|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
darunia Idol
Dołączył: 21 Mar 2012 Posty: 1280 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:43:16 29-09-15 Temat postu: |
|
|
Mam nadzieję że to rozwiniesz Bo jak na razie to wygląda na historię rozkapryszonej bogatej niuniu, która dusząc się w małżeństwie bez miłości nagle zapragnęła prostego życia. No i nie za bardzo rozumiem dlaczego ona zrywa kontakt z rodziną? Takich decyzji nie podejmuje się z dnia na dzień!.....Chyba że za tą decyzją kryje się jakaś grubsza sprawa? Coś więcej niż problemy w związku?
Trochę po najeżdżałam na ciebie. To pewnie sobie myślisz, że "jak jesteś taka mądra to pokaż co sama napisałaś?" |
|
Powrót do góry |
|
|
Stokrotka* Mistrz
Dołączył: 26 Gru 2009 Posty: 17542 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:55:33 29-09-15 Temat postu: |
|
|
Osobiście nie przepadam za rozkapryszonymi bogatymi niuniami, więc za każdą decyzję którą podjęła Nadia kryję się naprawdę racjonalny powód. W końcu nikt bez przyczyny nie zrywa kontaktu ze swoją rodziną - jakieś przesłanki musiała do tego mieć. A to, że odważyła się zniknąć/uciec jest jedynie konsekwencją tego co się działo.
Blue - dziękuję bardzo choć jest już tyle moich opowiadań, że powinnam raczej zająć się nimi niż wymyślaniem kolejnych |
|
Powrót do góry |
|
|
BlueSky Wstawiony
Dołączył: 06 Lut 2011 Posty: 4940 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:02:14 29-09-15 Temat postu: |
|
|
Stokrotka* napisał: | Osobiście nie przepadam za rozkapryszonymi bogatymi niuniami, więc za każdą decyzję którą podjęła Nadia kryję się naprawdę racjonalny powód. W końcu nikt bez przyczyny nie zrywa kontaktu ze swoją rodziną - jakieś przesłanki musiała do tego mieć. A to, że odważyła się zniknąć/uciec jest jedynie konsekwencją tego co się działo.
Blue - dziękuję bardzo choć jest już tyle moich opowiadań, że powinnam raczej zająć się nimi niż wymyślaniem kolejnych |
Mam nadzieję, że wstawisz to opowiadanie - chętnie poczytam opowiadanie, które niby jest klasyczne, ale tak na serio jest bardzo współczesne. A ponadto niby będzie o lekkiej tematyce, ale tak na serio to skrywa poważne problemy. |
|
Powrót do góry |
|
|
darunia Idol
Dołączył: 21 Mar 2012 Posty: 1280 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:12:25 29-09-15 Temat postu: |
|
|
BlueSky serio jesteś ciekawa? Postaram się coś napisac. Tylko musze to ułożyć w głowie. |
|
Powrót do góry |
|
|
darunia Idol
Dołączył: 21 Mar 2012 Posty: 1280 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:44:04 30-09-15 Temat postu: |
|
|
Coś już wymyśliłam więc napiszę. Jak pisałam zainspirował mnie trochę serial "Północ południe".
Tytuł : "Niewolnicy miłości" albo Niewolnicy uczuć.........wiem mało oryginalne
Wstęp do historii: - Jest rok 1862. W Stanach Zjednoczonych od ponad roku trwa wojna domowa, miedzy Konfederacją a Unią. W krwawych walkach ścierają się ze sobą zwolennicy niewolnictwa z ich przeciwnikami. Jednak w innych częściach Ameryki nie wygląda na to by cokolwiek w tej kwestii miało się zmienić. W Brazylii niewolnictwo wciąż ma się dobrze. W posiadłości rodziny Luciano pracuje 17 letnia niewolnica o imieniu Gloria. Dziewczyna trafiła do Brazylii na portugalskim statku handlarzy niewolników z Angoli gdy miała niecałe 3 latka. Płynęła wraz z matką i ojcem ale przeprawę przez Atlantyk przeżyła jedynie ona. Dziewczyna wyróżnia się na tle innych niewolnic wyjątkową urodą i ciepłym usposobieniem. Zwraca to uwagę syna właściciela Carlosa. Gloria zakochuje się w nim bez pamięci. Wkrótce ona i młody dziedzic zaczynają romans. Czas upływa im na potajemnych spotkaniach w dzień i po zmierzchu. Gloria wierzy że uśmiechnął się do niej los. Po pewnym czasie dziewczyna odkrywa, że zaszła w ciążę. Mówi o tym Carlosowi. Dziewczyna wierzy, że nawet jeśli młody Luciano się z nią nie ożeni to otoczy ją i dziecko należyta opieką. Bo takie historie już się zdarzały. Pan po spłodzeniu dziecka z niewolnicą odsuwa ją od ciężkiej pracy a dziecko trafia na wychowanie do jego domu....oczywiście matka również może w tym uczestniczyć. Jednak ukochany szybko rozwiewa wszystkie jej nadzieje. Okazuje się, że Carlos zaręczył się Victorią córką bankiera, bogatego znajomego swojeg ojca. Młody dziedzic nie zamierza wyzwolić Glorii ani się z nią ożenić. Na domiar złego wyjawia ojcu prawdę o tym co łączyło go z nią, oraz o jej ciąży. Obaj boją się, sprawa romansu i nieślubnego dziecko z niewolnicą przekreśli szanse na dobry ożenek a tym samym zastrzyk gotówki dla posiadłości Luciano. Z plecenia pana Gloria zostaje natychmiast odizolowana od reszty niewolnic i trzymana pod kluczem i ciągle pilnowana aż do czasu rozwiązania. W końcu dziewczyna rodzi dziecko, które natychmiast zostaje jej odebrane i wyniesione z pokoju w którym rodziła. Gdy jest już po wszystkim, Gloria otrzymuje rozkaz spakowania swoich rzeczy i pod osłoną nocy wywieziona z posiadłości. Zarządca i prawa ręka właściciela....prostacki i czasem niezbyt rozgarnięty Eusebio otrzymuje od panicza i jego ojca specjalne polecenie, odnośnie traktowania Glorii..........
........Mija kilkanaście lat. Gloria zniknęła i nikt już nawet o niej nie pamięta. Państwo Lopes umarli wiele lat temu i właścicielem ich posiadłoći zostaje ich syn Carlos. Wciąż jest mężem Victorii. Ale ich małżeństwo nie jest szczęśliwe. Państwo Lopes od dawna ze sobą nie sypiają. Carlos nie jest również wzorem małżeńskiej wierności. Co jakiś czas wdaje się w płomienny romans z jakąś damą z miasta lub prowincji, urozmajcając to seksualnymi przygodami z kolejnymi niewolnicami. Victoria szczerze kocha męża, ale nie ma pojęcia jak go odzyskać. Trudny małżeństwa osładza jej córka Ofelia. Dziewczyna skończyła już 20 lat i rodzice uważają że najwyższy czas by wyszła za mąż. Nie widząc dla niej odpowiedniego kandydata na męża wśród miejscowych postanawiają wydać ją za jej kuzyna Marca Vieirę. Mężczyzna mieszka w Europie a dokładnie w Paryżu. Ożenił się tam, ale jego żona kilka miesięcy wcześniej zginęła w pożarze. Postanowił więc wrócić do Brazylii nieświadomy planów jakie mają wobec niego wujek i ciocia. Ofelia nie spieszy się do orzenku. Jest typową, bogatą, zmianierowaną i rozwiązłą panną która dusi żyjąc na prowincji. Marzy o wyrwaniu się z tego miejsca. Nudę urozmaica sobie spotkaniami z podobnymi jej przyjaciólkami i przygodami z różnymi kawalerami, których traktuje jak puchary. Nie chce wychodzić za mąż. Zmienia jednak zdanie gdy Marco wkońcu dociera do domu Luciano. Przystojny kuzyn szybko wpada w oko panience. Ale ku jej zdziwieniu on nie zamierza się z nią żenić. Ofelia próbuje różnych sztuczek ale bez skutecznie. Marco zaczyna rozmyślać o swoim życiu, czuje się samotny po śmierci żony i zaczyna zastanawiać się nad ofertą małżęństwa i kiedy ma się już zgodzić wydarza się coś co każe mu zmienić decyzję. Do domu Luciano z oddalonej o kilknadziesiąt kilometrów posiadłości trafia nowa niewolnica. 17 letnia Julia. Która ma pracować w domu. Jej obowiązki sprawiają, że chcąc niechcąc spędza dużo czasu z Markiem. Oboje zaczynają darzyć się coraz większą sympatią aż w końcu zakochują się w sobie. Wydaje się, że historia z przed lat znów się powtarza! Oboje mają spory problem. Ona jest niewolnicą a on właściwie jej panem. Do tego on jest od niej znacznie starszy (wymyśliłam że ta różnica wieku będzie wyność 15....góra 17 lat) . Ale największym problemem są dla nich inni ludzie. Dla Marca to ciotka i wujek nieustannie nalegający na ślub z ich córką. Kuzynka Ofelia, która napaliła się na niego i ma ochotę by kuzyn stał się jej kolejnym trofeum. Również Julia ma problemy. Koyabę. To jej przyjaciel z dzieciństwa, pracujący w jej dawnym domu, który zresztą od dawna się w niej podkochuje.
