|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:28:49 01-03-11 Temat postu: |
|
|
W sumie może się okazać ciekawie a do tego wióry będą leciały jak się Gabe zorientuje |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:05:21 04-03-11 Temat postu: |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
~11~
Estrella patrzyła w swoje odbicie w wielkim lustrze w szkolnej toalecie, zastanawiając się czym sprowokowała Gabriela. Nie mogła sobie pozwolić na spoufalanie się z kimś, kto być może okaże się tym, kogo szukała na polecenia Szefa, a kogo szukał również sam Lucyfer, ale Gabriel Fells wywoływał u niej całą gamę różnorakich uczuć. Nie sposób było traktować go obojętnie, tak samo jak nie sposób było odgadnąć co mu chodzi po głowie.
Przemyła twarz zimną wodą i odetchnęła głęboko.
- Weź się w garść – powiedziała do swojego odbicia, wycierając dłonie papierowym ręcznikiem. Zebrała rzeczy i wyszła. Jeszcze zanim zamknęła za sobą drzwi, jej uszu dobiegły jakieś przekleństwa. Kiedy podążyła wzrokiem w stronę, z której dochodziły, na posadzce dostrzegła, prowadzące w stronę męskiej toalety krople krwi. Powoli uchyliła drzwi. Nad umywalką pochylał się kapitan „Gladiatorów”, Tyler Walsh, co i raz spluwając krwią. Estrella dostrzegła, że krwawi również z nosa.
- Pomóc ci? – spytała, przyglądając mu się z troską. Tyler wzdrygnął się słysząc jej głos i odwrócił tak, by nie widziała jego twarzy.
- Poradzę sobie – warknął wściekły, licząc, że dziewczyna zrazi się i zaraz sobie pójdzie, ale stereotyp kruchej, wrażliwej blondynki, mdlejącej na widok krwi, który miał w głowie, runął już po chwili..
- Tak? – spytała, krzyżując dłonie na piersiach i opierając się o futrynę.
Splunął jeszcze raz, przemył twarz wodą i spojrzał na nią.
- Zawsze jesteś taka uparta? – zagadnął, usiłując się uśmiechnąć. W tym samym momencie z jego nosa znów popłynęła strużka krwi. Wytarł ją pośpiesznie wierzchem dłoni – Cholera… – mruknął.
Estrella podeszła do niego, rzuciła plecak na ziemię i położyła dłoń na jego ramieniu, dając mu tym samym znak, by odwrócił się w jej stronę.
- Co się stało? – spytała
- Mało masz własnych problemów, że interesują cię kłopoty innych? – odpowiedział pytaniem. Estrella uśmiechnęła się niewinnie, wzruszając przy tym ramionami – Zderzyłem się z kumplem…
Spojrzała na niego spode łba, a jej oczy zdawały się pytać: „Masz mnie za idiotkę?”.
- A ja wieczorami tańczę w nocnym klubie… – mruknęła półgłosem. Tyler popatrzył na nią rozbawiony, zastanawiając się jak to możliwe, że tak niewinnie wyglądająca istota potrafi być tak zadziorna – Usiądź – poleciła, wytarłszy papierowym ręcznikiem krew sączącą się z rozciętej wargi. Tyler posłusznie wykonał polecenie, po raz kolejny wycierając nos wierzchem dłoni. – Przyłóż do nosa… – podała mu czysty ręcznik – schyl głowę i uciskaj palcami nasadę nosa…
- Jesteś tu nowa, prawda? – spytał.
- A co to ma do rzeczy?
- Tyler Walsh – wyciągnął do niej dłoń, w której przed chwilą trzymał zwitek papierowych ręczników, po czym cofnął ją, zorientowawszy się, że cała jest lepka od zaschniętej krwi – To może innym razem… – uśmiechnął się kwaśno.
- Estrella – powiedziała, posyłając mu ciepły uśmiech – Schyl głowę – nakazała i po chwili poczuł na karku zimny kompres z papierowych ręczników. Wzdrygnął się, gdy zimna woda spłynęła wzdłuż kręgosłupa, ale dzielnie siedział w bezruchu – Krwotok zaraz powinien ustąpić…
- Skąd się tu wzięłaś? – spytał po chwili, ciągle uciskając nasadę nosa.
- Prosto z damskiej toalety – powiedziała zupełnie poważnie na co Tyler parsknął śmiechem.
- Nie o to pytam.
- Wiem o co pytasz – przykucnęła przed nim, zdjęła z jego karku kompres i chwyciła jego dłoń, którą trzymał papierowy ręcznik przy twarzy – Ok – powiedziała uważnie mu się przyglądając – puść powoli nos…
Tyler znów posłusznie wykonał jej polecenie. Odetchnął z ulgą, gdy okazało się, że krew już nie leci.
- Poczekaj – poleciła, gdy chciał się podnieść z posadzki. Zmoczyła ręcznik i zaczęła delikatnie wycierać zaschniętą krew z jego twarzy. Bijące od niej ciepło, troska i delikatność z jaką wykonywała tę czynność, jej zapach… wszystko to sprawiło, że dziwnie się poczuł – Gotowe – szepnęła, spoglądając mu w oczy. Przez jego ciało przebiegł zimny dreszcz, a mięśnie jego twarzy napięły się w dziwny sposób. – Stało się coś? – spytała.
- Mam wrażenie, że gdzieś już cię widziałem.
- Nic dziwnego – powiedziała z uśmiechem. – Mamy przecież razem zajęcia…
- Nie… To takie uczucie, jakbym… jakbym znał cię w poprzednim życiu…
*
Brian kolejny wieczór spędzał w pobliskim barze. Gina nadal zachowywała się dziwnie, nie chciała rozmawiać, a on nie miał pojęcia jak jej pomóc, więc uznał, że póki co najlepiej będzie nie wchodzić jej w drogę. Poza tym, żeby pomóc przyjaciółce, najpierw musiał uporać się sam ze sobą. Ze sobą i z Lilly. Powinien raz na zawsze zamknąć tę sprawę, przestać o niej myśleć, zapomnieć o jej dotyku, zapachu, miękkich ustach, gładkim ciele… ale nie potrafił i to był jego największy problem.
- Cześć przystojniaku – aż podskoczył, gdy usłyszał jej aksamitny głos. Spojrzał na nią z dziwnym błyskiem w oku, wypił zawartość szklanki do końca i skierował się w stronę wyjścia, traktując ją jak powietrze – Ej! – krzyknęła za nim wyraźnie oburzona i zszokowana jego zachowaniem, ale nie zatrzymał się – Mówię do ciebie! – szarpnęła go za ramię. Gdy odwrócił się przodem do niej, zobaczył w jej oczach narastającą furię – Tak traktujesz starych znajomych? – spytała z wyrzutem.
- Nie jesteśmy znajomymi – odparł chłodnym, lekceważącym tonem – Należymy do dwóch różnych światów i nawet nie powinniśmy ze sobą rozmawiać.
- Więc wracamy do punktu wyjścia?
- A czy kiedykolwiek wyszliśmy poza niego? – spytał, unosząc brwi wysoko aż po linię włosów – Może przez chwilę… – dodał półgłosem, zmniejszając dzielącą ich odległość – byłem tobą… – zawiesił na chwilę głos, spojrzał jej w oczy i odgarnął pasmo włosów na ramię – zauroczony, ale… – szepnął wprost do jej ucha – nic nie trwa wiecznie – zakończył, uśmiechając się ironicznie – Ces’t la vie, ma chérie – rzucił jeszcze uwodzicielsko, puszczając jej oczko, po czym odwrócił się na pięcie i wmieszał się w tłum.
Lilly wrzała ze złości. Kiedy spotkali się poprzednio przed hotelem i Brian nie tylko z całej siły oddał jej pocałunek, ale też wyraźnie miał ochotę na coś więcej, poczuła, że udało jej się z nim wygrać i że prędzej czy później ulegnie jej. Teraz wiedziała, że go nie doceniła. W dość brutalny sposób zmusił ją do przełknięcia gorzkiej pigułki porażki. Uświadomiła sobie, że tamtego wieczora być może miał po prostu gorszy dzień, a być może zrobił to celowo, żeby ją podpuścić. Teraz jednak to nie miało już znaczenia. Zwłaszcza, kiedy zobaczyła, jak opuszcza klub w towarzystwie blondynki, którą nieco ponad rok temu miała okazję dosyć dobrze poznać.
- Gina, porozmawiaj ze mną! – nalegał Brian. – Siedziałaś tam, flirtowałaś z tymi ciemnymi typami, może miałaś zamiar się upić, a może jeszcze coś gorszego… dlaczego? – spytał, chwytając ją za ramię i zmuszając, by odwróciła się w jego stronę, gdy byli już przed klubem.
- Nie twój interes… – warknęła oschle, patrząc na niego z taką złością, że czuł się tak, jakby ciskała w niego piorunami. Jej oczy nie błyszczały już tak jak kiedyś. Były puste i… martwe.
- Gina, chcę ci pomóc – powiedział nie kryjąc zatroskania.
- Nie możesz mi pomóc! – krzyknęła, wyrywając mu się – Idź lepiej do tej swojej szatańskiej…
- Jesteś zazdrosna? – wszedł jej w słowo, uśmiechając się lekko. Jego ego przez chwilę zostało mile połechtane.
- O co? Przecież nic nas nigdy nie łączyło – powiedziała z wyrzutem.
- Masz o to do mnie żal? Przecież wiesz, że kiedy się poznaliśmy… – zawiesił na chwilę głos, szukając odpowiednich słów – byłem nieco niesfornym aniołkiem, dopiero nabierałem ogłady i dobrych manier…
- A teraz najwyraźniej masz zamiar to wszystko stracić – spojrzał na nią zdumiony – Wiesz, że jeśli się z nią zwiążesz, spotka cię to samo co mnie? A może nawet jeszcze coś gorszego…
- Co ty mówisz? – wydukał osłupiały Brian, ani na chwilę nie spuszczając z niej oczu – Gina? – chwycił ją za ramiona – Spójrz na mnie i powiedz, o co chodzi?
- Straciłam skrzydła i nie ma już dla mnie powrotu „na górę”… – wychlipała. Przez chwilę patrzył na nią zupełnie zszokowany, niezdolny wykonać nawet najmniejszego ruchu. W końcu jednak przyciągnął ją do siebie i zamknął w swoich ramionach, delikatnie kołysząc.
- Będzie dobrze… – szepnął, wtulając twarz w jej miękkie włosy. Wiedziała, że dla każdego anioła utrata skrzydeł jest najgorszą karą i nie chciał nawet wyobrażać sobie, co czuje w tej chwili Gina. Nie chciał też zgadywać, ani domyślać się powodów, dla których Szef tak postąpił z Giną. Chciał tylko, by mu uwierzyła i sam chciał w to wierzyć, bo nie wyobrażał sobie rajskich salonów bez niej.
Zadowoleni? Mam nadzieję, że choć trochę
Jak zwykle czekam na propozycje co do tego, kto powinien pojawić się w następnym odcinku - naprawdę łatwiej mi dzięki temu pisać, bo przynajmniej wiem, na czym/kim mam się skupić
Pozdrawiam! |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:34:32 04-03-11 Temat postu: |
|
|
No i jestem !
Moja ulubiona Estrella już na samym początku wywołała uśmiech na mojej twarzy
Strasznie mi się podobała ta scenka pomiędzy nią i Tylerem. I muszę Ci powiedzieć, że po raz kolejny w mistrzowski sposób zaintrygowałaś mnie ostatnim zdaniem części poświęconej Estrelli. Jak to możliwe, że Tyler poczuł się tak jakby znał ją z poprzedniego życia ???? Nic mi szczerze nie przychodzi di głowy i nie podejmuję się zgadywania, bo wiem, że to raczej niemożliwe przy Twoich pomysłach ?
Brian - hmm.....ten to ma coś takiego w sobie, że....ehhh......nie wiem nawet jak to nazwać. Jest taki ..... kurcze.....tajemniczy, arogancki i twardy a do tego niezwykle seksowny mimo że nic takiego w sumie nie robi postać wyszła Ci super. Zawsze jak czytam to odnoszę wrażenie że każdy jego ruch, gest, spojrzenie i słowo jest przesiąknięte erotyzmem. Może robisz to nieświadomie, a może całkiem zamierzone to było, mimo wszystko to moja ulubiona postać. Przyciąga i hipnotyzuje a jest Aniołem Śmierci. Niesamowity kontrast nadaje mu charakteru. Ale dobra bo się rozpisałam .....
Jak widać Lily bardzo go intryguje, ale mimo całej jej niezwykłej i szatańskiej postaci muszę przyznać i to całkiem szczerze, że o wiele bardziej lubię Ginę.
Podoba mi się ta dziewczyna. Wydaje mi się, że czuje coś do Briana, ale starannie stara się to ukryć pod maską przyjaciółki przez co bardzo cierpi. Cieszyłabym się gdyby Brian się z nią związał ale sama zdecydujesz a ja i tak będę zadowolona
Ciekawi mnie co takiego zrobiła Gina, że straciła skrzydła. Czy to miało związek z jakimś facetem? Teraz wiedząc już czym grozi taki zakazany związek próbuje przed tym uchronić Briana i mam nadzieję, że jej się to uda.
Cóż jednym słowem i odpowiadając na Twoje pytanie pod odcinkiem : owszem jestem zadowolona bo bardzo mi sie odcinek podobał. Ale albo ja za szybko czytam, ale nie wiem bo w mgnieniu oka się skończył i teraz z utęsknieniem będę czekać na kolejny.
Co do życzeń na odcinek to mam parę propozycji: Brian i Gina hmm....może Wiewiór i Shely? dawno go coś nie było. Nie wiem w sumie kto to by nie był i tak czytam.
Dobra kończę bo się rozpisałam jak nigdy ( jakiś mam przypływ weny, albo jak) ale nie będę Ci już zabierać miejsca, bo mnie pogonisz za komentarze
Pozdrawiam :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:49:53 04-03-11 Temat postu: |
|
|
Madziu! Pogonić? Za taki komentarz? Nigdy w życiu! Dziękuję - takie komentarze są naprawdę bardzo budujące
Tak jak chciałyście wymyśliłam coś dla Estrelli i Tylera, ale nie będę spoilerować
Co do Briana - cieszę się, że tak właśnie go odbierasz, bo właśnie taki miał być. Dobrze wiedzieć, że udało mi się stworzyć tę postać właśnie tak, jak chciałam^^
Dzięki za propozycje na kolejny odcinek Już dawno myślałam o powrocie Shelly i może w końcu uda mi się to napisać - trzeba przecież jakoś naprostować życie naszego Wiewióra;)
Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję za super komentarz :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:24:40 04-03-11 Temat postu: |
|
|
Ależ proszę bardzo i polecam się na przyszłość
Co do Briana udało Ci się i to znakomicie i szczerze nie mogę się doczekać, żeby sie dowiedzieć co tam dla niego wymyśliłaś. A biedny Wiewiór już ma dosyć chyba tych perypertii :p biedak nie ma spokoju ....
Domyślam się, że coś tam żeś wymyśliła dla Gwiazdeczki i Tylera i czuje, że będzie ciekawie się działo biorąc pod uwagę, że Gabe jest coraz bardziej zafascynowany Estrellą |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:35:47 04-03-11 Temat postu: |
|
|
Tylko czy Gabe jest naprawdę zafascynowany Estrellą może chce ją tylko wykorzystać? W każdym razie na pewno nie zostanie przyjacielem Tylera;) |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:57:52 04-03-11 Temat postu: |
|
|
Coś się święci Widzę, że jakieś dramatyczne historie wymyśliłaś? Wykorzystać??? Hm....ale mnie się wydaje że ona nie da się wykorzystać, jest za bystra na to, ale wiadomo jak ją dobrze omota......pytanie tylko do czego chce ja wykorzystać???
Domyślam się, że nie zostanie przyjacielem Tylera. Tym bardziej że będzie im chodziło o tą samą dziewczynę to raz a może okaże się, że istnieje jeszcze inny powód ich antypatii względem siebie |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:06:26 04-03-11 Temat postu: |
|
|
Dramatyczne? Skąd ten pomysł?
Inny powód antypatii, mówisz? To na pewno:) Ciekawa jestem, co Ci chodzi po głowie... Dobra, lepiej będę siedzieć już cicho, bo zaraz zacznę spoilerować wporst, a tego nie chcę^^ |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:52:01 05-03-11 Temat postu: |
|
|
Dramatycznie to może faktycznie za dużo powiedziane. Miałam tu na myśli to wykorzystanie Estrelli przez Gabe'a. Dramat nie dramat, ale byłby podły do granic jakby jej wyrządził jakąś krzywdę....ehh..... ;/
co mi chodzi po głowie? Nie wiem sama. Zastanawiam się nad tą antypatią tych dwóch, ale nic mi szczerze nie przychodzi po głowie, ale znając Twoją i co rusz nowe pomysły to na pewno będzie ciekawie |
|
Powrót do góry |
|
|
BlueSky Wstawiony
Dołączył: 06 Lut 2011 Posty: 4940 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:05:52 05-03-11 Temat postu: |
|
|
Ostatnie zdanie w części poświęconej Estrelli i Tylerowi strasznie mnie zaskoczyło i teraz ciągle zastanawiam się "skąd oni mogą się znać". Przyszło mi do głowy, że Tyler mógł poznać Estrellę jak była śmiertelniczką, ale z tego by wynikało, iż on również nie jest zwykłym śmiertlenikiem. To tylko moja wyobraźnia
Gabe chce wykorzystać Estrellę? Znowu mam dziwne wrażenie, iż ma to jakiś związek z odnalezieniem Nefilima.
Brian - to moja ukochana postać. Jest idealny ( seksowny, inteligentny, zadziorny itp., mogłabym wymieniać bez końca ).
Ja bym chętnie poczytała o jakimś spotkaniu Gaba i Tylera. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:29:47 05-03-11 Temat postu: |
|
|
Estrella na pewno nie pozwoli się wykorzystać, a nawet gdyby miała jakąś chwilę słabości, to ma obok Jareda Poza tym, co do antypatii między Gabe'em a Tylerem - nasz aniołek z pewnością (przynajmniej na początku) będzie jedną z głównych przyczyn napiętych relacji między nimi, a do reszty... okaże się w tzw. praniu;)
Candy - co do Estrelli i Tylera, jesteś bardzo blisko prawdy, ale więcej nic powiem;P
Teraz jeśli chodzi o next:
- Brian i Gina
- Wiewiór i Shelly
- Gabriel i Tyler
Myślę, że to dobra konfiguracja - postaram się coś sklecić do następnego piątku;) Właśnie przyszedł mi do głowy szatański pomysł co do jednego z tych wątków - mam nadzieję, że uda mi się Was zaskoczyć
Jeszcze raz dzięki za komentarze :* |
|
Powrót do góry |
|
|
BlueSky Wstawiony
Dołączył: 06 Lut 2011 Posty: 4940 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:59:56 05-03-11 Temat postu: |
|
|
To teraz jeszcze bardziej jestem ciekawa, kim jest Tyler - wysłannikiem Lucyfera? wysłannikiem Szefa? a może SAMYM Nefilimem? I jestem ciekawa jego przeszłości i jaką rolę odegrała w niej Estrella? Wiem, że i tak nic nie zdradzisz, ale nie mogłam się powstrzymać. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:29:11 11-03-11 Temat postu: |
|
|
~12~
Max z drżącym sercem przekręcił klucz w zamku i powoli otworzył drzwi. Miał gorącą nadzieję, że gdy wróci do domu, nie zastanie w nim Lizzie, z którą o mały włos nie wylądował w łóżku. Zrobił w życiu wiele głupstw i z pewnością nie był święty, ale nigdy nie wykorzystał żadnej kobiety, nie mówiąc już o współżyciu z napalonymi nastolatkami. Lizzie, owszem, była piękna i uwodzicielska, ale była też nieobliczalna. Zbyt dobrze pamiętał wydarzenia sprzed roku, kiedy panna Steinfield gotowa była ogłosić wszem i wobec, że ją zgwałcił, byle tylko zmusić go do tego, by się z nią przespał, żeby teraz tak łatwo pozwolić jej się uwieść. Uwieść i, znając jego szczęście, wmanewrować w jakąś grubszą aferę. Shelly wiele razy ostrzegała go przed Lizzie, ale nie słuchał jej. Chciał wierzyć, i chyba nawet przez chwilę uwierzył, że on i Lizzie mogą być po prostu przyjaciółmi. Bratem i siostrą. Ale Lizzie nic nie robiła po prostu. We wszystkim, co robiła, miała jakiś interes. Poza tym była rozpieszczoną, bogatą nastolatką, która zawsze dostaje to, czego zechce, więc mógł się spodziewać, że prędzej czy później, przyjaźń przestanie jej wystarczać. I przestała. A już zwłaszcza teraz, gdy Shelly usunęła się w cień. Bolało go, że tak postąpiła i początkowo był na nią zły, że zostawiła go w zasadzie z dnia na dzień, ale teraz widział dokładnie, że miała rację i pluł sobie w brodę, że jej nie posłuchał i nie zerwał kontaktów z panną Steinfield. Gdy przyszła do niego ostatnio, prawie go uwiodła. Leżał już między jej wspaniałymi, jędrnymi udami, jego dłonie gorączkowo wędrowały po jej rozpalonym ciele, a usta stopiły się z jej ustami i naprawdę miał cholerną ochotę na więcej. Nagle jednak, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zalewająca go fala pożądania odpłynęła równie gwałtowanie, jak się pojawiła. Zaproponował jej wtedy wino. Najpierw jedną lampkę, potem drugą, trzecią…
Może nie postąpił zbyt roztropnie, dodając jej do alkoholu pigułkę gwałtu, ale jakie miał inne wyjście? Szczęście w nieszczęściu, że urwał jej się film, a zaraz potem w mieszkaniu zjawił się Adam. Po kolejnym braterskim kazaniu, obaj ustalili, że najlepiej będzie, jeśli Max zniknie, nim dziewczyna się obudzi. I tak też zrobił, a teraz modlił się, by to wszystko okazało się tylko jakimś koszmarnym snem.
Wszedł powoli do mieszkania. Wewnątrz było ciemno, co pozwalało mu mieć nadzieję, że nie ma tam nikogo oprócz niego. Odetchnął z ulgą. Zdjął kurtkę i skierował się do sypialni. Zapalił światło i aż podskoczył, widząc w swoim łóżku Lizzie.
- Co ty tu robisz? – spytał szorstko, opierając się o framugę.
- Czekam na ciebie – powiedziała, uśmiechając się zalotnie. – Chodź do mnie… – szepnęła, przywołując go skinieniem palca. Uśmiechnął się krzywo i spojrzał na nią z rezygnacją w oczach, kręcąc przy tym głową z niedowierzaniem.
- Powtarzałem ci to już tysiąc razy i powtórzę po raz tysiąc pierwszy. Między nami nic nie było, nie ma i nie będzie.
- A tamta noc? – spytała wyraźnie rozczarowana postawą Maxa.
- Jaka noc? – udał głupiego.
- Nie udawaj – wygramoliła się spod kołdry i na czworakach przesunęła się ku brzegowi łóżka – Spaliśmy przecież ze sobą. Pamiętam – mówiła ściszając głos do zmysłowego szeptu. – Piliśmy wino w salonie, a potem obudziłam się tu, w twoim łóżku.
Max teatralnie wywrócił oczami. Poczuł, że ma ochotę się napić czegoś mocniejszego. Tylko on mógł wpakować się w taką kabałę. Westchnął ciężko i spojrzał na nią.
- Właśnie, piliśmy wino i to wszystko, a teraz powinnaś się ubrać i wrócić do domu. Twój ojciec na pewno się o ciebie martwi.
- Powiedziałam mu, że będę nocowała u bliźniaczek.
- Nie obchodzi mnie, co mu powiedziałaś. Ubierz się – powiedział stanowczo, widząc, że dalsza dyskusja nie ma sensu – odwiozę cię do domu. Czekam na ciebie w salonie – zakończył, zamykając za sobą drzwi. – Cholera… – mruknął pod nosem, nabierając powietrza w płuca. – Tylko ja mogłem wpakować się w coś takiego…
Powoli skierował się do kuchni. Otworzył lodówkę i poszukał wzrokiem butelek piwa.
- Jasna d**a! – warknął niezadowolony, zatrzaskując drzwi. W lodówce nie było ani piwa, ani żadnego innego alkoholu. A skoro nie było alkoholu w lodówce, to z pewnością nie było go też nigdzie indziej. Adam z pewnością się o to postarał. – Lizzie! – krzyknął Max – Schodzę na chwilę na dół do sklepu. Jak wrócę masz być gotowa do wyjścia…
*
Gabriel, kolejny wieczór, spędzał w nocnym klubie na obrzeżach miasta. Lilly znowu się spóźniała, co zaczynało go już powoli irytować. Zawsze kazała mu na siebie czekać. Czasem dziesięć minut, czasem półgodziny, a czasami jeszcze dłużej. A on czekał. Jak głupek. I ciągle miał nadzieję, że w końcu przestanie go zwodzić i wreszcie zacznie go traktować poważnie. Na razie jednak wydawało się, że był dla niej niewiele, jeśli nie nic, nieznaczącą zabawką.
- Cześć kochanie – przywitała się, całując go w policzek bardzo blisko ust, po czym usiadła na barowym krześle po jego prawej stronie. – Co jest? Nie przywitasz się?
- Cześć… – bąknął bez entuzjazmu nawet na nią nie patrząc. Zamiast latać za nią jak pies za suką, powinien raczej skupić się na Estrelli. Uśmiechnął się lekko na wspomnienie tego, jak zareagowała na jego pocałunek.
- Dobrze się bawisz? – dobiegł go oburzony głos Lilly.
- Właśnie średnio – mruknął, popijając jakiegoś drinka – Czekanie na ciebie już dawno przestało mnie bawić – dodał nie kryjąc irytacji i patrząc przy tym na nią tak, jakby chciał ją zabić wzrokiem.
- Daj spokój… – szepnęła, gładząc wierzchem dłoni jego policzek i zbliżając usta do jego ust – Nie zachowuj się jak rozkapryszone dziecko…
Uśmiechnął się lekko, a kiedy chciała pochwycić ustami jego wargi, cofnął się nieznacznie i spojrzał na nią z pogardą. – „Kto mieczem wojuje, od miecza ginie” – pomyślał, odwracając się przodem do baru. Lilly fuknęła tylko coś pod nosem i obrażona wmieszała się w tłum bawiących się w lokalu gości, a Gabriel zamówił kolejnego drinka.
- Zostaw ją w spokoju – usłyszał za plecami jakiś męski głos. Kiedy się odwrócił, zobaczył przed sobą gwiazdora drużyny „Gladiatorów” Tylera Walsha. Zwrócił na niego uwagę już w szkole, gdy siedział z Estrellą na trybunach i kilka chwil później, kiedy zobaczył jak w jej towarzystwie wychodził z męskiej toalety. Oboje byli rozbawieni i wyglądali jakby byli najlepszymi przyjaciółmi. Fells nie sądził do tej pory, że widok jego gwiazdeczki w towarzystwie jakiegoś chłopaka wywoła w nim taką falę irytacji. Gdy ich zobaczył, maszerujących ramię w ramię szkolnym korytarzem, miał ochotę podbiec do niej i zabrać ją jak najdalej od Walsha, a teraz kiedy okazało się, że kapitan „Gladiatorów” zna również, i to najwyraźniej całkiem nieźle, piękną i ponętną Lilly, miał ochotę po prostu mu przywalić.
- Bo co? – spytał odstawiwszy szklankę z drinkiem na blat, marszcząc gniewnie brwi.
- Bo cię ładnie o to proszę – powiedział spokojnie Tyler – Jeśli ją skrzywdzisz…
- To co? – wszedł mu w zdanie Gabe, gotów w każdej chwili wymierzyć mu cios.
- Po prostu trzymaj się od niej z daleka – mówił Walsh, nie tracąc opanowania, czego nie można było powiedzieć o jego rozmówcy – Kobiety to nie zabawki – kontynuował siadając przy barze – to po pierwsze, a po drugie… – zawiesił na chwilę głos i zmierzył Gabriela wzrokiem – Po drugie, nie wyglądasz mi na Brada Pitta i zupełnie nie rozumiem, co one wszystkie w tobie widzą, ale ciebie najwyraźniej bawi zawracanie im głowy, a to mi się nie podoba…
- Strażnik moralności się znalazł… – prychnął Gabriel. Tyler spojrzał na niego z niesmakiem – Ciekaw jestem czy twoja przyjaciółka, z którą spędziłeś całkiem sporo czasu w męskiej toalecie, wie o tym, że nie tylko jej zawracasz głowę…
Tyler na te słowa, o mało nie zakrztusił się piwem, które właśnie pił.
- Cholera… – mruknął, wycierając dłonią usta – Wiesz jak rozbawić człowieka – dodał z uśmiechem, klepiąc Fellsa w ramię – Do zobaczenia na zajęciach…
*
- Cholerna winda! – wrzasnął Max, kopiąc w drzwi szybu, po czym skierował się w stronę schodów. – W sumie to nawet lepiej… – mruknął, nieśpiesznie pokonując stopień po stopniu. Nie miął najmniejszej ochoty wracać do mieszkania, w którym czekała na niego napalona Lizzie. Wiele by oddał za to, żeby ta dziewczyna po prostu zniknęła z jego życia, ale jeszcze więcej oddałby za to, żeby Shelly zechciała do niego wrócić. Jeśli trzeba by było gotów był błagać ją o przebaczenie na kolanach, tańczyć dla niej na rzęsach, oddać cały swój majątek; zrobić dosłownie wszystko, byle tylko znów mieć ją przy swoim boku. Kochał ją jak wariat i tęsknił za nią bardziej, niż można to sobie było wyobrazić, choć nie chciał się do tego przyznać sam przed sobą. Dopiero, gdy ją stracił, uświadomił sobie, że nie będzie potrafił żyć z dala od niej. Musiał zrobić wszystko, by odzyskać jej zaufanie, a pierwszym krokiem do tego, z całą pewnością było, pozbycie się panny Steinfield.
Shelly…
Przystanął. Nie wiedział czy to jego wyobraźnia, czy naprawdę jego uszu dobiegł jej melodyjny głos. Przyspieszył. Prawie biegł. Ostatnie piętro pokonał dosłownie w kilka sekund.
- Ty mała dziwko! – usłyszał wyraźnie jeszcze zanim skręcił we właściwy korytarz. Nie mylił się. To była Shelly, której krzyki od czasu do czasu przerywał tylko ironiczny chichot Lizzie… |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:02:29 11-03-11 Temat postu: |
|
|
No nie ....
Czy ten Max to nie może mieć świętego spokoju? Zawsze coś? Szkoda mi go już, biedak pakuje się z kłopotów z kłopoty. Lizzie sie na niego uparła jak nie wiem. Małolata jest bezczelna i mimo że jej nie chce ta pakuje mu sie do łóżka. Może w końcu Shely powinna jej pokancerować buźkę, ale znając życie to Maxowi znów sie oberwie i mimo, że nie spał z małolatą Shely znów sie na niego wkurzy.... może ni rób mu tego co?
Gabriel i Lily - co ta znowu kombinuje? Sama nie wiem już? Gabriel następny co się pakuje z skrajności w skrajność :p
A i mnie się wydaje, że Tyler nie mówił o Lily tylko o Estrelli, a może się mylę.... nie wiem już sama.... czekam na new po prostu :*
pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:16:07 11-03-11 Temat postu: |
|
|
Gdyby Max miał święty spokój, to byłoby nudno;)
Lilly to szatański pomiot - z natury jest zła, więc wszystkiego się możesz po niej spodziewać. A Gabriel? On... aaa... lepiej to przemilczę;D |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|