|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:43:17 29-03-11 Temat postu: |
|
|
No to ja się biorę do pisania, żeby zdążyć na piątek/sobotę |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:52:00 29-03-11 Temat postu: |
|
|
Liz mnie irytuje, czasami z facetami jest jak z współczesnymi kobietami, gdy mówią "nie" to znaczy "odpie**ol się gnojku" w tym przypadku... no nieważne. Żal mi Maxa, cierpi w sumie nie z własnej winy, a nie sądzę, żeby Shelly mu uwierzyła po tym co widziała i słyszała (nadal nie znajduje na Liz słów... Spokojnie, już się uspokajam...). Co do planu Lizzy i Gabe'a to ma on równe szanse na powodzenie jak ja u Johnny'ego Deppa (co z tego, że jest w wieku mojego taty, ty go widziałaś?!). A własnie z Gabe'a to niezłe ziółko, co mu do tego z kim spotyka się/przyjaźni Estrella, nie jego sprawa, choć jakby spojrzeć na to z jego perspektywy to może trochę jego
Moje główne pytanie brzmi: Co, u diabła, robi tam Brian? |
|
Powrót do góry |
|
|
BlueSky Wstawiony
Dołączył: 06 Lut 2011 Posty: 4940 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:00:33 29-03-11 Temat postu: |
|
|
Zastanawia mnie ten problem Giny - a może ma to jakiś związek z Xanderem? Jestem ciekawa, co takiego wydarzyło się w jego życiu, iż stracił wszystko. Może wdał się w romans z Giną? Wiem, że mnie ponosi
Dużo myślałam też nad Liz - uważam, że tak na serio nie jest ona złą dziewczyną, a raczej bardzo zagubioną i nieszczęśliwą. Jej życie to jedna wielka fikcja. Tak ostatnio pomyślałam, iż to ona by mogła być szatańskim pomiotem ( dzieckiem lędźwi szatana ), i to by tłumaczyło jej "diabelskie" zachowanie. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:07:04 29-03-11 Temat postu: |
|
|
Sin, wiedziałam, że kto jak kto, ale Ty zauważysz tam Briana Co tam robił - o tym w następnym odcinku:) Liz i Gabe są siebie warci, a ich plan... Zobaczymy:) I tak - widziałam Johnyego, i nie - nie widziałam Twojego taty, bo niby gdzie? Zresztą wiesz, wiek akurat ma tu niewielkie znaczenie, zwłaszcza, że faceci są jak wino - im starsi, tym lepsi
Candy - popuściłaś wodze fantazji. W życiu nie wpadłabym na coś takiego Xander to osobna historia i na pewno będzie miał tu swoje pięć minut, ale to nie będzie miało żadnego związku z Giną.
Dzięki za komentarze :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:10:39 29-03-11 Temat postu: |
|
|
Chodziło mi o patrzenie na Johnniego, ale co tam.
Jak mogłabym nie zobaczyć Briana, przecież to moje oczko w głowie. |
|
Powrót do góry |
|
|
BlueSky Wstawiony
Dołączył: 06 Lut 2011 Posty: 4940 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:15:06 29-03-11 Temat postu: |
|
|
Wiem, że mnie poniosło i nawet nie wiem skąd mi się to wzięło Tak teraz pomyślałam, iż skoro Brian zna Lilly to powinien ( chyba ) też znać Tylera - a on go nie zna lub nie rozpoznał, iż to on lub udawał, że go nie rozpoznał. Jeśli dobrze pamiętam to Brian też był kiedyś "diabełkiem", więc powinien znać swoich pozostałych "przyjaciół" |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:35:09 29-03-11 Temat postu: |
|
|
Patrzenie na Johnnyego, Iana i jeszcze paru innych - sama rozkosz
Udał mi się ten Brian, bez dwóch zdań. Nie będę spoilerować na temat jego ewentualnej znajomości z Tylerem i zabierać Wam frajdy z czytania i czekania aż się to wszystko wyjaśni;) |
|
Powrót do góry |
|
|
Aberracja Big Brat
Dołączył: 15 Lut 2010 Posty: 811 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:20:02 02-04-11 Temat postu: |
|
|
No i popatrz;D
Jak chcę to potrafię. Przeczytałam wszystkie 13 rozdziałów;D Planowałam się tu rozpisać, ale później uznałam, że nie będę zanudzać Cię nazbyt długim, w dodatku zapewne badziewnym komentarzem i ograniczę się do paru słów. Mam już swoich ulubionych bohaterów, no ale o tym już mniej więcej wiesz po moim wczorajszym zanudzaniu Twej osoby na zacnym komunikatorze internetowym nazywanym gg;D
Kurczę, ale z tej Liz to strasznie natrętna [żeby nie powiedzieć brzydko!] osoba. Sytuacja Maxa i Shelly [ich kontakty] , przez tą niebywale napaloną nastolatkę jeszcze bardziej się teraz pogorszy! No ma chłopak pecha, nie powiem.
Za to Gabe - jeden z moich ulubieńców z resztą [poza Maxem^^] widzę teraz też ma ciężki orzech do zgryzienia. "Gwiazdeczka wyraźnie bardzo dobrze dogaduje się z Tylerem,a Gabrielowi się to za bardzo nie podoba. Skąd ten pomysł u Liz, żeby rozdzielić tę dwójkę? Przecież rozstała się z Tylerem;D
No to teraz pisz;D a ja w między czasie przeczytał coś jeszcze Twojej produkcji. Kusi mnie ten Zbuntowany Anioł - bo go nie przeczytałam, a chyba wypadałoby poczytać!
Pozdrawiam jak zwykle cieplutko;*
Madzia ^^
Ostatnio zmieniony przez Aberracja dnia 16:21:17 02-04-11, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:41:27 02-04-11 Temat postu: |
|
|
Nie no jestem w szoku Nie wiem czy ja sama byłabym w stanie przeczytać wszystkie 13 rozdziałów w tak szybkim tempie więc tym bardziej mi miło A komentarze dla mnie nigdy nie są badziewiaste i zbyt długie, więc w przyszłości możesz pisać ile Ci się podoba;)
Wysyłam Ci właśnie "Zbuntowanego..." i zabieram się za dokończenie kolejnego odcinka - może wieczorem uda mi się coś wstawić
Buziaki:*
EDIT: Obiecany odcinek
[link widoczny dla zalogowanych]
~14~
Brian wrócił do domu, a właściwie do hotelu, zmęczony jak nigdy. Nie sądził, że praca z młodzieżą może być tak wyczerpująca, ale mimo wszystko uważał, że to idealne zajęcie dla niego. Przynajmniej na ten czas, gdy chwilowo nie wykonywał swoich normalnych anielskich obowiązków. Nie wiedział ile to potrwa, ale cieszył się, że Szef pozwolił mu odpocząć i dał mu wolną rękę. To oznaczało, że mu ufał. Ale na to zaufanie Brian musiał długo pracować. Równie długo pewnie będzie musiał pracować na zaufanie chłopaków z drużyny, którzy już dziś całkiem nieźle dali mu w kość, przy każdej nadarzającej się okazji dając mu jednocześnie do zrozumienia, że i tak nie dorasta do pięt ich mentorowi – Jackowi Sellingerowi. Niestety, biedny Jack był w kiepskim stanie i nawet jeśli odzyskałby przytomność, to szanse na jego powrót do sportu były bardzo niewielkie. A Brian lubił wyzwania i właśnie w takich kategoriach traktował swoje nowe zajęcie.
- Gdzie byłeś przez cały dzień? – spytała Gina z nutą pretensji w głosie.
- Szukałem pracy, a przy okazji znalazłem dla nas mieszkanie.
- Mieszkanie? Pracy?– zdziwiła się i zmarszczyła brwi uważnie się mu przyglądając.
- Nie możemy przecież cały czas mieszkać w hotelu, a ja nie mogę cały czas nic nie robić – powiedział z dziwnym błyskiem w oku – Poza tym uznałem, że dobrze mi zrobi, jak poprzebywam trochę między ludźmi. Między bardzo młodymi ludźmi – poprawił się szybko, kładąc wyraźny nacisk na przedostanie słowo.
- Liczysz na to, że historia się powtórzy? Że znów uratujesz jakichś młodych chłopaków przed upadkiem na samo dno i zrobisz z nich gwiazdy rocka?
Brian wzruszył ramionami i uśmiechnął się szeroko.
- Raczej gwiazdy sportu, a poza tym dobry jestem w te klocki – stwierdził bardzo pewny siebie.
- Raczej byłeś, dopóki ta diablica nie zawróciła ci w głowie.
- Daj spokój. Nikt nie zawrócił mi w głowie, to po pierwsze, a po drugie, ja też nie od razu byłem taki dobry i uczynny. Pamiętasz? Zaczynałem u samego Lucyfera i gdyby ktoś wtedy nie dał mi szansy, pewnie nie rozmawiałbym teraz z tobą.
- Więc co z tą twoją pracą? – zmieniła szybko temat Gina. Nie chciała rozmawiać o Lilly i o przeszłości Briana. – Znalazłeś coś?
- Owszem – przytaknął, uśmiechając się tajemniczo – Zostałem nauczycielem. – Gina roześmiała się w głos. Nie potrafiła sobie za nic wyobrazić przyjaciela, nauczającego młodzież czegokolwiek. – Cieszę się, że cię rozbawiłem, ale osobiście nie widzę w tym nic śmiesznego – mruknął, przybierając minę obrażonego dziecka... Porozmawiamy? – spytał po chwili, siadając obok niej na łóżku. Gina nadal nie chciała z nim rozmawiać na temat tego, dlaczego straciła skrzydła, ale Brian żył już wystarczająco długo, a do tego nie był głupi. Mdłości, zawroty głowy, zasłabnięcia. To mogło oznaczać tylko jedno.
- Mówiłam ci już, że nie chcę o tym rozmawiać. To niczego nie zmieni.
- Wiem, że jesteś w ciąży – powiedział cicho, wpatrując się w nią z troską.
- Skąd…? – uśmiechnął się lekko i położył rękę na jej brzuchu. Dziwnie się poczuł, mając świadomość, że dotyka w tym momencie już nie tylko jej, ale też nowego życia, które się w niej rozwijało.
- To cudowne, że rozwija się w tobie nowe życie – szepnął, spoglądając jej prosto w oczy.
Gina potrząsnęła głową i pozwoliła łzom spłynąć. To wcale nie było takie cudowne, na jakie wyglądało. Nie w jej przypadku.
- Co w tym cudownego, że urodzę nefilima?! – krzyknęła – Wiesz co to oznacza?
Brian zastygł w bezruchu. Wiedział, że ze związków ziemskich kobiet z aniołami, czy jak mówiono dawniej synami niebios, rodziły się nefilimy. Wiedział też, że kobiety, najczęściej umierały przy porodzie. Jednak tu sytuacja była odwrotna. To w żyłach Giny płynęła anielska krew, a ojciec dziecka był zwykłym śmiertelnikiem. Nie było więc do końca jasne czy nie przyjdzie jej podzielić losu tamtych kobiet. Brian wzdrygnął się na samą myśl o tym.
- Szef by ci tego nie zrobił – szepnął, starając się przekonać samego siebie. – Czy ojciec dziecka…?
Gina potrząsnęła przecząco głową.
- Niczego nie wie i nigdy się nie dowie – powiedziała stanowczo, przełykając łzy. – Nie szukaj go – rozkazała, widząc pytający wzrok przyjaciela – Zabraniam ci, rozumiesz?
Nie. Nie rozumiał. Ale skoro takie było jej życzenie…
*
Max nerwowo przechadzał się po salonie, nie bardzo wiedząc, co ma z sobą począć. Kiedy tamtego wieczora zobaczył Shelly, miał nadzieję, że wszystko się ułoży. Niestety, nie ułożyło się, a jeszcze bardziej skomplikowało. Nie wiedział, co takiego powiedziała Lizzie, że Shelly cała wrzała ze złości i była w stanie jedynie wymierzyć mu siarczysty policzek. Domyślał się, że panienka Steinfield naopowiadała jego (byłej?)dziewczynie steku bzdur na temat ich rzekomego związku, ale bał się nawet zgadywać szczegółów jej relacji.
Pobiegł za Shelly, chciał jej wszystko wytłumaczyć, przeprosić ją za wszystko, ale nie chciała go słuchać. Nim wsiadła do taksówki, usłyszał z jej ust tylko dwa słowa: „nienawidzę cię”…
- Cholera! – wrzasnął, uderzając z całej siły pięścią w ścianę. W sekundę tego pożałował. Ból z rozbitych kostek zaczął promieniować do całej ręki – Jasna d**a… – mruknął wykrzywiając twarz w dziwnym grymasie, zdrową ręką trzymając się przy tym za nadgarstek. Pobiegł szybko do zlewu i odkręcił zimną wodę, ale w niczym to nie pomogło. Dłoń w kilka sekund napuchła, przybierając rozmiar dojrzałego melona.
- Czy wszystko sprzysięgło się przeciwko mnie? – spytał sam siebie, przyglądając się opuchniętej dłoni – Za co, się pytam? – mówił dalej do siebie, wznosząc oczy ku niebu – Co ja takiego zrobiłem, że tak dostaję od życia po d***e? – westchnął ciężko. Wyjął z lodówki kilka kostek lodu, włożył je do foliowego woreczka, który następnie przyłożył do napuchniętej dłoni, a potem chwycił ścierkę leżącą przy zlewie i ciasno owinął nią dłoń – Zaraz! – wrzasnął, gdy ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Poczłapał niespiesznie w tamtą stronę, z pomocą ust zawiązując w międzyczasie końce ścierki na supeł. Otworzył drzwi i uśmiechnął się szeroko – Jared – ucieszył się szczerze. – Co cię sprowadza i dlaczego masz taką niewyraźną minę? – spytał, otwierając drzwi szerzej.
- Zdaje się, że jedziemy na tym samym wózku – mruknął Jared z niewyraźnym uśmiechem – więc pomyślałem, że może pogadamy?
- Czyli Charlie nie wróciła – stwierdził Max, zamykając za przyjacielem drzwi. Jared na potwierdzenie jego słów, pokręcił przecząco głową – Shelly, jak pewnie zauważyłeś, też ma mnie w d***e. Siadaj – wskazał na kanapę a sam podszedł do barku – Whisky? – Jared wzruszył ramionami. Nigdy nie lubił alkoholów, ale kiedy stał się śmiertelnikiem, musiał nauczyć się je przynajmniej tolerować. Zwłaszcza, że przecież był teraz gwiazdą rocka.
Nie słysząc sprzeciwu z ust kolegi, Max napełnił dwie szklanki lodem i napojem w kolorze herbaty. Podał jedną przyjacielowi, a potem usiadł na wprost niego w fotelu.
- Adam cię przysłał?
- A nawet jeśli, to czy to coś zmienia? – odpowiedział pytaniem Jared. Rzeczywiście, Adam powiedział mu, jak kiepsko Max znosi rozstanie z Shelly, ale nie wspomniał ani słowem, żeby spróbował z nim porozmawiać. Jared jednak sam doszedł do wniosku, że powinien porozmawiać z Maxem, zwłaszcza, że obaj byli w bardzo podobnej sytuacji. Uważał, że obaj mogą sobie pomóc, aczkolwiek Max był dość nieobliczalny i nigdy nie było wiadomo, co mu za chwilę strzeli do głowy.
- Niby nic – stwierdził Cullen, siląc się na uśmiech. – Widzisz jakie są kobiety? – postanowił grać beztroskiego głupka. To zawsze wychodziło mu najlepiej – Nie warto się zakochiwać, bo prędzej czy później wszystko kończy się właśnie w taki sposób, ale co nas nie zabije, to nas wzmocni. Nie ta, to inna. Jak to mówią, tego kwiatu jest pół światu.
- Przestań się wydurniać – Jared spojrzał na Maxa wymownie, dając mu tym samym do zrozumienia, że nabierze go na tę pozę – Co ci się stało w rękę? – spytał, upijając łyk ze szklaneczki.
- To? – Max przyjrzał się swojej dłoni i uśmiechnął się kwaśno – To dowód na to, że miłość boli – rzucił beztrosko i wychylił całą zawartość szklanki na raz. – Nalać ci jeszcze? – spytał, podnosząc się z fotela. Nie był w stanie rozmawiać o tym na trzeźwo.
Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 20:13:37 02-04-11, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
BlueSky Wstawiony
Dołączył: 06 Lut 2011 Posty: 4940 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:19:41 02-04-11 Temat postu: |
|
|
Zaskoczyłaś mnie i to bardzo. Nie spodziewałam się, iż Nefilim się jeszcze nie urodził. Nie wiem czemu, ale sądziłam, iż będzie sobie "chodził po ziemi", a tu taka niespodzianka. Chyba, że to nie jedyny Nefilim w tym opowiadaniu.
Zastanawiam się nad tym, kto wyciągnął pomocną dłoń do Briana jak był diabełkiem. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:24:38 02-04-11 Temat postu: |
|
|
Z może już chodzi sobie po ziemi? Może Gina wcale nie urodzi nefilima? A może będzie więcej nefilimów? Kto wie? Nawet ja sama jeszcze tego nie wiem ;P |
|
Powrót do góry |
|
|
BlueSky Wstawiony
Dołączył: 06 Lut 2011 Posty: 4940 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:29:17 02-04-11 Temat postu: |
|
|
Dla mnie może być ich nawet 50 nie no, teraz to żartowałam, ale mam nadzieję, iż masz jeszcze sporo pomysłów i, że będą mogła jeszcze długo czytać to opowiadanie, ponieważ to jedno z moich ulubionych. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:46:40 02-04-11 Temat postu: |
|
|
Cieszę się, że opowiadanie tak przypadło Ci do gustu:)
A pomysłów mam tyle, że nie wiem, czy starczy mi weny i cierpliwości, żeby je wszystkie spisać, także raczej nieprędko się skończy |
|
Powrót do góry |
|
|
Aberracja Big Brat
Dołączył: 15 Lut 2010 Posty: 811 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:03:06 03-04-11 Temat postu: |
|
|
Przeczytałam;D
Biedny ten Max - taki fajny chłop a tak ma pod górkę ;D te kobiety go wykończą. Rozumiem, że musiał odreagować po tych ostatnich słowach Shelly ale żeby sobie rękę uszkodzić to już przesada.
Gina jest w ciąży, mam nadzieję, że nie podzieli jednak losu tamtych kobiet, które rodząc Nefilimy umierały przy porodach. To nie byłoby za fajne ;D
Taaaa, dodałabym dłuższy komentarz, ale zabieram się za Zbuntowanego, więc wybacz ;D
Czekam na ciąg dalszy ;D Może chłopcom się ułoży ;D |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:19:28 03-04-11 Temat postu: |
|
|
Madziu jesteś nie do pobicia - żeby wchłonąć naraz tyle mojej radosnej twórczości, to jest po prostu niemożliwe:P Na szczęście kolejny odcinek najwcześniej dopiero za tydzień, więc odpoczniesz sobie troszkę |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|