|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lilijka Mistrz
Dołączył: 18 Lip 2007 Posty: 14259 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/3 Skąd: Neverland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:29:15 30-10-08 Temat postu: |
|
|
BlackFalcon napisał: | Twearkes to taki facet z wlosami na zelu, wstaw kogo chcesz, byleby byl brzydki .
Wiesz co? Jak znajdziesz piosenke Miguela (jakakolwiek), to naprawde Ci podziekuje i poklonie sie nisko - spedzilam wczoraj sporo czasu szukajac tego.
Na logike o Luisie powinni sie dowiedziec...ale przeciez to ja pisze, a ze mna nigdy niec nie wiadomo .
Alejandro jest faktycznie mlody, dajmy mu po dwudziestce, a kim jest...w kolejnych odcinkach .
Rozmieszylas mnie wiesniaczka . Niezle .
Tak, Raul siedzi na rozprawie, wiec nie jest tym facetem. Andrea kiedys wspominala o pewnym fakcie z przeszlosci, gdzies w poczatkowych odcinkach, w rozmowie z Carlosem.
Gregorio chce smierci Ricardo, wyslal wiec do wiezienia swojego adwokata (to wlasnie jest mecenas Caso, ten, co rozmawial z Leopoldo). A Caso, jak widac, znalazl czlowieka, ktory wykona to polecenie...
Luisiatko rzadzi .
Hm...z tym ulubionym aktorem...Psiakostka. Niby jest nim Edek...Ja go naprawde lubie...A mozna miec dwoch? . Bo Miguel jest tak strasznie sympatyczny, prywatnie chyba tez . Wszyscy go wszedzie chwala w wywiadach!
Nie wiem, czemu Carlos stracil . Antonio ciapa...hm...na razie tak . A Carlos, to nie? . Widze, ze nie lubisz Islasa?
Byla mowa o matce Ricarda, pewnie. W jego wspomnieniach, ze ojciec wyrzucil go z domu za sklonnosci do mezczyzn, ale matka byla zawsze przy nim, poki nie umarla. Pomysl mam, ale nie wiem, czy go wykorzystam...chociaz chyba tak .
Z nagraniami jest tak - jest jedno, w ktorym Carlos rozmawia z Felipe o tym, jak chce okrasc Antonia i kaze Felipe milczec w tej sprawie. Jest tez drugie, to z dzisiejszego odcinka, gdzie niby Carlos umowil sie z Antoniem na kupno jego firmy (co automatycznie uwalnialoby Carlosa od wszystkich zarzutow, prawda?). Ale to z dzisiejszego odcinka jest falszywe, bo Felipe podstawil swoj glos jako Antonia, zeby uratowac tylek Carlosowi (zeby nie stracili ukradzionego majatku). W obecnej chwili na rozprawie panuje przekonanie, ze Carlos okradl Antonia i zakazal Felipe ostrzec de La Vege, na dodatek Felipe musial pomoc bratu w zatuszowaniu calej sprawy. Kto ma racje - zobaczysz .
Z ta nieufnoscia Ricarda...Pamietaj, ze on w glebi duszy jest spragniony ciepla...A co zrobi...Dowiesz sie niedlugo .
Nie wiem, kto ma grac Maribel . Jakis pomysl? |
Brzydki, z wlosami na zelu.. mam
Jakos tak nei lubie Islasa, po AdM kojarzy mi sie tylko z damskim bokserem, no i wyglad ma taki troche nie tego..
Maribel to ta od Raula, tak? Hmm.. nie wiem
Ooo, nowy odcinek Zaraz przeczytam i skomentuje ;D |
|
Powrót do góry |
|
|
Lilijka Mistrz
Dołączył: 18 Lip 2007 Posty: 14259 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/3 Skąd: Neverland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:46:37 30-10-08 Temat postu: |
|
|
Ricardo głupio zrobił, ale właściwie jego rozumowanie można zrozumieć, pragnie teraz kogoś bliskiego, przyjaciela.. Ciekawe, jak dalej się to potoczy
Cytat: | – O Boże…– jęknął Oreiros. – Masz jeszcze dla mnie jakieś niespodzianki?
– Nie, ta była ostatnia. |
^^ świetne Jak Ty to robisz, że nawet w tak trudnej sytuacji wstawiasz odrobinę śmiechu?
Ten facet od Andrei coraz bardziej mnie intryguje. Kim jest, co łączyło go z Andreą?
Virginia faktycznie trochę głupio zrobiła, ale ordynator też mógłby już odpuścić.. co mu tak zależy na tym, żeby pogrążyć Victora?
Sonya wyraznie spodobala się Alejandro Mam nadzieję, że będziesz rozwijać ten wątek?
Świetnie opisujesz tą rozprawę.. naprawdę, mozna się doskonale wczuć w sytuację |
|
Powrót do góry |
|
|
Bluebelle Generał
Dołączył: 04 Wrz 2008 Posty: 8908 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:42:05 30-10-08 Temat postu: |
|
|
BlackFalcon napisał: |
~ Banalne zadanko ~ pomyślał Leopoldo. – Facet waży malutko, jeśli wbiję nóż odpowiednio głęboko, wejdzie jak w masło. Krew wypłynie za kilka minut, wypatroszę go błyskawicznie, tylko muszę uważać, bo to ma wyglądać na wypadek. Ewentualnie…o tak! – rozjaśnił się Meier z innego pomysłu, jaki przyszedł mu do głowy. Teraz miał już do wyboru dwie możliwości uśmiercenia kurczaczka, jak ochrzcił Rodrigueza. |
Podziwiam twój talent do opisów Czy to opis "romantyczny" czy "mroczny" jak powyżej, są tak samo świetne, trzymają w napięciu i nie można się od nich oderwać
Zastanawiam się co będzie z tym szalonym indywiduum z przeszłości Andrei.
I tak jak Lilibeth liczę na rozwój sytuacji w wątku Sonyi i Alejandro Dzięki za odcinek I nie mogę się doczekać już następnego |
|
Powrót do góry |
|
|
Gabriella Mocno wstawiony
Dołączył: 01 Maj 2008 Posty: 5502 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 9:18:07 31-10-08 Temat postu: |
|
|
Kochana nadrobię wszystko:*
Twoja twórczość może postawi mnie na nogi:*
Kocham Cię:*** |
|
Powrót do góry |
|
|
pesti69 King kong
Dołączył: 17 Kwi 2008 Posty: 2218 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: LBN Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:11:19 31-10-08 Temat postu: |
|
|
BlackFalcon mam prośbę mogłabyś mi wysłać swoją telkę na meila? Bo na forum nie zawsze mam czas wejść jak nie mam co robić, a czasami nie mam neta a za dużo odcinków żeby nadrobić
jakby co mój meil [link widoczny dla zalogowanych] |
|
Powrót do góry |
|
|
Lilijka Mistrz
Dołączył: 18 Lip 2007 Posty: 14259 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/3 Skąd: Neverland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:47:07 31-10-08 Temat postu: |
|
|
Kiedy nowy odcinek? Już nie mogę się doczekać |
|
Powrót do góry |
|
|
kaluniaa Mistrz
Dołączył: 05 Kwi 2008 Posty: 15337 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: śląsk :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:54:07 31-10-08 Temat postu: |
|
|
15 - miłość piękne uczucie i fajnie, że Carlo jej doświadcza jest szczesliwcem bo osoba, ktora prawdziwie kocha odwzajemnia jego uczucie. Oby dana mu byla szansa zobaczenia ukochanej. I ten podly chlopak panienki S trafił swój na swego |
|
Powrót do góry |
|
|
Fuente Big Brat
Dołączył: 19 Lip 2008 Posty: 825 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:15:02 01-11-08 Temat postu: |
|
|
Pisałam wczoraj ten komentarz, a dziad mi się nie zapisał. I nie mam pojęcia, po co się tłumaczę. Lepiej zacznę od początku.
Na początku muszę Cię pochwalić za tytuł - jest absolutnie telenowelowy, jeden z najlepszych na tym forum! Przyciąga i jednocześnie intryguje - mam nadzieję, że to zapowiedź równie dobrej telenoweli (:
Poza tym świetną obsadę dobrałaś, Eduardo jest idealny do roli Carlosa.
Odcinek 1.
Na początek trafiło się kilka błędów, mieszanina czasów i niepotrzebne powtórzenia, ale ogólnie nie robisz ortografów i widać, że nie piszesz niedbale i "na szybko". Albo piszesz, tylko nie da się tego zauważyć ^^ Podoba mi się styl - nie jest ciężki, czyta się lekko i, co najważniejsze, przyjemnie. Jeśli pominę błędy, to wyjdzie mi z tego zgrabniutki początek. Mam nadzieję, że dalej będzie tylko lepiej.
Na razie niewiele mogę powiedzieć, bo to pierwszy odcinek i akcja nie zdążyła się nawet jeszcze tak naprawdę zacząć. Jedyne, co stwierdzam z całą pewnością, to to, że stworzyłaś postacie, które wzbudzają emocje. W tym przypadku - negatywne, ale to jeszcze lepiej (: Viviana, Felipe i Sonya - co za buraki! Lecą tylko na pieniądze, od początku ich nie polubiłam. Carlos wydaje się być całkowicie zaślepiony miłością, tak, że nie dostrzega obłudy w ich zachowaniu. I pomyśleć, że ta czwórka jest rodziną, a więcej ich dzieli, niż łączy. Pardon, łączy - tę trójcę żądza pieniędzy i niechęć do kaleki.
I pojawia się tajemnicza nieznajoma... Podoba mi się, że nie walisz z grubej rury, kto jest kim, co robi, gdzie mieszka, co lubi jeść, jaki ma numer buta, jak to czasami bywa xP Jest ta nutka niepewności, element tajemnicy (: Czytam dalej!
Odcinek 2.
Możecie zacząć mnie nazywać Panną Czepialską, ale ja naprawdę nie lubię krytykować. Ja tak tylko próbuję pomóc, zresztą postaram się uzasadnić. Akcja się trochę w tym drugim odcinku posypała, poleciała na łeb, na szyję. Wszystko dzieje się straszliwie szybko, ot, przyszła, przyjęli ją, już jest w pracy. Nie, żebym lubowała się w rozwlekaniu odcinków na wzór flaków z olejem, ale mogłoby tu być więcej niepewności, na razie wyszło z tego troszeczkę... wybacz, drewno. Chodzi o to, że dość sucho zostały opisane wszystkie fragmenty, przyjęcie służącej, jej odwiedziny... i może stąd takie mam odczucia. Wygląda to trochę jak surowy szkic, ale to przecież dopiero początek (: Uczucia są całkiem zgrabnie opisane, ale mogłoby być ich tu więcej, no i... opisy. Są króciutkie, a dialogi nie zawsze oddają odpowiedni nastrój. Kilka emocjonujących opisów, i byłoby naprawdę rewelacyjnie! Co do rozwijających się wątków - Carlos żyje w świecie marzeń, biedak. Ale mimo wszystko nie polubiłam go, czuję tylko litość. Jest taki nijaki, strasznie ufny i skromny... Brak mu "kręgosłupa". Poza tym zapowiadasz nam tu kilka romansów... Będzie ciekawie, nie ma co
Odcinek 3.
Ten bubek Felipe chyba wcale nie kocha Viviany, tylko jej pożąda. No wiadomo, zakazany owoc, a poza tym jest piękna... Tak przynajmniej mi się wydaje xP Andrea jest strasznie nieśmiała i zamknięta w sobie. Jakby powtykała nos tu i tam to mogłaby się wielu rzeczy dowiedzieć... Ale mogłaby też wylecieć. Chyba, że jest bardzo dyskretna Jak to padło kiedyś w pewnym filmie, "Służące wiedzą wszystko". I myślę, że Andrea też mogłaby wiedzieć wszystko, a nawet więcej od samej Viviany i Felipe Ale ci, co wiedzą za dużo, też dobrze nie kończą. A ona jest protką, więc niech na razie się rozkręca, a nie kończy. Taka mała dygresyjka?
Zastanawia mnie, skąd Carlos wiedział, że Andrea zauroczyła się Felipe? Poza tym - ta dwójka do siebie pasuje. Są na razie odrobinę bezbarwni - on nieskończenie dobry myśliciel, a ona - wystraszona gołębica, uległa do granic ludzkiej możliwości. Tylko... czy on nie jest od niej starszy? Widać, że się zaprzyjaźnią, jeśli już tego nie zrobili - ale ich związek mógłby być trochę... kontrowersyjny xD O czym ja myślę... Ostatnie zdanie w odcinku - uwielbiam je! Tajemnice, tajemnice, i jeszcze raz tajemnice! Och, jak wspaniale Tajemniczy mężczyzna o głębokim głosie zwiastuje tutaj niemałą rewolucję... To zaczyna wciągać
Odcinek 4.
... I tu muszę zacząć się kajać, że nie będzie szczegółowo. Ale mnie za bardzo porwało, żebym mogła tak dokładnie wszystko opisywać. Powiem jedno: czytałam sobie ten czwarty odcinek, a jak się skończył, to nawet nie chciałam przerywać i pisać komentarza, tylko od razu popędziłam czytać dalej. Oderwać się nie mogłam po prostu (:
I choć forum się zacina, neostrada mi zrywa co chwilę połączenie, to się nie zniechęcam. Bo wiem, co na mnie czeka. Kolejny odcinek "Pogardy i miłości". Intrygi, plany morderstwa, miłość, zdrada, pogarda, nienawiść i niechęć - czego tu nie ma? Postacie z każdym odcinkiem robią się coraz bardziej wyraziste, Viviana, mimo bardzo, baaaardzo nielicznych ludzkich odruchów, jest jędzą numer jeden ex equo ze swą córunią Sonyą, Felipe to już... nie będę się wyrażać. Nawet jeśli czepiałam się czegoś w poprzednich odcinkach, zostało to zredukowane do minimum. Wiedziałam, każdy potrzebuje się jakoś rozkręcić.
I wybacz, że nie skomentuję tak szczegółowo, jak o Kyle'a, ale pomiędzy jedenastoma a osiemdziesięcioma ośmioma odcinkami praktycznie nie ma porównania, szczegółowe opisywanie wszystkiego zajęłoby mi z pół roku, a jak najszybciej chciałam być na bieżąco. Wiem też, że i Tobie zależało na komentarzu, bo w końcu komu chce się czekać, i czekać w nieskończoność? (:
Dialogi i opisy coraz bardziej się rozkręcają, już się czuję, jakbym widziała to przed oczami - prawdziwa telenowela, ze wszystkim na właściwym miejscu. Z zapartym tchem śledziłam każdy wątek, aż pochłonęło mnie do reszty i rodzice po nocach chodzili, żeby mnie siłą odciągać od kompa. Prawie sobie szlaban zarobiłam przez to czytanie, ale Twoja tela strasznie poprawia mi humor
Siedziałam przed monitorem przez bite kilka godzin, przeczytałam trzydzieści odcinków naraz, komputer zawiesił mi się trzy razy, ale jakoś mnie to nie zniechęciło. Z każdym odcinkiem robiło się ciekawiej, akcja się rozwijała, postacie ukazywały swoje prawdziwe oblicza... A wszystko jest napisane takim lekkim, przyjemnym stylem, że aż się rozpływam! Ależ Ty masz talent, dziewczyno, nic, tylko się od Ciebie uczyć! I nie tylko o talent tu idzie, ale też o wyobraźnię - niesamowicie te z pozoru proste wątki rozwinęłaś, pokomplikowało się to wszystko jak w rodowitej telenoweli, a ja tylko żałuję, że jakaś stacja jeszcze tego nie wykupiła i nie wyemitowała. Byłaby lepsza telenowela od większości z tych, które są puszczane teraz, naprawdę!
Ten komentarz piszę od trzech dni, bo tyle zajęło mi nadrobienie całego dzieła, więc wybacz, jeśli będzie nieskładny (: Ale nie żałuję ani minuty poświęconej na czytanie Twojej teli. Andrea niesamowicie się zmieniła, także Carlos - stał się o wiele silniejszy. Najbardziej polubiłam mimo wszystko Sonyę i Luisa. Chociaż wszyscy bohaterowie są pełnokrwiści, prawdziwi i wyraziści. Wątek rodzeństwa, Raula i Andrei z początku odrobinkę przypominał mi Paty i Chuya z "Mariny", a motyw zemsty za zrujnowanie firmy de la Vegi - "Zbuntowanych". Ale to chyba takie stałe motywy, nieoczekiwane zwroty akcji... Kilkakrotnie się bałam (zwłaszcza o życie Carlosa), i wiele razy uśmiechałam pod nosem.
Zachwyciłaś mnie tą telą, choć, będę szczera, początkowo wcale się nie spodziewałam, że porwie mnie do tego stopnia. Prawie spać nie mogłam, bo chciałam przeczytać już dalszy ciąg! I strasznie Ci za to dziękuję, że mogę czytać jedną z najlepszych telek na tym forum :*
Podsumuję jednym słowem:
Uwielbiam!!! :* |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:27:37 01-11-08 Temat postu: |
|
|
Może i Ricardo głupio zrobił, ale z drugiej strony wiesz, jak mu brakuje przyjaciół...Nie wie, że pod fasadę ciepłej dłoni kryje się wściekłe zło...
"Facet od Andrei" kiedyś zalecał się do niej, gdy pracowała jeszcze w szpitalu i teraz się mści, bo ona go odrzuciła i naskarżyła ordynatorowi, że się ten facet do niej zalecał, przez co on miał nieprzyjemności.
Ordynator ze szpitala Victora bardzo szanuje dyscyplinę i uparł się - po prostu.
Jasne, że będzie więcej o Alejandro .
Rozprawa...niedługo finał...chyba dość zaskakujący .
Talent do opisów? Ja? Od zawsze uważałam, że co jak co, ale opisów pisać nie umiem. Tym bardziej dziękuję .
O "szalonym idywiduum" już niedługo więcej .
Moja historia ma stawiać na nogi? Mam nadzieję, że choć trochę pomoże .
Pewnie, że mogę wysłać telkę . "PiM" w skrzyneczce najpóźniej jutro po południu.
b]Fuente[/b], serdecznie dziękuję Ci za wszystkie uwagi, za tak wyczerpujący komentarz, za wszystkie Twoja słowa, a na końcu...cóż...miałam łzy wzruszenia w oczach...Dziękuję :*. Tyle mogę powiedzieć, zanim polecę ocierać z oczu wzruszenie, jakie rośnie mi w sercu. Nie zasłużyłam na tyle pochwał...Naprawdę. Dziękuję!
A odcinek dzisiaj...
----------------------------------------------------------
Odcinek 89
– Panie Santa Maria – rozpoczął Sirgo – niedawno uzyskaliśmy informację, że na nagraniu rozmowy Carlosa z Antonio de La Vega drugi głos należy nie do Antonio, a do pana. Jak pan to wyjaśni?
– Mój brat, po dokonaniu przejęcia firmy de La Vegi i morderstwie Jessici zagroził, że jeśli mu nie pomogę, skończę tak samo, jak ta biedna kobieta, żona de La Vegi. Zostałem zmuszony do pomocy i sfałszowania nagrania, którego niedawno wysłuchaliśmy.
– A potem? Dlaczego nie zgłosił pan tego policji?
– Bo Carlos szantażował mnie przez wiele lat. Groził mi śmiercią, groził również, że zabije Sonyę, moją bratanicę. – Felipe otarł łzy, których nie było. – Mówił, że pozbawi życia także Vivianę, że jeśli coś powiem, to moi najbliżsi umrą tak samo, jak ta dzi**a – jak wyraził się o Jessice.
– Chwileczkę. Czyżby twierdził pan, że Carlos Santa Maria chciał skrzywdzić własną rodzinę, którą podobno kochał?
– Tak! – Felipe twardo wytrzymał wzrok brata – Carlos właśnie obrzucił go nienawistnym spojrzeniem ze swego miejsca – i kontynuował: – Pod pozorami łagodności mój brat jest szalonym, złym człowiekiem, podstępami dochodzącym do celu. Kiedyś…kiedyś zaatakował nawet swoją żonę…To było straszne, Viviana nie zgłosiła tego na policję, bo się bała, ale rok przed przejęciem firmy de La Vegi Carlos wpadł we wściekłość, bo Viviana rozmawiała zbyt długo z Gregorio. Po jego wyjściu mój brat zaciągnął żonę do pokoju i bił, bił do krwi. Przyszła potem do mnie, spłakana, a ja starałem się ją pocieszyć. Od tego czasu…zakochałem się w tej kobiecie, ale trzymałem się z boku, bo wiedziałem, że Viviana jest żoną mojego brata. Tamtego dnia jednak byłem na niego wściekły, tak bardzo wściekły, że wręcz się pobiliśmy. Carlos Santa Maria jest zdolny do wszystkiego, panie mecenasie.
Oskarżany o to wszystko Santa Maria wytrzymał jakoś na krześle, ale gdyby mógł, dokonałby prawdziwej zbrodni. Własny brat opowiada rzeczy, które nie miały miejsca! Oreiros położył uspokajająco dłoń na ramieniu Carlosa, ale nie było to potrzebne.
– Nic nie zrobię – mruknął Santa Maria. – Ale jak tylko będę zeznawał, Felipe zobaczy, kim jestem naprawdę.
– Czy wiedział pan o planie przejęcia firmy de La Vegi? – spytał Sirgo.
– Z przykrością muszę powiedzieć, że tak, ale Carlos zabronił mi ostrzec Antonio – odpowiedział Felipe ze skruchą.
– Również panu groził?
– Tak.
– Jako dowód proszę o przesłuchanie nagrania nr 2, świadczącego o świadomym przejęciu firmy – zarządził Sirgo i za kilka chwil odtworzono kasetę.
„- Felipe? Wszystko już przygotowane. De La Vega przyjdzie podpisać umowę. Nie spodziewa się, co zrobię z jego firmą.
- Ale, braciszku, nie wiem, czy tak można, to, co robisz, jest przecież…
- Można, można, Felipe. Jego firma będzie moja i nie cofnę się przed niczym!
- Powiedziałeś mu, że zapłacisz mu godziwą sumę. Jestem zobowiązany powiedzieć mu o wszystkim.
- Spróbuj, a pożałujesz. Masz milczeć, albo zobaczysz, do czego jestem zdolny – pamiętaj, że to ja mam w ręku cały majątek ojca, a co za tym idzie, dom i władzę. Jeśli coś powiesz…”.
Mecenas Sirgo zapytał jeszcze tylko o jedno:
– Skąd pan wie, że to Carlos Santa Maria zabił Jessicę?
– Bo wszedłem do pokoju, gdy mój brat zamykał okno ze słowami “Pozbyłem się tej dziwki”.
Sirgo nie miał już więcej pytań. Do przesłuchania Felipe przystąpił Oreiros.
– Przyznam, że nagranie to mocny dowód. Nie mamy jednak dowodu na to, iż to pański brat jest sprawcą śmierci Jessici de La Vega. Oczywiście poza pańskimi słowami. Być może kłamie pan tak samo, jak w przypadku rozmowy Carlosa z Antoniem, która okazała się sfałszowana?
– Niestety, to prawda – mój brat jest mordercą – powiedział z udawanym smutkiem Felipe.
– Jak więc pan wyjaśni brak jakichkolwiek śladów walki na ciele ofiary? Wydawało mi się, że osoba wypychana przez okno walczy, stara się zachować życie.
– Jeśli ma czas na reakcję. Nie jestem biegłym, ale wydaje mi się, że jeśli kogoś się zaskoczy, po prostu wypada przez okno, bez walki. A to była kobieta, słaba kobieta.
– Opowiada pan wzruszające historie, panie Santa Maria. Przedstawia pan brata jako drapieżnego mordercę. A co ze sprawą pobicia żony? Pan, tak uczciwy, nie zgłosił tego na policję? Czyżby bał się pan brata?
– Owszem. Jak już mówiłem, on jest do wszystkiego zdolny.
– Co więc sprawiło, że teraz przestał się pan bać? Już nie boi się pan zemsty? Mógł pan już dawno udać się na policję z tymi zeznaniami – a może po prostu nie miał pan potrzeby, nie chciał pan stracić majątku, bo jako brat Carlosa mógł pan korzystać ze wszystkiego? Może teraz było panu wygodnie wyciągać starą sprawę i jako jedyny dowód przedstawiać nagranie, które może świadczyć o wszystkim, czego się zechce – ja na przykład widzę w nim tylko rozmowę na temat gorszych warunków fuzji, pan może odczytać to jako chęć oszukania de La Vegi – ile osób, tyle interpretacji!
– Sprzeciw! – poderwał się Sirgo. – To atak na świadka!
– Podtrzymuję – odezwał się sędzia. – Proszę się uspokoić, panie Oreiros.
Mecenas usiadł z przeprosinami, ale zrobił swoje. Bo przecież w tym nagraniu nie było słowa o kradzieży firmy, równie dobrze mogło chodzić tylko o przyszłe zamiary Carlosa w sprawie rozwoju “De La Vega Company”. Być może wszyscy bardziej skłaniali się jednak do racji Antonia, ale faktem było, że czasem warto spojrzeć na nagranie z innej perspektywy…
Po tym wstrząsajacym zeznaniu Sonya musiała na moment wyjść. Nie zniosłaby więcej takiej dawki nienawiści skierowanej przeciwko własnemu ojcu. Chciała odetchnąć świeżym powietrzem, chociaż przez chwilę nie widzieć wrogów człowieka, który ją wychował. Była już na korytarzu, gdy zatrzymał ją jakiś człowiek w mundurze.
– Sonya Santa Maria? – upewnił się, a gdy uzyskał potwierdzenie, podał jej kilka zapisanych ręcznie kartek i odszedł w swoją stronę.
W międzyczasie Pedro Velasquez przypatrywał się uważnie radosnemu Ricardo.
– A coś ty taki wesoły? Już nie dręczą cię koszmary?
– Nie uwierzysz – przysiadł się do mnie niejaki Leopoldo Meier i zaproponował mi przyjaźń.
– I ty się zgodziłeś? – zdziwił się Pedro. Nie ufał Leopoldo, widział go kilka razy, jak obijał twarz współwięźniom. – Z tego, co wiem, to zabijaka.
– Możliwe. Ale wiesz…– Rodriguez rozłożył się na pryczy. – To pierwszy człowiek tutaj – poza tobą, bez urazy – który traktuje mnie normalnie. Może urzekł go mój uśmiech? – zażartował.
– Nie byłbym taki pewien – mruknął Velasquez. – Lepiej na niego uważaj, brachu.
– Nie martw się o mnie. Będę ostrożny. Meier nic mi nie zrobi. A przynajmniej spędzę swoje ostatnie dni trochę przyjemniej…– pod koniec wypowiedzi Ricardo posmutniał.
“Ostatnie dni”. Pedro westchnął. Żaden z nich nie wiedział, że ostatnie dni, jakie miał na myśli jego kolega, nie muszą oznaczać dni przed egzekucją za zabicie Arochy. Równie dobrze mogą być dniami przed morderstwem, jakie planuje Leopoldo.
Koniec odcinka 89 |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:44:31 01-11-08 Temat postu: |
|
|
Dubel - do usunięcia.
Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 18:08:58 02-11-08, w całości zmieniany 4 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:46:58 01-11-08 Temat postu: |
|
|
Może i Ricardo głupio zrobił, ale z drugiej strony wiesz, jak mu brakuje przyjaciół...Nie wie, że pod fasadę ciepłej dłoni kryje się wściekłe zło...
"Facet od Andrei" kiedyś zalecał się do niej, gdy pracowała jeszcze w szpitalu i teraz się mści, bo ona go odrzuciła i naskarżyła ordynatorowi, że się ten facet do niej zalecał, przez co on miał nieprzyjemności.
Ordynator ze szpitala Victora bardzo szanuje dyscyplinę i uparł się - po prostu.Jasne, że będzie więcej o Alejandro .
Rozprawa...niedługo finał...chyba dość zaskakujący .
Talent do opisów? Ja? Od zawsze uważałam, że co jak co, ale opisów pisać nie umiem. Tym bardziej dziękuję .
O "szalonym idywiduum" już niedługo więcej .
Moja historia ma stawiać na nogi? Mam nadzieję, że choć trochę pomoże .
Pewnie, że mogę wysłać telkę . "PiM" w skrzyneczce najpóźniej jutro po południu.
Fuente, serdecznie dziękuję Ci za wszystkie uwagi, za tak wyczerpujący komentarz, za wszystkie Twoja słowa, a na końcu...cóż...miałam łzy wzruszenia w oczach...Dziękuję :*. Tyle mogę powiedzieć, zanim polecę ocierać z oczu wzruszenie, jakie rośnie mi w sercu. Nie zasłużyłam na tyle pochwał...Naprawdę. Dziękuję!
A odcinek dzisiaj...
----------------------------------------------------------
Odcinek 89
– Panie Santa Maria – rozpoczął Sirgo – niedawno uzyskaliśmy informację, że na nagraniu rozmowy Carlosa z Antonio de La Vega drugi głos należy nie do Antonio, a do pana. Jak pan to wyjaśni?
– Mój brat, po dokonaniu przejęcia firmy de La Vegi i morderstwie Jessici zagroził, że jeśli mu nie pomogę, skończę tak samo, jak ta biedna kobieta, żona de La Vegi. Zostałem zmuszony do pomocy i sfałszowania nagrania, którego niedawno wysłuchaliśmy.
– A potem? Dlaczego nie zgłosił pan tego policji?
– Bo Carlos szantażował mnie przez wiele lat. Groził mi śmiercią, groził również, że zabije Sonyę, moją bratanicę. – Felipe otarł łzy, których nie było. – Mówił, że pozbawi życia także Vivianę, że jeśli coś powiem, to moi najbliżsi umrą tak samo, jak ta dzi**a – jak wyraził się o Jessice.
– Chwileczkę. Czyżby twierdził pan, że Carlos Santa Maria chciał skrzywdzić własną rodzinę, którą podobno kochał?
– Tak! – Felipe twardo wytrzymał wzrok brata – Carlos właśnie obrzucił go nienawistnym spojrzeniem ze swego miejsca – i kontynuował: – Pod pozorami łagodności mój brat jest szalonym, złym człowiekiem, podstępami dochodzącym do celu. Kiedyś…kiedyś zaatakował nawet swoją żonę…To było straszne, Viviana nie zgłosiła tego na policję, bo się bała, ale rok przed przejęciem firmy de La Vegi Carlos wpadł we wściekłość, bo Viviana rozmawiała zbyt długo z Gregorio. Po jego wyjściu mój brat zaciągnął żonę do pokoju i bił, bił do krwi. Przyszła potem do mnie, spłakana, a ja starałem się ją pocieszyć. Od tego czasu…zakochałem się w tej kobiecie, ale trzymałem się z boku, bo wiedziałem, że Viviana jest żoną mojego brata. Tamtego dnia jednak byłem na niego wściekły, tak bardzo wściekły, że wręcz się pobiliśmy. Carlos Santa Maria jest zdolny do wszystkiego, panie mecenasie.
Oskarżany o to wszystko Santa Maria wytrzymał jakoś na krześle, ale gdyby mógł, dokonałby prawdziwej zbrodni. Własny brat opowiada rzeczy, które nie miały miejsca! Oreiros położył uspokajająco dłoń na ramieniu Carlosa, ale nie było to potrzebne.
– Nic nie zrobię – mruknął Santa Maria. – Ale jak tylko będę zeznawał, Felipe zobaczy, kim jestem naprawdę.
– Czy wiedział pan o planie przejęcia firmy de La Vegi? – spytał Sirgo.
– Z przykrością muszę powiedzieć, że tak, ale Carlos zabronił mi ostrzec Antonio – odpowiedział Felipe ze skruchą.
– Również panu groził?
– Tak.
– Jako dowód proszę o przesłuchanie nagrania nr 2, świadczącego o świadomym przejęciu firmy – zarządził Sirgo i za kilka chwil odtworzono kasetę.
„- Felipe? Wszystko już przygotowane. De La Vega przyjdzie podpisać umowę. Nie spodziewa się, co zrobię z jego firmą.
- Ale, braciszku, nie wiem, czy tak można, to, co robisz, jest przecież…
- Można, można, Felipe. Jego firma będzie moja i nie cofnę się przed niczym!
- Powiedziałeś mu, że zapłacisz mu godziwą sumę. Jestem zobowiązany powiedzieć mu o wszystkim.
- Spróbuj, a pożałujesz. Masz milczeć, albo zobaczysz, do czego jestem zdolny – pamiętaj, że to ja mam w ręku cały majątek ojca, a co za tym idzie, dom i władzę. Jeśli coś powiesz…”.
Mecenas Sirgo zapytał jeszcze tylko o jedno:
– Skąd pan wie, że to Carlos Santa Maria zabił Jessicę?
– Bo wszedłem do pokoju, gdy mój brat zamykał okno ze słowami “Pozbyłem się tej dziwki”.
Sirgo nie miał już więcej pytań. Do przesłuchania Felipe przystąpił Oreiros.
– Przyznam, że nagranie to mocny dowód. Nie mamy jednak dowodu na to, iż to pański brat jest sprawcą śmierci Jessici de La Vega.
Oczywiście poza pańskimi słowami. Być może kłamie pan tak samo, jak w przypadku rozmowy Carlosa z Antoniem, która okazała się sfałszowana?
– Niestety, to prawda – mój brat jest mordercą – powiedział z udawanym smutkiem Felipe.
– Jak więc pan wyjaśni brak jakichkolwiek śladów walki na ciele ofiary? Wydawało mi się, że osoba wypychana przez okno walczy, stara się zachować życie.
– Jeśli ma czas na reakcję. Nie jestem biegłym, ale wydaje mi się, że jeśli kogoś się zaskoczy, po prostu wypada przez okno, bez walki. A to była kobieta, słaba kobieta.
– Opowiada pan wzruszające historie, panie Santa Maria. Przedstawia pan brata jako drapieżnego mordercę. A co ze sprawą pobicia żony? Pan, tak uczciwy, nie zgłosił tego na policję? Czyżby bał się pan brata?
– Owszem. Jak już mówiłem, on jest do wszystkiego zdolny.
– Co więc sprawiło, że teraz przestał się pan bać? Już nie boi się pan zemsty? Mógł pan już dawno udać się na policję z tymi zeznaniami – a może po prostu nie miał pan potrzeby, nie chciał pan stracić majątku, bo jako brat Carlosa mógł pan korzystać ze wszystkiego? Może teraz było panu wygodnie wyciągać starą sprawę i jako jedyny dowód przedstawiać nagranie, które może świadczyć o wszystkim, czego się zechce – ja na przykład widzę w nim tylko rozmowę na temat gorszych warunków fuzji, pan może odczytać to jako chęć oszukania de La Vegi – ile osób, tyle interpretacji!
– Sprzeciw! – poderwał się Sirgo. – To atak na świadka!
– Podtrzymuję – odezwał się sędzia. – Proszę się uspokoić, panie Oreiros.
Mecenas usiadł z przeprosinami, ale zrobił swoje. Bo przecież w tym nagraniu nie było słowa o kradzieży firmy, równie dobrze mogło chodzić tylko o przyszłe zamiary Carlosa w sprawie rozwoju “De La Vega Company”. Być może wszyscy bardziej skłaniali się jednak do racji Antonia, ale faktem było, że czasem warto spojrzeć na nagranie z innej perspektywy…
Po tym wstrząsajacym zeznaniu Sonya musiała na moment wyjść. Nie zniosłaby więcej takiej dawki nienawiści skierowanej przeciwko własnemu ojcu. Chciała odetchnąć świeżym powietrzem, chociaż przez chwilę nie widzieć wrogów człowieka, który ją wychował. Była już na korytarzu, gdy zatrzymał ją jakiś człowiek w mundurze.
– Sonya Santa Maria? – upewnił się, a gdy uzyskał potwierdzenie, podał jej kilka zapisanych ręcznie kartek i odszedł w swoją stronę.
W międzyczasie Pedro Velasquez przypatrywał się uważnie radosnemu Ricardo.
– A coś ty taki wesoły? Już nie dręczą cię koszmary?
– Nie uwierzysz – przysiadł się do mnie niejaki Leopoldo Meier i zaproponował mi przyjaźń.
– I ty się zgodziłeś? – zdziwił się Pedro. Nie ufał Leopoldo, widział go kilka razy, jak obijał twarz współwięźniom. – Z tego, co wiem, to zabijaka.
– Możliwe. Ale wiesz…– Rodriguez rozłożył się na pryczy. – To pierwszy człowiek tutaj – poza tobą, bez urazy – który traktuje mnie normalnie. Może urzekł go mój uśmiech? – zażartował.
– Nie byłbym taki pewien – mruknął Velasquez. – Lepiej na niego uważaj, brachu.
– Nie martw się o mnie. Będę ostrożny. Meier nic mi nie zrobi. A przynajmniej spędzę swoje ostatnie dni trochę przyjemniej…– pod koniec wypowiedzi Ricardo posmutniał.
“Ostatnie dni”. Pedro westchnął. Żaden z nich nie wiedział, że ostatnie dni, jakie miał na myśli jego kolega, nie muszą oznaczać dni przed egzekucją za zabicie Arochy. Równie dobrze mogą być dniami przed morderstwem, jakie planuje Leopoldo.
Koniec odcinka 89
Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 1:57:59 02-11-08, w całości zmieniany 4 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Lilijka Mistrz
Dołączył: 18 Lip 2007 Posty: 14259 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/3 Skąd: Neverland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:02:19 01-11-08 Temat postu: |
|
|
Ojej, jaki króciutki odcinek
Ale jaki ciekawy! Teraz już chyba nic mnie nie zdziwi, czekam tylko na zeznania Carlosa..
Ricardo zachowuje się jak.. hmm, najbardziej mozna to chyba porownac do zakochanego, bo wierzy bezgranicznie w oferowaną przez Leopoldo przyjazn.. |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 1:58:35 02-11-08 Temat postu: |
|
|
Ales biedaka ocenila . A on tylko jest spragniony cieplejszych uczuc. Ale masz racje, ze sie o niego martwisz...
Ej, faktycznie krotki wyszedl ;/. W takim razie mam niespodzianke .
Odcinek 90
Sonya ze zdumieniem odszukała pierwszą stronę pośród kilku złożonych kartek. Wyglądało to na jakiś list, ale kto miałby do niej pisać i w jakiej sprawie? Czyżby znowu groźby od Mario? I tak nie miała teraz na to czasu, mordercy jej chłopaka mogą spać spokojnie…póki nie skończy się sprawa z ojcem. Potem i tak zajmie się nimi właściwie, jak tylko wymyśli, jak ochronić Ricardo. Najpierw Carlos, potem uwolnienie przyjaciela, a na koniec mordercy Julia – taką kolejność wybrała.
