Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Stars Way - odc. 20
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 30, 31, 32 ... 51, 52, 53  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Jaka jest Twoja ulubiona postać w "Stars Way"?
Eric
0%
 0%  [ 0 ]
Gabriel
66%
 66%  [ 2 ]
Maggie
33%
 33%  [ 1 ]
Tyler
0%
 0%  [ 0 ]
Logan
0%
 0%  [ 0 ]
Jimmy
0%
 0%  [ 0 ]
wszystkie są tak samo nudne :)
0%
 0%  [ 0 ]
nie umiem wybrać - lubię wszystkie
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 3

Autor Wiadomość
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5857
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:27:26 07-04-11    Temat postu:

Przepraszam, że musieliście długo czekać Zapraszam do przeczytania kolejnego odcinka

ODCINEK 23 (48): „SOJUSZNIK”

Maggie obudziła się z gigantycznym bólem głowy. Jak to możliwe, że wczoraj tyle wypiła? Ledwo pamiętała, jak to się wszystko zaczęło.
Dopiero po chwili zaczynało do niej docierać, co się wczoraj wydarzyło. Odkryła romans ciotki i Marka Donovana, pokłóciła się z Loganem i była z Gabe’em na Diabelskim Młynie. To chyba tam musiała tyle wypić.
Zapragnęła wtulić się w poduszkę i spać dalej, ale wtedy zdała sobie sprawę, że jej pościel pachnie męskimi perfumami. Zaintrygowało ją to trochę, więc otworzyła oczy.
Wszystko było w porządku, oczywiście pomijając fakt, że to wcale nie była jej pościel, ani nawet jej łóżko! Znajdowała się w zupełnie obcym pokoju, co przeraziło ją nie na żarty. Wyskoczyła z posłania jak oparzona, ale odetchnęła z ulgą, stwierdzając, że ma na sobie dżinsy i t-shirt, które z pewnością miała na sobie poprzedniego dnia. Była trochę zagubiona. Jak mogła spędzić noc w obcym mieszkaniu, zupełnie nie pamiętając jak się tu znalazła? Przerażona rzuciła się do drzwi, nie zauważając, że ktoś śpi na podłodze. Potknęła się i upadła, głośno przeklinając.
- Co ty wyprawiasz? Chcesz mnie zabić? – wrzasnął ktoś, przecierając oczy i siadając na podłodze.
Ze snu został brutalnie wyrwany nie kto inny jak Gabriel Blake. Musiał przekimać się na podłodze, podczas gdy Maggie spała na jego łóżku. Rozcierając obolałe kolana, dziewczyna powoli podniosła się do pionu. Zakręciło jej się w głowie i na pewno by upadła, gdyby nie Gabe, który w porę ją złapał.
- Oszalałaś? – wrzasnął, pomagając jej wstać.
- Mógłbyś się ubrać? – powiedziała w końcu. – Trochę ciężko mi z tobą rozmawiać, kiedy paradujesz przede mną półnagi!
Gabriel spojrzał na bokserki, które miał na sobie.
- Wybacz, jaśnie pani, ale nie jestem przyzwyczajony do spania w garniturze! – zadrwił chłopak, ziewając szeroko. – Jeśli to dla ciebie zniewaga, możesz wyjść! Nikt cię tu nie trzyma!
- Serio? To dlaczego drzwi są zamknięte na klucz?! – wrzasnęła dziewczyna, a on spojrzał na nią jak na wariatkę.
Zresztą, zawsze tak na nią patrzał. Podszedł do drzwi i szarpnął za klamkę. Nic. Jeszcze raz. Znowu nic.
- Gdzie jest cholerny klucz?! – krzyknął sam do siebie, przeszukując podłogę w poszukiwaniu zguby.
- No pięknie! Uprowadziłeś mnie do jakiejś pijackiej ciupy i zamierzasz mnie tu trzymać do usranej śmierci! Po prostu cudownie! – Maggie była zła.
Spojrzała na zegarek. Dobiegała ósma i zaraz spóźnią się do szkoły.
- Może byś mi tak pomogła, co? Byłoby o wiele szybciej! – Gabriel również nie był w najlepszym nastroju.
- Co ja tu w ogóle robię? – zapytała dziewczyna, sądząc, że już najwyższy czas, żeby poznać odpowiedź.
- Z tego, co widzę, to cały czas marudzisz, zamiast pomóc mi poszukać tego cholernego klucza! – warknął młody Blake, a ona poczuła przemożną ochotę, żeby go uderzyć.
- Chodziło mi o to, co ja TUTAJ robię – sprostowała. – Jak się tutaj znalazłam?
- Wstawiłaś się, więc cię tu przywiozłem.
- Ale dlaczego nie odwiozłeś mnie do domu, tylko do jakiejś speluny? – Maggie rozejrzała się po wnętrzu z obrzydzeniem.
- Bo nie chciałaś, żebym cię zawiózł do domu – wyjaśnił Blake, nie przerywając czynności szukania zguby. – To chyba miało związek z twoją ciotką.
Maggie sobie przypomniała. Rzeczywiście, Gabe chciał ją odprowadzić na farmę Carmichaelów, ale powiedziała mu, że nie chce tam wracać, więc wziął ją do siebie.
- Pomożesz mi czy nie?! – wrzasnął ponownie Gabriel, więc niechętnie zaczęła mu pomagać w przeszukiwaniu pokoju.
- Nie znalazłam nic prócz kilku świerszczyków – oznajmiła z obrzydzeniem, kiedy już przeszukali całe pomieszczenie, ale nie zwrócił na nią uwagi.
- Już wstaliście, gołąbeczki? – rozległ się głos za drzwiami.
- Czy to…? – zaczęła Maggie, ale Gabe jej przerwał.
- Smith? Tak, to on.
- Jak się spało? – dobiegł ich rozbawiony głos nauczyciela.
- Nie zgrywaj się, Smith, tylko otwieraj! – krzyknął Gabe, wiedząc już, że to właśnie Doktor Wycisk ich tutaj zamknął.
- Gdzie to się chadza po nocach? – zapytał przez drzwi.
- Nigdzie się nie chadza! Otwieraj, bo nie ręczę za siebie! – Maggie była nieźle wkurzona.
Kopnęła drzwi, ale zaraz potem tego pożałowała, bo noga zaczęła ją boleć niemiłosiernie.
- Uważaj, Carmichael! Jestem twoim nauczycielem! – ostrzegł ją Jimmy, ale nie bardzo ją to w tej chwili obchodziło.
Nie miała zamiaru spędzić ani minuty dłużej w towarzystwie Blake’a.
- Mam to gdzieś! Otwórz te cholerne drzwi! – krzyczała.
- Nie, dopóki mi nie powiecie, gdzie byliście!
- Na festynie walentynkowym na farmie Stevensów! – odkrzyknął Gabe, a Jimmy zaklął na głos. – Zadowolony? Teraz nas wypuścisz?
- Cholera! Zapomniałem o pieprzonym festynie! – krzyczał Jimmy, otwierając im drzwi.
- Jak to? Przecież był pan umówiony z Lisą… - zauważyła Maggie, powracając do formalnego tonu.
- No właśnie zapomniałem!
- Mówiąc krótko: masz przesrane – stwierdził oględnie Gabe, nie wdając się w szczegóły. – Ale czy naprawdę musimy słuchać o twoich problemach sercowych? Błagam, oszczędź mi tego.
- Dobra, dobra, Blake. To nie ja sprowadzam na noc swoją dziewczynę do mieszkania, które dzielę z nauczycielem – odgryzł się Jimmy.
- To nie jest moja dziewczyna.
- Nie jestem jego dziewczyną.
Wypowiedzieli te słowa w tym samym momencie, co tylko sprawiło, że Jimmy Smith jeszcze szerzej się uśmiechnął.
- Lepiej się pospieszcie, jeśli nie chcecie się spóźnić do szkoły! – zawołał, po czym wskazał Maggie drogę do łazienki, żeby mogła się odświeżyć.
Kiedy drzwi za dziewczyną zamknęły się, Jimmy walnął Gabe'a prosto w potylicę, nie przejmując się tym, że akurat je śniadanie.
- Co?! – wrzasnął chłopak z ustami pełnymi płatków kukurydzianych, rozcierając obolałą głową.
Jimmy Smith tylko pokręcił głową z niedowierzaniem.
Kiedy wychodzili z mieszkania natknęli się na osobę, która była chyba ostatnią, którą chcieliby oglądać.
- Collins? Ty tutaj? – zdziwił się Smith, zamykając drzwi do mieszkania. – Jaki ten świat mały.
- Mieszkasz tu? – zdziwił się Gabe.
Jeszcze nigdy go tu nie widział, ale nic w tym dziwnego. Logan rzadko wychodził ze swojej kawalerki. W końcu był wrogiem publicznym. Jego wzrok padł na Maggie, która próbowała przemknąć niezauważona po schodach. Otworzył oczy szeroko ze zdumienia i podniósł brwi. Sam już nie wiedział co jest grane. Udają czy nie? Jeśli ona spędza u niego noc to chyba nie są sobie tak obojętni jak myślał wcześniej?
- Widziałaś jego minę? – zapytał Gabe, śmiejąc się od ucha do ucha, kiedy szli przez parking w kierunku szkoły. – Ale był zazdrosny!
- Słuchaj, może byś się wreszcie zamknął, co? – Maggie była wściekła. – Nie dość, że upajasz mnie alkoholem i zabierasz na noc do mieszkania Jimmy’ego Smitha, to jeszcze muszę znosić twoje głupie komentarze!
- Wczoraj nie byłaś taka przeciwna mojemu towarzystwu… - przypomniał jej, a ona dobrze wiedziała, że ma na myśli pocałunek na szczycie Diabelskiego Młyna.
- Ale z ciebie kretyn! Wcale nie chciałam, żebyś mnie całował! – krzyknęła, nie zdając sobie sprawy, że w koło roi się od spóźnialskich uczniów, spieszących na lekcje.
- Jakoś nie byłaś tym faktem specjalnie oburzona… - zakpił Gabe, za co zarobił cios w ramię. – No bo chyba nie chcesz mi powiedzieć, że ci się nie podobało…
- A jednak! – wrzasnęła i ruszyła pędem do szkoły.
- Jakoś mnie od siebie nie odepchnęłaś…
- Byliśmy wysoko i za mocno mnie trzymałeś… - tłumaczyła się dziewczyna, co spowodowało, że jeszcze szerzej się uśmiechnął. – Zresztą, byłam wstawiona i nie wiedziałam, co robię.
- Poprzednim razem też byłaś wstawiona? – zapytał podchwytliwie, a ona zrobiła się czerwona ze złości.
Chodziło mu o pocałunek na szkolnej potańcówce, która miała miejsce tuż przed pamiętną imprezę i Tylera na cześć siedemnastych urodzin Erica.
Nie wiedziała, co powiedzieć. Otworzyła usta, ale nie wyszedł z nich żaden dźwięk, więc je zamknęła. Potem znów je otworzyła, ale i tym razem nie zdołała się wytłumaczyć.
- Mam cię – szepnął jej do ucha, a ona nie wytrzymała i zamachnęła się na niego swoją szkolną torbą, którą zdążyła wyjąć ze swojej szafki.
- Auuu! – wrzasnął, chwytając się za ramię. – To bolało!
- I miało boleć! – krzyknęła i popędziła szkolnym korytarzem.
- Wow, co tak szarżujesz? – Natknęła się na Zacka i Tylera. – Wczoraj gdzieś znikłaś, już zaczynaliśmy się martwić…
- Tak, wiem… To była zakręcona noc. – Nie miała zamiaru się im tłumaczyć. To było zbyt skomplikowane.
- Co ty masz na sobie? – zapytał TJ, podchodząc do niej i oglądając jej t-shirt.
Gabe pożyczył jej swoją koszulkę, bo jej bluzka cuchnęła alkoholem.
- Coś mi tutaj śmierdzi Blake’iem… - Tyler zwęził podejrzliwie oczy.
- Skąd wiesz, jak pachnie Blake? – zdziwił się Zack, otwierając oczy ze zdumienia.
- Nie muszę wiedzieć jak on pachnie! Tylko on mógłby mieć koszulkę z napisem: „Do boju Tygrysy” i swoimi inicjałami wyrytymi na piersi! – oznajmił TJ i spojrzał na koleżankę wyczekująco. – Czy chcesz nam o czymś powiedzieć?
- No dobra! Wczoraj się upiłam, więc Blake zawiózł mnie do siebie do domu, gdzie przenocowałam, a rano pożyczył mi koszulkę, bo moja śmierdziała wódą – wyjaśniła Maggie bez ogródek.
- Okay… A tak naprawdę to co się stało? – zapytał Zack, pewien, że to zmyślona historia.
- Nie… Mówi prawdę – stwierdził Tyler, przypatrując się koleżance uważnie, a zaraz potem oczy mu się zaświeciły. - Opowiedz mi, jak u niego jest…. Czy to prawda, że teraz mieszka ze Smithem? Wszyscy plotkują…
Nie zamierzała odpowiadać na te pytania, chociaż wiedziała jak Blake był podziwiany przez jego przyjaciela. TJ od zawsze go ubóstwiał.
- Widzieliście Alex? – zapytała, ale odpowiedziało jej kręcenie głową.
- Tam jest! – zawołał Zack. – Hej, Alex! Tutaj!
Ale Alex, widząc ich zmieszała się i czym prędzej wparowała do sali Jimmy’ego Smitha.
Nauczyciel oznajmił im, że od dzisiaj przywraca ćwiczenia na wolnym powietrzu, co wszyscy powitali pomrukiem niezadowolenia. Na zewnątrz było zimno i nikomu nie chciało się wychodzić w taką pogodę.
Chcąc nie chcą, musieli to zrobić, bo Smith zagroził im, że każdy dostanie ocenę za te ćwiczenia.
Pogrupował ich w pary i kazał ćwiczyć chwyty obronne, których nauczył ich w zeszłym semestrze. Szło to dość opornie, więc powymieniał pary. I tak w nieskończoność. Kiedy Maggie wreszcie natrafiła na Alex, mogła ją zapytać, co ją trapi.
- Nic, naprawdę… Wszystko jest w jak najlepszym porządku – stwierdziła blondynka.
- To dlaczego mnie unikasz?
- Zdawało ci się…
- Alex, znam cię od dawna. Wiem, że coś ukrywasz. Najpierw Zack, potem Eric, a teraz ty… Co się z wami wszystkimi dzieje? - Maggie zaczynała mieć już tego dosyć.
- Dobra, powiem ci, ale obiecaj, że się nie wściekniesz… - Blondynka wolała się najpierw upewnić.
- Okay… - westchnęła panna Carmichael, ale wiedziała, że i tak to nastąpi. Nienawidziła, kiedy ktoś ją okłamywał.
- Wtedy po imprezie u Tylera to nie Logan się do mnie dobierał tylko ja tak jakby go… no wiesz… pocałowałam… - wyjąkała, nie patrząc przyjaciółce w oczy.
- Okay, rozumiem… - powiedziała Maggie. – Ale czy mogłabyś powtórzyć jeszcze raz? Że niby CO zrobiłaś?!
- Miałaś nie krzyczeć! – upomniała koleżankę Alex.
- Tak, ale ta cała sytuacja jest dość popaprana, nie sądzisz? – Maggie zaśmiała się histerycznie. – Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- Bo było mi wstyd. Eric zaczął chodzić z tą Biancą i byłam strasznie zazdrosna. Upiłam się z Zackiem, a potem on gdzieś zniknął, a mnie odwiózł Logan. No i był taki miły, naprawdę nie wiem, co mnie wtedy napadło! A potem poprosiłam go, żeby został na noc i… - Wszystko to wypowiedziała na jednym wydechu.
- Że co? Poprosiłaś go, żeby został na noc?! – Maggie nie mogła uwierzyć w słowa koleżanki.
- I kto to mówi! – zadrwiła Alex. – Czy to nie ty przyszłaś dzisiaj do szkoły w koszulce Blake’a? Tyler mi powiedział – wyjaśniła, widząc zdumione spojrzenie przyjaciółki.
Musiał ją o tym poinformować, kiedy byli razem w parze. Zawsze miał długi język.
- Ale chyba… Do niczego nie doszło, co? – upewniła się panna Carmichael, a Alex wybuchła śmiechem.
- Daj spokój! Byłam tak nawalona, że od razu zasnęłam. Po prostu nie chciałam być sama. Przez te wszystkie problemy z mamą… Sama wiesz, że ugania się za Markiem Donovanem…
Maggie nie chciała zadręczać przyjaciółki, mówiąc jej, że Donovan bawi się jej matką, tak jak to robi z Kendrą, więc nic nie powiedziała tylko przytuliła koleżankę i szepnęła:
- Nigdy więcej mnie nie okłamuj.
- Dobra, dosyć tych czułości! – przerwał im ostry głos Jimmy’ego. – Musicie być twarde! Widzę, że nic tutaj nie wskóram…
Następnie znów pogrupował ich w pary i Maggie zdała sobie sprawę, że ma wątpliwą przyjemność pracy z Ericiem.
- Słuchaj, Maggie… Chyba powinniśmy pogadać…
BAM!
- Brawo, dziewczyno! W sam środek twarzy! – zagrzmiał nauczyciel, widząc jak Maggie nagle zabrała się do roboty, uderzając Erica pięścią w twarz.
- Odbiło ci? – wrzasnął chłopak, sprawdzając czy jego nos nie jest czasem złamany. – Ja chcę z tobą porozmawiać, a ty mnie bijesz?
- Trzeba było rozmawiać zanim się okazało, że wstydzisz się własnych przyjaciół, zdrajco! – krzyknęła i znów go uderzyła.
- Auuu! – wrzasnął ponownie, tym razem zwracając tym samym uwagę wszystkich zebranych.
- Nie musisz mnie od razu bić!
Dziewczyna nie przejęła się tym. Uderzyła go jeszcze raz. A potem jeszcze jeden. Ale za którymś razem z rzędu Eric nie wytrzymał i złapał ją za ręce.
- Puść! To boli! – zawołała, ale nie miał zamiaru jej puszczać.
Widząc, że nic nie zdziała, kopnęła go z całej siły w kolano. Wtedy ją puścił, żeby złapać się za obolałe miejsce. W porę jednak dostrzegł, że dziewczyna znów zamachnęła się, by go uderzyć, więc zrobił szybki unik.
Teraz już wszyscy zebrani obserwowali tę dziwaczną scenę. Eric, robiący uniki i Maggie, atakująca go, ale nie mogąca nic wskórać. Po kilku minutach zażartej walki, Maggie udało się przewrócić Erica na plecy.
- Ha! – krzyknęła, mając satysfakcję, że wreszcie udało jej się go obezwładnić.
Chwilę później jednak role się odwróciły. Mimo iż Eric nie był zdolny do uderzenia dziewczyny, to jednak był silniejszy i był zdolny ją przytrzymać. Leżała teraz, głośno dysząc na szkolnej murawie, podczas gdy on trzymał ją za nadgarstki.
- Puszczaj mnie! – wrzasnęła, ale on nic sobie z tego nie robił.
- Nie, dopóki mnie nie wysłuchasz! – krzyknął, a ona zamilkła, po raz pierwszy słysząc, aby mówił do niej takim tonem. – To prawda, wstydziłem się was! Masz rację! Ale nie tego, że ty, jak zwykle wyskoczyłabyś z jakimś głupim komentarzem, nie tego, że Tyler palnąłby coś głupiego, a Zack zawtórował mu śmiechem! Tacy po prostu jesteście i kocham was za to! Nie oczekuję, żebyście się dla mnie zmieniali! Wstydziłem się spotkania z Biancą i wami, bo bałem się, że Alex będzie przykro – to wszystko. Wiem, jaka ona jest wrażliwa i nie chciałem, żeby znienawidziła mnie do końca życia.
- To ty wiesz, że się jej podobasz? – zdziwiła się Maggie, zupełnie zapominając o złości na przyjaciela.
- Chłopacy są w tych sprawach równie dobrzy jak wy. Albo nawet jeszcze lepsi – westchnął Eric i zwolnił uścisk w nadgarstkach dziewczyny.
- Więc nie wstydzisz się mojego wybuchowego charakteru i głupkowatych tekstów Zacka i Tylera? – upewniła się Maggie, uśmiechając się lekko.
- Pewnie, że nie! Właśnie za to was uwielbiam! Choć może czasami odrobinę przeginacie… - uśmiechnął się szeroko, po czym wstał i pomógł koleżance podnieść się do pionu.
- A więc zgoda? – zapytała, wyciągając do niego rękę.
- Jasne – zgodził się i uścisnął ją, nie zważając na wyciągniętą rękę. – A teraz opowiedz mi, o co chodziło Tylerowi z tą koszulką Blake’a?

***

Po szkole przyjaciele mieli zamiar się spotkać. Już dawno nie mieli ku temu okazji, a pogodzenie się z Ericiem było dla nich okolicznością sprzyjającą. Chłopak musiał jednak rozwiać ich marzenia o wspólnym wypadzie, bo miał już w planach coś innego.
- Pewnie znów poleci do tej Bianci… - westchnął Zack, a Eric uśmiechnął się rad, że tym razem chodzi o coś innego.
- Nie zgadłeś. Muszę wstąpić do Blake’a. Chciał się ze mną widzieć – wyjaśnił, ale nie był z tego faktu zadowolony.
- Mówiąc Blake, masz na myśli… - zaczęła Alex, a on nie pozostawił jej wątpliwości.
- Damiana, tak.
- Czy nie powinieneś mówić do niego tato? – zapytał Tyler, usilnie się nad tym zastanawiając.
- Nie wiem jak ty, ale ja też nie chciałabym się tak zwracać do człowieka, który nie chciał mieć ze mną nic do czynienia – stwierdziła Maggie, a Zack przyznał jej rację.
- No tak, ale przecież on mówił, że nie miał pojęcia o istnieniu Erica! Ile razy mam wam to powtarzać?! – Tyler był wyraźnie poirytowany.
- Tylko że Blake ma w zwyczaju opowiadać bajki. Różne brednie, żeby tylko oczyścić swoje imię – poinformowała przyjaciela panna Carmichael, a wszyscy spojrzeli na nią zdumieni.
- Co masz na myśli? – zapytał Eric.
- Och, tak tylko powiedziałam – szybko zmieniła temat. – To zobaczymy się jutro w szkole?
I nie czekając na odpowiedź, wybiegła z budynku.
- Co jej się ostatnio stało? – zdziwił się Zack, ale nikt mu nie odpowiedział, bo wszyscy właśnie życzyli Ericowi powodzenia podczas rozmowy z ojcem.
Kiedy pojawił się w rezydencji Blake’ów, Damian już na niego czekał w swoim gabinecie. Dawno go nie widział i wydawało mu się, że postarzał się przez ten czas.
- Chciałbym z tobą pomówić – oznajmił Blake, wstając z fotela i zaczynając krążyć po gabinecie, co zaczęło nieco irytować chłopaka.
- To już zdążyłem wywnioskować z wiadomości, jaką kazał mi pan przekazać – Damian Blake zdawał się nie zwracać uwagi na słowo „pan” w wypowiedzi syna.
- Prosiłem cię, abyś przyszedł, ponieważ mam z tobą do omówienia pewną kwestię. Ściślej mówiąc, bardzo ważną kwestię. – Po tych słowach, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w gabinecie pojawił się jakiś wysoki, łysiejący mężczyzna z teczką. – To mój prawnik, Harold Kennedy – przedstawił mężczyznę Damian.
- To jakiś krewny J.F.Kennedy’ego? – zapytał Eric, a jego ojciec całkiem poważnie zwrócił się do prawnika.
- To prawda?
Harold pokręcił głową przecząco, a Damian kontynuował jak gdyby nigdy nic. Eric wywrócił teatralnie oczami. Czy ten mężczyzna nie zna się na żartach?
- Chciałbym z tobą omówić sprawę testamentu – poinformował go Blake, a Eric spojrzał na niego zdziwiony.
- Nie zamierzam w najbliższym czasie umierać, więc to raczej niepotrzebne.
- Nie zrozumiałeś mnie – zaśmiał się Damian, a chłopak zmierzył go krytycznym spojrzeniem. – Chodzi o mój testament, a mianowicie – chodzi o uwzględnienie ciebie w moim testamencie.
Eric nie wiedział, co to wszystko ma znaczyć, a Blake widząc to, kontynuował:
- Dobrze wiemy, że nie jestem już młody, a zawał tylko znacznie uszczuplił moje skromne zapasy sił. Poza tym, póki żyje Diana, nie mam najmniejszych wątpliwości, że to właśnie ona mnie wykończy. Tak więc, jak widzisz, czas, abym uwzględnił cię w moim testamencie, bo być może później może być już za późno. – Ta zagadkowa uwaga Damiana wstrząsnęła Ericiem.
- Czy ja na pewno dobrze zrozumiałem? Chce mnie pan umieścić w swojej ostatniej woli? Dlaczego?!
- Czy to nie oczywiste? – Damian nie rozumiał, co w tym takiego dziwnego. – Jesteś moim synem.
Eric zaśmiał się w głos. Ten człowiek chyba sobie z niego żartował.
- Niczego od pana nie chcę – powiedział w końcu, ale Damian się tego spodziewał.
- Wiem. I właśnie to utwierdza mnie w przekonaniu, że jesteś właściwą osobą, która powinna odziedziczyć po mnie majątek.
- Czy pan czasem się nie zapomina?! – Eric wstał. – A Gabriela pan już nie pamięta? No wie pan… Swojego syna?
Damian nie zwrócił uwagi na ton Erica, który miał świadczyć o tym, że nie pochwala pominięcia Gabe’a w testamencie.
- Gabriel obrał inną drogę i jasno dał mi do zrozumienia, że nie chce mieć ze mną do czynienia. I choć nad tym ubolewam, to nie mogę mieć o to do niego pretensji.
Eric nie dowierzał słowom Damiana Blake’a. Nie namyślając się długo, bez słowa wyjaśnienia, opuścił gabinet ojca i skierował się na zewnątrz rezydencji. Dopiero tam mógł odetchnąć. Usiadł na schodach i ukrył twarz w dłoniach.
- Wszystko w porządku? – zapytał jakiś głos, więc podniósł wzrok, żeby zobaczyć, kto to.
- Nie bardzo – wyjąkał w odpowiedzi.
Brunetka przysiadła obok niego na schodach.
- Brat Gabe’a, prawda? – zapytała, a on kiwnął głową twierdząco. – Spotkaliśmy się już.
- Jesteś jego kuzynką, tak? – upewnił się.
- Zgadza się. Jenny. – Podała mu rękę.
- Eric. – Odwzajemnił uścisk dłoni.
- Damian potrafi być dupkiem – stwierdziła po chwili bez ogródek, a widząc jego zdumioną minę, wyjaśniła: - Tylko on mógł cię tak wkurzyć, bo Diany nie ma w domu.
Mimo woli zaśmiał się. Coś było w tej dziewczynie, co jakoś go uspokoiło. Od razu było widać, że nie jest spokrewniona z Blake’ami. Chyba wyczytała z jego oczu, to co myślał, bo oznajmiła.
- Siostrzenica Diany.
- To ma sens… Chociaż… Czy ja wiem… Ona też potrafi być niezłą zołzą. – Oboje się roześmiali.
- Powiesz mi, czym naraził ci się mój drogi wuj?
- Powiedzmy, że nie docierają do niego suche fakty – wyjaśnił chłopak, a Jenny przytaknęła na znak, że rozumie.
- Wiem coś o tym. Czasami mam wrażenie, że on w ogóle nie zdaje sobie sprawy z potrzeb innych. Mówi do ciebie, ale jakby miał gdzieś twoje zdanie…
- Dokładnie! – Eric ucieszył się, że wreszcie spotkał kogoś, kto się z nim zgadza i kto nie boi się tego otwarcie powiedzieć. – To jakaś cholerna paranoja! W jednej chwili każe mi zrobić test, żeby się przekonać, czy rzeczywiście jestem jego synem, a w drugiej chce mnie umieścić w swoim testamencie! To chore!
- Jak mówiłam – dupek – skwitowała wszystko Jenny, po czym znów wybuchli śmiechem.
- Powinienem już wracać – stwierdził po chwili chłopak, spoglądając na zegarek.
- Masz rację. Jeszcze pomyślą, że Damian cię zabił i ukrył twoje zwłoki w piwnicy – zauważyła dziewczyna ze śmiechem.
- Czy ty na pewno jesteś kuzynką Gabe’a? Jakoś zupełnie go nie przypominasz… - Eric nie mógł pozbyć się wrażenia, że jego brat odziedziczył po rodzicach tylko złe cechy.
- To dlatego, że ja umiem cieszyć się życiem, a go nigdy tego nie nauczono – wyjaśniła Jenny, co zdziwiło Erica.
Już miał zamiar odejść, kiedy zdał sobie sprawę, że nie ma ochoty na przebywanie w towarzystwie matki czy przyjaciół. W tej chwili potrzebował kogoś obcego, z kim mógłby pogadać, nie przejmując się niczym. Potrzebował sojusznika w mentalnej walce z Damianem Blake’iem.
- Masz może ochotę na lody? – zapytał, a Jenny uniosła wysoko brwi.
- Na lody? Trzęsę się z zimna, więc raczej spasuję – odpowiedziała ze śmiechem dziewczyna, a Eric pomyślał: „No tak, przecież jest zima”. – Ale możesz mnie zaprosić na gorącą czekoladę – zaproponowała z uśmiechem.
- Więc niech będzie czekolada...


Ostatnio zmieniony przez Maggie dnia 18:12:44 07-04-11, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:02:29 09-04-11    Temat postu:

No to Maggie i Gabe znów narobili zamieszania Scenki między nimi są urocze - proszę więcej:) Swoją drogą Logan musiał mieć niezłą minę, jak zobaczył ich wychodzących z mieszkania Smith'a. Zastanawia mnie jednak jego reakcja na pocałunek Alex. W sumie to chyba jednak porządny chłopak skoro nie wykorzystał okazji;)
Cieszę się, że wreszcie wrócił Eric i że wyjaśnił sobie wszystko z przyjaciółmi:) Zaskoczyło mnie, że stary Blake chce mu zapisać cały swój majątek. Diana na pewno nie będzie tym zachwycona, a co do Gabriela - jemu chyba jest już wszystko, choć z drugiej strony nie zdziwiłabym się, gdyby się wkurzył na wieść o tym. Eric jednak chyba nie zamiaru przyjmować od Blake'a czegokolwiek, co zresztą wyraźnie mu zakomunikował. Ma rację, że nie powinien zapominać o drugim synu. Ale Balke to taka bestia, która - jak zauważyła Jenny - "Mówi do ciebie, ale jakby miał gdzieś twoje zdanie… ". Nawiasem mówiąc, ciekawy wątek nam się zarysował. Jen i Eric? Ale coś czuję, że to będzie tylko przyjaźń
A, i jeszcze Maggie... Ona to też jest niezła - ma pretensje do innych, że coś ukrywają, a same też nie mówi im wszystkiego... No nic, czekam na kolejny odcinek:D
Pozdrawiam :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Rose
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 1287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:17:04 15-04-11    Temat postu:

Dawno się tak nie uśmiałam! Maggie, twoje opowiadanie musi zostać wydane! Musisz uszczęśliwiać większą grupę ludzi!

Ale do rzeczy: Maggie i Gabe to para nie do pobicia. Scenka w mieszkaniu z doktorem Wyciskiem - fenomenalna! Biedny Smith zapomniał o spotkaniu z Lisą, chyba nieprędko kobieta da się namówić na randez vous, skoro spiknęła się już z nauczycielem matematyki. Gabriel ładnie zachował się, nie próbując obnażyć Maggie i śpiąc na podłodze. I jeszcze biedny za to oberwał Ale ma rację, coś często dochodzi między nim a Megs do buziaków, a ona się wypiera, że coś jest na rzeczy. Przemarsz szkołą w koszulce z napisem "Blake" - to było epickie. I czy wspominałam już, że uwielbiam Tylera?

Eric i Maggie wreszcie się pogodzili! Chłopak ładnie się zachował, że nie chciał, żeby Alex było przykro. No i dochodzimy tu do kwestii Logana. Intrygujący wątek, mam nadzieję, że go rozwiniesz. Alex ostatnio punktuje i robi się coraz ciekawsza, więc z chęcią widziałabym ją u boku nowego sąsiada Smitha i Gabe'a, bo widać, że to porządny chłopak - nie chciał wykorzystać okazji.

Stary Blake przeszedł samego siebie. Jeden z jego synów się wyprowadził, więc teraz chce przepisać wszystko na drugiego? Jest jak chorągiewka, gdzie zawieje, tam trzepocze Jenny doskonale go podsumowała. Swoją drogą, fajna z niej dziewczyna. Na pewno o wiele ciekawsza niż Bianca. No i wpadła Ericowi w oko. Ciekawe, czy coś z tego będzie, bo zapowiada się naprawdę fajnie

Pozdrawiam i czekam na kolejny odcinek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:32:32 16-04-11    Temat postu:

Bianca jak dla mnie jest postacią neutralną - jest bo jest i u mnie nie wzbudza emocji ani pozytywnych, ani negatywnych. W sumie na razie nie miała zbyt wiele do roboty i to pewnie dlatego, ale może Maggie jeszcze coś wymyśli, żebyśmy ją mogli lepiej poznać Mam taką nadzieję Trójkąt Jenny - Eric - Bianca mógłby ciekawą alternatywą dla trójkąta Gabe - Maggie - Logan

Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 13:33:01 16-04-11, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Rose
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 1287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:54:50 16-04-11    Temat postu:

Zgadzam się, byłoby ciekawie. Tylko gdzie tu miejsce dla Alex?
I chciałabym czytać więcej o Mii i Felixie, bo to także interesujący wątek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:04:14 16-04-11    Temat postu:

Miejsce dla Alex? To może trzeci trójkąt: Alex - Logan - Maggie... choć ta ostatnia, chyba wcale nie jest zainteresowana Loganem No ale zamiast niej mógłby się w tym układzie pojawić jakiś amant - konkurent dla Logana Ponosi mnie, wiem, ale lubię sobie czasem powyobrażać różne scenariusze;)
I też chcę więcej Mii i Felixa;D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Rose
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 1287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:14:12 16-04-11    Temat postu:

Czy ja wiem, czy Cię ponosi? Mi też się marzą romanse, bo Maggie długo każe czekać Na pierwszy pocałunek Mii i Gabe'a przyszło nam czekać... ile? Ponad sezon?

Ale czworokąt Alex-Logan-Maggie-Gabriel byłby ciekawy. Albo łańcuch Jenny/Bianca-Eric-Alex-Logan-Maggie-Gabriel... Kurde, ale się porobiło
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:17:36 16-04-11    Temat postu:

Stanowczo za długo... Maggie! Odcinek prosimy
O tak, ten ostatni łańcuch to jest genialny Ciekawa jestem jak to wszystko się poukłada i wiem, że na pewno Maggie jeszcze nie raz nas zaskoczy - i właśnie za to uwielbiam to opowiadanie;D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5857
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:52:21 16-04-11    Temat postu:

Dzięki za komentarze Widzę, ze spekulacje trwają
postaram się jutro coś napisać i wstawić, tylko będę to musiała dobrze przemyśleć, bo miałam wyrobić się w 25 odcinkach a jeszcze tyle rzeczy miałam 'wepchnąć' do tego sezonu! No nic, będę musiała to dać do kolejnego
Pozdrawiam!


Ostatnio zmieniony przez Maggie dnia 21:53:01 16-04-11, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:08:15 16-04-11    Temat postu:

Ja tam wcale nie będę miała nic przeciw, jeśli odcinków będzie więcej niż 25;)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Rose
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 1287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:26:37 17-04-11    Temat postu:

Albo żeby odcinek finałowy miał sto stron w Wordzie...
W takim razie czekamy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:27:48 17-04-11    Temat postu:

100 czy 200 i tak przeczytałabym wszystko od razu i i tak nadal byłoby mi mało
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5857
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:47:24 17-04-11    Temat postu:

Mam nadzieję, że wyrobię się w 25 Chociaż ostatni odcinek będzie długi to podejrzewam, że jednak nie będzie miał 100 stron w Wordzie
A oto przedostatni odcinek sezonu. Trochę nudny, ale właściwą akcję musiałam odłożyć na finał, więc...

ODCINEK 24 (49): „ZAZDROŚĆ”

Stosunki między Gabrielem a Ericiem znacznie się pogorszyły, od kiedy młody Blake dowiedział się, że jego przyrodni brat zajął miejsce Jaspera w drużynie. Gabe był wściekły. Eric pozbawiał go wszystkiego: pozycji w szkole, koszykówki, domu… Wszystko było w jak najlepszym porządku, dopóki Lisa nie sprowadziła się do Stars Way wraz z dziećmi. Gabe powoli zaczynał już mieć tego wszystkiego dość. Jedynym pocieszeniem wydawał się fakt, że coraz szybciej odzyskiwał sprawność. Doktor Abbott nie mógł uwierzyć własnym oczom, kiedy zobaczył go ostatnio w pełni sił. Młody Blake był jednak ostrożny i nie wspomniał nic o swoim sekretnym rehabilitancie, którym był oczywiście Jimmy Smith. Wolał nic nie mówić, bo przeczuwał, że doktorowi się to nie spodoba.
Tymczasem wielkimi krokami zbliżał się finał rozgrywek koszykówki. W piątek wieczorem miał się odbyć mecz finałowy, który zadecyduje o tym, kto będzie tegorocznym mistrzem sezonu – „Tygrysy” ze Stars Way czy „Jastrzębie” z Comer.
Chyba nie było w całym stanie Georgia osoby, która stresowałaby się tym meczem bardziej od Logana. Czuł, że na jego barkach spoczywa ogromna odpowiedzialność. Miał stanąć przeciwko swojej dawnej drużynie i wcale mu to nie ułatwiało zadania.
W dodatku „Tygrysy” wyszły z formy. Pod czujnym okiem Gabriela byli zawsze zwarci i gotowi, a od kiedy Logan został ich kapitanem zupełnie stracili zapał do pracy. W dodatku Jasper zrezygnował na rzecz Gabe’a i trzeba go było zastąpić Ericiem, który był świetnym zawodnikiem, ale daleko mu było do przyrodniego brata.
Całe miasteczko żyło piątkowym meczem, więc nic dziwnego w tym, że już na początku tygodnia w sklepach pojawiła się masa gadżetów, które miały dopingować ich miejscową drużynę. Flagi z godłem zespołu, koszulki z nazwą drużyny, piłki do kosza z podpisami wszystkich członków drużyny – wszystkie te rzeczy sprzedawały się jak świeże bułeczki.
- „Gabriel Blake – lokalny bohater czy miejscowy przegrany?”
Maggie siedziała przy kuchennym stole, czytając poranną gazetę. Właśnie natrafiła na artykuł prasowy, poświęcony swojemu znajomemu ze szkoły.
- Że też ludzie nie mają o czym pisać… - prychnęła poirytowana i odłożyła gazetę na bok.
- O co ci chodzi? – zdziwiła się Kendra. – Gabriel to dobry chłopak. Po prostu zbłądził i teraz odbiera zapłatę za swoje czyny. Myślę, że jest bardzo dzielny, stawiając czoła tym wszystkim problemom.
- Jeśli przez ‘zbłądzenie’ masz na myśli ‘rozwalenie po pijaku samochodu swojego przyrodniego brata’ to chyba się zgodzę – powiedziała dziewczyna i zabrała się do jedzenia śniadania.
- Nie bądź wredna. Każdy zasługuje na szansę – zwrócił bratanicy uwagę Antony, który akurat wszedł do kuchni.
- Nawet Damian Blake? – rzuciła panna Carmichael zanim zdążyła się ugryźć w język.
Antony zmarszczył brwi, ale poza tym nie dał po sobie poznać, że przestraszyło go to pytanie.
- Każdy – powtórzył i nalał sobie kawy, aby móc oderwać wzrok od Maggie.
- Skoro tak twierdzisz… - skwitowała dziewczyna, a zaraz potem dodała. – Masz dziwny zwyczaj ufania ludziom, którym nie powinieneś ufać.
- Co to niby miało znaczyć? – zdziwił się Antony, a Maggie tylko wzruszyła ramiona i chwytając torbą, ruszyła do wyjścia.
Jeszcze przed drzwiami obróciła się na pięcie i dodała:
- Wszyscy mają swoje tajemnice. Prawda, ciociu?
Po czym znikła im z oczu, pozostawiając ich w osłupieniu. Miała nadzieję, że to da wujowi do myślenia i przestanie być taki naiwny. Wciąż miała za złe ciotce jej potajemne schadzki z Markiem Donovanem. Nie powiedziała jej, co widziała i nie miała zamiaru z nią o tym rozmawiać, ale przyrzekła sobie, że jeśli Kendra nie powie o niczym Antony’emu sama, to będzie musiała wziąć sprawy w swoje ręce.
Miała już tego wszystkiego dosyć! Dlaczego to na jej głowie spoczywają największe problemy?
- A ty znów nadąsana… - westchnął Gabe na widok umęczonej znajomej, kroczącej przez szkolny parking. – Obrażona na cały świat. Któż śmiał tak obrazić twój majestat?
Nie miała nawet siły się z nim kłócić. Odeszła tylko, pozostawiając jego głupią uwagę bez komentarza.
- Dzisiaj nie będzie riposty? – zdziwił się, doganiając ją w połowie głównego holu. – A już miałem przygotowaną swoją.
- Zejdź mi z oczu, Blake! Naprawdę nie mam teraz ani czasu ani ochoty, że znosić twoją osobę – zakomunikowała panna Carmichael, nawet się nie zatrzymując.
- Wow, to nie w twoim stylu… Oddać walkowerem?
- Pewnie, że nie, bo to twoja działka! – krzyknęła zdenerwowana, a na jej policzkach wykwitły czerwone plamy wściekłości.
- No nareszcie! Trochę agresji! Dopiero teraz cię poznaję! – Gabe uśmiechnął się szeroko, ale dziewczynie wcale nie było do śmiechu. Wszystko się w niej w środku trzęsło. Żałowała, że przyszła do szkoły
- Po prostu… Po prostu daj mi dzisiaj spokój, ok? Chociaż jeden dzień… - wyjąkała, nie będąc w stanie dłużej się z nim klócić.
Na szczęście ktoś do nich podszedł, co powitała z wielką ulgą, choć nawet nie widziała, kto to. Być może to dlatego, że nigdy wcześniej tego kogoś nie widziała, a może dlatego, że akurat zaczęło jej się kręcić w głowie, co spowodowało, że wszystko widziała jakby przez mgłę.
Przybyły poklepał Gabe’a po ramieniu i powiedział:
- Gratulacje! Słyszałem nowinę! Już wszyscy wiedzą!
- Jaką nowinę? Czy ja cię w ogóle znam? – Gabe był nieco poirytowany takim spoufalaniem się. On też najwidoczniej nie znał tego chłopaka.
- Mia jest w ciąży, stary! Gratulacje! Będziesz ojcem!
- Że CO?! – zdążyło się tylko wyrwać z gardła młodego Blake’a.
Serię przekleństw, która po tym nastąpiła przerwał głośny krzyk jakiejś dziewczyny z czwartej klasy:
- Dzwońcie po karetkę! Ona jest nieprzytomna!
Maggie leżała jak długa na szkolnym korytarzu w otoczeniu kilku uczniów. Musiała zemdleć.
- Odsuńcie się! – wrzasnął Gabe, jednym ruchem ręki odgarniając tłoczących się przy dziewczynie uczniów na bok. – Zaniosę ją do pielęgniarki.
Wziął ją na ręce, a reszta rozstąpiła się przed nim, torując mu drogę do gabinetu szkolnej pielęgniarki.

***

Czuła na sobie wzrok wszystkich, kiedy szła szkolnym korytarzem. Dlaczego się tak na nią gapili i śmiali się za jej plecami? Mia doszła do swojej szafki i usłyszała, jak ktoś o niej mówi:
- Słyszałeś? Podobno jest w ciąży! Ciekawe, który to już miesiąc…
Zamurowało ją. Skąd oni mogą o tym wiedzieć? Czyżby Felix się wygadał? Nie, nie mógłby… A może wcale nie jest taki w porządku jak jej się wcześniej wydawało?
- Hej, gdzie ty się podziewałaś?! Wszędzie cię szukam! – zawołał chłopak na jej widok, a ona poczuła, że musi go o to zapytać.
- Powiedziałeś komuś?
- Co? – zdziwił się Felix, a ona nerwowo rozejrzała się dookoła, próbując nie zwracać uwagi na poszeptywania na plecami.
- Powiedziałeś komuś o ciąży? – ściszyła głos tak bardzo, że musiał się nachylić, żeby ją usłyszeć.
- Nie! Oczywiście, że nie! Nie zrobiłbym tego! – zaparł się chłopak.
- Tylko ty wiedziałeś!
- Przysięgam! Nikomu nic nie powiedziałem! Ale co się stało? Czemu oni się tak na nas gapią?
- Oni wiedzą… - westchnęła Mia, a w jej oczach zalśniły łzy. – Ona im powiedziała.
- Jaka ‘ona’? Mia! Przerażasz mnie! Co ci jest? – Felix próbował jakoś opanować sytuację, ale Mia nie przestawała płakać.
- Chodź – wyciągnął do niej rękę i poprowadził w głąb korytarza. Nie pozwoli, żeby ktoś ją skrzywdził.

***

- Nie… Naprawdę… Nie ma potrzeby…. Nie muszę jechać do szpitala! To zwykle zawroty głowy! Widzi pani? Już mi lepiej!
Maggie próbowała przekonać szkolną pielęgniarkę, że już z nią w porządku. W tym celu próbowała pokazać, że da radę samodzielnie wstać, jednak przy tej czynności zachwiała się i upadłaby na podłogę, gdyby Gabriel jej w porę nie złapał.
- Naprawdę dam sobie radę! – krzyknęła już nieźle poirytowana, uwalniając się z uścisku Blake’a, próbując przekonać bardziej samą siebie niż ich. – Niech mi pani już pozwoli stąd wyjść!
- Nie ma mowy, złotko! Jedziesz do szpitala na obserwację! To może być wstrząs mózgu, albo gorzej! To może być ciąża! – Pielęgniarka była strasznie niesympatyczną kobietą przy kości. – Już słyszałam pogłoski, że jest tu taka jedna, co dała się zapłodnić. Czy to czasem nie ty? Nie, to chyba ta cheerleaderka Moretti. Zaraz, zaraz? A ty to Gabriel Blake? – zapytała, spoglądając na blondyna. – Podobno jesteś ojcem. Nie masz wstydu, człowieku? Zapłodniłeś je obie?! Trzeba było się chociaż zabezpieczyć! Chociaż my, lekarze, wiemy, że najlepszym środkiem antykoncepcyjnym jest abstynencja!
- Jaki tam z pani lekarz? Pani ledwo skończyła liceum! Pani nawet plastra nie umie właściwie przykleić! – wrzasnął wściekły Blake.
Co ona sobie w ogóle myśli? Takie komentarze niech lepiej zachowa dla siebie.
- No, no! Tylko nie do mnie takim tonem, młody człowieku!
- Zamknijcie się oboje! – wrzasnęła Maggie, co spowodowało, że przez chwilę zapanował spokój. – Czy tylko mi się wydaje, że ta szkoła jest cholernie popieprzona?!
- Złotko… Pracuję tu od 15 lat. Zawsze była popieprzona! – skwitowała całą sytuację pielęgniarka, odpalając papierosa.
- Co pani jeszcze tutaj robi? – zdziwił się Gabriel, poirytowany jej zachowaniem.
- Mam dosyć, spadam stąd! – stwierdziła Maggie, ponownie wstając z łóżka. Tym razem zakręciło jej się w głowie, ale nie upadła.
- A jeśli to… - zaczęła pielęgniarka, ale dziewczyna nie dała jej dokończyć.
- Nie jestem w żadnej ciąży, a nawet jeśli to nie pani sprawa! – Maggie była wściekła.
Chciała już stąd wyjść, a tylko traciła czas na kłótniach z tą recydywistką. Dziwne, że Jimmy Smith jeszcze się z nią nie zbratał.
- No dobra. Możesz wrócić do domu, ale na własną odpowiedzialność. Ty! – zwróciła się do Gabriela. – Odwieź ją!
Gabe spojrzał na dziewczynę, a ona na niego. Oboje pomyśleli o tym samym: przecież Blake nie może prowadzić! Po wypadku w noc balu zabrano mu prawo jazdy. Nie miał do tego prawa.
- Pójdę pieszo! – zakomunikowała i ruszyła do drzwi. Na korytarzu kłębiło się od uczniów, spieszących na lekcje.
Natychmiast usłyszała gwałtowne sprzeciwy Gabe’a i pielęgniarki.
- Nie możesz iść z buta! To kawałek drogi! A jak ci się coś stanie? – Blake mówił całkiem sensownie.
- A co, martwisz się? – prychnęła. – Muszę iść, bo zaraz tutaj zwariuję!
- To znajdź kogoś, kto cię podwiezie, bo ja cię samej nie puszczę! – oznajmiła piguła, zaciągając się papierosem i znikając w obłokach wydychanego dymu. – Przepisy odgórne!
Maggie zaczęła się gorączkowo rozglądać w poszukiwaniu kogoś, kto miał samochód. Pomyślała o Zacku, ale on miał teraz w-f, więc nigdzie go nie było widać. Nagle zauważyła znajomą twarz i sama siebie znienawidziła za to, co miała zamiar za chwilę powiedzieć.
- Proszę pani! Tam jest Logan Parker-Collins! On mnie może podwieźć!
Gabriel spojrzał na nią zdziwiony, nie mogąc uwierzyć własnym uszom.
Pielęgniarka krzyknęła do przechodzącego akurat tamtędy Logana, który zdezorientowany zaczął się oglądać wokoło:
- Hej, ty! Podejdź tu!
Collins podszedł do towarzystwa, a w miarę jak się zbliżał było coraz wyraźniej widać jego cwaniacki wyraz twarzy.
- Podwieziesz tę pannę do domu – stwierdziła pielęgniarka. – Pasuje ci? No to w dechę!
- Co? – zdziwił się Logan.
- Masz mnie podwieźć do domu, bo zemdlałam i mi słabo – wytłumaczyła oględnie Maggie, a pielęgniarka pokiwała głową na znak, że dziewczyna nie żartuje.
- Miałem iść akurat na lekcje…
- Nic się nie stanie jak opuścisz jedną godzinę! – pielęgniarka chciała chyba powiedzieć coś jeszcze, ale zamiast tego zakrztusiła się papierosowym dymem i już żaden inny dźwięk nie wydobył się z jej gardła. Znikła w swoim gabinecie, pozostawiając młodych samym na opustoszałym już korytarzu.
- Jakoś nie widzę, żeby ci było słabo… - stwierdził Logan, dokonując oględzin dziewczyny.
- Zawieziesz mnie czy nie?! – wrzasnęła.
W odpowiedzi wyjął tylko z kieszeni kluczyki do samochodu i zamachał nimi w powietrzu.
- Świetnie! – ucieszyła się dziewczyna! – Więc jedźmy!
- Może pojadę z wami? Tak na wszelki wypadek… - zaproponował Gabe, niezbyt zadowolony z faktu, że to akurat Logan ma odwieźć Maggie.
- To dwuosobowy samochód, a poza tym, ty chyba masz lepsze rzeczy do roboty. Słyszałem, że zostaniesz ojcem. Moje gratulacje! – Logan uśmiechnął się cynicznie na widok miny swojego rywala, a Gabe zacisnął pięści z bezsilnej złości.
Nie mógł pohamować tego uczucia, kiedy patrzył jak Maggie wsiada do samochodu Logana i razem odjeżdżają ze szkolnego parkingu. Sam nie wiedział dlaczego, ale po raz pierwszy odezwała się w nim zazdrość.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:33:43 17-04-11    Temat postu:

Jeśli to jest według Ciebie nudny odcinek, to aż się boję myśleć, co zaplanowałaś na finał
Gabriel to jednak nie ma lekko. Rzeczywiście odkąd w mieście pojawił się Eric, jego życie zaczęło wywracać się do góry nogami, a teraz nie dość, że jest zazdrosny o przyrodniego brata, to jeszcze o Maggie, która pozwoliła się odwieźć Loganowi - ale to dobrze, bo przynajmniej utwierdziłam się w swoim przekonaniu, że jednak coś do dziewczyny czuje;)
Teraz zastanawiam się tylko co z tą ciążą Mii - kto puścił farbę i czy aby na pewno Gabriel nie jest ojcem.
A! I jeszcze zapomniałam o Anthonym - wydaje mi się, że on dobrze wie, że Kendra go zdradza i dlatego tak stanowczo stwierdził, że każdemu należy dać szansę, ale może się mylę... Nieważne, czekam na finałowy odcinek:D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
wiewióra
Motywator
Motywator


Dołączył: 23 Kwi 2010
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:05:11 18-04-11    Temat postu:

cholibka musiałam dwa cinki nadrobic a z komami to juz inna sprawa troche zaległosci mi sie nadrobiło ale obiecuje sie poprawić

Maggie wylądowała w mieszkaniu Smitha a w pokoju Gaba, że dosyc ustapił jej łóźka a on spał na podłodze to jeszcze mu sie oberwało i by go podczas iścia do drzwi zabiła, jak ona tak mogła?
Szkoła chuczy od plotek, juz wiedza że Mia jest w ciąży tylko pytanie z kim? Ja nie chce aby z Młodym Blackiem, choilera jest jaki jest ale go lubie i pasuje mi do Maggie. Jest o nia zazdrosny i się zdenerwował gdy zemdlała. Maggie nie chce od nikogo pomocy i przez swój upór moze stac jej sie krzywda, bo sie przemęczał. Lubie ich docinki, Maggie i Gab oraz Logan lubia sie kłócic i dobrze im to idzie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 30, 31, 32 ... 51, 52, 53  Następny
Strona 31 z 53

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin