|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
julcia Mocno wstawiony
Dołączył: 10 Lip 2008 Posty: 7059 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:53:02 06-03-09 Temat postu: |
|
|
Maite jak to sie nie zakonczy happy endem to jak nic oberwiesz
Chce odcinek gdzie Taylor zawalczy o ich miłość i sprzeciwi sie woli ojca |
|
Powrót do góry |
|
|
Maite Peroni Idol
Dołączył: 03 Kwi 2008 Posty: 1320 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 19:01:39 06-03-09 Temat postu: |
|
|
Lepiej mi nie groź bo odcinka nie wstawię |
|
Powrót do góry |
|
|
julcia Mocno wstawiony
Dołączył: 10 Lip 2008 Posty: 7059 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:07:47 06-03-09 Temat postu: |
|
|
ja sie nie pogodze z tym jesli ona odejdzie a on bedzie mial zone arabkę |
|
Powrót do góry |
|
|
Maite Peroni Idol
Dołączył: 03 Kwi 2008 Posty: 1320 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 19:13:55 06-03-09 Temat postu: |
|
|
Każda miłość trwa tak długo, na ile zasługuje.
Brigitte Bardot
Odcinek 31
Nazajutrz o dziesiątej rano była spakowana. Zabierała tylko to, z czym tu przyjechała. W torebce miała liścik od Taylora, napisany na Hawajach, lecz zdjęła ślubną obrączkę i włożyła ją do koperty wraz z pożegnalnymi słowami.
Cheryl siedziała w jadalni. Popijając kawę, czytała gazetę. Podniosła głowę i uśmiechnęła się, ale na widok dwóch walizek natychmiast spoważniała.
-Candy, co to…
-Wyjeżdżam,- przerwała jej Candy. -Zostawiłam Taylorowi list na biurku w gabinecie.
-Ale…
-Biorę samochód, który Taylor mi kupił. Przekaż mu, proszę, że wkrótce ktoś zwróci auto.
-Chyba nie mówisz poważnie.- Cheryl zerwała się z krzesła. -Dokąd jedziesz?
-Jeszcze się nie zdecydowałam. Prawdopodobnie do Waszyngtonu, chociaż nie mam na to ochoty. Chciałabym otworzyć studio, gdzie mogłabym spokojnie pracować. Gdzieś niedaleko szkoły Paty. Poproś Taylora, aby przechował moją korespondencję. I powiedz, że postaram się jak najszybciej zabrać rzeźby. Chętnie kupię też całe wyposażenie, o ile dojdziemy do porozumienia w sprawie ceny.-
-Taylor się zdenerwuje. Jesteś pewna…
-Taylor wpadnie w szał,- bez ogródek oświadczyła Daisy, wchodząc do pokoju.
-Daisy, dziękuję ci za wszystko. Byłaś dla mnie cudowna. Nie masz pojęcia, jak bardzo jestem ci za to wdzięczna. A teraz lepiej już nic nie mówcie.- Obiecała sobie, że się nie rozpłacze. -Wszystko dobrze przemyślałam. Pobraliśmy się w dość… szczególnych okolicznościach, mówiąc najoględniej. Wierzcie mi, że podjęłam właściwą decyzję. Najlepszą dla nas obojga. Pożegnam się jeszcze z Zarifą i jadę.
Pospiesznie odwróciła się, aby nie zauważyły jej łez, chwyciła walizki, wyszła na podjazd i włożyła je do małego bagażnika sportowego auta. Podjechała do stajni, ale tam dowiedziała się, że Zarifa jest na południowym pastwisku.
Na szczęście graniczyło ono z szosą, Candy mogła więc zatrzymać się tam po drodze. Dziesięć minut później wypatrzyła klacz wśród koni pasących się na bujnej trawie. Zgasiła silnik, przecisnęła się między belkami ogrodzenia i podeszła do stada. Zawołała Zarifę tak, jak nauczyła się od Taylora, i klacz natychmiast zareagowała.
Candy czule pogłaskała aksamitną skórę między wielkimi, brązowymi ślepiami zwierzęcia.
-Będę za tobą tęsknić, moja wdzięczna Zarifo.- Łzy, które cudem powstrzymywała przez cały ranek, teraz zawisły na jej rzęsach. Oparła czoło o pysk konia i pozwoliła im spłynąć. -I będę usychać z tęsknoty za nim,- szepnęła żarliwie.
Taylor czuł, że pieką go oczy po długim, nocnym locie. Miał na sobie pogniecione ubranie, a szczękę pokrywał szorstki, całodobowy zarost. Przyleciał do Waszyngtonu prywatnym odrzutowcem ojca, aby nie tracić czasu, czekając na regularne lotnicze połączenia. Teraz szedł na lądowisko helikopterów, żeby jednym z nich polecieć prosto do domu.
Do Candy.
Mimo zmęczenia na myśl o żonie przyśpieszył kroku. Nie dzwonił do niej podczas pobytu na Bliskim Wschodzie. Parę razy słyszał, jak ojciec psioczy na jakość połączeń, gdy rozmawiając codziennie z Cheryl, słyszał co drugie słowo. Taylor nie chciał, aby po jego pośpiesznym wyjeździe pierwszy kontakt z Candy zakłócały trzaski w słuchawce. Pragnął wziąć żonę w ramiona, mocno przytulić i ogarnąć jej usta pocałunkiem.
Boże, nie mógł się tego doczekać!
Pęd powietrza mielonego śmigłem helikoptera rozwiał kafiję, gdy Taylor wsiadał do maszyny. Pilot pozdrowił go pełnym szacunku skinieniem głowy i po chwili wzbili się w powietrze.
Dzień był piękny. Lecąc nad zalesionym terenem Taylor zauważył, że korony większości drzew są lekko zabarwione rudawymi, czerwonymi i złocistymi kolorami jesieni. Wdychając chłodne, rześkie powietrze, nabrał ochoty na konną przejażdżkę w towarzystwie Candy. Miał dosyć żałobnego nastroju. Wiedział, że zawsze będzie mu brakować brata, ale złożywszy go w grobie, zamierzał znów cieszyć się życiem.
Podróż do Genewy nie została odwołana ani przesunięta na później. Ojciec powiedział, że mogą polecieć tam we czwórkę - on, Taylor, Cheryl i Candy. Szejk Al-Tasan cierpiał z powodu śmierci Hamida, lecz zdawał sobie także sprawę z tego, że życie toczy się dalej.
Taylor uśmiechnął się do siebie. To oczywiste, że ojciec chce jak najszybciej zobaczyć się z matką. Łączył ich zadziwiający związek. Syn zaakceptował tę inność dawno temu, gdy dorósł na tyle, aby zrozumieć. I zawsze uważał się za szczęściarza. Znał niewiele dzieci, których rodzice tak bardzo się kochali.
Często żartował z okazywanej przez ojca niecierpliwości, gdy nie było z nim Cheryl. Teraz już wiedział, że taka desperacja to poważna sprawa, z której nie należy się podśmiewać. Sam był wstrząśnięty, gdy skonstatował, jak bardzo tęskni za Candy, jak bardzo ją kocha.
Po nudnym locie, który niemiłosiernie się Taylorowi dłużył, helikopter wylądował w pobliżu domu. Podziękował pilotowi, uścisnął mu dłoń i wyciągnął zza fotela walizkę.
Gdy wysiadł, ujrzał Cheryl i Daisy, które wybiegły na powitanie. Ruszył w ich stronę, a helikopter wystartował.
-Jak się macie?- Taylor usiłował przekrzyczeć ryk silnika. -Gdzie Candy?
Matka rzuciła mu się na szyję i mocno go uścisnęła. Czyżby płakała? Daisy nerwowo gniotła w dłoniach ścierkę i przygryzała dolną wargę.
Taylor odsunął matkę. Po jej gładkich policzkach spływały łzy.
-Dlaczego tak mnie witacie? Co się stało?- Zerknął na drzwi, pewien, że zaraz ujrzy Candy. Przecież pracowała na mansardzie i musiała zbiec na dół po tylu schodach…
-Wyjechała,- chlipnęła matka. -To chyba moja wina. Mocno ujął jej dłonie.
-Candy wyjechała? O czym ty, u diabła, mówisz? Mamo, przestań płakać i powiedz, co się stało.
Pociągnęła nosem i spojrzała na syna. W kafji tak bardzo. przypominał jej Amina.
-Dziś rano zniosła na dół walizki i oświadczyła, że wyjeżdża. Daisy świadkiem.- Taylor spojrzał na Daisy, która twierdząco kiwnęła głową.
-Wczoraj wieczorem rozmawiałyśmy o moim życiu z twoim ojcem i wspomniałam, że należy robić to, co konieczne. Sądzisz, że opacznie mnie zrozumiała?- Usta Cheryl zaczęły drżeć.
-Uspokój się, mamo. Jaki powód wyjazdu podała Candy?
-Właściwie żadnego. Coś mówiła o samochodzie… i… aha, napomknęła też o studiu i o chęci kupna jego wyposażenia. Zostawiła w gabinecie list do ciebie.
-Do diabła z listem!- warknął Taylor. -Dokąd pojechała?
-Chciała pożegnać się z koniem.
-Kiedy to było?- spytał przez ramię. Rzucił walizkę oraz płaszcz i już biegł do stajni.
-Jak dawno, Daisy? Dwadzieścia minut temu? Pół godziny?
-Nie wiem. Tak się zdenerwowałyśmy, że…
Już jej nie słuchał. Wpadł do stajni - chłodnej, ciemnawej - i głośno zawołał stajennego. Natychmiast przybiegło kilku, trochę zdumionych gwałtownością pracodawcy, który zazwyczaj mógł uchodzić za wcielenie opanowania.
-Gdzie pani Allen? Jest tutaj?
-Nie, sir,- odparł jeden z chłopaków. Wysunął się z szeregu i wyglądał przy Tayloru jak Dawid stojący naprzeciw Goliata. -Pani Allen była tutaj i pytała o Zarifę. Klacz jest na południowym pastwisku. Pani powiedziała, że tam pojedzie. Chce pan wziąć ciężarówkę?- spytał, z wahaniem oferując Taylorowi kluczyki.
-Nie. Mustafa pójdzie na skróty.
Stajenny natychmiast wyprowadził ogiera z boksu. Mustafa bił kopytami o ziemię, najwyraźniej równie podniecony jak jeździec, który dosiadł go na oklep i chwycił lejce uzdy pośpiesznie wsuniętej w pysk konia. Ogier zatańczył wokół swej osi i wypadł ze stajni.
Ostatnio zmieniony przez Maite Peroni dnia 19:27:53 06-03-09, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
julcia Mocno wstawiony
Dołączył: 10 Lip 2008 Posty: 7059 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:24:06 06-03-09 Temat postu: |
|
|
kurczatko ale emocjomujacy okres nadszedł, oy tylko zdarzył i nie pozwolił jej odjechac
Maite jak mozna konczyc w takim momencie? |
|
Powrót do góry |
|
|
WhiteAngel Idol
Dołączył: 01 Mar 2008 Posty: 1397 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:30:41 06-03-09 Temat postu: |
|
|
Czyli on ją kocha. Świetny odcinek. Mam nadzieje, że ją dogoni. Ale znając Ciebie można się wszystkiego spodziewać.
Pozdrawiam Szkoda, że jeszcze tylko dwa odcinki. Przepraszam, że taki marny komentarz ale ja za 5 minut wychodzę, a chciałam coś napisać. |
|
Powrót do góry |
|
|
Maite Peroni Idol
Dołączył: 03 Kwi 2008 Posty: 1320 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 19:55:02 06-03-09 Temat postu: |
|
|
Już ustaliliśmy, że będziemy najszczęśliwszą parą na świecie.
Jane Austen
Odcinek 32
-Żegnaj, Zarifo,- ostatni raz szepnęła Candy. Rozstawała się na zawsze nie tylko z klaczą. W końcu odwróciła się i po gęstej trawie poszła do samochodu.
Poczuła pod stopami wibrację, jeszcze zanim usłyszała tętent, i rozejrzała się zdziwiona. Na widok tego, co zobaczyła, głośno wciągnęła powietrze.
W oddali przez ogrodzenie przeskakiwał Mustafa z Taylorem na grzbiecie. Lądowanie musiało być gwałtowne, lecz koń nawet nie zgubił rytmu i natychmiast ruszył do galopu.
Nisko pochylony jeździec w łopoczącej na wietrze białej i rozpiętej do połowy torsu koszuli mocno ściskał udami boki ogiera. Jechał bez siodła, toteż trzymał się gęstej, czarnej grzywy. Wpijał w nią palce z taką samą determinacją, z jaką zaciskał szczęki.
Candy patrzyła na niego zachwycona. Wyglądał jak bohater Arabskich nocy. Jak szejk ze znanego melodramatu. Nie zdziwiłaby się, gdyby teraz zaczął wymachiwać zakrzywioną szablą.
Poczuła niewyobrażalną radość, że go widzi, i jednocześnie ogarnęło ją przerażenie. Mustafa cwałował prosto na nią, a Taylor wcale nie próbował go zatrzymać! Pasące się w pobliżu konie rozpierzchły się na boki.
Candy odruchowo cofnęła się, choć nie miało to żadnego sensu. Taylor i Mustafa zbliżali się w zastraszającym tempie. Już czuła gorący oddech ogiera, widziała ogień w jego czarnych ślepiach, spienione boki. Dosłownie w ostatnim momencie jeździec szarpnął konia w bok, schylił się, chwycił ją i posadził przed sobą. Następnie znów przynaglił Mustafę do galopu.
Przerażona tym oszałamiającym pędem, Candy na chwilę zacisnęła powieki i przywarła do Taylora, żeby nie spaść. Niepotrzebnie się bała, ponieważ on przyciskał ją do siebie tak mocno, że prawie nie mogła oddychać. A jego serce dudniło ogłuszająco tuż przy jej twarzy.
Zobaczyła płot i nie mogła uwierzyć, że Taylor zamierza skłonić Mustafę do skoku z dwoma osobami na grzbiecie. Nie doceniła ani konia, ani jeźdźca. Koń należał do elity. Jego przodkowie służyli wojownikom w górzystej Hiszpanii oraz walecznym Beduinom. W żyłach Mustafy płynęła królewska krew.
Podobnie jak w żyłach jeźdźca. Candy nigdy jeszcze nie widziała go w takim stanie. Jego ciało niemal wibrowało od hamowanego gniewu. Ten człowiek był teraz zdolny do wszystkiego.
Mustafa pokonał ogrodzenie bez widocznego wysiłku. Popędzili w stronę lasu i dopiero tam Taylor stopniowo ściągał lejce i zmniejszał ucisk na boki wierzchowca, aż całkiem go zatrzymał.
Przerzucił nogę nad jego grzbietem i pociągnął za sobą Candy. Każdy mięsień jej ciała dygotał ze strachu wywołanego tą szaleńczą jazdą i gniewem malującym się na obliczu Taylora. Dlatego wystarczył lekki nacisk jego rąk na jej ramiona, aby bezsilnie osunęła się na bujne paprocie.
Leżała na wznak, opierając się na łokciach i patrzyła na Taylora szeroko otwartymi oczami. Dół sukienki podjechał do góry i obnażył uda, a bluzka sama się rozpięła, ponieważ guziki nie wytrzymały naprężenia. Candy nawet tego nie zauważyła.
-Taylor?- Jej głos zadrżał.
Taylor ciężko dyszał, a jego spojrzenie wyrażało emocje, których Candy wolała nie interpretować. Stał nieruchomo z opuszczonymi wzdłuż ciała rękami i mocno zaciśniętymi ustami, tworzącymi prawie niewidoczną linię. W kafli znowu wydawał się Candy kimś obcym. I mimo wszystko nierealnym, jakby z kart arabskiej baśni.
Gdy opadł na jedno kolano, wylądowało ono między udami Candy, którą zaraz przycisnął całym ciałem. Jednocześnie unieruchomił jej dłonie.
-Nie odejdziesz ode mnie, moja żono. Nigdy.
Pocałunek, który wycisnął na jej wargach, był wyrazem dzikiej namiętności. Był to pocałunek śmiały, pozbawiony subtelności. Zmysłowy i sugestywny. Ale nie ujarzmiał. Niczego nie dyktował. Przeciwnie - prosił. Czy raczej błagał. Rozpaczliwie.
Gdy Taylor oderwał usta od jej warg, łamiącym się ze wzruszenia głosem powtórzył, że nie pozwoli jej odejść.
Ukrył twarz między jej piersiami, ustami rozchylił bluzkę i wodził nimi po słodkich wypukłościach oraz wrażliwych, twardych zwieńczeniach. Wszystko było pełne żaru - jego oddech, jego usta, język i każde słowo.
-Nie odejdziesz… nigdy… nigdy…
-Będę mieć siniaki przez parę miesięcy.
-To nic.- Zabrzmiało to niewyraźnie, ponieważ usta zajmowały się nie tylko mówieniem.
-Sam spójrz. To od twoich palców. Złapałeś mnie jak obcęgami.
-Tak mi przykro.- Taylor ze skruszoną miną przyjrzał się blademu siniakowi na żebrach Candy. Pochylił się nad nią i powędrował wargami wzdłuż jej ciała, aż dotarł do prawej piersi.
-A to,- pokazała palcem fioletowe zasinienie na biodrze. nabiłam sobie wtedy, gdy rzuciłeś mnie na grzbiet Mustafy.
-Hmm…- zamruczał współczująco i pocałował ją w to miejsce.
-Nie mówiąc o tym, ile ujawni się dopiero jutro.
-Wszystkie potraktuję tak samo czule,- obiecał. Przesunął usta po jej biodrze i łagodnym wklęśnięciu brzucha, po czym ucałował jej pępek.
-Obiecujesz?- Westchnęła i przysunęła się bliżej.
Minęło sporo czasu od spotkania na pastwisku. Później szaleńczo kochali się na łożu z bujnych paproci, a gdy na grzbiecie Mustafy wracali do domu, bez przerwy się całowali.
Znów odezwało się pożądanie, toteż tylko silna wola zmusiła ich do zejścia na dół.
Podczas obiadu Cheryl i Daisy zerkały na nich niespokojnie, choć Taylor zapewnił, że Candy zostaje i wszystko jest w porządku.
Przy deserze obie kobiety chyba w to uwierzyły, ponieważ Taylor i Candy prawie nie jedli, zajęci patrzeniem sobie w oczy. Gdy Daisy sprzątnęła ze stołu, Cheryl zaprosiła ją do kina i obie wkrótce wyszły, zostawiając dom spragnionym bliskości małżonkom.
Oni zaś pognali na górę, do sypialni.
-Może już nosisz w sobie nasze dziecko, Candy? Robiłem, co w mojej mocy, abyś zaszła w ciążę. Miałem nadzieję, że wtedy zostałabyś ze mną. Sądziłaś, że pozwoliłbym ci uciec z moim dzieckiem?
-Tylko dlatego postanowiłeś mnie zatrzymać?
-Nie,- odparł i przypieczętował odpowiedź palącym pocałunkiem.
-Twój ojciec pozwolił twojej matce zabrać ciebie i odjechać. Znaleźliście się na drugiej półkuli, z dala od niego.
-Jako człowiek honoru nie mógł postąpić inaczej. Znał swoją powinność. Ciążyła nad nim od dnia jego narodzin.
-A ty?
-Ja nie mam takich zobowiązań wobec arabskiej ojczyzny. Jestem Amerykaninem, chrześcijaninem. Kocham swego ojca oraz kulturę arabską. Cenię jej piękno. Ale nie muszę być równie lojalny, jak mój ojciec. On nie zażąda tego ode mnie, ponieważ z powodu jego poczucia obowiązku oboje z moją matką wiele wycierpieli. Dawno temu podjął jedyną właściwą decyzję. Ja nie stoję przed takim wyborem.-
-Czy twój ojciec nie będzie czuł do mnie urazy?
-Nie, ale kilkoro wnucząt poprawiłoby ci zaszarganą opinię.
-Ty łobuzie.- Chwyciła go za włosy i uniosła mu głowę. -Ale to dobrze, bo… Taylor źle się wczoraj czułam i pojechałam do lekarza i wiesz mama zawsze przestrzegała mnie bym była ostrożna w formułowaniu swych życzeń, a ty ciągle powtarzałeś o dziecku
-Uhm
-Czasami możesz dostać więcej niż chciałeś
Przez parę sekund wpatrywał się w jej zagadkowo skrzące się oczy, aż nagłe zrozumiał i jego wzrok rozpromieniła radość.
-Bliźnięta?
-Trojaczki
Powoli okrywał jej ciało czułymi pocałunkami. Gdy dotarł do ust, czekały na niego chętne i rozchylone. |
|
Powrót do góry |
|
|
julcia Mocno wstawiony
Dołączył: 10 Lip 2008 Posty: 7059 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:11:32 06-03-09 Temat postu: |
|
|
Trojczki !!!!!!!!!!!!!!! O kurcze Maite zaszalałas jak nic ale to piekne, chyba ten odcinek juz nie mógl być szczęśliwszy, chyba ja po jego przeczytaniu nie moge byc juz szczęsliwsza, teraz wszystko jest jak byc powinno i jeszcze czekam na ostani mam nadzieej równie cudowny odcinek |
|
Powrót do góry |
|
|
Maite Peroni Idol
Dołączył: 03 Kwi 2008 Posty: 1320 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 20:51:49 06-03-09 Temat postu: |
|
|
Życie nie jest prezentem, który otrzymuje się w dniu urodzin. Z chwilą kiedy zaczynam myśleć, staje się ono zobowiązaniem.
Izabela Bielińska
Odcinek 33
-Jak myślisz, jak zareaguje Paty na wieść o tym, że zostanie ciocią?
-Bardziej boje się jej reakcji na wieść, że zanim skończy ten rok szkolny będzie mogła poruszać się tylko z ochroną, a potem będzie musiała się przeprowadzić
- Chyba spodoba jej się mieszkanie w pałacu?
-W pałacu powiadasz
-W dodatku będzie traktowana jak księżniczka i będzie miała wszystko co tylko będzie chciała
- Wystarczy, że jej to powiesz, a będzie skakała z radości
-Chcę zostać z tobą na zawsze, Candy.
-Nie tęsknisz za dawnym życiem? Byłeś playboyem. Należałeś do wyższych sfer, bawiłeś się. Nie myślałeś o małżeństwie. Poniekąd zostałeś w nie wrobiony.
-Tak sądzisz?- Delikatnie ucałował jej policzek. -Moja słodka Candy, tamtego dnia zrobiłbym wszystko, aby cię zatrzymać. Dlatego zaproponowałem ci ślub.
-Co chcesz przez to powiedzieć?- Nie wierzyła własnym uszom.
-Tylko to, że zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia. Gdy wyjechałaś z kurortu, wpadłem w taki szał, że prawdopodobnie już nigdy nie wpuszczą mnie na Hawaje. Nawet poszukiwacze zaginionej Arki nie wykazali tyle zapału co ja. Dosłownie przewróciłem wyspę do góry nogami zanim mój ojciec wezwał mnie do Waszyngtonu i zakomunikował, co się stało. Miałem ochotę wrzeszczeć z radości, gdy się okazało, że ta cholernie ważna sprawa to ty.
-Tamtego dnia wydawałeś się taki pełen dystansu, taki rozgniewany.
-Cóż, stroiłem fochy. Chętnie bym cię udusił za to, uciekłaś. Jednocześnie marzyłem tylko o tym, aby znów się z tobą kochać tak długo, aż sama przyznasz, że nie możesz beze mnie żyć.- Pocałował ją. -Gdyby nie Speck Daniels, szukałbym cię dłużej, ale do skutku. Już ci mówiłem, że nie zdołasz mnie ani przegonić, ani pokonać. Dziś znów ci to udowodniłem.
W jej oczach zebrały się łzy i powoli spłynęły po skroniach we włosy.
-I nigdy nie będziesz uganiał się za kobietami?
Ujął w dłoń krągłą pierś i dotknął palcem wrażliwego czubka.
-Miałem tego dosyć, jeszcze zanim poznałem ciebie. Byłem sfrustrowany, czułem, że w moim życiu czegoś brak, ale nie wiedziałem czego. Zrozumiałem, co to jest, gdy omal nie rozdeptałem cię na plaży. Teraz chcę być z tobą i codziennie cię kochać.
Uśmiechnęła się, zadowolona zarówno z tych słów, jak i pieszczoty języka błądzącego po jej ciele.
-Nie stanę się potulną, uległą żoną, Taylor. Jestem z tobą szczęśliwa, ale muszę zachować trochę niezależności.
Zrozumiał, jakie to dla niej ważne, i spojrzał w jej ciemne jak brązowy aksamit oczy.
-Wiem, Candy. Nie zamierzam ograniczać twojej swobody. Co prawda będziesz musiała spełniać obowiązki żony przyszłego szejka
-A co z moją pracą?
-Nikt nie jest bardziej z niej dumny niż ja. Zawsze ci pomogę, jeśli tego zechcesz, ale nie będę się wtrącać. To wyłącznie twoja domena.
Czuła rozkoszne ciepło. Pomyślała, że to miłość, która krąży w niej jak najlepszy, uderzający do głowy szampan.
-Kocham cię. Taylor.
-Ja też cię kocham.
-Wiem. Powiedziałeś mi to w lesie.
-Przedtem nie zdawałaś sobie z tego sprawy?
Przecząco pokręciła głową, a złociste włosy ześlizgnęły się po jego dłoniach jak płynny jedwab.
-Nawet, jeśli nie mówiłem tego po angielsku, to czy me okazywałem ci swoich uczuć?
-Okaż mi jeszcze raz,- szepnęła namiętnie.
-Najpierw musisz włożyć to.- Wsunął jej na palec ślubną obrączkę i uroczyście złożył na niej pocałunek.
-Cieszę się, ze znów ją mam.
-A ja cieszę się, że znów mam ciebie. Kocham cię, Candy. Od chwili, gdy ujrzałem cię na plaży. Miałaś taką zdumioną minę. Wyglądałaś jak cudowne, wcielenie niewinności z pięknymi piersiami.- Pochylił się, odnalazł jeden wzgórek i obwiódł go czubkiem języka.
-Och, Taylor.- Westchnęła. -Chodź do mnie, piękny, wspaniały mężu… moja miłości… mój książę…
!!!!FIN!!!! |
|
Powrót do góry |
|
|
julcia Mocno wstawiony
Dołączył: 10 Lip 2008 Posty: 7059 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:59:33 06-03-09 Temat postu: |
|
|
rozpłynełam się wraz z tym cudownym poetyckim i bajkowym zakończeniem tej boskiej histtorii
to zakończenie było po prostu idealne
Maite dziekuję ci za kolejną cudowna telenowele przy której czytaniu moje emocje sięgaly zenitu |
|
Powrót do góry |
|
|
WhiteAngel Idol
Dołączył: 01 Mar 2008 Posty: 1397 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:57:54 06-03-09 Temat postu: |
|
|
Ach świetne zakończenie. Wprost idealne. Uwielbiam happy endy. Będą mieli trojaczki to wspaniała nowina. Kochają się i będą ze sobą szczęśliwi.
Pozdrawiam:D I dziękuje Ci za kolejną nieziemską historie. |
|
Powrót do góry |
|
|
Megan Generał
Dołączył: 22 Paź 2008 Posty: 7845 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:16:14 06-03-09 Temat postu: |
|
|
Kolejna historia Twojego pióra, która zaskakiwała, wzruszała i rozpalała. Cudowna. Dziękuję ;] |
|
Powrót do góry |
|
|
Morgiana Idol
Dołączył: 27 Sty 2009 Posty: 1129 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:04:30 06-03-09 Temat postu: |
|
|
kiedy odkryłam tą telkę to ona akurat się skończyła
według mnie jest ona po prostu świetna |
|
Powrót do góry |
|
|
roszpunka92 Prokonsul
Dołączył: 24 Kwi 2008 Posty: 3724 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Szczecin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:12:37 07-03-09 Temat postu: |
|
|
Cudowne zakończenie
Super,że Candy i Taylor są szczęśliwi ;]]
a do tego te trojaczki ; D
Pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
|
Marz Prokonsul
Dołączył: 24 Sty 2009 Posty: 3639 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 1:21:52 07-03-09 Temat postu: |
|
|
Piekna historia siedzę od ponad godziy i nadrabiam !!
Ale nreszcie skńczyłam
Kolejna z twoich cudownych telek :] jesteś niesaowita !! |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|