Spore problemy. No i klasyczne pytanie. Czy będą razem?
Dobra! Napisałam. Teraz czas na waszą krytykę
Ostatnio zmieniony przez darunia dnia 17:49:36 30-09-15, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Stokrotka* Mistrz
Dołączył: 26 Gru 2009 Posty: 17542 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:07:15 08-11-15 Temat postu: |
|
|
To znowu ja ostatnio nie idzie mi pisanie zawieszonych historii, ale za to dzisiaj przyszedł nowy pomysł - może wreszcie czas na odblokowanie
- Fabuła -
Rocio Vasquez (Scarlet Gruber), a od niedawna raczej Rocio Moreno, jest 24 – letnią kobietą, która nadal studiuje, jednocześnie pracując na pół etatu w pobliskiej bibliotece. Nie może uwierzyć w swoje szczęście, gdy jeden z najprzystojniejszych mężczyzn jakich widziała, postanawia się z nią umówić. Wszystko układa się jak w bajce. Rocio jest przekonana, że dzień jej ślubu będzie jednym z najszczęśliwszych i niezapomnianych w jej życiu. Jednak życie to nie bajka, a może raczej Julian (Aaron Diaz) nie jest księciem na białym rumaku, mającym wyrwać Rocio z jej nużącego życia, zabrać do swojego królestwa i uczynić królową. Kiedy jednak ona zdaję sobie z tego sprawę jest już za późno.
Antonio Vasquez (Erick Elias) jest jednym z pracowników wielkiej korporacji oraz jednym z najbardziej poważnych osób na świecie. Prywatnie - brat Rocio. Jego życie biegnie według jasno określonego planu, kariera prężnie się rozwija, a i na zainteresowanie wśród płci pięknej nie narzeka. Kiedy jednak na gwałt potrzebuję sekretarki, w jego biurze zjawia się Luz (Calu Rivero) – szalona, impulsywna, pełna energii. Burzy jego spokojny dzień niczym tornado, a jemu nie pozostaje nic innego jak tylko zaakceptować sytuację. Luz nie zamierza jednak dostosowywać się do jego warunków, a z tego mogą wyniknąć jedynie problemy.
W pozostałych rolach: Angelique Boyer, Geraldine Galvan, Carlos Ferro, Osvaldo Benavides
–Prolog–
______- Czemu jesteś smutny? - spytała czule, zakładając pukiel włosów za ucho i wpatrując się w niego cierpliwie.
Nie chciała być natrętna, doskonale zdawała sobie sprawę jak reaguję na jej przesadne zainteresowanie jego osobą. Ale co miała zrobić?! Mieli się pobrać za niecałe dwa tygodnie, a on wyglądał jakby zaraz miał z tego powodu zwymiotować.
______Już sama była skołowana - przygotowania do ślubu, goście, wesele, tort, suknia i pan młody, który raczej nie kwapi się do ołtarza, a gdyby mógł to już dawno by uciekł.
- Nic mi nie jest - odparł, siląc się na wesoły uśmiech, który ona oceniłaby raczej jako grymas.
______Rocio nie pytała więcej, bo i tak wiedziała, że nic z niego nie wyciągnie. Wyszła z pokoju zostawiając go samego ze swoimi myślami. Sama też miała parę rzeczy nad którymi musiała się zastanowić. A przede wszystkim czy to małżeństwo miało jakąkolwiek rację bytu.
______Julian tymczasem nadal siedział w te samej pozycji, w której go zostawiła, nie poruszając się nawet o milimetr. Chciał dla niej jak najlepiej, ale nie umiał wykrzesać z siebie tego podniecenia, wesołości, która jej towarzyszyła niemalże przy każdym kroku. Zdawał sobie sprawę, że swoimi humorami jedynie ją zasmuca, ale nie mógł inaczej.
______Patrzył się niewidzącym wzrokiem na stolik od kawy, gdy jego uwagę przyciągnęło zdjęcie. Wziął do ręki gazetę i zaczął czytać:
Jedna z najpopularniejszych w ostatnim okresie modelek - Carla Suarez niebawem zmieni stan cywilny. Jak się dowiedziała nasza redakcja, już niedługo powie ona sakramentalne TAK.
Uroczystość została zorganizowana w niezwykle ekspresowym tempie, po tym jak na jaw wyszedł związek modelki z jednym z najbardziej rozchwytywanych ostatnimi czasy kawalerów. Mowa oczywiście o Diego Maldado - który przypomnijmy jest dyrektorem firmy Maldado Enterprises, czołowej firmy zajmującej się logistyką. Ceremonia przewidziana została na najbliższą sobotę, a jak spekulują znawcy wizerunku, ślub jak i wesele mają być kameralne, zaproszenia dostali jedynie najbliższa rodzina i przyjaciele.
Co jednak najbardziej wzbudza kontrowersję to fakt, że jeszcze do niedawna modelka była związana z tajemniczym mężczyzną, którego do tej pory nie udało nam się odnaleźć. Plotki krążące w świecie mody, sugerują, że Suarez zostawiła mężczyznę, po tym jak poznała swojego obecnego narzeczonego. A w niecały tydzień później para ogłosiła, że zamierza się pobrać.
Jesteśmy niezwykle ciekawi co spowodowało diametralna zmianę upodobań top modelki - czy charyzma i męskość Diego Maldado tak oczarowały Suarez, że z miejsca straciła głowę i rzuciła wszystko dla nowej miłości czy może jak zwykle, kiedy nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze?
Tego dowiemy się może w najbliższym czasie. Na razie wypada nam życzyć młodej parze szczęścia na nowej drodze życia, a tajemniczemu mężczyźnie, który ostatnimi czasy był związany z modelką jedynie współczuć zawodu miłosnego.
______Julian zaklął na głośno, po czym wyrwał artykuł i podarł na drobne kawałki.
-Wielka miłość - pomyślał sarkastycznie, po czym wstał i wyszedł, nie zauważając nawet Rocio, która spoglądała na niego jednocześnie z troską i przerażeniem. |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:12:25 08-11-15 Temat postu: |
|
|
A ja już myślałam, że życie w dziale opowiadań zamarło na dobre, a tu proszę! Nie dość, że wróciło, to jeszcze w jakim stylu. Czy ja oberwę, jak powiem, że chcę więcej? Nie wiem dlaczego nawet, ale Julian mnie z lekka przeraził, choć właściwie nie ma w nim nic szczególnie strasznego - ot facet, który stracił kobietę i odpłaca jej się pięknym za nadobne za pomocą drugiej, ale mimo wszystko... Rocio oberwie się rykoszetem, prawda? |
|
Powrót do góry |
|
|
Stokrotka* Mistrz
Dołączył: 26 Gru 2009 Posty: 17542 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:28:45 08-11-15 Temat postu: |
|
|
Uwierz mi i ja sądziłam, że wszystko tu umarło jak widać musiałam się nieźle wkręcić w naukę i brak czasu na cokolwiek innego, by jakieś pomysły pojawiały się w głowie i chciały przejść na pustą kartkę Worda teraz czekam na Ciebie
Aj - Julian nie jest wcale taki przerażający ot facet się trochę pogubił, został zraniony i wyżywa się na tej na której nie powinien na razie mam tylko nieskończony pierwszy rozdział jeżeli chcesz |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:33:16 08-11-15 Temat postu: |
|
|
Jeśli Cię to pocieszy to mnie zainspirowałaś do niby powrotu i właśnie piszę Pabla i Laylę
Oczywiście, że chcę |
|
Powrót do góry |
|
|
Stokrotka* Mistrz
Dołączył: 26 Gru 2009 Posty: 17542 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:41:15 08-11-15 Temat postu: |
|
|
Ajć cudownie
Z tego względu:
–Rozdział 1–
______Już od dwóch miesięcy była panią Moreno, a wewnątrz czuła, jakby nic się nie zmieniło. Popadła ostatnimi czasami w nostalgię i melancholię. Nie mogła się skupić na nauce czy na innych domowych czynnościach, bo coraz częściej jej głowę zaprzątały myśli na temat jej małżeństwo. Albo przynajmniej tego co zwykło się tak nazywać.
Łudziła się, do ostatniego momentu łudziła się, że Julian po ślubie zmieni się, zacznie ją zauważać i to nie tylko jako kobietę, ale również jako żonę, a przede wszystkim jako partnerkę. Nic się jednak nie zmieniło, a jeżeli miałaby być ze sobą szczera, to było jeszcze gorzej. Jej mąż ledwo tolerował jej obecność, a przynajmniej tak się jej wydawało.
______Chciała odwołać ślub i była zdecydowana w tej kwestii jak nigdy wcześniej, jednak znowu dała się zwieść jego próżnym obietnicom, czułym słówkom i solennym przyrzeczeniom. Dzień jej ślubu okazał się jednym z najnieszczęśliwszych dni w jej życiu, a noc poślubna wraz z miesiącem miodowym istną tragedią, o której jak najszybciej pragnęła zapomnieć.
______Nerwy miała napięte jak postronki. Czekała na tę chwilę jak tylko go zobaczyła, kiedy olśnił ją swoim cudownym uśmiechem, zwalając z nóg i powodując przyspieszone bicie serca.
______Widziała, że on sam nie był w najlepszym nastroju, ale zrzucała winę na stres. W końcu nie każdego dnia człowiek bierze ślub. Miała nadzieję, że teraz gdy będą sami rozluźni się, zrelaksuję. Wzięła głęboki oddech, jednocześnie starając się zapanować nad drżącymi dłońmi i przyspieszonym biciem serca.
~Och weź się w garść Ro - powiedziała sobie w duchu.
______Jednak, gdy chwile później to ich apartamentu nowożeńców wkroczył Julian całe jej opanowanie wyparowało. Mężczyzna tymczasem rozwiązał krawat i rzucił go na podłogę, a w ślad za nim poszły inne części jego garderoby. Rocio stała ja urzeczona, nie mogąc się poruszyć, a Julian jakby nie zdawał sobie sprawy z jej obecności, kontynuował pozbywanie się ślubnego garnituru, w który jeszcze do niedawna był odziany.
______Jednak gdy zamiast eleganckich czarnych spodni, na jego szczupłych nogach znalazły się zwykłe jeansy, a biała koszula została zastąpiona zwykłym niebieskim podkoszulkiem ze śmiesznymi nadrukami, coś w niej drgnęło.
- Julian - odrzekła cicho, jakby jednocześnie bojąc się przypominać o swojej obecności w tym pokoju - Stało się coś? - spytała zmartwiona
- Nie - odparł, rzucając w jej stronę jedynie krótkie spojrzenie, ewidentnie nie chcąc spojrzeć jej prosto w oczy.
______Nie pytała więcej, bo wiedziała, że tak czy inaczej nic jej nie powie. A gdy bez żadnego pożegnania wyszedł z pokoju, zostawiając ją samą nadal w skromnej sukni ślubnej, straciła nadzieję, że cokolwiek mogło się im jeszcze udać
______Otrząsnęła się z przykrych wspomnień. Rozpamiętywanie na nowo jej nocy poślubnej i miesiąca miodowego, a raczej ich braku, nic jej nie da. Musi się w końcu wziąć w garść i o tym wszystkim zapomnieć.
Spojrzała na rozłożone przed nią na biurku książki i notatki, znowu nic nie ruszyła, a za parę dni egzamin. Wstała od stołu, musiała złapać trochę świeżego powietrza, przestać w końcu myśleć o jednym i tym samym, a przede wszystkim skupić się na pracy i nauce. Tylko jak to zrobić, kiedy mężczyzna, który podobno jest Twoim mężem, ledwo znosi twoją obecność na co dzień, a o normalnej małżeńskiej rozmowie czy chociaż ______kłótni mowy nie ma.
Wciągnęła buty na nogi, zgarnęła telefon wraz ze słuchawkami i wyszła z mieszkania, w którego każdym kącie czuć było jego obecność.
______Skończył pracę już dawno, ale jak zawsze nie bardzo miał ochotę wracać do domu. Nie chciał patrzeć na nią, jak się męczy, jak bardzo chcę z nim porozmawiać na temat ich małżeństwa, a on jak zwykle zbywa ją półsłówkami, wymigując się zmęczeniem czy inną błahostką. Odwleka tylko w czasie nieuniknione. Ale nie może powiedzieć jej prosto w twarz, że ożenił się z nią, nie kochając jej, że jedyne czym się kierował to duma, rozpacz i gniew.
Wstał z fotela rozprostowując zastane kości. Może już czas zdobyć się na odwagę i ponieść konsekwencję swoich czynów.
______Wszedł do pustego mieszkania, z zaskoczeniem i konsternacją, Wiedział, że Max jest nadal w pracy, za to Flor u jakiejś znajomej. Spodziewał się jednak zastać swoją żonę, siedzącą jak zawsze przy książkach, ze wzrokiem wbitym w ścianę naprzeciwko. A potem niczym w transie, jak tylko go dostrzegała wpadała w popłoch, czym prędzej zabierała rzeczy i znikała mu z oczu, jakby sama jej obecność miała go denerwować. I sam w sobie nie dziwił się, że tak to odbierała, w końcu robił wszystko, żeby spędzać z nią jak najmniej czasu, ale tylko i wyłącznie dlatego, że nie był w stanie patrzeć jej prosto w oczy, rozmawiać czy przebywać w tym samym pokoju i nadal ją oszukiwać, nie czując przy tym jeszcze większych wyrzutów sumienia.
______Tym razem jednak Ro nie siedziała przy biurku, zatopiona w notatkach. W mieszkaniu nie było nikogo. Julian mocno zdziwiony zaczął się zastanawiać, gdzie też mogła pójść jego żona. I z niezadowoleniem stwierdził, że nie ma bladego pojęcia, bo nic o niej nie wie.
______Rocio cicho weszła do mieszkania, nie chcąc nikogo zbudzić. Było koło 2 w nocy, kiedy w końcu zdecydowała się, że pora wracać.
