|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wiewióra Motywator
Dołączył: 23 Kwi 2010 Posty: 290 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:00:25 22-05-13 Temat postu: |
|
|
Maggi muszę powiedzieć, ze powalasz na kolana. Dobrze, że mam wygodne siedzisko bo mogłabym z niego zjechać ze śmiechu. Przy niektórych odcinkach myślałam, że popłaczę się ze śmiechu, takim właśnie był odcinek 9 jak dobrze pamiętam. Przyznam się,. ze czytałam go dwa razy, musiałam po prostu musiałam. Za pierwszym razem był błąd, że piłam wodę bo mało brakowało a wszystko znalazłoby się na monitorze ;/ Książę Edward Cullen, o Boże nic głupszego Dean już wymyślić nie mógł, i to, że jakaś głupia baba się na to nabrała, V i Liam nie mogli uwierzyć, a V miał przynajmniej powód do śmiechu, widowisko pełne pary do którego mógł wcinać popcorn. Ja na jego miejscu starałabym się zapomnieć o tej wpadce, a on ją przypomniał podczas przesłuchania w sprawie wyjazdu na Alaskę. On jest bomba i to z opóźnionym zapłonem, ale czasami lepsza taka niż odpalająca od razu Mam nadzieję, że załapałaś o co mi chodzi. Nawet podczas przesłuchania nie zachowywał się jak agent tylko dzieciak podniecony przesłuchiwaniem i tym, że ma widownię, chociaż jej nie widać. Kochana z Morrisem to ci wyszło zaje***cie - mały, łysy, wcinający pączka. On na agenta nie wygląda, zachowuje się jak dzieciak, ale taki słodki. Ciekawe czy sprawa związana z Dylanem spowoduje, że się trochę opanuje.
Jestem ciekawa czemu V został analitykiem w tak młodym wieku. Mam kilka propozycji ale nie będę ich teraz tu pisać, może innym razem.
Agent Spellman, hmmm coś mi w związku z nim śmierdzi. Dziwne, że sam się zgłosił do Liama i wypytuje go po kryjomu o podpalenie i Dylana, i tak bez niczego chce mu pomóc. Może to szpicel?
Dziecko szatana i kobieta żyleta - uwielbiam obie Córka mała wersja mamy <haha> One urozmaicają to opowiadanie. Mała ma fajne pyskówki zwłaszcza do agenta, pacjenta mamy.
A co do Liama??? Uwielbiammmmmmmmmmmmmmmmmm go, Boże idealnie go opisujesz, jego zachowanie. Pamiętnik? Inny facet a zwłaszcza agent wstydziłby się tego, ze pisze pamiętnik, ale Liam po części jest do tego zmuszony, bo nie lubi się zwierzać, a sprawa Dylana nie daje mu spokoju i musi się komuś wyżalić, więc na dobry początek najlepszy jest zeszyć, czy notes od pani psycholog Jednak mam nadzieję, że z czasem Liam zaufa żylecie i zacznie częściowo się jej zwierzać. Już i tak zrobił krok do przodu bo podziękował Leili za posprzątanie kuchni i danie mu notesu, chociaż może było w tym coś więcej? Zobaczy się z czasem
Czekam za kolejnym odcinkiem!!! |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5847 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:29:07 02-07-13 Temat postu: |
|
|
wiewióra bardzo Ci dziękuję za obszerny komentarz Cieszę się, że Ci się podoba. Miałam ogromny zastój w pisaniu. Mam pełno pomysłów i nie mogę skupić się na jednej rzeczy. Ale teraz mam wakacji i jest to dla mnie priorytet. Już wzięłam się do pisania. Jeszcze dziś wstawię kolejny odcinek, ale najpierw chyba muszę zrobić małe przypomnienie A tak jeszcze wracając do Twojego komentarza, historia V będzie równiez przybliżona. To, dlaczego został analitykiem itp. Mam nadzieję, że się spodoba Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję! :*
W POPRZEDNICH ODCINKACH
- dom ciotki Liama na Alasce został podpalony, czemu towarzyszyło tajemnicze pojawienie się z mężczyzny z zakodowaną wiadomością od Dylana Stevensa, co dało Walshowi pewność, że jego przyjaciel nadal żyje
- wg oficjalnego stanowiska Dmitrij Walkovic powiesił się w celi, ale Viper w to nie wierzy i nie odpuści, dopóki nie dowie się prawdy
- wszystko wksazuje na to, że córka Dylana, Anna, jest powiązana z kontrwywiadem (Dean znalazł urządzenie szpiegowskie w jej pokoju)
- rodzice Xaviera Martina zostali znalezieni martwi w jego rodzinnym domu w Juneau na Alasce, a jego siostra Becca zaginęła w tajemniczych okolicznościach
- Liam wie, że w zaginięciu Dylana maczał palce przełożony Walkovica imieniem Bruno
- agent Spellman, Dyrektor Departamentu Spraw Wewnętrznych CIA, próbuje dociec, co Liam wie o Dylanie i jego związku de szpiegami, od których roi się w agencji wywiadowczej
- nikomu nie można już ufać, a Liam staje cię celem numer 1 |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5847 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:47:58 02-07-13 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 20: "THE KIDNAPPER" - "PORYWACZ"
To wszystko było tak nierzeczywiste, że Liam już sam nie wiedział, w co ma wierzyć. Kto naprawdę był tutaj 'tym złym'? Co Spellman miał na myśli, mówiąc o szpiegach w CIA? I co z tym miał wspólnego Dylan? Nie wiedział, o co chodzi w tej łamigłówce. Nadszedł najwyższy czas na odpowiedzi.
- Chwileczkę! - Liam odsunął się od agenta Spellmana, unosząc ręce na znak, że ma pokojowe zamiary i nie zamierza go wyrzucić z mieszkania tak, jak zapewne uczyniłby to z kimś innym, kto o tej porze wparowałby do jego apartamentu bez dokładniejszych wyjaśnień. - Mam zrozumieć, że przyjechałeś tutaj w środku nocy tylko po to, żeby ostrzec mnie przed szpiegami w CIA? Wybacz, ale trochę to naciągane. Niby dlaczego miałbym w to wierzyć?
Postanowił zrezygnował ze zbędnych uprzejmości i przejść z agentem na 'ty'. Nie podobała mu się ta cała sytuacja. Spellman natomiast wyglądał na wstrząśniętego. Był w garniturze, ale jego włosy sterczały w nieładzie, jakby w drodze do mieszkania Liama próbował je sobie wyrwać z głowy. W tej chwili sprawiał wrażenie szalonego, a dziki błysk w jego oczach wcale nie stawiał go w lepszym świetle.
- Nie rozumiesz?! To nie jest gra! - zaparł się przybysz, ale nie zmieniło to opinii Walsha.
- Liam, może lepiej wysłuchaj agenta Spellmana - zasugerował Dean, ale jego współlokator spojrzał na niego morderczym wzrokiem, więc więcej się nie odzywał.
- Młody ma rację. Musisz mnie wysłuchać, inaczej znajdziesz się w niebezpieczeństwie. Prawdę mówiąc, już się znalazłeś.
- Agencie Spellman - zaczął Viper, chcąc zapobiec kłótni, widząc, że Liam najwyraźniej nie wierzy w słowa przybysza. - Co z tą sprawą ma wspólnego Dmitrij Walkovic?
"A ten znów o tym!" - pomyślał Liam. Miał teraz ważniejsze sprawy na głowie niż dociekanie, co tak naprawdę stało się z Walkovicem i w jakim stopniu ze sprawą jest powiązany jego przełożony Bruno. Rozumiał jednak, że w Viperze budził się naturalny instynkt, chciał powiązać wszystko w całość, tym bardziej, że Walkovic zalazł mu za skórę.
- To nie jest teraz największy problem - odpowiedział już nieco spokojniej agent i zwrócił się ponownie do właściciela mieszkania - Cokolwiek wiesz, może być użyte przeciwko tobie.
- Nie mogę panu wyjawić moich podejrzeń. W CIA i tak uważają mnie za wariata. Jeśli powiem, co wiem lub co podejrzewam, zamkną mnie w psychiatryku na amen. - Liam był nieugięty.
Zdecydował się jednak powrócić do grzeczniejszego tonu. Dokonał szybkiej kalkulacji i uznał, że może zaufać temu człowiekowi. Sam nie wiedział, dlaczego nagle Spellman zyskał w jego oczach. Po prostu wiedział, że agent naprawdę chce mu pomóc.
- To prawda. W CIA nie masz za dobrej opinii po nieudanej akcji Silver, ale to akurat działa na twoją korzyść. Nikt nie weźmie cię na serio, a o to nam chodzi. - Spellman wyraźnie się uspokoił.
