|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:12:25 14-10-10 Temat postu: |
|
|
No Luka też na pokornego nie wygląda, a przynajmniej ja go tak nie odbieram, dla mnie to taka "cicha woda" |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:15:59 14-10-10 Temat postu: |
|
|
i właśnie o to mi chodziło. Zazwyczaj opanowany, ale zadziorny ale jak się wścieknie to na ostro |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:18:56 15-10-10 Temat postu: |
|
|
Nowa postać
FACUNDO ARANA como OJCIEC JUAN MANUEL
ODCINEK 12
- Jak ty wyglądasz na miłość boską – Gaia spojrzała na córkę wymownie.
- O co chodzi? – uśmiechnęła się łagodnie.
- Przeglądałaś się w lustrze? – zapytała Gaia i podeszła do córki i zmarszczyła nos – poza tym śmierdzisz jak ryba – prychnęła.
- Nie przesadzaj – Mariana spojrzała na swoje ubranie zupełnie nie przejęta tym jak wygląda.
- Ja przesadzam? Gdzie się szlajałaś? – zapytała wściekła i posłała córce pogardliwe spojrzenie. Mariana uniosła wzrok i uśmiechnęła się złośliwie.
- Jak to gdzie? Wypełniam twoje rozkazy, szlajam się w Luką tak jak tego chciałaś. Co? Wypełniam swoje obowiązki tak jak nie powinnam? – zapytała i spojrzała na matkę pewna siebie.
- Uważaj na słowa. To że masz wykonać plan do końca nie znaczy że masz się szlajać po jakiś Bóg jeden wie jakich dziurach i wyglądać jak wywłoka – syknęła Gaia i założyła ręce na piersi.
- Przecież właśnie o to ci chodzi. Mam wyglądać i zachowywać się jak wywłoka i ladacznica. Najlepiej żebym przespała się z nimi wszystkimi to nie jest dla ciebie jak bycie ladacznicą? – Gaia uderzyła Marianę w policzek pozostawiając na jej twarzy odcisk swojej dłoni i krwawy ślad po pierścionku na policzku.
- Zrobiłaś to ostatni raz – warknęła Mariana i dotknęła rany ruszając do wyjścia.
- Wróć tu natychmiast! – wrzasnęła Gaia tonem nie znoszącym sprzeciwu. Mariana zatrzymała się i odwróciła posyłając matce spojrzenie pełne nienawiści.
- To nie mnie powinnaś nienawidzić tylko tego całego Lukę i jego rodzinę a jak widzę doskonale się z nim bawisz – powiedziała Gaia z wyższością i podeszła do niej bliżej – pewnie już się z nim puściłaś.
- Ale przecież o to ci chodzi prawda? – warknęła broniąc się i spojrzała na matkę oczami pełnymi bólu i furii – mam się przespać z nimi wszystkimi. Więc co za różnica czy poszłam do łóżka z Luką już teraz czy za tydzień? – zapytała i spojrzała na Gaię unosząc głowę do góry.
- Masz go nienawidzić! – syknęła Gaia.
- A co innego robię? – zapytała Mariana z oczami pełnymi bólu i łez – przez cały ten czas pielęgnuje w sobie nienawiść do niego i jego rodziny. Z każdym dniem.... – głos jej się załamał – staram się go nienawidzić coraz bardziej.
- To się nie staraj – wysyczała Gaia z głosem pełnym jadu – widzę że jesteś słaba. Masz w sobie za dużo współczucia które wpajał ci od dziecka ojciec. Płaczesz z najmniejszego powodu. Nie umiesz nienawidzić swoich wrogów tak jak na to zasłużyli – warknęła.
- Teraz zaczniesz oczerniać ojca? Bo nie może się bronić? – Mariana spojrzała na matkę wymownie.
- Nikogo nie oczerniam. Powiedziałam tylko że ojciec zaszczepił w tobie umiejętność empatii i życia w zgodnie ze wszystkimi. A ty musisz umieć się bronić. Przed sobą sama, swoimi uczuciami, przed Luką i jego rodziną – wypowiedziała te słowa z nienawiścią i pogardą. Jej wzrok był martwy i zimny.
- Widocznie ojciec był lepszym człowiekiem od nas wszystkich – warknęła Mariana – szkoda tylko że nie zobaczył jaka jesteś zanim umarł. Może nie musiałabym się z Toba teraz męczyć – syknęła z rozpaczą w głosie. Gaia zamachnęła się i kolejny już raz uderzyła córkę w twarz. Mariana upadła na podłogę. Łzy popłynęły jej po policzku. Przesunęła językiem po piekącej wardze i poczuła metaliczny posmak.
- Popatrz na nich – Gaia położyła przed twarzą córki zdjęcie ich rodziny. Wszyscy byli szczęśliwi. Jej dziadek, wujowie, ciotki, babcia, matka, ojciec nawet ona sama. Zakuło ją w sercu, pod powiekami zapiekły nie wypłakane łzy – nigdy już nie zobaczysz ich w komplecie. Nigdy nie zobaczysz ojca. Nie poczujesz jego obecności – wysyczała Gaia kucając przy córce. W jej głosie była zawiść, nienawiść, rozpacz i furia. Mariana spojrzała na nią z wściekłością. Wstała bez słowa.
- Jesteś taka sama jak oni – wysyczała. Gaia znów się zamachnęła ale w tym samym momencie do salonu wszedł Reno i Fatima.
- Gaia na miłość Boską! – krzyknął i złapał Gaię za dłoń – co ty wyprawiasz? – zapytał patrząc na nią zdezorientowanymi oczami. Gaia przeniosła na niego wzrok. Zmarszczyła brwi jakby budziła się właśnie z amoku w którym była. W jej zimnych jak lód oczach pojawiły się łzy. Reno patrzył na nią z troską i niepewnością.
- Ona potrafi rozmawiać tylko pięścią – warknęła Mariana i posłała matce nienawistne spojrzenie po czym wybiegła z pokoju. Gaia spojrzała na teściową a łzy same popłynęły jej po policzkach.
- Co ty wyprawiasz? – zapytała Fatima zimnym i wypranym z emocji głosem – daj tej dziewczynie spokój. Ona cierpi bardziej niż ty.
- Nikt nie cierpi bardziej niż ja. Oddałam tym bydlakom połowę swojej rodziny a teraz musze oddać im córkę. Nie ma większego cierpienia – powiedziała i wyszła z salonu. Reno włożył ręce w kieszenie i patrzył jak Gaia znika w gabinecie.
- Boje się o nią – powiedziała Fatima i spojrzała na Rena.
- Nie znosi tego najlepiej – przyznał i podszedł do okna – krzywdzi siebie i córkę – dodał ciszej.
- Wiem Reno – Fatima stanęła obok niego – ale ona tego nie dostrzega. Stara się chronić Marianę przed cierpieniem. Pozwoliła na to aby jej córka weszła miedzy wrony. Boi się że ją straci tak jak straciła męża. Próbuje zaszczepić w niej nienawiść do tej rodziny żeby ją ochronić.
- Uważa pani że jej się to uda? Mam wątpliwości czy Mariana w otoczeniu tej rodziny to dobry pomysł. Jest krucha i delikatna chodź stara się nie poddawać. Ale cierpi. Widzę to w jej oczach kiedy na mnie patrzy.
- Wiem Reno. Też to zauważyłam. Zmieniła się. Nie ma w niej tej dawnej Mariany. Dokładnie ją ukryła. Boję się że ta zemsta całkowicie ją zniszczy. Przestanie czuć, marzyć. Nie będzie szczęśliwa.
- A z której zemsty człowiek wychodzi taki sam jak przedtem ? – zapytał Reno smutny. Fatima położyła mu rękę na ramieniu.
- Jesteś jedyną osobą która myśli obiektywnie. Zawsze tak było. Nie kierujesz się uczuciami dlatego mój mąż tak bardzo cię cenił. – wyznała. Reno uśmiechnął się blado.
- A ja ceniłem pani męża.
- Wiem chłopcze. Proszę cię z całego serca strzeż Mariany – powiedziała i spojrzała mu w oczy z łagodnością jakiej nie widział nigdy u tej kobiety. Kiwnął głową. Kiedy to zrobił Fatima znów przybrała swój nieprzenikniony wyraz twarzy. Stanowczy i wyniosły. Oczy na powrót stały się zimne i puste. Zsunęła dłoń z ramienia Rena i wyszła z salonu. Mężczyzna wyjrzał na ogród i westchnął. Oddałby wszystko aby w tej rodzinie zapanował spokój jak kiedyś ale wiedział że to niemożliwe
***
- Mariana! – ojciec Juan Manuel przeszedł przez boisko przy sierocińcu i ruszył na trybuny na których siedziała dziewczyna. Uśmiechnęła się blado i wstała – jak się miewasz? – uścisnął ją serdecznie.
- Dziękuję dobrze – powiedziała łagodnie i spojrzała na boisko unikając wzroku księdza. Ojciec Manuel ujął jej podbródek i zmusił by na niego spojrzała. Kiedy zobaczył rany na jej twarzy zmarszczył brwi.
- Co się stało? – zapytał łagodnie. Dziewczyna uniosła wzrok i zatopiła się w jego ciepłych i serdecznych oczach. Przymknęła powieki a długie rzęsy rzucały cień na jej policzki.
- Ojciec nie zrozumie, jest ojciec księdzem – wyszeptała a po jej policzku popłynęła samotna łza.
- Spróbuje – odparł i usiadł. Dziewczyna spojrzała na niego i również usiadła – chodzi o waszą zemstę? – zapytał w końcu ale nie patrzył na nią tylko na dzieciaki rozgrzewające się przed meczem.
- To wcale nie jest łatwe jak myślałam – przyznała i przymknęła oczy.
- Sianie zniszczenia i zabieranie życia nigdy nie jest łatwe Mariana. Nawet dla jak to nazywa policja seryjnego zabójcy. Zabija wielokrotnie, udaje że to dla niego codzienność, ale nie jest tak. Nocami śnią mu się twarze tych których pozbawił życia. Słyszy ich krzyk i błaganie. Zaczyna mieć wątpliwości i zaczyna rozprawiać nad swoim życiem. Tyle że nie jest mu łatwo wrócić do społeczeństwa. Ty masz jeszcze szansę.
- Ojciec nie rozumie. Oni zabili mi rodzinę. Zabrali ojca, którego kochałam, zabrali mi matkę. Nie poznaję jej. To nie ta sama Gaia Luciano. Zimna, bezwzględna, pełna zawiści.
- To jej sprawka? – zapytał patrząc na rany jakie miała Mariana. Nic nie powiedziała tylko kiwnęła głową.
- O tym właśnie mówię. Twoja matka nikogo jeszcze nie zabiła a już nie może dać sobie ze sobą rady. Co będzie kiedy zaczniecie się mścić? – zapytał i spojrzał przed siebie. Był spokojny i opanowany. Jego głos był łagodny i ciepły, oczy pełne współczucia i miłości – nie do ludzi należy odbieranie życia. Nie człowiek został wyznaczony do tego aby decydować kto ma żyć a kto nie. Nie mamy do tego prawa.
- Czy ksiądz nigdy nie odczuwa złości, nienawiści?
- A czymże jest nienawiść moje dziecko? Emocją która ulatnia się tak samo szybko jak się pojawia. Człowiek z czasem zapomina o niej. Kiedy myślisz że kogoś nienawidzisz teraz za jakiś czas nie będziesz czuła do tej osoby niczego poza żalem i współczuciem do jej marnego życia. Ta osoba sama się rozliczy z Bogiem ze swojego życia. Nadejdzie dzień że nic już nie będzie mógł zrobić ale to nie człowiek o tym zdecyduje i to nie przed człowiekiem będzie się kajał za swoje błędy.
- Więc co mam zrobić? Zapomnieć? Pozwolić aby ludzie którzy zabili mi rodzinę chodzili po tej ziemi i czekali na dzień sądu ostatecznego? Żeby krzywdzili innych? – zapytała z sarkazmem. Ojciec Manuel położył jej rękę na ramieniu i spojrzał w oczy.
- Będziesz wiedziała co robić Mari. Znajdziesz odpowiedź na swoje pytania. Tylko ty możesz na nie odpowiedzieć a mnie pozostaje modlić się i wierzyć że postąpisz właściwie – uśmiechnął się dodając jej tym otuchy.
- Podziwiam ojca za tą bezwarunkowo wiarę we mnie – odparła i spojrzała w niebo.
- Wierze w każdego człowieka Mariana – przyznał łagodnie – znałem twojego ojca. Był dla mnie najlepszym przyjacielem. Wiem jak cie wychował i wiem że bardzo cie kochał. Będziesz wiedziała co zrobić. Wiem o tym – uśmiechnął się. Mariana spojrzała w jego spokojne oczy które dawały ukojenie. Uśmiechnęła się łagodnie.
- Dziękuje – wyszeptała. Ojciec Manuel pocałował ją w czoło.
- Nie ma za co. Zawsze do usług. A teraz czas zacząć mecz – spojrzał w niebo i wstał – cieszę się że przyszłaś – mrugnął do niej powodując tym samym promienny uśmiech na jej twarzy – o jest też nasz nowy zawodnik – zaśmiał się i zszedł na boisko. Marianie serce zabiło mocniej kiedy zobaczyła do kogo podchodzi ojciec Manuel. Luka Giancarlo. To niemożliwe! Chłopak przywitał się z ojcem bardzo serdecznie. Chwilę o czymś rozmawiali a później ojciec Manuel wskazał na trybuny a Luka uśmiechnął się szeroko. Mariana pokręciła głową zrezygnowana i wściekła na księdza. Jak mógł jej nie powiedzieć że zna jej wrogów. Ona z nim rozmawiała jak z najlepszym przyjaciel a okazało się że Luka robi to samo.
[/u] |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:49:49 15-10-10 Temat postu: |
|
|
Facundo Bardzo go lubię, ale jakoś nie potrafię go sobie wyobrazić w roli księdza
Coś czuję, że on tu będzie trochę jak ojciec Laurenty z "Romea i Julii"
A matka Mariany zdecydowanie przesadza. Zemsta zemstą, ale nie powinna tak traktować córki Nienawiść rodzi nienawiść i widać to już po jej relacjach z Marianą. Strach myśleć co będzie dalej. |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:09:32 16-10-10 Temat postu: |
|
|
Ojciec Laurenty z "Romea i Julii"? Ciekawe, ciekawe nawet bardzo ciekawe
Chodziło mi właśnie o aktora którego nie będzie sobie można tak łatwo wyobrazić w roli księdza. Innego od wszystkich i czymś się wyróżniającego. Wpadłam na Facunda w roli księdza przy okazji "Ojca Coraje" osobiście nie oglądałam telenoweli ale jakoś mi się spodobało. Co prawda nie grał tam księdza a tylko udawał ale było w tej roli coś charakterystycznego. Był inny od wszystkich.
