|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dudziak Mistrz
Dołączył: 31 Lip 2011 Posty: 18247 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: małopolska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:09:48 29-07-13 Temat postu: |
|
|
O świetnie, dziękuję A ty robisz w photoshopie?
Ja też nie rozumiem czemu ciagle daje te same imiona postaciom. Mógłby być kreatywny i wymyślić jakieś fajne, które ciekawie by brzmiało, a nie ciągle to samo. |
|
Powrót do góry |
|
|
Anna. Mistrz
Dołączył: 10 Lis 2010 Posty: 19387 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Podkarpacie ;*** Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:27:25 30-07-13 Temat postu: |
|
|
Cudowny odcinek. Leni zapomniała całkowicie o porannym spotkaniu z adwokatem. Nie dziwię się jej. Haha!
Cami otrzymała kwiaty od Santiago i postanowiła go przedstawić Mili. To będzie bardzo dla niej trudne, ale wiem, że jej się to uda. |
|
Powrót do góry |
|
|
madoka Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2010 Posty: 30699 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 10:44:09 01-08-13 Temat postu: |
|
|
Fantastyczny odcinek! Santiago przeszedł samego siebie posyłając Cami kwiaty. Z jednej strony romantycznie, z drugiej z poczuciem humoru. Czegóż zatem chcieć więcej? Wiem, spotkania tej cudownej trójki. Liczę, że uraczysz nas nim już w kolejnym odcinku i że być może będzie ono przełomowym w ich dotychczasowych relacjach. Swoją drogą, czy podstaw niechęci Cami odnośnie dotyku innych ludzi należy doszukiwać się gdzieś głębiej? Czy to po prostu taki typ osobowości, która podchodzi z dystansem do innych?
Z kolei u Magdaleny i Octavia prawdziwa sielanka. Bardzo, ale to bardzo spodobał mi się opis sceny ich wspólnego poranka. Opis, który upewnił mnie jedynie w przekonaniu, że ich dwójka jest dla siebie stworzona |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:15:07 15-08-13 Temat postu: |
|
|
- Nie wysyłaj mi kwiatów - mruknęła Cami do słuchawki pomijając stosowne powitania. Od chwili, w której za Leni zamknęły się drzwi, zastanawiała się jak rozegrać tę rozmowę i oczywiście, jak zwykle nic nie poszło po jej myśli.
- CiCi? - Blondynka zacisnęła dłoń na bufecie, na którym siedziała.
- Prosiłam, żebyś tak do mnie nie mówił - mruknęła opierając się czubkiem głowy o kuchenną szafkę myśląc jednocześnie, jakich słów powinna użyć, by rozegrać tę rozmowę z jak największa korzyścią dla niej. Odetchnęła głęboko, zanim zaczęła wyrzucać z siebie zdania. - Chcę powiedzieć Mili, że jesteś jej ojcem. Powiedziałam jej prawdę, to znaczy nie całą, ale jednak, więc z łaski swojej, nie spieprz tego, ok?
- Co masz na myśli mówiąc: "nie całą prawdę"? - Zapytał Santiago na poły szczęśliwym i zaniepokojonym głosem przestając się nagle chwiać na krześle, które uderzyło przednimi nogami o podłogę z głuchym łoskotem.
- Powiedziałam, że pokłóciłam się z jej tatą, zanim dowiedziałam się, że pojawi się na świecie. I że byłam na niego zbyt zła, żeby mu o tym powiedzieć. Że nie ma w tym nic z jej winy, ani też z winy jej taty, tylko z mojej. Powiedziała wtedy, że nie wymieniłaby takiej mamy jak ma na milion tatusiów - Cami poczuła łzy pod powiekami, gdy przypomniała sobie te słowa. - Więc z łaski swojej nie spieprz tego - powtórzyła, starając się odzyskać panowanie nad swoim emocjami.
- CiCi... - Mógł niemal usłyszeć jak przewraca oczami, ale nic go to nie obchodziło, bo opanowała go taka fala czułości, jak jeszcze nigdy w życiu. - Nawet nie masz pojęcia jak jestem Ci wdzięczny, że nie uśmierciłaś mnie w żadnej ze swoich opowieści...
- Miałam ochotę, wielokrotnie - mruknęła Cami przecierając policzek z wilgoci, która pojawiła się nie wiadomo skąd.
- Domyślam się, po tym jakim palantem byłem w tamtym okresie - westchnął mężczyzna zamykając papiery w teczce i wyraźnie zbierając się do wyjścia.
- Dupkiem - dorzuciła Cami niemal się uśmiechając.
- Też - Santiago parsknął śmiechem czując jakby ciężar, który pojawił się tam po powrocie Camelii do Guadalajary, schodził mu z barków. - Kiedy się spotkamy? - Zapytał z niecierpliwością oczekując na jej odpowiedź. Cami zastanowiła się chwilę, myśląc o tym, jak szybko po filmie Octavio przywiezie jej córeczkę do domu.
