|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mr.Szary Debiutant
Dołączył: 10 Lis 2013 Posty: 10 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 9:47:04 04-12-13 Temat postu: |
|
|
Jeśli chodzi o podobiznę do Deleny przyznam szczerze że nie widzę żadnej Twoje postacie są inne, bardziej rzeczywiste niż wyidealizowany Damon czy płaczliwa Elka Oczywiście nic do nich nie mam pomimo tego że Stelena to moje życie
Wracając do rozdziału:
Skupiłam się bardziej na I&T więc wybacz że nie powiem nic o innych bohaterach
Uwielbiam te jej powroty do świata snu, są takie ciepłe a zarazem tajemnicze. Bardzo dobrze że W KOŃCU się spotkali w miarę "normalnej" sytuacji. Ich rozmowa, przekomarzanie się... w ogóle cała ta scena była bardzo dobra. Widziałam to wszystko czytając!
Boję się trochę, że Tony będzie traktował Ivy jakby była Harper. Na pewno nie specjalnie ale coś z jego uczucia pozostanie
Jednak ja jestem dobrej myśli i trzymam za nich kciuki. Za Ciebie też, żebyś wstawiała coraz więcej tak dobrych rozdziałów.
Pozdrawiam :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:06:59 04-12-13 Temat postu: |
|
|
Dzięki dziewczynki :*
Marlenko - Ash rzeczywiście jest tu po to, by trochę namieszać, ale do czego to wszystko doprowadzi, to sama jeszcze tego nie wiem A Vance - cóż, tacy nigdy nie odpuszczają
Mr.Szary (urwij mi głowę, ale nie pamiętam jak masz na imię, a trochę głupio mi pisać tak po nicku;)) - absolutnie wybaczam, że nie napisałaś nic o innych, w końcu to Ivy i Tony są tu głównymi bohaterami i na pewno teraz będzie ich więcej razem I powiem Ci, że masz dużo racji, ale z czym konkretnie, to nie zdradzę ;D W każdym razie cieszę się, że ich wspólna scena się spodobała, bo bałam się, że się nie uda tak, jakbym tego chciała. Harper i uczucie między nią a Tonym chyba trochę mnie jednak przerosło Ale pierwsze koty za płoty ;P
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam cieplutko :*
ps. Bardzo chciałabym pisać więcej i częściej, ale niestety brak czasu mnie ogranicza Next pewnie będzie weekend
ps. 2. Ja jednak wolę Delenę Stefan mnie irytował od samego początku I to właściwie przez niego porzuciłam TVD ;D |
|
Powrót do góry |
|
|
Mr.Szary Debiutant
Dołączył: 10 Lis 2013 Posty: 10 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:04:14 05-12-13 Temat postu: |
|
|
Gośka jestem Jednak wszyscy mówią do mnie Margol ( do wyboru do koloru xD )
Ja porzuciłam ten serial po 3 sezonie, późniejsza akcja już mnie nie przekonywała ta przemiana Elki jakieś więzy krwi. Zaczęli za bardzo kombinować Wolę poczytać jakąś dobrą książkę |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:39:32 08-12-13 Temat postu: |
|
|
Miło mi Gosiu Ja jestem Agnieszka, Aga, jak tam chcesz TVD porzuciłam po tym odcinku kiedy teoretycznie zły Stefek zadzwonił do Eleny i się nie odezwał - wkurzyło mnie to ;P Od tamtego czasu tylko z doskoku na YT zerkam na scenki z Deleną Ale dość tego. Zapraszam na kolejny "odcinek" mojego "dzieła" ^^ Enjoy!
C H A P T E R 17.
Już gdy dostał sms–a od Jacka, ogarnęły go jakieś złe przeczucia, a kiedy przekroczył próg wydziału i zobaczył miotającą się przy biurku Kayleen, był niemal w stu procentach pewien, że jego brat znów coś schrzanił. W pierwszej chwili pomyślał, że może minionego wieczoru Jack upił się na wredno i powiedział jej coś głupiego, ale zaraz potem przyszła myśl, że przecież Kay zna go nie od dziś i z pewnością już dawno uodporniła się na jego humory. Nie miał pojęcia co między nimi zaszło, ale wiedział, że cokolwiek by to nie było, na pewno to jego brat był tego„sprawcą” i był gotów obić mu za to gębę, jeśli tylko zajdzie taka potrzeba.
_____– Cześć – przywitał się, zatrzymując przy biurku Kayleen.
_____– Cześć – bąknęła, nie podnosząc nawet głowy znad papierów.
_____– Jack jest u siebie?
_____– Nie interesuje mnie gdzie jest i co robi. Nie jestem jego sekretarką.
_____– Dzwonił do mnie…
_____– Więc pewnie na ciebie czeka – warknęła, podnosząc się ze swojego krzesła i zebrawszy dokumenty z biurka wyminęła go. Nie miała ochoty rozmawiać o Jacku, patrzeć na niego, ani przebywać w jego towarzystwie dłużej niż to było konieczne. Nie po tym, jak ją potraktował. Do tej pory potrafiła znieść naprawdę wiele, jego humory, specyficzne, często szowinistyczne poczucie humoru czy zupełnie nietrafione decyzje, ale tym razem przeszedł samego siebie. – Przepraszam, David – dodała, zatrzymując się w pół kroku i zerkając na niego przez ramię z przepraszającym uśmiechem. – Twój brat to skończony kretyn i nie chcę mieć z nim nic wspólnego.
_____– Co zrobił tym razem? – zagadnął David, krzyżując dłonie na piersiach i opierając się biodrami o brzeg jej biurka.
_____– Powinieneś chyba spytać czego nie zrobił, ale w gruncie rzeczy to już nie ma znaczenia. Wyjeżdżam, gdy tylko zamkniemy sprawę wypadku narzeczonej twojego przyjaciela.
_____David uniósł wysoko brwi i otworzył usta, by coś powiedzieć, ale Kayleen go ubiegła.
_____– Wiem, że nam kibicowałeś, ale nie chcę byś bawił się w mediatora i próbował naprawiać coś, co od początku było skazane na niepowodzenie. Jesteśmy dorośli, podejmujemy różne decyzje i musimy się liczyć z ich konsekwencjami. Dzięki Jackowi, być może, podjęłam najważniejszą decyzję w swoim życiu. Uszanuj to, proszę – zakończyła i skierowała się w stronę wyjścia.
_____David westchnął cicho, odprowadzając ją spojrzeniem. W dalszym ciągu nie wiedział co między nimi zaszło, bał się nawet zgadywać, ale był pewien, że tym razem jego brat przekroczył jakąś niewidzialną granicę, co spowodowało Kayleen przekreśliła wszystko to, co między nimi już było i co mogło jeszcze się wydarzyć grubą kreską, zatrzaskując mu przed nosem drzwi do swojego życia. Na zawsze. A przynajmniej na pewno tak jej się teraz wydawało. David jednak głęboko wierzył, że ta dwójka jest dla siebie stworzona i choć Kay prosiła go, by się nie wtrącał, wiedział, że nie może tego tak zostawić. Zwłaszcza, że oboje, i Kayleen i Jack, nie lubili przyznawać się do błędów i często nie potrafili schować własnej dumy do kieszeni.
_____Nabrał powietrza w płuca i nie zaprzątając sobie głowy dobrymi manierami, wszedł do gabinetu Jacka jak do siebie.
_____– Co ty odpierdalasz? – naskoczył na niego, podchodząc do jego biurka i oparłszy dłonie na jego blacie, spojrzał na brata z góry z pewnego rodzaju wyższością. – Do reszty ci odbiło?
_____– Wyluzuj, Davy. Nie masz pojęcia o co chodzi – odparł spokojnie Jack, leniwie podnosząc wzrok na Davida. Domyślał się, że jego brat zdążył już porozmawiać z Kayleen i choć nie sądził, by ta zwierzyła mu się ze wszystkiego, wiedział, że nieuniknionym jest wysłuchanie jego moralizatorskiej przemowy. – Zresztą nie zadzwoniłem po ciebie, żebyś prawił mi kazania – powiedział, mając cichą nadzieję, że tym razem, jakimś cudem uda mu się nie usłyszeć z ust jego idealnego braciszka, jaki to nie jest beznadziejny. Zwłaszcza, że pierwszy raz w życiu był przekonany, że postępuje słusznie, choć może metoda, jaką wybrał by osiągnąć zamierzony cel, była dość brutalna.
_____– Marnujesz życie. Swoje i Kay. Cokolwiek zrobiłeś, być może zaprzepaściłeś waszą szansę na szczęście.
_____– A nie przyszło ci do głowy, że tylko swoją? – zagadnął Jack, uśmiechając się gorzko. David przez chwilę patrzył na niego bez słowa, a w końcu opadł bezradnie w fotel i spojrzał mu prosto w oczy. Jack nabrał powietrza w płuca i przesunął po blacie w stronę brata teczkę z dokumentami. Ten chwycił ją, otworzył i zaczął czytać.
_____– Podanie o przeniesienie? – spytał, zamykając teczkę.
_____– Kayleen jest zdolna, odważna i ma intuicję, której potrzeba w tej robocie równie mocno jak szczęścia. Ma wszystko, czego potrzeba, by wdrapać się na sam szczyt, a nie osiągnie tego, tkwiąc przy mnie. Zaopiniowałem jej podanie pozytywnie i życzyłem jej powodzenia w pracy na zachodnim wybrzeżu.
_____– Ale chyba nie dlatego się tak wścieka – bardziej stwierdził niż zapytał, rzucając teczkę na stół i przyglądając się bratu podejrzliwie. Jack westchnął cicho i opuścił głowę jak korzące się przed rodzicami dziecko, które dobrze wie, że coś przeskrobało i za chwilę spotka je za to surowa kara.
_____– Pomogłem jej podjąć decyzję, z którą nosiła się od dawna – powiedział cicho, nie mając ochoty szczegółowo opowiadać bratu o minionej nocy i poranku. – Może źle się za to zabrałem, ale tak będzie lepiej.
_____– Lepiej? – prychnął David. – Dla kogo? Dla niej czy dla ciebie?
_____Jack przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią. Nie chciał, żeby Kayleen za kilka dni, tygodni, może miesięcy, wyrzuciła mu, że przez niego wciąż tkwi w miejscu zamiast robić karierę na drugim końcu kraju, nie chciał blokować jej szansy na rozwój i awans zawodowy, a z drugiej strony… Bał się, że jeśli nie odrzuci jej teraz, to ona odrzuci jego, wybierając pracę na zachodnim wybrzeżu, a na to nie był gotowy. Odrzucenie było czymś, czego od dziecka bał się jak diabeł święconej wody.
__________________________________________________* * *
Przeklął pod nosem, gdy kolejny raz usłyszał w słuchawce ten sam komunikat: „abonent jest poza zasięgiem lub ma wyłączony telefon”. Nie zamierzał po raz enty nagrywać się na jej pocztę, więc przerwał połączenie i z całej siły zacisnął palce na swoim telefonie, z trudem powstrzymując się, by nie cisnąć nim o podłoże. Rozejrzał się dookoła, wzrokiem szukając znajomej sylwetki, a w końcu zrezygnowany usiadł na schodach przed teatrem i ukrył twarz w dłoniach. Zastanawiał się jak wytłumaczy się Ivy z tego, co być może zobaczyła w gabinecie jego ojca, jak odwróci to na swoją korzyść i przekona swoją dziewczynę, że to wcale nie było tak, jak wyglądało. Kiedy usłyszał za sobą stukot obcasów, odwrócił się za siebie. Był pewien, że to Faith, ale gdzieś w głębi serca miał nadzieję, że to Ivy, choć wiedział, że w przeciwieństwie do brunetki, w szpilkach chodziła jedynie okazjonalnie.
_____– Czemu tu tak siedzisz? – spytała Faith.
_____– Mam ci się tłumaczyć ze wszystkiego? – warknął, nie mając najmniejszej ochoty wdawać się z nią w jakiekolwiek dyskusje.
_____– Miałam tylko nadzieję, że dokończymy to, co zaczęliśmy w gabinecie twojego ojca. Zapowiadało się obiecująco – odparła, uśmiechając się prowokująco.
_____– Nigdy tego nie dokończymy – fuknął, podnosząc się ze schodów. – To koniec, Faith – dodał stanowczo, spoglądając jej prosto w oczy. Dziewczyna przewróciła oczami, a jej usta, pociągnięte krwistoczerwoną pomadką, rozciągnęły się w cynicznym uśmieszku.
_____– Och, Vance – mruknęła i zbliżywszy się do niego, chwyciła między place kołnierzyk jego koszuli. – To dopiero początek.
_____– Początek? – prychnął młody Steen, odsuwając się od niej, po czym nerwowo przeczesał włosy palcami i sięgnął do kieszeni spodni po papierosy. – Raczej koniec. Koniec z nadziejami na wielką karierę. Koniec wszystkiego – dodał cicho, zaciągając się nikotynowym dymem.
_____– Co ty bredzisz?
_____– Ivy nas widziała – odparł i uśmiechnąwszy się ironicznie, wypuścił z ust smużkę dymu. Faith tylko zaśmiała się ironicznie.
_____– Mam ci współczuć? Przytulić cię? Pocieszyć? – spytała z kpiną, jakby to, co jej powiedział nie miało dla niej żadnego znaczenia. Vance spojrzał na nią z politowaniem i pokręcił głową, uznając, że dalsza dyskusja nie ma sensu. – Jeśli chciałeś zbudować swoją karierę, tkwiąc jak wierny pies przy swojej beznadziejnej dziewczynie, to rzeczywiście, to twój koniec, ale ja nie zamierzam się poddać. Jeśli coś zależy ode mnie, to zrobię wszystko, żeby to osiągnąć.
_____– Jeśli chcesz budować swoją karierę, sypiając z kolejnymi producentami, to rzeczywiście, czeka cię wielka przyszłość – odgryzł się Vance, na co Faith uśmiechnęła się cynicznie, jakby w ogóle nie zrobiła na niej wrażenia ta uwaga.
_____– A ty, zamiast tkwić tu i tracić czas na pogaduszkach ze mną, biegnij do swojej królewny, kup po drodze olbrzymi kosz róż, padnij przed nią na kolana i skomlij u jej stóp, prosząc o wybaczenie. To chyba nie jest dla ciebie zbyt wymagająca rola, prawda?
_____– Idź do diabła, Faith! – warknął i odwróciwszy się na pięcie, ruszył w stronę parkingu. Sam nie był święty, ale Faith wydała mu się w tym momencie zła do szpiku kości i był wściekły sam na siebie, że dostrzegł to dopiero teraz. Wcześniej, omamiony jej wdziękami, zupełnie nie widział jaka jest naprawdę. A może wcale nie chciał widzieć, że jedyną osobą, jaką Faith jest w stanie pokochać jest ona sama i zrobi absolutnie wszystko, nie cofając się przed niczym, żeby tylko postawić na swoim? Nie miało to przecież dla niego żadnego znaczenia. Ivy miała się przecież nigdy nie obudzić, a oni mieli się dobrze bawić i wdrapać razem na sam szczyt. Wszystko wydawało się takie proste, ale żadne z nich nie wzięło wówczas pod uwagę tego, że los czasami bywa przewrotny i lubi płatać figle. I o ile Faith właściwie niczego w tym momencie nie traciła i ciągle miała wszystko w swoich rękach, o tyle on, mógł stracić dosłownie wszystko.
_____Rzucił niedopałek papierosa na chodnik i sięgnął po swój telefon. Jeszcze raz wybrał numer Ivy. I znów usłyszał ten sam komunikat, ale nim się rozłączył, jego uszu dobiegł znajomy dźwięk.
– Mirros… – szepnął do siebie, podążając za melodią, którą jego dziewczyna, jeszcze przed wypadkiem, ustawiła jako dzwonek w swoim telefonie. Gdy w końcu dostrzegł biały smartfon między dwoma autami, a na wyświetlaczu zobaczył migające swoje zdjęcie, serce po raz kolejny tego dnia podeszło mu do gardła. Rozłączył się szybko i wybrał 911.
__________________________________________________* * *
Ze znudzeniem przeglądała jedno ze starszych wydań Cosmopolitan przyniesionych przez uroczą siostrę Holly, kiedy usłyszała, jak ktoś zdecydowanym krokiem wchodzi do jej pokoju. Podniosła wzrok znad gazety, a gdy w progu dostrzegła Tony’ego, uśmiechnęła się ciepło i odłożyła magazyn na szafkę przy łóżku. Brunet również się uśmiechnął, ale jego oczy pozostały poważne.
_____– Co się stało? – spytała, zaniepokojona. – Coś z moimi wynikami?
_____Tony pokręcił przecząco głową.
_____– Przyniosłem twój wypis z zaleceniem, byś się nie denerwowała i unikała silnych emocji – odparł, siląc się na wesoły ton. – Twój umysł długo był uśpiony, trzeba mu teraz oszczędzać nadmiaru wrażeń.
_____Ivy przekrzywiła lekko głowę i spojrzała mu w oczy, kiedy przysiadł na brzegu jej łóżka.
_____– Wszystko w porządku? – spytała, podświadomie czując, że coś go gnębi.
_____– Jestem po prostu zmęczony – powiedział, przecierając twarz dłońmi. – Ludzie myślą, że lekarze nie czują, że śmierć jest naszą przyjaciółką, czymś, co jest wpisane w nasz zawód i co nie robi na nas wrażenia, ale wcale tak nie jest… – urwał, opuszczając głowę. – Uczymy się latami, ciągle doskonalimy swoje umiejętności, by pomagać innym, a i tak są sytuacje, takie jak dziś, kiedy nie mamy na nic wpływu i możemy właściwie jedynie o kilka chwil odsunąć w czasie to, co nieuniknione – dodał i przymknąwszy powieki pomyślał o Harper, o tym, czy byłby w stanie jej pomóc, czy tylko na chwilę odepchnąć od niej bezlitosną śmierć. Wzdrygnął się, gdy poczuł na swoim ramieniu chłodną, szczupłą dłoń. Odwrócił głowę w bok i spojrzał jej w oczy, które tak bardzo przypominały mu Harper. Niczego w tym momencie nie pragnął bardziej jak tego, by jak zwykle po ciężkim dniu, położyć głowę na jej kolanach, przymknąć oczy i pozwolić jej głaskać się po głowie, a potem by znaleźć ukojenie w jej wątłych ramionach i usłyszeć jakieś banalne słowa pociechy.
_____– Nie powinieneś myśleć o tym, co się nie udało, ale o tym ile się udało, ilu ludziom podarowałeś nowe życie.
_____Uśmiechnął się lekko i odruchowo przykrył jej dłoń swoją, czując się tak, jakby to jego ukochana Harper przemawiała do niego z zaświatów.
_____… pamiętaj, że ona nie jest mną…
_____– Przepraszam – powiedział cicho, wracając do rzeczywistości. – Zanudzam cię swoimi rozterkami, a pewnie chciałabyś wrócić już do domu.
_____Ivy skinęła głową twierdząco i uśmiechnęła się ciepło, powoli wysuwając swoją dłoń spod jego. Jego dotyk był delikatny, przepełniony jakąś tęsknotą, ale palił jej skórę niczym rozżarzone węgielki.
_____– Mógłbyś zamówić mi taksówkę? Chyba zgubiłam telefon.
_____– Pewnie został w moim samochodzie. Ale taksówka nie będzie ci potrzebna, podwiozę cię.
_____– Wystarczająco dużo już dla mnie zrobiłeś. Nie chcę sprawiać kłopotu.
_____– Ale to żaden kłopot.
_____– A twoja żona? Na pewno będzie się denerwować, że późno wracasz do domu – powiedziała, wpatrując się w obrączkę na jego palcu. Tony natychmiast cofnął rękę i sam wlepił wzrok w złoty krążek, a ona pomyślała, że kobieta, która jest panią jego serca, musi być ogromną szczęściarą, mając u boku takiego mężczyznę i coś zakuło ją w sercu na tę myśl. Vance, choć swego czasu okazywał jej naprawdę mnóstwo czułości, nawet w połowie nie mógł się równać z Tonym, który był przecież dla niej zupełnie obcym mężczyzną. – Straciłeś przy mnie wystarczająco dużo czasu – dodała, mając w pamięci słowa siostry Holly, która nie omieszkała wspomnieć jej, że doktor Langer to cudowny człowiek, znakomity lekarz, a przy tym niezwykle czarujący mężczyzna, który spędzał z nią każdą wolną chwilę, gdy leżała w śpiączce.
_____– Nie mam żony – odparł po chwili, spoglądając jej w oczy i siląc się na uśmiech, ale jego oczy i tak były przepełnione rozpaczą i rozdzierającym serce bólem, który patrząc na niego sama poczuła niemal fizycznie. – A poza tym jestem pewien, że nie miałaby nic przeciwko. I nie uważam, żeby czas spędzony z tobą był stratą czasu – dodał ciszej, wlepiając w nią spojrzenie swoich krystalicznie błękitnych tęczówek, a ona miała wrażenie, jakby zaglądał w głąb jej duszy i przez chwilę patrzyła na niego, nie bardzo wiedząc, co powinna powiedzieć. Nie znała go przecież na tyle, by namawiać go na zwierzania, czy by samej mu się zwierzać, a jednak coś ciągnęło ją do niego. Czuła, jakby znali się od wieków i była przekonana, że potrafią pomóc sobie nawzajem choć ich życiowe sytuacje wydawały jej się teraz skrajnie różne.
_____– Tkwiłeś tu przy mnie, gdy byłam nieprzytomna – zaczęła po chwili, opuszczając wzrok na swoje place, którymi strzepywała z łóżka jakieś niewidzialne śmieci, by choć na chwilę uciec od jego spojrzenia.
_____– Holly już na mnie doniosła? – Zaśmiał się i tym razem jego oczy również się śmiały. – Jest niemożliwą paplą – dodał, starając się rozładować gęstniejącą atmosferę.
_____– Dlaczego? – spytała, odważnie spoglądając mu w oczy. Chciała wiedzieć czym zasłużyła sobie na to, by dostać od losu takiego anioła stróża. – Przecież na pewno byłam jedną z wielu twoich pacjentek.
_____– Ale nie chciałaś się obudzić, choć medycznie wszystko było w porządku. Potraktowałem to trochę… ambicjonalnie – skłamał, dziwiąc się samemu sobie, jak łatwo przeszło mu to przez usta. Nie mógł jej jednak przecież powiedzieć, że zajął się nią przede wszystkim dlatego, że tak strasznie przypominała mu jego tragicznie zmarłą narzeczoną. A już na pewno nie teraz, kiedy miała własne problemy, które o mały włos ponownie nie wpędziły jej w śpiączkę.
_____– Może to głupie, ale… – urwała, przywołując w pamięci wszystkie te sny, w których byli razem na zielonej, ukwieconej polanie. – Czułam twoją obecność, choć nie wiedziałam wtedy, że to ty – dokończyła, uśmiechając się lekko. – Czy medycznie to jest w ogóle możliwe? – spytała.
_____– Umysł ludzki, to pod wieloma względami wciąż dla medycyny wielka zagadka. Od dawna mówi się, że pacjenci w śpiączce słyszą i czują co się wokół nich dzieje i ja w to wierzę, a już tym bardziej teraz, kiedy to potwierdzasz. Co jeszcze powiedziała ci o mnie Holly? – zagadnął rozbawiony, ponownie wlepiając w nią swoje przenikliwe spojrzenie. Ivy uśmiechnęła się i opuściła głowę, czując, że jej policzki się rumienią.
_____– Że włos mi tu z głowy nie spadnie, bo jesteś cudownym człowiekiem, znakomitym lekarzem i czarującym mężczyzną. I wiesz co? – zagadnęła, podnosząc na niego wzrok, a kiedy uniósł wysoko brwi zaciekawiony, dodała: – Przynajmniej w jednym muszę się z nią zgodzić.
_____– Tylko w jednym? – spytał, udając rozczarowanie, a kiedy się roześmiała dodał: – To dokąd cię podwieźć?
_____– Jeśli mam się nie denerwować i unikać silnych emocji, to chyba nie powinnam wracać do domu – odparła, siląc się na beztroski ton, ale po jej minie widział, że wcale nie jest jej do śmiechu. Przykrył jej drobną dłoń swoją i nabrał powietrza w płuca, zastanawiając się, którą z dwóch możliwości wybrać.
_____– Mógłbym zatrzymać cię na noc w szpitalu, ale czuję, że to niczego nie załatwi – powiedział raczej sam do siebie, widząc jej zasępioną minę i wahając się przed drugą opcją, jaka przyszła mu do głowy. Po pierwsze, nie wiedział, jak zareaguje na jego propozycję, a po drugie, nie był pewien czy sam jest gotowy na taki krok. – Jest też inna możliwość – zaczął niepewnie. – Niedawno wynająłem mieszkanie, właściwie jestem w trakcie przeprowadzki. Mieszkanie jest duże i przestronne, wystarczy w nim miejsca dla nas obojga.
_____– Chcesz żebym z tobą zamieszkała? – spytała, nie mogąc uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszała. Był jej zupełnie obcy, a już zrobił dla niej więcej niż osoby, które do tej pory uważała za swoją rodzinę. Mógł wprawdzie okazać się jakimś szaleńcem czy psychopatą, ale szybko odrzuciła tę myśl. Zbyt dobrze patrzyło mu z oczu. – Ty nie żartujesz, prawda?
_____Tony wzruszył ramionami i uśmiechnął się przyjaźnie.
_____– Przyda mi się współlokatorka, która od czasu do czasu upichci nam jakiś dobry obiad – zażartował, mrugając do niej z rozbawieniem w oczach.
_____– Kiepska ze mnie kucharka – odparła Ivy, a po jej minie widział, że podjęła już decyzję. Dokładnie taką, jaką chciał usłyszeć.
_____– A ze mnie współlokator – powiedział, przypominając sobie, że swego czasu David powtarzał mu to niemal na każdym kroku, na co oboje roześmieli się w głos, nie mogąc się nadziwić, że tak świetnie czują się w swoim towarzystwie. Ivy, choć wybiegając z teatru była przekonana, że scena z gabinetu Edwarda, której była świadkiem, będzie prześladować ją co najmniej przez kilka najbliższych dni, ze zdumieniem stwierdziła, że jest to teraz dla niej niczym blade wspomnienie koszmarnego snu. Tony zaś, pierwszy raz od dawna, nie myślał o Harper i o tym jak mu bez niej źle, ale o tym, że życie toczy się dalej i nie wolno zaprzepaścić żadnej szansy, którą dostaje się od losu. Także tej na nowe życie. Z kimś innym u boku, choć do tego przed obojgiem była jeszcze daleka droga. |
|
Powrót do góry |
|
|
Mr.Szary Debiutant
Dołączył: 10 Lis 2013 Posty: 10 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:05:08 08-12-13 Temat postu: |
|
|
Przeczytałam i bardzo mi się podobało
Propozycja Toneg'o bardzo mnie zaskoczyła. Jestem ciekawa jak potoczy się to dalej. W każdym odcinku potrafisz zaskoczyć mnie czymś nowym Myślałam nad tym co będzie dalej ale tego się nie spodziewałam
Czekam na następny
Ps. Miło mi
Ps 2. Przepraszam za mało konkretny komentarz ale ostatnio wiele się dzieje i jestem zabiegana |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:17:15 08-12-13 Temat postu: |
|
|
Sama ostatnio też notorycznie cierpię na brak wolnego czasu, więc nic nie szkodzi Najważniejsze, że wiem, że czytasz i jak się jeszcze do tego okazuje - czymś tam jestem w stanie zaskoczyć ;D
Dzięki, że zajrzałaś :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Anna. Mistrz
Dołączył: 10 Lis 2010 Posty: 19387 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Podkarpacie ;*** Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:57:30 14-12-13 Temat postu: |
|
|
Kayleen nieźle się wściekała. Uwielbiam Davida za to jak gani Jack'a. Należy mu się za to co zrobił. Czy on ma coś nie tak z głową czy co? Nie rozumiem jego zachowania.
Vance się przestraszył gdy zobaczył telefon Ivy a jej nie było w pobliżu. Jak ja go nie cierpię. Zależy mu tylko i wyłącznie na tym aby przy Ivy wzbić się na sam szczyt a potem pewnie aby ją zostawić. Ten facet przyprawia mnie o mdłości, o Faith już nawet nie wspomnę.
Tony jest genialny. Zaproponował Ivy mieszkanie. Uwielbiam go. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:26:22 14-12-13 Temat postu: |
|
|
Dzięki za odwiedzinki :*
Niestety, dziś musiałam być w pracy, więc w tym tygodniu odcinka nie będzie i nie jestem też pewna czy uda mi się coś wstawić jeszcze przed świętami, także uzbrójcie się w cierpliwości, albo odczyńcie jakieś czary Pozdrawiam! |
|
Powrót do góry |
|
|
Marli Debiutant
Dołączył: 09 Lut 2012 Posty: 59 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:25:11 15-12-13 Temat postu: |
|
|
Ach ten Jack. Co on wyprawia? Cieszę się, że myśli o przyszłości Kayleen, ale nie powinien jej w ten sposób odprawiać. David jest na niego zły, ja również ;D. Niech się wcieli w rolę mediatora i spróbuje ich pogodzić. Oboje są uparci, ale liczę, ze się dogadają < 33. Pasują do siebie i szkoda by było, gdyby nie spróbowali być razem. Zaczynam mieć mieszane uczucia w stosunku do Vance'a. Wprawdzie nadal myśli tylko o sobie, ale mimo wszystko, w jakimś niewielkim stopniu zależy mu na Ivy. Choć ja oczywiście mam nadzieję, że Ivy mu nie wybaczy zdrady, bo on na nią nie zasługuje. Tony i Ivy coraz lepiej się dogadują. Kiedy przeczytałam pytanie Tony'ego odnośnie wspólnego mieszkania, pomyślałam: "Proszę Ivy, zgódź się ; )." Haha xD. Super, że się zgodziła. Już się nie mogę doczekać tego ich wspólnego mieszkania (;. Będzie ciekawie ;*. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
Pozdrawiam serdecznie,
Marlena ;*.
P.S. Błagam napisz odcinek jeszcze przed świętami. Chcę wiedzieć co będzie dalej ; ], ;p. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:41:28 15-12-13 Temat postu: |
|
|
Nie wiem czy David zdoła sobie poradzić z takimi uparciuchami jak Kay i Jack, ale na pewno będzie próbował
A co do odcinka przed świętami... postaram się, ale niczego w tej kwestii niestety nie mogę obiecać na pewno. Tymczasem dziękuję, że zajrzałaś i pozdrawiam cieplutko :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Mr.Szary Debiutant
Dołączył: 10 Lis 2013 Posty: 10 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:40:57 16-12-13 Temat postu: |
|
|
Dołączam do prośby o szybki odcinek !
Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:28:40 16-12-13 Temat postu: |
|
|
Ależ zrobiłaś cudowną parę Maddie i Davida, uroczę sceny naprawdę! Chociaz czuję, że pojawienie się Asha może spowodować jakieś kłopoty w sielance tej dwójki. Chyba, że to będzie w porządku gość, nie wiem, ale z czasem się przekonamy.
Muszę stwierdzić, chyba że nie przepadam za Ivy. Może jak poznamy ja jeszcze bliżej, zmienię nastawienie do niej. Za to uwielbiam Vance'a, ale o tym już wspominałam. Oczywiście, że źle postąpił zdradzając Ivy, okazał się dupkiem, jednak lubię faceta! Zakończył swoj romans z Faith, więc może w końcu coś zrozumiał? Albo, jak przedstawione było w którymś odcinku, może tylko liczy na karierę w swojej przyszłości, właśnie dzięki Ivy. Nie wiem, ale go lubię!
Czy Kay naprawde wyjedzie? Powinna rzucić w niego tymi papierami, nie zgodzić się na to, może w końcu Jack by coś zrozumiał. Bo chyba nie jest takim dupkiem, i nie chciał jej tylko wykorzystać. Ale najwidoczniej nie potrafi się przyznać, że ta kobieta jednak coś dla niego znaczy. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:59:12 16-12-13 Temat postu: |
|
|
Dzięki Aniu :* Jak zwykle u mnie - jakaś para teoretycznie drugoplanowa musiała się wtrynić na plan pierwszy ale w sumie cieszę się, bo sama chyba właśnie Maddie i Davida lubię najbardziej z tej mojej całej gromadki ;D
A odcinek... na pewno nie wcześniej niż w piątek, jeśli w ogóle. |
|
Powrót do góry |
|
|
Figielek xD Motywator
Dołączył: 02 Cze 2011 Posty: 242 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: PL Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:31:53 17-12-13 Temat postu: |
|
|
Przepraszam, że tutaj, ale wiadomości prywatne są wyłączone, a bardzo mi zależy Masz może kontakt z Mila851? |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:01:29 17-12-13 Temat postu: |
|
|
Mam do niej maila, ale nie wiem czy mogę tu tak na forum nim zapodawać |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|