|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:09:31 26-11-11 Temat postu: |
|
|
Bleee... fuj... ochyda... nigdy nie zrozumiem, jak komuś się może Pattison podobać
Też nie mam za wiele czasu na oglądanie seriali. Jeszcze niedawno byłam na bieżąco tylko z Housem, a teraz w sumie już niczego nie oglądam tak "nałogowo".
A Colin miał wywoływać skrajne emocje i ciesze się, jeśli udało mi się to osiągnąć |
|
Powrót do góry |
|
|
Analuz Idol
Dołączył: 10 Lip 2011 Posty: 1338 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:18:57 26-11-11 Temat postu: |
|
|
Cami Twoje 2 pomysły są fantastyczne nie wiem na który się zdecydujesz czy w ogóle będziesz pisać ?.Ale ja chętnie przeczytałam bym obie telenowele.Nie napiszę Ci która jest lepsza bo obie są świetne.Wybór oczywiście należy do Ciebie.Jeśli się zdecydujesz na jedną z nich i tak będę czytać. |
|
Powrót do góry |
|
|
CamilaDarien Wstawiony
Dołączył: 15 Lut 2011 Posty: 4094 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Cieszyn Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:24:17 26-11-11 Temat postu: |
|
|
Myślę nad obiema telenowelami, ale na razie dobieram obsadę do "Widząca inaczej" |
|
Powrót do góry |
|
|
Analuz Idol
Dołączył: 10 Lip 2011 Posty: 1338 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:26:16 26-11-11 Temat postu: |
|
|
o.k . |
|
Powrót do góry |
|
|
Dull Generał
Dołączył: 14 Wrz 2010 Posty: 8468 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:36:12 26-11-11 Temat postu: |
|
|
agam napisał: | Bleee... fuj... ochyda... nigdy nie zrozumiem, jak komuś się może Pattison podobać
Też nie mam za wiele czasu na oglądanie seriali. Jeszcze niedawno byłam na bieżąco tylko z Housem, a teraz w sumie już niczego nie oglądam tak "nałogowo".
A Colin miał wywoływać skrajne emocje i ciesze się, jeśli udało mi się to osiągnąć |
Dlatego mam nadzieję, że druga część postanie, tzn że znajdziesz w sobie siłę, aby ją pisać Bo wizja dalszego poznawania Colina jest baaaardzo intrygująca!!!! |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:47:55 26-11-11 Temat postu: |
|
|
Agnieszko, zastanawia mnie czy w pobliskim czasie pojawi się FGB, zamierzasz wstawić? Czy jeszcze nie jesteś do końca pewna? |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:57:00 26-11-11 Temat postu: |
|
|
Dull dalsza część będzie raczej skupiona na Colinie, więc będziesz miała okazję poznać go całkiem dobrze
Aniu - pojawi się, ale jeszcze nie wiem kiedy. Muszę przemyśleć to i owo i stworzyć jakiś zapas, żeby nie było tak jak z Siempre Tu. |
|
Powrót do góry |
|
|
BlueSky Wstawiony
Dołączył: 06 Lut 2011 Posty: 4940 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:17:30 26-11-11 Temat postu: |
|
|
agam napisał: | Break with the past (tytuł roboczy)
– mimo, że nadal jest lekkoduchem, aroganckim i pewnym siebie, przystojnym i jedynym w tej chwili dziedzicem rodzinnego biznesu, wyciszył się i spoważniał, codziennie zmagając się z miażdżącym go poczuciem winy. By zagłuszyć wyrzuty sumienia, zatracił się w pracy, biorąc na swoje barki odpowiedzialność za rodzinną firmę. Jednak codzienny widok matki, która po śmierci jego brata i zniknięciu bratowej, zupełnie zamknęła się w sobie, nie ułatwiał mu tego.
Nadal zmieniał kobiety jak rękawiczki, ale jego serce ciągle biło dla tej jednej, która tak naprawdę nigdy nie należała do niego…
Ona – postanowiła za wszelką cenę odciąć się od przeszłości. Nie chciała ani majątku, jaki należał jej się po tragicznie zmarłym mężu, ani utrzymywania kontaktów z jego rodziną. Z dnia na dzień wyjechała bez słowa na drugi koniec Stanów, by przynajmniej spróbować ułożyć sobie życie na nowo, co wcale nie było łatwe, gdyż ciągle dręczyło ją wszechogarniające poczucie winy. Podjęła więc pracę w ośrodku dla ofiar wypadków, by przynajmniej w ten sposób odpokutować część swoich win. Ktoś wyciągnął do niej wówczas pomocną dłoń, ale wtedy przeszłość powróciła do niej niczym bumerang, wywracając cały jej mozolnie poukładany, nowy świat do góry nogami… |
agam...czy to nie są dalsze losy Marie i Colina? |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:20:09 26-11-11 Temat postu: |
|
|
Są, a przynajmniej taki jest plan |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:38:18 28-11-11 Temat postu: |
|
|
Maria Divina (Ana de la Reguera), Maria Ilija (Angelique Boyer), Maria Annika (Karina Mora), Maria Pilar (Marlene Favela)
Cztery cygańskie dziewczyny powiązane jednym imieniem, których przeznaczenie już dawno zostało zapisane w gwiazdach. Będą musiały walczyć, by udało się je wypełnić lub wyjść mu na przekór.
Mam wenę na telki kostiumowe, nie śpieszmy się, może się za to wezmę po skończeniu Talizmanu. |
|
Powrót do góry |
|
|
Dull Generał
Dołączył: 14 Wrz 2010 Posty: 8468 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:49:04 28-11-11 Temat postu: |
|
|
AllSins napisał: |
Maria Divina (Ana de la Reguera), Maria Ilija (Angelique Boyer), Maria Annika (Karina Mora), Maria Pilar (Marlene Favela)
Cztery cygańskie dziewczyny powiązane jednym imieniem, których przeznaczenie już dawno zostało zapisane w gwiazdach. Będą musiały walczyć, by udało się je wypełnić lub wyjść mu na przekór.
Mam wenę na telki kostiumowe, nie śpieszmy się, może się za to wezmę po skończeniu Talizmanu. |
Ja jestem jak najbardziej na TAK! Uwielbiałam Gitanas, więc ta telka na pewno mi się spodoba Niezwykle się cieszę, że dałaś Anę de Reguerę |
|
Powrót do góry |
|
|
Margo. Debiutant
Dołączył: 27 Lis 2011 Posty: 15 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:33:42 28-11-11 Temat postu: |
|
|
Zimny ogień
Krótkotrwały atak paniki przerwało jej szybkie pchnięcie drzwi, które w prowizoryczny sposób zaryglowała przed niechcianym gościem. Krzesło dzielnie odbierało natarczywe dobijanie się, ale ile jeszcze wytrzyma, tego Bess nie wiedziała. Modliła się jedynie, aby jak najdłużej, żeby mogła pozbierać rozgorączkowane myśli wirujące w jej głowie.
- Wyłaź stamtąd! – dobiegło ją głośne ryczenie.
- Odejdź Mike, nie będę z Tobą rozmawiać! Twoja gwiazdka ma kaprys i chce pobyć sama, rozumiesz? – odparowała, z najwyższą bezczelnością i arogancją, na jaką było ją stać w tej porażającej sytuacji. Nie musiał wiedzieć, że daleko jej do takiej pewności siebie, którą otwarcie prezentowała na planie. Dusiła ją sama myśl, że Michael Baron może poznać jej słodką tajemnicę.
On sam zbyt nad nią górował, choć pewnie nie zdawał sobie z tego sprawy i kompletnie traciła przy nim poczucie swojej wartości. Przytłaczał ją własnymi relacjami ze światem, gdzie kpił z ludzi, nie zwracał uwagi na podszepty i plotki, ignorował krzywe uśmiechy i fałszywą słodkość. Nie udawał, w przeciwieństwie do niej, która swe aktorskie zdolności przeniosła na łamy życia, nie zdając sobie sprawy, kiedy właściwie się to wydarzyło. Niewątpliwie wolała widzieć w oczach Mike’a pogardę dla jej wyświechtanego stylu wielkiej gwiazdki, niż litość i współczucie wobec kompletnej słabości, jaką było dla Bess podejmowanie nowych wyzwań. Zazwyczaj, zamiast zmierzyć się z problemem, ona uciekała w najdalszy i najciemniejszy kąt, ponownie zamieniając słabość w zwykły kaprys cenionej aktorki, którą rzeczywiście była. Tak stało się też dzisiaj, pierwszego dnia na planie filmowym jej nowego filmu „Za filarem życia”, w którym zamieniała się w nawiną dziennikarkę z prowincji, marzącą o karierze, która przez zwykły przypadek i ludzką ciekawość trafia na materiał życia, mogący pozwolić jej wybić się ze świata monotonni.
- Bess nie denerwuj mnie! Wyłaź i to natychmiast!
- Prędzej Helen zaserwuje striptiz swojemu okropnemu szefowi, niż ja, Elizabeth Melbourne wyjdę na zewnątrz przez Twoje gburowate rozkazy! Wybacz, królewiczu, ale Twoja władza jest nieco ograniczona. Zapamiętaj sobie, Elizabeth Melbourne sama decyduje o tym gdzie i kiedy ma przebywać! Dotarło?
Aż krzyknęła i odstąpiła krok do tyłu, kiedy krzesło się poddało, łamiąc na pół i jednocześnie wpuszczając do środka rozjuszonego Michaela Barona. Nie wiedziała, czy byłaby bardziej przerażona będąc sam na sam z lwem w dzikiej przestrzeni Sawanny, czy tutaj, oko w oko z najbardziej podłym potworem, o którym pismaki rozpisywały się z takim zapałem, że momentami zastanawiała się, czy celowo nie stwarza on wokół siebie tyle szumu i zwabia dziennikarzy kolejnymi skandalami, żeby przynieść sobie jeszcze więcej sławy, niż już bez wątpienia posiadał. Każdy przecież znał i słyszał o Michaelu Baronie, wielkim aktorze, a później równie znakomitym reżyserze uwikłanym w wiele pruderyjnych plotek.
- Ciekawa propozycja z tym striptizem – powiedział nad podziw spokojnie, ale Bess bez problemu dostrzegła w jego oczach dziką, zwierzęcą furię. – To byłaby fascynująca alternatywa do ukazania płochliwej Helen w jej drugim wcieleniu dzikiej kotki. I jestem pewien że Jack Smith bardzo by się ucieszył, mogąc podziwiać twoje nagie ciało. Słuchaj Bess, ja chyba na poważnie zastanowię się nad zmianą scenariusza – dodał z wysoko uniesionymi brwiami, bawiąc się jej kipiącą wściekłością, którą próbowała opanować.
- Proszę bardzo, ale wtedy będziesz musiał znaleźć inną aktorkę do głównej roli!
- Hola, hola, skarbie, wydawało mi się, że sama zaproponowałaś zmiany, więc chyba czegoś tutaj nie rozumiem...
- To ty jesteś specjalistą Baron, powinieneś wyczuć w głosie aktora ironię! Wynocha! Chcę pobyć sama, już zapomniałeś, że takie damulki jak ja mają zachcianki? W tej chwili moją zachcianką jest zaszycie się w czterech ścianach i podziwianie moich fantastycznych paznokci. Dlatego zabieraj tyłek i zmiataj!
- Nie wiedziałem, że schowek na narzędzia to odpowiednie miejsce do Twoich zawiłych kontemplacji. W takich egipskich ciemnościach raczej nic nie zobaczysz. Ach, przepraszam, prawie zapomniałem, będziesz przyświecać sobie śnieżną bielą swoich zębów, które wytworzą irracjonalne źródło światła współpracując ze sztucznymi piersiami.
- Nie są sztuczne – zaoponowała natychmiast Bess, tym atakiem niewątpliwie poprawiając humor Mike’a, który tylko czekał na jej zmarszczony w gniewie maleńki nosek, jak to jej zawsze powtarzał, a ona znowu dała się nabrać.
- Idziesz po dobroci, czy mam Cię przerzucić przez ramię i zademonstrować co ukrywasz pod tą krótką spódniczką? Dla mnie to nic nowego, ale chłopcy z ekipy chętnie popatrzą. Masz pięć sekund na podjęcie decyzji – zapowiedział, nie zwracając uwagi na jej rozszerzone z oburzenia oczy i lekko rozdziawione usta. – Pięć, cztery...
- Nie zrobisz tego!
- ...trzy, dwa…
- Nie odważysz się!
- …jeden. No i jak, podjęłaś decyzję?
- Spróbuj mnie dotknąć a podam cię do sądu! – warknęła nieprzyjemnie Bess, odchodząc jeszcze kilka kroków do tyłu, gdzie ku swojemu przerażeniu napotkała zimną ścianę. Nawet nie zauważyła, kiedy Michael podszedł bliżej i nachylił się niebezpiecznie w jej kierunku. Omiótł oddechem jej twarz, zerknął na usta i powiedział:
- Mógłbym to zrobić, ale napawasz mnie zbyt dużym obrzydzeniem, Bess. A teraz pytam po raz ostatni, idziesz po dobroci, czy nie?
