|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Jaka jest Twoja ulubiona postać w "Stars Way"? |
Eric |
|
0% |
[ 0 ] |
Gabriel |
|
66% |
[ 2 ] |
Maggie |
|
33% |
[ 1 ] |
Tyler |
|
0% |
[ 0 ] |
Logan |
|
0% |
[ 0 ] |
Jimmy |
|
0% |
[ 0 ] |
wszystkie są tak samo nudne :) |
|
0% |
[ 0 ] |
nie umiem wybrać - lubię wszystkie |
|
0% |
[ 0 ] |
|
Wszystkich Głosów : 3 |
|
Autor |
Wiadomość |
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:03:19 12-09-10 Temat postu: |
|
|
Świetny odcinek! A ja zgadzam się wraz z dziewczynami!
Kto by pomyślał, że tyle się zdarzy na urodzinowej imprezie Eric'a, która organizował T.J., na której miał być zaledwie kilka osób, najbliższych. T.J. ostro za imprezował, miało być fajnie, ale cos mu nie wyszło.
Jedna impreza, a tyle wpadek. Wydaje mi się Alex wypiła trochę za dużo przez Eric'a. Chłopak coraz więcej czasu spędza z nową koleżanką. A Zack? Nadal nie dociera do niego informacja, że Maggie i Gabe są razem [ a przynajmniej na niby].
Jestem ciekawa reakcji T.J. kiedy oprzytomnieje, przypomni sobie co nagadał Felixowi, jak go potraktował. W końcu chłopak nie jest zły, stara się, ale T.J. nie daje mu nawet szansy. Czekam na new! |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:35:26 19-09-10 Temat postu: |
|
|
Nie sądzicie, że chyba już czas na jakiś odcinek? |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:43:08 19-09-10 Temat postu: |
|
|
Sądzimy. ;D Maggie się obija z odcinkiem. ;D |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:44:38 19-09-10 Temat postu: |
|
|
Nieładnie tak traktować swoje wierne czytelniczki:P |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5857 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:33:02 21-09-10 Temat postu: |
|
|
Okej, okej! Już wstawiam! Musiała po prostu napisać nowy odcinek, a dopiero dzisiaj miała czas, więc...
Dziękuję Wam za komentarze i zapraszam do przeczytania nowego odcinka Stars Way. Jest nudny, ale musiałam to jakoś rozegrać, więc nie miejscie mi tego za złe...
ODCINEK 15 (40): „SAJGON”
Gabriel wrócił do domu o 3 nad ranem. Sam nie wiedział czy może nazywać mieszkanie Jimmy'ego Smitha swoim domem, ale na pewno było tu lepiej od jego poprzedniego miejsca zamieszkania.
Jimmy może i był fleją i brudasem, ale u niego przynajmniej nie musiał się pilnować, aby nie palnąć czegoś głupiego. Nie oczekiwał też od niego rzeczy niemożliwych, tak jak to miał w zwyczaju Damian Blake.
Jimmy był po prostu zwykłym facetem przed czterdziestką. No dobra. Może nie zwykłym, bo do normalności było mu daleko, ale już po pierwszym tygodniu wspólnego mieszkania, Gabe był w stanie stwierdzić, że Smith jest całkiem w porządku. Było to zadziwiające odkrycie, jako że wcześniej nienawidził tego faceta z całego serca. I tak się złożyło, że Jimmy także nigdy nie przepadał na młodym dziedzicem. Gabe nie zapytał go o powód, dla którego jego nauczyciel przysposobienia obronnego tak go traktował. Jakoś nie było ku temu okazji. Czuł jednak, że Jimmy i tak nie odpowiedziałby na jego pytanie. Jimmy nie znosił zadawania pytań, więc Gabriel, chcąc czy nie chcąc, musiał się do niego dopasować.
Codziennie rano Smith budził go na poranne ćwiczenia. Początkowo Gabe niechętnie do nich podchodził, bo choć z nadgarstkiem wszystko już było w porządku, to noga nadal mu dokuczała, a doktor Abbott stanowczo zabronił mu ją nadwerężać. Później zaczął przystępować do nich z entuzjazmem, bo zrozumiał, że nie tylko poprawiały mu samopoczucie, ale również czuł, że jest już gotów chodzić samodzielnie. Kule porzucił w rogu swojej małej sypialni i zaczął funkcjonować prawie tak jak przed wypadkiem. Było to coś wielkiego! Nie sądził, że jeszcze kiedyś będzie mógł wykonywać te same czynności, co dawniej, a rehabilitacja jeszcze się nie zakończyła (oprócz ćwiczeń z Jimmym odbywał również codziennie ćwiczenia pod kierunkiem doktora Abbotta. Była to swego rodzaju rehabilitacja, ale chłopak czuł, że większe postępy widzi odkąd zaczął trenować ze Smithem). Brakowało mu jednak nadal koszykówki. Miał zamiar odzyskać miejsce w drużynie w przyszłym sezonie. Nie tylko dlatego, że kochał ten sport, ale również z powodu stypendiów, które były przyznawane najlepszym zawodnikom na ostatnim roku. Bardzo chciał się uwolnić spod władzy ojca. Częściowo już mu się to udało, ale kiedy w grę wchodziły studia – nie wiedział już czy będzie w stanie odmówić jego pomocy, jeśli sam nie będzie miał za co zapłacić czesne.
Damian nie odzywał się do niego od czasu incydentu w Stars Creek. Dał mu wtedy jasno do zrozumienia, że nie chce go więcej widzieć, więc Gabriel nawet nie próbował się z nim skontaktować. Matka uparcie do niego wydzwaniała i wyczekiwała na niego pod szkołą, ale w końcu zrozumiała, że Gabe nie chce jej znać po tym, co stało się w noc balu bożonarodzeniowego. Powoli zaczynał odnawiać kontakty z Jasperem. Jemu było łatwiej wybaczyć.
Wczorajsza impreza nieźle dała mu się we znaki. Na szczęście pojawili się rodzice Tylera i rozgonili towarzystwo. Ciekaw był, jaka kara czeka chłopaka za urządzenie takiej popijawy.
Zmęczony rzucił się na łóżku w ubraniu. Nie chciał nawet się przebrać. Miał przed sobą około trzech godzin spania, zanim Jimmy obudzi go na poranne ćwiczenia. Dziś mieli iść biegać do parku. Trochę bał się tego treningu.
Wydawało mu się, że zaledwie przed chwilą się położył, a już obudził go dziarski okrzyk jego ekscentrycznego współlokatora:
- Dzieńdoberek! - krzyknął i jednym ruchem odsłonił żaluzję w pokoju chłopaka.
- Daj spokój! Jeszcze śpię! - zawołał Gabe nakrywając poduszkę na głowę, żeby zasłonić się przed światłem dnia. - Jeszcze chwilę! Jestem zmęczony...
- Ciężka noc? - zapytał Jimmy udawanym głosem zatroskanej mamy. - Tak mi przykro... Na własne życzenie włóczyłeś się po nocy. A teraz wstawaj! Raz, dwa! No już! Chyba, że chcesz skosztować czegoś wyszukanego na śniadanie...
- Czego? - zapytał, zdejmując poduszkę z głowy.
- Mojego GNIEWU! - odkrzyknął Jimmy, kiedy był już za drzwiami. - Za pięć minut masz być gotowy!
Niechętnie wyszedł z łóżka i zamknął się w łazience. Zimny, orzeźwiający prysznic – o tym w tej chwili marzył najbardziej. Po kąpieli, rozsunął drzwi od kabiny prysznicowej, chcąc sięgnąć po ręcznik. Kłopot w tym, że nie był już sam w łazience.
Strasznie kręciło mu się w głowie, a ból jaki temu towarzyszył był nie do zniesienia. Czuł, że zaraz zwymiotuje, ale pusty żołądek uniemożliwiał wykonanie tej czynności. Zaraz... Jak to nazywają? Ach, tak! Oczywiście! Kac!
Tyler miał wrażenie, że podłoga w każdej chwili mogłaby wysunąć mu się spod nóg. Postanowił jednak zejść do kuchni. Sam nie wiedział jak mu się udało pokonać dwie partie schodów, skoro ledwo widział przez zapuchnięte oczy. Podszedł do ekspresu i zamierzał zaparzyć sobie mocnej kawy, kiedy poczuł jak ktoś łapie go za ręce i sadza przy stole kuchennym.
- O nie, kolego. Mogłeś wcześniej pomyśleć o skutkach wczorajszej imprezy. Nie będzie żadnej kawy. Czekamy na wyjaśnienia. - mama Tylera była bardzo zasadnicza jeśli chodzi o przestrzeganie regulaminu. Ona i jej mąż wiedzieli, że ich syn jest urwisem, ale myśleli, że to tylko niewinne dziecięce wybryki, a on urządził coś takiego pod ich nieobecność! Sądzili, że Tyler jest wart zaufania.
- Sorry, ale nie mam na to czasu. Chcę tylko coś zjeść, żeby móc się wyrzygać i wracam do łóżka. - odpowiedział dość niegrzecznie, ale nie dbał o to.
Od kiedy rodzice adoptowali Felixa wszystko się zmieniło. A on, Tyler Jason Johnson, nie pragnął zmian. Chciał pozostać normalnym dzieciakiem z małej wioski w stanie Geogria. No dobra, czasem chciał być popularny i bardziej lubiany, ale ponad wszystko chciał pozostać normalny. Adopcja zmieniła jego życie. Felix wzbudzał powszechne zainteresowanie w szkole, a on sam, jako osoba, która mieszka z nim pod jednym dachem, magle zaczął być rozchwytywany i wypytywany o swojego nowego brata z Kurdystanu. Sam nie wiedział, co go podkusiło do zrobienia tej imprezy. Może chęć zwrócenia na siebie uwagi? Choć raz chciał, aby wszyscy interesowali się naprawdę nim, a nie rozmawiali z nim tylko po to, aby dowiedzieć się czegoś o Felixie.
- Słucham?! - krzyknął Peter Johnson i zerwał się z krzesła. - Nie takim tonem, Tyler! Mówisz do matki! Co w ciebie wstąpiło? Nigdy przedtem się tak nie zachowywałeś!
- Co bierzesz? - zapytała jak gdyby nic Sophia.
- Słucham?! - krzyknął T.J. nie dowierzając w to, co słyszy.
- Maryśkę, amfę, kokę? - pani Johnson zdawała się być dość dobrze poinformowana w tych tematach. - Rozumiem cię. W college'u popalałyśmy w bractwie marihuanę...
- Mamo! - krzyknął oburzony Tyler z pretensjami. Jak mogła go posądzać o coś takiego? - Nie jestem ćpunem!
- Słuchaj, Tyler. Nikt cię tak nie nazywa, ale jeśli masz problem teraz, to później może być jeszcze gorzej... - ojciec również był przekonany o tym, że jego syn bierze narkotyki.
- Niczego nie biorę, jasne?! - uniósł się T.J., wstając z miejsca i uderzając pięścią w stół. - Nie biorę narkotyków! A jeśli nawet by tak było, to co za różnica? Przecież was i tak nie obchodzi, co się ze mną dzieje!
- Tyler, co ty mówisz? - Sophia miała łzy w oczach. Najwyraźniej bardzo ją zranił tym stwierdzeniem. - Oczywiście, że się o ciebie martwimy! Jesteś naszym synem!
- To dlatego zorganizowałeś to dziwaczne przyjęcie? - Peter Johnson nigdy nie nazywał rzeczy po imieniu. W liceum był ofiarą i kujonem i nigdy z jego ust nie wyszło gorsze przekleństwo niż „O, kurczaczek!”. Niby jak miał powiedzieć, że T.J. zorganizował dziką balangę, na którą przyszła połowa szpitala psychiatrycznego i większość 'pracowników' domu publicznego, a po podłodze wódka lała się litrami, bo ktoś przedziurawił wielką beczkę, w której się znajdowała?
- To akurat moja wina. - odezwał się jakiś głos za nimi.
Tyler obrócił głowę w stronę głosu tak szybko, że omal nie skręcił karku. Było to bardziej orzeźwiające niż mocna kawa czy kąpiel w zimnej wodzie. Po prostu nagle poczuł, że jego poprzednie dolegliwości zniknęły. Gapił się teraz na Felixa, który stał przy drzwiach jeszcze w piżamie, mówiąc o tym, że to on jest winny całemu zajściu.
- Twoja wina? - zapytał Peter Johnson, nie wiedząc, co jest grane.
- Jak to twoja wina? Nie rozumiem... Przecież to Tyler... - Sophia z otwartymi szeroko oczami nadal siedziała przy kuchennym stole, wskazując palcem na swojego syna.
To zabolało T.J.'a najbardziej: nawet nie dopuszczali do siebie myśli, że taka porządna i ułożona sierota z Kurdystanu mogłaby zrobić w ich domu taki sajgon. „Sajgon” było tu najbardziej odpowiednim określeniem, ponieważ Tyler zupełnie zapomniał o tym, o czym mówiła kiedyś Alex i zaczynał wierzyć, że Kurdystan mieści się gdzieś w Wietnamie. Nie wyjaśniało to jednak, dlaczego 'ten Alibaba', którego tak uparcie nienawidził, nie ma skośnych oczu i żółtej skóry. Otrząsnął się z tych myśli. Być może jeszcze nie wytrzeźwiał jak należy.
- Tak. To moja wina. - odezwał się Felix. - To ja zorganizowałem tą imprezę. Tyler nie miał z tym nic wspólnego. Chciałem po prostu się wpasować w nowe otoczenie.
Tyler nie wierzył w to, co słyszy. Felix brał całą winę na siebie po tym, co T.J. mu wczoraj powiedział?! Spojrzał znacząco na chłopaka, oczekując odpowiedzi, ale Felix Zebari stał nieruchomo pośrodku kuchni, czekając na karę jaka go czeka za to przewinienie i nie zaszczycając Tylera nawet spojrzeniem. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:06:23 22-09-10 Temat postu: |
|
|
Przeczytałam już wczoraj, ale późno było i nie miałam siły komentować - mam nadzieję, że mi wybaczysz ^^
Co do odcinka - Jimmy (uwielbiam go!) nieźle daje popalić Gabe'owi, ale jak widać chłopakowi nie tylko to odpowiada (choć może czasem nie ma na to ochoty), ale też wyraźnie mu służy.
Jak zwykle nie zabrakło też humoru Gniew Jimmy'ego na śniadanie, to jednak nie brzmi zbyt apetycznie;)
A jeśli chodzi o drugą część - dziwi mnie trochę, że rodzice T.J'a tak od razu założyli, że ich syn zażywa narkotyków. Naprawdę nie przyszło im do głowy, żeby na spokojnie z nim porozmawiać, nie tylko o imprezie, ale także o tej nieszczęsnej adopcji... To, że Felix wziął winę na siebie (co niewątpliwie dobrze o nim świadczy) albo nieco ociepli wzajemne relacje braci, albo jeszcze bardziej je pogorszy... Chciałabym, żeby pierwsza opcja okazała się prawdziwa, ale coś czuję, że to by jednak było zbyt proste;)
Czekam na new, pozdrawiam :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Mary Rose Idol
Dołączył: 27 Lip 2007 Posty: 1287 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:53:25 23-09-10 Temat postu: |
|
|
TJ przeżył pierwszego w życiu kaca. Chłopak dostał na głowę kubeł zimnej wody, ale kto by się spodziewał takiej akcji Felixa? Naprawdę nie rozumiem, dlaczego jest tak wspaniałomyślny po tym, co mu powiedział przybrany brat. Ciekawe, jak zareagują Johnsonowie. Mam nadzieję, że nie odeślą Felixa, bo bardzo go polubiłam
Jimmy mnie rozbraja, jak zawsze. Był moment w którym straciłam do niego sympatię, ale jego "dzieńdoberek" tylko mnie utwierdził, że to spoko koleś. Pomaga Gabrielowi dojść do zdrowia po wypadku. Ale jego GNIEWU nie chciałabym poznać. |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:56:02 26-09-10 Temat postu: |
|
|
Tak dawno nie było Jimmego, że już zapomniałam, że panowie mieszkają razem. ;D Ale najwidoczniej nie jest tak źle mieszkać z Jimmym i Gabe daje jakos radę. ;P
Sama jestem zaskoczona jak i Tyler, że jego brat wziął na siebie cała winę. Ciekawa jestem cóż na to T.J.? Czekam na new! |
|
Powrót do góry |
|
|
wiewióra Motywator
Dołączył: 23 Kwi 2010 Posty: 290 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:38:30 13-10-10 Temat postu: |
|
|
Maggie gdzie odcinek, obijasz się! |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5857 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:58:25 13-10-10 Temat postu: |
|
|
Bardzo Was przepraszam za tak długą przerwę w dodawaniu odcinków! Dziękuję Wam za komentarze i za to, że czytacie moje opowiadanie :*
Postaram się wynagrodzić moją długą nieobecność w postaci odcinka, z którego jestem zadowolona, choć wyszedł dłuższy niż planowałam Pojawia się w nim nowa postać. możecie ją oblookać na pierwszej stronie Zapraszam do czytania!
ODCINEK 16 (41): „TAJEMNICE”
Impreza, którą zorganizował Tyler, dała wszystkim się we znaki. Wrócili do szkoły po weekendzie markotni i cisi, jakby wciąż mieli gigantycznego kaca. Tu i ówdzie można było dostrzec plotkujących cicho uczniów. Wszyscy zastanawiali się, jaka kara czeka organizatora tej popijawy. Jego rodzice nie byli zachwyceni, kiedy zastali dom w takim stanie. Natychmiast rozgonili pijane towarzystwo. Nic więc dziwnego, że kiedy w poniedziałek rano Tyler zjawił się jak gdyby nigdy nic w szkole, wzbudził powszechne zainteresowanie. Większość uczniów Stars Way High po takim wybryku byłaby już dawno w szkole z internatem. Ich rodzice surowo przestrzegali zasad, a państwo Johnson, choć bardzo mili, byli najbardziej nieustępliwi.
- I jak? - zapytał T.J.'a jakiś chłopak z pierwszej klasy. Był przerażony, a zarazem zdziwiony, że Tyler w ogóle jeszcze żyje po takiej dzikiej popijawie. - Wywalili cię z domu?
- Co?! - zdziwił się Johnson, nie wiedząc o co chodzi temu młokosowi. - O czym ty bredzisz? Czy my się w ogóle znamy?
- No... Byłem na twojej imprezie... - Tyler skrzywił się nieznacznie na wspomnienie tego wydarzenia. - Nie dostałeś żadnej kary?
- Nic mi na ten temat nie wiadomo. - odparł oschle T.J. i wściekły ruszył do klasy. Nie zamierzał dłużej znosić tych natarczywych spojrzeń i poszeptywań za plecami. Tak się zamyślił, że nie usłyszał jak ktoś woła go po imieniu.
- Tyler! Tyler! Hej, T.J.! Co z tobą?! - była to Maggie, która od dłuższego czasu zwracała na siebie uwagę, wrzeszcząc jak opętana na szkolnym korytarzu.
Chłopak niechętnie się odwrócił. Nie zamierzał teraz znosić kazań przyjaciółki.
- Czego chcesz?! - warknął, nie przejmując się, że zabrzmiało to niegrzecznie.
- Co jest z tobą? Cały weekend do ciebie wydzwaniam! Nie odpowiadasz na moje wiadomości. Sprawdzałeś ostatnio pocztę głosową? Nagrałam się chyba z pięćdziesiąt razy!
- Nie miałem czasu... - burknął i już miał odchodzić, kiedy dziewczyna go zatrzymała.
- Co się z tobą dzieje? - zapytała, ale tym razem w jej głosie nie było słychać wyrzutu. Raczej troskę. - Zmieniłeś się. I chyba wiem dlaczego. To z powodu Felixa, prawda?
- Nie wspominaj przy mnie o tym alibabie! W ogóle zostaw mnie w spokoju!
- O co ci chodzi, co? Jak zwykle odwracasz się plecami od problemów. Wiesz, co? Mam już dość twojego zachowania i twoich rasistowskich zapędów! Chcesz sobie radzić sam? Proszę bardzo! I tak mam już dość wyciągania cię z kłopotów! Od kiedy pamiętam, zawsze ratowałam ci tyłek i mam już dość! Próbowaliśmy ci pomóc, wtedy na imprezie, ale najwyraźniej to dla ciebie za mało, że próbowaliśmy naprawić szkody, które ty wyrządziłeś! Przykro mi, że czujesz się skrzywdzony – biedny, mały Tyler... Rodzice adoptowali sierotę, którą kochają bardziej od niego. To takie smutne... Wiesz, gdybyś się tak nad sobą nie użalał, może byś widział więcej niż tylko czubek własnego nosa! - Maggie oddychała szybko i nierównomiernie.
Wyrzucała z siebie po kolei wszystko, co leżało jej na sercu. Wreszcie miała ku temu sposobność. Była zła na przyjaciela, że jest takim egoistą. Nie widział, że próbowała mu pomóc. Zresztą, nie tylko ona, ale także Gabriel, za którym przecież nigdy nie przepadali. Nawet Mia włączyła się do akcji. Nie wspominając już o Felixie, który zważywszy na to, jak T.J. go traktuje, zrobił nawet zbyt wiele dla przybranego brata.
Tyler nic nie odpowiedział na postawione mu zarzuty. Zacisnął zęby z wściekłości i ruszył przed siebie, zostawiając przyjaciółkę samą pośrodku szkolnego korytarza.
***
- Jenny! Co ty tu robisz?! - Gabriel był w szoku. Ta dziewczyna, choć jej przybycie bardzo go ucieszyło, była ostatnią osobą, którą spodziewał się ujrzeć w łazience Jimmy'ego Smitha.
- Nie cieszysz się, że mnie widzisz? Myślałam, że sprawię ci niespodziankę, tym bardziej, że nie widzieliśmy się już kawał czasu. - dziewczyna uśmiechnęła się promiennie. - Nieźle się urządziłeś... - podeszła do lustra i wyciągnęła flakonik perfum ukrytych w szafce za zwierciadłem. Powąchała buteleczkę, skrzywiła się, a zaraz potem znów uśmiechnęła się szeroko. - Ale gust to ty zawsze miałeś kiepski, kuzynku.
Rzuciła się chłopakowi na szyję, nie zwracając uwagi na to, że był cały mokry i przewiązany tylko ręcznikiem w pasie. Tak bardzo za nim tęskniła. W całej tej porąbanej rodzinie tylko Gabe był jej bratnią duszą. Rozumieli się bez słów, choć byli do siebie zupełnie niepodobni. Ona – outsiderka z wyboru o powołaniu artyski, on – dusza towarzystwa, wieczny imprezowicz i gwiazda koszykówki. Obydwoje jednak łączyło jedno: ogromna pasja. Każdy z nich kochał coś, na czym zależało mu najbardziej na świecie i żadne łatwo nie odpuszczało w dążeniu do celu. To chyba rodzinne.
Gabriel zupełnie zapomniał o porannych ćwiczeniach ze swoim kontrowersyjnym współlokatorem. Ubrał się i przygotował śniadanie dla siebie i kuzynki, która zdawała się być zafascynowana jego nowym miejscem zamieszkania.
- Wiesz... Podoba mi się tu bardziej niż w Pałacu Damiana. - powiedziała zajadając tosta i rozglądając się z uwagą po niezbyt czystym mieszkaniu. Miała dziwny zwyczaj nazywania rezydencji Blake'ów pałacem, a do samego wuja zwracała się po imieniu. - można by pomyśleć, że to mieszkanie artysty, gdyby nie to, że mieszkasz tu ty.
- To nie moja miejscówka. Mieszkam tu z jednym facetem. To nauczyciel... – dodał na widok uniesionych brwi Jenny, jakby chciał uprzedzić niewygodne pytania o swoją orientację seksualną. - Bez podtekstów proszę. To w porządku gość. Trochę dziwny – to fakt. Pomaga mi w rehabilitacji. To znaczy... Myślę, że mi pomaga... - Gabriel zastanowił się głęboko. Po Jimmym można było spodziewać się najgorszego, ale z drugiej strony pokazał też swoje lepsze oblicze. - W każdym razie... Skąd wiedziałaś, że tu będę? - zmienił temat, odrywając się od rozmyślań. - Moi rodzice nie wiedzą, że przygarnął mnie nauczyciel przysposobienia obronnego.
- Naprawdę myślisz, że cokolwiek można ukryć przez tak wpływową rodziną? - Jenny zadała retoryczne pytanie i uśmiechnęła się znad jedzonego przez siebie tosta. - Nie ma szans! Diana na pewno wynajęła prywatnego detektywa, czy coś... W każdym razie była dobrze poinformowana, kiedy mówiła mi gdzie cię znajdę. Przyjechałam dziś rano z mamą. - wyjaśniła, widząc zdziwione spojrzenie Gabe'a. - Ma tu jakieś sprawy do załatwienia, a skoro i tak uczę się w domu, to pomyślałam, że warto cię odwiedzić. Jak się czujesz? Już wszystko w porządku? Jak sobie radzisz?
- Ach, no wiesz... W porządku... Dużo nauki na przedostatnim roku. Niedługo egzaminy i no i chcę odzyskać miejsce w drużynie...
- Miałam na myśli... - zaczęła dziewczyna, ale chłopak ją uprzedził.
- Wiem, co miałaś na myśli, ale nie zamierzam o tym rozmawiać. - w głosie chłopaka zabrzmiała stanowcza nuta, więc Jenny nie miała zamiaru się z nim wykłócać. I tak nie zdążyła się nawet odezwać, bo to kuchni wszedł Jimmy z wściekłą miną na twarzy.
- Mówiłem pięć minut, leniu! A ty tu sobie zajadasz śniadanko z jakąś dziewuchą! - krzyknął, ale pomimo swoich słów, dopiero po chwili zauważył dziewczynę siedzącą na stołku kuchennym, jedzącą tosta, uśmiechającą się do niego szeroko i machającą ręką.
- Cześć! - zawołała radośnie. - Jestem Jenny. Kuzynka Gabe'a.
- Och... - wyjąkał Smith, spoglądając to na współlokatora, to na jego gościa. Wreszcie zauważył wyciągniętą rękę dziewczyny, więc podszedł, aby ją uścisnąć. - Córka Stephenie, tak?
- Skąd wiesz? - zapytała zdziwiona, a i Gabe był trochę zdezorientowany. Od kiedy to Jimmy Smith nie krzywi się na wzmiankę o jego rodzinie? I od kiedy to rumieni się na wzmiance o jego ciotce?!
- Znałem ją. Chodziliśmy razem do szkoły. Bardzo mi ją przypominasz. - wyjaśnił Jimmy, powracając już do dawnego wyrazu twarzy (mordercy-szaleńca) i tonu głosu.
- To dziwne... - zauważyła dziewczyna. - Większość ludzi mówi mi, że bardziej przypominam ojca. Jego też pan znał? Jonathan Evans...
- Nie. Niestety, nie... Przykro mi z powodu jego śmierci.
- Zmarł dawno temu... Dziwię się, że pan o tym słyszał. Mama raczej nie utrzymywała kontaktów ze znajomymi z młodości, kiedy wyprowadzała się do New Jersey.
Jimmy najwyraźniej nie zamierzał nic na to odpowiedzieć. Oznajmił tylko Gabe'owi, że dzisiaj mu podaruje i ma spadać do szkoły, bo on sam przypomniał sobie, że musi coś załatwić i dzisiaj weźmie wolne w pracy.
Gabriel nie bardzo się tym przejął. Może to i dobrze? Dzień wolny od Jimmy'ego Smitha w szkole wszystkim wyjdzie tylko na zdrowie.
***
- Hej! Widziałaś Gabe'a? - zapytał Eric Maggie, która wyglądała bardzo mizernie. - Co ci się stało?
- Tyler się stał! - odpowiedziała trochę zbyt żywiołowo jak na taki wygląd. - Zachowuje się jak idiota!
- Jestem pewny, że wyjaśnicie to między sobą... - Eric cały czas rozglądał się za przyrodnim bratem.
- Ta... Jakby to on był jedynym problemem! - westchnęła Maggie z rezygnacją. - Zack się do mnie nie odzywa.
- No wiesz... W sumie to mu się nie dziwię po tej całej szopce z Gabe'em... - chłopak chyba nie zdawał sobie sprawy, co mówi, bo cały czas wypatrywał gdzieś byłego kapitana Tygrysów pośród tłoczących się na korytarzu uczniów.
- Jaka szopka? O czym ty mówisz? - Maggie próbowała zgrywać głupią, bo nic innego nie przychodziło jej do głowy.
- Możesz oszukiwać Zacka, ale ja widzę twój wyraz twarzy, kiedy na niego patrzysz. Maluje się na nim samo obrzydzenie. I pogarda. I może trochę agresji, jakbyś chciała go zaraz kopnąć... I...
- Dobra! Już kumam! Dosyć tych przykładów! - krzyknęła dziewczyna i tym samym wywołała na twarzy przyjaciela uśmiech. - Musiałam skłamać! Zack by się ode mnie nie odczepił!
- A czy to takie straszne, że ktoś się tobą interesuje? Może powinnaś mu dać szansę i przekonać się, czy to wypali, zamiast go okłamywać i zbywać.
- Nie mam teraz czasu na romanse. Muszę rozwikłać zagadkę śmierci moich rodziców. - powiedziała to, zanim zdołała ugryźć się w język. Na szczęście zdziwione spojrzenie Erica uciekło gdzieś, kiedy ktoś zawołał jego imię.
Był to Gabriel. Kroczył ku nim dumnie. Ba! Prawie biegł. Mimo było widzieć go tętniącego energią, podczas gdy reszta uczniów wciąż miała kaca. Obok niego szła Jenny, która go podwiozła. Podszedł do Maggie i Erica i przedstawił im kuzynkę. Maggie miała odruch wymiotny na widok jej przesłodzonego uśmiechu. Nie przypadła jej do gustu.
- Dobrze, że jesteś... - wyjąkał Eric, kiedy już przywitał się z kuzynką brata. - Miałem ci przekazać od trenera, że cię szuka.
- Od trenera? Niby co on może ode mnie chcieć? I dlaczego, do cholery, masz na sobie koszulkę z nazwą drużyny?! - do Gabriela, który jeszcze przed chwilą był cały w skowronkach, powoli zaczęły docierać fakty, a przed oczami podwajały się litery na koszulce brata układające się w napis: ALLENMEYER.
- Myślałem, że wiesz... - zmieszał się Eric. - Trener mówił, że wiesz i nie masz nic przeciwko... Gabe... Ja... Ja jestem w drużynie. Na miejscu Jaspera.
Blake'a zamurowało.
***
- Unikasz mnie? - Felixowi wreszcie udało się złapać Mię. Przez cały dzień przed nim uciekała i nie miał zielonego pojęcia dlaczego. Czyżby Tyler jej coś zagadał? Miał zamiar się tego dowiedzieć.
- Ja... Nie. - odpowiedziała zmieszana dziewczyna. - Wybacz, Fel. Spieszę się na lekcję. - już miała zamiar odejść, ale chłopak złapał ją za rękę.
Sam nie wierzył, że to zrobił. Zwykle był bardzo nieśmiały w kontaktach z dziewczynami. Właściwie to nigdy nie miał do czynienia z żadnymi rówieśniczkami. Uczył się w domach zastępczych, więc nigdy nie obcował z młodzieżą w jego wieku.
- O co chodzi? Możesz mi powiedzieć... Zrobiłem coś nie tak?
- Nie... Nie o to chodzi... Ja... - Mia plątała się i nie wiedziała co powiedzieć. Co chwilę zerkała w stronę drzwi do klasy. - Puść mnie, Felix. Po prostu mnie zostaw.
Chłopak puścił jej rękę, ale nie zamierzał dawać jej wolnej drogi ucieczki.
- Więc wyjaśnij mi, o co ci chodzi. Nie rozumiem... - Felix był skonsternowany.
- Dobrze... Nie wyraziłam się zbyt jasno. Nie chcę mieć z tobą więcej do czynienia, Felix. Nie podobasz mi się. Lubię cię tylko jako kolegę, a najwyraźniej to ci nie wystarcza. Zostaw mnie i już nie próbuj się ze mną skontaktować. Po prostu... Po prostu daj mi spokój. - powiedziała to stanowczo, powstrzymując się, aby nie wybuchnąć.
Felix odsunął się, nie wiedząc, co o tym myśleć. Dziewczyna znikła w korytarzu, prowadzącym do klasy francuskiego. Chłopak nie usłyszał już jej szlochu dochodzącego zza drzwi.
Najwyraźniej Jimmy i Maggie nie byli jedynymi osobami w Stars Way, skrywającymi tajemnice...
Ostatnio zmieniony przez Maggie dnia 21:35:02 13-10-10, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:27:17 13-10-10 Temat postu: |
|
|
Jak można nie czytać tak wspaniałego opowiadania? Maggie, nie bądź taka skromna
Odcinek pewnie za chwilę przeczytam (bo inaczej chyba nie zasnęłabym z ciekawości), ale skomentuję jutro, bo dziś pewnie i tak nie zdołam napisać nic sensownego, po prostu padam na twarz...
Edit:
No więc - TJ ciągle się dąsa, jest zły na rodziców, na brata i na cały świat dookoła. Nie rozumiem go Czy on naprawdę nie może normalnie pogadać ze swoimi rodzicami i bratem? Felix wziął winę za imprezę na siebie choć wcale nie musiał, powinno mu to trochę dać do myślenia... Mam nadzieję, że w porę się opamięta.
Kurcze, byłam święcie przekonana, że to sam Gabe zaproponował trenerowi, by wziął do drużyny Erica, ale widzę, że trochę przeceniłam tę ich braterską miłość. Gabe nic o tym nie wiedział, co więcej, wyraźnie nie jest zachwycony tym faktem. Ciekawe tylko co do powiedzenia ma mu trener.
No i jaką tajemnicę skrywa Mia? Dlaczego unika Felixa?
Poza tym poznajemy kuzynkę Gabe'a i tu pojawiają się nowe pytania. Po 1 - jaką rolę odegra dziewczyna w tej historii, a po 2 - co łączy ją (czy też raczej jej matkę) ze Smith'em?
Jeśli o mnie chodzi, to odcinki zawsze mogą być takie, a nawet jeszcze dłuższe, byle tylko nie trzeba było na nie czekać tak długo;)
Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 17:39:44 14-10-10, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Mary Rose Idol
Dołączył: 27 Lip 2007 Posty: 1287 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:19:25 15-10-10 Temat postu: |
|
|
I tutaj też nowy odcinek? Co za niespodzianka, dziękujemy Madziu Kto by pomyślał, że to już 41! Wydawało mi się, że było ich o wiele mniej... tak więc możesz pisać dłuższe
TJ na początku opowiadania był jedną z moich ulubionych postaci, ale teraz spadł prawie na koniec piramidy sympatii. Co się z nim stało? Czy on nie widzi, że zraża do siebie przyjaciół? No i krzywdzi przybranego brata, który jest tak bardzo w porządku, że nadstawia za niego karku (czy jak to się tam mówi )
Czuję, że w relacjach braterskich Gabe/Eric może nastąpić załamanie. Młody Blake może pomyśleć, że Allenmayer zabiera jego miejsce... Oby nie, tak dobrze się już dogadywali.
Nowa postać wywarła na mnie pozytywne wrażenie. Wydaje mi się, że zawita w Stars Way trochę dłużej. Mam nadzieję, że żadne kazirodcze związki nie wchodzą w grę i zajmie się raczej TJem, którego sprowadzi do porządku. Jimmiego najwyraźniej kiedyś interesowała jej mamuśka, ciekawe, czy ujawnisz sekrety z jego przeszłości, bo na pewno była ciekawa.
Co ukrywa Mia? Nie ukrywam, że ten wątek to jeden z moich ulubionych, ona musi być z tym chłopakiem z Kurdystanu! Przy nim nie jest pustakiem latającym za Blakiem.
No i gdzie jest Logan? Może to jemu zawróci w głowie Jenny? Nie mogę się doczekać ciągu dalszego |
|
Powrót do góry |
|
|
wiewióra Motywator
Dołączył: 23 Kwi 2010 Posty: 290 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:26:28 17-10-10 Temat postu: |
|
|
Maggie piszesz świetnie i chętnie czytam twoje opko, choć mniej czasu mam, odcinki mogą mieć taką długość a nawet jak da radę to dłuższą
Tj to palant, myślała, że po imporezei i po tym jak Feliks wziął winę na siebie zmieni choć trochę zdanie o nim, a jednak pomyliłam się i widzę, że może to szybko nie nastąpić! Wystarczy normalnie z Feliksem porozmawiać ale TJ nawet tego nie potrafi!
Eric w drużynie jest, Gab nie jest tym faktem zadowolony, nawet jest zły.
Eric rozszyfrował Maggie, wie, że z Gabem nic ją nie łaczy że to była tylko szopka aby spławić Zacka
Mia zaczęła unikać Feliksa, ciekawe jaki jest tegoi powód, czemu tak szybko zmieniła zdanie, najpierw była zadowolona a teraz nie chce z nim nawet porozmawiac?!
Nowa postć kuzynka Gabe, ciekawe jaką ona rolę odegra w życiu młodego Blacka i reszty uczniów? Czy jest taka sama jak Blackowie czy się od nich różni?
Ciekawi mnie również co łączyło matkę tej dziewczyny ze Smithem?
Ze Smithem każdego przeważnie coś łączy, najpiew matka Erica i Smith a teraz to!
czekam na kolejny |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5857 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:05:00 28-10-10 Temat postu: |
|
|
Dziękuję wszystkim za komentarze! :*
Zapraszam do przeczytania kolejnego odcinka, który, mam nadzieję, pozostawi wiele spraw pod znakiem zapytania i trochę namiesza
ODCINEK 17 (42): „OPOWIEŚĆ”
Maggie była wkurzona. Nie dość, że najlepszy przyjaciel zachowywał się jak idiota i nie docierały do niego sensowne argumenty, to na dodatek nie odzywali się do niej również Alex i Zack. Najbardziej denerwujące w tym wszystkim było to, że chciała dobrze, ale to tylko wszystko pogorszyło.
Zack nie odzywał się do niej od czasu, kiedy odrzuciła jego zaproszenie na piątkową imprezę i powiedziała mu, że idzie z Blake'iem. Alex obraziła się za to, że przyjaciółka zataiła przed nią fakt, że chodzi z Gabe'em. A Tyler... No cóż. Tyler był kretynem, bo nie widział, że próbowała mu pomóc i nie doceniał poświęcenia Felixa, któremu państwo Johnson wybaczyli wybryk. To chyba rozwścieczyło chłopaka najbardziej: kiedy podejrzewali jego, od razu wysunęli oskarżenie, że zażywa narkotyki, ale kiedy chodziło o Felixa – od razu sprawa szła w zapomnienie.
Im bardziej Maggie starała się usprawiedliwiać, tym bardziej zdawała sobie sprawę, że to wszystko jej wina. Przesadziła, kiedy powiedziała Zackowi, że idzie z Gabrielem na tę głupią szkolną potańcówkę. Kłamstwo pociąga za sobą drugie kłamstwo i nawet nie zdążyła się obejrzeć, a już cała szkoła plotkowała o jej 'związku' z Blake'iem.
Tak się zamyśliła, że nie zauważyła blondynki, na którą wpadła. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że to Alex. Dziewczyna wyglądała okropnie: jakby nie spała co najmniej dwie noce. Maggie nie miała pojęcia, co mogło być tego przyczyną, gdyż nie rozmawiała z przyjaciółką od czasu pamiętnej imprezy Tylera, kiedy się pokłóciły, czyli mniej więcej trzy tygodnie temu. Pierwszy tydzień lutego dłużył się niesamowicie i Maggie miała wreszcie nadzieję, że się skończy. Nie mogła przejść obojętnie obok koleżanki, która wyglądała jakby miała się zaraz przewrócić.
- Hej... - wyjąkała, podchodząc bliżej i przyglądając się jak Alex starannie układa swoje książki w szkolnej szafce. - Jak leci?
„Jak leci?” Była to najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek powiedziała. Zdała sobie z tego sprawę, kiedy Alex spojrzała na nią swoimi szalonymi oczami. Musiał to być efekt niewyspania, ale naprawdę robił wrażenie.
- Poza tym, że moja najlepsza przyjaciółka nie raczyła mnie poinformować, iż chodzi z szkolną gwiazdą koszykówki, a od mojego najlepszego kumpla dowiedziałam się, że nasi rodzice mają romans, to wszystko po staremu. – odpowiedziała dziewczyna starając się, aby zabrzmiało to tak jakby niewiele ją to obchodziło. Niestety nie wyszło to tak jak zaplanowała.
- CO?! – Maggie nie dowierzała własnym uszom. – Angela ma romans z Markiem? To… To… Kurczę. To dużo tłumaczy…
Dopiero po chwili panna Carmichael zdała sobie sprawę, że Alex wpatruje się w nią, jakby oszalała.
- No wiesz… - próbowała to wytłumaczyć. – Mark Donovan jest chyba największym podrywaczem w Stars Way. Swoją drogą to nie wiem, co te kobiety w nim widzą… Jeden z naszych koni kopnął go kiedyś w twarz i dlatego teraz ma złamany nos… Zabawna historia…
Alex wpatrywała się w tej chwili w koleżankę tak intensywnym wzrokiem, że uśmiech sam spełzł z twarzy Maggie.
- Zresztą… - kontynuowała panna Carmichel. – Sama wiesz, jaka jest twoja matka. Jakby to ująć? Powiedzmy, że… ta to dopiero jest gościnna w kroku. – Maggie nie zdążyła w porę ugryźć się w język. Tak to już było: zawsze mówiła lub robiła coś, zanim o tym pomyślała. Tak też było o w tym przypadku, ale zwykle nie musiała się o to martwić w towarzystwie przyjaciół. Tylko, że teraz utrzymywała kontakt tylko z Ericiem, chociaż on bardziej zainteresowany był Biancą, z którą od niedawna zaczął się umawiać na serio. Chwilowo zapomniała, że jest pokłócona z Alex i teraz wstrzymała oddech, w obawie, że może nastąpić kolejny atak furii z serii „Wybuchów Alex Mercer”. To zadziwiające jak ta zwykle opanowana dziewczyna i wzorowa uczennica potrafiła się wściec, kiedy coś poszło nie tak jak po jej myśli.
- Masz rację. Moja matka jest łatwa. W sumie to jej się nie dziwię, skoro przyjaźni się z twoją teściową. – ostatnie słowa wymówiła jadowitym tonem, próbując podkreślić, że nadal jest zła na przyjaciółkę.
- Moją co? Ach… - Maggie zrozumiała dopiero po chwili. Jakoś trudno jej się było przyzwyczaić, że wszyscy myślą o niej i o Gabe’ie jak o parze. Ona sama praktycznie z nim nie rozmawiała. Wciąż była zła za ten pocałunek na potańcówce, chociaż właściwie próbowała o nim zapomnieć. – Zapomniałam, że Angela przyjaźni się z Dianą…
Chwila ciszy spowodowała, że Maggie odważyła się zrobić coś, co już dawno powinna zrobić.
- Nie chodzę z Gabe’em! – wypaliła tak szybko, że Alex, odwracając się, aby na nią spojrzeć, omal nie skręciła karku. – Przepraszam! Tak, wiem! Powinnam już to dawno powiedzieć. Nie chodzę z nim!
- W takim razie, dlaczego…?
- Chciałam wkurzyć Collinsa i tyle! Doprowadzał mnie do szału! – Maggie wpadła w słowo Alex, uprzedzając jej pytanie.
- Chwila… Pogubiłam się… W takim razie, kto ci się podoba? Logan czy Gabriel? – zapytała Alex, gapiąc się w przestrzeń jak to zwykle miała w zwyczaju, kiedy rozwiązywała jakieś niezwykle trudne równanie matematyczne.
- Żaden! – krzyknęła Maggie, a kilku uczniów, którzy przechodzili obok nich, spojrzało na nią jak na wariatkę. No cóż. Nie pierwszy i nie ostatni raz.
- Musisz mi wszystko opowiedzieć…
Maggie opowiedziała przyjaciółce całą historię. Nareszcie się pogodziły i bardzo cieszyła się z tego powodu. Przynajmniej będzie miała do kogo się odezwać. Eric był dobrym kumplem, ale trochę za dużo czasu spędzał z Biancą, która zaczynała ją już trochę irytować. Już myślała, że będzie skazana na obecność Mii, z którą, o dziwo, ostatnio dość dobrze się dogadywała. Przez ‘dogadywanie’ miała oczywiście na myśli, że nie chciała jej zabić za każdym razem, kiedy ją widziała.
- A tak właściwie to, co się z tobą stało podczas imprezy u Tylera? Nigdzie nie mogłam cię znaleźć. Wysłałam Logana i Mię, żeby znaleźli Erica, ale oni też gdzieś się zgubili. Zupełnie zapomniałam ich o to zapytać. – Maggie dopiero teraz zdała sobie sprawę, że nie wie, co działo się z jej przyjaciółmi podczas pamiętnej popijawy.
- Och… No wiesz… - Alex była wyraźnie zażenowana, ale starała się to ukryć. – Tak jakby… Wstawiłam się.
- Niemożliwe! Alex Mercer! Zadziwiasz mnie! Mów dalej! – ponagliła koleżankę Maggie.
Siedziały właśnie przy stoliku w stołówce szkolnej. Zwykle można tu było bezpiecznie pogadać, bo wszyscy byli tak zajęci rozmową, że nie zwracali uwagi na to, o czym rozmawiali inni.
- Byłam zła na Erica. No wiesz… Przyszedł z tą Biancą, a ona jest taka ładna i mądra i w ogóle taka słodka, że aż się chce…
- Rzygać? – podsunęła Maggie, a Alex uśmiechnęła się blado. Ona sama nie używała takich słów. – Co ty nie powiesz… - dobrze wiedziała, co to znaczy. Sama również miała takie uczucia w stosunku do Bianci, a także do kuzynki jej udawanego chłopaka, która również doprowadzała ją do szału.
- W każdym razie, Zack był zdenerwowany na ciebie. No… chyba widział cię z Blake’iem, bo wciąż powtarzał „Co on ma takiego, czego ja nie mam?”…
TRZY TYGODNIE WCZEŚNIEJ
- Co on ma takiego czego ja nie mam? – zapytał Zack, chwiejąc się lekko na nogach. Miał już dość sporo wypite.
- No wiesz… Jest przystojny, ma bogatego ojca, mieszka w wypasionej rezydencji i jest szkolną gwiazdą drużyny koszykówki. – odpowiedziała Alex, popijając z butelki jakiś płyn, nawet nie zastanawiając się, co to.
- To było pytanie retoryczne, Alex! Wielkie dzięki!
- Hej! Sam chciałeś wiedzieć!
- Zresztą, Blake już wcale nie jest gwiazdą koszykówki. Ledwo trzyma się na nogach… - dodał ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy.
- Skoro już o tym wspomniałeś... Miał ten niebezpieczny wypadek, po którym omal nie zginął i ma teraz blizny. Blizny są sexy…
- „Blizny są sexy”?! Alex! Co to miało być? – Maggie znów nie mogła uwierzyć w słowa przyjaciółki.
- Skąd mam wiedzieć? Byłam pijana! Cud, że w ogóle to pamiętam!
- No dobra! Mów dalej… - Maggie była bardzo ciekawa dalszej części opowieści.
- No więc tak się spieraliśmy. – kontynuowała Alex. – Potem była kolejna butelka szkockiej. O! A potem Zack opowiedział mi o tym, jak nakrył naszych rodziców pod prysznicem. Zaczęliśmy się śmiać, że jak tak dalej pójdzie to może zostaniemy rodzeństwem, a potem… Potem… Potem film mi się urwał.
- Och, no daj spokój! W takim momencie?! – Maggie była oburzona.
- Obudziłam się pod stołem w kuchni. Nie wiem, jak tam wlazłam, ale jestem pewna, że żaden ćpun mnie nie zgwałcił, bo byłam kompletnie ubrana.
- To bardzo pocieszające… - powiedziała z sarkazmem panna Carmichael. – A gdzie się podział Zack?
- I tutaj właśnie jest zagadka: nie wiem. Kiedy po weekendzie widziałam go w szkole, zapytałam go o to, ale twardzi, że nie pamięta. Na Boga! Jeśli to jest choć w połowie prawda, to ja jestem papieżem! – Alex roześmiała się histerycznie. Brak snu dawał się jej we znaki.
- Myślisz, że kłamał?
- Ja nie myślę. Ja to wiem. Wiesz jakim jest beznadziejnym kłamcą, a tamtego dnia zrobił tę dziwną rzecz, którą robi zawsze, kiedy kłamie…
- Poprawiał mankiety od koszuli i zerkał na drzwi?
- Nie… Zajrzał do książki od historii…
- Och! No tak! Zapomniałam, że to też jego znak rozpoznawczy… - Maggie przypomniała sobie nieudolne próby Zacka w roli kłamcy.
- Ale z niego głupek! Już dawno powinien się pokapować, że znamy jego sztuczki! Zack zaglądający do książki od historii? Przecież w kółko wszystkim powtarza, że to bezużyteczny przedmiot i już dawno powinni go wycofać ze szkół, bo niby kogo obchodzi co wydarzyło się…
- Dobra! Do rzeczy! – Maggie przerwała Alex udawanie Zacka. – Więc… jak to się stało, że nie widziałam cię aż do końca imprezy? Zdołałaś jakoś wrócić do domu?
- I tutaj zaczyna się właśnie dziwna rzecz. – zaczęła Alex. – Znalazł mnie Logan.
- Collins?!
- A znasz innego Logana? Daj mi skończyć! – Alex tak bardzo wczuła się w rolę, że już nie chciała przerywać opowieści. – Powiedział, że mnie odwiezie. W sumie to dobrze, bo ledwo trzymałam się na nogach. Wiesz, to dziwne, ale ta szkocka…
- Alex!
- Dobra, dobra… Spokojnie! W każdym razie odwiózł mnie do domu.
- Logan ma samochód? – zapytała zdziwiona Maggie.
- Oczywiście, że ma! Skąd ci przyszło do głowy, że… Och! To chyba nie był jego samochód, bo nie odpalał kluczykami… - Alex zastanowiła się, próbując sobie przypomnieć szczegóły z tamtego wieczoru. – Zresztą, nieważne… Odwiózł mnie pod sam dom i wtedy…
- Wtedy co?! – Maggie nie mogła uwierzyć, że przyjaciółka przerwała opowieść w takim momencie. – I wtedy co, Alex?!
- I wtedy… Wtedy próbował się do mnie dobrać.
- Że co?! Że niby… Ja mu pokażę! Co za zboczeniec! Jak on mógł?! Zaraz się z nim rozprawię! – Maggie nie blefowała. Naprawdę miała zamiar skopać tyłek Loganowi, ale Alex ja powstrzymała.
- Daj spokój… Nie jest tego wart. Jakoś mu się wyrwałam i pobiegłam do domu. I po sprawie.
- I po sprawie? Alex! Czy ty siebie słyszysz?! On się do ciebie dowalał! – Maggie już dawno nikomu nie przyłożyła i chyba właśnie dlatego była taka rozdrażniona.
- Zapomnij o tym… Poważnie, Megs… To była dawno… Chodź! Musimy iść na lekcje… - Alex szybko ruszyła w stronę wyjścia ze stołówki, a Maggie uderzyła niezbyt przyjemna myśl: że przyjaciółka właśnie ją okłamała.
TRZY TYGODNIE WCZEŚNIEJ
- Jesteśmy na miejscu. Odprowadzę cię do drzwi. – powiedział Logan, wyłączając silnik, kiedy tylko zaparkował przed domem Alex. – Dasz radę iść sama?
- Tak. Nie. Sama nie wiem. Chcesz mnie ponieść? – zapytała uśmiechając się szeroko. To alkohol przez nią przemawiał, więc nie miała nad sobą kontroli.
Logan uśmiechnął się tylko na widok pijanej dziewczyny i pomógł jej odpiąć pas bezpieczeństwa.
Alex naprawdę za dużo wypiła. Na trzeźwo nigdy by tego nie zrobiła, ale ten chłopak był dla niej taki miły i odwiózł ją do domu… Słuchał jak się żaliła na Erica i jego nową dziewczynę. Nie zastanawiała się nad tym, co robi. Po prostu się pochyliła i pocałowała Logana prosto w usta i, o dziwo, nawet jej się spodobało. Chłopak odsunął ją od siebie delikatnie, ale stanowczo.
- Jesteś pijana. Jutro będziesz tego żałować. – powiedział i już chciał wyjść z samochodu, aby pomóc dziewczynie od strony drzwi pasażera, kiedy Alex złapała go za rękę.
- Nie będę. – w jej tonie było słychać jakby desperację. – Naprawdę. Wiesz, że nigdy nie miałam chłopaka? Nie jestem takim typem dziewczyny. Naukę stawiam na pierwszym miejscu. To chyba nic dziwnego. Maggie też nigdy z nikim nie chodziła. No tak, ale ona teraz chodzi z Gabrielem. Sama nie wiem. Chyba do siebie pasują…
- A więc oni naprawdę ze sobą chodzą, tak? – zapytał Logan, zaintrygowany tym, co usłyszał.
- Przecież sam mi o tym powiedziałeś… - zdziwiła się Alex, ale po chwili chyba zapomniała o tym i oparła głowę o przednią szybę.
Logan wyskoczył szybko z auta, okrążył go i wyciągnął dziewczynę z samochodu.
To prawda. To on jej powiedział o Gabe’ie i Maggie, ale wtedy myślał, że to jedno wielkie kłamstwo. To było coś w rodzaju pułapki. Próbował wybadać, czy Alex coś wie, ale nie wiedziała, co wydało mu się dziwne. Ale skoro Maggie nie zaprzeczyła przed przyjaciółką, że ją okłamała to chyba rzeczywiście ona i Blake mówili prawdę? W końcu, kto okłamuje własnych przyjaciół? Wyglądało na to, że się pomylił.
Zaniósł Alex do domu i położył ją w jej łóżku. Myślał, że już zasnęła, ale kiedy chciał odchodzić, złapała go za rękę i powiedziała:
- Zostaniesz ze mną? Tylko do rana. Proszę… Nie chcę być sama…
W jej oczach lśniły łzy i chyba powoli zaczynała odzyskiwać trzeźwość umysłu, chociaż pomysł, żeby Logan nocował u niej w pokoju nie wydawał się zbyt dobrze przemyślany.
Nie mógł jej tak zostawić. Była zdesperowana i miała złamane serce. Mogła zrobić coś głupiego. Nie namyślając się długo powiedział:
- Dobrze. Tylko do rana.
Ostatnio zmieniony przez Maggie dnia 15:13:25 28-10-10, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:48:18 28-10-10 Temat postu: |
|
|
Trochę namiesza? Namieszałaś po mistrzowsku!
Nie bardzo rozumiem Alex - o co jej chodzi? Dlaczego okłamała Maggie w sprawie Logana? Chciała jej zrobić na złość, zemścić się czy jeszcze coś innego? A może to jeszcze nie koniec opowieści z cyklu "trzy tygodnie wcześniej"?
Do tego jeszcze dochodzą niewyjaśnione pytania, które pojawiły się po poprzednim odcinku... Kurcze, dziewczyno, trzymasz a napięciu i niepewności lepiej niż nie jeden zawodowy scenarzysta Oby tak dalej! |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|