Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

The American Agents - odc. 10
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 28, 29, 30  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:29:24 08-10-10    Temat postu:

Maggie napisał:
Siedział tam jak gdyby nigdy nic Dylan Stevens, uśmiechając się szeroko. Liam nie mógł się dłużej kontrolować. Stracił panowanie nad wozem, które wpadło w poślizg i uderzyło w sąsiednie drzewo.


Po czym nastąpił koniec odcinka, a ja po przeczytaniu zaległości mam tylko jedno do powiedzenia - Twoim życiowym zajęciem będzie pisanie bestsellerów, które będą się sprzedawać jak świeże bułeczki. Masz taki talent, że wielu znanych mi pisarzy niech się głęboko schowa i więcej nic nie pisze.

A co do samych epizodów, to mam wrażenie, że Dylan żyje i postanowił się ujawnić po to, aby wciągnąć Liama w zemstę na tamtych, albo też cały plan był ukartowany i teraz kolega przyszedł mu to wyjaśnić i powiedzieć, o co chodzi, szkoda tylko, że wybrał taki, a nie inny monent i teraz prawdopodobnie ciężko uszkodził swojego przyjaciela - o ile oczywiście nadal nimi są.

A dziecko było bezbłędne, gratuluję i chyba miało rację .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5853
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:20:28 14-10-10    Temat postu:

Dziękuję wszystkim za komentarze! Przepraszam za dwutygodniową nieobecność, ale niestety nie miałam czasu, aby napisać odcinek. Teraz mam wolną chwilę i coś tam napisał, więc mam nadzieję, że się spodoba. Zapraszam do czytania!

ODCINEK 6:"WHAT'S EATING LIAM WALSH" - "CO GRYZIE LIAMA WALSHA"

- Już mówiłem: NIC mi nie jest!
Ile razy będzie musiał to powtarzać, zanim zrozumieją? Nie znosił zadawania pytań, a szczególnie takich, na które odpowiedzią byłoby ujawnienie własnych uczuć lub emocji. Sam nie wiedział, co jest w tym wszystkim najgorsze: gliny, które wypytują o szczegóły wypadku, zakamuflowani agencji, próbujący to jakoś zatuszować, skasowana maska samochodu, które było jego oczkiem w głowie czy pojawienie się Leili i Chelsea, sprowadzone na miejsce wypadku przez hałas, jaki temu towarzyszył, które przyglądały mu się z zainteresowaniem na twarzy, a w przypadku tej starszej można było również dostrzec mieszaninę tryumfu, pogardy i wyższości na widok zniszczonego auta. Wiedział jednak, że rzeczą, która powinna wzbudzać największe przerażenie nie tylko u osoby postronnej, ale również u niego samego było to, co przed chwilą zobaczył.
No bo niby jak miał powiedzieć tym wszystkim cholernym gliniarzom i swojemu przełożonemu, że prawdziwą przyczyną tego całego zamieszania było pojawienie się jego byłego partnera? W sumie nie brzmiałoby to nawet aż tak szalenie… Ach tak! Zapomniał tylko dodać, że nie był to prawdziwy Dylan, żywy, z krwi i kości. Raczej jego duch, zjawa, mara. I to było najbardziej przerażające. Czyżby Liam rzeczywiście aż w takim stopniu potrzebował opieki psychiatrycznej, w jakim to często podkreślała Leila? Zaczynał wierzyć, że tak właśnie jest.
Nigdy nie wierzył w życie po śmierci, więc i tym samym nie wierzył w duchy czy podobnego typu bzdety. Ale w takim razie, czym był Dylan, jeśli nie zwykłym widmem czy… Jak to, do cholery, nazwać?
- Wszystko w porządku! – krzyknął do jakiegoś faceta w kombinezonie ratownika medycznego i z przyklejonymi do twarzy wąsami. – Przekaż Alanowi, że nic mi nie jest. – dodał już ciszej i upewnił się, że zakamuflowany agent go zrozumiał. – I niech mi przyślą nowe auto!

Dean siedział jak na szpilkach. Otrzymał właśnie pilną wiadomość o wypadku swojego przełożonego, ale nie mógł nawet ruszyć się z domu. Taki dostał rozkaz. CIA jest trochę za bardzo czułe na bodźce z otoczenia. We wszystkich widzą wrogów i nie ufają nikomu. Tym razem również woleli myśleć, że wypadek jednego z ich najlepszych agentów jest próbą wyeliminowania go z gry przez jakąś tajną organizację lub rosyjską mafię. Jeśli oni tak podejrzewali, to nie było sensu temu zaprzeczać, ale Dean czuł, że to nie był prawdziwy powód wypadku Walsha. Był on dobrym kierowcą, więc myśl, że jakimś cudem stracił panowanie nad wozem również była niedorzeczna. Ale to na pewno nie był zamach na życie jego współlokatora – tego był pewien.
Nie mógł rozmyślać nad tym zbyt długo, gdyż drzwi do apartamentu na trzynastym piętrze otworzyły się i do środka wszedł Liam.
Poza tym, że miał wściekły wyraz twarzy (co rzadko można było u niego zaobserwować, bo zwykle skrywał swoje uczucia i starał się nie okazywać emocji) i kilka zadrapań, wyglądał całkiem normalnie.
Dean poderwał się gwałtownie z kanapy, chcąc usłyszeć, co się właściwie stało. Liam nie był jednak skory do rozmowy i zbył go, mówiąc, że nim mu nie jest i idzie się położyć. Chłopak, chcąc, nie chcąc, odpuścił. Nie było sensu w wykłócaniu się z przełożonym, kiedy ten najwyraźniej nie był w najlepszym nastroju.
- Dzięki, Dean! Wszystko u mnie w porządku. Dziękuję ci za troskę, stary… Naprawdę doceniam to, że się martwisz. Jesteś dobrym kumplem. – Dean wyrzucił to z siebie, naśladując głos współlokatora i chcąc w ten sposób wyrazić do niego żal za to, że go tak ignoruje. Mieszkali pod jednym dachem, ale najwidoczniej Walsh w ogóle nie próbował się do niego zbliżyć. A przecież teraz byli partnerami. – A tak przy okazji, świetnie dzisiaj wyglądasz, Dean! – dodał z uśmiechem, kiedy przechodził koło lustra w holu, nie omieszkając przy tym przejrzeć w nim swoje oblicze.

Społeczeństwo dzieli się na wiele grup. Jednym z takich podziałów jest podział według siły. Nie chodzi tutaj o mięśnie i godziny spędzone na siłowni. Mam na myśli siłę mentalną. Siłę psychiczną.
Możesz być wysportowany i umięśniony, możesz wylewać litry potu, wykonując ćwiczenia, które i tak nic nie dają, ale i tak możesz być słaby.
Świat dzieli się na ludzi, którzy nigdy nie odpuszczają i na tych, którzy szybko i łatwo dają za wygraną, czyli innymi słowy ludzi słabych.
Czym dla was jest siła? Według mnie jest to cecha, która charakteryzuje tylko nielicznych. Czy mogę się do nich zaliczyć? Nie. Ale lubię sprawiać pozory, że właśnie taki jestem: silny.
Nazywam się Liam Walsh, mam 31 lat i jestem chwilowo niepoczytalnym agentem CIA. Nie uważam, że jestem zbawcą ludzkości. Nie wierzę w to, że nie istnieje na Ziemi ktoś lub coś, co mogłoby mnie powstrzymać. Jestem realistą. Choć często dość aroganckim, to jednak nadal ja – zwykły człowiek, który – spójrzmy prawdzie oczy – ma wady i zalety, ale który przede wszystkim popełnia błędy. Często sam siebie próbuję przekonać, że jestem silny, bo się nie poddaję. Każdego ranka wstaję z łóżka, choć mam ochotę leżeć w nim do usranej śmierci. W kółko powtarzam sobie: „Dasz radę, Liam! Jesteś silny! Możesz to zrobić! Wystarczy zrobić tylko jeden krok...”. Krok? Zazwyczaj ten przysłowiowy ‘jeden krok’ okazuje się być zgubnym. Nie tylko dla osoby, która go wykonała, ale także dla innych, którzy przebywają w jej otoczeniu. Dlatego zawsze staram się myśleć trzeźwo. Zawsze myślę dwa razy, zanim coś zrobię. 27 sierpnia 2010 roku popełniłem błąd: nie pomyślałem. To dziwne, że nasze błędy zwykle odbijają się na najbliższych. Tak było i tamtym razem.
Siła. To skomplikowane pojęcie. Kiedy ktoś w szybkim tempie powraca do normalnego życia po stracie najbliższej osoby, mówimy: „Jest taki silny… Uporał się z problemami.” Myślimy, że ta osoba znów funkcjonuje, że znów żyje i ma się dobrze, ale nie mamy racji. To już nie jest ten sam człowiek. Jego strata udziela się również w nim samym. Może sprawiać pozory, że wszystko gra, że wszystko jest w porządku, ale… Nie jest. I nigdy nie będzie…
Pustka. Oto, co następuje w nas po stracie najbliższych. Na początku ogarnia nas rozpacz. Nie zwykły smutek, ale prawdziwa rozpacz. Nie ma w niej miejsca na gorzkie, wylane łzy. Nie mamy siły, aby płakać, bo to, co się dzieje wewnątrz nas, jest nie do opisania. Nie do ukazania tego innym poprzez twory takie jak, na przykład łzy.
Czujemy, że nie zrobiliśmy wszystkiego, co w naszej mocy, aby pomóc. Poczucie winy pali nasze wnętrzności i zdaje nam się, że już nigdy nas nie opuści. Staje się naszym najwierniejszym towarzyszem.
Wina… Cóż to jest za zjawisko! My, ludzie, nigdy go nie pojmiemy. Bo niby dlaczego odczuwają ją zazwyczaj ci, którzy nie powinni? Dlaczego poczucie winy zawsze dotyka tych, którzy wcale nie zawinili, a którzy cierpią najbardziej, bo kogoś kochali i na kimś im zależało? Dlaczego nigdy okrutna Wina, niczym bezlitosna bogini, nie składa swojego pocałunku na duszy kogoś, kto naprawdę jest winny naszemu cierpieniu? Najwidoczniej Wina jest ślepa. A w każdym razie, nie ma swojego psa-przewodnika. Inaczej wiedziałaby, że źle spełnia swój obowiązek.
Nie każdy z nas jest silny. Niektórzy tacy się rodzą, inni nabywają tę umiejętność poprzez zahartowanie. Żaden trening jednak, jakkolwiek byłby on skuteczny, nie nauczy nas jak poradzić sobie ze stratą. Nieważne czy straciliśmy żonę, matkę, brata czy chomika. Jeśli kochaliśmy, łatwo się nie pozbieramy.
Stwarzanie pozorów to moja specjalność. W końcu jestem agentem. To moja praca: kamuflaż. Staram się być silny, ale nie zawsze to wystarcza. Pewnie jesteście ciekawi jak to robię? Staram się nie poddawać. Zawsze dążyć do celu, nawet jeśli wiem, że jego osiągnięcie jest niemożliwe. To prawda, jestem realistą, ale to nie oznacza, że nie mogę mieć Nadziei.
Musimy pamiętać, że nawet najlepszym zdarza się upaść. Ale to nie oznacza, że mamy leżeć i czekać aż ktoś nas podniesie, albo przyglądać się jak inni po nas depczą. Jest to ten jeden jedyny moment, kiedy możesz polegać tylko na sobie. Nikt cię nie podniesie, jeśli TY sam nie będziesz chciał wstać. Nikt po tobie nie podepcze, jeśli TY mu na to nie pozwolisz. Przede wszystkim musisz pamiętać, że to TY podejmujesz decyzje, TY jesteś panem swojego losu, TY… Właśnie TY możesz uczynić ten świat lepszym, zaczynając od małych rzeczy. TY możesz stać się silny. Możesz zyskać siłę, jeśli wybierzesz właściwą drogę. TY możesz na własnej skórze przekonać się, czym jest siła, jeśli się podniesiesz. Sam - bez niczyjej pomocy. I będziesz walczył. Walczył do utraty tchu. Do momentu, kiedy twoje serce przestanie bić. I będziesz wtedy wiedział, że byłeś silny, bo się nie poddałeś.
Takich ludzi potrzebuje Ameryka. Takich ludzi potrzebuje świat. Takim człowiekiem chcesz być. Tylko jak, u licha, tego dokonać?