- Nie zrobisz te... – jęknęła, kiedy zgodnie z zapowiedzią, przerzucił ją sobie przez ramię, tyłek wystawiając na pokaz . – Baron, ty świnio! Postaw mnie natychmiast na nogi!
- Skarbie, miałaś szansę, mogłaś wyjść o własnych nóżkach, ale widocznie lubisz, kiedy mężczyźni noszą cię na rękach. Wybacz skarbie, ale nie jestem takim gentelmanem jak Steven. Ode mnie możesz liczyć tylko na tyle.
- Co ty robisz? – wykrzyknęła przerażona, czując jego dłoń dokładnie w miejscu, gdzie kończyła się jej króciutka spódniczka.
- Oszczędzam Ci upokorzenia. No chyba, że wolisz, aby podziwiali twoje koronkowe majteczki. Swoją drogą, to mimo wszystko bardzo delikatny materiał. No przynajmniej ten, który masz dzisiaj na sobie – odparł do reszty rozbawiony jej zachowaniem, kiedy zaczęła się wyrywać i obkładać go pięściami po plecach.
- Jak ja cię nienawidzę! – warczała.
- Cztery lata temu, gdy cię tak dotykałem krzyczałaś coś innego – zakpił i roześmiał się głośno ze swojego żartu, czując jeszcze większe wzburzenie Bess. – Dobra skarbie, koniec tego dobrego, musimy dojść w końcu do porozumienia, jeśli w dalszym ciągu będziesz grac Helen w moim filmie. |
|
Powrót do góry |
|
|
namida1991 King kong
Dołączył: 14 Paź 2009 Posty: 2837 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Gdańska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 4:41:48 29-11-11 Temat postu: |
|
|
"Lost Girl"(zainspirowany właśnie moją sygnaturką)
Kazumi Kanada to bystra, temperamentna licealistka, mieszkająca wraz z ojcem w Tokio. Jej matka zginęła w pożarze biura, w którym pracowała. Jego przyczyny nie zostały jak dotąd odkryte. Kazumi miała wtedy 12 lat. Załamana, ukojenie odnalazła w stadninie znajdującej się niedaleko jej domu. Poznaje tam Jiro, chłopaka tak samo kochającego konie, jak ona. Wszystko układa się dobrze, dopóki w liceum, do którego uczęszcza Kazumi, nie zjawia się tajemniczy Matsuda Shingi. Wkrótce Kazumi odkrywa, iż być może zna on przyczynę pożaru, w którym zginęła jej matka... |
|
Powrót do góry |
|
|
Analuz Idol
Dołączył: 10 Lip 2011 Posty: 1338 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 10:13:54 29-11-11 Temat postu: |
|
|
AllSins napisał: |
Maria Divina (Ana de la Reguera), Maria Ilija (Angelique Boyer), Maria Annika (Karina Mora), Maria Pilar (Marlene Favela)
Cztery cygańskie dziewczyny powiązane jednym imieniem, których przeznaczenie już dawno zostało zapisane w gwiazdach. Będą musiały walczyć, by udało się je wypełnić lub wyjść mu na przekór.
Mam wenę na telki kostiumowe, nie śpieszmy się, może się za to wezmę po skończeniu Talizmanu. |
Świetne czy będziesz pisać ?
namida1991 czy będziesz [pisać swoje opowiadanie Lost gril ?
Ostatnio zmieniony przez Analuz dnia 10:22:44 29-11-11, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:52:45 04-12-11 Temat postu: |
|
|
Break with the past (tytuł roboczy)
– mimo, że nadal jest lekkoduchem, aroganckim i pewnym siebie, przystojnym i jedynym w tej chwili dziedzicem rodzinnego biznesu, wyciszył się i spoważniał, codziennie zmagając się z miażdżącym go poczuciem winy. By zagłuszyć wyrzuty sumienia, zatracił się w pracy, biorąc na swoje barki odpowiedzialność za rodzinną firmę. Jednak codzienny widok matki, która po śmierci jego brata i zniknięciu bratowej, zupełnie zamknęła się w sobie, nie ułatwiał mu tego.
Nadal zmieniał kobiety jak rękawiczki, ale jego serce ciągle biło dla tej jednej, która tak naprawdę nigdy nie należała do niego…
Ona – postanowiła za wszelką cenę odciąć się od przeszłości. Nie chciała ani majątku, jaki należał jej się po tragicznie zmarłym mężu, ani utrzymywania kontaktów z jego rodziną. Z dnia na dzień wyjechała bez słowa na drugi koniec Stanów, by przynajmniej spróbować ułożyć sobie życie na nowo, co wcale nie było łatwe, gdyż ciągle dręczyło ją wszechogarniające poczucie winy. Podjęła więc pracę w ośrodku dla ofiar wypadków, by przynajmniej w ten sposób odpokutować część swoich win. Ktoś wyciągnął do niej wówczas pomocną dłoń, ale wtedy przeszłość powróciła do niej niczym bumerang, wywracając cały jej mozolnie poukładany, nowy świat do góry nogami…
***
Szybko naciągnął spodnie na pośladki i zapiął je sprawnie w ogóle nie patrząc na kobietę, z którą jeszcze kilka sekund spółkował na biurku. Nie zamierzał zaprzątać sobie głowy ani wygłaszaniem jakiś czułych słówek pod jej adresem, ani tym bardziej zapinaniem czarnej, jedwabnej koszuli, którą miał na sobie, zwłaszcza, że większość z nich kilka chwil temu za sprawą jednego gwałtownego szarpnięcia tej niepozornej kobietki, która wciąż ciężko dysząc, powoli dochodziła do siebie, znalazła się zapewne w jakichś bliżej nieokreślonych miejscach na podłodze. Bez słowa sięgnął więc po paczkę papierosów leżącą na biurku, wyjął jednego i przez chwilę obracał go w palcach. Musiał ochłonąć. Od jakiegoś czasu, a dokładniej rzecz biorąc od dnia śmierci jego brata, miał nieodparte wrażenie, że wszystko wokół dzieje się poza nim i zupełnie bez jego udziału. Czuł się tak, jakby był tylko obserwatorem, a przecież to wszystko działo się naprawdę, choć oddałby wszystko, żeby to okazało się tylko koszmarnym snem.
Kątem oka zerknął na stojące na biurku zdjęcie przepasane z jednej strony czarnym kirem i poczuł się tak, jakby ktoś mocno zacisnął dłoń na jego tchawicy. Odwrócił się szybko w stronę okna i w końcu odpalił papierosa, zaciągając się nim tak, jakby chciał nabrać w płuca świeżego powietrza i wreszcie zacząć normalnie oddychać. Papierosy uzależniają… palenie zabija… palenie powoduje raka… paląc, szkodzisz sobie i swoimi bliskim… Przez jego głowę w tej sekundzie przemknęły wszystkie ostrzeżenia umieszczane przez producentów na opakowaniach. Uśmiechnął się do siebie, wypuszczając z ust smużkę dymu. Złego diabli nie biorą, pomyślał, podchodząc do wielkiego okna. A on był zły. Zły do szpiku kości. To przez niego ludzie, których kochał, cierpieli.
- Widzimy się wieczorem? – Gdy dobiegł go znajomy, wciąż nieco zachrypnięty kobiecy głos, przypomniał sobie, że nie jest sam.
- Nie wiem – odparł chłodno, nawet na nią nie patrząc. – Mam dużo pracy…
- Za dużo pracujesz – stwierdziła z nutą pretensji w głosie. Odwrócił się wtedy w jej stronę i uważnie otaksował ją wzrokiem. Pochylała się właśnie, poprawiając pończochy. Już sam widok krągłych, jędrnych pośladków, ukrytych pod cienkim materiałem zbyt krótkiej spódniczki, zalotnie wypiętych w jego stronę, wystarczył, by poczuł znajomy ucisk w dole brzucha. – Co robisz? – spytała zalotnie, gdy poczuła jak przyciąga jej biodra do swoich.
- Biorę to, na co mam ochotę – odparł, pieszcząc oddechem wrażliwą skórę na jej szyi.
- I właśnie za to cię kocham – powiedziała, odwracając się przodem do niego. Chciała wpleść palce w jego gęste włosy i zatopić się w jego ustach, ale na dźwięk jej słów, odsunął się od niej jak oparzony.
- Powinnaś już iść – rzucił beznamiętnym tonem i ponownie zaciągnął się papierosem. Czuła się zupełnie zdezorientowana, a kiedy wlepił w nią te swoje lodowate, niebieskie oczy, przez jej ciało przebiegł dreszcz. Była pewna, że gdyby jego wzrok mógł zabijać, już by nie żyła.
- Jak chcesz – bąknęła obrażona, przygładzając dłońmi spódniczkę na biodrach. – Idę do domu i ty też powinieneś – zakomunikowała, mijając go.
- Hej… – chwycił ją za rękę, zmuszając, by odwróciła się w jego stronę. – Nie dąsaj się – poprosił łagodnie, wysilając się na uśmiech. Nabrała powietrza w płuca i spojrzała mu w oczy. – Naprawdę mam dużo pracy – dodał, odgarniając pasmo jej długich ciemnych włosów za ucho, po czym niedbale wsunął swoją koszulę w spodnie.
- A ja mam inne rzeczy na głowie, niż znoszenie twoich fochów – powiedziała, siłując się z nim na spojrzenia. – Widzę, że coś się z tobą dzieje i wiem, że nie ma to nic wspólnego z pracą, ale skoro nie zamierzasz ze mną rozmawiać…
- Bree… – jęknął błagalnie, wchodząc jej w zdanie. Słyszał to już milion razy i nie zamierzał słuchać po raz milion pierwszy. Dziewczyna spiorunowała go spojrzeniem i miała już coś odpyskować, ale wtedy drzwi gabinetu otworzyły się.
- Cześć, przeszkadzam? – spytał dobrze zbudowany, łysy mężczyzna, przystając w progu, zorientowawszy się, że najwyraźniej przerwał tajną schadzkę kochanków. Evan „Barney” Barnett miał nadzwyczajne wyczucie czasu. Już nie pierwszy raz wybawiał go z opresji i z pewnością nie ostatni. Odetchnął z ulgą i spojrzał na przyjaciela z wdzięcznością. Kolejna kłótnia z Bree była ostatnią rzeczą, na jaką miał teraz ochotę. Poza tym wszystkim, tak naprawdę Barney był jedyną osobą, na którą mógł zawsze liczyć i której mógł zaufać.
- Wejdź, Barney – powiedział, zapraszając mężczyznę gestem do środka.
- Jak się masz Bree? – przywitał się mężczyzna, ale dziewczyna z impetem ruszyła do wyjścia, trzaskając za sobą drzwiami. – Ma charakterek – zauważył Barney, wyciągając dłoń w stronę Colina.
- Nie da się ukryć – odparł Dawson, odwzajemniając uścisk dłoni. – Siadaj – wskazał mu miejsce przy biurku, a sam zajął miejsce za jego blatem, w wielkim, skórzanym fotelu. – Coś nowego? – spytał.
- Niestety – mruknął Barney. – Cole, może czas już sobie odpuścić? – Colin pokręcił przecząco głową, wykrzywiając usta w dziwnym grymasie, który miał być zapewne jednym z serii wystudiowanych, ironicznych uśmieszków. – Czego brakuje Bree?
- Tu nie chodzi o to, czego jej brakuje, stary – zaczął Colin, wspierając przedramiona o blat biurka. – Problem w tym, że nie jest nią – dokończył, chwytając ramkę ze zdjęciem, z którego uśmiechała się do niego urocza blondynka, czule obejmowana przez jego zmarłego brata.
- Masz jakąś cholerną obsesję – zauważył Barney, na co Colin roześmiał się w głos, odchylając się wygodnie w fotelu.
- Wiesz ile razy słyszałem to z jej ust? – spytał Colin po czym zawiesił na chwilę głos, wpatrując się w szafirowe oczy kobiety ze zdjęcia. – Chcę z nią porozmawiać, usłyszeć, że mi wybaczyła – zaczął po chwili, spoglądając na przyjaciela. – Jeśli tego nie zrobię, będzie mnie to męczyć do końca życia…
- Próbujesz mi wmówić, że zadowolisz się zwykłym „tak, wybaczam ci”?
Colin wzruszył ramionami, wstał z fotela i znów podszedł do okna, z którym rozciągał się piękny widok na całe miasto. Nie wiedział, czy to go zadowoli, ale od czegoś przecież musiał zacząć…
___________
ps. Wstawione na gorąco, więc proszę mieć na uwadze, że mogą się zdarzyć jakieś błędy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|