Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Sleeping Beauty |21.|
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 14, 15, 16  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mina107
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 29 Kwi 2012
Posty: 3548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wa-wa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:45:32 27-05-13    Temat postu:

Tony musi być fantastycznym facetem (cóż na szczęście chociaż w telkach się tacy zdarzają), a najważniejsze, że gra go Ian Powiem szczerze, że nie podoba mi się narzeczony Ivy, dlaczego.... nie wiem? Może przeczucie A jak ma na imię żona Davida?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:55:25 27-05-13    Temat postu:

Sunshine napisał:
Ok, poczekam Mam sesje na głowie, telenowelę z której robię animki itp. Więc mogę ogarniać komentarze tutaj, żeby nie było Ci smutno


Oki, jak wolisz
Ostatecznie zawsze możesz coś dostać pocztą specjalną ;D

mina107 napisał:
Tony musi być fantastycznym facetem (cóż na szczęście chociaż w telkach się tacy zdarzają), a najważniejsze, że gra go Ian Powiem szczerze, że nie podoba mi się narzeczony Ivy, dlaczego.... nie wiem? Może przeczucie A jak ma na imię żona Davida?


Powiedziałabym, że tylko w telkach W rzeczywistym świecie to gatunek raczej na wymarciu
A żona Davida to Maddie ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sunshine
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2009
Posty: 25793
Przeczytał: 8 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:59:58 27-05-13    Temat postu:

Pocztą specjalną to ja poproszę zawsze i o każdej porze
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:08:57 28-05-13    Temat postu:

C H A P T E R 2.


Przekręcił klucz w drzwiach i nacisnął klamkę. Przywykł już do tego, że jego żona uwielbiała zamykać się na wszystkie spusty, dlatego zupełnie nie zdziwiły go odgłosy krzątaniny, dobiegające z salonu. Kiwnął na przyjaciela zapraszającym gestem, przyciskając jednocześnie palec wskazujący do swoich ust, po czym obaj ruszyli w stronę salonu.
David przystanął w progu, jego oczy błysnęły, a usta rozciągnęły się w uśmiechu, kiedy zobaczył piękną szatynkę, podrygującą w parze z odkurzaczem w rytm muzyki, płynącej z dużych słuchawek, które miała na uszach. Ubrana w krótkie szorty i jego własną lnianą koszulę, z włosami spiętymi niedbale na czubku głowy w coś na kształt kucyka, prezentowała się nad wyraz apetycznie.
_____– I ty mówisz, że ona jest zimna? – szepnął mu do ucha Tony. David zerknął na niego przez ramię, a kiedy zobaczył cwany uśmieszek swojego przyjaciela, powrócił do obserwowania swojej żony. – Chyba tylko na jakimś podstarzałym impotencie taki widok nie zrobiłby wrażenia – dodał, zaczepnie szturchając przyjaciela ramieniem.
_____– Bo oberwiesz – upomniał go David. – Pamiętaj, że mimo wszystko, to m o j a żona.
Tony wyszczerzył się od ucha do ucha i objął przyjaciela ramieniem za szyję, przyciągając go do siebie i drugą ręką mierzwiąc jego jasne włosy. Poczuł się, jakby cofnął się w czasie o kilka dobrych lat, kiedy obaj byli jeszcze beztroskimi studentami, bez większych planów na przyszłość, którym w głowie była przede wszystkim zabawa. I po raz pierwszy od śmierci Harper miał naprawdę dobry humor.
_____– Za chwilę mój mózg będzie niedotleniony – wycharczał rozbawiony David – i będziesz musiał robić mi „usta–utsa”.
_____– Od tego masz piękną żonę – odparł Tony, a wtedy szatynka jak na zawołanie odwróciła się w ich stronę i stanęła jak zamurowana. Jej zaskoczenie trwało jednak zaledwie kilka sekund, po których z gracją i wdziękiem wyłączyła odkurzacz przy pomocy swojej bosej stopy, ściągnęła z uszu słuchawki i przyjęła bojową pozycję, wspierając dłonie na biodrach i marszcząc gniewnie czoło.
_____– Maddie, przyprowadziłem gościa – oznajmił David, przeczesując zmierzwione włosy palcami.
_____– Widzę – mruknęła, nie kryjąc niezadowolenia. Tony nie wiedział czy bardziej zezłościła ją sama jego obecność, czy raczej fakt, że David nie raczył jej uprzedzić. Zaczął się zastanawiać ile prawdy jest w twierdzeniach przyjaciela, których w żadnym razie nie brał i nigdy nie zamierzał brać za pewnik. Szatynka, już na pierwszy rzut oka, nie wyglądała mu na królową śniegu. Mając jednak na uwadze, że pozory często bywają mylące, postanowił powstrzymać się z wydaniem ostatecznego werdyktu.
_____– Tony pomieszka u nas przez parę dni – powiedział David.
_____– Jeśli nie masz nic przeciwko – wtrącił brunet, uśmiechając się lekko i wyciągając dłoń w jej stronę. Intuicja podpowiadała mu coraz dobitniej, że stojąca przed nim drobna szatynka, o pięknych, dużych, błyszczących ciepłym blaskiem oczach, nie jest ani trochę taka, jak przedstawiał ja David i za jaką być może ona sama chciała uchodzić. – Tony Langer – przedstawił się, a gdy niepewnie podała mu swoją szczupłą dłoń, złożył na niej delikatny pocałunek, ani na chwilę nie tracąc z nią przy tym kontaktu wzrokowego.
_____– Madelaine de Lenclos – odparła, a kiedy ich spojrzenia skrzyżowały się na krótką chwilę, odgarnęła za ucho jakiś zabłąkany kosmyk, który wysunął się jej z kucyka. – Powinieneś nauczyć się manier od swojego przyjaciela, kochanie – mruknęła w stronę Davida, uśmiechając się złośliwie, ale ten tylko wzruszył obojętnie ramionami.
_____– Czuj się jak u siebie – zwrócił się do przyjaciela, po czym ruszył w stronę kuchni. – Co mamy na obiad, kochanie? – spytał, małpując ton jej głosu.
_____– To, co przygotujesz, kochanie.
_____– Nie chcę sprawiać kłopotów – powiedział Tony, kiedy Maddie wyminęła go, ruszając za swoim mężem.
_____– Jedyny kłopot, jaki mamy w tym domu, nazywa się David Caramona – odparła, uśmiechając się niewinnie.
_____– Wiem coś o tym, dzieliłem z nim pokój w czasie studiów.
_____– Więc doskonale rozumiesz co mam na myśli.
Tony przytaknął, uśmiechając się szeroko. Maddie zdecydowanie zyskała jego sympatię.
_____– Ej! – krzyknął z kuchni David. – Wszystko słyszałem!
_____– I dobrze! – odkrzyknęła Maddie. – Przepraszam, ale zupełnie nie byłam przygotowana na to, że będziemy mieć gości – zwróciła się do Tony’ego, uśmiechając się przepraszająco. Na pierwszy rzut oka wyglądała na zdecydowaną i pewną siebie, ale Tony wyraźnie dostrzegł, że peszy ją jego obecność. Z całą pewnością nie była jednak zimna jak góra lodowa. – W lodówce mamy w zasadzie tylko światło.
_____– Więc zamówimy pizzę – powiedział David, pojawiając się w salonie z kawałkiem jakiegoś suchego rogalika w dłoni. – Jak za studenckich czasów … [/align]

__________________________________________________* * *

Zmęczony wrócił do ich wspólnego mieszkania i nie zapalając światła opadł bezwładnie na starą kanapę, zakrywając ramieniem oczy, przed jaskrawym światłem neonu, migającego za oknem. Wydarzenia ostatnich dni zmęczyły go i zupełnie wybiły z rytmu, a przecież miało być tak pięknie. „Śpiąca królewna” spodobała się publiczności i krytykom, a ich kariera miała wreszcie nabrać rozpędu. Problem w tym, że tytułowa bohaterka naprawdę zapadła w sen i nic nie wskazywało na to, by to się wkrótce miało zmienić.
Nabrał powietrza w płuca i chwycił plik ich wspólnych zdjęć z premiery, które wciąż leżały na szklanym stoliku.
_____– Ivy… – szepnął, przesuwając opuszkiem palca po konturze jej twarzy, uśmiechającej się do niego z fotografii. Kiedy dowiedział się, że dostała telefon z Brodwayu z propozycją spotkania, w pierwszym momencie poczuł ukłucie zazdrości, ale zaraz potem przyszła myśl, że jego na pewno też będą chcieli zaangażować. Przecież stworzyli z Ivy wspaniały duet. Zbyt wspaniały, by zepsuć go, gdy musical zyskiwał coraz to nowych fanów.
_____– Mogło być jak w bajce… – mruknął, uśmiechając się gorzko, a kiedy zabrzęczał jego telefon, odrzucił fotografie na stolik i niechętnie sięgnął do kieszeni spodni po swoją komórkę.
_____– Vance Steen – rzucił oschle do słuchawki, nawet nie patrząc na wyświetlacz. – Faith… – westchnął, nabierając powietrza w płuca. Ostatnią rzeczą, której teraz potrzebował było towarzystwo. A już zwłaszcza JEJ towarzystwo. – Przepraszam, jestem zmęczony. Dopiero wróciłem… Tak, ciągle jest nieprzytomna… Nie, nie mam ochoty nigdzie wychodzić… Co mam zrobić? – spytał, marszcząc czoło, po czym podniósł się z kanapy i zgodnie z poleceniem swojej rozmówczyni ruszył do drzwi wejściowych. Kiedy je otworzył i zobaczył w nich brunetkę o dużych, niebieskich oczach, nie był do końca pewien czy ma ją zapraszać do środka, czy raczej zatrzasnąć jej drzwi przed nosem, ale kiedy wyciągnęła zza pleców butelkę wina i dwa kieliszki, cofnął się do mieszkania, otwierając szerzej drzwi.
_____– Myślę, że przyda ci się towarzystwo – mruknęła uwodzicielsko, przesuwając palcem wskazującym po linii jego szczęki i zatrzymując na krótką chwilę przy brodzie, by spojrzeć mu w oczy. – Nie powinieneś być teraz sam – szepnęła, zbliżając twarz do jego twarzy.
_____– Daj spokój, Faith…
_____– Otwórz – odparła, wciskając mu w tors butelkę. – Dobrze ci zrobi, jak się napijesz.
_____– Nie widzę powodu do świętowania – odparł, wpatrując się w jej oczy, których zimny blask, przywodził mu na myśl arktyczne lodowce, a jej samej dodawałyswego rodzaju surowości.
_____– A czy żeby napić się wina trzeba mieć powód do świętowania?
Vance westchnął ciężko i uporawszy się z korkiem, nalał wina do kieliszków, trzymanych przez brunetkę.
_____– Co mówią lekarze? – spytała, rozsiadając się na kanapie i zakładając nogę na nogę, dzięki czemu poły jej płaszcza rozchyliły się na tyle, że jego wprawne oko od razu dostrzegło koronkowe wykończenie jej czarnych pończoch. Domyślał się po co tu przyszła, a świadomość, że pod płaszczem miała tylko bieliznę skutecznie podziałała na jego wyobraźnię, rozgrzewając go od środka.
_____– Naprawdę cię to interesuje? – odpowiedział pytaniem, upijając łyk alkoholu ze swojego kieliszka.
_____– Niekoniecznie – przyznała szczerze. – Chociaż, biorąc pod uwagę fakt, że dziś zostałam mianowana tytułową królewną, to może jednak powinno mnie to interesować – zaczęła się głośno zastanawiać, a widząc jego zaskoczoną minę, uśmiechnęła się cwano. – Dlatego pomyślałam, że powinniśmy przełamać pierwsze lody – dodała szeptem, odrzucając swoje długie, kruczoczarne włosy na plecy.
_____Vance zupełnie zignorował jej uwagę o przełamywaniu lodów i wychlił swój kieliszek po czym napełnił go ponownie. Wiedział, że prędzej czy później ktoś będzie musiał zastąpić Ivy, zwłaszcza, że przedstawienie naprawdę cieszyło się ogromna popularnością, ale nie sądził, że to nastąpi tak szybko i że dziewczyną, która dostanie jej rolę będzie Faith McAdams. Zmierzył ją pożądliwym wzrokiem, a kąciki jego ust uniosły się w charakterystycznym półuśmiechu.
_____– Chyba powinnam być równie wiarygodna i przekonywująca jak ona – powiedziała, podnosząc się z kanapy i zatrzymując kilka centymetrów przed nim. – Oboje powinniśmy – poprawiła się, uśmiechając uwodzicielsko, po czym chwyciła jego kieliszek i razem ze swoim odstawiła na fotografie, leżące na stoliku.
_____Modliszka, przebiegło mu przez myśl, gdy powoli rozwiązała swój krwistoczerwony szal i zarzuciła mu go na szyję, a potem przyciągnęła do siebie tak, że na swoim torsie poczuł dokładnie jej krągłe piersi. Wiedział do czego zmierzała i wiedział, że jeśli coś sobie postanowiła, to żadna siła nie powstrzyma jej przed osiągnięciem celu. Spokojnie przyjęła fakt, że to dziewczyna właściwie bez żadnego większego doświadczenia dostała główną rolę u jego boku, ale kiedy tylko nadarzyła się okazja postanowiła zająć jej miejsce. Jak się okazuje, nie tylko na scenie.
_____– Nie myśl już o niej – szepnęła i powoli rozpięła swój letni, granatowy trencz, zrzucając go na podłogę. Vance uśmiechnął się arogancko, lustrując pożądliwym wzrokiem jej idealne ciało odziane w czarną, seksowną, koronkową bieliznę. – Ivy to przeszłość, przyszłość to my – mówiła, przesuwając dłońmi wzdłuż kołnierzyka jego koszuli. – Życie przecież toczy się dalej…
_____Kiedy zaczęła rozpinać guziki jego koszuli, chwycił ją za nadgarstki, zamykając je w żelaznym uścisku swoich dłoni. Spojrzała na niego spod wachlarza gęstych, ciemnych rzęs, jednak z jej twarzy nie schodził arogancki uśmieszek. Była pewna siebie i tego co i w jaki sposób chce osiągnąć. I nawet, jeśli początkowo miał zamiar pozbyć się jej jak najszybciej, nim sprawy zajdą zbyt daleko, to nie bronił się jakoś nadzwyczajnie, gdy wpiła się zachłannie w jego usta, mocując się jednocześnie z klamrą jego paska. Stał i biernie przyjmował to, co mu dawała, dopóki nie pociągnęła go za poły koszuli i nie pchnęła na kanapę. Ostatecznie przecież nic nie tracił, biorąc to, co sama mu oferowała. Usiadła mu okrakiem na kolanach, a on zacisnął dłonie na jej pośladkach, przyciskając ją mocniej do siebie. Jęknęła cicho, przygryzając płatek jego ucha. Od dawna tego pragnęła, a teraz gdy Ivy nie stała jej już na drodze, mogła mieć wszystko, co od dawna jej się należało.
_____Vance uśmiechnął się lekko i przymknął oczy, odchylając głowę na oparcie kanapy w zupełnym odprężeniu, kiedy zaczęła powoli poruszać biodrami. Może właśnie tego mu było trzeba? Ognistej, namiętnej kochanki, tak innej od słodkiej Ivy, która prawdopodobnie już nigdy do niego nie wróci. Czując coraz większe napięcie w dolnej partii brzucha postanowił przejąć inicjatywę. Płynnie odwrócił się z Faith tak, by leżała pod nim, po czym rozpiął swoje spodnie, zsuwając je z bioder i ułożywszy się między jej sprężystymi udami, pośpiesznie ściągnął z siebie koszulę i jej szal, który wciąż miał przewieszony przez szyję, odrzucając je w bok.
_____Zabrzęczało szkło, a zdjęcia z premiery zalała kałuża czerwonego trunku…
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:20:14 03-06-13    Temat postu:

