Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

"Pogarda i miłość" - El desprecio y amor - odc.262
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 26, 27, 28 ... 155, 156, 157  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kaluniaa
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 05 Kwi 2008
Posty: 15337
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: śląsk :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:14:08 04-11-08    Temat postu:

18 odcinek xd - biedna Andrea. Musiala sie czuc okropnie bo nie mogla byc z ukochanym mezczyzna. Biedna Andrea... dostała takiego ataku paniki, przerazenia, ze musieli jej dac jakis zastrzyk... Raul mi sie podoba xd i nie mowie o wizualnym wygladzie ale o wnetrzu. chyba rozni sie od ojca. Jak sie ciesze, ze A poszla do szpitala. i bardzo dobrze, ze lekarz powiedzial , ze to na nia czekal Carlos a nie na tą podłą wiedzme ! Jakas sprawiedliwosc musi byc

19 odcinek - ale się uśmiałam "wyglądała przez moment jak ryba, ponieważ otwarła ze zdziwienia usta i zaczęła łapać nimi powietrze". a teraz rycze jak głupia ajj smutny przebieg wydarzen. Akcja za akcja. Teraz ratują Carlosa... PRZEZYŁ !! I DOBRZE ! NIECH DOBRO ZAWSZE ZWYCIEZA
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lilijka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 18 Lip 2007
Posty: 14259
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:55:06 04-11-08    Temat postu:

Nowy odcinek.. dziękuję.. jestem w tak beznadziejnym nastroju, przez kilka chamskich osób.. to najlepsze, co mogło mnie na forum dzisiaj spotkac..
O nie.. Leopoldo nie mógł zabić Ricardo.. nie, nie, nie..
Odcinek jest wspaniały, jak zawsze..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:02:26 04-11-08    Temat postu:

Lilibeth, Nie przejmuj sie nimi! Jestes wspaniala osoba, olej je!

EDIT: Kaluniaa niestety, na swiecie nie zawsze zwycieza dobro...ciesze sie, ze tak kibicujesz Carlosowi, bo sama go lubie, ale czy bedzie szczesliwy...?


Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 16:28:43 04-11-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bluebelle
Generał
Generał


Dołączył: 04 Wrz 2008
Posty: 8908
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:22:17 04-11-08    Temat postu:

BlackFalcon napisał:

Nie warto mnie podziwiać . Jest na forum wiele osób, które robią te lepiej ode mnie. Ale dziękuję ponownie


Uwierz mi, że warto podziwiać Ciebie i twój talent pisarski

P.S. Ricardo nie może umrzeć
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kaluniaa
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 05 Kwi 2008
Posty: 15337
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: śląsk :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:37:42 05-11-08    Temat postu:

Aguś wolę jednak wierzyc w to, że dobro zwycięża :*

20 odcinek - o matko ! Mój Carlos morderca ? O nie ! nie ! nie ! nie ! nigdy w to nie uwierze. Mój Carlos jest dobrym człowiekiem. Musiała zajśc jakas pomylka, wielka pomylka. Oby prawda wyszla na jaw, oby okazalo sie, ze to nie Carlunio stoi z tym podlym czynem, aktem. Zbulwersowalam sie troche xd xd co do Sonyi to podla mala jędza. Wdala sie w matko - jak to mowia niedaleko pada jablko od jabloni. Jeszcze zaciekawila mnie historia Raula - niby czemu jest gorszy od tej malej flądry ?? ?

21 odcinek - mam nadzieje,ze Filipe umrze predzej niz sie tego spodziewa. Nich go jakis piorun trzasnie . Kretyn szkoda, ze zabral te wyniki... i ten koniec... smutny jak cholera... pięknie opisana śmierc. Łudze sie nadal, żę mój Carlos przeżyje....

22 odcinek - szok, szok, szok , szok ! To Minerwa chciala zabic Carlosa, to przez nia jest na wózku. a myslalam, ze to sprawka Flipia . ZASAKUJACY OBRÓT WYDARZEŃ. Wierzyłam, że mój ukochnay przeżyje i się nie myliłam. Cudownie jak roślinka.... wszystko sie ulozy, musi...

23 odcinek - krótki i tresciwy komentarz - życie jest do d**y

24 odcinek - wszedzie tylko zli i okrutni ludzie. Polubilam jeszcze bardziej RAULA.Szkoda, ze nie zdaje sobie sprawy w co sie wpakowal i na jakie niebezpieczenstwo narazil Carlosika.... zobaczymy co bedzie dalej...


Ostatnio zmieniony przez kaluniaa dnia 14:53:22 05-11-08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:06:33 05-11-08    Temat postu:

Dubel - do usunięcia.

Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 21:01:55 05-11-08, w całości zmieniany 16 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:19:39 05-11-08    Temat postu:

Mnie podziwiac? Ee, za co? . Ricardo...hm...widze, ze to ulubiona postac wielu z Was - ja tez go bardzo lubie. Ale czy dam mu zyc...to sie okaze...

Karolinko - Musze Cie zmartwic, ze sprawa Carlosa o to, czy jest morderca, czy nie, rozstrzygnie sie dosc pozno - chociaz pewnie sama sie domyslisz po pewnych fragmentach . Sonya jedza...hm...Owszem, bywa wredna...Ale nic nie powiem, bo zaraz zdradze fabule . O Raulu dowiesz sie wszystkiego niedlugo, Gregorio uznal go za gorszego z jednego powodu...Rozsmieszyl mnie Twoj tekst o Felipe - fakt, to prawdziwy czarny charakter. A wydarzeniami jeszcze zakrece, zobaczysz .

A oto odcinek 93...

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Odcinek 93

Co się czuje, kiedy morduje się człowieka, gdy się wie, że swoim czynem pozbawia się kogoś największego daru od Boga? Jakie to uczucie, gdy jednym ruchem odcina się dopływ tlenu do serca, kiedy się patrzy, jak umiera inna osoba i to z naszej winy?

Leopoldo znał odpowiedzi na te pytania, bo często przeżywał coś podobnego. Dla niego to była ekstaza, radość, że jest panem czyjegoś losu, że rządzi długością czyjegoś istnienia. A dziś miał dodatkową przyjemność, bo od razu nie spodobał mu się ten „kurczaczek”. Przyjaźń, ha! Któżby chciał przyjaźnić się z takim szczurem, jak Rodriguez? I ci ludzie, którzy chcieli go uwolnić – chyba byli szaleni. Ale teraz i tak już to wszystko nie jest ważne – bowiem Ricardo jak szmaciana lalka spadł z ławki, na której siedział i teraz leżał zalany krwią na trawie spacerniaka.

Za kilka sekund zjawili się inni więźniowie, strażnicy, zbiegła się masa ludzi – Meier wiedział, że tak się zdarzy, był na to przygotowany.

- Ja…- roztrząsł się na zawołanie – ja nie wiem, jak to się stało…On się na mnie rzucił, bo odmówiłem mu spędzenia wspólnej nocy…Musiałem się bronić i…

- I walnąłeś go pałką? – sceptycznie stwierdził jeden ze strażników. – A skąd ją miałeś przy sobie, Meier?

- Jak to skąd? Zapomnieliście, że zostałem wyznaczony do remontu dawnego pomieszczenia strażników? To właśnie stamtąd, szedłem zwołać ekipę, bo stoimy z robotą.

- Fakt – odezwał się drugi mundurowy. – Meier ma za zadanie posprzątać w tej budzie.

- Niech ci będzie – odrzekł pierwszy strażnik. – Wracaj do celi.

Leopoldo uśmiechnął się pod nosem, zresztą widział, że pozostali osadzeni też mają świetną zabawę. Wszyscy, łącznie ze strażnikami, wiedzieli, co się naprawdę zdarzyło. Ale kogo obchodzi jeden więzień mniej i to z perspektywą krzesła? Teraz przynajmniej państwo oszczędzi na kosztach rozprawy…i prądu.

Tylko jeden z mundurowych, ten który odbierał jakiś czas temu list do Sonyi od Ricardo, nachylił się na leżącym ciałem.

- Chwileczkę! – zawołał. – On jeszcze oddycha! – po czym przez krótkofalówkę nadał komunikat o potrzebie interwencji służby medycznej.

- Zawsze byłeś opiekuńczy – rzucił z drwiną na odchodnym kolega z pracy. Za kilka chwil miejsce zbrodni opustoszało, pozostał tylko nieprzytomny Ricardo i strażnik pochylony nad nieszczęsnym Rodriguezem.

- Nic się nie martw, wyjdziesz z tego – mruknął na wszelki wypadek wartownik, gdyby jakimś cudem ranny go słyszał. Sam jednak nie wierzył we własne słowa – rana była głęboka, krew nadal się lała i była wszędzie wokół głowy. Uciekała tak samo szybko, jak życie z Ricardo. Za moment istnienie skazane od urodzenia tylko na ból zgaśnie jak świeca, której płomień się wypalił.

Graciela Gambone skończyła rozmawiać z matką i zadzwoniła do Sonyi. Przez długą chwilę nikt nie odbierał, aż wreszcie dziewczyna podniosła słuchawkę.

- Śpisz tam, czy jak? – zadrwiła Graciela. – Słuchaj, matka zgodziła się opowiedzieć wszystko przed sądem – nie, żeby chciała uratować tego gnojka Ricardo, ale namówiłam ją przedstawiając korzyści, jakie z tego na nas spłyną. Bardzo się śmiała, że Mario tak na tym skorzysta. Muszę tylko dowiedzieć się, czy na pewno jesteś gotowa zrobić to, co nam obiecałaś.

Odpowiedziała jej cisza.

- Halo? Sonya? Jesteś tam? Jeszcze możesz wszystko odwołać, powiedz tylko słowo, a przekażę matce, że stchórzyłaś.

„W ogień bym za Tobą wskoczył. Dla kogoś takiego, jak ty, polecę na Księżyc i z powrotem.”

- Gracielo…- odezwała się wreszcie Sonya martwym głosem. – Powiedz matce, że…że…

- Wyduś to wreszcie z siebie! – zirytowała się panna Gambone. – Bierzesz ślub z Mario, czy nie?

„Jeśli Graciela lub Mario zażądają ceny, którą będę w stanie zapłacić – czymkolwiek by ona nie była – to zrobię to, co mi każą. A jeśli będą chcieli za twoją wolność czegoś, czego nie będę mogła zdobyć, to i tak to zdobędę.”

- Tak, biorę. Wszystko jest aktualne – wykrztusiła Sonya i rzuciła słuchawkę, jakby ta ją parzyła. Teraz nie było już odwrotu. Przekreśliła własne życie dla kogoś, kto…

…znajdował się na stole operacyjnym Szpitala Świętego Serca, dokąd został przewieziony śmigłowcem wezwanym przez więziennego lekarza. Służba medyczna zwijała się jak w ukropie, ale obawiano się najgorszego. Uderzenia w głowę zawsze są niebezpieczne, a przecież Meier miał za zadanie zabić. Nawet, jeśli Rodriguez przeżyje, to kto wie, jakie zniszczenia poczyniła pałka Leopoldo…
Minęło kilka godzin od operacji, kiedy lekarz wreszcie wyszedł z sali. Ze smutkiem spojrzał na towarzyszącego mu kolegę, który również asystował przy zabiegu i powiedział do niego:

- Co za tragiczne wydarzenie. Rozumiem, że w więzieniach siedzą niebezpieczni przestępcy, ale żeby doprowadzać do czegoś takiego…Nasz państwo powinno lepiej się tym zająć. A wracając do tematu – nie wiesz może, czy człowiek, którego operowaliśmy, ma jakąś rodzinę?

- Nie mam pojęcia – odparł drugi doktor. – Sądzę, że w więzieniu powinni wiedzieć. Trzeba będzie ich zawiadomić. Jak myślisz, jak w obecnej chwili zachowa się naczelnik więzienia?

- Pewnie będzie wściekły i zacznie szukać winnych. Ta sprawa na pewno położy się cieniem na jego karierze – w końcu to na jego terenie próbowano zabić człowieka. Na szczęście udało nam się wyrwać rannego z objęć śmierci.

- Wyrwać tak – potwierdził drugi lekarz. – Kłopot w tym, że operacja była trudna – cios był potężny. Usunęliśmy krwiaka, ale nie mam pojęcia, czy chory odzyska świadomość. Zadecydują najbliższe godziny. Równie dobrze może zapaść w śpiączkę, z której obudzi się szybko…albo za kilka lat.

- Nie zapominaj o powikłaniach – przestrzegł go towarzysz. – Kto wie, jakie będą następstwa. Wcale się nie zdziwię, jeśli będzie miał kłopoty z…

Dalszy ciąg rozmowy zniknął razem z lekarzami za zakrętem korytarza.

Diego Rodriguez jak co roku o tej porze podszedł do skrzętnie zamykanej na klucz szafki i otworzył ją. Robił to tylko raz na dwanaście miesięcy, tylko jednego dnia i o jednej godzinie. To był jego rytuał od kilkunastu lat. Rytuał, który sprawiał mu satysfakcję i radość. Schylił się i wyjął z szafki coś, co znajdowało się w środku. Zdjęcie młodego człowieka, uśmiechniętego, w wieku około dwudziestu lat, o czarnych włosach i przystojnej twarzy.

- Ty bydlaku – wycedził Diego. – Zniszczyłeś życie mnie i swojej matce. Wychowaliśmy cię, a ty odpłaciłeś nam czymś tak potwornym. Catalina tak bardzo cię kochała, nie mam pojęcia, za co, a ty pewnego dnia powiedziałeś nam prosto w oczy, że zawierasz bliższe znajomości z mężczyznami! – gniew przerodził się we wściekłość i Diego zaczął coraz bardziej podnosić głos. – To ją zabiło, ty śmieciu! Mówiła, że cię rozumie, że i ja powinienem, ale sądzę, że cierpiała, że zadałeś jej ból! Była zbyt tolerancyjna, zbyt dla ciebie pobłażliwa, nie zasłużyłeś na to! Gdybym cię kiedyś znów spotkał, niech cię Bóg strzeże, bo własnymi rękami cię uduszę!

Dźwięk telefonu rozległ się w drugim pokoju, toteż Diego z nienawiścią wrzucił fotografię do szafki i zatrzasnął ją na kolejny rok. Za dwanaście miesięcy znów zrobi to samo, co dzisiaj – w dniu urodzin mężczyzny ze zdjęcia.

- Słucham? – warknął do aparatu Diego.

- Pan Diego Rodriguez, prawda? - powiedział ktoś po drugiej stronie.

- Tak, o co chodzi?

- O pańskiego syna, Ricardo. Został ciężko ranny w więzieniu i obecnie przebywa w Szpitalu Świętego Serca w Acapulco. Jego stan jest bardzo poważny, dotąd nie odzyskał przytomności po długotrwałej operacji. Prosimy, żeby pan przyjechał, to ważne.

- Ciężko ranny, powiada pan? – odrzekł Diego. – Co się stało?

- Inny osadzony uderzył go metalową pałką, podobno podczas bójki.

- Rozumiem – odpowiedział nadal spokojnie ojciec Ricarda. – Jakie są prognozy?

- W tej chwili nie umiemy niczego powiedzieć. W grę wchodzi wszystko – od śpiączki począwszy, poprzez całkowite wyzdrowienie aż do przeróżnych komplikacji po urazie. Najbliższe godziny dadzą nam odpowiedź.

- Ale przeżyje, prawda? – spytał Diego tym samym tonem, co przed chwilą, bez emocji.

- Proszę pana…Najlepiej będzie, jak pan się tu zjawi. Szczerze mówiąc, to nie wygląda zbyt dobrze.

- Dziękuję za informację – odrzekł Rodriguez i odłożył słuchawkę, po czym zrobił coś, czego nigdy wcześniej nie czynił przed upływem roku – wyjął ponownie fotografię syna z szafki i rzekł:

- Cóż za ironia losu – dziś kończysz czterdzieści pięć lat i możesz umrzeć we własne urodziny. Wiesz, co ci powiem? Mam nadzieję, że tak się stanie.

Za moment zdjęcie znów znalazło się w szafce. Zamknięte, jak serce ojca dla syna.

Andrea Monteverde z przerażeniem obserwowała twarz Carlosa, posiniaczoną od ciosów „Szefa” – Gustavo.

- Jesteś tutaj tak krótko, a już naraziłeś się swojemu towarzyszowi z celi?

- Myślisz, że tego chciałem? – skrzywił się Santa Maria. Szczęka nadal paliła ostrym bólem, ledwo mógł mówić. – Po prostu się na mnie rzucił. Gorzej, że widziałem, jak inny osadzony uderzył drugiego metalową pałką w głowę. Potem się wypierał, że ten uderzony wcześniej się na niego rzucił, ale ja wiem, że to nieprawda.

- Powiedziałeś komuś o tym?

- Nie, ani słowa, jeszcze nie oszalałem, ten Lepoldo Meier – który próbował zabić – ma tutaj sławę psychopaty. Bałem się, że coś mi zrobi, poza tym i tak nikt by mi nie uwierzył – strażnicy trzymają z Meierem.

- Trzymają z nim? Jak to? – Andrea coraz bardziej bała się o ukochanego.

- Wydaje mi się, że wszyscy widzieli, co się naprawdę stało, ale mundurowi są dla niego bardzo pobłażliwi, ma jakieś układy. Chyba donosi im na innych więźniów.

- Mój Boże…A co się stało z tym rannym? Wiesz, kim on był?

- Niestety, nie. Krąży plotka, że to jakiś podrzędny włamywacz, ale nie poznałem jego nazwiska. Musiał zostać naprawdę ciężko ranny, bo wezwano śmigłowiec i przetransportowano go do szpitala poza murami. Widziałem tylko z daleka, jak leżał na trawie – blady, bo cała krew z niego wyciekła. Wyglądał jak trup.

- Musimy się odwołać, Carlos. Nie możesz tu zostać ani chwili dłużej!

- Muszę, najdroższa. Spędzę tutaj dwadzieścia lat. Postaram się unikać kłopotów, nie chcę skończyć jak ten człowiek ze spacerniaka. Po takim uderzeniu nie wróżę mu długiego życia. Aha, mam do ciebie prośbę – zajrzyj dzisiaj do Oreirosa, jeszcze powinnaś zastać go w biurze. Niech się zainteresuje tym…Rodriguezem, co pomógł Sonyi. Może da się coś zrobić w jego sprawie.

Koniec odcinka 93
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:04:13 05-11-08    Temat postu:

Mnie podziwiac? Ee, za co? . Ricardo...hm...widze, ze to ulubiona postac wielu z Was - ja tez go bardzo lubie. Ale czy dam mu zyc...to sie okaze...

Karolinko - Musze Cie zmartwic, ze sprawa Carlosa o to, czy jest morderca, czy nie, rozstrzygnie sie dosc pozno - chociaz pewnie sama sie domyslisz po pewnych fragmentach . Sonya jedza...hm...Owszem, bywa wredna...Ale nic nie powiem, bo zaraz zdradze fabule . O Raulu dowiesz sie wszystkiego niedlugo, Gregorio uznal go za gorszego z jednego powodu...Rozsmieszyl mnie Twoj tekst o Felipe - fakt, to prawdziwy czarny charakter. A wydarzeniami jeszcze zakrece, zobaczysz .

A oto odcinek 93...

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Odcinek 93

Co się czuje, kiedy morduje się człowieka, gdy się wie, że swoim czynem pozbawia się kogoś największego daru od Boga? Jakie to uczucie, gdy jednym ruchem odcina się dopływ tlenu do serca, kiedy się patrzy, jak umiera inna osoba i to z naszej winy?

Leopoldo znał odpowiedzi na te pytania, bo często przeżywał coś podobnego. Dla niego to była ekstaza, radość, że jest panem czyjegoś losu, że rządzi długością czyjegoś istnienia. A dziś miał dodatkową przyjemność, bo od razu nie spodobał mu się ten „kurczaczek”. Przyjaźń, ha! Któżby chciał przyjaźnić się z takim szczurem, jak Rodriguez? I ci ludzie, którzy chcieli go uwolnić – chyba byli szaleni. Ale teraz i tak już to wszystko nie jest ważne – bowiem Ricardo jak szmaciana lalka spadł z ławki, na której siedział i teraz leżał zalany krwią na trawie spacerniaka.

Za kilka sekund zjawili się inni więźniowie, strażnicy, zbiegła się masa ludzi – Meier wiedział, że tak się zdarzy, był na to przygotowany.

- Ja…- roztrząsł się na zawołanie – ja nie wiem, jak to się stało…On się na mnie rzucił, bo odmówiłem mu spędzenia wspólnej nocy…Musiałem się bronić i…

- I walnąłeś go pałką? – sceptycznie stwierdził jeden ze strażników. – A skąd ją miałeś przy sobie, Meier?

- Jak to skąd? Zapomnieliście, że zostałem wyznaczony do remontu dawnego pomieszczenia strażników? To właśnie stamtąd, szedłem zwołać ekipę, bo stoimy z robotą.

- Fakt – odezwał się drugi mundurowy. – Meier ma za zadanie posprzątać w tej budzie.

- Niech ci będzie – odrzekł pierwszy strażnik. – Wracaj do celi.

Leopoldo uśmiechnął się pod nosem, zresztą widział, że pozostali osadzeni też mają świetną zabawę. Wszyscy, łącznie ze strażnikami, wiedzieli, co się naprawdę zdarzyło. Ale kogo obchodzi jeden więzień mniej i to z perspektywą krzesła? Teraz przynajmniej państwo oszczędzi na kosztach rozprawy…i prądu.

Tylko jeden z mundurowych, ten który odbierał jakiś czas temu list do Sonyi od Ricardo, nachylił się na leżącym ciałem.

- Chwileczkę! – zawołał. – On jeszcze oddycha! – po czym przez krótkofalówkę nadał komunikat o potrzebie interwencji służby medycznej.

- Zawsze byłeś opiekuńczy – rzucił z drwiną na odchodnym kolega z pracy. Za kilka chwil miejsce zbrodni opustoszało, pozostał tylko nieprzytomny Ricardo i strażnik pochylony nad nieszczęsnym Rodriguezem.

- Nic się nie martw, wyjdziesz z tego – mruknął na wszelki wypadek wartownik, gdyby jakimś cudem ranny go słyszał. Sam jednak nie wierzył we własne słowa – rana była głęboka, krew nadal się lała i była wszędzie wokół głowy. Uciekała tak samo szybko, jak życie z Ricardo. Za moment istnienie skazane od urodzenia tylko na ból zgaśnie jak świeca, której płomień się wypalił.

Graciela Gambone skończyła rozmawiać z matką i zadzwoniła do Sonyi. Przez długą chwilę nikt nie odbierał, aż wreszcie dziewczyna podniosła słuchawkę.

- Śpisz tam, czy jak? – zadrwiła Graciela. – Słuchaj, matka zgodziła się opowiedzieć wszystko przed sądem – nie, żeby chciała uratować tego gnojka Ricardo, ale namówiłam ją przedstawiając korzyści, jakie z tego na nas spłyną. Bardzo się śmiała, że Mario tak na tym skorzysta. Muszę tylko dowiedzieć się, czy na pewno jesteś gotowa zrobić to, co nam obiecałaś.

Odpowiedziała jej cisza.

- Halo? Sonya? Jesteś tam? Jeszcze możesz wszystko odwołać, powiedz tylko słowo, a przekażę matce, że stchórzyłaś.

„W ogień bym za Tobą wskoczył. Dla kogoś takiego, jak ty, polecę na Księżyc i z powrotem.”

- Gracielo…- odezwała się wreszcie Sonya martwym głosem. – Powiedz matce, że…że…

- Wyduś to wreszcie z siebie! – zirytowała się panna Gambone. – Bierzesz ślub z Mario, czy nie?

„Jeśli Graciela lub Mario zażądają ceny, którą będę w stanie zapłacić – czymkolwiek by ona nie była – to zrobię to, co mi każą. A jeśli będą chcieli za twoją wolność czegoś, czego nie będę mogła zdobyć, to i tak to zdobędę.”

- Tak, biorę. Wszystko jest aktualne – wykrztusiła Sonya i rzuciła słuchawkę, jakby ta ją parzyła. Teraz nie było już odwrotu. Przekreśliła własne życie dla kogoś, kto…

…znajdował się na stole operacyjnym Szpitala Świętego Serca, dokąd został przewieziony śmigłowcem wezwanym przez więziennego lekarza. Służba medyczna zwijała się jak w ukropie, ale obawiano się najgorszego. Uderzenia w głowę zawsze są niebezpieczne, a przecież Meier miał za zadanie zabić. Nawet, jeśli Rodriguez przeżyje, to kto wie, jakie zniszczenia poczyniła pałka Leopoldo…
Minęło kilka godzin od operacji, kiedy lekarz wreszcie wyszedł z sali. Ze smutkiem spojrzał na towarzyszącego mu kolegę, który również asystował przy zabiegu i powiedział do niego:

- Co za tragiczne wydarzenie. Rozumiem, że w więzieniach siedzą niebezpieczni przestępcy, ale żeby doprowadzać do czegoś takiego…Nasz państwo powinno lepiej się tym zająć. A wracając do tematu – nie wiesz może, czy człowiek, którego operowaliśmy, ma jakąś rodzinę?

- Nie mam pojęcia – odparł drugi doktor. – Sądzę, że w więzieniu powinni wiedzieć. Trzeba będzie ich zawiadomić. Jak myślisz, jak w obecnej chwili zachowa się naczelnik więzienia?

- Pewnie będzie wściekły i zacznie szukać winnych. Ta sprawa na pewno położy się cieniem na jego karierze – w końcu to na jego terenie próbowano zabić człowieka. Na szczęście udało nam się wyrwać rannego z objęć śmierci.

- Wyrwać tak – potwierdził drugi lekarz. – Kłopot w tym, że operacja była trudna – cios był potężny. Usunęliśmy krwiaka, ale nie mam pojęcia, czy chory odzyska świadomość. Zadecydują najbliższe godziny. Równie dobrze może zapaść w śpiączkę, z której obudzi się szybko…albo za kilka lat.

- Nie zapominaj o powikłaniach – przestrzegł go towarzysz. – Kto wie, jakie będą następstwa. Wcale się nie zdziwię, jeśli będzie miał kłopoty z…

Dalszy ciąg rozmowy zniknął razem z lekarzami za zakrętem korytarza.

Diego Rodriguez jak co roku o tej porze podszedł do skrzętnie zamykanej na klucz szafki i otworzył ją. Robił to tylko raz na dwanaście miesięcy, tylko jednego dnia i o jednej godzinie. To był jego rytuał od kilkunastu lat. Rytuał, który sprawiał mu satysfakcję i radość. Schylił się i wyjął z szafki coś, co znajdowało się w środku. Zdjęcie młodego człowieka, uśmiechniętego, w wieku około dwudziestu lat, o czarnych włosach i przystojnej twarzy.

- Ty bydlaku – wycedził Diego. – Zniszczyłeś życie mnie i swojej matce. Wychowaliśmy cię, a ty odpłaciłeś nam czymś tak potwornym. Catalina tak bardzo cię kochała, nie mam pojęcia, za co, a ty pewnego dnia powiedziałeś nam prosto w oczy, że zawierasz bliższe znajomości z mężczyznami! – gniew przerodził się we wściekłość i Diego zaczął coraz bardziej podnosić głos. – To ją zabiło, ty śmieciu! Mówiła, że cię rozumie, że i ja powinienem, ale sądzę, że cierpiała, że zadałeś jej ból! Była zbyt tolerancyjna, zbyt dla ciebie pobłażliwa, nie zasłużyłeś na to! Gdybym cię kiedyś znów spotkał, niech cię Bóg strzeże, bo własnymi rękami cię uduszę!

Dźwięk telefonu rozległ się w drugim pokoju, toteż Diego z nienawiścią wrzucił fotografię do szafki i zatrzasnął ją na kolejny rok. Za dwanaście miesięcy znów zrobi to samo, co dzisiaj – w dniu urodzin mężczyzny ze zdjęcia.

- Słucham? – warknął do aparatu Diego.

- Pan Diego Rodriguez, prawda? - powiedział ktoś po drugiej stronie.

- Tak, o co chodzi?

- O pańskiego syna, Ricardo. Został ciężko ranny w więzieniu i obecnie przebywa w Szpitalu Świętego Serca w Acapulco. Jego stan jest bardzo poważny, dotąd nie odzyskał przytomności po długotrwałej operacji. Prosimy, żeby pan przyjechał, to ważne.

- Ciężko ranny, powiada pan? – odrzekł Diego. – Co się stało?

- Inny osadzony uderzył go metalową pałką, podobno podczas bójki.

- Rozumiem – odpowiedział nadal spokojnie ojciec Ricarda. – Jakie są prognozy?

- W tej chwili nie umiemy niczego powiedzieć. W grę wchodzi wszystko – od śpiączki począwszy, poprzez całkowite wyzdrowienie aż do przeróżnych komplikacji po urazie. Najbliższe godziny dadzą nam odpowiedź.

- Ale przeżyje, prawda? – spytał Diego tym samym tonem, co przed chwilą, bez emocji.

- Proszę pana…Najlepiej będzie, jak pan się tu zjawi. Szczerze mówiąc, to nie wygląda zbyt dobrze.

- Dziękuję za informację – odrzekł Rodriguez i odłożył słuchawkę, po czym zrobił coś, czego nigdy wcześniej nie czynił przed upływem roku – wyjął ponownie fotografię syna z szafki i rzekł:

- Cóż za ironia losu – dziś kończysz czterdzieści pięć lat i możesz umrzeć we własne urodziny. Wiesz, co ci powiem? Mam nadzieję, że tak się stanie.

Za moment zdjęcie znów znalazło się w szafce. Zamknięte, jak serce ojca dla syna.

Andrea Monteverde z przerażeniem obserwowała twarz Carlosa, posiniaczoną od ciosów „Szefa” – Gustavo.

- Jesteś tutaj tak krótko, a już naraziłeś się swojemu towarzyszowi z celi?

- Myślisz, że tego chciałem? – skrzywił się Santa Maria. Szczęka nadal paliła ostrym bólem, ledwo mógł mówić. – Po prostu się na mnie rzucił. Gorzej, że widziałem, jak inny osadzony uderzył drugiego metalową pałką w głowę. Potem się wypierał, że ten uderzony wcześniej się na niego rzucił, ale ja wiem, że to nieprawda.

- Powiedziałeś komuś o tym?

- Nie, ani słowa, jeszcze nie oszalałem, ten Lepoldo Meier – który próbował zabić – ma tutaj sławę psychopaty. Bałem się, że coś mi zrobi, poza tym i tak nikt by mi nie uwierzył – strażnicy trzymają z Meierem.

- Trzymają z nim? Jak to? – Andrea coraz bardziej bała się o ukochanego.

- Wydaje mi się, że wszyscy widzieli, co się naprawdę stało, ale mundurowi są dla niego bardzo pobłażliwi, ma jakieś układy. Chyba donosi im na innych więźniów.

- Mój Boże…A co się stało z tym rannym? Wiesz, kim on był?

- Niestety, nie. Krąży plotka, że to jakiś podrzędny włamywacz, ale nie poznałem jego nazwiska. Musiał zostać naprawdę ciężko ranny, bo wezwano śmigłowiec i przetransportowano go do szpitala poza murami. Widziałem tylko z daleka, jak leżał na trawie – blady, bo cała krew z niego wyciekła. Wyglądał jak trup.

- Musimy się odwołać, Carlos. Nie możesz tu zostać ani chwili dłużej!

- Muszę, najdroższa. Spędzę tutaj dwadzieścia lat. Postaram się unikać kłopotów, nie chcę skończyć jak ten człowiek ze spacerniaka. Po takim uderzeniu nie wróżę mu długiego życia. Aha, mam do ciebie prośbę – zajrzyj dzisiaj do Oreirosa, jeszcze powinnaś zastać go w biurze. Niech się zainteresuje tym…Rodriguezem, co pomógł Sonyi. Może da się coś zrobić w jego sprawie.

Koniec odcinka 93
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lilijka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 18 Lip 2007
Posty: 14259
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:50:21 05-11-08    Temat postu:

Cytat:
Teraz przynajmniej państwo oszczędzi na kosztach rozprawy…i prądu.

Gdyby nie wielokropek i fakt, ze chodzi o Ricardo, zaczęłabym się smiac - Ty to zawsze jakieś fajne zdanie walniesz

Cytat:
Nasz państwo powinno lepiej się tym zająć. A wracając do tematu –

Chyba zjadłaś "e" w pierwszym wyrazie

Carlos i Ricardo byli w tym samym więzieniu.. A teraz Ricardo leży w szpitalu:( On nie moze umrzec, nie moze, nie moze! Ta telka bez niego będzie.. taka pusta:(
A jego ojciec to kanalia:/
Jeszcze Sonya.. czemu oni tak cierpią
Ostatnio w teli praktycznie nie ma nic wesołego.. nie mam nic przeciwko, ale zrobiło się strasznie smutno:(
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carlisle Ott
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 17 Gru 2007
Posty: 11390
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 21:10:06 05-11-08    Temat postu:

Aga może zwolnisz troszkę z odcinkami, bo nigdy nie zdążę ich nadrobić xD Jak na razie (po 18 odcinku) jestem zachwycony Andrea, Carlos xD ... Jak na razie najbardziej lubię Andreę, Juana, Raula i o dziwo Vivianę (może dlatego, że gra ją Baśka Mori xD ) ... Najmniej lubię Felipe, Gregoria i Sonyę, szczególnie ta ostatnia nie przypadła mi do gustu... Rozbroiło mnie jak zaczęła się cieszyć z tego, że Carlos nie jest jej ojcem... Głupia dziewczyna, mam nadzieję, że przeleci przez barierkę i skończy tak jak Rubi ( ) ... Nie no, ale mam nadzieję, że skończy tak, jak na to zasługuje... Gregorio zgwałcił i w pewnym sensie przyczynił się do śmierci Felicii To przykre, co się z nią stało Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że nie wiadomo jak, ale jej dziecko przeżyło, tylko nikt o tym nie wie Teraz Andrea odwiedza Carlosa w szpitalu...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:02:05 06-11-08    Temat postu:

Lilibeth Dzięki . Staram się zawsze coś tam wcisnąć . Co do Ricardo...masz rację, to to samo więzienie, w którym siedzi Carlos. Wiesz, bardzo mnie wzruszyły Twoje słowa o Rodriguezie - gdybyż on to słyszał . Napisałaś tak pięknie, widać, że go naprawdę lubisz. Oczywiście nie mogę Ci zdradzić, czy przeżyje, ale powiem jedno - fakt, iż Czytelnik związał się z bohaterem danej powieści, jest dla autora bardzo ważny. Jak zauważyłaś, na razie jest okres bólu...Widać, że Ricardo wiele wnosi do nastroju w teli . I nie gwarantuję, że to nie koniec łez...Ale ja nic nie mówiłam .

Kyle McBride Hm, to może faktycznie mała przerwa, co reszta Czytelników na to? . Mam fazę, zapas do 101 odcinka i 102 już zaczęty, ale chyba faktycznie się wstrzymam na razie. Dzięki za miłe słowa. Ja też bardzo lubię panią Mori i to nie tylko jako aktorkę, ale również jako osobę - dowiedziałem się o niej kilka całkiem miłych rzeczy. Sonya...oj, nic nie powiem . Masz niezły pomysł ;D. Gregorio jeszcze pokaże swoją "świńską twarz" ;D.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carlisle Ott
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 17 Gru 2007
Posty: 11390
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 18:06:12 06-11-08    Temat postu:

A o żyjącym dziecku nic nie wspomniałaś, więc będę wiedział, żeby ten wątek śledzić i szukać poszlak Pewnie za tą prośbę o zwolnienie tempa kilka osób mnie zabije xD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lilijka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 18 Lip 2007
Posty: 14259
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:49:15 06-11-08    Temat postu:

Kyle McBride napisał:
Pewnie za tą prośbę o zwolnienie tempa kilka osób mnie zabije xD


A ja będę pierwsza Nie no, żartuję oczywiscie
Ale ja i tak juz czekam na kolejny odcinek
Chętnie bym poczytała coś o Sonyi i Alejandro.. właśnie, Sonya! Przecież skoro ona ma wyjść za Maria, to co ze związkiem z Alejandro, który miał się narodzić? Wieem! Po tym jak Mario i Graciela zginęliby w wypadku samochodowym (moje wczesniejsze fantazje ), Alejandro związałby się z Sonyą i razem wychowywaliby dziecko Julia i Gambone, a Ricardo, zakładając oczywiście, że by żył (a czy jest inna opcja? ) byłby ojcem chrzestnym Wybacz, nudzi mi się już
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fuente
Big Brat
Big Brat


Dołączył: 19 Lip 2008
Posty: 825
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:57:06 06-11-08    Temat postu:

Ja się wstawiam za Kyle'em... może by tak dwa, trzy odcinki maksimum w tygodniu? (: Bo szkoła naprawdę przeszkadza w nadganianiu telek. Ja skorzystałam z "długiego" weekendu, a piszesz tak świetnie i smakowicie, że nadrobiłam szybciutko. Ale teraz nie zawsze mam czas i czytam po kilka odcinków naraz xP więc wybacz, jeśli nie pod każdym odcinkiem znajdzie się mój komentarz ;*

Ricardo nie może umrzeć!!! Nie zrobisz nam tego prawda?
Fajny ten jego tatusiek, nie ma co
Straszne rzeczy się tu dzieją ostatnio, ale przez to jest tylko ciekawiej. Co tu dużo mówić - nie przepadam za sielanką xD
I co jeszcze mogę napisać? Pięknie, pięknie, przepięknie piszesz! To się czyta jak książkę, albo jeszcze i lepiej!
I nie wypieraj się talentu, bo Cię napadnę w jakimś ciemnym zaułku i zmuszę do przyznania mi racji ;*;*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lilijka
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 18 Lip 2007
Posty: 14259
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:48:05 06-11-08    Temat postu:

Fuente ma rację, czytałam książki o wiele gorzej napisane od "PiM"..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 26, 27, 28 ... 155, 156, 157  Następny
Strona 27 z 157

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin