|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:06:32 21-10-08 Temat postu: |
|
|
Dubel - do usunięcia.
Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 19:40:16 21-10-08, w całości zmieniany 4 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Lilijka Mistrz
Dołączył: 18 Lip 2007 Posty: 14259 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/3 Skąd: Neverland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:58:53 22-10-08 Temat postu: |
|
|
Napisałam wczoraj wieczorem długaśny komentarz i się nie zapisał
Trudno, piszę jeszcze raz
No to czekam na entradę
Ricarda niech będzie jak najwięcej
Luis już mnie chyba niczym nie zaskoczy, podejrzewam, że śladem Paty z "Mariny" pod koniec stanie się świętoszkiem
Ale Virginia w walce z Manolo będzie miała u boku Victora
Już chyba wiem, kim był ten facet;)) Ale jakos nie mogę uwierzyc, zeby operował takimi słowami
Ale mnie wystraszyłaś tą pierwszą scenką! Myślałam, że Ricardo naprawdę nie żyje
Cytat: | Może cię zdradzić tak samo, jak Gregorio pana Francisca Velasquez, świętej pamięci zresztą. |
^^ Czyżby ironia?
Mario to kanalia |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:32:18 24-10-08 Temat postu: |
|
|
Dubel - do usunięcia.
Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 0:54:16 25-10-08, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:13:21 24-10-08 Temat postu: |
|
|
Dubel - do usunięcia.
Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 1:06:48 25-10-08, w całości zmieniany 5 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:23:42 24-10-08 Temat postu: |
|
|
Dubel - do usunięcia.
Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 1:12:27 25-10-08, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:23:42 24-10-08 Temat postu: |
|
|
Dubel - do usunięcia.
Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 1:13:56 25-10-08, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:23:42 24-10-08 Temat postu: |
|
|
Dubel - do usunięcia.
Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 1:14:18 25-10-08, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:23:42 24-10-08 Temat postu: |
|
|
Dubel - do usunięcia.
Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 0:56:25 25-10-08, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:23:42 24-10-08 Temat postu: |
|
|
Lilibeth napisał: | Napisałam wczoraj wieczorem długaśny komentarz i się nie zapisał
Trudno, piszę jeszcze raz |
Dziękuję, że Ci się chce .
Lilibeth napisał: | No to czekam na entradę |
Nie mogę się zdecydować na piosenkę, filmik jest gotowy, dwie wersje (bo dwie piosenki miałam na początku do wyboru), a teraz żadna mi nie pasuje i dalej szukam ;/.
Lilibeth napisał: | Ricarda niech będzie jak najwięcej |
Nie kuś . Hehe, właśnie wyobraziłam sobie Ricardo jako protka (tzn. nie aktora, ale postać . Oczywiście żartuję .
Lilibeth napisał: | Luis już mnie chyba niczym nie zaskoczy, podejrzewam, że śladem Paty z "Mariny" pod koniec stanie się świętoszkiem |
Zaskoczy, zaskoczy . Bo przecież nikt poza rodziną de La Vega nie wie, że Luis to syn Carlosa.
Lilibeth napisał: | Ale Virginia w walce z Manolo będzie miała u boku Victora |
Hm...Może tak, a może nie .
Lilibeth napisał: | Już chyba wiem, kim był ten facet;)) Ale jakos nie mogę uwierzyc, zeby operował takimi słowami |
O, a to ciekawe, kim? .
Lilibeth napisał: | Ale mnie wystraszyłaś tą pierwszą scenką! Myślałam, że Ricardo naprawdę nie żyje |
Poważnie aż tak? Biedak sam się wystraszył, serduszko mu waliło. To był sen, ale przecież niedługo zbliża się jego rozprawa, a skoro sam się przyznał...[tu gryzę się w język, nic więcej nie powiem. Żeby siedzieć cicho i nie zdradzać dalszej fabuły idę posłuchać piosenki pana Pizarro ].
Lilibeth napisał: | Cytat: | Może cię zdradzić tak samo, jak Gregorio pana Francisca Velasquez, świętej pamięci zresztą. |
^^ Czyżby ironia? |
Może troszkę . Pedro, brat Francisca, chciał uświadomić Ricardo, że nawet Sonya może go zdradzić - czy miał rację, to się okaże...
Lilibeth napisał: | Mario to kanalia |
Kanalia, morderca, a na dodatek dalej knuje - za nic nie dopuści razem z Gracielą, by Sonya lub Ricardo coś zdradzili - w końcu gra go Twearkas (ten z "Mariny" .
Aha - ponieważ zbliża się rozprawa Carlosa, dodaję kilku prawników - jak forum lepiej zadziała, zedytuję pierwszy post i dodam tam ich zdjęcia, na razie tylko wstępnie zaznaczam, że mecenas Oreiros jest po stronie Carlosa, Sirgo jest przedstawicielem Antonia, a co za tym idzie, również trzyma z Felipe. Jest jeszcze mecenas Caso, z ramienia Gregorio Monteverde, on będzie ważny z innego powodu. Wszyscy znajdą się w entradzie (jak w końcu dopasuję piosenkę .
A teraz zapraszam na odcinek 86.
------------------------------------------------------------------
Odcinek 86
Luis de La Vega wpatrywał się długo w to, co pozostało z dłoni Antonia. To przecież ta ręka wiele razy obejmowała go, gdy płakał, wielokrotnie przygotowywała mu jedzenie, wiele razy też ocierała jego łzy. A teraz brakowało jej palców, kciuk również się nie zachował i w ten sposób de La Vega posiadał tylko dwa palce u prawej ręki.
– Powiedz mi coś. Dlaczego nie chciałeś uczestniczyć w moim życiu nawet wtedy, gdy zamieszkałem u Perezów?
– A jak miałem to zrobić? Miałem odwiedzać cię tutaj, a samemu mieszkać w naszej chatce? Przynosiłbym ci wstyd, wtrącałbym w twoje życie, a ty na pewno chciałbyś poprosić rodziców, żebym z wami zamieszkał. Nawet, gdyby się zgodzili, nie mógłbym tego przyjąć. To twoja rodzina, nie moja.
– Antonio…– szepnął Luis, tym razem w jego głosie odezwała się czułość. – Zapominasz o jednym. To ty jesteś moją rodziną, nie oni. Co prawda nie łączą nas więzy krwi, bo ty jesteś synem Veronici, a ja Jessici i mieliśmy różnych ojców, ale to przecież ty mnie wychowałeś. To tobie zawdzięczam wszystko, nie im. Owszem, może też mnie kochają, może Perezowie to wspaniali ludzie, ale moje uczucie – to największe i najmocniejsze – jest tylko dla ciebie, braciszku. Jeśli oczywiście chcesz je jeszcze przyjąć i jeśli nadal mogę cię tak nazywać, chociaż braćmi przecież nie jesteśmy.
Antonio nie krył wzruszenia.
– Oczywiście, bracie. Oczywiście, że chcę…– po czym mocno przytulił chłopca.
– Przepraszam…Przepraszam cię, byłem taki zagubiony i zrozpaczony, kiedy odszedłeś…– szlochał potem Luis w ramionach Antonia.
– Wiem, braciszku, wiem, ale to już przeszłość, teraz liczy się tylko to, że mnie kochasz. Jestem szczęśliwy w chacie z matką, chcę, żebyś ją kiedyś poznał.
– Tak zrobię, Antonio, w końcu to twoja matka.
Bolivares czuł się dosyć dziwnie, chociaż nie powinien, ale postać prawnika po prostu go onieśmielała. Oreiros był siwym, wysokim mężczyzną o ciele wielokrotnie ćwiczonym na siłowni. Siedzieli teraz naprzeciwko siebie, doktor słuchał głębokiego głosu adwokata:
– Jestem zaskoczony. Santa Maria ma własne kłopoty, a jednak chce się zajmować jakimś podrzędnym złodziejaszkiem. Z drugiej strony jeśli ten Rodriguez uratował jego córkę…Mówi pan, że ten człowiek złożył zeznanie dotyczące zamordowania Genaro Arochy, że przyznał się do morderstwa, prawda?
– Tak – odrzekł Victor.
– Rozumiem. Dowiem się, czy nie zrobił tego pod przymusem, czy ktoś go nie szantażował, albo coś w tym stylu. Jeśli jednak złożył je z własnej woli, sprawa może być trudna.
– Czy to znaczy, że jest już przegrany?
Oreiros zastanowił się chwilę, zanim odpowiedział.
– Nie, niekoniecznie. Możemy wszystko poprowadzić tak, że zostanie uznany za niepoczytalnego i jego zeznania nie mają wartości. Poza tym jest jeszcze śledztwo, on musi zeznać to samo przed sądem, a jeśli z nim porozmawiam i wyczuję, że coś jest nie tak, mogę spróbować wnieść o sprawdzenie wszystkich dowodów.
– Nawet wbrew jego woli?
– Praca adwokata to bardzo złożona praca. Postaram się tak pokierować jego słowami podczas ewentualnej rozprawy, że zmuszę wszystkich do zastanowienia się, czy jest naprawdę winien. Chyba, że wybierzemy opcję uznania go za niezdolnego do samodzielnego życia.
– Co się wtedy z nim stanie?
– Uniknie kary, ale spędzi sporą część życia w zakładzie.
– O ile zrozumiałem, taka opcja to ostateczność. Zaznaczam jednak, że prawdopodobnie to zdrowy człowiek. Spędzenie kilku lat w zakładzie…
– … jest o wiele lepsze, niż śmierć na krześle, prawda? – dokończył adwokat.
Bolivares się nie odezwał. Nie był taki pewien, czy prawnik ma rację, ale z drugiej strony Ricardo po pewnym czasie mógłby znów prowadzić normalne życie – inna sprawa, że po pobycie w takim zakładzie jego umysł mógłby ulec całkowitej destrukcji.
KILKA DNI PÓŹNIEJ
Kilka stuknięć młotkiem ogłosiło światu i zebranym w sali ludziom, że rozprawa Carlosa Santa Marii, mająca rozstrzygnąć, czy przywłaszczył sobie majątek de La Vega i czy jest winien śmierci Jessici, właśnie się rozpoczęła. Wcześniej dokonano przepisowego przywitania Wysokiego Sądu i znów zajęto swoje miejsca. Później sędzia Monserrat wygłosił przepisową formułkę na temat tego, czego dotyczy rozprawa, praw i obowiązków biorących udział w decydowaniu o dalszych losach oskarżonego i oskarżyciel z ramienia rodziny de La Vega wygłosił swą otwierającą przemowę. Mówił w niej o tym, jak to dowiedzie, iż Santa Maria jest naprawdę winien, jak pokaże całemu światu, jakiż to człowiek był uznawany za jednego z najbardziej poważanych w Acapulco, a czego naprawdę się dopuścił dziesięć lat temu. Potem miejsce zajął mecenas Oreiros i obiecał, iż podważy każdy wątpliwy dowód świadczący przeciwko Santa Marii i przysięgli nie będą mieli innego wyjścia, jak tylko uwolnić Carlosa z zarzuconego mu czynu. A potem się rozpoczęło…
– Oskarżyciel wzywa na świadka Antonio de La Vega!
W szali rozległ się szum zdziwienia – oto najważniejszy świadek będzie zeznawał na samym początku, już teraz zostaną wytoczone największe działa prokuratury!
De La Vega zajął swoje miejsce. Wszystkie oczy spoczęły na nim, a było na co popatrzeć, gdyż Luis poprosił Perezów o pomoc – oczywiście tak, by nie urazić dumy brata – i przybrani rodzice chłopca kupili dla Antonio wszystkie potrzebne rzeczy. Dziś de La Vega prezentował się iście wyśmienie – ubrany w czarny granitur i białą koszulę, pod czerwonym krawatem, budził wiele westchnień kobiet na sali. Prawą dłoń miał obwiązaną bandażem, żeby nie wzbudzać niepotrzebnych odruchów u zebranych – sprawę jego alkoholizmu sprzed kilku lat wyciągnie się w odpowiednim momencie, żeby nie podważać jego zeznań.
Antonio uśmiechnął się, gdy siadał, żeby zdobyć zaufanie obecnych. Widział, że przynajmniej po części mu się to udało. Mecenas Sirgo rozpoczął przesłuchanie:
– Panie de La Vega – gdy to mówił, podszedł bliżej i patrzył w oczy świadka. – Oświadczył pan, że obecny tu na sali Carlos Santa Maria podstępem przejął pana majątek, a kiedy pana żona przyszła prosić o litość, wypchnął ją przez okno. Czy to prawda?
– Sprzeciw! – krzyknął Oreiros. – Oskarżyciel naprowadza świadka!
– Uznaję sprzeciw – odezwał się sędzia. – Proszę inaczej sformułować pytanie.
– Dobrze. W takim razie niech pan de La Vega opowie nam, jak miał wyglądać interes, jaki chciał zawrzeć z panem Carlosem Santa Maria.
– Zaproponowałem mu fuzję – odrzekł Antonio. – On ją przyjął i umówiliśmy się, że przyjdę do niego podpisać wszystkie dokumenty. Ustaliliśmy niezbędne warunki, między innymi podział zysków i zjawiłem się w umówionym terminie.
– Rozumiem – odparł łagodnie adwokat. – Co się potem wydarzyło?
– Pan Santa Maria pokazał mi dokumenty, które miały przypieczętować nasz układ. Leżały na jego biurku, dokładnie pamiętam ten dzień. Na wierzchu była pierwsza strona dokumentu świadczącego o naszej fuzji. Podpisałem ją, a wraz z nią kolejne.
– Czy czytał pan to, co podpisuje?
– Przyznaję, że nie – de La Vega zwiesił głowę. – Byłem tak szczęśliwy, że moja firma wchodzi w fuzję z tak znanym przedsiębiorstwem, jak Santa Marii, że wierzyłem mu na słowo.
– Co się potem stało? – prawnik zauważył z radością, że zeznanie Antonia budzi współczucie wśród zebranych.
– Okazało się, że dokumenty te były w rzeczywistości dokumentami przejęcia w całości mojej firmy i to za grosze.
– Kiedy się pan o tym dowiedział?
– Kilka dni później, kiedy zaczęto wynosić moje rzeczy z biura “De La Vega Company”.
– Jak zareagował pan i pańska żona?
– Byliśmy zaskoczeni i zrozpaczeni, nie mogliśmy w to uwierzyć. Próbowałem wszystko wyjaśnić, ale Carlos mówił, że wiedziałem, co robię, że zgodziłem się na sprzedaż. Potem poszła do niego moja żona i…– tu głos de La Vegi osłabł, aż całkiem zamilkł. Wspomnienie żony nadal sprawiało mu ból.
– I co się stało? – podsunął delikatnie prawnik.
– Rozmawiała z Santa Marią, a potem…a potem…znaleziono ją martwą pod jego oknem. Niestety, on się wszystkiemu wyparł, ale wiem, że to on ją zabił!
– Skąd ta pewność, panie de La Vega?
– Ponieważ kiedy rozmawiałem z nim po pogrzebie Jessici, powiedział mi “Nie podskakuj, bo skończysz jak ta dzi**a”.
– To nieprawda! – zerwał się z krzykiem Santa Maria. – Nic takiego mu nie powiedziałem!
– Proszę się uspokoić, bo inaczej rozprawa będzie toczyć się bez pana! – zagroził sędzia Monserrat. Oreiros starał się uciszyć Carlosa, który posłusznie usiadł, cały czerwony z wściekłości. – Proszę kontynuować, panie Sirgo.
– Panie de La Vega – mecenas Sirgo wrócił do przesłuchania. – Co stało się po pogrzebie pańskiej żony?
– Starałem się jakoś ze wszystkim poradzić, ale nie potrafiłem, wszystko się waliło, aż w końcu oszalałem i umieszczono mnie w zakładzie dla umysłowo chorych. Odebrano mi opiekę nad bratem, Luisem i znaleziono dla niego rodzinę zastępczą – obecnych tu państwo Hectora i Sandrę Perez. Jednak mój brat kochał mnie i kiedy wyszedłem z zakładu, uciekł do mnie od swoich przybranych rodziców.
– Uciekł do pana – powtórzył zadowolony prawnik. – Wolał żyć w biedzie, niż ze swoimi przybranymi rodzicami, bo pana kochał, prawda?
– Tak – szepnął Antonio.
Sirgo zagrał na uczuciach przysięgłych – wiedział, że sprawa z ucieczką Luisa poruszy zebranych – Antonio musi mówić prawdę o winie Santa Marii, skoro taki mały chłopiec jak Luis, ufał mu bezgranicznie!
– Nie mam więcej pytań – obwieścił Sirgo i oddał Antonia w ręce Oreirosa.
Człowiek siedzący w tej chwili w więzieniu w sali dla odwiedzających wpatrywał się nieufnie w dobrze ubranego gościa po drugiej stronie szyby. Nazywał się Leopoldo Meier i cały czas zastanawiał się, jaką pułapkę zastawił jego odwiedzający.
– Ale kim pan jest, do cholery? – zapytał Leopoldo.
– To się dla pana nie powinno liczyć, panie Meier – odezwał się tamten. – Ze swej strony mogę obiecać wcześniejsze zwolnienie, a po pana wyjściu na wolność inne ulgi, jeśli tylko spełni pan delikatną prośbę mojego klienta.
– Jakaż to prośba?
– Bardzo prosta, tym bardziej, że wykonywał pan już podobne zlecenia, gdy był pan jeszcze wolny. Chodzi o zaaranżowanie małego wypadku.
– Kto ma umrzeć? – Leopoldo był pojętnym uczniem.
– Nikt ważny. To śmieć, który nadepnął niewłaściwej osobie na odcisk. Nazywa się Ricardo Rodriguez i ma umrzeć na krześle, ale ponieważ ma przyjaciół, którzy chcą mu pomóc, mój klient chce się upewnić, że do tego nie dojdzie.
– W porządku – uśmiechnął się Meier. – Ten Rodriguez już nie żyje.
Koniec odcinka 86 |
|
Powrót do góry |
|
|
Lilijka Mistrz
Dołączył: 18 Lip 2007 Posty: 14259 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/3 Skąd: Neverland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:03:01 24-10-08 Temat postu: |
|
|
Twearkes? Nie kojarzę go, kim był w Marinie? To Miguel Pizarro śpiewa? Ale fajnie Muszę poszukać jakichś jego piosenek A pewnie, że mi się chce, forum nie przeszkodzi mi w czytaniu i komentowaniu ulubionej telki A nie żeby mi to przeszkadzało, ale Ricarda teraz tak pełno w odcinkach, jakby naprawę stał się protkiem, a Carlos jakimś mało ważnym więźniem No niby nikt nie wie, że Luis jest synem Carlosa, ale jak się dowiedzą (a właśnie, dowiedzą się? ), to dopiero będzie..
A z kim innym Victor mógłby być, jak nie z Virginią? Bo chyba nie z Sonyą? Ona mi bardziej do Alejandra pasuje
A, a ten facet od Andrei (nawiasem mówiąc, to imię już zawsze nie wiedzieć czemu, będzie mi się kojarzyć z wieśniaczką ), to wydawał mi się Raulem
Trzy nowe postacie.. obejrzę je po przeczytaniu odcinka, bo juz nie mogę się doczekac ;D
Ach, no i Luisiątko zrozumiało błędy i stało się znowu dobre Ciekawa jestem jego spotkania z Veronicą
Rozprawa rozpoczęta, robi się ciekawie Nareszcie pojawił się Carlos, chociaż nie powiem, żeby bardzo mi go brakowało Jak na razie wszystko idzie na korzyść Antonia..
Świat uwziął się na Ricarda To nie fair, on ma wiecznego pecha.. jedyne dobre, co go spotkało, to Sonya, Francisco i.. własciwie nic więcej chyba. |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:24:42 26-10-08 Temat postu: |
|
|
Wykorzystam, ze forum dobrze dziala...
Lilibeth napisał: | Twearkes? Nie kojarzę go, kim był w Marinie? |
Właśnie Twearkasem . Tym kumplem Julio, co zginął w wypadku.
Lilibeth napisał: | To Miguel Pizarro śpiewa? Ale fajnie Muszę poszukać jakichś jego piosenek A pewnie, że mi się chce, forum nie przeszkodzi mi w czytaniu i komentowaniu ulubionej telki |
Miał wydać płytę (a podobno czytałaś artykuł, jaki tłumaczyłam ;P. Tam to mówił . Sama się zdziwiłam. Pytanie tylko, czy ją wydał, bo nigdzie nie ma jego piosenek, a to, co jest opisane jego nazwiskiem na Imeem.com , to raczej nie jest jego głos (a tak się cieszyłam ;/). Jak coś znajdziesz, koniecznie daj znać!
Nowe info! Zaśpiewał z Barbarą Mori (!!!!) piosenkę pt. "De amor se muere", ale nigdzie tego nie ma ;/.
Lilibeth napisał: | A nie żeby mi to przeszkadzało, ale Ricarda teraz tak pełno w odcinkach, jakby naprawę stał się protkiem, a Carlos jakimś mało ważnym więźniem |
Dokładnie . Sama się z tego śmiałam. Ale tak dobrze mi się o nim pisze . Rozśmiesza mnie jeszcze jedno - zobacz fragment odcinka 46:
BlackFalcon napisał: | Juan przebudził się i z początku nie rozumiał, gdzie się znajduje. Czemu jest tak zimno, tak głośno, a on sam nie leży w swoim szoferskim łóżku, a na jakiejś dziwnej pryczy? Za kilka sekund do niego dotarło - jest w areszcie i czeka na rozprawę. Nie miał jednak zbyt wiele czasu na załamanie, bo do jego uszu dobiegł dźwięk otwieranej głównej kraty. Przez moment w sercu pojawiła mu się nadzieja, że przyszli go uwolnić, ale szybko prysła, gdyż okazało się, że przyprowadzono nowego więźnia. Był to człowiek dosyć szczupły, biały, o lekkim, zawadiackim wąsiku i krótkich włosach koloru żyta. Rozbiegane oczy lustrowały areszt. |
i wypowiedź pod nim
Lilly_Rose napisał: | Mimo ze Juan glupio zrobil to zal mi go...Biednz w tym wiezieniu z Ricardem...matko, ten Ricardo jest straszny. Skojarzył mi się T-bag ze „Skazanego na śmierć”. (nie wiem czy oglądasz,a le bardzo polecam serial) |
W ogóle miał go grać Robert Knepper, taki aktor, który gra w "Prison Break"-u Bagwella, ohydnego mordercę, pedofila i psychopatę. Ricardo miał być podobny, ale bez tego pedofila i o mniejszym kalibrze zła w sobie. Potem w odcinku 47 przyszła Rosa, Ricardo walnął kilka dobrych tekstów, chciałam trochę rozwinąć jego wątek...i mi się rozwinął, jak widać ;P. A pod koniec oglądania "Rubi" stwierdziłam, że Ricardo ostatecznie zagra Miguel Pizarro i teraz już nie ma mocnych - sama bardzo lubię własną postać . Tylko gdzie on ma teraz te wąsy i jasne włosy? .
Lilibeth napisał: | No niby nikt nie wie, że Luis jest synem Carlosa, ale jak się dowiedzą (a właśnie, dowiedzą się? ), to dopiero będzie.. |
A jak myślisz? .
Lilibeth napisał: | A z kim innym Victor mógłby być, jak nie z Virginią? Bo chyba nie z Sonyą? Ona mi bardziej do Alejandra pasuje |
Hm...Hm...Hm )))). Sonya ma siedemnaście lat .
Lilibeth napisał: | A, a ten facet od Andrei (nawiasem mówiąc, to imię już zawsze nie wiedzieć czemu, będzie mi się kojarzyć z wieśniaczką ), to wydawał mi się Raulem |
Z wieśniaczką? . . Raul siedzi na rozprawie .
Lilibeth napisał: | Trzy nowe postacie.. obejrzę je po przeczytaniu odcinka, bo juz nie mogę się doczekac ;D |
To "tylko" adwokaci, potrzebni do rozprawy, zresztą wszyscy trzej już byli. Caso to ten, który przyszedł do Leopoldo, bo chyba się domyślasz, że to Gregorio Monteverde życzy sobie śmierci Ricardo?
Lilibeth napisał: | Ach, no i Luisiątko zrozumiało błędy i stało się znowu dobre Ciekawa jestem jego spotkania z Veronicą |
"Luisiątko?" .
Lilibeth napisał: | Rozprawa rozpoczęta, robi się ciekawie Nareszcie pojawił się Carlos, chociaż nie powiem, żeby bardzo mi go brakowało Jak na razie wszystko idzie na korzyść Antonia.. |
Carlos będzie, nie martw się. W końcu gra go Edek . A komu kibicujesz?
Lilibeth napisał: | Świat uwziął się na Ricarda To nie fair, on ma wiecznego pecha.. jedyne dobre, co go spotkało, to Sonya, Francisco i.. własciwie nic więcej chyba. |
Śmierć nad nim wisi. I masz rację, nic więcej...chyba, że matka. I teraz mam pomysł, dziękuję, coś mi podsunęłaś, muszę to przemyśleć .
A oto odcinek 87...
--------------------------------------------------------------------------------------
Odcinek 87
Oreiros wstał powoli i zbliżył się do świadka.
– Panie de La Vega – rozpoczął powoli, jakby z namaszczeniem, ale w jego głosie czaiła się groźba – groźba, że zniszczy każde zeznanie Antonia i że rozbije je w proch. – Wspomniał pan, że przyszedł do biura Carlosa Santa Marii i podpisał wszystkie dokumenty, prawda?
– Zgadza się – odparł Antonio, niepewny, o co chodzi prawnikowi. Przecież już to opowiadał!
– Czy czytał pan te dokumenty?
– Jak już mówiłem, nie czytałem, ufałem mu bezgranicznie.
– Ufał pan bezgranicznie innemu biznesmenowi w tak ważnej sprawie, jak fuzja dwóch firm, że aż nie przeczytał pan tego, co podpisuje. Czy tak postępuje przemysłowiec? Czy można ufać komuś takiemu, jak pan, że podejmie pan właściwą decyzję? W takim razie mógłby pan podpisać wszystko, cokolwiek się panu podstawi, a pan by tego nie przeczytał, prawda? Czy tak samo było z zeznaniami, też podpisał je pan nie czytając?
- Sprzeciw! – podniósł się Sirgo. – Adwokat atakuje świadka!
– Mecenasie, proszę się uspokoić – upomniał sędzia Oreirosa, ale mecenas Santa Marii był i tak zadowolony. Wiedział, że przed publicznością zrobił z de La Vegi niewartego zaufania człowieka.
– Przepraszam – powiedział głośno i już spokojniej kontynuował przesłuchanie. – Panie de La Vega, mówi pan, że nie wiedział o przejęciu pańskiej firmy przez firmę Santa Marii. Dlaczego więc dzień przed podpisaniem tych feralnych dokumentów umówił się z nim pan na cenę kupna wynoszącą 3000 dolarów? Dlaczego zgodził się pan sprzedać pańską firmę, a teraz się z tego wycofuje?
– Nie sprzedałem jej! – podniósł głos Antonio. – Zostałem oszukany, obiecano mi, że zrobimy fuzję, a połowa zysków trafi do mnie.
Oreiros odwrócił się triumfująco do sędziego.
– Proszę o przedstawienie dowodu nr 1 – jest to zapis rozmowy telefonicznej pana z Carlosem Santa Maria.
Mecenas włączył magnetofon i w sali rozległ się głos de La Vegi:
– Chcesz kupić moją firmę? Za ile?
– Trzy tysiące dolarów – odpowiedział mu głos Carlosa.
– To trochę mało. Ale potrzebuję pieniędzy, zgoda. Jutro do ciebie przyjdę, to nadal jest aktualne.
– W porządku. Będę czekał z dokumentami.
Zapadła cisza, kaseta się skończyła, a Oreiros wyłączył nagranie.
– Czym więc jest ten zapis?
– Nie wiem…– szepnął cicho Antonio. – Ale na pewno nic takiego nie miało miejsca. Nie umawiałem się z nim na żadną sprzedaż. Byłem młody, potrzebowałem pieniędzy, to fakt, ale nie do tego stopnia, by pozbyć się całej firmy za marne 3000 dolarów.
Gregorio zwrócił się szeptem do Viviany:
– Co jest, do cholery? Co to za nagranie i dlaczego nic o tym nie wiemy? Mamy swoje, przecież to nasze jest prawdziwe!
Monteverde się niepokoił. Przecież ten zapis niweczy wszystkie ich wysiłki posłania Santa Marii do piekła. Nie zauważył, że Felipe dziwnie się uśmiecha. Może i Oreiros skąś wyciągnął to nagranie, ale brat Carlosa wiedział, że to nic nie da. On jako jedyny znał całą prawdę i wiedział, że przekaz ma jeden feler i nic Carlosowi nie pomoże.
Oreiros zrezygnował z dalszego wypytywania świadka i ster przejął Sirgo, zapraszając na krzesło do przesłuchań innego człowieka. Był to starszy, chudy mężczyzna o koziej bródce, nerwowo rozbieganych oczach i czarnej czuprynie. Przedstawił się jako biegły zajmujący się elektroniką i nagraniami video oraz kasetami podobnymi do tych, na jakiej zapisano rozmowę z de La Vegą.
– Przed chwilą usłyszał pan nagranie rzekomo poświadczające prawdziwość słów Santa Marii, jakoby Carlos ostrzegł wcześniej Antonio de La Vegę o zamiarze kupna jego firmy. Co pan sądzi o tym nagraniu?
Biegły uśmiechnął się lekko.
– Jest bezwartościowe.
– Jak to? – podsunął Sirgo.
– Zbadałem je dokładnie. Owszem, przyznaję, to mistrzowska robota wykonana na zlecenie, ale jest nic nie warta. Przynajmniej nie w tej sprawie. To nie jest głos pana de La Vegi.
– Nie jest głos pana de La Vegi…– powtórzył prawnik. – A czyj?
– Głos pana Felipe Santa Marii.
Po tym wyznaniu zaległa cisza. Oto biegły oskarża Felipe o współudział w zbrodni! Wszystkie oczy spoczęły na bracie Carlosa, ale on tylko się uśmiechnął, jakby pewien dalszego ciągu rozprawy.
– Nie mam więcej pytań – powiedział Sirgo. Oreiros zrezygnował z przesłuchania i poprosił o przerwę.
Leopoldo Meier nie raz zabijał. Czasem działał nawet na zlecenie, aż w końcu któregoś dnia wpadł, a jego pracodawca nie chciał mu pomóc wedle zasady – jeśli wpadniesz, nie znam cię. Meier wiedział o tej umowie i zgodził się na nią, toteż nie miał pretensji, uważał, ze wpadł przez własną głupotę. W więzieniu zdobył posłuch, bano się go, wiedzieli, że jeśli coś mu się nie spodoba, może przydarzyć się coś złego i to bynajmniej nie jemu, a temu, kto nastąpił Leopoldo na odcisk.
Po wyjściu człowieka ze zleceniem Meier uśmiechnął się lekko. Nawet tutaj dostał nową pracę, a na dodatek obietnicę zwolnienia, jeśli wykona ją dobrze. Jak się nazywał ten biedak, który ma zginąć? Ricardo Rodriguez. To na pewno będzie proste, a ci jego przyjaciele, którzy chcą go wyciągnąć z więzienia, będą się musieli zająć pochówkiem, a nie świętowaniem wolności.
Bolivares wiedział, że na pewno później przyjdzie mu zeznawać, ale na razie nie dostał wezwania, a po rozmowie z Monteverde musiał spotkać się z kimś, kto…oczyści jego duszę. To w tej chwili pomyślał o Virginii. Wiedział, że Manolo nadal oczekuje na swoją rozprawę, miała się odbyć niedługo. Skierował więc swoje kroki do domu pani Fernandez. Przez kilka chwil się wahał, aż w końcu zapukał do drzwi.
Otworzyła mu po pewnym czasie, wtedy, gdy już odwracał się, by odejść. W jej oczach odbiło się zdumienie:
– Victor? Co tu robisz?
– Ja…po prostu musiałem się z tobą zobaczyć. Ostatnio widziałem się z kimś, kto…nie należy do dobrych ludzi i pragnę zapomnieć o wrażenie, jakie na mnie wywarł.
– Wejdź, opowiesz mi o wszystkim – zaprosiła do go środka.
Wszedł niepewny, co właściwie tu robi i dlaczego przyszedł do tej kobiety. Z drugiej jednak strony nie czuł się tu źle, był raczej…zażenowany. Usiadł jednak na fotelu i rozpoczął swoją opowieść. Virginia słuchała, nie przerywając. Dopiero kiedy skończył, odezwała się:
– Obwiniasz się o błędną diagnozę, prawda?
– A jak miałbym tego nie robić? – prawie krzyknął Bolivares, zły na siebie. – Przecież powiedziałem wszystkim, że ta dziewczyna nie żyje, a ona żyła! Nigdy sobie tego nie wybaczę! Carlos próbował się przeze mnie powiesić, co by się stało, gdyby mu się udało?!
– Uspokój się – powiedziała spokojnie Virginia. – Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Jedyne zło to to, że straciłeś pracę i grozi ci utrata prawa do zawodu.
– Sam je sobie odbiorę! Kocham leczyć, ale po czymś takim nie nadaje się do niczego! – Victor ukrył twarz w dłoniach i zaczął płakać.
Virginia przez dłuższą chwilę siedziała bez ruchu, ale nie mogła patrzeć, jak człowiek, który opiekował się nią w szpitalu, cierpi. Dlatego podeszła i klęknęła przy nim.
– Victorze…– delikatnie odchyliła jego dłonie, by spojrzeć mu w twarz. – Victorze – powtórzyła. – Uratowałeś mnóstwo ludzkich istnień, w tym i moje. Pozostanę ci za to wdzięczna do końca życia.
Przestał płakać, zaskoczony jej gestem.
– Uważasz, że…że jestem dobrym lekarzem? Dobrym człowiekiem? – zapytał.
– Tak, Victorze. Pamiętam, jak walczyłeś o moje życie, z jaką troskliwością chwyciłeś mnie na ręce i niosłeś omdlałą do karetki. Jesteś wspaniałym człowiekiem. Nie takim, jak Carlos Santa Maria…– zwiesiła głowę, rozczarowana.
– Carlos? To naprawdę dobry człowiek, skąd pomysł, że jest zły?
– A ta sprawa z firmą de La Vegi? Przecież jest oskarżony o kradzież i o morderstwo!
– To nie znaczy, że to zrobił! Śmiem twierdzić, że Antonio kłamie, znam Carlosa i wiem, że nie potrafiłby…
– Tak samo sądziłam o moim mężu…– przerwała mu Virginia. – A po latach pokazał, kim naprawdę jest.
– Ale nie Carlos! On jest ofiarą, pamiętasz, mówiłem ci, jak własna rodzina próbowała go zabić, a teraz jego brat występuje przeciwko niemu w sądzie!
– Może ma rację…Nie wiem, Victorze, naprawdę nie wiem. Chcę tylko, byś docenił siebie jako cudownego człowieka. Jesteśmy ludźmi, każdemu może zdarzyć się błąd.
– Ale nie taki, Virginio, ale nie taki, jak mnie!
– Każdemu, również i tobie. Czy Carlos lub Felipe mają do ciebie pretensje, albo nawet ten Gregorio?
– Nie, tylko ordynator szpitala.
– Widzisz? Skoro nawet rodzina nie ma żalu, to przestańo tym myśleć. Wszystko na pewno się ułoży.
Bolivares westchnął głęboko, po czym odparł:
– Postaram się. Na razie chciałbym ci bardzo podziękować za wsparcie. Ja…czy my…czy moglibyśmy zostać przyjaciółmi?
– Owszem, Victorze. Ale pamiętaj, że Manolo nie pozwoli mi na żadne znajomości.
– Nie martw się nim! On zgnije w więzieniu!
Smutny uśmiech pokazał mu, że kobieta wcale nie jest tego taka pewna, ale wyszedł pokrzepiony. Zrobi wszystko, by uratować tą nieszczęsną istotę!
Ricardo nie czuł się zbyt dobrze za kratami, chociaż Pedro starał się mu to jak najbardziej ułatwić. Velasquez słuchał doniesień z wolności i wiedział już o rozprawie Santa Marii, przekazał więc wszystko Rodriguezowi.
– To dlatego Sonya nie miała czasu przyjść…A ja myślałem, że obraziła się po ostatniej rozmowie…– odetchnął Ricardo. – Biedna dziewczyna, jej ojciec oskarżony o coś takiego. Tak bardzo chciałbym jej pomóc…
– Sam nie jesteś w lepszej sytuacji – klepnął go w plecy Pedro. – Francisco miał rację, kiedy mówił, że najpierw myślisz o innych, potem o sobie. Byłeś, jesteś i umrzesz dobrym człowiekiem.
– Nie jestem dobry – uśmiechnął się lekko Ricardo.
– Jesteś, jesteś. A jak tęsknisz za Sonyą, to napisz do niej list i przekaż strażnikom, jest tu jeden taki, który nie ocenia ludzi po ich orientacji, on na pewno przekaże go do tej dziewczyny.
– Dobry pomysł – rozjaśnił się Rodriguez. – Dziękuję. Jesteś prawdziwym przyjacielem.
– Nie dziękuj, tylko wyplącz się z tego idiotycznego zeznania, jakie złożyłeś – odparł mu Pedro i poszedł dalej przechadzać się po spacerniaku.
“Wyplącz się z zeznania”. Złożone w chwili najgłębszej rozpaczy, gdy myślał, że nie spotka go już nic dobrego, gdy nie chciał już żyć – a teraz, gdy znalazł przyjaźń, nie widzi wielkich szans, by się uratować. Ale nie będzie się tym na razie martwił. Załatwił od strażnika – tego sympatycznego, jak określił go Velasquez – kartkę papieru i coś do pisania i siedząc na ławce na obrzeżach spacerniaka rozpoczął pisanie. Lekki wiatr chłodził mu czoło, pisał z taką pasją, że zaczynało brakować mu kartki.
– Witam szanownego pana – jakiś głos odezwał się z prawej strony Ricardo. Należał go mężczyzny, który przysiadł się obok.
– Dzień dobry – odmruknął Rodriguez, zajęty pisaniem.
– A cóż takiego piszesz? – zainteresował się nieznajomy.
– Nic takiego. Taki tam list do znajomej.
– Dziewczyna? – drążył tamten.
– Nie, przyjaciółka. – Ricardo urwał i spojrzał na przybysza z zaciekawieniem. Nie widział go do tej pory.
– Przyjaciółka…– powtórzył więzień. – Mam nadzieję, że warta tego słowa.
– Bardzo – Rodriguez nie chciał być niegrzeczny, ale marzył, żeby ten człowiek dał mu spokój i pozwolił skończyć list.
– Może i my zostaniemy przyjaciółmi? – zapytał gość. – Jak się nazywasz?
– Ricardo – odparł Ricardo.
– Ładne imię. Ja jestem Leopoldo Meier. To jak, przyjaciele?
Koniec odcinka 87 |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:01:21 26-10-08 Temat postu: |
|
|
Dubel - do usunięcia.
Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 13:55:44 26-10-08, w całości zmieniany 4 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Lilijka Mistrz
Dołączył: 18 Lip 2007 Posty: 14259 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/3 Skąd: Neverland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:31:21 26-10-08 Temat postu: |
|
|
Aj, nie kojarzę chyba tego kumpla Julio.. no, ale "Marinę" oglądałam stosunkowo rzadko, więc co się dziwić
Czytałam, czytałam, ale chyba tylko ten wątek o próbie samobójstwa Zaśpiewał z Barby? Super! Teraz trzeba tylko jakoś znaleźć tą piosenkę ^^
Na logikę, to się dowiedzą o tym, że Luis jest synem Carlosa.. ale kto mówi o logice?
Zgoda, Sonya ma 17 lat, ale Alejandro też jest chyba młody dość ^^ no i jak pisałaś w "Promocji Naszych Telenowel", "Kim jest Alejandro Villar?", to może jest kimś w stylu pedofila?
No bo jak zobaczyłam to zdjęcie Leticii w obsadzie i jeszcze imię "Andrea", no i ta postać pochodzi ze wsi, to już wieśniaczka gotowa
Czyli że jak Raul siedzi na rozprawie, to nie jest tym facetem?? No to już nie wiem
Ja jestem mało pojętna i nie domyśliłam się, że ten facet to Gregorio, ale właściwie to zrozumiałe, że chciałby, aby Ricardo umarł ^^
Luisiątko Takie zdrobienie wymyśliłam
A, no tak, zapomniałam, że Edu jest Twoim ulubionym aktorem Właśnie nie wiem komu kibicuję, bo Carlos trochę stracił w moich oczach (a już nawet nie pamiętam przez co, chyba za dużo prawdy o nim się dowiedziałam ), ale Antonio.. przez to, że gra go Islas, mniej lubię jego postać.. no i w ogóle, Carlos wydaje się być ciekawszy, a Antonio to taka trochę ciapa
A była w ogóle mowa o matce Ricarda?? Bo ja nie przypominam sobie takiej sceny.. chociaż moze i kiedys Rodriguez o niej wspominał.. O, podsunęłam Ci jakiś pomysł? Fajnie
Wychodzi na to, że kiedyś Carlos i Felipe byli siebie warci.. A może to ten biegły kłamie, bo Felipe i spółka go przekupili?
Leopoldo wkracza do gry.. ale myślę, że Ricardo okaże trochę nieufności, w koncu to nienormalne, żeby pierwszy lepszy facet proponował mu przyjazn |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:56:29 26-10-08 Temat postu: |
|
|
Twearkes to taki facet z wlosami na zelu, wstaw kogo chcesz, byleby byl brzydki .
Wiesz co? Jak znajdziesz piosenke Miguela (jakakolwiek), to naprawde Ci podziekuje i poklonie sie nisko - spedzilam wczoraj sporo czasu szukajac tego.
Na logike o Luisie powinni sie dowiedziec...ale przeciez to ja pisze, a ze mna nigdy niec nie wiadomo .
Alejandro jest faktycznie mlody, dajmy mu po dwudziestce, a kim jest...w kolejnych odcinkach .
Rozmieszylas mnie wiesniaczka . Niezle .
Tak, Raul siedzi na rozprawie, wiec nie jest tym facetem. Andrea kiedys wspominala o pewnym fakcie z przeszlosci, gdzies w poczatkowych odcinkach, w rozmowie z Carlosem.
Gregorio chce smierci Ricardo, wyslal wiec do wiezienia swojego adwokata (to wlasnie jest mecenas Caso, ten, co rozmawial z Leopoldo). A Caso, jak widac, znalazl czlowieka, ktory wykona to polecenie...
Luisiatko rzadzi .
Hm...z tym ulubionym aktorem...Psiakostka. Niby jest nim Edek...Ja go naprawde lubie...A mozna miec dwoch? . Bo Miguel jest tak strasznie sympatyczny, prywatnie chyba tez . Wszyscy go wszedzie chwala w wywiadach!
Nie wiem, czemu Carlos stracil . Antonio ciapa...hm...na razie tak . A Carlos, to nie? . Widze, ze nie lubisz Islasa?
Byla mowa o matce Ricarda, pewnie. W jego wspomnieniach, ze ojciec wyrzucil go z domu za sklonnosci do mezczyzn, ale matka byla zawsze przy nim, poki nie umarla. Pomysl mam, ale nie wiem, czy go wykorzystam...chociaz chyba tak .
Z nagraniami jest tak - jest jedno, w ktorym Carlos rozmawia z Felipe o tym, jak chce okrasc Antonia i kaze Felipe milczec w tej sprawie. Jest tez drugie, to z dzisiejszego odcinka, gdzie niby Carlos umowil sie z Antoniem na kupno jego firmy (co automatycznie uwalnialoby Carlosa od wszystkich zarzutow, prawda?). Ale to z dzisiejszego odcinka jest falszywe, bo Felipe podstawil swoj glos jako Antonia, zeby uratowac tylek Carlosowi (zeby nie stracili ukradzionego majatku). W obecnej chwili na rozprawie panuje przekonanie, ze Carlos okradl Antonia i zakazal Felipe ostrzec de La Vege, na dodatek Felipe musial pomoc bratu w zatuszowaniu calej sprawy. Kto ma racje - zobaczysz .
Z ta nieufnoscia Ricarda...Pamietaj, ze on w glebi duszy jest spragniony ciepla...A co zrobi...Dowiesz sie niedlugo .
Nie wiem, kto ma grac Maribel . Jakis pomysl? |
|
Powrót do góry |
|
|
kaluniaa Mistrz
Dołączył: 05 Kwi 2008 Posty: 15337 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: śląsk :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:30:26 28-10-08 Temat postu: |
|
|
za pewnoscia obsada i entrada jest ciekawa bardziej przemawia do mnie ten drugi filmik poki co moge zapewnic Cie , ze przeczytam dzis minimalnie polowe i wypowiem sie konkretnie na temat |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|