|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:02:37 09-01-11 Temat postu: |
|
|
Nie powiem jak się zakończy ta historia. Powiem tylko, że przed nami jeszcze kilka odcinków. To, że Luka usłyszał rozmowę Mariany z matką to dopiero początek. Myślę, że w jednej kwestii uda mi się zaskoczyć bo jak dotąd nie padło podobne przypuszczenie. Ale to już w następnym odcinku.
Pozdrawiam :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:07:58 09-01-11 Temat postu: |
|
|
to ja czekam jak zwykle z niecierpliwością |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:59:29 17-01-11 Temat postu: |
|
|
Wiem, że kazałam na niego długo czekać, ale jest.
Mam nadzieję, że odcinek ma przysłowiowe " ręce i nogi "
zapraszam
ODCINEK 30
- Kim u diabła jesteś? – usłyszała za plecami głos Luki. Odwróciła się i napotkała jego wściekłe oczy. Jego twarz przybrała obojętną maskę. Tylko oczy zdradzały jego emocje – odpowiedz mi do cholery! – warknął.
- Nazywam się Mariana Luciano – powiedziała. Luka przeczesał włosy palcami.
- Więc Pino miał rację mówiąc że Mariana Corolla nie istnieje – rzucił. Mariana kiwnęła głową – dlaczego? – zapytał z bólem w głosie – dlaczego tak mnie oszukałaś? O co w tym wszystkim chodzi? – zapytał a Mariana odwróciła wzrok – czyli to wszystko kłamstwo? To jak mówiłaś że mnie kochasz. Te wszystkie dni kiedy byliśmy razem, pocałunki, twoje spojrzenia, dotyk ……. jak mogłem być taki ślepy – zarzucał sobie. Spojrzał na Marianę gniewnie – no powiedz coś do ciężkiej cholery!
- Mówiłam prawdę – przyznała i spojrzała mu w oczy – kiedy mówiłam że cie kocham nie kłamałam Luka – chłopak pokręcił głową z niedowierzaniem.
- I ja mam ci teraz uwierzyć? Po tym wszystkim?
- Masz prawo być…. – zaczęła ale Luka jej przerwał.
- No jaki? Wściekły? – zapytał z ironią – byłem w stosunku do ciebie szczery – przypomniał – nie mogłaś uczynić tego samego? Szczerość to zbyt wiele? Po jaką cholerę tkwiłaś w tej farsie?
- Nie masz pojęcia w czym tkwiłam Luka. Oskarżasz mnie o nieszczerość a może ja miałam powody żeby postąpić w ten sposób – powiedziała pewna siebie.
- Niby jakie? Co takiego ci zrobiłem? Wytłumacz mi bo nie wiem – powiedział i spojrzał na nią wyczekująco.
- Twoja rodzina od lat była wrogiem naszej rodziny. Nienawidziliście nas – powiedziała a w jej oczach zamigotały łzy - do tego stopnia że zamordowaliście mi ojca – załkała – zabiliście jedyną osobę która tak mnie kochała. Pozbawiliście mnie wujów i dziadka. Czym tak bardzo wam zawinili? Tym że chcieli się wycofać z tych cholernych interesów? – wyrzuciła z siebie i ukryła twarz w dłoniach. Luka patrzył na nią z szeroko otwartymi oczami. Zmarszczył brwi.
- O czym ty mówisz? – zapytał zdezorientowany. Mariana spojrzała mu w oczy.
- O tym że twoja rodzina zamordowała moją. Nie rozumiem tylko za co? – Luka pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Mariana do licha. Moja rodzina nie działa na rynku mafijnym od dwóch lat. Od kiedy zginęła Adriana mój ojciec wycofał się z interesów. Pół roku temu ani ja ani mój ojciec czy bracia nie mieliśmy nic wspólnego z masakrą jaka rozegrała się w twoim domu – wyjaśnił patrząc na nią z bólem w oczach. Dziewczyna zamrugała i próbowała się otrząsnąć z wrażenia jakie wywołały na niej słowa Luki.
- Kto ci powiedział że to moja rodzina miała z tym coś wspólnego? – zapytał. Dziewczyna oparła się o stół i wlepiła tępy wzrok z podłogę. Nie znajdowała racjonalnego wyjaśnienia na słowa Luki ale przypomniawszy sobie historię śmierci Adriany oraz fakty które odkryły jej ciotki i babcia, a o których nie miała pojęcia, była skłonna uwierzyć w słowa Luki.
- Mój Boże – wyszeptała i zakryła dłonią usta.
- Postanowiłaś się zemścić a nie miałaś dowodów na to że to moja rodzina miała z tym coś wspólnego – powiedział i spojrzał na nią – mam rację? – zapytał. Mariana uniosła wzrok. Luka stał kilka kroków od niej i patrzył na nią z żalem i niedowierzaniem.
- Ale…. – zawahała się i pokręciła głową.
- O to chodzi Mariana –westchnął - O nic nie pytałaś. Bez wahania byłaś gotowa zniszczyć mi życie – stwierdził i podszedł do kominka.
- Ty byś pytał ? Szukał byś potwierdzenia słów swojej rodziny kiedy twoje serce pękało z żalu? – zapytała a po jej policzkach popłynęły łzy.
- Tak – powiedział pewny siebie – żałuję tylko że ty nie powiedziałaś mi prawdy wcześniej – powiedział smutno.
- Nie mogłam – otarła policzki z łez – przysięgałam że pomszczę ojca. Obiecałam ciotkom, matce. Nie mogłam ich zawieść – dodała z rozpaczą i spojrzała mu w oczy.
- Myślałem, że coś dla ciebie znaczę – głos mu się załamał. Zagryzł zęby a mięsień na twarzy zaczął mu drgać.
- Bo tak jest – przyznała z rozpaczą w głosie. Luka spojrzał jej w oczy i pokręcił głową.
- Czyżby? Jak ja mam ci teraz zaufać? – spytał – prowadziłaś podwójne życie. Przez cały ten czas mnie okłamywałaś. Całowałaś mnie, kochałaś się ze mną i przez cały ten czas myślałaś jak bardzo mnie nienawidzisz – wyrzucił i spojrzał na nią – to dlatego twoje oczy były takie smutne, zimne i pełne nienawiści. Patrzyłaś na mnie jak na zabójcę, wzrokiem zranionej kobiety a ja nie wiedziałem o co chodzi – prychnął i przeczesał włosy palcami – idiota ze mnie – warknął do siebie – po raz kolejny dałem się zrobić – popatrzył jej w oczy z udręką jakiej Mariana jeszcze u niego nie widziała.
- Luka….. – Mariana ruszyła w jego stronę.
- Nie – warknął i przeszył ją wzrokiem – nawet nie wiesz ile bym dał żeby teraz nic nie czuć – powiedział z bólem w głosie i odsunął się od niej – tak bardzo cie kocham, że nawet nie umiem cie znienawidzić – odparł bezradnie – możesz być z siebie dumna – spojrzał na nią lodowatym wzrokiem – jak nikomu do tej pory udało ci się rozerwać mi serce. Gratuluje – powiedział i zanim jedna samotna łza zdążyła spłynąć mu po policzku wyszedł z domku trzaskając drzwiami. Mariana ukryła twarz w dłoniach i osunęła się bezwładnie na podłogę. Wiedziała że tak się to skończy. Przecież spodziewała się że Luka nie będzie chciał z nią rozmawiać. Musiał się dowiedzieć. Nie sądziła tylko, że wyjawienie prawdy będzie aż takie trudne. Bolało. Tak bardzo bolało każde słowo wypowiedziane przez Lukę. Nie mogła go za nic winić. Dał jej coś najpiękniejszego na świecie. Swoją miłość. Sama zniszczyła wszystko co było między nimi. Tylko do siebie mogła mieć pretensje. Myślała że nic gorszego od śmierci ojca, dziadka i wujów jej nie spotka. Myliła się.
***
Mariana weszła do swojego rodzinnego domu. W mgnieniu oka w salonie pojawiła się Bianca i Fatima.
- Mari… od rana próbowałyśmy się do ciebie dodzwonić – powiedziała Bianca i podeszła do dziewczyny. Mariana postawiła walizkę na podłodze i spojrzała na babcie i ciotkę smutnymi oczami.
- Dziecko co się stało? – zapytała Fatima i objęła wnuczkę opiekuńczo. Mariana natychmiast rozpłakała się jak dziecko. Ukryła twarz na ramieniu babci i nie mogła się uspokoić – Mari spokojnie – Fatima pogłaskała ją po głowie i kołysała ją w swoich ramionach – On wie prawda? – zapytała. Mariana tylko kiwnęła głową i znów się rozpłakała. Pierwszy raz od dłuższego czasu pozwoliła sobie na pokazanie słabości. Zawsze starała się panować nad łzami. Przynajmniej od pół roku, ale teraz cały jej świat posypał się jak domek z kart. Nie wiedziała co ma zrobić. W niczym nie widziała sensu. Jak miała teraz żyć?
- Mariana – odezwała się Bianca – tak mi przykro – powiedziała cicho. Mariana uniosła wzrok i spojrzała na ciotkę z rozpaczą. Otarła policzki dłonią i weszła do salonu.
- Musiał się dowiedzieć – powiedziała i usiadła na sofie – dlaczego mnie to spotkało? – zapytała i spojrzała na babcię która usiadła obok niej. Kobieta położyła jej dłoń na plecach i westchnęła.
- Przepraszam kochanie – powiedział skruszona – nie powinniśmy cie w to wciągać, albo przynajmniej naszym obowiązkiem było zatrzymanie tego całego cyrku dopóki była taka możliwość. Przynajmniej byś nie cierpiała. – Mariana pokręciła głową i spuściła wzrok.
- To i tak nic by nie zmieniło babciu – przyznała a samotna łza spłynęła jej po policzku – Luka i tak musiałby się dowiedzieć. Bolało by tak samo mocno jak teraz – dodała i przeczesała włosy palcami.
- To nasza wina – powiedziała Bianca. Mariana spojrzała na nią zdezorientowana – powinnaś była się wcześniej dowiedzieć – Mariana zmarszczyła brwi i przeniosła wzrok na babcię a później znów na ciotkę czekając na wyjaśnienie. Bianca westchnęła – to nie rodzina Luki zniszczyła naszą – przyznała.
- To jest ta sprawa o której nie chciałyście mi powiedzieć? – zapytała a Bianca tylko pokiwała głową. Mariana ukryła twarz w dłoniach pochylając się do przodu – jak zwykle wszyscy wszystko wiedzą tylko nie ja. To nie jest sprawiedliwe! – powiedziała i spojrzała z wyrzutem na babcię.
- Wiem Mariana ale nie miałyśmy wyjścia. Nie mogłaś się dowiedzieć za wcześnie bo same nie byłyśmy pewne.
- Czyli byłam zabawką w waszych rękach? Waszym kołem ratunkowym? Jak okaże się że nie mamy racji to Mariana i tak zrobi swoje? – zapytała z bólem w głosie i wstała – to niemożliwe. Jak mogłam być taka głupia – prychnęła i posłała ciotce mordercze spojrzenie – jak mogłaś? Wiedziałaś co przeżywam – powiedziała i przesunęła wzrokiem po ciotce. Nie chciała patrzeć jej w oczy. Rodzina ją okłamała, zamiast ją wspierać wykorzystała. Kiedy uniosła wzrok zatrzymała się na czymś co przykuło jej uwagę. Zmarszczyła brwi i spojrzała przerażona Biance w oczy a później przeniosła wzrok na szyję- mój boże! – wyszeptała i zakryła dłonią usta. Bianca wstała i podeszła do niej.
- Co się stało? – zapytała zdenerwowała.
- Skąd masz ten wisiorek? – zapytała i spojrzała ciotce w oczy oszołomiona tym co zobaczyła.
- Dostałam go od matki – przyznała i dotknęła opuszkami łańcuszka – niedługo po tym zmarła. Ale nie rozumiem o co chodzi – Mariana przełknęła głośno ślinę.
- Czy to możliwe żebyś miała siostrę? – zapytała. Bianca zmarszczyła brwi i usiadła na kanapie – taki sam wisiorek widziałam u Eleny Giancarlo. To żona Marco – wyjaśniła – dostała go od matki kilka lat po urodzeniu. Wychowywała się w domu dziecka jak ty – dodała. Bianca uniosła nieprzytomny wzrok na Marianę a po jej policzku popłynęła samotna łza – kiedy go u niej zobaczyłam nie pamiętałam gdzie go wcześniej widziałam. Teraz już wiem – powiedziała.
- To niemożliwe – Bianca pokręciła zdezorientowana głową – szukałam jej kilka lat ale nie mogłam jej znaleźć. Teraz się okazuję że przez tyle lat miałam ją pod nosem i nawet o tym nie wiedziałam – powiedziała zaskoczona i uśmiechnęła się łagodnie. Mariana przytuliła ciotkę.
- Powinnaś do niej iść. Na pewno będzie szczęśliwa – powiedziała Mariana – to wyjątkowa kobieta. Tak samo jak ty. Obje jesteście pełne pomysłów. Z tą tylko różnicą że twoja energia gdzieś się ulotniła – przyznała Mariana i uśmiechnęła się do ciotki serdecznie. Bianca pokiwała głową.
- O znalazła się nasza zguba – do salonu dumnym krokiem weszła Gaia.
- Jesteś z siebie zadowolona? – zapytała Mariana – dopięłaś swego szkoda tylko że nie mściłaś się na tych co trzeba – warknęła. Gaia spojrzała na nią zdezorientowana .
- O czym ty mówisz? Luka chyba już całkiem namieszał ci w głowie – prychnęła z sarkazmem.
- Kazałaś mi się mścić na kimś kto nie miał z tym nic wspólnego. Rodzina Luki nie zabiła mężczyzn w naszej rodzinie – wykrzyczała.
- Co ty bredzisz?
- To prawda Gaia – powiedziała Fatima i podeszła bliżej – Giancarlo nie mieli z tym nic wspólnego.
- Wy sobie chyba kpicie? – fuknęła wściekła – o chcecie mi powiedzieć? Że raptem nie ma winnych naszej tragedii? Widzę że Mariana skutecznie was przekonała do swoich racji – warknęła. Mariana pokręciła z niedowierzaniem głową i podeszła do okna. Oparła się dłonią o ścianę i odetchnęła głęboko. Przed oczami w jednej chwili zrobiło jej się ciemno, a ciśnienie szumiało w uszach.
- Mariana ! – usłyszała głos Bianci a później już zupełnie nic nie widziała ani nie słyszała.
***
- Panie doktorze co się stało mojej wnuczce? – zapytała Fatima i położyła Marianie dłoń na ramieniu w uspokajającym geście. Lekarz spojrzał na Marianę znacząco jakby szukając u niej pozwolenia na otwartość wobec rodziny. Dziewczyna kiwnęła nieznacznie głową i spojrzała z nienawiścią na matkę która stała w progu pokoju i przyglądała się lekarzowi.
- Pani wnuczka ostatnio jest bardzo przemęczona. Bezustannie się denerwuje, a nie powinna – powiedział a kiedy Fatima zmarszczyła brwi nic nie rozumiejąc dodał. – Mariana jest w ciąży…. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:22:44 18-01-11 Temat postu: |
|
|
Oczywiście, że ma ręce i nogi
Ha! Wiedziałam, czułam w kościach, że te zasłabnięcia Mari to nie jest tylko i wyłącznie wina stresu;) Luka się wkurzył i wcale mu się nie dziwię, ale kiedy dowie się, że zostanie tatusiem może przejdzie mu złość? Na pewno mu przejdzie i będą żyli długo i szczęśliwie
Tak sobie myślę, że to dobry moment na to, żeby pojawił się ojciec Manuel
No ale tego że Bianca i Elena to siostry to się nie spodziewałam - chodziło mi po głowie, coś z tym medalikiem, ale takiej opcji nawet nie brałam pod uwagę
No i jeszcze Gaia - jak to możliwe, że ona nie wie, że za tą masakrą nie stoją Giancarolo? Przecież to ona cały czas najbardziej pałała żądzą zemsty... No i jeśli nie Giancarlo, to kto u licha?
Oczywiście czekam na new |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:56:52 18-01-11 Temat postu: |
|
|
Cieszę się, że wyszedł
Tak Mariana w ciąży. Tą koncepcję miałam już zanim padł pomysł z Twojej strony Dlatego mówiłam, że są rzeczy które udało się Tobie zgadnąć
W każdym razie wszystko zacznie się pomału wyjaśniać.
Jak to możliwe, żeby Gaia nie wiedziała? Możliwe. Rozpaczała po stracie męża i najbardziej prawdopodobne wydawało jej się, że to rodzina Luki stoi za tym morderstwem. Pomyliła się i tu jest pies pogrzebany. Cóż......nie wiem kiedy wstawię nowy odcinek ale postaram się jak najszybciej.
Pozdrawiam :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:43:53 24-01-11 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 31
- Mariana jest w ciąży? – Fatima spojrzała na lekarza szeroko otwartymi oczami, a później przeniosła swój wzrok na wnuczkę. Marianie łzy zebrały się pod powiekami. Odwróciła wzrok i wlepiła go w okno. Nic nie było tak jak powinno. Oszukała Lukę najpodlej jak to możliwe. Zraniła go mimo iż był wobec niej szczery. A co najważniejsze kochał ją tak jak jeszcze nikt na ziemi. Sprawił, że poczuła się wyjątkowa. A ona to wszystko zniszczyła. Powinna była już dawno wyjawić prawdę. Po co brnęła w to całe kłamstwo. Zniszczyła coś tak pięknego. Teraz jeszcze nosiła pod sercem dziecko Luki. Człowieka który z wroga stał się jej miłością. Człowiek którego bezpodstawnie oskarżyła o coś czego nigdy nie zrobił. Jak mogła być tak podła.
- dziękujemy panie doktorze – Gaia podeszła do lekarza i podała mu dłoń patrząc na niego znacząco. Lekarz odchrząknął i spojrzał na Marianę serdecznie.
- proszę na siebie uważać i zgłosić się do mnie jeszcze w tym tygodniu – powiedział i uśmiechnął się.
- dobrze – Mariana usiadła na łóżku – dziękuję – powiedziała. Lekarz spojrzał ostatni raz na Fatimę i ukłonił się szarmancko.
- do widzenia – pożegnał się i wyszedł. Gaia obrzuciła córkę wściekłym spojrzeniem.
- usuniesz to dziecko – warknęła. Mariana uniosła powoli wzrok.
- ty chyba żartujesz? – wstała i spiorunowała matkę wzrokiem – nie ma mowy – syknęła – nie zmusisz mnie do tego żebym usunęła to dziecko. Ja je urodzę czy ci się to podoba czy nie! – Gaia podeszła do niej bliżej.
- nie urodzisz tego benkarta! To dziecko Giancarlo – powiedziała z pogardą i zmierzyła córkę od stóp do głów. Mariana pokręciła głową z niedowierzaniem.
- nie mieści mi się w głowie, że masz czelność żądać czegoś takiego – powiedziała i spojrzała jej w oczy – niestety nie masz co na to liczyć. Moje dziecko nie będzie pionkiem w twojej chorej grze. To się już skończyło nie rozumiesz tego? – zapytała z bólem w głosie. Gaia prychnęła sarkastycznie.
- to się skończy kiedy ja tak zdecyduje – odparła i spojrzała na Marianę nienawistnym spojrzeniem – pozbędziesz się tego bachora, zrozumiałaś?
- nie! – Mariana dumnie uniosła głowę i patrzyła na matkę z wyzwaniem – to moje dziecko i czy ci się to podoba czy nie również Luki. Urodzę je i wychowam. Nawet wbrew tobie.
- ty smarkulo – warknęła Gaia i ruszyła do córki unosząc dłoń. Fatima zagrodziła jej jednak drogę.
- czyś ty całkiem straciła rozum? Zrozum, że Giancarlo nie mają nic wspólnego ze śmiercią twojego męża – powiedziała patrząc na nią surowo – odpuść. Nasza zemsta się skończyła. Daj Marianie podjąć decyzję i uszanuj to że chce żyć własnym życiem. Z Luką u bok czy bez. Już dość ją skrzywdziłyśmy – dodała i patrzyła na synową smutnymi oczami.
- nie pozwolę, żeby Giancarlo zniszczył naszą rodzinę. Zapłacą za wszystko! – powiedziała a jej oczy były martwe. Zamglone i puste. Wbiła wzrok w brzuch córki. Trzęsła się cała.
- jesteś szalona – rzuciła Mariana i kręcąc głową wyszła z pokoju.
***
- Siedziała w kościele już od godziny. Łzy niczym grochy płynęły jej po policzkach. Szukała pociechy, ukojenia, przebaczenia. Tak bardzo żałowała tego co zrobiła. Jak mogła okazać się tak podła. Przecież nie tego uczył ją ojciec. Chciał być z niej dumny. Gdyby żył wstydził by się za nią. Spuściła głowę i modliła się gorąco. Sama nie wiedziała o co powinna prosić. Nie wiedziała czy miała prawo o cokolwiek prosić. Zawiodła i zraniła osobę która wierzyła w nią od samego początku. Osobę która kochała ją mimo wszystko. Ból rozdzierał jej serce. Słowa grzęzły w gardle. Co powinna teraz zrobić. Jak postąpić by nikogo nie skrzywdzić. Nie było to łatwe. zakryła dłonią usta i nie przestawała płakać.
- Mariana ? – usłyszała ciepły głos ojca Manuela. Uniosła głowę i spojrzała na księdza pełnymi bólu oczami – co się stało? – zapytał i usiadł na ławeczce obok dziewczyny. Mariana wlepiła wzrok w ołtarz.
- skrzywdziłam go – powiedziała łamiącym się głosem. Spuściła głowę i otarła policzki.
- wybaczy ci Mari – powiedział spokojnie – teraz czuje się skrzywdzony, ale kocha cię całym sercem i na pewno ci wybaczy.
- nie wie ojciec jak bardzo był na mnie wściekły. Zasłużyłam sobie na to żeby mnie znienawidził. Oszukałam go, zdradziłam jego zaufanie. Postąpiłam podle kiedy on dałby mi wszystko o co bym poprosiła – załkała.
- Mari….nie bądź wobec siebie taka surowa. Starałaś się być lojalna wobec rodziny. Popełniłaś błąd, ale potrafisz się do niego przyznać. To już bardzo wiele – dziewczyna spojrzała na księdza ufnie – jest ci ciężko, ale zobaczysz że wszystko się ułoży.
- łatwo ojcu powiedzieć – wyszeptała i spojrzała na swoje ręce – jest jeszcze coś – zaczęła i zerknęła na ołtarz – jestem w ciąży – dodała cichutko. Ksiądz przez chwilę milczał.
- to błogosławieństwo Mariana. Powinnaś się cieszyć – powiedział. Dziewczyna przeniosła na niego zbolały wzrok.
- cieszę się ojcze. Nawet bardzo. To najpiękniejsze co mogło mi się przytrafić – powiedziała i z lekkim uśmiechem położyła sobie dłoń na płaskim jeszcze brzuchu – ale nie chce, aby moje dziecko cierpiało przez moje błędy. Powinno mieć kochających go rodziców, ciepły dom i rodzinę. A ja wszystko zniszczyłam – powiedziała smutno. Ksiądz westchnął.
- Mariana …. – zaczął spokojnie – nie musisz pozbawiać dziecka ani miłości ani ciepła. Luka na pewno będzie je kochał nawet jeśli między wami na razie się nie układa. W końcu i wy się do siebie na nowo zbliżycie. Taka miłość jak wasza nie wygasa tak po prostu z powodu jakiegoś nieporozumienia.
- to nie było jakieś tam nieporozumienie ojcze – powiedziała z rozpaczą – ja go z premedytacja okłamywałam. Jak ona ma mi teraz zaufać? – powiedziała a po jej policzku popłynęły łzy.
- Mariana musisz sobie przebaczyć. Jeśli tego nie zrobisz będzie ci ciężko. Porozmawiaj z Luką. Ma prawo wiedzieć, ze zostanie ojcem – odparł i spojrzał na nią łagodnie.
- powiem mu. Nie chce niczego ukrywać, ale obawiam się, że mi nie uwierzy. Skrzywdziłam go.
- uwierzy moja droga. Uwierzy – powiedział ksiądz i spojrzał na ogromną ikonę wiszącą nad ołtarzem.
- jest jeszcze coś – powiedziała i zerknęła na swoją walizkę, która stała po drugiej stronie ławki – mogę się zatrzymać w sierocińcu? – zapytała z nadzieją. Ksiądz Manuel uśmiechnął się ciepło a wokół jego oczu pojawiły się delikatne zmarszczki.
- oczywiście że możesz – powiedział i spojrzał na nią uważnie – rozumiem że twoja matka nie zaakceptowała faktu że będzie babcią? – zapytał i wstał. Mariana pokręciła głową.
- zażądała czegoś czego nie mogę zrobić – odparła i również wstała idąc za księdzem do wyjścia.
***
Luka wpadł do swojego pokoju i z całych sił trzasnął drzwiami. Rzucił swoją torbę na podłogę i przeczesał włosy palcami.
- Idiota – wysyczał do siebie przez zęby. Powinien był być mądrzejszy. Przecież nie pierwszy raz okłamała go kobieta. Dlaczego znów zaufał. Dlaczego dał się zrobić jak kretyn. Powinien był posłuchać Pina. Nie chciał mu wierzyć. Ufał Marianie ślepo i na co się to zdało? Zdradziła go, upokorzyła….
Wyszedł na balkon i oparł się o barierki. Tak bardzo ją kochał. Gotów był zrobić dla niej wszystko. Chciał dać jej wszystko czego tylko by zażądała. Pragnął dzielić z nią życie, a nawet nie wiedział kim jest. Zakochał się w kimś kto nie istnieje. W kimś kto miał na tyle odwagi żeby tak go okłamać. Te miesiące to było jedno wielkie kłamstwo. Żył w farsie i nawet o tym nie wiedział. Cieszył się z każdej chwili spędzonej z Marianą a ona śmiała mu się za plecami. Jak mogła być tak podła. Był ślepy.
Przymknął powieki bo zaszczypały go niewylane łzy. Odetchnął głęboko, ale ból w piersi nie ustępował. Serce pękało mu na kawałki. A wszystko przez jedną dziewczynę. Doskonale umiała grać zakochaną kobietę. Ale przecież widział jej wzrok, czuł jak drżała za każdym razem jak jej dotkał. Widział jak reagowała na każdy pocałunek. Czy umiała aż tak udawać?
Nie mieściło mu się to w głowie. Oddał jej całego siebie o nic nie pytając. Zatracił się. Zginął. Tak cholernie ją kochał. Całym sercem. Nawet nie umiał je znienawidzić. Gotowało się w nim wszystko. Był wściekły na siebie, na nią, ale nie umiał jej znienawidzić. Była dla niego wszystkim. Kimś najważniejszym na świecie. Miał nadzieję, że on dla niej również, ale się mylił. Oszukała go.
Odepchnął się od barierki i przeczesał włosy palcami. Nigdy jeszcze nie czuł takiego bólu. Był nie do zniesienia. Zżerał go od środka. Nie mógł oddychać. Łzy których nie wylał dusiły go. Rozpacz rozrywała go od wewnątrz. Dręczył się.
Chwycił słomiany fotel który stał na tarasie i z całej siły uderzył nim o barierkę. Warknął z rozpaczą i uderzył jeszcze raz. Boczne oparcia całkiem się rozleciały. Jedna noga od fotela odpadła i poturlała się gdzieś niedaleko.
- Luka! – do chłopaka podbiegł Marco i wyrwał mu z rąk fotel a raczej to co jeszcze z niego zostało – co ty wyprawiasz? – zapytał i spojrzał na brata zdezorientowany. Luka obrzucił go wściekłym spojrzeniem i odszedł. Marco jednak złapał go za ramię i zatrzymał zmuszając by ten spojrzał mu w oczy – co się dzieje? – zapytał? Luka odwrócił wzrok i zatrzymał go na rodzinie która stała na balkonie i patrzyła na niego zmartwiona.
- Mariana nie nazywa się Corolla tylko Luciano! – warknął – wasza cudowna synowa okazała się wstrętną kłamczuchą – powiedział i odwrócił się patrząc na ogród.
- O czym ty mówisz? – zapytał Vito i podszedł do syna. Luka spojrzał na niego gniewnie.
- O tym że Mariana zbliżyła się do mnie tylko po to żeby się zemścić na naszej rodzinie. Uważała że to my wymordowaliśmy połowę Luciano – odparł z bólem. Barbara zakryła dłonią usta.
- To niemożliwe – wyszeptała
- A jednak możliwe. Okłamała mnie – głos mu się załamał.
- Luka – zaczął Vito – powinieneś z nią porozmawiać. Wściekłeś się i rozumiem to ale kochasz tą dziewczynę. Musisz ochłonąć, ale na miłość boską porozmawiaj z nią. Musiała mieć swoje powody że tak postąpiła – Luka posłał ojcu wściekłe spojrzenie.
- O nic nie pytała. Po prostu postanowiła się zemścić nie mają żadnych dowodów na to że to my. Posłuchała matki. Tak było jej wygodniej – warknął.
- Nie możesz jej osądzać Luka – powiedział Marco – dobrze wiesz że sam chciałeś się zemścić na człowieku który zabił Adrianę.
- Ale się opamiętałem i nikogo nie skrzywdziłem!
- Ona też nikomu nie zrobiła krzywdy – zauważył.
- Po czyjej wy jesteście stronie? – zapytała i spojrzał na wszystkich z bólem – to nie ja ją okłamałem. Byłem szczery od samego początku. A ona nie mogła się zdobyć na odrobinę szczerości.
- Nie zgodzę się z tobą Luka – powiedziała spokojnie Elena – ona cie kocha i tylko dlatego nie wypełniła oczekiwań matki. To chyba o czymś świadczy nie sądzisz? Była szczera kiedy patrzyła na ciebie z miłością. Była szczera kiedy ze mną rozmawiała – Luka pokręcił głową i oparł dłonie o barierkę.
- Synu nie możesz tak pochopnie podejmować decyzji. Chciałeś zrobić to samo co ona. Nie zapominaj o tym, że ty miałeś nasze wsparcie bez względu na to jaką decyzję byś podjął. Ona nie miała tego komfortu dlatego tkwiła w tej farsie tak długo – powiedział i wyszedł zabierając za sobą rodzinę. Luka potarł nasadę nosa i pozwolił aby samotna łza spłynęła mu po policzku. Jak miał ją kochać? Jak miała ją znienawidzić? Nie potrafił i dlatego tak cierpiał….. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:13:25 26-01-11 Temat postu: |
|
|
Gaia jest tak zaślepiona żądzą zemsty, że nie wiem czy cokolwiek lub ktokolwiek jest w stanie otworzyć jej oczy. Jak mogła kazać Mari usunąć ciążę? Dobrze przynajmniej, że w końcu Mariana przejrzała na oczy.
Teraz do pełni szczęścia potrzebne jest tylko wybaczenie Luki Ojciec Manuel ma rację, że potrzeba mu trochę czasu, przeciez on sam dobrze wie, że nie potrafi jej przestać kochać ani znienawidzić. Niech tylko schowa swoją urażoną dumę do kieszeni, a może jednak będą żyli długo i szczęśliwie, co?
Oczywiście czekam na new i pozdrawiam :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:11:30 26-01-11 Temat postu: |
|
|
Domysły moja droga pozostawiam już w Twojej gestii
Nie puszczę pary z ust, ale wszystkiego sie dowiesz
Czy do pełni szczęścia jest im potrzebne jedynie wybaczenie Luki? hm...może ale przede wszystkim muszę wyjaśnić kto stoi za morderstwem. Ale to już wkrótce
A teraz zapraszam na kolejny odcinek
ODCINEK 32
- Mariana zatrzymała samochód przed domem Luki. Wyłączyła silnik i spojrzała na drzwi. Nie miała wyjścia. Musiała mu powiedzieć, że spodziewa się jego dziecka. Bała się. Bała się tego jak zareaguje Luka kiedy ją zobaczy. Wiedziała, że nie będzie chciał jej wierzyć. Jednak była mu to winna po tym wszystkim co zrobiła. Teraz musiała powiedzieć mu prawdę bez względu na to co z nią zrobi.
- Wysiadła z samochodu z zatrzasnęła drzwiczki. Odetchnęła głęboko i ruszyła do wejścia.
- Mari? – usłyszała za sobą znajomy kobiecy głos. Odwróciła się i napotkała zdumione ale przyjazne spojrzenie Eleny. Szła razem z Marco i Paulą do domu – co ty tu robisz? – zapytała i przywitała się serdecznie. Marianę łzy zapiekły pod powiekami więc spuściła głowę.
- muszę porozmawiać z Luką – powiedziała cicho. Elena wymieniła smutne spojrzenie z mężem.
- Mari…..my wiemy, że….. – zaczęła Elena i spojrzała na Marianę smutnymi oczami.
- że oszukała Lukę? – zapytała z cieniem ironii ale żalem w głosie. Odwróciła wzrok chcąc powstrzymać cisnące się do oczu łzy.
- Mari daj mu czas – poprosił Marco – znam swojego brata. Kocha cię i z czasem wybaczy – uśmiechnął się do niej łagodnie.
- Nie mam zamiaru do niczego go zmuszać. Jestem tu tylko dlatego, że jestem mu coś winna i chce żeby o czymś wiedział – powiedziała i spojrzała na Elenę. Kobieta zmarszczyła brwi nie wiele rozumiejąc.
- Mari co się stało? – zapytała zatroskana i podeszła bliżej kładąc jej dłoń na ramieniu. Mariana zawahała się na moment.
- jestem w ciąży - przyznała ledwie słyszalnie. Marco wymienił zdziwione spojrzenie z żoną i uśmiechnął się szeroko
- to cudowna wiadomość – ucieszył się Marco i uściskał Marianę. Dziewczyna uśmiechnęła się blado.
- wątpię żeby Luka również się tak cieszył z tego faktu – powiedziała i posmutniała.
- Mari….. – Elena upomniała ją – Luka cię kocha i będzie kochał wasze dziecko. Bez względu na to czy się między wami układa czy nie.
- Nie chce od niego niczego wymagać. Sam zdecyduje co zamierza zrobić – powiedziała i posmutniała.
- Mari, Luka nigdy nie pozwoli sobie odebrać dziecka – powiedział stanowczo i spojrzał na nią uważnie – zrobi wszystko żeby było kochane i szczęśliwe – Mariana pokręciła głową.
- chce mu tylko powiedzieć, że zostanie ojcem. Powinien wiedzieć. – stwierdziła.
- dobrze. Chodźmy – powiedział Marco i wszyscy weszli do domu.
***
Luka siedział w gabinecie ojca i tępo patrzył na dokumenty które miał przejrzeć. Rzucił długopis na biurko i oparł się w fotelu. Odkąd wrócił nie mógł się na niczym skupić. Jego myśli wciąż krążyły wokół Mariany. Jej oczu, uśmiechu, dotyku i ust. Tęsknił za nią. Chciał ją chociaż zobaczyć, ale ból w sercu i żal jaki się pojawił był tak silny. Był na nią wściekły, że tak podle go okłamała. Był wściekły na siebie że jej na to pozwolił. Był zły za to że tak ją kochał.
Jego rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Uniósł wzrok. Do gabinetu zajrzał Marco i delikatnie się do niego uśmiechnął.
- można? – zapytał
- coś się stało? – zapytał Luka i spojrzał na brata.
- masz gościa – powiadomił i otworzył szerzej drzwi. Do pomieszczenia nieśmiało weszła Mariana. Luka wstał powoli a serce zaczęło mu szybciej bić kiedy ją zobaczył. Była wszystkim tym co kochał nad życie i wszystkim tym co chciał znienawidzić. W jednej chwili jego spojrzenie zrobiło się chłodne. Zagryzł szczęki a mięsień na twarzy zaczął mu drgać. Mierzył ją intensywnym spojrzeniem.
- zostawię was – powiedział Marco i wyszedł z gabinetu zamykając za sobą drzwi.
- co tu robisz? – zapytał Luka i spojrzał jej w oczy.
- nie chce zajmować ci czasu. Gdybym nie musiała wcale bym tu nie przyszła – odparła a w jej oczach zamigotały łzy. Luka włożył ręce w kieszenie i obszedł biurko opierając się o nie.
- więc co cię sprowadza? Matka kazała ci przyjść i dokończyć zadanie? – zapytał z goryczą. Mariana odwróciła wzrok i przełknęła łzy – możesz iść do niej i przekazać że doskonale wypełniłaś swoją rolę. Rozkochałaś w sobie głupiego Giancarlo i złamałaś mu serce – dodał wściekły. Mariana spojrzała na niego z bólem w oczach.
- masz prawo być wściekły – powiedziała – ale gdybym miała wybierać wolałabym tu nie przychodzić i nie drażnić cie swoim widokiem – dodała z żalem. Luka wlepił w nią swoje spojrzenie. Do tej pory zimne i wściekłe teraz błysnęły smutkiem i rozpaczą. Mariana przymknęła powieki aby powstrzymać łzy – nie zamierzam cie do niczego zmuszać ani na ciebie wpływać w jakikolwiek sposób – odetchnęła głęboko i spojrzała na niego. Luka zmarszczył brwi nic nie rozumiejąc – uważam że powinieneś wiedzieć, że jestem w ciąży – powiedziała. Luka przesunął wzrokiem po jej ciele i zatrzymał się na wysokości brzucha.
- skąd mam wiedzieć, że mówisz prawdę? – zapytał patrząc jej badawczo w oczy.
- nie będę błagać cię na kolanach żebyś mi uwierzył – powiedziała a jej oczy błysnęły łzami – przyszłam do ciebie bo uważam że powinieneś znać prawdę. Co z tym zrobisz twoja sprawa, ale nigdy bym cię nie oszukała w takiej sprawie – dodała.
- oszukałaś mnie w dość poważnej dla mnie sprawie. Nie dziw się że nie wierzę teraz w każde twoje słowo – przyznał i przeczesał włosy palcami.
- nie robię tego żeby ciebie przy sobie zatrzymać. Oszukałam cię wiem i jestem ci winna szczerość przynajmniej teraz – odparła a po jej policzku popłynęły łzy. Kiedy nie usłyszała od Luki ani słowa ruszyła do wyjścia i czym prędzej pobiegła w stronę drzwi.
- Mari ! – zawołał za nią i wybiegł z gabinetu. Zatrzymał ją kiedy otwierała już drzwi i zmusił by na niego spojrzała – jeżeli jesteś naprawdę w ciąży to pozwól żeby przebadał cię nasz rodzinny lekarz – zaproponował, ale szybko tego pożałował widząc jak jej oczy zmieniają się w lodowatą otchłań. Z salonu wyszedł Marco i Elena. Mariana wyrwała dłoń z jego uścisku.
- nie zamierzam się badać tylko po to żeby coś ci udowodnić! – warknęła patrząc na niego z gniewem – przyszłam do ciebie żeby ci powiedzieć że będziesz ojcem. Nie okłamałabym cie w takiej sprawie. Nie osądzaj mnie tylko dlatego że byłam zmuszona przez matkę do zrobienia czegoś czego nie chciałam. Nienawidzę się za to, ale nie pozwolę się traktować jak najgorszą bo popełniłam błąd. Nie jestem idealna! – po jej policzku znów popłynęła łza – to wszystko. Moja wizyta dobiegła końca – powiedziała i wybiegła na podjazd. Wsiadła w samochód i odjechała. Luka podszedł do ściany i oparł się o nią plecami. Osunął się na podłogę i usiadł.
- Luka co ty wyprawiasz? – zapytał Marco i spojrzał na brata znacząco.
- nie wiem – pokręcił głową – przegiąłem – przyznał i potarł nasadę nosa. Miał taki mętlik w głowie, że już nie wiedział co jest prawda a co nie. Nie wiedział jak postąpić. Co zrobić. Dowiedział się właśnie że będzie ojcem i w duchu modlił się żeby tym razem nie okazało się to złudzeniem.
***
- Luka usiadł na trybunach boiska które znajdowało się na terenie sierocińca ojca Manuela. Pochylił się do przodu i oparł łokcie o kolana. Od wczorajszego spotkania z Marianą w głowie huczą mu jej słowa o ciąży. Chciał żeby to była prawda. Pragnął mieć dziecko. Pragnął założyć rodzinę z kobietą która kochałaby go mimo wszystko i tak mocno jak on kochałby ją. Miał nadzieję że tą kobietą będzie Mariana. Wszystko jednak runęło w jednej przeklętej chwili kiedy dowiedział się jakie były jej prawdziwe zamiary. Teraz była z nim w ciąży. Nosiła pod sercem jego potomka. Syna bądź córkę, którą będzie kochał najbardziej na świecie. Tylko jak miał stworzyć dom z kobietą która tak go oszukała? Jak miał jej na nowo zaufać? Nie wiedział. Nie miał pojęcia co zrobić.
- witaj Luka – chłopak usłyszał serdeczny głos księdza. Uniósł wzrok i uśmiechnął się blado – co cię tu sprowadza? – usiadł obok na trybunach.
- Mariana….. – powiedział cicho i spojrzał przed siebie.
- no tak – ksiądz uśmiechnął się łagodnie. Luka przeniósł wzrok na ojca Manuela.
- może ojciec pomoże mi zrozumieć.
- Luka myślę, że twoje serce rozumie – powiedział łagodnie – wiem, że nie zawsze wszystko jest takie jak byśmy chcieli. Pojawiają się trudności i problemy, ale tylko od nas zależy jak je rozwiążemy. Mariana to dobra dziewczyna. Zagubiona, zraniona, ale o gołębim sercu. Przechodziła katusze kiedy miała wykonać polecenia matki. Nie osądzaj jej Luka, bo ona głęboko żałuję.
- co według ojca powinienem zrobić? Przebaczyć jej wszystko, zapomnieć i udawać że to nie miało miejsca? Tworzyć z nią rodzinę jak gdyby nigdy nic? – zapytał i spojrzał na księdza
- Luka ja nie mogę ci powiedzieć co powinieneś zrobić. Uważam, że chowanie urazy nie jest dobre. Macie mieć dziecko i to o nim powinniście myśleć przede wszystkim. Kochać je i wychować na porządnego człowieka.
- i tak będzie. Nie zrezygnuje ze swojego dziecka tylko dlatego że mnie i Marianie nie wyszło. Ale nie wiem czy potrafię jej wybaczyć.
- potrafisz Luka. Już to zrobiłeś – uśmiechnął się – tylko twój rozum musi dogonić serce i zrozumieć.
- to nie jest takie proste – powiedział Luka kręcąc głową – kocham tę dziewczynę całym sercem i dlatego tak bardzo boli mnie że mnie oszukała.
- nie zrobiła tego celowo – zauważył ksiądz – nie miała wsparcia od osób jej najbliższych. To jej nie usprawiedliwia. Ale była rozdarta pomiędzy dwa światy. W jednym musiała tkwić bo czuła się w obowiązku a w drugim pragnęła być całym sercem. Nigdy o tym nie zapominaj, że to ty byłeś i nadal jesteś tym światem – powiedział i spojrzał na chłopaka ciepło.
- Powinienem z nią porozmawiać. Była u mnie wczoraj – przyznał i potarł czoło – powiedziała mi o dziecku, a ja zaproponowałem żeby przebadał ją nasz rodzinny lekarz. To był błąd. Nie uwierzyłem jej – wyrzucił sobie. Ksiądz Manuel położył mu dłoń na ramieniu i wstał.
- Chodź ze mną – poprosił a kiedy napotkał zdumiony wzrok Luki uśmiechnął się i dodał – jeżeli chcesz z nią porozmawiać chodź ze mną – Luka zmarszczył brwi.
- Ona tu jest? – zapytała zdezorientowany i wstał idąc za księdzem.
- Owszem – przyznał i ruszył pewnym krokiem w stronę budynku.
***
Mariana stała w kuchni i lepiła ciasto razem z dwoma dziewczynkami i pulchną zakonnicą, która co chwila podbierała owoce z półmiska.
- Siostro – powiedziała Mariana z dezaprobatą, ale widząc słodką minę zakonnicy parsknęła śmiechem.
- No co? Są takie wyśmienite – stwierdziła i spojrzała na Marianę skruszona.
- Ale jeśli siostra nie przestanie ich jeść to nie starczy na ciasto i co ja powiem ojcu Manuelowi? – zapytała rozbawiona. W tym samym momencie usłyszała dźwięczny głos księdza.
- Mari? – dziewczyna zaśmiała się pod nosem kiedy zakonnica odwróciła się gwałtownie plecami do ojca Manuela chowają owoce które miała w dłoni.
- Tak ojcze? – zapytała dziewczyna i odwróciła się z uśmiechem w stronę drzwi. Kiedy jej wzrok spoczął na stojącym w progu Luce uśmiech zniknął z jej ust.
- Masz gościa – powiadomił i spojrzał znacząco na zakonnice a później na dzieci.
- Dobra dzieciaki – powiedziała zakonnica i położyła dziewczynkom dłonie na plecach popychając je w stronę wyjścia – czas na sprawdzenie lekcji – powiadomiła. Dziewczynki skrzywiły się i chciały umyć ręce umazane w cieście, ale im na to nie pozwoliła.
- Siostro, ale jesteśmy całe brudne! – zaprotestowała jedna z nich.
- Mało mamy łazienek? – zapytała i niemal wypchnęła dziewczynki z kuchni. Ojciec Manuel uśmiechnął się tylko na ten widok.
- Zostawię was – powiedział i nim Mariana zdążyła zaprotestować wyszedł zamykając dwuskrzydłowe stare drzwi za sobą. Dziewczyna spojrzała na Lukę po czym odwróciła się i włożyła ręce pod kran zmywając resztki ciasta.
- Co tu robisz? – zapytała w końcu. Usłyszała że Luka podchodzi do niej i staje tuż obok.
- Dlaczego mieszkasz w sierocińcu? – zapytał. Dziewczyna odsunęła się i zakręciła kran. Chwyciła ściereczkę i wytarła dłonie.
- A jakie to ma znaczenie? – zapytała i rzuciła ściereczkę na blat patrząc mu w oczy.
- Odpowiedz – powiedział stanowczo. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:37:20 26-01-11 Temat postu: |
|
|
Tak szybko nowy odcinek? Super! Tylko... Przerywać w takim momencie to jest po prostu niewybaczalne:P
Mariana wie, że źle postąpiła i nie zamierza prosić Luki o cokolwiek ani czegokolwiek mu udowadniać. Z drugiej strony wcale mu się nie dziwię, że jej nie uwierzył, ale, kurczę, przecież skoro im obojgu zależy na sobie nawzajem i oboje chcą by dziecko było szczęśliwe, to niech w końcu usiądą i porozmawiają jak ludzie Myślę, że jednak będzie happy end choć boję się mówić tego głośno. W końcu Gaia jest "lekko szalona", a do tego jeszcze jest ten cały morderca... |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:45:32 26-01-11 Temat postu: |
|
|
A szybko, bo jakoś tak ostatnio zaniedbałam tą telkę i teraz postanowiłam nadrobić
Co do zakończenia co prawda mam już pomysł, ale czy będzie happy end nie powiem
Co do Luki i Mariany hm....sama się przekonasz..... |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:48:43 26-01-11 Temat postu: |
|
|
Tą zaniedbałaś, ale za to wstawiłaś wampiry Coś kosztem czegoś, niestety, ja też tak mam, że jak się wkręcę w pisanie jednego do inne idą w odstawkę.
Apropos wampirów - widzę odcinek, ale przeczytam i skomentuję jutro
Dobranoc:* |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:51:28 26-01-11 Temat postu: |
|
|
Fakt coś kosztem czegoś. Poza tym mam jeszcze inne obowiązki. Praca, szkoła ;P
Blee....
Odcinek nigdzie Ci nie ucieknie
Dobranoc :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:55:57 26-01-11 Temat postu: |
|
|
No właśnie... te inne obowiązki wszystko psują
To dobrze, że nie ucieknie Kusi mnie, żeby go teraz przeczytać, ale wiem, że skończyłoby się na tym, że po 10 razy czytałabym jedno zdanie, bo nie jestem w stanie się już skupić na niczym
No więc do jutra |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:04:59 26-01-11 Temat postu: |
|
|
Spokojnie
To do jutra :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:11:56 28-01-11 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 33
- Odpowiedz – powiedział stanowczo.
- Nie mam dokąd pójść. Zadowolony? – zapytała i uniosła brew. Pokręciła głową i oparła się o blat kuchenny plecami.
- A mieszkanie? – zapytał i spojrzał na nią z troską.
- Matka zmieniała zamki, po tym jak jej powiedziałam że nie usunę ciąży – przyznała i spojrzała na niego niepewnie.
- Matka kazała ci pozbyć się ciąży? – zapytał wściekły. Kiedy nie odpowiedziała tylko spuściła wzrok uderzył pięścią w blat – ona jest chora Mariana – powiedział i spojrzał na nią poważnie.
- Wiem – wyszeptała i odetchnęła głęboko.
- Ale…..ty nie zamierzasz….. – spojrzał na nią z niepokojem.
- A czy uważasz że gdybym chciała usunąć ciążę to bym cie informowała że spodziewam się twojego dziecka? – pokręcił głową.
- Co zamierzasz teraz zrobić? – wzruszyła ramionami.
- Nie wiem. Muszę iść do pracy i wynająć jakieś mieszkanie. Nie będę tu siedziała przez całą ciążę – Luka patrzył na nią uważnie.
- Zamieszkasz u mnie – powiedział spokojnym ale stanowczym tonem nie spuszczając z niej wzroku.
- Nie ma mowy – odparła.
- Mariana nie dyskutuj. Nosisz moje dziecko nie mogę pozwolić na to żebyś mieszkała w sierocińcu albo pracowała skoro ja mogę zapewnić tobie i naszemu dziecku to czego potrzebujecie – powiedział. Mariana spojrzała mu w oczy.
- Nie chce – odpowiedziała. Patrzył na nią uważnie. Westchnęła – kiedy przyszłam do ciebie żeby powiedzieć że jestem w ciąży nie chciałam żebyś czuł się zobowiązany do czegokolwiek.
- Czy ty słyszysz o czym mówisz? Na litość boską Mariana! Jestem odpowiedzialny za ciebie i nasze dziecko.
- Nie. Jesteś odpowiedzialny za dziecko. Ja sobą zajmę się sama – powiedziała i odepchnęła się od szafek i ruszyła do wyjścia.
- Mari – powiedział miękko a w oczach dziewczyny wezbrały łzy kiedy wypowiedział jej imię w ten sposób. Zatrzymała się i przygryzła dolną wargę powstrzymując łzy – pozwól sobie pomóc.
- Poradzę sobie – wyszeptała bo nie mogła wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Nagle poczuła dłoń Luki na swoim ramieniu. Odwrócił ją w swoją stronę i spojrzał w oczy.
- Chce ci pomóc – powiedział. Mariana jednak pokręciła głową i wyswobodziła się z jego uścisku.
- Luka ….. niczego od ciebie nie oczekuję. Nie chce żebyś mi pomagał tylko dlatego że noszę twoje dziecko. Umiem się zatroszczyć o siebie i o nie. Z pieniędzmi mojej matki czy bez nich.
- Dlaczego jesteś taka uparta? – zapytał łagodnie.
- Bo cie oszukałam i nic nie jesteś mi winien – powiedziała w końcu – nie mam prawa niczego od ciebie oczekiwać czy żądać.
- Nie rozumiesz? Ja chce ci pomóc. Tobie i naszemu dziecku i nie dlatego że mam poczucie obowiązku, ale dlatego że bardzo tego chcę. To również moje dziecko. Nie możesz zabronić mi się troszczyć o nie. A na razie mogę się o nie troszczyć troszcząc się o ciebie – powiedział szczerze – pojedź ze mną do mojego domu. Proszę – spojrzał jej w oczy czekając na jej reakcję.
- To nie jest dobry pomysł. Twoi rodzice nie muszą mnie znosić – powiedziała. Luka zaśmiał się gorzko pod nosem i spojrzał jej w oczy.
- Jesteś ich ulubienicą – stwierdził – nie wiem jak to zrobiłaś ale zaskarbiłaś sobie ich sympatię. Nawet moja sceptyczna matka nie widzi świata poza Tobą – zauważył – ucieszą się kiedy przyjedziesz. Tym bardziej teraz kiedy wiedzą, że nosisz moje dziecko.
- Ale …. Oni…….wiedzą, że ja…? – Luka kiwnął głową.
- Wiedzą i robią wszystko żebym cie przywiózł. Tęsknią za tobą – dodał i spojrzał na nią smutnymi oczami. Marianie jedna samotna łza spłynęła po policzku. Otarła ją szybko ruchem pełnym zdeterminowania – więc jak? Pojedziesz? – zapytał z nadzieją. Mariana spojrzała mu w oczy i kiwnęła nieśmiało głową.
***
- Proszę – Luka otworzył drzwi przepuszczając Marianę przodem. Dziewczyna weszła nieśmiało do jego domu i stanęła pod ścianą patrząc jak stawia jej torbę na podłodze. Spojrzał na nią i chciał coś powiedzieć, ale z salonu wyszła Barbara i z uśmiechem na twarzy podeszła do Mariany i uściskała ją.
- Cieszę się, że Luka cie przywiózł – spojrzała na syna z wdzięcznością – nie może tak być, żebyś mieszkała w sierocińcu. Jesteś częścią tej rodziny…. – powiedziała. Mariana jednak pokręciła głową i spojrzała Barbarze w oczy ze smutkiem.
- Proszę tak nie mówić – poprosiła ze łzami w oczach – omal nie wyrządziłam wam największej krzywdy jaką mogłam wyrządzić – otarła łzy z policzków. Barbara zerknęła na Lukę, który tępo patrzył gdzieś w mało znaczący punkt na ścianie po drugiej stronie holu – nie zasłużyłam ani na serdeczne uśmiechy ani na to żeby być w tym domu… - zakryła dłonią usta nie mogąc wypowiedzieć słowa. Barbara ujęła ją za dłoń i spojrzała w oczy.
- Dziecko…… nie miałaś wyboru. Nie jedna osoba na twoim miejscu postąpiła by tak samo. Wiedziona żalem i gniewem – powiedziała. Z salonu wszedł Vito i Elena – wiem co to strata – dodała i posmutniała – nasza córka….Adriana również straciła życie z powodu czyjejś nienawiści. Wiem co czujesz. Pustkę i niewyobrażalny ból, ale podobnie jak my opamiętałaś się w porę i nie dopełniłaś zemsty. Takie wyjście do niczego nie doprowadzi. Zrozumiałaś to i to jest najważniejsze.
- Nie powinnam była się zbliżać do waszej rodziny ….. – Mariana zaszlochała i spojrzała na Elenę stojącą obok Vita. Ich pełne współczucia oczy i smutek na twarzy tylko potęgował jej poczucie winy – popełniłam błąd i głęboko tego żałuje – powiedziała i rozpłakała się na dobre. Barbara bez słowa przygarnęła ją do siebie i zamknęła w swoich ramionach. Spojrzała na syna. Wpatrywał się z cierpiącą Marianę, a jego oczy przypominały ciemną otchłań.
- Mari….. wiemy, że żałujesz. Tak samo jak wiemy że kochasz Lukę. Będziecie mieli dziecko i dacie nam kolejny powód do tego żeby się uśmiechać. To dla nas takie ważne – powiedziała i pogładziła Marianę po policzku. Dziewczyna pokręciła głową i wlepiła wzrok w Vita.
- Przepraszam – wyszeptała a po jej policzku popłynęły łzy. Jak miała spojrzeć im w oczy? Jak miała mieszkać z nimi pod jednym dachem. Nie była w stanie znieść ich wspaniałomyślności. Czuła się z tym fatalnie. Byli dla niej jak rodzina. Od samego początku bezwarunkowo jej zaufali. Nawet teraz kiedy dowiedzieli się że ich oszukała byli gotowi jej przebaczyć. Jak miała to znieść. Poczucie winy zżerało ją teraz jeszcze bardziej. Nie umiała sobie poradzić. Nie sądziła że wyjawienie prawdy będzie niosło za sobą aż taki ból. Jak mogła tak ich potraktować. Jak mogła tak skrzywdzić Lukę. Zniszczyła wszystko.
Spojrzała na Lukę. Wzrok miał odwrócony. Patrzył gdzieś przed siebie. Myślami był daleko. Stał się dla niej nieosiągalny. Mariana zrozumiała że popełniła ogromny błąd zgadzając się z nim zamieszkać. Przez cały ten czas będzie obok niej ale jakby daleko. Będzie przechodziła katusze widząc go co dzień a nie mogąc dotknąć. Na cierpienie skazywała jego samego samą swoją obecnością. Po co się zgodziła? Jak miała to wytrzymać? Zakryła dłonią usta i wymijając Barbarę pognała w stronę drzwi prowadzących na ogród.
- Mari! – zawołała za nią Elena, ale Luka zatrzymał ją kładąc jej dłoń na ramieniu i sam wybiegł za dziewczyną do ogrodu. Mariana biegła przed siebie, całkiem na oślep. Byle jak najdalej. Chciała się schować. Uciec. Podbiegła do ogromnego drzewa i oparła się o nie ramieniem. Nogi się pod nią ugięły więc opadła na kolana. Zakryła dłonią usta i pochyliła głowę. Nie mogła przestać płakać. Dławiła się łzami. W piersi czuła potworny ból. Nie mogła tu zostać. Nie teraz….
- Mari ….. – usłyszała nad sobą ciepły głos Luki.
- Zostaw mnie…… proszę – powiedziała błagalnym tonem a łzy niczym grochy nadal spływały jej po policzkach. Luka kucnął przed nią w milczeniu – dlaczego mnie tu przywiozłeś? – zapytała i spojrzała na niego z udręką – ja tu nie wytrzymam – przyznała przez łzy.
- Uspokój się, proszę – powiedział i spojrzał na nią smutnymi oczami – kiedy jesteś w takim stanie…… boje się – przyznał ze szczerą troską. Mariana uniosła wzrok i ich oczy się spotkały na jedną krótką magiczną chwilę.
- Nie mogę tu zamieszkać – powiedziała – nie mam prawa tu być.
- Moi rodzice uważają inaczej – powiedział i podał jej dłoń żeby mogła wstać. Pokręciła głową i podniosła się o własnych siłach. Oparła się o drzewo patrząc na niego.
- A ty? – zapytała. Luka spojrzał na nią z bólem i żalem w oczach. Wpatrywał się w nią właściwie nie wiedząc co ma jej powiedzieć – nie musisz odpowiadać – dodała po chwili milczenia. Luka oparł się dłonią o drzewo przez cały czas ją obserwując. Otarła dłonią mokre od łez policzki i przeczesała palcami włosy – nie martw się nie będę wchodzić ci w drogę – dodała ale już na niego nie spojrzała. Odepchnęła się od drzewa i ruszyła w stronę domu. Luka zatrzymał ją jednak chwytając za ramię. Przystanęła ale nie uniosła wzroku.
- Nigdy nie przestałem cie kochać – powiedział w końcu. Marianie łzy same popłynęły po policzku. Nie umiała ich powstrzymać – ale to dla mnie trudne – przyznał rozluźniając uścisk i przesuwając dłonią po jej delikatnej skórze. Zamknęła oczy i odsunęła się od niego. Nie mogła znieść jego dotyku. Tak bardzo za nim tęskniła. Spojrzała mu w oczy przepraszająco po czym bez słowa ruszyła do domu.
***
Kolejne dni mijały im tak samo. Mariana siedziała w swoim pokoju albo wychodziła do ogrodu zawsze tak aby nikomu nie przeszkadzać. Starała się nie wchodzić nikomu w drogę. Czytała, spała, spacerowała. Często jeździła do sierocińca i pomagała ojcu Manuelowi z dzieciakami. Nie raz sprzeciwiał się aby w coś się angażowała ze względu na ciążę, zawsze jednak zbywała jego słowa machnięciem dłoni i robiła swoje. W sierocińcu czuła się potrzebna. Lubiła tu przychodzić, bo tylko od pewnego czasu czuła się swobodnie. Nie żaby Giancarlo źle ją traktowali. Wręcz odwrotnie. Troszczyli się o nią jak tylko mogli. Elena towarzyszyła jej podczas spacerów, Vito chętnie zamienił parę ciepłych słów, a Barbara bez przerwy dokarmiała ją tłumacząc się tym, że musi porządnie się odżywiać, bo teraz nie jest już sama. Mariana była im wszystkim wdzięczna za troskę, ale zawsze miała tą świadomość, że ich zawiodła. Nie chciała być kłopotem. Kiedy któregoś dnia szukała pracy w gazecie Barbara wprost zapytała co robi a kiedy oznajmiła, że nie będzie żyła na ich koszt, ta zabrała gazetę i z uśmiechem powiedziała, że nie jest żadnym kłopotem i że wszyscy cieszą się że jest z nimi. Mariana wiedziała że to prawda mimo to miała poczucie winy za każdym razem kiedy wstawała rano i zdawała sobie sprawę gdzie jest.
W sierocińcu nie musiała się tego bać. Mogła tu pomagać, poczuć się jak w domu. Przydać się do czegoś. Mogła pozwolić by zajęcia jakich się imała wypełniały jej czas, by pochłonęły ją całkowicie nie dając możliwości by rozmyślać. Z Luką również rzadko się widywała. Wychodził wcześnie rano kiedy jeszcze spała i wracał późno. Czasami rano przyłapała go na tym że zagląda do jej pokoju i przygląda się jak śpi. Na początku myślała że jej się śniło, ale po jakimś czasie zorientowała się że jednak to prawda. Siadał na łóżku i po prostu patrzył. Nie robił nic poza tym. Nie chciał. Kiedy wracała czasem przychodził zapytać jak się czuje i czy czegoś nie potrzebuje. Zdarzało się że jadali razem posiłki. Jednak to zazwyczaj podczas weekendu. Luka spędzał sobotę w restauracji ojca a niedziele rezerwował dla rodziny. Bawił się z Paulą, rozmawiał z rodzicami i z nią. Jednak była to raczej uprzejma wymiana zdań jak u znajomych. Marianie coraz trudniej było znosić tą sytuację. Pękało jej serce kiedy widziała Lukę, nawet przez tak krótką chwilę. Nigdy jej nie dotknął. Patrzył też inaczej. Na jego twarzy malowało się zmęczenie. Wiedziała że to przez nią. Musiała coś z tym zrobić. Nie była w stanie żyć w takiej atmosferze. Nie miała prawa skazywać człowieka którego kochała na takie cierpienie. Straciła go to było pewne. Nie dostrzegała już w nim cienia uczucia jakie ich łączyło. Odnosił się do niej raczej jak znajomy. Bez szczególnych emocji. Oficjalnie. Nie mogła mieć o to pretensji. I nie miała. Chciała tylko ulżyć im obojgu. |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|