nazwa jest długa i skomplikowana, nic ci nie powie, ale wyjdziesz z tego szybciej, niż myślisz. A teraz proszę twoją przyjaciółkę na chwilę do mojego gabinetu, muszę jej powiedzieć, jak ma się tobą opiekować.

Maribel wstała, conajmniej zaniepokojona. Monteverde też nie czuł się komfortowo, miał nadzieję, że przyjaciółka po powrocie mu wszystko opowie. Ale skoro lekarz mówi, że wszystko będzie dobrze, to on nie zamierza się załamywać.

Wezwana usiadła przy biurku doktora, ten zajął miejsce z drugiej strony i odczekał chwilę, nim zaczął mówić.

– Proszę pani. Jeśli dobrze zauważyłem, bardzo ceni pani pana Monteverde, prawda?

– Tak i niepokoję się o niego. Co mu jest, panie doktorze?

– Nie będę wnikał w jego sprawy z żoną ani z panią, ale skoro to pani tu jest, a jej nie ma….Musi się pani nim dobrze zająć, czekają panią naprawdę ciężkie dni. Jeśli chce się pani tego podjąć, musi pamiętać, że nie tylko opieka fizyczna, czyli pomoc przy atakach, ale i psychiczna, kiedy zauważy, że coś jest nie tak, będzie mu bardzo potrzebna. Nawet wydaje mi się, że ta druga o wiele bardziej.

– Proszę pana…Doktorze…Na co choruje mój przyjaciel?

Wymienił łacińską nazwę. Zadrżała od samego brzmienia, ta nazwa niosła ze sobą wyrok, drugi człon oznaczał coś ogólnego, świadczył o tym, że choroba zajmuje cały organizm, zarażając krew, która przecież znajduje się wszędzie. A potem wymienił objawy, jakie mogą nastąpić…

– Raul z początku będzie miał tylko krwawienia, mniejsze, lub większe. Potem dojdą kłopoty z układem oddechowym, wreszcie z sercem, bóle kości, bardzo często dochodzi też do złamań różnych części ciała. Ta choroba atakuje nagle, ale z całą mocą.

– Jak można to leczyć? – szepnęła.

– Będziemy mu podawać różne leki. Ale…Niech pani nie liczy na jego całkowite wyzdrowienie. To twarde słowa, wiem, ale wolę powiedzieć pani zawczasu, żeby potrafiła pani być przy nim…na końcu.

– Ile…ile ma czasu? – spytała, nie powstrzymując łez.

Z początku czas może wydawać się dość długi, ale kiedy słyszy się określenie mijającego czasu w podobnych okolicznościach, każdy okres wydaje się rozpaczliwie krótki. A ten, jaki doktor powiedział Maribel, nie był krótki – był dramatycznie krótki.

– Tylko…tylko tyle?

– Nie, proszę pani. Aż tyle – przy założeniu, że odpowie na leki i przy najlepszych prognozach.

– Boże…Dwa, trzy miesiące…Nie, to nie może być prawda!

– Proszę spróbować się uspokoić. Wiem, że przeżywa pani teraz tragedię, ale Raul pani potrzebuje, pani mocy, pani siły. On nie może się dowiedzieć, że…że umiera. Inaczej całkowicie się załamie i straci ochotę do walki, w wyniku czego…śmierć nastąpi o wiele szybciej.

– Dobre – otarła łzy. – Dobrze, nic mu nie powiem. A potem zadzwonię do jego żony, może w końcu zainteresuje się własnym mężem, zanim ten umrze!

Kobieta z chatki stała przed Antoniem na kiwających się nogach i mówiła, mówiła tak wiele, a przerażenie de La Vegi rosło i rosło.

– Matka! Matka! Dzieci, dzieci, wszystkie spłonęły, miałam dwójkę dzieci, ale tak naprawdę jedno, ale obaj moi synowie, obaj, obaj, ogień, ogień, oni spłonęli, spłonęli!

Poruszała przy tym rękami tak, jakby przeniosła się w tamte czasy i próbowała odegnać ogień, by przepuścił ją do jej dzieci – czy też dziecka, bo co rusz zmieniała wersję.

– Stopiły się, spłonęły, zostały z nich dwa małe płomyczki, złączyły się z ogniem, dwa moje małe skarby, dwa małe dzieciątka, które chciał mi zabrać, ten drań, ten przeklęty drań! I zabrał, zabrał, ogień, ogień, to wszystko jego wina, to on to zrobił, to on!

De La Vega nie mógł się zorientować, czy tym, kto chciał zabrać jej dzieci – jeśli takowe w ogóle istniały – był ogień, czy ktoś jeszcze. Jedyne, co mu pozostało, to spróbować przemówić spokojnie do kobiety, postarać się, by się uspokoiła i zaczęła zachowywać na tyle normalnie, na ile to było możliwe w jej stanie. Domyślił się, że to tragedia, o jakiej wspomniała, spowodowała jej stan umysłu, stąd też zapewne maska na twarzy. Nabrał tchu i powiedział:

– Rozumiem twój ból. To musiało być dla ciebie conajmniej potworne, ale jestem pewien, że twoje dzieci cierpią, gdy widzą, jak płaczesz, więc pomyśl, że one są już w niebie.

Cóż za wyświechtane słowa! Ale inne nie przychodziły mu teraz na myśl.

– Nie potrafię ci ich zastąpić, ale po tym, jak się mną zajęłaś, wiem, że byłaś dobrą matką. Proszę – podszedł bliżej i położył jej ręce na ramionach, a ona przekrzywiła głowę jak ptak i słuchała go bez słowa – proszę cię, uspokój się, usiądź i jeśli chcesz, opowiedz mi, jak to się stało, ale nie rozpaczaj tak strasznie. Wypłacz się, ale wiedz, że jestem przy tobie.

Milczała przez chwilę, a potem usiadła na podłodze, de La Vega zrobił to samo. Po kilku sekundach popłynęła urywana opowieść.

– Mój mąż. Odeszłam od niego. Z dwójką dzieci, jedno moje, drugie na wpół moje. Pewnego dnia do miejsca, gdzie się ukryłam, przyszła pewna kobieta, żebraczka. Wróżyła mi, nie chciałam jej zapłacić, bo mąż po ucieczce odciął mnie od wszystkich pieniędzy, a dzieci były głodne. Zaczęłyśmy się kłócić, ona w gniewie przewróciła świecę, od któej zajął się cały dom. Pamiętam, że śmiała się, że wszyscy spłoniemy. Mój syn…Ten starszy, ten mój…Próbował wszystko gasić, ale nagle cały dom zaczął płonąć, nic nie mogliśmy zrobić. Dostałam w głowę i straciłam przytomność. Kiedy się obudziłam, leżałam daleko od domu, poparzona i nie mając pojęcia, gdzie jestem. Potem dopiero zrozumiałam, że musiałam wyczołgać się z pożaru i zemdleć z bólu. Dlatego mam taką twarz. Ale moje dzieci…Moje dzieci…Obaj synowie spłonęli, po domu nie pozostało nic.

Zaczęła się znowu trząść, ale Antonio przytulił ją i zapytał:

– Jesteś pewna, że oni nie żyją? Skoro nie widziałaś ich śmierci, ich ciał?

– Jestem pewna. Widziałam…Widziałam nosze, które wynoszono z domu. Czarny worek z trupem w środku. Mnie nikt nie widział, uciekłam stamtąd i od tej pory żyję tutaj.

De La Vega zdecydował się na coś, co mogło przynieść korzyść…ale równocześnie zburzyć kruchą świadomość tej kobiety.

– Nie wiem, jak masz na imię, więc nie wiem, jak się do ciebie zwracać, ale…czy mogłabyś…zdjąć maskę…? Chcę…chcę zobaczyć, jak wyglądasz.

– Po co? Żeby się śmiać?

– Nie. Bo wierzę, że nadal jesteś piękna.

– A skąd wiesz, że w ogóle byłam? – zaśmiała się, ale potem powoli, bardzo niepewnie, chwyciła za końce maski. Delikatnie podważyła je palcami, ale zaraz się zatrzymała.

– Nie. Nie zrobię tego. Jesteś taki, jak inni ludzie, na pewno lubisz wyśmiewać się z czyjegoś cierpienia.

– Jak możesz tak mówić? Czy śmiałem się z ciebie, gdy opowiadałaś mi swoją historię? Czy raczej byłem przy tobie i wysłuchałem cię do końca?

– Dobrze więc. Będziesz jedynym, który ujrzał twarz starej wiedźmy od wielu lat.

Znów te drżące ruchy, znów wątpliwości, ale w końcu po wykonaniu sporej liczby dość skomplikowanych operacji – maska była długo na jednym miejscu, trudno było ją zdjąć – de LA Vega mógł spojrzeć w duże oczy kobiety. I w sumie tylko tyle, bo cała twarz była do tego stopnia zmieniona, że gdyby nie wiedział, że ma do czynienia z kobietą, to nie wiadomo, czy dałby radę się domyślić. Spalone usta, wykrzywione w grymasie, policzki ze skórą pełną blizn i skaz po oparzeniach, nos pełen dziwacznych pęcherzy, czoło podobnie – teraz Antonio domyślił się, skąd plamy na jej rękach – to nie była oznaka choroby, tylko pozostałości po pożarze.

– I jak ci się podobam? Teraz możesz drwić, ile dusza zapragnie – powiedziała cicho, pewna tego, co zaraz nastąpi.

– Nie zamierzam drwić. Zobacz, ja nie mam palców, a ty słowem o tym nie wspomniałaś. Dla mnie jesteś śliczna – bo zaopiekowałaś się obcym człowiekiem, jakby był twoim synem. Uratowałaś mi życie.

Nie odpowiedziała. Dopiero potem usłyszał jej głos:

– Możesz tu zostać, jeśli chcesz. Wspominałeś, że nie pamiętasz, jak się nazywasz, nazwę cię więc El Bien – Dobro. Bo dobro mi przyniosłeś.

– Dobrze, jak chcesz. A jak ty masz na imię?

– Czarownica – zaśmiała się gardłowo. – Tak mnie tu nazywają.

– Pytałem o twoje prawdziwe imię.

– Moje prawdziwe imię. Imię, którego nie używam od wieków. Na cóż ci ono? – ubrała znów maskę, chociaż Antonio próbował protestować. – Nie, ta maska chroni mnie przed ludźmi…innymi, niż ty. Pytałam, na co ci moje prawdziwe imię.

– Bo dla mnie liczy się twoja dusza, chcę poznać prawdziwą ciebie, a nie tylko Czarownicę, którą udajesz.

– Niech w takim razie będzie – mam na imię Veronica. Ale to imię z dawnych czasów, wolę, byś mówił do mnie tak, jak nazywają mnie wszyscy.

– Veronica. Veronica – powtórzył kilkakrotnie, jakby smakował to imię. Bardzo mu się podobało, było w nim coś…bliskiego.

Gregorio Monteverde wrócił właśnie do domu. Otworzył drzwi i już miał zezłościć się na służbę, że nie przyszła mu pomóc z bagażami, gdy zjawiła się Juanita.

– Dobrze, że pan jest, nie mogliśmy nigdzie pana złapać, dzwoniliśmy tyle razy, to straszne, to straszne!

– Co jest takie straszne? Co stało się w moim domu?

– Pani Andrea…ona…przyszedł tutaj pan Carlos Santa Maria i ona…on ją wyniósł! Na rękach! Myślałam, że to porwanie, ale ona potem wcale się nie opierała, a przed chwilą zadzwoniła, że jest w Rzymie i jak wróci pan Raul, to ona musi z nim pilnie porozmawiać.

Gregorio z każdym słowem pokojówki robił się coraz bardziej czerwony, ale powiedział z pozoru spokojnie:

– Moja córka uciekła z tym gnojkiem? Zapisałaś jej numer?

– Tak, sama mi go podała, proszę…

Monteverde prawie wyrwał jej kartkę z rąk i na stojąco wybierał numer, w międzyczasie pytając:

– A mój syn? Kontaktował się z domem?

– Nie, jeszcze nie.

Gregorio w końcu uzyskał połączenie i warknął do słuchawki:

– Andrea? Nie, nic nie mów, wiem, co zrobiłaś i to ja teraz będę mówił. Skoro uciekłaś z moim wrogiem, sama nim się stałaś. Zniszczę cię. I twojego kochanka również – po czym się rozłączył.

Koniec odcinka 61
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:30:18 21-08-08    Temat postu:

O Boże! Groźba Gregoria mną wstrząsnęła, podobnie jak większość scen z Twoich pełnych emocji i dreszczu opowiadań. Mam nadzieję, że tym razem rzuca słowa na wiatr, choć jak znam Ciebie, to będziemy mieli sporo akcji w najbliższych odcinkach.
Antonio nie przeszkadza oszpecona twarz Veronici, rzeczywiście jest "Bien", zasługuje na to, by znowu spotkać Luisa i żyć szczęśliwie. Śliczna scenka ze zdjęciem maski!
Biedny Raul... taka straszna choroba i do tego śmiertelna. A jest przy nim Maribel a nie ukochana żona... Ciekawe, czy on w ogóle zdaje sobie sprawę, komu najbardziej na nim zależy. Ah, szkoda go. Może cudownie uzdrowieje? A jeśli nie... niech chociaż zazna szczęścia w tych ostatnich chwilach.

PS. Te powielane wypowiedzi już mnie tak denerwują, że nawet nie chce mi się edytować postów. Sama widziałaś, co się dzieje w "Samanthcie" ;/ Ja już nie mam sił, między innymi dlatego ostatnio tak rzadko umieszczam rozdziały (pomijając fakt, że utraciłam znaczną część twórczości, bo jestem głupia i nierozważna)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gabriella
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 01 Maj 2008
Posty: 5502
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:25:36 22-08-08    Temat postu:

Ojj dużo się dzieje... i to negatywnych rzeczy.
Zupełnie jak w moim życiu, czym jeszcze bardziej fascynuje mnie twoja historia.
Trafiasz w mój humor, za co jestem Ci wdzięczna Kochana:*
Nieee... tylko nie Raul:(
Właśnie poczułam okropny ból w sercu:(
Czekam na dalsze losy...
Przepraszam jeśli zawiodłam Cię komentarzem, ale nie dałam rady na nic więcej...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gabriella
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 01 Maj 2008
Posty: 5502
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:26:18 22-08-08    Temat postu:

Ojj dużo się dzieje... i to negatywnych rzeczy.
Zupełnie jak w moim życiu, czym jeszcze bardziej fascynuje mnie twoja historia.
Trafiasz w mój humor, za co jestem Ci wdzięczna Kochana:*
Nieee... tylko nie Raul:(
Właśnie poczułam okropny ból w sercu:(
Czekam na dalsze losy...
Przepraszam jeśli zawiodłam Cię komentarzem, ale nie dałam rady na nic więcej...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 15, 16, 17 ... 155, 156, 157  Następny
Strona 16 z 157

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin