|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lilijka Mistrz
Dołączył: 18 Lip 2007 Posty: 14259 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/3 Skąd: Neverland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:43:14 20-02-09 Temat postu: |
|
|
ani_romo napisał: | Ta scena była cudowna! Nie wiem o co chodzi, ale przeczytałam cały ten odcinek, bo nie mogłam oderwać oczu od ekranu. Świetnie to wszystko napisałaś, wzruszyłam się chociaż nie mam pojęcia kto jest kim, ani o czym jest ta telka.
Super, pozdrawiam! |
Gdy ja nadrabiałam kilkadziesiąt odcinków, spotkała mnie dokładnie ta sama sytuacja - siedziałam, wgapiona w ekran i tylko ci chwila przesuwałam myszką w dół strony |
|
Powrót do góry |
|
|
ani_romo King kong
Dołączył: 27 Gru 2008 Posty: 2746 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:45:33 20-02-09 Temat postu: |
|
|
Lilibeth napisał: | ani_romo napisał: | Ta scena była cudowna! Nie wiem o co chodzi, ale przeczytałam cały ten odcinek, bo nie mogłam oderwać oczu od ekranu. Świetnie to wszystko napisałaś, wzruszyłam się chociaż nie mam pojęcia kto jest kim, ani o czym jest ta telka.
Super, pozdrawiam! |
Gdy ja nadrabiałam kilkadziesiąt odcinków, spotkała mnie dokładnie ta sama sytuacja - siedziałam, wgapiona w ekran i tylko ci chwila przesuwałam myszką w dół strony |
Bo z tego co zdążyłam zauważyć to Aga ma właśnie taki styl pisania, wciągający... Jest dużo ciekawych dialogów, opisy są krótkie ale za to treściwe. Nie jestem specem od takich rzeczy, nie czytam dużo, ale z daleka widać, że to co pisze ma smak |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:53:07 20-02-09 Temat postu: |
|
|
Lilibeth napisał: | Charakter Ricardo jest spoko..może chwilami trochę denerwuje, ale to już tylko moje odczucie, którego nie potrafię niczym uzasadnić
Może jednak dentysta by się przydał? |
Denerwuje? A to biedak. Ciekawe, dlaczego . Ale mieć przy sobie kogoś, kto dla ciebie zrobi dosłownie wszystko i zawsze jest, kiedy się go potrzebuje.... Na dodatek on jej nie kocha - co byłoby, gdyby darzył ją miłością...
ani_romo napisał: | Ta scena była cudowna! Nie wiem o co chodzi, ale przeczytałam cały ten odcinek, bo nie mogłam oderwać oczu od ekranu. Świetnie to wszystko napisałaś, wzruszyłam się chociaż nie mam pojęcia kto jest kim, ani o czym jest ta telka.
Super, pozdrawiam! |
Zaczęłaś od 140 odcinka . Ale naprawdę sprawiłaś mi tak cudowną przyjemność...Dziękuję. Swoją drogą, postać Ricardo (mężczyzny z odcinka) gra Miguel Pizarro...
Lilibeth napisał: | Gdy ja nadrabiałam kilkadziesiąt odcinków, spotkała mnie dokładnie ta sama sytuacja - siedziałam, wgapiona w ekran i tylko ci chwila przesuwałam myszką w dół strony |
. I nie zasnęłaś? .
ani_romo napisał: | Bo z tego co zdążyłam zauważyć to Aga ma właśnie taki styl pisania, wciągający... Jest dużo ciekawych dialogów, opisy są krótkie ale za to treściwe. Nie jestem specem od takich rzeczy, nie czytam dużo, ale z daleka widać, że to co pisze ma smak |
Staram się dopieścić każdy odcinek najbardziej, jak się da, bo to po prostu lubię. Owszem, to dobra rozrywka, ale również i moja pasja, spełniam się przy pisaniu, kocham pisać - gdyby mi zabroniono, trudno by mi było żyć.
Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 19:56:11 20-02-09, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
ani_romo King kong
Dołączył: 27 Gru 2008 Posty: 2746 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:04:06 20-02-09 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Zaczęłaś od 140 odcinka . Ale naprawdę sprawiłaś mi tak cudowną przyjemność...Dziękuję. |
Kiedyś to nadrobię...
Nie dziękuj Nie masz za co.
BlackFalcon napisał: | Swoją drogą, postać Ricardo (mężczyzny z odcinka) gra Miguel Pizarro... |
Poważnie?! Nie wiedziałam nawet , no to mam niespodziankę. Już lubię tego Ricardo.
BlackFalcon napisał: | Staram się dopieścić każdy odcinek najbardziej, jak się da, bo to po prostu lubię. Owszem, to dobra rozrywka, ale również i moja pasja, spełniam się przy pisaniu, kocham pisać - gdyby mi zabroniono, trudno by mi było żyć. |
Pięknie powiedziane. Życzę Ci weny bezgranicznej, pisz ile wlezie. Może kiedyś będziemy czytać Twoje książki? |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:10:40 20-02-09 Temat postu: |
|
|
ani_romo napisał: | Kiedyś to nadrobię... Nie dziękuj Nie masz za co. |
Mam, mam . Oby reszta też się tak samo spodobała, jak 140 .
BlackFalcon napisał: | Swoją drogą, postać Ricardo (mężczyzny z odcinka) gra Miguel Pizarro... |
ani_romo napisał: | Poważnie?! Nie wiedziałam nawet , no to mam niespodziankę. Już lubię tego Ricardo. |
Poważnie. I ja go też .
BlackFalcon napisał: | Staram się dopieścić każdy odcinek najbardziej, jak się da, bo to po prostu lubię. Owszem, to dobra rozrywka, ale również i moja pasja, spełniam się przy pisaniu, kocham pisać - gdyby mi zabroniono, trudno by mi było żyć. |
ani_romo napisał: | Pięknie powiedziane. Życzę Ci weny bezgranicznej, pisz ile wlezie. Może kiedyś będziemy czytać Twoje książki? |
To tylko prawda o mnie . Gracias za życzenia . Moje książki...Cóż...Byłoby miło ujrzeć np. "PiM" w księgarni. Ale boję się, że nikt by go nie kupił . |
|
Powrót do góry |
|
|
ani_romo King kong
Dołączył: 27 Gru 2008 Posty: 2746 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:24:11 20-02-09 Temat postu: |
|
|
BlackFalcon napisał: | To tylko prawda o mnie . Gracias za życzenia . Moje książki...Cóż...Byłoby miło ujrzeć np. "PiM" w księgarni. Ale boję się, że nikt by go nie kupił. |
Nikt? Jak to nikt? Chyba widzisz ile masz tutaj fanów Z pewnością jakiś zysk by z tego był, może niewielki na początku, ale stopniowo Twoje dzieła mogłyby zrobić forrorę. Ja bym kupiła na pewno, nigdy nie interesowałam się książkami, ale dla Ciebie zrobiłabym wyjątek. |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:08:05 20-02-09 Temat postu: |
|
|
ani_romo napisał: | Nikt? Jak to nikt? Chyba widzisz ile masz tutaj fanów Z pewnością jakiś zysk by z tego był, może niewielki na początku, ale stopniowo Twoje dzieła mogłyby zrobić forrorę. Ja bym kupiła na pewno, nigdy nie interesowałam się książkami, ale dla Ciebie zrobiłabym wyjątek. |
Pozostaje mi tylko wkładać jeszcze więcej sił i serca w moje historie - dla takich Czytelników warto. |
|
Powrót do góry |
|
|
Lilijka Mistrz
Dołączył: 18 Lip 2007 Posty: 14259 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/3 Skąd: Neverland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:53:31 21-02-09 Temat postu: |
|
|
To może w nagrodę dla takich wspaniałych czytelników kolejny odcinek?