- Zadzwonię do Ciebie, jak tylko Octavio przywiezie Milagros do domu, ok? - Santiago spiął się słysząc, że jego córka znów jest w towarzystwie Octavia, który bardzo wczuwał się w rolę kochającego wujka. Tak bardzo, że Santiago dostawał napadów zazdrości o zainteresowanie własnej córki, o której na dodatek jeszcze do niedawna nic nie wiedział.
- Będę czekał - bo co innego mógłbym robić, pomyślał Santiago wsłuchując się w martwą linię. Dwie godziny później Cami przysłała mu smsa, że jeśli chce, może przyjechać do nich na kolacje. Oczywiście, że chciał, nie było nawet mowy, żeby pozwolił wymknąć się swojej szansie na szczęście z kobietą, którą kochał od tak dawna, że czasem miał ochotę sam sobie przyłożyć, że nie widział tego wcześniej. Tak więc uzbrojony w ogromnego smerfa, ulubioną postać rysunkową Milagros, z tego co zdołała wywnioskować z pierwszej i jedynej wizyty w jej pokoju, stał pod drzwiami punktualnie o umówionej godzinie. Zapukał i odczekał chwilę, zanim usłyszał tupot szybkich drobnych kroków pasujących bardziej do Milagros niż do Camelii.
- Dzień dobry - powiedziała mała figurka stojąca przed nim.
- Cześć, to dla Ciebie - powiedział Santiago kucając przed nią i wręczając jej zabawkę.
- To ty jesteś moim tatą? - Zapytała Mili, a jego zmroziło na chwilę zanim uniósł głowę i spotkał się spojrzeniem z Cami, która skinęła głową, niemo przekazując mu, że powiedziała małej jaki jest cel tej kolacji.
***
- Nie było tak źle, prawda? - Zapytał Santiago szukając potwierdzenia w twarzy Cami, która zbierała naczynia po kolacji. Rzeczywiście nie było tak tragicznie jak się spodziewał. Mili była naturalna i zupełnie nie przejmowała się napięciem, jakie panowało między jej rodzicami. Pytała o wszytko, od jego ulubionego koloru począwszy po pracę, którą wykonuje. W końcu zmęczona padła siedząc mu na kolanach, a on zastanawiał się komu ma za to wszystko podziękować, bo w całym jego życiu nie zrobił nic, czym mógłby sobie na to zasłużyć.
- Nie wiedziałam jak zareaguje, dlatego powiedziałam jej wcześniej - powiedziała Cami wyłamując palce ze zdenerwowania. Santiago zastanawiał się czy chodziło o sytuację, w której się znaleźli, czy o samą jego obecność. Zbliżył się o krok upewniając się, że chodziło o niego, gdy cofnęła się niemal nieświadomie w stronę zlewu. - Nie chciałam, żebyś był świadkiem tego, gdyby dostała histerii lub czegoś podobnego. Bo o ile znam swoją córkę, to mogłoby tak wyjść - dodała obracając się w stronę brudnych naczyń i odkręciła wodę, jednak nie zaczęła zmywać, jedynie oparła się na dłoniach o krawędź blatu.
- Nie musisz się tłumaczyć - powiedział Santiago sięgając przez nią, by zakręcić niepotrzebnie lejącą się wodę. Oboje wiedzieli, że nie miała zamiaru teraz sprzątać, chciała tylko od niego uciec.
- To niczego nie zmienia, wciąż mam zamiar wracać do stolicy, gdy tylko będę miała taką możliwość. To nie oznacza, że zostajemy - podkreśliła Cami przymykając oczy i modląc się jednocześnie w duchu, by dał jej spokój i wyszedł. Dała mu już wszystko, co była w stanie.
- Mylisz się, to zmienia absolutnie wszystko - mruknął Santiago obracając ją twarzą do siebie i miażdżąc jej usta w pocałunku. Cami przez ułamek sekundy była niemal zachwycona, że Mili już spała. Później dotarło do niej co się dzieje i odepchnęła go od siebie szukając drogi ucieczki. Gdy nie dostrzegła żadnej możliwości uniosła wojowniczo podbródek i otworzyła usta, by zrównać go z ziemią. - Nawet nie próbuj - westchnął mężczyzna kładąc dłonie na jej ramionach, po czym zjechał w dół do dłoni i z powrotem. Ten gest z założenia miał być uspokajający i Cami nie miała pojęcia dlaczego czuła jak skóra zaczyna ja palić w każdym miejscu, gdzie zatrzymały się jego dłonie.
- To nie fair - mruknęła Cami, gdy odgarnął jej włosy za ucho i zatrzymał dłonie na jej szyi obejmując kciukami policzki. - Tu nawet nie chodzi o nas - dodała otwierając oczy i aż zachłysnęła się od intensywności jego spojrzenia.
- Tu zdecydowanie chodzi o nas - i pocałował ją ponownie, a ona starała się przekonać samą siebie, że zupełnie jej to nie rusza, co mogłoby jej się udać, gdyby nie żywiołowa reakcja na jego dotyk.
- Nie - złapała go za nadgarstki i odsunęła od siebie wykręcając się z pułapki, w którą ją zapędził pomiędzy swoim ciałem a blatem kuchennym. - Wyjdź, proszę. Mącisz mi w głowie - powiedziała przykładając dłoń do czoła i biorąc głęboki oddech.
- Nie pozwolę Ci odejść... - Cami spojrzała na niego z wyraźnym zamiarem wszczęcia kłótni, ale nawet nie pozwolił jej zacząć. - Bo Cię kocham - dokończył, sprawiając, że głos uwiązł jej w gardle. - Przemyśl to, zanim zrobisz coś głupiego - powiedział Santiago prosto w jej włosy, po czym pocałował ją w czubek głowy i ruszył do drzwi. - Tutaj zostawiam klucze od mojego domu - położył pęk kluczy na stoliku obok wieszaka, sprawiając, że Cami, po raz pierwszy odkąd spotkała go na pogrzebie ojca Magdaleny, zabrakło słów. - Adres się nie zmienił. Naprawdę chciałbym, żebyś jutro przyjechała z Milagros, żebym pokazał jej pokój, który dla niej wybrałem - dziewczyna podeszła niepewnie do stolika, nadal trzymając bezpieczny dystans między nimi.
- Dlaczego? - Zapytała, nie wiedząc właściwie, o co pyta.
- Bo chcę być częścią jej życia, częścią waszego życia i zazwyczaj dostaję to, czego chce - dodał kładąc dłoń na jej policzku. Cami uchyliła się, ale nie z takim samym przekonaniem, co zazwyczaj.
- To groźba? - Zapytała, choć znała już odpowiedź. Santiago nie musiał jej grozić w taki sposób, od zawsze była gotowa zrobić dla niego wszystko, a to, co jej proponował było jak dotarcie do oazy po latach posuchy.
- Nie, CiCi - stwierdził Santiago uśmiechając się szeroko, gdy odczytał z jej twarzy, o czym myślała. - Kupiłem nawet pierścionek dzisiaj po południu. Moja propozycja jest nadal aktualna, chcę żebyśmy tworzyli rodzinę. Byłem totalnym dupkiem, ale dorosłem i już nie mam zamiaru nigdzie uciekać. Nie przed tobą - nie patrzyła na niego, bo bała się uwierzyć, że może mówić prawdę.
- Idź już - powiedziała pustym głosem starając się ukryć wszystkie uczucia. Santiago westchnął i pokręcił głową, gdy otworzyła drzwi jawnie go wypraszając. Pocałował ją jeszcze w czoło, zanim sięgnął po klamkę i zamknął za sobą drzwi.
Ostatnio zmieniony przez Sunshine dnia 22:45:51 15-08-13, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Dudziak Mistrz
Dołączył: 31 Lip 2011 Posty: 18247 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: małopolska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:44:30 15-08-13 Temat postu: |
|
|
Ponownie tak wykreowałaś postać Ivana, że nie ma sposobu, by go nie lubić Zarówno Jose Antonio, jak i Santiago są takimi bohaterami, że buźka sama się uśmiecha, czytając o nich Z tego powodu jestem niezmiernie uradowana, że wątek bohatera Ivana ponownie jest rozbudowany i bardzo często się pojawia Ale wracając do tego odcinka- Camelia wreszcie wyjawiła prawdę córce! Słowa dziewczynki, w których stwierdziła, że nie zamieniłaby takiej mamy na żadnego z ojców były naprawdę piękne i mogę sobie wyobrazić, jak bardzo wzruszyły Camelię Santiago natomiast nie przejął się tym, ze córka woli matkę niż poznać nieznanego do tej pory ojca, tylko ucieszył się, ze w końcu będzie mógł zająć się małą, a tym samym zbliżyć do kobiety, którą od dawna kocha Rozśmieszyła mnie ich rozmowa, kiedy Santi przyznał, ze był głupkiem, a Cami dodała, że również dupkiem W trakcie ostatniej scenki miałam nadzieję, ze Cami wreszcie dopuści Santiaga bliżej, ale potem przypomniałam sobie Twoje słowa, w których przekonywałaś, że tak szybko nie zaufa Santiagowi Szkoda, ze wieczór zakończył się tak, bo liczyłam na znacznie bardziej namiętne zakończenie |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:49:57 15-08-13 Temat postu: |
|
|
HA! Bardziej namiętne w takiej sytuacji? Ja byłam zaskoczona, jak zaprosiła go do domu, bo wcześniej tego nie planowałam. A to duży krok w ich znajomości A Santi pewnie sobie jeszcze poczeka aż Cami zdecyduje się do niego pojechać z własnej woli, chyba że je porwie
No powiedz, jak mam nie robić z niego ideału, skoro to chodzący ideał. Spójrz na Ivana i pomyśl, czy nie sprawdziłby się w takiej właśnie roli
Ostatnio zmieniony przez Sunshine dnia 22:50:50 15-08-13, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Dudziak Mistrz
Dołączył: 31 Lip 2011 Posty: 18247 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: małopolska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:21:19 15-08-13 Temat postu: |
|
|
Aż mi szkoda Santiaga, że musi tak długo czekać na Camelię Ale w sumie to sam sobie na to zapracował swoim zachowaniem
Racja, Ivan to chodzący ideał, dlatego nawet gdyby grał najgorszego z najgorszych to i tak nie dałoby rady znienawidzić jego bohatera |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:34:16 15-08-13 Temat postu: |
|
|
To zależy jak długo Cami będzie zdolna się opierać (ja bym nie dała rady za długo, a mam tolerancje dotyku obcych ludzi w skali 1 do 10 na góra 3, tą cechę dałam jej od siebie), zwłaszcza, że już przyznała, że od zawsze była gotowa zrobić dla niego wszystko, a teraz po prostu uważa, że na to nie zasługuje. Chodzi o jej dumę i godność, nie uczucia.
A co do Ivana, to jego Hernan jest mistrzem wśród villanów, nawet przy takim scenariuszu
Ostatnio zmieniony przez Sunshine dnia 23:35:19 15-08-13, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Dudziak Mistrz
Dołączył: 31 Lip 2011 Posty: 18247 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: małopolska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:10:16 16-08-13 Temat postu: |
|
|
Czytając można odczuć, że chodzi jedynie o dumę, a nie brak uczucia. Nie dziwię jej się, bo Santiago bardzo źle ją potraktował, ale on działa na nią bardzo pobudzająco, a właściwie jego dotyk tak działa
Czyli Hernan aż tak bardzo dopieka protce? |
|
Powrót do góry |
|
|
Stokrotka* Mistrz
Dołączył: 26 Gru 2009 Posty: 17542 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:19:48 16-08-13 Temat postu: |
|
|
Świetny odcinek a Cami mogłaby wreszcie dopuścić do siebie Santiaga nie mówię, żeby od razu zgadzała sie na ślub, ale żeby dała sobie szansę na szczęście. Chociaż lubię w niej to, że nie poleciała na łeb na szyję jak tylko się pojawił i poprosił ja o rękę.
A co do Ivana w La Tempestad to mam wrażenie, że tylko on ratuję tą telkę, gra po prostu mistrzowsko i powinien dostawać role w znacznie lepszych produkcjach. |
|
Powrót do góry |
|
|
Anna. Mistrz
Dołączył: 10 Lis 2010 Posty: 19387 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Podkarpacie ;*** Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:24:08 16-08-13 Temat postu: |
|
|
Cudowny odcinek. Wspaniale, ze poświęciłaś go Cami i Santiago. Uśmiech nie schodził z mojej twarzy przez calutki czas, kiedy czytałam ten cudowny odcinek. Santiago będzie musiał przejść jeszcze zapewne długą drogę aż uda mu się przekonać Cami do siebie, ale coś mi mówi, że Mili mu w tym pomoże. |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:31:56 16-08-13 Temat postu: |
|
|
Dostanę w łeb za faworyzowanie pary, która miała być tylko pobocznym wątkiem, ale cóż, wena nie wybiera. Wyobrażajcie sobie willę Hernana z LT, ja tak robiłam
Dzwonek do drzwi wybudził go ze snu. Santiago zerknął na zegarek i uniósł brwi stwierdzając, że jest parę minut po siódmej. Nerwowo wstał z łózka i nie kłopocząc się zarzuceniem na siebie czegokolwiek zbiegł po schodach w samych bokserkach i otworzył drzwi. Spodziewał się wszystkiego, ale nie Cami ubranej w różową bokserkę i jeansy, które miała na sobie poprzedniego dnia.
- CiCi? Gdzie jest Milagros? - Zapytał Santiago patrząc ponad jej ramieniem szukając wzrokiem córeczki.
- W domu, Leni się nią zajmuje - odpowiedziała blondynka odgarniając lok, który wymknął jej się z luźno upiętego koka. - Uznałam, że musimy porozmawiać sami, zanim cokolwiek postanowimy - stwierdziła z niewłaściwą sobie nieśmiałością. Taką ją pamiętał sprzed lat i nie był do końca pewien czy jej powrót mu się podoba.
- Jasne, wejdź - mruknął przecierając oczy, jakby nie do końca wierzył, że naprawdę tu była. - Chcesz kawy? - Cami pokręciła głową, ale skierowała się razem z nim do kuchni. Blondynka rozglądała się po willi z uznaniem, choć widział w jej oczach, że to wszystko ją przytłaczało, w końcu sama mieszkała w dwupokojowym mieszkaniu czy tu czy w stolicy. - Więc? O czym chciałaś rozmawiać? - Zapytał Santiago czując delikatny dotyk jej ręki na ramieniu.
- Nie chciałam rozmawiać - powiedziała Cami, gdy obrócił się twarzą do niej i uniosła się na palcach, by dosięgnąć jego ust. Santiago odpowiedział z zaskoczeniem i radością, obejmując ją ramieniem w talii przyciągnął ją do siebie. - Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę - powiedział Santiago w jej szyję, gdy oplotła go nogami w talii pozwalając mu na oparcie jej o kuchenny blat.
- Bo nie dzieje się naprawdę - wyszeptała Cami.
I wtedy po raz drugi tego dnia obudził go dźwięk dzwonka. Santiago jęknął z frustracji zanim zirytowany zszedł z łóżka i ruszył w kierunku wejścia. Niemal miał nadzieję na powtórkę ze snu. I ku jemu zaskoczeniu w progu rzeczywiście stała Cami, tyle, że miała na sobie [link widoczny dla zalogowanych] w kwiaty i wojowniczą minę, a pod jej ramieniem ukrywała się Mili.
- Zawsze otwierasz drzwi w takim stroju? - Zapytała sucho Cami, a on, wciąż patrząc na nią przez pryzmat snu, zupełnie się tym nie przejął.
- Mama powiedziała, że masz dla mnie niespodziankę - wyrwała się Milagros unosząc do niego buzię. Jej entuzjazm był rozbrajający, Santiago pochylił się, gdy wyciągnęła do niego ręce i uniósł ją do góry.
- Mam. Wybrałem Ci pokój, który będziesz mogła urządzić razem z mamą - Cami skrzywiła się i zamknęła za nimi drzwi. Wiedziała, że przyjazd tutaj nie był dobrym pomysłem, ale nie sądziła, że będzie wykorzystywał córkę w ich osobistych rozgrywkach.
- Mamo to prawda, że będziemy mieszkać w tym wielkim domu? - Dziewczynka szarpnęła się w ramionach ojca, który postawił ją na ziemi, by mogła pooglądać cały dom. Cami spiorunowała go wzrokiem, na co jedynie się uśmiechnął, zupełnie nie przejmując się tym, że praktycznie wymuszał na niej odpowiedź.
- Kochanie... - powiedziała Cami próbując złapać spojrzenie córki, która była zbyt zaaferowana oglądaniem domu, by w ogóle zwrócić na nią uwagę.
- Mamo, zobacz! - Krzyknęła Mili wskazując na widoczny przez przeszklone drzwi od tarasu basen. Cami wciągnęła głęboko powietrze starając się uspokoić, gdy dziewczynka zaczęła biegać po pokoju. Santiago uśmiechał się od ucha do ucha, gdy obserwował poczynania Mili.
- Nie rób takiej miny, bo Ci tak zostanie - szepnął Santiago całując Cami w policzek.
- Ubierz się - mruknęła dziewczyna nie spuszczając z córki zaniepokojonego spojrzenia. Santiago uśmiechnął się szelmowsko.
- Przeszkadza Ci coś? - Blondynka spojrzała na niego z uniesionymi brwiami, po czym przewróciła oczami.
- Gorszysz dziecko - stwierdziła Cami łapiąc dziewczynkę w pół, gdy znów przebiegała tuż przy jej nogach.
- Myślę, że nie o Mili tu chodzi - powiedział mężczyzna prosto w jej włosy, zanim zniknął na schodach prowadzących na górę.
- Mili, skarbie... - zaczęła Cami szukając słów, którymi mogłaby zakomunikować córce, że nie będą mieszkać w tym wielkim domu i będą musiały niedługo wrócić do mieszkania w Meksyku.
- Nie będziemy tu mieszkać - bardziej stwierdziła niż zapytała Mili smutnym głosem.
- Nie, nie będziemy - powiedziała Cami przyklękając przed nią i łapiąc dziewczynką za ramionka.
- Ale dlaczego? Nawet na jeden dzień? - Zapytała Mili patrząc na matkę błagalnie, po chwili nie wiadomo skąd pojawił Santiago przykucając obok córki naprzeciw Camelii.
- Nawet na jeden dzień? - Dołączył się Santiago pokazując na palcach jedynkę. Mili uśmiechnęła się do matki i mężczyzna automatycznie powtórzył ten gest. Cami stwierdziła, że z tak zmasowanym atakiem nie wygra i skinęła głową.
***
Spotkanie u prawnika przebiegało w napiętej atmosferze. Z powodu wcześniejszego odwołania tego spotkania nawet adwokat był nie w humorze.
- Musicie podpisać tylko dokumenty, że nie macie zamiaru występować na drogę sądową odnośnie zanegowania ostatniej woli waszego ojca. Jeśli zgadzacie się z wszystkimi warunkami testamentu nie powinno być żadnych problemów - stwierdził mężczyzna. Magdalena zerknęła na Octavia szukając u niego potwierdzenia ich wcześniejszych ustaleń, gdy zobaczyła to, co chciała w jego twarzy, chwyciła za długopis.
- Czy jest możliwość bym od razu mogła przekazać swojej stanowisko w firmie osobie, którą na nie wyznaczę? Rozumie pan, jestem chemikiem nie zarządcą i obawiam się mogę sobie nie poradzić, a mój mąż...
- Zamierzasz przekazać prezesurę jemu? - Warknęła Lucia mając w pamięci ostatnie upokorzenie, którego doświadczyła z ich strony. Bruno również nie wyglądał na zachwyconego takim obrotem sprawy.
- Tak, mam taki zamiar, nie rozumiem dlaczego miałoby Cię to obchodzić? - Zapytała Magdalena sztucznie spokojnym głosem unosząc brwi. Lucia skrzywiła się, wiedząc, że nie ma żadnych argumentów, którymi mogłaby operować w tej dyskusji. Nie miała żadnych praw do fabryki w stolicy, a nie sądziła by jakikolwiek sąd mógł zanegować tak obwarowany testament.
- Jestem zaskoczona, że aż obdarzasz męża aż takim zaufaniem - stwierdziła Lucia jednym ze swoich najbardziej sukowatych tonów.
- Możesz być, przecież nie masz o zaufaniu zielonego pojęcia - westchnęła Magdalena składając podpis na wszystkich przedłożonych jej dokumentach. - Czy to wszystko? - Zapytała Leni unosząc się z krzesła i automatycznie szukając dłonią dłoni męża. Octavio uśmiechnął się cierpko do adwokata, który skinął jedynie głową przeglądając papiery.
- Myślisz, że jesteś taka mądra i wspaniała, bo skończyłaś szkołę w stolicy i wszyscy Cię kochają? Jesteś taka sama jak przedtem, zrobiłabyś wszystko, by zyskać moje zainteresowanie - krzyknęła Lucia doganiając ich na korytarzu. Magdalena spojrzała na nią za zaskoczeniem, po czym przeniosła wzrok na męża i z powrotem na siostrę rejestrując po drodze pojawienie się Bruna w drugim końcu holu.
- Nie, Lucio, nic nie jest takie jak kiedyś. Już Cię nie potrzebuje - stwierdziła Leni niemal z troską. - Powinnaś przestać żyć przeszłością, tak jak ja - powiedziała dziewczyna patrząc na Octavia, który pociągnął ją w stronę wyjścia, gdy zauważył zszokowane spojrzenie bliźniaczki Magdaleny.
- Myślisz, że da nam spokój? - Zapytał Octavio otwierając drzwi od strony pasażera dla Magdaleny. Kobieta pokręciła głową ze smutkiem i usiadła na fotelu przodem do wyjścia z samochodu.
- Będzie usiłowała mącić. Kiedy nie jest w centrum zainteresowania, sama stwarza sobie taką sytuację - stwierdziła Leni uśmiechając się bez radości do męża. - Jesteś pewien, że chcesz zająć się tą firmą? Możesz jeszcze zrezygnować - powiedziała Leni, ale Octavio pochylił się nad nią i zamknął jej usta pocałunkiem.
- Będzie dobrze, damy radę - kobieta przytrzymała jego głowę stykając ich czoła ze sobą.
- Zobaczymy, pamiętaj, że możemy wtedy już nie być sami - wymruczała Leni obserwując szok malujący się na twarzy męża. - Wczoraj odstawiłam tabletki - uśmiechnęła się dziewczyna, a Octavio pochwycił jej twarz w dłonie i pocałował ze szczera radością. Magdalena wybuchnęła śmiechem odsuwając się od niego. - Jedźmy do domu.
- Bardzo chętnie - powiedział Octavio ze śmiechem, przebiegając na drugą stronę samochodu. Kilka minut później byli już w hotelu, w którym wynajęli apartament. |
|
Powrót do góry |
|
|
Dudziak Mistrz
Dołączył: 31 Lip 2011 Posty: 18247 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: małopolska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:55:04 16-08-13 Temat postu: |
|
|
Santiago już 'kupił' sobie Mili Dla małej taki ogromny dom i luksusy to spełnienie marzeń, a dodatkowo myśl o tym, ze miałaby tam mieszkać z ojcem jeszcze bardziej ją uszczęśliwiała Camelia rzeczywiście nie miała wyjścia, bo jak można się oprzeć proszącemu o coś Ivanowi? Musiała wyrazić zgodę na zamieszkanie przez ten jeden dzień, choć ja mam nadzieję, ze ten jeden dzień przerodzi się w długie, długie lata Santiago ma największą broń, jaką może zatrzymać przy sobie Camelię, a jest nią Milagros, która już na samym początku pokochała Santiaga
Ależ cudne zakończenie tego odcinka Magdalena wreszcie zdecydowała sie na dziecko z Octaviem, a ten był tak szczęśliwy, że niemal przefrunął z jednego końca samochodu na drugi Podoba mi się to, jak bardzo się nawzajem wspierają, że każdą decyzję podejmują razem, a nie jak Lucia z Brunem, którzy są ze sobą chyba tylko po to, by wyglądać jakoś przed znajomymi. Protem miał być tutaj Bruno, a o nim jest na razie najmniej A ja czekam na jakąś wzmiankę w wątku Franco i Rosario |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:07:21 16-08-13 Temat postu: |
|
|
Się dziecko rozpisało...
- Jest Papa Smerf, Ciamajda, Wesołe, Mądrala - wymieniała Mili siedząc na skraju basenu asekurowana przez Santiaga, który przysłuchiwał się jej z mieszanką zachwytu i niedowierzania. Cami siedziała na białych schodach prowadzących do jacuzzi i zastanawiała się co się, u diabła, działo z jej życiem i dlaczego przestała mieć na to jakikolwiek wpływ. Czuła jakby wsiadła do rollercoastera, któremu brakło hamulców. - No i Smerfetka - skończyła dziewczynka uśmiechając się pięknie, a Santiago pomyślał, że musiał przegapić połowę imion, które wymieniła, gdy obserwował jej matkę. - Mamo! - Krzyknęła dziewczynka wyciągając nogi z wody i podbiegając do matki. - Tata obiecał, że zbuduje płytszy basen, w którym będę mogła sama pływać - Cami podała córce lemoniadę.
- To miło, skarbie - stwierdziła blondynka orientując się, że zupełnie nie skupiła się na jej słowach. - Zaraz, jak to "basen"? Coś ty wymyślił? - Zapytała Santiaga, który przysiadł obok niej i obserwował ich rozmowę.
- Nie może wchodzić sama do tego, który jest, bo się utopi, a w brodzikach może się co najwyżej pobawić - Cami objęła wzrokiem cały basen i stwierdziła, że to nie na jej nerwy. Jeszcze przed chwilą ledwo zgodziła się na pozostanie tutaj na jeden dzień, a teraz zaczynają budować basen? Pomocy...
- Mamo, spójrz - krzyknęła Mili biegając po trawie między zraszaczami, z miną, jakby przeżywała drugi dzień dziecka w tym roku.
- Widzę - odpowiedziała jej Cami i odwróciła się ze złowrogą miną do Santiaga. - Przestań. Nie możesz robić jej nadziei wiedząc, że się nie ziszczą - Santiago przejechał dłonią po karku starając się przynajmniej wyglądać na skruszonego, lecz skradający mu się na usta uśmiech mu na to nie pozwalał.
- To ty uważasz, że się nie ziszczą. I nie chcesz do tego dopuścić. Zamierzam dotrzymać każdej złożonej jej obietnicy i basen jest tutaj akurat najmniejszym problemem - powiedział wpatrując się w twarz Cami, jakby usiłował wbić jej do głowy drugie dno jego słów. Dziewczyna pokręciła głową i wbiła wzrok w szklankę z lemoniadą. - Hej, hej, spójrz na mnie - obrócił jej twarz do siebie łapiąc dłonią za jej podbródek. Cami przygryzła wargi i uniosła wzrok ku niebu, zauważając po drodze, że zaczyna się ściemniać, po czym stwierdziła, że zachowuje się jak pięcioletnie dziecko i spojrzała mu w oczy. - Mili powiedziała mi, że jedynym wujkiem jakiego miała jest Octavio. Czy to oznacza, że ty nigdy...? - Cami przewróciła oczami i szarpnęła głowę do tyłu znając dalszą część tego pytania.
- Przykro mi, ale to akurat nie jest twoja sprawa - powiedziała najbardziej neutralnym tonem na jaki był ją stać. Santiago miał zupełnie inny pogląd na ta sprawę i zdecydowanie nie zamierzał odpuszczać.
- Myślisz, że dlaczego tak długo zajęło mi zbliżenie się do Ciebie? Miałaś siedemnaście lat, gdy pierwszy raz Cię zobaczyłem. Powiedziałem sobie, że lepiej dać spokój, że jesteś nieletnia i w ogóle. Potem poznałem Cię bliżej i zrozumiałem dwie rzeczy. Pierwsza, że ciężko jest się w Tobie nie zakochać. A druga, że zupełnie nie pasujesz do stylu życia jaki prowadziłem. Więc odpuściłem po raz drugi. I na dodatek Leni powiedziała kiedyś niechcący, że nie cierpisz kiedy dotykają Cię obcy ludzie, ale tamtego wieczoru byłaś tak przybita czymś co zrobiła lub powiedziała Lucia. I wcale nie traktowałaś mnie jak kogoś obcego, a widziałem jak wzdrygasz się za każdym, razem, gdy przez przypadek dotknął Cię Bruno... - Cami uniosła rękę do góry sugerując mu, żeby przestał.
- Odpuść sobie teraz. To już nie ma żadnego znaczenia - powiedziała wypranym z emocji głosem, starając się nie dopuścić do siebie jego słów.
- Cami, proszę Cię. Nie możesz dać mi szansy? - Blondynka odchyliła głowę do tyłu, po czym na niego spojrzała.
- Mogę, ale najzwyczajniej w świecie sądzę, że już na to za późno - stwierdziła unosząc się do pozycji pionowej i ruszyła w dół po schodach wołając Milagros, która natychmiast obróciła się w jej stronę.
- Wcześniej nie miałem możliwości, która mam teraz i ją wykorzystam - powiedział Santiago obejmując ja ramieniem, tak, że choćby chciała, nie mogła się ruszyć. - Mili, mama i ja chcemy pokazać Ci pokój, w którym będziesz dzisiaj spała - Camelia automatycznie otworzyła usta, by powiedzieć, że nie zostają na noc, ale uciszył ją zachwycony pisk córki.
- To nie fair - powiedziała Cami, gdy chwilę później stanęli w progu pokoju, który Santiago specjalnie przygotował dla córki. Małe łóżko było zasłane pościelą w smerfy, a obok niego stał pluszak-bliźniak tego samego, który podarował wczoraj dziewczynce.
- Nigdy nie twierdziłem, że będę grał fair - powiedział jej do ucha obserwując jak Milagros skacze po łóżku.
- Mili, zejdź, musisz się najpierw wykąpać, żeby iść spać, a najpierw w ogóle musimy zjeść kolacje - stwierdziła Cami przywołując dziewczynkę do porządku. Mili w przeciągu sekundy zmieniła się z figlarnego łobuza w ułożoną dziewczynkę. W godzinę później Cami przykrywała ją kołdrą po same uszy opowiadając jedną z własnych wersji przygód smerfów. Gdy dziewczynka zasnęła, Cami skierowała swoje kroki na dół, do salonu, w którym siedział Santiago. - To było najpodlejsze zagranie, jakiego mogłeś użyć - mruknęła dziewczyn siadając na kanapie naprzeciw Santiaga, który siedział po drugiej stronie szklanej ławy. Mężczyzna wyszczerzył się bezczelnie, wiedząc, że dziewczyna ma ochotę wszcząć kłótnię, na co nie zamierzał pozwolić.
- Wiem, ale osiągnąłem to, co chciałem. Zostałyście - Cami uniosła oczy do nieba zaciskając dłonie w pięści. - Masz ochotę mnie uderzyć czy pocałować? Bo osobiście optuję za tą druga opcją - i zanim miała szansę odpowiedzieć przetransportował się na miejsce obok niej i ułożył stabilną dłoń na jej karku przyciskając czoło do jej.
- Mowy nie ma - mruknęła dziewczyna starając się odsunąć, ale Santiago nie dał jej na to szans. Cami oblizała nagle wysuszone usta, gdy jego druga ręka znalazła się na jej talii.
- Pocałuj mnie - poprosił Santiago, Cami usiłowała odmówić ruchem głowy, co w ich aktualnej pozycji było raczej niewykonalne. - Raz - blondynka wciągnęła głęboko powietrze i skapitulowała całując go przelotnie. Zanim zdołała się obejrzeć siedziała mu na kolanach z ramionami splecionymi na jego karku, podczas gdy całowali się zachłannie, jakby świat miał się skończyć. Santiago przeniósł dłonie z jej talii na biodra przytrzymując ją przy sobie, gdy omal nie spadła na podłogę. Cami sięgnęła do swoich włosów rozpinając spinkę, która uwolniła jej włosy spływające teraz złota kaskadą po plecach. To jest zdecydowanie zły pomysł, przemknęło jej przez głowę, gdy Santiago zanurzył dłoń w jej włosach i odsunął na tyle, by móc na nią spojrzeć.
- To jest o wiele lepsze, kiedy wiem, że nie śnię - stwierdził zanim ponownie zaatakował jej usta.
- Jak możesz mieć pewność? - Zapytała przekornie Cami przenosząc dłonie z jego pleców na klatkę piersiową. Santiago westchnął w jej szyję trącając nosem obojczyk, podczas gdy jego dłonie wędrowały w górę jej ud pod tą idiotyczną sukienką, która mimo uroczego kroju, więcej odkrywała niż zakrywała. Cami zacisnęła zęby powstrzymując jęk.
- Jesteś bardziej potulna, kiedy śpię - stwierdził Santiago, gdy zaczęła szarpać się z jego koszulką. Cami natychmiast się uspokoiła patrząc na niego z szokiem.
- Boże, co ja wyprawiam? - Jęknęła ze złością na samą siebie i zsunęła się z jego kolan wracając na swoje poprzednie miejsce na kanapie. Santiago zdecydowanie nie zamierzał tego tak zostawić.
- Nie uciekaj. Nie teraz, słyszysz? - Złapał jej twarz w obie dłonie i patrzył na nią tak długo, aż w końcu się poddała i objęła go ramionami. Santiago odwzajemnił uścisk wtulając twarz w jej włosy.
Ostatnio zmieniony przez Sunshine dnia 19:35:49 16-08-13, w całości zmieniany 3 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Dudziak Mistrz
Dołączył: 31 Lip 2011 Posty: 18247 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: małopolska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:21:29 16-08-13 Temat postu: |
|
|
Wreszcie się doczekałam! Nawet nie wiesz, jak szybko pochłaniałam każde słowo tego opowiadania, a w ekspresowym tempie przeczytałam końcówkę, w której ziściło się to, czego od dawna pragnęłam Czy można sobie wyobrazić bardziej ognisty duet niż Angelique&Ivan? Można teraz jedynie mieć nadzieję, że i na ekranie będziemy mieć okazję zobaczyć ich razem A Santiago ponownie sięgnął na broń ogromnego kalibru, czyli Mili, która jako jedyna potrafi zatrzymać Cami przy Santiagu W miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone, więc Camelia musi pogodzić się z tym, że Santiago zrobi wszystko, by ją przy sobie zatrzymać Dla nas to lepiej, bo w tym opowiadaniu ta para rządzi
Ależ masz wenę! Ja od kilku dni nie zaglądałam do swoich opowiadań i nie zapowiada się bym w najbliższym czasie to zrobiła |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|