|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Santiago Idol
Dołączył: 08 Wrz 2010 Posty: 1895 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 21:08:52 11-08-13 Temat postu: |
|
|
Im więcej tym lepiej dla czytelników Po prostu macie bardzo fajne pomysły, styl pisania jest rewelacyjny... Po prostu czekam
2 rozdziały do końca! Czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek.
Ciekawi mnie co zrobi Liam z Anabelle. Pewnie nic skoro ma nadzieję, iż doprowadzi ona ich do Slicka. Albo lepiej: torturować aż powie całą prawdę |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:10:50 13-08-13 Temat postu: |
|
|
EPISODE # 45
Re-entry
_________Siedział w fotelu, wsparty łokciami na udach z głową spuszczoną nisko. Nie miał innego wyjścia, jak spróbować dokończyć to, co zaczął. Jakkolwiek miało się to potoczyć nie mógł zrezygnować, tylko dlatego, że został zdemaskowany. Musiał brnąć w to dalej, wymyślając jeszcze więcej kłamstw, na tyle wiarygodnych, by Alexey nie zamierzał go zabić. Plan, który wymyślił razem z Liamem był praktycznie doskonały i wydawało się, że jest pozbawiony słabych punktów, dopóki informatorka nie zdradziła prawdziwej tożsamości Gravesa.
_________Jego życie wisiało dosłownie na włosku, а to wszystko przez Curtisa Evansa, przyjaciela z dawnych czasów, który postanowił wmieszać go w swoje bagno, którejś felernej nocy, gdy nie miał się już do kogo zwrócić. Matt był przekonany, że padło na niego ze względu na to, że Curtis był osobą, która skrzętnie zrywała za sobą wszystkie kontakty i nie pozostał mu nikt inny, а wróg, którego zna się tak dobrze jak przyjaciela, może być doskonałym sojusznikiem. Przez cały ten czas, który razem pracowali nad jedną akcją, mogłoby się wydawać, że szczątki przyjaźni, które zostały gdzieś pod gruzami zbudzonego mostu, są na tyle trwałe, że istnieje choćby cień szansy na renowację. Graves jednak nie widział nadziei na znalezienie środków zaradczych. Z Evansem całkowicie się od siebie różnili – ten furiat nie był wcale takim gnojkiem za jakiego miała go większość. Potrafił wykrzesać z siebie odrobinę dobra i zrozumienia, jeśli tylko chciał. Matt, choć uchodził za faceta o wielkim sercu, nie umiał wybaczać.
_________Gdy ktoś nacisnął za klamkę, wyprostował się gwałtownie i odruchowo sięgnął za pasek od spodni, gdzie miał wciśnięty pistolet. Zacisnął palce na wystawionym przed siebie glocku, а gdy rozległo się ciche pukanie wziął głęboki wdech, podszedł ostrożnie do drzwi i niepewnie przekręcił klucz.
_________W progu stał Alexey z pogodnym wyrazem twarzy. Matt ściągnął łopatki i zadarł głowę, opuszczając broń, w głębi duszy zastanawiając się ile szczerości jest w tym jego spokoju. Rosjanin uśmiechnął się lekko i cofnął o krok, wyciągając w bok rękę.
_________– Pozwolisz?
_________Matt lustrował go wzrokiem uważnie i schował broń z powrotem za pasek, po czym wyszedł z pokoju i ruszył na schody. Niepokoiło go to, że Alexey szedł dwa kroki za nim, mając czas nie tylko na wyciągnięcie pistoletu, lecz każdego innego narzędzia, którym bez trudu mógł go potraktować, nie demaskując się przy tym ani przez sekundę. Gdy stanął na dole w holu, Alexey bez słowa ponaglił go ruchem dłoni, by się nie zatrzymywał, więc obaj opuścili dom i usiedli na tylnych siedzeniach czarnego Chryslera.
_________– Dokąd jedziemy? – spytał Graves, splatając dłonie między nogami. Patrzył przez przyciemnianą szybę, jak wyjeżdżają z posiadłości. Było już późno, więc gdy samochód przyspieszył, zaledwie jasna elewacja nowych domów migała mu w ciemnościach.
_________– Powinniśmy sobie coś wyjaśnić – odpowiedział mu łagodnie. Matt przeniósł na niego wzrok. – Chyba nie powiedziałeś mi o sobie wszystkiego.
_________– Niby dlaczego miałbym to zrobić? – spytał, unosząc jedną brew. Alexey zaśmiał się, jakby nie miał zamiaru ukrywać, że Matt postępuje dość odważnie i zuchwale, zważając na sytuację, w jakiej się znalazł. – Na moim miejscu też byś tego nie zrobił.
_________– Dlatego kazałem cię sprawdzić – skłamał, obracając głowę w jego kierunku i piorunując go spojrzeniem. Nie zamierzał czekać na jego odpowiedź, tylko szybko dodał wymownym tonem: – Twoja praca jest chyba bardzo satysfakcjonująca, prawda?
_________Matt spojrzał przed siebie i rozchylił usta, zastanawiając się, co mu odpowiedzieć. Alexey wyśmiałby go, gdyby wszystkiemu zaprzeczył. Jeżeli miał jego akta DEA, to nawet nie miałoby sensu. Ale, kto jak kto, on wie, co to znaczy prowadzić podwójne życie, będąc uczciwym obywatelem i rosyjskim szpiegiem wywiadowczym jednocześnie. Może w to powinien pójść?
_________– To prawda – odpowiedział w końcu, а linia jego ust ułożyła się w kpiący uśmiech, jakby w tej krótkiej chwili wpadł mu do głowy jakiś szalony pomysł. – А do tego bardzo pożyteczna, zważywszy czym zajmuję się po godzinach.
_________– Ty też możesz być bardzo pożyteczny. – Spojrzał na Matta wymownie, а samochód nagle zatrzymał się. – Jeżeli zechcesz, oczywiście – dodał i wysiadł, а Graves wypuścił z płuc powietrze ze świstem i otworzył drzwi.
_________Zatrzymali się pod jakąś kamienicą, która wyglądała całkowicie normalnie, oprócz faktu, że nad stalowymi drzwiami wisiała kamera, а w murze zainstalowany był intercom. Alexey zapiął swoją marynarkę, spokojnym krokiem doszedł do drzwi i nacisnął guzik. Po chwili blokada ustąpiła z charakterystycznym dźwiękiem otwieranej klatki schodowej, а Rosjanin otworzył drzwi i zaprosił Matta do środka. Szli ciemnym korytarzem z gołej czerwonej cegły, aż dotarli do bramkarza, który zamierzał się do przeszukania nowoprzybyłych gości, ale gdy spojrzał na Alexeya, cofnął się, rezygnując z tego zamiaru.
_________– Wiedziałem, że masz dar błyskawicznego nawiązywania znajomości, ale nie spodziewałem się, że jeszcze ciągnie cię do nastolatek – powiedział Matt, zawieszając wzrok na półnagiej kelnerce, która się między nimi przecisnęła. Alexey odwrócił się przez ramię i pokręcił głową.
Gdy zajęli miejsce w loży, umiejscowionej w rogu sali, gdzie panował półmrok, lecz rozciągał się świetny widok na większość stolików, Alexey spojrzał na barmana i wymownie uniósł dwa palce do góry, jakby chciał mu w ten sposób coś przekazać.
_________– Mam dla ciebie propozycję – powiedział, zakładając nogę na nogę. Matt uśmiechnął się na wspomnienie puzowskiej ryby w gazecie i skomentował:
_________– Nie do odrzucenia, oczywiście.
Szybko jednak spoważniał, ponieważ jego sytuacja była mało zabawna. Mimowolnie spojrzał na długonogą brunetkę, w kusej satynowej sukience przypominającej seksowną nocną halkę, która razem ze swoją brązowowłosą koleżanką, zmierzała w kierunku ich stolika. Uśmiechały się rozkosznie i bez słowa usiadły na brzegach loży, przysuwając się do mężczyzn, jakby odkąd weszli otrzymały niewypowiedziane na głos zaproszenie.
_________Matt lekko rozchylił usta i zatrzymał wzrok na jej wielkich orzechowych oczach, które patrzyły na niego mądrze i wymownie. Musiał zachować trzeźwy umysł, więc poruszył się niepewnie na siedzeniu i spojrzał na Alexeya, który uśmiechał się pod nosem, wpatrując w blat, jakby na coś czekał. Szatynka gładziła delikatnie klapę jego marynarki i obserwowała jego zmęczoną twarz. W końcu, gdy inna kobieta przyniosła dwa kieliszki i kryształową karafkę wypełnioną przezroczystym płynem, powiedział:
_________– Chcę żebyś wrócił do pracy.
_________Matt przekręcił głowę i zmarszczył lekko brwi, skupiając się na Rosjaninie, choć piękna brunetka skutecznie próbowała odwrócić jego uwagę.
_________– I został twoją wtyką? – spytał bez ogródek. Alexey spojrzał na niego leniwie, jakby chciał dać mu do zrozumienia, że nie ma innego wyjścia.
_________Choć nienawidził być przypierany do muru, zdążył się już przyzwyczaić do zaciskania zębów i wypowiadania z uśmiechem słów, które jego rozmówcy chcą usłyszeć, szczególnie, że Liam choć nie był despotą, nie znosił sprzeciwu. Waga Royal Flush i całej misji, w której brał udział z Evansem i Quinnem była na tyle wysoka, że zrobienie dobrej miny do złej gry nie sprawiło mu najmniejszych trudności, а przecież był doskonałym kłamcą. Niemal z prawdziwą przyjemnością chwycił w dłonie kieliszek, który wcześniej napełnił wódką i uniósł go na wysokość twarzy, by wznieść toast za nowy wymiar współpracy.
_________– Na zdorowje.
_________________________________________________________* * *
_________Curt wysiadł z służbowego Mercedesa i rozejrzał się wokoło. Liam zapewniał go, że może spokojnie pojechać do swojego mieszkania, ale zamiast tego wolał pojechać do mieszkania Gravesa, zwłaszcza, że Quinn kazał mu się odpicować w najlepszy garnitur, a w szafie Matta było ich pod dostatkiem.
_________Matt. Zawsze różnili się od siebie. Teraz może jeszcze bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, ale przecież był czas, że byli naprawdę dobrymi kumplami. Nawet niespodziewane pojawienie się w życiu Gravesa słodkiej Hailey nie było w stanie zagrozić ich przyjaźni. Trzymali się razem, a Matt był dla niego jak brat, którego nigdy nie miał i miało tak być już zawsze. Niestety, wszystko zmieniło się, gdy okazało się, że dziewczyna Gravesa jest świadkiem koronnym, a Curt dostał przydział do operacji Royal Flush. Hailey miała mu pomóc w rozpracowaniu całej szajki, więc musieli zacząć się spotykać w tajemnicy przed Mattem. Dziwnie się czuł, oszukując go, ale nie miał innego wyjścia. Mógł mieć jedynie nadzieję, że sprawa szybko się skończy i wszystko szybko wróci do normy. Tak się jednak nie stało. Któregoś dnia Matt zobaczył ich razem i od razu dorobił sobie do tego odpowiedni scenariusz. Nie chciał słuchać tłumaczeń, zresztą i tak nie mogli mu powiedzieć prawdy. Misja przecież była ściśle tajna i nikt nie miał prawa o niej wiedzieć.
_________Wszystko zaczęło się wtedy sypać. A dziś? Dziś jej już nie było, a ich przyjaźń słabła z dnia na dzień, by wkrótce stać się jedynie bladym cieniem przeszłości. Mimo wszystko Matt, obojętnie z jakich pobudek, zdecydował mu się pomóc i teraz on musiał odwdzięczyć mu się tym samym. Przecież to przez niego Graves siedział w jaskini lwa, a wisząca nad nim gilotyna w każdej chwili mogła uciąć mu głowę. Mikhaylov znał już jego prawdziwą tożsamość i w każdej chwili mógł pociągnąć za spust, a Curt miał już przecież na sumieniu Hailey. Nie chciał mieć również Matta.
_________Nabrał powietrza w płuca i odetchnął głęboko. Nie czuł się zbyt komfortowoł, stojąc znów przed gmachem DEA, a świadomość tego, że miał tam wejść jak gdyby nigdy nic, nie pomagała mu. Na domiar złego, zamiast wygodnych jeansów i podkoszulka miał na sobie garnitur, co było dla niego chyba najgorszą torturą. Nie znosił garniturów. Czuł się w nich jak jakaś mumia, albo zabetonowane zombie.
_________Przewrócił oczami i zatrzasnął drzwi samochodu.
_________– Do diabła z tym – mruknął, rozpinając marynarkę, po czym od razu pozbył się krawatu i rozpiął dwa ostatnie guziki koszuli. Nie mógł przecież grać o swój los, nie czując się w pełni swobodnie, prawda?
_________Nabrał powietrza w płuca i pewnym krokiem ruszył przed siebie. Od razu, gdy tylko przekroczył bramę, poczuł na sobie wścibskie spojrzenia, a jego uszu zewsząd zaczęły dobiegać konspiracyjne szepty. Nie mając najmniejszej ochoty na towarzyskie pogawędki ani grzecznościowe wymiany zdań w windzie, skierował się na schody przeciwpożarowe. W mgnieniu oka pokonał niezliczoną ilość stopni i znalazł się na właściwym piętrze. Przygładził marynarkę, przeczesał włosy palcami i z rozmachem otworzył drzwi, prowadzące na wydział. Jak zwykle, w środku panował taki młyn, że nikt nawet nie zauważył jego obecności.
_________Zatrzymał się przy automacie do kawy i wybrał podwójne espresso, po czym z wypełnionym gorącym napojem plastikowym kubkiem, ruszył w stronę Belli, która zdawała się być całkowicie pochłonięta pracą. Nerwowo przerzucała papiery znajdujące się na biurku, co chwila wpisując coś do komputera, albo notując na żółtych, samoprzylepnych karteczkach, które następnie przyklejała do monitora.
_________– Witaj, słodka – zaczął, zatrzymując się przy jej biurku i oparłszy się nonszalancko ramieniem o stojący tuż obok filar, wlepił w nią swoje przenikliwe spojrzenie. Bella pośpiesznie zamknęła teczkę, którą właśnie przeglądała i spojrzała na niego niepewnie.
_________– Curt? – wydukała osłupiała, przełykając głośno ślinę, co nie uszło uwadze Evansa, który tylko przyłożył do ust palec wskazujący, dając jej znać, by zachowywała się cicho i nie zwracała na nich uwagi innych nadmiernym entuzjazmem. – Dobrze znów cię widzieć – powiedziała, siląc się na uśmiech, ale nie zabrzmiało to zbyt szczerze. – Ale… co ty tu robisz? – spytała, jakby dopiero teraz uświadomiła sobie, że nie powinno go tu być.
_________– Ściśle tajne – odparł, uśmiechając się tajemniczo. – Liam jest u siebie? – spytał, upijając łyk kawy. Bella nerwowo zerknęła przez ramię w stronę gabinetu Quinna i wzruszyła ramionami. – Sprawdzisz? Byliśmy umówieni, ale nie wiem, czy w mojej obecnej sytuacji mogę wchodzić do jego gabinetu bez pytania.
_________Bella uśmiechnęła się lekko i niespiesznym krokiem ruszyła w stronę gabinetu QueenBee Tylko raz obejrzała się za siebie, a wtedy Curt pomachał jej słodko, po czym odstawił kubek z kawą na jej biurko i zlustrował wzrokiem jego blat, szukając jej telefonu. Kiedy w końcu dostrzegł najnowszy, różowy smartfon, sięgnął do kieszeni marynarki i wprawnymi ruchami zamontował w nim maleńką pluskwę po czym zadowolony z siebie, odłożył telefon na miejsce i ponownie chwycił w ręce kubek z kawą.
_________– Evans?! – usłyszał za sobą dźwięczny głos, który znał zbyt dobrze.
_________– Leila – mruknął, uśmiechając się łobuzersko.
_________– Co ty tu robisz? – spytała, zupełnie ignorując fakt, że po raz kolejny przekręca jej imię.
_________Curt wzruszył ramionami i uniósł kubek do ust, wpatrując się w drzwi gabinetu Liama.
_________– Bawi cię to? – mruknęła poirytowana jego zachowaniem Sheila.
_________– Najgorszemu wrogowi nie życzę, żeby znalazł się w takiej sytuacji – powiedział zupełnie poważnie, nawet na nią nie patrząc. Agentka Roberts zmrużyła podejrzliwie oczy i założyła ręce na piersiach.
_________– To wszystko było ukartowane od początku do końca? Gdzie w takim razie jest Graves?
_________– Z tego co wiem, ta sprawa nie powinna cię już interesować – odparł chłodno, leniwie przenosząc na nią wzrok i zatrzymując go na dłużej na jej apetycznym dekolcie. – Co u Ryana? – zagadnął, a kiedy zobaczył jak zaciska szczęki z wściekłości wyszczerzył się i dodał: – Zapomniałem, że przerzuciłaś się na dojrzałych facetów.
_________Sheila fuknęła coś pod nosem, ale nim się spostrzegła, Curt odwrócił się przodem do niej i przycisnął jej ciało do filara.
_________– Nie wiem, co cię łączy z Waltonem, ale Liam nie jest tym zachwycony – zaczął cicho. – Może powinnaś pomyśleć nad zmianą pracy – zasugerował, odgarniając jej pasmo włosów za ucho. – Co ja plotę? – dodał głośniej, uśmiechając się cwano. – Przecież z takim facetem u boku, w ogóle nie musisz martwić się o pracę. Zarezerwuj sobie bilet na Kajmany i zniknij. Tak będzie najlepiej dla wszystkich – zakończył i wypiwszy resztę kawy jednym duszkiem, odstawił pusty kubek na biurko Belli, która właśnie wychodziła z gabinetu Liama.
_________– Ma zły humor – oznajmiła, podchodząc do nich. – Ale możesz wejść, chociaż kazał cię uprzedzić, że dyrektor Woodward zadzwonił, że się spóźni.
_________– Panie wybaczą – uśmiechnął się Curt, kłaniając się teatralnie, a gdy Sheila z impetem odwróciła się na pięcie, mrugnął do Belli porozumiewawczo i skierował się wprost do gabinetu Quinna. Otworzył drzwi i przystanął w progu, jakby wahał się czy powinien wchodzić dalej. Liam uniósł wysoko brwi i kiwnął mu głową, dając znać, by zamknął za sobą drzwi.
_________– Zawsze czułeś się tu jak u siebie, a teraz co? – zagadnął, przyglądając się uważnie swojemu agentowi. – To zmiana na stałe czy na pięć minut?
_________Curt wzruszył ramionami i ściągnąwszy marynarkę, rzucił ją niedbale na oparcie krzesła.
_________– To prawda, że najciemniej pod latarnią – zaczął po chwili, podchodząc do okna. – Wszedłem tu i wyobraź sobie, że nikt po drodze nawet nie próbował mnie zatrzymać.
_________Uśmiechnął się lekko i wsunął dłonie w kieszenie spodni. Liam odchylił się na oparcie swojego fotela i obserwował go. Był skupiony, a na jego twarzy, jak zwykle trudno się było doszukiwać jakichkolwiek emocji i tylko drgający nieznacznie policzek mógł zdradzać zdenerwowanie. Curtis Evans, pierwszy raz odkąd Quinn go poznał, sprawiał wrażenie przejętego tym, co miało się stać, rozważającego wszystkie możliwe scenariusze z niezwykłą dokładnością, tak, by wybrać ten najlepszy dla wszystkich a nie tylko dla niego.
_________– Jakieś wieści od Sary? – spytał Liam, doskonale wyczuwając, w którą stronę pobiegły myśli jego agenta. Curt jednak milczał. Rozchylił palcami paski żaluzji i zerknął na parking ze zniecierpliwieniem, jakby kogoś wyczekiwał.
_________– A jeśli ona jest Damą? – odpowiedział w końcu pytaniem, przenosząc wzrok na Liama.
_________Quinn podparł głowę na dłoni i zadumał się przez chwilę.
_________– To możliwe – powiedział.
_________– Ale to by oznaczało, że dałem się oszukać jak dziecko.
_________– Wszyscy popełniają błędy, nawet ty, Curt.
_________Evans westchnął i wrócił do obserwowania parkingu. Nie chciał, by Sara okazała się jego błędem, ale w tym momencie mógł tylko czekać na to, co się wydarzy.
_________– Bell – rzucił Liam przez interkom. – Bądź tak dobra i przynieś nam dwie kawy. Z góry dzięki – zakończył. – Chyba czas wdrożyć w życie nasz plan – zwrócił się co Evansa.
_________– Raczej twój plan – poprawił go Curt, wyraźnie akcentując przedostatnie słowo.
_________– Coś ci się nie podoba w tym planie?
_________– Generalnie rzecz biorąc, plany twoje i Gravesa można o dupę rozbić, ale niech stracę.
_________Liam uśmiechnął się lekko na te słowa, choć w normalnych okolicznościach zapewne nie omieszkałby pokazać Curtowi jego miejsca w szeregu.
_________– Dzięki zeznaniom Johnny’ego możemy oczyścić cię z zarzutów – zaczął, akurat w momencie, gdy w progu stanęła Bella z dwiema kawami. – Rozmawiałem z nim dzisiaj – kontynuował Liam, zupełnie nie zwracając uwagi na obecność dziewczyny. – Facet ma sporo interesujących rzeczy do powiedzenia. Na początek dał nam namiar na człowieka od Stevensa, ale zaznaczył, że gość będzie rozmawiał tylko z tobą. Wracasz do gry, Curt.
_________Evans uśmiechnął się lekko, a gdy Bella postawiła filiżanki z kawą na biurku Liama, zajął miejsce w fotelu na wprost niego.
_________– Gdzie mam się z nim spotkać? – spytał.
_________– Przy starych magazynach dzisiaj o szesnastej.
_________– Coś jeszcze? – wtrąciła Bella.
_________– Nie, dziękuję, Bell – odparł Liam, uśmiechając się do niej serdecznie. – Jesteś nieoceniona.
_________Bella odwzajemniła uśmiech i powoli zamknęła za sobą drzwi.
Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 15:38:56 13-08-13, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Santiago Idol
Dołączył: 08 Wrz 2010 Posty: 1895 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 15:21:14 13-08-13 Temat postu: |
|
|
Jeju... Te zwroty akcji można znaleźć w każdym odcinku xd Graves nie musiał wcale nic kombinować, bo rozwiązanie podał mu jak na tacy Alexey Matthew Graves ma być jego wtyczką, a to jest bardzo dobre rozwiązanie
Liam wymyślił jakiś plan, pewnie związany z Bellą i tą godziną szesnastą Nie mogę się doczekać następnego odcinka!
Jeszcze nie znana jest tożsamość Damy, a raczej podejrzenia padają na Sarę. Właściwie pomyślałem, że może być... Właściwie nic już nie napiszę, bo wolę poczekać |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:45:07 13-08-13 Temat postu: |
|
|
Starałyśmy się, żeby nie było nudno i jeśli udało nam się to choć trochę, to możemy się cieszyć ;D
Dla Matta to chyba najlepsze rozwiązanie, zwłaszcza, jeśli mają być kolejne części
Hmmm... ciekawa jestem o czym pomyślałeś Ostatni odcinek już dawno napisany, więc Twój komentarz w żaden sposób nie wpłynąłby na jego treść - ale może zdradzisz nam to, po przeczytaniu finałowego epizodu |
|
Powrót do góry |
|
|
Santiago Idol
Dołączył: 08 Wrz 2010 Posty: 1895 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 15:51:34 13-08-13 Temat postu: |
|
|
Nie wiem czy zdradzę, bo myślę, że mój pomysł jest zbyt banalny xD |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:05:24 13-08-13 Temat postu: |
|
|
Ale wiesz, że takie pomysły najczęciej okazują się najbardziej trafione? |
|
Powrót do góry |
|
|
Santiago Idol
Dołączył: 08 Wrz 2010 Posty: 1895 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 16:11:41 13-08-13 Temat postu: |
|
|
Ale mój jest baaaardzo banalny i niemożliwy, więc nie chcę wyjść na głupka |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:11:26 13-08-13 Temat postu: |
|
|
Będzie śmiesznie jak się okaże, że wpadłyśmy na dokładnie to samo, co Ty |
|
Powrót do góry |
|
|
Santiago Idol
Dołączył: 08 Wrz 2010 Posty: 1895 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 18:33:28 13-08-13 Temat postu: |
|
|
A czy to możliwe, że owa Dama jest mężczyzną? Bo poznałem takiego chłopaka, na którego mówią właśnie "Dama" Skojarzyło od razu mi się to z Waszym opowiadaniem |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:51:12 13-08-13 Temat postu: |
|
|
I Ty mówisz, że to jest banalne? Wszyscy myślą, że Dama to kobieta, a tu... to możliwe - szczerze mówiąc, to nie wiem skąd nam i naszym agentom wzięło się przekonanie, że to musi być kobieta, więc bądź gotów na wszystko, aczkolwiek na pewno w tej części się tego nie dowiesz |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:45:24 18-08-13 Temat postu: |
|
|
Nie było mnie parę dni, ale już jestem i żeby nie przedłużać - tadam, oto ostatni epizod tej części. Mam nadzieję, że... hmmm... jak na finał przystało - trzymający w napięciu, zaskakujący i pozostawiający niedosyt ;)
EPISODE # 46
Final word
_________Tak jak przypuszczali, Bella prawie natychmiast po opuszczeniu gabinetu Quinna, skontaktowała się z Alexeyem i zaproponowała mu spotkanie nieopodal starych magazynów, przy których Curt miał się spotkać z człowiekiem Stevensa. Było to dla nich jednoznaczne z tym, że zamierza przekazać mu to, co usłyszała z ust Liama, gdy przyniosła im kawę. Nie pozostało im teraz nic innego, jak złapać ją na gorącym uczynku, a przy okazji zamknąć Alexeya i być może nawet samego Slicka, jeśli był nim ktoś inny niż ów Rosjanin.
_________Liam natychmiast powiadomił ludzi, których wcześniej wtajemniczył w operację, by byli w pełnej gotowości. Cała akcja wydawała się perfekcyjnie przygotowana, a mimo to Curt czuł jakiś wewnętrzny niepokój. Nienawidził stateczności, bezczynnego czekania na to, co się miało wydarzyć, ale nie to go niepokoiło. Już w gabinecie Quinna, ogarnęły go złe przeczucia, które teraz zaczęły tylko przybierać na sile. Nigdy wcześniej, przed żadną akcją, nie czuł się tak jak teraz, co tylko potęgowało jego zdenerwowanie.
_________Kiedy dotarł na miejsce, nieopodal jednego z hangarów stał już czarny Mercedes. Curt spiął się odruchowo i niepewnie poruszył w fotelu, dociskając w uchu maleńką słuchawkę.
_________– Pszczoła jeden do ula, słyszycie mnie? – zagadnął, uśmiechając się do siebie. Zawsze niezmiernie bawiło go sprawdzanie łączności przed akcją.
_________– Doskonale – usłyszał w odzewie nieco zirytowany głos Liama. – Bawi cię to? – spytał. – Bo mnie średnio, ale mam nadzieję, że po akcji obaj będziemy mieli równie dobry humor.
_________– Nie wątpię – bąknął Curt. – Mam na oku czarnego Mercedesa – dodał szybko i zmrużył oczy, usiłując rozpoznać sylwetkę wysiadającego z niego mężczyzny. Być może był to człowiek Stevensa, z którym miał się spotkać. Problem polegał na tym, że mężczyzna nie był sam, a jego towarzysz nie był do niego pokojowo nastawiony. Okładali się pięściami bez opamiętania, jakby od tego zależało ich życie, po czym jeden z nich wyciągnął broń i strzelił do drugiego, który powoli podnosił się z ziemi znokautowany prawym sierpowym.
_________– Cholera – mruknął do siebie Curt, wyciągając z kabury pistolet. – Idę tam, bez odbioru – rzucił krótko, po czym wysiadł z auta. Kiedy dobiegł na miejsce, starając się nie rzucać w oczy, napastnika już nie było, a drugi mężczyzna leżał na ziemi w kałuży krwi. Evans dopiero teraz go rozpoznał. Był to jeden z ludzi Stevensa, z którym zdążył złapać naprawdę dobry kontakt i gdyby nie fakt, że grali w przeciwnych drużynach, być może nawet mogliby zostać przyjaciółmi.
_________– Lucas… – powiedział cicho, przykładając palce do jego tętnicy. Puls był bardzo słaby, mimo to mężczyzna otworzył oczy i spojrzał na niego zamglonym wzrokiem.
_________– Mike, a może raczej… Curt – wycedził z trudem, a w jego oczach pojawiła się nadzieja.
_________– To z tobą miałem się spotkać? – spytał. Mężczyzna słabo skinął głową. – Nic nie mów – polecił Evans. – Potrzebna karetka – rzucił do swoich współpracowników przez maleńki mikrofon umieszczony przy kołnierzyku skórzanej kurtki. W tym samym momencie mężczyzna ostatkiem sił złapał go za poły koszuli i przyciągnął do siebie.
_________– Sara – wycharczał, z coraz większym trudem łapiąc oddech, a Curt poczuł jakby ktoś zaczął zgniatać jego serce w imadle. – Ratuj… ją…
_________Curt spojrzał na mężczyznę, marszcząc czoło. Rozchylił usta, by o coś zapytać, ale już nie zdążył. Lucas puścił go powoli i uśmiechnąwszy się blado, przymknął powieki, a jego ciało opadło bezwładnie na asfalt.
_________Evans przeczesał ręką włosy i zaklął pod nosem, zaciskając mocniej dłoń na broni. Jeśli Sara była w pobliżu, cały plan mógł lada chwila trafić szlag. Mikhaylovowi przecież z jakichś względów zależało na niej. Ale nie to było najgorsze. Już sama świadomość tego, że znalazła się w jaskini lwa i mogła nie wyjść z niej cało, była jak cios ostrym narzędziem prosto w serce.
_________________________________________________________* * *
_________Nie spał długo, choć pierwszy raz od wielu dni przymknął powieki na dłużej niż dwie godziny. Z klubu, w którym Alexey postanowił w typowy wschodnioeuropejski sposób zacieśniać więzy, wrócili dopiero późnym rankiem. Matt miał nieodparte wrażenie, że Rosjanin traktuje napoje procentowe, jak serum prawdy, które rozwieje jego wątpliwości. Z błogiego snu, którego tak uparcie potrzebował, wyrwało go donośne i gwałtowne walenie w drzwi, w niczym nie przypominające pukania, które nie ustępowało nawet na moment. Szybko poderwał się na nogi, przetarł oczy, podniósł glocka ze stolika i otworzył drzwi.
_________– Idziemy – burknął ciemnoskóry mężczyzna. Nie czekając na niego od razu skierował się na schody. Matt niechętnie powiódł za nim wzrokiem. Chwycił wiszącą na krześle kurtkę, po czym zamknął za sobą drzwi i ospale podążył jego śladami. Nie był pewien, co się dzieje, ale intuicja mówiła mu, że wszystko się zaczęło. Przy drzwiach frontowych natknął się na Alexeya, który, jak się zdawało, czekał na niego.
_________– Dzwonił mój informator – powiedział jakby od niechcenia, ale uważnie lustrował reakcje Gravesa na te słowa. – Musimy się z nim spotkać.
_________– Zabierasz mnie ze sobą? – zdziwił się, przytrzymując otwarte drzwi za mężczyzną. Gdy wyszedł na zewnątrz, słońce przebijające się przez chmury, oślepiło go całkowicie. Zasłonił oczy dłonią, szukając wzrokiem Alexeya. Szedł w stronę czarnego Chryslera, przy którym stał już jego goryl i kierowca.
_________Gdy wsiadał do samochodu, promienie słońca znowu zniknęły za stalowoszarym płaszczem napęczniałych od deszczu chmur. Z każdą chwilą coraz niżej opadały nad miasto, wróżąc nadejście prawdziwej ulewy. Powietrze było gęste i lepkie, więc burzowy deszcz wkrótce musiał zalać Utah.
_________Samochód opuścił posiadłość i wąską asfaltową drogą ruszył w kierunku miasta. Przez całą drogę Alexey milczał jak zaklęty, drapiąc się po brodzie i wpatrując w mknące za szybą drzewa. Był człowiekiem, który nie tracił swojej energii na zbędne ruchy, czy słowa, przez co był nieprzeniknionym i trudnym typem, nawet dla tak bacznego obserwatora, jak Graves, który nie lekceważył jego najmniej prozaicznego zachowania. Tym razem zupełnie nie wiedział czego się spodziewać. Przeczuwał, że Mikhaylov obmyślał w głowie strategię. Miał tylko głęboką i szczerą nadzieję, że to nie on stanie się celem numer jeden, а cała ta akcja to nie jakaś zasadzka.
_________Gdy dojechali na miejsce, Alexey obrócił twarz w kierunku Gravesa i posłał mu długie, tajemnicze spojrzenie, jakby telepatycznie chciał mu przekazać coś istotnego. W końcu odwrócił wzrok i spojrzał w kierunku linii horyzontu, na której pojawiła się mała czarna kropka. Siedzieli w ciszy, dopóki ich uszu nie dobiegł buczący ryk silnika sportowego motocyklu, który podjechał do Chryslera i zatrzymał się kilka metrów za nim. Ciemnoskóry mężczyzna, który siedział na miejscu pasażera, opuścił samochód i szybko, а zarazem niedokładnie przeszukał kobietę.
_________Matt wziął głęboki wdech, wpatrując się w smukłą sylwetkę w czarnej skórze i poruszył się, lecz Alexey zatrzymał go i powiedział zdecydowanie:
_________– Zostań tutaj. – Wysiadł z samochodu, gdy goryl otworzył mu drzwi. Skierował się do informatorki, która zdjęła kask, а na jej wąskie ramiona opadła burza rudych loków. Matt zacisnął palce na klamce, bez mrugnięcia okiem wpatrując się w łagodną twarz koleżanki z pracy. Zawsze wydawała mu się delikatna i bezbronna, lecz pod tą maską niepozorności kryła się druga twarz. Nie miał pojęcia, co skłoniło ją do współpracy z Rosjaninem, człowiekiem Slicka, а być może i samym Slickiem, lecz nie wyglądała na skrzywdzoną i przymuszoną. Matt pluł sobie w brodę, że nawet przez moment jej nie podejrzewał.
_________– Masz coś, co nie mogło poczekać – ujął trafnie, zapinając guzik swojej marynarki.
_________Bella objęła kask dłońmi i przeniosła wzrok na asfalt, denerwując się coraz bardziej wieściami, które miały być jeszcze gorsze niż poprzednie. Czując zniecierpliwienie Rosjanina wiszące w powietrzu, wydukała:
_________– Evans zostanie oczyszczony z zarzutów, dzięki zeznaniom Johnny'ego Loh. Ponownie został powołany do grupy, do tego ma spotkać się z człowiekiem Stevensa tam przy magazynach – wskazała stojące za Alexeyem w odległości dwustu metrów metalowe hangary.
_________– Kiedy?
_________– Za dwadzieścia minut – odpowiedziała, zerkając na swój zegarek. Jej duże oczy podniosły się na mężczyznę i zeszkliły, gdy nerwy zaczynały jej puszczać. On patrzył na nią z tym swoim irytującym stoickim spokojem, chociaż Matt dostrzegł w jego twarzy jakieś niepokojące zmiany. Uniósł dłoń i gestem nakazał ochroniarzowi otworzyć drzwi samochodu.
_________Matt poczuł, że serce podskakuje mu do gardła. Powoli wydostał się z Chryslera i stanął obok Alexa, z dłońmi wciśniętymi głęboko w kieszenie ciemnych spodni. Z zadartą głową przyglądał się zaskoczonej twarzy rudowłosej dziewczyny.
_________– Matt – jęknęła.
_________– Isabell – odpowiedział jej z grzecznym, wymuszonym skinięciem głowy, ani na moment nie spuszczając z niej wzroku.
_________Mikhaylov zwrócił się twarzą do Matta i uśmiechnął się kwaśno. Klapnąwszy go w ramię, powiedział:
_________– Masz okazję udowodnić swoją pożyteczność. Pozbądź się jej.
_________Bella jęknęła, а kask, wypadł jej z dłoni, z głuchym stukotem uderzając o beton.
_________– Potrzebujesz mnie! – załkała rozpaczliwie, а Rosjanin zatrzymał się i spojrzał na nią leniwie, nie mając ochoty na bezsensowne dyskusje. Gdy Matt wybałuszył na niego oczy, Alex wskazał na dziewczynę kiwnięciem głowy i splótł dłonie za plecami, jak profesor odpytujący swojego studenta lub król, czekający na wykonanie wyroku przez nadwornego kata.
_________Graves wziął głęboki wdech i przeniósł wzrok z Alexeya na drżącą dziewczynę. Zwinnym ruchem wyciągnął zza paska glocka i wymierzył go rudowłosej prosto między oczy.
_________– Przykro mi, Bells – powiedział, robiąc krok do przodu, а ona momentalnie odsunęła się w tył. – Postąpiłaś lekkomyślnie, wynosząc z biura ściśle tajne informacje.
_________– Matty, daj spokój – pisnęła, cofając się równocześnie z napierającym w jej kierunku Gravesem. Odgarnęła z twarzy opadające włosy, а łzy napłynęły jej do oczu. Zerknęła kątem oka za siebie, intuicyjnie czując, że zbliża się do stalowego kontenera, który uniemożliwi jej ucieczkę. – Nie możesz tego zrobić, Quinn dowie się o wszystkim, zwolnią cię i oskarżą o…
_________– Quinn zrozumie moje zachowanie – przerwał jej, odblokowując pistolet, а dłoń nawet mu nie zadrżała. Zmrużył lekko oczy, piorunując ją spojrzeniem i dodał niewinnym tonem: – Przecież działam w obronie własnej.
_________– O czym ty mówisz?
_________– Wynosiłaś dokumenty, Bells. А gdy wpadłem na twój trop i zdemaskowałem cię, chciałaś mnie zabić, żeby się ratować. Usiłowałaś zabić agenta. Co ty sobie myślałaś? – spytał, marszcząc brwi. – Zastrzeliłem cię w obronie koniecznej. Przykro mi.
_________– Matt – załkała, а srebrzyste łzy popłynęły jej po rozpalonych, zaróżowionych policzkach. Nie wierzyła w to, że ten czarujący, uprzejmy i uczynny Matty, jakiego znała z biura, będzie w stanie zabić ją bez mrugnięcia okiem. Jednak jej łzy i prośby o litość zdawały się nie robić na nim najmniejszego wrażenia.
_________– Żegnaj, Bell – powiedział, odbezpieczając magazynek, ale nagle zamarł w bezruchu, a ona zorientowała się, że jego wzrok utkwiony jest w jakimś punkcie ponad jej ramieniem. W tym samym momencie usłyszała za sobą kroki, a kiedy zerknęła w tamtą stronę i zobaczyła biegnącą ku nim blondynkę, co i raz oglądającą się za siebie, jakby przed kimś uciekała, uśmiechnęła się cwano.
_________– Matt – wysapała dziewczyna z wyraźną ulgą, przystając za plecami rudowłosej informatorki.
_________– Sara? – jęknął z niedowierzaniem, wpatrując się w wystraszoną twarz córki Stevensa, świadczącą o tym, że coś musiało się stać. Zanim jednak zdążył zrobić cokolwiek, Bella chwyciła ją, gwałtownie przyciągnęła do siebie i zastawiając się nią jak tarczą, przystawiała jej mały nóż do szyi.
_________Matt powoli opuścił broń i zerknął przez ramię w stronę Alexeya, który cały czas trwał w niezmienionej pozie, jakby to wszystko nie robiło na nim najmniejszego wrażenia. Kiedy ich spojrzenia spotkały się, Alexey uśmiechnął się lekko i sięgnął dłonią pod marynarkę, wyjmując zza paska z tyłu spodni, swoją broń.
_________– Co robisz? – zagadnął Matt, gdy Rosjanin wycelował w stronę kobiet. – Przecież to córka Stevensa, chciałeś jej.
_________– Rozmyśliłem się – rzucił od niechcenia. – Żadna z nich nie jest mi już do niczego potrzebna.
_________Matt poczuł jak jego serce gwałtownie przyspiesza. Musiał coś wymyślić. Nie mógł pozwolić, by Rosjanin na jego oczach zabił Sarę. Sarę i Bellę, którą mimo wszystko lubił. Potarł nerwowo czoło i zerknął przepraszająco na blondynkę, jakby stracił już wiarę, że wszystko jeszcze może skończyć się dobrze.
_________Kiedy usłyszał szczęk odbezpieczanego magazynka, wypuścił z ust powietrze ze świstem.
_________– Raz… dwa… trzy… – usłyszał znajomy głos, a gdy odwrócił się w stronę Rosjanina i za jego plecami dostrzegł Curta, uśmiechającego się arogancko, na chwilę poczuł ulgę.
_________– Nawet nie drgnij, bo rozwalę ci ten ruski zapijaczony łeb – mruknął Evans.
_________– No proszę – mruknął Alexey, а jego usta wykrzywiły się w ponurym uśmiechu. – Czekaliśmy na ciebie.
_________– Przestań pieprzyć farmazony i rzuć broń zanim całkowicie stracę cierpliwość.
_________– Bo co? Zastrzelisz mnie? – zaśmiał się Mikhaylov. – Śmiało, swoje już przeżyłem.
_________Curt przewrócił oczami. Nie miał ochoty na jakieś nieprowadzące do niczego przekomarzanki. Chciał jak najszybciej mieć Sarę obok siebie. Całą i zdrową.
_________– Wstrzymaj się, Curt – nakazał nerwowo Matt. Poczuł, jak wszystkie mięśnie w jego ciele napinają się gwałtownie, а serce, bijące jak oszalałe, zatyka gardło. Spojrzał w stronę rudowłosej kobiety, która wyglądała na zdeterminowaną, ale znał ją i wiedział, że mimo sytuacji w jakiej się znalazła, nie byłaby w stanie skrzywdzić Sary. Poza tym celował w nią przez cały czas, nie ośmieliłaby się. Za to wściekłość Curtisa zdawała się promieniować na kilometr. Był bliski tego, by wpakować Rosjaninowi w potylicę całą zawartość magazynka.
Gdy Evans spiorunował go spojrzeniem, czując totalną bezsilność, ale i wściekłość, warknął:
_________– Będziesz tego żałował do końca życia.
_________– Daj spokój, Matty, gra skończona – bąknął Curt, dociskając broń go głowy Rosjanina. – Mam żałować takiego ścierwa? Zawsze łatwo przywiązywałeś się do ludzi, ale nie sądziłem, że będzie ci żal tego śmiecia.
_________– Mnie nie będzie go żal. Przecież to nie ja jestem jego synem – odburknął, czując rosnącą frustrację. Nie chciał tego mówić, ale z każdą sekundą zdawał sobie sprawę, że prawda, którą nigdy nie uraczył Curtisa, może uratować komuś życie. Przeniósł wzrok z drżącej Belli, ściskającej kurczowo Sarę, na Alexeya, któremu uśmiech stopniowo schodził z twarzy.
_________Curtis poczuł jak krew odpływa mu z twarzy, kiedy uświadomił sobie sens wypowiedzianych przez Matta słów. Wszystko wreszcie zaczynało się układać w logiczną całość.
_________– Co ty bredzisz? – wydukał przez zaciśnięte szczęki, nie mogąc pogodzić się z faktem, że w jego żyłach płynie krew agenta rosyjskiego wywiadu. – To niemożliwe – mruknął pod nosem i kręcąc głową z niedowierzaniem, nerwowo potarł dłonią czoło, nieznacznie opuszczając przy tym dłoń, w której trzymał pistolet.
_________– To prawda. – Zawiesił wzrok na przerażonych kobietach, nie chcąc nawet odwracać głowy w kierunku swojego byłego kumpla. Perfidnie wykorzystał informacje wyjęte z życiorysu Evansa, z teczki, o której istnieniu on sam nie wiedział, tylko po to by mieć powód, dla którego Alexey nie będzie chciał go zastrzelić. Gdy w swoim mieszkaniu przedstawił im swój plan, nie wspomniał ani słowem o środkach jakimi się posłuży. А teraz musiał przyznać, że przez cały czas kłamał. Nabrał powietrza w płuca i rzucił ponuro, bo tylko na takie słowa go było stać: – Przykro mi, Curt.
_________– Tobie jest przykro? – Curt zaśmiał się gorzko. – Mnie będzie przykro, jak rozwalę ci łeb! – warknął wściekle i zapominając zupełnie o tym, że Alexey wciąż trzyma na muszce kobiety, wymierzył prosto w Matta. – I pomyśleć, że miałem wyrzuty sumienia z powodu Hailey…
_________Matt zaśmiał się nerwowo. Nie chciał na nowo tego roztrząsać. Zresztą, porównywanie informacji o śmierci jego dziewczyny z informacją o więzach krwi mających łączyć Curta z Mikhaylovem było co najmniej nie na miejscu, choć obie informacje były równie szokujące.
_________– Uspokój się – warknął ostro Graves. – I zastanów się co ci da zabicie go. Przez kilka sekund poczujesz się lepiej, ale potem przyjdą wyrzuty sumienia i poczucie winy – dodał, celując w Curta.
_________– No już – rzucił Evans prowokująco, ostentacyjnie opuszczając ramiona. – Strzelaj, Matty.
_________Graves pokręcił głową z niedowierzaniem, uświadamiając sobie, że kilkanaście sekund wcześniej, Mikhaylov w ten sam sposób, przywdziewając na twarz dokładnie tę samą maskę, zareagował na celującego w niego Curta.
_________Alex uniósł wysoko brwi i zaśmiał się pod nosem. Ci młodzi ludzie byli do siebie podobni bardziej niż im się mogło wydawać, a jeden z nich z pewnością był jego synem, choć w tej chwili nie miał pewności, który z nich kłamie, a który mówi prawdę. A może to wszystko była tylko część gry nijak mającą się do rzeczywistości?
_________Matt przekrzywił głowę i powoli nacisnął spust.
Zdezorientowany Curt odruchowo dotknął swojej piersi, a zaraz potem przeniósł wzrok na Gravesa. Podążając za jego spojrzeniem, odwrócił się za siebie i zobaczył czarnoskórego mężczyznę, którego, jak mu się zdawało, wcześniej ogłuszył, leżącego nieruchomo na ziemi.
_________– Nie ma za co – bąknął Matt, uśmiechając się gorzko, na widok osłupiałej miny Evansa.
_________– Jakie to wzruszające – mruknął Alexey cynicznie i nacisnął na spust.
_________– Nie! – krzyknął Curt, powalając go na ziemię, ale było już za późno. – Sara…
_________Graves szybko obejrzał się w stronę kobiet. Nóż, który Bella kurczowo trzymała przy szyi blondynki z brzdękiem upadł na asfalt, a razem z nim prawie bezwładne ciało Sary.
_________Bella stała nieruchomo, łapczywie wciągając w płuca powietrze, a Evans w mgnieniu oka znalazł się przy leżącej na ziemi blondynce. Mikhaylov, wykorzystując zamieszanie, pośpiesznie pozbierał się z ziemi, a kiedy Matt spojrzał na niego, uśmiechnął się cwano, zerkając w stronę motocykla Isabell. Gdy Graves kiwnął mu głową, Rosjanin zmarszczył czoło, unosząc wysoko brwi. Zupełnie jakby chciał mu zaproponować, by jechał z nim. Jakby był święcie przekonany, że to właśnie w żyłach Matta płynie jego krew.
_________– Dokończę to, co zacząłem – mruknął Graves ze sztucznym, cwanym uśmiechem, przylepionym do twarzy. – Nie martw się, poradzę sobie. W końcu płynie w nas ta sama krew – dodał i odwrócił wzrok w stronę Belli, mierząc do niej ze swojej broni. Gdy usłyszał warkot silnika, zbliżył się do rudowłosej i odbezpieczył magazynek. – To koniec, Bella – powiedział cicho, a gdy dziewczyna opadła na kolana, ukrywając twarz w dłoniach, kątem oka zerknął na Curta, tulącego do siebie Sarę i coś ścisnęło go za serce.
_________– Sara, otwórz oczy, słyszysz… Nie zostawiaj mnie… – prosił, delikatnie gładząc jej blady policzek. Wzrokiem omiótł całe jej ciało, zatrzymując spojrzenie na ranie w klatce piersiowej. – Cholera… – zaklął uciskając ranę, spływającą czerwienią. – Sara – powtórzył błagalnie, odgarniając jej kosmyki włosów z twarzy.
_________– Curt – wyszeptała, otwierając oczy, a na jej twarzy obok grymasu rozrywającego bólu, pojawił się cień uśmiechu. Wyciągnęła dłoń, by dotknąć jego policzka, ale ledwo dosięgła opuszkami palców do jego ust, a on patrzył na nią, z trudem powstrzymując cisnące sie do oczu łzy. – Curt, ja…
– Ciii… Nie żegnaj się ze mną. Wszystko będzie dobrze, słyszysz? – zapewnił. Chciał, by mu uwierzyła i sam chciał w to wierzyć. – Będzie dobrze – powtórzył. Chciał dodać coś jeszcze, ale przerwała mu, ostatkiem sił kładąc na jego wargach drżące palce.
_________– Kocham cię – odczytał z jej ust bezgłośny szept.
_________– Ja ciebie też – szepnął i delikatnie musnął ustami jej chłodne wargi, po czym przytulił ją do siebie. Kiedy poczuł, jak osunęła mu się w ramionach, zdawało mu się, jakby ktoś rozerwał mu serce na milion drobnych kawałków. Jeszcze przez chwilę patrzył na nią nieobecnym wzrokiem, jakby czekał, aż znów otworzy oczy i uśmiechając się, powie mu, że wszystko jest w porządku. Nie był w stanie się ruszyć, ani wydobyć z siebie słowa. Pocałował ją raz jeszcze i tłumiąc napływające do oczu łzy, zacisnął szczęki, wznosząc oczy ku niebu.
_________Matt patrzył na to, czując jak gula ściskająca mu gardło z każdą sekundą staje się coraz większa. Przymknął powieki i pomyślał o Hailey. O tym, że nie miał szansy, by się z nią pożegnać. O tym, że nie miała tyle szczęścia co Sara i umierając, była sama.
_________Zimny dreszcz przebiegł po jego plecach, gdy usłyszał wycie syren. Przez chwilę obserwował, jak Alexey wprawnie manewruje motocyklem między radiowozami. Widział, jak Rosjanin spogląda przez ramię w jego stronę, akurat w momencie, gdy został powalony na ziemię przez swoich kolegów z pracy, skuty kajdankami jak Bella i prowadzony przez nich jak pospolity przestępca.
_________Curt ciągle klęczał na ziemi, trzymając Sarę w ramionach i kołysząc lekko jak dziecko do snu.
_________Zaczęło padać.
______________________________________________________________* * *
_________________________________________________________Post scriptum
_________Delikatne promienie słońca, nieśmiało przedzierającego się przez ciemne chmury, smagały jego bladą, zmęczoną twarz. Wszyscy już dawno się rozeszli, a on ciągle sterczał tam, kurczowo zaciskając w dłoni trzy czerwone róże.
_________Skończyło się. Musiał zamknąć pewien rozdział i rozpocząć nowe życie.
_________Bez niej.
_________Poprawił ciemne okulary i rzucił kwiaty przed siebie, patrząc jak z głuchym łoskotem upadają na lakierowaną, dębową deskę. Zacisnął szczęki i głośno przełknął ślinę, po czym wsunąwszy dłonie w kieszenie eleganckich spodni, spojrzał na jej otoczone kwiatami zdjęcie przepasane czarnym kirem. Miał jej tyle do powiedzenia, ale teraz przecież nie miało to już żadnego znaczenia. Już nigdy nie naprawi tego, co zepsuł, nie przeprosi za swoja głupotę i nie poprosi, by do niego wróciła. Nigdy nie usłyszy jej głosu i nie zobaczy radosnych, błękitnych oczu.
_________Westchnął i przykucnął, biorąc w garść wilgotną od deszczu ziemię.
_________– Żegnaj – szepnął, powoli wypuszczając z dłoni ciemne grudki, które opadały wprost na zielone łodygi róż. Jednak kiedy obok nich spoczęła ich krewna, o nieskazitelnie białych płatkach, spiął się odruchowo.
_________– Przepraszam – usłyszał za sobą cichy głos, którego w tej chwili nie chciał słyszeć w ogóle.
_________– To niczego nie zmieni, Curt – odparł cicho, podnosząc się do pozycji stojącej. – Nie przywróci jej życia, ani nie naprawi relacji między nami. Nie możesz cofnąć czasu, a nawet gdybyś mógł… – urwał i spojrzał na niego przez ramię. – Pewnie i tak zrobiłbyś dokładnie to samo – dokończył i zaśmiał się gorzko.
_________Curt opuścił głowę i schowawszy swoje ciemne okulary do wewnętrznej kieszeni marynarki, podszedł bliżej, stając z Mattem ramię w ramię. Rozumiał jego żal i rozgoryczenie, ale miał nadzieję, że razem z Hailey nie pogrzebał ich przyjaźni. Graves był jedyną rodziną jaką miał. Mikhaylov przecież, nawet jeśli w ich żyłach faktycznie płynęła ta sama krew, był dla niego zupełnie obcym człowiekiem.
_________– Co teraz zrobisz? – spytał cicho. Graves, wzruszył ramionami i wystawił twarz ku niebu, jakby tam miał znaleźć jakiś drogowskaz dotyczący swojej przyszłości.
_________– Pojadę w końcu na urlop – mruknął, uśmiechając się kwaśno. – Zapomnę o wszystkim i na wszelki wypadek wyłączę telefon, żebyś znów nie wpadł na pomysł wciągania mnie w jakieś bagno – dodał uszczypliwie. – Mam dość nadstawiania za ciebie karku.
_________Kiedy Matt zerknął na Evansa kątem oka, ten patrzył gdzieś w dal, ale kąciki jego ust uniosły się nieznacznie.
_________– Powodzenia – powiedział w końcu, odwracając się w jego stronę i wyciągając ku niemu dłoń. Graves otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, ale zamiast tego, ściągnął jedynie ciemne okulary i spojrzał prosto w jego niebieskie tęczówki. – Nie będę więcej zawracał ci głowy.
_________– Mówisz, jakbyś żegnał się na zawsze – zauważył Matt, odwzajemniając uścisk dłoni. Evans wzruszył ramionami i uśmiechnął się tajemniczo. W jego spojrzeniu było coś, czego Matt nie widział nigdy wcześniej, a przecież znali się nie od dziś.
_________– Zawsze jak kot, spadałem na cztery łapy, ale mówią, że kot ma tylko dziewięć żyć. Chyba właśnie zacząłem ostatnie. Biorę bezpłatny urlop.
_________Graves uniósł brwi pod samą linię włosów, spoglądając na niego pytająco, ale Curt nie zamierzał mówić już nic. Matt znał go jednak zbyt dobrze. Wiedział, że jego celem jest teraz odnalezienie Sary, która w tajemniczych okolicznościach zniknęła ze szpitala. A jeśli Curt postawił przed sobie jakiś cel, to nie było żadnej siły, która mogłaby go powstrzymać przed jego osiągnięciem.
_________– Masz jakiś pomysł? – spytał, а gdy ich spojrzenia się spotkały, dodał szybko: – Od czego zacząć poszukiwania?
_________Curtis przeniósł wzrok na ziemię i przymknął powieki. Po krótkiej chwili milczenia, potrząsnął głową i wyciągnął z kieszeni bransoletkę, którą znalazł w rzeczach Sary. Podał ją Gravesowi, który bez słowa ujął ją między palce i zaczął jej się uważnie przyglądać. Gdy jego jasne oczy zatrzymały się na bezsensownym ciągu liter, spojrzał z zaskoczeniem na Evansa, ponieważ te same litery, w tej samej kolejności widniały na jego lustrze wymalowane czerwoną szminką. Rozchylił usta by coś powiedzieć, ale po chwili zamknął je, gryząc się w język. Przecież potrzebował urlopu.
_________Evans odebrał bransoletkę, uśmiechnął się gorzko i klepnął go w ramię.
_________– Trzymaj się – powiedział na odchodne i sięgnął po swoje okulary, ale Matt zatrzymał go.
_________– Curt… – zawahał się, a słowa ugrzęzły mu w gardle. – Powinienem był ci powiedzieć o Alexeyu.
_________Evans uśmiechnął się niewyraźnie i machnął ręką, jakby sprawa z Mikhaylovem nie miała już dla niego żadnego znaczenia, ale Matt zdawał sobie sprawę, że wcale tak nie jest.
_________– Ja też wiele rzeczy powinienem był zrobić inaczej – powiedział cicho. – A gdybym był na twoim miejscu, też szukałbym czegoś, co zagwarantuje mi, że nie wyjdę z całej kabały nogami do przodu w plastikowym worku. Do zobaczenia – zakończył i odwrócił się na pięcie, nie czekając na reakcję Gravesa. Matt wsunął ręce w kieszenie spodni i westchnął, odprowadzając go wzrokiem.
_________– Chłopcy… – usłyszeli ciepły, melodyjny głos. Obaj zastygli w bezruchu, bojąc się odwrócić za siebie. Curt otrząsnął się pierwszy. Matt uważnie obserwował jego reakcję gdy odwracał się w stronę, z której dobiegł do nich dobrze im znany kobiecy głos, a gdy jego stalowe, niebieskie oczy zrobiły się jeszcze większe niż zwykle, a usta mimowolnie rozchyliły się, sam również się odwrócił.
_________– To niemożliwe – szepnął Evans. – Albo to jakaś pieprzona fatamorgana, albo ktoś dosypał mi prochów do żarcia, albo jesteśmy w ukrytej kamerze…
_________Matt spojrzał na stojącą przed nimi kobietę, a potem w dół, na dębową trumnę. Jego serce gwałtownie przyspieszyło, a w płucach zaczęło brakować tlenu.
_________– Hailey? – wydukał, kręcąc głową z niedowierzaniem.
_________– Miło znów was widzieć – odparła, uśmiechając się ciepło, jakby to było coś zupełnie normalnego, że stoi przed nimi cała i zdrowa.
_________I żywa.
__________________________
Post scriptum 2: W tym miejscu chcę serdecznie podziękować przede wszystkim Marcie, bez której ta historia z pewnością by nie powstała - mam nadzieję, że niebawem powrócą nasze burze mózgów, dokończymy drugą część i wrócimy tu niebawem ;)
Dziękuję też Wam - wszystkim, którzy czytali tę historię, zarówno tym, którzy komentowali (i tu ukłon w stronę Miłosza, który nie dość, że poświęcił czas, by nadrobić zaległości, to jeszcze swoimi komentarzami przywrócił mi wiarę w Czytelnika i sprawił, że znów zaczęłam intensywnie myśleć o kolejnej części) oraz tym, którzy czytali "cichaczem".
Mam nadzieję, że jeśli... tfu! kiedy wrócimy z drugą częścią będziecie znów towarzyszyć naszym agentom ;) |
|
Powrót do góry |
|
|
Sobrev Prokonsul
Dołączył: 04 Kwi 2010 Posty: 3493 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:03:42 18-08-13 Temat postu: |
|
|
Czy pozostawia niedosyt? Zadajesz pytanie które nie wymaga odpowiedzi. Sara nie żyje i powinnam was ukatrupić za takie zakończenie. Złamaliście Curtowi serce i doprowadziliście do tego że razem z Mattem czułam tą gulę w gardle więc lepiej pozbierajcie się szybko i dawać mi tu drogą część.
Hailey żyje. To tym mnie wbiliście w fotel albo raczej w krzesło.
Ps. Nadrobiłam oczywiście wszystkie odcinki i chce więcej ! |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:25:25 18-08-13 Temat postu: |
|
|
Eillen napisał: |
_________Graves uniósł brwi pod samą linię włosów, spoglądając na niego pytająco, ale Curt nie zamierzał mówić już nic. Matt znał go jednak zbyt dobrze. Wiedział, że jego celem jest teraz odnalezienie Sary, która w tajemniczych okolicznościach zniknęła ze szpitala. |
Sara zniknęła, znowu, więc chwilowo możemy uznać, że żyje
Dzięki, że zajrzałaś :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Sobrev Prokonsul
Dołączył: 04 Kwi 2010 Posty: 3493 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:27:32 18-08-13 Temat postu: |
|
|
Jak mogłam pominąć to zdanie! Gapa ze mnie Nie ma sprawy uwielbiam naszych Agentów |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:29:58 18-08-13 Temat postu: |
|
|
Cieszę się
Mam nadzieję, że zbierzemy się w końcu i niebawem agenci powrócą na forum |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|