|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:59:47 05-02-16 Temat postu: |
|
|
Wiem :* Całe szczęście mamy siebie więc jakoś damy radę
Może po prostu przyznaj nam rację, hm? |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:11:05 05-02-16 Temat postu: |
|
|
Pewnie Kto, jak nie my? :*
A może po prostu obiecuję starać się utrzymać poziom, hm?
Ostatnio zmieniony przez Kenaya dnia 23:11:30 05-02-16, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Aberracja Big Brat
Dołączył: 15 Lut 2010 Posty: 811 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:28:25 06-02-16 Temat postu: |
|
|
Eillen napisał: | Gdyby forum jak dawniej tętniło życiem, to takich komentarzy jak ten Madzi byłoby tu zdecydowanie więcej |
A ja myślałam, że mój komentarz jest taki wyjątkowy i nic go nie przebije Pozwólcie mi tak jeszcze troszkę myśleć - dalej pracuję nad pisaniem dłuższych komentarzy i różnie mi to wychodzi...
Madziu (swoją drogą - cudowne imię) ja proponuję nie obiecywać, że utrzymasz dotychczasowy poziom tylko pisać, dodawać i zachwycać nas dalej Troszkę więcej wiary w tę historię - ona już teraz jest wyjątkowa, a dopiero się dla mnie rozpoczęła
PS: masz świetną motywatorkę!
Ostatnio zmieniony przez Aberracja dnia 0:30:17 06-02-16, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:33:12 06-02-16 Temat postu: |
|
|
Aberracja napisał: | Eillen napisał: | Gdyby forum jak dawniej tętniło życiem, to takich komentarzy jak ten Madzi byłoby tu zdecydowanie więcej |
A ja myślałam, że mój komentarz jest taki wyjątkowy i nic go nie przebije Pozwólcie mi tak jeszcze troszkę myśleć - dalej pracuję nad pisaniem dłuższych komentarzy i różnie mi to wychodzi...
! |
Madziu, ale to było w kontekście tego, że w tym wątku było więcej komentarzy osób zachwyconych tą historią, a nie, że Twój komentarz nie jest wyjątkowy - Twoje komentarze są zawsze jedyne w swoim rodzaju i ja osobiście je uwielbiam |
|
Powrót do góry |
|
|
Aberracja Big Brat
Dołączył: 15 Lut 2010 Posty: 811 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:38:25 06-02-16 Temat postu: |
|
|
Troszkę z Ciebie lizus, Aga <3 Ale okej - masz mnie.
Gdzie się Ci wszyscy ludzie podziali? Nawet nie wiedzą, jakie cuda przechodzą im koło nosa...
Życzę miliona komentarzy (nie takich, jak moje - bo one są niepowtarzalne - jeśli już rozciągają się na więcej niż trzy linijki)! |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:45:10 06-02-16 Temat postu: |
|
|
Każdy komentarz jest wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju i wcale nie musi to być elaborat, Madziu Czasem jedna linijka jest cenniejsza niż 1800 znaków, wystarczy, że pisana szczerze
No dobra, to nie obiecuję tylko się zabieram za robotę
Dzięki :*
ps. NAJLEPSZĄ!
Ostatnio zmieniony przez Kenaya dnia 0:49:52 06-02-16, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 1:04:18 06-02-16 Temat postu: |
|
|
Madziu nie było moim zamiarem podlizywać się - po prostu stwierdziłam niepodważalny fakt
Madziula, działaj, bo już zdążyłam zatęsknić za Twoją gromadką
ps. Przestańcie mówić o mnie, jakby mnie tu nie było, co? |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 1:10:03 06-02-16 Temat postu: |
|
|
Aguś, jakoś się muszę podzielić, bo trochę mam tych "dzieciów", ale ich kolej też nadejdzie
ps. Odpowiadam tylko grzecznie na posta
Ostatnio zmieniony przez Kenaya dnia 1:10:26 06-02-16, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Aberracja Big Brat
Dołączył: 15 Lut 2010 Posty: 811 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 2:12:44 06-02-16 Temat postu: |
|
|
Czekam bardzo niecierpliwie *.*
PS: Aga i tak wiemy, że to przeczytasz, więc co w tym złego, że sobie coś tam napiszemy o Tobie? Tym bardziej, że to same dobre rzeczy ^^ |
|
Powrót do góry |
|
|
Sobrev Prokonsul
Dołączył: 04 Kwi 2010 Posty: 3493 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:27:23 07-02-16 Temat postu: |
|
|
Madziu melduje przeczytanie odcinka I przechodząc już do sedna komentarza to zaskoczyłaś mnie absolutnie każdym zdaniem. I absolutnie nie przesadzam gdyż po przeczytaniu prologu krystalizuje się w głowie obraz tych trzech panów. Po pierwsze są zniewalająco przystojni i to nie podlega żadnej dyskusji ale to co mnie zaskoczyło to fakt iż wydali mi się tacy cholernie beztroscy, kończący trzydziestkę w ten sam dzień , bez żadnych większych kłopotów a tutaj w drugim wywróciłaś wszystko do góry nogami.
Po pierwsze Ryan i Zoe. Po pierwsze nie sądziłam że to Ryan okaże się tatusiem bo po pierwsze obstawiałam iż zoe będzie córką Michaela nie pytaj dlaczego Chaming wydał mi się bardziej tatuśkowaty niż Jay. Rozczuliłaś mnie scenkami z jego córką ale my tak dziewczyny mamy coś do tych tatusiów.
Dylan i Nikki ciekawe co tych dwoje spotkało że dziewczyna popłynęła w nałóg i dlaczego mam wrażenie że to ma związek ze śmiercią matki Zoe? No i Michael ma żonę z którą się rozwodzi? tegoż się nie spodziewałam. Z drugiej a może trzeciej strony to mało ważne nie wiem czemu jestem lekko zaskoczona takim obrotem spraw przecież powinnam ruszyć mózgiem że ta beztroska tych trzech facetów to tylko fasada no cóż zaskakuj mnie tak dalej a będę uwielbiać twoje działo jeszcze bardziej.
Mam nadzieję że nic nie pomyliłam i nie pomieszałam ale mój mózg jakoś ostatnio odmawia posłuszeństwa. Pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:05:55 07-02-16 Temat postu: |
|
|
Doma, fajnie, że jesteś i dziękuję ślicznie za komentarz
Naprawdę nie sądziłam, że tak zaskoczę pierwszym rozdziałem i takim, a nie innym obrotem spraw, bo przecież skoro historia powstała to coś dziać się musi, to mówi samo przez się, a przynajmniej tak mi się wydawało Pozostaje mi tylko się cieszyć, że jednak zaskoczyłam i mieć nadzieję, że tak będzie nadal
Twoja spostrzeżenia i pytania pozostawię jednak bez komentarza, wiadomo dlaczego, główkuj dalej, a ja nie będę psuła Ci zabawy |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5847 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:13:00 09-02-16 Temat postu: |
|
|
Czuję się jakby mnie ktoś poddał hibernacji, jakbym zapadła w sen zimowy i dopiero teraz się obudziła. Tyle rzeczy mnie ominęło!
Bardzo się cieszę Madziu, że zdecydowałaś się pisać to opowiadanie na forum. Pamiętam, że dałaś ten pomysł w przedpremierach i bardzo mi się spodobał.
Trzech kumpli, każdy z trzydziestką na karku i bagażem doświadczeń - czyli moje klimaty
Sama nie wiem, który z nich najbardziej mi przypadł do gustu, każdy ma coś w sobie no i pomimo podobieństw, każdy jest inny a to mi się bardzo podoba.
Z początku myślałam, że Nikki to siostra Dylana, więc możesz sobie wyobrazić moje zdziwienie kiedy się okazało, że to kobieta, z którą kiedyś chciał spędzić życie. Jestem ciekawa tego wątku, co dokładnie jej dolega. Myślę, że kiedy Dylan już przełknie dumę i zadzwoni do ojca, dowiemy się czegoś więcej - liczę na to!
Rayan i Zoe są uroczy. Dziewczynka jest naprawdę rezolutna jak na swój wiek no i pomimo tragedii jaka ich spotkała 3 lata temu. Choć ciocia Charlie oficjalnie jeszcze się nie pojawiła, już zapałałam do niej sympatią - taka roztrzepana kobitka
Michael ma chyba najtrudniejszy orzech do zgryzienia na razie. Moim zdaniem Nellie nie ma racji - ja bym na jego miejscu posłała Tess w diabły. Tylko tchórze odchodzą. Nellie chciała odejść od męża, ale z nim została, bo rzeczywiście go kochała, a Tess widocznie tego nie czuła, skoro zostawiła Mike'a. Mam nadzieję, że ta małpa jeszcze tego pożałuje... no ale nie chce jej oceniać przedwcześnie, bo może w tej historii kryje się coś więcej i mogę jeszcze zmienić zdanie co do niej.
W każdym razie czekam na kolejny rozdział! Przepraszam, że komentarz taki chaotyczny, już tak mam niestety |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:41:50 09-02-16 Temat postu: |
|
|
Madziu, miło Cię widzieć w moich skromnych progach i dziękuję ślicznie za komentarz, który w moim odczuciu wcale nie jest chaotyczny :* Cieszę się, że i Tobie ta historia przypadła do gustu, a co do samej treści, no cóż... to dopiero początek, więc tu jest możliwe absolutnie wszystko, łącznie z tym, że niektóre sprawy mogą się obrócić o sto osiemdziesiąt stopni, co u mnie wcale nie jest takie niemożliwe Z czasem na pewno znajdziesz odpowiedzi na swoje pytania i być może rzeczywiście zmienisz zdanie na temat niektórych bohaterów Jeśli natomiast chodzi o Tess, hm... pamiętajmy, że to wszystko widziane jest oczami zranionego męża, a jak wiadomo każdy kij ma dwa końce, nie?
Fajnie, że jesteś i mam nadzieję, że będziesz zaglądać częściej |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:36:57 11-02-16 Temat postu: |
|
|
______________________________________________
______Wsunął kolejne pudło do bagażnika i spojrzał na idącego w jego kierunku Michaela z jeszcze jednym obładowanym po brzegi kartonem w dłoniach.
______- Damy radę to wszystko załadować? – zapytał Mike, ustawiając paczkę obok pozostałych, w tej chwili wypełniających już niemal cały bagażnik terenowego auta Rayana. Przygryzł policzek od wewnątrz i wspierając dłonie na biodrach, zerknął niepewnie na kumpla, który przez moment przyglądał się zawartości kufra spod zmrużonych powiek, jakby fachowo starał się ocenić jego pojemność.
______- Niewiele nam już chyba zostało, nie? – zagadnął i odruchowo przesuwając palcem wskazującym po dolnej wardze, spojrzał przyjacielowi w oczy.
______- Dwa pudła z książkami i jeszcze trzy worki z ubraniami, które mama spakowała dla podopiecznych domu pomocy społecznej – wyjaśnił Mike, przeczesując krótkie włosy palcami.
______- Pudła bez problemu się zmieszczą – stwierdził Ray, ponad ramieniem kumpla spoglądając na schodzącego ze schodów werandy Dylana z foliowym pakunkiem w rękach. – O ile Dylan upchnie resztę u siebie to powinniśmy się zabrać za jednym razem – dodał głośniej, ściągając na siebie przenikliwy jasny wzrok drugiego z przyjaciół.
______Michael odwrócił się i unosząc sugestywnie brew spojrzał najpierw na worek, a potem przeniósł pełne powątpienia spojrzenie na zaparkowanego przy krawężniku przed [link widoczny dla zalogowanych] Rayana, grafitowego [link widoczny dla zalogowanych], który od lat był dumą jego właściciela.
______- Masz coś do mnie? – żachnął się Dylan, zatrzymując się na trawniku i podrzucając delikatnie worek, wygodniej ułożył go w dłoniach. – Jak się popieści to się zmieści.
______- Ten twój Dodge, to jest świetna gablota, stary, ale nadaje się tylko do robienia hałasu i przemieszczania z miejsca na miejsce we względnie przyzwoitym czasie – stwierdził Michael i przekrzywiając lekko głowę, przesunął w zamyśleniu dłonią po pokrytej zarostem brodzie. - Jak na moje oko w tej ciasnocie nawet bzykanie na tylnym siedzeniu to musi być istna tortura – dodał śmiertelnie poważnym tonem i spojrzał Dylanowi w oczy, a Rayan na dźwięk tych słów parsknął głośnym śmiechem.
______- Walcie się! Nie moja wina, że niektórzy mają kompleks wielkości – mruknął złośliwie brunet, wodząc wzrokiem od srebrnego auta do Rayana.
______- Spier****j, McCaine! – rzucił półszeptem i starając się stłumić śmiech, kontrolnie zerknął w stronę domu. - Ja przynajmniej nie muszę nikogo wyrywać na furę – odciął się, wracając rozbawionym wzrokiem do kumpla.
______- Problem w tym, że ty wcale nie wyrywasz, Palmer – zauważył Dylan, unosząc ciemną brew, a po chwili roześmiał się głośno, gdy w odpowiedzi Ray zamachnął się na niego nogą.
______- Masz szczęście, ciulu, że moje dziecko tu jest, bo inaczej byśmy pogadali i mój bucior z dziką ochotą zaprzyjaźniłby się z twoim dupskiem – powiedział Rayan, mrużąc groźnie oczy, gdy brunet zdołał w porę się uchylić.
______- Pogadaj sobie – rzucił Dylan, przewracając oczami, po czym poprawiając znów trzymany w dłoniach worek, podszedł do swojego auta. Michael bez słowa podniósł klapę bagażnika w chargerze, a potem pomógł kumplowi w zapakowaniu kolejnej paczki w dość ciasnym kufrze.
______Tymczasem Rayan kręcąc głową z rozbawieniem, wszedł przez otwarte drzwi prosto do holu, który powoli zaczynał wracać do swojego pierwotnego, przytulnego wystroju, kiedy znikały z niego kolejne kartony i przygotowane paczki. Schylił się po następne pudło i przelotnie zerknął w stronę salonu, gdzie Zoe siedziała po turecku na kanapie, a zaraz obok niej Nellie z kolanami przykrytymi pluszowym kocem i grubym albumem na zdjęcia w dłoniach. Choć z dnia na dzień wyglądała na coraz bardziej zmęczoną i kruchą, to w jej odrobinę przygaszonych oczach wciąż niezmiennym płomieniem tliła się miłość do świata i otaczających ją ludzi, a bladą twarz mimo wszystko rozświetlał tak dobrze im wszystkim znany ciepły uśmiech, którego nie sposób nawet zapomnieć.
______Przymknął na moment powieki i przełknął z trudem ślinę, gdy ogromna gula niespodziewanie ścisnęła mu gardło, pozbawiając tchu. Lepiej niż ktokolwiek wiedział, jak bardzo piękne, a zarazem okrutne potrafi być życie i jak mocno boli, gdy osoba, którą kochasz całym sercem bezpowrotnie odchodzi z twojego świata. Przechodził przez to dwa razy i jedyne, czego był absolutnie pewien, to tego, że nie można się przyzwyczaić, ani tym bardziej uodpornić na śmierć, która odbierając bliskich wyżłabia w człowieku dziurę nie do połatania. Co prawda on i Nellie nie byli w żaden sposób spokrewnieni, ale kiedy najbardziej tego potrzebował wzięła go pod swoje skrzydła, otoczyła opieką i sprawiła, że świat stał się znośniejszy. Do dzisiaj pamiętał dzień, kiedy mając zaledwie siedemnaście lat, musiał szybko dorosnąć i sprostać temu, przed czym postawiło go życie. W brutalny sposób odebrano mu matkę, a jemu pozostało uporanie się z własnym bólem i poczuciem niesprawiedliwości, a co najważniejsze na jego barkach spoczywał obowiązek zaopiekowania się młodszą siostrą, która miała na świecie tylko jego. To właśnie wtedy Nellie otworzyła przed nimi drzwi swojego domu i pozwoliła stać się częścią swojej rodziny; prawdziwej wielopokoleniowej familii z naprawdę mocnymi fundamentami nawet, jeśli nie były nimi więzy krwi, ale coś zdecydowanie silniejszego – wzajemne wsparcie, akceptacja, zrozumienie i szczera miłość. Miał naprawdę mnóstwo szczęścia i wiedział, że gdyby nie odwaga Nellie i jej gołębie serce, życie jego i Charlie potoczyłoby się zupełnie inaczej i z pewnością mniej szczęśliwie. Nigdy nie będzie w stanie odwdzięczyć jej się za to, co dla nich zrobiła i miał świadomość, że pogodzenie się z jej śmiercią będzie dla niego cholernie trudne i wcale nie łatwiejsze niż wtedy, kiedy zabrakło jego matki. Mimo wszystko cieszył się z tego, że jego córeczka również ma szansę wychowywać się w szczęśliwej rodzinie, w pełnym ciepłej atmosfery domu i wśród ludzi, którzy naprawdę kochają ją całym sercem.
______Westchnął ciężko i ścisnął nasadę nosa palcami, a kiedy usłyszał za plecami czyjeś kroki, odwrócił głowę i pochwycił pytające spojrzenie wchodzącego do holu Michaela.
______- Jak ona się naprawdę czuje? – zapytał cicho i obaj instynktownie powędrowali wzrokiem do Nellie.
______Mike zacisnął nerwowo zęby i przymknął na moment powieki, starając jednocześnie zapanować nad kotłującymi się w nim emocjami, które z każdym dniem przygniatały go swoim ciężarem do ziemi.
______- Znasz ją, Ray – odparł zbolałym głosem, ściągając na siebie błyszczące spojrzenie kumpla. – Nigdy nie da po sobie poznać jak bardzo cierpi. Ma w sobie ogromną determinację by czerpać z życia jak najwięcej. Zawsze to potrafiła, ale teraz….- zawiesił na chwilę głos, mrugając energicznie by odgonić łzy uparcie cisnące się do oczu, które powstrzymywał z coraz większym trudem, a potem spojrzał na matkę i odchrząknął. - Wiem, że stara się za wszelką cenę zostawić nam dobre wspomnienia. Byśmy pamiętali ją jako pełną życia i radości kobietę, która przyjmowała pod swój dach każdą zbłąkaną duszę, obdarzyła bezwarunkową miłością i motywowała do działania, a nie tę kruchą istotę, która sama potrzebuje wsparcia. Zawsze to ona była naszą ostoją i nawet w obliczu śmierci ma siłę, której mnie momentami brakuje, Ray – wyznał ściszając głos niemal do szeptu i spojrzał na Palmera zaszklonymi oczami.
______- Możemy tylko jej w tym pomóc, Mike – powiedział łamiącym się od emocji głosem, a kiedy przyjaciel spojrzał mu w oczy, zrobił głęboki wdech. – Sprawić by i dla niej i dla nas ten czas był wart wspomnień – dodał i przez chwilę w milczeniu siłowali się na spojrzenia, aż w końcu Dawson pokiwał lekko głową i uśmiechnął się krzywo, przelotnie zerkając na matkę.
______- Doceniam, że jesteście w tym ze mną, Rayan – wyznał szczerze, patrząc przyjacielowi prosto w oczy.
______- Dla nas wszystkich Nellie jest jak matka i to się nigdy nie zmieni. Sprawiła, że nasz świat stał się lepszy, wiele nas nauczyła i dała nam coś, za co warto walczyć – powiedział Ray i spojrzał na matkę Michaela błyszczącymi tęczówkami. – Rodzinę – szepnął i uśmiechając się smutno, przeniósł wzrok z powrotem na Dawsona.
______- I tego musimy się trzymać – odparł Mike zdecydowanym tonem.
______Obaj wymienili porozumiewawcze spojrzenia, a potem dźwignęli ostatnie dwa kartony i w milczeniu wyszli przed dom, mijając rozmawiającego przez telefon Dylana, który tylko uśmiechnął się krzywo i wbiegł po schodach na werandę. Ustawili pudła w bagażniku, po czym Rayan zatrzasnął klapę i zerknął na tarczę zegarka.
______- Całkiem niezły czas – stwierdził, unosząc wzrok akurat w momencie, kiedy Dylan wyraźnie pobudzony wybiegł z domu, niosąc na rękach tym razem dwa worki na raz. – Co jest? – zagadnął, marszcząc brwi i czujnie przyglądając się jak wściekły McCaine wrzuca foliowe pakunki do kufra.
______- Dzwoniłem do gabinetu ojca – mruknął, wspierając dłonie na biodrach i nerwowo przygryzając zębami dolną wargę, przebiegł jasnym wzrokiem po przyjaciołach.
______- Niki? – zapytał Michael, a kiedy Dylan skinął sztywno głową, wcisnął dłonie do kieszeni jeansów.
______- I? – dopytał Rayan, przesuwając dłonią po włosach z tyłu głowy.
______Dylan mocniej zacisnął szczęki, aż miesień na policzku zaczął mu wyraźnie drgać i wbił lodowate od wzbierającego w nim gniewu spojrzenie w twarz kumpla.
______- A jak myślisz? – odparł ostrzej niż zamierzał, na co Rayan wypuścił głośno powietrze z płuc i patrząc gdzieś przed siebie, pokręcił głową z niedowierzaniem, bo to jak stary McCaine traktuje syna w ogóle nie mieściło mu się w głowie. – Nie mogę się nawet przebić przez cholerną sekretarkę! Odprawia mnie z kwitkiem jak namolnego akwizytora. Przecież to się pale nie mieści! – warknął coraz bardziej wściekły, a potem zatrzasnął bagażnik i wsparł się o niego biodrami.
______- Wygląda na to, że musisz się pofatygować osobiście – odezwał się Michael, ściągając na siebie posępne spojrzenie jasnych tęczówek. – Skoro nie jest łaskawy odebrać od ciebie telefonu, to powinien się liczyć z tym, że pojawisz się tam osobiście….
______- I przywalę mu w pysk – wycedził przez zęby, zaciskając długie palce na krawędzi bagażnika.
______- No, to akurat nie jest wskazane – wtrącił Palmer, unosząc wymownie brwi, na co Dylan jedynie zaśmiał się ponuro i oddychając głęboko, przesunął dłońmi po zmęczonej twarzy. Otworzył usta by coś powiedzieć, ale zanim wydobył się z nich jakikolwiek dźwięk, uwagę całej trójki przykuł samochód, który zatrzymał się przy krawężniku tuż za terenówką Rayana.
______Michael z rękami wciąż wciśniętymi w kieszenie jeansów, zmrużył delikatnie oczy, jakby pomimo padających na przednią szybę promieni słońca, chciał dojrzeć, kto siedzi w środku. Kiedy jednak drzwi od strony pasażera otworzyły się i z samochodu wysiadła drobna blondynka, patrząc prosto na Michaela, całe jego ciało natychmiast się spięło, a na policzku pojawił się pulsujący dołeczek od mocno zaciśniętej szczęki.
______- O cholera – szepnął Dylan, wymieniając porozumiewawcze spojrzenie z Rayanem, który tylko gwizdnął pod nosem i odruchowo przesunął palcem wskazującym po dolnej wardze. Spojrzał czujnie najpierw na przyjaciela, a potem na jasnowłosą dziewczynę, która zatrzymała się kilka metrów przed Mike’m, jakby czekała na jego reakcję, podczas gdy on stał niczym posąg wykuty w granicie i tylko mierzył ją błyszczącym wściekle spojrzeniem, zielonych tęczówek.
______- Chyba mają do pogadania. Zwijamy się – powiedział cicho Ray, zwracając się bezpośrednio do Dylana i obaj ruszyli w kierunku domu, akurat w momencie, gdy na werandzie pojawiła się Nellie w towarzystwie małej Zoe. – Pożegnaj się, skarbie, bo już jedziemy – powiedział i uśmiechnął się do córeczki.
______- Do zobaczenia w niedzielę na obiedzie, kochanie – odezwała się Nellie, z trudem pochylając się nad dziewczynką i delikatnie całując ją w czoło.
______- Tylko pamiętaj, babciu, że obiecałam pomóc przy obiedzie – odparła Zoe, uśmiechając się promiennie i schodząc z pierwszego stopnia, stanęła przed Rayanem, wspierając drobne piąstki na biodrach. – Musimy przyjechać w niedzielę wcześniej, tato, bo będę miała całe mnóstwo pracy, a to wymaga czasu – dodała śmiertelnie poważnym tonem, a Ray z trudem powstrzymując się od śmiechu, skinął głową na zgodę.
______- Dobrze, jak sobie życzysz, aniołku – powiedział trącając ją palcem wskazującym w czubek nosa, a kiedy zadowolona jego odpowiedzią wyszczerzyła się w szerokim uśmiechu, ukazując dołeczek w policzku, stanął na stopniu i pocałował Nellie w policzek na pożegnanie.
______- Dziękuję, chłopcy, za pomoc – powiedziała cicho i żegnając się po chwili również z Dylanem, czule pogładziła go po policzku.
______- Nie ma, za co, przecież to drobiazg – odparł Dylan, ujmując ją za dłoń i delikatnie muskając ustami drobne kostki. – Uciekamy – dodał jeszcze, zerkając sugestywnie w stronę Michaela, który stał teraz bokiem do blondynki i wciąż nie odzywał się do niej słowem, jakby chciał jej dać do zrozumienia, że wcale nie jest tu mile widziana.
______Nellie westchnęła ciężko i szczelniej otuliła się wełnianym swetrem.
______- Widzimy się na obiedzie, dzieciaki – powiedziała, wysilając się na swobodny uśmiech. Rayan skinął głową, a potem chwycił córkę w pasie i przerzucił sobie przez ramię, wywołując w ten sposób jej głośny śmiech.
______- Taaatooo! – zawołała upominająco, ale Rayan w odpowiedzi tylko roześmiał się wesoło i połaskotał ją pod kolanem, aż wierzgnęła szczupłymi nogami.
______- Pożegnaj się z wujkiem Michaelem – polecił, zatrzymując się na moment przed przyjacielem. Zoe odwróciła głowę tak, by móc spojrzeć mu w oczy i uśmiechnęła się promiennie.
______- Cześć.
______- Cześć, myszko – cmoknął ją w policzek i mrugnął do niej ciepło, a potem przeniósł wzrok na kumpli, kompletnie nic przy tym nie mówiąc, jakby do rozmowy niepotrzebne im były słowa.
______Rayan tylko po przyjacielsku klepnął go w ramię i kiwając uprzejmie głową do blondynki, ruszył razem z Dylanem do samochodów. Zapakował córkę do fotelika na tylne siedzenie, a po chwili obaj ruszyli sprzed domu Dawsonów, zostawiając Michaela samego z całym bajzlem, jaki miał się zacząć wraz z pojawieniem się w jego życiu blondwłosej zguby.
______- Nie masz zamiaru się do mnie odzywać? – zapytała w końcu cicho [link widoczny dla zalogowanych], ściągając na siebie jego pociemniałe z gniewu spojrzenie, ale nie odpowiedział. Zamiast tego zacisnął mocniej szczęki i bez słowa przeszedł przez trawnik, kierując się prosto do domu.
______- Michael – odezwała się Nellie surowym tonem, jak wtedy, kiedy jej syn był nastolatkiem i coś zmalował, a ona jak na rodzica przystało dawała mu reprymendę. Teraz jednak miejsce skruchy w jego oczach zajęły dojmujący ból i wściekłość, od których ścisnęło ją serce.
______Minął matkę bez słowa i wszedł do domu, zaciskając dłonie w pięści i walcząc z pokusą porządnego przywalenia w cokolwiek. Przesunął dłońmi po twarzy, a potem po włosach i zaplatając je na karku, przymknął powieki, starając się unormować oddech i niespokojnie bijące w piersi serce. Nie wiedział co doprowadziło go do większej furii. To, że Tess pojawiła się w jego życiu nieoczekiwanie zaraz po tym jak wysłała mu do podpisania papiery rozwodowe; to, że zobaczył ją w towarzystwie jakiegoś innego mężczyzny, który ją tu przywiózł, czy sam fakt, że jego żona, którą wciąż mocno kochał i za którą tak bardzo tęsknił, była tu, właściwie na wyciągnięcie ręki, a on nie mógł jej nawet dotknąć.
______Zrobił głęboki wdech i wyczuwając na sobie czyjś wzrok, odwrócił się powoli, niemal natychmiast pochwytując błyszczące spojrzenie błękitnych tęczówek Teresy.
______Nie widział jej dwa lata. Dwa przeklęte lata, a teraz, kiedy bardziej niż kiedykolwiek wcześniej potrzebował jej obecności, pojawiała się w jego życiu jak senna mara, kompletnie przy tym dla niego nieosiągalna. Nie chciała go i w dobitny sposób dała mu to do zrozumienia, a on nigdy jeszcze nie pragnął jej tak cholernie mocno jak w tej chwili. Przesunął po jej idealnej sylwetce tęsknym i pełnym bólu spojrzeniem, chłonąc każdy centymetr tego, co kiedyś należało tylko do niego. Znał każdy milimetr jej ciała, każdy uśmiech, gest, spojrzenie, czy grymas i umiał w niej czytać jak w otwartej księdze. Teraz, choć minęło sporo czasu, wciąż to potrafił i mimo, że wyglądała prawie tak samo jak dwa lata temu, gdy go opuszczała, widział dokładnie, co się w niej zmieniło. Jej piękne błękitne oczy już się nie śmiały i nie błyszczały tak intensywnie jak kiedyś, jakby z dala od domu, w wielkim świecie Nowego Jorku jednak nie była szczęśliwa, niezależnie od tego jak mocno sama usiłowała w to uwierzyć; był pewien, że jest jeszcze szczuplejsza niż kiedyś, chociaż pewnie sama nawet nie zwróciła na to uwagi, pozwalając by całkowicie pochłonęła ją praca; a do tego wszystkiego ścięła swoje długie, sięgające pasa włosy, które teraz ledwie dotykały ramion i za to był potwornie wściekły, bo kolejną rzeczą, jaką w niej uwielbiał, były jej cudownie miękkie włosy zawsze pachnące cytrusami, których nie potrafił przestać dotykać. Wiedziała o tym i lubiła, kiedy przy każdej nadarzającej się okazji bawił się nimi, dlatego zapewniła go, że nigdy ich nie zetnie. I przez te wszystkie lata nigdy tego nie zrobiła. Dla niego. A teraz? Może było to głupie i dziecinne, ale tym jednym szczegółem dała mu jasno do zrozumienia, że ich małżeństwo zalicza do przeszłość, a on mimo wszystko nie potrafił się z tym pogodzić.
______- Po co tu przyjechałaś, Tess? – zapytał z pretensją w głosie zdecydowanie ostrzejszą niż to miał w zamiarze, a dostrzegając jak wykrzywia usta w gorzkim grymasie, pokręcił głową z rezygnacją i przymknął na moment powieki, ściskając nasadę nosa palcami. – Tak ci się spieszy do rozwodu, że nie mogłaś się doczekać, kiedy odeślę ci podpisane papiery? – wyrzucił z siebie oskarżycielskim tonem. Wiedział, że nie gra fair, ale w tej sytuacji jedyną jego obroną przed tym, co czuł, gdy Tess znów wkroczyła do jego świata, był atak.
______Teresa uniosła urażone spojrzenie i przeczesując sięgające do ramion włosy drżącą dłonią, zaśmiała się pod nosem niemal histerycznie.
______- Takie masz o mnie zdanie? Naprawdę uważasz, że nic mnie już nie interesuje tylko nasz rozwód? Że mam serce z kamienia? – zapytała łamiącym się głosem, wpatrując się w niego z niedowierzaniem zaszklonymi tęczówkami w kolorze czystego nieba, w których zakochał się, kiedy tylko pierwszy raz w nie spojrzał. – Jeśli tak o mnie myślisz, to chyba wcale mnie nie znasz – dodała, przełykając łzy.
______- Najwidoczniej – mruknął z goryczą i nie mogąc dłużej znieść jej rozżalonego spojrzenia, odwrócił się do niej bokiem. Wsparł dłonie na biodrach, przymknął powieki i odetchnął kilka razy głęboko starając się zapanować nad kotłującymi się w nim emocjami i wściekłością, która kipiała w nim z każdą chwilą coraz bardziej.
______- Nellie chciała mnie zobaczyć. Przyjechałam tu dla niej – odezwała się cicho Tess, przerywając przytłaczającą ciszę jaka zapanowała między nimi, a kiedy Michael spojrzał jej w oczy zbolałym wzrokiem, w taki sposób jakby nie pragnął niczego innego jak tego by ją przytulić, mimowolnie zadrżała i objęła się ciasno szczupłymi ramionami. – I choć może nie chcesz w to uwierzyć również dla ciebie – dodała szeptem, bo żaden dźwięk nie chciał jej przejść przez gardło.
______Oczy Michaela błysnęły czymś dzikim i niebezpiecznym, gdy uparcie wciąż milcząc, wpatrywał się w nią uważnie, a potem zacisnął zęby i przybierając na twarz obojętną maskę, wbił wzrok w okno.
______- Trzeba było się nie wysilać – powiedział beznamiętnie, nawet przy tym na nią nie patrząc. – Nie potrzebuję twojej litości i współczucia.
______- Michael … - jęknęła bezradnie i przełykając kolejną falę łez, boleśnie przygryzła policzek od wewnątrz. – To, że się rozwodzimy, nie znaczy, że…
______- Poprawka! – warknął, łypiąc na nią wściekłe. – To ty rozwodzisz się ze mną, a to jest cholerna różnica! Na dodatek jakiś pieprzony bałwan jak gdyby nigdy nic podwozi cię pod mój dom! – wycedził przez zęby, ręką wskazując w kierunku podjazdu, a jego zielone tęczówki ciskały w tej chwili piorunami.
______- To tylko kolega. Jechał do rodziców, którzy mieszkają w Chicago, więc się z nim zabrałam – wyjaśniła opanowanym tonem, a kiedy Michael pokiwał głową jakby nie do końca dawał wiarę jej słowom i prychnął pod nosem, Teresa zmarszczyła gniewnie brwi. – Zresztą… po co ja ci się tłumaczę – dodała cicho bardziej do siebie niż do niego.
______- Nie wiem – rzucił, rozkładając bezradnie ręce. – Nie tłumaczyłaś mi się przez ostatnie dwa lata, więc, po co teraz to robisz?
______- Z tobą nie da się rozmawiać!
______- To nie rozmawiaj! Drzwi są otwarte …. – fuknął całkowicie tracąc resztki samokontroli, ale szybko pożałował swoich słów, kiedy Tess skuliła się w sobie jeszcze bardziej jak spłoszona zwierzyna. Nigdy się wobec niej tak nie zachowywał nawet, kiedy się kłócili i był na siebie za to jeszcze bardziej wściekły.
______- Dość tego, synu – wtrąciła się w końcu Nellie strofującym tonem i stając w progu salonu posłała Michaelowi wściekłe spojrzenie. – Poprosiłam twojego kolegę, żeby zostawił twoje bagaże u nas. Wstawił wszystko na werandę – powiedziała zwracając się do Teresy, a jej głos był tym razem łagodny i spokojny. – Zatrzymasz się tu, bo to twój dom, Tess – dodała i uśmiechając się ciepło, pogłaskała ją po policzku, dyskretnie ścierając z niego kciukiem jedną samotną łzę.
Teresa pokręciła energicznie głową i siąknęła cicho nosem, wpatrując się w nią błyszczącym niebieskimi oczami.
______- To nie jest dobry pomysł – odparła śmiertelnie poważnym tonem i odruchowo zakładając pasmo jasnych włosów za ucho, ukradkiem zerknęła na męża jakby czekała na jego reakcję.
______- Przecież decyzje i tak zostały podjęte poza moim udziałem, prawda? – powiedział oschle, siłując się z matką na spojrzenia.
______- Umieram, Mike, i w tych ostatnich chwilach życia, chcę mieć przy sobie całą rodzinę. Czy proszę o zbyt wiele? – zapytała smutno Nellie.
______Michael wypuścił ze świstem powietrze z płuc i kręcąc przecząco głową, podszedł do matki. Spojrzał jej głęboko w oczy i obejmując szeroką dłonią jej głowę, pocałował ją czule w czoło, zastygając tak na nieskończenie długą chwilę, jakby z jej bliskości chciał czerpać siłę do zmierzenia się z tym, co go jeszcze czeka.
______- Kocham cię, mamo – szepnął, kciukiem gładząc jej kość policzkową, a gdy uśmiechnęła się lekko i ujęła jego dłoń w swoją, przymknął na moment powieki. – Wrócę wieczorem – dodał jeszcze i kompletnie ignorując obecność Teresy, wyszedł z domu, kierując się prosto na podjazd. Bez zastanowienia wsiadł na swoją ukochaną czarną [link widoczny dla zalogowanych] i wsunął na głowę kask. Gdy przekręcił w stacyjce kluczyk, a silnik pod nim zawibrował i przyjemnie zawarczał budząc się do życia, uśmiechnął się do siebie zadowolony. Zamknął klapę kasku i powoli zjechał z podjazdu, a potem przekręcił manetkę z gazem i stopniowo zwiększając prędkość, pognał przed siebie nie oglądając się na nic.
Ostatnio zmieniony przez Kenaya dnia 18:35:29 05-04-16, w całości zmieniany 5 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:38:00 11-02-16 Temat postu: |
|
|
dubel przebrzydły
Ostatnio zmieniony przez Kenaya dnia 19:48:41 11-02-16, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|