|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:12:38 13-07-13 Temat postu: |
|
|
Tu ;P
– 33 –
Leżał na ławce w parku, z dłońmi splecionymi za głową, wpatrując się w rozgwieżdżone, bezchmurne niebo. Nie czuł się dobrze z tym, co zrobił. Z sobą. Z Ashley. Z Estrellą…
– Gdzie jesteś? – szepnął do siebie, przymykając powieki. Przed oczami przewijały mu się strzępki obrazów od momentu, kiedy ostatni raz rozmawiał z Estrellą, aż do wydarzeń z minionego wieczoru. W głowie ciągle mu szumiało, a do tego pulsujący ból w skroniach zdawał się z każdą chwilą przybierać na sile. Odetchnął głęboko, gdy rześki wietrzyk owionął jego ciało.
– Tyler…
Otworzył oczy i rozejrzał się dookoła, ale nie dostrzegł nikogo, więc ponownie opadł na ławkę i zamknął oczy, usiłując stłumić nasilające się dudnienie w czaszce. Oddychał równo i głęboko, tak, jakby każdy jego oddech miał być ostatnim. Kiedy wydawało mu się, że zaczyna już odpływać w krainę Morfeusza, znów poczuł orzeźwiający wietrzyk, a przed oczami mignęły mu obrazy ze szpitala, kiedy będąc małym chłopcem był świadkiem tego, jak lekarze usiłują przywrócić jego siostrę do świata żywych. Poczuł się tak, jakby był tam znowu i znowu zobaczył te dwie dziwne postaci przy łóżku Lilly. Byli jak dobro i zło. Anioł i diabeł. On, o kruczoczarnych włosach i zimnych, błękitnych jak lazur nieba oczach. Ona, z niewinną uroczą twarzyczką, którą okalały długie, złote pasma włosów, i ciepłym spojrzeniem dużych, szmaragdowych oczu. Siedział w kącie sali i przyglądał się im jak zahipnotyzowany, ale tym razem czuł się uwięziony w ciele kilkuletniego, przestraszonego chłopca. Zupełnie, jakby to nie było jego ciało.
– Naprawdę nie ma dla niej szansy? – spytała dziewczyna, na co towarzyszący jej mężczyzna tylko pokręcił przecząco głową. – Przecież ona jest dla tego malca całym światem… – powiedziała, zerkając w jego stronę. Jej oczy i ciepły uśmiech, wlewały w jego serce nadzieję.
Mężczyzna również spojrzał na niego i uśmiechnął się smutno.
– Poradzi sobie – powiedział mężczyzna i uśmiechając się smutno, wyciągnął rękę, jednak nie w stronę Lilly, ale w stronę blondynki.
– On nas widzi – szepnęła, konspiracyjnym tonem złotowłosa. Mężczyzna natychmiast skupił na nim swój wzrok, a dziewczyna podeszła do niego powoli i spojrzała mu w oczy.
– Tyler… – zaczęła, przykucając przy nim.
– Nie odchodź – wychlipał, piąstkami wycierając łzy, spływające mu po policzkach. – Nie zostawiaj mnie…
– Tyler… – Uśmiechnęła się serdecznie. – Nie musisz się o mnie martwić – powiedziała, odgarniając mu z czoła kosmyki włosów. – I pamiętaj, że nie jesteś sam. Cały czas będę przy tobie… – dodała, delikatnie gładząc jego okrąglutką twarzyczkę szczupłą dłonią…
Tyler zerwał się gwałtowanie i opuszkami palców dotknął swojego policzka w miejscu, w którym przed chwilą była jej skóra zetknęła się z jego. Nie był pewien, czy to rzeczywistość, sen, czy może po prostu efekt działania zażytego narkotyku i alkoholu, którego całkiem sporo wlał w siebie tego wieczoru, chyba tylko po to, by zagłuszyć własne sumienie. Dotyk niewidzialnej dłoni na jego skórze był jednak na tyle wyraźny, że gotów był przysiąc, iż ktoś schował się w pobliskich krzakach i robi sobie z niego głupie żarty.
– Tyler? – usłyszał za sobą, a serce o mało nie wyskoczyło mu z piersi. Niepewnie obejrzał się przez ramię. Odetchnął z ulgą, gdy zobaczył przed sobą szatynkę, którą spotkał w szpitalu. – Nie pomyliłam imienia, prawda? – spytała. Tyler pokręcił przecząco głową i uśmiechnął się lekko.
– Wybacz, ale ja zupełnie nie pamiętam twojego – przyznał nieco zakłopotany, przeczesując swoje krótkie włosy palcami.
– Nelly – powiedziała dziewczyna, siadając obok niego. – Właściwie to Danielle. Moi starzy nie byli zbyt oryginalni nadając mi żeński odpowiednik imienia jakie nosi mój starszy brat – dodała, krzywiąc się, jakby właśnie wypiła szklankę soku z cytryny. Kąciki ust Tylera uniosły się lekko, ale nic nie powiedział. – Dlaczego siedzisz tu sam? – spytała po chwili Nelly, przypatrując się profilowi jego skupionej twarzy. Tyler wzruszył ramionami i oparł się łokciami o kolana, splatając dłonie w koszyczek. Nie był dumny z tego, jak zachował się w klubie, z Ashley, i nie miał ochoty o tym rozmawiać, zwłaszcza z zupełnie obcą dziewczyną. Nie miał też jednak ochoty ani wracać na imprezę, ani siedzieć tu samemu do rana.
– Jak się czuje Gabe? – spytał od niechcenia, by jakoś podtrzymać rozmowę.
– Chyba jakoś szczególnie cię to interesuje. Mówiłeś, że nie jesteś jego przyjacielem.
– Ale nie życzę mu źle – odparł i odwrócił się, by spojrzeć na nią znad ramienia. – A ty nie wyglądasz na zbyt przejętą losem kuzyna – zauważył, patrząc jej prosto w oczy.
Nelly obojętnie wzruszyła ramionami.
– Od dziecka za sobą nie przepadaliśmy – przyznała szczerze. – Gabriel zawsze miał swój własny świat i nikogo do niego nie wpuszczał. Zresztą nawet nie wiem czy chciałabym, żeby mnie do niego wpuścił. To chyba jednak nie moja bajka – zakończyła szybko, słysząc zbliżające się w ich kierunku kroki.
– Nelly, tu jesteś… – ucieszył się Max, przystając przed nią z butelką piwa w dłoni. – Wszędzie cię szukam.
– Stęskniłeś się? – zachichotała.
Max uśmiechnął się łobuzersko i sięgnął do kieszeni skórzanej kurtki, z której wyciągnął paczkę po papierosach z kilkoma skrętami w środku. Odpalił jednego, a resztę rzucił dziewczynie. Nelly nie zastanawiała się długo i również zapaliła, a potem podała paczkę Tylerowi. Chłopak zmierzył ich uważnie wzrokiem. Nie był pewien czy chce się babrać w tym gównie.
– No na co czekasz? – zachęcała Nelly. – To tylko skręt, od tego się nie umiera. Nie daj się prosić – dodała, uśmiechając się szeroko i zaczepnie szturchając ramieniem w jego ramię.
Tyler uśmiechnął się niewyraźnie i w końcu wyjął jednego skręta z pudełka, ale nie wziął go do ust od razu tylko obracał go w palcach, przypatrując mu się uważnie.
– Widzę, że szybko nawiązujesz znajomości – zaśmiał się Max, zaciągając się głęboko.
– Jesteś zazdrosny?
– Ja? W życiu! – zaprotestował i wypuściwszy z ust smużkę dymu, pociągnął łyk z butelki. – Mam dość kobiet – dodał, wierzchem dłoni wycierając usta. – Same z nimi problemy. Słodka Lizzie spierdoliła mi życie, ale nie będę się już tym przejmował.
– No to jest nas dwóch – mruknął pod nosem Tyler. Nie sądził, że macki jego byłej dziewczyny sięgają aż tak daleko i dziwił się sam sobie, jak w ogóle mógł się spotykać z kimś takim jak Elizabeth Steinfield.
– Stary! Życie jest za krótkie żeby tracić czas na użalenie się nad sobą i nad tym na co nie mamy wpływu. Trzeba się bawić póki jest okazja – powiedział Max, wymownie spoglądając na skręta, którego Tyler dalej miętolił w palcach.
– Może i tak – przyznał brunet. – Ale takie zabawy to chyba jednak nie dla mnie – dokończył i wsunąwszy skręta z powrotem do pudełka, odrzucił je Maxowi.
– Jak chcesz, ale to całkiem niezły poprawiacz nastroju – zaśmiał się Cullen. – Chyba, że wolisz coś mocniejszego?
Tyler pokręcił przecząco głową. Jednego czego był w tej chwili pewien, to tego, że nie chce więc mieć do czynienia z tym świństwem.
– Nie powinieneś być w klubie? – zagadnęła Nelly, wpatrując się w Maxa. – Chyba nie powinieneś opuszczać swoich napalonych fanek.
– Moje fanki są tak nagrzane, że nie wiem, czy byłbym w stanie obrobić je wszystkie – odparł, a pochwyciwszy spojrzenie Nelly, uśmiechnął się uwodzicielsko. – Zresztą nie wszystkie są godne tego, by dostąpić zaszczytu obcowania z tak wspaniałym ciałem.
– Nie bądź śmieszny. – Nelly roześmiała się w głos. – Chyba masz o sobie zbyt wielkie mniemanie – dodała, puszczając do niego „oczko”. – Widywałam już zdecydowanie smaczniejsze ciacha.
– Ale żadne nie było tak słodkie jak ja – odparł Max, mrugając do Nelly z rozbawieniem.
Tyler pokręcił tylko głową z niedowierzaniem. Nie miał pojęcia skąd tych dwoje się zna, ale wyglądało na to, że nie dość, że znali się dosyć dobrze, to jeszcze oboje sprawiali wrażenie zdrowo szurniętych.
– Wracajmy do klubu – zaproponowała Nelly. – Nie możesz kazać swoim fankom czekać na siebie. W końcu to zdaje się ty masz być tam główną gwiazdą, nie?
– W tej chwili uwaga wszystkich jest skierowana na Charile i Jareda. Nie mam pojęcia po co tam przyleźli – dodał Max, krzywiąc się z niezadowoleniem. – I to akurat w pierwszy dzień mojej pracy…
Jared. Jeśli ktokolwiek miał wiedzieć, gdzie jest Estrella, to tylko on.
– Przepraszam was, ale musze pędzić – wtrącił Tyler, po czym pożegnał się pośpiesznie ze swoimi nowymi znajomymi i co sił w nogach popędził w stronę klubu.
Postanowił wejść tylnym wejściem, jednak słysząc przyciszony głos trenera, przystanął za rogiem budynku, przylepiając się plecami do zimnego muru. Ostrożnie wychylił głowę, by sprawdzić czy się nie pomylił. Brian stał w cieniu, w ciemnej skórzanej kurtce, z dłońmi wsuniętymi w kieszenie ciemnych jeansów, a Jared stał na wprost niego, opierając się biodrami o maskę swojego kabrioletu.
– Estrella wróciła na górę – powiedział cicho brunet.
– Na długo?
– Tego chyba nie wie jeszcze nawet sam Szef.
– Czuję, że to ma związek z tymi pajacami, upierdliwym bufonem Fellsem i panem romantycznym Walshem.
Brian uśmiechnął się lekko.
– Z tego co wiem, upierdliwy bufon – zaczął, małpując przyjaciela – też chwilowo jest w zaświatach, a pan romantyczny… – urwał i uważnie rozejrzał się dookoła, jakby chciał się upewnić, że nikt ich nie obserwuje. – Estrella powiedziała mi kiedyś, że on nas pamięta ze szpitala, kiedy przyszliśmy po jego siostrę – dodał, konspiracyjnym szeptem.
– To znaczy, że Lilly…
– Jest tą dziewczyną, której nie udało mi się przeprowadzić na drugą stronę.
Jared uniósł brwi po samą linie włosów i wypuścił ze świstem powietrze z płuc.
– Zorientowałem się dopiero niedawno – dodał Brian, jakby chciał się usprawiedliwić.
– Ona wie?
Brunet skinął twierdząco głową i utkwił wzrok w jakimś sobie tylko wiadomym punkcie nad ramieniem przyjaciela.
– Kyle jest w mieście – zaczął po chwili, przenosząc wzrok na Jareda. – Nie wiem, co planuje Szef, ale powinniśmy się mieć na baczności. Jego obecność nie wróży niczego dobrego.
– Mówisz to z własnego doświadczenia? – zagadnął Jared, uśmiechając się półgębkiem.
Brian również uśmiechnął się lekko, wzruszając ramionami.
– Chyba czas najwyższy, żebym wrócił do pracy – powiedział.
– Myślisz, że twoja pozycja jest zagrożona?
– Nie sądzę – odparł pewnie. – Ale znudziło mi się już granie w kosza z młodzieżą. Czas zająć się poważniejszymi sprawami. Kiedy wrócę na górę, może dowiem się więcej.
– To może przy okazji ściągnij tu Estrellę, bo jak Walsh zacznie węszyć, to może być z nami kiepsko.
– Zobaczę co da się zrobić… Słyszałeś? – spytał, kiedy coś w oddali brzęknęło, jakby ktoś stłukł butelkę.
– Co?
Brian nie odpowiedział, tylko odwrócił się w bok, wypatrując przyczyny hałasu, który przed chwilą dobiegł do jego uszu.
– Szlag – mruknął, kiedy mignęła mu przed oczami znajoma sylwetka.
– Walsh…
Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 20:20:16 15-07-13, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5847 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:35:53 13-07-13 Temat postu: |
|
|
Tyler to złożona postać. Za każdym razem, jak mi się już wydaje, że go rozgryzłam, okazuje się, że jest zupełnie inaczej. Sama nie wiem, co o nim myśleć. Wydaje mi się taki zagubiony i zamknięty w sobie (może to ma związek z jego siostrą i ze sceną jakiej był świadkiem będąc dzieckiem?). Z drugiej strony, wcale mu się nie dziwię, że sam nie wie jak się zachować w takiej sytuacji.
No i dodatkowo ta Nelly miesza mu w głowie. Nie polubiłam jej i nie wiem czy dam radę ja polubić. W końcu 'gra' ją Nina Dobrev, za którą nie przepadam. No i fakt, że nie bardzo interesuje się losem kuzyna też nie stawia jej w lepszym świetle. Skąd ona zna Maxa? Swoją drogą, koleś zachowuje się jak dupek. Przydałaby mu się jakaś porządna dziewczyna, żeby go przywrócić na właściwą ścieżkę, a nie ta Nelly...
No i ta rozmowa między Brianem i Jaredem! Wreszcie Tyler dowiedział się prawdy. Choć w sumie trudno tutaj mówić o jakiejkolwiek prawdzie. Ja sama bym pomyślała, że to jakieś brednie albo, że Estrella jest członkinią jakiegoś gangu, który 'przeprowadza ludzi na drugą stronę'. Tak, wiem, że to głupie, ale kto by uwierzył, że jest aniołem? W każdym razie, teraz wie, że Brian też ma z tym coś wspólnego. Mam nadzieję, że jakoś rozwiąże tę zagadkę.
No i mam też nadzieję, że nasza Gwiazdeczka ugada się z Szefem i wróci na ziemię! Razem z Gabrielem najlepiej. Mam wrażenie, że młody Fells jeszcze tutaj sporo namiesza, więc musi szybko hmmm... jakby to powiedzieć? powrócić do życia?
Pozdrawiam i czekam na kolejny odcinek! |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:33:25 13-07-13 Temat postu: |
|
|
Max jest najlepszy, gdy jest sam Musi wrócić do swojego dawnego "ja", nie wiem czy wybrał dobrą drogę, ale to się jeszcze okaże ;D
No właśnie - celowo nie używałam słów, które jednoznacznie wskazywałyby na anioły, niebo i te sprawy, a co pomyślał sobie Tyler, słysząc to wszystko, to się niebawem wyjaśni
Dzięki, że wpadłaś :* |
|
Powrót do góry |
|
|
BlueSky Wstawiony
Dołączył: 06 Lut 2011 Posty: 4940 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:12:20 15-07-13 Temat postu: |
|
|
Moim skromnym zdaniem Tyler wyrósł na gwiazdę tego opowiadania. I tak się zastanawiam, czy on zdaje sobie sprawę z tego, iż jako dziecko widział anioły. Poza tym jest mi go strasznie szkoda, ponieważ stracił kolejną osobę, na której mu zależało - najpierw Lilly, a a teraz nasz aniołek.
Wiesz jak ta historia się dalej potoczy czy piszesz na żywioł? A jak tam nasz Nefilim? |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:49:30 15-07-13 Temat postu: |
|
|
No niestety, tak już mam, że często z założenia drugoplanowe postaci mi się wtryniają na pierwszy plan i już tam zostają
Hmmm... na początku miałam plan - nawet sobie zrobiłam ściągę z postaciami i krótkim opisem, co dla nich przewiduję. Niestety (a może stety?) postacie zaczęły żyć własnym życiem i teraz piszę raczej na żywioł, chociaż ściągę zawsze mam w pogotowiu i mimo wszystko staram się akcję kierować mniej więcej w pierwotnie założonym kierunku ^^ |
|
Powrót do góry |
|
|
BlueSky Wstawiony
Dołączył: 06 Lut 2011 Posty: 4940 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:53:09 15-07-13 Temat postu: |
|
|
Ja się cieszę z takiego obrotu sprawy - zwłaszcza jeśli chodzi o Tylera. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:22:56 15-07-13 Temat postu: |
|
|
No tak, tylko teraz wiesz - zawsze istnieje ryzyko, że pojawi się ktoś nowy, teoretycznie jako epizod, a potem się okaże ze zepchnie Tylera z piedestału ;P |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:04:56 21-07-13 Temat postu: |
|
|
– 34 –
Gabriel siedział na jasnej podłodze. Nie był do końca pewien gdzie jest i co tak naprawdę się stało, ale z pewnością miał teraz sporo czasu na przemyślenia. Wspomnienia z dzieciństwa wracały do niego falami, a on z każdym napływem takiej fali czuł się spokojniejszy i silniejszy.
– Jak się czujesz? – dobiegł go znajomy głos, a jego oczom ukazała się eteryczna postać, w której dopiero po chwili rozpoznał Estrellę. Patrzył na nią bez słowa nie bardzo wiedząc co odpowiedzieć. Nic go nie bolało, choć przecież powinno, a w jego wnętrzu rozlewało się jakieś przyjemne ciepło.
– Gdzie jesteśmy? – spytał. – Jak długo tu zostaniemy?
Estrella wzruszyła ramionami i przycupnęła obok niego, a w jego nozdrza wdarł się jakiś cudowny, słodki zapach, od którego aż zakręciło mu się w głowie.
– To zależy wyłącznie od ciebie – powiedziała cicho, przyglądając się jego skupionemu profilowi. Gabriel leniwie odwrócił twarz w jej stronę i spojrzał w jej wielkie, niebiesko–zielone oczy, szukając w nich odpowiedzi na wszystkie pytania, których nie miał odwagi wypowiedzieć, a które kołatały mu się w tym momencie po głowie. Przez jego umysł przelatywało tysiące myśli, ale z każdą kolejną, napływającą mu do głowy, próbował przekonać samego siebie, że to stek bzdur, jakiś dziwny sen, z którego zaraz się obudzi. Ale zamiast się obudzić, poczuł się jeszcze bardziej senny. Sam nie wiedział kiedy zamknął oczy, a jego myśli zlały się w jedną, wielką, czarną plamę…
Cały umorusany, z obdartym kolanem, wpadł do domu wyraźnie rozemocjonowany.
– Mamo! – krzyczał od progu. – Mamusiu! Gdzie jesteś?
– W kuchni, kochanie – odpowiedziała kobieta, a słysząc, że młodszy syn biegnie w jej stronę niemal z prędkością światła, pośpiesznie wytarła dłonie w fartuch i przykucnęła, by porwać malucha w ramiona.
– Mamusiu! – Chłopiec zarzucił jej ręce na szyję i wycisnął na jej policzku pocałunek.
– Co się stało? – spytała kobieta, odsuwając go od siebie na odległość ramion i przyglądając mu się uważnie. Wyglądał, jakby w ostatniej chwili udało mu się schronić przed tornadem.
– Nic takiego – zbagatelizował maluch, wierzchem dłoni wycierając nos. – Wchodziłem na drzewo i spadłem.
Kobieta pokręciła głową z dezaprobatą i westchnęła cicho, sadzając chłopca na kuchennym stole.
– Poczekaj tu – poleciła. – Przemyjemy ci kolano, żeby nie wdało się zakażenie – powiedziała, sięgając do szafki po apteczkę, z której po chwili wyjęła wodę utlenioną i gaziki.
– A wiesz co było na tym drzewie? – zagadnął chłopiec. Jego oczy błysnęły radośnie, kiedy na niego spojrzała, więc uśmiechnęła się promiennie, nie będąc w stanie złościć się na niego.
– Co takiego? – spytała, nasączając gazik wodą utlenioną. Gabriel był zupełnie inny niż jego starszy brat. Wszędzie było go pełno, nie mógł usiedzieć w miejscu pięciu minut, za to potrafił się ekscytować błahostkami.
– Wiewiórki! – wykrzyknął radośnie. – W drzewie jest dziupla, a w środku są malutkie wiewiórki! Są takie słodkie! – zachwycał się, zupełnie nie zwracając uwagi na pieczące od środka dezynfekującego kolano.
– Mam nadzieję, że ich nie dotykałeś? – spytała kobieta, przyklejając szeroki plaster na ranę. Chłopiec spojrzał jej w oczy, jakby się nad czymś zastanawiał. – Dzikie zwierzęta przenoszą różne choroby, nie można ich dotykać – wyjaśniła, widząc jego pytające spojrzenie.
– A mogę zanieść im orzeszki? Na pewno są głodne.
– Najpierw idź się umyć, przebierz się i sam zjedz obiad – odparła kobieta, zestawiając go na ziemię. Gabriel jak huragan popędził w stronę swojego pokoju, po drodze zderzając się ze starszym bratem i jego dziewczyną.
– Cześć – przywitał się i wyszczerzył od ucha do ucha, ukazując brak górnych jedynek.
– Nie biegaj po domu – upomniał go Xander.
– Daj spokój, to tylko dziecko – powiedziała towarzysząca mu blondynka, mierzwiąc czuprynę Gabriela. – Niech się bawi. Jeszcze przyjdzie czas, by był poważny.
Xander westchnął cicho, spoglądając dziewczynie prosto w oczy, a kiedy ta cmoknęła go w policzek i uśmiechnęła się ciepło, po raz kolejny utwierdził się w przekonaniu, że właśnie z nią chce spędzić resztę życia.
– Mogę już iść? – spytał Gabe, wpatrując się w brata jak w wyrocznię. Xander uśmiechnął się półgębkiem i tylko kiwnął głową, dając mu znak, by pędził do siebie…
Powoli podniósł powieki i poruszył się niepewnie, zerkając w stronę łóżka. Jego brat wciąż leżał nieprzytomny, a on nie miał pojęcia jak mu pomóc. Wyrzucał sobie, że to wszystko jego wina, a wspomnienia z czasów, kiedy Gabe był beztroskim, wszędobylskim, ciekawskim i zawsze uśmiechniętym smarkaczem, jeszcze bardziej potęgowało w nim poczucie winy. Zastanawiał się czy gdyby poświęcał mu więcej uwagi, częściej okazywał uczucia i był bardziej stanowczy, doszłoby do tego, ale jedynym czego w tym momencie był pewien było to że, bardzo chciałby, by była przy nim Roxanne, która zawsze potrafiła wlać nadzieję w jego serce i podtrzymać go na duchu. Nawet kiedy sytuacja, tak jak teraz, wydawała się skrajnie beznadziejna.
* * *
Nelly przeciągnęła się leniwie. Dawno już nie spała i nie czuła się tak dobrze. Podniosła się na łokciach i uśmiechnęła do siebie, wpatrując się w półnagiego Maxa, który stał przy oknie, paląc papierosa.
– Dzień dobry – przywitała się. Chłopak zerknął na nią przez ramię. – Rzuć jednego – dodała po chwili, wzrokiem wskazując na leżącą na parapecie paczkę papierosów. Max uśmiechnął się łobuzersko. Po raz kolejny doszedł do wniosku, że po seksie wyglądała zdecydowanie bardziej seksownie niż przed. Chwycił pudełko i rzucił jej.
– Mam nadzieję, że nie oczekujesz od mnie żadnych wyznań miłosnych i związku na dobre i złe do grobowej deski – zaczął, odwracając się przodem do niej i opierając biodrami o parapet. Nelly uśmiechnęła się pod nosem, zerkając na niego kokieteryjnie spod wachlarza długich, gęstych, ciemnych rzęs. W aureoli promieni słonecznych, okalających jego szerokie ramiona i idealnie wyrzeźbiony tors, wyglądał niczym młody bóg. Max uniósł brwi zniecierpliwiony brakiem odpowiedzi, a ona wpatrywała się w niego bez słowa, leniwie wyciągając z pudełka papierosa.
– Daj spokój – powiedziała w końcu. – Nie kręcą mnie żadne związki. Liczy się tylko tu i teraz. Przyjacielski, d o b r y seks – dodała rozbawiona, puszczając do niego oczko, na co Max wyszczerzył się od ucha do ucha i zgasił swój niedopałek w popielniczce.
– To dobrze – powiedział, zbliżając się do łóżka niczym drapieżny kot. Przycupnął na brzegu i wsparłszy się dłońmi po obu stronach jej bioder, zbliżył twarz do jej twarzy i spojrzał w jej ciemne oczy, a potem przeniósł wzrok na różowe usta. – Nie waż się we mnie zakochiwać – uprzedził poważnym tonem. – I bez tego mam wystarczająco dużo problemów, a Daniel nigdy by mi nie wybaczył, gdybym skrzywdził jego małą, niewinną siostrzyczkę – zaśmiał się i zabrawszy jej spomiędzy palców papierosa, którego jeszcze nie zdążyła zapalić, odłożył go na nocny stolik przy łóżku.
– Mała Nelly przestała być niewinna dawno temu, dzięki dobremu przyjacielowi jej starszego brata… – powiedziała cicho, siłując się z nim na spojrzenia.
Max uśmiechnął się półgębkiem i jakby od niechcenia skubnął jej usta, przywołując w pamięci ich pierwszy raz. Jej pierwszy raz, który miał miejsce na urodzinowej imprezie Daniela. Nelly miała wtedy prawie czternaście lat i była naprawdę słodką i niewinną istotką podczas gdy on, dwudziestodwuletni, początkujący rockman, zmieniał panienki co noc.
– Max, chodź ze mną – szepnęła mu konspiracyjnie do ucha, kiedy zabawiał kumpli jakimiś głupimi żartami, popijając piwo z butelki.
– Nells – mruknął niezadowolony, kiedy pociągnęła go za sobą, ale widząc, że dziewczyna nie da za wygraną, spojrzał przepraszająco na grupkę kumpli, wzruszając przy tym ramionami.
– O co chodzi? – spytał, gdy wciągnęła go do jednego z pokoi na górze, zamykając za sobą drzwi na klucz. Pociągnął z butelki ostatni łyk piwa i spojrzał na nią zdezorientowany.
– Musisz mi pomóc – powiedziała, patrząc mu prosto w oczy. I był to raczej rozkaz niż prośba.
– A w czym ja ci mogę pomóc? – spytał roześmiany. – Jestem kiepski z matematyki, a jeszcze bardziej z angielskiego, z fizyki… – urwał, widząc jak Nelly ściąga swoją koszulkę i odpina czarny, koronkowy biustonosz, uwalniając swoje drobne piersi.
– Oszalałaś? – spytał, kiedy podeszła do niego zdecydowanym krokiem.
– Wszystkie moje przyjaciółki już to robiły – oświadczyła i ze zdeterminowaniem w oczach zaczęła rozpinać klamrę jego paska. Max otworzył usta, by coś powiedzieć, ale ubiegła go. – Nie chcę słuchać żadnych umoralniających farmazonów o miłości i czekaniu na tego jedynego. Po prostu zróbmy to. Chcę to mieć za sobą.
– Nelly… – Chwycił ją za nadgarstki, gdy rozsunęła zamek w jego spodniach i spojrzał jej prosto w oczy.
– Chyba lepiej, jeśli zrobię to z tobą, niż z jakimś pierwszym lepszym napalonym kumplem mojego brata, albo zupełnie obcym facetem, prawda?
– Mam się czuć jakoś specjalnie wyróżniony? – zakpił. Niepisana zasada zakazywała pieprzenia sióstr, ewentualnie matek, kumpli i do tej pory udawało mu się jej przestrzegać, ale tym razem wcale nie był pewien czy jej nie złamie.
– Masz przestać gadać i wziąć się do roboty – powiedziała i chwyciwszy go obiema dłońmi za kark, wpiła się zachłannie w jego usta.
– Daniel mnie zabije, jak się dowie… – usiłował jeszcze jakoś się bronić, ale jej nagie piersi, ocierające się o jego tors i biodra napierające na jego męskość, skutecznie zakłócały zdrowy rozsądek.
– Ja mu nie powiem – wysapała, wsuwając chłodne dłonie pod jego t–shirt.
Westchnął cicho i przewracając oczami, pozwolił by ściągnęła z niego z niego koszulkę.
– Więc? – spytała i wpatrując się w niego roziskrzonym wzrokiem, chwyciła za końce jego rozpiętego paska i przyciągnęła go do siebie. – Zrobisz to czy mam pójść po kogoś na dół?
Niepewnie wsunął dłonie pod jej włosy. Spojrzał na jej twarz, uroczo zarumienione policzki i zaczerwienione wargi, a potem przesunął opuszkami palców w dół jej ramion, aż do dłoni kurczowo zaciśniętych na końcach jego paska.
– Nie chcę, żebyś potem tego żałowała – powiedział, spoglądając jej w oczy z wahaniem. Była naprawdę śliczna, miała w sobie coś takiego, że nie było faceta, który nie śliniłby się na jej widok, ale z wielu różnych względów, pójście z nią do łóżka i pozbawianie jej niewinności, nie wydawało mu się dobrym pomysłem, choć w jakiś sposób cieszył się nawet, że to właśnie jemu to zaproponowała. No i w jednym miała rację – lepiej, żeby zrobiła to z nim, niż z jakimś zupełnie obcym kolesiem, albo którymkolwiek z pozostałych kumpli Dana, którzy zapewne nie byliby zbyt delikatni i myśleliby wyłącznie o zaspokojeniu siebie.
– Nie będę – odparła, a on przeniósł wzrok na jej usta, by po chwili delikatnie musnąć je swoimi wargami. Nie potrzebowała większej zachęty. Już po chwili ich języki tańczyły w jednym rytmie, a jej dłonie niezdarnie próbowały zsunąć z jego pośladków spodnie wraz z bielizną.
– Nie spiesz się tak – upomniał i chwyciwszy ją za biodra przyciągnął je do swoich. – Czujesz? Jeszcze nie jest całkiem gotowy, ty też nie – szepnął z błyskiem w oku, a potem pchnął ją w stronę łóżka po czym ułożył się na niej i wsunąwszy kolano między jej rozgrzane uda, zaczął delikatnie pieścić jej piersi. – Skoro mnie uczyniłaś ten zaszczyt, bycia twoim pierwszym mężczyzną… – wysapał w jej usta, drażniąc je zębami i jednocześnie wsuwając dłoń pod jej bieliznę. Patrzył na jej zarumienioną twarz roziskrzonym wzrokiem, a kiedy jęknęła cichutko, instynktownie napierając mocniej biodrami na jego dłoń, uśmiechnął się z satysfakcją. – Chcę, żebyś zapamiętała to do końca życia…
– Runda druga? – spytała, a on uśmiechnął się i jednym zdecydowanym ruchem zsunął z niej narzutę.
– Nie powinnaś być teraz w szkole? – spytał z czystej przekory, pożądliwym wzrokiem lustrując jej prawie nagie ciało. Prawie, bo miała na sobie tylko jego koszulę, zapiętą jedynie na jeden guzik nieco poniżej piersi. Nelly obojętnie wzruszyła ramionami i wgramoliła mu się na kolana, siadając na nim okrakiem.
– Mam indywidualny tok nauczania – powiedziała i odrzuciwszy długie, ciemne włosy na plecy, spojrzała mu w oczy. – Zresztą Dan, nie załatwił jeszcze wszystkich formalności w Beverly High, ale chyba nie będziemy o tym teraz rozmawiać? – zagadnęła z szatańskim błyskiem w oku i położywszy dłonie na jego ramionach, popchnęła go lekko, a gdy leżał już na wznak, pochyliła się nad jego torsem, zataczając językiem kręgi wokół jego sutków.
– Słodki Lucyferze… – mruknął, gdy rozpoczęła ustami wędrówkę w dół jego torsu i zatrzymała się przy pępku, jednocześnie mocując się z zapięciem jego spodni. – Jesteś niewiarygodnie dobra w te klocki – przyznał z podziwem, wsuwając dłoń w jej włosy i odgarniając je tak, by opadały na jedną stronę jej głowy. Nelly spojrzała na jego twarz, na której malowała się czysta rozkosz i uśmiechnęła się z satysfakcją.
– Miałam dobrego nauczyciela – szepnęła, rozpinając jego spodnie… |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:28:13 02-09-13 Temat postu: |
|
|
Oo! Szlag. Tyler słyszał całą rozmowę Jareda i Brian. Co z tego wyniknie? Czy chłopak poskłada wszystko w całość. Już mnie ciekawi jak to wszystko wyjdzie, więc Aga, odcinek proszę. W ogóle Gabe też by mógł już wrócić. Z chęcią bym poczytała o naszym trójkąciku: Gabe, Tyler i Estrella.
Sądziłam też, że wraz z pojawieniem się Nelly, że to sympatyczna, uporządkowana dziewczyna. Ale jak widać, trochę się pomyliłam. I może dziewczyna też co nieco zamiesza, bo widać, że z niej też dobra agentka. A z Maxem to już całkowicie. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:51:34 02-09-13 Temat postu: |
|
|
Tak się złożyło, że akurat miałam w zapasie jeden - więc proszę, oto i on
– 35 –
– Świetnie!... Jeszcze raz… spójrz tutaj… – Jasper za obiektywem aparatu czuł się jak ryba w wodzie, a już zwłaszcza wtedy, gdy modelki, z którymi akurat pracował nie czekały, aż powie im, co mają robić, ale same przejawiały inicjatywę. Brunetka, którą miał teraz przed sobą była świetna. Już samo spojrzenie jej niebieskich oczu, kipiało seksem, ale oprócz tego była w niej też jakaś delikatność, co w połączeniu ze sobą dawało niespotykany efekt. – Gdzie byłaś do tej pory? – zapytał, siadając przy biurku i podłączając aparat do komputera. – To niemożliwe, że nikt do tej pory nie zrobił ci profesjonalnego port folio, że nie jesteś jeszcze gwiazdą wybiegów i magazynów mody.
Lilly uśmiechnęła się subtelnie. Sama nie wiedziała, dlaczego do tej pory się tym nie zajęła. Może była zbyt zajęta wykonywaniem zadań narzuconych jej przez Lucyfera i nie dostrzegała zupełnie, że ziemskie życie ma tyle zalet.
– Nie zamierzam robić kariery w tym biznesie – powiedziała, podchodząc do niego, by zobaczyć efekt ich wspólnej pracy w postaci zdjęć. – Chyba jestem już na to trochę za stara, a poza tym… chciałam się tylko sprawdzić.
– Sprawdzić? – Jasper spojrzał jej prosto w oczy i uśmiechnął się od ucha do ucha. – Wyglądasz raczej na pewną siebie i swojej urody.
– Powiedzmy, że to jeden z kaprysów bogatej dziewczynki – odparła, uśmiechając się przyjaźnie.
– Szkoda, bo naprawdę mogłabyś wiele osiągnąć.
– Cześć – przywitał się Kyle, wchodząc do studia i rzucając swoją sportową torbę pod ścianę. – Lizzie się odzywała? – spytał, upijając łyk wody mineralnej prosto z butelki. – Miała zadzwonić i umówić się, by jechać w plener.
– Nie dzwoniła – bąknął bez entuzjazmu Jasper. – I szczerze mówiąc, mam nadzieję, że nie zadzwoni.
Kyle przewrócił oczami i westchnął cicho, a czując na sobie badawczy wzrok Lilly, przeszył ją na wskroś swoim spojrzeniem.
– Kyle Lewenworth – przedstawił się, wyciągając dłoń w jej stronę.
– Lilly Walsh – odparła, odważnie patrząc mu w oczy, a kiedy ich dłonie zetknęły się, poczuła jakby kopnął ją prąd. Wiedziała już, że nie ma do czynienia ze zwykłym śmiertelnikiem i że on również zorientował się, że nie jest zwykłą dziewczyną. – Przepraszam, ale powinnam już pójść. Zadzwonię do ciebie – zwróciła się do Jaspera, po czym jeszcze raz spojrzała w oczy Kyle’owi i skinąwszy mu uprzejmie głową na dowidzenia, wyszła ze studia w pośpiechu. Musiała jak najszybciej pogadać z Lucyferem o swoim odkryciu. Zbiegając po schodach na oślep, jakby uciekała przed pożarem, albo jakimś seryjnym mordercą, wpadła w czyjeś silne ramiona. – Przepraszam – wysapała, podnosząc wzrok, a kiedy jej oczy napotkały na swej drodze to lodowate spojrzenie, które tak dobrze znała, westchnęła cicho.
– Gdzie tak pędzisz? – spytał rozbawiony Brian, ciągle trzymając ją w objęciach.
– Nie twój, zasrany, interes – fuknęła, wyrywając mu się, po czym przyjrzała mu się czujnie. Była ciekawa czy znalazł się tu przypadkowo, czy dlatego, że był tu tajemniczy Kyle. Stawiała raczej na to drugie. – Możesz mnie już puścić – dodała po chwili, uśmiechając się arogancko.
– Okey, nie musimy wcale z sobą rozmawiać. Ale następnym razem patrz pod nogi – upomniał i wyminąwszy ją, skierował się na górę. Nie zamierzał już zawracać sobie nią głowy. Wystarczająco dużo czasu stracił na rozważania o tym, co by było gdyby. Zresztą miał teraz na głowie poważniejsze problemy.
Lilly jeszcze przez chwilę przypatrywała się jak z niespotykanym wdziękiem pokonywał kolejne stopnie w drodze na górę. W pewien sposób zabolało ją, że potraktował ją tak chłodno. Jej plan przeciągnięcia go na swoją stronę chyba właśnie w tym momencie niemal zupełnie legł w gruzach. Ale nie to było teraz najważniejsze. Musiała jak najszybciej porozmawiać z Lucyferem, a potem całą swoją uwagę skupić na szukaniu nefilima. Powinna wykorzystać fakt, że słodka Estrella została wezwana na górę i wziąć się do roboty nim złotowłosa anielica powróci na ziemię.
Lizzie bez sensu snuła się po szkolnym dziedzińcu. Kiedy pod jednym z drzew dostrzegła Tylera, ożywiła się nieco. Siedział sam z twarzą skierowaną ku słońcu i słuchawkami w uszach. Na myśl o tym, że jeszcze niedawno siadywali tak razem, on z jedną słuchawką w uchu, ona z drugą, coś zakuło ją w sercu. Podeszła do niego i cicho usiadła obok, plecami opierając się o jego silne ramię. Wiedziała, że nie będzie robił scen – to nie było w jego stylu.
– Pogadamy? – spytała, gdy nieznacznie się poruszył i odwróciła się tak, by móc spojrzeć mu w twarz.
– Chyba nie mamy o czym – odparł oschle, nawet na nią nie patrząc.
– Aż tak mnie nienawidzisz? Myślałam, że możemy być przyjaciółmi.
Tyler spojrzał na nią z politowaniem i nerwowo wyciągnął maleńkie słuchawki z uszu, pociągając za kabelki.
– Nie Liz, nie nienawidzę – odparł, patrząc jej prosto w oczy, a przez jej twarz przebiegł cień uśmiechu. Jednak Tyler szybko i brutalnie pozbawił ją go. – Ja po prostu nie chcę mieć z tobą nic wspólnego – wycedził przez zęby, po czym wstał, otrzepał spodnie i przewiesiwszy plecak przez ramię, ruszył w swoją stronę, nie oglądając się za siebie.
Lizzie wpatrywała się w jego sylwetkę zdumiona, z trudem powstrzymując cisnące się do oczu łzy i starając się przełknąć gulę, która ścisnęła jej gardło. Tyler Walsh, który jeszcze niedawno był w nią zapatrzony jak w obrazek, teraz miał ją gdzieś.
– Lizzie! – Usłyszała za sobą bliźniaczki. Zamrugała szybko powiekami i odwróciła się w ich stronę, przyklejając na twarz sztuczny uśmiech.
– Liz, kochanie, jak się trzymasz? – spytała Laura, obejmując ją ramieniem. Chyba nawet ona zaczęła wierzyć w jej związek z Gabrielem i była święcie przekonana, że niewyraźny wyraz twarzy przyjaciółki, to skutek jego wypadku. – Co z nim?
– Daj jej spokój – upomniała siostrę Sarah.
– Co z nim? – Laura nie dawała za wygraną, ale Lizzie obojętnie wzruszyła ramionami i podniosła się z ziemi. – Jak chcesz, mogę z tobą do niego pojechać po szkole.
– Nie, nie chcę – powiedziała stanowczo. – Udawaliśmy tylko, nie pamiętasz? – spytała, marszcząc gniewnie brwi.
Laura westchnął cicho, przewracając oczami. Miała na ten temat trochę inną teorię, ale postanowiła nie dyskutować z przyjaciółką.
– Dzwoniłaś do Kyle’a? – spytała Sarah. – Miałaś umówić się z nim na zdjęcia w plenerze. Zadzwoń do niego – zakończyła pośpiesznie, dostrzegając podjeżdżający przed bramę szkoły motocykl. – Przepraszam was, zobaczymy się wieczorem – powiedziała, biegnąc w jego stronę.
– A ty dokąd? – spytała, zdumiona zachowaniem przyjaciółki, Lizzie.
– Nie ma profesora Fellsa, więc urywam się – oświadczyła Sarah z uśmiechem, machając im na pożegnanie. Lizzie przeniosła zdumiony wzrok na Laurę.
– Kto to? – spytała, przypatrując się czułemu powitaniu przyjaciółki z nieznajomym.
– Daniel Lewis – mruknęła Laura, patrząc na siostrę z zazdrością.
– TEN Daniel Lewis? – spytała Lizzie, spoglądając Laurze w oczy. Ta tylko skinęła głową twierdząco, a kiedy jej siostra wsiadła na motocykl i z całej siły przykleiła się do pleców mężczyzny, odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę stołówki.
Lizzie jeszcze przez chwilę obserwowała swoją przyjaciółkę i jej nowego znajomego. Musiała natychmiast przestać użalać się nad sobą. Przecież to ona była królową Beverly High i nie zamierzała oddawać korony. Nawet jeśli jej następczynią miała zostać Sarah Brightman. Poprawka, ZWŁASZCZA, jeśli to miała być Sarah.
Gdy wszedł do studia, Kyle rozmawiał z kimś przez telefon i był na tym na tyle skupiony, że nawet nie zauważył jego obecności.
– … Nie mogę ciągle czekać na ciebie – powiedział stanowczo. – Z całym szacunkiem, Lizzie, ale nie jesteś jeszcze gwiazdą wybiegów i z takim podejściem do sprawy nigdy nią nie zostaniesz… Wcale nie jestem nieuprzejmy. Zwracam ci tylko uwagę na to, że nie mam na głowie tylko ciebie. Są inne dziewczyny, które w przeciwieństwie do ciebie potrafią uszanować czas drugiego człowieka… Dobra, nie będziemy rozmawiać w taki sposób, zadzwoń jak ochłoniesz – zakończył i rozłączył się. – Co za mała, upierdliwa wredota – mruknął do siebie i odrzuciwszy telefon na biurko, zaczął przypatrywać się uważnie jakimś papierom, które tam leżały. Brian uśmiechnął się pod nosem i odchrząknął znacząco. Kyle podniósł zdumiony wzrok. Przez ułamek sekundy na jego twarzy widać było zaskoczenie, a Bian pomyślał, że młodszemu – minimalnie wiekiem, a przede wszystkim stażem – koledze jeszcze sporo do niego brakuje.
– Brian – mruknął, siląc się na uśmiech, ale nie potrafił ukryć niezadowolenia z jego wizyty. A może wcale nie chciał? – Co cię sprowadza? – spytał, podchodząc do niego i podając mu rękę na przywitanie. – Zakładam, że nie przyszedłeś tu towarzysko – dodał Kyle, wskazując Brianowi miejsce na skórzanej kanapie.
– A jak myślisz? – zagadnął brunet, sadowiąc się we skazanym miejscu. – Co tu robisz?
– O ile mnie pamięć nie myli, jesteś na urlopie. Ktoś musiał cię zastąpić – odparł zgodnie z prawdą, zajmując miejsce na wprost Briana, który słysząc taką odpowiedź, wymownie przewrócił oczami.
– Nie o to pytam.
– Wiem o co pytasz.
– Więc? Po kogo przyszedłeś? – Kyle uśmiechnął się tajemniczo, spoglądając brunetowi prosto w oczy. – Po młodego Fellsa? Po Ashley?... – Lewenworth milczał jak zaklęty, uśmiechając się pod nosem z satysfakcją. Brian przez chwilę miał wrażenie, że bawi go drażnienie się z nim. – Widzę, że nic z ciebie nie wyciągnę – powiedział po chwili, uśmiechając się kpiąco pod nosem.
– Znasz zasady, stary.
Brian westchnął, wstając z kanapy. Rozejrzał się po studiu od niechcenia, zastanawiając się jak zmusić Kyle’a do mówienia. Gdy zauważył zdjęcia Lilly na otwartym laptopie Jaspera, od razu podszedł do niego, by im się przyjrzeć. Pomysł na sesję z czekoladkami i kwiatami spodobał mu się nie mniej niż modelka na zdjęciach, na których dostrzegł zupełnie inną twarz Lilly. Seksowną, ale jednocześnie delikatną i… niewinną.
– Była tu? – spytał, spoglądając przez ramię na Kyle’a.
– Znasz ją?
Brian skinął głową twierdząco i uśmiechnął się niemniej tajemniczo niż Kyle przed momentem. Nie znosili się. Od zawsze. Brian często miał wrażenie, że fakt, iż swego czasu był sługusem samego Lucefyra był dla Kyle’a nie do zaakceptowania. Lewenworth zawsze odnosił się do niego z pogardą, choć to Brian był wyżej w hierarchii i już z racji tego należał mu się szacunek młodszego kolegi. Niewiele jednak robił sobie z kąśliwych uwag Kyle’a, a często odpłacał mu tym samym, dobitnie pokazując mu jego miejsce w szeregu. Tym razem miał wrażenie, że Kyle wręcz chełpił się tym, że może go zastępować i ma nad nim przewagę w postaci wiedzy, której on (chwilowo) nie miał z racji tego, że poprosił Szefa o urlop. Miał jednak przeczucie, że jakoś uda im się dogadać, bo Kyle był wyraźnie zaintrygowany Lilly, o której on wiedział to i owo. |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:05:41 02-09-13 Temat postu: |
|
|
Lizzie, Lizzie.. ta dziewczyna kiedyś upadnie i nie będzie wiedziała co z sobą zrobić. Czy ona musi mieć wszystko i każdego? Nie za dużo jej już? Chciwa babka. Bo jak myślę, zamierza zrobić podchody do Daniela, a także wyczuwa że Sarah robi jej zagrożenie. No cóż.. niech robi co chce, ale na dobre jej nie wyjdzie, o!
Patrz, są i nowi bohaterowie, a ja nie pomyślałam, że ktoś może nie jest zwykłym człowiekiem, tak jak Kyle. Po co tu się pojawił? Z jaką znowu misją? |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:19:58 02-09-13 Temat postu: |
|
|
Aniu, bo królowa może być przecież tylko jedna Może właśnie musi upaść na samo dno, żeby się w końcu otrzosnąć? Kto to wie... ;D
Kyle jest tu w konkretnym celu, ale to zostawiam na finał sezonu. Mam już mniej więcej rozpisane co tu się jeszcze wydarzy, teraz tylko czekam na przypływ weny
Dzięki :* |
|
Powrót do góry |
|
|
BlueSky Wstawiony
Dołączył: 06 Lut 2011 Posty: 4940 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:17:05 22-09-13 Temat postu: |
|
|
Będziesz dalej pisać to opowiadanie? |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:38:26 28-09-13 Temat postu: |
|
|
Szczerze? Nie wiem. Mam wrażenie, że nikt już tu nie zagląda, a to raczej nie mobilizuje to pisania |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:17:26 28-09-13 Temat postu: |
|
|
Jak to? Ja czytam! |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|