|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5847 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:39:52 03-05-12 Temat postu: |
|
|
Tak, tak! Jutro już na pewno pojawi się odcinek! W końcu obiecałam |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:10:58 03-05-12 Temat postu: |
|
|
Trzymam za słowo |
|
Powrót do góry |
|
|
namida1991 King kong
Dołączył: 14 Paź 2009 Posty: 2837 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Gdańska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:06:05 04-05-12 Temat postu: |
|
|
No ja myślę |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5847 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:00:50 04-05-12 Temat postu: |
|
|
Obiecałam i mówiłam serio! Miłego czytania!
ODCINEK 18: "THE HEARING" - "PRZESŁUCHANIE"
- Przysięgam! Sam nie wiem, jak to się stało! W jednej chwili nie potrafiłem kłamać, a w drugiej byłem już księciem Edwardem Cullenem z Nibylandii! A ta kobieta wszystko łyknęła! Przysięgam, że to nie moja wina!
Zapanowała lekka konsternacja. Analitycy i psychologowie, którzy znajdowali się za lustrem weneckim, popatrzyli po sobie ze zdziwieniem, a każdy pomyślał sobie to samo: „Ten chłopak to wariat”.
Agent Spellman jednak był cierpliwy i spojrzał na Deana, dając mu do zrozumienia, że nie o to mu chodziło.
- Dean… Ja tylko zapytałem cię, co się stało w rodzinnym domu Liama Walsha w Juneau, kiedy byłeś tam na Święto Dziękczynienia…
- Och… O to panu chodziło! – Dean uderzył się otwartą dłonią w czoło, dając upust swoim emocjom. – Bardzo przepraszam, ale nie mogę się skupić, kiedy oni tak się na mnie gapią! – Wskazał na lustro weneckie, za którym znajdował się cały sztab personelu CIA.
- Oni? – zdziwił się Spellman i odwrócił się w kierunku szyby. – Przecież ich nie widać.
- To że ich nie widać, nie znaczy, że nie wiem, że oni tam są. Mogę sobie doskonale wyobrazić małego, łysego faceta z wąsami, który wcina pączka i gapi się na mnie pożądliwym wzrokiem, najwyraźniej zazdroszcząc mi fryzury. – Dean przejechał dłonią po nienagannie ułożonych włosach i zmierzył niewidzialnego faceta morderczym spojrzeniem.
Agent Spellman odchrząknął, podszedł do lustra i powiedział ledwo słyszalnym szeptem:
- Morris, możesz sobie zrobić przerwę.
- Ha! – wrzasnął w tym samym momencie Dean. – Wiedziałem!
- Okay, Dean, zostawmy już Morrisa w spokoju. – zarządził Spellman, po czym mruknął tak, aby tylko Dean mógł go usłyszeć. – Jest trochę przewrażliwiony na punkcie swojej łysiny, sam rozumiesz.
Dean pokiwał głową ze zrozumieniem, czym uciął dalsze dyskusje na ten temat.
- Wracając do poprzedniej kwestii… - Dyrektor Departamentu Spraw Wewnętrznych kontynuował przesłuchanie. – Co stało się w Święto Dziękczynienia w Juneau?
***
- Już mówiłem, wysiadły korki – odpowiedział Liam, nie bardzo wiedząc, do czego to wszystko zmierza.
Nie podobało mu się to, że CIA zaczęło węszyć i nie miał najmniejszego zamiaru mówienia tym ludziom, co tak naprawdę zaszło. Tajemniczy mężczyzna i jego zakodowana wiadomość od Dylana miały pozostać tajemnicą. Ale jeśli miał wierzyć słowom Xaviera Martina, agencja wywiadowcza już o tym wiedziała, dzięki podsłuchom, które zamontowali w jego prywatnym apartamencie w Virginia Beach.
Najgorszym w tej całej porąbanej sytuacji wydawał się być fakt, że podczas drogi do kwatery głównej CIA w Langley nie miał nawet sposobności porozmawiania z Deanem na osobności. Chciał mu powiedzieć, żeby pod żadnym pozorem nie uległ Spellmanowi i nie powiedział mu prawdy, ale niestety byli eskortowani osobno.
Dopiero na miejscu spotkał się z Martinem, który wyglądał okropnie po bójce, jaką stoczyli w jego mieszkaniu. Miał podartą koszulę, zakrwawiony kołnierzyk, potargane włosy i rozciętą wargę. Szybko nabrzmiewający fioletowy siniec po okiem tylko dopełniał całości. Kiedy tak patrzył na Martina, pomyślał, że on sam musi wyglądać równie okropnie.
Zdziwiło go to, że nie przesłuchiwali ich osobno. Siedział z Martinem w niewielkim pomieszczeniu, z jednej strony odgrodzonym lustrem weneckim, podczas gdy Deana, Vipera i Leilę zabrano do pomieszczenia na końcu korytarza. Oni nie mieli żadnych poważnych kłopotów. To tylko rutynowe badania, agenci nie spodziewali się, że wydębią od nich jakieś rzeczowe informacje, ale mogli być oni wtajemniczeni w jakieś ukryte plany i dlatego postanowili to sprawdzić. Liam miał nadzieję, że Viper powie Deanowi, jak ma się zachowywać, żeby nie wzbudzić niczyich podejrzeń.
Jak na razie z ust agenta Spellmana padło tylko jedno pytanie: „Co stało się w Święto Dziękczynienia?” Nie mógł na nie odpowiedzieć szczerze, więc zdecydował się podać oficjalną wersję o korkach, ale Dyrektor Departamentu Spraw Wewnętrznych był nieugięty. Drążył ten temat w nieskończoność.
- Zdaje pan sobie sprawę, agencie Walsh, że rozmawiałem już z pana podopiecznym, prawda? – zapytał w końcu, a Liamowi serce podskoczyło do gardła.
„Już po mnie” – pomyślał. – „Jeśli przyparli Deana do ściany, to na pewno już puścił farbę… Niech to szlag!”
- Oczywiście. Na tym polega pańska praca, agencie Spellman – odrzekł, postanawiając zachować takie same zwroty grzecznościowe, jakie w stosunku do niego, stosował przesłuchujący.
- Więc musi sobie pan też zdawać sprawę, agencie, że znam już prawdziwą wersję wydarzeń i niepotrzebnie utrudnia mi pan w tym momencie moją pracę.
Liam zmrużył oczy, wpatrując się uważnie w tego mężczyznę. Był skupiony, o czym świadczyły zmarszczone brwi i czoło. Ręce miał założone na piersi i można było zobaczyć jak napięły mu się mięśnie pod marynarką, a przez twarz przebiegł mu ledwie dostrzegalny przez ludzkie oko grymas: zniecierpliwienie.
Blefował.
Liam uśmiechnął się do własnych myśli. Wyglądało na to, że Dean podał idealnie taką wersję, jak on przed chwilą, a to znaczyło, że agent Spellman nie miał żadnych dowodów na to, że rzeczywiście nie to miało miejsce w domu jego ciotki w Juneau. Oczywiście pod warunkiem, że podsłuchy w jakiś sposób zawiodły.
- Słuchaj, Spellman, to wszystko jest naprawdę BARDZO interesujące, ale czy mogę wiedzieć, po jaką cholerę, ciągnęliście mnie taki kawał do Langley, żebym teraz musiał siedzieć i wysłuchiwać tych bzdur? – odezwał się wreszcie Xavier, czym spowodował, że przesłuchujący ich agent lekko się rozluźnił.
- Zawsze to samo, Martin. Zachowujesz się jak nastoletni dzieciak. Jeśli coś nie dotyczy ciebie, od razu zaczynasz marudzić i mieć pretensje do całego świata! – Spellman pokręcił głową z niezadowoleniem.
Liam zwrócił uwagę na sposób, w jaki agent zwrócił się do Xaviera. Nie mówił do niego per „agencie Martin”, ale bez ogródek – po nazwisku. Było też coś w jego tonie, co niektórzy mogliby uznać za niegrzeczne, ale Walsh dobrze wiedział, że Spellman nie należy do takich osób. Zwracał się z szacunkiem do ludzi, którzy okazywali szacunek jemu, tak jak to zrobił wcześniej Liam, natomiast tym, którzy, podobnie jak Xavier, ignorowali jego pozycję i bezczelnie pyskowali, odpłacał pięknym za nadobne.
To spostrzeżenie nie tylko nie pomogło w ocenieniu, jaki ten agent jest naprawdę, ale też pozostawiło jeszcze więcej wątpliwości co do niego i Liam nie był z tego zadowolony. Zwykle szybko rozszyfrowywał ludzi.
Przemyślenia przerwał Liamowi wzburzony Xavier:
- Wybacz, ale chciałbym się dowiedzieć, po co się tutaj znalazłem!
- A więc, dobrze! Skoro nie możesz poczekać kilku minut, to powiem ci. Ale nie jestem całkiem pewny, czy odpowiedź cię usatysfakcjonuje. – zaczął Spellman, ale Martin natychmiast mu przerwał.
- No nareszcie. Trudno było zrobić to od razu?
Agent pokiwał głową z dezaprobatą. Nie miał zamiaru mówić tego Xavierowi w taki sposób, ale, skoro ten się tego domagał, nie miał innego wyjścia.
- Twoi rodzice zostali znalezieni martwi w twoim rodzinnym domu w Juneau parę dni temu.
W pomieszczeniu zapanowała cisza, którą przerwał nagle Xavier:
- To niemożliwe…
- Nie otrzymaliśmy jeszcze dokładnego raportu w sprawie przyczyn zgonu, ale wszystko wskazuje na to, że zostali otruci podczas kolacji.
- Nie…
- Nasi analitycy robią wszystko, co w ich mocy, aby dowiedzieć się, co zaszło tamtego wieczora, ale…
- Zamknij się! – warknął Martin, podnosząc się z krzesła tak gwałtownie, że aż się przewróciło.
- Bardzo mi przykro z powodu twojej straty, Martin – powiedział Spellman i mimo wypranego z emocji tonu, Liam zdołał zauważyć, że mówi to szczerze.
- Dlaczego dowiaduję się dopiero teraz? – spytał Xavier, już mniej agresywnie.
Liam odwrócił wzrok, czując, że nie powinien oglądać go w takim stanie. Pierwszy raz widział, żeby Martin płakał. Nigdy nie sądził, że ten facet jest do tego zdolny, a jednak…
- Procedura nie pozwala informować agentów o śmierci ich bliskich, jeśli są w trakcie akcji. Mogłoby to mieć negatywny wpływ na ich działanie, sam rozumiesz… - wyjaśnił mężczyzna, a Xavier pokiwał głową, na znak, że zrozumiał.
Po chwili poruszył się niespokojnie i odwrócił się w stronę agenta ze strachem w oczach.
- A co z moją siostrą? – zapytał. – Czy ona też… Nie żyje? – Ostatnie słowa z trudem przeszły mu przez gardło.
- Nic mi na ten temat nie wiadomo – odpowiedział zgodnie z prawdą Spellman. Wiedział, że nie takie słowa chciał usłyszeć Martin, ale tylko to, mógł mu powiedzieć.
- Ale przecież… Ona była w domu! Sam z nią rozmawiałem jakiś tydzień temu i nie mówiła, że ma zamiar wyjechać gdzieś na Święta Bożego Narodzenia. Od kiedy pamiętam, spędzała z nami święta w domu!
Spellman spojrzał na Liama, który pomyślał to samo, co on. Xavier patrzył to na jednego, to na drugiego, nie wiedząc, co o tym wszystkim myśleć.
- Co? Myślicie, że ci, którzy zabili moich rodziców, ją porwali? Że to o nią im chodziło i wywieźli ją gdzieś? Ale… po co by im była Bekah? Ona nie skrzywdziłaby nawet muchy! Nie jest groźna! – Martin wyglądał jak obłąkany. Wciąż starał się zrozumieć, co to znaczy.
- Może właśnie w tym problem – odezwał się po raz pierwszy od dłuższego czasu Liam. – Może właśnie dlatego chcieli ją mieć po swojej stronie.
Zapanowała cisza, w której wszyscy pogrążyli się rozmyślając. Rzekoma śmierć Dylana Stevensa, tajne urządzenie znalezione u jego córki Anny, samobójstwo Walkovica, tajemniczy mężczyzna, zakodowana wiadomość, pożar, śmierć rodziców Xaviera i zniknięcie jego siostry – wszystko to było ze sobą powiązane, ale Liam Walsh nie miał zielonego pojęcia, do czego to wszystko prowadzi. Bezsilność spowodowała, że wściekły uderzył pięścią w stół, zadając sobie podstawowe pytanie:
- Co tu się dzieje, do cholery?!
Ostatnio zmieniony przez Maggie dnia 13:23:23 16-08-14, w całości zmieniany 4 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:22:47 04-05-12 Temat postu: |
|
|
Mówiłam już, że uwielbiam Deana? To mówię Chłopak jest przesłodki i bardzo uroczy w tej swojej "nieporadności".
No i kolejna zagadka, a wszystkie razem powiązane w jakiś tajemniczy sposób. Mam ochotę powtórzyć za Liamem: "co się tu dzieje, do cholery?". Żadne rozwiązanie nie przychodzi mi do głowy, te puzzle do siebie nie pasują, a przynajmniej ja nie potrafię ich złożyć w żadną sensowną całość, a teraz, kiedy w to wszystko wmieszał się sam dyrektor departamentu spraw wewnętrznych to już w ogóle nic nie wiem. Tu się może zdarzyć absolutnie wszytko i właśnie to w tym opowiadaniu jest najlepsze, że nigdy nie wiadomo czego można się spodziewać. Mistrzostwo, Maggie, naprawdę Czekam z niecierpliwością na kolejne odcinki i może jakieś tropy, wskazówki? A może jakaś scenka z Liamem, Leilą i Chelsea? Cokolwiek być nie napisała z pewnością będę zadowolona i jak zwykle będzie mi mało, więc już nie marudzę
Pozdrawiam! |
|
Powrót do góry |
|
|
namida1991 King kong
Dołączył: 14 Paź 2009 Posty: 2837 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Gdańska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:09:55 04-05-12 Temat postu: |
|
|
Hmm... To wszystko zaczyna być coraz bardziej pogmatwane... Cytując Liama:
- Co tu się dzieje, do cholery?
Tajemnica goni tajemnicę. Strasznie mi się to podoba. Jestem strasznie ciekawa, o co w tym wszystkim chodzi.
Dean jest cudowny Naprawdę, z każdym odcinkiem lubię go coraz bardziej. W ogóle to opowiadanie jest świetne.
Czekam na kolejny odcinek, mam nadzieję że coś się wyjaśni. |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5847 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:23:21 05-05-12 Temat postu: |
|
|
Dziękuję Wam za komentarze!
Nie wiem jeszcze kiedy pojawi się następny odcinek, ale postaram się, żebyście nie musiały za długo na niego czekać!
Pozdrawiam! |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:56:14 05-05-12 Temat postu: |
|
|
A może "mówię - mam" tu też zadziała? No, więc mówię, że z niecierpliwością wyczekuję nexta... i teraz czekam na "mam" |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5847 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 9:10:59 06-05-12 Temat postu: |
|
|
Tutaj, niestety, tak szybko to nie zadziała! Ale zobaczę, co da się zrobić |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 9:24:33 06-05-12 Temat postu: |
|
|
Spoko, żartowałam Wiem przecież dobrze, że to nie zawsze jest takie proste. A tu, gdzie jest tyle zagadek i wszystkie jakoś się ze sobą łączą (choć za cholerę nie potrafię wymyślić jak), to naprawdę trzeba się skupić, więc nie będę marudzić i poczekam cierpliwie |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5847 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 9:41:40 06-05-12 Temat postu: |
|
|
Ja też nie wiem za cholerę, po co tak to zagmatwałam, ale teraz, niestety, muszę cos wymyślić. Pisanie na żywioł ma czasem swoje konsekwencje |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 9:45:01 06-05-12 Temat postu: |
|
|
Haha... skąd ja to znam? Ale ma to też swoje plusy - zwłaszcza dla czytelnika, który zupełnie nie wie czego może się spodziewać przez co opowiadanie intryguje go coraz bardziej odcinka na odcinek |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5847 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 9:58:51 06-05-12 Temat postu: |
|
|
W sumie masz rację, ale za to ja mam później więcej roboty, żeby wymyślić coć, co nie okaże sie totalną klapą i banałem Tak to jest jak sie gmatwa i gmatwa, ale nie ma sie punktu wyjścia... |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 10:02:57 06-05-12 Temat postu: |
|
|
Wiem coś o tym. Ale wierzę w Ciebie Na pewno wymyślisz coś oryginalnego i zaskoczysz nas jeszcze nie raz ^^ |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5847 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 10:16:33 06-05-12 Temat postu: |
|
|
Taki jest mój cel Właśnie wczoraj wpadlam na niecodzienny pomysł - żeby zrobić crossover AA z SW, ale nie wiem, czy to wypali. Jeśli juz miałoby się cos takiego stać, co w drugim sezonie AA, który zresztą, nastąpi niegługo, bo zostały jakies 4 odcinki do końca). Nie wiem... Co o tym myślisz? |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|