Poczuła się trochę lepiej mogąc pobyć z dala od swoich problemów, a spotkanie ze znajomymi naprawdę wyszło jej na dobre, mogła się pośmiać, pożartować i pogadać o mało ważnych sprawach, przez co czuła się teraz zaskakująco lepiej.
Weszła do przedpokoju zapalając światło, zrzucając buty i zostawiając klucze na komodzie.
- Odpowiednia pora na powrót do domu, nie ma co - usłyszała po chwili i przestraszyła się nie na żarty. Dopiero po chwili dotarło do niej, że to głos Juliana, dobiegający z przylegającego salonu.
- Nie wiedziałam, że kogoś w tym domu interesuję kiedy wracam - odparła spokojnie.
- A nie uważasz, że miło by jednak było wiedzieć, gdzie poszłaś i z kim
- Biorąc pod uwagę to co się między nami dzieję, uważam, nie muszę Ci się z niczego spowiadać. I vice versa - dodała po chwili ironicznie, po czym wyminęła go, kierując się po schodach do pokoju.
______Jednak Julian nie zamierzał rezygnować tak łatwo. Czekał blisko 5 godzin, niecierpliwiąc się i martwiąc, co też mogło się jej stać. Wyobrażał sobie miliony scenariuszy, dlaczego jeszcze jej nie ma, za każdym razem tylko jeszcze bardziej utwierdzając się w przekonaniu, że mężem jest żałosnym, a co najgorsze mogło się jej coś stać i byłaby to wyłącznie jego wina. A kiedy jeszcze dodatkowo pomyślał, co miałby powiedzieć policji, kiedy składałby zawiadomienie o zniknięciu, poczuł się jak ostatni dureń. W końcu nie mógłby im nic o niej powiedzieć, oprócz imienia i nazwiska, nawet z datą urodzin mógłby mieć problem, nie wspominając o jej rodzicach, znajomych, czy o innych kwestiach jej życia, który jako mąż powinien znać.
- A nie pomyślałaś, że mogę się martwić?!
- Szczerze ?! - ni to zapytała ni to oznajmiła, odwracając się do niego twarzą w twarz, stojąc o jednej stopień wyżej na schodach i spoglądając na niego z wyższością - Nawet przez myśl mi to nie przeszło. Pewnie dlatego, że jakoś do tej pory, mało Cię obchodziło gdzie jestem, co robię i z kim - odparła, odwracając się i zmierzając do swojego pokoju.
Julian jednak nie dał za wygraną. W kilku susach pokonał dzielącą ich odległość, zatrzymał ją i przyszpilił do ściany.
- Jestem Twoim mężem, chciałbym więc wiedzieć, gdzie znajduję się moja ż o n a – odpowiedział mocno akcentując ostatnie słowo, jednak już o wiele cichszym i spokojniejszym głosem, patrząc jej prosto w oczy.
______Rocio stała zaskoczona jego dziwnym zachowaniem. Przez myśl jej przeszło, że może pił coś przed jej przyjściem i dlatego tak reaguję. Nie mogła jednak powiedzieć, że jej się nie podobało. Bo podobało i to bardzo. Spoglądała na niego jednak z lekka niepewnie, nie bardzo wiedząc, czego ma się po nim spodziewać w tej sytuacji.
On tymczasem jak urzeczony wpatrywał się w jej sarnie oczy, najpierw delikatnie musnął kciukiem jej policzek, a potem już bardziej odważniej pogładził go. Był zaskoczony jak gładka jest jej skóra i jaka przyjemna w dotyku.
______Nie miał pojęcia dlaczego tak się zachowuję. Ale nie zamierzał tego analizować. Nie teraz, kiedy tak cudownie było patrzeć na nią i czuć ją przy sobie. Kiedy jej subtelny zapach owinął jego nozdrza, nie pozwalając mu odejść i zostawić ją w spokoju.
- Julian – powiedziała po chwili cichutko – Co się dzieje?
- Nie wiem – odparł szczerze – Ale mam ogromną ochotę Cię pocałować.
- No to na co czekasz – odpowiedziała odważnie
I zanim się zorientowała zgarnął ją w swoje ramiona, jednocześnie zamykając usta pocałunkiem.
______ Z początku powoli, spokojnie, chciał dać jej czas na oswojenie się z sytuacją, sam jednocześnie jakby bojąc się, że ona zaraz się opamięta i pośle go do diabła. I pomimo tego, że sam przed sobą nie chciał się przyznać, to pragnął czegoś więcej niż niewinnego pocałunku. Ona jednak z miejsca żarliwie odpowiedziała jego ustom, co jedynie poskutkowało pogłębieniu przez niego pocałunku.
______Gdy z trudem łapali oddech, zwolnił tempo. Odsunął ją od siebie na chwilę, czując urwany oddech na ciepłych wargach i owiewający jego nozdrza jej słodki, uderzający niczym najlepsze wino zapach. Oblizała spierzchnięte usta, unosząc niepewnie oczy i wpatrując się w jego chmurne spojrzenie.
- Tylko nie mów mi teraz, że to błąd – powiedziała cicho, po czym odsunęła się od niego i weszła po schodach do siebie. Zaklął wściekle pod nosem, otwartą dłonią uderzając w ścianę. |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 1:03:12 08-11-15 Temat postu: |
|
|
Ok, dobra, moje pierwsze przeczucie okazało się błędne - on naprawdę nie ma pojęcia co nawyrabiał. Dobra, narzeczeństwo to jedno, ale ślub to drugie. Dziwię się Rocio, że przed ślubem nie zaczęła nic podejrzewać - wiadomo brak seksu można zrzucić na ew. przekonania religijne, ale brak dotyku tak w ogóle? Oszalała? Ja bym wręcz wariowała, bo bałabym się, że w ogóle nie pociągam swojego przyszłego męża. Inaczej gdy sytuacja jest inna np. małżeństwo biznesowe, ale gdy on ją rozkochał, to ja się pytam jak to zrobił bez dotyku Magiczny Julian
Ostatnio zmieniony przez Sunshine dnia 1:04:39 08-11-15, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Stokrotka* Mistrz
Dołączył: 26 Gru 2009 Posty: 17542 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 1:11:24 08-11-15 Temat postu: |
|
|
Takowe rzeczy wyjaśnię (a raczej mam zamiar ) wyjaśnić w kolejnych rozdziałach |
|
Powrót do góry |
|
|
Stokrotka* Mistrz
Dołączył: 26 Gru 2009 Posty: 17542 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:41:35 26-11-15 Temat postu: |
|
|
Tak - to znowu ja tym razem z czymś jeszcze mniej odpowiednim
- Fabuła -
Słodka Pina Suarez zwykle uchodzi za przebojową i odważną dziewczynę, nie bojącą się powiedzieć swojego zdania czy wyrazić swojego niezadowolenia. Ma jednak jeden mały problem – nadal jest dziewicą. I choć nie jest ta żadna skaza na honorze (wprost przeciwnie) Pina ma już dość wiecznego słuchania znajomych i koleżanek bez skrępowania opowiadających swoje przygody miłosne, gdy ona nie tylko nie może się im zrewanżować, ale i niejednokrotnie nie ma pojęcia o czym mówią. Sprawa nie jest jednak wcale taka łatwa. Nie pomaga jej studiowanie podręczników anatomicznych czy czytanie tanich romansideł z mocno rozbudowanymi scenami erotycznymi. To po prostu nie jest to. Decyduję się więc pójść na całość. W końcu poproszenie jednego z najbardziej rozchwytywanych przez kobiety faceta nie może być trudne? Co może jednak wyniknąć, gdy bezpośrednia Pina spotka na swojej drodze mistrza uwodzenia we własnej osobie i poprosi go o porady randkowe? A może dzięki jego złotym myślom uda jej się znaleźć mężczyznę jej marzeń?
- Prolog -
„Powiodła palcami wzdłuż jego tułowia i przeniknęło ją pożądanie tak przemożne, jakby przepłynął przez nią strumień roztopionego srebra”
Spojrzała ponownie skonsternowana. Na jej czole zalśniła sporych rozmiarów zmarszczka, a gdy podniosła wzrok, zobaczyła, że chłopak naprzeciwko dziwnie się jej przygląda. Uśmiechnęła się niepewnie, a czerwony rumieniec wpłynął na jej twarz. Co ją podkusiło, żeby czytać to w komunikacji miejskiej?! Szaleństwo. Oparła czoło o szybę, w myślach analizując tekst. Czy kiedy mężczyzna zaczyna Cię całować nie tylko w usta, zaczynasz czuć jakby płynął przez Ciebie strumień roztopionego srebra? Przecież to niedorzeczne. Temperatura topnienia srebra sięga blisko tysiąca stopni – chyba czułaby się raczej jakby ktoś jej wypalał skórę. Oderwała się od dziwnych myśli, w samą porę orientując się, że czas wyjść. Przeszła przez automatyczne drzwi, zdejmując lekką kurtkę. Praca w wielkiej firmie korporacyjnej oprócz wielu swoich wad na czele z tym, że nikt nie jest niezastąpiony, miała swoje plusy. W tym przede wszystkim anonimowość. Wystukiwała złowieszcze echo, idąc przez hol w kierunku wind, zastanawiając się nad tym kto mógłby zauważyć, że dzisiaj akurat spóźniła się do pracy. Albo że założyła swoją najlepszą sukienkę jaką miała w szafie. Tak zupełnie bez okazji. Przekręciła oczu ze znużenia. W końcu kogo chce oszukiwać? Ubrała się w nią dzisiaj właśnie z tego powodu, że ... się zjawi. A ona musi sobie przygotować jakoś grunt do rozmowy z nim. Przecież nie podejdzie do niego i nie powie prosto z mostu, że on musi pomóc jej zdobyć fajnego faceta, który przy okazji mógłby ją rozdziewiczyć. Nawet w jej myślach to brzmi po prostu źle – co dopiero, gdyby on to usłyszał. Ale z drugiej strony co ma zrobić? Przecież nie zacznie go podrywać, skoro to on ma ją tego nauczyć.
Położyła swoje rzeczy na małym prostokątnym biurku, upchniętym gdzieś w kącie tej wielkiej przestrzeni, z małym zadowoleniem stwierdzając, że nikt nie zauważył niczego podejrzanego. Ani tego, że przybyła spóźniona, ani tym bardziej że wygląda odrobinę inaczej niż zwykle. Żółta samoprzylepna karteczka zamajaczyła jej przed oczami, a gdy ją podniosła i przeczytała, krew niemal zawrzała w żyłach. Przecież nie jest tutaj cholerną kuchareczką, żeby przygotować ciasteczka i kawę dla kogokolwiek (no może z wyjątkiem samej siebie). Zmięła wściekle kartkę w dłoni, odrzucając ją byle gdzie, opadając na krzesło obrotowe. Zachciało się kariery – prychnęła wściekle w myślach, odpalając biurowego laptopa. Miała przeogromne chęci zignorować to polecenie, a potem po prostu udawać, że go nigdy nie otrzymała. Ale co było dla niej nader niż oczywiste to to, że jej – zwykłej dziewczynie, nikt nie uwierzy. Odetchnęła głęboko, licząc w myślach do dziesięciu, po czym podniosła się z miejsca i skierowała się energicznie do sali konferencyjnej.
Na ciemnym dębowym blacie leżały już przygotowane materiały do dzisiejszego spotkania, pośród tego wszystkiego stały również jednorazowe opakowania wypełnione zamówionymi ciastami. Czy już przywykła do robienia wszystkich prac, które ktoś musiał zrobić, ale nigdy nie było tego „kogoś” - owszem. Ale czy należało to do jej obowiązków – zdecydowanie nie! Miała już dość tego, że skoro jest kobietą to ona musi się zajmować takimi rzeczami, a jej głupi współpracownicy – na czele z Davidem, który zachowuję się jakby pozjadał wszystkie rozumy, musi jedynie kserować dokumenty, choć to i tak leży w zakresie jego obowiązków. Przy tym oczywiście nigdy nie odpuści okazji, by jej przypomnieć jak daleko zajdzie, bo w końcu jest facetem. Jakby penis dyndający w jego spodniach gwarantował mu choć minimum sympatii zacnego szefostwa firmy.
Zatopiona we własnych myślach, nawet nie zauważyła, gdy do pomieszczenia weszło dwóch mężczyzn. Podniosła po chwili głowę orientując się poniewczasie, że jeden z nich to dokładnie ten, który miałby ją nauczyć podrywać facetów tak, by wejść z nimi w związek, a drugi to ucieleśnienie jej najśmielszych marzeń. Co gorsza obydwoje byli zagłębieni w rozmowie, a jej wewnętrzne oko nieomylnie stwierdziło, że znają się trochę dłużej niż 5 minut rozmowy o interesach. Zwłaszcza, że nawet o tym nie mówili. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:17:30 05-12-15 Temat postu: |
|
|
Cztery siostry i cztery różne historie. Łączą je więzy krwi, a dzieli praktycznie wszystko; są różne jak ogień i woda, noc i dzień, czerń i biel.
Gdy ojciec ginie w wypadku samochodowym, a kilka miesięcy później matka umiera na raka, zostają na świecie same, ale zamiast trzymać się razem, każda postanawia iść własną drogą.
Najstarsza przejmuje stery w wydawnictwie, które wcześniej prowadził ojciec. Bliźniaczki, nie mogą na siebie patrzeć, ale obie lubią być w centrum uwagi, każda na swój sposób – jedna postanawia spróbować swoich sił w wielkim świecie, a druga co i rusz pakuje się w coraz to większe kłopoty. Z kolei najmłodsza z całej czwórki, która zawsze starała się położyć kres rodzinnym sporom i uszczęśliwić wszystkich, głęboko w sobie skrywając własne sekrety, wyjeżdża na wymarzone studia do Princeton...
PROLOG
Nie miała już sił. Opadła bezwładnie na krzesło przy małym okrągłym stoliku, ustawionym w najbardziej odległym i zaciemnionym zakątku, opustoszałego już niemal całkowicie bufetu. Schowała twarz w dłoniach, szlochając cicho. Nie mogła się opanować i dłużej udawać silnej, odpowiedzialnej kobiety, która z dumnie podniesioną głową, nieustannie kroczy do przodu, nie zważając zupełnie na kłody, które los uparcie, co i raz rzucał jej pod nogi. Miała na głowie nie tylko podupadające wydawnictwo, będące częścią spadku po ojcu, ale też rodzeństwo. Po śmierci rodziców z własnej, nieprzymuszonej woli wzięła sobie na głowę jedno i drugie. Robiła co mogła, by ocalić dziedzictwo ojca, a kiedy zmarła matka, za wszelką cenę starała się ją zastąpić swoim młodszym siostrom. Nie była pewna czy sprawdziła się w tej roli, a coraz częściej dochodziła do wniosku, że rodzice raczej nie byliby z niej dumni. Już tylko cud mógł uratować wydawnictwo i ocalić jej siostry, za które wciąż czuła się odpowiedzialna, choć tak naprawdę od kilku lat każda z nich żyła własnym życiem, a które notorycznie popadały w coraz to większe tarapaty.
Gdy poczuła silną, męską dłoń czule gładzącą jej plecy, uspokoiła się nieco. Pośpiesznie nadgarstkami wytarła mokre policzki i spojrzała na stojącego przed nią, wysokiego, postawnego mężczyznę, wpatrującego się w nią z troską, niebieskimi oczami, w których za każdym razem, odkąd spojrzała w nie po raz pierwszy, odnajdowała spokój i siłę.
– Nie patrz tak na mnie. Wiem, że wyglądam strasznie – powiedziała cicho, wysilając się na uśmiech, który jednak nie docierał do jej dużych, brązowych oczu. Zgarnęła z twarzy kosmyki ciemnych, jak jej oczy, włosów, które wysunęły się jej z upięcia i przykleiły do mokrych od łez policzków, a potem kciukiem przesunęła po delikatnej skórze najpierw pod jednym okiem, a potem pod drugim, by choć odrobinę zetrzeć rozmazany tusz.
– Przy mnie nie musisz udawać silnej – powiedział łagodnie, głębokim, nieco schrypniętym głosem, starając się wyłowić jej spojrzenie.
Pokręciła przecząco głową i przesunęła drżącymi dłońmi po ciemnych włosach, jakby chciała je przygładzić i na powrót stać się Audrey Coleman, którą znał świat: silną, opanowaną, stanowczą, a często nawet zimną i zdystansowaną. Zaplotła dłonie na karku, odchyliła głowę do tyłu i przymknęła powieki, robiąc kilka głębokich wdechów i próbując się choć odrobinę rozluźnić, uspokoić i zapanować nad rozedrganym ciałem.
– Udało ci się czegoś dowiedzieć? – spytała w końcu tonem wypranym z jakichkolwiek emocji.
– Została zatrzymana do wyjaśnienia. Na razie nie przedstawiono jej żadnych zarzutów – powiedział cicho, wpatrując się w profil jej wciąż ślicznej twarzy, mimo wyraźnie widocznych na niej śladów łez i napięcia, jakie towarzyszyło jej co najmniej przez ostatnich kilka godzin.
Audrey odetchnęła głęboko, jakby nagle ktoś uwolnił ją od ogromnego, coraz bardziej wgniatającego ją w ziemię ciężaru. Oparła przedramiona o blat stolika, splatając przed sobą dłonie i wpatrując się w nie jakby to było coś najbardziej fascynującego, co w życiu widziała. Siąknęła cicho nosem, a kiedy nakrył swoją silną, szeroką dłonią jej dłonie, przeniosła smutne spojrzenie, na jego przystojną, pokrytą kilkudniowym zarostem twarz.
– Tym razem nie skończy się na pouczeniach – bardziej stwierdziła niż spytała, czytając w nim jak w otwartej księdze, a gdy w odpowiedzi tylko mocniej ścisnął jej dłonie, zaśmiała się gorzko. – I po co to wszystko, Tony? – spytała rozżalona. – Po co wzięłam sobie to wszystko na głowę?
– Bo jesteś aniołem, dla którego szczęście i dobro innych jest ważniejsze niż twoje własne – odparł łagodnie, ujmując jej twarz w swoją dłoń.
Audrey przygryzła dolną wargę, odruchowo nachylając twarz ku jego dłoni, a jej oczy zaszkliły się od łez na te słowa.
– Nie mam już siły – wyszeptała. – Czuję, że to wszystko zaczyna mnie przerastać.
Tony delikatnie kciukiem zebrał samotną łzę z kącika jej oka i bez zastanowienia przygarnął ją do siebie, otaczając jej wątłe ciało silnymi ramionami. Audrey ochoczo wtuliła się w niego, desperacko pragnąc choć przez chwilę poczuć, że nie jest z tym wszystkim sama. Była mu wdzięczna, że wciąż był przy niej, wspierał ją i pozwalał sobie smarkać w mankiet mimo, że jakieś dwa lata temu wyraźnie odrzuciła jego zaloty. Miała świadomość, że samolubnie go wykorzystuje, by przez moment poczuć się lepiej, a potem znów zbudować między nimi wielki mur i wsadzić kolejny nóż w jego serce; wiedziała, że powinna była to uciąć dawno temu i przestać robić mu nadzieję, ale nie potrafiła tego zrobić.
– Los daje nam tylko tyle, ile jesteśmy w stanie udźwignąć – powiedział cicho, całując ją w czubek głowy i wciągając w nozdrza zapach jej truskawkowego szamponu, przymknął na moment powieki. Uśmiechnął się lekko, gdy uświadomił sobie, że to dotyczy również jego samego. – Udźwigniesz to, Audrey, tak jak udźwignęłaś wszystko inne do tej pory…
* * *
Drzwi do małego, ciemnego pokoju, w którym – jak jej się zdawało – spędziła już całą wieczność, ze znudzeniem wpatrując się w weneckie lustro przed sobą, otworzyły się ze zgrzytem, a ona wciąż siedziała nieruchomo, jakby wrosła w niewygodne, plastikowe krzesło. Miewała już kłopoty z prawem, ale tym razem miała wrażenie, że przeszła samą siebie. Mimo to, nawet jeśli początkowo obawiała się o swój dalszy los, to w tej chwili była skłonna stwierdzić, że właściwie niewiele interesuje ją to, czy wyjdzie stąd za dzień, dwa, miesiąc, tydzień, czy kilka lat. Była pewna, że dobry prawnik pewnie byłby w stanie ją z tego wyciągnąć, ale na dobrego prawnika potrzebne były pieniądze, a ona nie miała groszy przy duszy. Na pomoc rodziny też nie liczyła, a wątpiła, by jakikolwiek adwokat, jaki zostanie jej przydzielony z urzędu, przyłożył się do sprawy na tyle, by faktycznie coś dla niej wywalczyć, a nie tylko odhaczyć kolejną pozycję na swojej liście załatwionych, w ten czy inny sposób, spraw.
Zabębniła szczupłymi palcami o blat stolika, a potem zaczęła przyglądać się swoim pomalowanym na czarno paznokciom. Westchnęła teatralnie i zupełnie ignorując przybysza, który zdążył już zająć miejsce po przeciwnej stronie stolika, wypolerowała je o skórzaną kurtkę, którą miała na sobie. Dopiero, gdy odchrząknął znacząco, leniwie podniosła wzrok, niemal od razu tonąc we wpatrujących się w nią błyszczących ciepło, niebieskich tęczówkach.
Przewróciła oczami z irytacją i odchyliła się na oparcie swojego krzesła, odważnie wytrzymując jego spojrzenie. Tylko ona mogła mieć takiego cholernego pecha, by znów trafić właśnie na niego.
– Jaki mamy plan? – spytała prosto z mostu.
– Plan? – zapytał, marszcząc czoło i obrzucając ją całą, wciąż rozwaloną na krześle w niechlujny, mało dziewczęcy sposób, ostentacyjnie żującą gumę. Poczuł się dokładnie tak, jakby cofnął się w czasie o cztery lata, gdy zobaczył ją po raz pierwszy; nie zmieniła się od tamtej pory, a jego kolejny raz ogarnęło uczucie, że znalazł się w nieodpowiednim miejscu i czasie, że ktoś inny powinien być tu zamiast niego i użerać się z tą panną, która z całą pewnością nie należała do łatwych i skorych do pomocy klientek.
– Więc? – ponagliła, podnosząc się z krzesła i obróciwszy je pod sobą płynnym ruchem, usiadła na nim okrakiem, opierając przedramiona o oparcie. – Mowę ci odjęło? – zagadnęła, uśmiechając się ironicznie i lustrując go pogardliwym spojrzeniem, z irytacją nawinęła gumę do żucia na palec wskazujący.
Uśmiechnął się lekko jednym kącikiem ust i pokręcił głową z niedowierzaniem. Lubił wyzwania, a wyciągnięcie jej z szamba, w którym się znalazła i wyprowadzenie na prostą bez wątpienia było wyzwaniem. Wyciągnął ze swojej aktówki teczkę z dokumentami i odważnie spojrzał we wpatrujące się w niego niestrudzenie, ciemne jak kafelki gorzkiej czekolady, oczy.
– Może na początek zacznij się zachowywać, jak…
– Panienka z dobrego domu? – weszła mu w zdanie. – Mowy nie ma – zaprotestowała stanowczo. – Nie będę udawała kogoś, kim nie jestem.
– A potrafisz patrząc w lustro sama sobie odpowiedzieć na pytanie kim naprawdę jesteś? – zapytał, wspierając się przedramionami o blat stolika i pochylając lekko w jej stronę. – Bo ja widzę zagubioną dziewczynę, która za wszelką cenę pragnie zwrócić na siebie uwagę…
– gów*o wiesz! – warknęła wściekle. – Bawi cię pastwienie się nade mną?
– Sama się nad sobą pastwisz, postępując w ten sposób – powiedział cicho, pochwytując jej wrogie spojrzenie. – Wciąż uparcie niszczysz sobie życie. Któregoś dnia będzie za późno, żeby…
– Dlaczego ty jesteś takim sztywniakiem, do cholery, Loggie? – przerwała mu, uśmiechając się ironicznie.
– Prosiłem milion razy, żebyś się tak do mnie nie zwracała, ale dawno się nie widzieliśmy, więc przypominam – odparł, starając się nie denerwować, chociaż siedząca przed nim osóbka, na pozór słodka i niewinna, działała mu na nerwy jak mało kto. Znał ją jednak już na tyle, by wiedzieć, że to tylko jedna z jej wyćwiczonych póz i metoda na odwrócenie uwagi od siebie.
– Dlaczego? – zagadnęła, wspierając się łokciami o blat stolika i pochylając się lekko w jego stronę. – Uwłacza to godności wielkiego pana mecenasa? – zaśmiała się sztucznie, niewinnie trzepocząc przy tym długimi, ciemnymi rzęsami. – Przepraszam, nie chciałam urazić jaśnie wielmożnego pana.
Spiorunował ją spojrzeniem, pokręcił głową z dezaprobatą i otworzył teczkę z dokumentami. Starał się na nich skupić, ale nie mógł, bo najpierw zaczęła bębnić palcami w blat stołu, a potem pogwizdywać jakąś irytującą melodyjkę.
– Do cholery! – warknął w końcu, uderzając otwartą dłonią w blat stołu. W tym samym momencie różowy balon z owocowej gumy do żucia, pękł oblepiając jej usta. Przez chwilę patrzyła na niego, jakby zaskoczył ją ten nagły wybuch, ale trwało to zaledwie parę sekund, po których jej usta wykrzywiły się w ironicznym uśmiechu.
– Ups, Loggie chyba się wkurzył – zaśmiała się, palcem zbierając gumę z ust i brody.
– Wiesz co? Podziwiam twój świetny humor, bo na twoim miejscu nie byłoby mi wcale do śmiechu – wycedził przez zęby, zbierając dokumenty ze stołu i wkładając je do tekturowej teczki. Czuł, że jeśli zostanie tu choć minutę dłużej, to się źle skończy.
– Mnie się nigdzie nie spieszy – odparła, wzruszając ramionami i odważnie spoglądając mu w oczy. – A ty naprawdę obrałeś sobie za cel zbawianie świata i nawracanie biednych, zagubionych owieczek? – prychnęła z niedowierzaniem. – Nie znasz mnie i nie jesteś tu po to, żeby robić jakąś psychoanalizę i prawić mi kazania tylko, żeby mnie bronić – dodała poważnie.
– Owszem – zgodził się, podnosząc z krzesła. Gdy w jej ciemnych oczach zamigotała panika, pomyślał, że może jednak uda mu się ją ocalić. – Ale w tej chwili muszę cię bronić przede wszystkim przed tobą samą. Wpadnę jutro, jak się uspokoisz i zastanowisz, czego chcesz, bo w tej chwili zwyczajnie marnujemy czas…
* * *
Jak huragan wparowała do swojej garderoby. Sądziła, że zdołała się z niego wyleczyć, że będzie w stanie z nim pracować, a z czasem może nawet na nowo się zaprzyjaźnią. Przecież znali się od zawsze, prawie przez trzy lata stanowili naprawdę udany związek i nawet planowali już wspólną przyszłość. Nie mogła tego tak po prostu przekreślić i wmawiać sobie, że właściwie od początku wszystko było źle, choć może dzięki temu byłoby jej łatwiej znieść rozstanie. Wszystkie jej złudzenia zniknęły jak bańka mydlana na wietrze, gdy znów poczuła jego wargi na swoich. Gdy jego sprawny język wdarł się w jej usta, westchnęła cicho i na moment zapomniała o towarzyszącej im ekipie filmowców. Nie była w stanie zapanować nad drżącym ciałem, a każdy jego nawet najdrobniejszy dotyk palił jej skórę niczym rozżarzone węgle. Ochoczo przylgnęła do niego ciaśniej swoim drobnym ciałem i całą sobą oddała pocałunek.
Oparła się plecami o drzwi i zrobiła kilka głębokich wdechów, starając się uspokoić kołaczące w piersi serce. Nie powinna była czuć tego wszystkiego, jej ciało nie powinno tak na niego reagować, a jej myśli nie powinny zapuszczać się w rejony, w które właśnie powędrowały. Nie potrafiła znieść, gdy widziała go z inną kobietą; kobietą, która po rozstaniu pocieszyła go na tyle skutecznie, że dziś zajęła jej miejsce w jego sercu i życiu, stając się osią jego świata. Do szału doprowadzała ją myśl o tym, że to tamtą kobietę teraz całuje jakby każdy jego pocałunek miał być tym ostatnim, że dotyka jej gładkiej skóry niemal z nabożną czcią, wsuwa nos w jej włosy i szepcze jej do ucha coś, co jest przeznaczone wyłącznie dla niej i powoduje, że na jej policzkach pojawiają się płomienne rumieńce. Z każdym dniem było tylko gorzej, a ten jeden, pozornie niewinny, „służbowy” pocałunek tylko wszystko skomplikował, przywołując falę wspomnień i budząc na nowo, do tej pory upchnięte gdzieś na dnie serce, uczucia.
Podeszła do stolika z przyborami do makijażu i spojrzała na swoje odbicie w wielkim lustrze. Po chwili wahania sięgnęła po szklaneczkę z whiskey, którą zostawiła tu kilka godzin temu, nim odważnie wkroczyła na plan, gotowa na wszystko. Przeliczyła się jednak. Nie była gotowa na to, by ponownie go spotkać, by całować go tak, jakby już nic do niego czuła, a potem zobaczyć go w czułych objęciach z inną.
– Możemy pogadać? – usłyszała za sobą jego głos. Zacisnęła mocniej drobne palce na szklance z wodą i spojrzała mu w oczy w lustrze, starając się zapanować nad buzującymi w niej emocjami.
– Wydaje mi się, że nie mamy o czym – mruknęła oschle, upijając łyk alkoholu ze szklanki.
– Naprawdę chcesz, żeby to wyglądało właśnie w ten sposób? – zapytał.
– A od kiedy to takie ważne jest dla ciebie to, czego ja chcę? – odpowiedziała pytaniem, odwracając się przodem do niego i opierając się biodrami o stolik. Odważnie spojrzała w bijące chłodem szaroniebieskie tęczówki i zacisnęła palce na krawędzi blatu po obu stronach swoich bioder. – Gdyby tak było… – urwała i zaśmiała się niemal histerycznie na moment odwracając głowę w bok, by uciec przed jego palącym spojrzeniem.
– Zależy mi na tobie – powiedział cicho, przerywając irytującą ciszę, jaka między nimi zapanowała.
– Więc przestań to w końcu robić! – wykrzyczała mu w twarz, z trudem przełykając gulę, która ścisnęła jej gardło.
– Co? – zapytał chłodno, obserwując ją spod przymrużonych powiek i zaciskając szczęki z wściekłości. Nie poznawał jej, nie mógł uwierzyć, że tak się zmieniła i za wszelką cenę starał się odepchnąć od siebie myśl, że to wszystko przez niego.
– Obnosić się wszędzie ze swoim za****ście szczęśliwym i obrzydliwie słodkim małżeństwem!
– Przynajmniej jestem z jedną kobietą, a ty? – prychnął z pogardą, wlepiając w nią mordercze spojrzenie. – Ciągłe imprezy, alkohol, coraz to nowi faceci…
– Więc to cię najbardziej boli – przerwała mu, uśmiechając się kpiąco, jakby było jej go żal. – Nowi faceci. Chyba nie sądziłeś, że po rozstaniu z tobą złożę śluby czystości i do śmierci będę wzdychać do twoich zdjęć!
– Boli mnie, że się niszczysz i niedługo będziesz wrakiem kobiety, którą… – urwał i przesunął dłonią po twarzy, a potem spojrzał na nią, momentalnie tonąc w jej czekoladowych tęczówkach, które nagle zapłonęły ogniem, jakiego nie pamiętał, żeby kiedykolwiek w nich widział.
– Którą…? – zapytała łagodnie, odważnie wytrzymując jego spojrzenie i starając się uspokoić oddech.
Pokręcił głową bez przekonania i w jednej chwili dopadł do niej, chwytając ją za kark i pochłaniając jej usta w żarliwym pocałunku. Jej smak, zapach, jej ciało tak idealnie wpasowujące się w jego… Wszystko to momentalnie uderzyło mu do głowy, całkowicie odbierając zdolność racjonalnego myślenia. Do tej pory nie był świadomy, jak za tym tęsknił. Pogłębiając pocałunek, naparł na nią swoim ciałem, zmuszając do zrobienia kilku kroków w tył. Kiedy uderzyła plecami o zimną ścianę, chwycił ją pod kolanem i założył sobie jej nogę na biodro, a ona jęknęła cicho w jego usta, sięgając do sprzączki jego paska. Nie miała siły ani ochoty, by mu się opierać. Chciała po prostu cieszyć się chwilą, choć wiedziała, że wraz ze wschodem przyjdzie kac, jakiego jeszcze w życiu nie miała…
* * *
Zwinęła się w kłębek i skuliła się mocniej w sobie, przygryzając policzek od wewnątrz. Zupełnie nie tak to sobie wyobrażała i nie tak miała się czuć. Wiedziała, że wszystkie opowieści koleżanek na ten temat są mocno przesadzone, ale nawet przecedzone przez sito, wydawały się jej teraz piękną bajką, w porównaniu z szarą rzeczywistością.
Drgnęła lekko, gdy poczuła na swoim nagim ramieniu chłodne usta. Przymknęła oczy, czując wzbierające pod powiekami łzy i przełknęła gulę, która ścisnęła jej gardło.
– Śpisz? – wymruczał jej do ucha, wsuwając twarz w zagłębienie między jej szyją a ramieniem.
Nie odpowiedziała. Pomijając już to, że nie tak miało to wyglądać, zwyczajnie nie była w stanie spojrzeć mu w oczy po tym wszystkim.
– Następnym razem będzie przyjemniej, zobaczysz – zapewnił cicho, delikatnie przesuwając opuszkami wzdłuż jej ramienia.
Westchnęła cicho i położyła się na plecach, spoglądając mu w oczy. Przycisnęła mocniej narzutę do piersi i szybko umknęła spojrzeniem, nerwowo zagryzając dolną wargę. Wstydziła się. Tak cholernie się wstydziła. Nagości i tego co i w jaki sposób się stało.
A on? On zachowywał się jakby zupełnie nic się nie stało; jakby chlebem powszednim było dla niego rozdziewiczanie pijanych panien.
Podparł głowę na dłoni, a jego usta rozciągnęły się w szerokim, rozbrajającym uśmiechu, który za każdym razem sprawiał, że zapominała o bożym świecie. Zdmuchnął z czoła niesforny kosmyk ciemnych włosów. Wyciągnął dłoń i chwycił ją pod brodę delikatnie zwracając jej twarz ku sobie. Spojrzał jej w oczy, a potem pocałował grzecznie.
– Będziesz teraz milczała? – spytał. – Chyba się nie wstydzisz – zaśmiał się, wierzchem dłoni delikatnie gładząc jej wciąż uroczo zarumieniony policzek.
– To nie tak miało wyglądać – powiedziała tak cicho, że sama siebie ledwo słyszała, znów umykając wzrokiem przed jego czujnym spojrzeniem. Owszem, chciała w końcu stracić dziewictwo, przekonać się na sobie o czym mówiły wszystkie jej koleżanki i móc w końcu samej powiedzieć cokolwiek na ten temat, ale wiedziała, że o tym co wydarzyło się minionej nocy wolałaby, przenigdy nikomu nie piśnie ani słowa. I to nie tylko dlatego, że pierwszy raz w życiu spiła się niemal do nieprzytomności. – Prawie niczego nie pamiętam – dodała rozżalona. Nie wiedziała czy była bardziej zła na siebie, że doprowadziła się do takiego stanu, czy na niego, że bez oporów to wykorzystał.
– To może nawet lepiej, słonko – rzucił beztrosko, sięgając po leżące na nocnej szafce papierosy. – Teraz za każdym razem będzie już tylko lepiej. No już – zaśmiał się, trącając palcem wskazującym w czubek jej nosa, gdy w jakimś niemym proteście, skrzyżowała przedramiona na piersiach, z całej siły zaciskając drobne palce w pięści na pościeli. – Nie dąsaj się. To normalne, że mogło ci się nie podobać, że nie widziałaś przed oczami miliona gwiazd i nie czułaś jakby jakaś cudowna siła sprawiała, że lada moment twoje ciało i dusza eksplodują jak sztuczne ognie w Sylwestra – dokończył.
– Mówisz tak, jakbyś rozdziewiczył co najmniej połowę kobiet w stanie New Yersey. Nie chcę być kolejnym trofeum na twojej liście – bąknęła naburmuszona, a on na te słowa zastygł w bezruchu, z zapalaną zapalniczką w dłoni. Zatrzasnął wieczko zapalniczki, wyjął papierosa z ust i spojrzał na nią w taki sposób, że miała wrażenie, że jego wzrok dociera nie tylko do każdego ukrytego pod narzutą centymetra jej ciała, odciskając na nim gorący ślad, ale też w najgłębsze zakamarki jej duszy, sprawiając, że krew w jej żyłach momentalnie zaczęła szybciej krążyć, pozbawiając ją oddechu.
Zaśmiał się i nie odrywając od niej spojrzenia, odłożył papierosa i zapalniczkę na nocną szafkę. Przesunął językiem po dolnej wardze, jakby szykował się właśnie do zjedzenia swojego ulubionego deseru, a kiedy jego spojrzenie dotarło do jej oczu, kolejny raz uświadomiła sobie, że jest wobec niego zupełnie bezradna. Wcisnęła się mocniej plecami w miękkie poduszki, kiedy zbliżył się do niej nie pozostawiając zbyt wiele przestrzeni między ich ciałami. Wsunął kolano między jej uda i zawisł nad nią, wspierając się dłońmi po obu stronach jej bioder, a ona miała wrażenie, że serce za moment wyskoczy jej z piersi.
– Cieszę się, że pozwoliła mi panienka rozdziewiczyć siebie, panno Coleman – wymruczał w jej usta, wygodnie układając się między jej udami. – Ale widzę, że będę musiał się chyba bardziej postarać, by przekonać panienkę do siebie… |
|
Powrót do góry |
|
|
Aberracja Big Brat
Dołączył: 15 Lut 2010 Posty: 811 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:49:49 05-12-15 Temat postu: |
|
|
Aga, skąd Ty masz tyle tych pomysłów? Jeśli zdecydujesz się coś wstawić to ja na pewno tam zajrzę!
Ostatnio zmieniony przez Aberracja dnia 0:30:45 06-12-15, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|