Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

The American Agents - odc. 10
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 28, 29, 30  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5847
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:16:01 07-12-10    Temat postu:

No prezentu niestety nie będzie
Odcinek mam już prawie skończony. Jeszcze tylko drobne poprawki i prawdopodobnie wieczorem się ukaże. Przepraszam, że musicie czekać...
Mam nadzieję, że uda mi się znaleźć czas na nadrobienie wszystkich opowiadań i napisanie kilku bonusowych odcinków
Pozdrawiam!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5847
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:50:52 07-12-10    Temat postu:

Sorry, że post pod postem, ale nareszcie skończyłam pisać odcinek. Mam nadzieję, że się spodoba

ODCINEK 9: "THE ART OF LYING" - "SZTUKA KŁAMANIA"

Na przyjęcie w hotelu została zaproszona cała europejska śmietanka towarzyska. Mimo tego, Dean nie miał zielonego pojęcie, kim są ci ludzie.
Jeden facet, z którym miał sposobność zamienić parę słów (rozmowa pewnie trwałaby dłużej, ale wkrótce okazało się, że ten człowiek słabo mówi po angielsku), utrzymywał, że jest znanym piłkarzem, ale Dean nie bardzo mu wierzył. Po pierwsze, nie miał postury sportowca. Był kościsty i przygarbiony, a na dodatek miał dobrą pięćdziesiątkę na karku. Chłopak podejrzewał, że to jakiś włóczęga, który wbił się na bankiet, nie wiadomo jakim cudem.
Owy pseudo-piłkarz był jedyną osobą, z którą nawiązał bliższy kontakt. Widział, jak Xavier Martin konwersuje w najlepsze z jakimiś biznesmenami, a Leila zaśmiewa się do rozpuku, szwargocąc po niemiecku z jakąś dystyngowaną, starszą panią. Sam nie wiedział, gdzie się podziać. Wydawało mu się, że nie ma dokąd uciec od tego tłumu. A najgorsze w tym wszystkim było to, że nigdzie nie było widać Dmitrija Walkovica. Jego zadaniem było wypatrzenie go, ale niezbyt dobrze się z tego wywiązywał, o czym nieustannie przypominał mu Liam przez zestaw słuchawkowy.
- Przestań oglądać się za spódniczkami i znajdź wreszcie tego drania! – krzyknął w końcu zniecierpliwiony Walsh, a Dean przez chwilę pomyślał, że ogłuchł.
- Za jakimi spódniczkami?! Nie wiem, czy wiesz, ale tutaj średnia wieku kobiet wynosi 60 lat! Nie za bardzo jest za czym się oglądać. – Dean, rozcierając sobie ucho z słuchawką, spojrzał z niesmakiem na jakąś staruszkę, która po kryjomu poprawiała sobie w ustach sztuczną szczękę.
- Po prostu go znajdź! I lepiej porozmawiaj z kimś, bo stajesz się podejrzany! – Liam tracił cierpliwość.
Razem z Viperem siedzieli w pokoju hotelowym, nudząc się i miał już tego dosyć. On również chętnie wyskoczyłby na akcję.
- Okay, okay! Tylko przestań tak naciskać! – wysyczał Dean przez zęby i w tym samym momencie ktoś do niego podszedł.
Kiedy usłyszał za sobą czyjś głos, omal nie krzyknął z przerażenia, sądząc, że to jakiś agent z kontrwywiadu albo terrorysta, który zaraz porwie go dla okupu. Okazało się, że to jakaś kobieta po czterdziestce. Przedstawiła się jako lady Susannah Beth Hangleton.
Kiedy zapytała Deana o jego imię, zamurowało go. Tego nie przewidział. Nawet nie ustalili, kim tak naprawdę ma być. A jeśli dodać do tego fakt, że był fatalnym kłamcą – to katastrofę mieli jak w banku. Naprawdę chciał skłamać, powiedzieć, że jest jakimś niemieckim biznesmenem, albo hrabią.
Zanim jednak zdołał to zrobić, usłyszał w słuchawce głos przełożonego:
- Improwizuj. Skłam. Po prostu wymyśl coś na poczekaniu! – w głowie Liama było słychać lekką desperację (w końcu od wyników tej misji zależała po części jego dalsza kariera w CIA), ale również zniecierpliwienie, jakby był zły, że go tam nie ma, bo na pewno lepiej by sobie z tym poradził.
Nie zdążył nawet dokładnie przemyśleć tego, co chciał powiedzieć. W jego głowie trwała rozpaczliwa gonitwa, ale, nie wiedzieć czemu, w pamięci miał tylko zdarzenia, które miały miejsce już po wylocie z Virginii. Nim zdążył uporządkować słowa, nim zdążył się zastanowić, czy mają one sens, same wyszły mu z ust, choć tego nie planował:
- Książę Edward Cullen, madame…
Liam uderzył się otwartą dłonią w czoło. Serio?! To wszystko na co go było stać?! W ciągu ich krótkiego lotu, Walsh zdążył się dowiedzieć paru rzeczy o tej wampirzej sadze. Przedyskutowali to dość dokładnie i teraz nie miał już najmniejszej ochoty, by znów sięgnąć po tę książkę. Jednak musiał przyznać, że posunięcie Deana było bardzo nierozważne zwłaszcza, że chyba nie było na świecie osoby, która by nie wiedziała, kim jest Edward Cullen – bożyszcze nastolatków.
- Książę? Naprawdę? Niech pan raczy wybaczyć mi moją śmiałość, ale nigdy o panu nie słyszałam. – lady Susannah była najwidoczniej bardzo zainteresowana tą znajomością.
- No nie! Ona naprawdę to kupiła! – krzyknął Viper i wybuchł śmiechem, słysząc tę rozmowę. Liam go uciszył, choć sam również nie mógł uwierzyć, że ktoś może być na tyle głupi.
- Nic w tym dziwnego, gdyż pochodzę z bardzo dalekiego kraju. – odpowiedział Dean, czując, że kończą mu się pomysły. – W rzeczy samej: jestem następcą tronu. Tam, skąd pochodzę. – dodał po chwili niepewności.
- A cóż to za kraj, jeśli można wiedzieć? – lady Hangleton nie dawała za wygraną.
- A ty co, z policji?! – zdenerwował się Sullivan. Za dużo pytań jak na jeden raz.
- Słucham?! – oburzona kobieta zrobiła obrażoną minę. – Jak pan śmie?!
- Och, nie, nie, nie! Nie to miałem na myśli! – chłopak próbował załagodzić sytuację.
- 5 dolców na to, że się nie wykaraska… - zaśmiał się Viper, a Liam uśmiechnął się szelmowsko pod nosem, uważnie śledząc losy podopiecznego na ekranie monitora.
- Tylko pięć? Stawiam stówę na to, że da mu policzek i wezwie ochronę… - Walsh przybił zakład z kumplem i powrócił do obserwowania tej dziwacznej sceny, podczas której Dean usilnie próbował naprawić wyrządzone szkody.
- W moim kraju, oznacza to: „Bardzo mi miło panią poznać”. Im bardziej pogardliwym tonem wypowiedziane, tym jest to większy komplement. – Sullivan zacisnął zęby, czekając w skupieniu, czy jego kłamstwo przejdzie.
Lady Hangleton najwyraźniej nie zauważyła w tym nic dziwnego, ponieważ uśmiechnęła się promiennie i obdarzyła Deana łaskawym spojrzeniem.
- Nie, no! To już jest kpina! – krzyknął Liam, a Viper zachichotał w taki sposób, że zarobił cios w ramię.
- Dowiem się wreszcie, skąd pan pochodzi, panie Cullen?
- Wolałbym raczej, żeby lady łaskawa była zwracać się do mnie per książę. Nie cierpię, kiedy ktoś myli tytuły. – Dean wczuł się w rolę i widać było, że doskonale mu to odpowiada.
- Ależ oczywiście, książę. Nie śmiałam pana obrazić. – lady Susannah przytaknęła z pokorą, co spowodowało, że Liam jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe, wytrzeszczył oczy ze zdumienia.
- Czy ona dygnęła, czy mi się tylko wydawało? – zapytał, kręcąc głową z niedowierzaniem.
Tymczasem Dean zmagał się z własnymi kłamstwami, w które brnął coraz bardziej i sam nie wiedział, jak mu się to udaje.
- Dowiem się, skąd książę pochodzi, czy może mam tutaj tak stać w nieskończoność? – lady najwyraźniej była bardzo niecierpliwą kobietą z pociągiem do młodszych mężczyzn. Sądząc po dzikim błysku w jej oczach, Dean wpadł jej w oko.
- Oczywiście, madame. Nigdy nie pozwoliłbym pani czekać. – odpowiedział szybko Dean, co było sprzeczne z prawdą, bo właśnie przez cały czas próbował to wszystko spowolnić.
- Ty to zacząłeś, więc ty to skończysz. – usłyszał w słuchawce głos Liama, który najwyraźniej przeczuwał, co jego partnerowi chodzi po głowie. – Nie mogą cię podejrzewać.
- A więc… - zaczął Dean, idąc za radą Walsha. – Pochodzę z dalekiej krainy. Bardzo, bardzo dalekiej. Jest tak odległa, że prawie nikt nie wie o jej istnieniu. A nazywa się… Nazywa się…
No i wtopa. Jak tu wymyślić nazwę jakiegoś kraju? Liam złapał się za głowę, ubolewając nad nieporadnością chłopaka, a Viper chichotał, wcinając popcorn i z zapałem obserwując zmagania Sullivana.
- Nazywa się Nibylandia. – powiedział w końcu, a Viper zakrztusił się prażoną kukurydzą. Łzy stanęły mu w oczach i dopiero, kiedy Liam popukał go po plecach był w stanie bezgłośnie wyartykułować słowa: „What the fuck?!”
Liam nigdy nie sądził, że spotka istotę, która byłaby głupsza od Xaviera Martina, ale zmienił zdanie, kiedy usłyszał odpowiedź lady Hangleton:
- Och, książę, a gdzie to jest?
Tego już było po prostu za wiele. Viper, osuszywszy oczy od łez, kręcił głową z niedowierzaniem, a Liam wpatrywał się jak zahipnotyzowany w ekran komputera, z którego odczytywali sygnał z kamer bezpieczeństwa w całym hotelu.
Dean również był zaskoczony, że udało mu się kogoś oszukać. Tak bardzo się zdziwił, że omal nie zaprzepaścił wszystkiego. Szybko się jednak opamiętał i wrócił do swojego przemówienia.
- Och, Nibylandia to mały kraj, lecz skrywa wiele bogactw naturalnych. Nie chcemy się nimi dzielić, gdyż w przeszłości Anglicy, rzecz jasna twoi przodkowie, lady, byli dla nas, Nibylandczyków… Nibylandczków… Niby… Niby… Nibylendrów… - Dean zaczął się gubić, próbując poprawnie odmienić ten wyraz. W końcu zrezygnował z nieudolnych prób i powiedział: - Byli dla mieszkańców Nibylandii po prostu okrutni. Teraz trzymamy nasze położenie w tajemnicy, aby nie pozwolić, żeby historia znów się powtórzyła. Także, na użytek naszej rozmowy, możemy przyjąć, że Nibylandia znajduje się za siedmioma górami i za siedmioma lasami. A po drodze mijasz McDonald’s i klub ze striptizem.
Viper odchylił głowę w tył i ryknął śmiechem, ale Liam nadal niedowierzał własnych uszom.
- W Nibylandii życie jest o wiele prostsze niż gdziekolwiek indziej. Wszyscy są tam dla siebie mili. A na drzewach aż się roi od takich małych, różowych małpek i…
- Nie przeginaj! – syknął Liam przez zestaw słuchawkowy, a Dean natychmiast zamilkł, ale bynajmniej nie po to, aby zadowolić swojego przełożonego.
Właśnie kogoś zobaczył. Kogoś, kto łudząco przypominał, poszukiwanego przez CIA, Dmitrija Walkovica, który na tym bankiecie miał skontaktować się z przedstawicielem skandynawskiej organizacji terrorystycznej.
- Co ty wyprawiasz? – zdziwił się Liam, widząc, że Dean, przeprosiwszy lady Hangleton, kieruje się w stronę drzwi.
- Podejrzany na dwunastej. – szepnął chłopak konspiracyjnym tonem, a Liam szybko spostrzegł, że ten żółtodziób się nie pomylił.
Dmitrij stał przy wejściu do sali balowej. Ubrany był we frak, który zupełnie do niego nie pasował. Miał krótko ostrzyżone, przyprószone siwizną włosy oraz dziwaczną kozią bródkę, po której co jakiś czas się gładził, jakby w niekontrolowanym odruchu. Rzucał wylęknione spojrzenia w stronę drzwi i nie trudno było zgadnąć, że na kogoś czeka.
- Grę czas zacząć. – mruknął Dean, uśmiechając się pod nosem na myśl, że właśnie rozpoczyna się jego pierwsza, prawdziwa akcja.


Ostatnio zmieniony przez Maggie dnia 15:18:17 17-07-14, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:06:14 07-12-10    Temat postu:

Maggie, po pierwsze strasznie się cieszę, że jesteś z nowym odcinkiem
A po drugie, trzecie, piąte i dziesiąte - jesteś niesamowita! Świetny odcinek, dawno już się tak nie uśmiałam - Edward Cullen z Nibylandii? Nie wiem skąd była tamta panna, ale okazało się w tej scenie, że Dean ma chyba więcej szczęścia niż rozumu;) Rozumiem, że był stremowany etc., ale naprawdę mógł się bardziej postać^^
Teraz bardzo mnie ciekawi jak potoczy się ta prawdziwa akcja. Coś czuję, że Liam może nie wytrzymać i wkroczyć do akcji, ale... zobaczymy Mam nadzieję, że nie każesz nam znów tak długo czekać na odcinek.
Pozdrawiam :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Rose
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 1287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 9:47:31 09-12-10    Temat postu:

No nareszcie, Maggie! Już się bałam, że o nas zapomniałaś, albo straciłaś wenę... No ale brak czasu potrafię zrozumieć, bo mam ten sam problem

Odcinek oczywiście rewelacja, już prawie zapomniałam, ile potrafisz przemycić humoru w tych kilkunastu linijkach tekstu
Dean rzeczywiście nie umie kłamać! Na szczęście trafił na rozmówczynię, która nie kojarzy kto to Edward Cullen, dziwi mnie jednak, że uwierzyła w Nibylandię (przecież Piotruś Pan to klasyka, nawet dla arystokracji). W każdym razie zabawne były te jego zmyślone opowieści. Reakcje Liama i Viapera też świetne, wyobrażam sobie jak Walsh się denerwował.
Cytat:
- Och, Nibylandia to mały kraj, lecz skrywa wiele bogactw naturalnych. Nie chcemy się nimi dzielić, gdyż w przeszłości Anglicy, rzecz jasna twoi przodkowie, lady, byli dla nas, Nibylandczyków… Nibylandczków… Niby… Niby… Nibylendrów… - Dean zaczął się gubić, próbując poprawnie odmienić ten wyraz. W końcu zrezygnował z nieudolnych prób i powiedział: - Byli dla mieszkańców Nibylandii po prostu okrutni.

Nie mogłam się powstrzymać, by tego nie zacytować, bo uśmiałam się do rozpuku.
No i wreszcie cel namierzony, ciekawe, jak przebiegnie akcja właściwa. Trzymam kciuki za Deana, bo teraz jest zdany na siebie, chyba że Liam wkroczy do akcji tak jak prognozuje agam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5847
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:09:51 24-12-10    Temat postu:

Przepraszam wszystkich za to, że jeszcze nie udało mi się nic napisać. Postaram się coś wyskrobać w czasie przerwy świątecznej, bo na pewno znajdę trochę czasu

Chciałabym życzyć wszystkim WESOŁYCH ŚWIĄT! Obyście spędzili tegoroczne święta w ciepłym gronie rodzinnym, mogąc cieszyć się magiczną atmosferą. Mam nadzieję, że pod choinką znajdziecie to, o czym marzyliście, a także, że wkroczycie w Nowy Rok pełni uśmiechu i zadowoleni z życia.
Wszystkim Czytelnikom życzy
Maggie


Ostatnio zmieniony przez Maggie dnia 14:11:13 24-12-10, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5847
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:43:47 03-01-11    Temat postu:

Trochę się namęczyłam, ale wreszcie napisałam! Mam nadzieję, że nie będziecie zawiedzeni Miłego czytania!

ODCINEK 10: "THE RUSSIANS ARE EASY TO FIGURE OUT" - "ROSJAN ŁATWO ROZGRYŹĆ"

- Orzeł wylądował! Orzeł... WYLĄDOWAŁ...!
- Przestań to wciąż powtarzać!
Dean odczuwał silne podniecenie na myśl o swojej pierwszej misji. Był również bardzo zdenerwowany, bo nigdzie nie mógł znaleźć Xaviera Martina, a Leila nadal rozmawiała z jakąś starszą panią, więc niegrzecznie byłoby im przerywać. Liam próbował go uspokoić, ale niewiele mógł zdziałać przez zestaw słuchawkowy.
Dmitrij Walkovic stał nadal w tym samym miejscu, rozglądając się po sali balowej, wyraźnie oczekując na swojego informatora, który najwidoczniej się spóźniał. Dean nie wiedział, co robić i to go przerażało najbardziej. Nie potrafił improwizować, a tym bardziej kłamać. Lady Hangleton łatwo łyknęła kłamstwo o księciu Nibylandii, ale ile osób zdołałby jeszcze na to naciągnąć? Raczej niewiele i tego się obawiał. Nie miał żadnego pomysłu jak odpowiedzieć na kłopotliwe pytania śmietanki towarzyskiej, która już zdążyła zauważyć, że młodzieńcowi coś dolega, bo pobladł, a na jego czole pojawiły się kropelki potu. Twarze zgromadzonym zaczęły mu się rozmazywać przed oczami i poczuł, że zaraz upadnie.
- Co on wyprawia? - zapytał Liam Vipera, ale ten tylko wzruszył ramionami, wyraźnie zaniepokojony.
- Może coś zjadł... - wyjąkał V, nie wiedząc, co więcej może powiedzieć.
- Dean! Słyszysz mnie?! Halo! Dean! - Liam bezskutecznie próbował nawiązać kontakt z podopiecznym.
Chłopak upadł, pociągając przy tym za obrus, którym zasłany był jeden ze szwedzkich stołów. Srebrne półmiski, na których spoczywały wykwintne przystawki, spadły na podłogę z głośnym brzękiem. Podczas upadku, Deanowi wypadła z ucha maleńka słuchawka, którą przez pomyłkę zniszczyła Leila, spiesząc do poszkodowanego i nadeptując szpilką na urządzenie.
- Cholera! - wrzasnął Liam, próbując nawiązać kontakt ze swoją terapeutką.
Niestety hałas, który towarzyszył ocucaniu Deana przez zgromadzony nad nim tłum uniemożliwiał kobiecie zrozumienie słów agenta.
- Gdzie jest Xavier? - zapytał Viper, gorączkowo przeszukując monitor i próbując znaleźć agenta, który był w tej chwili potrzebny.
- Pieprzyć Martina! Gdzie jest Walkovic?! - krzyknął Liam, który właśnie w tym momencie zauważył, że podejrzany mafioso zniknął gdzieś, korzystając z zamieszania, wywołanego przez Deana.
Walsh wiedział, co powinien zrobić, więc, nie zważając na głośne przekleństwa Vipera, który nadal próbował znaleźć w tłumie Xaviera Martina, ruszył do drzwi, chwytając spluwę, leżącą na stoliku przy jednym z łóżek.
- Liam, co ty, do cholery, wyprawiasz?! - V był nieco zdziwiony, widząc jak jego kumpel napełnia magazynek nabojami i chowa więcej amunicji do kieszeni. - Nie wolno ci tam iść! Zapomniałeś, że jesteś zawieszony?!
- Walić to. - odpowiedział Walsh jak gdyby nigdy nic. - Dopadnę sukinsyna.
Viper był tak zaskoczony zachowaniem przyjaciela, że dopiero po chwili dotarło do niego, iż Liam właśnie opuścił pokój hotelowy. Szybko chwycił słuchawki, które jeszcze niedawno miał na sobie jego partner i spróbował skontaktować się z Leilą.
- Wszystko w porządku? - zapytał, obserwując sytuację na monitorze. - Co z Deanem?
- Nic mu nie będzie... - odpowiedziała kobieta takim tonem, jakby była wściekła na samą siebie. Najwidoczniej nic poważnego nie dolegało młodemu agentowi. - Gdzie jest Walsh?!
- Walsh? - Viper przełknął ślinę, próbując coś wymyślić, ale nic nie przychodziło mu do głowy. - W sensie Liam?
- Tak, kretynie, Liam! - Leila traciła panowanie nad sobą, co było zupełnie niezrozumiałe, zważywszy na fakt, że była psychologiem. - Gdzie on jest?!
- On... Poszedł to toalety. - wymyślił naprędce, modląc się, by kobieta łyknęła to kłamstwo, choć graniczyło to z cudem. Potrafiła rozpoznać, czy ktoś kłamie w promieniu kilometra. - No wiesz... Za dużo burritos...
Niestety Leila już się połapała. Usłyszał jej ciche przekleństwo, a chwilę potem zobaczył na monitorze, że rozgania tłum, nadal sterczący nad nią i Deanem.

***

Liam szedł szybkim krokiem przez hotelowy korytarz. W ręce dzierżył pistolet i zastanawiał się, dokąd mógł udać się Dmitrij. Wszędzie było pusto, ale uznał to za okoliczność sprzyjającą. Odczuwał dziwną satysfakcję, krocząc słabo oświetlonym holem z szybko bijącym sercem. Już prawie zapomniał jak to jest.
Znalazł pomieszczenie, którego szukał i wślizgnął się do niego prawie bezszelestnie. Był to pokój ochrony, w którym strażnicy obserwowali monitory, na których wyświetlał się obraz z wszystkim kamer w budynku. Był tam tylko jeden ochroniarz, który głośno chrapał, zupełnie nie przejmując się, że jest na zmianie.
Liam zerknął na monitory. Zobaczył Leilę, która doprowadza Deana do porządku i tłum ludzi, którzy, rozgonieni przez panią psycholog, powrócili do zabawy.
- Snoby... - mruknął pod nosem, zapominając, że nie jest w pokoju sam.
Śpiący strażnik chrapnął i przebudził się, przecierając oczy. Dopiero po chwili zauważył agenta, który stał, uśmiechając się niepewnie i czekając, co się teraz stanie. Ochroniarz zerwał się na równe nogi, krzycząc:
- Агу! Це службове приміщення!
- Hę? - Liam nie potrafił zrozumieć obcego języka. - Sorry, ale nie mówię po kretyńsku...
Tym razem to strażnik nie wiedział, o co chodzi i Liam wykorzystał moment, w którym tłusty ochroniarz przyglądał mu się z zaciekawieniem. Zerknął ukradkiem na monitor, dostrzegając swój cel idący jednym z hotelowych korytarzy. Dmitrij Walkovic co jakiś czas oglądał się za siebie, ale nikt go nie śledził. Nagranie pochodziło z czwartego piętra, więc Liam postanowił niezwłocznie się tam udać.
- Słuchaj... - zwrócił się do strażnika, zupełnie nie przejmując się tym, że nie rozumie on ani słowa z tego, co mówi. - Chętnie bym jeszcze pogawędził, ale obowiązki wzywają, więc... Słodkich snów, grubasie!
Po tych słowach zamachnął się ręką z pistoletem i uderzył faceta w głowę, ogłuszając go. Ochroniarz padł na podłogę, a Liam popędził na czwarte piętro, by dopaść Dmitrija. Winda na siódmym piętrze zatrzymała się i wsiadła do niej jakaś kobieta w wieczorowej sukience. Liam, nie namyślając się długo, również do niej wsiadł i uśmiechając się przyjaźnie do kobiety, wcisnął czwórkę.
- Pan na przyjęcie? - zapytała kaleczonym angielskim.
- Tak. Pani, jak mniemam, również. - powiedział, mierząc wzrokiem jej kreację. Uśmiechnęła się krzywo i wyjąkała:
- Obawiam się, że nie ma pan odpowiedniego stroju...
- Myślę, że dam sobie radę. - Liam machnął ręką, odwracając się twarzą do drzwi windy.
Jednak chwilę potem tego pożałował, bo poczuł lufę pistoletu przystawioną mu do pleców.
- Chyba jednak pan sobie nie poradzi, panie Walsh... - wycharczała mu do ucha kobieta i poczuł, jak odbiera mu jego broń, a zaraz potem zatrzymuje windę, wciskając odpowiedni przycisk. Poczuł jak zatrzymują się w miejscu.
- Svetlana... - Liam uśmiechnął się, zupełnie jakby zapomniał, że znalazł się w niebezpieczeństwie. - Kopę lat! Co u ciebie? Myślałem, że gnijesz w pierdlu, ale, jak widać, mam przestarzałe wiadomości. Jak ci się udało stamtąd wyjść?
- Jak zwykle czarujący... - syknęła mu do ucha kobieta i przycisnęła mocniej broń do jego pleców.
- Znów pracujesz z Walkovicem, co? - zapytał, jakby rozmawiał ze starą znajomą. - No popatrz! Jaki ten świat mały, co? No tak... Ale, jak to mówią, stara miłość nie rdzewieje...
Za te słowa zarobił cios w lędźwie. To zadziwiające, ile siły było w tej kobiecie.
- Ciekawa jestem, skąd wiedziałeś, gdzie jesteśmy... - zaczęła Svetlana korzystając z chwilowej niedyspozycji przeciwnika. - CIA jest dość szybkie w tych sprawach, nie uważasz?
- Nie sądzę, aby to była zasługa CIA. - powiedział Walsh, nadal uśmiechając się szelmowsko. - Po prostu łatwo was rozgryźć. Wy, ruskie, zawsze coś kombinujecie...
Tym razem Svetlana zamachnęła się pistoletem, próbując nim ogłuszyć Liama, ale ten był na to przygotowany. Jednym zwinnym ruchem przycisnął ją do ściany windy, wytrącając broń swoją i jej. Najwidoczniej poczuła się bezbronna, bo na chwilę przestała się rzucać, ale nie trwało to długo. Odepchnęła Liama, który uderzył w przeciwległą ścianę.
- Masz silne ramiona... Czy wszystkie Rosjanki jadą na sterydach? - zapytał, uśmiechając się cwaniacko i uchylając głowę przed jej ciosem.
Wiedział, że jego komentarze na temat jej pochodzenia tylko ją zdenerwują i podburzą, dlatego to robił. Znów się zamachnęła, ale tym razem również zrobił unik i uderzyła w paletę wyboru pięter, tym samym odblokowując windę, która ruszyła na dół teraz głośniej niż przedtem.
Svetlana rzucała się obłąkana, co nieco go irytowało. Wolałby się zmierzyć z godnym siebie przeciwnikiem, ale nic na to nie mógł poradzić, bo w windzie była tylko ona. Szybko sięgnął po swoją spluwę leżącą na ziemi i ogłuszył ją tak jak uprzednio strażnika hotelowego.
- Wiesz co? Bardziej cię lubię w takim stanie... - wyjąkał, dysząc ciężko i patrząc z góry na nieruchome ciało Rosjanki, wyglądające dość groteskowo w wieczorowej sukience poplamionej jej własną krwią i spoczywające na podłodze windy.
Sygnał ogłosił, że Liam znalazł się na upragnionym piętrze, więc z uśmiechem, odwrócił się w stronę drzwi, które rozsunęły się z hukiem, ukazując korytarz na czwartym piętrze. Problem w tym, że znajdowały się tam już jakieś postacie.
- Borys... Herman... - skinął głową mężczyznom o surowych rysach twarzy, którzy wyglądali jak dwa tępe osiłki. - To jakiś cholerny zlot, czy co? - zapytał sam siebie, uśmiechając się ze zrezygnowaniem i spoglądając na nieprzytomną Svetlanę. - No nic... Zapowiada się niezła zabawa...


Ostatnio zmieniony przez Maggie dnia 15:20:00 17-07-14, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:06:21 03-01-11    Temat postu:

Maggie, to jest genialne! Naprawdę warto było czekać Jak zwykle zdziwiłam się, gdy okazało się, że to już koniec odcinka - mogłabym to czytać i czytać... Jak zwykle nie brakowało humoru, a akcja z odcinka na odcinek nabiera coraz większego tempa. Jestem pewna, że gdybym dostała to kiedyś w formie książki to przeczytałabym wszystko od razu, a potem jeszcze raz, albo dwa, a może nawet trzy;)

Widziałam, że Liam nie usiedzi na tyłku i wpakuje się w kłopoty. Dean, biedaczek, tak się przejął, że narobił szumu swoją osobą przez co nasi agenci stracili Dimitrija z oczu. Zastanawiam się gdzie się podział Xavier i nie wiem czemu, ale... coś mi tu śmierdzi ^^'
A może nie będzie tak źle i to właśnie on przyjdzie Liamowi z pomocą? Bo zdaje się, że nasz agent z tymi osiłkami nie poradzi sobie już tak łatwo jak ze Svetlaną... Chociaż chyba wolałabym, żeby z odsieczą przyszła mu Leila - oboje mieliby wtedy pretekst, by znów sobie nawzajem podocinać


Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 21:07:08 03-01-11, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Rose
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 1287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:45:40 04-01-11    Temat postu:

Maggie, jak ja mogłam przegapić życzenia świąteczne? Oczywiście na odzew już za późno, ale w zamian życzę dużo weny w nowym roku, żeby spod Twojego pióra wydostawały się kolejne perełki

Odcinek oczywiście bomba, mało się nie popłakałam ze śmiechu, kiedy Viper powiedział o burritos Spodziewałam się, że Dean nie wytrzyma presji (ale co mu się w sumie stało? zemdlał? ma jakiś atak? a może udaje?) i Liam będzie musiał wkroczyć do akcji. Ruscy kombinatorzy - świetnie przemyślane, bardzo zabawna scena w windzie. I ten tekst "nie gadam po kretyńsku" Ciekawe, co by powiedział, gdyby polski usłyszał

No, myślę że i z tymi dwoma się rozprawi, w końcu on to traktuje jak zabawę. Tylko czy po takiej przerwie podoła takiej misji? I czy znajdą Walkovica?

Czekam!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5847
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:15:44 10-01-11    Temat postu:

Nie wiem, skąd mi się to wzięło, ale zaczyna się z tego robić jakaś zagadka kryminalna. Od razu powiem, że tego nie planowałam i samo wyszło. Z góry przepraszam za styl, ale nie mam doświadczenia w pisaniu kryminałów, ale już zaczynam mieć pomysły na kolejne odcinki Zapraszam do czytania! Mam nadzieję, że nie zrazi Was długość odcinka... W razie czego, możecie przeczytać na raty

ODCINEK 11: "THE PANTHER IN TRAP" - "PANTERA W PUŁAPCE"

Mężczyźni zabrali mu broń i dość brutalnie pociągnęli go za sobą. Jeden z nich, jakby chciał na kimś odreagować złość, uderzył Liama w szczękę.
- A co z nią? - zapytał po chwili, wskazując na nieprzytomną Svetlanę, nadal leżącą w windzie. - Myślisz, że możemy ją tak zostawić?
Drugi facet odpowiedział mu wzruszeniem ramion, pociągnął za sobą Liama i wepchnął go do pokoju z numerem 487.
- Wow, Herman... - wykrztusił Walsh, plując krwią, która zaległa mu w ustach, po ciosie, jaki wymierzył mu osiłek. - Gdzie się nauczyłeś mówić tak dobrze po angielsku?
- Zamknij się, Walsh! - nakazał drugi mężczyzna, który miał więcej kłopotów z rodzimym językiem agenta niż jego towarzysz. - Twoje gierki ci tutaj nie pomogą!
- Jakie gierki, Borys? - zapytał Liam, siląc się na uśmiech, choć sytuacja, w jakiej się znalazł, wcale nie była zabawna.
Herman nadal trzymał go mocno za nadgarstki, w obawie, że ten zechce się uwolnić. Zaczynało go to trochę irytować. I tak niczego by nie próbował bez swojej spluwy, która teraz znajdowała się w rękach jego przeciwników. Nawet gdyby spróbował uciec, od razu pomknęłoby w jego stronę tuzin pocisków. Oczywiście, szczerze wątpił, by Borys i Herman nauczyli się celnie strzelać, od chwili, gdy widział ich po raz ostatni, ale wolał nie ryzykować. Był jednak pewny, że służą Dmitrijowi tylko z przyzwyczajenia, a on pozwala im wykonywać czarną robotę, jeśli tylko mogą się w niej popisać siłą. W tym byli niedoścignieni.
- Ja po prostu mam dobre maniery... - dodał po chwili, nie przestając się uśmiechać. - Nie wiem czy wy, bezmózgie stworzenia, wiecie, co to takiego.
Jeszcze jeden cios od Hermana, ale był na to przygotowany i nie poczuł bólu. Przez tyle lat pracy nauczył się odporności na gorsze tortury. Nie odzywał się jednak więcej, widząc, że niczego nie wskóra. Poza tym, nie lubił rozmawiać z ludźmi, którzy nie dorównywali mu swoim poziomem intelektualnym.
Weszli w głąb pokoju i ich oczom ukazało się wspaniałe łoże. Tak wielkie, że spokojnie mogłoby pomieścić z pięć osób, a nawet Borysa i Hermana, gdyby się ścisnęli! Nic więc dziwnego, że Liam przeżył niemały szok, widząc w nim nikogo innego jak Xaviera Martina.
Wyglądał przekomicznie. Leżał w pościeli z jakiegoś drogiego materiału, przykuty kajdankami do oparcia łoża i z zakneblowanymi ustami. Walsh pomyślał, że ten widok będzie go nękał przez całe życie. Jednak zamiast się nim zgorszyć, roześmiał się szczerze, zupełnie zapominając, iż nadal znajduje się w rękach wroga.
- Fajne gacie, Martin - zauważył, poddając się Hermanowi i umożliwiając skrępowanie się na jednym z ozdobnych krzeseł. - Nie było twojego rozmiaru?
Znów się roześmiał, spoglądając z politowaniem na krótkie majtki w panterkę, które miał na sobie jego odwieczny rywal. Poprzez zakneblowane usta wyrwał się Martinowi jakiś charkot, który Liam poprawnie zinterpretował jako: „Zabiję cię, Walsh!”.
- Dobra, dobra... - zaśmiał się agent, ale zaraz potem dodał: - Tylko najpierw się przebierz, bo wstyd zostać zabitym przez męską dziwkę.
Xavier Martin zaczął się gwałtownie kręcić na posłaniu i to wprawiło Liama w jeszcze większe rozbawienie. Martin rzucał się coraz bardziej, ale dopiero wtedy Walsh zauważył na jego twarzy głębokie rozcięcie. Zmarszczył brwi, ale nic nie powiedział. Herman przywiązał go mocno do krzesła, skutecznie utrudniając jakikolwiek ruch.
- Teraz was zostawimy – zaczął osiłek, powoli wycofując się do drzwi.
Liam wyczuł, że mimo jego postawy twardziela, panicznie boi się zostać sam na sam z dwoma agentami CIA w jednym pomieszczeniu, nawet jeśli ma za sobą potężnego Borysa.
- Dokąd idziecie? - zdziwił się Walsh.
W całej jego karierze nie zdarzyło mu się jeszcze, żeby ktoś go skrępował, a potem zostawił samego, pozwalając się uwolnić. Martin również patrzył zdziwiony jak Borys i Herman wycofują się. Z jego ust ponownie wydobył się charkot, ale tego Liam nie zdołał zrozumieć.
- Gdzie jest Walkovic? - zapytał Liam, dopiero teraz uświadamiając sobie, że nigdzie nie widać ich głównego celu.
Nikt mu nie odpowiedział i poczuł, że zaczyna się denerwować.
- Gdzie, do cholery, jest Walkovic?! - powtórzył głośniej, kręcąc się na swoim miejscu i próbując się uwolnć.
Mężczyźni nadal się wycofywali aż w końcu zniknęli za drzwiami, zostawiając Liama i Xaviera samych.
- O co tu, do jasnej cholery, chodzi? - zapytał Liam, ale niestety odpowiedział mu tylko niezrozumiały charkot Martina.
Liam rozglądał się gorączkowo w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby mu pomóc w uwolnieniu się. Zupełnie nie rozumiał, dlaczego pracownicy Dmitrija tak się bali. No i gdzie jest Walkovic? Przecież sam widział tego faceta, idącego czwartym piętrem, na monitorze w pokoju ochrony. Coś tutaj było nie tak...
Postanowił odrzucić od siebie te myśli i zapytać Martina, jak tu się znalazł. Odpowiedział mu charkot. No tak... Przecież był zakneblowany.
- Svetlana cię tak urządziła – stwierdził, zerkając na rozcięcie na twarzy odwiecznego rywala.
Był pewien słuszności swoich słów, ale Martin wkrótce pozbył się knebla (co okazało się niebywale trudne, no ale w końcu był agentem i potrafił wiele rzeczy) i mógł potwierdzić słowa Liama.
- Znasz ją? - zapytał zdyszany.
Trochę namęczył się z tym kneblem.
- Pewnie, że znam... Przecież zajmowałem się sprawą Walkovica, a ona z nim pracowała, pamiętasz? - Na chwilę przestał się rzucać i znów zaczął się rozglądać po hotelowym apartamentowcu. - Co wy wszyscy w niej widzicie? - zapytał po chwili, nie przerywając czynności.
- Jak to: co w niej widzimy? - zdziwił się Xavier, a Liam wywrócił teatralnie oczami.
- Podpowiem ci: te gacie chyba nie znalazły się na twojej d***e przypadkowo.
Mimo iż miał w tym momencie niebywałą ochotę wybuchnąć śmiechem, to jednak tego nie zrobił. Sytuacja była zbyt parszywa, zważywszy na fakt, że nie mógł rozgryźć, o co tu chodzi.
- No wiesz... - zaczął Martin, gorączkowo szarpiąc kajdanki, którymi był przypięty do łóżka. - Zwyczajna laska i tyle. Potrzebuję trochę rozrywki...
- Najwyraźniej... - zauważył Liam, mierząc wzrokiem agenta, który wyglądał po prostu śmiesznie – Rozrywki masz aż nadto.
Postanowił jednak zmienić temat, bo nie miał ochoty na takie dyskusje i to w dodatku z Xavierem Martinem, na którego widok miał w tej chwili ogromną ochotę się roześmiać.
- Viperowi też zawróciła w głowie – przypomniał sobie po chwili – ale w sumie nie wiem dlaczego, bo przecież ani to ładne, ani mądre...
- Co? - zdziwił się Martin, przerywając swoją szarpaninę. - O'Connorowi podobała się Svetlana?
- Dziwne, co?
- Właściwie to nie. To ostra laska.
- Zaraz się porzygam – zakomunikował Liam, odwracając wzrok – Lepiej pomyśl, jak się stąd wydostać, bo utknąłem w martwym punkcie.
- Czyżby wielki, wszechwiedzący Liam Walsh nie znał odpowiedzi na jakieś pytanie? - zadrwił Martin, a jego towarzysz broni, gdyby tylko mógł się ruszyć, na pewno rzucił by w niego wazonem, stojącym na stoliku.
- Zamknij się i myśl! - przerwał te docinki Liam, po czym spróbował skupić się na wyszukaniu odpowiedniego rozwiązania. - Musimy się stąd wydostać...
- Stąd nie ma wyjścia – odezwał się jakiś głos i Liam nie miał trudności w jego rozpoznaniu.
- Dmitrij Walkovic... - syknął cicho – Nareszcie zaszczyciłeś nas swoją obecnością.

***

- Nic ci nie jest? - zapytała Leila chłopaka, który powoli zaczynał dochodzić do siebie po upadku.
- Chyba... - jęknął, rozcierając sobie głowę.
- Leila! Dean! - krzyknął Viper, biegnąc ku nim przez recepcję.
Siedzieli na sofie tuż przy wejściu do hotelu. Zdenerwowana obsługa biegała wokół nich, nie wiedząc, co się stało, ale Leila stanowczo odpowiedziała im, że wszystko w porządku i mają wracać do swoich obowiązków.
Viper był zdenerwowany. Nie wiedział, gdzie jest Liam, bo stracił łączność z systemem ochrony. Najwidoczniej ktoś już wiedział, że w hotelu jest CIA.
- W porządku? - zwrócił się do Deana, który siedział z głową między nogami, obejmując ją rękoma.
Zdziwiony V spojrzał na Leilę, która tylko wzruszyła ramiona, a potem zaczęła się rozglądać naokoło.
- Gdzie jest Walsh? - zapytała cicho, nie chcąc wzbudzić w Deanie paniki.
- Nie wiem – odpowiedział szczerze O'Connor.
Nie miał pojęcia, gdzie się podział jego przyjaciel i wolał nie ryzykować, dzwoniąc do niego na komórkę. Mógłby go zdemaskować. Zastanowił się przez chwilę, a potem dodał:
- Nic mu nie będzie.
Leila prychnęła, ale udawał, że tego nie dosłyszał. Zamiast tego, skupił się na chłopaku, który cały czas siedział, pochylony i oddychał ciężko.
- Co ci się stało, Dean? - zapytał, nie wiedząc, czego się może spodziewać. - Tak nagle zemdlałeś...
- Wcale nie zemdlałem! - zaperzył się młody agent, ale zaraz potem, podbiegł szybko do lustra, wiszącego na ścianie w recepcji, krzycząc coś w stylu: - Moja twarz! Moja piękna twarz!
- Odbiło mu czy co? - zdziwił się Viper, ale już po chwili Dean do nich wrócił, ocierając z ulgą czoło.
- Wszystko w porządku... Całe szczęście zeszło... - bełkotał coś niezrozumiale.
Leila i V wymienili zdumione spojrzenia. W końcu to Leila odważyła się zapytać:
- Co zeszło?
- Opuchlizna – wyjaśnił im, ale nadal nie rozumieli, o co mu chodzi.
- Dobra, Dean... Chyba powinieneś się położyć. Zaczynasz bredzić – zauważył Viper, ale chłopak gwałtownie potrząsnął głową.
- To naturalne zachowanie – skwitowała całą sytuację Leila. - Jesteś po prostu zestresowany swoją pierwszą akcją. To zrozumiałe, że zemdlałeś ze strachu...
- Wcale nie zemdlałem ze strachu! - powtórzył obruszony chłopak. - Myśleliście, że się boję? Nigdy w życiu nie byłem taki podniecony!
- W takim razie, co się stało? - Viper był coraz bardziej zaintrygowany zachowaniem tego żółtodzioba.
- Zjadłem jakąś cholerną przystawkę! Musiały w niej być orzechy arachidowe, bo mam na nie uczulenie! Zobaczyłem swoje odbicie w jednym ze srebrnych półmisków i się przeraziłem! To okropne! Morda tak mi spuchła, że...
- Zaraz, zaraz... - przerwała mu Leila. - Chcesz powiedzieć, że przewróciłeś się, pociągając za sobą obrus, robiąc nam wstyd i narażając akcję na niepowodzenie, tylko dlatego, że zobaczyłeś swoje spuchnięte oblicze w jednym z półmisków?
- Dokładnie! - Dean cieszył się, że wreszcie ktoś go zrozumiał, ale mina mu zrzedła, kiedy zobaczył wyraz twarzy Vipera.
- Zamorduję go – wykrztusił przez zaciśnięte zęby V, a Dean otworzył szeroko oczy ze zdumienia.
- No co? - zdziwił się, ale widząc równie groźne spojrzenie Leili, umilkł.

***
- Dawno się nie widzieliśmy, Walsh – zauważył Dmitrij, uśmiechając się sztucznie.
- To prawda... - zgodził się Liam, mając ochotę przyłożyć temu kretynowi. - Dość dobrze się ukrywałeś.
- Dobrze wiesz, że jeśli zechcę, mogę się naprawdę nieźle kamuflować...
- W to nie wątpię – syknął agent, próbując uwolnić nadgarstki, związane za oparciem krzesła.
Martin oglądał tę scenę z szeroko otwartymi ustami, jednak nie śmiał się odezwać. Dmitrij Walkovic nie wyglądał groźnie, jednak coś w jego postaci powalało mu myśleć, że nie jest to człowiek, obok którego przechodzi się obojętnie.
Mężczyzna natomiast otworzył walizkę, którą przyniósł ze sobą i zaczął w niej czegoś szukać, jednak Liam nie mógł dostrzec, co się w niej znajduje. Postanowił wykorzystać fakt, że Dmitrij jest zajęty czymś innym i z wielkim trudem udało mu się wyciągnąć scyzoryk z tylnej kieszeni spodni. Te głąby, Borys i Herman, nie pomyślały o tym, żeby go przeszukać, ale był im za to wdzięczny. Jednak kiedy zaczął już, z wielkim trudem, przecinać krępujące go więzy, Walkovic powiedział coś, co skłoniło go do zaprzestania tych działań.
- Zapewne jesteś tu w sprawie Stevensa – zauważył Ukrainiec, zbijając w ten sposób Liama z tropu.
Serce zaczęło mu bić szybciej na wspomnienie zmarłego przyjaciela, ale nie dał tego po sobie poznać. Był mistrzem w ukrywaniu uczuć.
- O co ci chodzi, Dmitrij? - zapytał, udając, że to, co ma do powiedzenia jego przeciwnik, nie bardzo go obchodzi. - Możemy przejdziemy już do tych tortur? Zaczynasz działać mi na nerwy.
W istocie, Dmitrij miał przygotowany cały sprzęt do tortur, a znajdował się on właśnie w owej walizce. Ukrainiec uśmiechnął się tylko, w jego mniemaniu, niewinnie i wyciągnął strzykawkę pełną jakiejś cieczy.
- Widzisz tę strzykawkę? - zapytał, a Liam niepewnie kiwnął głową twierdząco. - To mój najnowszy wynalazek i jestem z niego bardzo dumny.
- Najpierw alfons, teraz naukowiec... - Agent prychnął z bezsilności. - Idziesz do przodu jak burza, Dmitrij!
- Potraktuje to jako komplement. – Walkovic uśmiechnął się jeszcze szerzej i jeszcze bardziej sztucznie, o ile to w ogóle było możliwe. - Jest to bardzo silna trucizna. Rozejdzie się po twoim organizmie w mgnieniu oka. Będziesz konał w męczarniach i błagał, żebym cię zabił.
- To dopiero coś nowego – zadrwił Liam, choć nadal patrzył na strzykawkę z lekkim lękiem.
- To wszystko może się zaraz stać, jeśli nie powiesz mi, o co w tym wszystkim chodzi.
Walsh zdziwił się. Jak to? Siedzi tutaj, próbując odgadnąć, co knuje Walkovic, a tymczasem on sam tego nie wie? Spojrzał na przeciwnika zdumionym spojrzeniem.
- Och, nie udawaj, Walsh! - zagrzmiał Dmitrij, który powoli tracił nad sobą panowanie. - Obaj dobrze wiemy, z jakiego powodu się tutaj znalazłeś i, spójrzmy prawdzie w oczy, nie spoczniesz dopóki nie dowiesz się prawdy.
- Wybacz, D, ale muszę cię rozczarować – oznajmił spokojnie Liam, uśmiechając się zawadiacko. - Nie mam zielonego pojęcia o tym, co knujesz i w jakim celu czekałeś na swojego informatora. Nie wiem, o jakiej prawdzie mówisz i szczerze? Mam to gdzieś. Po co bawimy się w kotka i myszkę, skoro i tak dobrze wiemy, że zabijesz mnie tej nocy?
Liam starał się jak mógł grać na zwłokę. Udawał, że to wszystko niewiele go obchodzi, ale w rzeczywistości umierał z ciekawości. Tymczasem Walkovic stał, gapiąc się na niego swoimi króliczymi oczami i spoglądał z jawnym zainteresowaniem.
- Ty naprawdę nic nie wiesz – wydusił w końcu, a po chwili się roześmiał i spojrzał na Martina, nadal przykutego do łóżka kajdankami. - WY nic nie wiecie - poprawił się, akcentując pierwszy wyraz. - CIA czegoś nie wie? To coś nowego...
Walsh zaczynał tracić cierpliwość. Jeszcze raz spróbował się uwolnić, ale lina, którą był skrępowany, była zbyt gruba i trudno było ją przeciąć kieszonkowym scyzorykiem.
- A więc pozwól, że ci wyjaśnię – powiedział grzecznie Ukrainiec, po czym odłożył ostrożnie strzykawkę do walizki. - Miałem się dzisiaj spotkać z informatorem, to prawda.
- To już wiemy... - wydukał Martin, odzyskując trochę odwagi.
Dmitrij nie zwracał jednak na niego uwagi. W gaciach w panterkę nie budził respektu i nikt nie mógł mieć o to pretensji do Walkovica.
- Tak – zgodził się Ukrainiec. – To akurat wam się udało. Jednak znacie mnie już na tyle długo, żeby wiedzieć, że nie jestem tylko zwykłym alfonsem.
- Pewnie. Jesteś też parszywym gnojem, który zaczyna mnie coraz bardziej irytować! - Liam był już nieźle wkurzony.
Nadal nie rozumiał, dlaczego w tej rozmowie padło nazwisko Dylana.
- Trochę grzeczniej, Walsh! - zagrzmiał Walkovic, po czym kontynuował: - Mam sporo kontaktów. Widzisz, jestem powiązany nie tylko ze skandynawską mafią, ale również z wieloma tajnymi organizacjami w waszym kraju. Można powiedzieć, że jestem szychą. A przynajmniej byłem...
- Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytał Liam, który zainteresował się użyciem przez Dmitrija czasu przeszłego.
- A to, że przez ciebie i twojego kumpla, musiałem wyjechać ze Stanów i ukrywać się! - po raz pierwszy w jego głosie zabrzmiał strach.
Kogo mógł się aż tak bać Dmitrij Walkovic?
- Ty i Stevens nieźle pokrzyżowaliście mi plany, ale to, co zrobił twój kumpel niedawno, wkurzyło mnie jeszcze bardziej. - Dmitrij uderzył pięścią w ścianę, jakby chciał dać upust emocjom.
Chwilę potem tego pożałował i przeklął, oglądając bolącą rękę.
- Dylan nie żyje – stwierdził oschle Liam, nie wiedząc, co czego dążył Dmitrij.
Co prawda, do niedawno sam rozważał fakt, że coś jest nie tak i myślał o rozpoczęciu śledztwa na własną ręką, ale... Czy to możliwe, żeby Dylan naprawdę żył?
- Och, żyje! I, wnioskując po tym, jak oskubał mnie z forsy, ma się wprost wyśmienicie! Za to ja już jestem trupem! Bruno mnie zabije, kiedy tylko się dowie, że straciłem cały towar! - Dmitrij złapał się za głową. Wyglądał jak obłąkany.
- To prawda – zgodził się nagle Liam, co spowodowało, że zwrócił na siebie uwagę Martina i Walkovica. - Jesteś trupem. Ale to nie jakiś Bruno cię zabije, tylko ja, jeśli nie zaczniesz gadać!
W tym momencie lina, którą był skrępowany Liam, opadła. Za to scyzoryk, którym się posługiwał, pomknął z niewiarygodną prędkością w stronę Ukraińca, który wpadł na przeciwległą ścianę, trzymając się za ramię, w którym utknęło ostrze.
Xavier Martin obserwował tę scenę z szeroko otwartymi ze zdumienia oczami. Zupełnie zapomniał, że jest przykuty do łóżka kajdankami.
Ukrainiec był za to śmiertelnie przerażony i trudno mu było to ukryć, kiedy Liam powoli zbliżał się do niego, wyglądając o wiele groźniej niż wcześniej.
- Teraz wszystko wyśpiewasz, Dmitrij - zakomunikował Walsh, sięgając po strzykawkę, którą wcześniej jego przeciwnik odłożył do walizki. - I nawet nie próbuj swoich ruskich sztuczek, bo, przysięgam, nie wyjdziesz stąd żywy...


Ostatnio zmieniony przez Maggie dnia 15:32:15 17-07-14, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:06:49 10-01-11    Temat postu:

CHCĘ WIĘCEJ!!
Rzeczywiście zrobił się z tego niezły kryminał i to z komediową nutką Zupełnie nie masz za co przepraszać, bo wychodzi Ci to naprawdę znakomicie. Trzymasz w napięciu od początku do końca i uzależniasz. Naprawdę, to opowiadanie jest jak narkotyk - dostajesz działkę i już myślisz o tym, kiedy będzie następna
Co do odcinka - wiedziałam, że Liam sobie poradzi W końcu to super agent, nie? I ma coś do udowodnienia, sobie, swoim szefom i Xavierowi - przy okazji nieźle wykombinowałaś te gacie w panterkę, do tej pory śmieję się do monitora, tak samo jak na myśl o Deanie, który naraził na niepowodzenie całą akcję z powodu spuchniętej twarzy Wracając do sedna - jak przeczytałam, że Xavier jest w tym pokoju, to od razu pomyślałam "Ha! Wiedziałam, że ten facet jest po złej stronie mocy", ale linijkę później okazało się, że się pomyliłam (no chyba, że on się tak dobrze maskuje?) A ten cały Dimitrij - czyżby był tylko płotką, no bo gdyby faktycznie był taką szychą, to dlaczego miałby się bać jakiegoś Bruna? No i do tego okazuje się, że Dylan żyje... Ciekawe co jeszcze uda się Liamowi wyciągnąć z Dimitrija - czy w ogóle coś mu wyśpiewa... Przepraszam, że tak chaotycznie, ale tyle myśli mi się kłębi po głowie, że nie jestem w stanie zebrać teraz wszystkich i ładnie ich opisać. W każdym razie czekam na kolejną "działkę"
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Rose
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 1287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:46:10 11-01-11    Temat postu:

Wizja Xaviera w gaciach w panterkę na pewno byłaby zabawna na szklanym ekranie, ale nie mogę wyjść z podziwu, w jaki spoisób ty to obrazowo opisałaś! Liam to mistrz ciętej riposty, jego złośliwości są naprawdę urocze. Uwielbiam takich drani, nie mogę się doczekać, kiedy zacznie się dziać coś między nim a Leilą (a nie wątpie w to).

Dean natomiast najwyraźniej bardziej niż o powodzenie misji martwi się o swój wygląd. Muszę zerknąć na pierwszą stronę i zobaczyć, kto go gra, żeby lepiej wyobrazić sobie spuchniętą mordę

Tajemnica Dylana nie daje mi spokoju. Rzeczywiście żyje? Niech Liam się nim zajmie, bo już chcę znać prawdę I dawaj szybko new tu i w Stars Wayu
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sobrev
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 04 Kwi 2010
Posty: 3493
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:04:06 13-01-11    Temat postu:

Twoje opowiadanie zaczęłam czytać znudzona lekcją religii. wybrałam je z 3 powodów
1. Spodobał mi się tytuł
2. Ian Sophia
3. fabuła
główny bohater cierpi po starcie przyjaciela no i jeszcze jego współlokator to jednym słowem idiota jak on w ogóle może tak go traktować!
przyznam szczerze że spodobał mi się motyw z pamiętnikiem. Dzięki niemu agent wyraża swoje uczucia choć mam cichą nadzieję że niedługo otworzy sie choć troszkę przed panią psycholog która przecież chce mu pomóc wyjść z psychicznego dołka. Po raz któryś tam co mi się jeszcze podoba to jego ożywiona wersja pamiętnika czy coś w tym rodzaju facet jest jednym słowem za****sty acha i jeszcze pan bokserki w panterkę. Wyobraź sobie że czytałem to na lekcji bodajże anglika i na cały głos ryknęłam śmiechem (ten sam motyw powtórzył się przy starszej pani pytającej Wlasha o drogę ) działasz na moją wyobraźnię jak nikt inny. Ostatni rozdział z tym panem z Rosji jest ekstra pan wielki mafioso boi się kogoś i nie muszę chyba mówić że chcę kolejny rozdział i to jak najszybciej się da.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5847
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:57:51 14-01-11    Temat postu:

kosza, dzięki za komentarz! Miło mi, że Ci się spodobało! Fajnie jest wiedzieć, że inni lubią czytać Twoje 'dzieła'
Pozdrawiam!

PS. Kolejny odcinek postaram się napisać w weekend
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:07:10 25-02-11    Temat postu:

Albo mi się wydaje, albo już dawno nie było tu odcinka, w weekendów było już troszkę po drodze;)
Wracaj szybko z nowym odcinkiem ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 5847
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles, CA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:05:01 10-03-11    Temat postu:

Kurczę, strasznie zaniedbałam! Postaram się coś napisać w przyszłym tygodniu, ale nie wiem, co z tego wyjdzie, bo byłam chora i mam teraz pełno zaległości w szkole. Mam nadzieję, że znajdę troche czasu, bo muszę jeszcze nadrobić Huntera
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 28, 29, 30  Następny
Strona 6 z 30

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin