|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Angelica. Debiutant
Dołączył: 10 Paź 2012 Posty: 23 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Hiszpania Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:50:25 24-12-13 Temat postu: |
|
|
Rozdział bardzo zaskakujący. Nie spodziewałam się, że Tony zaproponuje Ivy wspólne mieszkanie, no ale może dzięki temu bliżej się poznają. Po za tym cieszę się, że wreszcie ze sobą rozmawiali. Mam nadzieję, że szybko dodasz kolejny rozdziałek. |
|
Powrót do góry |
|
|
Mr.Szary Debiutant
Dołączył: 10 Lis 2013 Posty: 10 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:41:26 30-12-13 Temat postu: |
|
|
Halo halo
Jest tu kto?
Ciekawość mnie zżera, kiedy mogę spodziewać się rozdziału? |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:51:55 30-12-13 Temat postu: |
|
|
Jestem, jestem dopiero wczoraj wieczorem wróciłam do cywilizacji, a dziś już w pracy, więc jeśli nie uda mi się niczego napisać w Nowy Rok, to chyba dopiero w weekend |
|
Powrót do góry |
|
|
Mr.Szary Debiutant
Dołączył: 10 Lis 2013 Posty: 10 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:39:48 30-12-13 Temat postu: |
|
|
Poczekam cierpliwie |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:44:50 30-12-13 Temat postu: |
|
|
Cieszę się
Ogólny zarys odcinka już mam w głowie od kilku dni, więc myślę, że powinno się udać - jeśli nie na środę, to na sobotę, tak na 99,999... % |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:52:32 06-01-14 Temat postu: |
|
|
C H A P T E R 18.
Kayleen przez krótką chwilę zastanawiała się czy jednak nie powinna dać Jackowi kolejnej szansy. Wiedziała, że potrafił być upierdliwy i czasem sam nie wiedział czego chciał, ale nie ochłonęła jeszcze wystarczająco po tym jak ją potraktował. Bała się, że tym razem to ona powie o kilka słów za dużo, przekreślając tym raz na zawsze wszystko co kiedykolwiek między nimi było albo mogło być.
_____– Chciałem zgłosić porwanie – stanowczy, męski głos, wyrwał ją z rozmyślań. Kiedy podniosła głowę znad papierów, w które wpatrywała się nieobecnym wzrokiem i zobaczyła przed swoim biurkiem Vance’a Steena, z trudem powstrzymała cisnący się na usta uśmiech. Chłopak, który podczas jej krótkiej rozmowy z Edwardem Steenem sprawiał wrażenie rozpuszczonego, niczym nie przejmującego się zblazowanego dzieciaka, teraz wyglądał na naprawdę spanikowanego i wręcz żebrzącego o pomoc.
_____– Porwanie? – spytała.
_____– Ktoś porwał moją dziewczynę, Ivy Shirley. Niech pani tak na mnie nie patrzy tylko coś zrobi – dodał, gdy Kayleen uniosła wysoko brwi, przyglądając mu się podejrzliwie. Gdyby nie to, że badała sprawę wypadku tej dziewczyny, odesłałaby go piętro niżej, do wydziału osób zaginionych.
_____– Niech pan siada – powiedziała spokojnie, wskazując mu krzesło, stojące po drugiej stronie jej biurka. – I niech pan spokojnie powie co się stało.
_____– Wyszedłem z teatru, w którym oboje pracujemy i na parkingu znalazłem jej telefon. Nie ma jej w domu, obdzwoniłem też znajomych. Nikt jej nie widział od rana i nikt nie wie, gdzie jest.
_____– Może pojechała odwiedzić rodzinę – zasugerowała Kay, ale Vance natychmiast zaprzeczył.
_____– Ma tylko mnie.
_____– Pokłóciliście się?
_____– Co pani insynuuje, do cholery?! – wrzasnął, uderzając dłońmi o blat jej biurka i gwałtownie podnosząc się z krzesła. W biurze zapanowała cisza. Wszystkie oczy skierowały się na niego i Kay, która jak zwykle zachowywała stoicki spokój.
_____– Niech się pan uspokoi, to standardowe pytania. Więc?
_____Vance nabrał powietrza w płuca i nerwowo przeczesał włosy palcami. Nie mógł przecież przyznać, że jest duże prawdopodobieństwo, iż Ivy widziała go w dwuznacznej sytuacji z jego kochanką.
_____– Nie, nie pokłóciliśmy się – powiedział w końcu, co zresztą było zgodne z prawdą.
_____– Kto widział ją ostatni i ile dokładnie czasu minęło od jej zaginięcia?
_____– Moja matka… nie, Richard Brown – poprawił się szybko, ponownie zajmując miejsce na krześle, a Kay, słysząc to nazwisko, wzmogła swą czujność. – Przyjechał dziś obejrzeć nasze przedstawienie i omówić z moim ojcem warunki przeniesienia spektaklu na Brodway. Po skończonej próbie, około dziesiątej, poszedłem do garderoby. Nie wiedziałem, że Ivy jest w teatrze, dopiero matka powiedziała mi, że spotkała ją na korytarzu i poznała z Brownem. Wybiegłem z teatru, ale nigdzie jej nie widziałem. Znalazłem tylko jej telefon – zakończył, przesuwając po blacie w stronę Kay, smartfon Ivy.
_____– To za mało, by przyjąć zgłoszenie o domniemanym porwaniu – oświadczyła Kayleen.
_____Vance prychnął pod nosem i spojrzał na nią z wyższością. To samo usłyszał od funkcjonariusza, kiedy dodzwonił się pod 911.
_____– Za mało? Może powinienem przyprowadzić porywacza za rękę? Albo dać wam kopertę wypchaną dolarami, żebyście ruszyli tyłki…
_____– Nie tym tonem, panie Steen. Panna Shirley mogła wsiąść w taksówkę, a telefon zwyczajnie mógł jej się wysunąć z kieszeni czy torebki. Skąd panu przyszło do głowy porwanie?
_____– Zaraz się okaże, że to ja jestem głównym podejrzanym! – fuknął wściekle Vance, zrywając się z krzesła. – Moja dziewczyna jest po wypadku, nie pamięta pewnych rzeczy, a pani…
_____– Proszę się uspokoić. – Jack, który wyrósł przy biurku Kayleen jak spod ziemi, położył rękę na ramieniu Vance’a, zmuszając go, by usiadł z powrotem. – Spisz, proszę, zgłoszenie pana Steena – zwrócił się do Kay. Dziewczyna spojrzała na niego pytająco, ale nie otrzymawszy odpowiedzi, wyjęła właściwy formularz, wypełniła go szybko i podała Vance’owi do podpisania.
_____– Co to było? – spytała Kay przez zaciśnięte zęby, kiedy Vance Steen oddalił się już w stronę wyjścia. – Włazisz do d**y bogatemu dzieciakowi?
_____Jack oparł się dłońmi o blat biurka i pochylił lekko w jej stronę, patrząc jej prosto w oczy. Była wściekła. Ale wcale nie dlatego, że kazał jej spisać zgłoszenie Vance’a.
_____– Vance Steen to podejrzany typek. W jego przypadku wolę mieć wszystko na papierze, czarno na białym. Sądziłem, że jesteś inteligentna i sama na to wpadniesz – stwierdził, uśmiechając się głupio.
_____Kay zawrzała ze złości, zaciskając dłonie na ołówku tak mocno, że za chwilę usłyszeli słaby trzask drewna, a ołówek złamał się w pół. Jeśli do tej pory miała jakiekolwiek wątpliwości odnośnie dawania Jackowi kolejnej szansy, to właśnie w tym momencie wszystkie zniknęły.
_____– Co on tu robi? – zagadnął niczego nieświadomy David, który wracając z toalety, minął się w korytarzu z młodym Steenem. Szybko jednak spostrzegł, że Kay i Jack patrzą na siebie, jakby mieli zamiar się pozabijać, a przeskakujące między nimi iskier, mogłyby wzniecić niejeden pożar.
_____– Znasz go? – spytała Kayleen, odrywając wściekłe spojrzenie od oczu Jacka i przenosząc je na jego brata.
_____– Jego dziewczyna, Ivy Shirley, była naszą pacjentką. Trafiła do nas po wypadku samochodowym i długo była w śpiączce.
_____– Znalazł na parkingu jej telefon i uważa, że została porwana – powiedziała Kay, odchylając się wygodnie na oparcie fotela i ponownie spojrzała Jackowi w oczy.
_____– Porwana? – David zmarszczył czoło i spojrzał na brata. – Stwierdziliśmy u niej częściową amnezję pourazową wsteczną. Amnezja jest często mechanizmem obronnym przed budzącą lęk rzeczywistością lub przeszłością. Może zobaczyła albo usłyszała coś, co spowodowało, że poczuła się zagrożona.
_____– Sugerujesz, że mogła całkowicie stracić pamięć? – spytał Jack.
_____David wzruszył ramionami.
_____– Jedynie, że powinniście mieć na uwadze zgłoszenie Steena, choć niekoniecznie pod kątem porwania.
__________________________________________________* * *
OOtworzył drzwi i przepuścił ją przodem. Kiedy przypadkowo otarła się ramieniem o jego tors, przez jego ciało przebiegł dreszcz. Westchnął cicho, zamknął drzwi i odwrócił się w jej stronę, a ona zamiast wejść dalej, do [link widoczny dla zalogowanych], stała w bezruchu, jakby bała się, że gdy przekroczy niewidzialną granicę, dzielącą niewielkie foyer od reszty loftu, nie będzie już odwrotu.
_____Zbliżył się do niej i zatrzymał tuż za jej plecami, a w jego nozdrza wdarł się zapach jej włosów, który znał tak dobrze i za którym tak tęsknił. Miał ochotę zamknąć ją w swoich ramionach, wtulić twarz w jej włosy i choć na chwilę zapomnieć o bożym świecie. Zamiast tego, przymknął tylko na chwilę oczy i nie wiedząc co zrobić z dłońmi, wsunął je w kieszenie spodni, zastanawiając się na ile Ivy jest podobna do Harper, a na ile jej podobieństwo jest jedynie wytworem jego wyobraźni.
_____– Wszystko w porządku? – spytał cicho tuż przy jej uchu. Drgnęła, zorientowawszy się, że stał tak blisko.
_____– Tak – odparła, zerkając na niego przez ramię i uśmiechając się niepewnie. – Ale nadal uważam, że chyba nadużywam twojej uprzejmości.
_____Tony uśmiechnął się i przewrócił teatralnie oczami. W szpitalu wprawdzie wyjątkowo szybko przystała na jego propozycję, ale gdy tylko znaleźli się w samochodzie, natychmiast chciała się z tego wycofać. Nie dziwił się jej. Byli sobie przecież zupełnie obcy, a on ni stąd, ni zowąd, zaproponował jej wspólne mieszkanie, jakby to było coś najbardziej normalnego na świecie. Ostatecznie mógł ją tu zostawić i wrócić do swojego mieszkania, ale nie chciał. Nie chciał spędzać wieczorów, otoczony jedynie wspomnieniami o Harper, a był pewien, że tam najdrobniejszy szczegół przypominałby mu o niej, nie pozwalając zabliźnić się głębokiej ranie w jego sercu.
_____– Rozmawialiśmy już o tym – odparł łagodnie. – Zostaniesz, dopóki nie znajdziesz sobie czegoś. Mieszkanie jest ogromne, a ja prawie całe dnie spędzam w szpitalu. Będziesz miała całe to królestwo dla siebie.
_____Ivy objęła się ciasno ramionami i przygryzła policzek od środka, chłonąc wzrokiem każdy szczegół wystroju. Uwielbiała duże powierzchnie i przestrzeń. W porównaniu z mieszkankiem, jakie zajmowała z Vance’em, to w którym teraz się znalazła rzeczywiście było jak pałac, ona poczuła się w nim jak księżniczka, a Tony potrafił być przekonywujący.
_____– Ale tylko dopóki czegoś nie znajdę – powiedziała, odrywając wzrok od ogromnych, półokrągłych okien, za którymi roztaczał się widok na tętniące życiem miasto i odwróciła się na pięcie, by spojrzeć mu w oczy. Piękne, smutne oczy, które zdawały się skrywać jakąś bolesną tajemnicę. Patrzyła w nie bez słowa i miała wrażenie, że są jak lazurowa tafla oceanu, spokojne i wzburzone jednocześnie. Widziała w nich siebie, tonącą w hipnotyzującym błękicie i żałowała, że nie może, bezkarnie jak w swoim śnie, dotknąć jego twarzy, wyszeptać jakichś słów pociechy, wtulając się w silne ramiona i sprawić, by w jego oczach na zawsze zagościła radość.
_____– Pięknie tu – dodała cicho, kiedy w końcu udało jej się oderwać od niego wzrok. – Sam urządziłeś to wszystko? – spytała, wchodząc w głąb mieszkania i zatrzymując się przy fortepianie, przesunęła opuszkami palców po zamkniętej, gładkiej i lśniącej pokrywie.
_____– Właściwie, to wprowadziłem się na gotowe, ale raczej nie będę niczego zmieniać. Podoba mi się tak, jak jest – odparł, przechodząc do części kuchennej. – Czego się napijesz? – spytał, stając za szeroką, kuchenną wyspą. – A może jesteś głodna?
_____– To chyba ja miałam gotować – przypomniała mu rozbawiona, siadając na wysokim krześle i opierając brodę na dłoni.
_____– Masz zraniony nadgarstek, więc chwilowo jesteś usprawiedliwiona.
_____– Możemy coś zamówić. Do tego nie jest mi potrzebny zdrowy nadgarstek.
_____– Mogę coś przygotować – zasugerował z wahaniem, przypominając sobie, pierwszy raz kiedy gotował dla Harper, po tym, jak przegrał z nią jeden z wielu ich głupich zakładów.
_____– Co robisz? – spytała któregoś dnia po powrocie z pracy, gdy zastała go w kuchni. Miał na sobie granatowe jeansy, biały podkoszulek na ramiączkach i fartuszek z nadrukowaną klatą jakiegoś mięśniaka i transparentem „I’m sexy and I know it”, zasłaniającym newralgiczną część ciała.
_____– Gotuję – odparł, pieczołowicie mieszając coś w misce. Przestał, widząc, że jego dziewczyna nie może powstrzymać się od śmiechu. – O co ci chodzi? – spytał, robiąc naburmuszoną minę i odstawiwszy miskę na szafkę, chwycił się pod boki. Harper wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się słodko, posyłając mu całusa.
_____– Idę się wykąpać. Mam nadzieję, że uda ci się w tym czasie nie puścić z dymem naszego mieszkania.
_____Nic nie powiedział. Zacisnął usta w wąską kreskę i rzucił w nią ścierką, która jednak nie doleciała do celu. Przepis na pizzę wydawał mu się całkiem prosty i do tej pory był święcie przekonany, że sobie z nim poradzi. Zrobił głęboki wdech, policzył w myślach do dziesięciu i zabrał się za kończenie tego, co zaczął. Skupił się na tym tak bardzo, że nawet nie zauważył, kiedy Harper wyszła z łazienki. Zorientował się dopiero wówczas kiedy stanęła tuż za nim i wsunąwszy dłonie pod fartuszek, cmoknęła chłodnymi ustami jego nagie ramię i przytuliła się do jego pleców.
_____– Musisz częściej gotować – szepnęła.
_____– Przecież jeszcze nie skończyłem – odparł, zgrabnie odwracając się przodem do niej.
_____– Ale cholernie seksownie wyglądasz w kuchni, w tym kiczowatym fartuszku, taki skupiony, z twarzą umorusaną mąką jak pięciolatek, który pomaga mamie w świątecznych wypiekach – powiedziała, z czułością ścierając mąkę z jego policzka.
_____– Pizza… – wyszeptał w jej usta, kiedy wspięła się na palce, by skraść mu całusa, a dzwonek piekarnika zadźwięczał.
_____– Woli pan pizzę ode mnie, doktorze? – spytała przekornie, przekrzywiając głowę na bok i spoglądając mu w oczy, a jego usta momentalnie rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. Uniósł ją lekko do góry, by mogła opleść nogami jego biodra i posadził na blacie, z którego nie zdążył jeszcze posprzątać mąki…
_____Uśmiechnął się do swoich wspomnień i spojrzał na Ivy. Wyprowadził się z mieszkania, by nie męczyły go wspomnienia czegoś, co już nigdy nie wróci, ale okazało się, że choćby był na końcu świata, w niczym mu to nie pomoże. Wspomnienia dopadną go wszędzie, okrutnie przypominając za każdym razem jak wiele stracił.
_____– Co powiesz na pizzę? – spytał, odganiając natrętne myśli.
_____– Może lepiej spaghetti?
_____– Czyżbyś nie dowierzała moim kucharskim zdolnościom?
_____– Raczej swoim. Spaghetti to jedyna rzecz, jaka zawsze mi wychodzi.
_____– Niech będzie, skoro tak się upierasz – powiedział z uśmiechem, sięgając do szafek po potrzebne produkty. – Ale moja pizza jest naprawdę wyśmienita – podkreślił, spoglądając w jej pogodne, czekoladowe oczy. Cokolwiek sprawiło, że wbiegła mu pod koła, albo zniknęło całkowicie, albo tylko przyczaiło się i czekało spokojnie, by dopaść ją w najmniej spodziewanym momencie. Pomyślał, że chciałby być wtedy przy niej i jeśli będzie trzeba, nadstawić ramię, by mogła się na nim wypłakać.
_____– Cóż za skromność, doktorze – zaśmiała się, a Tony przez chwilę poczuł się tak, jakby dostał obuchem w głowę. – Gwarantuję, że moje spaghetti jest przynajmniej równie dobre jak pańska pizza – dodała żartobliwym tonem i zeskoczywszy ze stołka, przeszła na jego stronę wyspy.
_____– To się jeszcze okaże – stwierdził i odwrócił się przodem do niej, trzymając w jednej dłoni puszkę pomidorów, a w drugiej pancettę. – Carbonara czy bolognese?
_____– Ani jedno, ani drugie – odparła zdecydowanym tonem, na co Tony uniósł brwi zdziwiony, wlepiając w nią zaciekawione spojrzenie. – Co pan powie na spaghetti z mulami w sosie winno–pomidorowym, doktorze?
_____Tony uniósł ręce w geście poddania i z uśmiechem na ustach odłożył na miejsce produkty, które trzymał w dłoniach.
_____– I ty mówisz, że kiepska z ciebie kucharka? – zagadnął rozbawiony, krzyżując dłonie na piersiach i opierając się biodrami o blat szafki. Ivy wzruszyła ramionami, robiąc przy tym minę niewiniątka. – Jeśli smakuje tak samo dobrze, jak brzmi, to uważaj, bo mogę się do tego przyzwyczaić – uprzedził.
_____Ivy zerknęła na niego kątem oka i uśmiechnęła się przelotnie, a w jej głowie pojawiła się myśl, że sama również mogłaby się przyzwyczaić i to nie tylko do serwowania mu swojego popisowego dania.
__________________________________________________* * *
Jechał do Tony’ego, nie do końca będąc przekonanym czy powinien mówić mu o domniemanych powiązaniach wypadku Ivy z wypadkiem Harper, o których dowiedział się od Jacka. Nie było to przecież jeszcze nic pewnego, a gdyby okazało się, że panna Shirley faktycznie ma w tym jakiś udział, byłoby to sporym ciosem dla jego przyjaciela. Póki co nie chciał niszczyć obrazka Ivy, jaki Tony stworzył sobie w głowie, zastępując nim pustkę po Harper, choć z drugiej strony wiedział, że jeśli miałoby to się okazać prawdą, to Tony powinien dowiedzieć się o tym jak najprędzej – zanim zabranie zbyt daleko.
_____Nacisnął dzwonek, ciągle bijąc się z myślami, a kiedy w drzwiach pojawił się jego przyjaciel, uśmiechnięty od ucha do ucha, co nie zdarzało mu się ostatnio zbyt często, postanowił nie psuć mu humoru.
_____– Wpadłem zobaczyć jak mieszkasz – rzucił beztrosko.
_____– Wchodź i czuj się jak u siebie – odparł Tony, zapraszając go gestem do środka. – Właśnie robimy kolację.
_____– To może przyda się czerwone wino? – zagadnął David, wręczając przyjacielowi butelkę, którą do tej pory trzymał za plecami.
_____– Moje ulubione – ucieszył się brunet, zmierzając w stronę kuchni.
_____– W końcu znam cię nie od dziś – odparł rozbawiony David, ale nagle spoważniał. – Tony – zaczął, a gdy ten zatrzymał się w pół kroku i odwrócił się w jego stronę, spojrzał na niego podejrzliwie. – Czy ty powiedziałeś MY?
_____Mężczyzna skinął twierdząco głową i uśmiechnął się tajemniczo.
_____– A co oznacza „my”?
_____– Chodź, to się przekonasz – odparł Tony, a David nabrał powietrza w płuca i ruszył za nim. Bał się tego, co zobaczy. I jak się okazało całkiem słusznie, bo stanął jak zamurowany, gdy za kuchenną wyspą zobaczył szatynkę, która jeszcze niedawno była ich pacjentką, a której zaginięcie kilka godzin temu zgłosił jej chłopak. Odetchnął głęboko i wysilił się na uśmiech. I Ivy i Tony wyglądali na szczęśliwych i zrelaksowanych. Nie miał serca psuć tego idyllicznego obrazka, ani opowiadaniem przyjacielowi o przypuszczeniach Jacka, ani powiadamianiem, najwyraźniej niczego nieświadomej, panny Shirley o poczynaniach jej chłopaka.
_____– Znasz już doktora Caramonę – Tony zwrócił się do Ivy, stawiając wino na blacie. Dziewczyna skinęła twierdząco głową i podała mu dłoń nad blatem wyspy.
_____– Ivy – przedstawiła się, uśmiechając ciepło.
_____– David – odparł, odwzajemniając uścisk dłoni, a kiedy szatynka wróciła do mieszania w garach, spojrzał na przyjaciela zdumiony, wypowiadając bezgłośne: – Co ty, do ciężkiej cholery, wyprawiasz?
_____Tony przewrócił oczami i minął go bez słowa. Domyślał się, że Davidowi wcale nie spodobało się to, co zobaczył, ale nie miał ochoty słuchać kazań przyjaciela. Chciał po prostu spędzić miły wieczór, przekonać siebie, że jest w stanie funkcjonować normalnie i zacząć znowu żyć, oddychając pełną piersią.
_____– Masz minę, jakbyś przyszedł na stypę – zwrócił się do Davida, a widząc, że Ivy zgasiła palnik pod garnkiem z makaronem, chwycił go i odlał wodę. – Stało się coś?
_____– W sumie nic takiego, co nie mogłoby poczekać – odparł, obserwując uważnie dziewczynę, która sprawiała wrażenie naprawdę sympatycznej istoty, niezdolnej świadomie skrzywdzić kogokolwiek.
_____– To otwórz wino – zasugerował Tony i rzuciwszy mu korkociąg, sięgnął po kieliszki. David westchnął cicho i zajął miejsce na wysokim krześle. Szybko uporał się z korkiem i zaczął napełniać lampki, obserwując, jak jego kumpel przeciska się obok Ivy, celowo zatrzymując się przy niej odrobinę dłużej niż to było konieczne i wyjmując z szafki talerze, spogląda na nią ukradkiem z charakterystycznym błyskiem w oku.
_____– Pachnie cudownie – powiedział, zaglądając nad jej ramieniem do garnka, w którym doprawiała sos.
_____– Mam nadzieję, że będzie wam smakowało – odparła z uśmiechem, ściągając garnek z płyty.
_____David pokręcił głową z niedowierzaniem. Nie rozumiał, jak to możliwe, że dwoje ludzi, którzy są dla siebie niemal zupełnie obcy, zachowuje się jakby znali się od wieków. Do tej pory myślał, że to jego brat jest specjalistą w dziedzinie najbardziej absurdalnych pomysłów, ale teraz doszedł do wniosku, że Tony – dotychczas twardo stąpający po ziemi – zaczyna mu dorównywać. Sprowadzenie byłej pacjentki, w dodatku tak bardzo przypominającej tragicznie zmarłą ukochaną, pod własny dach, nie było przecież czymś normalnym. Jako postępowanie lekarza było co najmniej nieetyczne, a jako człowieka, który utracił miłość i sens swojego życia – skrajnie desperackie. Ale Tony wydawał się naprawdę odprężony, spokojny i… szczęśliwy. I to w tym momencie było najważniejsze. |
|
Powrót do góry |
|
|
Dudziak Mistrz
Dołączył: 31 Lip 2011 Posty: 18247 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: małopolska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:48:56 06-01-14 Temat postu: |
|
|
Mam czasem wrażenie, że Kay i Jack chcą się pozabijać Oboje są bardzo wybuchowi, a biorąc pod uwagę wypowiedzianych kilka słów za dużo przez Jack'a, nic dziwnego, ze Kay chciała go zabić wzrokiem Chyba jedynie David jest w stanie sprawić, by między nimi zapanował jako taki pokój Osobiście nie dziwię się, że Kay się na Jack'a wściekła za ten formularz o porwaniu, bo w pewnym sensie ten podważył jej kompetencje i można było odnieść wrażenie, że robi to tylko dlatego, ze Vance ma bogatego tatusia. Jednak z drugiej strony- lepiej mieć na oku wszelkie poczynania młodego Steen'a
Trochę nie podoba mi się, że Tony cały czas porównuje Ivy do Harper. Jeszcze brakuje tego, by powiedział do niej imieniem zmarłej narzeczonej... Ja rozumiem cierpienie, bo strata była ogromna, ale to ciągłe porównywanie tylko pogorszy jego stosunki z Ivy. Ale scenka z ich udziałem była bardzo fajna, tak się lekko ją czytało Liczę, że Ivy sprawi, iż Tony wkrótce przestanie tak natarczywie myśleć o Harper i przypominać sobie absolutnie każdy szczegół z ich związku. Czas na nowe życie, a przy sobie ma ciekawą kobietę, z którą również może stworzyć udany związek. Ivy chyba tego by chciała, a przynajmniej tak wnioskuję z ostatniego zdania
David to wspaniały przyjaciel Wie, że musi powiedzieć Tony'emu o podejrzeniach, że wypadek Ivy i Harper mają coś ze sobą wspólnego, a mimo to zdecydował, że Tony potrzebuje odrobiny szczęścia i nic mu nie powiedział Jestem za tym, by jak najszybciej zdradził mu to, co odkryli Kay i Jack, ale fajnie, że przynajmniej ten jeden wieczór mógł im upłynąć w miłej, spokojnej atmosferze |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:01:15 06-01-14 Temat postu: |
|
|
Dzięki, że zajrzałaś :*
Kay i Jack to mieszkanka wybuchowa, i takie założenie miałam od samego początku ale co z tego wyjdzie i jak to się skończy, tego jeszcze nie wiem ;D
A Tony... cóż, z czasem pewnie zacznie dostrzegać, że Ivy to nie Harper, a póki co jest jak jest. I nie wiem czemu wyszło na to, że David jest tu zbawcą całego świata No ale z drugiej strony - kto jak nie on? |
|
Powrót do góry |
|
|
Dudziak Mistrz
Dołączył: 31 Lip 2011 Posty: 18247 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: małopolska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:04:35 06-01-14 Temat postu: |
|
|
David to istny ideał, więc tym zbawcą musi być |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:10:21 06-01-14 Temat postu: |
|
|
Może wcale nie taki ideał? Chyba powinnam coś w tej materii wymyślić
A może lepiej nie, i bez tego mam o czym pisać
Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 15:12:17 06-01-14, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Dudziak Mistrz
Dołączył: 31 Lip 2011 Posty: 18247 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: małopolska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:23:24 06-01-14 Temat postu: |
|
|
Nie, nie, nie! David musi pozostać ideałem |
|
Powrót do góry |
|
|
Angelica. Debiutant
Dołączył: 10 Paź 2012 Posty: 23 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Hiszpania Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:58:33 06-01-14 Temat postu: |
|
|
Odcinek rewelacyjny! Cieszę się, że Tony i Ivy zamieszkali ze sobą. Może w końcu między nimi dojdzie do jakiegoś pocałunku czy nawet czegoś więcej. Jestem też ciekawa jak dalej potoczą się losy Kay i Jacka. A co do Davida to jest świetny! Szkoda, że w tym odcinku tak mało go było. Czekam na kolejny odcinek. Mam nadzieję, że tym razem pojawi się szybciej. I przepraszam za taki krótki komentarz. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:06:39 06-01-14 Temat postu: |
|
|
Niestety, ale żadne "szybciej" nie wchodzi w grę, obawiam się nawet, że trzeba będzie dłużej poczekać. A co do pocałunku to jeszcze daleka droga, nie mówiąc już o czymś więcej
Dzięki za odwiedziny i komentarz :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Marli Debiutant
Dołączył: 09 Lut 2012 Posty: 59 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:43:34 09-01-14 Temat postu: |
|
|
Ach ten Jack... jest okropny. Z jednej strony to, że się wtrącił, sprawiło, iż podważył kompetencje Kay, jakby nie była dobrą policjantką, która przecież wkrótce awansuje. No ale z drugiej strony ma racje, trzeba mieć oko na Vance'a. Kayleen miała prawo być wściekła na Jacka. Nie dość, że się wtrąca, to po spędzonej wspólnie nocy, zachowuje się w stosunku do niej jak dupek. Rani i denerwuje ją na każdym kroku. Liczę, że jeszcze się między nimi ułoży i że przyczyni się do tego David, który próbuje ratować sytuacje za każdym razem ; ). Vance niech się trochę pomartwi. Zasłużył sobie na to. Mam nadzieję, że się na razie nie dowie o miejscu pobytu Ivy. Tony i Ivy - fajnie, że razem zamieszkali ; ]. Widać, iż dobrze się czują w swoim towarzystwie, są spokojni i zrelaksowani, zwłaszcza Tony, który od dawna nie czuł się taki szczęśliwy. Chciałabym, żeby szybko przestał porównywać Ivy do Harper i zdał sobie sprawę, iż obie są wyjątkowe i teraz, gdy Harper odeszła, chciałabym, żeby przestał żyć wspomnieniami i ułożył sobie życie na nowo z Ivy ; >. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
Pozdrawiam serdecznie,
Marlena ;*.
Ostatnio zmieniony przez Marli dnia 14:50:19 09-01-14, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Anna. Mistrz
Dołączył: 10 Lis 2010 Posty: 19387 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Podkarpacie ;*** Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:01:13 12-01-14 Temat postu: |
|
|
Jak zwykle kolejny cudowny odcinek. Vance ma pomysły. Zgłosił porwanie Ivy choć przecież nie ma na to żadnych dowodów. Co do Jack'a to nie powinien się wtrącać w to co robi Kay, ale z drugiej strony ma rację. Trzeba pilnować Vance'a, ponieważ to może pomóc w śledztwie dotyczącym śmierci Harper.
Ivy i Tony ♥ Moja ukochana para ♥ Uwielbiam czytać o nich ♥ Tony mógłby tylko już przestać myśleć o Harper i porównywać z nią Ivy. Pora by ułożył sobie życie na nowo.
David mam nadzieję, że nie popsuje tego szczęścia.
Czekam na kolejny odcinek i zapraszam do mnie na ostatni odcinek Cual es la verdad? i na pierwszy odcinek nowego pomysłu Potęga prawdziwej miłości. |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|