|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kaka21 Debiutant
Dołączył: 04 Kwi 2017 Posty: 91 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:09:10 16-07-18 Temat postu: |
|
|
No to na to kochana trochę poczekasz jednak:)
Mam już jakiś zapas i w przeciągu kilku najbliższych, jeszcze nic się nie wydarzy związanego z Alejo;)
A których aktorów młodego pokolenia jeszcze lubisz? Bo tych najmłodszych jakoś nie kojarzę, tak mało nam ostatnio dają telenowel w polskiej telewizji. Chociaż bardzo cieszę się że wyemitowali Esmeraldę. Jeśli kiedyś czas mi pozwoli i nadgonię z odcinkami ZoM to wezmę się za własną wersję losów Gracieli i Adriana:)
Ostatnio zmieniony przez kaka21 dnia 9:07:58 16-07-18, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Marzenka20 Mistrz
Dołączył: 06 Cze 2010 Posty: 17199 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa i okolice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:00:58 17-07-18 Temat postu: |
|
|
Hmmm najbardziej to tych co ja u siebie obsadzam he he Jose Pablo Minor, Diego Boneta, Brandon Peniche, jeszcze Pablo Lyle
Ja Esmeraldę oglądałam w dzieciństwie. Teraz to nie ta sama magia co wtedy, ale te starsze celki bardzo się ceni. Mimo absurdów przekonywały, a te obecne są takie niekiedy sztuczne i mechaniczne.
Wątek Adriana i Gracieli był mega i też jestem fanką tej pary. Ciekawe co ci z tego wyjdzie jak już zaczniesz pisać |
|
Powrót do góry |
|
|
kaka21 Debiutant
Dołączył: 04 Kwi 2017 Posty: 91 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:02:41 17-07-18 Temat postu: |
|
|
To prawda dawne telenowele mają sporo magi w sobie. Mało jest teraz produkcji dorównujących tamtym perełką a remaki mało kiedy dorównują oryginałowi. Co do Gracieli i Adriana to nadawali sporo tej telenoweli, czuło się między nimi tą tą iskrę, której brakowało moim zdaniem głównym bohaterom. Co do mojego pomysłu zobaczymy co z tego wyjdzie, jak na razie skupiłam się na tej tutaj telenoweli:)
Dodaje kolejny rozdział.
Rozdział 7
ELITE MIAMI WAY SCHOOL
W końcu nadeszła pora na drugie śniadanie i Maria Cristina, pozostawiwszy swoje rzeczy w szafce, postanowiła wyjść się przewietrzyć. Wolnym krokiem ruszyła w stronę głównych drzwi. Wychodząc na parking, dostrzegła kilka zaparkowanych samochodów i stojącą przy nich młodzież. Zerwała się lekko, kiedy ktoś podbiegł do niej od tyłu i złapał za ramię. Jednak kiedy obróciła się, dostrzegła znajomego bruneta.
– Witaj – powiedział chłopak, ciężko oddychając, co oznaczało, że swoją drogę pokonał biegiem.
– Cześć – przywitała się, obrzucając go uważnym spojrzeniem.
– Chciałem ci tylko powiedzieć, że wiem, co stało się z twoim ojcem – wyznał między ciężkimi oddechami – i wiedz, że zawsze możesz na mnie liczyć.
– Skąd wiesz o tacie? – zapytała, marszcząc brwi. Nie przypominała sobie, żeby z kimkolwiek w szkole dzieliła się tą smutną informacją z jej życia. Chciała o tym jak najszybciej zapomnieć.
– Alejo powiedział Amandzie – wyznał Camillo. – A ja pociągnąłem za język moją kuzynkę. Wiedz, że wiem, co czujesz i jestem z tobą całym sercem.
– Dlaczego? Przecież nawet mnie nie znasz.
– To prawda, ale mam nadzieję, że to się szybko zmieni i poznamy się dokładniej. – Uśmiechnął się do dziewczyny, a ta spostrzegła urocze dołeczki, które tworzyły mu się podczas uśmiechu. – A co do tego, że cię rozumiem, to tak jest, bo moja mama umarła, kiedy byłem małym chłopcem.
– Brakuje ci jej? – zapytała z troską.
– Nawet nie wiesz, jak bardzo – wyznał, spuszczając głowę. Tak bardzo nie lubił rozmawiać o swoich uczuciach, a temat matki był dla niego delikatny...
– Rozumiem to doskonale – powiedziała, momentalnie przypominając sobie swojego tatę.
REZYDENCJA RODZINY GARCIA
GABINET FABIOLI
Bez najmniejszego zastanawiania się pomaszerowała do swojego gabinetu. Kiedy tylko zamknęła za sobą drzwi, skierowała się w stronę barku. Kryształową, małą szklaneczkę wypełniła lodem i bursztynowym trunkiem zmieszanym z Coca-Colą. Uwielbiała połączenie mocnego alkoholu z tym słodkim napojem.
Rozsiadając się wygodnie w obrotowym fotelu, upiła spory łyk i łapiąc za słuchawkę telefonu, wybrała numer przyjaciółki.
– Nie uwierzysz, kto właśnie wyszedł z mojego domu.
– Nie jestem jasnowidzem – stwierdziła Marcela, powstrzymując ziewnięcie. – Musisz mi to powiedzieć, bo i tak nie zgadnę.
– Twój mąż, David – wyznała, bawiąc się swoją szklaneczką.
– Co on tam robił? – Marcela zdziwiła się mocno. Nie spodziewała się, że mąż wbrew jej zakazowi poleci do tego intruza.
– Odwiedził moją siostrzyczkę – powiedziała Fabiola, wykładając swoje wypielęgnowane stopy na podnóżek.
– Dlaczego mnie to nie dziwi. – Słowa, które usłyszała w słuchawce, były tak pełne jadu, że kobieta aż się wzdrygnęła. – Ledwo przyjechała, a on już do niej biegnie!
– Spokojnie, rozmawiałam z nią. – Przewróciła oczyma na słowa przyjaciółki. – Podobno jedyne, czego chce od twojego męża, to praca.
– I ty jej w to uwierzyłaś?! – zapytała z oburzeniem na tyle głośno, że Fabiola aż odsunęła słuchawkę od ucha. – Nie rozśmieszaj mnie, błagam!
– Poczekajmy, jak rozwinie się sytuacja. – Szatynka przybrała najbardziej kojący ton, na jaki było ją stać. – Na jej miejscu nie zadzierałabym z tobą i pamiętaj, że ja również jestem po twojej stronie.
– No ja myślę, Fabiolo. – Marcela zaśmiała się sadystycznie na samą myśl o tym, co była gotowa zrobić, jeśli Natalia nadal będzie pchała się z butami w jej małżeństwo.
Fabiola wzdrygnęła się na samą myśl o tym, do czego mogłaby posunąć się szalona blondynka i mogła powiedzieć, że prawie było jej żal Natalii.
ELITE MIAMI WAY SCHOOL
Bieganie w szpilkach nie należało do łatwych, ale kiedy Belinda dogoniła w końcu Camillo, była mocno zmęczona. Chłopak jakby na złość unikał jej cały dzień i dopiero kiedy już oboje skończyli lekcje, udało się dziewczynie złapać bruneta. To dziwne, bo jak do tej pory wszystkie przerwy spędzali w swoim towarzystwie, roztaczając wokół siebie blask idealnej pary.
– Dlaczego nie przyjechałeś po mnie rano? – zapytała z pretensjami, krzyżując ręce na piersi i robiąc obrażoną minę. Camillo tylko parsknął na ten widok, zagryzając swoją dolną wargę i przyjrzał się jej spod przymrużonych powiek.
– A co, korona spadła królewnie z głowy, że musiała jechać z braciszkiem? – odciął się, przystając i patrząc na nią z góry. Nawet w szpilkach blondynka sięgała chłopakowi wysokości oczu, bez nich była jeszcze mniejsza. Belinda rozdziawiła w zdumieniu usta, nie spodziewając się usłyszeć takiej odpowiedzi. Młody Cano nigdy nie był wobec niej opryskliwy, zwłaszcza w tak bezpośredni sposób; to, jak ją teraz potraktował, mocno ją zdziwiło.
– Nie spadła – przyznała, zgrzytając zębami ze złości, ledwo nadążając za chłopakiem idącym pewnym krokiem w stronę parkingu. – Nie rozumiem tylko, dlaczego jesteś taki złośliwy, skarbie.
– Bo mam, k***a, kaca. Czy to tak trudno zrozumieć?! – wydarł się, tracąc cierpliwość do swojej dziewczyny, która tylko otworzyła szeroko oczy. Camillo przecież nigdy wcześniej na nią nie krzyczał.
– Nie krzycz na mnie! – zażądała, rozglądając się wokół, czy ktoś nie widzi tej godnej plotek sceny. Nie zniosłaby żadnych pomówień na temat ich idealnego związku.
– To daj mi święty spokój! – wrzasnął na nią jeszcze głośniej, nic sobie nie robiąc z tego, czy ktoś na nich patrzy, czy też nie, po czym wsiadł w swój samochód i odjechał z piskiem, zostawiając dziewczynę samą w osłupieniu.
– Czyżby kłopoty w raju? – Usłyszała słowa wypowiedziane dobrze jej znanym głosem i odwróciła się w stronę, z której dobiegły. Amanda Cano krokiem modelki zmierzała w jej stronę. Jej czarne włosy podskakiwały przy każdym kroku, a pomalowane czerwoną pomadką usta wciąż wykrzywiał cyniczny uśmieszek.
– Nie wiem, co go ugryzło. – Wzruszyła ramionami, siląc się na obojętność. W środku jednak, aż się gotowała ze złości.
– Na twoim miejscu uważałabym na tą nową – stwierdziła Amanda, zasiewając ziarenko podejrzliwości u blondynki.