A ja tam myslę, ze Ricardo kocha Sonyę, chociaż nie w sposób damsko-męski - istnieje przecież miłość, jaką darzy się przyjaciela Chociaz, może kiedys byloby z tego cos więcej..? |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:58:58 21-02-09 Temat postu: |
|
|
Lilibeth napisał: | To może w nagrodę dla takich wspaniałych czytelników kolejny odcinek? |
Odcinek się piszę, powinien być wieczorkiem (koło20/ 21?).
Lilibeth napisał: | A ja tam myslę, ze Ricardo kocha Sonyę, chociaż nie w sposób damsko-męski - istnieje przecież miłość, jaką darzy się przyjaciela Chociaz, może kiedys byloby z tego cos więcej..? |
Tak, wiem, że istnieje, chodziło mi o miłość damsko-męska...tylko z drugiej strony miłość do przyjaciela też może być równie duża...
Coś więcej? Hm, w jego wypadku raczej się nie da . |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:32:06 21-02-09 Temat postu: |
|
|
Odcinek wyjaśniający pewne fakty...
Obiecuję, akcja się ruszy już od 142 .
-----------------------------------------------------------
Odcinek 141
Dopiero po długiej chwili Sonya i Ricardo zdołali odsunąć się od siebie. I to właśnie wtedy dziewczyna zauważyła pewną rzecz:
- Ale...co się stało...? Twoje ubranie...i twarz...Ręce...Przecież minęło tak mało czasu...owszem, dla nas bardzo wiele, ale przez te kilka dni...Co się z tobą działo?
Istotnie. To, co miał na sobie Rodriguez, było zlepkiem materiałów różnego rodzaju, znalezionych zapewne na śmietniku, uprzednio wyrzuconych przez właścicieli. W niektórych miejscach wyzierały dziury, widać było plamy, zanieczyszczenia. Z kieszeni wystawała chustka, kojarząca się Sonyi nieodparcie z czymś do zasłaniania twarzy. Dłonie, tak przez nią kochane, brudne i obolałe, a na obliczu - na szczęście nie z tej strony, z której spoliczkowała go dziewczyna - ogromny siniak.
- Wiele złego...Nie jestem pewien, czy chcesz tego słuchać.
- Chcę i dobrze o tym wiesz. Ale nie możemy tak rozmawiać na ulicy, w pobliżu jest park, tam odpoczniemy i opowiesz mi wszystko.
Kilka chwil później oboje rozsiedli się na ławce i Sonya mogła posłuchać opowieści przyjaciela. A była to tragiczna opowieść...
- Niedługo po tym, jak wybiegłem z twojego domu i starałem się znaleźć jakieś miejsce do...trudno to nazwać życiem, bo bez ciebie...Raczej do nędznej egzystencji...Przydarzyło mi się coś nieprzyjemnego - zaczepił mnie jakiś wyjątkowo agresywny żebrak i uparł się, że muszę mu oddać to, co akurat trzymałem w ręce. A miałem wtedy w dłoni moje rysunki...Na jednym z nich byłaś ty - po prostu nie mogłem przestać cię rysować, nie mogłem o tobie nie myśleć. Siedziałem, płakałem i wciąż tworzyłem nowe obrazy przedstawiające ciebie, nas...Francisco...Czułem się tak bardzo samotny...- Ricardo westchnął i kontynuował: - Oddałbym temu człowiekowi wszystko, co mam, ale nie moje bazgroły. Bo tylko dzięki nim byłem jakby bliżej ciebie, bliżej zmarłego ukochanego...bliżej tych, których kochałem lub kocham.
Sonya oczywiście zwróciła uwagę na ostatnie słowo w tej wypowiedzi, ale nie odezwała się, uśmiechnęła tylko, zadowolona i słuchała dalej.
- On jednak mi nie przepuścił i siłą odebrał to, co było dla mnie najdroższe - wszystkie kartki, wszystkie obrazy ciebie, cokolwiek miałem...Na dodatek pobił mnie do tego stopnia, że długo nie mogłem się ruszyć, zabrał moje ubranie i zostawił swoje, to, które mam na sobie. Po tym wszystkim zasłaniałem nawet twarz chustką, bo wyglądałem jak jakiś potwór - dopiero teraz ślady przemocy nieco zniknęły...Przez pewien czas chodziłem nawet z jakimś zardzewiałym nożem w ręce - na wszelki wypadek.
Ricardo poczuł, że Sonya przytula się mocno do niego, jakby chciała mu oddać własne ciepło i pocieszyć po tym wszystkim, co przeszedł. Objął ją ramieniem i mówił dalej:
- Z tego, co słyszałem, ten człowiek podobno zginął, postrzelony podczas próby kradzieży czegoś do jedzenia - całe miasto o tym rozmawiało, ponieważ z początku wzięto go za mnie. Tak, wiem, że szukają mnie jako podejrzanego o śmierć Veronici de la Vega. Mój ojczulek pewnie się ucieszył - zauważył gorzko Rodriguez. - Ale wracając do mnie - jakby nie koniec mojego pecha, pewnego dnia spotkałem na swojej drodze samochód z jakimś bogaczem w środku. Zapytał, czemu żebram - bo i do tego musiałem wrócić...Przyznam, że chyba nie byłem dla niego zbyt miły, ale to wszystko z żalu...Najgorsze jednak dopiero miało nadejść - jego szoferem okazał się nie kto inny, jak sam Juan Orta, mój dawny...znajomy.
Słowo "przyjaciel" w tym wypadku nie przeszło mu przez gardło.
- Juan? Brat Andrei? Ten, z którym kiedyś siedziałeś w areszcie i który pozwolił ci opatrzyć rany, gdy uciekałeś przed policją?
- Ten sam. I to również on nie odwiedził mnie, gdy prawie konałem w szpitalu po tym, jak Meier chciał mnie zabić - a nie wierzę, żeby o tym nie wiedział. Nie poznał mnie, kiedy podszedłem do tego samochodu, a ja kazałem mu pilnować tego, co kocha, bo może to kiedyś stracić...i odszedłem.
- Ricardo...wiem, że to nie ty zabiłeś matkę Antonio...Ale Luis, jego brat, widział zarys mężczyzny o czarnych włosach i nawet go słyszał.
Tym razem to Sonya miała coś do opowiedzenia.
- Biedny chłopak - skomentował później Rodriguez. - Trzeba go jak najszybciej znaleźć.
- Sama mogę mieć z tym trudności, jestem jeszcze młoda, mało inteligentna i w ogóle...
Mimo dosyć poważnej sytuacji Ricardo się roześmiał.
- Mało inteligentna...Akurat! Jesteś najmądrzejszą osobą, jaką znam. I nie musisz mnie podpuszczać, już zdecydowałem wcześniej, że pomogę ci go znaleźć.
- Dziękuję! - Sonya uściskała ponownie swojego przyjaciela.
- Martwi mnie tylko jedno - fakt, że grób Francisco jest tak zapuszczony. Muszę niedługo położyć na nim świeże kwiaty.
Do tej pory dziewczyna ominęła fakt poznania prawdy - zarówno o nieboszczyku o piwnych oczach, leżącym w grobie Velasqueza, jak i o tym, że Francisco żyje. Teraz jednak musiała to wyznać. Nie mogła oszukiwać kogoś, kogo kochała.
- Twój partner...Boże, nie wiem, jak mam ci to powiedzieć...
- Co takiego, Sonyu? Przecież wiesz, że możesz mi zaufać.
- Wiem. Ale to będzie dla ciebie bolesne. Ja...pamiętasz, jak mówiłam, że po ucieczce znalazłam schronienie w jakiejś rezydencji, do której przyniósł mnie majordomus?
- Tak, to prawda. Musiał być dobrym człowiekiem.
- Nie był. Ricardo...Ten majordomus...don Conrado...Ten mężczyzna to...Boże Święty, jak mam cię aż tak zranić...Don Conrado to w rzeczywistości Francisco Velasquez!
- On nie żyje i wiesz o tym...- Rodriguez zwiesił głowę, nie chcąc pokazać, że mimo wszystko słowa dziewczyny sprawiły mu przykrość. Czyżby...żartowała tak okrutnie? Może i sobie na to zasłużył po tym, jak odszedł, ale...
- Spójrz na mnie.
Powstrzymując zdradzieckie łzy zrobił to, o co prosiła.
- Nigdy bym cię nie okłamała. Tak samo, jak ty mnie. Majordomus sam się do tego przyznał, opowiedział mi też coś, co mną wstrząsnęło...i w co ja z początku uwierzyłam...Na szczęście potem zrozumiałam, że don Conrado kłamie, żeby cię oczernić. To był Francisco, uwierz mi, proszę. Przecież wiem, jak wyglądał, tyle razy mi o nim opowiadałeś i pokazałeś go na swoim rysunku..
- Co ci opowiedział...don Conrado...? - nagle wszystkie siły odpłynęły z Rodrigueza.
- O listach. Pokazał mi listy, w których ludzie najpierw wyznawali ci miłość, potem prosili, byś ich nie porzucał, a potem coraz bardziej rozpaczliwe. Velasquez mówił, że...że wiązałeś się z wpływowymi ludźmi, wykorzystywałeś ich pozycję, a potem porzucałeś. Podobno ukrywa się przed tobą, bo z nim zrobiłeś to samo i on cię nienawidzi...
- Ja...? Powiedział, że ja się wiązałem...? Ja ich...porzucałem...? Ja wyko...I ty w to...uwierzyłaś...
- Przepraszam...Byłam rozżalona po tym wszystkim, tak bardzo za tobą tęskniłam i nie mogłam cię znaleźć, tak cierpiałam, kiedy odszedłeś, jakby mi serce pękło i nigdy już nie miało się połączyć...bo druga jego połówka była z tobą, Ricardo, przez cały ten czas...A wtedy zobaczyłam te listy i...
- I uwierzyłaś, że mógłbym...Powiem ci. Powiem ci, jak było naprawdę.
- Nie musisz. Wystarczy mi, że wiem, że jesteś niewinny. Błagam tylko, byś mi wybaczył...Proszę...
- Jednak to zrobię. Wyjaśnię ci wszystko - smutek w głosie Rodrigueza był jak sztylet wbity prosto w serce Sonyi. Wiedziała, że to ona jest temu winna. Słuchała w milczeniu, a Ricardo opowiadał historię sprzed lat:
- Listy...Listy, które widziałaś...Wiem o ich istnieniu...Bo sam je odkryłem. W szufladzie Francisco. Tego samego dnia, kiedy on...kiedy on...zginął. Przeczytałem sporą część, a wszystkie były adresowane do niego. Wszystkie...Byłem tak zdruzgotany, załamany tym, co zobaczyłem, że nie spostrzegłem, kiedy wszedł do pokoju. Najpierw zmartwiał, a potem przyskoczył do mnie, wyrwał mi koperty z ręki i wrzucił do szuflady. Krzyknął, że albo zapomnę o tym, co widziałem, albo mnie zabije. Potem...potem poznałem, co znaczy jego wściekłość...Zostawił mnie później w pokoju i wyszedł, a ja leżałem tak bez świadomości. W końcu ją odzyskałem i wyszedłem...I po raz pierwszy upiłem się tak porządnie, że nie wiedziałem, gdzie się znajduję. Francisco znalazł mnie w jakiejś podrzędnej knajpie i wyprowadził, przypominając o swojej groźbie. To właśnie wtedy ochronił mnie przed samochodem...i zginął. Być może tak chciał...coś odkupić...nie wiem...
- Ale on żyje...Nie mam pojęcia, jakim cudem, ale żyje, Ricardo!
- Możliwe. Opłakiwałem go setki nocy, ale ci wierzę. Bywały dni, kiedy wyżywał się na mnie bez powodu. Ale i tak go kochałem. I obwiniałem o jego śmierć samego siebie.
- To nie była twoja wina! Tylko Velasqueza, tego, co robił tym wszystkim ludziom, to przez te listy, przez niego zdarzył się ten wypadek! A ty winiłeś siebie!
- Może mogłem mu pomóc...Namówić jakoś, żeby wynagrodził tym ludziom...spróbował...Wiesz...jeden z nich się podobno powiesił po tym, jak Francisco go opuścił.
- Nic nie mogłeś zrobić. To potwór, najgorszy, jakiego znam!
- Którego kochałem ponad życie...
- Co teraz zrobisz? Spotkasz się z nim?
- Nie. Nie mam takiej potrzeby. Dla mnie Francisco zmarł w moich ramionach, potrącony przez samochód i takim chcę go pamiętać. I nie chcę nawet wiedzieć, kim jest ten nieszczęśnik, który leży w grobie zamiast niego. Zdaję sobie sprawę, że jest to ten sam człowiek, który wyprowadził mnie z tej knajpki, a ja wziąłem go za Velasqueza, ale nie będę tego wyjaśniał...I nie chcę wiedzieć, jakim cudem obaj byli prawie identyczni, różnił ich tylko kolor oczu. Po prostu nie mam na to siły, to zbyt wiele...
- Rozumiem cię. Ale...nie odpowiedziałeś mi na jedno, najważniejsze pytanie...Czy mi wybaczyłeś to, że na chwilę w ciebie zwątpiłam?
- Powiedz mi jedno. Czy sądziłaś, że i z tobą przyjaźnię się tylko dla pieniędzy? Że z naszej znajomości chcę mieć tylko korzyść?
- Conrado stwierdził, że być może miałeś wspólnika, który pomagał ci mnie oszukać...że być może...byłeś w zmowie z Mario Messim, który miał tylko udawać, że chciał cię zabić, a w rzeczywistości celował tak, żeby nic ci nie zrobić...
- Nie pytam o słowa tego gnojka. Pytałem o to, czy w to uwierzyłaś. A pamiętaj, że i ja na samym początku naszego dzisiejszego spotkania próbowałem ci wmówić to samo, co ten Conrado. Sonyu, proszę cię, nie kłam. Odpowiedz mi szczerze - czy uwierzyłaś temu...Francisco...że i ciebie chciałem wykorzystać?
- Z początku...z początku tak.
Zapadła cisza, długa i pełna bólu, zawiedzonych nadziei...rozczarowań?
- Co będzie...z naszą przyjaźnią? - szepnęła.
- Musimy odnaleźć Luisa - odpowiedział zgoła inaczej, niż się spodziewała.
- Ricardo...zrozumiałam swój błąd bardzo szybko...Proszę...nie odrzucaj mnie.
- Chciałaś, żebym znalazł tego chłopca, więc ci pomogę. Możesz mi zaufać...nawet, jeśli to trudne. W końcu ciężko jest ufać w niewinność przestępcy i homoseksualisty, prawda? - powiedział gorzko. - Tak łatwo uwierzyć, że mógłbym zrobić coś złego nawet, jeśli oskarżającym jest człowiek, który sfingował własną śmierć. A powiedz mi jeszcze coś...Czy ani przez chwilę nie myślałaś, że to ja mogłem zabić Veronicę de La Vega?
Kolejna cisza...Chyba bardziej bolesna, niż poprzednia.
- Rozumiem - odezwał się w końcu Ricardo tak ciężko, jakby przygniotły go wszystkie smutki tego świata. - Chodźmy znaleźć Luisa, panienko Santa Maria...
Wiedziała, że nie jest zły. Rodriguez nie był taki, nie gniewałby się, nie złościł o jej postępek. I nawet to, że zwrócił się do niej po nazwisku, nie oznaczało wściekłości. Tylko...przygnębienie...
Koniec odcinka 141 |
|
Powrót do góry |
|
|
Lilijka Mistrz
Dołączył: 18 Lip 2007 Posty: 14259 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/3 Skąd: Neverland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:00:15 21-02-09 Temat postu: |
|
|
Ale to smutne...
Teraz rozumiem słowa Gregoria sprzed wielu odcinków, że Francisco zaczęło odwalać... ale jak to się stało, że on niby umarł w ramionach Ricardo, a tu sobie spokojnie żyje w rezydencji Eduarda?
Pamiętam, jak mówiłaś, że ciało, które trzymał Ricardo tego feralnego dnia, było martwe... no to może Frans jakoś kogoś popchnął pod ten samochód, tak, żeby jego "ukochany" wyszedł cało, a sam gdzieś zwiał? Nie wiem, wszystko to takie zawiłe... |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:17:18 21-02-09 Temat postu: |
|
|
Lilibeth napisał: | Ale to smutne... |
Wiem.
Lilibeth napisał: | Teraz rozumiem słowa Gregoria sprzed wielu odcinków, że Francisco zaczęło odwalać... ale jak to się stało, że on niby umarł w ramionach Ricardo, a tu sobie spokojnie żyje w rezydencji Eduarda? |
Może to wszystko było planem Francisco? Bo za dużo osób padlo jego ofiarą i bał się zemsty?
Lilibeth napisał: | Pamiętam, jak mówiłaś, że ciało, które trzymał Ricardo tego feralnego dnia, było martwe... no to może Frans jakoś kogoś popchnął pod ten samochód, tak, żeby jego "ukochany" wyszedł cało, a sam gdzieś zwiał? Nie wiem, wszystko to takie zawiłe... |
...a może Velasquez - skoro potrącony różnił się od niego tylko kolorem oczu...miał sobowtóra, którego wynajął... |
|
Powrót do góry |
|
|
Bluebelle Generał
Dołączył: 04 Wrz 2008 Posty: 8908 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:54:42 22-02-09 Temat postu: |
|
|
Cieszę się, że jest nowy odcinek Ale tak generalnie to jest to smutny odcinek. Jest mi żal i Ricardo i Sony, bo radość dziewczyny z odnalezienia przyjaciela zmieniła się smutek. Ricardo czuje się zraniony. Mam nadzieje, że uda im się naprawić to co zepsuł "Don Conrado", bo to przez niego Sonya zwątpiła w Ricardo |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 1:02:51 22-02-09 Temat postu: |
|
|
Bluebelle napisał: | Cieszę się, że jest nowy odcinek Ale tak generalnie to jest to smutny odcinek. Jest mi żal i Ricardo i Sony, bo radość dziewczyny z odnalezienia przyjaciela zmieniła się smutek. Ricardo czuje się zraniony. Mam nadzieje, że uda im się naprawić to co zepsuł "Don Conrado", bo to przez niego Sonya zwątpiła w Ricardo |
Po części "don Conrado" odniósł sukces - bo jego celem było - jak już się dowiedział, że RR ma kogoś bliskiego - zaszkodzenie tej przyjaźni. Był przecież wściekły o znalezienie tych listów, świadczących przeciwko niemu - jakby RR się uparł i doniósł policji, Velasquez mógłby iść za to siedzieć. A jeszcze teraz, kiedy Francisco bał się, że jego oszustwo ze śmiercią może wyjść na jaw...Jak potężny to musiał być kant, skoro nawet wyniki sekcji nie podały prawdy...czyżby FV przekupił lekarza...Ale taki lekarz, to bardzo niebezpieczny świadek, co wtedy by się z doktorem stało...
Czy się uda...Powiem coś na pociechę...on nie żartował z tym lotem na Księżyc - dla niej zrobiłby wszystko, naprawdę wszystko.
Z drugiej strony...kogoś tak oddającego całego siebie dla drugiej osoby takie zwątpienie może naprawdę bardzo zranić...
Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 1:06:32 22-02-09, w całości zmieniany 3 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Bluebelle Generał
Dołączył: 04 Wrz 2008 Posty: 8908 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 1:07:03 22-02-09 Temat postu: |
|
|
Pocieszyłaś mnie tym ostatnim zdaniem Aga wiesz |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|