|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Jaka jest Twoja ulubiona postać w "Stars Way"? |
Eric |
|
0% |
[ 0 ] |
Gabriel |
|
66% |
[ 2 ] |
Maggie |
|
33% |
[ 1 ] |
Tyler |
|
0% |
[ 0 ] |
Logan |
|
0% |
[ 0 ] |
Jimmy |
|
0% |
[ 0 ] |
wszystkie są tak samo nudne :) |
|
0% |
[ 0 ] |
nie umiem wybrać - lubię wszystkie |
|
0% |
[ 0 ] |
|
Wszystkich Głosów : 3 |
|
Autor |
Wiadomość |
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:32:39 08-04-15 Temat postu: |
|
|
Ostatnio Hart of Dixie się skończyło, w PLL przerwa, więc już nie mam co oglądać, więc może zajrzę.
Co do "Stars...", a mianowicie do Logana, bo zapomniałam i napisałam tylko, że coś jest na rzeczy z Davidem. Dave jest jego ojcem, czy jak? Spotykał się z jego matką? Czy jaki ma to związek? ma nadzieję, że niedługo nam przybliżysz to |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5853 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:56:09 08-04-15 Temat postu: |
|
|
Ja muszę nadrobić Hart of Dixie i PLL też bo z tym drugim to akurat jestem sporo do tyłu Obejrzyj sobie, jest naprawdę przyjemny ten serial.
Niedługo wszystko się wyjaśni. Nie chcę za dużo zdradzać, ale powiem tylko tyle - David zdziwił się, kiedy zobaczył Lisę w miasteczku. On nie przyjechał do SW dla niej |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:45:26 01-05-15 Temat postu: |
|
|
Kiedy możemy się spodziewać nowego odcinka? |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5853 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:52:55 29-05-15 Temat postu: |
|
|
Wybaczcie, że taka długa przerwa, ale jestem strasznie zajęta ostatnio. Udało mi się jednak napisać odcinek, mam nadzieję, że się spodoba. Pozdrawiam!
ODCINEK 13 (63): "BANKIET"
Doroczny charytatywny bankiet organizowany przez ciotkę Mii, zawsze odbywał się w rezydencji Morettich. Cała elita miasteczka i okolic zjeżdżała się do domu Clarice, gdzie wszyscy mogli porozmawiać o interesach, poznać nowych ludzi pozyskać bogatych inwestorów. Podczas bankietu miała miejsce licytacja słynnych dzieł sztuki, które Clarice wystawiała na sprzedaż a dochód przeznaczany był co roku na inną organizację charytatywną. W tym roku wszystkie pieniądze miały zostać przekazane oddziałowi onkologicznemu szpitala dziecięcego w Danielsville. Był to szczytny cel i każdy mieszkaniec miasteczka, który miał coś do zaoferowania chętnie pojawiał się na bankiecie.
Maggie została wręcz zmuszona, by towarzyszyć Antony'emu. Nie chciał iść sam, a chociaż Jill usilnie błagała go, by zabrał ją ze sobą, nie miał najmniejszego zamiaru tego robić. Jill oznaczała kłopoty, a już w szczególności w towarzystwie Sandry Moretti, z którą od dawna darły koty. Maggie może i nie należała do najbardziej cywilizowanych osób, ale z nią przynajmniej powinno być raźniej. Antony przekonał się o tym już po kilku minutach jak pojawili się w domu Morettich. Melissa Jordan, żona wpływowego biznesmena, właściciela wielu farm w Stars Way i okolicach, zapytała Antony'ego, co było przyczyną jego rozwodu z Kendrą. Maggie strasznie się zezłościła, kiedy usłyszała, że wścibska kobieta ingeruje w sprawy osobiste jej wuja, który nadal dochodził do siebie po sfinalizowaniu rozwodu, że odpowiedziała niezbyt grzecznie: "A co skłoniło panią do wstrzyknięcia botoksu? Bo wygląda pani równie szkaradnie jak wcześniej, więc nie pomogło." Kobieta była oburzona, a Maggie zwiała razem z wujem, zanim zdążyła im coś odpowiedzieć.
- Boże, jak ja nienawidzę takich przyjęć - warknęła panna Carmichael, podchodząc do szwedzkiego bufetu i nalewając sobie ponczu. - Ohyda - wzdrygnęła się po jednym łyku i wylała zawartość filiżanki z powrotem do misy.
- Megan! - Antony skarcił bratanicę, ale nie mógł powstrzymać się od śmiechu, co nieco zepsuło efekt. Cieszył się, że przyszła razem z nim, to była idealna odskocznia od ostatnich wydarzeń.
- W dodatku ta sukienka... - Maggie nerwowo obciągnęła niżej sukienkę koloru bzu, którą miała na sobie, czując że jest zdecydowanie za krótka. - Garderoba Jill mogłaby należeć do dwunastoletniej dziewczynki. Przecież to na mnie jest za krótkie, a co dopiero na nią!
Antony uśmiechnął się szeroko, kręcąc głową z rozbawieniem na widok szamoczącej się z sukienką bratanicy.
- Ale wyglądasz bardzo ładnie - skwitował.
- Jasne, jasne. Mówisz tak tylko dlatego, bo poświęciłam się i z tobą przyszłam. Obym tego nie pożałowała. Mam nadzieję, że jakiś snob się wygłupi i przynajmniej będzie na co popatrzeć.
- Co się tak wiercisz? Masz wszy czy co? - Do Antony'ego i jego bratanicy podszedł Tyler, wystrojony w garnitur i pod krawatem. Próbował nawet uczesać swoje kędzierzawe włosy, ale chyba nie był w stanie, bo w połowie nadal mu sterczały na wszystkie strony.
- To przez tę diabelską sukienkę - wyjaśniła dziewczyna, rozglądając się po salonie Morettich. - Przyszedłeś sam? Gdzie są twoi rodzice?
- Znów wyjechali na misję - odrzekł zdawkowo Tyler. - Lekarze bez granic nie mają granic, pamiętasz?
- Sophia i Peter zawsze mieli wielkie serca - stwierdził Antony, uśmiechając się do przyjaciela Maggie, pokrzepiająco. - Od kiedy pamiętam, zawsze chętnie pomagali innym.
- Taaak - przytaknął TJ choć zrobił to dość niechętnie. - Szkoda tylko, że tak rzadko bywali w domu. O, jest i Felix!
Do zebranych podszedł Zebari, również w garniturze z nieśmiałym uśmiechem na twarzy.
- Widzieliście gdzieś Mię? - zapytał, rozglądając się po bogaczach przechadzających się po rezydencji Morettich. - Nigdzie nie mogę jej znaleźć.
- Spokojnie, jestem pewna, że Sasie nie utopiła jej w basenie. Jeszcze - dodała po chwili Maggie, a widząc przerażenie na twarzy Felixa, postanowiła go uspokoić: - Żartowałam. Jeśli chcesz, pomogę ci jej szukać.
- Idźcie, ja pogawędzę ze starymi znajomymi. Choć nie jestem pewny czy nadal będą chcieli utrzymywać ze mną kontakt, od kiedy jestem bankrutem - wyznał Tony z udawanym rozbawieniem, a Maggie serce się ścisnęło.
- Nie jesteś żadnym bankrutem, jeszcze wyjdziesz na prostą - zapewniła go, klepiąc pokrzepiająco po ramieniu. - Poszukaj jakichś nowych inwestorów, może ktoś będzie zainteresowany współpracą z tobą. Farma nadal przyciąga uwagę.
- Tak, masz rację, chyba tak zrobię.
Po tych słowach oddalił się w głąb salonu, zaczepiając starych znajomych, a Maggie, Tyler i Felix udali się do ogrodu, gdzie również odbywało się przyjęcie.
- Jest tam, widzę ją! - powiedział Tyler, wskazując na ciemnowłosą dziewczynę w białej sukience koktajlowej, gawędzącą z jakąś blondynką około trzydziestki.
- Gdzie? - Felix nadal rozglądał się na około, nie wiedząc gdzie zawiesić wzrok.
- Niedaleko basenu, rozmawia z matką Collinsa - wyjaśniła Maggie, a Tyler zmierzył ją wzrokiem, jakby doszukiwał się drugiego dna w jej słowach.
- Skąd znasz matkę Logana? - zapytał, marszcząc brwi ze zdziwienia.
- Poznałam ją na imprezie walentynkowej. Dziwna kobieta. Idź do Mii - poleciła Felixowi dziewczyna, po czym chłopak oddalił się, zostawiając ich samych.
- Skąd ten humorek? - zdziwił się TJ, kiedy jego przybrany brat oddalił się, by porozmawiać z Mią, do której od dawna wzdychał. - Nie cieszysz się, że znalazłaś się wśród śmietanki towarzyskiej Stars Way?
- Właśnie, Carmichael, impreza ci się nie podoba?
Gabriel uśmiechnął się łobuzersko w swoim zwyczaju, podchodząc do przyjaciół z ręką w kieszeni spodni od garnituru. Marynarkę miał przewieszoną przez lewe ramię, a rękawy koszuli podwinął, co sprawiało że nie wyglądał zbyt elegancko wśród wystrojonych gości na bankiecie. Coś w tej jego nonszalancji sprawiło, że Maggie zdała sobie sprawę, że nie ona jedna okazuje całkowity brak entuzjazmu związany z obecnością na tym przyjęciu.
- Gorąco, co? - powiedział Blake, poluzowując krawat i krzywiąc się na widok snobów, śmiejących się sztucznie z jakiegoś żartu, który niedaleko opowiadała ciotka Mii. - Czego to ludzie nie zrobią, żeby się przypodobać innym.
Miał rację - nie tylko co do upału, bo akurat ten dawał się we znaki, ale też co do zachowania niektórych gości na bankiecie. Wszyscy chcieli wkupić się w łaski Clarice Moretti, która cieszyła się dużym szacunkiem wśród mieszkańców Stars Way i okolic i która zawsze wspierała lokalne organizacje charytatywne. Pewnie niektórzy z nich sądzili, że będąc bliżej pani Moretti, pozyskają jej środki pieniężne na rozwój swoich własnych interesów. Co za hipokryzja - udawać że przybyło się na bankiet, by wspomóc szczytny cel, kiedy tak naprawdę zależało im tylko na własnych korzyściach.
- Co ty tu robisz, Gabe? - zdziwił się Tyler, witając się z gwiazdą koszykówki, z którą od niedawna się kumplował. - Nie powinieneś być na rehabilitacji?
- Matka załatwiła mi wizyty domowe - wyjaśnił zdawkowo Gabriel, krzywiąc się na samo wspomnienie o matce. - A teraz kazała mi sobie towarzyszyć na tym idiotycznym bankiecie.
- Jak to wizyty domowe? Nie mieszkasz już u Jimmy'ego Smitha? - Maggie zaintrygowała ta sytuacja.
- Wróciłem na stare śmieci. A raczej zostałem do tego zmuszony. Najwidoczniej opiece społecznej nie bardzo się spodobało, że nieletni mieszka sam, bez nadzoru dorosłego.
- Kiepska sprawa - przyznał TJ, klepiąc pokrzepiająco Blake'a po ramieniu. - A jak tam twoja noga?
- Bywało gorzej - odrzekł blondyn, spoglądając na Megan, która szybko odwróciła wzrok.
Nikomu nie powiedziała o ich rozmowie na lekcji pana Clarka, kiedy dowiedziała się, że noga coraz bardziej dokucza Gabrielowi. Oskarżyła go wtedy o uzależnienie od narkotyków, a okazało się, że chłopak po prostu łykał vicodin, nie mogąc wytrzymać bólu. Panna Carmichael czuła, że gdyby był tutaj Jimmy Smith wszystko wyglądałoby inaczej.
- Nie miałeś kontaktu ze Smithem? - zapytała nieśmiało, nie chcąc wyjść na wścibską, a tym bardziej na kogoś, komu zależy.
- Nie. I nie chcę o nim rozmawiać. - Tymi słowami młody Blake uciął wszelką dyskusje, a Maggie stwierdziła, że nie warto drążyć tematu. Zamiast tego postanowiła zapytać o coś innego.
- A tak w ogóle to co jest z wami? Przecież nigdy się nie lubiliście, a teraz nagle się kumplujecie? - Założyła ręce na piersi przypatrując się to swojemu przyjacielowi, to najgorszemu wrogowi, nie wiedząc, co sądzić o tej sytuacji.
- I ty to mówisz? - Tyler roześmiał się w głos, spoglądając na przyjaciółkę z politowaniem. - Przecież to ty chodziłaś z nim nie tak dawno temu...
- Nie byliśmy parą - sprostował Gabe, a w tym samym czasie Maggie dodała: - Wcale z nim nie chodziłam.
Tyler uniósł ręce w geście poddania na znak, że nie chce się kłócić. Jednak kpiący uśmieszek nie schodził mu z twarzy, kiedy kontynuował:
- Ja tak tylko mówię - w końcu kto się czubi...
- Zamknij się - warknęła Carmichael, posyłając mu mordercze spojrzenie, a zaraz potem sztyletując wzrokiem Blake'a, który nadal uśmiechał się łobuzersko. - A ty przestań się głupio szczerzyć, Blake. To twoja wina.
- Moja? - Gabriel udał że jest dotknięty do głębi. - To ty rozpuściłaś tę głupią pogłoskę...
- Tak, ale ty nadal utrzymywałeś przy wszystkich, że jesteśmy parą, nawet kiedy wszyscy już wiedzieli, że udawaliśmy!
- Logan nadal nie był przekonany!
- Ta, jasne - warknęła dziewczyna, prychając pod nosem jak rozjuszona kotka. - Mam uwierzyć, że chodziło ci o wkurzenie Collinsa? Dobrze wiem, że świetnie się bawiłeś, wkurzając mnie. Zawsze tak było - zawsze wszystko robiłeś mi na złość.
- Ja? - Teraz Gabriel wyglądał na szczerze zdumionego. - Przecież to ty robiłaś te wszystkie okropne rzeczy od kiedy przeprowadziłaś sie do Stars Way! Na każdym kroku uprzykrzałaś mi życie, a przecież nic ci nie zrobiłem!
- Nie mnie bezpośrednio!
- Ach tak?
- To może ja sobie już pójdę... - Tyler skorzystał z okazji że kłócący się nie zwracają na niego uwagi i oddalił się szybkim krokiem, wyszukując w tłumie Felixa i innych znajomych.
- Znęcałeś się nad słabszymi! Pokazywałeś wszystkim swoją wyższość, a ja musiałam coś z tym zrobić! Nie skutkowały cywilizowane rozmowy!
- O czym ty mówisz?
- Nie pamiętasz? To ci przypomnę!
5 lat wcześniej
Czuła się dziwnie. Wszyscy się na nią gapili. Tak to już bywało, kiedy ktoś przeprowadzał się z miasta na wieś. Budził sensację, tym bardziej jeśli przybywał ze stolicy. Nikt nie mógł zrozumieć, dlaczego ktoś chciałby mieszkać w małym miasteczku, takim jak Stars Way. Pozostawało więc myśleć, że nie był to świadomy wybór i że dziewczynka została do tego zmuszona.
Antony miał wielu przyjaciół, ale wszyscy darzyli go szacunkiem. Nie rozpowiadali na prawo i lewo, że jego brat i szwagierka zginęli na morzu, a on sam niespodziewanie był zmuszony przejąć opiekę nad swoją chrześniaczką. Poza tym, wszyscy pamiętali Stevena z czasów dziecięcych i dla wszystkich wiadomość o jego śmierci była głębokim wstrząsem. Co prawda nigdy nie potwierdzono oficjalnie zgonu. Na statku wycieczkowym, którym płynęli Monica i Steven wybuchła bomba, ale ich ciał nie odnaleziono. Jednak wszyscy zdawali sobie sprawę, co to oznacza - wybuch był na tyle silny, że nie pozowił żadnych ciał.
Jedyną osobą, która zdawał się ślepo wierzyć w cud była Megan. Miała dwanaście lat, ale była niezwykle dojrzała jak na swój wiek. Nie chciała dopuścić do siebie myśli, że w jednego dnia straciła nie jednego rodzica, ale obydwoje. Kochała wujka Antony'ego, ale nie mógł jej zastąpić prawdziwej rodziny. Niestety, była zmuszona przeprowadzić się do Stars Way, czy to jej się podobało, czy nie. Nigdy nie obchodziło jej, co mówią o niej inni, ale tego dnia było inaczej - chciała zapaść się pod ziemię, czując na sobie te wszystkie zaciekawione spojrzenia głupich dzieciaków ze szkoły.
- Podobno jej starzy kopnęli w kalendarz... - usłyszała strzęp rozmowy jakichś starszych od niej chłopców. - Przerąbane.
Zacisnęła pięści, ale powstrzymała łzy cisnące się jej do oczu. Od dnia, w którym dowiedziała się o śmierci rodziców, nie uroniła ani jednej łzy. Chciała być silna. Chciała, by mama i tata byli z niej dumni.
Jej wzrok padł na wysokiego blondyna, stojącego w otoczeniu kolegów. Gabriel Blake. Nie rozmawiali ze sobą od... Sama nie pamiętała od kiedy. Kiedy byli małymi dziećmi ich ojcowie się przyjaźnili i często się ze sobą spotykali, jednak już od dawna te relacje się popsuły i Maggie nie miała pojęcia, co było tego powodem. Nie chciała zagadywać młodego Blake'a. To, że kiedy byli mali, bawili się razem, nic dla niej nie znaczyło. Nie byli przyjaciółmi. Co najwyżej znajomymi. Jednak coś przykuło jej uwagę i nie mogła pozostać obojętna.
- Patrzcie na tego niedołęgę! - krzyknął jeden z przyjaciół Gabriela, Jasper Fuller. - Chyba się nie rozpłaczesz, Johnson?
- Będzie ryczał, jak nic! - dodał Ben Chambers, najwyższy ze wszystkich, choć stojący w cieniu Gabriela, który najwyraźniej rządził tą całą paczką jak na jednego z Blake'ów przystało.
Maggie, zainteresowana przedarła się przez tłum uczniów obserwujących to zajście i zobaczyła, co się dzieje. Tuż pod szkolnymi szafkami, kulił się chłopiec o kędzierzawych, czarnych włosach i okrągłych okularach. Przypominał trochę Harry'ego Pottera, z tym że z całą pewnością nie miał na czole blizny w kształcie błyskawicy i nie był czarodziejem. Zamiast różdżki jednak trzymał w dłoniach jakiś magazyn i kiedy Megan przyjrzała mu się bliżej zobaczyła, że jest to komiks z przygodami Supermana.
Banda Blake'a naśmiewała się z chłopaka, doprowadzając go do łez. Jasper Fuller wyrwał mu z rąk komiks i uniósł wysoko do góry, skutecznie udaremniając mu jego dosięgnięcie. Był dość niski i chuderlawy. Nie był w stanie dorównać Jasperowi, który świetnie się bawił, upokarzając chłopaka.
- Zostawcie go - powiedziała Maggie, zanim zdążyła się powstrzymać. Najbardziej na świecie nienawidziła niesprawiedliwości i tego, kiedy ktoś wykorzystuje swoją przewagę nad słabszymi.
- A to kto, Johnson, twoja dziewczyna? - zapytał inny chłopiec i kilku z jego towarzyszy wybuchło śmiechem.
Ale w tym momencie Gabriel zobaczył dziewczynę i ją rozpoznał.
- Proszę cię, Kyle - prychnął pod nosem. - Takie coś miałoby mieć dziewczynę? - wskazał na kędzierzawego chłopca, w którego oczach zabłysły łzy.
- Przestań, Gabe - warknęła Maggie, stając twarzą w twarz z Blake'iem, który był od niej sporo wyższy i wyglądał na dużo starszego, mimo że oboje mieli po dwanaście lat. - Co on wam zrobił?
- Jest nerdem i loserem, to nam wystarczy - odpowiedział na swojego najlepszego przyjaciela Jasper, klepiąc Gabe'a po plecach. - A to co? - Wziął do ręki jakiś przedmiot, który leżał obok pozostawionego niedaleko plecaka Johnsona.
Była to deskorolka. Maggie sama lubiła jeździć, więc dostrzegła że był to dobry sprzęt. Upewniło ją w tym również przerażone spojrzenie kędzierzawego chłopaka, który nie chciał, by zniszczono jego własność.
- Oddaj mu to - powiedziała panna Carmichael, próbując wyrwać Jasperowi deskorolkę.
- Niech sam sobie weźmie.
- Powiedziałam: oddaj to! Nie zwykłam się powtarzać. Komiks też należy do niego.
Wszyscy zebrani na szkolnym korytarzu w ciszy przypatrywali się tej scenie, nie wiedząc co o tym wszystkim sądzić. Jeszcze nikt nie postawił się bandzie Gabriela, a oto jakaś nowa uczennica, w dodatku miastowa, jak gdyby nigdy nic, to robiła.
Ku jej zdziwieniu, Jasper podał chłopakowi komiks. Johnson chwycił za jego koniec i w tym samym momencie Jasper pociągnął go w swoją stronę, przerywając magazyn na pół. Rozległy się śmiechy, a ofiara wybuchła płaczem. Tego było za wiele. Maggie ruszyła przed siebie w stronę Jaspera, ale Gabe zagrodził jej drogę.
- Jak możesz na to pozwalać? - warknęła, próbując go wyminąć, ale jej to uniemożliwił.
- Nie mieszaj się, to nie twoja sprawa - odparł Blake i dziewczyna mogłaby przysiąc że zgadza się na te kpiny tylko dlatego, by nie stracić twarzy przed kumplami.
- A właśnie że moja! Nie można tak po prostu krzywdzić słabszych! Puszczaj mnie! - pisnęła z bólu, kiedy blondyn złapał ją za nadgarstki. - Powiedz im coś!
- Chodź, Gabe! - zawołał Jasper, kierując się w stronę wyjścia ze szkoły. - Wypróbujemy tę deskorolkę!
Gabriel rzucił dziewczynie ostatnie spojrzenie, po czym dołączył do kolegów. Zanim wyszedł pchnął jeszcze kędzierzawego chłopca na szkolne szafki z taką siłą, że ten zatoczył się i upadł na podłogę. Okulary spadły mu z nosa, a Gabe jednym sprawnym ruchem roztrzaskał je butem.
- Na razie, loserze! - powiedział na odchodnym, po czym razem z kumplami opuścił budynek zanosząc się śmiechem.
Maggie pokiwała głową z niedowierzaniem i korzystając z okazji, że tłum uczniów się przerzedził, podbiegła do zapłakanego chłopca i uklękła przed nim.
- Nic ci nie jest? - zapytała z troską, podnosząc jego potrzaskane okulary i zdając sobie sprawę że są w kompletnej rozsypce.
- Nie, dzięki - odpowiedział słabym głosem, ocierając twarz od łez. Nie chciał by ktokolwiek widział go w takim stanie, a już zwłaszcza jego niespodziewana wybawicielka.
- Jak masz na imię?
- Tyler.
- Cześć, Tyler. Ja jestem Megan, ale możesz mi mówić Maggie - wszyscy mi tak mówią - podała mu rękę, a on nieśmiało ją uścisnął. Nie był chyba przyzwyczajony do życzliwości ze strony innych.
- Musisz komuś powiedzieć, co się stało. Muszą ci oddać twoją własność i zapłacić za komiks.
- To nic nie da - odparł Tyler, podnosząc się do pionu i poprawiając na sobie bluzę, która pobrudził się, kiedy przewrócił się na ziemię. - Tak jest zawsze.
- Chcesz mi powiedzieć, że te typki zawsze cię zaczepiają, a ty nic z tym nie robisz?! Musisz im się postawić!
- Wiedzą, że nic nie mogę im zrobić. Czują się swobodnie, bo mają za sobą Gabriela, a jego ojciec wyciągnie go z każdym tarapatów.
- A twoi rodzice? Co oni na to?
Tyler wzruszył ramionami i spojrzał na dziewczynę ze smutkiem.
- Prawie nigdy ich nie ma. Są lekarzami, pracują w Afryce i rzadko ich widuję.
- Więc kto się tobą opiekuje?
- Niania.
- Lepiej nie mów tego Blake'owi i jego paczce. Będę mieli kolejny powód, żeby się z ciebie naśmiewać. - Maggie pokiwała głową z niedowierzaniem. Nie mogła zrozumieć, jak rodzice tego chłopca mogą być tak nieodpowiedzialni, by zostawiać go pod opieką obcej kobiety. Jej rodzice nie mieli wyboru. Oni umarli. Nie zostawili swojego dziecka celowo, a tymczasem państwo Johnson wolało się realizować zawodowo i pomagać obcym dzieciom w Afryce. Na pewno było to szlachetne z ich strony, ale w końcu mieli własnego syna i on również potrzebował opieki i uczucia z ich strony. - Chodź - powiedziała po chwili, chwytając plecak Tylera i zarzucając go sobie na plecy. Zabiorę cię do siebie. Mam młodszego kuzyna, też lubi komiksy. Na pewno się polubicie.
Od tego momentu przyjaźniła się z Tylerem, ale też w tym momencie rozpoczęła się jej wojna z Gabrielem Blake'iem. Nienawidziła tego, jak traktuje ludzi. A wszystko tylko po to, by inni go akceptowali, by pokazać swoją wyższość i udowodnić, że zasługuje na nazwisko, które nosił.
A teraz stał przed nią jakby gdyby nigdy nic, nie wiedząc, dlaczego dziewczyna tak go nie lubi. Kiedy jednak Megan zakończyła swoją opowieść, zdawał się być wstrząśnięty. przypomniał sobie tamten dzień, ale nigdy nie przyszło mu do głowy, że to właśnie jego zachowanie względem Tylera, którego wtedy panna Carmichael nawet nie znała, było powodem ich wzajemnej niechęci.
- Ach, więc to dlatego przestaliśmy się przyjaźnić - powiedział w końcu Gabriel, uśmiechając się, a Maggie poczuła, że zaraz zwymiotuje na widok tego jego głupiego uśmieszku.
- Nie, Blake, my nigdy się nie przyjaźniliśmy! W tym cały problem! Nasi ojcowie mogli i być dobrymi znajomymi i zmuszać nas byśmy spędzali ze sobą czas, ale mieliśmy może po pięć lat i nawet tego nie pamiętam. Ja nigdy nie mogłabym się przyjaźnić z kimś takim jak ty - samolubnym, okrutnym, niewrażliwym na cudzą krzywdę, zadufanym w sobie dupku! I w dodatku jesteś Blake'iem. Mdli mnie jak na ciebie patrzę!
- Hej, co słychać? - Do Maggie i Gabe'a podeszli Mia i Felix, przerywając wywód panny Carmichael.
- Przeszkadzamy? - zapytał niewinnie Felix, spoglądając to na chłopaka, to na dziewczynę, widząc wzburzenie na ich twarzach.
- Nie! Jesteście w samą porę. Zostawiam was - warknęła Megan i ruszyła w przeciwnym kierunku, byleby jak najdalej od tego kretyna.
- Coś ty jej zrobił? - zapytała Mia, szczerze zdumiona i wstrząśnięta.
- Problem w tym, że nie mam zielonego pojęcia - wyznał Gabriel, zgodnie z prawdą. Wyglądało na to, że zachowanie dziewczyny wcale nie było spowodowane jego wybrykami jako dzieciaka. - Najwyraźniej, wystarczy to, że nazywam się Blake.
***
Antony, mimo obietnicy złożonej bratanicy, nie był w stanie zmusić się do rozmowy z potencjalnymi inwestorami. Było mu zwyczajnie wstyd. Jego farma, która do niedawna jeszcze była uważana za najlepiej prosperującą w okolicy, teraz była na skraju bankructwa. Obawiał się, że przez problemy osobiste tylko jeszcze bardziej pogrążył swoją sytuację. Wyglądało na to, że będzie musiał sprzedać ukochaną ziemię. Ale czy ktokolwiek zechcę kupić zadłużoną plantację?
- Nie radziłabym tego jeść - odezwał się jakiś kobiecy głos tuż nad jego uchem. - Okropność. Gospodyni ma nieco zbyt wyszukane podniebienie.
Tony spojrzał w kierunku młodej, ciemnowłosej kobiety, która podeszła do szwedzkiego baru, przy którym właśnie stał, nakładając sobie tajemniczej przekąski na talerzyk.
- Dziękuję za ostrzeżenie. - Uśmiechnął się do wybawicielki i odłożył przekąskę na jej miejsce.
- Moja ciotka zawsze miała dziwne upodobania jeśli chodzi o jedzenie i wystawne przyjęcia - zauważyła kobieta, rozglądając się po sali uważnie.
- Twoja ciotka? - Antony zmierzył młodą kobietę spojrzeniem, jakby dopiero teraz dotarło do niego z kim rozmawia. - Sandra? Niemożliwe! Aleś ty wyrosła!
Sasie uśmiechnęła się i machnęła ręką. Znała Antony'ego Carmichaela. Był starszym bratem Jill, z którą kiedyś, zanim kompletnie się znienawidziły, się przyjaźniła. Wszystkie dziewczyny w Stars Way High szalały wtedy za Antonym i kiedy zawsze wracał do rodzinnego domu na weekendy czy podczas przerw w nauce na studiach, wszystkie gromadziły się na ich posiadłości, by obserwować go z ukrycia. Był wtedy przystojnym młodzieńcem, podobnie jak jego brat Steven, który wyprowadził się do Atlanty dwa lata po narodzinach córki. Minęło tyle czasu, ale Antony nadal był przystojnym facetem.
Sandra Moretti nie miała zbyt wiele czasu. Lada chwila będzie widać jej ciążę. Nie uda już jej się ukryć pod rozkloszowanymi spódnicami i sukienkami. Musiała usidlić jakiegoś bogacza i to szybko, jeśli nie chciała by ciotka Clarice wydziedziczyła ją z testamentu. Sasie musiała przyznać - Antony był idealnym kandydatem.
Nie miała tylko pojęcia, że Carmichael jest na skraju bankructwa.
***
Lisa siedziała do późna w zakładzie fotograficznym. W ręku obracała telefon komórkowy, zastanawiając się nad czymś uparcie. Rozmowa z Maggie dała jej do myślenia. To, że Jimmy najwyraźniej nie chciał mieć z nią nic do czynienia, nie znaczyło, że ona o nim zapomniała. Musiała przyznać przed samą sobą, że zaczynało się w niej budzić do niego uczucie. Po jego wyjeździe związała się z Davidem, który był miły no i w końcu był ojcem Emmy, ale nie wiązała z tym człowiekiem przyszłości. Jimmy był inny i zawsze tak było.
W liceum był jednym z jej najlepszych przyjaciół, obok Antony'ego i Kendry. Wspierał ją, kiedy zaszła w ciążę z Blake'iem, choć nie pochwalał ich romansu. Zawsze sekretnie się w niej podkochiwał, ale ona była zbyt zaślepiona w Damiana, by to zrozumieć i docenić. A teraz, kiedy wreszcie los na nowo skrzyżował ich ścieżki, znów się rozdzielili.
Dzwoniła tyle razy, ale nie odbierał. Zostawiła tyle wiadomości na poczcie głosowej, ale na żadną nie odpowiedział. Nigdy nie odzwonił. To jasne, że nie chciał z nią rozmawiać. Ale nie pasowało to do tego nowego, lepszego Jimmy'ego Smitha. Lisa Allenmeyer musiała przyznać, że od kiedy zamieszkał z Gabrielem Blake'iem i zaczął mu pomagać, bardzo się zmienił. Dojrzał. I wydawało jej się, że to samo stało się z synem Damiana. Chłopak potrzebował Jimmy'ego, tak samo jak Jimmy potrzebował Gabe'a. I tak jak Lisa potrzebowała Smitha u swojego boku.
Wybrała numer byłego nauczyciela w swojej komórce i nacisnęła zieloną słuchawkę. Czekała i czekała, ale znów nie odbierał. Kiedy już zrezygnowana zamierzała odłożyć słuchawkę, odezwał się jakiś szorstki kobiecy głos.
- Słucham?
- Przepraszam... - wyjąkała Lisa, spoglądając na numer, który wybrała i upewniając się czy na pewno jest właściwy. - Czy to telefon Jimmy'ego Smitha?
Nastąpiła chwila ciszy, po której kobieta powiedziała, już nieco łagodniejszym tonem:
- Miał miejsce wypadek. Obawiam się, że musi pani przyjechać.
- Przyjechać? Ale dokąd? Jaki wypadek? - Lisa czuła, że kręci jej się w głowie.
- Do Trenton, New Jersey. Szpital Świętego Judy. Musi pani zidentyfikować ciało.
Ostatnio zmieniony przez Maggie dnia 20:08:36 29-05-15, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Justyśka King kong
Dołączył: 05 Sie 2009 Posty: 2055 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:57:00 30-05-15 Temat postu: |
|
|
OOOO scenki z Gabem i Maggie
Gab jak zawsze taki sam zresztą tak jak i Maggie ;p Obydwoje średnio czuli sie na tej imprezie. Nooo Gab to zachowywał sie w przeszłosci nie za bardzo co do rówieśników , a wręcz okropnie .!!! Hahah ale Maggie to Maggie musiała z nim zrobic porządek ;D ja oczywiście liczę na miłość między tymi dwojga Ejjj no nawet nie mów że Jimie nie żyje .! Aż się boje następnego odcinka ;( |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5853 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:11:09 31-05-15 Temat postu: |
|
|
Taki już był Gabe, od samego początku jak zaczęło się opowiadanie było powiedziane, że był okropny i zawsze traktował innych z wyższością, a z Maggie się wręcz nienawidził. Nawet wepchnął ją do wody na swojej urodzinowej imprezie na jachcie, nie wiem czy to pamiętasz to było dawno Ta dwójka zdecydowanie jest wybuchowa, kiedy już się wydaje że nawiązuje się między nimi jakaś nić porozumienia, któreś z nich to niszczy.
Kto wie? Mówi się przecież: "kto się czubi, ten się lubi". Tylko musisz pamiętać, że Maggie cały czas myśli, że to ojciec Gabe'a miał coś wspólnego ze śmiercią jej rodziców, a to sprawia że tylko jeszcze bardziej nienawidzi Gabriela.
Będziesz musiała troszkę poczekać na ciąg dalszy
Dziękuję za komentarz! :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Justyśka King kong
Dołączył: 05 Sie 2009 Posty: 2055 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:32:45 31-05-15 Temat postu: |
|
|
Nooo ale jak widac Gabe z ojciem to za dużo wspólnego nie ma , więc nawet jeżeli by sie okazało że stary Blake ma cos wspólnego ze śmiercią rodziców Maggie , too że ona nie będzie patrzyła na niego niechętnie z tego powodu |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5853 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:40:03 31-05-15 Temat postu: |
|
|
Maggie ma dziwną logikę A poza tym, ona i tak nie cierpi Gabe'a, więc nie wiem co z tego ich ewentualnego związku może wyniknąć
Bo to, że młody Blake jest o nią zazdrosny było powiedziane, ale że ona o niego to już nie bardzo |
|
Powrót do góry |
|
|
Justyśka King kong
Dołączył: 05 Sie 2009 Posty: 2055 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:03:27 31-05-15 Temat postu: |
|
|
Może dopiero jak by go zobaczyła z inną dziewczyną , tooo wtedy by ją ruszyło ;d |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5853 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:21:27 31-05-15 Temat postu: |
|
|
I to jest bardzo dobry pomysł! |
|
Powrót do góry |
|
|
Justyśka King kong
Dołączył: 05 Sie 2009 Posty: 2055 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:42:37 31-05-15 Temat postu: |
|
|
Też tak myślę |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:26:10 03-06-15 Temat postu: |
|
|
Maggie napisał: | I to jest bardzo dobry pomysł! |
Nie wiem czy dobrze zrozumiałam, chcesz jakąś pannę wkręcić koło Gabriela, na złość Maggie? Myślę, że mogłoby być ciekawie, trochę poplątane, zwłaszcza, że między nimi już jesteś trójkąt, z Loganem, a wtedy to już w ogóle...
Co do odcinka, jestem zszokowana wciąż końcówką. Mam nadzieję, że to nie Jimmy. To musi być jakaś jedna, wielka pomyłka.
Pozdrawiam! |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5853 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:47:25 03-06-15 Temat postu: |
|
|
Ayleen, wtedy to by się zrobił jakiś dziwaczny kwadrat a jeśli dodać jeszcze do tego Mię, która cały czas się w Gabrielu kocha... no nie wiem
A co do Jimmy'ego to nie skomentuję
Dziękuję za komentarz! :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:39:50 09-06-15 Temat postu: |
|
|
Kwadrat? Jak Mia to jeszcze Felix, istny wielokąt.
Co Ty nam robisz nic nie mówiąc o Jimmy'm[?] ?! Z niecierpliwością czekam odcinek co z nim. |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5853 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:25:17 13-06-15 Temat postu: |
|
|
dubel
Ostatnio zmieniony przez Maggie dnia 16:25:49 13-06-15, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|