– Dlaczego? – zapytała Belinda, podchodząc do Amandy. – Przecież to mój brat się nią interesuje, a nie Camillo.
– To, że Santiago jest nią zainteresowany, nie oznacza, że mój kuzyn też nie może – powiedziała, grożąc palcem. – Poza tym nie zapominaj, jak bardzo lubią między sobą rywalizować.
– Nawet jeśli to prawda, to Camillo szybko się nią znudzi. – Belinda roześmiała się głośno. – Powiedz mi, co może mu zaoferować taka szara myszka?
– Na pewno coś innego niż ty, odmianę – powiedziała Amanda.
– Nawet jeśli... – Obojętność w głosie Belindy poraziła Amandę. – ...to kiedy już się z nią zabawi, na pewno do mnie wróci, on zawsze wraca.
– Skoro tak twierdzisz. – Amanda wzruszyła ramionami, otwierając drzwi swojego samochodu. – Jeśli chcesz, to podrzucę cię do domu, skoro ten łobuz już cię wystawił.
– Nie martw się, już ja mu się za to zrewanżuję – powiedziała Belinda, wsiadając do AudiR8 koleżanki.
– Powinnaś go srodze ukarać – podpuszczała Amanda. – Tak się nie traktuje dziewczyn, a już na pewno własnej narzeczonej.
– Właśnie – zgodziła się blondynka, zapinając pasy bezpieczeństwa.
Kiedy tylko dziewczyny odjechały spod szkoły, auto Camillo na powrót zaparkowało na swoim miejscu. Chłopak miał swoje plany i żeby je ziścić, posłużył się jak zwykle Amandą, która zawsze była chętna do pomocy. To za jego sprawką dziewczyna pojawiła się na parkingu i również na jego prośbę zaproponowała Belindzie podwózkę do domu. Dzięki temu mógł on w spokoju wrócić i poczekać na pewną czarnulkę. Tak więc siedział teraz w swoim wypieszczonym BMW i słuchając głośnej muzyki, bębnił palcami o kierownicę. W końcu pojawiła się ta, której z taką niecierpliwością wypatrywał. Wysiadł z samochodu, ciesząc się w duchu z tego, że Maria Cristina nie ma żadnego towarzystwa. Wtedy byłoby znacznie trudniej. Wolnym krokiem podszedł do dziewczyny, którą mocno zdziwiło już drugie spotkanie tego dnia z chłopakiem.
– Cześć! – powiedział, zatrzymując się obok brunetki. – Wracasz do domu?
– Właśnie miałam dzwonić po kierowcę – odpowiedziała, wyjmując z torby komórkę. Camillo przybił sobie mentalną piątkę i chwycił rękę, w której dziewczyna trzymała komórkę, aby ją powstrzymać przed dzwonieniem.
– Podrzucę cię do domu – zaproponował.
– Nie chcę robić ci kłopotu. – Pamiętała, gdzie mieszka młody Cano i wiedziała, że jej dom nie jest po drodze chłopakowi.
– To żaden kłopot, wręcz przyjemność. – Zaśmiał się, łapiąc ją za dłoń i już jej nie puszczając, skierował się z dziewczyną w stronę swojego BMW. Cieszyło go, że znalazł okazję do tego, by spędzić z brunetką trochę czasu; mógł zacząć wprowadzać w życie swoje niecne plany. – W ramach podziękowania chętnie przyjmę zaproszenie na kawę.
– Zgoda – powiedziała ochoczo dziewczyna, wsiadając do granatowego auta. Camillo nie byłby sobą, gdyby nie pomógł się jej usadowić i nie zapiął jej pasów bezpieczeństwa, a potem obszedł auto dookoła i zajął miejsce kierowcy.
– Opowiesz mi coś o sobie? – poprosił, kiedy wyjechali z parkingu szkolnego.
– Nie wiem, co chciałbyś wiedzieć. – Wzruszyła ramionami, patrząc przed siebie. – Moje życie jest raczej nudne.
– Na pewno nie – powiedział z entuzjazmem, łapiąc ją za dłoń. – Musiałaś mieć jakieś życie, zanim tutaj przyjechałaś, aniołku.
– Owszem, ale skupiało się ono wokół mojej starej szkoły i paczki przyjaciół, których musiałam zostawić, kiedy tutaj przyjechałam z moją mamą – przyznała, uśmiechając się na samo wspomnienie.
– Powinnaś to częściej robić – powiedział, przejeżdżając opuszkami palców po jej policzku.
– Co takiego? – zapytała, nie wiedząc, co ma chłopak na myśli.
– No... uśmiechać się – wyjaśnił, obdarzając ją szerokim uśmiechem. – Wyglądasz jeszcze piękniej, kiedy się uśmiechasz, wiesz?
– Dziękuję – odpowiedziała, czując, jak rumieniec wypływa na jej policzki.
– Tak się zastanawiam... – powiedział, przyglądając się jej kątem oka.
– Nad? – zapytała, również go obserwując.
– Nad tym, jak wielu chłopakom już złamałaś serduszko – powiedział, jeszcze bardziej się szczerząc.
– Chyba żadnemu. – Wzruszyła ramionami
– Nie miałaś tam chłopaka? – Tak bardzo chciał wiedzieć.
– Ostatnio nie – wyznała.
– A miałaś kiedykolwiek?
– Owszem, ale to było z rok temu, potem już tylko byłam sama.
– Dlaczego?
– Bo nie miałabym czasu na to, by mieć chłopaka – wyjaśniła. – Chodziłam do szkoły, a po lekcjach pracowałam.
– Dlaczego? – Zdziwił się, słysząc, że pracowała w tak młodym wieku.
– Moja mama nie jest bogata i chciałam pomóc trochę finansowo rodzicom. – Wzruszyła ramionami. Dla niej było to takie oczywiste. – Tutaj też muszę znaleźć jakąś pracę.
– Pomogę ci w tym – stwierdził. – Jeśli oczywiście chcesz.
– Jak? – zapytała, nie wierząc, że może jej w jakikolwiek sposób pomóc.
– Możesz być kelnerką w Cambeleonie... chociaż nie, to nie jest praca dla ciebie, ale nie martw się, coś wymyślę, bo kiedy mówiłem, że zawsze możesz na mnie liczyć, to nie było kłamstwo.
– Mhm – westchnęła.
– Wiesz, mam chyba pomysł. – Ucieszył się. – Jesteś tak śliczna, że z niemałym powodzeniem mogłabyś zostać modelką, a ja znam pewną projektantkę mody, która potrzebuje dziewczyn do zaprezentowania jej najnowszej kolekcji.
– Nie żartuj sobie ze mnie – powiedziała, przewracając oczami.
– Zapewniam cię, że jestem w tym momencie bardzo poważny – stwierdził, zatrzymując samochód pod jej domem. – Jesteśmy na miejscu.
– To, co z tą kawą? – zapytała, odpinając pas bezpieczeństwa.
– Chętnie wejdę, skoro zapraszasz – powiedział, ciesząc się w duchu na samą myśl, że w końcu nadarzyła się okazja, by mógł nadwiązać bliższy kontakt z czarnulką.
– Skoro już obiecałam – zgodziła się, wychodząc z samochodu.
– Podobasz mi się, wiesz? – Słowa, które padły z jego ust, sprawiły, że na moment zamarła. Nie powinien był tak mówić. Przecież miał dziewczynę i to taką, która idealnie do niego pasowała. „Zapewne droczy się ze mną" – pomyślała.
– Nie chcę tego słuchać – napomniała go. – Belindzie na pewno by się nie spodobało, że mówisz coś takiego innej.
– Taka jest prawda, skarbie. – Nie zważając na jej słowa, nadal ją adorował. Wiedział, że nie może być zbyt nachalny, bo tym tylko by ją zraził do siebie, ale kilka komplementów nie mogło podziałać na nią źle, a wręcz odwrotnie.
– Nie mów do mnie skarbie – poprosiła. Weszli właśnie do salonu rezydencji i usiedli na wygodnej kanapie, przy szklanym stoliku. Maria Cristina spojrzała mu w oczy, na co przygryzł z zadowoleniem dolną wargę i uśmiechnął się do niej zalotnie. Był taki przystojny, że Marii Crisinie aż zaschło w gardle, kiedy tak na nią patrzył, ale wiedziała, że nie wolno jej ulec jego urokowi. Camillo miał dziewczynę, a ona swoje zasady, których miała zamiar rygorystycznie się trzymać. Odchrząknęła, kiedy do pomieszczenia weszła służąca w granatowym fartuszku. Trynidad powitała Marię Cristinę przyjaznym uśmiechem, kiedy jednak dostrzegła młodego Cano, jej twarz nabrała zaciętego wyrazu. Nie umknęło to uwadze Marii Cristiny. Dziewczyna poczęła zastanawiać się, co takiego musiało wydarzyć się między tą dwójką, że pałali do siebie taką niechęcią.
– Chcecie coś do picia? – zapytała, podchodząc do nich z dzbankiem lemoniady i szklankami ulokowanymi na srebrnej tacy.
– Kawę – burknął chłopak. – Najlepiej przynieś nam ją do pokoju Marii Cristiny.
– Jest panienka tego pewna? – zwróciła się do brunetki, która przełknęła głośno ślinę.
– Może lepiej będzie nam w pokoju kominkowym? – stwierdziła, podnosząc się z sofy i kierując się w stronę przybocznego, mniejszego saloniku.
Był on idealny na spotkanie w małym gronie przyjaciół. Mieścił się tutaj najprawdziwszy kominek, w którym paliło się kilka polan. Pośrodku na ciemnej podłodze leżał biały, puchaty dywan i szklany, mały, okrągły stoliczek z dwoma wygodnymi fotelami do kompletu. Było tutaj również dużo poduch, które z całym powodzeniem mogły służyć do siedzenia. Maria Cristina zajęła wygodne miejsce w fotelu i położyła na swoich kolanach poduszkę wykończoną kolorowymi frędzlami, którymi cały czas bawiły się jej palce. Camillo natomiast rozłożył się wygodnie na dywanie i cały czas obserwował dziewczynę, której po chwili zaczęło burczeć w brzuchu.
– Może jednak, zamiast siedzieć tutaj, pójdziemy do kuchni i coś razem ugotujemy? – zaproponował.
– To ty umiesz gotować? – zdziwiła się dziewczyna. Większość jej kolegów potrafiła przypalić nawet gotujący się makaron, a co dopiero taki Camillo, którego od niemowlęcia obsługiwał sztab pokojówek.
– Dlaczego miałbym nie potrafić? – zapytał, wzruszając ramionami. – Umie się to i owo.
– Wiesz, brałam cię za inny rodzaj chłopaka – wymamrotała, będąc cały czas pod wrażeniem.
– To znaczy? – zaciekawił się, zerkając na nią spod przymrużonych powiek.
– No taki, co to nawet palcem nie kiwnie w domu. – Roześmiała się z jego groźnej miny, jaką zrobił na jej słowa.
– Widzisz, słoneczko, pozory czasami mylą – powiedział, udając obrażonego, jednak nie trwało to zbyt długo. – Powiedz mi, jakie cechy powinien mieć twój wymarzony chłopak? – zapytał ją znienacka.
– Na pewno powinien potrafić gotować – powiedziała żartobliwie.
– To widzę, że mam jednego plusa. – Ucieszył się, puszczając jej oczko. – A tak poza tym?
– Musi być kochający i troskliwy – wymieniała. – Przede wszystkim musi być szczery i być wierny. A i oczywiście, muszę być jedyną kobietą w jego życiu.
– To nie wystarczy, jak będzie obrzydliwie bogaty i będzie umieć gotować? – zapytał ze smutną miną.
– A, masz rację – zagaiła. – Musi również potrafić mnie rozśmieszyć.
– Dużo tych wymagań, ale postaram się temu podołać – powiedział, uśmiechając się, a w jego policzkach pojawiły się te urocze dołeczki.
– Ty nie musisz. – Wzruszyła ramionami.
– Jak to? – Nie wiedział, co dziewczyna ma na myśli.
– Ty już masz dziewczynę – przypomniała. – Belinda może mieć całkiem inne wymagania niż ja.
– Zapomnij o tym na chwilę, dobrze? – zaproponował, podchodząc do niej.
– Dlaczego? – Było to takie niedorzeczne. Nie mogła zapominać o Belindzie, inaczej zbyt łatwo uległaby jego urokowi osobistemu.
– Bo chcę cię pocałować – powiedział, nachylając się nad nią, na co odchyliła się na bezpieczną odległość, wyciągając dłoń, aby go powstrzymać.
– Nie możesz – powiedziała stanowczo.
– Dlaczego? – zdziwił się jej oporem, jeszcze żadna mu nie odmówiła, wręcz błagały o jego pocałunki.
– Bo masz dziewczynę – przypomniała, patrząc na niego wymownie.
– Miałaś o tym nie myśleć – przypomniał jej.
– Ale myślę – powiedziała z irytacją. – Nie jestem takiego typu dziewczyną, za jaką mnie bierzesz.
– Przepraszam, nie chciałem cię urazić... wybaczysz mi? – zapytał, wracając na swoje miejsce. Wiedział, że nachalnością mógłby zbyt wiele stracić, a do tego nie mógł dopuścić.
– Dobrze, ale nie rób tak więcej – zganiła go. Usłyszeli otwierające się drzwi i do pokoju weszła Fabiola razem z Santiago.
– Przyprowadziłam ci jeszcze jednego gościa do kompletu – roześmiała się ciotka. Ta kobieta tak bardzo imponowała jej swoim poczuciem humoru i tym, że pomimo swojego wieku nadal potrafiła zachować dziewczęcą świeżość. – Santiago bardzo chciał cię zobaczyć, Mario.
– Maria Cristina... – Jej imię w jego ustach zabrzmiało tak miękko i przyjemnie. – Witaj, kochana, a ty co tutaj robisz? – Santiago zwrócił się z irytacją do Camillo.
– Podrzuciłem Marię Cristinę do domu po szkole i zaproponowała mi kawę – wytłumaczył się szwagrowi chłopak.
– Świetnie, ale widzę, że już ją wypiłeś – powiedział Santiago, zaglądając wymownie do filiżanki Camilla. – W takim razie zmykaj już do mojej siostry, na pewno na ciebie czeka.
– Spokojnie, Santiago, i tak miałem już iść – odpowiedział chłopak, podchodząc do Marii Cristiny i całując ją w policzek, po czym zabrał swoją kurtkę z oparcia fotela i wyszedł z pokoju.
Ostatnio zmieniony przez kaka21 dnia 12:18:01 19-07-18, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Marzenka20 Mistrz
Dołączył: 06 Cze 2010 Posty: 17199 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa i okolice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:11:35 20-07-18 Temat postu: |
|
|
Cóż, Camilo nadal mnie nie przekonuje i jego podwózka, a potem wizyta u MC bardziej mnie zirytowały niż podekscytowały. Jak dla mnie był zbyt nachalny. Za to ucieszyłam się kiedy przyszedł Santiago
Belinda mimo iż gotowało się w niej od środka ze złości ma u mnie dużego plusa bo nie okazała słabości przy Amandzie. Brawo! Duży plus też dla MC bo pamięta o istnieniu Belindy i w bezpośredni sposób przypomina o niej jej...chłopakowi. Widać, że nie jest naiwna mimo że przyjechała z daleka a dookoła same męskie sępy he he |
|
Powrót do góry |
|
|
kaka21 Debiutant
Dołączył: 04 Kwi 2017 Posty: 91 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:53:44 20-07-18 Temat postu: |
|
|
Witaj Marzenko:)
Dodaję kolejny rozdział, mam nadzieję że Ci się spodoba:)
Rozdział 10
REZYDENCJA RODZINY GARCIA
Maria Cristina wyszła przed dom za Camillo, chcąc się pożegnać z chłopakiem. Santiago stanął przy oknie. Miał doskonały widok na tych dwojga, kiedy stali przed domem wesoło ze sobą rozmawiając. Nie podobało mu się, że młody Cano kręcił się wokół Marii Cristiny. Camillo mógł interesować się każdą, ale dlaczego akurat nią? Dziewczyną, którą on sam sobie upatrzył. Teraz z zaciętą miną obserwował, jak szwagier żegna się z brunetką, by po chwili odbezpieczyć za pomocą pilota, zamki swojego BMW i do niego wsiąść. Odetchnął z ulgą, widząc, jak auto odjeżdża z podjazdu.
Rozsiadł się wygodnie na sofie, czekając, aż ta wróci do pokoju i rozglądał się z zainteresowaniem po wnętrzu. Maria Cristina stanęła w drzwiach, przygryzając dolną wargę. Ich spojrzenia się spotkały i chłopak posłał jej leniwy uśmieszek.
- Co Cano robił u ciebie? - zapytał, uważnie przyglądając się brunetce, kiedy usiadła we wcześniej zajmowanym fotelu.
- Podrzucił mnie do domu po szkole i zaproponowałam mu kawę - wyjaśniła dziewczyna, wzruszając ramionami. Nieco głupio, ale jednak zarazem gorąco zrobiło się jej na wspomnienie tego, że Camillo próbował ją pocałować. Jednak cieszyła się z tego, że go powstrzymała.
- Rozumiem. - Westchnął.
- Nie musisz martwić się o swoją siostrę - zapewniła go gorliwie.
- Co proszę? - zapytał zbity z tropu. Po chwili dopiero dotarło do niego, co dziewczyna ma na myśli i przykrywając jej dłoń swoją, powiedział: - Spokojnie kwiatuszku, nie martwię się o Belindę tylko o ciebie. Cam to niezła kanalia i lepiej, żebyś trzymała się od niego z daleka.
- Daj spokój - poprosiła, broniąc bruneta. - Zrobił na mnie raczej dobre wrażenie i zaproponował, że pomoże mi znaleźć pracę.
- Pracę? - Santiago mocno się zdziwił. - Chcesz pracować u niego w klubie?
- Gdyby było to jedyną opcją, to właśnie tak bym zrobiła. - Wzruszyła ramionami. Nie widziała nic zdrożnego w byciu kelnerką. Praca jak każda. - Podobno ma znajomą, która potrzebuje modelki, obiecał mi z nią porozmawiać i być może to dla niej będę pracować.
- Zapewne miał na myśli moją mamę - stwierdził chłopak po chwili zastanowienia. - Widzę więc, że Camillo sobie u ciebie wyrabia plusy.
- Można tak powiedzieć. - Zaśmiała się wesoło.
- W przeciwieństwie do mnie, co? - powiedział z udawanym smutkiem chłopak. - Upiłem cię i teraz... na pewno nie masz o mnie dobrego zdania.
- Przesadzasz. - Machnęła ręką na jego słowa, chcąc rozładować tę napiętą atmosferę.
- Nie, Mario. Nie będę udawał, że nic się nie stało, bo stało się i to wiele. - Korzył się. - Nie powinienem nalegać, byś się ze mną napiła i kiedy powiedziałaś, że nie chcesz, miałem to uszanować... jestem głupi i tyle.
- Nie jesteś - zaprzeczyła. - Gdybym nie chciała, to nawet lejkiem, byś mi nie wlał tego Martini do gardła, uwierz, a tak napiłam się dobrego alkoholu z fajnym chłopakiem, przy okazji spędzając z nim miło czas.
- Jednak teraz boli cię przeze mnie głowa i jest mi z tego powodu bardzo przykro. - Spojrzał na nią spod swoich długich i gęstych rzęs, zagryzając od wewnątrz policzek. Tak naprawdę było mu przykro tylko z jednego powodu. „Teraz kiedy zawaliłem na starcie, będzie mi jeszcze trudniej cię zdobyć, ale podołam temu wyzwaniu, bo inaczej Fabiola mnie zabije" - pomyślał, patrząc w jej oczy. Dwa idealne szmaragdy otoczone welonem długich kruczoczarnych rzęs. Zszedł spojrzeniem niżej na jej malinowe, pełne usta. Zapragnął ją pocałować, ale się powstrzymał. Nie chciał jeszcze bardziej zrazić dziewczyny do siebie. Jedno musiał jednak przyznać. Była śliczna i miała w sobie to coś, obok czego nie można przejść obojętnie. Przyglądała mu się w milczeniu, delikatnie się przy tym uśmiechając.
- Obiecaj mi tylko jedno - powiedział stanowczo. - Nie pozwól, by Camillo zrobił ci krzywdę.
- Dlaczego miałby cokolwiek mi robić? - Nie wiedziała, o co wszystkim chodzi.
„Boże dziewczyno, jak ty nie znasz życia, on tylko czeka, żebyś rozłożyła przed nim nogi" - pomyślał, kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Bo to najgorszy palant, jaki uchował się na tej planecie, zamiast mózgu ma fiuta i tylko myśli z kim tu jeszcze zdradzić moją siostrę.
- To dlaczego twoja siostra wciąż się z nim zadaje? - Nie mieściło jej się to w głowie.
- Widocznie go kocha. - Wzruszył ramionami. On sam wcale nie różnił się od Camillo, ale w końcu ona nie musiała tego wiedzieć.
W tym samym czasie Natalia również szykowała się na wieczór, który miała spędzić w towarzystwie Davida. Włożyła skromną turkusową sukienkę do kolan, a w uszy wpięła duże srebrne koła. Pryskając się swoimi, przeznaczonymi na specjalne okazje, kwiatowymi perfumami dostrzegła, jak na podjeździe zaparkował srebrny mercedes Davida. Kobieta nie chcąc narażać ich na spotkanie z Fabiolą, szybkim ruchem złapała swój biały wykończony frędzlami szal i zarzuciła go na ramiona, po czym zbiegła po schodach, zderzając się z młodym przystojnym blondynem. Spojrzeli po sobie. Chłopak uśmiechnął się przepraszająco, a Natalia przyjrzała się nieznajomemu z uwagą. W tym samym czasie zadzwonił dzwonek i do drzwi podeszła Trynidad, by je otworzyć.
- Mama Marii Cristiny jak mniemam? - zapytał blondyn, przypatrując się jej przenikliwie.
- Zgadza się. - Skinęła głową. - Natalia Linares Garcia - przedstawiła się chłopakowi.
- Santiago Moreno - powiedział, uśmiechając się do kobiety. - Niezmiernie miło mi panią poznać.
- Mi również jest miło - bąknęła na jego słowa. Nie spodziewała się takiego spotkania, zwłaszcza w momencie, kiedy czekała na ojca tego młodego człowieka.
- Ktoś do pani. - Usłyszała słowa służącej, która wprowadziła do salonu Davida.
- Tata? - zapytał zdziwiony Santiago. - Co ty tutaj robisz?
- Umówiłem się z Natalią w celach biznesowych - powiedział David, podchodząc do kobiety. - Wolałbym, by mama o tym nie wiedziała, dobrze?
- Jasne, tato - stwierdził Santiago, uśmiechając się głupio. Chłopak nadal był zszokowany tym nieoczekiwanym spotkaniem. Nie przypuszczał, że ojciec może znać matkę Marii Cristiny, ale czy jego rodzice mogli go jeszcze czymś zaskoczyć?
- Doskonale, synu - powiedział David, po czym zwrócił się do Natalii. - Chyba czas na nas. Stolik czeka w restauracji, a ja jestem diabelnie głodny.
- Więc chodźmy - zgodziła się i razem opuścili dom.
- Czy ktoś mi powie, co tutaj się dzieje? - zapytał sam siebie.
- To bardzo długa historia - usłyszał słowa Fabioli za sobą. - Mogę ci tylko powiedzieć, że moja siostrzyczka powróciła i znowu próbuje owinąć sobie twojego ojca wokół palca.
- A to numer. - Santiago zaśmiał się rozbawiony na samą myśl, że jego poukładany, wiecznie trujący o zasadach ojciec może mieć kochankę. - Ciekawe co na to powie moja matka.
RESTAURACJA KASCHMIR
David nie krył swojej radości z powodu tego, że Natalia przyjęła jego zaproszenie i teraz siedzieli w jego ulubionej indyjskiej restauracji, popijając czerwone wino. W sensie ona piła wino, a on musiał zadowolić się jakimś egzotycznym koktajlem. Zdawał się tonąć w błękicie jej oczu, a z jego ust nie schodził uśmiech zadowolenia.
- Cieszę się, że przyjęłaś moje zaproszenie - wyznał, kładąc swoją dłoń na jej, co lekko ją speszyło. Natalia tak bardzo chciała zachować biznesowy charakter kolacji, ale kiedy mężczyzna ją dotykał, z ledwością zdusiła w sobie pomruk zadowolenia.
- Cała przyjemność po mojej stronie - powiedziała, posyłając mu ukradkowe spojrzenie.
- Opowiadaj, co robiłaś przez te wszystkie lata? - zapytał z ożywieniem mężczyzna.
- Wyszłam za mąż, urodziłam córkę, prowadziłam szkołę muzyczną, a teraz wróciłam do Miami - powiedziała, wzruszając ramionami. - Długo by opowiadać.
- Z tego, że wróciłaś, akurat bardzo się cieszę - wyznał, rozsiadając się wygodnie. - A co stało się z twoim mężem, dlaczego nie przyjechał tutaj z wami?
- Owdowiałam - wyznała, nie zdradzając tragicznych szczegółów związanych ze śmiercią Fabio.
- Bardzo mi przykro.
- Mi również, Davidzie - przyznała ze smutkiem. - Ale mam jeszcze córkę, dla której muszę żyć. Powiedź mi lepiej, co u ciebie słychać?
- Ożeniłem się z Marcelą, która dała mi dwoje dzieci. Nie mogę się dogadać z synem, za to córka jest oczkiem w mojej głowie, zabiłbym, gdyby ktoś zrobił jej krzywdę i oczywiście moja największa pasja to Elite Miami Way School. To jej oddałem całe swoje serce, kiedy wyjechałaś.
- To dobrze, że kochasz to, co robisz - stwierdziła. - Bo to oznacza, że jesteś dobrym dyrektorem.
- Staram się - stwierdził, przyglądając się jej z uwagą. - Minęło tyle lat, a ty nadal piękna i urocza, jakby czas w ogóle się ciebie nie trzymał.
- Daj spokój. - Upiła łyk swojego wina. - Mieliśmy nie wracać do przeszłości, David.
- Tak, wiem - przyznał. - Po prostu, kiedy teraz jesteś tutaj przy mnie, czuję się tak, jakby czas się zawrócił.
- David to, co było między nami to przeszłość. - Nie pokazał, jak bardzo zabolały go te słowa. - Już nigdy nic między nami nie będzie. Musisz to przyjąć do wiadomości, bo inaczej nasza współpraca nie ma najmniejszego sensu.
Raniła go, nie będąc tego świadomą. Postanowił to przemilczeć. Nie chciał jej spłoszyć. Nie zniósłby, gdyby teraz uciekła na kolejne dwadzieścia lat.
- Witaj, David! - Usłyszał za sobą głos żony. Marcela przyszła do restauracji w towarzystwie swojej asystentki. Jego towarzyszka obrzuciła kobietę długim spojrzeniem. To było ich pierwsze spotkanie, odkąd wróciła do kraju i Natalia musiała przyznać, że Marcela wygląda równie nieskazitelnie, co wtedy kiedy widziała ją po raz ostatni. To prawda przybyło jej lat, jak każdemu z nich, jednak jej długie blond loki nadal wyglądały, jakby właśnie wyszła od fryzjera, jej makijaż był perfekcyjny, jakby wyszedł spod ręki wizażysty, a strój skrojony na miarę, zapewne sama sobie projektowała.
- Co tutaj robisz? - zapytał mocno zaskoczony David, na co kobieta jedynie dumnie odrzuciła swoje długie blond loki do tyłu i spojrzała z pogardą na rywalkę.
- To chyba oczywiste - stwierdziła, wzruszając ramionami. - Chciałam zjeść kolację w naszej ulubionej restauracji, mogę się do was przysiąść czy przeszkadzam?
- Zapraszamy - powiedziała Natalia, wskazując kobiecie wolne krzesło.
- Dziękuję, Natalio. - Marcela zajęła wskazane miejsce. - Na jak długo przyjechałaś do Miami?
- Zostaję na stałe. Właśnie przyjęłam pracę od Davida - wyjaśniła Natalia.
- Nie sądzę, by był to dobry pomysł - odparła z przekąsem blondynka. - Miałeś się zastanowić nad tym, David.
- Po co? - zapytał mężczyzna, przewracając oczami. - Potrafię oddzielić sprawy zawodowe od prywatnych.
- Jasne, chyba sam nie wierzysz w to, co mówisz, kochanie - stwierdziła surowo Marcela.
- Wyjaśnijcie sobie to sami. - Usłyszeli słowa Natalii, która wstała od stołu. - Miło było cię zobaczyć Marcelo, ale na mnie już czas.
- Mi nie było miło - stwierdziła bezczelnie pani Moreno. - I pamiętaj, trzymaj się z daleka od mojego męża, bo inaczej pożałujesz!
- Marcela! - skarcił ją brunet. Dlaczego zawsze musiała pojawiać się nieproszona w najmniej odpowiednim momencie i niszczyć każdą chwilę jego szczęścia?
- Daj spokój David i tak miałam się już zbierać. - Natalia uśmiechnęła się do niego, zabierając swoją torebkę. - Do zobaczenia w szkole.
- Widzisz, co narobiłaś! - krzyknął na żonę, której wzrok podążał za oddalającą się Natalią. Na słowa bruneta tylko prychnęła z pogardą, otwierając kartę dań, za którą ukryła swój uśmiech triumfu. Nie bez powodu pojawiła się tego wieczoru w restauracji. Przyszła tutaj w konkretnym celu i musiała przyznać, że osiągnęła go. Pogoniła rywalkę i w tym momencie przybijała sobie mentalnego piątaka.
- Aż tak przejmujesz się dawną kochanką? - zapytała Davida poufale, szczerząc się do niego.
- Nie, ale byłaś bardzo dla niej niemiła! - Nie krył swojego oburzenia.
- Trudno życie jest brutalne. - Wzruszyła ramionami. - Nie rozumiem, jak mogłeś dać jej pracę bez porozumienia ze mną?!
- Nie zapominaj kochanie, że Elite Miami way School to moja szkoła i nie masz nic do gadania, kogo zatrudniam - powiedział twardo. - Ja również nie wtrącam się w sprawy Faschion Moreno. Inaczej nasza córka już by tam pracowała, jako czołowa modelka.
- David, jestem twoją żoną! - powiedziała Marcela, zaciskając ze złości szczękę.
- Nie musisz mi przypominać tego przykrego faktu - odpowiedział, podchodząc do niej. Usłyszawszy te słowa Marcela, aż wstrzymała powietrze. Wiedział, że gdyby nie znajdowali się w miejscu publicznym, już dostałby od żony w twarz. Jednak Marcela szybko oprzytomniała i jedyne, na co sobie pozwoliła to zaciśnięcie ze złości pięści.
- Jeszcze nie wiesz, do czego jestem zdolna! - zagroziła, wymijając podchodzącą w ich kierunku kelnerkę.
- Doskonale wiem, wiedźmo - powiedział, obserwując, jak żona wychodzi z lokalu szybkim krokiem, a wraz z nią zmieszana asystentka, która nie miała śmiałości spojrzeć w jego oczy. - Przez ciebie nie ożeniłem się z kobietą mojego życia. |
|
Powrót do góry |
|
|
kaka21 Debiutant
Dołączył: 04 Kwi 2017 Posty: 91 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:05:43 23-07-18 Temat postu: |
|
|
Tym razem dla odmiany trochę więcej Camillo;)
Rozdział 11
REZYDENCJA RODZINY CANO
- Amanda! - usłyszała słowa matki, wchodząc do domu. Mentalnie aż zaklęła, nie spodziewała się, że matka będzie na nią czekać do tak późnej pory. Zasiedziała się z znajomymi. Wypili trochę to prawda ale czy to był powód dla którego matka musiała robić tyle szumu. Momentami tak bardzo żałowała, że ojciec zginął w tej katastrofie lotniczej, Może gdyby matka miała u swojego boku ojca, nie miałaby czasu tak bardzo jej pilnować, a wtedy wszystko było by jeszcze prostsze.
- Dosyć mamo chcesz mnie pilnować na każdym kroku!? - podniesiony ton Amandy sprawił, że Blanca aż się wzdrygnęła.
- Dlaczego krzyczysz na mamę? - usłyszały słowa zbiegającego po schodach Camillo. Chłopak przyjrzał się z naganą kuzynce, która odwróciła się w jego stronę.
- Bo robi ze mnie małą dziewczynkę - poskarżyła się dziewczyna patrząc z niezadowoleniem na matkę.
- Martwię się o ciebie córeczko to wszystko - powiedziała z czułością Blanca.
- Właśnie więc doceń to bo sam chciałbym mieć tak troskliwą mamę - powiedział Camillo obejmując swoją ciocię.
- Camillo kochanie przecież wiesz że kocham cię jak własnego syna - powiedziała przytulając go z matczyną czułością. Serce jej pękało za każdym razem kiedy ten dzieciak wspominał, jak bardzo brakuje mu, jego matki. Robiła więc wszystko by zastąpić mu ją najlepiej jak tylko się dało.
- A ja ciebie jak mamę ciociu - powiedział całując ją w dłoń, chcąc okazać kobiecie w ten sposób szacunek i to jak bardzo jest dla niego ważna. Oderwał się do Blancy i podszedł do Amandy łapiąc ją za rękę i ciągnąc w stronę schodów - nie lubię kiedy dwie najważniejsze w moim życiu kobiety się ze sobą kłócą więc zabieram Amandę z sobą na górę i mam nadzieję że do jutra zapomnicie o swojej drobnej sprzeczce.
- Dlaczego się wtrąciłeś między mnie i matkę? - warknęła na chłopaka kiedy znaleźli się w jego pokoju.
- Dla twojego dobra. - stwierdził wręczając jej jakieś fotografie które z uwagą przeglądała, kiedy on odpalał swojego laptopa.
- Nie mów mi tylko że chodziłeś dzisiaj za nią cały dzień i robiłeś jej zdjęcia bo pomyślę że faktycznie się zakochałeś - podziałała wyszczerzając się do niego.
- Zbierałem fakty - stwierdził zimno - muszę się jakoś dopowiedzieć co lubi, bo jak inaczej ją zdobędę? - Wzruszyła tylko obojętnie ramionami, zdejmując swoje adidasy i wygodnie rozsiadając się na jego łóżku.
- Maria Cristina bierze właśnie kąpiel - przeczytał wpis na FB dziewczyny i poniosła go wyobraźnia. Wyobraził sobie siebie z czarnulką w wannie pełnej piany. Nagich zarzynających razem gorącej kąpieli.
- O czym tak myślisz? - zapytała szatynka.
- Na pewno wiesz więc po co pytasz? - stwierdził cały czas rozmarzony co bardzo się jej nie spodobało.
- Nie wiem dlatego właśnie pytam - wzruszyła ramionami podchodząc do niego i siadając na biurku - jak tam spotkanie z naszą cnotką?
- Było przyjemnie do momentu w którym pojawił się Santiago - nadal był mocno wkurzony na chłopaka który przerwał mu jego randkę.
- Co takiego zrobił? - dopytywała kładąc swoją stopę na jego kolanie i przesuwając nią powoli w kierunku jego krocza.
- Przerwał mi kiedy maiłem już ją pocałować - powiedział Camillo ze złością - a było tak blisko.
- Nie dziwię się więc że jesteś wściekły - powiedziała śmiejąc się z chłopaka - pozwól więc że się tobą zajmę jak należy.
- Pozwalam - wymruczał czując jej stopę masującą jego przyrodzenie przez materiał dżinsów. Musiał przyznać że jak mało która wiedziała jak doprowadzić go do gotowości.
- Zadzwoń teraz do niej - powiedziała patrząc mu zadziornie w oczy.
- To kolejne wyzwanie? - zapytał odchylając się nieco w swoim krześle. Amanda przytaknęła podając mu jego telefon. Spojrzała po raz kolejny spod rzęs prosto w czekoladowe oczy chłopaka i czekała na kolejny jego ruch. Camillo wybrał numer ślicznej brunetki i posłał kuzynce w powietrzu całusa. Odchrząknął słysząc w słuchawce znajomy głos.
- Maria Cristina?! - Usłyszała w słuchawce aksamitny głos chłopaka. - Witaj skarbie!
- Hej! - zmarszczyła nosek, zastanawiając się po co brunet dzwoni o tak późnej porze. - coś się stało?
- Właściwie to tak ..chciałem usłyszeć twój głos - powiedział miękko na co się roześmiała - poza tym przecież obiecałem ci zadzwonić wieczorem zapomniałaś o tym?
- Nie ale nie spodziewałam się że faktycznie zadzwonisz. - Wzruszyła ramionami otwierając drzwi szafy w celu znalezienia czegoś odpowiedniego na następny dzień.
- Zapamiętaj na przyszłość, że zawsze dotrzymuję swoich obietnic - usłyszała wyjmując z szafy fioletową plisowaną spódniczkę przed kolano - powiesz mi co robisz skarbie?
- Właśnie wzięłam kąpiel i szukam ubrań na jutro do szkoły - wyjaśniła przeglądając swoje bluzki na wieszakach. Musiała sama przed sobą przyznać, że ciotka Fabiola miała rację. Jej garderoba była raczej marna i ubrania jakie posiadała nie bardzo nadawały się do noszenia w takim miejscu jak jej nowa szkoła, jeśli już w pierwszym tygodniu nie chciała zostać zepchnięta na sam margines.
- Mmm nie kuś - zamruczał w odpowiedzi - bo wyobraziłem sobie nieprzyzwoite rzeczy na samo twoje wspomnienie o tej kąpieli.
- Nie żartuj - roześmiała się w końcu decydując się na czarnego bliźniaka - bluzeczkę na ramiączkach i do tego drugą z długim rękawem, sznurowaną pod biustem.
- To żadne żarty - powiedział uwodzicielskim tonem głosu - wyobraziłem sobie nas razem w tej wannie, biorących kąpiel i doskonale się z sobą bawiących w pachnącej pianie.
- Przestań opowiadać mi takie rzeczy! - speszył ją swoim wyznaniem. Ten chłopak był tak bezpośredni, a jednak ciągnęło ją coś do niego.
- Dlaczego? - zapytał.
- Bo w taki sposób powinieneś myśleć o Belindzie a nie o mnie! - przypomniała mu po raz któryś o tym że jest szczęśliwym posiadaczem królowej szkoły. - Mówiąc mi coś takiego, wpędzasz mnie tylko w poczucie winy.
- Dlaczego miała byś je mieć? - jego pytanie sprawiło że sama zaczęła się nad tym zastanawiać. W końcu to nie ona miała chłopaka i sypała takimi wyznaniami do innego tylko on Sexowny Camillo Dupek Cano.
- Bo masz dziewczynę i głupio mi że .. - nie pozwolił jej skończyć wchodząc jej w słowo.
- Że wywołujesz u mnie grzeszne myśli? - tak bardzo miała ochotę go udusić - Cóż nie musisz czuć się winna w końcu nic na to nie poradzisz jak na mnie działasz.
- Przestaniesz?! - zapytał a przybierając odrobinę ostrzejszego tonu głosu. Cieszyła się w duchu tak bardzo że chłopak nie może jej w tym momencie zobaczyć. Z całą pewnością wyglądała jak burak, wnioskowała to po piekących ją z zawstydzenia policzkach. Sama nie wiedziała dlaczego ten chłopak tak bardzo na nią działał. Jednak gdyby kazano jej wybierać pomiędzy nim a Santiago sama nie wiedziała którego by wybrała obaj na swój sposób byli słodcy. Z jedną tylko różnicą - Santiago był wolny.
- Nie bo nie mam zamiaru ukrywać przed tobą że zawróciłaś mi w głowie - usłyszała - Aaa i włóż jutro coś kuszącego, chociaż cokolwiek ubierzesz i tak nie będę mógł oderwać od ciebie oczu tego akurat jestem pewny.
- Rozłączyła się - powiedział słyszą w słuchawce znajomy dźwięk przerwanej rozmowy. Spojrzał na Amandę która właśnie przyciskała dłoń do swoich ust aby zdusić swój śmiech.
- Nie wierzę że sprzedajesz jej takie banały - powiedziała śmiejąc się głośno.
- Właśnie takie banały najlepiej działają na takie naiwne panienki jak ona - powiedział zadowalany z siebie niczym paw i gestem palca przywołał dziewczynę do siebie - zadzwoniłem? Zadzwoniłem. Naopowiadałem jej bajek? Naopowiadałem. Więc teraz chyba czeka mnie jakaś nagroda za podjęcie wyzwania?
- Jasne że tak - zgodziła się wpijając się zachłannie w jego usta. Coś czuła, że musi coś zrobić, bo Camillo szło aż za łatwo. Jeszcze nie wiedziała co ale jeśli się chwile zastanowi na pewno wpadnie na jakiś genialny pomysł. W tym wszystkim była pewna że Camillo się nie zakocha. W końcu młody cano nie kochał nawet Belindy. Jedyną kobietą jaką darzył uczuciem była ona - Amanda Cano. Tak było, jest i będzie.
REZYDENCJA RODZINY GARCIA
- Witaj tato! - przywitał ojca Alejo wchodząc do salonu. Podszedł do matki i ucałował ją w policzek - cześć mamo!
- Skąd wracasz Alejandro? - zapytała syna.
- Byłem pojeździć moim motocyklem - stwierdził bawiąc się kluczykami od swojego pojazdu. - A gdzie Maria Cristina i ciocia Natalia?
- A co cię obchodzi moja głupia siostra i jej córka?! - Fabiola nie kryła swojej złości - żyłeś bez nich tyle lat!
- One mają to czego tak bardzo brakuje naszej rodzinie! - wszedł w ton matki Alejo.
- A brakuje nam czegoś?! - Fabiola roześmiała się histerycznie - mamy wpływy, pozycję i pieniądze, czego ty chcesz więcej?
- Miłości i zrozumienia! - wykrzyczał matce prosto w twarz - jednak o takich wartościach nasza rodzina chyba już dawno zapomniała, liczą się tylko pieniądze!
- Jak śmiesz?! - oburzyła się policzkując syna. - nie masz prawa tak do mnie mówić!
- Widzisz mamo! Właśnie udowodniłaś jak bardzo jesteś bez serca - powiedział rozzłoszczony zachowaniem rodzicielki i skierował się w stronę drzwi - wychodzę nie chce mi się nawet przebywać w twoim otoczeniu.
- Jak chcesz - wzruszyła ramionami jednak w środku aż się gotowała. Tak bardzo kochała swojego syna i niesamowicie bolało ją kiedy się z sobą sprzeczali.
- Widzisz co narobiłaś! - Emilio skarcił żonę i wybiegł z domu za synem - zaczekaj Alejandro, dokąd pojedziesz?
- Nie wiem ale nie zostanę tutaj - stwierdził chłopak - nie mam ochoty wysłuchiwać tych bredni, które z taką lubością opowiada mama.
- Już zawsze będziesz przed nią uciekał?
- Jeśli taka będzie konieczność.
- Wiesz że ona cię kocha - przypomniał Emilio.
- Wiem i ja ją też. - powiedział Alejo wsiadając na motocykl - ale teraz muszę ochłonąć, nie martw się przenocuję u Amandy.
- Coś ty narobiła?! - Emilio nie krył swojej złości na żonę. Kobieta aż wzdrygnęła się kiedy mąż na nią krzyknął i tylko przewróciła oczyma.
- Powiedziałam tylko prawdę! - odgryzła się mężowi, nie bardzo wiedząc co niby tak rozzłościło obu mężczyzn. - odkąd pojawiła się ta znajda tylko sieje i miesza w naszej rodzinie.
- Jesteś niesprawiedliwa - mężczyzna aż zachłysnął się słowami żony. - nie boisz się że może coś mu się stać|?
- Emilio nie bądź hipokrytą - powiedziała obrzucając męża uważnym spojrzeniem - to nie ja mu kupiłam tego potwora.
DOM MODY FASCHION MORENO
Zostało kilka tygodni do pokazu najnowszej kolekcji i Marcela pojawiała się w firmie jako pierwsza, jako ostatnia natomiast wychodziła. Spojrzała na zegarek, który wskazywał kilka minut po dwudziestej trzeciej i poczuła jak kiszki grają jej marsza. Nic dziwnego, ostatecznie nic nie zjadła w restauracji którą wybrała tego dnia na kolację. Wystarczył jej sam fakt że spotkała tam męża z jego dawną kochanką. Potem ta niemiła wymiana zdań z Davidem i ostatecznie wróciła do swojej pracowni z pustym żołądkiem. Westchnęła ciężko podchodząc do okna i zobaczyła parkujące na parkingu granatowe BMW. Takim właśnie samochodem jeździł jej zięć ale czego Camillo mógł tutaj szukać o tak późnej porze? Brunet oparł się o maskę swojego samochodu i spojrzał wprost w okno jej gabinetu. Zobaczywszy teściową wyszczerzył się i jej pomachał.
Marcela wróciła na swój wygodny fotel. Pozostało jej czekać aż przystojny brunet pojawi się w jej gabinecie. Wiedziała że portier bez zamachania wpuści chłopaka Belindy gdyż nie raz młody Cano odwiedzał ją już w pracy. Ciekawe czego chce tym razem? Zastanawiała się blondynka czekając na czekoladowookiego.
- Camillo Cano - powiedziała miękko kiedy wszedł do jej gabinetu - czemu zawdzięczam tę wizytę?
- Mam dla ciebie propozycję - powiedział rozsiadając się wygodnie w fotelu naprzeciw kobiety.
- O co chodzi? - zapytała zamykając laptopa i powoli ogarniając swoje biurko.
- Słyszałem że szukasz modelek do najnowszej kolekcji i mam dla ciebie świetną dziewczynę - powiedział pewnym siebie głosem.
- Jeśli masz na myśli swoją dziewczynę to odpowiedź stanowczo brzmi nie - powiedziała stanowczo kobieta odrzucając swoje włosy do tyłu. Zaskoczony Camillo przyjrzał się swojej teściowej przez chwilę.
- Wybacz ale nie miałem na myśli Belindy - powiedział unosząc dłonie w obronnym geście - wiem co myślisz o zatrudnieniu swojej córki i szanuję twoją decyzję.
- Więc o kim mówisz?
- Wątpię byś miała okazję ją pozna - stwierdził chłopak - przyjechała niedawno ze swoją matką z Hiszpanii ale zapewniam jest prześliczna.
- Jak się nazywa?
- Maria Cristina Linares - oznajmił chłopak.
- Córka Natalii? - chciała się upewnić wstając.
- Nie wiedziałem że znasz jej matkę - wzruszył ramionami.
- To chyba jakiś żart - powiedziała ze złością - córka tej dziwki miała by dla mnie pracować? Nigdy się na to nie zgodzę!
- Przeciwnie - zaprzeczył chłopak obserwując miotającą się po pomieszczeniu kobietę - przyjmiesz ją i to z otwartymi ramionami.
- Nie stawiaj mnie pod ścianą!
- Nic takiego nie robię - oznajmił - tylko grzecznie proszę i przypominam o pewnych fotografiach które całkiem przypadkiem mogłyby trafić do prasy.
- Przestań - nakazała bojąc się że ktoś przypadkiem mógłby usłyszeć jego słowa.
- Dlaczego? - zapytał wyszczerzając się perfidnie - tak się zastanawiam tylko co David by powiedział gdyby zobaczył jaką niegrzeczną ma żonę, Belinda by się chyba załamała a twój ukochany syn znienawidził na Amen.
- Dobrze zrozumiałam - powiedziała przyparta do muru - niech przyjdzie w poniedziałek, zobaczę co da się dla niej zrobić.
REZYDENCJA RODZINY CANO
Ze snu wyrwał ją warkot zatrzymującego się pod domem motocyklu i po chwili usłyszała jak ktoś rzuca w jej okno drobnymi kamyczkami. Wyjrzała z za firanki i otworzyła usta ze zdziwienia. Alejandro stał na dole obok swojej cytrynowej bestii i patrzył w jej okno.
- Co ty tutaj robisz? - zapytała wychylając się z okna.
- Pokłóciłem się z mamą i pomyślałem że może mnie przenocujesz - powiedział z nadzieją w głosie. Nie mogła mu odmówić. Po pierwsze był jej chłopakiem a po drugie nie była aż tak bez serca by pozwolić mu spać na dworze. Zarzuciła czarny szlafroczek na bieliznę w tym samym kolorze i pomaszerowała otworzyć mu drzwi.
- O co tym razem poszło Fabioli? - zaciekawiła się.
- Nie podoba się jej że zamieszkała u nas ciotka Natalia z Marią Cristiną - wyjaśnił chłopak.
- W sumie nie dziwię się jej - stwierdziła Amanda - jakby nie było twoja ciotka zwaliła się jej na głowę, ja też nie skakała bym z radości gdyby ktoś tak nagle wszedł w sam środek mojej prywatnej przestrzeni.
- Zrozum Natalia ma tylko nas - powiedział Alejandro - musieliśmy jej pomóc. Zresztą ciocia jest wyjątkowo ciepłą osobą, podobnie jak Maria Cristina i mam nadzieje że się z sobą zaprzyjaźnicie.
- Zrobię wszystko co w mojej mocy żeby tak się stało - uśmiechnęła się do chłopaka ciepło - idziemy na górę czy chcesz jeszcze coś zjeść zanim się położysz?
- Chodźmy od razu do ciebie - stwierdził chłopak wchodząc za szatynką po schodach. - Mażę tylko o łóżku. |
|
Powrót do góry |
|
|
kaka21 Debiutant
Dołączył: 04 Kwi 2017 Posty: 91 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:00:03 05-08-18 Temat postu: |
|
|
Jak obiecałam tak dodaję 12
Rozdział 12
REZYDENCJA RODZINY GARCIA
NASTĘPNEGO DNIA RANO
Fabiola i Emilio w ciszy jedli swoje śniadanie. Tego dnia Natalia nie pojawiła się w jadalni. Zapewne chciała tym sposobem uniknąć kłótni z siostrą albo chociaż oddalić ją w czasie. Maria Cristina natomiast lekko zaspała i nawet nie myślała o tym, by jeść śniadanie w pośpiechu, szykując się do szkoły. Takim więc sposobem Emiliano został całkowicie skazany na towarzystwo swojej żony.
- Dzwonił do ciebie Alejandro? - zapytała Fabiola, w końcu nie wytrzymując napięcia panującego przy stole.
- Teraz się o niego martwisz?! - Wyrzut w jego głosie sprawił, że szatynka zmarszczyła nosek w swoim niezadowoleniu.
- Emilio! - powiedziała wyniośle. - Nasz syn musi wiedzieć, kto rządzi w tym domu!
- Masz na myśli siebie? - Jeśli nawet wyczuła sarkazm w głosie męża, postanowiła tego nie skomentować.
- Nie, mam na myśli to, że jesteśmy jego rodzicami i on musi nas szanować - stwierdziła, spoglądając na mężczyznę.
- Z tego, co wiem, zrobiłaś mu wczoraj awanturę tylko o to, że zapytał o Natalię i jej córkę - przypomniał kobiecie.
- Bo nie podoba mi się, że się z nimi spoufala - stwierdziła, wzruszając ramionami.
- A co w tym złego? - zdziwił się Emilio. - To jego ciotka i kuzynka, powinien mieć z nimi jak najlepszy kontakt.
- Nie powinien go mieć z nimi wcale - powiedziała dobitnie Fabiola, dopijając swoją kawę i opuszczając jadalnie. Chciała tym sposobem zakończyć kolejną niepotrzebną rozmowę, która mogła tylko doprowadzić do jeszcze ostrzejszej kłótni. Skoro Emilio i Alejo byli tacy ślepi na fałszywość Natalii, ona chętnie poczeka, aż osobiście się na niej sparzą, a to nastąpi szybciej niż przypuszczają.
REZYDENCJA RODZINY CANO
- Wstawaj, skarbie! - Amanda obudziła chłopaka. - Zjemy śniadanie i pojedziemy do szkoły.
- Nie wiem, co powie twoja mama, kiedy mnie tu zobaczy - stwierdził Alejo. Nie był przekonany czy panoszenie się po domu jego dziewczyny o tak wczesnej porze, było dobrym pomysłem.
- Wiesz, jak mama cię lubi - zapewniła dziewczyna, uśmiechając się do niego szeroko. Chłopak przeciągnął się leniwie w pościeli, przyglądając się swojej ślicznej dziewczynie. Jakże on ją kochał. - Poza tym nasza służba nie potrafi być dyskretna. Złożę się, że mama już o wszystkim wie od samego rana.
- W takim razie zgoda. - Podniósł się do pozycji siedzącej i założył swoje skarpetki a potem resztę ubrań. - Może twoja mama nie potraktuje mnie tasakiem.
- Nie żartuj. - Szatynka się roześmiała, zakładając malinową sukienkę i zaplatając włosy w francuza.
- Grando, co ty tutaj robisz? - zdziwił się Camillo na widok blondyna towarzyszącego jego kuzynce. Nie spodziewał się Alejandra o takiej wczesnej porze w swoim domu. Musiał przyznać sam przed sobą, że poczuł ukłucie zazdrości na myśl o tym, co Amanda mogła w nocy wyczyniać ze swoim chłopakiem. Miał jednak nadzieję, że do niczego nie doszło. Alejo był zbyt ciapowaty, by wykorzystać tę okazję.
- Pożarłem się z matką wczoraj i przenocowałem u was - odpowiedział Alejo, nalewając sobie soku do wysokiej szklanki.
- Więc ta noc była upojna dla niektórych z nas? - zapytał chłopak, wymownie poruszając brwiami. Alejandro skrzywił się na samą sugestię kolegi i pokiwał tylko zaprzeczając głową.
- O co ci chodzi? - zapytała Amanda, spoglądając na kuzyna ze złością.
- Mi o nic. - Zaśmiał się tylko głupio Camillo, na co pogardliwie prychnęła. - A jak tam Maria Cristina?
- Chyba dobrze. Nie widziałem się z nią wczoraj po szkole. - Alejo wzruszył ramionami.
- Nic dziwnego, kiedy od niej wychodziłem przyszedł Santiago i pewnie spędzili ze sobą cały wieczór - powiedział Camillo.
- Byłeś wczoraj u nas? - zdziwił się Alejo.
- Nie u was tylko u Mari Cristiny - uściślił brunet, szczerząc się przy tym perfidnie.
- Weź lepiej trzymaj się od niej z daleka - powiedział Alejo, gromiąc przyjaciela wzrokiem. - To nie jest dziewczyna na jedną noc.
- Mam w planach spędzić z nią przynajmniej kilka takich nocy. - Camillo roześmiał się, wstając od stołu.
- Ona nie jest taka. - Blondyn bronił kuzynki.
- Jeszcze zobaczymy. - Camilo nie przestawał śmiać się. - Cicha woda brzegi rwie.
- Co na to wszystko Belinda? - zapytał dobitnie Alejo, na co Amanda zesztywniała. Cały czas miała w pamięci to, o co poprosiła ją jej matka i wiedziała, że musi zrobić wszystko, by tylko związek Camillo i Belindy trwał nadal.
- Nie obchodzi mnie to. - Obojętność w głosie Camillo ewidentnie wskazywała w jak małym poważaniu ma on biegającą za nim blondynkę. - Ja tlenionej siłą przy sobie nie trzymam.
- Przestań żartować, Camillo. - Zaśmiała się nerwowo Amanda, kopiąc kuzyna pod stołem. - Jedź już lepiej, bo Beli na pewno na ciebie czeka.
- Z całą pewnością - powiedział Camillo, odchodząc od stołu. - Do zobaczenia w szkole, miłego dnia, gołąbeczki.
- Wzajemnie - powiedziała Amanda, patrząc za odchodzącym kuzynem. Alejo wstał również od stołu i podchodząc do dziewczyny, objął ją od tyłu.
- Czy jest chociaż jedna dziewczyna w tym mieście, której nie zaliczył twój kuzyn? - zapytał zniesmaczony.
- Nie wiem, ale co nas to obchodzi? - Wzruszyła ramionami.
- Do ciebie chyba się nie przystawia, co? - zapytał, odwracając ją w swoją stronę tak, że musiała spojrzeć mu w oczy.
- Oczywiście, że nie. Traktuje mnie jak młodszą siostrę a ja jego jak brata - odpowiedziała bez chwili zawahania się.
- Przynajmniej tyle - stwierdził uspokojony i mocno przytulił dziewczynę, która zadrżała. Nie podobała się jej ta krótka wymiana zdań. Całe szczęście, że sztukę kłamania miała opanowaną do perfekcji i Alejo nie miał najmniejszego prawa domyślić się prawdy.
REZYDENCJA RODZINY GARCIA
- A ty co tutaj robisz? - zapytała mocno poirytowana Fabiola. Santiago stał oparty o swoje białe Ferrari. Ubrany był w brązową skórzaną kurtkę i ciemno szare spodnie, na nogi włożył wygodne białe trampki. Zsunął okulary z nosa, przyglądając się kobiecie z zainteresowaniem.
- Czekam na twoją siostrzenicę kotku - wyjaśnił zadowolony z siebie.
- Doskonale. - Ucieszyła się na jego słowa. - Działaj szybko, bo już ich tutaj długo nie zdzierżę.
- Coś ty taka niezadowolona od samego rana? - zapytał, słysząc z jaką złością się do niego zwraca. Fabiola miała ognisty temperament i właśnie dlatego tak ją uwielbiał. Jednak kiedy kobieta się denerwowała, wolał trzymać się na dystans, gdyż potrafiła być nieobliczalna.
- Pokłóciłam się z Alejo przez te dwie znajdy - pożaliła się kochankowi.
- Przykro mi - stwierdził, głaszcząc ją po policzku. - Pocieszyłbym cię w naszym mieszkanku, ale cóż, muszę zająć się misją, jaką mi powieżyłaś.
- Pocieszę się na zakupach - odparła, wkładając na nos swoje okulary przeciwsłoneczne i wyjmując kluczyki od samochodu z czerwonej torebki.
- O widzę, że nasz aniołek wychodzi z domu. - Zwrócił uwagę, przyglądając się z uwagą Marii Cristinie, która właśnie zmierzała w ich kierunku. - Wygląda uroczo.
- Mam być zazdrosna? - zapytała. Nie podobał się jej sposób, w jaki młody Moreno przyglądał się jej siostrzenicy, do tej pory to ona grała w jego życiu pierwsze skrzypce. Utrzymywali ze sobą romans już od jakiegoś czasu i chłopak zdawał się być nią całkowicie oczarowany.
- Daj spokój - stwierdził. - Kup lepiej coś seksownego, chętnie zobaczę cię w nowej bieliźnie.
- Jasne, kotku, zrobię ci niespodziankę - powiedziała, żegnając się z chłopakiem i wsiadając do swojego samochodu, zanim jeszcze Maria Cristina zdążyła do nich podejść.
- Nie musiałeś po mnie przyjeżdżać - odezwała się wesoło dziewczyna, podchodząc do niego.
- Ale chciałem - stwierdził, całując ją w policzek na przywitanie. - Pięknie dzisiaj wyglądasz.
- Dzięki - odpowiedziała, stojąc obok jego samochodu. - Widziałam, że rozmawiałeś z ciotką.
- Taaak. - Przytaknął, otwierając jej drzwi od strony pasażera. - Żaliła się, że Alejo nie nocował w domu.
- To prawda. Pokłócili się i pojechał do Amandy.
ELITE MIAMI WAY SCHOOL
- Co ja widzę? Przyjechałaś z Santiago Moreno - zauważyła Miranda, zabawnie poruszając brwiami. - Widzę, że chłopaki z elity traktują cię jak swoją królową.
- Chciał być po prostu miły i podjechał po mnie. - Wzruszyła ramionami Maria Cristina, podbiegając do niej. - A ja chętnie skorzystałam, bo Alejo nie nocował w domu po kłótni z matką.
- A o co znowu poszło podłej Fabioli? - zapytała Miranda z ironią.
- Sama nie wiem, ale musiało iść o coś poważnego, skoro nawet wuj Emilio chodził rano zły jak osa - stwierdziła niczego nieświadoma Maria Cristina.
- O czym rozmawiacie? - zapytał Santiago, który zdążył już zabrać książki ze swojej szafki i podszedł do dziewczyn.
- O mojej cioci Fabioli - wyjaśniła Maria Cristina, uśmiechając się do chłopaka uroczo.
- Podłej żmii, która ma mniej rozumu niż kanarek - dodała złośliwie Miranda.
- Znasz ją, że oceniasz? - zapytał złośliwie Santiago, miażdżąc dziewczynę spojrzeniem swoich błękitnych oczu.
- A ty? - odcięła się wzruszając ramionami.
- Jest mamą mojego przyjaciela, więc na pewno wiem więcej od ciebie - powiedział chłodno.
- Przestaniecie się kłócić o jakieś głupoty - poprosiła Maria Cristina, stając między nimi. Nie podobała jej się ich sprzeczka.
- Dobrze aniołku - zgodził się, uśmiechając się do niej czarująco.
- Chodź już, bo się na fizykę spóźnimy - ponagliła ją Miranda. - A ja nic nie umiem.
- To do zobaczenia później - powiedział Santiago, odchodząc w przeciwną stronę.
David rozsiadł się wygodnie w swoim fotelu przy biurku i rozpiął guzik granatowej marynarki. Włączył pilotem sprzęt stereo i w pomieszczeniu dało się słyszeć cichą, przyjemną dla ucha muzykę. Po chwili do środka weszła Vanessa z filiżanką aromatycznej kawy, za którą podziękował.
- Widzę, że humorek dzisiaj dopisuje - zauważyła wesoło dziewczyna.
- Masz rację. - Zgodził się David, spoglądając na nią. - Co mamy zaplanowane na dzisiaj?
- Ma pan spotkanie z gronem pedagogicznym o dwunastej trzydzieści, a teraz pojawił się pan Alfredo i prosił o spotkanie.
- Wpuść go. - Zgodził się, wstając i podchodząc do okna. - Przygotuj kawę również dla niego.
- Dobrze - odparła, wychodząc i wpuszczając do gabinetu Alfredo Cano.
- Witaj, przyjacielu - odezwał się Alfredo, podchodząc do Davida. Uścisnęli sobie dłonie i przywitali się męskim sposobem.
- Co cię do mnie sprowadza, przyjacielu? - zapytał David, wskazując na wygodną czekoladową pikowaną kanapę, aby ten usiadł.
- Przyszedłem z pewną propozycją - wyjaśnił Alfredo, rozsiadając się wygodnie.
- Siadaj i opowiadaj - powiedział David, przysiadając na skraju swojego biurka.
- Najpierw powiedz mi skąd u ciebie taki szampański nastrój? - zapytał Alfredo, uważnie przyglądając się mężczyźnie.
- Miałem wczoraj randkę - wyznał radośnie David.
- Z twojej miny wnioskuję, że nie z Marcelą - zauważył bezpośrednio Cano.
- Zgadłeś. - Roześmiał się brązowooki. - Natalia wróciła.
- Chcesz odnowić dawną znajomość?
- Mam na to nadzieję. - Przytaknął.
- Nie boisz się, co zrobi twoja żona, kiedy się dowie?
- Już wie - westchnął David. - Jednak nie dbam o to, już raz zmarnowałem szansę, tym razem nie będę tak głupi.
- Będziesz musiał chronić ją przed Marcelą - poradził Alfredo. - Wiesz jaka potrafi być, jeśli ktoś wejdzie jej w drogę.
- Wiem, ale jestem gotowy na wszystko. - Determinacja w głosie Davida sprawiła, że Alfredo aż się wyprostował. Wiedział, że jeśli jego przyjaciel chce być szczęśliwy z Natalią, to czeka go ciężka walka z żoną.
- Co na to Natalia?
- Na razie przyjęła pracę, którą jej zaoferowałem. - Uśmiech nie schodził z ust bruneta. - Chce się usamodzielnić i wyprowadzić w końcu od Fabioli, u której obecnie pomieszkuje z córką.
- Taaak, nie dziwię się, Fabiola bywa toksyczna - stwierdził Alfredo, przewracając oczyma na samą myśl o szatynce. - Ale wracając, ja też mam ci coś do zaproponowania.
- Tak?
- Nasze dzieci, co prawda mają pobrać się dopiero po zakończeniu swojej edukacji - wspomniał mężczyzna. - Ale skoro to tylko kwestia czasu, to pomyślałem, że już teraz moglibyśmy zacząć prowadzić wspólne interesy, aby później przekazać wszystko Camillo i Belindzie, kiedy założą rodzinę.
- Co dokładniej masz na myśli? - David zmarszczył czoło, z uwagą analizując słowa Alfredo Cano.
- Pomyślałem, że moglibyśmy wykorzystać twoje tereny, tak by przynosiły realne zyski.
- Mhm, w jaki sposób?
- Tereny otaczają gmach Elite Miami Way School - wyjaśnił Alfredo. - Pomyślałem o utworzeniu dla niej campusu. Mieszkania, jakieś centrum handlowe, może dom kultury.
- Myślisz o miasteczku akademickim? Nie sądzę, by tych terenów było tak dużo. - Myślał głośno David.
- Miasto może rozrastać się w dół lub w górę.
- Chcesz wybudować wieżowce? - Domyślił się brunet wstając i energicznie przechadzając po swoim gabinecie. - Wiesz, że to poważne przedsięwzięcie, które pochłonie mnóstwo funduszy?
- Może i tak. - Zgodził się Cano. - Ale zarówno ty jak i ja mamy takie pieniądze, a to nic innego jak inwestycja dla naszych dzieci. Belinda i Camillo będą mieli zagwarantowaną przyszłość.
- Jakoś trudno mi sobie wyobrazić twojego syna jako dyrektora Elite Miami Way School. - Roześmiał się David na samą myśl o synu przyjaciela w fotelu dyrektora.
- Ja tak samo myślę o Belindzie - powiedział Alfredo. - Jednak kto uwierzy w nasze dzieci, jeśli my nie damy im szansy.
- Cóż, rozważę to i dam ci odpowiedź - stwierdził. - Gdzie w tym wszystkim miejsce dla Santiago?
- Nie zapomniałem o nim. Zarówno on, jak i Amanda, dostaną swoje udziały.
- Amanda - zdziwił się David. - Co ona ma z tym wspólnego?
- Jest dla mnie jak córka - powiedział Cano. - Nie ma ojca, więc ja czuję się za nią odpowiedzialny.
- Prawidłowo. - Zgodził się David. - Cóż, zastanowię się nad tym, a teraz niestety muszę cię przeprosić, bo za godzinę mam spotkanie z moją radą pedagogiczną i muszę jakoś się przygotować. |
|
Powrót do góry |
|
|
miszak81 Debiutant
Dołączył: 14 Cze 2016 Posty: 17 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 18:55:43 02-04-21 Temat postu: |
|
|
Gdzie ja jestem! |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|