Liam


Ostatnio zmieniony przez Maggie dnia 15:11:09 17-07-14, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
namida1991
King kong
King kong


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 2837
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Gdańska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:00:37 14-10-10    Temat postu:

Dobrze, że mu się nic nie stało... Już się bałam, że będzie krucho...
Czyli Dylan nie był prawdziwy... No tak, każdemu może się zdarzyć mieć zwidy...
Czyżby Dean naprawdę martwił się o Liama? No, no... Chłopak nie jest taki zły...
I, o ile się nie mylę, ponownie wczytujemy się w przemyślenia Liama....
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Rose
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 1287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:09:41 15-10-10    Temat postu:

Nareeeszcieee!

Myślałam, że to prawdziwy Dylan, który objawia przyjacielowi, że żyje. Zaskoczyłaś mnie z tą zjawą, to stawia stan psychiczny Liama pod jeszcze więkdszym znakiem zapytania. No a opowiadanie nabiera tempa.

Dean pokazał ludzką twarz, widać, że martwi się o współlokatora, który z kolei traktuje go jak "zło konieczne". No i lubi gadać sam do siebie, chyba coraz bardziej go lubię, bo też cierpię na tą przypadłość.

Refleksje Liama są bardzo głębokie i trafne. Często zmuszają mnie do zastanowienia sie nad swoim postępowaniem i nad swoim miejscem w społecznej hierarchii. Czy jestem silna czy raczej słaba? Choć bardzo chciałabym, żeby było inaczej, to zaliczam się do tej drugiej grupy. Ale trzymam kciuki za Liama, bo on w końcu zwycięży i rozwiąże tą zagadkę. Przynajmniej mam taką nadzieję
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:36:15 15-10-10    Temat postu:

Jesteś genialna, wiesz? Na pewno wiesz ^^

Zapiski Liama dosłownie zwalają z nóg. Widać po nich, że to bardzo inteligentny facet, który sporo wie o życiu. Tym razem przyznał się (wprawdzie na razie tylko sam przed sobą, bo musi stwarzać pozory;)) że jest słaby, jak większość ludzi, niestety. Gdyby tylko zechciał o tym z kimś porozmawiać, zamiast budować wokół siebie wielki mur (być może nawet otoczony głęboką fosą). Gdyby np. zechciał nieco inaczej spojrzeć na Dean i przestał traktować go jak wrzód na tyłku, może by mu ulżyło trochę? Poza tym jest jeszcze żyleta i jego kumpel Viper... Problem w tym, że Liam z żadną z tych osób nie chce rozmawiać o tym, co go gryzie. Może kiedyś zmądrzeje
Czekam na new. Pozdrawiam!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5853
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:36:07 28-10-10    Temat postu:

Dziękuję Wam za komentarze! Nawet nie macie pojęcia ile dla mnie znaczą W końcu nie liczy się ilość, tylko jakość, a po waszych komentarzach widać, że naprawdę czytacie moje opowiadanie i bardzo się cieszę. Kiedy dopiero zaczynałam moją przygodę z forum, większość osób komentowała tylko: "Super cinek!!! Zapraszam do mnie!". Miło jest widzieć, że tego typu komentarze już wyszły z obiegu, a przynajmniej ja nie mam z nimi do czynienia
Zapraszam do przeczytania kolejnego odcinka. Postanowiłam wprowadzić trochę akcji, bo trochę zawiało nudą. Mam nadzieję, że się spodoba, choć jest trochę długi

ODCINEK 7: "SUBCONSCIOUS AND OLD ENEMIES" - "PODŚWIADOMOŚĆ I DAWNI WROGOWIE"

Minęły już prawie dwa miesiące odkąd Dean zamieszkał z Liamem. Nic nie wskazywało na to, żeby ich relacje się poprawiły. Właściwie, to w ogóle przestali się do siebie odzywać.
Dean był już zmęczony próbami nawiązania kontaktu z mentorem. Miał również dość tego, że jest zamknięty w apartamencie na trzynastym piętrze. Nie lubił siedzieć w domu, ale niestety nigdzie nie mógł się ruszyć bez pozwolenia Alana, dla którego bezpieczeństwo jego agentów było priorytetem.
Trudno było w ogóle zaliczyć Deana Sullivana do agentów. Był żółtodziobem i trudno to było ukryć. Nigdy w życiu nie uczestniczył w prawdziwej akcji, choćby najmniej niebezpiecznej. Był po prostu dwudziestoletnim chłopakiem, który miał potencjał i został zakwalifikowany do programu „Amerykańskich Agentów”. Niestety, kiedy się na to pisał, nikt nie wspomniał o trudnościach takich jak ograniczenie wolności czy marudny współlokator, który zaczynał doprowadzać go do szału.
Liam był chyba najnudniejszym facetem pod Słońcem. Czy to możliwe, że wszyscy agenci są tacy? Ostatecznie, Dean nie poznał ich zbyt wielu. Jego rozmowy z Liamem ograniczały się do: „Podasz mi ketchup?”, „Dzięki”, „Spoko”, itp. Strasznie go to dołowało.
Sesje z Leilą również były coraz nudniejsze. Przez całe spotkanie to pani psycholog mówiła, a Liam zdawał się jej w ogóle nie słuchać i wpatrywać się tępym wzrokiem w okno, z którego rozciągał się piękny widok na wybrzeże Virginia Beach. Leila straciła już nadzieję, że zdoła coś wyciągnąć od agenta, który niewątpliwie nie miał ochoty na zwierzenia.
Tego dnia, po równie bezowocnej sesji, co zwykle, Liam udał się do swojego pokoju, by napisać coś w pamiętniku. To dziwne, ale jakoś się do niego przyzwyczaił. Był on dobrą formą wyładowania emocji i wyrażenia siebie samego. Przelewał na papier swoje życie, swoje uczucia i najgłębsze obawy. Chwilami miał wrażenie, choć czasem myślał, że chyba wariuje z tego powodu, że ów dziennik jest jego najwierniejszym powiernikiem. Jakby dziennik był alegorią jego zmarłego przyjaciela.
Wszedł do sypialni, do której zdążyły już wpaść promienie zachodzącego Słońca, rzucając na pokój czerwonawą poświatę. Gdyby nie był agentem i gdyby nie cechował go stoicki spokój, na pewno by krzyknął z przerażenia. Agentów uczono jednak jak być zawsze przygotowanym i gotowym na najgorsze, nawet na śmierć. Nie uczono ich jednak, jak reagować na widok zmarłego przyjaciela, siedzącego wygodnie na obrotowym krześle i trzymającego nogi na biurku.
- Witaj, Liam. – powiedział Dylan Stevens z szelmowskim uśmieszkiem na twarzy, trzymając ręce za głową w geście obojętności.
- Jak ty… - zaczął Walsh, ale nie dokończył, bo zaschło mu w gardle.
Przez chwilę przemknął mu przez głowę dziwny pomysł: żeby wziąć, stojący na stoliku wazon i cisnąć nim w stronę Dylana. Szybko się jednak opamiętał. Jeśli to był duch, to wszystko przez niego przelatywało. Nie miał ochoty tłumaczyć się ciotce, dlaczego zbił wazon, który przysłała mu na zeszłoroczne Święta Bożego Narodzenia.
Liam nie wiedział, co jeszcze może powiedzieć. Stał tam jak wmurowany, patrząc w rozluźnioną twarz zmarłego przyjaciela, którą ostatnim razem widział około dwa miesiące temu na tylnym siedzeniu swojego wozu. Zupełnie o tym zapomniał. Myślał, że to wytwór jego chorej wyobraźni albo, że zasnął za kierownicą i przyśnił mu się dziwaczny koszmar.
Rzucił ukradkowe spojrzenie na drzwi. A gdyby tak zawołać Deana i zapytać go, czy on też widzi zmartwychwstałego? Nie… To niedorzeczne. Ten żółtodziób by go wyśmiał. To tylko urojenie. Tylko zjawa – nic więcej. Zamknie oczy, a kiedy je otworzy Dylana już nie będzie i wszystko wróci do normy.
Zamknął oczy i policzył na głos do dziesięciu. Przecież to niemożliwe, żeby jego przyjaciel powstał z martwych. To po prostu nieprawdopodobne. No chyba, że wcale nie umarł, ale to nie wyjaśniało, w jaki sposób pojawiał się i znikał, kiedy tylko chciał. Raczej wątpił, żeby Dylan Stevens znał się na teleportacji. Kiedy skończył liczyć, jeszcze przez dłuższą chwilę zwlekał z otworzeniem oczu. Bał się tego, co zobaczy, ale bał się również, że przyjaciel, którego tak bardzo potrzebował, mógł zniknąć już na zawsze.
- Skończyłeś już? Trochę się nudzę… - Liam otworzył oczy i ujrzał Dylana, który tym razem rozłożył się wygodnie na łóżku. Ziewnął szeroko i spojrzał na przyjaciela. – Liczysz do dziesięciu? Serio? Co to za sztuczki? Kto cię tego nauczył? Twoja prywatna terapeutka? Swoją drogą, to jest nawet niezła…
Cały Dylan.
- Skąd ty się tu…? – chciał zapytać Liam, ale, nie wiedzieć czemu, postanowił zmienić tor wypowiedzi: - Kim ty jesteś?
Nie od razu otrzymał odpowiedź, bo dziwny stwór najpierw począł klaskać.
- Brawo, Liam! Widzę, że nie straciłeś swojego instynktu! Wyśmienite pytanie! Naprawdę znakomite! Otóż, ni mniej, ni więcej, jestem tobą.
Liam spojrzał na Dylana zdziwionymi oczyma. Co on opowiadał? Teraz chyba naprawdę zaczynał mieć omamy. Jak Dylan mógł mówić, że jest nim, Liamem? To naprawdę bardzo dziwne. Wręcz niedorzeczne.
- Jak to, mną? – zapytał, zanim zdążył się ugryźć w język. Czy to możliwe, że właśnie dyskutował w najlepsze z jakimś zmutowanym klonem Dylana?
- Jak by ci to wytłumaczyć? – Dylan rzucił to pytanie w powietrze, siadając na łóżku i zastanawiając się, co by mógł dalej powiedzieć. – Jesteś człowiekiem.
- Zdążyłem zauważyć. – rzucił oschle Liam. Ta cała gierka zaczynała go już irytować.
- Więc zauważyłeś również, że, jak każdy człowiek, posiadasz sumienie, podświadomość, wyobraźnię…?
- Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że jesteś moim sumieniem, prawda? – zapytał Liam, ale nie doczekał się odpowiedzi. – Prawda? – powtórzył pytanie, bo Dylan nadal uśmiechał się tylko szelmowsko.
- Coś w tym guście. – odparło sumienie, podchodząc do okna i spoglądając na czerwone niebo.
- „Coś w tym guście”?! – Liam nie mógł uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. – Mieli rację! Ja naprawdę zwariowałem!
Alan tak sądził. Choć może on raczej się o niego martwił, ale Dean i Leila na pewno uważali go za obłąkanego. Może nawet tak się zachowywał?
- Och, daj spokój! – przerwał jego rozmyślania Dylan, odwracając się od okna. – Nie jesteś obłąkany! Po prostu potrzebujesz przyjaciela. Ten dziennik raczej ci za bardzo nie pomoże…
- Okay… To było dziwne… - wyznał po chwili milczenia agent, po czym usiadł na brzegu łóżka i złapał się rękami za głowę. – Czytasz mi w myślach?!
- Ja w nich nie czytam. – odparł spokojnie klon, przeglądając zawartość szuflad w biurku Liama. – Ja nimi jestem. A ściślej mówiąc jestem całym tobą. Z tym wyjątkiem, że nie ukrywam przed nikim uczuć i jestem bezpośredni. To tak jakby twoje alternatywne ego. Miewasz czasem uczucie, że jesteś między czymś rozdarty? Że chciałbyś coś zrobić, ale nie pozwala ci na to duma? Po co ja się pytam! Przecież i tak o tym wiem! – Dylan wybuchł śmiechem i powrócił do czynności przeglądania zawartości szuflad.
- Skoro jesteś moim… - tu Liam prychnął, jakby chciał podkreślić, że to nonsens. - …alternatywnym ego… To dlaczego wyglądasz jak Dylan?
- Bo to osoba, za którą bardzo tęsknisz. – odpowiedział klon. – Myślałem, że to oczywiste. Brak ci go i czujesz się odpowiedzialny za jego śmierć. To naturalne. Ci, którzy przeżyli, zawsze się tak czują.
- Nie próbuj mnie usprawiedliwiać! – krzyknął Liam z pretensjami, ale po chwili zdał sobie sprawę, że nie ma najmniejszego znaczenia upominanie własnego sumienia, skoro dokładnie to samo podsuwał mu jego mózg. – Dlaczego muszę cię widzieć?
- Bo sam sobie nie radzisz. Nie musiałbym ci się objawiać pod tą postacią, gdybyś nie zachowywał się jak dupek, dla wszystkich wokoło. Poza tym, masz tak zaciemniony umysł, że odpowiedzi w swoim mózgu szukałbyś miesiącami. Tak idzie ci o wiele szybciej. A skoro już mówimy o upływie czasu… - Dylan oderwał się od wykonywanej czynności i spojrzał na agenta, siedzącego na łóżku. – Myślałem, że coś sobie postanowiłeś…
Liam wpatrywał się w odzwierciedlenie swojej duszy, albo raczej umysłu, jeśli w ogóle można to tak było nazwać i próbował dowiedzieć się, o co mu chodzi. Nie miał zbyt wielkiego doświadczenia w wyszukiwaniu odpowiedzi na takie pytania w swoim własnym mózgu. Jak powiedział Dylan, był ograniczony. Wierzył tylko w sprawy doczesne i łatwe do udowodnienia. To z pewnością zaciemniało jego umysł.
- Dwa miesiące temu postanowiłeś, że znajdziesz mordercę Dylana. Miałeś trop, pamiętasz? Dlaczego nie poprowadzisz śledztwa?
- To nie takie proste… Musiałbym mieć pozwolenie Alana. Właściwie to całego zarządu, a oni odsunęli mnie od ryzykownych akcji na czas nieokreślony, więc nie mam szans na udowodnienie czegokolwiek. Według CIA Dylan zginął w wybuchu i tego wszyscy się trzymają. – wyjaśnił Liam.
- Ale przecież ty w to nie wierzysz! Od kiedy to liczy się zdanie innych? Nazywasz się Liam Walsh i jesteś jednym z najlepszych agentów CIA. Cholera! Jesteś najlepszym agentem terenowym! Zrób coś z tym! Tu chodzi o śmierć twojego kumpla. I od kiedy to słuchasz Alana? Jakoś sobie nie przypominam, żeby Reed miał coś do gadania, kiedy razem z Dylanem, podczas jednej z akcji (było to, rzecz jasna, kiedy oboje zaczynaliście karierę), upiliście się i zamiast wsiąść do samolotu, który leciał do Austrii, wsiedliście do odrzutowca lecącego do Australii? Dziwnym trafem okazało się, że gdyby nie wasza pomyłka, cały plan spaliłby na panewce, bo przemytnicy, których mieliście złapać, wiedzieli, że CIA siedzi im na ogonie i podsunęli wam fałszywe informacje? Nigdy nie liczyłeś się ze zdaniem innych, Liam. Zawsze liczyłeś się tylko ty, twój umysł i umiejętności. Jeśli chcesz zaprzepaścić szansę na zemstę i powrót do dawnego życia – proszę bardzo. Ale ja nie będę się przyglądał jak się marnujesz!
Nastąpiła chwila ciszy i Liam miał wrażenie, że jego sumienie wyrecytowało właśnie jakiś kiepski fragment z nisko budżetowego filmu, który nawet nie trafił na ekrany kin. Nie mógł jednak pohamować myśli, że coś w tych słowach naprawdę miało znaczenie.
- Zaraz… - powiedział po chwili namysłu. – Powiedziałeś, że nie będziesz się przyglądał jak ja się marnuję? – zapytał Dylana, a ten pokiwał głową twierdząco. – Przecież podobno jesteś mną, więc chyba nie miałbyś wyboru, co?
- Liam! Psujesz czar chwili! – oburzył się klon. – Wysil szare komórki i nie daj się życiu. Ono zrobi z tobą, co zechce. Złapie cię za końce i bez litości wykręci cię jak szmatę do podłogi. Potem będziesz się nadawał tylko do zamiatania cudzych brudów.
- Ciekawe porównanie… - westchnął Liam, którego ta metafora jakoś nie bardzo podniosła na duchu. – Ale jak…?
Nie zdążył dokończyć pytania, bo Dylan rozpłynął się w powietrzu. Jakie to było dziwne i zarazem szalone… Właśnie rozmawiał z samym sobą. To było jak żywy pamiętnik, ale lepsze: to dawało odpowiedzi na pytania, których Liam Walsh tak nienawidził. Tylko jak to znów przywołać?
Przemyślenia przerwał mu dzwonek do drzwi. Był tak podniecony, że nawet perspektywa ponownego spotkania Leili mu nie przeszkadzała. Tak się zamyślił, że zapomniał, iż już dzisiaj odbył sesję terapeutyczną. Wszedł po holu, gdzie zauważył Deana w samych bokserkach, który biegł, aby otworzyć drzwi i omal nie poślizgnął się na śliskich płytkach w korytarzu.
W progu stał Viper z plikiem jakichś papierów i laptopem pod pachą. Za ucho, jak zawsze, miał wetknięty długopis, a w oczach błysk, który świadczył o tym, że jest czymś niesłychanie uradowany.
- Gdzieś ty się podziewał, Liam?! Dzwonię do ciebie od samego rana, ale nie odbierasz telefonu! Nie mogłem się wcześniej urwać z pracy, bo miałem dużo spraw do załatwienia w związku z tobą… - Viper mówił szybko, nie bardzo zwracając uwagę na treść swojej wypowiedzi. Postawił laptopa na blacie i już śmigał palcami po klawiaturze, wypisując jakieś skomplikowane hasła i kombinacje, aby dopiąć się do systemu CIA.
- Jak to, „w związku ze mną”? O co ci chodzi, V.? – Liam był zaintrygowany zachowaniem kumpla, więc podszedł bliżej i usiadł koło niego na stołku kuchennym.
Nawet Dean, który pozostawiony sam sobie, został właśnie oderwany od popołudniowych ćwiczeń, podszedł do sąsiada i zajrzał mu przez ramię, do komputera.
- Dmitrij Walkovic? Co to za pajac? Wygląda jak jakiś alfons… - skwitował młody ze śmiechem, oczekując poparcia ze strony swoich towarzyszy.
- Zaiste. – podsumował Viper. Liama zawsze strasznie drażniło, kiedy ktoś używał tego słowa, więc V. na stałe umieścił je w swoim słowniku, bo lubił drażnić przyjaciela. – Prowadził dom publiczny „Nadia” na Białorusi. Ale to tylko przykrywka. W rzeczywistości to groźny mafioso silnie powiązany z organizacją terrorystyczną ze Skandynawii.
- Pierwsze słyszę… - wyznał Dean trochę zdziwiony, a trochę z podziwem. – Nie wiedziałem, że w Skandynawii istnieją organizacje terrorystyczne.
- Bo działają potajemnie. To coś na kształt podziemnych stowarzyszeń, ale to nie oznacza, że można je zignorować. Gromadzą ludzi i siłę, żeby w końcu uderzyć. – wyjaśnił chłopakowi Liam, nadal wpatrując się w zdjęcie na pulpicie. – Viper, nie rozumiem…
- Nie rozumiesz? – chłopakowi aż oczy się zaświeciły z podniecenia. – Nie pamiętasz akcji w Kijowie w 2007 roku? Człowieku! To jest szansa na zemstę! Wtedy zdołał się wywinąć, ale teraz nie ucieknie! Mam bliznę po kuli z jego rewolweru! Skurczybyk mi za to zapłaci! Ubłagałem Alana i interweniowałem u Martina, żeby pozwolił ci poprowadzić tą sprawę do końca i… Zgadnij, co się stało? Zgodzili się!
Liam nie mógł w to uwierzyć. Po dwóch miesiącach nudy i obijania się, po długim okresie użalania się nad sobą, wreszcie nadarza się okazja, żeby mógł powrócić do gry.
- To niesamowite! V.! Jesteś wielki! – wykrztusił tylko i uściskał kumpla, który był chyba tym faktem ucieszony o wiele bardziej od niego. Dmitrij Walkovic musiał mu nieźle zajść za skórę.
- Jest tylko jeden warunek. A właściwie dwa. – powiedział analityk, spoglądając na kumpla, a jego entuzjazm nieco przygasł. – Musisz wziąć Deana, bo obiecałem im, że to będzie świetna okazja do nauki.
- Dla mnie bomba! – wrzasnął Sullivan, szczerząc zęby w uśmiechu. – Pierwsza poważna akcja? Europo, przybywam!
- Nie tak szybko, ogierze… - zwrócił mu uwagę Viper. – Jest jeszcze jeden warunek i myślę, że nie bardzo się spodoba Liamowi…
Liam nie wierzył, żeby istniała na świecie rzecz, która by go bardziej zirytowała niż konieczność mieszkania z Deanem pod jednym dachem i uczenie go sztuczek jak psa.
- Xavier Martin zgodził się przydzielić tę akcję tobie po warunkiem, że… - Viper zaciął się, ale po chwili uznał, że nie warto dłużej owijać w bawełnę. – Że będzie cię mógł nadzorować.
Tylko tego brakowało Liamowi Walshowi do szczęścia: odwiecznego rywala depczącego mu po piętach i krytykującego każdy jego krok. Zgodził się jednak, a kiedy Viper i Dean szli już na dół, do baru, żeby to uczcić, znów pojawiło się jego alternatywne ego.
- Wygląda na to, że to już koniec, Liam. – powiedział Dylan – sumienie. – Martin nie pozwoli ci na żaden samodzielny ruch. Taki już jest. To koniec.
Liam uśmiechnął się szelmowsko. Chwycił skórzaną kurtkę i ruszył do drzwi. Kiedy był już blisko wyjścia, odwrócił się i powiedział:
- Nie. To dopiero początek…


Ostatnio zmieniony przez Maggie dnia 15:13:33 17-07-14, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
namida1991
King kong
King kong


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 2837
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Gdańska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:44:15 28-10-10    Temat postu:

Dean i Liam przestali ze sobą rozmawiać... Hmmm.. No to już jest poważna sprawa...
Liam nadal ma zwidy... I nawet rozmawia z Dylanem... Czyli swoim sumieniem...
Myślę, że mimo wszytko Liam powinien poszukać zabójcy Dylana, bo inaczej naprawdę zwariuje... No i Dean wybierze się z Liamem na akcję... Ale się chłopak ucieszył!! Coś mi się wydaje, że trudno im będzie razem wytrzymać... Ciekawe, czy to wpłynie na powodzenie misji...

Czekam na dalszy ciąg
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:13:48 28-10-10    Temat postu:

Moim zdaniem Liam robi postępy - rozmowa z własnym sumieniem, nawet jeśli ma ono twarz zmarłego przyjaciela, to poważny krok naprzód i na pewno lepszy niż pisanie pamiętnika Ale spokojnie, małymi kroczkami idziemy naprzód - pamiętnik, sumienie, Leila? Może w końcu z nią porozmawia?
No i jeszcze do tego wraca do pracy - fakt, że będzie miał na głowie żółtodzioba a nad głową swojego "ulubionego" kumpla, ale po ostatnim zdaniu wnioskuję, że już on coś wymyśli. W końcu jak to stwierdził Dylan "od kiedy to liczy się zdanie innych?"
Mam nadzieję, że kiedyś poświęcisz Deanowi jakiś jeden odcinek, bo... jakby to powiedzieć? Chętnie poznałabym go bliżej ^^ Na razie to dla mnie zarozumiały, pewny siebie młodziak, który chyba tak naprawdę nie zdaje sobie sprawy na czym polega praca w CIA. On chyba jest jeszcze na tym etapie, że fascynuje go zabawa w policjantów i złodziei
I wiesz co jeszcze Ci powiem? Nawet gdyby odcinek był pięć razy dłuższy to i tak czytałoby się to z zapartym tchem, a po ostatnim zdaniu nadal miałoby się ochotę czytać dalej
A! I czekam na kolejne spotkanie Liama z Leilą
Pozdrawiam!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5853
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:47:03 28-10-10    Temat postu:

Dziękuję za komentarze!
agam, na pewno będzie nawet nie jeden, a wiele odcinków, w których rzucę trochę światła na postać Deana, jego rodzinę i dzieciństwo. przede wszystkim skupię się na tym, dlaczego postanowił zostać agentem. Rzeczywiście Dean jest trochę... beztroski i lekkomyślny, chyba tak można go określić, ale to dlatego, że nie zna jeszcze życia, jest młody i jeszcze wszystko przed nim, a Liam przeżył już sporo i swoje wie. Mimo tego, że różnią się od siebie i to znacznie, to oboje są bardzo podobni, ale o tym później. Mam już obmyślone wszystko co i jak i na pewno, to mogę obiecać, nie zabraknie kolejnej porcji złośliwości między Liamem i Deanem, a także między Liamem i Leilą. Mogę tylko zdradzić, że Leila już niedługo będzie nie tylko terapeutką Liama, ale również pomocnicą w akcjach, w których będzie uczestniczył razem z Deanem i Viperem, ale o tym może później Małe kroczki...
Pozdrawiam!


Ostatnio zmieniony przez Maggie dnia 19:48:32 28-10-10, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:54:59 28-10-10    Temat postu:

To super - już nie mogę się doczekać!
To, że Dean i Liam są do siebie podobni przeczuwałam od początku - nie wiem czy słusznie, ale wydawało mi się że Liam patrząc na niego widzi siebie z czasów, gdy sam zaczynał przygodę w CIA... No i chyba miałam rację, choć zazwyczaj raczej kiepsko mi idzie czytanie między wierszami
W każdy razie wiem na pewno, że warto czekać na kolejne odcinki - bo są po prostu perfekcyjne, w każdy dowiaduję się czegoś nowego, po każdym mam niedosyt... kurcze, same zalety, mogłabym to czytać i czytać, bez końca
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5853
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:33:10 28-10-10    Temat postu:

Dziękuję za pochlebną opinię na temat mojego opowiadania :*
Właściwie, to nie chcę zdradzać szczegółów, ale możesz się jeszcze zdziwić...


Ostatnio zmieniony przez Maggie dnia 21:33:57 28-10-10, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:38:01 28-10-10    Temat postu:

To najszczersza prawda Czasem, aż wpadam w kompleksy;P
To nie zdradzaj i zupełnie zostaw moje rozważania bez komentarza - lubię być zaskakiwana tzw. nagłymi zwrotami akcji
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5853
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:07:15 28-10-10    Temat postu:

Ja też lubię być zaskakiwana, uwielbiam niespodzianki ale czasem po prostu nie mogę się powstrzymać np. od przeczytania spoilerów serialu. To dołujące. Kiedy przeczytam spoilery już nie sprawia mi takiej przyjemności samo oglądanie...
Będę starała się wymyślać takie rzeczy, które jeszcze nie raz Cię zaskoczą
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:12:29 28-10-10    Temat postu:

Też tak mam, zresztą chyba jak każdy;)
Znając już trochę Twój talent i Twoje zdolności jestem absolutnie przekonana, że zaskoczysz nas jeszcze nie raz. Tym bardziej więcej czekam na kolejne odcinki, a na razie zmykam, bo jutro jeszcze muszę się zwlec do pracy
Dobranoc!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Rose
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 1287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:06:55 30-10-10    Temat postu:

Totalnie zaskoczyłaś mnie tym odcinkiem! Nie spodziewałam się, że Dylan, którego widuje Liam może być... "tym". Tą częścią wnętrza i podświadomości, która wie lepiej czego chcesz, nawet jeśli nie chcesz sie do tego przyznać przed samym sobą. Z sumieniem Liam wreszcie porozmawia i otworzy się tak, jak powinien to zrobić przed Leilą. To rzeczywiście krok w przód.

Polubiłam Vipera. Myślałam, że będzie raczej sztywniakiem i inteligentem, tymczasem jest zupełnie inaczej. Za to postać Xaviera mnie intryguje. Oby Liam nie skończył źle pod jego nadzorem, teraz, kiedy wreszcie kumpel załatwił mu akcję. I to z Deanem, co mnie cieszy, bo może poznają się lepiej?

Zgadzam się z agam, że przydałoby się więcej młodziaka. Nie zrozum mnie źle, AA jest świetne, ale zdradzasz wszystko o Liamie, jego myśli, obawy i wspomnienia, podczas gdy Dean pozostaje zagadką. Poproszę o niewielkie zastrzyki danych, żebym nie umarła z niepewności. Wiem, ze coś jest na rzeczy, ale nie wiem, co.

No i czekam na romans między L&L
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 28, 29, 30  Następny
Strona 4 z 30

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin