|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:31:04 28-12-12 Temat postu: |
|
|
Może nie dzisiaj, co? Dobranoc :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:59:29 31-12-12 Temat postu: |
|
|
C.C. Sommers niemal zapomniała o incydencie sprzed lat z udziałem Steve'a Davenporta, jednak czasem los płata głupie figle. Gdy szef wysyła ją, by wyceniła dzieła sztuki wystawiane przez rodzinę Davenport do Galerii Bostońskiej, dziewczyna nie spodziewa się, że spotka tam właśnie jego. Podejmuje decyzję o wyjeździe, jednak jeszcze tej samej nocy w salonie rezydencji zostaje znaleziona martwa nieznajoma...
Coralie rozglądała się po sali pełnej rozbawionych studentów. Muzyka huczała jej w uszach, śmiechy odbijały się echem w jej uszach. Zdezorientowana obijała się, co jakiś czas, o stojących na jej drodze ludzi. Steve, do cholery, gdzie jesteś? Obracając się wokół własnej osi dostrzegła go w końcu w drugim końcu sali. Jak często myślała później, naprawdę powinna podziękować tej kelnerce, że oblała ją drinkiem, bo być ustrzegła ją od największego upokorzenia w jej życiu.
- To naprawdę nie było takie trudne - zaśmiał się Steve zbierając gratulacje i kasę od kumpli. Coralie nadstawiła uszu chowając się za kolumną, nie mogła przecież pokazać się w takim stanie. Plama od jakiegoś czerwonego drinka tworzyła na jej białej bluzce malowniczy wzór układający się w... plamę, cóż nie było do czego tego porównać.
- Stary, zaliczyłeś największą cnotkę na uczelni! Jest się czym chwalić! - Krzyknął jeden z kumpli siedzących wokół Steve'a. Gdyby Coralie mogła dostrzec ze swojej kryjówki wyraz twarzy blondyna, na pewno nie powstrzymałaby się przed złamaniem mu nosa.
- Ok, ok, kolejka dla wszystkich. Uczcijmy ten fakt! Oraz to, że nieźle na tym zarobiłem - Coralie położyła dłoń na ustach powstrzymując odruch wymiotny. Nie będę płakać, postanowiła i wciągnęła powietrze próbując się uspokoić. Zaliczyłeś największa cnotkę na uczelni, wirowało jej w głowie. Cholera, cholera, cholera... Dała się podejść, k***a, wiedziała, że to nie może być takie piękne... Przeklęty Steve Davenport i jego cudowny uśmiech. Kwiaty, kolacje i wszystkie bzdury, którymi ją omamił. Potrącając po kolei ludzi przy barze dotarła do wyjścia z klubu i wybiegła na chłód ulicy, rozglądając się z rozpaczą za taksówką. Jestem taka głupia, taka naiwna, pomyślała opierając się o ścianę jednej z kamienic w okolicach klubu.
- Hej, dobrze się czujesz? - Coralie niemal podskoczyła słysząc głęboki głos dochodzący z jej prawej strony. Oddychając głęboko na wszelki wypadek przypomniała sobie wszystkie chwyty z samoobrony zanim otworzyła oczy i spojrzała na przybysza. Ciemne włosy, ciemne oczy, postura jakiegoś starożytnego wojownika. Coralie zaczęła żałować, że nie ma ze sobą szkicownika, bo zapragnęła natychmiast uwiecznić te idealne mięśnie ołówkiem.
- Świetnie, nie widać? - Powiedziała ze świadomie użytą złośliwością. Jak na jeden wieczór miała dość emanujących seksualnością mięśniaków. "Mięśniak", jak zdążyła już ochrzcić go w myślach, spojrzał na nią z niepokojem i po chwili skinął głową, jakby upewniając się, że nic jej nie jest.
- Ma kto odwieźć Cię do domu? To nie jest zbyt bezpieczna okolica. - Coralie prychnęła. Doskonale wiedziała, że tu nie było bezpiecznie, mieszkała na tej ulicy całe życie.
- A co? Jesteś aniołem zbierającym biedactwa potrzebujące pomocy? - Mężczyzna zacisnął szczękę i wyglądał jakby miał ochotę odejść, ale powstrzymywała go jakaś dziwna powinność.
- Nie, ale jestem policjantem. Wolałbym nie spisywać jutro raportu o twojej śmierci - Coralie wzdrygnęła się wyobrażając sobie wizję jaką jej przedstawił i wzruszyła ramionami, jakby było jej wszystko jedno. Jemu nie było "wszystko jedno", widziała to w jego oczach, więc, gdy wyciągnął rękę, przyjęła jego pomoc i oderwała się od ściany.
- Nazywam się Shane Thompson, gdybyś kiedykolwiek czegoś potrzebowała... - Zawiesił głos, czekając na jej reakcję, gdy już dotarli kamienicę, w której mieszkała.
- Oczywiście, detektywie Thompson - zasalutowała przedrzeźniając gesty wojskowych, choć wcale nie było jej do śmiechu.
- Na razie jedynie posterunkowy Thompson - Coralie uniosła oczy i westchnęła, gdy napotkała te niesamowici ciemne oczy.
- Będę grzeczna, obiecuję - powiedziała na odchodnym, rzucając mu spojrzenie znad ramienia. Stał tam jeszcze, gdy wyjrzała prze okno, jakby upewniając się czy trafiła do domu.
- Pieprzony służbista - mruknęła Coralie trzymając się swojego postanowienia, by traktować wszystkich facetów jak potencjalne zagrożenie. Nigdy więcej, nie pozwoli się skrzywdzić. Nigdy.
8 lat później
- Panno Sommers, proszę do mojego gabinetu - Kayla rzuciła jej przerażone spojrzenie, gdy szef wychylił się ze swojego gabinetu wzywając ją na dywanik. C.C. spojrzała uspokajająco na przyjaciółkę i zbierając całą swoją odwagę ruszyła na spotkanie z przeznaczeniem.
- Panno Sommers, pracuje pani już u nas dwa lata i jak dotąd jestem zadowolony z wyników pani pracy - C.C. załączył się dzwonek alarmowy wywołany słowami szefa, a zwłaszcza tym "jak dotąd". Nie mogła stracić tej pracy, uwielbiała ją. Obcowanie z taką ilością dzieł sztuki wprawiało ją w zachwyt. Nie potrafiła sobie wyobrazić, że mogłaby opuścić te wszystkie wspaniałe przedmioty.
- Miło mi to słyszeć - spróbowała i odetchnęła z ulgą, gdy wyraz twarzy Brada Hastingsa podpowiedział jej, że dokładnie takiej reakcji oczekiwał. Więc nie chodziło o zwolnienie, C.C. rozluźniła się i spojrzała na szefa z większą pewnością siebie.
- Dlatego postanowiłem postawić przed panią nowe wyzwanie. Ta robota jest bardzo prestiżowa i powinna pani rozumieć, że spotyka panią zaszczyt - C.C. powstrzymała westchnienie. Dla jej szefa każda nowa praca wydawała się niesamowitym wyróżnieniem, choćby mieli wyceniać rozpadającą się ruinę na obrzeżach stanu. - Jak zapewne pani wie, rodzina Davenport pragnie wystawić swoją kolekcje dzieł sztuki w Galerii Bostońskiej. Jednak takie przedsięwzięcie potrzebuje ubezpieczenia, a żeby ubezpieczyć dzieła sztuki potrzebna jest...
- ...wycena - dokończyła C.C. uśmiechając się z zadowoleniem. Davenportowie to prawdziwy prestiż, a nie kolejna chałtura. Wreszcie miała okazję się wykazać i miała zamiar wykorzystać tę szansę w całej rozciągłości. To była szansa na naprawdę spora premię.
- Tak, dlatego wysyłam tam panią. Mam nadzieję, że jest pani wystarczająco... - spojrzał na nią pożerając ją wzrokiem, a C.C. postarała się nie wyobrażać sobie wbijania pióra w jego oko. - ...wolna w następnym tygodniu, by tam pojechać. - Dziewczyna natychmiast skinęła głową, w myślach przekładając wszystkie spotkania zaplanowane na następny tydzień.
- W takim razie, dziękuje. To wszystko - dodał podając jej teczkę z informacjami na temat drogi i terminów. C.C. wyszła i skierowała się natychmiast w stronę biurka Kayli.
- Kotku, szykuj się na zakupy. Czeka mnie spora premia - blondynka rozpromieniła się jak słońce i skinęła głową z niecierpliwością wyczekując końca pracy.
Ostatnio zmieniony przez Sunshine dnia 15:08:13 31-12-12, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Dudziak Mistrz
Dołączył: 31 Lip 2011 Posty: 18247 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: małopolska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:43:16 31-12-12 Temat postu: |
|
|
Sunshine napisał: |
C.C. Sommers niemal zapomniała o incydencie sprzed lat z udziałem Steve'a Davenporta, jednak czasem los płata głupie figle. Gdy szef wysyła ją, by wyceniła dzieła sztuki wystawiane przez rodzinę Davenport do Galerii Bostońskiej, dziewczyna nie spodziewa się, że spotka tam właśnie jego. Podejmuje decyzję o wyjeździe, jednak jeszcze tej samej nocy w salonie rezydencji zostaje znaleziona martwa nieznajoma...
Coralie rozglądała się po sali pełnej rozbawionych studentów. Muzyka huczała jej w uszach, śmiechy odbijały się echem w jej uszach. Zdezorientowana obijała się, co jakiś czas, o stojących na jej drodze ludzi. Steve, do cholery, gdzie jesteś? Obracając się wokół własnej osi dostrzegła go w końcu w drugim końcu sali. Jak często myślała później, naprawdę powinna podziękować tej kelnerce, że oblała ją drinkiem, bo być ustrzegła ją od największego upokorzenia w jej życiu.
- To naprawdę nie było takie trudne - zaśmiał się Steve zbierając gratulacje i kasę od kumpli. Coralie nadstawiła uszu chowając się za kolumną, nie mogła przecież pokazać się w takim stanie. Plama od jakiegoś czerwonego drinka tworzyła na jej białej bluzce malowniczy wzór układający się w... plamę, cóż nie było do czego tego porównać.
- Stary, zaliczyłeś największą cnotkę na uczelni! Jest się czym chwalić! - Krzyknął jeden z kumpli siedzących wokół Steve'a. Gdyby Coralie mogła dostrzec ze swojej kryjówki wyraz twarzy blondyna, na pewno nie powstrzymałaby się przed złamaniem mu nosa.
- Ok, ok, kolejka dla wszystkich. Uczcijmy ten fakt! Oraz to, że nieźle na tym zarobiłem - Coralie położyła dłoń na ustach powstrzymując odruch wymiotny. Nie będę płakać, postanowiła i wciągnęła powietrze próbując się uspokoić. Zaliczyłeś największa cnotkę na uczelni, wirowało jej w głowie. Cholera, cholera, cholera... Dała się podejść, k***a, wiedziała, że to nie może być takie piękne... Przeklęty Steve Davenport i jego cudowny uśmiech. Kwiaty, kolacje i wszystkie bzdury, którymi ją omamił. Potrącając po kolei ludzi przy barze dotarła do wyjścia z klubu i wybiegła na chłód ulicy, rozglądając się z rozpaczą za taksówką. Jestem taka głupia, taka naiwna, pomyślała opierając się o ścianę jednej z kamienic w okolicach klubu.
- Hej, dobrze się czujesz? - Coralie niemal podskoczyła słysząc głęboki głos dochodzący z jej prawej strony. Oddychając głęboko na wszelki wypadek przypomniała sobie wszystkie chwyty z samoobrony zanim otworzyła oczy i spojrzała na przybysza. Ciemne włosy, ciemne oczy, postura jakiegoś starożytnego wojownika. Coralie zaczęła żałować, że nie ma ze sobą szkicownika, bo zapragnęła natychmiast uwiecznić te idealne mięśnie ołówkiem.
- Świetnie, nie widać? - Powiedziała ze świadomie użytą złośliwością. Jak na jeden wieczór miała dość emanujących seksualnością mięśniaków. "Mięśniak", jak zdążyła już ochrzcić go w myślach, spojrzał na nią z niepokojem i po chwili skinął głową, jakby upewniając się, że nic jej nie jest.
- Ma kto odwieźć Cię do domu? To nie jest zbyt bezpieczna okolica. - Coralie prychnęła. Doskonale wiedziała, że tu nie było bezpiecznie, mieszkała na tej ulicy całe życie.
- A co? Jesteś aniołem zbierającym biedactwa potrzebujące pomocy? - Mężczyzna zacisnął szczękę i wyglądał jakby miał ochotę odejść, ale powstrzymywała go jakaś dziwna powinność.
- Nie, ale jestem policjantem. Wolałbym nie spisywać jutro raportu o twojej śmierci - Coralie wzdrygnęła się wyobrażając sobie wizję jaką jej przedstawił i wzruszyła ramionami, jakby było jej wszystko jedno. Jemu nie było "wszystko jedno", widziała to w jego oczach, więc, gdy wyciągnął rękę, przyjęła jego pomoc i oderwała się od ściany.
- Nazywam się Shane Thompson, gdybyś kiedykolwiek czegoś potrzebowała... - Zawiesił głos, czekając na jej reakcję, gdy już dotarli kamienicę, w której mieszkała.
- Oczywiście, detektywie Thompson - zasalutowała przedrzeźniając gesty wojskowych, choć wcale nie było jej do śmiechu.
- Na razie jedynie posterunkowy Thompson - Coralie uniosła oczy i westchnęła, gdy napotkała te niesamowici ciemne oczy.
- Będę grzeczna, obiecuję - powiedziała na odchodnym, rzucając mu spojrzenie znad ramienia. Stał tam jeszcze, gdy wyjrzała prze okno, jakby upewniając się czy trafiła do domu.
- Pieprzony służbista - mruknęła Coralie trzymając się swojego postanowienia, by traktować wszystkich facetów jak potencjalne zagrożenie. Nigdy więcej, nie pozwoli się skrzywdzić. Nigdy.
8 lat później
- Panno Sommers, proszę do mojego gabinetu - Kayla rzuciła jej przerażone spojrzenie, gdy szef wychylił się ze swojego gabinetu wzywając ją na dywanik. C.C. spojrzała uspokajająco na przyjaciółkę i zbierając całą swoją odwagę ruszyła na spotkanie z przeznaczeniem.
- Panno Sommers, pracuje pani już u nas dwa lata i jak dotąd jestem zadowolony z wyników pani pracy - C.C. załączył się dzwonek alarmowy wywołany słowami szefa, a zwłaszcza tym "jak dotąd". Nie mogła stracić tej pracy, uwielbiała ją. Obcowanie z taką ilością dzieł sztuki wprawiało ją w zachwyt. Nie potrafiła sobie wyobrazić, że mogłaby opuścić te wszystkie wspaniałe przedmioty.
- Miło mi to słyszeć - spróbowała i odetchnęła z ulgą, gdy wyraz twarzy Brada Hastingsa podpowiedział jej, że dokładnie takiej reakcji oczekiwał. Więc nie chodziło o zwolnienie, C.C. rozluźniła się i spojrzała na szefa z większą pewnością siebie.
- Dlatego postanowiłem postawić przed panią nowe wyzwanie. Ta robota jest bardzo prestiżowa i powinna pani rozumieć, że spotyka panią zaszczyt - C.C. powstrzymała westchnienie. Dla jej szefa każda nowa praca wydawała się niesamowitym wyróżnieniem, choćby mieli wyceniać rozpadającą się ruinę na obrzeżach stanu. - Jak zapewne pani wie, rodzina Davenport pragnie wystawić swoją kolekcje dzieł sztuki w Galerii Bostońskiej. Jednak takie przedsięwzięcie potrzebuje ubezpieczenia, a żeby ubezpieczyć dzieła sztuki potrzebna jest...
- ...wycena - dokończyła C.C. uśmiechając się z zadowoleniem. Davenportowie to prawdziwy prestiż, a nie kolejna chałtura. Wreszcie miała okazję się wykazać i miała zamiar wykorzystać tę szansę w całej rozciągłości. To była szansa na naprawdę spora premię.
- Tak, dlatego wysyłam tam panią. Mam nadzieję, że jest pani wystarczająco... - spojrzał na nią pożerając ją wzrokiem, a C.C. postarała się nie wyobrażać sobie wbijania pióra w jego oko. - ...wolna w następnym tygodniu, by tam pojechać. - Dziewczyna natychmiast skinęła głową, w myślach przekładając wszystkie spotkania zaplanowane na następny tydzień.
- W takim razie, dziękuje. To wszystko - dodał podając jej teczkę z informacjami na temat drogi i terminów. C.C. wyszła i skierowała się natychmiast w stronę biurka Kayli.
- Kotku, szykuj się na zakupy. Czeka mnie spora premia - blondynka rozpromieniła się jak słońce i skinęła głową z niecierpliwością wyczekując końca pracy. |
Bardzo ciekawy pomysł Jeśli wstawisz będę czytała |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:56:40 31-12-12 Temat postu: |
|
|
Słońce, geniuszu Ty mój, oczywiście, że czytam! Mam nadzieję, że uda Ci się ten pomysł zrealizować i doprowadzić do końca, bo zapowiada się naprawdę interesująco. Poza tym na pewno będzie to coś zupełnie innego niż większość opek na forum, choćby przez tą tajemniczą zbrodnię Także wiesz, ja czekam z niecierpliwością |
|
Powrót do góry |
|
|
VonZipper Obserwator
Dołączył: 09 Sty 2013 Posty: 5 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 22:48:24 09-01-13 Temat postu: |
|
|
Brzydula jest mym życiem!!! |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:21:10 13-01-13 Temat postu: |
|
|
Bal absolwentów. Piątka znajomych z jednej klasy spotyka się na balu absolwentów. Shine (Rachel Bilson) i Josh (Ian) byli niegdyś przyjaciółmi, jednak jedna noc na balu maturalnym przekreśliła lata. Farah (Sol Rodriguez) po raz ostatni ma szanse uwolnić się ze smyczy i odetchnąć, zanim zmuszona kontraktem małżeńskim zostanie zmuszona do poślubienia Rahima, którego nigdy nawet nie widziała na oczy. Belle (Dianna Agron) w szkole uznawana była za sukę klasy A, więc szokiem dla wszystkich jest wiadomość, że pracuje jako pielęgniarka w domu spokojnej starości. Ben (Colin O'Donaghue) był niegdyś niewidocznym dla nikogo kujonem, który wraca jako właściciel dużej firmy komputerowej. Jakimś cudem tę piątkę łączy tajemnica sprzed lat, którą ktoś usiłuje nimi manipulować wysyłając do każdego SMS-a ze zdjęciem, którego treść ma znaczenie tylko dla nich i dopiskiem "Gra się zaczęła".
W realnym życiu Kilian prowadzi sporą firmę, a Lory malutką kawiarenkę w centrum miasta. W wirtualnym on prowadzi bloga o kryminałach, a ona projektuje idealne wakacje dla par. Spotykają się na czacie i od tej pory nie mogą się doczekać, by kolejny wieczór spędzić na rozmowie. Spotkanie wydaje się nieuniknione, jednak on niedługo wyrusza ze swoją narzeczoną na wakacje zaplanowane przez nią, a ona wciąż spotyka się mężczyzną pracującym w jego firmie. Spotykają się przypadkiem i nie wiedząc, że są swoimi internetowymi przyjaciółmi zaczynają pałać do siebie coraz większą sympatią. Czy da się rozwiązać jakoś ten krąg |
|
Powrót do góry |
|
|
Dudziak Mistrz
Dołączył: 31 Lip 2011 Posty: 18247 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: małopolska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:09:15 13-01-13 Temat postu: |
|
|
Sunshine napisał: |
Bal absolwentów. Piątka znajomych z jednej klasy spotyka się na balu absolwentów. Shine (Rachel Bilson) i Josh (Ian) byli niegdyś przyjaciółmi, jednak jedna noc na balu maturalnym przekreśliła lata. Farah (Sol Rodriguez) po raz ostatni ma szanse uwolnić się ze smyczy i odetchnąć, zanim zmuszona kontraktem małżeńskim zostanie zmuszona do poślubienia Rahima, którego nigdy nawet nie widziała na oczy. Belle (Dianna Agron) w szkole uznawana była za sukę klasy A, więc szokiem dla wszystkich jest wiadomość, że pracuje jako pielęgniarka w domu spokojnej starości. Ben (Colin O'Donaghue) był niegdyś niewidocznym dla nikogo kujonem, który wraca jako właściciel dużej firmy komputerowej. Jakimś cudem tę piątkę łączy tajemnica sprzed lat, którą ktoś usiłuje nimi manipulować wysyłając do każdego SMS-a ze zdjęciem, którego treść ma znaczenie tylko dla nich i dopiskiem "Gra się zaczęła".
W realnym życiu Kilian prowadzi sporą firmę, a Lory malutką kawiarenkę w centrum miasta. W wirtualnym on prowadzi bloga o kryminałach, a ona projektuje idealne wakacje dla par. Spotykają się na czacie i od tej pory nie mogą się doczekać, by kolejny wieczór spędzić na rozmowie. Spotkanie wydaje się nieuniknione, jednak on niedługo wyrusza ze swoją narzeczoną na wakacje zaplanowane przez nią, a ona wciąż spotyka się mężczyzną pracującym w jego firmie. Spotykają się przypadkiem i nie wiedząc, że są swoimi internetowymi przyjaciółmi zaczynają pałać do siebie coraz większą sympatią. Czy da się rozwiązać jakoś ten krąg |
Ciężko mi zdecydować, które z tych opowiadań jest lepsze- oba zapowiadają się fantastycznie i są wymagające dla autora. Mam nadzieje, ze przynajmniej jedno z nich wkrótce pojawi się na forum |
|
Powrót do góry |
|
|
mina107 Prokonsul
Dołączył: 29 Kwi 2012 Posty: 3548 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wa-wa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:30:01 13-01-13 Temat postu: |
|
|
Sunshine nie wiem który z pomysłów najlepszy |
|
Powrót do góry |
|
|
Sobrev Prokonsul
Dołączył: 04 Kwi 2010 Posty: 3493 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:28:28 13-01-13 Temat postu: |
|
|
Przy pierwszym pomyśle pachnie mi słynnym pomysłem pachnie mi słynnym na całym świat A. Drugi zdecydowanie bardziej mi się podoba |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:56:43 15-01-13 Temat postu: |
|
|
Dzięki dziewczyny za opinię Jeszcze nie wiem, które opowiadanie pojawi się w lutym (po sesji ), ale wymyśliłam coś jeszcze.
Gracie (Nina Dobrev) i Tori (Miranda Kerr) są przyjaciółkami od początków liceum. Teraz w klasie maturalnej nie ma mowy, by jakiekolwiek większe wydarzenie odbyło się bez ich udziału. Jak to się mówi, rządzą szkołą. Do czasu... Impreza z tych, których nie można zapamiętać. Alkohol, dragi i zabawa na całego. W jeziorze obok domku letniskowego Gracie, gdzie odbywała się impreza, tonie chłopak. Jedyną osobą, która na całej imprezie była w stanie cokolwiek zauważyć i odnotować była Sasha (Xenia Deli), która z jakiegoś powodu nie ma zamiaru ujawniać, co się wydarzyło. Dziewczyny oddychają z ulgą, ale zjada je ciekawość... Razem z Sashą nieświadomie rozpoczynają batalię z kimś, z kim nie powinny zadzierać....
Tytuł zaczerpnięty z piosenki Lany del Rey link tutaj
Ostatnio zmieniony przez Sunshine dnia 13:59:22 19-01-13, w całości zmieniany 3 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Dudziak Mistrz
Dołączył: 31 Lip 2011 Posty: 18247 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: małopolska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:34:46 15-01-13 Temat postu: |
|
|
Ostatni pomysł również jest ciekawy Lubię takie tajemnicze opowiadania |
|
Powrót do góry |
|
|
Wenus Mocno wstawiony
Dołączył: 17 Cze 2012 Posty: 5562 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: I don't know Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:57:56 15-01-13 Temat postu: |
|
|
Opowiadanie wydaje mi się megainteresujące, ale chciałabym jeszcze przeczytać prolog. |
|
Powrót do góry |
|
|
Sobrev Prokonsul
Dołączył: 04 Kwi 2010 Posty: 3493 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:44:36 15-01-13 Temat postu: |
|
|
Podoba mi się. taka nutka tajemnicy |
|
Powrót do góry |
|
|
Wenus Mocno wstawiony
Dołączył: 17 Cze 2012 Posty: 5562 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: I don't know Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 2:26:06 16-01-13 Temat postu: |
|
|
W ROLACH GŁÓWNYCH:
Agata "Reyna" Sanchez
Tomas Carmona
Arturo "Florida"
Carlos "Ciego"
Alicia "Lora"
To miał być ten ostatni raz. Potem mieli wyjechać. Razem… A teraz stała nad jego grobem, trzymając w ręce jedną jedyną białą różę, wpatrując się w tabliczkę z nieistniejącym nazwiskiem i po raz kolejny przysięgała mu zemstę.
- Oni zapłacą, za wszystko. Jeszcze zobaczysz… - wyszeptała, kładąc kwiat pod krzyżem.
Upiła łyk whisky i posłała jeszcze jedno uwodzicielskie spojrzenie mężczyźnie przy drugim końcu baru. Odchylając głowę do tyłu przesunęła dłonią po czarnych lokach, a później po mocno wyeksponowanym dekolcie.
- Co o nim wiesz?
- Ten? – barman spojrzał w kierunku przystojnego bruneta. – Nie dla ciebie.
Shake oparł się łokciami o bar, podsuwając kobiecie kolejną szklankę trunku.
- On szuka kogoś na całe życie. Do chodzenia na spacery i rodzenia dzieci. Nigdy nie wychodzi stąd z kobietą.
- Tym lepiej – rzuciła. Jednym haustem wypiła alkohol i udała się w stronę drzwi.
Reyna siedziała na biurku. Mężczyzna coraz namiętniej całował jej szyję, a jego dłonie wędrowały po udach kobiety.
- Ilu mamy światków? – zapytała, niewzruszona pieszczotami.
- Czterech, ale pewnych…
- A co z tym facetem?
- Już go nie ma…
- Na pewno? – odsunęła jego twarz od swojej szyi tak, aby mogła skierować na niego podejrzliwe spojrzenie.
- Wczoraj. 23:30. Za miastem. Wykonawca: Bebo. Pływa w oceanie, chcesz zobaczyć? – zirytował go ton kobiety. Zważając na to, że Kermit nigdy nie nawalał, mogła mu oszczędzić ostatniego pytania.
- Coś do przekazania?
- Od Floridy. Tir, tam gdzie zawsze, jutro o 05.00
- Reyna! – drzwi Komnaty otworzyły się z impetem. – Dokończycie później.
Gość spojrzał w stronę mężczyzny dopinającego koszulę, po czym ten pospiesznie wyszedł.
- Florida, ile taktu… - uśmiechnęła się zalotnie.
- Daruj sobie, mamy ważniejsze sprawy.
- No właśnie. Zwariowaliście?! Nie zdążę zebrać ludzi do jutra! Może trzeba było…
- Odwołane! Mamy ważniejsze sprawy! – przerwał jej. – Mam kapusia. Nie zgadniesz, kto… - na jego twarzy pojawił się cyniczny uśmiech. – Seco.
Rzucił na biurko kilka zdjęć. Jego twarz zdradzała złość, ale też zawód. Poczuła się, jakby dostała kastetem w twarz. Czy on mógł być zdrajcą?
- To pewne? – zapytała po otrząśnięciu się z pierwszego szoku. |
|
Powrót do góry |
|
|
Dudziak Mistrz
Dołączył: 31 Lip 2011 Posty: 18247 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: małopolska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:28:59 16-01-13 Temat postu: |
|
|
Wenus napisał: | W ROLACH GŁÓWNYCH:
Agata "Reyna" Sanchez
Tomas Carmona
Arturo "Florida"
Carlos "Ciego"
Alicia "Lora"
To miał być ten ostatni raz. Potem mieli wyjechać. Razem… A teraz stała nad jego grobem, trzymając w ręce jedną jedyną białą różę, wpatrując się w tabliczkę z nieistniejącym nazwiskiem i po raz kolejny przysięgała mu zemstę.
- Oni zapłacą, za wszystko. Jeszcze zobaczysz… - wyszeptała, kładąc kwiat pod krzyżem.
Upiła łyk whisky i posłała jeszcze jedno uwodzicielskie spojrzenie mężczyźnie przy drugim końcu baru. Odchylając głowę do tyłu przesunęła dłonią po czarnych lokach, a później po mocno wyeksponowanym dekolcie.
- Co o nim wiesz?
- Ten? – barman spojrzał w kierunku przystojnego bruneta. – Nie dla ciebie.
Shake oparł się łokciami o bar, podsuwając kobiecie kolejną szklankę trunku.
- On szuka kogoś na całe życie. Do chodzenia na spacery i rodzenia dzieci. Nigdy nie wychodzi stąd z kobietą.
- Tym lepiej – rzuciła. Jednym haustem wypiła alkohol i udała się w stronę drzwi.
Reyna siedziała na biurku. Mężczyzna coraz namiętniej całował jej szyję, a jego dłonie wędrowały po udach kobiety.
- Ilu mamy światków? – zapytała, niewzruszona pieszczotami.
- Czterech, ale pewnych…
- A co z tym facetem?
- Już go nie ma…
- Na pewno? – odsunęła jego twarz od swojej szyi tak, aby mogła skierować na niego podejrzliwe spojrzenie.
- Wczoraj. 23:30. Za miastem. Wykonawca: Bebo. Pływa w oceanie, chcesz zobaczyć? – zirytował go ton kobiety. Zważając na to, że Kermit nigdy nie nawalał, mogła mu oszczędzić ostatniego pytania.
- Coś do przekazania?
- Od Floridy. Tir, tam gdzie zawsze, jutro o 05.00
- Reyna! – drzwi Komnaty otworzyły się z impetem. – Dokończycie później.
Gość spojrzał w stronę mężczyzny dopinającego koszulę, po czym ten pospiesznie wyszedł.
- Florida, ile taktu… - uśmiechnęła się zalotnie.
- Daruj sobie, mamy ważniejsze sprawy.
- No właśnie. Zwariowaliście?! Nie zdążę zebrać ludzi do jutra! Może trzeba było…
- Odwołane! Mamy ważniejsze sprawy! – przerwał jej. – Mam kapusia. Nie zgadniesz, kto… - na jego twarzy pojawił się cyniczny uśmiech. – Seco.
Rzucił na biurko kilka zdjęć. Jego twarz zdradzała złość, ale też zawód. Poczuła się, jakby dostała kastetem w twarz. Czy on mógł być zdrajcą?
- To pewne? – zapytała po otrząśnięciu się z pierwszego szoku. |
Zapowiada się wspaniale Protka jest zła, mści się za śmierć ukochanego Jeśli wstawisz to będę czytała |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|