|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5853 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:00:58 17-07-14 Temat postu: |
|
|
Dziękuję Ci za komentarz (Justyna, tak? ) i cieszę się, że Ci się podoba |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:03:11 17-07-14 Temat postu: |
|
|
Chwila. Ja to zaczęłam czytać. Nawet skomentowałam na pierwszej stronie. Będę stanowczo nadrabiać! |
|
Powrót do góry |
|
|
Justyśka King kong
Dołączył: 05 Sie 2009 Posty: 2055 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:14:16 17-07-14 Temat postu: |
|
|
Jakoś tak sie wkręciłam że czytam dalej odcinki ;DD Co do 4 odcinka bardzo refleksyjny.. poznajemy odczucia Liama. To co napsiałas jest naprawdę świetne. Liam nie wygląda mi na osobe która by psiała pamiętnik , alee wszytko jest dla ludzi Nie ma się komu zwierzyć , porozmawiać , teraz odczuwa jak bardzo brakuje mu przyjaciele , z którym zawsze mógł porozmawiać i to na każdy temat. hahahahhaaha chciała bym zobaczyć na żywo scenę kiedy Pani psycholog wydziera się do telefonu a Dean upuszcza śniadanie i próbuje je złapać w locie ;D Coś mi się wydaje że Dean bawi sie w swatkę ;D Wrobił Liama żeby zawiózł Leile do szkoły gdzie chodzi jej córka On udaje ogólnie niezadowolonego z tego faktu aleee kto wie kto wie co on tak naprawde sobie o niej myśli. Rozmowa jego i tej małej świetna chociaz dla niego pewnie trochę krepujące i denrwująca. Liam myślał że pani psycholog to siostra tej małej aaa tu taka niespodzianka i to jej matka ;D a jak się ździwił na tą informacje Liam chciał Chelsi pocisnąć prawiąc morały a tym czasem to ona pocisnęła jemu ;D świetna jest ta mała Wypadek stracił panowanie nad pojazdem ? ojjjjjj .!! Ale duch jego przyjaciele na tylnym siedzeniu ? Przywidzenie ? Z nim jest az tak źle ? Koniec końców wszytko z nim w porządku. Jak zawsze złośliwy nie daje się nawet zbadac twierdzac że nic mu się nie stało. I jego ukochany samochód zniszczony, ale jemu to dobrze , samochód rozwalony to mu przysyłają zaraz nowy :p hahhaha no uwielbiam postać Deana to co mówił sam do siebie co niby by miał powiedzieć Liam mistrzowskie ;p śmiałam się w głos;p
Kolejna refleksja Liama too po prostu mistrzostwo.. jestem w podziwie że umiesz coś takiego napisać . Bo jego refleksje naprawdę zmuszają do zastanowienia. jestem przy 6 odcinku |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5853 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:34:28 17-07-14 Temat postu: |
|
|
BlackFalcon napisał: | Chwila. Ja to zaczęłam czytać. Nawet skomentowałam na pierwszej stronie. Będę stanowczo nadrabiać! |
To bardzo mi miło i mam nadzieję, że Ci się spodoba!
Justyśka napisał: | Jakoś tak sie wkręciłam że czytam dalej odcinki ;DD Co do 4 odcinka bardzo refleksyjny.. poznajemy odczucia Liama. To co napsiałas jest naprawdę świetne. Liam nie wygląda mi na osobe która by psiała pamiętnik , alee wszytko jest dla ludzi Nie ma się komu zwierzyć , porozmawiać , teraz odczuwa jak bardzo brakuje mu przyjaciele , z którym zawsze mógł porozmawiać i to na każdy temat. hahahahhaaha chciała bym zobaczyć na żywo scenę kiedy Pani psycholog wydziera się do telefonu a Dean upuszcza śniadanie i próbuje je złapać w locie ;D Coś mi się wydaje że Dean bawi sie w swatkę ;D Wrobił Liama żeby zawiózł Leile do szkoły gdzie chodzi jej córka On udaje ogólnie niezadowolonego z tego faktu aleee kto wie kto wie co on tak naprawde sobie o niej myśli. Rozmowa jego i tej małej świetna chociaz dla niego pewnie trochę krepujące i denrwująca. Liam myślał że pani psycholog to siostra tej małej aaa tu taka niespodzianka i to jej matka ;D a jak się ździwił na tą informacje Liam chciał Chelsi pocisnąć prawiąc morały a tym czasem to ona pocisnęła jemu ;D świetna jest ta mała Wypadek stracił panowanie nad pojazdem ? ojjjjjj .!! Ale duch jego przyjaciele na tylnym siedzeniu ? Przywidzenie ? Z nim jest az tak źle ? Koniec końców wszytko z nim w porządku. Jak zawsze złośliwy nie daje się nawet zbadac twierdzac że nic mu się nie stało. I jego ukochany samochód zniszczony, ale jemu to dobrze , samochód rozwalony to mu przysyłają zaraz nowy :p hahhaha no uwielbiam postać Deana to co mówił sam do siebie co niby by miał powiedzieć Liam mistrzowskie ;p śmiałam się w głos;p
Kolejna refleksja Liama too po prostu mistrzostwo.. jestem w podziwie że umiesz coś takiego napisać . Bo jego refleksje naprawdę zmuszają do zastanowienia. jestem przy 6 odcinku |
Też tak miałam przy "Pod Jego dyktando". Jak już się wdrożysz to lepiej czytać kilka pod rząd. Mam jednak nadzieję, że nie zrazi Cię długość odcinków.
Dean to zdecydowanie pozytywnie zakręcona postać, ale potrafi też myśleć trzeźwo (wbrew pozorom), a więcej o nim i jego historii będzie w drugim sezonie, który nadchodzi wielkimi krokami.
Cieszę się, że przypadły Ci do gustu refleksje Liama. Są to też po części moje przemyślenia, bo Liam ma wiele cech ze mnie. Chciałam też, żeby to opowiadanie łączyło w sobie różne gatunki i tak oto wyszła mi komedia sensacyjno-psychologiczna |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:36:45 17-07-14 Temat postu: |
|
|
Maggie napisał: | i tak oto wyszła mi komedia sensacyjno-psychologiczna |
Mniam! |
|
Powrót do góry |
|
|
Justyśka King kong
Dołączył: 05 Sie 2009 Posty: 2055 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:38:10 17-07-14 Temat postu: |
|
|
Dzisiaj niestety nie będę mogła już poczytać rozdziałów bo zaraz idę na wieczór panieński ale myśle że jutro wszytko nadrobię a co do Deana too naprawdę świetna postać |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5853 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:45:04 17-07-14 Temat postu: |
|
|
BlackFalcon/Agnieszka - ciekawe czy coś mi z tego w ogóle wyjdzie
Justyśka - to baw się dobrze! Dean to taki dzieciak, ale rzeczywiście nie da się go chyba nie lubić |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:48:22 17-07-14 Temat postu: |
|
|
Eeee...Moja poprzednia wypowiedź (ja się zawsze niezrozumiale wyrażę - chodziło mi o to, że ja to już kiedyś zaczęłam czytać, potem przestałam bywać na forum i przerwałam, ale pamiętam, że mi się podobało. Więc jak najbardziej do czytania wrócę .
Ostatnio zmieniony przez BlackFalcon dnia 17:49:03 17-07-14, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Justyśka King kong
Dołączył: 05 Sie 2009 Posty: 2055 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:10:28 19-07-14 Temat postu: |
|
|
Przepraszam że dopiero dzisiaj komentuje alee teraz jestem strasznie zabiegana Własnie przeczytałam kolejne 3 odcinki:D Nooo powiem Ci że nieźle wymyśliłaś z tym sumieniem Liama , którym tak jakby jest Dylan Too bardzo ciekawy wątek , Liam na początku rozmowy chyba sam nie wiedział co się dzieje , zresztą nie dziwie mu się . Teraz gdy dostał wykonanie tej akcji , może przestanie ciągle sie tak zadręczać i odżyje. Co prawda szkoda że ma nadzór nad sobą i sam też nie moze bezpośrednio uczestniczyć w akcji no ale nie od razy Kraków zbudowano. Ostatnimi czasy nie miał zbyt żywych kontaktów z moim ukochanym Deanem , alee pod czas wspólnego działa widze że nawiązują kontakt , wtedy umieją się dogadac . Mi się tu przyjaźń kroi między nimi jak nic ;D Bardzo mi się podobało jak Liam pomógł mu przed wyjsciem na akcje Hahahahahhahahaha no ja po prostu padam na to co wymyślił Dean na tym przyjęciu ;D hahah i niby on nie umie kłamac ? Książe z Nybylandi ;D ii jeszcze to że zwrot " czy jesteś z policji " w ich kraju oznacza miło Cie poznać ;d noo uwielbiam go ;d jak czytałam rozdział to sama sie zastanawiałam czy on da rade sie z tego wyplatać hahahha. Dean na końću odcinka zobaczył zamierzony cel. I teraz pytanie co dalej ? jak potoczy się akcja ? Zabieram sie do czytania dalszych odcinków
Ostatnio zmieniony przez Justyśka dnia 14:13:35 19-07-14, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5853 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:59:03 21-07-14 Temat postu: |
|
|
Aga - bardzo Cię przepraszam, wiem, że miałam Ci wysłać odcinki, ale mam urwanie głowy. Na ten serwer co dałaś link to się boję, nigdy na takie coś nie wstawiam, bo mam przykre doświadczenia i boję się plagiatu (choć w sumie nie wiem, czy ktoś to moje g**** chciały splagiatować, ale mimo wszystko wolę dmuchać na zimne). Jeśli nie będziesz chciała nadrabiać na forum, zrozumiem, na prawdę
Justyna - relacje Deana i Liama nie są takie proste. Od otwartej nienawiści przeszli do zaledwie tolerancji, a do przyjaźni do chyba jeszcze daleko. Zresztą, Liam jest bardzo zamknięty w sobie i miał tylko jednego przyjaciela (Dylana) i teraz jest mu trudno komukolwiek zaufać. Przynajmniej na razie |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5853 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:23:07 28-07-14 Temat postu: |
|
|
Zapraszam na odcinek, jest bardzo długi, ale nie chciało mi się go dzielić na części. Można przeczytać w ratach, mam nadzieję, że to nie problem
ODCINEK 22: "A PRINCESS AND A MURDERER" - "KSIĘŻNICZKA I MORDERCA"
Ludzie dzielą się na wiele kategorii. Silnych i słabych. Egoistów i altruistów. Nadstawiających drugi policzek i żądnych zemsty. Jednak jakkolwiek różni jesteśmy, łączy nas jedno - skłonność do zawierania przyjaźni.
Czym jest przyjaźń? To związek ludzi, którzy, choć nie łączą ich więzy krwi, są gotowi skoczyć za siebie w ogień. Dla przyjaciela jesteśmy w stanie zrobić rzeczy, których nigdy wcześniej nie robiliśmy lub były one sprzeczne z naszym kodeksem moralnym. Od drobnych przysług po kłamstwa. Świat przyjaźni jest niezwykle skomplikowany.
Czy zabiłbyś drugiego człowieka, żeby ocalić swoje życie? W większości przypadków odpowiedź brzmi: "bez mrugnięcia okiem". Sprawa nie jest jednak tak jednoznaczna jeśli przerobimy nieco to pytanie. Czy zabiłbyś drugiego człowieka, żeby ocalić życie przyjaciela? Podejrzewam, że niektórzy uchylą się od odpowiedzi, a inni zawahają się, zanim jej udzielą. Niby takie proste, a jednak budzi kontrowersje.
Przyjaciel to pojęcie względne. W dzisiejszych czasach to słowo zatraciło swoje pierwotne znaczenie. Teraz przyjacielem nazywamy kogoś, kogo ledwo znamy - osobnika poznanego w barze, którego widzieliśmy kilka razy w życiu lub kogoś, z kim rozmawialiśmy tylko przez Internet. Nic więc dziwnego, że odpowiedź na to pytanie nie jest taka prosta, jak powinna się wydawać.
Niewielu jest ludzi, którzy mogą się pochwalić posiadaniem prawdziwego przyjaciela - takiego, któremu można powiedzieć wszystko, bez obawy, że zostanie się wyśmianym lub niezrozumianym. Takiego, któremu można bezgranicznie zaufać i to ze wzajemnością. Takiego, który pomoże, doradzi, uspokoi i doda otuchy. Takiego, który jest gotów do poświęceń. Takiego, który jest gotów skłamać w naszej obronie.
Dziś większość przyjaźni tworzona jest na pokaz. Po to, aby obracać się w bardziej szanowanym środowisku, aby być kimś lepszym, aby wynieść z tej znajomości korzyści materialne. Mam wrażenie, że prawdziwe przyjaźnie zanikły.
Arystoteles twierdził, że przyjaciele to jedna dusza mieszkająca w dwóch ciałach. To by wyjaśniało dlaczego teraz czuję się jak wrak - rozdarty wewnętrznie. Czuję się jakbym nie był sobą od kiedy nie ma Dylana.
Jemu mogłem powiedzieć wszystko. On rozumiał mnie jak nikt inny. On wiedziałby, co zrobić teraz, bo był mądrzejszy, bardziej doświadczony i o wiele więcej wart ode mnie. Gdybym tylko mógł z nim porozmawiać... Ale pewnie, gdyby to było możliwe, nie miałbym teraz tych problemów na głowie i nie przelewałbym swoich myśli do dziennika, który podarowała mi Leila na urodziny.
Mam mętlik w głowie. Prawdę mówiąc, od czterech miesięcy nie myślę trzeźwo. Jak mógłbym skoro wokół mnie dzieją sie te dziwne rzeczy? Biedny Alan...
Nie zasłużył na los, jaki go spotkał. Gdybym tylko pojawił się w budynku wcześniej... Może mógłbym temu zapobiec, a on nadal by żył. Powinienem założyć listę życiowych porażek i dołączyć do niej ten punkt, który będzie mnie nawiedzał już zawsze.
Jestem pewny, że Alan coś wiedział. Musiał. Inaczej "Tamci” by się nim nie zainteresowali. Dowiedział się czegoś lub podejrzewał kogoś i stał się niewygodny. Nigdy nie zapomnę wyrazu jego twarzy na sekundę przed śmiercią. Chciał mi coś powiedzieć, ale nie zdążył i to mnie wkurza najbardziej. Dlaczego nie mógł ze mną porozmawiać na imprezie urodzinowej? Obawiał się szpiegów na przyjęciu? Być może ufał tylko mnie.
Wiedział, że jestem w niebezpieczeństwie. To dlatego dał mi broń. Od kiedy CIA wysłało mnie na przymusowy urlop nie pozwolono mi jej używać. Byłbym bezbronny w obliczu walki z, jak na razie, nieuchwytnym wrogiem.
Spellman również jest bezradny. Na razie całe to śledztwo, które wciąż nieubłaganie zatacza koło i z powrotem wraca do Dylana, jest naszą tajemnicą. O niektórych sprawach wiem tylko ja, Dean, Viper i właśnie on. Wiem, że mogę mu zaufać. On sam wiele zaryzykował nawiązując ze mną kontakt. Muszę przyznać, że w obecnych okolicznościach posiadanie w swoich szeregach kogoś, kto ma codzienny dostęp do władz CIA jest niezmiernie potrzebny. Informuje nas na bieżąco o wszystkich nowościach.
Pozostaje jeszcze Xavier. Wiem, że nie jest szpiegiem. Dałbym sobie za to rękę uciąć, ale mimo wszystko wolę mu nie mówić więcej niż powinien wiedzieć. Jego rodzina zginęła z ręki kogoś, kto najwidoczniej chce również i jego wyeliminować. Nie lubię go, ale nie podpisze na niego wyroku śmierci.
Niechętnie to mówię, ale Dean ma rację. Z Anną jest coś nie tak i żałuję, że nie porozmawiałem z nią wcześniej. Słyszałem o nastoletnich grupach, podobnych do sekt, które współdziałają z kontrwywiadem, ale nigdy nie miałem z takową do czynienia, dlatego trudno jest mi stwierdzić, czy Anna rzeczywiście do niej należy. Nawet jeśli, i tak muszę spróbować jej pomóc. Jeśli została porwana to najprawdopodobniej przez tę samą osobę/organizację, co Dylan. Tutaj jedyny trop wskazuje na Bruna, szefa Walkovica. Dziś ma nas odwiedzić znajomy Vipera, haker, który pomoże nam w odnalezieniu tego potentata narkotykowego. Później ruszam do Little Island Park na spotkanie z porywaczem córki mojego przyjaciela. Jeśli mogę coś zdziałać, to najwyższy czas spróbować.
Liam skończył pisać akurat wtedy, kiedy usłyszał jakiś harmider dochodzący z kuchni. Kiedy wszedł do pomieszczenia zobaczył, że Viper już zdążył się rozłożyć ze swoim sprzętem, a haker, który mu towarzyszył, z ciekawością rozgląda się po otoczeniu.
Miał na oko dwadzieścia parę lat, garbił się lekko jakby przytłoczył go ogrom apartamentu i rola jaką ma odegrać w ich misji. Był bardzo chudy i blady i Liamowi przemknęło przez myśl, że być może to efekt długotrwałego surfowania w sieci. Zastanowił się, czy ten chłopak kiedykolwiek wychodzi z domu. Sądząc po wylęknionych spojrzeniach rzucanych z kąta w kąt - raczej rzadko.
- Liam Walsh... Carter Cameron... - Viper przedstawił ich sobie, wykonując niedbały ruch ręką i ponownie skupiając uwagę na swoim laptopie.
Carter podał Liamowi rękę, a ten uścisnął ją krótko i przyjrzał się nowo poznanemu z bliska. Było w nim coś znajomego, ale jednocześnie wiedział, że jeszcze nigdy w życiu go nie spotkał.
W tym momencie dał się słyszeć głos Deana, nieświadomego obecności gości, dochodzący z łazienki:
- Liaaaam! Trzeba coś zrobić z tymi rybkami! Mam dość przenoszenia ich z wanny za każdym razie, kiedy chcę się wykąpać! Właśnie w ten sposób straciliśmy ostatnio Jamala! A Rodrigo wygląda jakby już ledwo dychał i naprawdę uważam... - Dean przerwał swój wywód, wchodząc do kuchni i widząc, że nie są sami w mieszkaniu.
- Jamal i Rodrigo? - zdziwił się Viper, odrywając wzrok od monitora i przypatrując się żółtodziobowi z lekką konsternacją. - Twoje rybki są wielokulturowe?
- Moje rybki - poprawił go Liam.
Walsh mieszkał z Deanem już prawie od czterech miesięcy, ale jeszcze nie zdążył się otrząsnąć z szoku, jakim było pojawienie się młodego w jego samotni.
- NASZE rybki. I nie bądź rasistą, V! - Dean oskarżycielsko wycelował palec w Vipera, po czym po raz pierwszy spojrzał na hakera, który nadal stał z boku, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. - Sissi?!
Dean nie mógł uwierzyć własnym oczom, a Carter wyglądał jakby go ktoś zdzielił w twarz. Natomiast Liam i Viper wymienili zdumione spojrzenia.
- To wy się znacie? - zdziwił się Walsh, obracając głowę od jednego do drugiego.
- Pewnie! Kopę lat, Sissi!
- Sissi? - Viper podrapał się po głowie i zwrócił się do kolegi-hakera: - To taka ksywka od twoich inicjałów? W sensie CC - Carter Cameron?
Haker nie zdążył odpowiedzieć, bo Dean uścisnął go po przyjacielsku i poklepał po plecach tak, że nogi się pod nim ugięły. Jeszcze bardziej się zgarbił, o ile to w ogóle było możliwe.
- No, można tak powiedzieć... - wyjąkał, kiedy już doszedł do siebie. - Słyszałem, że cię zwerbowali do "Amerykańskich Agentów", Dean. Muszę przyznać, że zdziwiła mnie twoja obecność w programie. Jakoś nigdy nie odniosłem wrażenia, żebyś miał odpowiednie kwalifikacje do tej pracy. A co słychać u Dereka? Podobno w końcu się doigrał i trafił za kratki...
Dean zmieszał się i spuścił wzrok po tych słowach. Było oczywiste, że Carter nie podziela jego entuzjazmu tym nagłym spotkaniem po latach. Widać było, że ma do chłopaka jakiś żal, choć ani Walsh, ani O'Connor nie wiedzieli, o co im chodzi.
- Tak... - przyznał Sullivan ochrypłym głosem po krótkiej pauzie. - Derek jest w więzieniu i prędko stamtąd nie wyjdzie.
- Kto to jest Derek? Powiecie nam wreszcie, skąd się znacie i co to ma znaczyć? - Liam był najwidoczniej zaintrygowany całą tą sytuacją.
- Derek to jego starszy brat - wyjaśnił Carter, wskazując na żółtodzioba, który nagle skurczył się w sobie. - Chodziłem z nim do liceum, stąd też znam Deana.
- A Sissi? Skąd wzięła się ta ksywka? Nie wmówisz mi chyba, że jesteś księżniczką! - Vipera bardziej interesowała sprawa pseudonimu kolegi.
- Oh, to tylko jeszcze jeden głupi dowcip ze strony Dereka Sullivana i jego koleżków. Maltretowanie mnie należało do jego ulubionych czynności, a nazywanie mnie księżniczką Sissi znacznie podbudowywało jego ego.
Po tych słowach Liam nagle zrozumiał, kogo haker mu przypomina - jego samego z lat szkolnych. On również był takim samym kujonem, nie mającym przyjaciół, przezywanym i maltretowanym głównie przez idiotów pokroju Xaviera Martina.
- Zostawmy te stare dzieje - zarządził Dean, spoglądając na Liama błagalnym wzrokiem, jakby prosząc go o zakończenie tego niewygodnego tematu. Nie miał ochoty rozmawiać o swoim bracie i grzechach młodości. - Czy my przypadkiem nie mieliśmy znaleźć Bruna Jakmutam... Czy on w ogóle ma jakieś nazwisko?
Sullivan powrócił do dawnego tonu i wszyscy zgodnie stwierdzili, że należy zakończyć tę dyskusję i wziąć się do roboty. Carter oznajmił, że potrzebuje spokoju, żeby włamać się do systemu CIA. Viper miał mieszane uczucia co do tej części planu - w końcu był pracownikiem wywiadu, a to, co teraz robili było niezgodne z prawem. Mógł nie tylko stracić pracę, ale też wylądować w więzieniu. Zgodzili się jednak pozostawić tę sprawę doświadczonemu hakerowi, a Liam postanowił wcześniej pojechać do Little Island Park na spotkanie z porywaczem Anny.
- Nadal uważam, że nie powinieneś iść tam sam. - Dean był nieugięty. Bał się, że coś może stać się jego przełożonemu. - Po tej sprawie z Alanem chyba nikt już nie jest bezpieczny...
- No właśnie. Jeśli chcą mnie dopaść, to i tak prędzej czy później im się to uda. Ale i tak muszę tam iść. To córka mojego przyjaciela. Ty byś postąpił tak samo.
Nie było sensu kłócić się z Liamem Walshem - był jednym z najbardziej upartych ludzi na świecie i do tego najlepszym agentem terenowym, jakiego od jedenastu lat miało CIA. Dean miał jednak nadzieję, że jego bohaterstwo i upór nie zgubią go w walce z nieznanym wrogiem...
***
Ponownie "pożyczył" samochód Vipera. Nie było sensu się spieszyć, bo do północy pozostało jeszcze kilka godzin. Miał nadzieję, że Spellman nie dowie się o jego planach. Liam był pewny, że choć Dyrektor Departamentu Spraw Wewnętrznych chciał jak najszybciej znaleźć osobę, która stała za tym wszystkim, nie pochwaliłby zachowania Walsha. Pewnie uznałby, że agent rzeczywiście jest szalony, skoro sam porywa się z motyką na słońce.
- Nie jestem obłąkany - powiedział na głos, starając się przekonać samego siebie.
- Rozmawianie ze sobą świadczy o czymś innym - odezwał się jakiś głos tuż za nim.
Liam zaklął i szarpnął kierownicą ze strachu. Był przekonany, że jest w aucie sam, ale widocznie ktoś ukrył się na tylnym siedzeniu. Spojrzał w lusterko i zobaczył wszystkowiedzące, błyszczące w ciemności oczy Leilii Harris.
- Co ty tu, do diabła, robisz?!
- Mogłabym zapytać o to samo - Leila przeniosła się na siedzenie obok kierowcy z niemałym trudem. - Dean powiedział mi, co planujesz.
- No pięknie! Przypomnij mi, żebym go zamordował, kiedy wrócę do domu. - Walsh zacisnął palce na kierownicy tak, że aż zbielały mu knykcie.
- On się o ciebie martwi! Bardzo dobrze, że do mnie zadzwonił, przynajmniej mogę spróbować odwieść cię od tego kretyńskiego pomysłu! Cholera, Walsh, ty jesteś niezrównoważony!
- I mówi to kobieta, która ukryła się na tylnym siedzeniu, żeby mnie szpiegować! - Liam prychnął z niedowierzaniem. - Dobre sobie! Dean się o mnie martwi... Co za bzdury!
- A właśnie, że tak! - Leila zabrzmiała jak małe dziecko, które kłóci się z rodzicami. - I ja też się martwię, że może ci się coś stać...
- O! Ty też? Co to, jakiś cholerny dzień dobroci dla zwierząt czy jak?
- Jako twój psycholog nakazuje ci zawrócić! - Kobieta postanowiła zmienić taktykę. - Natychmiast!
- A ja jako twój pacjent, nakazuje ci zamknąć jadaczkę i wysiąść. Wysadzę cię tutaj, złapiesz taksówkę i wrócisz do domu.
- Nigdzie się nie ruszę! Skoro nie chcesz zaniechać tej kompletnie pozbawionej sensu misji, jestem zmuszona jechać z tobą. Jesteś nieobliczalny i stanowisz zagrożenie nie tylko dla innych, ale i dla siebie.
Liam jęknął i uderzył otwartą ręką w kierownicę. Dobrze wiedział, że jeżeli istniała na świecie podobnie jak on uparta osoba to była nią właśnie Leila Harris. Postanowił więc nie wykłócać się z nią dłużej i skupił całkowicie uwagę na drodze.
Do Little Island Park dojechali na grubo przed północą, ale Walsh miał zamiar sprawdzić najpierw teren. To, że porywacz kazał mu przyjść samemu nie znaczyło, że i on przybył bez swojej świty.
- Co ty robisz? Skąd to masz? - Zduszony okrzyk wyrwał się z gardła Leilii na widok jej pacjenta ładującego broń.
- Nie pójdę przecież nieuzbrojony! A ten pistolet dostałem od Alana... - zamilkł na chwilę, jakby w ten sposób chciał oddać hołd Reedowi. Po chwili jednak dodał z ironią w głosie: - A co? Może teraz będziesz chciała złożyć skargę na nieboszczyka?
- Przestań, to nie jest zabawne. Uważam, że to okropne, co spotkało Alana. On musiał coś wiedzieć, inaczej nadal by żył. - Panna Harris ku zaskoczeniu Liama podzielała jego przypuszczenia.
Ruszyli w stronę umówionego spotkania - do opuszczonej latarni morskiej. Walsh wykłócał się jeszcze z Leilą, żeby została w samochodzie. Bał się, że może jej się stać krzywda - nie była agentką. Zdawał sobie sprawę, że jako psycholog CIA musiała przejść niezbędne szkolenia i brała udział w kilku misjach, ale w jego oczach nadal pozostawała prawie takim samym nowicjuszem jak Dean. Nie udało mu się jej namówić, by zaczekała w aucie i sam przeklinając się za to, co robi, był zmuszony zabrać ją ze sobą.
- Jest jeszcze wcześnie - zauważyła kobieta, kiedy doszli na miejsce, siadając na plaży i wpatrując się w ocean. - Pewnie jeszcze go nie ma.
- Zdziwiłbym się, gdyby nie przyszedł tutaj wcześniej, żeby wybadać sytuację. Nie bez powodu kazał mi przyjść SAMOTNIE. - Walsh dobitnie zaakcentował ostatnie słowo, ale Leila nie zdążyła się odgryźć, bo usłyszeli za sobą czyjś głos:
- I powinieneś go posłuchać.
Liam odwrócił się błyskawicznie w kierunku źródła głosu i oświetlił przybysza światłem z latarki, która trzymał w ręku. Nie mógł uwierzyć własnym oczom.
- Anna? To ty? Gdzie jest ten gość? Ci ludzie... Przecież cię porwali...
- Zabawne, jak kilka miesięcy urlopu może pozbawić człowieka trzeźwości umysłu - zadrwiła dziewczyna, podchodząc bliżej i uśmiechając się kpiąco. - Nikt mnie nie porwał, sama napisałam tę wiadomość. Muszę z tobą porozmawiać. Na osobności - dodała, spoglądając wymownie na Leilę, która podniosła się na nogi i wpatrzyła się w nią groźnym wzrokiem.
- Nigdzie się stąd nie ruszę - oznajmiła panna Harris, zakładając ręce na piersiach.
- Możesz mówić przy niej. Jako mój psycholog i tak zmusi mnie, żebym wszystko wyśpiewał na jednej z naszych uroczych sesji terapeutycznych. - Liam uśmiechnął się krzywo, lekceważąc prychnięcie Leilii za plecami, która szczerze wątpiła, by jej pacjent był zdolny tak się przed nią otworzyć, po czym wpatrzył się wyczekująco w Annę, która oceniała sytuację.
- W porządku. Ale wciągasz ją w to na własną odpowiedzialność - przestrzegła agenta, po czym postanowiła nie owijać w bawełnę: Mój ojciec żyje.
- Wiem o tym. Ale skąd ty się o tym dowiedziałaś? - Liam nie miał pojęcia, co o tym myśleć.
- Skontaktował się ze mną kilka miesięcy temu przez jakiegoś Brytyjczyka.
- John Doe... - szepnął Walsh, co nie uszło uwadze Anny. - Tak, ze mną też się widział - dodał w odpowiedzi na zdumienie dziewczyny. - Mówił, że przysłał go Dylan i podał mi zakodowaną wiadomość.
- Nic nie wiem na temat tego gościa, którego nazywasz Johnem Doe. Pierwszy raz na oczy go widziałam. Przekazał mi tylko, że mój ojciec chce, abym kontynuowała nasz plan.
- Plan? - zdziwił się Walsh. - Dlaczego niby Dylan miałby działać z tobą? Wiedział, że pracujesz dla kontrwywiadu? Pewnie zaraz usłyszę bajeczkę o tym, jak to mój drogi przyjaciel nie jest tym, za kogo się podawał i dowiem się, że w rzeczywistości jest szpiegiem z kontrwywiadu...
- Nie. Mój ojciec nigdy nie pracował dla kontrwywiadu, nigdy nie układał się ze szpiegami i ty powinieneś to wiedzieć najlepiej. Tylko tobie ufał, ale w tych okolicznościach... Nie mógł cię w to wciągnąć. To było zbyt niebezpieczne.
- O czym ty mówisz? Co tu jest grane?!
- Jakiś rok temu tata odkrył, że w CIA są szpiedzy. Nie pytaj mnie jak, bo nie wiem - uprzedziła pytanie Walsha, a ten natychmiast zamknął usta, które wcześniej otworzył, aby jej przerwać i ponownie wsłuchał się w opowieść. - Zrobił się dziwny. Markotny i milczący - to było do niego niepodobne. Mama się wściekała, bo nie chciał jej nic powiedzieć, więc w końcu stwierdziła, że ma romans i wniosła pozew o rozwód a ojciec nie oponował. Teraz wiem, że chciał w ten sposób zapewnić jej bezpieczeństwo, ale wtedy byłam wściekła. Zapytałam go, co się z nim dzieje i wtedy mi powiedział. Nie znał szczegółów, wiedział tylko, że wśród agentów CIA są szpiedzy, mówił, że nikomu nie można ufać. Zakazał mi o tym komukolwiek mówić, już podejrzewał, że siedzą mu na karku. Miał pewien plan. Chciał mieć wgląd w plany nieprzyjaciela. Wpadł na pomysł, żebym to ja była jego informatorem.
- Ty?! - Liam nie mógł uwierzyć własnym uszom. - Niby dlaczego ty? Mam uwierzyć, że Dylan bał się powiedzieć o wszystkim mnie, swojemu najlepszemu przyjacielowi i wykwalifikowanemu agentowi, bo bał się, że znajdę się w niebezpieczeństwie, ale zamiast tego planował pchnąć swoją nastoletnią córkę w paszczę szpiegów? To jest totalnie niedorzeczne.
- Też tak pomyślałam. Prosiłam go, żeby o tym komuś powiedział, ale w zarządzie nie ufał nikomu, a ciebie nie chciał narażać. Ja natomiast byłam jego asem w rękawie. Nie rozumiesz? Kto przy zdrowych zmysłach pomyślałby, że agent posługuje się swoją własną córką jako tajną bronią? Z biegiem czasu zaczęłam rozumieć, o co mu chodziło. Plan polegał na tym, żebym dołączyła do jednej z sekt zrzeszających młodych ludzi, które współpracują z kontrwywiadem.
- Tak przypuszczałem - westchnął zrezygnowany Liam. Musiał przyznać, że choć plan ten nie był doskonały, to jednak dość sprytny, by oszukać przeciwnika. - Myślałem, że musisz był członkinią takiej sekty, do kontrwywiadu nie przyjmują dzieciaków w pieluchach.
Anna zignorowała tę uwagę i kontynuowała swoją opowieść:
- Wiec zrobiłam jak mi kazał. Dołączyłam do sekty, a oni... - zamilkła na chwilę - kazali mi robić okropne rzeczy. Ale wykonywałam ich polecenia, a wszystko po to, by zyskać ich zaufanie i w jakiś sposób nawiązać kontakt z kontrwywiadem.
- A co się stało, kiedy zginął Dylan? Przecież nikt nie wiedział, że on tak naprawdę żyje. Ty też musiałaś być przekonana o jego śmierci, a jednak ciągnęłaś tę grę... Dean znalazł w twoim pokoju urządzenie nawigujące pochodzące od kontrwywiadu. - Liamowi brakowało ostatniego elementu układanki. W tym momencie gotował się z wściekłości. Tak długo chciał się dowiedzieć prawdy, a jedyna osoba, która ją znała bawiła się z nim w kotka i myszkę. - A może tak ci się spodobała współpraca ze zdrajcami narodowymi, że postanowiłaś pobawić się trochę dłużej?
- Walsh, przestań... - Leila podeszła do niego i położyła mu rękę na ramieniu, widząc, że gotów jest wybuchnąć. - To tylko dziecko.
- Dziecko? Dziecko?! - Liam zaśmiał się histerycznie. - Nie wiesz, do czego to "dziecko" jest zdolne! Nie wiesz, co robiła, będą w sekcie, ilu ludzi zabiła, ty chyba nie zdajesz sobie sprawy jak to wszystko działa! Tak, rzeczywiście. Anna to dziecko. Ale chyba samego Diabła, o ile on w ogóle istnieje!
Walsh nie mógł dłużej nad sobą zapanować. Podszedł do Anny, złapał ją za ramię i ścisnął mocno.
- Dla kogo pracujesz? - warknął. - Dlaczego nie przestałaś wykonywać ich rozkazów, kiedy zginął Dylan? I dlaczego, u licha, mi to wszystko mówisz? Uciekasz się do podstępów, pozorujesz własne porwanie i aranżujesz spotkanie? Po co te gierki?
- To żadne gierki, Walsh! - wrzasnęła, próbując wyrwać ramię z jego żelaznego uścisku. - To boli!
- Odpowiedz!
- Liam!
Jego imię wypowiedziała Leila i to jej głos przywołał go do porządku. Zdał sobie sprawę, że przekroczył granicę, ale teraz, kiedy już był blisko odpowiedzi, których pragnął od tak dawna, chciał je poznać jak najszybciej. Puścił ramię Anny, a ta natychmiast od niego odskoczyła, bojąc się kolejnego napadu szału.
- Odpowiedz... - powtórzył Liam, ale tym razem nie władczym tonem, raczej błagalnym.
- Ciągnęłam to na prośbę ojca. Powiedział, że mam kontynuować misję, więc to robiłam. Podejrzewam, że ci ludzie, którzy go porwali podczas akcji w Toronto musieli zdawać sobie sprawę, że mój tata za dużo wie. Oni sami też byli powiązani w jakiś sposób ze szpiegami, ale chyba tylko robili za "chłopców na posyłki". Mieli dostarczyć tatę do grubszej ryby. Tak myślę... Ja sama do szefostwa nigdy nie zostałam dopuszczona. Nigdy nie rozmawiałam z żadnych z nich. A odpowiadając na twoje ostatnie pytanie... - Anna zawahała się po czym westchnęła i powiedziała: - Jestem zmuszona zlekceważyć rozkaz mojego ojca i wciągnąć cię w tę sprawę, bo sama już nie daję rady. A kto inny jak nie najlepszy agent CIA potrafiłby go odbić z rąk nieprzyjaciół?
***
Przez całą drogę powrotną Liam nie odezwał się ani słowem. Udawał też, że nie widzi wzroku Leili, która nie spuściła go z oczu od momentu, kiedy rozstali się z Anną w Little Island Park, uzgadniając uprzednio bezpieczny sposób kontaktu. Pogrążył się w zadumie i ocknął się dopiero, kiedy dojechali do mieszkania.
Leila udała się za nim do apartamentu, chcąc upewnić się, że po drodze nikogo nie zaatakuje w nagłym przypływie gniewu. Nic takiego nie miało jednak miejsca. Walsh otworzył drzwi i wszedł do środka z zamiarem natychmiastowego udania się do sypialni i pogrążenia się w dalszych rozmyślaniach, ale musiał zmienić plany.
- Co jest grane? - zdziwił się, widząc w salonie niespodziewanych o tej porze gości.
Na jego widok Dean podniósł się z kanapy: wyglądał jakby cała krew odpłynęła mu z twarzy - tak był blady. Pod oknem stał Spellman z dziwną miną - jakby znalazł się tutaj nie z własnej woli. Stało tam również kilku innych ludzi, ale żadnego z nich Liam nie znał.
- Co tu się dzieje? - ponowił pytanie, spoglądając to na funkcjonariuszy CIA, to na Deana, a zatrzymując się na Spellmanie i oczekując racjonalnego wyjaśnienia.
- Liamie Walsh - zwrócił się do niego tubalnym głosem łysiejący facet stojący najbliżej - jest pan aresztowany pod zarzutem zabójstwa Alana Reeda. Ma pan prawo zachować milczenie. Wszystko, co pan powie, może zostać użyte przeciwko panu... |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:12:06 28-07-14 Temat postu: |
|
|
Bardzo długi? Nie zauważyłam - jak zwykle, gdy dobrnęłam do końca zdziwiłam się, że to już koniec, więc nie przesadzaj Madziu
Maggie napisał: | - Jamal i Rodrigo? - zdziwił się Viper, odrywając wzrok od monitora i przypatrując się żółtodziobowi z lekką konsternacją. - Twoje rybki są wielokulturowe?
- Moje rybki - poprawił go Liam.
Walsh mieszkał z Deanem już prawie od czterech miesięcy, ale jeszcze nie zdążył się otrząsnąć z szoku, jakim było pojawienie się młodego w jego samotni.
- NASZE rybki. I nie bądź rasistą, V! - Dean oskarżycielsko wycelował palec w Vipera, po czym po raz pierwszy spojrzał na hakera, który nadal stał z boku, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. - Sissi?! |
Padłam jak to przeczytałam Uwielbiam wątki komediowe w tym opowiadaniu Ale, że Liam był kujonem przezywanym i maltretowanym głównie przez idiotów pokroju Xaviera Martina Na to bym chyba nie wpadła, choć jak się nad tym głębiej zastanowić, może właśnie dlatego teraz jest jaki jest? Nieważne. Tak samo nie wpadłabym na to, że Dylan własną córkę, w dodatku nastolenią, wmanewruje w całe to, za przeproszeniem, gów*o. Stracił teraz w moich oczach i to bardzo, przede wszystkim jako ojciec i facet. Owszem plan dość sprytny, ale nie wiem czy chciałabym narażać własne dziecko...
A końcówka! Madziu, raz, że nie kończy się w takich momentach, a dwa... kurde, wiedziałam, że cała wina spadnie na Liama. Tylko teraz tak mi przyszło na myśl, że może Spellman zrobił to celowo - w sensie przydzedł go aresztować - żeby w pewien sposób go... ochronić?
Jeszcze o jednym zapomniałam - dobrze, że Leila pojechała z Liamem na to spotkanie, on chyba gdzieś w głębi serca też ucieszył się, że nie musi tam jechać sam, nawet jesli nie chce się do tego przyznać sam przed sobą Liczyłam po cichu na jakieś ocieplenie w ich relacjach, ale na to chyba jeszcze trochę trzeba będzie poczekać.
I tak na koniec - bardzo mi się podoba pomysł z wpisami Liama do dziennika, bo to nam pozwala poznać tę jego drugą twarz, którą ukrywa przed światem, powiedziałabym nawet, że dzięki temu możemy zajrzeć do jego wnętrza
Zresztą, co ja się tu będę rozwodzić - wiesz, że kocham to opowiadanie. Pisz szybciutko kolejne odcinki
Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 22:13:56 28-07-14, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Stokrotka* Mistrz
Dołączył: 26 Gru 2009 Posty: 17542 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:08:08 29-07-14 Temat postu: |
|
|
Początek był bardzo długi, ale w między czasie się skasowało więc postaram się to jakoś odtworzyć
Miałam zacząć pisać coś do NMD, ale nabrało mnie dzisiaj na czytanie, więc postanowiłam przeczytać to i chociaż tytuł mnie nie zaintrygował - bo w zasadzie w swoim życiu naoglądałam się już takich sensacyjnych seriali, o tajnych agentach czy też tych mniej tajnych, za to fabuła mnie zachwyciła dlatego te czym prędzej zabrałam się za pierwszy odcinek - i muszę przyznać, że uwielbiam łączenie wątków humorystycznych z lekką sensacją taka diabelska mieszanka, sensacja i szczypta ( czy też może garść ) humoru
Odcinek 1 - osobiście sądziłam, że będzie on bardziej smutny, na moich podejrzeniach się skończyło bo o ile początek był dość smutny, może nawet nostalgiczny, o tyle końcówka rozwala mój system
Powiedz mi od razu, że to był pomysł tego idioty w dizajnerskich mokasynach! mój mistrz numer 1, oczywiście tego odcinka może potem zrobię ranking, ale to jak wszystkie przeczytam no, a dalsza część była tylko lepsza
Odcinek 2 - szczerze znielubiłam Deana i współczuję Liamowi, że musi żyć z takim pasożytem bo jeszcze szkolić to pół biedy, ale jeszcze dzielić z takim mieszkanie Dean to dla mnie laluś, zadufany w sobie bubek, który myśli, że skoro go przyjęli do elitarnych jednostek, to jest super, ekstra i nikt mu nie podskoczy a ja szczerze nie lubię takich bubków, pewnie dlatego szkoda mi Liama.
Co więcej wkurzyła mnie też pani psycholog, która pomimo całej opryskliwości Liama, sama nie wykazała się kulturą, a przynajmniej w moim mniemaniu. Po co strzelała te idiotyczne komentarze, na co to komu no i pewnie dlatego uwielbiam Liama - co jest nowością w przypadku postaci "granych" przez Iana Somerhaldera i sama nie wiem dlaczego
Odcinek 3 - czytam i Tyle w tym było subtelności co w Deanie zdrowego rozsądku. a potem Dziecko Szatana albo Kobieta Żyleta cóż za rymy
Za to końcówka wbiła mnie w krzesło - że niby Dylan nadal żyje ale dlaczego miałby się ukrywać, czy to jakaś kolejna tajna akcja? czy może ktoś naprawdę chce to wszystko zatuszować, a cała sytuacja jest grubymi nićmi szyta - albo ja po prostu za dużo się naoglądałam takich filmów
Odcinek 4 - oczywiście, że przeczytany. Wywołał za to u mnie masę refleksji nad swoim życiem, wiarą i wszystkimi sprawami, o których na co dzień zapominamy.
Odcinek 5
Odpowiada mi ‘nigdy’. Jesteś wtedy wolna? - ja nie wiem, jaka ona jest sztywna
i cały cyrkowy numer Deana ze śniadaniem też był boski
Ooo Liam ma omamy jak słodko byle mu się nic nie stało a w ogóle podziwiam jego cierpliwość, ja w sumie lubię dzieci, ale nie takie upierdliwie, zadające masę pytań, które nie biorą pod uwagę odpowiedzi, bo same wiedzą lepiej
Odcinek 6 - pomimo całej mojej niechęci do Deana to rozwalił mnie tym: Dzięki, Dean! Wszystko u mnie w porządku. Dziękuję ci za troskę, stary… Naprawdę doceniam to, że się martwisz. Jesteś dobrym kumplem. z drugiej strony to czego on się spodziewa - węszy przy Liamie niczym pies i jeszcze oczekuję podziękowania
Co do dalszego fragmentu to siła kojarzy mi się, że to masa razy przyspieszenie ale to tylko mnie pewnie Ale podoba mi się, że taki gość jak Liam pisze pamiętnik - co pokazuję, że musi się przed kimś wygadać, a pani psycholog jak na razie marnie sprawuję swoje zadanie - nie dziwi mnie to, sama jest strasznie uprzedzona.
Odcinek 7 - Skończyłeś już? Trochę się nudzę… uwielbiam Dylana powracającego z zaświatów no i Liama próbującego sobie to jakoś w główce poukładać
Przecież podobno jesteś mną, więc chyba nie miałbyś wyboru, co? ach te cudowne rozmowy ze swoim alter ego, tak bardzo uczące uwielbiam, no po prostu uwielbiam Liama
I mimo, że Viper jeszcze nie wykazał to jego odpowiedź na bardzo przenikliwą analizę Deana była chyba moim mistrzem tego odcinka Zaiste
Odcinek 7
I tak znowu byłam przekonana, że teraz zacznie się jakaś akcja, tymczasem w samolocie mamy pogadankę o Stelli -Belli i Zmierzchu uwielbiam Twój humor sytuacyjny i jak widać Liam może wpłynąć na swojego "partnera" - co ciekawe Dean najpierw taki pewny, a w sytuacji pod bramkowej już prawie zwiewał
Odcinek 8/9
Edward Cullen to chyba wygra w moim plebiscycie będę się z tego śmiała chyba do jutra ach jak ten Dean jest pomysłowy a ja zupełnie jak Liam uderzyłam się dłonią w czoło i zaczęłam śmiać jak opętana 7
Nibylandia jeszcze nie doszłam do końca, ale ciekawa jestem czy babka mu przywali ale nie uwierzyła on ma naprawdę szczęście różowe małpki i co jeszcze, wróżki zębuszki
Za to końcówka - zaczyna się
Odcinek 10
Dobra - ja serio myślałam na samym początku, że to będzie historia o tajnych agentach i ich super niebezpiecznych misjach, ale na szczęście - moje szczęście - się pomyliłam odcinek 10 jest mega - tu niby trzeba dotrwać Dimitria, broń, zamieszanie, a wtem Liam i Hę? - Liam nie potrafił zrozumieć obcego języka. - Sorry, ale nie mówię po kretyńsku... nie wiem czy to pobije księcia Cullena z Nibylandii, ale na pewno uplasuję się gdzieś w czołówce Zlot fanów Liama czy może raczej jego anty fan club
Odcinek 11
No i znowu - złapani przez Rosjan, więzieni - a tu jednak nie panterka i te sprawy chyba nic więcej już nie wyduszę, bo trochę późno się zrobiło
Ale naprawdę uwielbiam to opowiadanie i jutro jak tylko znajdę czas skończę je czytać |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5853 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 10:38:46 29-07-14 Temat postu: |
|
|
Aga - o tym, że Xavier znęcał się nad Liamem w liceum było już powiedziane, w odcinku, gdzie było Święto Dziękczynienia:
- Martin był tępakiem. Zwykłym osiłkiem, który świata nie widział poza futbolem. Dla niego liceum było rajem. Wiedział, że już nigdy nie będzie bardziej popularny. Naśmiewał się z takich, jak ja. Nazywał ofermami i takie tam…
- Z początku nie byłem ofiarą… Martin trzymał się ode mnie na dystans, bo bał się, że nakabluję jego rodzicom. Jego matka to dobra przyjaciółka mojej ciotki… Ale wszystko się zmieniło, kiedy stanąłem w obronie słabszych. Nie podobało mi się, jak traktował uczniów i uczennice, którzy nie należeli do tej samej grupy, co on. Więc, kiedy wygarnąłem mu, co myślę, zaczął mnie prześladować. Razem ze swoimi kumplami futbolistami napadał na mnie po szkole. Nieraz przychodziłem do domu dopiero pod wieczór, bo nie mogłem trafić tam o własnych siłach.
Te ostatnie odcinki piszę całkowicie na żywioł, więc nie nawet trudno jest mi odpowiedzieć na niektóre pytania, bo sama jeszcze tego nie wiem. Sprawa z Dylanem i jego planem wykorzystania Anny też jest świeża i nie wiem skąd mi się to wzięło. Chyba nie miałam pomysłu
Natalia - bardzo Ci dziękuję za tak wyczerpujący komentarz i w ogóle, że zechciało Ci się nadrobić to moje opowiadanie
Jesteś chyba pierwszą osobą (a przynajmniej taką, o której wiem), która nie pała sympatią do Deana Mam nadzieję, że zmienisz o nim zdanie po późniejszych odcinkach, z których wyniknie, że wcale nie jest takim pustym lalusiem, jakby się mogło wydawać. A więcej o nim i jego przeszłości w drugim sezonie
Cieszę się, że podobają Ci się wątki humorystyczne, bo AA miało być przede wszystkim komedią. Nie umiem pisać wątków sensacyjnych czy kryminalnych, ale się staram. Cała fabuła w końcu się na tym opiera. Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie wplatała humoru do każdego odcinka Jako gatunek "Agentów..." określiłabym jako komedię sensacyjno-psychologiczną, choć nie wiem czy takie coś w ogóle istnieje, ale nie zaszkodzi sobie wymyślić
Jeszcze raz dziękuję, że do mnie zajrzałaś i mam nadzieję, że się nie zawiedziesz
Ostatnio zmieniony przez Maggie dnia 10:41:04 29-07-14, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:52:30 29-07-14 Temat postu: |
|
|
No tak, umknęło mi, wybacz, ale... nie sądziłam, że kujonem i że aż tak go to boli do dziś Od czwartku jestem na urlopie, to sobie jeszcze raz wszystko przeczytam w ramach odświeżenia szczegółów |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|