A matka Mariany? No cóż masz rację nienawiść rodzi nienawiść i strach pomyśleć co bedzie dalej |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:12:51 16-10-10 Temat postu: |
|
|
Znaczy że mam dobre przeczucia co do tej postaci?
Słyszałam o tej telce, ale nie oglądałam, teraz z seriali to w sumie tylko VD oglądam i to w necie |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:09:54 16-10-10 Temat postu: |
|
|
Nie powiem że tak i nie powiem że nie masz dobrego przeczucia co do tej postaci
Ja też nie oglądałam ale słyszałam i widziałam zdjęcia i coś mnie natchnęło |
|
Powrót do góry |
|
|
wiewióra Motywator
Dołączył: 23 Kwi 2010 Posty: 290 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:10:20 17-10-10 Temat postu: |
|
|
Jak pięknie piszesz, sceny między Luką a Marianna przyprawiają o dreszcz, pozwalaja odpłynąć i nie trzeba się męczyć aby tą scenę sobie wyobrazić, ona przychodzi sama z siebie. Luka jest taki kochający, dba o Mariannę.
Marianna jest zła na siebie, gdyż nie potrafi już się skupić na zemście, gdyż coś poczuła do Luka. On ją fociąga, chciała by się zatopić w jego ramionach.
Mariana studiowała oceanografię, Luka zaprowadzając ja do delfinów sprawił, że marzenia z tym związanie i miłość do delfinów wróciła.
Luka chciał być lekarzem, ciekawe dlaczego nim nie został, co się stało?
Gaia ta kobieta jest zołzą, parszywe babsko. Najpierw chce aby Marianna zemściła si na Luce, przespała się ze wszystkimi mężczyznami w tej rodzinie, a teraz stwierdza, ze jej córka jest ladacznica i zabawia się z Luka. Dziwna ta baba, w koncu Marianna wypelnia jej rozkaz. Przesadza, jak można robic tak wielką krzywdę córce. Ona nie zauważa, że za chwilę jeszcze Marianne straci i wtedy już zupełnie zostanie sama.
Ksiądz będzie chciał pomóc Mariannie i Luce, on ich oboje zna i każdemu z osobna daje radę.
Czekam za następnym rozdziałem
Pozdrawiam i teraz postaram się na bieżąco komentować |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:21:49 19-10-10 Temat postu: |
|
|
Dzięki za komentarze :* fafunia87 - na pewno wszystkiego się dowiesz również dlaczego Luka nie został lekarzem
ODCINEK 13
- Jak ojciec mógł mi nie powiedzieć? – zapytała patrząc na duchownego wymownie.
- Mariana spokojnie. Nie zrobiłem nic złego – mówił spokojnie a jego oczy tak opanowane wpatrywały się w nią uważnie.
- Jasne. Ja się księdzu zwierzam z planów, a ksiądz nawet słowem nie pisnął że zna Lukę Giancarlo. Jak mam być spokojna? To nie jest w porządku! – powiedziała i usiadła bezradnie na krześle.
- Mariana jestem księdzem. Ani ty nie wiedziałaś o tym że znam Lukę ani on nie wiedział o tym że znam ciebie. Wasze tajemnice są u mnie bezpieczne – powiedział a Mariana spojrzała mu w oczy.
- Ojciec wie, prawda? – spojrzała na niego ze łzami w oczach – od samego początku ojciec wiedział co zrobili i mimo wszystko ojciec próbował mnie przekonać żebym się nie mściła. Żebym zapomniała o zemście – rzuciła wściekła. Ojciec Manuel podszedł do okna i pokręcił głową – był ojciec przyjacielem mojego ojca jak może ksiądz przyjaźnić się też z tamtą rodziną? – zapytała z wyrzutem – ile księdzu dają co miesiąc? – ojciec Manuel odwrócił się gwałtownie i spojrzał Marianie w oczy. Pierwszy raz dziewczyna zobaczyła w jego niewzruszonym spojrzeniu cień zawodu.
- Jesteś niesprawiedliwa Mariana. Znasz mnie od wczoraj że wyciągasz takie wnioski? – zapytał a Mariana widząc smutek na twarzy księdza wiedziała że przesadziła.
- Przepraszam – wyszeptała. Ojciec Manuel pokręcił głową i usiadł obok niej.
- Nie przepraszaj Mariana. Bo to nie o to chodzi. Jestem księdzem i moim zadaniem jest wybaczać i naprowadzać zagubione owce z powrotem do domu. Jeżeli rodzina Luki zbłądziła moim zadaniem jest im pomóc. Nie mogę odmówić im sakramentów tylko dlatego że popełniają błędy.
- Ale... – spojrzała księdzu w oczy i zmarszczyła brwi.
- Znajdziesz odpowiedź na wszystkie swoje pytania, ale zanim ich nie znajdziesz nie działaj pochopnie możesz kogoś bardzo skrzywdzić i nie mieć racji – wstał i minął się w progu z Luką. Położył chłopakowi dłoń na ramieniu po przyjacielsku po czym ruszył przed siebie.
- Cześć – przywitał się i oparł się o ścianę.
- Cześć – odpowiedziała ale nawet na niego nie spojrzała. Wytarła dłonią oczy i wlepiła wzrok przed siebie.
- Wszystko w porządku? – zapytał i kucnął przed nią. Odgarnął jej włosy za ucho i chciał spojrzeć w oczy ale wstała gwałtownie i stanęła przy oknie tyłem do niego – co się stało? – stanął obok niej i patrzył na nią ze zmarszczonymi brwiami. Zupełnie nic nie rozumiał.
- Nic mi nie jest – uśmiechnęła się blado, ale nie spojrzała na niego – nie wiedziałam że grasz z dzieciakami mecze – zmieniła szybko temat. Starała się przybrać łagodny i swobodny ton. Luka oparł się dłońmi o parapet i uśmiechnął się do siebie.
- Od niedawna – przyznał – kiedyś przyszedłem na jeden z meczy zaproszony przez dzieciaki. Brakowało im zawodnika i zaproponowali żebym z nimi zagrał. I tak już zostało – przyznał rozbawiony.
- Bardzo się ucieszyły kiedy przyszedłeś. Rzadko komuś udaje zdobyć ich zaufanie. Boją się że zostaną same, że osoby na których zacznie im zależeć i którym powierzą swoje zaufanie skrzywdzą je i po prostu o nich zapomną.
- A twoje zaufanie udało mi się zdobyć? – zapytał, ale nie odpowiedziała. Podszedł do niej bliżej i ujął jej twarz zmuszając by na niego spojrzała. Nie zdążyła się odwrócić i Luka zobaczył niedokładnie zatuszowaną ranę na policzku i przeciętą wargę. Spojrzał jej w oczy zdezorientowany. Dziewczyna odwróciła głowę i oparła się plecami o parapet.
- Kto ci to zrobił? – zapytał wściekły. Dziewczyna utkwiła wzrok w ścianie w jakiś mało znaczący punkt. Piekło ją pod powiekami kiedy starała się powstrzymać łzy – Mariana...? – usłyszała jego łagodny ale stanowczy ton – spójrz na mnie – poprosił jednak nie zareagowała. Luka zacisnął dłoń w pięść. Szarpała nim furia kiedy zobaczył jej rany a ona nie miała zamiaru mu o niczym powiedzieć. Wyjrzał przez okno i odetchnął głęboko – proszę – wyszeptał zbliżając się do niej jeszcze bardziej i wdychając jej słodki zapach. Uspokoił się na moment ale nadal targały nim sprzeczne emocje. Starał się kontrolować, ale to nie było wcale łatwe kiedy wiedział że ktoś skrzywdził Marianę. Dziewczyna nieśmiało uniosła głowę i spojrzała mu w oczy z bólem i udręką. Przez moment zobaczył przed sobą kruchą, zrozpaczoną dziewczynę. Całkowicie bezsilną. Luka spojrzał na nią czule i jednym łagodnym ruchem przygarnął ja do siebie. Objął ją z całych sił a ona nie zaprotestowała. Potrzebowała tego bardziej niż czegokolwiek w tym momencie. Schowała się w jego ramionach jak w najbezpieczniejszej kryjówce. To był absurd. Ale w ramionach swojego wroga czuła się bezpieczna. Chronił ją choć nic o niej nie wiedział. Pogłaskał ją czule po włosach i milczał. Mariana odsunęła się od niego powoli i otarła dłonią oczy.
- Powiesz mi kto ci to zrobił? – zapytał i spojrzał na nią wyczekująco. Kiedy na niego nie spojrzała ujął jej podbródek i uniósł głowę – Mari powiedz mi kto a dorwę tego gnoja i Bóg mi światkiem otłukę mu gębę – wysyczał coraz bardziej wściekły. Dziewczyna tylko pokręciła głową.
- Nic mi nie jest – rzuciła krótko i założyła włosy za ucho.
- Mówisz poważnie? – zapytał z wyrzutem. Mariana spojrzała mu w oczy. Błyszczały niebezpiecznie a wręcz ciskały piorunami.
- Tak – odpowiedziała wytrzymując jego przenikliwe i wściekłe spojrzenie.
- Ktoś robi ci krzywdę a ja mam na to patrzeć i nic nie zrobić? – zapytał z furią, ale jego oczy patrzyły na nią czule – kogo próbujesz ochronić Mari? – zapytał zbolałym głosem.
- Nie naciskaj Luka – wyszeptała i spojrzała na niego – proszę – w jej głosie było błaganie. O to żeby nie pakował się w tą sprawę, jednak w jej oczach widział nieme wołanie o pomoc. Zmarszczył brwi i pokręcił głową. Nic z tego nie rozumiał i zdaje się że nigdy nie zrozumie.
- Jednak nie udało mi się zdobyć twojego zaufania. I myślę, że nigdy mi się to nie uda. Sama dajesz sobie ze wszystkim rade najlepiej jak widać na załączonym obrazku – warknął wściekły. Na nią, na siebie, na tego bydlaka.
- Nic o mnie nie wiesz – zauważyła i spojrzała na niego wymownie.
- Bo nic mi nie mówisz – wyczuła jaki jest zły, ale jednocześnie dostrzegła ból w jego oczach i tą bezradność. Czuł się fatalnie bo nie mógł nic zrobić. Bo na nic mu nie pozwalała. – pozostaniesz dla mnie zagadką – pokręcił głową i potarł nasadę nosa – to nie ma sensu – spojrzał na nią zbolałym wzrokiem i wyszedł uderzając z furią w ścianę.
- Pięknie – powiedziała do siebie i usiadła bezradnie na krześle ukrywając twarz w dłoniach – wszystko idzie nie tak.
***
Mariana leżała na łóżku skulona już drugi dzień. Wtuliła się w poduszkę jak w najcieplejsze ramiona. Otarła dłonią kolejne łzy które spłynęły jej po policzku i otuliła się ściślej kocem. To wszystko co zaczęło się dziać wokół niej zaczęło ją przerastać. Nigdy nie płakała tak często jak ostatnio a obiecała sobie że już nigdy nie uroni łzy. Nie była jednak na tyle silna jak Bianca. Cierpiała ale nie płakała. Nie chciała i nie mogła. Teraz Mariana zastanawiała się co by się stało gdyby dusiła w sobie wszystko tak jak robi to jej ciotka. Gdyby trzymała w sobie całą rozpacz, ból i furię rozpadła by się niemal natychmiast. Tylko płacz pozwalał jej oczyścić się całkowicie i zacząć od nowa każdy dzień. Ulatniało się z niej wszystko. Przynajmniej tak jej się wydawało. Ale kiedy zaglądała w głąb siebie dostrzegała coś co ja przerażało. Strach. Tylko przed czym? Przed tym że może się mylić? Przed tym że może zrobić komuś krzywdę? Przed tym że nie będzie umiała spojrzeć sobie w oczy? Nie. bardziej bała się zakochać. Pokochać swojego wroga. Nie mogła do tego dopuścić. I nie dopuści. To nigdy się nie zdarzy. Ale nie było to łatwe kiedy dotykał ją w taki sposób, kiedy tak na nią patrzył jak patrzeć nie powinien. A może to on się w niej zakochał? Może połowę planu ma za sobą? Tą najtrudniejszą? Może będzie mogła udowodnić matce co jest dla niej naprawdę ważne i że umie sobie poradzić. Że nie jest słaba taka jak jej się wydaje. Spojrzała na telefon leżący na szafce nocnej. Luka wściekł się na nią dzisiaj ale musiała zrobić wszystko żeby znów zacząć się z nim spotykać. Jest jej szansą na dokończenie zadania. Sięgnęła po telefon i zaczęła pisać esmsa.
Przepraszam. Wybacz mi.... |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:07:52 20-10-10 Temat postu: |
|
|
Przeczytałam już wczoraj, ale strasznie późno było i nie chciało mi się już logować...
Mówiłam Ci już, że uwielbiam Twój styl? Jest w nim coś takiego, że nie dość, że czyta się lekko i szybko, to jeszcze nie trzeba się jakoś specjalnie wysilać, by wyobrazić sobie sceny, które opisujesz, bo obrazy same pojawiają się przed oczami. Tylko pozazdrościć takiej umiejętności!
Co do odcinka - Luca bardzo martwi się o dziewczynę i z odcinka na odcinek widać, że zależy mu na niej coraz bardziej. Ona jednak rękami i nogami broni się przed uczuciami jakie budzi w niej chłopak, ale mam wrażenie, że coraz ciężej jej przed tym uciekać. Ojciec Manuel też stara się jej pomóc, ale dopóki ona sama nie pogodzi się ze sobą i swoimi uczuciami, na nic się to nie zda.
Jak to mówią "Wybaczać jest rzeczą boską, pamiętać ludzką" i Mariana ciągle pamięta krzywdę jaką wyrządziła jej rodzinie rodzina Luki, na to, by im wybaczyć chyba nie jest jeszcze gotowa, ale mam nadzieję, że jej miłość do Luki pokona wszystkie inne uczucia ^^ |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:46:57 22-10-10 Temat postu: |
|
|
Dzięki agam za koma :*
Cieszę się że udaje mi się w taki sposób pisać żeby zobrazować Wam dokładnie to co chce przekazać
A teraz zapraszam na odcinek
ODCINEK 14
Przepraszam. Wybacz mi....
Wstała i schowała telefon do kieszeni dżinsów. Weszła do łazienki i spojrzała w lustro. Wyglądała strasznie i nie wiedziała właściwie dlaczego. Co spowodowało że tak się załamała. Przecież nazywa się Luciano. Mariana Luciano. Ona nigdy się nie poddaje. Przymknęła oczy i oparła się o umywalkę dłońmi. W tym samym momencie rozległ się dzwonek nadchodzącej wiadomości. Wyciągnęła komórkę i przeczytała.
Za co mnie przepraszasz? Nie chce na Tobie nic wymuszać, ale kiedy widzę jak się zadręczasz i nie mogę nic zrobić pęka mi serce. Czuje się jak dziecko we mgle które próbuje znaleźć niemożliwe.
Mariana potarła dłonią czoło i odetchnęła głęboko.
To dla mnie naprawdę bardzo trudne. Są rzeczy o których wolałabym sama nie pamiętać. Są jak koszmary, których nie mogę się pozbyć bo nawiedzają mnie każdej nocy. To boli.
Wysłała a pod powiekami zaczęły piec ją niewylane łzy. Odkręciła kran i ochlapała twarz zimną wodą. Wytarła się ręcznikiem i wyszła z łazienki gasząc światło. Chwyciła gumkę do włosów którą miała w kieszeni i związała włosy niedbale w wysoki koński ogon. Weszła do kuchni i wyjęła dzbanek z sokiem. Otworzyła szafkę, wyjęła szklankę i nalała soku. Znów rozległ się dzwonek wiadomości. Odstawiła szklankę i odczytała.
Pozwól sobie pomóc. Niczego bardziej nie pragnę jak Twojego śmiechu, który zapiera mi dech w piersi. Ale jeśli mi nie powiesz co się dzieje, nie jestem w stanie nic zrobić. Nie chce patrzeć na Twój smutek. Proszę o zbyt wiele?
Odetchnęła głęboko. Chwyciła szklankę z sokiem i wyszła na taras. Usiadła na słomianym fotelu podkulając nogi. Spojrzała na morze. Ten sam monotonny ruch fal, który mimo wszystko uspokaja jak czyjś równy oddech. Nieznośny szum który jest jak aksamitny szept. Wnika głęboko i tam już pozostaje. Zachód słońca. Pomarańczowa kula która uporczywie nie chce zniknąć jak oczy które czule pieszczą nas swoim spojrzeniem. Jak nie kochać....tego miejsca. Mariana spojrzała na komórkę.
Nie, ale potrzebuję czasu. Obiecuję, że kiedyś wszystkiego się dowiesz. Pytanie tylko czy na pewno tego chcesz, nawet jeśli może to przynieść ból?
Położyła telefon na stoliku i objęła się ramionami. Wieczór był ciepły a mimo to dziewczynę przeszedł dreszcz. Nie drżała z zimna. To było coś zupełnie innego. Usłyszała dzwonek nadchodzącej wiadomości. Chwyciła telefon i przeczytała.
Tak, chce. W takim razie trzymam Cię za słowo. Poczekam jeżeli tego właśnie chcesz. Jednak jeśli jeszcze raz zobaczę na Twojej twarzy czyjeś pamiątki nie ręczę za siebie. Znajdę tego drania......
Zależy mi na Tobie. I chce żebyś o tym wiedziała, ale chciałbym powiedzieć Ci to osobiście. Jeżeli masz ochotę zapraszam dzisiaj o 20 do restauracji „La Gianni”.
Mariana uśmiechnęła się do siebie lekko.
Dobrze. Będę. I domyślam się, że to Twoja restauracja skoro w taki sposób zapraszasz mnie na kolację.
Wysłała i wstała. Weszła do sypialni i otworzyła szafę. Musiała wyjść z tego mieszkania. Tkwiła tu od wczoraj kiedy wróciła z meczu i miała go serdecznie dość. Zaczynała się dusić, a jeśli jeszcze trochę czasu spędzi na myśleniu o tym wszystkim to zwariuje. Musiała działać. Musiała wyjść nawet jeśli do Luki. Miała przecież wykonać zadanie do końca i teraz nadarzyła się okazja. Ale czy oby sama siebie nie oszukiwała? Dzwonek wiadomości. Mariana chwyciła telefon i przeczytała.
Zrobiłbym to w inny sposób, ale nie miałem ostatnio okazji. Nie zakładaj nic zobowiązującego. Restauracja jest dzisiaj zamknięta i nikt nie zrobi nam kolacji
Zaśmiała się promiennie.
Czyli potrzebujesz pomocy w kuchni? Gdybym wiedziała wcześniej wcale bym się nie zgodziła. Ja w kuchni to katastrofa. Ale skoro tego chcesz to na Twoją odpowiedzialność. Będę za 30 minut.
Rzuciła telefon na łóżko i wyjęła z szafy jasne dżinsy i czarny sweterek w łódkę po czym ruszyła do łazienki.
***
Mariana zatrzymała samochód przed restauracją. Wysiadła i przyjrzała się badawczo budynkowi. Parterowy, cały z kamienia z dużymi oknami w których wisiały stylowe zasłony wyglądając e zupełnie jak pomarańczowe kotary. Dziewczyna podeszła do drzwi ale były zamknięte. Zapukała. Raz, drugi, ale nikt jej nie otworzył. Zrobiła kilka kroków w tył i rozejrzała się dookoła. Na prawo dostrzegła ciemną uliczkę. Ruszyła w tamtą stronę. Myślała znaleźć jakieś dodatkowe wejście dla personelu i nie myliła się. naparła na drzwi, ale te również byłby zamknięte. Zapukała mocno. Kiedy i tu nikt jej nie ot wierzył wyjęła z kieszeni telefon. Wybierała numer Luki kiedy usłyszała szczęk otwieranego zamka. Drzwi się uchyliły a w progu stał Luka.
- Przepraszam, ale nie mogłem zostawić drzwi otwartych sama rozumiesz – uśmiechnął się i odsunął, żeby zrobić Marianie miejsce.
- Nic się nie stało. Miałam do ciebie dzwonić – uniosła rękę z telefonem do góry po czym schowała go z powrotem do kieszeni. Luka zamknął za nią drzwi i chwycił ją za rękę – chodź. Oprowadzę cię – powiedział i oboje ruszyli w stronę sali. Była duża, ale jednocześnie przytulna. Czteroosobowe stoliki z ciemnego drewna postawione dość blisko siebie okryte białymi obrusami. Drewniane krzesła w tym samy kolorze obite białymi kapami. Trzy ściany pomalowane na pomarańczowo ozdobione były obrazami znanych malarzy. Na jednej z nich znajdowały się również zdjęcia znanych osobistości którzy odwiedzili to miejsce. Jedna ze ścian na którym znajdował się kamienny kominek pomalowana była na kremowo. Wisiały na niej antyczne pamiątki po przodkach i dwie stare strzelby. Całość rozjaśniał kremowy sufit i jasne światło które dodawało temu miejscy ciepłej atmosfery.
- Podoba ci się ? – wyszeptał Luka tuż przy jej uchu. Mariana odwróciła się i spojrzała mu w oczy.
- Piękna – przyznała i rozejrzała się dookoła jeszcze raz podziwiając wspaniały wystrój.
- Należała do mojego dziadka – powiedział smutno – tylko tyle mi po nim zostało.- Mariana nic nie odpowiedziała. Wiedziała jak to jest stracić bliską osobę i nie mieć po niej już nic poza materialnymi rzeczami. Zdjęciami, książkami. Nawet wspomnienia po jakimś czasie się zamazywały. Odetchnęła głęboko by powstrzymać cisnące się do oczu łzy – przepraszam nie chciałem – chłopak podszedł do Mariany i ujął ją pod brodę.
- Nic się nie stało – uśmiechnęła się blado.
- Posmutniałaś – zauważył i spojrzał jej głęboko w oczy. Mariana przymknęła powieki.
- Wiem jak to jest kogoś stracić. To wszystko – wyznała w końcu i uśmiechnęła się łagodnie – dobrze- wyswobodziła się od jego dotyku – mam ci pomóc chyba w kuchni – przypomniała unosząc brew lekko rozbawiona.
- Owszem, ale po twojej ostatniej wiadomości zaczynam się zastanawiać czy to był dobry pomysł – uśmiechnął się łobuzersko. Mariana klepnęła go żartobliwie w ramię.
- Bardzo śmieszne. Jak chcesz mogę sobie pójść – ruszyła do wyjścia z udawanym oburzeniem. Jednak nim zdążyła zrobić kolejny krok Luka złapał ją od tyłu w pasie i przyciągnął do siebie.
- Nie puszczę cie – wyszeptał tuż przy jej uchu skubiąc delikatnie jego płatek. Pod Marianą ugięły się kolana.
- Luka.....- jęknęła.
- Mmmm? – wymruczał całując jej szyję. Mariana zaśmiała się serdecznie.
- Coś się chyba przypala – Luka odskoczył od niej jak poparzony i ruszył do kuchni.
- Jasna cholera! – zaklął śmiejąc się z własnej nieuwagi – nasza kolacja – chłopak wpadł do kuchni i od razu zdjął pokrywkę od garnka. Na szczęście risotto nie przypaliło się. Spojrzał na Marianę i widząc jej rozbawianie parsknął śmiechem.
- Przeżyje? – zapytała i podeszła do niego bliżej. Luka kiwnął głową i przykręcił gałkę od palnika.
- Nic mu nie będzie – uśmiechnął się i wsunął dłonie pod kran. Wytarł je w ściereczkę i sięgnął po biały fartuch wiszący na ścianie – umyj ręce – polecił. Mariana posłuchała a chłopak wziął drugi fartuch i założył jej na szyję. Skrzyżował tasiemki z tyłu, potem zawiązał końce na jej brzuchu i uśmiechnął się uwodzicielsko – do twarzy ci w nim – mrugnął do niej i wyciągnął z lodówki warzywa w wielkiej misce.
- Grabisz sobie Luka – ostrzegła go ze śmiechem.
- Myślę, że i tak mi wybaczysz – rzucił i nim zdążyła coś powiedzieć cmoknął ją przelotnie w usta – mam rację? – zapytał rozbawiony i podał jej drewniana łyżkę – mieszaj – polecił wskazując na garnek stojący na małym ogniu. W środku połyskuje delikatne złote risotto, w powietrzu unosi się aromat słodkiego masła, śmietany i szafranu.
- Jesteś za bardzo pewny siebie – uśmiechnęła się i zaczęła mieszać.
- Już to słyszałem – zauważył i wyciągnął cztery pomidory z miski. Miały jeszcze krople po wodzie. Luka chwycił nóż i zaczął je kroić. Mariana przyglądała mu się przez cały czas.
- Nie wiedziałam że umiesz gotować – przyznała.
- Nie pytałaś – zauważył – poza tym nikt nie powiedział że umiem gotować – uśmiechnął się i puścił do niej oczko.
- Widzę – uśmiechnęła się i uniosła brew. Luka wrzucił pokrojone warzywa do miski i zaczął kroić ogórki. Tak samo sprawnie i szybko jak wcześniej.
- Nauczył mnie dziadek – mówił nie przestając kroić – zanim umarł przekazał mi najważniejsze tajniki kuchni i powiedział że reszty sam się dowiem i nauczę. Miał rację – przyznał i podszedł do risotto, które mieszała Mariana. Wyjął jej łyżkę z rąk i pomieszał sprawdzając konsystencję. Oddał jej łyżkę po czym zaczął ścierać parmezan do risotta – wymieszaj – poprosił i uśmiechnął się łagodnie. Wrócił do warzyw i wymieszał je z wcześniej przygotowanym sosem. Podszedł do risotta i zgasił palnik po czym wykorzystał rąbek fartucha jako rękawice i zdjął garnek z ognia – risotto gotowe – powiedział i ruszył do sali. Mariana poszła za nim. Jeszcze raz rozejrzała się po pomieszczeniu. Luka wyjął zapałki z kieszeni i zapalił świeczkę.
- Nie krępuj się, siadaj proszę – uśmiechnął się – zdejmuj ten fartuch – poprosił i zniknął w kuchni. Mariana zdjęla fartuch przez głowę i powiesiła na oparciu krzesła. Luka wrócił z gorącym chlebem zawiniętym w ściereczkę po czym znowu wyszedł. Dziewczyna sięgnęła po serwetkę i rozłożyła ją na kolanach. Luka wrócił z butelką wina. Wyciągnął korek z toskańskiego chianti i nalał wino najpierw do jej kieliszka a później do swojego. Usiadł za stołem i uniósł kieliszek
- Za to że nie musiałem za tobą długo tęsknić – powiedział patrząc na nią czule....
***
- Dziękuję za kolację – powiedziała Mariana kiedy Luka odprowadził ją do mieszkania.
- Nie ma za co. Cała przyjemność po mojej stronie – uśmiechnął się i ukłonił teatralnie. Mariana roześmiała się serdecznie. Podeszła do swoich drzwi ,wyjęła klucze z kieszeni i otworzyła zamek. Odwróciła się do Luki. Stał oparty lewą dłonią o ścianę tuż nad jej głową i patrzył na nią intensywnymi oczami.
- Nie patrz tak na mnie – poprosiła i spuściła głowę zakładając włosy za ucho. Luka ujął jej podbródek i zmusił by na niego spojrzała.
- Jak? – wyszeptał patrząc na jej usta a później w oczy. Podszedł do niej bliżej i pogładził jej policzek dłonią, kciukiem przesuwając po wargach. Pochylił się i pocałował ją. Jego chłodne wargi były delikatne i czułe. Ostrożnie muskał jej usta swoimi. Położył dłoń na policzku i językiem rozchylił wargi pogłębiając pocałunek. Badał ich wnętrze smakując każdy centymetr. Czuła fale czystej rozkoszy mknące do zakończeń nerwowych. Wraz z jego językiem zjawiało się dziwne uczucie że wtapia się w niego jak lody w ciasto. Pochwycił ustami jej jęk rozkoszy i niepewnego protestu. Jego palce wplotły się w miękki materiał swetra. Językiem drażnił podniebienie i pozostawiał palący ślad na wargach. Jakimś cudem jej ręce oplotły jego szyję, jej palce znalazły jego włosy. Ujął jej twarz w dłonie. Całował ją coraz mocniej. Jego ciało przestawało się kontrolować. Pożądanie rosło w nim z każdą minutą. Pragnął jej. Zdusił jęk udręki i oderwał się od niej. Dyszał chrapliwie. Oparł czoło o jej czoło tuląc jej twarz w dłoniach. Spojrzał jej w oczy.
- Przestaje nad sobą panować Mari – wychrypiał – dłużej nie wytrzymam – przyznał i spuścił głowę próbując się uspokoić. Uniósł wzrok i patrzył na nią wygłodniałym wzrokiem – chce być z tobą Mari. Tu i teraz – wyszeptał błagalnym tonem – pragnę cię – powiedział muskając jej usta – jeżeli nie jesteś gotowa każ mi odejść natychmiast – jęknął – proszę....- spojrzał jej w oczy czekając na jej reakcję..... |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:11:04 22-10-10 Temat postu: |
|
|
Świetnie jak zwykle!
Ta rozmowa sms-owa, to wspólne gotowanie i jeszcze ta końcówka... nawiasem mówiąc, nie kończy się w takich momentach;P
Ale do rzeczy - sms-ując Mariana mogła sobie pozwolić na szczerość, bez obaw, że Luka wyczyta coś z jej twarzy i mam wrażenie, że w końcu rzeczywiście była szczera i z nim i z samą sobą Bo to, że Luce naprawdę na niej zależy, to już wiemy od jakiegoś czasu.
Tak, tylko czy on naprawdę chce poznać prawdę? Biedak, przytakując w tej kwestii Marianie nie ma pojęcia, co kryło się pod jej pytaniem... ale tak sobie pomyślałam, że zanim on pozna prawdę, to pewnie jeszcze jego brat zaraz wtrąci tu swoje trzy grosze, albo będzie jakaś inna "katastrofa", która zburzy tą sielankę...
Co do drugiego akapitu - to chcę ten przepis
A jeśli chodzi o ostatni fragment, to już mówiłam - nie kończy się w takich momentach, a poza tym... Luka to normalnie ideał, książkę z bajki, dla którego księżniczka i jej zdanie są najważniejsze Szkoda, że w prawdziwym życiu takich facetów nie ma |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:51:12 22-10-10 Temat postu: |
|
|
Wiem, że nie kończy się w takich momentach, ale chciałam zaostrzyć apetyt na czytanie kolejnych odcinków.
Co do przepisu - to wzięłam go z pewnej książki którą ostatnio czytałam o włoskim kucharzu i włoszce więc szczerze nie wiem jak się robi risotto
Co do "ideałów" to ja bym polemizowała z tym, że już takich facetów nie ma. Osobiście znam jednego i to bardzo dobrze - bo jest mój Więc śmiem twierdzić że ideałów nie ma oczywiście, ale tacy dla których zdanie kobiety jest bardzo ważne są jak najbardziej
Co do tego czy Luka naprawdę chce poznać prawdę, jaką rolę ( jeśli wogóle) odegra Mike i jaka "katastrofa" się pojawi wyjaśni się wkrótce |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:23:29 23-10-10 Temat postu: |
|
|
No to Ci się udało
Szkoda, że to nie jest żaden sprawdzony przepis, bo czytając fragment o tym gotowaniu zrobiłam się naprawdę głodna i narobiłam sobie smaku na risotto
To masz szczęście, którego mnie jak widać zabrakło, że trafił Ci się taki książę To pewnie jeden z niewielu wyjątków, a każdy wyjątek, potwierdza jakąś ogólną regułę - w tym przypadku regułę, że każdy facet to świnia:P
Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:37:31 26-10-10 Temat postu: |
|
|
Specjalnie dla agam - gorące +18
ODCINEK 15
- Przestaje nad sobą panować Mari – wychrypiał – dłużej nie wytrzymam – przyznał i spuścił głowę próbując się uspokoić. Uniósł wzrok i patrzył na nią wygłodniałym wzrokiem – chce być z tobą Mari. Tu i teraz – wyszeptał błagalnym tonem – pragnę cię – powiedział muskając jej usta – jeżeli nie jesteś gotowa każ mi odejść natychmiast – jęknął – proszę....- spojrzał jej w oczy czekając na jej reakcję. Mariana położyła mu dłoń na policzku i przyciągnęła do siebie. Pocałowała go namiętnie i mruknęła z rozkoszy. Luka nacisnął klamkę i wszedł z dziewczyną do środka nie przestając jej całować. Kopnięciem zamknął drzwi. Jego ręce prześlizgnęły się w górę jej ciała do włosów. Jednym ruchem rozpuścił jej włosy z wysokiego kucyka, gdy przesuwali się w stronę ściany. Położyła mu ręce na torsie. Pod jej dłońmi wydawał się taki silny. Razem mocowali się z guzikami jego białej koszuli, ich palce splatały się, aż w końcu Luka warknął i rozerwał koszulę. Spojrzał jej w oczy i wpił się w jej usta. Niecierpliwie badał ich wnętrze. Dłońmi przesuwał po ciele. Jego palce odnalazły krawędź sweterka i jednym sprawnym ruchem zdjął go z Mariany. Wydawał się unosić w powietrzu, tak lekko się poruszał, gdy wziął ją na ręce i niósł do sypialni, ciągle w koszuli, ciągle z ustami na jej wargach. Postawił ją na miękkim dywanie. Jego oczy były zamglone i intensywne. Dziewczyna delikatnie i powoli ściągnęła mu koszulę z ramion, rzucając ją gdzieś pod ich stopami. Teraz stał przed nią na wpół nagi. Mariana delikatnie przesunęła palcami po idealnie zarysowanych mięśniach klatki piersiowej i brzucha. Spojrzała mu w oczy z pożądaniem i przygryzła dolną wargę. Luka nachylił się i czule ją pocałował. Wsunął dłoń pod jej bluzeczkę i pieścił kciukiem wrażliwą skórę brzucha. Oderwał się od dziewczyny i powoli podciągnął jej koszulkę do góry a Mariana uniosła ręce by ułatwić mu pozbycie się ubrania. Luka spojrzał z pożądaniem na jej ciało. Idealne piersi umieszczone w czarnym staniku, płaski brzuch, szczupłe biodra. Wciągnął ze świstem powietrze.
- Jesteś śliczna - wyszeptał a Mariana się uśmiechnęła. Spojrzał w dół na zapięcie dżinsów i nie wiele myśląc wyciągnął dłonie. Odpiął guzik i rozsunął suwak. Jego oczom ukazały się czarne majteczki. Uniósł wzrok i wlepił go w oczy Mariany. Błysnęły łobuzersko a Mariana zadrżała kiedy tak na nią patrzył. Luka klęknął przed nią i drżącymi dłońmi zdjął jej spodnie. Dotknął czule jej łydek. Miała taką aksamitną i miękką skórę. Rozpalała zmysły, działała jak afrodyzjak. Przesunął dłońmi wyżej na uda. Mariana oddychała coraz ciężej. Chłopak spojrzał jej w oczy i przesunął dłonie jeszcze wyżej na jędrne pośladki, rozpalone plecy, brzuch aż dotarł do piersi. Jego palce musnęły je, tuż nad miejscem gdzie kończyły się miseczki stanika. Znaczył pocałunkami jej szyję, wędrował do ucha i rozpinał haftki stanika. Jęknęła gdy jej twarde sutki otarły się o jego klatkę piersiową. Przebiegł dłońmi po jej nagiej skórze, złapał ją za pośladki i przyciągnął do siebie. Był taki twardy pod szorstkim materiałem spodni , że wyrwał jej się ochrypły jęk. Ostrożnie ułożył ją na łóżku. Pożądanie było wypisane na jego twarzy kiedy szybkim ruchem zdejmował koszulę. Pochylił się i płynnym ruchem zdjął jej majtki po czym przesuwał dłońmi w górę jej ud. Zatrzymał kciuk u szczytu. Pochylił się nad nią, chłonął płonącym wzrokiem a potem opuścił głowę i zamknął usta najpierw na jednym sutku później na drugim. Wygięła się w łuk, wciągnęła powietrze przez zęby. Jego naga pierś napierała na jej brzuch, jego ramiona obejmowały ją mocno. Zapach jego skóry wypełniał jej nozdrza. Zatraciła się całkowicie. Na świecie nie istniało nic poza nią i Luką kiedy powoli i łagodnie pieścił jej piersi, że prawie krzyczała z pragnienia. Płonęła i cierpiała katusze. Jej ciało wiło się pod jego ciepłem. Nie mogła patrzeć jak sunął ustami po jej ciele co jakiś czas skubiąc zębami jej żebra, brzuch, biodra. Nie docierały do niej jego myśli. Tylko ochrypły oddech zdradzał co czuł. Jego spodnie ocierały jej skórę. Mariana sięgnęła do jego rozporka bo oddzielał ją od niego. Nie odrywając od niej oczu sięgnął niżej i ściągnął spodnie ze szczupłych ud. Ułożył się na materacu tak że przykrywał ją sobą i namiętnie pocałował. Jego ręka wsunęła się pod jej kark, drugą uniósł udo i zarzucił sobie na ramię, by utorować drogę do jego nabrzmiałej męskości. Jedno spokojne, silne pchnięcie i należała do niego. Rozkosz jaką jej fundował graniczyła z bólem. Zadrżała już spragniona spełnienia. Oplotła ramionami jego szyję i pozwoliła, by przełykał jej łkania. Zaczął się w niej poruszać. Jego palce owinęły się wokół jej szyi, unieruchomił ją i wchodził głębiej. Dopasowywała się do jego ruchów. Ciągle błądził ustami po jej ciele. Pieścił piersi. Jego prawa ręka zacisnęła się na jej biodrze. Nie potrzebowała zachęty by przyspieszyć tempo. Odpływała, płonęła, zatracała się. Czuła jak się wznosi, jak frunie wysoko. Zatracała się w bliskości jego ciała. W tej chwili nie umiała by tego przerwać. Wszystko co ich dzieliło i co miało rozdzielić było bez znaczenia. Dotyk jego skóry sprawiał że pragnęła więcej. Jej ciało żyło własnym życiem, jego usta paliły. Wbiła paznokcie w jego plecy. Jęknął i naparł na nią z większą siłą. Ujął jej twarz w dłonie tak że patrzyli sobie w oczy. Chciała odwrócił wzrok ale przyciągnął ja z powrotem, zmuszał by z nim została. I to w jego oczach zobaczyła samą siebie, swoją dusze. Przyspieszył i runęła w przepaść z jego imieniem na ustach, kiedy jej ciało zaczęło drżeć doprowadzając ją na szczyt rozkoszy. Pchnął jeszcze raz, dwa, trzy. Sapał i jęczał. Poczuła jak drży i pulsuje, ale na próżno próbowała przyciągnąć do jeszcze bliżej do siebie. jego usta zamknęły jej krzyk w kolejnym namiętnym pocałunku i poczuła drżenie jego pleców pod palcami. Teraz ona przełykała jego krzyki kiedy szczytował biorąc w posiadanie ją całą.
***
Mariana obudziła się w środku nocy. Posuszyła się delikatnie i poczuła że Luka śpi obok obejmując ją ramieniem. Bardzo powoli by go nie obudzić wyślizgnęła się z jego objęć. Chwyciła majtki leżące na podłodze i otworzyła jedną z szuflad w komodzie. Wyciągnęła z niej długa koszulkę i wyszła z sypialni. Ubrała się i obejmując się ramionami podeszła do okna. Drżącymi palcami przeczesała włosy. Kilka niekontrolowanych łez popłynęło jej po policzku. Nie miała siły oddychać, tak wielki czuła ból. Jej mięśnie były napięte jak struna, serce kuło, ból rozsadzał skronie. Przespała się z Luką a to co teraz czuła nijak się miało do tego jak powinna się czuć. Miała być usatysfakcjonowana, że udało jej się uwieść Lukę a zamiast tego czuła się najgorzej jak to tylko możliwe. Wyrzuty sumienia, lęk, ból, zdezorientowanie. Oddała Luce część siebie, czuła to. Wziął od niej to co sama chętnie mu dała. Miała go nienawidzić a to co przeżyli było najpiękniejszym co jej się przydarzyło. Kiedy się kochali czuła się jak kobieta która ma prawo być szczęśliwa. Wiedziała jednak że tak się nie stanie. Przez chwilę okazała słabość i pozwoliła by uczucia wzięły nad nią górę. Nie mogła być szczęśliwa. Nie z tym mężczyzną. Albo go zabije, albo on ją znienawidzi kiedy się dowie. Wolała pierwszą opcję. Nie cierpiała by przynajmniej widząc w jego oczach, ból, wyrzuty i nienawiść do niej. Nie mogła pozwolić by widok jego zbolałych oczu i pełnej udręki twarzy męczył ją przez kolejne lata. Nie chciała widzieć siebie jego oczami. Pełnymi pogardy. Nie chciała ale jednak czego by nie zrobiła będzie cierpieć. Sądziła że lepiej będzie kiedy to do niej będzie należało ostatnie słowo. Miała ich zniszczyć tak jak oni zniszczyli ja. Tak jak zabrali jej to co kochała. Nie mogła pozwolić by Luka zawładnął jej życiem. Dzisiaj brał ją w posiadanie. Należała do niego. Dał jej to do zrozumienia a ona tak się właśnie czuła. Jednak lojalność wobec rodziny i zmarłego ojca była najważniejsza. Luka był jej wrogiem i lepiej dla niej jeśli o tym nie zapomni. Wykona zadanie i wyjedzie. Nikt nigdy jej już nie znajdzie ani matka, ani nikt inny. Potarła nasadę nosa i poczuła za plecami gorąco. Wiedziała że Luka stał za nią. Objął ją w pasie i ucałował w głowę.
- Dlaczego nie śpisz? – wyszeptał. Mariana zamknęła oczy i oparła głowę o jego tors. Czuła palące łzy pod powiekami. Odetchnęła głęboko i przybrała obojętny ton.
- Wstałam na chwilę – przyznała. Luka pochylił się i pocałował ją w szyję. Zadrżała. Powinna się odsunąć nie pozwalając na to by jeszcze bardziej cierpiała ale nie mogła. Miała zadanie do wykonania. Matka i pozostałe kobiety Luciano oczekiwały od niej że pomści ich ukochanych. Nie mogła ich zawieść. Nie mogła zawieść ojca. Ale to było bardziej skomplikowane niż się mogło wydawać.
- O czym myślisz? – z rozmyślań wyrwał ją aksamitny głos Luki.
- O niczym szczególnym – powiedziała cicho.
- Chodź do mnie – wymruczał i wziął ja na ręce. Pocałował Marianę namiętnie i płynnymi ruchami ruszył do sypialni nie przestając jej całować. |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|