- Pogubiłem się - stwierdził Dean, drapiąc się po głowie. - To pan w końcu chce, żeby świat poznał właściwą wersję wydarzeń, czy raczej woli dalej ją ukrywać?
Liam spojrzał ze zdziwieniem na tego żółtodzioba, który z każdym dniem zaskakiwał go coraz bardziej. Sposób, w jaki zwrócił się do Spellmana bardzo przypominał ton, w jakim zwykle wypowiadał się Liam. Być może mają ze sobą więcej wspólnego niż myślał?
- Oczywiście, że wolę, aby prawda wyszła na jaw, ale w tej chwili nie jest to możliwe. W CIA aż roi się od szpiegów, podejrzewałem to od dawna, ale dopiero niedawno dali o sobie znać. Podejrzane zniknięcia, włamania do systemów... Dobrze zacierają ślady, ale nie tak dobrze, aby nasi specjaliści nie mogli tego wykryć. No i ten mord na rodzinie Martina... - Spellman wyglądał w tej chwili jakby postarzał się o 10 lat. Widocznie to, co działo się w CIA przerastało go i potrzebował pomocy.
- Chyba wiem, co masz na myśli... - zaczął Liam, a Spellman spojrzał na niego z nadzieją.
- To dziwne, bo ja nadal nie mam zielonego pojęcia o co w tym wszystkim chodzi i co MY mamy z tym wspólnego. - Dean wyglądał na zniecierpliwionego. Zamiast odpowiedzi, pojawiło się jeszcze więcej pytań.
- MY nie mamy z tym nic wspólnego - odpowiedział mu dyrektor Departamentu Spraw Wewnętrznych, celowo akcentując ten sam wyraz. - Ale Dylan Stevens ma.
Liam spojrzał na niego wzrokiem, który mógł świadczyć tylko jedno. W tej chwili gotów był wskoczył za Spellmanem w ogień, byleby tylko dowiedzieć się, czy Dylan naprawdę żyje.
- Dylan nie mógł układać się ze szpiegami. Znam go zbyt dobrze. Nie zrobiłby tego. - Walsh zdecydował się od razu podkreślić swoje stanowisko w tej sprawie.
- Zgadzam się z tobą - Spellman wyprostował się i znów stał się tą osobą, budzącą respekt i stanowiącą autorytet dla innych. - Dlatego potrzebne nam są informacje od ciebie, Walsh. Tylko żywy Dylan Stevens jest nam w stanie odpowiedzieć na to pytanie. I jeśli wiesz, gdzie go szukać... Nie widzę sensu w tym, że jeszcze stoimy w twojej łazience i prowadzimy tę dyskusję.
- Nie mam pojęcia, gdzie jest Dylan - odpowiedział zgodnie z prawdą Liam. - Ale wiem, gdzie powinniśmy zacząć szukać...
***
- Ty idź. Z tobą pogada.
- Dlaczego ja? Teraz nagle jestem najodpowiedniejszą osobą? Nie ma mowy…
Stali właśnie przed nowym mieszkaniem Melissy Stevens w Richmond i spierali się, kto powinien wejść do środka i porozmawiać z jej córką, Anną.
- Jesteś mniej więcej w jej wieku! Leci na ciebie! - wynajdywał argumenty Liam. - A mnie nienawidzi!
- Ona zje mnie żywcem!
- Nie przesadzaj, nie jest aż taka zła… - Liam sam nie wierzył w to, co mówi.
Odkąd pamiętał Anna zawsze była słodkim dzieckiem, ułożoną dziewczynką. Ale od czasu, gdy Dylan zaczął spędzać większość czasu na misjach, stała się bardziej milcząca i jakby nieobecna. Wszystkim wydawało się, że to tylko zwykły okres dojrzewania, ale intuicja podpowiadała mu, że już wtedy zaczynało się z nią dziać coś niedobrego. Nie bez powody Dean znalazł u niej w pokoju urządzenie należące do kontrwywiadu.
Walsh dobrze wiedział, że to właśnie tutaj należy zacząć poszukiwania. Spellman nie mógł z nimi jechać, aby nie wzbudzić niczyich podejrzeń a Viper miał do załatwienia jakąś superważną sprawę, której celu nie chciał nikomu wyjawić. Liam był więc skazany na podróż z Sullivanem wynajętym wozem, który sprawiał wrażenie jakby miał się zaraz rozlecieć.
- Poza tym - Dean dalej się zapierał - może źle sprawdziłeś nowy adres? Może to tylko zbieżność nazwisk?
- Nie ma mowy o pomyłce. Viper dokładnie to zbadał. Sprzedały dom i przeprowadziły się tutaj. Swoją drogą, szemrana okolica…
Miał rację. Sam nie wiedział dlaczego, ale dzielnica, w której zamieszkały żona jego przyjaciela z córką wydawała mu się wycięta rodem z filmu gangsterskiego. Mógł sobie tylko wyobrazić, że to sytuacja materialna musiała zmusić Melissę do tak desperackiego kroku.
- Taaa, a myślałby kto, że za ten dom powinna dostać kupę kasy - przytaknął Dean, jakby czytając w myślach swojego opiekuna. - Ciekawe, co zrobiła z pieniędzmi.
- Nie mam pojęcia. Wejdźmy i ją zapytajmy.
Liam ruszył w kierunku wejścia, decydując sam wziąć sprawy w swoje ręce. Dean dogonił go przy windzie. Chyba nie chciał został sam na ulicy po zmroku w tak podejrzanym miejscu.
Melissa Stevens nie wyglądała na zdziwioną tym, że zjawili się na jej progu o tak późnej godzinie bez wcześniejszej zapowiedzi. Raczej sprawiała wrażenie zawiedzionej, że to właśnie oni ją odwiedzili. Liam zastanawiał się, czy zmiana otoczenia nie podziałała na nią w ten sposób.
- Dobrze cię widzieć, Mel - przyznał Walsh, kiedy wskazała im krzesła przy stole w jadalni.
Było to niewielkie pomieszczenie połączone z kuchnią. Wnętrze nie było zbyt gustownie urządzone, ale dało się dostrzec starania gospodyni. Mieszkanie wydawało się całkiem przytulne. "Niepozorne" - pomyślał Liam.
- Jak się trzymasz? - dodał, spojrzawszy w jej umęczoną twarz. Miał wrażenie, że od dawna nie zmrużyła oka.
- Jakoś - odpowiedziała lakonicznie.
Zrozumiał, że nie ma co liczyć na bardziej wyczerpującą odpowiedź, więc postanowił zmienić temat.
- Sprzedałaś dom…
- Mówiłam ci, że to zrobię. Nie stać mnie było na jego utrzymanie. Tak jest lepiej.
- Pomógłbym ci. Wystarczyło poprosić.
- Nie chcę twoich pieniędzy, Liam - powiedziała stanowczo, po raz pierwszy spoglądając mu w oczy. - Po śmierci Dylana wszyscy chcą się nade mną litować. Chyba zapomnieli, że się rozwiedliśmy.
- To nie litość, tylko przyjacielska przysługa - wytłumaczył, a ona więcej się z nim nie spierała. - Dlaczego nie zamieszkałyście w jakimś innym miejscu? Ta okolica nie wygląda na zbyt bezpieczną…
Jakby dla podkreślenia tych słów, za oknem dał się słyszeć śpiew jakichś pijanych facetów i wulgarne okrzyki, które sygnalizowały bójkę. Dean wzdrygnął się.
- Jak mówiłam, nie jest lekko. Mieszkania kosztują. - Melissa wydawała się nie zwracać uwagi na coraz głośniejsze wrzaski za oknem.
- Przecież masz oszczędności… - zaczął Liam. Dobrze wiedział, że Dylan nie był biedny, a po uznaniu go za zmarłego wszystkie jego pieniądze odziedziczyła Anna. Do tego dostała również niezłą sumkę od CIA. - Wasz dom był sporo wart. A może nie dostałaś za niego wystarczająco pieniędzy?
- Nie, wręcz przeciwnie! - Melissa nagle się ożywiła. - Ten kupiec, o którym ci mówiłam ostatnim razem… Ktoś go przebił. Chyba jakiś przedsiębiorca. Według mnie sporo przepłacił.
- Więc dlaczego zamieszkałyście tutaj? - ponowił swoje pytanie Liam.
- Wpłaciłam większość pieniędzy na fundusz Anny. Staram się, żeby miała jak najlepiej. Za te pieniądze opłaci studia. – Melissa zerknęła w stronę okna, ale spojrzenie miała dziwnie puste. – Wolałam wynająć mieszkanie tutaj. Mniejsze koszty, sam rozumiesz…
– Kiedy ostatnim razem się wiedzieliśmy mówiłaś, że chcesz otworzyć własną kancelarię. Coś poszło nie po twojej myśli?
- Wiesz jak to jest… konkurencja. W Richmond roi się od dobrych prawników. Wygryźliby mnie. Postanowiłam wrócić do dawnej pracy. Może bycie doradcą prawnym nie jest aż tak satysfakcjonujące, ale przynajmniej nie będę musiała martwić się o zaoczne studia czy szkolenia.
Liam dokładnie przyjrzał się przyjaciółce i był zmuszony stwierdzić, że coś ją trapi.
- Mel, dlaczego cały czas zerkasz w okno? Gdzie jest Anna? – zapytał, jakby dopiero teraz zauważył nieobecność nastolatki.
Dean, który ani razu się nie odezwał od czasu, gdy znaleźli się u byłej żony Dylana, nagle niespokojnie poruszył się na krześle. Może to sceneria za oknem, a może po prostu jakieś złe przeczucie podpowiadało mu, że coś tutaj nie gra.
- Liam… - zaczął, ale agent uciszył go gestem podniesionej ręki.
- Gdzie jest Anna? – powtórzył Walsh, przechylając się w stronę Melissy, w której oczach pojawiły się łzy.
- Ona… nie wraca… już od 3 dni! Nie wiem, co się z nią dzieje... – Kobieta zaczęła szlochać. – Pokłóciłyśmy się, powiedziałyśmy sobie parę nieprzyjemnych słów, a ona wyszła i od tej pory jej nie ma.
- O co się pokłóciłyście? – wtrącił się Dean, nie zważając na karcące spojrzenie swojego współlokatora.
- Bo ja wiem… Zarzuciła mi, że nie daję jej swobody i nadszedł czas, żebym zaczęła ją traktować jak dorosłą. To te hormony wzięły u niej górę…
Melissa spoglądała to na Deana, to na Liama, jakby chciała, żeby zapewnili ją, że tak było w istocie. Liam spróbował ją uspokoić, jednocześnie chcąc wyciągnąć z niej jakieś informację.
- Posłuchaj, Mel… Wiesz, jakie są nastolatki. Obrażone na cały świat. Pewnie wróci jeszcze dziś wieczorem i zapomnicie o całej sprawie. – Liam starał się ignorować przerażoną minę Deana i ponownie zwrócił się do przyjaciółki: - Muszę cię o coś zapytać. Czy zauważyłaś ostatnio coś dziwnego w zachowaniu Anny? Coś, co niekoniecznie musi być związane z… hormonami…?
Melissa nie zdążyła jednak odpowiedzieć na to pytanie, bo nagle dał się słyszeć odgłos zbitej szyby. Ktoś wrzucił przez okno kamień wielkości pięści do mieszkania byłej żony Dylana.
- Schyl się! – krzyknął Liam, łapiąc przerażoną przyjaciółkę za głowę i bezceremonialnie wpychając ją pod stół.
- Co się dzieje? Co to było?! – Melissa nie mogła wyjść z szoku.
- Pilnuj jej! – krzyknął Liam i nie zważając na zaskoczenie na twarzy Deana, popędził do drzwi, a następnie zbiegł schodami w pogoń za wandalem.
Był jednak zmuszony powrócić po 5 minutach. Po napastniku nie było ani śladu.
- Ktoś mi może powiedzieć, co tutaj się dzieje, do cholery?!
Liam rzucił trzęsącej się ze strachu kobiecie przepraszające spojrzenie i przywołał do siebie Deana.
- Nic nie znalazłem. Ale ktokolwiek to był, na pewno nie znalazł się tutaj przypadkowo.
- Do tego wniosku zdążyłem już dojść sam, geniuszu dedukcji. – Dean wyciągnął w jego stronę postrzępioną kartkę papieru. – Była przywiązana do tego kamienia. Ktoś wiedział, że tutaj będziesz. Czekał na ciebie.
Liam wyszarpnął pogniecioną kartkę z ręki Sullivana i uważnie jej się przyjrzał. Widniało na niej tylko kilka zdań nabazgranych w pośpiechu:
„Mam dziewczynę. Czekaj przy opuszczonej latarni morskiej w Little Island Park jutro o północy. Przyjdź sam. Inaczej ona zginie.”
Ostatnio zmieniony przez Maggie dnia 13:08:00 16-08-14, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:00:54 02-07-13 Temat postu: |
|
|
Maggie! Jak się cieszę że wróciłaś i to od razu z "odcinkiem". Czekałam i czekałam no i w końcu się doczekałam. Ale zamiast coś się wyjaśnić, to mam wrażenie, że jeszcze bardziej się pogmatwało. Odpowiedzi nie ma, a pytań wciąż przybywa - ale to dobrze, bo to oznacza, że jeszcze długo będziemy się cieszyć tym zacnym opowiadaniem Boję się zgadywać co tam wymyśliłaś, ale jak przeczytałam o tych szpiegach w CIA, to pomyślałam, że Dylan wiedział zbyt dużo i sam sfingował swoją śmierć. Zastanawiam się tylko dlaczego nie zwrócił się do Liama? Czyżby mu nie ufał? No i co wspólnego ma z tym wszystkim Xavier, jego rodzina, a teraz jeszce Anna?
Przepraszam, że tak bez ładu i składu, ale jestem tak rozemocjonowana po lekturze odcinka, że w tej chwili mój mózg usiłuje pozlepiać to wszystko w jakąś sensowną całość i nie jestem w stanie napisać nic bardziej konstruktywnego ;D
A! I jeszcze jedno - jak mogłaś skończyć w takim momencie?? Mam nadzieję, że nie każesz nam znów czekać na kolejny epizod tak długo, bo tym odcinkiem tylko jeszcze podsyciłaś moją ciekawość do tego stopnia, że będzie naprawdę źle, jak odcinka nie będzie zbyt długo |
|
Powrót do góry |
|
|
wiewióra Motywator
Dołączył: 23 Kwi 2010 Posty: 290 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:56:04 24-10-13 Temat postu: |
|
|
Oj cholercia, a gdzie następny odcinek? Po takim zakończeniu to on powinien pojawić się jak najwcześniej a tu się czas ciągnie ;/
Maggie na wywijałaś, myślałam, że chociaż coś się wyjaśni, a tu raczej w drugą stronę. Nurtuje mnie Anna, co ona ma z tym wszystkim wspólnego a zwłaszcza jej tata. Zaczęłam coś tam w głowie kombinować ale w nie których sprawach chyba przesadziłam, ale to twoja wina bo nic nawet jednego pytania nie chcesz wyjaśnić, a dodajesz dużo więcej nowych. To dobrze bo opko szybko się nie skończy, ale czasami chciałabym już coś więcej się dowiedzieć!
Zauważyłam, ze nawet Dean boi się zwykłej (jeśli tak mogę napisać), młodej dziewczyny. Co Anna ma z tym wspólnego? I dlaczego Dylan nie zgłosił się do swojego przyjaciela o pomoc, albo chociaż z wiadomością, że żyje i jest cały. Może CIA go sprawdzało, może sam dowiedział się o szpiegach, a może jest jednym z nich. Tyle pytań i zero odpowiedzi
Mam nadzieję, że wszystko zrozumiale napisałam |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:07:54 02-11-13 Temat postu: |
|
|
No właśnie Maggie, gdzie next?
Takie traktowanie czytelników naprawdę jest niewybaczalne |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5847 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:05:09 10-07-14 Temat postu: |
|
|
Witam po długiej przerwie! Mam zamiar powrócić z nowymi odcinkami. Jeśli jest jeszcze ktoś, kto chciałby dalej czytać moje opowiadanie, gorąco zachęcam do przeczytania przypomnienia jako że od ostatniego odcinka minął już rok. Pozdrawiam!
W POPRZEDNICH ODCINKACH
- Nadal nie rozumiem jednego: co robiło urządzenie kontrwywiadu w domu Dylana? – Liamowi nadal brakowało ostatniego elementu układanki.
- Może powinieneś zapytać o to Annę Stevens? – rzucił Dean, a Liam spojrzał na niego ze zdziwieniem.
- Córkę Dylana? A co ona ma z tym wspólnego? – Liam nie wiedział, co o tym sądzić.
- Nie mam pojęcia, ale urządzenie znalazłem w jej pokoju…
***
- Dmitrij… Dmitrij Walkovic…
- Co z nim? – zdziwił się Dean, a Viper zaśmiał się histerycznie.
- Sukinsyn nie żyje! – krzyknął V, a Liam wymienił zdumione spojrzenia ze swoim podopiecznym.
- Jak to nie żyje? Viper, co ty mówisz?!
- Normalnie zdechł! Podobno powiesił się skurczybyk we własnej celi! Cholera, Liam! Albo to jest prawda albo ja jestem Barack Obama!
***
Sąsiedzi właśnie zauważyli pożar, a intruz wykorzystał nieuwagę Liama i korzystając ze sposobności, przeskoczył zwinnie przez ogrodzenie i ruszył w dół ulicy.
- Kto cię przysłał? – zawołał za nim Liam, nie będąc pewnym, czy ten jeszcze go słyszy. – Od kogo jest ta wiadomość?
Mężczyzna odwrócił się w biegu i spojrzał na Liama. Światło księżyca rzuciło smugę światła na jego ciemną sylwetkę.
- Dylan Stevens – odrzekł, po czym zniknął w ciemnościach nocy.
***
- Nie był potrzebny handlarzom! Tylko ludziom, którzy kupowali tę broń! – Dean wstał z miejsca tak gwałtownie, że strącił tym samym na ziemię, ostatni kawałek pizzy, po który akurat sięgał Viper. – Pomyśl! To była dla nich doskonała okazja do tego, by zdobyć dodatkową broń. Pomijając te wszystkie dynamity, super-gnaty i inne pierdoły – zyskali Dylana, a on jest najgroźniejszy, bo zna sekrety ich przeciwników – CIA!
***
- Gdzie zaczniemy nasze śledztwo? – Dean wydawał się być równie zaaferowany tą sprawą jak Liam. – Może przyprzemy Annę do ściany, aż w końcu puści farbę, że to jej sprawka?
- Nie… - Liam zastanowił się nad czymś przez chwilę, a potem uśmiechnął się nonszalancko do swoich towarzyszy. – Już czas, by uciąć sobie krótką pogawędkę z gościem imieniem Bruno
***
- W CIA są szpiedzy – odrzekł bez ogródek Spellman. – Już nigdzie nie jest bezpiecznie. Musisz mi powiedzieć, co wiesz na temat śmierci Dylana Stevensa. Inaczej będą kolejne ofiary, a ty jesteś pierwszy w kolejce…
***
Dylan nie mógł układać się ze szpiegami. Znam go zbyt dobrze. Nie zrobiłby tego. - Walsh zdecydował się od razu podkreślić swoje stanowisko w tej sprawie.
- Zgadzam się z tobą - Spellman wyprostował się i znów stał się tą osobą, budzącą respekt i stanowiącą autorytet dla innych. - Dlatego potrzebne nam są informacje od ciebie, Walsh. Tylko żywy Dylan Stevens jest nam w stanie odpowiedzieć na to pytanie. I jeśli wiesz, gdzie go szukać... Nie widzę sensu w tym, że jeszcze stoimy w twojej łazience i prowadzimy tę dyskusję.
- Nie mam pojęcia, gdzie jest Dylan - odpowiedział zgodnie z prawdą Liam. - Ale wiem, gdzie powinniśmy zacząć szukać...
***
- Nic nie znalazłem. Ale ktokolwiek to był, na pewno nie znalazł się tutaj przypadkowo.
- Do tego wniosku zdążyłem już dojść sam, geniuszu dedukcji. – Dean wyciągnął w jego stronę postrzępioną kartkę papieru. – Była przywiązana do tego kamienia. Ktoś wiedział, że tutaj będziesz. Czekał na ciebie.
Liam wyszarpnął pogniecioną kartkę z ręki Sullivana i uważnie jej się przyjrzał. Widniało na niej tylko kilka zdań nabazgranych w pośpiechu:
„Mam dziewczynę. Czekaj przy opuszczonej latarni morskiej w Little Island Park jutro o północy. Przyjdź sam. Inaczej ona zginie.”
Ostatnio zmieniony przez Maggie dnia 18:21:17 12-07-14, w całości zmieniany 4 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:49:34 10-07-14 Temat postu: |
|
|
Oczywiście, że jest! Ja chcę, zawsze, w każdej ilości i o każdej porze Już nie mogę się doczekać, nie masz pojęcia jak mnie ucieszyłaś tym postem |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5847 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:23:05 12-07-14 Temat postu: |
|
|
Moja wierna czytelniczko, chociaż Ty jedna się ostałaś Dzięki Ci wielkie!
Zachęcam do obejrzenia nowej czołówki:
[link widoczny dla zalogowanych] |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:26:35 12-07-14 Temat postu: |
|
|
Nie wyobrażam sobie by mogło mnie tu nie być. Uwielbiam Liama i Deana i Leilę i całą resztę i nie masz pojęcia jak bardzo chcę razem z nimi rozwikłać zagadkę śmierci Dylana
Czołówka super tylko szkoda, że taka króciutka, ale jak sama nazwa wskazuje to tylko czołówka. Może się skusisz na jakiś trailer? |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5847 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:39:50 12-07-14 Temat postu: |
|
|
Bardzo mnie to cieszy! Zagadka się rozwiąże, choć pozostaje jeszcze kwestia szpiegów w CIA, a te sprawy są ze sobą nieco powiązane
Kiedyś robiłam dłuższe, ale stwierdziłam, że im mniej postaci w entradzie, tym lepiej. Akurat AA łatwiej się pisze bo jest mało bohaterów, z czego Liam ogrywa rolę główną, więc w czołówce upchnęłam praktycznie wszystkich bohaterów. Wcisnęłam jeszcze do napisów Erica Dane'a (Xaviera Martina) i Matta Davisa (agenta Spellmana), bo stwierdziłam, że mają oni dość znaczące role (choć ten drugi pojawił się stosunkowo niedawno), ale nie aż tak ważne, żeby ich twarze znalazły się koło 'gwiazd' pokroju Iana
W ogóle to już niedługo pojawi się nowa postać i zostanie na stałe, ale będą to raczej gościnne występy (zresztą, od początku była dodana na pierwszej stronie, tylko czekałam na odpowiedni moment, żeby ją wprowadzić).
A o trailerze myślę jak najbardziej, ale najpierw napiszę do końca sezon, a potem zrobię, bo to bardzo czasochłonne |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:44:47 12-07-14 Temat postu: |
|
|
Ja mam całe mnóstwo pytań, na które nawet nie śmiem wymyślać odpowiedzi, bo pewnie i tak bym nie trafiła, także naprawdę z wielką przyjemnością będę śledzić dalsze losy tej gromadki
Wiem, robienie entrad/trailerów to jest masakra. Nie wiem jakiego programu używasz, ale ja mam tylko zwykły movie maker, a ten się bardzo często lubi zacinać, co mnie doprowadza do szewskiej pasji... dlatego zrezygnowałam z zabawy w tworzenie filmików, chociaż bardzo to lubię. Brak cierpliwości wziął górę, ale mam nadzieję, że Tobie się uda |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5847 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:53:31 12-07-14 Temat postu: |
|
|
Szczerze? Ja też na niektóre pytania nie znam jeszcze odpowiedzi, a to przecież ja zagmatwałam Ale coś się wymyśli jak już ogólny zarys jest.
Też mam tylko MM i też mnie strasznie wkurza, ale co zrobić? Marzy mi się sony vegas pro albo coś podobnego, bo jak oglądam czasem fanvideos na yt to po prostu coś obłędnego z tego wychodzi. No ale wszystko kosztuje, co zrobić...
Coś tam na pewno zmajstruję, mnie też to sprawia przyjemność. Jest trochę męczące i można się nieźle wkurzyć, ale efekt zawsze jest satysfakcjonujący |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:09:46 12-07-14 Temat postu: |
|
|
To tak jak ja w agentach moich i Marty
Tak, sony vegas to byłoby coś. Już się kiedyś nawet zamierzałam, żeby kupić, ale potem stwierdziłam, że w sumie po co mi taki wydatek... tylko po to, żeby zrobić filmik do opowiadania? Do tego jakoś się przemęczę z moim movie makerem. Może jak będę na urlopie, to coś wykminię, bo jednak po pracy to się wolę skupić na pisaniu jak już mam chwilę |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5847 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:25:34 12-07-14 Temat postu: |
|
|
To przychodzi z czasem czasem po prostu trzeba pójść na żywioł. Ja tak pisałam całą akcję w Kijowie z Walkovicem
Ja też kiedyś miałam taką myśl, ale to naprawdę zbędny wydatek. Bo co jeśli się okaże, że mam super program, ale nie potrafię z niego korzystać? albo będzie tyle tych efektów, że po prostu nie dam rady z jego obsługą?
ja tam jestem zadowolona z moich czołówek i trailerów w movie makerze. może i nie są profesjonalne, za to moje własne - owoc ciężkiej pracy a poza tym pomagają mi one zwizualizować to, jakby wyglądało moje opowiadanie, gdyby powstał z niego serial tv i to jest świetne.
Ostatnio zmieniony przez Maggie dnia 20:26:22 12-07-14, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|