Ostatnio postanowiłam poczytać sobie coś nowego i na chybił trafił wzięłam się za to opowiadanie, i nie żałuje. Bardzo mi się podoba.
Tony jest super facetem, szkoda mi go. Stracił swoją ukochaną z którą chciał spędzić resztę dni. Widać, że bardzo ją kochał. Żeby o tym zapomnieć ucieka w pracę, a to nie jest najlepszy pomysł. Chociaż z drugiej strony będzie częściej przebywał u Ivy. Ciekawe czy w końcu ją rozpozna?
Za to Vance to skończony debil. Jego dziewczyna w szpitalu a on się zabawia z inną. Niby to ona do niego przyszła i go uwodziła, ale do tanga trzeba dwojga. Gdyby tak naprawdę kochał Ivy nigdy by się nie dał zwieść takim tanim sztuczkom.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:35:31 04-06-13    Temat postu:

Cieszę się, że się spodobało i mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej
Nie zdradzę żadnej tajemnicy jak powiem, że Tony w końcu rozpozna Ivy, a co do Vance'a i Faith to oboje są siebie warci i na pewno nie są tu po to, żeby ich lubić ;D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:49:52 16-06-13    Temat postu:

C H A P T E R 3.


Otworzyła oczy, ale zaraz przysłoniła je dłonią, by chronić je przed oślepiającym słońcem. Kiedy przywykła już do panujących warunków, niepewnie rozejrzała się dookoła. Miała na sobie piękną, białą suknię, której nie powstydziłaby się żadna z księżniczek Disneya. Siedziała na zielonej trawie wśród całego morza stokrotek, promienie słońca delikatnie pieściły jej twarz, a długie, ciemne włosy rozwiewał ciepły, wiosenny wietrzyk. Uśmiechnęła się do siebie i zerwała kilka białych kwiatków, a potem uniosła je do twarzy i wciągnęła ich zapach. Naprawdę poczuła się jak bohaterka bajek Disneya. Powinna była, tak jak one, zacząć teraz śpiewać jakąś radosną piosenkę, biegać po ukwieconej łące, cieszyć się życiem i otaczającym ją pięknem, ale nie było jej do śmiechu. Czuła jakiś wewnętrzny niepokój, serce biło jak oszalałe. Nie wiedziała kim jest, gdzie jest i jak się tu znalazła, a najgorsze było to, że była sama jak palec. Nie było przy niej nikogo bliskiego, kto wziąłby ją za rękę i zapewnił, że wszystko będzie dobrze.
_____Kiedy podniosła oczy znad bukieciku, na wzgórzu, kilkadziesiąt metrów przed sobą dostrzegła mały, drewniany domek. Znała go, choć nie potrafiła przypomnieć sobie skąd. Jego widok sprawił jednak, że po jej ciele rozlało się przyjemne ciepło i poczuła jak ogarnia ją błogi spokój. Była pewna, że miała z tym domem miłe wspomnienia, choć w tej chwili nie potrafiła przywołać żadnego w pamięci. Tak samo, jak nie potrafiła przypomnieć sobie twarzy właściciela głosu, który jeszcze niedawno tak rozpaczliwie prosił ją, by z nim została, a który teraz słyszała coraz rzadziej.
Westchnęła cicho, przymykając powieki, kiedy razem z podmuchem wiatru, w jej nozdrza wdarł się orzeźwiający zapach wody po goleniu. Znała go już doskonale. Zaczął pojawiać się częściej, gdy przestała słyszeć głos, który wydawał się tak bliski jej sercu.
_____Odwróciła się przez ramię. Nad szemrzącym cicho strumieniem, ukrytym pośród starych drzew, tyłem do niej, stał wysoki, postawny mężczyzna o szerokich ramionach, ubrany w osiemnastowieczny [link widoczny dla zalogowanych] z wąskim tyłem i wysokim kołnierzem, chroniącym przed wiatrem.
Jej serce znów zatrzepotało gwałtownie. Podniosła się powoli z zielonej trawy i kurczowo ściskając w dłoniach bukiecik stokrotek, ruszyła w jego stronę. Gdy zatrzymała się tuż za jego plecami, nie odwrócił się jednak przodem do niej. Nie poruszył się nawet o milimetr.
_____– Wyciągnę cię z tego – powiedział miękko aczkolwiek stanowczo i z pełnym przekonaniem. Jego głos był dla niej jak najpiękniejsza muzyka, choć zdecydowanie nie był to ten, na który czekała z utęsknieniem.
_____– Kim jesteś? – spytała, ale nie odpowiedział.
_____– Wyciągnę cię z tego, obiecuję – powtórzył, w dalszym ciągu stojąc w zupełnym bezruchu.
_____Zmarszczyła gniewnie czoło i wyciągnęła dłoń w jego stronę. Chciała go odwrócić przodem do siebie i zobaczyć jego twarz, jednak zamiast w jego silne ramię, trafiła w próżnię, a mężczyzna zniknął, dosłownie rozpłynął się w powietrzu, pozostawiając po sobie tylko ten orzeźwiający, niepowtarzalny zapach, od którego zaczynało się jej już kręcić w głowie.
_____Westchnęła cicho i osunęła się na miękką trawę. Ogarnęła ją senność i poczucie totalnej bezradności. Czuła się jak księżniczka uwięziona w wielkiej wieży, której żaden książę nie chce przyjechać na ratunek.
_____Nie chciała takiego życia.

_____– Cholera – warknął Tony, gdy maszyny, do których podłączona była Ivy, zaczęły wariować. Wyciągnął jej poduszkę spod głowy i zawołał na pomoc pielęgniarki. – Nie zrobisz mi tego – zwrócił się do dziewczyny rozkazującym tonem, jakby to on był jej panem i władcą i decydował o jej życiu lub śmierci. – Jesteś młoda i silna. Będziesz żyć – powiedział, nie mając pojęcia czy chce o tym przekonać ją, czy raczej siebie. Kiedy w pokoju zjawiły się pielęgniarki, zaczął wydawać im instrukcje i po kilku minutach sytuacja była opanowana. Odruchowo chwycił ją za nadgarstek, sprawdzając tętno i zlecając jednocześnie szereg badań. Pielęgniarka zanotowała wszystko w karcie i wyszła, a on spojrzał na szatynkę zatroskanym wzrokiem i sam nie wiedział kiedy, splótł place z jej palcami. I wtedy poczuł, jakby kopnął go prąd i przypomniał sobie, gdzie wcześniej ją widział.
_____– Śpiąca królewna – mruknął pod nosem, starając się za wszelka cenę uciec od wspomnień tamtego wieczoru, kiedy pozwolił Harper wyciągnąć się do teatru na tą bajkę, by potem kochać się z nią do białego rana w ich mieszkaniu.
_____– Zachowuj się – upomniała go surowym głosem, kiedy jego dłoń powędrowała pod jej sukienkę jeszcze zanim zdążyła otworzyć drzwi do ich mieszkania. W odpowiedzi uśmiechnął się cwano i delikatnie ugryzł ją w ucho. – Tony… – jęknęła, wciskając się plecami w jego szerokie ramiona. Dokładnie poczuła jak bardzo jej pragnął. Sama pragnęła go równie mocno, ale lubiła się z nim drażnić, więc umyślnie odwlekała w czasie moment otwarcia drzwi. – Sąsiedzi…
_____– Jeśli nie widzieli dwojga kochających się do szaleństwa ludzi, to musimy im to umożliwić – wymruczał jej do ucha, powoli rozpinając zamek jej sukienki, a kiedy w końcu przekręciła klucz i uchyliła drzwi, wepchnął ją do środka i natychmiast przycisnął swoim ciałem do zimnej ściany, zachłannie wpijając się w jej usta.
_____– Wariat – uśmiechnęła się między pocałunkami, zarzucając mu ręce na szyję i wplatając szczupłe palce w jego gęste włosy. Uniósł ją lekko do góry i posadził na komodzie, a potem pośpiesznie ściągnął marynarkę i krawat, wciskając się między jej uda.
_____– Przecież obiecałem, że po powrocie do domu, udowodnię ci jak bardzo cię kocham – powiedział cicho, ujmując jej twarz w swoje dłonie i spoglądając prosto w jej ciemne oczy. – Wiesz przecież, że zawsze dotrzymuję słowa. – Jego niebieskie tęczówki błysnęły niebezpiecznie, kiedy w odpowiedzi zmysłowo przygryzła dolną wargę. – I wiesz, że nie powinnaś tego robić w ten sposób – dodał, przenosząc wzrok na jej kuszące usta i wsuwając palec wskazujący pod ramiączko jej sukienki. Miał ochotę zedrzeć ją z niej natychmiast, bez zbędnych ceregieli, ale z drugiej strony za bardzo lubił te ich gierki.
_____– I wiem, że oboje musimy rano wcześnie wstać – odparła, odpinając powoli, jakby od niechcenia, guziki jego śnieżnobiałej koszuli. Nie pierwszy już raz udawała zupełnie niezainteresowaną jego zalotami, a to nakręcało go jeszcze bardziej. Wiedziała o tym i była w tym prawdziwą mistrzynią.
_____– Nie obchodzi mnie to. Nie zamierzam pozwolić ci zasnąć ani na sekundę – powiedział, uśmiechając się łobuzerko. – Chcę byś za pamiętała tę noc do końca życia…


_____Zacisnął nerwowo szczęki i przymknął powieki, usiłując pozbyć się z gardła guli, tamującej oddech.
_____– Co z nią? – spytał David, przystając za jego plecami.
_____– Myślę, że straciła wolę życia – bąknął Tony, nieobecnym wzrokiem wpatrując się w bladą twarz Ivy. – Chłopak przestał ją odwiedzać, a innej rodziny ani przyjaciół nigdy tu nie widziałem.
_____– Skąd wiesz, że to był jej chłopak? Może to tylko jakiś znajomy.
Tony pokręcił przecząco głową, mając w pamięci słowa Harper: Oni naprawdę muszą się kochać. To nie jest tylko gra...
_____– Po prostu wiem – powiedział cicho, przypominając sobie radosny błysk w oczach Ivy, kiedy jej chłopak, będący jednocześnie odtwórcą głównej roli męskiej, z dumą wręczył jej ogromny bukiet kwiatów po zakończonym przedstawieniu. – Jeśli nie obudzi się w ciągu najbliższych kilku dni, będzie naprawdę źle.
_____David westchnął i podszedł do dziewczyny. Uniósł jej powieki i zaświecił w oczy małą latarką.
_____– To nie jest głęboka śpiączka. Źrenice reagują, jest wydolna oddechowo i krążeniowo, bądźmy dobrej myśli.
_____– Mam złe przeczucia – mruknął Tony. – Nie wiem, jak jej pomóc.
_____– Są rzeczy, na które nie mamy wpływu mimo, że jesteśmy lekarzami – odparł David, poklepując przyjaciela w pocieszającym geście w ramię. – Nie zbawisz całego świata
_____– I kto to mówi? – Tony, uśmiechnął się krzywo. – Facet, który ponad rok spędził na zbawianiu świata w Afryce.
_____– To coś całkiem innego. Tam potrzeba wszystkiego. To zupełnie inny świat.
_____– Maddie zupełnie nie pasuje mi do tego świata – zmienił temat Tony, ściągając na siebie wzrok przyjaciela. – Co ona tam robiła?
_____– To długa i skomplikowana historia.
_____– Najbardziej interesuje mnie ten fragment tej historii, który mówi o tym, w jaki sposób została twoją żoną.
_____– Nie znasz tego? Zabierasz dziewczynę przed oblicze księdza, misjonarza, pastora. On mówi donośnym głosem: „Zebraliśmy się tutaj, aby połączyć tych dwoje świętym węzłem małżeńskim”, a potem pyta: „chcesz go za męża? Chcesz ją za żonę? Wspaniale, więc ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą.” Koniec.
_____– Nie zgrywaj się. Dobrze wiesz o co pytam.
_____David westchnął i spojrzał na przyjaciela błagalnym wzrokiem. Nie miał ochoty o tym rozmawiać, zwłaszcza, że w zasadzie sam nie wiedział, dlaczego pozwolił się w to wszystko wkręcić. Może po cichu liczył, że jednak coś między nimi zaiskrzy? Przecież całkiem nieźle się dogadywali a Madelaine była naprawdę piękną kobietą. Jedyny problem polegał w zasadzie na tym, że nie pozwalała mu się do siebie zbliżyć. Czasem miał wrażenie, że przed ślubem pozwalała sobie na więcej niż po.
_____– Zastanówmy się najpierw jak pomóc śpiącej królewnie, a o moim życiu pogadamy kiedy indziej – powiedział w końcu. – Najlepiej przy jakimś piwie, bo nie wiem czy na trzeźwo będę w stanie – dodał, kierując się do wyjścia.
_____Tony uśmiechnął się blado i oparł dłońmi o ramę łóżka. Nie mógł pomóc Harper, ale nie zamierzał pozwolić, by ta dziewczyna poddała się bez walki. Była przecież taka młodziutka i miała całe życie przed sobą, a on obiecał jej, że ją z tego wyciągnie i musiał zrobić wszystko, by tak właśnie się stało. W końcu przecież zawsze dotrzymywał słowa, prawda? A co do jej księcia… cóż, widocznie był z innej bajki skoro nie było go teraz przy niej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:20:44 16-06-13    Temat postu:

Z każdym rozdziałem opowiadanie podoba mi się coraz bardziej. Już dawno nie czytałam czegoś tak fajnego.

Ivy mimo, że jest w śpiączce wszystko czuje i słyszy. Nie słyszy już głosu mężczyzny, którego kocha. On coraz rzadziej ją odwiedza. Czuje się samotna i nie chce już żyć.
Wiadomo było, że Tony w końcu ją rozpozna. Walczy, żeby przeżyła. Ale czuje także, że dziewczyna straciła wolę życia skoro nie ma przy niej jej chłopaka, który teraz powinien być przy niej.
Zastanawia mnie historia małżeństwa Davida i Maddie. O co w tym wszystkim chodzi? Jeżeli się nie kochają, to dlaczego się nie rozwiodą.

PS. Wiem, że to nie jest temat do tego, ale czekam na odblokowanie mojego opowiadania znajdującego się w archiwum. Już wpisałam prośbę w odpowiednim temacie i czekam ponad tydzień.


Ostatnio zmieniony przez Willa dnia 16:25:43 16-06-13, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:28:09 16-06-13    Temat postu:

To się cieszę. Mam nadzieję, że nie zawiedziesz się w miarę rozwoju akcji ^^

Przepraszam Cię, ale wobec małego ruchu na forum, rzadko wchodzę na stronę główną, zazwyczaj od razu z przeglądarki proto w "nasze telenowele" dlatego nie zauważyłam, że w ogóle w "archiwum" jest jakiś nowy post.
Na przyszłość najlepiej się upomnieć w wątku "Od i do moderatora"
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:55:13 16-06-13    Temat postu:

Ok. Będę pamiętać na przyszłość.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:05:46 27-06-13    Temat postu:

C H A P T E R 4.

Palił papierosa przed budynkiem teatru, wspierając się plecami o szeroki filar. Od kilku dni nie był u Ivy i dziwnie się z tym czuł. I wcale nie dlatego, że miał wyrzuty sumienia z powodu regularnego sypiania z Faith od momenty, kiedy tamtego wieczoru zapukała do drzwi jego mieszkania. Coś zupełnie innego spędzało mu sen z powiek, co miało związek z Ivy i mogło zaważyć na jego przyszłości, a nawet całkowicie go pogrążyć.
Zamiast zgasić niedopałek w papierośnicy, rzucił go na chodnik i przydeptał butem, zirytowany samą myślą, że przez jeden głupi wybryk, mógłby teraz stracić wszystko na co harował przez lata.
_____– Ivy dostała tą rolę wyłącznie dlatego, że sypia z synem dyrektora. – Usłyszał za plecami, piskliwy głos jednej ze podrzędnych aktoreczek, które dopiero zaczynały pracę w teatrze. – Nie rozumiem tylko dlaczego to ta suka, Faith, przejęła po niej rolę – jazgotała jak nakręcona. – Równie dobrze, któraś z nas mogła zastąpić Ivy, zwłaszcza, że Faith nadaje się co najwyżej na złą macochę albo jakąś wiedźmę.
_____– Ale może ona sypia z ojcem zamiast z synem? – zachichotała druga. – Wszyscy wiedzą, że to zdzira.
_____– W takim razie może sypia i z jednym i z drugim? – zagadnęła poważnym tonem pierwsza.
_____– Jeśli to jest recepta na zrobienie kariery, to ja też bardzo chętnie prześpię się z Vance’em. Z jego ojcem w sumie też mogłabym bym się puścić. Jak na swój wiek, staruszek całkiem dobrze się trzyma, a nie sądzę by był wymagający w tych sprawach – odparła druga, a po chwili obie wybuchły śmiechem i całkowicie pochłonięte sobą, minęły Vance’a, w ogóle go nie zauważając.
_____Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem, odprowadzając dziewczyny wzrokiem. Jego ego zostało mile połechtane i nawet jeśli prawdą było to, że Faith sypiała również z jego ojcem, to nie zrobiło to na nim najmniejszego wrażenia. Była zbyt dobra w łóżku, by rezygnować z niej z takiego powodu, a przecież nie zamierzał zakładać z nią rodziny. I nie miał absolutnie nic przeciwko przespaniu się z piskliwie jazgoczącą chyba–Abby. Jeśli tylko kiedykolwiek mu to zaproponuje, nie będzie protestował. Zresztą czy on w ogóle kiedykolwiek odmawiał kobietom (i sobie) chwili przyjemności? Zawsze wiedział, że podoba się płci przeciwnej (i nie tylko), a już zwłaszcza tym świeżynkom, które stawiały pierwsze kroki w teatrze jego ojca i czasem, no dobra – często – bezczelnie to wykorzystywał. Ivy była pierwszą dziewczyną, która nie zwracała na niego większej uwagi i za którą musiał się trochę nachodzić, zanim w ogóle pozwoliła mu się pocałować, nie mówiąc już o czymkolwiek więcej. Była dziewczyną z zasadami i może właśnie tym mu w pewien sposób zaimponowała i dlatego traktował ją inaczej niż wszystkie inne kobiety, z którymi miał do tej pory do czynienia. Ale Ivy powoli stawała się przeszłością, a on musiał przecież żyć dalej.
_____– Jak długo to jeszcze potrwa? – zapytał któregoś dnia jej lekarza. Brunet spojrzał wtedy na niego jakby odpowiedzi na to pytanie było co najmniej kilka i musiał wybrać wariant najodpowiedniejszy dla osoby zadającej pytanie, a mrożące spojrzenie jego niebieskich tęczówek, wywołało w nim cień czegoś, co mógłby nazwać poczuciem winy albo wyrzutami sumienia.
_____– Trudno powiedzieć – odparł w końcu. – To może być za godzinę albo za tydzień, ale równie dobrze za miesiąc, rok, albo dłużej. Ważne, żeby była koło niej rodzina, przyjaciele.
_____– Nie możecie jej obudzić? Leży tu, jak jakieś warzywo, zupełnie bez życia, a wy nic nie robicie – prychnął.
_____– To, że jest nieprzytomna, leży jak kłoda z zamkniętymi oczami i milczy jak grób, nie znaczy, że nic nie czuje – odparł ostro lekarz. – Chory w śpiączce może odczuwać ból, smak i zapach, ciepło czy zimno – dodał już łagodniej. – Jeśli „pracuje” choćby tylko fragment mózgu, a w przypadku Ivy wiemy, że pracuje, to ten odbiera bodźce przekazywane poprzez nerwy zmysłowe.
_____– Ona nas słyszy?
Lekarz skinął twierdząco głową i spojrzał w stronę Ivy.
_____– Słyszy – odparł cicho, wracając wzrokiem do Vance’a. – Ale sama musi chcieć się obudzić, dlatego powinien pan wiedzieć, że nic tak nie zwiększa szans na powrót bliskiej osoby jak ciągły, regularny kontakt z nią. Powinien pan ją odwiedzać, trzymać za rękę, mówić do niej. Musi pan być cierpliwy i silny za was oboje – dodał, uśmiechając się blado. – Trzeba ją wspierać, musi wiedzieć, że ma tu dla kogo wracać…

_____Vance uśmiechnął się kwaśno na wspomnienie tamtej rozmowy. Nie miał ochoty zgrywać Matki Teresy i ślęczeć przy łóżku Ivy dzień i noc. Kochał ją na swój pokręcony sposób, ale nie mógł rzucić wszystkiego i czuwać przy niej dwadzieścia cztery godziny na dobę, licząc na jakiś cholerny cud, który mógł się nigdy nie wydarzyć. Nie teraz, kiedy jego kariera zaczynała wreszcie nabierać rozpędu i przestał być kojarzony przez krytyków i publiczność tylko za sprawą nazwiska, któremu renomę i szacunek wypracował jego ojciec. Zresztą, patrząc na to z perspektywy czasu, coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że lepiej będzie, jeśli Ivy jednak nigdy się nie obudzi.

_______________________________________________* * *

Siedział na kanapie z laptopem na kolanach, a wokół siebie miał rozłożone publikacje medyczne, jakie udało mu się zdobyć na temat śpiączki. W żadnej nie znalazł niczego, czego jeszcze by nie wiedział, ale wciąż szukał. W sieci, na różnych forach, napotykał na posty ludzi, którzy opowiadali, jak ich znajomi czy członkowie rodziny, budzili się po wielu latach, choć nikt nie dawał im na to szans. I to kazało mu mieć nadzieję i dawało siłę, by walczyć o Ivy.
Ściągnął okulary i ścisnął palcami nasadę nosa, odkładając laptop na mały stolik. Kiedy tylko przestawał myśleć o swojej pacjentce, jego umysł natychmiast zalewały wspomnienia o Harper.
_____– Kochanie, spóźnimy się – powiedziała któregoś dnia, będąc przekonaną, że jak zwykle szuka rozwiązania jakiejś zagadki medycznej w sieci. Tym razem jednak robił coś zupełnie innego. Zamknął wieko laptopa, słysząc jej kroki za sobą. – Tony – mruknęła, pochylając się nad nim i obejmując go za szyję od tyłu. – Proszę cię...
Opuszkami palców pogładził jej gładkie przedramiona i uniósł głowę nieznacznie, by spojrzeć w jej czekoladowe tęczówki. Kiedy ich spojrzenia skrzyżowały się, uśmiechnął się, ale zupełnie inaczej niż zwykle.
_____– Dlaczego tak na mnie patrzysz? Mam coś na twarzy? – zaniepokoiła się. Pokręcił przecząco głową i wierzchem dłoni przesunął po jej policzku.
_____– Kocham cię – powiedział cicho. – Z dnia na dzień coraz bardziej choć jeszcze niedawno sądziłem, że to niemożliwe.
Harper uśmiechnęła się lekko, a kiedy splótł palce z jej palcami, obeszła kanapę i usiadła na jego kolanach, zarzucając mu ramiona na szyję.
_____– Nie sądziłam, że kiedykolwiek usłyszę z twoich ust takie wyznanie.
_____– Dlaczego?
_____– Bo mężczyźni tacy jak ty rzadko pozwalają sobie na okazywanie uczuć. Uważają, że to niemęskie i wolą zgrywać twardzieli niż przyznać się, że coś czują do kobiety.
_____– Może do wszystkiego trzeba dorosnąć.
_____– Chcesz mi powiedzieć, że właśnie przeszedłeś z etapu chłopca na etap odpowiedzialnego mężczyzny?
Tony skinął głową i uśmiechnął się jak chłopiec, który właśnie dostał długo wyczekiwaną zabawkę.
_____– Chcę powiedzieć, że nie wyobrażam sobie życia bez pani, pani Brown – odparł cicho, sięgając do kieszeni spodni po małe, czerwone, aksamitne pudełeczko. – Wyjdzie pani za mnie, pani Brown?
_____Harper przez kilka wlokących się w nieskończoność sekund, zupełnie zaskoczona, patrzyła w jego krystaliczne błękitne oczy, a kiedy przeniosła spojrzenie na pierścionek z białego złota, z szafirowym oczkiem w kształcie serca, otworzyła usta by coś powiedzieć, ale słowa uwięzły jej w gardle.
_____Tony uniósł brwi i uśmiechnął się w tylko sobie właściwy sposób.
_____– Nie słyszę zdecydowanego sprzeciwu, więc uznaję, że to odpowiedź twierdząca.
Harper roześmiała się, wierzchem dłoni, ścierając z policzka samotną łzę.
_____– Zastanów się dobrze, co mi proponujesz, bo jak się zgodzę, to nie będzie już odwrotu…

_____Tony westchnął. Nie chciał odwrotu. Był przekonany, że Harper to kobieta, z którą chce spędzić całe życie, zestarzeć się i leżeć w jednym grobie. Jednak ktoś, tam na górze, widać miał względem niego zupełnie inne plany i zabrał mu ją w okrutny sposób.
_____Kiedy usłyszał szczęk klucza w zamku, odwrócił się przez ramię.
_____– Cześć – przywitała się Maddie, wchodząc do mieszkania z zakupami i zamykając za sobą drzwi kopniakiem.
_____– Cześć – odparł, podnosząc się z kanapy. – Pomogę ci – zaoferował i zabrał od niej cześć papierowych toreb, wypełnionych po brzegi jedzeniem.
_____– Dzięki. Pomyślałam, że chyba czas najwyższy, żebyśmy zjedli jakąś porządną kolację, bo od kilku dni faszerujemy się jakimś śmieciowym żarciem.
_____– Mogłaś zadzwonić, przyjechałbym…
_____– Jesteś naszym gościem. To raczej David powinien się tym zainteresować.
_____– Daj spokój, David ma dziś nocny dyżur. Zresztą, jest dla mnie jak brat.
_____– Ale to nie zwalnia go z obowiązków głowy domu. Poza tym widzę, że w przeciwieństwie do niego, ty pracujesz nawet w domu – dodała, wzrokiem wskazując kanapę i porozwalane na niej medyczne książki.
Tony zrezygnowany zerknął kątem oka na rozgardiasz na kanapie i westchnął ciężko.
_____– Mamy na oddziale dziewczynę w śpiączce – wyjaśnił, wracając wzrokiem do Maddie. – Jakiś miesiąc temu, gdy grała Śpiącą Królewnę, wydawała się taka szczęśliwa, ludzie byli nią zachwyceni, a teraz leży sama w szpitalu, nikt jej nie odwiedza i wydaje mi się, że chyba nie chce już żyć.
Dziewczyna oparła się dłońmi o blat kuchennej wyspy i wlepiła w niego swoje wielkie oczy.
_____– Gdyby to była bajka, wystarczyłoby posłać po jakiegoś księcia, który zbudziłby ją pocałunkiem – zażartowała, a w jej głosie pobrzmiał jakiś żal i tęsknota. Tony oparł się plecami o lodówkę i bez słowa przyglądał się, jak wypakowuje zakupy.
_____– Każdy z nas jest autorem swojej własnej bajki – szepnął. Maddie założyła włosy za ucho i spojrzała na niego smutnymi oczami.
_____– Ale są rzeczy, na które nie mamy wpływu – odparła gorzko. – Tam, gdzie się wychowałam, kobiety są absolutnie podporządkowane woli mężczyzn. Najpierw o ich życiu decyduje despotyczny ojciec, a potem mąż, którego też zazwyczaj wybiera ojciec.
_____– Ty wybrałaś sobie męża sama – zauważył Tony, nie spuszczając z niej wzroku.
_____– To nie do końca tak – rzuciła enigmatycznie. – Sytuacja mnie do tego zmusiła. Na co masz ochotę? Spaghetti?
_____– Zmieniasz temat? – odpowiedział pytaniem, uśmiechając się łobuzersko.
_____– Bo domyślam się, że ty nie masz ochoty na zwierzenia – odparła, jedną dłonią wspierając się blat, a drugą opierając na biodrze. – Mam rację? – spytała, siłując się z nim na spojrzenia.
_____– Masz – przytaknął, odpychając się dłońmi od lodówki i podchodząc do niej. – Ale może przekupię cię dobrą kolacją? – zagadnął, zabierając jej pomidory i szykując się do krojenia.
_____– Nigdy nie dajesz za wygraną?
Pokręcił przecząco głową i zarzucił sobie lnianą ściereczkę na ramię.
_____– Ty chyba też nie, co? Inaczej nie byłoby cię tutaj.
_____– To prawda – przytaknęła, wskakując na blat. – Dorastałam w Marrakeszu, widziałam, jak wygląda życie tamtejszych kobiet i nie chciałam, żeby moje wyglądało tak samo.
_____– I spotkałaś Davida – stwierdził Tony, przenosząc spojrzenie znad pomidorów, na jej twarz. Maddie uśmiechnęła się niepewnie.
_____– David na pewno wszystko ci już opowiedział.
_____– Nie doceniasz go – odparł Tony, wracając do krojenia pomidorów. – Jesteśmy więcej niż przyjaciółmi, ale to nie znaczy, że mówi mi o wszystkim. Potrafi dochować tajemnicy, szanuje ludzi wokół siebie, a poza tym nigdy nie był zbyt wylewny. Powiedział mi tylko, że nie pobraliście się z miłości, a ty przed chwilą to potwierdziłaś. Zastawiam się teraz dlaczego się z nim nie rozwiedziesz, skoro go nie kochasz? – spytał, zsuwając z deski do szklanej miseczki pokrojone pomidory i wycierając dłonie w ścierkę, którą miał przewieszoną przez ramię, spojrzał jej prosto w oczy.
_____– A dlaczego ty nie sprzedasz mieszkania, w którym żyłeś z Harper skoro jej już nie ma, a ty nie zamierzasz tam wracać?... Przepraszam – dodała po chwili, widząc jak jego twarz napięła się, a z oczu zniknęły ciepłe iskierki. Tony pokręcił przecząco głową i wysilił się na słaby uśmiech.
_____– Sam zacząłem – odparł chłodno, unikając jej wzroku. – Masz rację, powinienem w końcu rozliczyć się z przeszłością i zacząć patrzeć w przyszłość, ale…
_____– Nie jest łatwo pozbyć się czegoś, co do tej pory było dla ciebie opoką, dawało poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji – dokończyła za niego, a on poczuł, że Maddie rozumie go lepiej niż ktokolwiek inny, choć ich bajki na pozór wydawały się skrajnie różne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlueSky
Wstawiony
Wstawiony


Dołączył: 06 Lut 2011
Posty: 4940
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:32:40 29-06-13    Temat postu:

Jak tylko weszłam i zobaczyłam, że główne role grają Nina i Ian - to wiedziałam, że już mnie kupiłaś, a wisienką na torcie okazała się obecność Michela w tym opowiadaniu.

Na tę chwilę przeleciałam wzrokiem odcinki ( bo nie mogłam się powstrzymać ) i muszę na spokojnie je przeczytać, ale cała ta historia kryje w sobie jakieś drugie dno i nie mogę oprzeć się wrażeniu, że wypadek Ivy i wypadek Harper mają ze sobą coś wspólnego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:56:31 29-06-13    Temat postu:

Chyba jesteś pierwszą osobą, która zwróciła uwagę na kwestie wypadków
Ianowi i Ninie już dawno chciałam coś wymyślić, tak samo od jakiegoś czasu chodził mi po głowie Michel w parze z Mirandą... no i wyszło jak wyszło ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dudziak
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 31 Lip 2011
Posty: 18247
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: małopolska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:39:53 29-06-13    Temat postu:

Nie wiem jak mogłam przegapić TAKIE opowiadanie Opowiadania, w których medycyna odgrywa dużą rolę należą do moich ulubionych, a tutaj od samego początku mamy do czynienia z tą dziedziną nauk
Tony jest bardzo ciekawą osobą. Co prawda za Ianem zdecydowanie nie przepadam, ale jakoś zniosę go w obsadzie Jego bohater jest serdeczny, ale bardzo skryty w sobie. Śmierć Harper bardzo go zmieniła, stał się zamknięty w sobie i ma poczucie winy. Jednak może wkrótce zrozumie, że nie miał wpływu na to, co się wydarzyło i powinien ruszyć na przód, choć to łatwe z pewnością nie będzie. Myślę, że właśnie Maddie będzie tą osobą, która pomoże mu przełamać tą barierę bólu i znów zacznie tętnić życiem. Chociaż nie ukrywam, że wolałabym, by Maddie zaczęła inaczej traktować Davida, którego bardzo polubiłam. David jest nieszczęśliwy w związku i nawet tego specjalnie nie ukrywa. Jego małżeństwo od samego początku nie było oparte na miłości, a teraz z każdym kolejnym dniem oddalają się od siebie. Moim zdaniem to bardziej wina Maddie, że między nią a Davidem układa się tak, a nie inaczej, bo ona cały czas pozostaje dla niego niedostępna. A przecież on jest uroczym i czułym mężczyzną
Ivy i Vance tworzyli piękną parę, co do której miłości nikt nie miał wątpliwości. Jednak los wystawił ich na próbę i, jak się okazało, miłość Vance'a była tylko chwilowa. Można zrozumieć, że ktoś chce żyć swoim życiem, ale powinien też przynajmniej raz dziennie odwiedzić tą, którą ponoć kocha. Przecież Tony mu powiedział, że Ivy czuje i słyszy, a on to zlekceważył, uciekając w ramiona Faith. Swoją drogą, widać ewidentnie, ze ta kobieta jest bardzo pewna siebie i nie ma żadnych zahamowań, ale to dobrze, bo takie postaci też są bardzo potrzebne
Tak w ogóle to pisałaś może jaki wypadek miała Ivy? Bo Harper zginęła wpadając do rzeki, a Ivy? Nadrabiałam szybko odcinki, więc mogłam coś pominąć
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:57:06 29-06-13    Temat postu:

Wbrew pozorom, medycyna nie będzie tu odgrywała aż tak wielkiej roli, ale mam nadzieję, że nie przeszkodzi Ci to w dalszym czytaniu A co do Iana... cóż, jak widać na załączonym obrazku, to moja (mała?) obsesja no i w jakimś sensie natchnienie - gdyby nie on i Nina tego opowiadania po prostu by nie było. Ale możesz sobie wyobrazić kogoś innego - nie mam absolutnie nic przeciwko ;D
I nie pisałam nic konkretnego o wypadku Ivy - wszystko przed Tobą
Dzięki, że zajrzałaś :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 14, 15, 16  Następny
Strona 2 z 16

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin