|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:19:07 16-02-14 Temat postu: |
|
|
Nie wiem czy ktoś jeszcze to czyta, ale w końcu udało mi się skończyć odcinek ;D Enjoy!
C H A P T E R 19.
Nim przekręcił klucz w zamku, zrobił głęboki wdech. Nasłuchiwał jakichkolwiek odgłosów z wnętrza mieszkania, które mogłyby świadczyć o tym, że jego dziewczyna jest w domu, ale w ciszy jaka panowała wokoło nie słyszał nic oprócz własnego oddechu i bicia serca. Od niechcenia przekręcił klucz i wszedł do środka.
_____– Ivy?
_____Jeszcze przez chwilę łudził się, że może, jak zwykle, gdy czekała na niego śpi na kanapie. Nie zapalając światła, zamknął za sobą drzwi i odłożywszy klucze na małą szafkę, podszedł do kanapy. Nie było jej tam jednak. Z irytacją przeczesał włosy palcami i klapnął na kanapę, ukrywając twarz w dłoniach. Naprawdę się bał choć sam nie wiedział czego bardziej – czy tego, że stracił ją bezpowrotnie na skutek tego, co zobaczyła w gabinecie jego ojca, czy raczej tego, że przypomniała sobie wszystko z tamtego feralnego wieczora. Jedno i drugie oznaczało w tym przypadku dokładnie to samo – koniec marzeń o oszałamiającej karierze. Miał jednak nadzieję, że jeśli jakimś cudem jej wspomniała wróciły, to jej uczucie do niego – nawet jeśli w tym momencie było przytłumione przez złość – nie pozwoli jej wpakować go za kratki.
_____– Szlag! – warknął, z furią zrzucając ze szklanego stolika wszystko, co na nim było. Ogarnęło go wrażenie, że wpadł w bagno, które z każdą chwilą wciąga go bardziej, a na jego brzegu nie stoi nikt, kto wyciągnąłby do niego dłoń, by pomóc mu się z tego wydostać.
_____– Nie denerwuj się tak – usłyszał, kpiący, kobiecy głos za swoimi plecami.
_____– Faith – mruknął nawet na nią nie patrząc. Nie sądził, że po ostatniej sprzeczce tak szybko do niego przybiegnie. Ale przecież nie raz już przekonał się, że ta dziewczyna nie ma absolutnie żadnych zasad. – Jak tu weszłaś?
_____– Było otwarte, a poza tym… – urwała, czekając aż odwróci się przodem do niej, a kiedy w końcu leniwie zerknął na nią przez ramię, sięgnęła do kieszeni swoich jeansów. – Dałeś mi klucz, nie pamiętasz?
Vance zaśmiał się pod nosem i pokręcił głową z niedowierzaniem. Nigdy przecież nie dawał jej klucza.
_____– Możemy sobie pomóc – zaczęła po chwili, stając przed nim.
_____– Czyżby? – zagadnął, unosząc wysoko brwi i odchylając się wygodnie na oparcie kanapy.
_____– Owszem – odparła i zbliżywszy się do niego, usiadła mu na kolanach okrakiem. – Obojgu nam zależy przecież na tym samym – dodała, ściszając głos do szeptu i powoli rozpinając jego koszulę.
_____– Postanowiłaś za wszelką cenę dokończyć to, co zaczęliśmy w gabinecie mojego ojca – prychnął z kpiną, zupełnie nie reagując na jej zabiegi, kiedy jej dłonie rozpoczęły wędrówkę po jego torsie.
_____– Na początek. – Zaśmiała się, delikatnie chwytając płatek jego ucha zębami.
_____– A co potem? – spytał, a kiedy odsunęła się od niego nieznacznie, jej usta wygięły się w cwanym uśmieszku, a oczy błysnęły niebezpiecznie. Bez słowa ściągnęła przez głowę swoją koszulkę i odrzuciwszy materiał za siebie zajęła się klamrą jego paska.
_____– Potem raz na zawsze usuniemy z naszej drogi tą małą dziwkę – powiedziała, energicznie szarpiąc za jego pasek.
_____– Jedyną dziwką…
_____– Więc gdzie jest skoro nie ma jej tu teraz z tobą? – weszła mu w zdanie, zarzucając mu pasek na szyję i przyciągając go do siebie. – Naprawdę sądzisz, że jest na tyle głupia, że pozwoli ci zamydlić sobie oczy po tym, co zobaczyła w gabinecie twojego ojca? – wyszeptała w jego usta.
_____– Jeśli zobaczyła – poprawił ją, siłując się z nią na spojrzenia. Ciągle łudził się, że Ivy jednak niczego nie widziała.
_____– Jestem pewna, że właśnie przekonuje do siebie Browna – zakpiła.
Vance zacisnął nerwowo szczęki, posyłając jej nienawistne spojrzenie. Nie wierzył, że jego dziewczyna byłaby zdolna do czegoś takiego, nawet powodowana chęcią odegrania się na nim. To były metody Faith, a Ivy przecież była od niej zupełnie inna.
_____– Powinnaś już iść – wycedził przez zęby.
_____– Powinieneś przestać zawracać sobie głowę tą idiotką – odparła, uśmiechając się ironicznie. – Nie ma ludzi niezastąpionych, Vance. Im prędzej to zrozumiesz, tym lepiej dla ciebie.
– Masz na myśli coś konkretnego?
Faith wzruszyła ramionami i leniwie przesunęła palcem wskazującym po jego nagim torsie, przygryzając policzek od środka, jakby zastanawiała się nad odpowiedzią.
_____– Jedynie to, że mój los zależy wyłącznie ode mnie – odparła, spoglądając mu prosto w oczy. – Nie zamierzam czekać, aż panna Shirley znudzi się wszystkim. Dostałam od losu swoje pięć minut i zrobię wszystko by je maksymalnie wykorzystać – zakończyła i wycisnąwszy na jego ustach namiętny pocałunek, szybko podniosła się z jego kolan i podniosła swoją bluzkę z podłogi. – Kiedy będziesz już wiedział czego chcesz i miał plan jak to osiągnąć, zadzwoń – dodała i nim zdążył powiedzieć cokolwiek, opuściła jego mieszkanie, zostawiając go z mętlikiem w głowie.
__________________________________________________* * *
Patrzył jak jego przyjaciel, podnosi dziewczynę z kanapy i zupełnie bez trudu, jakby była piórkiem, niesie ją do sypialni. Przez cały wieczór nie potrafił się nadziwić, jak to możliwe, że dwoje zupełnie obcych sobie ludzi tak świetnie się rozumie i dogaduje bez słów, zachowując się przy tym jakby znali się od wieków. Oboje wyglądali przy tym na naprawdę szczęśliwych i szczerych względem siebie. Nie miał serca tego burzyć, ale nie zamierzał też z założonymi rękami przyglądać się, jak jego przyjaciel pakuje się w coś co nigdy nie będzie miało przyszłości, doszukując się podobieństw, których nie ma i wmawiając sobie, że to przeznaczenie postawiło ich na swojej drodze, by mogli pomóc sobie nawzajem.
_____Oparł się ramieniem o framugę i wsunął dłonie w kieszenie spodni, przyglądając się jak Tony z niezwykłą troską i czułością układa Ivy na łóżku. Kiedy dziewczyna zwinęła się w kłębek, ostrożnie okrył ją kołdrą, zatrzymując dłoń na jej ramieniu zdecydowanie dłużej niż to było konieczne. Uśmiechnęła się przez sen, więc i on się uśmiechnął. Delikatnie pogładził dłonią jej policzek, z trudem zwalczając w sobie pokusę podarowania jej niewinnego całusa na dobranoc.
_____David przewrócił oczami i znacząco zakasłał, ściągając na siebie jego wzrok.
_____– Co ty, do ciężkiej cholery, wyprawiasz? – naskoczył na niego. Tony przyłożył palec wskazując do ust, dając przyjacielowi znać, by był cicho, po czym jeszcze raz z tęsknotą spojrzał na Ivy i uśmiechnąwszy się do siebie, ruszył w stronę Davida.
_____– Kiedy odwoziłem Maddie do teatru, wbiegła mi wprost pod koła – zaczął, zamykając za sobą drzwi sypialni. – Zabrałem ją do szpitala, a potem…
_____– Postanowiłeś zostać jej rycerzem na białym rumaku – dokończył David z kpiną. Tony przewrócił oczami z irytacją i skierował się do kuchni. – Ona jest twoją pacjentką. I nie jest Harper – podkreślił dosadnie.
_____– Wiem, co o tym myślisz. Nie musisz mi prawić kazań.
David westchnął cicho i popatrzył na przyjaciela z politowaniem.
_____– Wpakujesz się przez tę dziewczynę w kłopoty – ostrzegł, zajmując miejsce na wysokim stołku przy kuchennej wyspie. Tony odwrócił się przodem do niego i unosząc brwi po samą linię włosów, postawił na blacie kieliszki do wina. – Nie masz czegoś mocniejszego? – spytał David, postanawiając, że o doniesieniu Vance’a o porwaniu Ivy, powie przyjacielowi później, a kiedy tylko wróci do domu, da znać Jackowi, że z panną Shirley wszystko jest w jak najlepszym porządku.
_____– Czyżby koniec sielanki? – zaśmiał się brunet, mając nadzieję zręcznie przekierować rozmowę na wygodniejszy dla siebie temat.
_____– Nie zmieniaj tematu – ostrzegł, unosząc palec wskazujący w karcącym geście.
_____– Nie zmienię zdania co do Ivy, więc lepiej zmieńmy temat – odparł Tony stanowczo, ale z nutą rozbawienia w głosie. – Kiedy przyjechałem po rzeczy gruchaliście jak gołąbki, a teraz co? – zagadnął, kierując się do barku i wyciągnąwszy z niej butelkę Jacka Daniel’sa, spojrzał pytająco na przyjaciela. David skinął głową twierdząco i nabrał powietrza w płuca.
_____– Między nami chyba wszystko wreszcie zaczęło się układać, ale… – urwał i sięgnął do wewnętrznej kieszeni swojej marynarki. – Wyjąłem to dziś ze skrzynki – powiedział, kładąc na blacie kopertę.
_____– Co to?
_____– List od matki Maddie. Czytaj.
Tony zrobił duże oczy i odstawiwszy butelkę na blat, sięgnął po kopertę, wyciągnął list i zaczął czytać. David w tym czasie napełnił szklanki alkoholem.
_____– Cholera – mruknął Tony pod nosem. – Co z tym zrobisz? – spytał, ciągle wpatrując się w wersy, starannie nakreślone czarnym atramentem na ozdobnej papeterii.
David wzruszył ramionami.
_____– Rozmawiałeś z Maddie?
_____– Nie chcę jej martwić.
_____– Chyba powinna wiedzieć, że jej niedoszły mąż, żądny zemsty, postanowił przyjechać do Stanów i ją odnaleźć.
_____– Przecież to jak szukanie igły w stogu siana – odparł cicho David, ale ton jego głosu jednoznacznie wskazywał na to, że sam w to nie wierzył. Tony od razu to wyczuł i spojrzał na niego sugestywnie. – No co? – obruszył się blondyn, upijając łyk bursztynowego alkoholu.
_____– Sam w to nie wierzysz. Z tego listu wynika, że ten cały Ibrahim ma nie tylko pieniądze, ale też ogromną motywację, by odnaleźć kobietę, która go zhańbiła i dokonać zemsty.
_____– Dzięki za pocieszenie – zaśmiał się gorzko David, wpatrując się w zamyśleniu w swoją szklankę. – Może powinniśmy z Maddie wyjechać?
_____– Chcesz uciekać całe życie? Jedyne co powinieneś teraz zrobić, to porozmawiać z Maddie. A tak nawiasem mówiąc… – zaczął, spoglądając na przyjaciela z tym swoim specyficznym uśmieszkiem na ustach, po czym obszedł kuchenną wyspę i zająwszy miejsce na stołku obok Davida, pochylił się w jego stronę. – Skonsumowałeś już wasze małżeństwo? – zagadnął konspiracyjnym szeptem, za co natychmiast zarobił kuksańca pod żebra.
_____– Chyba nie liczysz na to, że będę opowiadał ci wszystko ze szczegółami?
_____– Ja opowiedziałem ci wszystko na temat mojego pierwszego razu – odparł Tony z obrażoną miną.
_____– Mieliśmy wtedy po szesnaście lat.
_____– Ale biorąc pod uwagę zaistniałe okoliczności, to tak, jakbyś po raz drugi miał przeżyć swój pierwszy raz, więc liczę na szczegółową relację – zaśmiał się brunet, unosząc do ust swoją szklankę. – Wasze zdrowie.
__________________________________________________* * *
Po raz kolejny ukradkiem zerknęła na mężczyznę, siedzącego za kierownicą. Był przystojny, uprzejmy, niezwykle czarujący, szybko okazało się, że naprawdę świetnie się dogadują tak na gruncie zawodowym jak i prywatnym. Ashwin Azeez był profesjonalistą w swojej dziedzinie i naprawdę ucieszyła się, że może z nim pracować. Wszystko było wręcz idealnie, ale mimo to, czuła w sercu niepokój.
_____– Dlaczego mi się tak przyglądasz? – zagadnął, na chwilę odrywając wzrok od drogi przed sobą, by spojrzeć jej w oczy.
Maddie, zawstydzona tym, że została przyłapana na gorącym uczynku, opuściła głowę, skrywając zarumienione policzki, za kurtyną lśniących włosów. Kiedy wzruszyła ramionami, mężczyzna uśmiechnął się ciepło i wrócił do obserwowania drogi.
_____– Gdy spotkaliśmy się pierwszy raz, miałem przeczucie, że jeszcze cię zobaczę – wyznał. – Ale nie sądziłem, że to nastąpi tak szybko, a w dodatku, że będziemy razem pracować.
_____– Cóż – westchnęła Maddie. Sama przecież nigdy nie sądziła, że wyjdzie za mąż tak młodo, a kiedy już została żoną Davida, nie przypuszczała, że się w nim zakocha, a już na pewno, że z wzajemnością. Najgorsze jednak było to, że wyszła za mężczyznę, do którego absolutnie nic nie czuła, w gruncie rzeczy tylko po to, by przeciwstawić się woli ojca, który, jak się okazało, już dawno temu obiecał komuś jej rękę. – Życie bywa nieprzewidywalne. Możesz mnie tu wysadzić – dodała po chwili.
_____– Na pewno? – spytał, zatrzymując samochód i niepewnie rozglądając się dookoła. Okolica, delikatnie mówiąc, nie wyglądała zbyt ciekawie.
_____– Na pewno – odparła Maddie z uśmiechem, chwytając za klamkę. – Do zobaczenia – pożegnała się i nim jej towarzysz zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, wysiadła z samochodu.
_____– Maddie! – krzyknął za nią, a gdy odwróciła się przez ramię, by na niego zerknąć, pomachał jej małą torebką. Uśmiechnęła się, zakłopotana swoim gapiostwem i uderzywszy się otwartą dłonią w czoło, podbiegła do niego. Gdy chwyciła torebkę a ich dłonie zetknęły się, poczuła się tak, jakby poraził ją prąd. Podniosła wzrok na jego twarz, a kiedy pochwyciła jego spojrzenie, stanęła jak sparaliżowana. _____– Wszystko w porządku? – spytał, przyglądając się jej uważnie. Uśmiechnęła się niepewnie i szybko cofnęła rękę z torebką.
_____– Tak – wymamrotała, odgarniając włosy za uszy.
_____– Nie wyglądasz zbyt dobrze, może jednak powinienem cię odprowadzić pod same drzwi?
_____– Nie, nie, wszystko w porządku – zaprzeczyła gwałtownie, dziwiąc się własnej reakcji na tego mężczyznę. – Naprawdę – zapewniła. – Widzimy się jutro w teatrze – zakończyła i pobiegła w stronę domu nie oglądając się za siebie. Niepokój, który poczuła, gdy zobaczyła go w teatrze, teraz przerodził się niemal w stuprocentową pewność, że znajomość z tym mężczyzną nie wyjdzie jej na dobre.
_____– Panikujesz Maddelaine – upomniała się, biegnąć po schodach, ku drzwiom mieszkania, które od kilku miesięcy było jej azylem. Zamknęła za sobą drzwi i oparłszy się o nie plecami, zrobiła głęboki wdech. – To wszystko twoja wina – zwróciła się do kobiety, która uśmiechała do niej ze zdjęcia stojącego w ramce na szafce z alkoholami. – Ciągle straszysz mnie, pisząc o planach mojego niedoszłego męża, zamiast spytać jak mi się układa z obecnym… Tęsknię – dodała, przesuwając opuszkami palców po policzkach kobiety. Jeszcze przez chwilę wpatrywała się w jej spokojną twarz, usiłując samej się uspokoić, a kiedy udało jej się odgonić natrętne myśl, skierowała się prosto pod prysznic, a stamtąd do łóżka. Żałowała, że nie Davida nie było jeszcze w domu. Niczego nie pragnęła w tym momencie bardziej, jak tego, by zamknął ją w swoich silnych ramionach i zapewnił, że nie spadnie jej włos z głowy. Kiedy usłyszała szczęk klucza w zamku, natychmiast wyskoczyła z łóżka i pobiegła do salonu.
_____– Cześć, kotku – powiedział David z uśmiechem, rozkładając szeroko ramiona, jakby nie widzieli się od wieków. Maddie podejrzliwie uniosła brwi, ale w końcu wtuliła się w niego jak wystraszone dziecko w ramiona rodzica. – Hej… – szepnął w jej włosy, kołysząc delikatnie. – Wszystko okay? – spytał, odsuwając ją od siebie. Maddie uśmiechnęła się lekko i skinęła głową twierdząco, ale kiedy chciał ją pocałować, odwróciła głowę w bok, tak, że zamiast w usta, trafił w policzek.
_____– Piłeś – rzuciła oskarżycielsko, krzyżując dłonie na piersiach. David przewrócił oczami i robiąc minę niewiniątka niemal złączył palec wskazujący z kciukiem, pozostawiając między nimi zaledwie kilkumilimetrową szczelinę.
_____– Odrobinkę – powiedział cicho, mając na tyle przyzwoitości, by przynajmniej udawać skruszonego, a kiedy Maddie zmarszczyła czoło, rozwarł palce nieco szerzej. – No dobra, może tyle…
_____– Chyba będziesz spał dziś na kanapie – odparła i obróciwszy się na pięcie, pomaszerowała w stronę sypialni.
_____– Maddie – jęknął, człapiąc za nią z miną zbitego psa. – Musiałem porozmawiać z Tonym.
_____– I musieliście to robić przy kieliszku – bąknęła, nadal udając obrażaną, po czym przykryła się kołdrą i sięgnęła po jakieś kolorowe pisemko, które akurat leżało na szafce przy łóżku.
_____– Daj spokój. Jeśli chcesz, będę przepraszał cię na kolanach – powiedział i uklęknąwszy na ziemi, na kolanach podszedł do łóżka, po drodze ściągając marynarkę i rozpinając koszulę. – To jak? – spytał, kiedy znalazł się już przy brzegu łóżka.
Maddie spojrzała na niego znad gazety i pokręciła głową z rezygnacją, a kiedy złożył dłonie jak do modlitwy i zatrzepotał uroczo rzęsami, wsunęła się dalej na łóżko i klepnęła dłonią miejsce obok siebie. David w sekundę siedział już na łóżku, a jego usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. Przełożył dłoń, by oprzeć ją tuż za jej biodrem i spojrzał jej w oczy.
_____– Przepraszam – powiedział cicho, kładąc głowę na jej udach. – Byłem o Tony’ego – dodał po chwili. – Wiesz co zrobił? Zaproponował Ivy wspólne mieszkanie.
_____– To chyba dobrze – odparła Maddie, wplatając palce w jego włosy.
_____– Nie, dopóki będzie widział w niej Harper i nieustannie porównywał je ze sobą. Chociaż powiem ci, że wyglądali na naprawdę szczęśliwych i zachowywali się, jakby znali się od wieków.
David westchnął cicho i podniósł się, a kiedy ich spojrzenia skrzyżowały się, delikatnie pogładził jej policzek i wsunął dłoń pod jej włosy.
_____– Nie wiem, jakbym się zachował, gdyby ktoś nagle zabrał mi ciebie – wyszeptał, opierając się czołem o jej czoło. – Nie chcę się o tym nigdy przekonywać. Dziś uświadomiłem sobie, że chyba bym sobie z tym nie poradził. Nie chcę żyć bez ciebie – wyznał, a ona poczuła, wielką gulę w gardle. Zarzuciła mu dłonie na ramiona i wtuliła twarz w zagłębienie jego szyi, a kiedy odsunął ją nieznacznie od siebie, spojrzał w oczy i musnął jej usta w delikatnej pieszczocie, wiedziała już z całą pewnością, że też nie chce żyć bez niego.
_____David uśmiechnął się lekko, odgarniając jej włosy za ucho. Nie miał zamiaru mówić jej teraz o kolejnym liście jej matki, który wyciągnął rano ze skrzynki. Wiedział, że nie zawaha się przed niczym, jeśli ów Ibrahim Rashid któregoś dnia rzeczywiście miałby zapukać do ich drzwi, by spróbować zetrzeć plamę ze swego honoru. Był gotów zrobić dla niej dosłownie wszystko, jednak w tej chwili, w dużej mierze przez rozmowę z przyjacielem i wypity alkohol, był w stanie myśleć jedynie o tym, w jaki sposób skonsumują swój związek.
_____– Śpij słodko – wyszeptał i cmoknąwszy ją delikatnie w policzek, przytulił głowę do jej ciała, nieco poniżej piersi. Czuł jak bawi się jego włosami i był pewien, że uśmiecha się przy tym, więc sam również się uśmiechnął. W końcu przymknął powieki, pogrążając się w głębokim śnie. |
|
Powrót do góry |
|
|
madoka Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2010 Posty: 30699 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:39:21 16-02-14 Temat postu: |
|
|
Ze swojej strony mogę tylko obiecać nadrobić zaległości, które sobie tutaj narobiłam |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:57:23 16-02-14 Temat postu: |
|
|
Będzie mi bardzo miło Zwłaszcza, że czasem zastanawiam się czy pisanie i wstawianie tu czegokolwiek ma jeszcze jakikolwiek sens... |
|
Powrót do góry |
|
|
madoka Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2010 Posty: 30699 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:11:53 16-02-14 Temat postu: |
|
|
Aguś, oczywiście, że ma sens! Tym bardziej, gdy wychodzi to spod Twojego "pióra". Bo kto, jak kto, ale akurat Ty jesteś tutaj niezbędna;* |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:37:48 16-02-14 Temat postu: |
|
|
Haha... dzięki Moniś :* Aczkolwiek ze mną czy beze mnie ten okręt jest już na dnie i chyba na powierzchnię już nie wypłynie. |
|
Powrót do góry |
|
|
Stokrotka* Mistrz
Dołączył: 26 Gru 2009 Posty: 17542 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 1:34:59 17-02-14 Temat postu: |
|
|
Chyba właśnie uzależniłam się od tego opowiadania
A jestem dopiero na 7 rozdziale z 19 chociaż może to i dobra informacja dla mnie
U mnie na pierwszy plan wybił się David i Maddie, a po nich Jack i Kay
Jeszcze jakoś mnie pałam zbytnią sympatią do Ivy i Tonego, może dlatego że jestem dopiero na 7 rozdziale
Za to Vance wraz z Faith już mi się dali we znaki. I on niby chce uchodzić za dobrego aktora. Marny aktorzyna z recyklingu
Podoba mi się takie porozumienie między Tonym a Maddie. Widać jak na razie tylko ona go może zrozumieć.
I ogólnie świetni Ci wyszło pisanie z perspektywy snu. Zarówno u Ivy jak i u Tonego
Nie piszę, że czekam na rozwój wypadków, bo one już nastąpiły, tylko ja taka powolna i leniwa, że nie nadrobiłam
A co do żywotności tego działu, to wydaję mi się, że na forum ogólnie jest dużo osób, które mogłyby spróbować tchnąć w ten dział odrobinę życia, tylko chyba trzeba im może pokazać jak - ja sama mam szczerze problemy z interpunkcją można by rzec moja pięta Achillesa
No przynajmniej takie jest moje zdanie
No ale opowiadanie świetne i zapewne już za chwilę przeczytam tą resztę rozdziałów aaa i uwielbiam, że one są takie długie. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:58:37 17-02-14 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za poświęcony czas i tak pozytywny komentarz :*
Jeśli chodzi o interpunkcję - z ręką na sercu przyznaję, że sama znam tylko kilka podstawowych zasad, np., że przecinki stawiamy przed "że" i przed "który", pozostałe stawiam na wyczucie A poza tym, to nie jest miejsce gdzie piszemy na oceny czy by zdobyć jakieś nagrody - tu chodzi o dobrą zabawę i fajny sposób na spędzenie czasu ^^ Przynajmniej ja tak do tego podchodzę a jako największą nagrodę traktuję każdy komentarz, a już zwłaszcza tak cudny, jak Twój :* |
|
Powrót do góry |
|
|
madoka Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2010 Posty: 30699 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:11:31 17-02-14 Temat postu: |
|
|
Wiem, że najwyższa pora, żebym przekonała się do duetu Ivy&Tony, ale cały czas mam ku temu opory. Rzekłabym nawet, że cały czas żyję cudownymi wspomnieniami z udziałem Harper, która w moim mniemaniu była jedyną kobietą, którą Tony zdołał pokochać w tak piękny sposób. Oczywiście dostrzegam swego rodzaju urok pary Ivy&Tony, zaczyna mi się nawet podobać więź, która się między nimi rodzi, ale bezustannie powracam do tych wszystkich scen na linii Harper-Tony. Przyznaję nawet bez bicia, że wspomnienie z przygotowywania pizzy przez Tony'ego było dla mnie znacznie więcej warte i bardziej emocjonujące, niż wszystkie dotychczasowe sceny Ivy-Tony. Nie mam bladego pojęcia z czego to wynika, ale obiecuję dać jednak szansę Twojej głównej bohaterce Na chwilę obecną moim ulubionym wątkiem jest ten z udziałem Kay i Jack'a. Boże, jak ja uwielbiam te wszystkie spięcia w ich relacji, tą ich wzajemną szorstkość pod którą bardzo często skrywają uczucia, którymi się darzą. To iskrzenie między nimi, które nie opuszcza czytelnika choćby na krok. Co prawda wściekłam się na Jack'a za "Uznajmy, że to była twoja... zapłata za pozytywną opinię i referencje", ale gdzieś w głębi duszy rozumiem jego postawę. Chciał zakończyć tą relację na własnych warunkach - nie chcąc zmuszać kobiety do jakichkolwiek poświęceń, do jakichkolwiek zmian decyzji, do odrzucenia szansy rozwoju celem zostania u jego boku. Szkoda tylko, że zrobił to w najmniej delikatny sposób i to tuż po wspólnie spędzonej nocy. Jeżeli zaś mowa o Maddie i Davidzie, to podoba mi się, że nareszcie otworzyli się na miłość. Łącząca ich więź to sama słodycz, która sprawia, że sceny z ich udziałem są napawdę przyjemne w odbiorze. Boję się tylko, że Ash, który już wkroczył do życia Maddie - a który w mojej ocenie jest tym porzuconym narzeczonym, ze skazą na honorze - zniszczy łączące ich uczucie.
Kogoś pominęłam? Aaaa...Vance'a. Hmm...cieszę się, że Ivy miała w końcu okazję przekonać się, jaki jest naprawdę i jakimi pobudkami kierował się, decydując się na związek z nią. Co do niego samego, to mam bardzo mieszane uczucia. Czasami mam wrażenie, jakoby rzeczywiście darzył Ivy jakimś pozytywnym uczuciem, a czasami mam ochotę kopnąć go w tyłek za jego egoizm i wykorzystywanie jej do osiągnięcia własnych celów Tak, czy siak cieszę się, że udało Ci się wykreować tak złożoną postać.
Chwilowo to tyle z mojej strony - nawet jeśli niekoniecznie składnie Ale tyle myśli przebiegało przez moją głowę podczas tych siedmiu odcinków, że nie sposób było je wszystkie zapamiętać |
|
Powrót do góry |
|
|
Stokrotka* Mistrz
Dołączył: 26 Gru 2009 Posty: 17542 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:17:15 17-02-14 Temat postu: |
|
|
Już nadrobiłam wszystko I naprawdę moją ulubioną parą jest Maddie i David i się cały czas zastanawiam kim jest ten Ash i co on zamierza zrobić
Za to Jack to naprawdę sobie wymyślił Naprawdę szlachetny gest z jego strony, ale może przydałoby się zapytać Kay o zdanie
A i przepraszam za skojarzenie, ale skojarzyło mi się z NCIS Bo właściwie tam DiNozzo jest taki trochę podobny do Jack'a
Nie chodziło mi o nagrodę czy jakieś zasługi. Ale bardziej o to, że każdy raczej lubi jak jego praca zostaje doceniona, więc może gdyby otrzymał radę czy pozytywny komentarz, nie poddawałby się tak szybko
Cieszę się, że Ci się komentarz spodobał
W końcu to taki młyn na Twoje dalsze pisanie
Więc czekam z utęsknieniem i zabieram się za inne opowiadania |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:18:33 17-02-14 Temat postu: |
|
|
No i po cóż mi było wyciągać tą Harper z grobu i tworzyć retrospekcje? Przyznam bez bicia, że i mnie przerosła nieco jej relacja z Tonym i być może stąd też Wasz brak przekonania do pary Ivy-Tony, ale cóż, tak to jest jak postaci żyją własnym życiem ;D
A Twój komentarz bardzo składny i jak zwykle cudowny i gdyby nie to, że muszę rano zwlec się do pracy, to pewnie dzięki niemu zaraz siadłabym do pisania
Dzięki Ci Moniś, za poświęcony czas i tyle dobrych słów :*
Stokrotka* - Tobie również dziękuję :* Cieszę się, że moje "wypociny" podobają się komuś na tyle, by poświęcać czas na nadrabianie i to naprawdę ogromny kop do dalszej pracy. Tylko właśnie kiepsko tu z frekwencją a więc i z komentarzami, a skoro nie ma komentarzy motywujących do pracy, to nie ma też chętnych do pisania i koło się zamyka
Co do Jacka - nie masz za co przepraszać, Tony (którego uwielbiam) był/jest jego pierwowzorem i pozwoliłam sobie podkraść trochę jego cech ^^
Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 23:27:12 17-02-14, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:29:44 18-05-14 Temat postu: |
|
|
Jeju, co za pustki tutaj. Haaaalo?! |
|
Powrót do góry |
|
|
madoka Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2010 Posty: 30699 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:18:26 18-05-14 Temat postu: |
|
|
Właśnie, właśnie - co to za pustki? Gdzieś Ty nam Aguś zniknęła?
Ostatnio zmieniony przez madoka dnia 23:21:16 18-05-14, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
dulce245 Aktywista
Dołączył: 15 Maj 2014 Posty: 363 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 23:39:05 19-05-14 Temat postu: |
|
|
Ciekawe jak potoczą się dalsze losy Ivy i Tonego oraz Davida i Maddy opowiadanie super czekam na następny odcinek |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:23:04 20-05-14 Temat postu: |
|
|
Gdzie wszyscy inni zniknęli? |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:34:40 20-05-14 Temat postu: |
|
|
Przepraszam Was, ale miałam w domu taki mega generalny remont i zero warunków do pisania Teraz ogarniam mieszkanie więc pewnie jeszcze trochę potrwa nim wena wróci. Pozdrawiam cieplutko :**
ps. Na pocieszenie - jeśli w ogóle kogokolwiek to ucieszy - zdradzę tylko, że na jakieś 90% niebawem na forum powróci łamacz niewieścich serc Mr Colin Dawson |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|