|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:35:35 12-04-08 Temat postu: |
|
|
Bloody napisał: | Ja coś czuję, że między Andreą i Carlosem dojdzie do czegoś więcej;] I bardzo dobrze, gdyż wydaje mi się ona o wiele fajniejszą dziewczyną niż Viviana;] Nie lubię jakoś takich pewnych siebie damulek i ogólnie jakoś nie lubię Mori, choć nie wiem dlaczego;] A Leticię Calderón lubię;] No, ale żebyś sobie nie myslała, że kieruję się obsadą, to powiem, że charakter Andrei też mi bardziej przypadł do gustu, może dlatego, że lubię wątki ze skromnymi służącymi? Tylko, że bardzo nieśmiała z niej dziewczyna, mogłaby się jakoś rozkręcić (Heh, i ja to mówię;]_. Widze, że akcja już się rozkręciła, teraz to mnie naprawdę wciagnęło i na pewno będę tu często zaglądać |
Obie macie racje, Carlos zaczyna coraz cieplej myslec o Andrei, ale jest szalenczo zakochany w swojej zonie i trudno to bedzie zmienic - jesli w ogole sie da. Czy Andrea jest lepsza od Viviany, to odpowiedz jest prosta, ale...ludzie sie zmieniaja, kto wie, czy i Andrea sie nie zmieni .
Hm, ja widze Mori tylko w rolach zlych osob, nie wiem, moze to skaza po "Rubi" . I tez bardzo lubie Calderon. Bloody, nie martw sie, wiem, o co Ci chodzilo . I widze, ze trafilam z tymi sluzacymi . A zeby jeszcze bardziej rozkrecic akcje, to chociaz w soboty nie ma odcinkow telenowel, to ja promocyjnie ))) zamieszcze 5 odcinek - czekam na komentarze .
------------------------------------------------------------------------------
Odcinek 5
Viviana wściekła zeszła na dół. Felipe czekał już na nią przy zastawionym stole. Obok niego siedziała Sonya. Randka z Juliem była tylko wymówką.
- Widzę, że tym razem mój braciszek zaszedł ci za skórę - odezwał się Felipe. - Co zrobił?
- To nie on. To Andrea. Wyobraź sobie, że Carlos wymyślił, iż to ona ma zanieść mu obiad. Musiałam ją utemperować. Nie życzę sobie, żeby się zaprzyjaźniali! - zajęła miejsce przy nim.
Szwagier popatrzył na nią ze zdziwieniem.
- Przecież po to ją zatrudniłaś. Miała mu usługiwać.
- Zgadza się! Ale zauważyłam, że bardzo ją polubił i to już pierwszego dnia.
- Mamo? - odezwała się córka. - Czy ty jesteś zazdrosna o ojca?
- Zazdrosna? O tego nieudacznika, który nie zrobi kroku bez pomocy? Oboje wiemy, dlaczego jeszcze z nim wytrzymujemy - bo jest właścicielem domu i majątku. Musi zostać pod naszym wpływem do końca życia!
- Skoro musimy go znosić póki żyje, to dlaczego nie skrócić tego okresu? - Sonya wykazała się zimną logiką. - Chyba spisał testament?
Felipe popatrzył na Vivianę. Potem powiedział powoli:
- Droga bratowa, twoja córka podsunęła nam bardzo interesujący pomysł, nie sądzisz? Ułatwiłoby to nam tak wiele rzeczy. Dostęp do pieniędzy i czegoś jeszcze - uśmiechnął się porozumiewawczo.
- Chcecie...zabić Carlosa?
- Zabić? Cóż za mocne słowo - Felipe ujął jej dłoń. - Nikogo nie zabijemy. Tylko upewnimy się, czy spisał odpowiedni testament, a jeśli nie, to go do tego nakłonimy. A potem, kiedy już to zrobi, wtedy...niepełnosprawni są tacy bezradni...ulegają tylu wypadkom...Znajdziemy też winnego, a raczej winną - bo kto ma się nim opiekować?
- Andrea Orta - szepnęła bez tchu Viviana.
- Właśnie. Pozbędziemy się ciężaru w postaci mojego braciszka i od razu mamy kogoś, na kogo zrzucimy winę. Co ty na to?
- Ale...jak sprawdzimy, czy nie zmienił testamentu?
- Któreś z nas musi się tego dowiedzieć. Raczej nie ty, bo mógłby zacząć coś podejrzewać. Sonyu?
- Zrobię wszystko, jeśli tylko dzięki temu będę miała spokój od tego kaleki. Dziś wypytywał mnie o Julia, nie chcę, by mieszał się w moje życie!
- Zatem załatwione - powiedział Felipe.
- Jak zamierzasz to zrobić? - Viviana chciała znać szczegóły.
- Jeszcze nie jestem całkowicie pewien, ale powiedzmy, że mam już pewien pomysł. Będziemy oboje bezpieczni, kiedy Carlos umrze.
Zrozumiała. Dawał jej do zrozumienia, że wtedy Gregorio nie będzie miał szans wygadać się przed jej mężem z ich wspólnej tajemnicy. Zresztą czemu miałby to robić? Kiedy Viviana ostatnio go widziała, był przecież taki miły...i czuły.
- Pamiętaj tylko, by zrobić to dobrze. Ma zginąć, ma zdechnąć. Nie chcę opiekować się jeszcze większym kaleką, niż jest do tej pory - co by było, gdybym na przykład musiała zmieniać mu pościel, boby się zmoczył!
Felipe się skrzywił, zresztą Sonya również.
- A czy ja cię kiedykolwiek zawiodłem? Sam też nie wyobrażam sobie ciebie w roli pielęgniarki zajmującej się żywym trupem. Nie martw się, jego dni są już policzone.
Na twarze żony i córki Carlosa Santa Maria wypłynęły uśmiechy triumfu. Nareszcie, nareszcie pozbędą się tego kaleki!
Po scenie, jaką urządziła jej Viviana, Andrea z płaczem pobiegła do swojego pokoju. Tam rzuciła się na łóżko i wybuchnęła głośnym, już nie powstrzymywanym szlochem. Przecież to sam pan Carlos - znów pomyślała o nim po imieniu, musi z tym skończyć! - prosił, by przyniosła mu obiad! Najpierw niemiła uwaga Sonyi o wychowaniu, potem wrzaski Viviany, którą tak podziwiała! A przecież Andrea nie zrobiła im nic złego!
Te smutne rozmyślania przerwał jej dzwonek. Wiedziała, że pan domu ją wzywa, zapewne po to, by odniosła talerz do kuchni. Tak bardzo potrzebowała teraz spokoju i samotności, ale nie mogła przecież nie wypełnić swoich obowiązków. Otarła łzy i udając, że nic się nie stało, poszła do pokoju pana Santa Maria.
Carlos faktycznie już zjadł i czekał na Andreę. Już od wejścia zauważył, że coś jest nie tak.
- Czy mi się wydaje, czy płakałaś? Masz całe czerwone oczy. Chodzi o tą sprawę z moją żoną?
- To...to była moja wina - nie chciała kłamać, skoro i tak zauważył ślady łez. - Pańska żona pewnie mnie wyrzuci.
- Nie mów tak! Po prostu się denerwujesz, ale wszystko będzie dobrze, zobaczysz. A nawet, gdybyś rozlała ten sos, nic by się nie stało, Clara by to wytarła, albo nawet ty. To tylko zwykła plama.
- Sos? Jaki sos? - zdziwiła się Andrea. - Pani Viviana była zła, że to ja mam zanieść panu posiłek, a nie Clara.
Carlos zmarszczył brwi.
- Nie rozumiem. Mnie powiedziała co innego. Podobno bała się, że rozlejesz sos i zniszczysz danie, czy coś takiego. Ponieważ prosiłem, by się tak nie denerwowała, bo na pewno się poprawisz, pozwoliła, byś to ty odniosła talerz z powrotem do kuchni. I oto jesteś - zakończył z uśmiechem.
- Ale...to nieprawda! - Andrea nie nauczyła się jeszcze, że mieszka w domu pełnym kłamstw i obłudy i ufnie zaprzeczyła. Pan Carlos - znów to samo! Kiedy ona w końcu się nauczy nazywać go panem Santa Maria? - na pewno jej uwierzy, wydaje się być taki...sympatyczny! - Nakrzyczała na mnie, że to Clara powinna pójść, a nie ja.
- Chwileczkę. To, co mówisz, jest bardzo dziwne. Zdajesz sobie sprawę, że zarzucasz mojej żonie kłamstwo? - w jego głosie wibrowały zalążki gniewu. Nikt, nawet ta dziewczyna, nie będzie oskarżać jego Viviany!
- Nie wiem, czemu tak powiedziała, ale...
Nagle przerwała. W drzwiach stała Sonya. Szła właśnie do ojca, by rozpocząć plan matki i wujka polegający na dowiedzeniu się, czy aby na pewno testament pozostał w niezmienionej formie. Zauważyła, że Andrea znów zaczyna płakać, ojciec jest niezadowolony, a atmosfera zgęstniała.
- Co tu się dzieje? Czemu ta dziewczyna płacze? Czy czymś ci się naraziła, tato?
- Nic takiego, Sonyu. Drobne nieporozumienie - zaczynał się uspokajać. Przecież w sumie nic się nie dzieje, może to faktycznie jakieś nieporozumienie?
- Przecież widzę, że to nieprawda, ona zaraz się rozryczy! Gadaj, co zrobiłaś mojemu ojcu? - podskoczyła do Andrei i zaczęła ją szarpać. - I nawet nie odniosłaś jego talerza, na co ty sobie pozwalasz?!
Andrea całkowicie się roztrzęsła, zaczęła szlochać coraz bardziej, Carlos patrzył na tą scenę zdziwiony postępowaniem córki, aż uznał, że musi wkroczyć.
- Sonya! Natychmiast przestań! Co w ciebie wstąpiło? Ona nic nie zrobiła!
Opanowała się w sekundzie. Ojciec nie może stracić do niej zaufania! Ale tak dobrze było wyszarpać tą dziewczynę!
- Masz rację, tato. Przepraszam. Po prostu nie zniosłabym, gdyby ktoś cię skrzywdził. Wybacz mi i ty - zwróciła się do Andrei, która starała się powstrzymać łzy.
- Panienko, to panienka miała rację. To moja wina. Nie nadaję się do tej pracy. Nikt nie jest ze mnie zadowolony. Będzie lepiej, jak odejdę.
Podeszła do wózka i powiedziała do Carlosa:
- Błagam o wybaczenie. Zawiodłam pana i pańską rodzinę. A pan jest taki dobry! Przeproszę jeszcze panią Vivianę i opuszczę ten dom na zawsze.
Santa Maria zaniemówił. Nie spodziewał się, że z tak drobnej sprawy wyniknie taka awantura. Przypomniał sobie, jak dziewczyna potrafiła o niego zadbać przez te kilka godzin, jakie tu spędziła i nagle zrozumiał, że potrzebuje jej towarzystwa. Nie miał nic złego na myśli, chciał mieć po prostu przy sobie kogoś, z kim mógłby rozmawiać, dzielić się swoim dziełem, opowiadać o tym, co czuje...Przyjaciela. Przy niej odczuwał jakieś dziwne ciepło w sercu, od dawna już nie czuł niczego takiego...
- Andrea, zostań. Proszę.
Spojrzała na niego, potem na jego córkę, patrzącą na nią dziwnie, jakby...z pogardą? Nie potrafiła wykrztusić ani słowa.
- Zostań - powtórzył. - Potrzebuję cię.
Koniec odcinka 5 |
|
Powrót do góry |
|
|
monioula Prokonsul
Dołączył: 01 Cze 2007 Posty: 3628 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Sevilla Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:01:01 13-04-08 Temat postu: |
|
|
No i proszę, proszę, proszę! Jak ja mogłam tego nie zauważyć? To będzie twój kolejny hit Ale to już piąty odcinek, a ja nic nie wiem? Jak ja to mogłam zrobić?
No a wracając do opowiadania: entradka cudo, obsada też, a odcinki...
Boskie! Ty nie umiesz pisać opisów? Ja nadal mam w myślach opis porwania Johna Abruzziego po wypadku. No a co do PiM ->
Pierwszy odcinek wprowadził mnie w nastrój opowiadania, SSM polubiłam, mimo jej temperamentu, który sprawi jej sporo kłopotów w życiu, jak mniemam. A co odcinka 5: śliczny! Jak to człowiek może się do kogoś przywiązać... nie mam czasu na dłuższy komentarz, przepraszam za to. Ale czytać oczywiście będę, bo jestem Twoją wierną fanką |
|
Powrót do góry |
|
|
Lilly_Rose Mocno wstawiony
Dołączył: 14 Mar 2008 Posty: 6981 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: z Czarnej Perły :P:P Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:29:18 13-04-08 Temat postu: |
|
|
Świetny 4 i 5 odcinek.
Strasznie żal mi Carlosa...Viviana, Sonya i Felipe są okropni
Tylko Andrea jest dla niego dobra. Mam nadzieje ze zostanie.
W ogóle świetna tela!!! Czekam na new.
Zapraszam Cię na moją telę.
Ostatnio zmieniony przez Lilly_Rose dnia 17:29:49 13-04-08, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:06:21 13-04-08 Temat postu: |
|
|
monioula napisał: | No i proszę, proszę, proszę! Jak ja mogłam tego nie zauważyć? To będzie twój kolejny hit Ale to już piąty odcinek, a ja nic nie wiem? Jak ja to mogłam zrobić?
No a wracając do opowiadania: entradka cudo, obsada też, a odcinki...
Boskie! Ty nie umiesz pisać opisów? Ja nadal mam w myślach opis porwania Johna Abruzziego po wypadku. No a co do PiM ->
Pierwszy odcinek wprowadził mnie w nastrój opowiadania, SSM polubiłam, mimo jej temperamentu, który sprawi jej sporo kłopotów w życiu, jak mniemam. A co odcinka 5: śliczny! Jak to człowiek może się do kogoś przywiązać... nie mam czasu na dłuższy komentarz, przepraszam za to. Ale czytać oczywiście będę, bo jestem Twoją wierną fanką |
monioula, nic sie nie stalo, masz natlok swoich spraw, piszesz swoje dziela, a i ja sie zbytnio nie reklamowalam .
Bardzo sie ciesze, ze pamietasz "It's only a dream" (i ze wywarl na Tobie takie wrazenie), obiecuje nie zapomniec o Johnie (bo i tak bym nie mogla i kontynuowac tamten serial.
Oo, ciekawe, lubisz Sonye? Juz zaczelam 6 odcinek, ciekawe, co powiesz o niej po tym wlasnie odcinku...
Nie przepraszaj, ja rozumiem brak czasu i dziekuje za to, ze jestes moja fanka (ja mam fanow? WOW! ) . Jak zapewne zauwazylas, Carlos mimo wszystko - choc nie zdaje sobie z tego swiadomie sprawy - jest bardzo, ale to bardzo samotnym czlowiekiem...
Paulka napisał: | Świetny 4 i 5 odcinek.
Strasznie żal mi Carlosa...Viviana, Sonya i Felipe są okropni
Tylko Andrea jest dla niego dobra. Mam nadzieje ze zostanie.
W ogóle świetna tela!!! Czekam na new.
Zapraszam Cię na moją telę. |
Dzieki . Powiem jedno - beda jeszcze gorsi - w koncu zamierzaja zabic Carlosa...A pamietajcie o Gregorio .
Andrea jest bardzo wrazliwa osoba, juz w pierwszym dniu jej pobytu u rodziny SM spotkalo ja cos bardzo niemilego - czy zostanie? Kto wie...Dowiecie sie...wlasnie, dopiero jutro. Bo jutro powinien byc nowy odcinek, na ktory juz serdecznie zapraszam!
Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 22:08:00 13-04-08, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
ginger88 King kong
Dołączył: 22 Lut 2008 Posty: 2133 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:41:48 14-04-08 Temat postu: |
|
|
Czekam na kolejne odcinki, bo wprost nie mogę się oderwać od tej teli! Podoba mi się szybki rozwój akcji no i świetni bohaterowie - zarówno ci pozytywni, jak i czarne charaktery.
Wiem, że to dopiero początek i pewnie trochę potrwa odkrycie wszystkich kłamst...ale już nie mogę doczekac się chwili, kiedy Carlos przejrzy na oczy!
Teraz doszedł jeszcze wątek tajemnicy Viviany... Super! Po prostu boska tela! |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:11:03 14-04-08 Temat postu: |
|
|
ginger88 napisał: | Czekam na kolejne odcinki, bo wprost nie mogę się oderwać od tej teli! Podoba mi się szybki rozwój akcji no i świetni bohaterowie - zarówno ci pozytywni, jak i czarne charaktery.
Wiem, że to dopiero początek i pewnie trochę potrwa odkrycie wszystkich kłamst...ale już nie mogę doczekac się chwili, kiedy Carlos przejrzy na oczy!
Teraz doszedł jeszcze wątek tajemnicy Viviany... Super! Po prostu boska tela! |
Kurcze, a tu akcja jeszcze bardziej sie rozwinie . Pisze i pisze, przestac nie moge, a jeszcze mam teraz laptopa, wiec jak mam komputer zajety, to na lapku pisze i do 2 w nocy . A potem narzekam, ze mi spac kaza .
Bohaterow bedzie wiecej, ale to w pozniejszych odcinkach.
Ciekawi mnie, jak myslisz, co zrobi Carlos, jak odkryje (jesli odkryje, ze mna nigdy nic nie wiadomo wszystkie klamstwa?
Watek tajemnicy, hm...niedlugo dowiecie sie, co to za tajemnica, ciekawe, czy ktos sie domysla .
A oto nieco opozniony (o pol godziny - mialam male problemy z kompem 6 odcinek teli!
---------------------------------------------------------------------------
Odcinek 6
"Potrzebuję cię". Dwa słowa, a wyrażały wszystko. Ona nie mogła odejść. A już na pewno nie w ten sposób. Czekał. Patrzył na nią z tym swoim uśmiechem i czekał na odpowiedź.
- Sonya bardzo mnie kocha - przerwał milczenie Carlos. - Zdenerwowała się, wybacz jej, proszę. Nie wiedziała, co się dzieje. Chyba nie porzucisz swego biednego ofermy, który nawet nie umie chwycić notesu? - przypomniał jej żartobliwie tamtą sytuację.
Nie potrafiła oprzeć się urokowi tej prośby. Może przed chwilą miała wrażenie, że zaczyna być na nią zły, ale to dawno minęło, teraz znów było jak zwykle. Kąciki warg zaczynały niebezpiecznie układać się w radość.
- Nie jest pan żadnym ofermą - zaprotestowała. - I ma pan rację, nie zostawię pana, nie mogłabym odmówić sobie czytania tej wspaniałej powieści - sama zaczynała mieć ochotę na żarty. Na pewno się domyślił, że nie chodziło jej tylko o powieść!
- To mi się podoba - ucieszył się Carlos. Widać było, że zrozumiał. - W takim razie opowiem ci...
Sonya ledwo powstrzymywała złość. Jak szybko przeszli z powrotem do miłych słówek, jak szybko zaczęli normalnie rozmawiać! Spojrzała na stolik, po prostu nie mogąc się powstrzymać, mimo, iż w jej głowie ciągle ostrzegawczo dzwoniły dzwonki "Nie zdradź mamy i wujka!".
- Wybaczcie, że wam przeszkadzam, tak miło wam się dyskutuje, ale mam wrażenie, że Andrea o czymś zapomniała - Sonya przerwała ojcu i wskazała wymownie na porzucony talerz. - To, że mój ojciec cię chroni - wymówiła te słowa z niechęcią - i nie mam pojęcia, z jakiego powodu, nie znaczy, że możesz lekceważyć nasze polecenia. Zaniesiesz to do kuchni dopiero, jak zacznie śmierdzieć?
Tego było już za wiele. Dwie minuty temu Andrea ledwo się opanowała, uspokoiła nerwy, a już córka Carlosa znalazła sposób, żeby jej dokuczyć. Zdradziecki słony płyn znów zakręcił się w oczach opiekunki pana Santa Maria. Wybiegła z pokoju, nie chcąc dać satysfakcji ten podłej dziewczynie. Nie patrzyła, dokąd biegnie, kolejne łzy zasłaniały jej widok.
Zatrzymała się dość gwałtownie, bo wpadła na coś miękkiego. Dopiero, gdy poczuła obejmujące ją czyjeś ramiona, zorientowała się, że zderzyła się z Felipe. Podniosła głowę i popatrzyła w jego zatroskane oczy.
- Co się stało? Czemu płaczesz? Czy ktoś skrzywdził cię w jakikolwiek sposób? - kiedy ją dotykał, czuł, że niedługo będzie musiał zanieść ją do łóżka - i to niezależnie od tego, co na to powie Viviana. Poza tym to tylko jedna noc, jedna krótka chwila namiętności. Miał nadzieję, że po tym Andrea nie będzie liczyć na coś więcej, że nie będzie sobie wyobrażać nie wiadomo czego!
- Panienka Sonya, ona...najpierw pani Viviana, a teraz jej córka...to takie trudne...
- Zaraz, zaraz - Felipe zaprowadził ją do krzesła i wskazał, by usiadła. - Nic nie rozumiem. Możesz mi to opowiedzieć nieco składniej?
Uspokoiła się trochę, dziękując mu za chusteczkę, jaką dostała i streściła ostatnie wydarzenia. Felipe westchnął i zaczął tłumaczyć bratanicę:
- Carlos ma rację, powinnaś tu zostać. Sonya jest jeszcze niedoświadczona, nie rozumie pewnych rzeczy. Mój brat naprawdę cię potrzebuje, zresztą my wszyscy też. Spełnij jego prośbę i porzuć myśli o odejściu, proszę.
On ją namawiał, on prosił! Felipe Santa Maria, człowiek, o którym zaczynała śnić na jawie! Mówił tak delikatnie, tak miło, tak...ciepło. Jak mogła mu odmówić?
Otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale zamknęła je na widok żony Carlosa, która pojawiła się w salonie. Felipe porozumiał się spojrzeniem ze szwagierką, a ta w lot zrozumiała, co ma robić.
- Dobrze, że cię widzę, Andreo. Nie, nie wstawaj. Szłam właśnie cię przeprosić. Potraktowałam cię zbyt ostro i teraz bardzo tego żałuję. Czy możesz mi wybaczyć? - przepraszający uśmiech wypłynął na twarz Viviany.
- Ja - pani? Ależ...to była moja wina.
- Nie przejmuj się moim wybuchem i zostań z nami, proszę.
Nie mogła tego pojąć. Najpierw Felipe, a teraz żona pana Carlosa! Oni wszyscy chcą, by nadal opiekowała się chorym! Są tacy mili! Zresztą sama też chciała zostać w tym domu. Nie będzie przejmować się Sonyą, dziewczyna na pewno kiedyś też ją zaakceptuje. Może jest zazdrosna o względy ojca?
- Powiem panu Santa Maria, że nadal ma we mnie opiekunkę.
- I to mi się podoba! - powiedziała zadowolona kobieta. - Idź do niego, pewnie się denerwuje.
Kiedy Andrea przeprosiła i udała się z powrotem na górę, Viviana pogratulowała szwagrowi:
- Masz siłę przekonywania, drogi Felipe. Ta mała jest nam bardzo potrzebna do wykonania planu, dobrze, że zgodziła się nadal pełnić swoją funkcję.
- Mówiłem, że wszystko się uda? Carlos praktycznie już nie żyje. Masz czarną sukienkę na pogrzeb? I jakąś osłonkę na twarz, żeby nie było widać uśmiechu triumfu?
- Coś na pewno znajdę - zaśmiała się.
Carlos rzeczywiście nie mógł znaleźć sobie miejsca. Po raz pierwszy w życiu był wściekły na córkę.
- Przeklęte nogi! Gdybym był zdrowy, już dawno zszedłbym na dół i osobiście poprosił, by nie odchodziła! Możesz mi powiedzieć, dlaczego byłaś taka okrutna?
- Ona nie może zapominać, po co tu jest! Ma się tobą opiekować, a nie pozwalać, byś siedział w towarzystwie brudnych naczyń!
- To ja ją zająłem! Nie miałaś prawa tak do niej mówić! Natychmiast zejdź na dół i...
Umilkł. W drzwiach pokoju stała Andrea.
- Wróciłaś! - ucieszył się Carlos.
- Pańska rodzina jest cudowna. Zarówno pan Felipe, jak i pańska żona prosili mnie, bym została. Nie mogłam im odmówić. Zresztą naprawdę nic się nie stało. Pan się na mnie gniewa? - zauważyła jego niezadowoloną minę.
- I to jeszcze jak! Uległaś ich prośbom, a kiedy ten nędzny pisarzyna prosił cię o to samo, uciekłaś! O nie, Andreo, nic nie mów! Masz tylko słuchać! Bo wiesz, ja...wcale się nie gniewam! To wszystko tylko żarty z mojej strony, bardzo się cieszę, że znów jesteś. A skoro cała afera odbyła się przez ten niepozorny talerz, to mam propozycję. Sonyu, podejdź tutaj.
- Tak, tato? - zbliżyła się z niechęcią.
- Mam do omówienia z Andreą pewne ważne sprawy dotyczące mojego wiekopomnego dzieła - jakiż cudowny humor miał teraz Carlos! Nie potrafił powstrzymać się od żartów. - Ona musi mnie wysłuchać, dlatego to ty, Sonyu, odniesiesz ten talerz do kuchni! I nie chcę widzieć żadnych sprzeciwów, księżniczko!
Gdybyż wzrok mógł zabijać! Lecz niestety, córka musiała ustąpić. Jedyną pociechą był plan matki i wujka - już niedługo pozbędą się znienawidzonego Carlosa!
Kiedy Sonya wyszła, Santa Maria kontynuował:
- Teraz, kiedy wreszcie jesteśmy sami, mogę przedstawić ci mój pomysł na dalszą fabułę - oczywiście tak, by nie odebrać ci przyjemności z późniejszego czytania.
- Słucham, panie Carlosie.
Za moment dyskusja o treści dzieła całkowicie ich pochłonęła.
Minęło kilka dni, Andrea coraz więcej czasu spędzała w pokoju właściciela domu. Aż nadszedł ten, który miał być przełomem. Skończyli właśnie dyskusję nad nowym rozdziałem i Andrea powiedziała:
- Taki piękny mamy dzień. Dlaczego spędza go pan w pokoju? Może wyjdziemy do ogrodu? Zaczerpnie pan świeżego powietrza, odetchnie i nabierze sił.
- Opuścić ten pokój? Nie robiłem tego od tak dawna...
- Od dawna? Jak to? Przecież pańska żona na pewno pamięta, że potrzeba panu jak najwięcej przebywać na dworze, na słońcu, a poza tym kiedyś trzeba zacząć ćwiczenia nóg, może uda się...
- Nie, Andreo - przerwał jej ze smutkiem. - Ja już nigdy nie będę chodził. To przesądzone. Dziękuję ci z całego serca za entuzjazm, ale to na nic. Chociaż powiem ci, że reszta twojej propozycji jest bardzo kusząca - uśmiechnął się, ale jakoś tak słabiej, niż zwykle. Już dawno pogodził się, że nie odzyska władzy w nogach, ale Andrea aż promieniała życiem, zaczynał marzyć, by kiedyś jeszcze choć raz stanąć o własnych siłach. Wiedział jednak, że to niemożliwe.
- Proszę nigdy nie mówić nigdy - odkąd zaakceptowała ją cała rodzina, stała się śmielsza. - Ale na początek tylko ogród, w porządku, Gdzie jest zjazd na parter?
- Zjazd? O mój Boże, chyba w lewo z korytarza. Nie pamiętam, kiedy go ostatnio używałem, chyba tylko raz, po powrocie ze szpitala, jak musiałem wjechać na górę.
- Tylko raz? Nigdy więcej nie opuszczał pan piętra? To niemożliwe! Przez dwa lata cały czas na górze? A goście, czy nigdy nie chciał pan spotkać ludzi, którzy tu przychodzą, albo oni pana? Naprawdę nigdy nie był pan na dworze od czasu wypadku?
- Nigdy, Andreo. Viviana uznała, że nie powinno się mi przeszkadzać w dochodzeniu do siebie po wypadku, a ja nie chciałem się nikomu narzucać. Tak było dobrze, po co miałem komukolwiek zawadzać? - jakie dziwne myśli nachodziły Carlosa! "Nie chciałem nikomu zawadzać!". Bo tak w istocie było - pozwolił swojej żonie całkowicie decydować o życiu nie tylko jej samej, ale i jego.
- Ale przecież...to okrutne! - nie wytrzymała Andrea. - Jak można tak mówić, to pańska rodzina i na pewno nikomu by pan nie zawadzał! W ogóle o pana nie dbali! - wyrwało jej się.
- Andreo! Bardzo cię lubię, ale tak nie wolno ci mówić! Kocham swoją żonę i wiem, że zrobiłaby dla mnie wszystko, brat i córka też! Rozumiem jednak, że mówisz tak z sympatii do mnie, więc się nie gniewam. Jedziemy do ogrodu? Nie mogę się doczekać!
Viviana i Felipe ze zdumienm obserwowali poczynania Andrei. Z niemałym trudem zwiozła Carlosa nieuczęszczanym zjazdem z piętra na dół, a potem z triumfującą miną zawiozła do ogrodu.
- Widziałaś to? - Felipe opadła szczęka. - Ale go omotała. Od lat nie wychodził z pokoju.
- Wiem przecież! Sama go przekonałam, żeby tam siedział! Po co miał brać udział w życiu normalnych ludzi? Ale wiem, że ta wycieczka pomoże nam w realizacji naszego planu, prawda?
- Tak, Viviano. Carlos Santa Maria jutro umrze.
Wrócili za trzy godziny, zaczynało się już robić chłodno i Andrea zadecydowała, że jest za zimno dla Carlosa. Sama wjechała z nim na górę i pomogła zdjąć buty.
- Wycieczka była wspaniała. Powtórzymy ją jutro? - zapytał on.
- Jeśli tylko pan zechce. A teraz proszę grzecznie zjeść kolację i spać! Musi pan mieć siły na jutrzejszą wyprawę.
- Zgoda, zgoda - podniósł ręce Carlos - poddaję się. Zrobię wszystko, co każesz, tylko zabierz mnie tam jutro znowu!
Na drugi dzień ponowili wycieczkę. Santa Maria był jeszcze bardziej zadowolony, niż dzień wcześniej i żywo rozprawiał o czymś z Andreą, gdy zbliżali się do bramy domu. Nagle przerwał w pół zdania.
- Czy coś się stało, panie Santa Maria?
- Owszem.
Podążyła za jego wzrokiem i zobaczyła, że do domu zbliża się jakiś starszy, posiwiały mężczyzna, ale nadal trzymający się bardzo prosto i godnie. Podszedł do nich i rzekł:
- Witaj, Carlosie. Sprawiłeś sobie pielęgniarkę, jak widzę. Dobry wybór - młoda i piękna. Ach, wybacz, przecież w twoim stanie nie jesteś zdolny do...
- Zamilcz, Gregorio! Czego tu szukasz, Monteverde? - Carlos nie zareagował na docinki.
Andrea aż drgnęła na dźwięk głosu podopiecznego. Jeszcze nigdy nie słyszała w nim takiej wściekłości! Zawsze dobry, łagodny Carlos Santa Maria musiał aż płonąć z nienawiści!
- Powtarzam - co tu robisz, Monteverde?!
Koniec odcinka 6 |
|
Powrót do góry |
|
|
Lilly_Rose Mocno wstawiony
Dołączył: 14 Mar 2008 Posty: 6981 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: z Czarnej Perły :P:P Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:26:29 14-04-08 Temat postu: |
|
|
O kurczę Świetna końcówka, Z resztą wszystkie odcinki mają zawsze ciekawe zakończenia, takie intrygujące i przez to jeszcze bardziej nie mogę sie doczekać newiku
No ale odnośnie odcinka- jak zwykle super!!
Strasznie żal mi Carlosa...
Viviana, Filipe i Sonya są okropni, chcą go zabić
Ciekawe w jaki sposób to uczynią,choć mam nadzieję ze do tego nie dojedzie Cieszę sie że Andrea jest dla niego dobra i udało jej się namówić Carlosa na wyjście z pokoju, fajnie. Ale jak Viviana i Filipe mogli dwa lata trzymać go zamkniętego w pokuju?? Oni są naprawdę straszni. A w ogóle to świetnie dobrałaś role- Leticia Calderon jest idealna w roli Andrei a Barbara w roli Viviany ( to pewnie prze Rubi, gdzie Mori grała też wredną role) i Fernando jako Filipe. Poprostu czytając telę widzę te postacie przed oczami.
Ale się rozpisałam Ale naprawdę tela ŚWIETNA i już czekam na new.
Ostatnio zmieniony przez Lilly_Rose dnia 15:28:16 14-04-08, w całości zmieniany 3 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Bloody Wstawiony
Dołączył: 23 Lut 2007 Posty: 4501 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:39:42 14-04-08 Temat postu: |
|
|
Szczerze powiedziawszy to nie ma tutaj postaci w moim stylu. Andrea to straszna cnotka, i przyznam, że irytuję mnie, gdy płacze. Carlos też jest zbyt dobry, a pozostali nie mają serca. Ale fabuła jest bardzo ciekawa. Mam nadzieję, że Sonya się zmieni, bo jakoś nie czuję do niej takiej niechęci, jak do Viviany |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:07:10 14-04-08 Temat postu: |
|
|
Paulka napisał: | O kurczę Świetna końcówka, Z resztą wszystkie odcinki mają zawsze ciekawe zakończenia, takie intrygujące i przez to jeszcze bardziej nie mogę sie doczekać newiku
No ale odnośnie odcinka- jak zwykle super!!
Strasznie żal mi Carlosa...
Viviana, Filipe i Sonya są okropni, chcą go zabić
Ciekawe w jaki sposób to uczynią,choć mam nadzieję ze do tego nie dojedzie Cieszę sie że Andrea jest dla niego dobra i udało jej się namówić Carlosa na wyjście z pokoju, fajnie. Ale jak Viviana i Filipe mogli dwa lata trzymać go zamkniętego w pokuju?? Oni są naprawdę straszni. A w ogóle to świetnie dobrałaś role- Leticia Calderon jest idealna w roli Andrei a Barbara w roli Viviany ( to pewnie prze Rubi, gdzie Mori grała też wredną role) i Fernando jako Filipe. Poprostu czytając telę widzę te postacie przed oczami.
Ale się rozpisałam Ale naprawdę tela ŚWIETNA i już czekam na new. |
Dzieki . Komentarze (pochwalne, lub krytyczne, kazdy cenie) sa zawsze mile widziane...a dlugie tym bardziej . Staram sie kazdy odcinek zakonczyc intrygujaco, gwarantuje, ze w kolejnych bedzie jeszcze ciekawiej...eee...tzn. postaram sie, by bylo .
Spolka V/F/S ma juz pomysl, ich jest trojka, realizacja nie powinna byc trudna...A co moze zrobic czlowiek siedzacy na wozku? Jak moze sie obronic? Czy im sie uda...juz niedlugo sie dowiesz .
Mialam klopot z doborem protki, ale jak myslalam o Andrei, to caly czas mialam przed oczami Leticie. Ona tez grala pielegniarke przez chwile . Znaczy sie kogos w szpitalu (chodzi mi o "Esmeralde"). I to jej spojrzenie mnie jakos przekonalo. Z Viviana bylo podobnie - skojarzanie trwalo ulamek sekundy - mysle "Viviana" - widze "Mori" . Wszystko przez "Rubi" . I co ciekawe, Felipe tez mi sie nasunal. Aha, taka mala rada - moze sie przyda - dla tworcow poszukujacych obsady - kiedys spisywalam sobie wszystkich aktorow grajacych w danej teli, jaka ogladalam (z nazwiskami postaci, jakie grali). Teraz tego nie robie (bo mam internet i moge sobie w kazdej chwili kogos przypomniec , ale spis i tak sie przydaje . Biore kartke do reki i tylko wybieram .
Bloody napisał: | Szczerze powiedziawszy to nie ma tutaj postaci w moim stylu. Andrea to straszna cnotka, i przyznam, że irytuję mnie, gdy płacze. Carlos też jest zbyt dobry, a pozostali nie mają serca. Ale fabuła jest bardzo ciekawa. Mam nadzieję, że Sonya się zmieni, bo jakoś nie czuję do niej takiej niechęci, jak do Viviany |
W Twoim stylu? Masz na mysli - sadzac po reszcie postu - kogos "mieszanego", kto ma w sobie i dobro i zlo? Beda . To jeszcze nie wszystkie postacie, jakie sie pojawia, obiecuje . Sama nie cierpie placzliwych protek, dlatego tez Andrea zmieni sie bardzo szybko...musiala byc taka na poczatku, zeby Carlos zauwazyl roznice miedzy nia, a Viviana. A i w jego sercu znajduje sie cos, co moze Was zaskoczyc...stop! Bo sie wygadam .
Cos wszyscy chyba lubia Sonye . Moze dlatego, ze jak na razie nie ma w niej az tyle zla...hm...tzn. owszem, ona chce zabic ojca i to jest zle, ale nie flirtuje z kilkoma mezczyznami naraz...Co sie z nia stanie...a to juz pozniej . Kolejny odcinek - jutro, na ktory juz serdecznie zapraszam!
Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 18:11:09 14-04-08, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
mili~*~ Mistrz
Dołączył: 24 Gru 2007 Posty: 12296 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 19:02:28 14-04-08 Temat postu: |
|
|
Przeczytałam narazie piaty i mam mało czasu więc jutro przeczytam nastepny
Ale ten był świetny |
|
Powrót do góry |
|
|
NiuNia Big Brat
Dołączył: 20 Sty 2008 Posty: 867 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ......z mojego nieba.....
|
Wysłany: 20:01:50 14-04-08 Temat postu: |
|
|
Po raz kolejny opuściłam odcinki, ale bardzo tego żałuję. No więc nie zgadzam się z Bloody. Oba odcinki były świetne. Pozdrawiam i zapraszam na Zabójczą miłość. |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:44:26 15-04-08 Temat postu: |
|
|
mili~*~ napisał: | Przeczytałam narazie piaty i mam mało czasu więc jutro przeczytam nastepny
Ale ten był świetny |
To teraz masz dwa do czytania ).
Black_Lady napisał: | Po raz kolejny opuściłam odcinki, ale bardzo tego żałuję. No więc nie zgadzam się z Bloody. Oba odcinki były świetne. Pozdrawiam i zapraszam na Zabójczą miłość. |
Ale przegapiasz, czy nie masz czasu? . Dzieki za pochwale, ciekawe, co powiesz o tym . A na "Zabójczą miłość" tez spojrze w wolnej chwili .
---------------------------------------------------------------------------------
Odcinek 7
- Przyjechałam do twojej żony, Santa Maria - odpowiedział mu w tym samym tonie Gregorio.
- Do mojej żony? Czego chcesz od Viviany? Zresztą ona na pewno cię nie przyjmie, gardzi tobą tak samo, jak ja.
- Nie bądź taki pewien, Carlosie. Zaraz się przekonamy.
Andrea pomogła wjechać podopiecznemu na wózku, Monteverde wszedł obok, wyraźnie krokiem dając do zrozumienia, że on może chodzić, a Carlos już nigdy nie wstanie sam z wózka. Wewnątrz natknęli się na Vivianę.
- Kochanie - w głosie właściciela domu wibrował gniew - Monteverde twierdzi, że przyszedł do ciebie, a ty go przyjmiesz. Mam nadzieję, że po tym, co mi zrobił...
- Muszę z nim porozmawiać - uśmiechnęła się czarująco Viviana. - Gregorio, usiądź, zaraz służba poda ci kawę.
- Zapraszasz go? Czy ja dobrze słyszę? A moje zdanie? Jestem twoim mężem, a ten imbecyl...
- Nie unoś się, Santa Maria - wtrącił się Gregorio. - Powiedziała już, że ma do mnie sprawę.
- To mój dom i ja decyduję, kto zostanie, a kto wyjdzie! Wynoś się, Monteverde! - Carlos oparł się dłońmi na poręczach wózka, jakby chciał wstać i dać przybyszowi w twarz.
- Carlos, proszę cię. To potrwa tylko chwilkę - odezwała się Viviana.
Gregorio zdążył już usiąść i popijał kawę, patrząc z politowaniem na Carlosa.
- Nie próbuj wstać, bo jeszcze zrobisz sobie większą krzywdę - rzucił Monteverde, nie dbając o rozpaczliwe znaki dawane mu przez Vivianę. Nie chciała tak od razu kłócić się z mężem, chciała spokojnie porozmawiać z Gregorio.
- Zaraz się dowiesz, kto komu zrobi...- na moment zapomniał o paraliżu, chciał się podnieść, ale opadł na wózek.
- Widzisz? Umiesz tylko krzyczeć, a pies, który szczeka, nie gryzie - Gregorio świetnie się bawił.
- Viviano! Dlaczego na to pozwalasz, dlaczego ten typek może...- nie dokończył. Nagły ból, tak silny i niespodziewany przeszył mu klatkę piersiową, że aż brakło mu tchu. Andrea z przerażeniem zobaczyła, że zbladł.
- Andreo...zawieź mnie...na górę...- wyszeptał.
Za moment byli już w pokoju. Dziewczyna wszystkimi siłami starała się pomóc Carlosowi położyć się na łóżku - było to trudne, w końcu ważył trochę jako mężczyzna - ale jakoś jej się udało, na pewno pomógł jej w tym strach o niego.
- Wezwę lekarza - zaproponowała.
- Nie, naprawdę nie trzeba...Ale...nie pojmuję...
- Proszę nic nie mówić, tylko odpoczywać. Zostanę przy panu.
- Andrea...Wytłumacz mi...dlaczego Viviana...dlaczego moja żona...nie rozumiem...
- Na pewno wszystko potem panu wyjaśni. Proszę teraz o tym nie myśleć, wszystko będzie dobrze - chwyciła koc leżący obok i przykryła nim Carlosa. - Jestem tutaj.
Z przerażeniem patrzyła na twarz Santa Marii. Oddychał nadal ciężko, co prawda był już mniej blady, ale wciąż nie mógł się uspokoić.
- Pozwalała...żeby mnie tak obrażał...moja Viviana...a on tak mnie skrzywdził...
Andrea impulsywnie chwyciła Carlosa za rękę. Jako służąca, opiekunka, w zasadzie nie powinna tego robić, ale chciała mu pomóc, tak rozpaczliwie pomóc! Nie cofnął swojej, czuł jej dłoń otulająca jego, ściskającą go mocno, by dodać odwagi. Miała dobre serce, poza tym pragnęła go wesprzeć, chociaż sama nie rozumiała postępowania Viviany.
- Viviana na pewno cię kocha - zaczęła szeptać. - Jak Monteverde wyjdzie, twoja żona przyjdzie do ciebie i opowie, co się stało. Sam mówiłeś, że zrobiłaby dla ciebie wszystko, więc nie wątp w nią teraz - nieświadomie przeszła na "ty". Carlos nie zwrócił na to uwagi, powoli, bardzo powoli jego oddech się wyrównywał.
Felipe Santa Maria wrócił do domu i z zaskoczeniem ujrzał Vivianą rozprawiającą w najlepsze z Monteverde.
- Nie spodziewałem się ciebie tak szybko, Gregorio.
- Nie mogłem już dłużej czekać. Witaj, Felipe. Ominął cię niezły spektakl.
- Co się stało? - Felipe już siedział i pił herbatę.
- Viviano, opowiedz mu - odparł Gregorio.
Co też uczyniła. Brat Carlosa szczerze się śmiał, usłyszawszy historię przybycia Monteverde i awantury, jaką potem wybuchła.
- Szkoda, że tego nie widziałem! Mój drogi braciszek mało nie dostał zawału! Szkoda, że nie padł na serce.
- Ależ kochanie - odezwała się niby karcąco Viviana - to konie padają. Ludzie umierają.
- W takim razie Carlos nie jest człowiekiem - dołączył się do drwin Monteverde. - W sumie racja, ludzie mogą chodzić, on - nie.
Teraz roześmiali się wszyscy.
- A gdzie jest Sonya? - zapytał w końcu Gregorio.
- Oto idzie - przedstawiła ją matka. - Sonyu, to dobry znajomy twojej mamy, Gregorio Monteverde.
Przywitali się uprzejmie. Gregorio nie spuszczał z oczu córki Viviany. A więc to jest Sonya! Piękna, trzeba przyznać. Sonya Santa Maria...Najpiękniejsza dziewczyna, jaką widział.
Rozmawiali chwilę, kiedy Viviana powiedziała:
- Córeczko, coś podejrzanie cicho zachowuje się Andrea - to ta dziewczyna do opieki nad Carlosem - poinformowała przy okazji Monteverde. - Zobacz, co oni tam robią - może jednak twój ojciec zmądrzał i umarł?
- Oczywiście, mamusiu - już biegła na górę. Może mama ma rację i cud się wydarzył?
W miedzyczasie Carlos całkowicie odzyskał spokój i mówił do Andrei:
- Mam nadzieję, że masz rację i że Viviana wyjaśni mi sytuację. Monteverde wiele lat temu zrobił coś podłego, nie ma prawa przychodzić do tego domu, a już tym bardziej do mojej żony. Tobie za to chciałbym podziękować za opiekę. Gdyby nie ty, już bym nie żył.
Nie przyznał się, że słyszał, kiedy mówiła do niego po imieniu. W duszy zachował to wspomnienie jako jedno z najczulszych, kiedy czuł, że ktoś naprawdę się o niego boi.
- Moja rodzina jest dla mnie całym życiem - kontynuował Carlos. - Po mojej śmierci dostaną wszystko, cały majątek razem z domem zapisałem Vivianie, mojej córce i bratu. Ojciec uważał, że brat powinien dostać tylko małą część i tak też zrobił w swoim testamencie, ale ja nie widze tego zła w Felipe, o którym mówił tata. Widocznie nie mogli się porozumieć. Ja swojej rodzinie po śmierci oddam wszystko.
- Proszę nie mówić o śmierci - zaprotestowała Andrea. - Musi pan żyć długo, jest pan jak...jak słońce w deszczowy dzień, potrafi się pan tak pięknie uśmiechnąć...
Ich spokój na pewno zburzyłby fakt, że całą rozmowę podsłuchała Sonya. Nie weszła do pokoju ojca, to jej wystarczyło. Więc jednak! Więc jednak nie zmienił testamentu! Musi jak najszybciej powiadomić o tym wujka i matkę!
Prawie zbiegła na dół. Gregorio właśnie się żegnał, zdążył tylko usłyszeć, że Santa Maria w pokoju rozmawia z Andreą.
- Znalazły się dwa gołąbki - zakpił Monteverde. - Ale na mnie już czas. Viviano, przyjdę jeszcze i ty wiesz, po co.
- Tak, Gregorio. Przyjdzie pora na ta rozmowę.
Tego dnia Viviana nie przyszła na górę, Carlos nie dowiedział się niczego o wizycie Monteverde. Nazajutrz był zły, nie miał humoru, traktował Andreę nadal bardzo miło, ale widać było, że cierpi. Dziewczyna starała się być jeszcze bardziej troskliwa, niż zwykle, chciała nawet porozmawiać z jego żoną, ale Carlos odmówił. Viviana musi sama przyjść i wszystko wyjaśnić.
- Mam pomysł - to Andrei przyszła do głowy ta myśl. - Może znów zrobimy sobie wycieczkę, ale tym razem pojedziemy nad basen przy domu? Odetchnie pan trochę powietrzem znad wody, co prawda tylko basenowej, ale zawsze.
- Jesteś genialna, Andreo. Dawniej tak bardzo lubiłem wodę. Teraz sobie chociaż popatrzę! - ile smutku było w tym żarcie...
Jednak słońce, spokój i atmosfera poprawiły mu humor. Było tak cicho. Tak cicho...dopóki z głębi domu nie wyszła Sonya.
- Andreo, mam do ciebie sprawę, musisz mi pomóc przy układaniu ubrań w szafie. Chcę się ciebie też poradzić co do wyboru sukienki, idę na spotkanie z Juliem, moim chłopakiem.
- Ja? Mam pomóc panience? - zawahała się. - Ale pan Santa Maria... - tym razem pamiętała, jak ma go nazywać.
- Idź, Andreo - namawiał ją Carlos. - Ja tu jestem bezpieczny, posiedzę sobie spokojnie i obiecuję nigdzie nie uciec. Jak wrócisz, będę tu siedział i czekał na ciebie - ewentualnie spał i chłonął ten cudowny dzień.
- A więc zaraz wrócę - zgodziła się dziewczyna.
Nie dane jej było czytać cudzych myśli, inaczej nigdy by nie zostawiła Carlosa samego tego dnia. Szła obok Sonyi nie wiedząc, że tamta uśmiecha się w duszy, powtarzając sobie "O tak, tato, zaśniesz dzisiaj, ale na wieki!".
Felipe i Viviana byli szczęśliwi. Patrzyli przez okno na Sonyę i Andreę. Czas spiskowców nadszedł, zaraz dopełni się to, o czym marzyli.
- Twoja córka jest świetna. Bez problemów zwabiła Andreę z powrotem do domu. - powiedział Felipe. - Teraz twoja kolej. Wiesz, co masz robić?
- Oczywiście, skarbie - mruknęła, ocierając się lekko o jego ciało. - Nikt mnie nie zauważy.
Swobodnym krokiem wyszła na zewnątrz. Bez szmeru dotarła do miejsca, gdzie siedział Carlos Santa Maria. Miał zamknięte oczy, odpoczywał. Viviana podeszła od tyłu i spojrzała na niego ostatni raz. "Żegnaj!" - szepnęła w duchu, a potem z całej siły, potęgowanej jeszcze przez nienawiść i pogardę, popchnęła wózek w wodę, w sam środek basenu.
Carlos oprzytomniał od razu, ale był tak zaskoczony, że na moment stracił poczucie, gdzie się właściwie znajduje. A kiedy już zdał sobie sprawę, było za późno. Basen był pełen wody, niedawno go napełniano. Wózek dodatkowo ciągnął go w dół jak zwykły kamień, mężczyzna sam nie mógł się uwolnić. Razem z wózkiem znalazł się na dnie. W pobliżu nie było nikogo - Sonya zajmowała Andreę wyborem sukienki, Viviana wróciła do środka, by nic nie łączyło jej z wypadkiem i teraz razem z Felipe rozmawiała w salonie. Żadne z nich nie wspomniało słowem o tym, co się przed chwilą stało. Pozbyli się Carlosa na zawsze i nie zamierzali poświęcić mu choć jednego słowa - zrobią to tylko jeszcze jeden jedyny raz w życiu - na jego pogrzebie. Potem odczytanie testamentu i wreszcie zamkną rozdział zwany Carlosem Santa Maria.
Koniec odcinka 7
Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 13:53:33 15-04-08, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Lilly_Rose Mocno wstawiony
Dołączył: 14 Mar 2008 Posty: 6981 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: z Czarnej Perły :P:P Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:31:48 15-04-08 Temat postu: |
|
|
O kurczę...
Jaki smutny odcinek
Jak Viviana mogła go zabić??!!! Nie to jest straszne...
Ona jest okropna, mam nadzieję że spotka ją zasłużona kara, za to co zrobiła! Ją i Filipe
Choć w głębi serca mam nadzieję ze ktoś wyjmie Carlosa z basenu...choć nie wiem jakim cudem to nastąpi, ale nie tracę nadziei.
Sonya też nie lepsza... Też przyczyniła sie do jego śmierci. Tej całej rodzince ( V, F, S) tylko na kasie zależało Wredni!! Bez uczuć!
I Kim jest ten Monteverde? Co on zrobił wcześniej Carlosowi?
Końcówka znów super.
Znów się rozpisałam CZekam na new.
Zapraszam Cie do mnie- jest new odc. |
|
Powrót do góry |
|
|
mili~*~ Mistrz
Dołączył: 24 Gru 2007 Posty: 12296 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 19:04:32 15-04-08 Temat postu: |
|
|
Przeczytałam oby dwa
Świetne
Masz talent
a koniec 7 odcinka...
JAk wpychaja go do wody
straszny
Ale pieknie napisany
pozdrawiam :* |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 1:01:07 16-04-08 Temat postu: |
|
|
Paulka napisał: | O kurczę...
Jaki smutny odcinek
Jak Viviana mogła go zabić??!!! Nie to jest straszne...
Ona jest okropna, mam nadzieję że spotka ją zasłużona kara, za to co zrobiła! Ją i Filipe
Choć w głębi serca mam nadzieję ze ktoś wyjmie Carlosa z basenu...choć nie wiem jakim cudem to nastąpi, ale nie tracę nadziei.
Sonya też nie lepsza... Też przyczyniła sie do jego śmierci. Tej całej rodzince ( V, F, S) tylko na kasie zależało Wredni!! Bez uczuć!
I Kim jest ten Monteverde? Co on zrobił wcześniej Carlosowi?
Końcówka znów super.
Znów się rozpisałam CZekam na new.
Zapraszam Cie do mnie- jest new odc. |
A beda jeszcze smutniejsze...Zaraz sie dowiesz, co sie stalo z Carlosem. Bardzo jestem ciekawa, co powiesz po tym odcinku. A o Gregorio bedzie wiadomo wiecej tez juz niedlugo...Aha, czy ja juz pisalam, ze lubie, jak sie rozpisujesz? .
mili~*~ napisał: | Przeczytałam oby dwa
Świetne
Masz talent
a koniec 7 odcinka...
JAk wpychaja go do wody
straszny
Ale pieknie napisany
pozdrawiam :* |
Dziekuje. A nocna pora, zebyscie rano mialy co czytac...: -
------------------------------------------------------------------------------
Odcinek 8
Andrea dziwiła się trochę niezdecydowaniu Sonyi, ale cierpliwie pomagała jej w wyborze ubrania. Kiedy wydawało się, że doszły do jakiegoś porozumienia, szczęśliwe złożenie losu kazało dziewczynie spojrzeć w kierunku okna. Wydawało jej się, że okolica basenu jest pusta. Nie bacząc na protesty Sonyi wybiegła na dwór, gorączkowo się rozglądając.
- Panie Santa Maria! - krzyknęła, natychmiast zdając sobie sprawę z bezsensu swojego postępowania. Przecież nie mógł nigdzie odejść!
Kilka sekund później dojrzała go w końcu. Kiedy w końcu ciało Carlosa uwolniło się od ciężaru wózka, było już za późno, by wzywał pomocy - jego świadomość odpłynęła bardzo szybko. Teraz był tylko ciemnym kształtem leżącym na wodzie.
- Na pomoc! Ratunku! - zaczęła krzyczeć. - Na pomoc!
Dziwne. Nikt się nie zjawiał, a przecież musieli ją słyszeć! Wbiegła do domu i bez tchu powiedziała do Felipe i Viviany:
- Pan Santa Maria...wypadek...basen!
Felipe zerwał się z miejsca. Ani jednym gestem nie dał poznać, że nie jest zadowolony, ponieważ Carlosa powinien ktoś znaleźć dużo później, kiedy już na pewno będzie martwy. Sonya nie wypełniła dobrze swego zadania. Być może jednak i teraz było już po wszystkim?
- Chodźmy! - razem z Andreą i Vivianą popędził nad basen.
Zorientował się w sytuacji i skoczył do wody. Boże, co on robi, ratuje brata, którego miał zabić! Nawet nie może spowolnić swoich ruchów, żeby nie wyglądało to podejrzanie! Ale miał już kolejny pomysł.
Ociekając wodą wydobył bezwładne ciało Carlosa z wody i ostrożnie ułożył obok. W tym samym czasie wybiegła Sonya, doskonale udając przerażenie, Viviana też wpadła w przepisową histerię. Felipe nadziwić się nie mógł, jak obie potrafią cudownie udawać. Andrea stała jak skamieniała, szepcząc chyba jakieś modlitwy, bo poruszały jej się usta.
- Nie stój tak! Idź do domu, tylko przeszkadzasz! - wrzasnął na nią, chcąc odesłać do środka, by nie widziała, jak przestaje udzielać pomocy bratu i pozwala mu umrzeć. - Sonya, zabierz ją stąd! - zwrócił się do bratanicy.
- Nigdzie się nie ruszę! - zaprotestowała. - Póki pan Carlos nie odzyska przytomności!
Felipe właśnie robił bratu sztuczne oddychanie i usiłował sprawić, by ten wykrztusił wodę - przynajmniej tak się miało wydawać Andrei. W rzeczywistości zaklął między jednym oddechem, a drugim - miał nadzieję, że Carlos nigdy już się nie obudzi.
Na przekór przekleństwom brata niedoszły topielec wrócił jednak do świata żywych i wypluł wodę z płuc, kaszląc przy tym niemiłosiernie. Podniósł się powoli, a potem jeszcze mało przytomnym wzrokiem potoczył po zebranych.
- Co...się stało?
- Wpadłeś do basenu, Felipe uratował ci życie - odezwała się szlochająca Viviana, która natychmiast znalazła się przy mężu, obejmując go z udawaną miłością.
- Teraz trzeba go zaprowadzić do pokoju, żeby się rozgrzał - Felipe prawie zgrzytał zębami, kiedy musiał opiekować się tym...śmieciem!
Viviana, starając się uspokoić, pomagała Carlosowi dotrzeć do wózka, który Felipe w międzyczasie wyjął z basenu. Przetransportowali swoją niedoszłą ofiarę do pokoju i tam ułożyli na łóżku, uprzednio przebierając w suche ubranie. Felipe surowo zabronił wchodzić komukolwiek poza Vivianą, mimo, że Andrea za wszelką cenę chciała dowiedzieć się czegoś więcej o stanie Carlosa Santa Maria.
- Przestań ryczeć! On musi odpocząć!
Minęło dobre pół godziny, kiedy Viviana poszła po nią do jej pokoju i powiedziała:
- Mój mąż chce cię widzieć. Zresztą nas wszystkich.
Zjawili się więc wszyscy - Sonya, Viviana - po żadnej z nich nie było już widać śladów łez znad basenu, Felipe i nadal roztrzęsiona Andrea. Carlos zmęczonym wzrokiem powiódł po zebranych.
- Dziękuję ci za pomoc - zwrócił się do brata. Udaremniłeś próbę zabójstwa, Felipe.
- Co ty mówisz? Któż chciałby cię zabić w twoim własnym domu? - zaprotestował wymieniony. - To na pewno przypadek, wózek musiał się ześlizgnąć i...
- Nieprawda, bracie. Może ledwo co pamiętam, ale wiem jedno - ktoś popchnął wózek! Poczułem wyraźnie, że jakaś siła spycha mnie w objęcia śmierci, ale nie zdążyłem zareagować.
- Jak możesz tak mówić? Tutaj wszyscy cię kochają. Cała twoja rodzina dba o ciebie i nie skrzywdziłaby cię za nic w świecie - wtrąciła się Viviana.
Andrea jeszcze nie do końca przyszła do siebie po tym okropnym strachu - naprawdę myślała, że Santa Maria nie żyje - i wypowiedziała brzemienne w skutkach słowa:
- Dlaczego więc przez dwa lata nikt nie zajął się panem Santa Maria i pozwolił mu siedzieć samotnie w pokoju, podczas, gdy inni cieszyli się życiem? - była tak przerażona tym wypadkiem, że nie zważała, co mówi. W tych tragicznych chwilach nad basenem dotarło do niej, że stał się jej dobrym przyjacielem i za nic nie chciała go stracić, obiecała sobie, że jeśli tylko właściciel domu przeżyje, to ona będzie dbała o niego z całych sił.
- Słucham? - zimny głos Viviany zwrócił się do niej. - Oskarżasz mnie, że niewłaściwie opiekowałam się swoim mężem?
Odwaga nie opuszczała Andrei, czuła, że Carlos na nią patrzy, to dodawało jej sił - na pewno potem będzie jej wdzięczny, że tak o niego walczyła!
- O nic nikogo nie oskarżam. Ale było mi przykro, kiedy widziałam, jak pan Santa Maria po raz pierwszy od dwóch lat opuszcza swój pokój, by po tak długim czasie zobaczyć słońce nie tylko przez szyby! Powinien wychodzić codziennie! A teraz ten wypadek! On mógł umrzeć! Pani interesowało inne życie, tak wiele razy czekał na panią, na pani przyjście, szczególnie wczoraj, kiedy mało nie dostał ataku serca, podczas, gdy pani przyjmowała jego wroga, Gregorio Monteverde!
I potem nagle słowa, jakie same przyszły Andrei na wargi:
- Może nawet cieszyłaby się pani z jego śmierci!
Zapadła śmiertelna cisza. Dopiero po kilkanstu sekundach Carlos Santa Maria powiedział:
- Andreo, natychmiast opuścisz mój dom i zapomnisz, że kiedykolwiek tu pracowałaś.
- Słucham? Ale przecież...- to było jak cios obuchem w głowę. Nawet nie zaczęła płakać.
- Owszem. Mam dosyć słuchać, jak obrażasz moją żonę. Tyle razy cię ostrzegałem, żebyś zostawiła ją w spokoju. Najpierw ta sprawa z obiadem, potem dzisiaj...Dobrze wiesz, jak kocham Vivianę i nie pozwolę na takie oskarżenia. Nie chcę cię więcej widzieć w moim domu!
- Carlos, uspokój się - Felipe zrozumiał, że w ten sposób stracą kozła ofiarnego, który przyda im się przy następnej próbie zabójstwa i starał się przekonać brata, by ten nieco zwolnił. - Ona jest po prostu zdenerwowana. Świetnie się tobą opiekuje i na pewno się przywiązała. Ciebie nie da się nie kochać - uśmiechnął się.
- Właśnie - potwierdziła Viviana. - Na pewno nie wie, co mówi.
- A może to ona mnie popchnęła? - powiedział cicho Carlos. - Może to ona wróciła niepostrzeżenie i wymyśliła sobie, że mnie zabije, bo dzień wcześniej dowiedziała się, że wszystko zapisałem wam? Może dlatego była dla mnie wcześniej taka dobra, bo liczyła, że coś dostanie, a kiedy okazało się inaczej, z wściekłości chciała się mnie pozbyć?
Każde słowo było jak nóż. Jak wbijający się jej prosto w serce nóż. Nie pomogły nawet słowa Sonyi, która zrozumiała, co czyni matka i wujek i również wstawiła się za Andreą:
- Tato, ona była cały czas ze mną, kiedy to się stało.
- Nie obchodzi mnie to. Nie powinna mnie zostawiać samego - jestem przecież kaleką, prawda? - specjalnie użył tego słowa, patrząc Andrei prosto w oczy. - Zaniedbałaś swoje obowiązki, panno Orta! A z tego, co wiem, ze szpitala też musiałaś odejść, może kogoś w nim uśmierciłaś, ale z jakichś przyczyn nie umieszczono tego w twoich aktach? - Carlos nigdy nie był podły, ale nie pozwoli, by ktoś oskarżał jego Vivianę! A skoro ta dziewczyna się na to poważyła, odpowie za to!
- Nie zrobiłam nic złego! Ani teraz, ani wtedy! Wczoraj to moją rękę pan ściskał, kiedy bał się śmierci, nie pańskiej uwielbianej Viviany! - przemawiał przez nią tak straszny żal, że krzyczała, że nieświadomie chciała go zranić, choć w głębi duszy marzyła, by pozwolił jej zostać i znów był jej przyjacielem. Tak bardzo go przecież lubiła!
Wypomniała mu to. Był wściekły, ale teraz doszła do tego jeszcze przykrość. Wypomniała mu to, że nie cofnął ręki, kiedy tak bardzo potrzebował opieki i ciepła...
- Byłem bezbronnym idiotą, wykorzystałaś moją słabość! Wynoś się! Wynoś się, Andrea Orta, wynoś się!
Gdyby zajrzał we własne serce, zrozumiałby, że czuje podobnie, jak ona - jest rozgoryczony, ale tak naprawdę wcale nie chce jej krzywdzić, chce powrotu dawnych dni, przyjaźni i porozumienia. Ale złość przesłoniła mu wszystko.
- Udawałaś zainteresowaną moją powieścią, sądząc, że cokolwiek po mnie dostaniesz! Prawda, przecież tacy jak ja żyją krócej, prawda? A może któregoś dnia podsunęłabyś mi myśl o samobójstwie?! Jak już wiedziałabyś, że uwzględniłem cię w zapisie, prawda?! Wiesz, co z tym zrobię? Felipe, podaj mi notes z półki! Nie, nie protestuj, podaj mi go natychmiast! A ty nigdzie nie wychodź, póki ci czegoś nie pokażę! Sonyu, nie pozwól jej wyjść!
Sonya, jako oficjalnie posłuszna ojcu córka, przytrzymała Andreę za ramię. Carlos z furią chwycił notes podany mu przez brata i dopowiedział:
- Zapewne wiesz, co to jest, prawda? Tak, zgadza się, to jest dzieło, nad którym się rzekomo tak zachwycałaś. Ponieważ chcę zniszczyć wszystko, co kojarzy mi się z tobą, oto, co zrobię! - szybkimi ruchami wyrywał kartki i targał je na miliony kawałeczków.
- Wezwijcie potem Clarę, niech pozbiera te śmieci i spali. A teraz wszyscy wyjdźcie, wszyscy! Dopilnujcie, żeby ta dziewczyna jak najszybciej stąd zniknęła! Nie, Viviano, wszyscy, ty również masz wyjść! Chcę być sam, wróć za kilka godzin. Proszę...- ostatnie zdanie powiedział cicho.
- Dobrze, kochanie. Będzie, jak każesz.
Pokój opustoszał. Sonya, Felipe i Viviana starali się zatrzymać Andreę i przekonywać ją, że Carlos niedługo się uspokoi, ale ich próby spełzły na niczym. Niecałą godzinę później Andrea Orta opuściła dom Carlosa Santa Maria, by nigdy więcej tu już nie wrócić.
Koniec odcinka 8
Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 1:01:35 16-04-08, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|