|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Notecreo Arcymistrz
Dołączył: 13 Lip 2007 Posty: 24252 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:39:33 23-08-08 Temat postu: |
|
|
no to wreszcie przeczytalam wszsytkie odcinkimoze zaczne od glownych bohaterow
Carlos-nie przypadl mi do gustu, wydaje mi sie srednio sympatyczny
w dodatku sapdaja na niego wszsytkie nieszczescia siwata, jak an biblijnego Hioba (jak dal mnei, to troche za duzo chorob zaliczyl-paraliz, wylew,utrata mowy
w ogole w tej teli pol akcji dzieje sie w szpitalu (lezeli tam Carlos, Sonya, Felipe, Luis, Virginia)
Andrea wg mnie jest nieco niespojna postacia, jest odmiana jest dla mnie dziwna, szczegolnie w stosunku do brata
o wiele bardziej od glownej pary interesuja mnie losy pobocznych bohaterow, np rodziny de la Vega, Sonyi, Raula, czy Fernandezow
sporo jest motywow z jakimis dziecmiadoptowanymi, odnajdujacymi sie cudownie, tak troche przyduzo, jak dla mnie, bo cos przeczuwam, ze jeszcze przynajmniej jeden taki motyw bedzie
styl pisania bardzo ladny, tylko chwilami troche harlequinowaty, no ale to da sie zrozumiec ze wzgledu an to, ze to telka
ogolnie historia bardzo mnie wciagnela i na pewno bede czytac dalej |
|
Powrót do góry |
|
|
Bloody Wstawiony
Dołączył: 23 Lut 2007 Posty: 4501 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:18:07 24-08-08 Temat postu: |
|
|
BlackFalcon napisał: | Fakt, porównanie moich dzieł z arcydziełami może zdołować, bo są dużo lepsze, ale nie "Lalkę" miałam na myśli! Jakoś nigdy nie ciągnęły mnie lektury i to nie dlatego, że byłam zmuszana do ich czytania, ale tak po prostu, nie były ciekawe i już. Miałam na myśli raczej coś z tego, co lubię, czy literaturę kobiecą, czy thrillery medyczne, czy inne - wiem, że moja opowieść (żadna akurat nie kwalifikuje się do tych kategorii, ale chodziło mi o poziom pisania.
Akurat opisami nie masz się co martwić, wiesz, jak świetnie Ci wychodzą. A w sporej ilości książek jest po prostu tego za dużo, zamiast akcji połowa książki to jeden wielki opis. Trzeba to umieć zrównoważyć i Tobie się to udaje. Nie zawsze to, co kwieciste, jest super .
Webnovele faktycznie trudno wydać, chyba, że nazwie się je romansami dla kobiet, ale są na to nieco za długie . Chociaż mam niby 4 książki oparte na prawdziwych telenowelach, ale 3 z nich są niesamowicie pisane skrótowo, a jedna jest w 2 tomach i przez to jest o niebo lepsza, ale też nie do końca idealna tak, jak powinna być.
Wydać "Sagę"...Heh, marzenia, żeby wydać cokolwiek w moim wypadku . A jeśli już "Sagę", to pierwsze części, bo w drugich na pewno fabuła spadła - wiem, bo pisałam ręcz |
Ja miałam na myśli porównanie moich dzieł z arcydziełami;]
"Lalka" jest genialna, ale książki tego typu rozkręcają sie przeważnie po kilkudziesięciu stronach...Ale Wokulski jest świetną postacią. Kocham czytać o jego przemyśleniach i czasem zastanawiam się, czy nie byłam Prusem w poprzednim wcieleniu.
Nie czytałam w życiu thrillerów medycznych. Literaturę kobiecą - zależy... Czasem znajdzie się coś dobrego, ale jest też wiele głupich książek tego typu... Ale jak porównujesz swój styl do normalnych książek, a nie do lektur, to nie musisz mieć kompleksów;]
Miło mi, że podobają Ci się moje opisy, ale oprócz nich liczy się też fabuła, a ja mam wrażenie, że moja jest płytka...
Z takim nastawieniem, jakie masz, to w życiu nic nie wydasz... A szkoda. Wydaje mi sie, że w Twoim wieku spokojnie możesz mysleć o wydaniu książki. Zwłaszcza, że poświęcasz dużo czasu pisaniu i czytaniu, więc szkoda, żeby to się marnowało. Stać Cię na to, żeby napisać arcydzieło, ale jak sama przed chwilą przyznałaś, nie zawsze się przykładasz...
Co do odcinka:
Na początek uwaga - podaj prawdziwą nazwę choroby, bo to co zrobiłaś, trochę dziwnie wygląda.
Ja liczę na to, że Raul nie umrze. Znając Cię, to z pewnością wymyślisz coś oryginalnego...Szkoda, że nie wiem, na co on choruje. Ale myślę, że sytuacja ta zbliży go do Maribel.
Biedna kobieta w masce... Pożar i strata dzieci to najgorsza rzecz, jaka może być. Choć przyznam, że mam nadzieję, że popaleni ludzie istnieją tylko w telenowelach i horrorach... W realu chyba nie ma możliwości, żeby przeżyli. (Ja na ich miejscu wolałabym zginać).
Ciekawe, co teraz zrobi Gregorio... |
|
Powrót do góry |
|
|
Bloody Wstawiony
Dołączył: 23 Lut 2007 Posty: 4501 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:19:07 24-08-08 Temat postu: |
|
|
BlackFalcon napisał: | Fakt, porównanie moich dzieł z arcydziełami może zdołować, bo są dużo lepsze, ale nie "Lalkę" miałam na myśli! Jakoś nigdy nie ciągnęły mnie lektury i to nie dlatego, że byłam zmuszana do ich czytania, ale tak po prostu, nie były ciekawe i już. Miałam na myśli raczej coś z tego, co lubię, czy literaturę kobiecą, czy thrillery medyczne, czy inne - wiem, że moja opowieść (żadna akurat nie kwalifikuje się do tych kategorii, ale chodziło mi o poziom pisania.
Akurat opisami nie masz się co martwić, wiesz, jak świetnie Ci wychodzą. A w sporej ilości książek jest po prostu tego za dużo, zamiast akcji połowa książki to jeden wielki opis. Trzeba to umieć zrównoważyć i Tobie się to udaje. Nie zawsze to, co kwieciste, jest super .
Webnovele faktycznie trudno wydać, chyba, że nazwie się je romansami dla kobiet, ale są na to nieco za długie . Chociaż mam niby 4 książki oparte na prawdziwych telenowelach, ale 3 z nich są niesamowicie pisane skrótowo, a jedna jest w 2 tomach i przez to jest o niebo lepsza, ale też nie do końca idealna tak, jak powinna być.
Wydać "Sagę"...Heh, marzenia, żeby wydać cokolwiek w moim wypadku . A jeśli już "Sagę", to pierwsze części, bo w drugich na pewno fabuła spadła - wiem, bo pisałam ręcz |
Ja miałam na myśli porównanie moich dzieł z arcydziełami;]
"Lalka" jest genialna, ale książki tego typu rozkręcają sie przeważnie po kilkudziesięciu stronach...Ale Wokulski jest świetną postacią. Kocham czytać o jego przemyśleniach i czasem zastanawiam się, czy nie byłam Prusem w poprzednim wcieleniu.
Nie czytałam w życiu thrillerów medycznych. Literaturę kobiecą - zależy... Czasem znajdzie się coś dobrego, ale jest też wiele głupich książek tego typu... Ale jak porównujesz swój styl do normalnych książek, a nie do lektur, to nie musisz mieć kompleksów;]
Miło mi, że podobają Ci się moje opisy, ale oprócz nich liczy się też fabuła, a ja mam wrażenie, że moja jest płytka...
Z takim nastawieniem, jakie masz, to w życiu nic nie wydasz... A szkoda. Wydaje mi sie, że w Twoim wieku spokojnie możesz mysleć o wydaniu książki. Zwłaszcza, że poświęcasz dużo czasu pisaniu i czytaniu, więc szkoda, żeby to się marnowało. Stać Cię na to, żeby napisać arcydzieło, ale jak sama przed chwilą przyznałaś, nie zawsze się przykładasz...
Co do odcinka:
Na początek uwaga - podaj prawdziwą nazwę choroby, bo to co zrobiłaś, trochę dziwnie wygląda.
Ja liczę na to, że Raul nie umrze. Znając Cię, to z pewnością wymyślisz coś oryginalnego...Szkoda, że nie wiem, na co on choruje. Ale myślę, że sytuacja ta zbliży go do Maribel.
Biedna kobieta w masce... Pożar i strata dzieci to najgorsza rzecz, jaka może być. Choć przyznam, że mam nadzieję, że popaleni ludzie istnieją tylko w telenowelach i horrorach... W realu chyba nie ma możliwości, żeby przeżyli. (Ja na ich miejscu wolałabym zginać).
Ciekawe, co teraz zrobi Gregorio... |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:07:06 24-08-08 Temat postu: |
|
|
monioula napisał: | O Boże! Groźba Gregoria mną wstrząsnęła, podobnie jak większość scen z Twoich pełnych emocji i dreszczu opowiadań. Mam nadzieję, że tym razem rzuca słowa na wiatr, choć jak znam Ciebie, to będziemy mieli sporo akcji w najbliższych odcinkach.
Antonio nie przeszkadza oszpecona twarz Veronici, rzeczywiście jest "Bien", zasługuje na to, by znowu spotkać Luisa i żyć szczęśliwie. Śliczna scenka ze zdjęciem maski!
Biedny Raul... taka straszna choroba i do tego śmiertelna. A jest przy nim Maribel a nie ukochana żona... Ciekawe, czy on w ogóle zdaje sobie sprawę, komu najbardziej na nim zależy. Ah, szkoda go. Może cudownie uzdrowieje? A jeśli nie... niech chociaż zazna szczęścia w tych ostatnich chwilach.
PS. Te powielane wypowiedzi już mnie tak denerwują, że nawet nie chce mi się edytować postów. Sama widziałaś, co się dzieje w "Samanthcie" ;/ Ja już nie mam sił, między innymi dlatego ostatnio tak rzadko umieszczam rozdziały (pomijając fakt, że utraciłam znaczną część twórczości, bo jestem głupia i nierozważna) |
Gregorio Monteverde jest zdolny do wszystkiego. Czy musze wiecej mowic? Tu chodzi o jego syna, a Raul jest smiertelnie chory, wiec tym bardziej jego ojciec - jak juz sie o tym dowie - bedzie chcial "zrobic porzadek" z corka i jej "kochankiem".
Antonio chcialby spotkac Luisa, ale wie, ze musial zniknac z jego zycia, pamietaj, co powiedzial tez Luis - bedzie chcial zniszczyc wlasnego brata.
Dziekuje za pochwale mojej sceny, to mial byc bardzo wzruszajacy moment - a zareczam, ze jeszcze bedzie troche wzruszen, wczytaj sie dobrze w slowa tej kobiety teraz i potem . De La Vega stracil pamiec...
Maribel zalezy na Raulu bardziej jak na przyjacielu, ale kto wie, czy nie odkryje w glebi swego serca milosci do Raula - klopot tylko w tym, czy on tego bedzie chcial i czy...zdaza rozwinac swoja milosc...
Nie przejmuj się podwojnymi wypowiedziami, ostatnio forum dziala jak dziala i czasem sie wysle kilka dubli, ale mam nadzieje, ze to przejdzie, bo polubilam nasze forum i nie zamierzam go zostawiac. I nie mow, ze jestes glupia czy nierozwazna, kazdemu moze zdarzyc sie stracic cos na kompie, to sa rzeczy zawodne i mnie samej wiele razy zdarzylo sie robic cos jeszcze raz - co prawda akurat nie powiesc, ale zawsze (teraz mam 4-5 kopii jednego odcinka .
Zero Kiryu napisał: | Ojj dużo się dzieje... i to negatywnych rzeczy.
Zupełnie jak w moim życiu, czym jeszcze bardziej fascynuje mnie twoja historia.
Trafiasz w mój humor, za co jestem Ci wdzięczna Kochana:*
Nieee... tylko nie Raul:(
Właśnie poczułam okropny ból w sercu:(
Czekam na dalsze losy...
Przepraszam jeśli zawiodłam Cię komentarzem, ale nie dałam rady na nic więcej... |
Nie chce Cie martwic, ale moze byc gorzej - patrz Gregorio.
Mam nadzieje, ze humor Ci sie szybko polepszy.
Raul...Widze, ze go lubisz?
Wcale nie zawiodlas, nigdy Twoje komentarze mnie nie zawodza. Co moge zrobic, bys poczula sie lepiej?
notecreo napisał: | no to wreszcie przeczytalam wszsytkie odcinkimoze zaczne od glownych bohaterow
Carlos-nie przypadl mi do gustu, wydaje mi sie srednio sympatyczny
w dodatku sapdaja na niego wszsytkie nieszczescia siwata, jak an biblijnego Hioba (jak dal mnei, to troche za duzo chorob zaliczyl-paraliz, wylew,utrata mowy w ogole w tej teli pol akcji dzieje sie w szpitalu (lezeli tam Carlos, Sonya, Felipe, Luis, Virginia)
Andrea wg mnie jest nieco niespojna postacia, jest odmiana jest dla mnie dziwna, szczegolnie w stosunku do brata
o wiele bardziej od glownej pary interesuja mnie losy pobocznych bohaterow, np rodziny de la Vega, Sonyi, Raula, czy Fernandezow
sporo jest motywow z jakimis dziecmiadoptowanymi, odnajdujacymi sie cudownie, tak troche przyduzo, jak dla mnie, bo cos przeczuwam, ze jeszcze przynajmniej jeden taki motyw bedzie
styl pisania bardzo ladny, tylko chwilami troche harlequinowaty, no ale to da sie zrozumiec ze wzgledu an to, ze to telka
ogolnie historia bardzo mnie wciagnela i na pewno bede czytac dalej |
Huhu, ale krytyka, ale to dobrze, piszesz tak, jak czujesz, dziekuje, naprawde to cenie. Widze, ze malo kto lubi glownego bohatera . Na razie inne watki beda wazniejsze, akurat dobrze sie sklada, ze wymienilas tych bohaterow, bo o nich teraz sie troszke rozpisze.
Masz racje z tym szpitalem i z tymi dziecmi, sama sie z tego smialam, jak zastanawialam sie nad dalsza akcja - fakt, to blad. Postaram sie w kolejnych odcinkach dodac inne watki (pomysly juz sa), klopot w tym, ze jeszcze Raul jest w szpitalu .
Carlos faktycznie mial zdrowotnego pecha .
A propos dzieci - coz, moze masz racje, a kogo masz na mysli? .
Dziekuje za pochwale mojego stylu, caly czas go szlifuje (a i tak nigdy nie bedzie doskonaly , ciesze sie tez, ze Cie wciagnelo .
Bloody napisał: | Ja miałam na myśli porównanie moich dzieł z arcydziełami;]
"Lalka" jest genialna, ale książki tego typu rozkręcają sie przeważnie po kilkudziesięciu stronach...Ale Wokulski jest świetną postacią. Kocham czytać o jego przemyśleniach i czasem zastanawiam się, czy nie byłam Prusem w poprzednim wcieleniu.
Nie czytałam w życiu thrillerów medycznych. Literaturę kobiecą - zależy... Czasem znajdzie się coś dobrego, ale jest też wiele głupich książek tego typu... Ale jak porównujesz swój styl do normalnych książek, a nie do lektur, to nie musisz mieć kompleksów;]
Miło mi, że podobają Ci się moje opisy, ale oprócz nich liczy się też fabuła, a ja mam wrażenie, że moja jest płytka...
Z takim nastawieniem, jakie masz, to w życiu nic nie wydasz... A szkoda. Wydaje mi sie, że w Twoim wieku spokojnie możesz mysleć o wydaniu książki. Zwłaszcza, że poświęcasz dużo czasu pisaniu i czytaniu, więc szkoda, żeby to się marnowało. Stać Cię na to, żeby napisać arcydzieło, ale jak sama przed chwilą przyznałaś, nie zawsze się przykładasz...
Co do odcinka:
Na początek uwaga - podaj prawdziwą nazwę choroby, bo to co zrobiłaś, trochę dziwnie wygląda.
Ja liczę na to, że Raul nie umrze. Znając Cię, to z pewnością wymyślisz coś oryginalnego...Szkoda, że nie wiem, na co on choruje. Ale myślę, że sytuacja ta zbliży go do Maribel.
Biedna kobieta w masce... Pożar i strata dzieci to najgorsza rzecz, jaka może być. Choć przyznam, że mam nadzieję, że popaleni ludzie istnieją tylko w telenowelach i horrorach... W realu chyba nie ma możliwości, żeby przeżyli. (Ja na ich miejscu wolałabym zginać).
Ciekawe, co teraz zrobi Gregorio...
A co do przykladania - teraz wkladam w to swoje serce - dawniej w sumie tez tak robilam, ale jakos...im jestem starsza, tym bardziej cenie pisanie - nie mowie, ze swoje dziela, ale chodzi mi o kreowanie nowych losow, swiatow...Spelniam sie w tym. |
Twoje dziela sa piekne opisowo - czasem tworzysz takie zdanie, ze mi szczeka opada. I to nie tylko ja tak mowie .
Kurcze, to musze kiedys ta "Lalke" przeczytac, na razie kilka lat temu wysiadlam po 4 kartkach (a kazali nam to przeczytac jako lekture .
Kazdy z nas czyta to, co lubi . Zgadzam sie z literatura kobieca, czasem trafi sie cos takiego, ze odrzuca, jak skoncze czytac to, co czytam teraz (wielotomowa "Saga" o magii, notecreo wie, o czym mowie ), wtedy uzupelnie Terry'ego Pratchetta (kocham go czytac) i chyba wezme cos z kobiecej, ale musi byc naprawde niezle.
Twoja fabula wcale nie jest plytka. Dlaczego tak sadzisz? Czy plytkim jest poruszenie tematu Żydow podczas II wojny swiatowej? Nie sadze.
Nazwe choroby podam...Lekarz nie chcial Raula straszyc . Ale masz racje, powinnam to zrobic.
Co do losow chorego - masz racje z tym zblizeniem do Maribel, ale czy na tyle, by byc para i by przezwyciezyc chorobe?...
Wydaje mi sie, ze sa ludzie, ktorzy wyszli calo z pozaru, ale maja jakies blizny, czy tez inne slady. Nie spotkalam nikogo takiego na zywo, ale slyszac czesto o roznych wybuchach w TV tak mi sie wydaje. Co prawda moze nie az tak, jak kobieta z mojej historii...
Zginac, czy zyc z bliznami na twarzy...Coz, czlowiek powinien walczyc...Tylko, ze jesli ktos jest wciaz odrzucany przez spoleczenstwo (jak ta kobieta), to moze miec rozne mysli...
A Gregorio...coz, ma wladze i moze wiele...
Zapraszam na odcinek 62.
--------------------------------------
Odcinek 62
Mario ze zdziwieniem słuchał wrzasków Gracieli. Tym razem zanosiło się na to, że łóżko go ominie.
– Co zrobiłeś?! Czyś ty oszalał?! Zabiłeś Ramireza? I kto mi teraz zapłaci za usunięcie ciąży?! Ty kretynie!
– Możesz iść do jego rodziców i zażądać tego od nich.
– A oni tak się interesują swoim synkiem, że od razu mi dadzą! Każą mi się wypchać i samej wychowywać dziecko! Jesteś pewien, że go zabiłeś?
– Chyba tak. Moi ludzie sprali go do tego stopnia, że był jedną wielką kroplą krwi. Poza tym jeden z nich go badał i powiedział, że nie żyje.
– Twoi ludzie…Mario, twoi ludzie to debile. I ty o tym wiesz, dlatego dają się kierować. Masz natychmiast sprawdzić, czy jakimś cudem Julio Ramirez nie przeżył, a jeśli tak, ukryj go gdzieś i zrób zdjęcie.
– Po co ci zdjęcie?
– Mam plan…Mam plan, dzięki któremu ty odzyskasz swój dług, a ja pozbędę się dziecka i jeszcze na tym zarobimy.
– Ale…Jeśli myślisz o tym samym, co ja, to jego rodzice nie dadzą za niego ani grosza.
– Rodzice nie. Ale wyobraź sobie, co zrobi załamana i delikatna Sonya Santa Maria, jeżeli zobaczy zdjęcie swojego ukochanego bliskiego śmierci, w jakiejś zatęchłej kryjówce. I tylko od niej, a raczej od jej pieniędzy będzie zależeć, czy Ramirez przeżyje.
– Jesteś genialna, wiesz? A co będzie, jeśli Julio umrze w kryjówce?
– Nie powiemy jej o tym, póki nie zapłaci. Wypadki się zdarzają i nie my za to odpowiadamy, prawda? – zaśmiała się Graciela.
Luis de La Vega przypomniał sobie coś, jedno wspomnienie, gdzieś za mgłą, z dawnych lat, kiedy Antonio opowiada mu o ich matce. Siedzieli wtedy razem objęci, a brat mówił mu, jaka była pani de La Vega.
– Zmarła, kiedy miałeś roczek – opowiadał Antonio. – Ja miałem wtedy dwadzieścia trzy lata i bardzo to przeżyłem. Jej śmierć była straszna, w sumie wszyscy mogliśmy zginąć, ale odeszła tylko ona, a my się uratowaliśmy. Do tej pory mam do siebie żal, że nie zdołałem jej pomóc.
Wiedział, że to nie była jego wina. Sam ledwo uszedł z życiem tego tragicznego dnia. Mało co pamiętał, poza wielką, ogromną rozpaczą, kiedy dowiedział się, że ich matka nie żyje. Była taka nieszczęśliwa w małżeństwie, ojciec zabrał jej dostęp do wszelakich pieniędzy, kiedy go w końcu opuściła, a niedługo później i tak wydarzył się ten wypadek, w którym ona straciła życie…
Luis rozmyślał o tym wszystkim, o matce, o bracie, o tym, jak Antonio wielokrotnie siedział smutny, bo znów napadały go wyrzuty sumienia. Jego rodzina…Prawdziwa, nie zastępcza, jak Hector i Sandra. Oni też go kochali, ale nie był ich rodzonym synem.
– Antonio…Dlaczego? Dlaczego mnie porzuciłeś? – dwie łzy stoczyły się po policzkach chłopca. – Dlaczego nie zrozumiałeś, co dla mnie najlepsze? Tęsknię za tobą…
Kilka chwil później wykorzystał, że jest sam – ciotka już wyszła – i wyjął z szuflady skrzętnie schowane zdjęcie brata – takiego, jakim był kiedyś. To było ulubiona przez Luisa fotografia, z czasów, gdy Antonio miał pieniądze i co ważniejsze, był szczęśliwy. Stał na niej w garniturze, uśmiechnięty, trzymając na rękach malutkie dziecko – jego, Luisa, tuż po urodzeniu.
– Bracie…Nigdy cię już nie zobaczę…Braciszku…
A potem otarł łzy, rzucił ostatnie spojrzenie na zdjęcie, po czym podarł je na malutkie kawałeczki i wyrzucił do kosza.
Barbara Fernandez nie potrafiła powstrzymać łez, patrząc na swojego syna w więzieniu.Stała przy kratach i w kółko powtarzała:
– Jak mogłeś to zrobić, jak mogłeś tak pobić tą biedną Virginię, ja nie rozumiem, nie wiedziałam, że jest zdolny do…
– Przestań, mamo! – przerwał jej Manolo. – Ta dzi**a sama się o to prosiła! Tak długo jej wybaczałem, ale tym razem już przesadziła, nie była posłuszna i…
– Wybaczałeś? – szepnęła Barbara. – Wybaczałeś? Oni znaleźli inne ślady na jej ciele, podobno biłeś ją systematycznie, tym razem sąsiedzi usłyszeli jęki, inaczej umarłaby po tym, co jej zrobiłeś…Jak mogłeś, jak?! – nagle podniosła głos.
– Mogłem! Bo to moja żona i mogę z nią robić, co chcę! A ty lepiej mnie stąd wydostań, bo inaczej pogadam z Raulem Monteverde!
– Na szczęście nie masz do niego dostępu – odrzekła Barbara. – Nie zniszczysz mi życia tak, jak zniszczyłeś Virginii.
– Nie bądź taka pewna, mamo. Nie bądź taka pewna.
Barbara zrozumiała, że nie ma tu czego szukać. Zapłakana wyszła z aresztu.
Juan Orta nie wiedział, co ma zrobić z niespodziewanym gościem. Przecież to przestępca, nie wiadomo, ile i jakie grzeszki ma na sumieniu, poza tym uciekł podczas przewozu do więzienia, jak młodzieniec ma mu pomóc? I dlaczego? Zresztą jeśli to zrobi, ściągnie sam na siebie kłopoty.
Ricardo nie czekał długo. Po kilkunastu sekundach ciszy odezwał się:
– Rozumiem. Nie dosyć, że zwiałem z więzienia, to jeszcze jestem homoseksualistą. Dobra, wiem, co chcesz powiedzieć. Wiesz, ja długo nie ustoję, więc muszę lecieć, żegnaj – odwrócił się i miał zamiar odejść.
Były szofer rodziny Monteverde zawahał się. W końcu w areszcie dość dobrze się rozumieli, a Juana poruszyła historia o partnerze Ricarda. Człowiek, który przed chwilą prosił go o pomoc, jakiś czas temu sam próbował mu pomóc, opowiadając historię swego związku. A przecież Ricardo nie potrzebował wsparcia w sprawie miłości, a w czymś bardziej poważnym.
– Ricardo…Zaczekaj. Ja…Dobrze, wejdź i opowiedz dokładnie, co się stało.
Mężczyzna obrócił się i popatrzył na Juana.
– Jesteś pewien? Mogą łatwo tu trafić.
– Jestem. Wchodź do środka.
Za chwilę siedzieli już razem przy stole, Ricardo kończył opowiadać:
– Wiesz, może i dałbym się zawieźć do więzienia, ale nie w ten sposób. Jeden ze strażników ciągle opowiadał mi, jak traktują tam takich, jak ja, obrzucał mnie wyzwiskami i w pewnej chwili wyciągnął pałkę. Zaczął się śmiać i powiedział, że w raporcie napisze, iż próbowałem uciec. Przy współudziale drugiego, który trzymał mnie tak, bym nie mógł się ruszyć, zaczął okładać mnie najpierw pięściami, potem pałką. To stąd ta krew. Przy najbliższej okazji im uciekłem.
– Wiesz, że będą cię szukać?
– Wiem, przyjacielu, ale przynajmniej dzięki tobie mogę się czegoś napić i opatrzeć rany. Nie martw się, za kilkanaście minut mnie tu nie będzie. Będziesz mógł o mnie zapomnieć.
Juan drgnął. “Przyjacielu”?
– Nazwałeś mnie przyjacielem? Dlaczego? Przecież się zawahałem, kiedy…
– Kiedy poprosiłem cię o pomoc? Dobrze to rozumiem. Ale wiesz co? Nie każdy zdecydowałby się pomóc komuś takiemu jak ja i wiesz, że nie chodzi mi o to, że kilka razy ukradłem jakiś samochód, tylko o moją…orientację. Ty jesteś inny – podałeś mi rękę. Jesteś moim przyjacielem i Ricardo nigdy ci tego nie zapomni. Od tej pory możesz na mnie zawsze liczyć. Jak trafi tu policja, powiedz, że zmusiłem cię, żebyś mi pomógł, to nie będziesz miał problemów. Teraz, jeśli się zgodzisz, obandażuję najgorsze rany i spadam stąd. Masz jakieś opatrunki?
Miał i podał niespodziewanemu przybyszowi. Kiedy Ricardo skończył się sobą zajmować, był gotów do wyjścia. Zatrzymał się jeszcze w progu i powiedział:
– Pewnie się zastanawisz, skąd miałem twój adres. Sam mi wspominałeś w areszcie, gdzie mieszkasz, pamiętasz? A teraz nie zajmuję ci więcej czasu, do widzenia, my friend – pożegnał się po angielsku i otworzył drzwi.
Podwórko było pełne policji.
– Nie ruszaj się! – rozległ się donośny głos, wzmocniony jeszcze przez megafon. – Rzuć broń tak, żebyśmy ją widzieli i wyjdź z rękami podniesionymi do góry! Dom jest otoczony przez policję! Liczę do trzech i zaczynamy strzelać!
Kiedy Andrea odłożyła słuchawkę, w jej oczach dało się wyczytać strach. Carlos podszedł do niej i objął ją delikatnie.
– Co się stało, kochanie? Cała drżysz.
– To był mój ojciec. Groził, że zniszczy zarówno mnie, jak i ciebie.
– Nie martw się, najdroższa. To tylko słowa, jest zły, bo zostawiłaś jego syna. Przejdzie mu, poza tym obronię cię przed nim, pamiętaj, że cię kocham – przytulił ją mocno.
Czuła ciepło jego ciała, bliskość, której tak bardzo pragnęła.
– Jak dobrze, że przy mnie jesteś. Kocham cię, kocham z całej duszy, Carlosie Santa Maria.
– Wiem – uśmiechnął się, szczęśliwy. – To co, idziemy na zakupy? Obiecałem ci kupić pewne rzeczy.
– Nie mam ochoty…Ten telefon…Poza tym muszę jeszcze porozmawiać z Raulem, nie wiem, jak on na to zareaguje.
– Wszystko będzie dobrze. Nie chcesz zakupów? W takim razie mam lepszy pomysł…– nachylił się i położył dłonie na jej ramionach, po czym pocałował ją gorąco. – Może…może wrócimy do łóżka?
Oddała pocałunek, ale na propozycję nie wyraziła zgody.
– Ja…Może nie teraz. Potrzebuję…się uspokoić.
– Moje ramiona to za mało? – zażartował, chociaż niemile go zaskoczyła.
– Wiesz, co do ciebie czuję. Ale to wszystko stało się tak szybko. Raul był dla mnie taki dobry, a ja tak źle go potraktowałam.
– Hola, hola, moja panno, czy ty czegoś żałujesz? – coś nieprzyjemnego zakłuło w sercu Santa Marię.
– Nie, nie żałuję, ale nie zaznam spokoju, póki nie wyjaśnię Raulowi, że od niego odeszłam.
– Jak chcesz, skarbie. W takim razie…hm, musisz się z nim jakoś porozumieć. Podobno służąca przekaże mu, że dzwoniłaś?
– Teraz już nie jestem taka pewna. A jeśli ojciec jej zabroni?
– Raul nie jest dzieckiem, na pewno będzie cię szukał, albo Gregorio sam mu wszystko wyzna. Swoją drogą, Raul nie ma komórki?
– Ma, ale wyłączoną. Może nie chce ze mną rozmawiać?
– Jego strata. Skoro nie masz ochoty na bliskość ze mną i na zakupy, to na co ma ochotę moja królewna?
– Może…może chodźmy coś pozwiedzać? Uspokoję się na spacerze.
– Dobrze, ukochana – objął ją i razem wyszli.
Oglądali razem zabytki Rzymu, Andrea powoli odzyskiwała humor, gdy to się stało.
– Carlos…kochanie…wybacz, muszę usiąść na chwilę.
– Czy coś się stało? – zaniepokoił się i od razu spełnił jej prośbę, siadając razem z dziewczyną na ławce.
– Nie, nie, już mi lepiej. Po prostu zakręciło mi się w głowie. Możemy już iść dalej.
Podnieśli się oboje i kontynuowali przechadzkę. Nie powiedziała mu jednak całej prawdy, nie chciała teraz myśleć o tym, co pierwsze przyszło jej do głowy, gdy źle się poczuła – miała nie tylko zawroty głowy, przez moment również mdłości. Minęły szybko, a Andrea nie chciała się nad tym zbyt długo zastanawiać – oby się myliła, bo dziecko z Raulem…teraz…byłoby conajmniej niepożądane.
Koniec odcinka 62
Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 18:16:04 24-08-08, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:09:07 24-08-08 Temat postu: |
|
|
Dubel - do usunięcia.
Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 18:16:39 24-08-08, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:10:06 24-08-08 Temat postu: |
|
|
Dubel - do usunięcia.
Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 18:16:52 24-08-08, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Notecreo Arcymistrz
Dołączył: 13 Lip 2007 Posty: 24252 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:18:52 24-08-08 Temat postu: |
|
|
ło, teraz tercecik sie walnął
co do mojej krytyki, to stwierdzilam,z e jestes na tyle dobra pisarka, ze moge troche pokrytykowac, zebyc byla jeszcze lepszą
te powtarzajace wątki po prostu bardziej rzucily mi sie w oczy, bo czytalam wszsytko jednym ciągiem
co dodziecka, to podejrzwam, ze Luis jest synem Carlosa i zostal podmeiniony z tym martwym dzieckiem, a ta siostra Antinoa o tym wiedziala, moze nawet sama to zrobila, tylko specjalnie powiedziala Santa Marii, ze jego dziecko umarlo, zeby go zranic
zabawnie by bylo, gdyb Andrea rzeczysiwcie byla w ciazy z Raulem i jeszcze urodzila to dziecko |
|
Powrót do góry |
|
|
Gabriella Mocno wstawiony
Dołączył: 01 Maj 2008 Posty: 5502 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:34:38 24-08-08 Temat postu: |
|
|
Ojej Graciela była okropna:(
Chciałabym, żeby Raul miał dziecko.
No kocham go po prostu, no:* |
|
Powrót do góry |
|
|
Bloody Wstawiony
Dołączył: 23 Lut 2007 Posty: 4501 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:02:58 24-08-08 Temat postu: |
|
|
Po 1. - Oznajmij w temacie o pierwszym odcinku. Ja zauważyłam go tylko przez przypadek... Zajrzałam tu, żeby zobaczyć, co napisała Zero Kiryu, patrzę... a tu nowy odcinek;]
Co do wypowiedzi przed odcinkiem:
Pierwsze 4 kartki "Lalki" również mnie nie wciągnęły... Gdzieś tak od 60-tej strony zaczęło się ciekawiej, a genialne wydało mi się to koło 80.
Uważam moją fabułę za płytką, gdyż wiele osób(oprócz tych na forum) twierdzi, że piszę infantylnie... Raz na końcu opowiadania spaliłam cały klasztor i dla wszystkich było to śmieszne i kiczowate, a dla mnie tragiczne:/ Jeanette tylko się popłakała, ale ona również pisze na tym forum;)
Wiele osób po pożarze ma blizny, ale chyba mało kto wygląda, jak potwór...
Graciela wpadła na ciekawy pomysł. Znów zapowiada się kilka intrygujących scen...
Mój ulubiony bohater Ricardo padł ofiarą homofobii... Może Juan pomoże mu w walce o tolerancję?
Fajnie, że Andrea i Carlos wyjechali do Rzymu. Zwiedzanie zabytków każdemu się sprzyda;) Ciąża z Raulem jednak pewnie sporo namiesza...
PS. Mi tam ten szpital nie przeszkadza... Bo załóżmy, że jeśli np. Juan strzelałby do Felipe, a ten nie trafiłby do szpitala, to byłoby beznadziejnie... Przy Twoich pomysłach chyba nie da się inaczej.
A tych dzieci, jak dla mnie nie jest tak dużo... |
|
Powrót do góry |
|
|
Notecreo Arcymistrz
Dołączył: 13 Lip 2007 Posty: 24252 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:17:53 25-08-08 Temat postu: |
|
|
jeszcze zapomnialam skomentowac jednej osoby- Rosy
otoz dla mnei ona jest jakas maniaczka
mam jakis uraz do ludzi, co to po pierwszym zobaczeniu danej osoby twierdza, ze sie w niej zakochali i jeszcze ja nachodzą |
|
Powrót do góry |
|
|
Lilly_Rose Mocno wstawiony
Dołączył: 14 Mar 2008 Posty: 6981 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: z Czarnej Perły :P:P Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:43:12 25-08-08 Temat postu: |
|
|
Kurcze było dużo newików pod moją nieobecnosć ale juz wróciłam i musze wszystko po nadrabiać! Obiecuje nie długo przeczytać |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:44:38 25-08-08 Temat postu: |
|
|
notecreo napisał: | ło, teraz tercecik sie walnął
co do mojej krytyki, to stwierdzilam,z e jestes na tyle dobra pisarka, ze moge troche pokrytykowac, zebyc byla jeszcze lepszą
te powtarzajace wątki po prostu bardziej rzucily mi sie w oczy, bo czytalam wszsytko jednym ciągiem
co dodziecka, to podejrzwam, ze Luis jest synem Carlosa i zostal podmeiniony z tym martwym dzieckiem, a ta siostra Antinoa o tym wiedziala, moze nawet sama to zrobila, tylko specjalnie powiedziala Santa Marii, ze jego dziecko umarlo, zeby go zranic
zabawnie by bylo, gdyb Andrea rzeczysiwcie byla w ciazy z Raulem i jeszcze urodzila to dziecko |
Ano sie walnal .
Ja dobra pisarka...ii tam. Ale krytykuj, ile sie da, przyda mi sie to .
Co do Twoich podejrzen - bardzo mozliwe . Ale jaka siostra, to byla zona Antonia! .
Ciaza Andrei...wiesz, ze ja lubie komplikowac .
Zero Kiryu napisał: | Ojej Graciela była okropna:(
Chciałabym, żeby Raul miał dziecko.
No kocham go po prostu, no:* |
Ja tez go lubie. Ale czy cos po sobie zostawi...
Bloody napisał: | Po 1. - Oznajmij w temacie o pierwszym odcinku. Ja zauważyłam go tylko przez przypadek... Zajrzałam tu, żeby zobaczyć, co napisała Zero Kiryu, patrzę... a tu nowy odcinek;]
Co do wypowiedzi przed odcinkiem:
Pierwsze 4 kartki "Lalki" również mnie nie wciągnęły... Gdzieś tak od 60-tej strony zaczęło się ciekawiej, a genialne wydało mi się to koło 80.
Uważam moją fabułę za płytką, gdyż wiele osób(oprócz tych na forum) twierdzi, że piszę infantylnie... Raz na końcu opowiadania spaliłam cały klasztor i dla wszystkich było to śmieszne i kiczowate, a dla mnie tragiczne:/ Jeanette tylko się popłakała, ale ona również pisze na tym forum;)
Wiele osób po pożarze ma blizny, ale chyba mało kto wygląda, jak potwór...
Graciela wpadła na ciekawy pomysł. Znów zapowiada się kilka intrygujących scen...
Mój ulubiony bohater Ricardo padł ofiarą homofobii... Może Juan pomoże mu w walce o tolerancję?
Fajnie, że Andrea i Carlos wyjechali do Rzymu. Zwiedzanie zabytków każdemu się sprzyda;) Ciąża z Raulem jednak pewnie sporo namiesza...
PS. Mi tam ten szpital nie przeszkadza... Bo załóżmy, że jeśli np. Juan strzelałby do Felipe, a ten nie trafiłby do szpitala, to byłoby beznadziejnie... Przy Twoich pomysłach chyba nie da się inaczej.
A tych dzieci, jak dla mnie nie jest tak dużo... |
Dzieki za przypomnienie, fakt, zapomnialam.
OK, postanowione, sprobuje sie zabrac kiedys za "Lalke" .
Jakim cudem spalenie klasztoru mzoe kiedys smieszyc? Dla mnie to jest tragiczne (w sensie, ze wydarzyla sie tragedia), co prawda nie znam tresci calego utworu, ale skoro byli tam ludzie, to zakonczenie jest wstrzasajace. Moze skoro jestesmy na tym forum i lubimy telenowele, to jestesmy bardziej wrazliwi od innych (a to akurat dobra cecha wsrod ludzi zapominajacych, jak wazne sa ucucia)?
Z tym potworem raczej masz racje, ale coz...to telenowela . Mozna cos wykombinowac .
Pomysl Gracieli przyniesie...jak powiedziec, zeby nie zdradzic fabuly...o, moze tak - wplynie na wiecej osob, niz jej sie wydaje.
O Ricardo tez bedzie sporo, miedzy innymi o jego przeszlosci.
Andrea i Carlos nie wiedza, ze czekaja na nich spore klopoty...
Masz racje, ze Felipe po postrzale lezacy w domu bylby bezsensowny. Tu akurat musial byc w szpitalu .
A dzieci...Coz, dobrze, ze to az tak nie razi .
notecreo napisał: | jeszcze zapomnialam skomentowac jednej osoby- Rosy
otoz dla mnei ona jest jakas maniaczka
mam jakis uraz do ludzi, co to po pierwszym zobaczeniu danej osoby twierdza, ze sie w niej zakochali i jeszcze ja nachodzą |
I co ja mam powiedziec? . A tak z ciekawosci - kogo lubisz najbardziej?
Swoja droga - ile osob glosowalo w ankiecie?
Lilly_Rose napisał: | Kurcze było dużo newików pod moją nieobecnosć ale juz wróciłam i musze wszystko po nadrabiać! Obiecuje nie długo przeczytać |
Czekam .
A teraz odcinek 63 .
----------------------------------------------------------------
Odcinek 63
Maribel wróciła do sali, gdzie leżał Raul, już bez łez na twarzy, nawet z uśmiechem. Kiedy weszła, od progu odpowiedziała na zaniepokojone spojrzenie przyjaciela:
– Niczym się nie martw, doktor przekazał mi tylko specjalną dietę, jaką musisz stosować. Zapisałam wszystko i już wiem, jak musimy cię żywić – starała się nie dać po sobie poznać, co czuje.
– Dzięki. Tak się bałem, że to coś poważnego. Kiedy stąd wyjdę? I czy dzwoniłaś już do mojej żony? Powiadom też ojca, pewnie się martwi.
– Tak, masz rację, zaraz to zrobię. Doktor nie wie jeszcze, kiedy cię wypuści, ale zapewne niedługo. Bądź dobrej myśli, zaraz wracam – powiedziała i wyszła zadzwonić do rezydencji Monteverde.
Odebrał Gregorio, któremu przekazała informację o chorobie Raula, kończąc słowami:
– Zanim pan jednak się z nim spotka, proszę chwilę porozmawiać ze mną. To…ważne. I koniecznie niech pan przyprowadzi Andreę, on bez przerwy ją wzywa.
– Już jadę – odparł starszy Monteverde i zdenerwowany wsiadł do samochodu. Jego syn w szpitalu…To musiało być coś poważnego.
Kiedy dotarł na miejsce, dowiedział się od Maribel o stanie Raula. Żaden mięsień nie drgnął na jego twarzy, tylko przez moment, jedną krótką chwilę Gregorio Monteverde, ten twardy człowiek, który doprowadził do śmierci Felicii Santa Maria i jej nienarodzonego dziecka i skrzywdził wiele osób, ten sam człowiek przez ułamek sekundy zamknął oczy, wewnętrznie przeżywając swój ból. Potem wszedł do sali chorego i usiadł przy nim, mocno ściskając dłoń syna.
– Jesteś, tato…– przywitał go Raul, czując, jak spływa na niego spokój. – Jesteś przy mnie, to dobrze…A Andrea? Zaraz przyjdzie, prawda?
Gregorio odchrząknął, nagle zabrakło mu słów.
– Ona…Ona przyjdzie później, nie mogłem jej złapać, ale jak tylko wróci z zakupów, na pewno tu przyjedzie.
– Tato…Jeśli zasnę…a ona by przyszła…Obudzisz mnie, prawda?
– Oczywiście synku, oczywiście – powiedział ojciec i zamilkł, chcąc powstrzymać napływające łzy. W duszy zrobił coś, czego się nigdy nie spodziewał – przeklął Andreę, własną córkę. Sprowadzi ją tu i każe trwać przy Raulu, czy ona tego chce, czy nie! Do samego końca, do…do śmierci jego ukochanego syna…
– Tato? – odezwał się Raul. – Czy ty płaczesz? Dlaczego?
– Ja? Nie, to tylko to słońce, tak tu świeci. Słuchaj, zdrowiej szybko, bo chcę zobaczyć swoje wnuki, jasne?
– Jasne, tato – uśmiechnął się Raul. – Wiesz, jak Andrea przyjdzie, powiem jej, że przepraszam, że chcę być z nią do końca życia. Mam nadzieję, że mi wybaczy, że wtedy tak wyszedłem, prawda, tato?
– Na pewno synku, na pewno. Obiecuję ci, że będzie z tobą…na zawsze.
Julio Ramirez czuł się jak zwłoki, nie widział nic, wzrok i słuch były tak przytłumione, jakby zamknięto go w jakiejś puszcze, która nie przepuszcza zbyt dużo bodźców. Wszystko go bolało, na dodatek rzucono go na twardą i zimną podłogę w jakimś cuchnącym miejscu. Ktoś nad nim stanął, potem pochylił się i coś błysnęło, gdyby to nie było takie absurdalne, pomyśłałby, że zrobiono mu zdjęcie. Potem ten ktoś podniósł mu głowę chwytając za brodę i powiedział:
– Siedź tu, dupku, póki nie zapłaci, a potem zobaczymy. Nie próbuj uciekać, bo zapłaci za twoje zwłoki.
Potem został sam. Nie pojął prawie nic z tej przemowy, zresztą nawet nie próbował. Chciał tylko umrzeć, zanim zacznie skowyczeć z bólu, albo prosić swoich oprawców, żeby skrócili jego męki. Każdy ruch sprawiał mu okropny ból. Żył…ale wcale tego nie chciał. Kiedy ludzie Mario go pobili, odzyskał świadomość kilka chwil temu. Rzucenie na podłogę pogorszyło tylko jego stan. Uciec…Jak niby miał to zrobić, skoro wszystko miał połamane, nawet podejrzewał u siebie uszkodzenie organizmów wewnętrznych? Chciał, pragnąć chociaż zemdleć, ale na próżno, ból był silny i nie dawał mu okazji do zapadnięcia w zbawienną nieświadomość. Dotknął połamaną ręką ściany, o którą był oparty i wyczuł coś jakby cegły, zawilgocone i śmierdzące.
– Sonya…– szepnął. – Sonya, proszę…zapomnij o mnie.
Wiedział, że ci ludzie go zabiją. Zaczynał rozumieć, że to porwanie, że chcą wyciągnąć od jego ukochanej pieniądze, a potem oddać go prawdopodobnie w czarnym worku. Prosił więc Boga, by Sonya nie uległa szantażowi, by nie zapłaciła, by jak najszybciej o nim zapomniała i znalazła sobie kogoś lepszego.
– Nie jestem ciebie wart…Przeze mnie będziesz mieć kłopoty…Jeśli jakimś cudem mnie slyszysz, zapomnij o mnie, proszę, Sonyu…
Za kilka minut do wciąż przytomnego Julia znów ktoś wszedł, tym razem rozpoznał głos Gracieli:
– Witaj, tatuśku. Mario już cię sfotografował, teraz moja kolej na rozmowę z tobą. Tak czy siak, dostanę pieniądze na pozbycie się dziecka – twojego dziecka, pamiętaj o tym. Jak będziesz grzeczny, to nie powiem Sonyi, jaki z ciebie śmieć. Zachowa cię w pamięci jako trochę niesfornego, ale dobrego człowieka, nie jak gnidę, którą w końcu jesteś. Chociaż mam ogromną ochotę i tak jej to powiedzieć! – zaśmiała się panna Gambone.
– Odczep się…od Sonyi…– szepnął Julio.
– Jeszcze gadasz? Twardy z ciebie facet, przecież ludzie Mario chyba pogruchotali ci wszystkie kości. Czy wiesz, że zawdzięczasz mi życie, to wszystko jest moim planem, gdyby nie ja, zdechłbyś tam, gdzie cię porzucili? Wiesz, jestem bardzo ciekawa, jaką minę zrobi twoja ukochana, kiedy zobaczy twoje zdjęcie. Pewnie od razu pobiegnie do tatuśka, żeby dał jej pieniążki na wykup takiego gnojka, jak ty. A tatuś jej da, przecież stać ich na to! Takim, jak ona, spełnia się wszystkie zachcianki, prawda? Jej rodzice nie są tacy, jak twoi, którzy pozwalają na to, by ich synek znikał na nie wiadomo jak długo, a oni się wcale tym nie zainteresują, prawda? Jesteś nikim, panie Julio Ramirez, nikt się tobą nie interesuje, rozumiesz, nikt? Nie wiem, co ta dzi**a w tobie widziała.
Zebrał w sobie wszystkie siły, chciał zapomnieć, że Graciela jest kobietą i wstać, uderzyć ją, by nigdy więcej nie obrażała Sonyi. Jego Sonyi. Ale na próżno, udało mu się tylko podczołgać kilka milimetrów.
– Widzisz? Czołgasz się przede mną jak ranny pies. Bo jesteś psem – spałeś ze mną będąc chłopakiem Sonyi. Tak się zastanawiam, czy nie lepiej będzie i ją porwać, jak przyjdzie tutaj z pieniędzmi – wtedy jej rodzinka zapłaci nam jeszcze więcej. Muszę powiedzieć o tym Mario.
– Zostaw…Sonyę…Ja…ją kocham…i jeśli…ją skrzywdzisz…
– To co mi zrobisz? Przyczołgasz się kawałek dalej? Wychodzę, a ty lepiej się zastanów, co zrobimy z Sonyą, jak już się tu znajdzie – osobiście pokiereszuję jej tą śliczną buźkę!
Graciela wyszła, a Julio po raz pierwszy w życiu poczuł, że po policzku spływa mu łza. Jakimś nadludzkim wysiłkiem przesunął się o kilka centymetrów, pragnął się stąd wydostać, sprawić, by Sonya nie padła ofiarą szantażu, ostrzec ją przed grożącym jej niebezpieczeństwem, ale nie miał na to sił.
– Sonya…– szepnął po raz kolejny i zemdlał.
Ricardo zamarł w jednej chwili, zresztą Juan również.
– O jasna cholera – wyrwało się zbiegowi. – Tego to się nie spodziewałem.
– Wyłaź z rękami do góy – najwyraźniej policjant stracił cierpliwość.
– Dobra, dobra, już idę – Ricardo nie zamierzał się stawiać, nie miał z nimi żadnych szans. Powoli, spokojnie podniósł ręce w górę i postawił krok do przodu, przed domek.
– Rzuć broń! – ponowił policjant.
– Nie mam broni! – odkrzyknął Ricardo.
– Wychodź, wiem, że tam jesteś – krzyknął drugi z policjantów w stronę domku, to najwyraźniej odnosiło się do Juana.
Brat Andrei zrobił to, co mu kazano i za moment stał już obok Ricarda w tej samej pozycji.
– Mamy was, ptaszki – jeden zbieg, a drugi były więzień, proszę, proszę – ucieszył się policjant. – Sprawdźcie, czy to już wszyscy – zwrócił się w stronę swoich ludzi, a potem dał znak, by Juana i Ricardo zakuć w kajdanki – obaj mieli zostać przewiezieni na posterunek – Ricardo by poczekać na kolejny przewóz do więzienia, tym razem już lepiej chroniony, Juan jako podejrzany o udzielenie pomocy zbiegowi.
Wszystko miało odbyć się spokojnie, Ricardo mrugnął nawet okiem do Juana, by przypomnieć mu, jak ten ma się tłumaczyć z własnego postępku. I w sumie nic nie powinno się stać…gdyby nie pewien człowiek, który wyjątkowo miał dziś zły humor, a na dodatek nie cierpiał takich ludzi, jak Ricardo. Był to ten sam policjant, który wcześniej znęcał się nad mężczyzną. Podszedł teraz do Ricarda i powiedział:
– Dawaj łapy, czas cię ponownie zakuć. Tylko uważaj, nie życzę sobie, byś mnie zaczął obmacywać!
– Nie zamierzam! – warknął Ricardo. – Śmierdzisz potem, przyjacielu! Nie pozwolę się obrażać takim ludziom, jak ty! Ja też jestem człowiekiem!
– Znalazł się obrońca uciśnionych! – zarżał mundurowy i dodał: – Znajdę dla ciebie specjalną celę, na uboczu, żeby cię odseparować od innych więźniów, żebyś nie miał na nich złego wpływu, zboczeńcu! A teraz dawaj w końcu te łapska! – z tymi słowami policjant szarpnął ręce Ricardo, chcąc zakuć je w kajdanki.
Juan widział, co się dzieje i zdążył tylko szepnąć “Ricardo, nie!”, kiedy pięść przyjaciela wylądowała na twarzy mundurowego. Ułamki sekund później Ricardo puścił się biegiem przed siebie, byle dalej od radiowozów. A potem wszystko wydarzyło się równocześnie – dowódca policji wrzasnął “Zatrzymać go! Macie pozwolenie na ogień!”, Juan Orta przerażony krzyknął “On nie ma broni!”, a z luf mundurowych padły pierwsze strzały.
– Nie wiem, co zrobiłeś i jakich dopuściłeś się win, ale nie daj się zabić tym ludziom, proszę cię, uciekaj, uciekaj jak najdalej, Ricardo, jeśli już musisz umrzeć wcześnie, to nie przez takich ludzi, jak ten bydlak – szeptał Juan Orta.– Boże, pomóż mu. Pomóż mu, bo jego śmierć z takich rąk nie ma najmniejszego sensu…
Koniec odcinka 63 |
|
Powrót do góry |
|
|
Notecreo Arcymistrz
Dołączył: 13 Lip 2007 Posty: 24252 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:55:30 25-08-08 Temat postu: |
|
|
caly czas tercety
mam nadzieje,z e Ricardowi uda sie uciec
u mnei juz niedlugo new Anabel |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:25:45 28-08-08 Temat postu: |
|
|
notecreo napisał: | caly czas tercety
mam nadzieje,z e Ricardowi uda sie uciec
u mnei juz niedlugo new Anabel |
A tak sie jakos wklejaja .
Specjalne podziekowania dla notecreo, ktora jako jedyna skomentowala ten odcinek i podziekowania dla tych, ktorzy czytaja, a nie komentuja .
A oto odcinek 64...
----------------------------------------------------------
Odcinek 64
Minęło kilka dni. Juan przeżywał koszmar przesłuchań i wydawało się, że uda mu się wykręcić od odpowiedzialności za pomoc zbiegowi, ponieważ powiedział, że Ricardo go zmusił. Co prawda Juan wolałby powiedzieć prawdę, ale wiedział, że Ricardo życzyłby sobie, by brat Andrei był wolny. Co pewien czas Orta usiłował dowiedzieć się o los przyjaciela, ale nikt nie chciał mu nic powiedzieć. W końcu puścili go do domu, nadal nie udzielając informacji na temat Ricardo.
Kiedy wrócił do domu, rozejrzał się po mieszkaniu i głęboko westchnął.
– Sam – bez siostry, bez rodziny, bez niczego, nawet bez przyjaciela…Jestem sam…
W tym samym momencie ktoś zapukał. Orta, przewrażliwiony po poprzedniej sytuacji, zapytał najpierw, kogo niesie.
– To ja, Rosa Davila. Czy mogę wejść?
~ Rosa? Jeszcze jej tu potrzeba – pomyślał Juan, ale otworzył jej drzwi i wpuścił do środka.
Kiedy usiadła już przy stole i popijała przygotowaną herbatę, rozpoczęła:
– Poprosiłam o kilka dni wolnego i dowiedziałam się, gdzie mieszkasz, na szczęście znajomy znajomego i tak dalej, aż w końcu trafiłam tutaj. Wybacz, że cię tak nachodzę, ale wiesz, co do ciebie czuję, a ty nie dałeś mi jednoznacznej odpowiedzi. Tęskniłam za tobą, Juanie.
– Nie będę dziś zbyt dobrym gospodarzem. Mam pewne zmartwienie, którym nie chcę się z nikim dzielić.
– Zmartwienie? Martwisz się o siostrę, tak?
– Nie, tym razem nie, ale masz rację, ona też nie schodzi z moich myśli. Pewnie teraz cieszy się małżeństwem z Raulem i kupują sobie różne rzeczy – szkoda, że ona go nie kocha…
– To ty nic nie wiesz? Prawda, przecież siedziałeś w więzieniu,a potem tu wyjechałeś. Andrea uciekła z Carlosem Santa Maria do Rzymu, teraz są razem i pewnie rozwiodą się ze swymi partnerami.
Juan odstawił szklankę, by nie wypadła mu z ręki.
– Co zrobiła? Uciekła od męża?
– Nie cieszysz się? Przecież o ile wiem, zawsze kochała Carlosa Santa Marię.
– Mam się cieszyć? Z czego? To jej kolejny wyskok, który nie przyniesie nic dobrego, skrzywdzi zarówno Raula, bo od niego odeszła, jak i Carlosa, bo prędko będzie chciała wrócić do męża. Zobaczysz, to się źle skończy. Ja już nie mam sił…– powiedział smutno.
– Nie martw się tak, nie chcę, żebyś się smucił – przysunęła się nieco i dotknęła jego twarzy, by na nią spojrzał. – Juanie…Może to, co zrobiłam, było zbyt odważne, ale co ja poradzę, że cię kocham? Proszę, daj mi szansę się sobą zaopiekować.
– Nie jestem wart zajmowania się mną. Jestem zgorzkniałym, samotnym człowiekiem, który nie potrafił uchronić własnej siostry od upadku. Jestem nikim, Roso, nikim! – nagle wstał i obrócił się do niej tyłem.
– Nie mów tak! – ona też wstała i podeszła do niego. – To nie twoja wina! Andrea jest już dorosła i to ona decyduje o swoim życiu, nie ty. To, co robi, to tylko jej wybór, zobaczysz, że zrozumie, jak naprawdę należy postępować, ty robiłeś cały czas wszystko, co dla niej najlepsze.
Nadal stał tyłem, nic nie mogło go pocieszyć.
– Juanie – zaczęła znowu. – Całe życie zajmowałeś się siostrą. Zacznij dbać o siebie, nie o innych. Zasługujesz na więcej, niż tylko na etykietkę “brat Andrei”, jesteś sobą, cudownym człowiekiem, przystojnym Juanem Orta, zrozum to wreszcie!
– Cudownym człowiekiem? Ja? – odwrócił się z powątpiewającą miną. – A co we mnie takiego cudownego?
– Wszystko. Od urody do charakteru począwszy. Przestań się martwić, proszę. Chodź, pozwól mi, bym sprawiła, że zapomnisz o kłopotach.
– Roso…Nie chcę, byś była dziewczyną na jeden dzień, nie chcę, bym szukał u ciebie pocieszenia, a potem cię zostawił, a w tej chwili nie jestem niczego pewien, tym bardziej naszej przyszłości.
– Nie każę ci być niczego pewnym, Juanie. Chcę tylko, byś pozwolił mi się sobą zająć, czas pokaże, co z nami będzie – wyciągnęła do niego rękę. – Juanie, proszę…
Stał nadal bez ruchu, kiedy podeszła bliżej i zbliżyła swoje usta do jego warg. Zaczęła go całować, aż w końcu odpowiedział na ten pocałunek, położył jej dłonie na ramionach, a ona zarzuciła mu ręce na szyję. Zatonął w tych wargach, zapomniał o wszystkim, aż wreszcie delikatnie podniósł ją tylko po to, by zaraz przenieść na stojące w pobliżu łóżko.
Zawahał się tylko na moment, kiedy miał rozpinać jej ubranie.
– Roso…Ja naprawdę nie wiem, co się z nami stanie, czy coś więcej, czy tylko…Czy ty na pewno tego chcesz?
– Nic nie mów, Juanie, nic nie mów…Tylko mnie kochaj, proszę…
Nie potrafił oprzeć się jej oczom, tak tęskniącym, tak proszącym, tak uległym. Pochylił się i znów ją pocałował, a kiedy wreszcie się od niej oderwał, pozbawił ją ubrania i oddał całego siebie, będąc przy tym tak delikatnym, jakby trzymał w rękach kruchy kryształ.
Później, kiedy leżeli obok siebie, to ona rozpoczęła rozmowę:
– Juanie…cokolwiek się stanie, nigdy tego nie zapomnę. Dziękuję ci…za nas.
– Nie masz za co, to ja powinien ci podziękować. Miałaś rację, potrzebuję cię i…być może nawet…w moim sercu…coś się rodzi, ale to jeszcze nic pewnego.
– Dajmy sobie czas, dobrze? Po prostu spróbujmy, zgoda? Chcę być przy tobie, pozwól mi się kochać, dobrze?
Odpowiedzią był pocałunek. A potem Juan Orta znów poczuł jej miłość…
Ricardo dyszał ciężko, ale był zadowolony. Udało mu się zbiec pogoni! Co prawda jeden ze strzałów go drasnął, ale tylko w ramię i nie na tyle, by spowolnić ucieczkę. Długo szukał dobrej kryjówki, nie mógł udać się do żadnej starej, bo od razu by go tam nakryli. Tym razem dotarł do jakiegoś zatęchłego domku, od którego śmierdziało na odległość. Cegły, mokre cegły, pewnie grzyb wilgoci, tylko drzwi były dziwne, jakby przystosowane do szczelnego zamykania. Wyglądał na opuszczony, poza śladami kół przed domem.
– Cholera, ktoś tu mieszka, czy co? – mruknął Ricardo. – A to taka świetna kryjówka.
Za moment zamilkł, bo ktoś zbliżył się do drzwi. Samochód z przyciemnionymi szybami zatrzymał się przy domku, a po krótkiej chwili wysiadły z niego dwie osoby.
– Huhu, ale panna, ma pewnie ze dwadzieścia lat, a ubiera się jak stara dzi**a – podsumował Gracielę Ricardo. – A ten koleś nałykał się żelu – to opinia o Mario.
Postanowił ich śledzić, chociaż nie sądził, żeby cokolwiek usłyszał czy zobaczył. Podkradł się jednak bliżej, chcąc wykorzystać jedyne okno, jakie znajdowało się w budynku. I zobaczył dwie postacie pochylające się nad ciemnym kształtem w kącie. Wydawało mu się, że coś mówią, a potem mężczyzna wymierzył mocnego kopniaka temu czemuś na podłodze.
Dopiero teraz Ricardo zrozumiał, że oboje pastwią się nad człowiekiem. Nie znał Julia, ale nawet z daleka rozpoznał, że chłopak jest młody i jest na granicy wytrzymałości. Praktycznie Ramirez nie był już świadomy, ale parka nadal stosowała wymyślne tortury.
– Matko Boska, co za ludzie – mruknął Ricardo. – Chętnie pomógłbym temu facetowi, ale nie mam pojęcia, co mam zrobić i kim on jest. A jeśli to przestępca?
Szybko się ukrył, gdy zorientował się, że parka zbiera się do wyjścia. Miał okazję usłyszeć koniec ich rozmowy przy drzwiach:
– Ramirez niedługo umrze. Kiedy wyślesz zdjęcie Sonyi? – spytał Mario.
– Dzisiaj. Gdzie mam ustalić miejsce spotkania? – odparła panna Gambone.
– Gdzie chcesz, tylko wcześniej mnie powiadom. Mówiłaś mi o planie porwania Sonyi, uważam, że to dobry pomysł, musimy tylko znaleźć takie miejsce, żeby było wygodnie ją zabrać.
– Znam takie miejsce, powiem ci, gdzie to jest.
Ricardo nie usłyszał nic więcej, bo wsiedli do samochodu. Ramirez…Sonya…Nie znał tych imion, ale wiedział, że kroi się tu coś niedobrego.
– Co ja mam zrobić? Pomóc mu ryzykując swoją wolnością, czy zostawić go na pastwę tych morderców? Co ja mam zrobić?!
Koniec odcinka 64 |
|
Powrót do góry |
|
|
Notecreo Arcymistrz
Dołączył: 13 Lip 2007 Posty: 24252 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:38:49 28-08-08 Temat postu: |
|
|
no kurcze, trzeci tercet egzotyczny
mi sie ostatnio tez zrobil, ale dopiero pierwszy
pojawila sie "moja ukochana" rosa- ona jest w gmnie kopnieta jakas
scenka milosna taka troche jak z lekturki
widze, losy Ricarda splotly sie z losami Julia, ciekawe, co z tego wyniknie |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|