Usiadła na ławce znajdującej się na korytarzu i zaczęła czytać.
“Droga pani Sonyu Santa Maria! Proszę mi coś wyjaśnić. Jak to się stało, że znam panią zaledwie troszeczkę, spotkaliśmy się tylko kilka razy, a ja jak głupi tęsknię za panią? Poruszyłaś do tego stopnia moje serce, Sonyu, że nie znając Cię jeszcze w ogóle i widząc pierwszy raz w życiu byłem zdolny do jakichś walecznych wyczynów, o które wcale bym się nie podejrzewał. Pamiętasz, jak skoczyłem na tego opryszka, który Cię więził i trzymałem mocno, mimo, że ten bydlak wbił mi ostrze w żebra? Nie piszę tego, żeby się chwalić, brońcie mnie wszyscy święci, ale tak się zastanawiam, jak odmieniłaś moje życie. Zaufałaś mi praktycznie od razu i broniłaś, jak tylko mogłaś, chociaż nie wiedziałaś, kim do końca jestem. A potem na mnie nakrzyczałaś! Tak, nakrzyczałaś, w więzieniu – kazałaś mi walczyć o wolność, bym nie zginął na tym krześle z prądem.
Pewnie się zastanawiasz, czy nie żałuję, że Ci wtedy pomogłem, wiesz, tam w zamknięciu. Ani trochę. Bo chociaż Twoja rodzinka (a niech ich diabli porwą, nie obraź się, ale Twoja mama to prawdziwa harpia, aż mnie ciarki przeszły) wysłała mnie tu, gdzie jestem, to rzuciłbym się na tych zbrodniarzy, którzy Cię porwali, jeszcze raz i jeszcze. Jesteś tego warta, Sonyu. Ten głupi kretyn, Ricardo Rodriguez, który dawniej widział tylko koniec własnego nosa i tylko patrzył, kogo by tu okraść i napaść, otrzymał od Ciebie tyle ciepła, że w nocy czuję się jak w kożuszku, kiedy o Tobie myślę. A czemu jestem głupi? Bo właśnie Pedro Velasquez, brat mojego zmarłego…ekhm…dobra, przyznam się – brat mojego zmarłego partnera, Francisco – otóż tenże Pedro powiedział mi, że niejaki Gregorio Monteverde (który zalazł mi za skórę, bo kiedyś skrzywdził mojego Francisco) jest Twoim ojcem. Pedro – siedzę z nim w jednej celi, dlatego tak dobrze się znamy – ostrzegł mnie, żebym uważał, bo możesz okazać się taka sama, jak Gregorio i mnie skrzywdzić, zdradzić. A ja jestem kretynem, bo nic się nie odezwałem, zamiast dać Pedro w zęby za to, że o Tobie tak mówił! Klękam więc na swoich chudych kolanach przed Tobą (wyobraź to sobie, Sonyu, proszę, bo na razie nie mogę tego zrobić osobiście) i błagam pokornie o wybaczenie. Obiecuję, że jak Pedro znowu coś takiego palnie, oddam jego zęby na protezy. Pewnie potem on odda moje, bo jest ode mnie większy i silniejszy, ale co mi tam.
Rozpisałem się, a w szkole nigdy nie pisałem tak dużo, co Ty ze mną robisz, panno Sonyu? Heh, cały list jest o mnie, a przecież chciałem napisać coś bardzo ważnego – wiem, że nie przychodzisz do mnie (znowu piszę o sobie, drań jestem), bo Twój tata, Carlos, jest oskarżony o brzydkie rzeczy. Trzymaj się ciepło, Sonyu, wiedz, że myślę o Tobie i na pewno się wszystko dobrze skończy. Pozdrów ojca, tego dobrego, Carlosa, jeśli ma ochotę słuchać pozdrowień takiego zera, jak ja. Ale mam nadzieję, że ma.
Wpadnij, jak będziesz mogła. Bo tak jakoś…pusto bez Ciebie.
Miałem już kończyć ten list, ale powiem jeszcze jedno. Albo nie – wstydzę się. Ech, nie, nie mogę tego nie napisać. Teraz zamknij oczy i słuchaj – nie, stop, jak masz to przeczytać z zamkniętymi oczami, mówiłem, idiota ze mnie. OK, dobra, piszę, tylko się nie śmiej. Kocham Cię, Sonyu. Dobra, napisałem to. Uff…Jasne, że nie kocham Cię tak, jak dziewczynę, bo wiesz, że ja to inny jestem raczej, ale jak przyjaciółkę i w ogień bym za Tobą wskoczył. Kocham Cię, Sonyu.
Na zawsze Twój -
Ricardo Rodriguez.”
Czytała ten list po kilka razy, jednocześnie uśmiechając się z kilku stwierdzeń przyjaciela, a z drugiej strony ocierając łzy wzruszenia. On nie może po prostu umrzeć i to za coś, czego – Sonya była pewna – nie zrobił! Odwiedzi go, jak tylko da radę – obiecała sobie, schowała głęboko list i wróciła na salę rozpraw.
Kolejnym świadkiem była Viviana Santa Maria. Jako pierwszy przesłuchiwał ją Sirgo i od razu przeszedł do rzeczy:
– Niedawno usłyszeliśmy wzruszającą historię, jak to pani mąż jest gwałtowny i potrafił nawet panią pobić za coś takiego, jak zbyt długa rozmowa ze znajomym. Czy może nam pani opowiedzieć, co naprawdę się wtedy zdarzyło?
– Tak, mecenasie – nikt teraz nie poznałby Viviany. Mówiła cicho, ze zwieszoną głową, jakby wstydziła się swojego męża i całej tej sytuacji. – Wtedy faktycznie rozmawiałam zbyt długo z Gregorio, to prawdziwy ojciec mojej córki, Sonyi. Carlos jeszcze wtedy o niczym nie wiedział, nie przyznałam się do romansu, bo się panicznie bałam męża. Jednak tego dnia Carlos miał wyjątkowy zły humor, na dodatek wrócił do domu pijany i domagał się spełnienia moich obowiązków małżeńskich. Na głos, przy Gregorio! Kiedy odmówiłam, a Monteverde próbował mnie bronić, Carlos kazał go wyrzucić, a mnie zawlókł do pokoju i bił, aż straciłam przytomność. Kiedy ją odzyskałam, poskarżyłam się Felipe, bo już nie mogłam wytrzymać, a mój szwagier rzucił się na Carlosa i się pobili. Potem było jeszcze gorzej, Carlos groził mnie, bratu i córce.
– A pani romans z Gregorio? Czy nie uważa pani, że do uszu pani męża mogły dojść jakieś słuchy i dlatego był taki zły? – spytał łagodnie Sirgo.
– On był taki przez cały czas. Nigdy nas nie kochał, tylko groził i bił. Wdałam się w romans, bo jak każda kobieta potrzebowałam czułości i miłości. Do tej pory się tego wstydzę, ale cóż, skoro nie otrzymałam od męża ani kropli tego, co obiecywał mi przed ślubem…
Rozszlochała się na dobre, słaba i smutna kobieta, mecenas Sirgo, tylko pokiwał głową ze współczuciem i zwolnił ją z miejsca dla świadków. Następny był Oreiros:
– Twierdzi pani, że mąż panią bił, że wracał do domu pijany. Chce mi pani wmówić, że nikt z domowników nie stanął w pani obronie? Że nikt się nie postawił, że nawet Felipe Santa Maria nie miał dość siły, żeby bronić bratową?
– Nie, panie mecenasie – powiedziała Viviana. – Carlos zastraszył nas wszystkich. Dopiero, gdy uległ wypadkowi, nasze życie nieco się poprawiło, wtedy trochę złagodniał, ale nadal miał nas w garści.
– A co mógł człowiek na wózku? – drążył Oreiros. – Przecież był bezbronny!
– Nie, panie mecenasie. Miał w ręce broń – mógł nas w każdej chwili wyrzucić z domu. Jego ojciec uczynił Carlosa jedynym spadkobiercą, jeśli ktokolwiek by się przeciwstawił, zostalibyśmy na bruku. Carlos to potwór, proszę pana.
Santa Maria zacisnął pięści. Wiedział, że musi zachować spokój, ale słowa jego żony, kogoś, kto dawniej był dla niego całym życiem, godziły prosto w serce.
– Potwór? – odezwał się Oreiros. – Służba uważa inaczej, rozmawiałem z nimi i twierdzą, że Carlos Santa Maria to najlepszy pan, jakiego można mieć. Zamierzam wezwać kilku z nich na świadków, jak więc wytłumaczy pani ich zdanie o pani mężu?
– Carlos zastraszył również służbę. Mógł ich zwolnić w każdej chwili.
Oreiros zrezygnował z przesłuchania tej żmii, widział, że to tylko pogarsza sytuację, a jej zeznanie stawia jego klienta w coraz gorszej sytuacji. Miał w ręce jeden argument, ale bał się, że to nie wystarczy. Przeklęte nagranie kładło się cieniem na całej sprawie, jeśli jego as w rękawie nie zadziała, są utopieni.
Kolejną osobą na krześle do przesłuchań była Andrea Monteverde. Raul obrzucił ją wściekłym spojrzeniem, jakby mówił: “Broń sobie swojego kochanka, on i tak zgnije w więzieniu”. Kobieta widziała spojrzenie męża, siadła jednak z mocnym postanowieniem pomocy ukochanemu Santa Marii. Jak zwykle, pierwszy podszedł do niej Sirgo, wypytał o to, jak znalazła się w domu Santa Maria, aż w końcu padło to pytanie:
– Opowiada nam pani, jak to Carlos Santa Maria był zamknięty w pokoju na piętrze przez własną rodzinę i traktowany okrutnie, porzucony na łaskę i niełaskę losu. Przedstawia go pani jako cudownego człowieka, który wiele wycierpiał i na pewno nie jest winien kradzieży, a tym bardziej morderstwa. Dlaczego więc pani chciała go zabić?
– Ja? – nie zrozumiała Andrea. – Przecież ja go kocham!
– Kocha go pani? – zadrwił Sirgo. – To dlaczego kilka dni po zatrudnieniu w jego domu popchnęła pani wózek do basenu i oskarżony mało się nie utopił, dopiero brat uratował mu życie! Swoją drogą, cóż za bohaterski wyczyn, Felipe tyle wycierpiał przez brata, a potem ratuje mu życie!
– Mecenasie! – podniosła głos Andrea. – Nikogo nie próbowałam zabić, Carlos wie, że to było nieporozumienie! Już raczej jego brat, Felipe, wepchnął wózek do basenu, albo Viviana, oni zawsze chcieli dobrać się do jego majątku!
– Dobrać do majątku…A ja jednak twierdzę, że to pani wina! Próbowała potem pani drugi raz, ale się nie udało!
– Drugi raz? Nigdy nie skrzywdziłabym Carlosa! Czy pan oszalał?!
Sędzia zamierzał uspokoić coraz bardziej wzburzoną kobietę, ale Sirgo kontynuował:
– Owszem! A oto dowód – po czym adwokat podał sędziemu plik dokumentów. – Oto, Wysoki Sądzie, dowód na próbę morderstwa Carlosa Santa Maria. Podano mu niebezpieczny środek, w wyniku czego Carlos znalazł się w szpitalu i walcząc o życie doznał wylewu. Oto wyniki badań przeprowadzonych przez doktora Victora Bolivaresa.
To były te same wyniki badań, które niegdyś ukradł Felipe, a przed rozprawą przekazał je mecenasowi Sirgo jako broń przeciwko Andrei.
– Nawet mnie wtedy nie było w rezydencji! – protestowała Monteverde.
– Przyznam, że nie rozumiem – odezwał się sędzia. – W ten sposób udawadnia pan tylko zamiary Andrei Monteverde, ale co to ma wspólnego ze sprawą?
– Ma i to wiele! Otóż podważa to wszystkie pani zeznania. Bo sądzę, że również i pani miała dosyć służby u takiego człowieka, jakim jest Santa Maria i chciała go pani zabić.
– Bzdura! Owszem, pokłóciliśmy się raz i wyrzucił mnie z pracy, a tym samym ze swojego domu, ale…
Sirgo szeroko się uśmiechnął. Chodziło mu właśnie o to, by sprowokować Andreę.
– Wyrzucił panią? Z pracy? Z domu? I z tego, co wiem, zdarzyło się to po kilku dniach pani pracy. Najpierw ten wypadek z baasenem, a potem czyn Carlosa, który nawet nie szuka winnych, tylko od razu na panią wrzeszczy i wyrzuca – czyż to nie świadczy o jego nerwowości, czyz to nie potwierdza wszystkiego, co mówi jego żona? Santa Maria to człowiek gwałtowny, idący do celu po trupach! Nie mam więcej pytań!
Oreiros próbował potem naprawić to, co napsuł Sirgo, wypytywał Andreę o cały przebieg pracy Andrei i potem dalsze losy jej związku z Carlosem, ona dzielnie znosiła nawet najdokładniejsze pytania, nawet te najbardziej intymne, ale nic nie mogło zatrzeć złego wrażenia.
– Czy mogę coś powiedzieć? – spróbowała na końcu.
– Proszę – zgodził się sędzia.
– Rozumiem, że to sąd i obie strony starają się walczyć o swoje racje. Ale, na Boga, popełnicie straszny błąd, jeśli skażecie Carlosa! To wspaniały człowiek, który wiele wycierpiał przez los i przez swoją rodzinę, zawdzięczam mu tak wiele, kocham nad życie i wiem, że nie jest zdolny zrobić nic złego!
Serce kobiety, zmarznięte po atakach Sirgo, ogrzał uśmiech, jaki posłał jej Carlos. Wiedział, że go kocha i był jej wdzięczny za obronę. Oreiros też był zadowolony, ten wybuch Andrei był spontaniczny i na pewno zrobił wrażenie na przysięgłych.
To właśnie wtedy zerwał się Sirgo:
– I mówi to kobieta, której brat postrzelił pana Felipe i tylko szlachetny czyn ofiary uratował Juana Orta od więzienia! Doprawdy, udana rodzinka – pani wpycha wózki do basenu, Juan strzela do ludzi.
Sędzia Monserrat owszem, upomniał adwokata za atak na świadka, ale Sirgo wcale się tym nie przejął. Przecież osiągął swój cel – zniszczył Andreę w oczach przysięgłych.
Usiadła na swoim miejscu ze łzami w oczach. Tak bardzo chciała pomóc Carlosowi, a chyba pogorszyła sprawę! Nie pomogło, że ukochany mężczyzna obrócił się na chwilę do niej i przesłał nieme podziękowanie. Nawet nie mogła go teraz dotknąć, pokazać, jak bardzo chce, by wszystko dobrze się skończyło i wreszcie mogli być razem, szczęśliwi!
Zeznania służby nie wniosły nic nowego, Oreiros starał się, jak mógł, ale słowa Viviany o zastraszeniu służby tak zapadły wszystkim w pamięć, że nawet hymny pochwalne na cześć Santa Marii nie pomogłyby. Wysłuchano mów końcowych obu mecenasów i Monserrat ogłosił przerwę. Jutro miał zostać ogłoszony wyrok.
Gdyby mogła, spędziłaby całą noc w więzieniu, przy Carlosie, ale miała tylko kilka chwil. Tak mało, by powiedzieć najdroższemu człowiekowi o tym, co się czuje!
– Wiem, że cię uniewinnią – mówiła właśnie przez kraty.
– Nie byłbym taki pewien – martwił się Santa Maria. – Sirgo to wytrawny lis, odwraca wszystkie słowa przeciwko mnie.
– Wierzę, że sędzia nie da się nabrać. Wyjdziesz stąd i wyjedziemy daleko od tej całej zgnilizny.
– Andreo…– Carlos spojrzał na nią przenikliwie. – Mam do ciebie prośbę. Jeśli…jeśli mnie skażą, zaopiekuj się Sonyą. Ona…będzie bardzo potrzebować matki. Najlepiej by było, gdybyście razem gdzieś wyjechały, Viviana nie powinna mieć z nią kontaktu, zniszczyła jej życie na kilka sposób – najpierw zabiła jej dziecko, potem wsadziła do więzienia tego, który uratował Sonyę…O Boże…zupełnie o tym zapomniałem. Jeszcze jedno – po mojej sprawie, jeśli nie będę się mógł sam tym zająć, porozmawiaj z Oreirosem. Niech dowie się, co można zrobić z sprawie tego Rodrigueza i niech się pośpieszy, bo chłopak może niewinnie – mam nadzieję, że nie jest winien – trafić na krzesło.
– Rodriguez? A któż to jest? – zdziwiła się Andrea.
Carlos wtajemniczył ją w całą sprawę.
– Wygląda na dobrego człowieka. Ale wybacz, teraz ty jesteś najważniejszy, myśl tylko o sobie.
– Mnie mogą skazać na lata, jego na śmierć. – Santa Maria westchnął głośno. – Na dodatek Raul – nie spieszy się coś z rozwodem. Nic nam się nie układa.
– Jutro wszystko się zmieni, nie załamuj się. Za kilka godzin będziesz wolny, Carlos! – ścisnęła jego dłoń przez kraty.
Decydujący dzień nadszedł szybko, jakby tylko czekał na pojawienie się. Monserrat nieco się spóźnił, chciał dokładnie przejrzeć wszystkie dowody, ale wreszcie czekał na przysięgłych, którzy ustalali wynik. Trwało to dość długo, aż wreszcie przewodniczący podał sędziemu kartkę z werdyktem.
– Proszę wstać, ogłoszę teraz wyrok – powiedział Monserrat po przeczytaniu tekstu. – Sprawa była złożona i wymagała wiele uwagi i rozeznania. Przysięgli ustalili, że w sprawie śmierci Jessici de La Vega nie sposób ustalić winy Carlosa Santa Maria, niniejszym więc oddala się ten zarzut.
Szerokie uśmiechy wypłynęły na twarze tych po stronie Carlosa. On sam zachował kamienną twarz, bo wiedział, że to jeszcze nie wszystko. To tylko jeden zarzut, ale jest jeszcze drugi, równie poważny.
– Jednak w sprawie przejęcia podstępem firmy “De La Vega Company”, należącej uprzednio do Antonio de La Vegi, dowody są przytłaczające. Musimy zwrócić uwagę na to, w jaki sposób dokonało się owo przejęcie i jak pan Santa Maria starał się potem zatuszować całą sprawę. Nie sposób pozwolić, by takie czyny uchodziły płazem. Sąd uznaje Carlosa Santa Marię winnym kradzieży wspomnianej firmy i nakazuje oskarżonemu zwrot akcji wchłoniętej firmy, a ponieważ akcji takich już nie ma na rynku – bo firma została całkowicie wchłonięta i stała się częścią przedsiębiorstwa Santa Marii – oskarżony musi zwrócić panu Antonio de La Vega zysk, jaki tenże mógłby osiągnąć przez dziesięć lat. Według szacunków będzie to…– tutaj Monserrat wymienił kwotę. Ogromną kwotę. A potem dodał: – Poza tym Carlos Santa Maria zostaje skazany na dwadzieścia lat więzienia.
Dosyć powiedzieć, że wyrok oznaczał jedno – Carlos Santa Maria został bankrutem. Wszystko, co do tej pory posiadał – firma, oszczędności – przechodzi na własność de La Vegi. Dom owszem, został zapisany Carlosowi w spadku przez ojca, ale ponieważ wcześniej wymienione rzeczy nie były warte tyle, ile wynosiło odszkodowanie, sędzia Monserrat zadecydował, że dom również wejdzie w skład spłaty i tym samym przechodzi na własność Antonia.
De La Vega nie posiadał się ze szczęścia. Oto odzyskał wszystko, co do niego należało! Podszedł teraz do Viviany i Felipe i powiedział wzruszony:
– Boże, jak ja się wam odwdzięczę! Oczywiście, możecie nadal mieszkać w domu, w którym mieszkaliście, ja niedługo się do was wprowadzę. Ty, Sonyu – obrócił się do dziewczyny – również możesz z nami zostać. Będę traktował cię jak córkę przyjaciółki – miał tu na myśli Vivianę.
Luis, również obecny na sali, obserwował szaloną radość strony oskarżającej, ale nie odezwał się słowem. Czuł radość, satysfakcję, ale tak bardzo chciałby wykrzyczeć w oczy Carlosowi, że jest jego synem i zemsta smakuje tym bardziej, kiedy chłopiec o tym wie! Powstrzymał się jednak i tylko patrzył.
Andrea szlochała otwarcie, chociaż starała się być silna dla Santa Marii. Dane im było tylko się pożegnać przez krótką chwilę, bo zaraz podszedł policjant.
– Musimy pana zabrać do więzienia.
Carlos po raz ostatni dotknął dloni Andrei i szepnął:
– Pamiętaj, o co prosiłem!
A potem mogła tylko patrzeć, jak wsiada do pojazdu mającego zawieźć go do więzienia na dwadzieścia długich lat.
Koniec odcinka 90 |
|
Powrót do góry |
|
|
Lilijka Mistrz
Dołączył: 18 Lip 2007 Posty: 14259 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/3 Skąd: Neverland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:03:44 02-11-08 Temat postu: |
|
|
Ale mi niespodziankę zrobiłaś, oby więcej takich było
Zanim skomentuje, to jeszcze coś mi się przypomniało, czy Andrea nei byla przypadkiem w ciąży? Bo pamiętam, że był taki wątek, że dziecko miało się urodzić niedorozwinięte, tylko nie mogę sobie przypomniec, czy ona poroniła, czy nadal jest w ciąży??
Carlos skazany.. Myślałam, że jego adwokat ma jeszcze jakiegoś asa w rękawie, że jeszcze coś dorzucą.. I co teraz? Przecież on wyjdzie z więzienia jako niemal 60-letni staruszek (na początku miał 36 lat bodajże, a trochę się działo w teli, więc teraz ma jakieś 38?)..
Cytat: | Obiecuję, że jak Pedro znowu coś takiego palnie, oddam jego zęby na protezy. Pewnie potem on odda moje, bo jest ode mnie większy i silniejszy, ale co mi tam. |
Cytat: | Doprawdy, udana rodzinka – pani wpycha wózki do basenu, Juan strzela do ludzi. |
wiem, ze sprawa była powazna, ale nie mogłam się powstrzymać od usmiechu
Masz żyłkę do dialogów Zauwazylam to tez w AdC ^^ |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:51:21 02-11-08 Temat postu: |
|
|
Nie mogę dawać zbyt wielu naraz, bo Was zanudzę . Tak, Andrea była w ciąży i jest nadal, dziecko ma być chore, to fakt. Dokładnie, Carlos jak wyjdzie z więzienia, będzie miał pod 60-tkę - chyba, że go wcześniej tam zabiją - w końcu to więzienie. Mnie tez się podobał list Ricardo . Ja i dobre dialogi? Dziękuję bardzo . Niedługo nowy odcinek, a ja idę myśleć, kto gra Maribel (tak, to "od Raula" i kilka nowych postaci, które wprowadzam... |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|