|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
FANKI Aktywista
Dołączył: 10 Lip 2008 Posty: 301 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:15:01 20-10-08 Temat postu: |
|
|
Świtny odcinek!
Więc Alan tez jej pożąda. Troche mnie wkurzył gdy tak wrzasnąl, no ale w koncu hciał się poczuc choc raz jak ojciec he he. Bałam się troche o Elizabeth, bo jej były juz mąż znów mógł ją zaciągnąc do łózka i potem zranic. Dobrze że tam był Marco. Ciekawe jak to będzie po tym jak Marco zaśnie! Czekam na kolejny |
|
Powrót do góry |
|
|
Any$ka como Mia Idol
Dołączył: 09 Paź 2008 Posty: 1084 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/3 Skąd: z forum Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:32:38 20-10-08 Temat postu: |
|
|
ło ja...........xD
mój kultowy tekst dzisiajszego dnia......xD
ja Marco... nie miałaeś kiedy się o sobie przypomnieć??
Ja dzisiaj miałam ochote na poczytanie erotycznych scen..........xD
ah...Alan tez płonie z pożadania, robi się coraz ciekawiej... Co się stanie dzisjejszej nocy??
2 cudne, boskie odcinki...........xD
ja juz czekam na następny:) |
|
Powrót do góry |
|
|
tinkerbell Prokonsul
Dołączył: 13 Mar 2008 Posty: 3933 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 9:09:22 21-10-08 Temat postu: |
|
|
Nadrabiam;)
Odcinki świetne jak zawsze
Przez Alana przemawia miłość? Moze mi się zdaję ale widzę jej przebłyski, chcę być taki jak był ale po dłuższym przebywaniu z Libby nie daje rady :]
Elizabeth nie powinna tak postępować co do swojego dziecka, bo będzie cholernie rozpuszczone...Alan dobrze postąpił..Tylko jak oni taka erotyczną scenę przy dziecko nie no co za rodzice hehe..ciekawe czy Elizabeth będzie próbowała mu się teraz opierać znowu ..
czekam na new :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Maite Peroni Idol
Dołączył: 03 Kwi 2008 Posty: 1320 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 16:48:56 21-10-08 Temat postu: |
|
|
Odcinek 25
– Czas na kąpiel – oświadczyła niepewnym głosem i ruszyła na piętro.
Przyglądał się,jak nalewa wodę do wanny i szykuje pizamkę Marca.
– Kąpanie dziecka to takie zwyczajne zajęcie – zauwazył– ale muszę powiedzieć, ze dziwnie się
czuję, będąc tu z wami obojgiem.
– Spróbuj to robić siedem dni w tygodniu, a gwarantuję, ze pozbędziesz się tego dziwnego
uczucia – odparła Elizabeth ze smutnym uśmiechem.
– A ile razy w tygodniu będę tu mile widziany? Elizabeth uniosła na niego wzrok i zaskoczył ją
sardoniczny wyraz jego twarzy.
– Nawet codziennie, jezeli chcesz. Nie będę ci utrudniała kontaktu z Markiem. Mówiłeś, ze straciłeś
wiele z jego dorastania i chcę to naprawić.
– Co za nadzwyczajna szlachetność – zadrwił, zastanawiając się, czy Elizabeth w ten sposób chce
przekonać go do przywrócenia ich małzeństwa.
– Gdy przedtem niechętnie się zgadzałam, by Marco do ciebie jechał, to nie było zamierzone.
Przysięgam, ze nie. Po prostu bardzo trudno mi było rozstawać się z nim nawet na kilka godzin
– przyznała się impulsywnie. – Ale teraz mam wyrzuty sumienia, bo postępowałam wobec ciebie nieuczciwie.
–A co mam robić,albo nie robić,w zamian za tę twoją zgodę?
– Nic! Absolutnie nic! – wykrzyknęła zraniona jego cynicznym, podejrzliwym pytaniem.
Ale Alan nie do końca jej uwierzył.
Elizabeth zaczęła rozbierać Marca, który wykręcał się na wszystkie strony.
– Pozwól mi się nim zająć – poprosił Alan.
– Będziesz cały mokry – ostrzegła go.
– Nie szkodzi. – Zdjął marynarkę, rozluźnił krawat i wyjął z mankietów złote spinki.
Elizabeth przyglądała się, jak Alan łokciem sprawdza temperaturę wody, a potem ostroznie wkłada kręcącego
się jak piskorz synka do wanny.
– Widzę, ze masz trochę praktyki.
– Zdobyłem ją przy dzieciach mojej kuzynki Paoli. Kilka razy je kąpałem.
– Nigdy bym nie przypuszczała,ze lubisz dzieci.
– Nie lubiłem, póki nie urodził się Marco. – Rzucił jej cierpkie spojrzenie spod wspaniałych,
hebanowych rzęs,a jej załomotało serce. –Czasami,gdy nie mogłem go zobaczyć, szedłem do dzieci kuzynki.
Gardło jej się zacisnęło.
– Chcesz zostać z nim sam? – spytała. Nie była tu potrzebna.
– Dlaczego? Marco jest o wiele szczęśliwszy, będąc z nami obojgiem. Lepiej nie wprowadzać
zbyt wielu zmian naraz w jego zyciu. Okazało się, ze Alan ma o wiele więcej
cierpliwości niz Elizabeth do zabaw łódeczkami. Marco był uszczęśliwiony udziałem ojca w zatapianiu
statków. Elizabeth patrzyła zafascynowana, jak Alan bawi się, jakby miał pięć lat. Był juz cały
mokry, ale nie narzekał. Co chwila obaj wybuchali śmiechem, świetnie się razem czuli.
Gdy Marco z ufnością wyciągnął wreszcie do niego ręce, zeby go wyjąć z wody, twarz Alana
rozjaśniła się w szczęśliwym uśmiechu.
– On jest fantastyczny!
– Tak – przyznała Elizabeth.
Razem owinęli chichoczące i kręcące się dziecko puszystym ręcznikiem. Lśniące, złociste oczy wpatrzyły
się ponad główką dziecka w jej zielone.
– Mogłabyś być w ciązy juz w dniu ślubu, gdybym wiedział, ile radości daje bycie ojcem!
– Naprawdę?
Gdyby powiedział to samo, gdy była w ciązy, mo˙e nigdy by od niego nie odeszła.
– A ty jesteś wspaniałą matką.
Nie spodziewała się pochwały z jego strony. Na ogół słyszała od niego tylko słowa krytyki. Zaczerwieniła
się, wpatrzyła w niego i dopiero po chwili uświadomiła sobie, ze słyszy dzwonek do drzwi.
– Pójdę zobaczyć, kto to... Zaraz wracam. Biegnąc po schodach, myślała tylko o Alanie.
Juz nie okazywał zimnej obojętności, nie obrzucał jej przykrymi słowami. Czyz nie jest to
dowód na to, ze słusznie zrobiła, zgadzając się na przeprowadzkę? Jej dobre chęci zostały
wynagrodzone. Alan uśmiechał się do niej, chwalił. Juz nie mają o co walczyć. Poczuła się
cudownie i z radosnym uśmiechem otworzyła drzwi.
Odcinek 26
Zastygła ze zdumienia, gdy Fabian Garsdale przekroczył próg.
– Fabian? Nie spodziewałam się ciebie!
– Bilet sporo mnie kosztował. –W jego oczach odmalowała się irytacja. –I nawet
nie znalazłem siedzącego miejsca.
– Och, to przykre – mruknęła Elizabeth, usiłując jednocześnie odgonić Jocka, który juz˙się przymierzał
do ataku. W końcu zamknęła go w kuchni, a gościa wprowadziła do bawialni.
– Dostałeś mój list? – spytała.
Fabian wyjechał na dwudniową konferencję. Jego nieobecność postawiła Elizabeth w niewygodnym
połozeniu. Nie chciała zostawiać mu wiadomości w poczcie głosowej, a on z kolei nie lubił, gdy wysyłano
mu e-maile niezwiązane z pracą. Napisała więc list i włozyła do jego przegródki na wydziale.
– Inaczej skąd bym wiedział, gdzie jesteś? Chyba podjęłaś decyzję bez zastanowienia – zauwazył,
kręcąc krytycznie głową.
Elizabeth nie lubiła, gdy Fabian traktował ją, jakby miała pięć lat. Ale on właściwie wszystkich traktował
w ten sposób.
– W zaistniałych okolicznościach nie miałam wielkiego wyboru.
– Szkoda, ze nie zadzwoniłaś do mnie, zeby to przedyskutować, zanim zgodziłaś się na przeprowadzkę.
To godne podziwu, ze chcesz nawiązać bardziej cywilizowane stosunki z ojcem Marca i pozwolić
mu na większą odpowiedzialność za syna, ale powinnaś równiez brać pod uwagę własną przyszłość.
– Trudno było brać pod uwagę obie rzeczy jednocześnie. A gdy wchodzą w grę potrzeby Marca
i Alana, wszystko jeszcze bardziej się komplikuje – tłumaczyła niezręcznie, bo nie chciała opowiadać
mu o swoich najbardziej osobistych sprawach.
– Nie dziwię się, tym bardziej ze zwierzenia tej głupiej kobiety w gazecie rozdrapały stare rany. Nie
mozesz jednak zapominać,ze juz praktycznie jesteś rozwiedziona – zauwazył Fabian z uporem.
Na to przypomnienie Elizabeth pobladła.
– Będę rozwiedziona, gdy rozwód się uprawomocni.
– Widzę, ze nadal chcesz, by Alan Lozano pozostawał w orbicie twojego zycia. – Fabian zacisnął
wąskie usta. – Elizabeth, nie jestem głupcem.I nie cierpię z zazdrości. Jestem bardzo pragmatycznym
człowiekiem. Zanim to się stało, nasza przyjaźń wchodziła w nowy etap. Zamierzałem prosić cię
o rękę, gdy juz będziesz wolna. Jednak ostatnie wydarzenia zmuszają mnie do powiedzenia ci o tym
juz teraz.
Elizabeth ze zdumieniem słuchała tego spokojnego przedstawienia jego intencji. Nie miała pojęcia, ze
Fabian widzi w niej przyszłą zonę.
– Fabian... nie wiem, co powiedzieć. Nie wiedziałam...
– Więc nie mów. To nie jest odpowiednia chwila na podejmowanie decyzji – oświadczył z lekką
niecierpliwością. – Chcę tylko,byś wiedziała,ze na przyszłość masz taki wybór. Bardzo cię szanuję
i lubię,i dobrze nam się razem pracuje. Nie znam się na wychowywaniu dzieci, ale zrobię wszystko, co
w mojej mocy,bybyć dobrym ojczymem dla twojego syna.
Odcinek 27
Elizabeth zacisnęło się gardło. Była wzruszona. Zresztą musiała być całkiem ślepa, nie dostrzegając,
jakie uczucia Fabian do niej zywi.
– Od jak dawna jesteś we mnie zakochany? – spytała przepraszającym tonem.
– Dobry Boze! Przeciez nie zwariowałem.– Fabian roześmiał się na samą myśl, ze mógłby być
zakochany.
Elizabeth zesztywniała.
– Och... wobec tego dlaczego chcesz się ze mną oz˙enić?
– Miło mi z tobą przebywać.Nie jesteś wymagająca. Masz wspaniały umysł – wymieniał jej zalety.
Po raz pierwszy, odkąd go znała, wyczuła w jego głosie leciutki entuzjazm. – Moja matka tez cię lubi.
Oświadczyłbym ci się, nawet gdyby cię nie lubiła, ale to by nam utrudniało zycie.
Elizabeth juz nie była wzruszona. Wyglądało na to, ze jej umysł ma większą moc przyciągania niz
reszta jej osoby. To oczywiste, ze Fabian jej nie kocha. Nikt jej nigdy nie kochał, oprócz Marca.
Powinna była się zastanowić, zanim zadała to głupie pytanie. Fabiana bardziej interesowały badania na ukowe niz
namiętność.Wogóle nie był człowiekiem uczuciowym,ale był uczciwy.I bardzo mozliwe,ze
na swój suchy, prozaiczny sposób czuje do niej więcej, niz czuł Alan nawet w najlepszych
momentach, pomyślała załośnie.
– Bardzo mi miło słyszeć, ze twoja matka mnie lubi – powiedziała.
– Ona ma doskonały gust. – Fabian spojrzał na zegarek. – Niestety muszę juz iść. Umówiłem się ze
znajomym. Odezwę się do ciebie.Mam nadzieję,ze wkrótce będziesz w stanie dać mi odpowiedź na
moje oświadczyny.
Gdy Fabian szedł do drzwi, Elizabeth zastanawiała się, czy powinna mu podziękować za jego propozycję,
bo wydawało jej się okropne, ze przyjmuje ją bez słowa. Ale ze zdumieniem usłyszała własne
słowa:
– Alan jest tutaj. Na górze, z Markiem.
– Chyba juz nie na górze – stwierdził sucho
Fabian,wskazując ręką wysokiego, szczupłego męzczyznę schodzącego po schodach.
– Co z Markiem? – spytała Elizabeth niespokojnie, bo zauwazyła, ze Alan włozył z powrotem
marynarkę i krawat.
– Śpi jak suseł. – Alan przyglądał się ponuro Fabianowi. Wcale nie wyglądał źle jak na niskiego,
szczupłego, posuniętego w latach faceta. – Pan musi być Fabianem...
– Profesor Garsdale – przedstawił się Fabian, uprzejmie wyciągając rękę.
– Czy naprawdę musi pan juz iść? – spytał
Alan az nazbyt grzecznym tonem, po czym cisza w holu zaczęła wzbierać jak niebezpieczny,
kręcący się coraz szybciej wir.
Fabian szybko ruszył do wyjścia.
– Niestety muszę. Juz jestem spóźniony na umówione spotkanie.
– Po co przyszedł? – warknął ochryple Alan, gdy tylko za Fabianem zamknęły się drzwi.
Elizabeth stała nieruchomo, w jej smutnych oczach zapalił się niebezpieczny błysk.
– Przyszedł powiedzieć, ze chce się ze mną oz˙enić – powiedziała spokojnie.
Narastał w niej coraz silniejszy gniew. – Czy tak trudno ci uwierzyć,
ze inny męzczyzna moze mnie cenić na tyle, by chcieć dzielić ze mną zycie? |
|
Powrót do góry |
|
|
Monita Mistrz
Dołączył: 20 Sie 2008 Posty: 15254 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:31:06 21-10-08 Temat postu: |
|
|
Przepraszam za opóźnienie :*
W końcu Alan zaczął okazywać swoje uczucia.
Kąpiel małego po prostu słodka.
Czyżby Alan był zazdrosny. Dobrze mu tak może zrozumie co przez swoją głupotę może stracić.
Pozdrawiam i czekam na new :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Fuente Big Brat
Dołączył: 19 Lip 2008 Posty: 825 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:53:34 21-10-08 Temat postu: |
|
|
Rany, czytałam z wypiekami na twarzy. Ciekawa jestem, jak Alan zareaguje na te "oświadczyny". Co to za oświadczyny bez pierścionka w końcu? Nawet nie uklęknął! (:
Mam nadzieję, że chłodny pan Lozano wpadnie w szał. Nie cierpię go. On jej nawet nie kocha. |
|
Powrót do góry |
|
|
FANKI Aktywista
Dołączył: 10 Lip 2008 Posty: 301 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:39:37 21-10-08 Temat postu: |
|
|
Super!
Fajnie, że dałas az 3 odcineczki. Alan jednak ma jakieś uczucia. Jak czule bawił się z synkiem och. I nawet pochwalił Elizabeth jako matkę. Już tak było słodko, ale nie musiał wpaśc Fabian. Jaki on bezczelny. Chce się z toba ożenic, bo moja matka cię lubi i jestes mądra. Niezłe oświatczyny. Nie no! Alan jest zazdrosny ;]. To dobry znak. Jednak zalezy mu na byłej żonie. Fajnie! Ciekawe co Alan powie Elizabeth na ten tekst o tym, że ona tez może się komuś podobac.
Oczywiście czekam na newik |
|
Powrót do góry |
|
|
Any$ka como Mia Idol
Dołączył: 09 Paź 2008 Posty: 1084 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/3 Skąd: z forum Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:30:44 21-10-08 Temat postu: |
|
|
już było mile mile... Alan był fajniejszy, a przyszedł ten Fabian i Alan jest oschły znowu:/
o jaaaaaaaa ten Fabian jest jakiś nie teges.... Oświadcza sie bo jego matka lubi Libby:/ zalll mi go....
ehem.... zabawa statakim.......xD sweet
eh....oshły ton Alana na koniec...brr...
mam nadzieje, że Alan niee będzie chciał stracić żony i będzie starał się ją odzyskać, a Elizabeth niee przyjmie oświadczyn tego, że tak powiem bałwana tylko poto by zrobić na złość męzowi.
Elizabeth trochę pod koniec poniosło;] ciekawe co na to Alan
Ah...niee lubie tego fabiana:/ i to bardzo i to tylko ze względu na jego oświadczyny.
Kończąc w takim momęcie....dobra, jush się przyzwyczajiłam że wszyscy tak kończą... Eh,...czekam na newsa, albo news;* |
|
Powrót do góry |
|
|
Mrs.Pattinson Mocno wstawiony
Dołączył: 01 Sie 2007 Posty: 5200 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:05:20 21-10-08 Temat postu: |
|
|
nie mogłam się oderwać.
obraz szczęśliwej rodziny zauroczył mnie. Kto by pomyślał, że Alan może mieć takie doświadczenie? Miałam wrażenie, że teraz już wszystko ułoży się między nimi. Alan wreszcie zaczął normalnie rozmawiać z Elizabeth i te jego słowa o ciąży w dniu ślubu... rozpłynęłam się. Niestety całą tą magię musiały popsuć odwiedziny Fabiana...
co to za argumenty przy oświadczaniu się: jesteś miła, mądra, moja matka cię lubi? Gdybym była na jej miejscu ten facet już dawno wyleciałby za drzwi. Niestety Elizabeth zna go na tyle dobrze, że wiedziała, że to wyznanie jest najlepsze, na jakiekolwiek stać Fabiana... Teraz te "oświadczyny" wykorzysta przeciw Alanowi. Może właśnie teraz zda sobie sprawę jak łatwo może stracić Libby jeśli nie zacznie o nią walczyć? |
|
Powrót do góry |
|
|
Maite Peroni Idol
Dołączył: 03 Kwi 2008 Posty: 1320 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 20:33:15 23-10-08 Temat postu: |
|
|
Odcinek 28
- Nie,nie jest mi trudno uwierzyć, ze ktoś mógłby ci się oświadczyć - wycedził Alan głosem gładkim jak szkło. - Przecież sam tez to kiedyś zrobiłem.
Elizabeth aż się skuliła w sobie. Jak fatalnie to wszystko poszło, a zapowiadało się tak pięknie! Kiedy jej się oświadczył podczas jednego ze swoich meczów.
Była wtedy tak szczęśliwa, ze aż się popłakała.
- Teraz pewnie tego żałujesz - powiedziała.
- Nigdy nie mógłbym żałować, ze mamy Marca.
- Ale gdy byłam z nim w ciąży, wcale nie byłeś zadowolony!
- Nie zamierzam o tym dyskutować. Oboje mieliśmy fałszywe przekonania na ten temat.
- Po prostu nawet teraz nie chcesz przyznać, ze mogłeś się mylić - stwierdziła Elizabeth gorzko.
Jego zmysłowe usta zacisnęły się.
- Lepiej porozmawiajmy o profesorze Garsdale. Czy on naprawdę poprosił, żebyś za niego wyszła? - spytał Alan takim tonem, jakby to była najdziwniejsza, najbardziej komiczna rzecz, jaka mogła się zdarzyć.
Elizabeth wysoko uniosła głowę.
- Nie rozumiem, czemu to cię tak bawi.
- Czyżbym ci się wydawał rozbawiony?- Złocisty poblask w ciemnych oczach Alana żarzył się jak ogień. - Musiałaś mnie źle zrozumieć. Zaskoczył mnie jego tupet i dziwi mnie, ze nie wyrzuciłaś go z domu. A może jednak był tu tak krótko, bo poprosiłaś go, by wyszedł? Elizabeth niemal zazgrzytała zębami.
- Większość kobiet traktuje propozycję małżeństwa jak komplement. I nie widzę powodu, dla którego miałabym pokazywać Fabianowi drzwi.
- Więc musisz być wyjątkowo tępa.
- Nie sądzę. Natomiast ty jesteś niewiarygodnie brutalny. - Mimo tej prowokacji Elizabeth chciała zachować zimną krew, ale coraz bardziej podnosiła głos. - Fabian jest bardzo ceniony w akademickich kręgach, a dla mnie był bardzo dobrym przyjacielem.
- Może jednak uznałaś, ze ja dla ciebie byłem za bardzo podniecający? - zakpił. - Ale zamiana takich podniet na spokój w dwuosobowej trumnie to raczej odpowiednie dla Ciebie?
Jego jadowity język dotykał ją do żywego. Zaczerwieniła się ze złości.
- Wydaje ci się, ze to takie sprytne zabawiać się kosztem Fabiana?
- A tobie nie wydaje się dziwne, ze ten profesorek bez słowa sprzeciwu zostawił cię samą ze mną?
- Fabian jest zbyt dojrzały i ma zbyt wiele godności osobistej, by wdawać się w utarczki. Alan roześmiał się nieprzyjemnie.
- Tak to nazywasz? Bo ja powiedziałbym raczej, ze jego pospieszne wyjście miało wiele wspólnego z instynktem samozachowawczym. Wolał nie ryzykować sceny, a poza tym bał się mnie zirytować.
Elizabeth uniosła głowę. Narastała w niej furia.
- Nie masz prawa sugerować, ze Fabian jest tchórzem.
W jego oczach pojawił się zimny wyraz.
- Libby, przestań mnie prowokować. Przecież po tym, jak byłaś moją żoną, nawet nie pomyślałabyś o małżeństwie z takim facetem jak on.
- Tak sądzisz? - Zdrobnienie jej imienia odczuła jak posypanie żywej rany solą. Kiedyś było to znakiem czułości i intymności. Teraz stało się tylko okrutnym przypomnieniem tego, co utraciła. Rysy jego twarzy stwardniały.
-Nie, nie wyszłabyś za niego-wydyszał ochryple, odpowiadając na własne, aroganckie pytanie. - Zasługujesz na kogoś lepszego niż facet, którego mogę wyśmiewać.
- Do diabła! Mylisz się co do Fabiana! On by mnie nie unieszczęśliwił tak jak ty...
Brew koloru hebanu uniosła się w zaprzeczeniu.
- Och, byłabyś bardzo nieszczęśliwa. Jesteś namiętną kobietą, a on to zimna ryba.
- Gdy przestałam dla ciebie być nowością, stałeś się wobec mnie najzimniejszym człowiekiem na świecie. Fabian nie jest lekkoduchem, a już na pewno nie można powiedzieć, żeby był kobieciarzem!
- Nie jestem ani nigdy nie byłem kobieciarzem! Nienawidzę tego słowa. Jednak jestem osobą publiczną i gdy tylko ktoś zauważy mnie podczas zwykłej rozmowy z kobietą, brukowce od razu rozpisują się, ze z nią sypiam.
- Bliss Masterson to tez tylko plotka?!- krzyknęła. Wiedziała, ze nie powinna tego mówić, ale było jej już wszystko jedno.
- Nie mam żadnego obowiązku tłumaczyć ci się z tego, co robiłem, odkąd rozbiłaś nasze małżeństwo - zripostował Alan wściekły na przypomnienie tej niesprawiedliwości.
Elizabeth obronnym ruchem zaplotła ręce na piersi, uniosła głowę jeszcze wyżej i wpiła w niego złowrogie spojrzenie.
-No, więc uważam, ze jednak masz, bo czy ci się to podoba, czy nie, przez ostatnie dwa lata ciągle jeszcze byłeś moim mężem.
- Tak..- Alan posłał jej mordercze spojrzenie.
- Co za ironia losu, prawda? To ty położyłaś kres naszemu małżeństwu, obwiniając mnie niesprawiedliwie o niewierność, i w ten sposób spowodowałaś, ze w końcu naprawdę byłem ci niewierny.
Elizabeth w jednej chwili przeszła od furii do żalu. Czuła się tak, jakby wyciągnięto ją z sauny i wrzucono w lodowaty śnieg. Całe jej ciało przebiegało drżenie, bo w końcu musiała stanąć twarzą w twarz z rzeczywistością, której do tej pory nie chciała przyjąć do wiadomości: w życiu Alana były inne kobiety. Przez dwa lata ich separacji nigdy nie czytała gazet, w których mogłaby znaleźć plotki o jego życiu towarzyskim. Wolała nie rozdrapywać swoich ran. Całkiem zresztą wystarczyła jej świadomość, ze zdradził ją z tą seksbombą Jasmine Bailey. Nie chciała wiedzieć nic więcej.
- Przykro mi - powiedział przez zaciśnięte zęby, widząc, jak Elizabeth pobladła. - Ten wybuch był nie tylko niepotrzebny, lecz i bezproduktywny.
Ale było juz za późno. Miękki kokon ignorancji, w którym Elizabeth kryła się przez dwa lata, pękł. Jak mogła być taka ślepa i nie brać pod uwagę, ze tyle się między nimi zmieniło? A ona, tamtego dnia po przeczytaniu w gazecie rewelacji Jasmine Bailey, popędziła do niego, by ratować ich małżeństwo zupełnie tak, jakby tych dwóch lat w ogóle nie było.
Odcinek 29
- Libby? - spytał niespokojnie Alan, bo drżała jak ofiara szoku.
Nic dziwnego, ze wtedy,w swoim biurze, powiedział jej, ze zachowuje się jak Śpiąca Królewna czekająca na księcia, który ją obudzi.On po tym, jak zerwała ich małżeństwo, podjął na nowo życie kawalera. Cieszył się innymi związkami, spał z innymi kobietami. Ale ona nie miała nikogo, odkąd go opuściła. Jej platoniczna przyjaźń z Fabianem wyglądała żałośnie w porównaniu z wesołym życiem Alana.
- Nigdy nie spałam z nikim prócz ciebie – szepnęła i roześmiała się śmiechem wypranym z wszelkiej wesołości. - Mój Boże, jak bardzo żałosna muszę ci się wydawać!
- Nie sądzę, by to było żałosne... Myślę, ze ta powściągliwość jest godna najwyższego uznania- pospieszył Alan z zapewnieniem, instynktownie
podchodząc i biorąc ją za zaciśnięte ręce.
-Nawet, jeżeli ty sam tak nie postępujesz?- parsknęła Elizabeth, wyrywając mu ręce i odsuwając się od niego.
Alan ominął to niewygodne pytanie.
- Uważam, ze powinnaś być dumna ze swoich cnót. Ja jestem z ciebie dumny... bardzo dumny.
- Bo to ci pasuje. Romansująca żona, nawet mimo separacji, mogłaby być kłopotliwa dla kogoś takiego jak ty. Ale te moje cnoty działały przeciwko mnie.
- Nie rozumiem dlaczego.
- O wiele szybciej bym przebolała rozstanie z tobą, gdybym się z kimś związała?
-A Fabian? - rzucił Alan, czekając w napięciu na odpowiedź.
- Nie spałam z nim... jeszcze - uściśliła, zastanawiając się jednocześnie, czy w ogóle pragnęła dzielić z nim łóżko. I zaraz sobie odpowiedziała. Nie, nie miała na to najmniejszej chęci. Jeżeli dalej tak pójdzie, czeka ją bardzo samotne życie. Rozgoryczona, ze zapewne aż do śmierci będzie uczuciowo związana z Alanem, w końcu podjęła temat, którego tak długo unikała.
- Więc, powiedz... z iloma kobietami spałeś, odkąd się rozstaliśmy?
Alan poczuł coś niebezpiecznie bliskiego paniki. Chwilę trwało, zanim zdał sobie sprawę, co to za uczucie, bo strach był dla niego całkiem
nowym doznaniem. Nie chciał odpowiadać na to pytanie. Wiedział, ze nawet jedna kobieta to byłoby o wiele za dużo.
- Nie odpowiesz mi? - spytała, obserwując, jak na jego policzki wpływa rumieniec, a ciemnozłote oczy zachodzą mgłą, zupełnie jakby zamykał okiennice.
W jakiś pokrętny sposób cieszyła się jego zmieszaniem. Widziała w tym pewnego rodzaju zadośćuczynienie za swoją zazdrości rozpacz.
- Nie. Nie chcę, żebyś poczuła się wzburzona z tego powodu.
Elizabeth wyprostowała się na całą swoją niezbyt imponującą wysokość. Jej zielone oczy patrzyły na niego z lodowatym lśnieniem.
-Czyja wyglądam na wzburzoną? Nie jestem aż taka wrażliwa. Ty podjąłeś życie od nowa i ja tez postaram się to zrobić.
- Za szybko. Pośpiech na ogół prowadzi do katastrofy.
- Chcesz mnie wystraszyć? Myślisz, ze obchodzi mnie, z iloma kobietami spałeś?! - krzyknęła Elizabeth cienkim głosem.
Zapadło pełne napięcia milczenie. Alan stał bardzo sztywno, był spokojny w wystudiowany sposób. W tej chwili nawet tortury nie wydarłyby
z niego najmniejszego dźwięku.
- Ale zaczynam rozumieć, jakie błędy popełniłam - kontynuowała po chwili, zaciskając pięści. - A największym błędem było to, ze myślałam
o sobie jak o kobiecie zamężnej. Pewnie dlatego znów w końcu wylądowałam z tobą w łóżku.
- Nie sądzę. Myślę, ze przyczyną było coś więcej niż nawyk...
- To zwykły nawyk! I muszę się go jak najszybciej pozbyć. Bardzo byś mi pomógł, mówiąc mi uczciwie, z iloma kobietami spałeś, odkąd cię opuściłam.
Nazywa się to terapią przez awersję. Na szczupłej, fantastycznie przystojnej twarzy Alana pojawił się wyraz niepokoju.
Podszedł i chwycił Elizabeth za ręce. - Przestań! To, co chcesz zrobić, nie przyniesie nic dobrego i jest destrukcyjne. Niszczysz się...
- Nie jestem taka wrażliwa, jak ci się wydaje. - Elizabeth wyrwała ręce, odrzucając z wściekłością jego ofertę wsparcia, bo tym jeszcze bardziej zranił jej dumę.
- No, dobrze. Więc niszczysz mnie - przyznał Alan cicho. - Nic, co zrobiłem, nie jest warte twojej męki.
- Moje życie to jedna wielka męka od chwili, gdy postanowiłam być twoją walentynką- powiedziała Elizabeth z jadem wyzwolonym przez straszliwą pustkę, która się w niej otwierała jak przepaść. - Spędziłam dwa lata z głową schowaną w piasek. Nie pozwalałam sobie myśleć o tym, co robisz. Powiedz mi... jak długo
czekałeś, zanim jakaś inna kobieta wypełniła puste miejsce w twoim łóżku?
- Libby, proszę! - Alan we frustracji rozłozł szeroko ramiona i podszedł do okna. Bolesne napięcie ogarnęło każdą cząstkę jego potężnego ciała.
- Mam prawo o to pytać. Postanowiłam, ze powodem moich działań nie będą już więcej uczucia, ale zimne, twarde fakty - oświadczyła dziko.
- Ale nie jesteś zimną, twardą kobietą i nie chcę, żebyś cierpiała.
Elizabeth zbladła jeszcze bardziej.
- Nie cierpię... Skąd ci przyszło do głowy, ze ciągle jeszcze masz moc zadawania mi bólu? Jesteś uosobieniem tego, czego nienawidzę u mężczyzny.
Załozłabym się, ze masz romanse z tłumem kobiet, ale ośmielasz się mówić, ze mój staroświecki system wartości jest godny szacunku!
Alan był niezwykle blady pod opalenizną.
- Elizabeth...
-I chcę, żebyś sobie stąd poszedł. Natychmiast! - Ledwo powstrzymywała się od płaczu, a za nic nie chciała rozpłakać się przy nim. - Możesz przychodzić do Marca, gdy tylko zechcesz, ale oddaj mi klucze do domu. Nie życzę sobie, byś mi się tu ładował, gdy będę się spotykała z mężczyznami i spędzała z nimi przyjemne wieczory.
- Jacy mężczyźni i jakie przyjemne wieczory? - warknął Alan wściekle. - Oszalałaś, czy co?
- Nie. Po prostu wreszcie nabrałam rozumu. Zamiast ciągle oglądać się na nasze małżeństwo, tak jakbyś był jedynym mężczyzną na całym świecie, postanowiłam znowu zacząć żyć!
- Myślisz, ze sypiałem z każdą...
Elizabeth przemaszerowała obok niego i otworzyła wejściowe drzwi.
- Jeśli o mnie chodzi, w dniu, w którym wszedłeś do łóżka innej kobiety, przestałeś dla mnie istnieć jako maź. - Wyciągnęła rękę. - Poproszę o klucze.
Rozwścieczony, nie wierząc w to, co się dzieje, wpił się spojrzeniem złocistych oczu w jej twarz.
- Gdzie jest ta kobieta, która mówiła, ze za wszelką cenę pragnie mnie mieć z powrotem?
- Jak śmiesz rzucać mi to w twarz?! - krzyknęła Elizabeth przerażona, ze nie zdąży się go pozbyć z domu, zanim całkowicie straci panowanie nad sobą i wybuchnie płaczem.
- Już dobrze. - Alan odmierzonymi ruchami położył klucze na parapecie okna. - Proszę, uspokój się.
- Jestem spokojna.
- Nie chcę wychodzić, gdy czujesz się taka...
- Czuję się wspaniale! –W zwykle spokojnym głosie Elizabeth brzmiała nutka histerii. - Czuję się bajecznie... wolna i gotowa do rozpoczęcia nowego
życia rozwiedzionej kobiety!
- Zadzwonisz do mnie potem? - spytał Alan niepewnie.
- Będę za bardzo zajęta, a poza tym, jak miałabym do ciebie dzwonić? Tylko twoje kochanki mają twój prywatny numer komórki! - zadrwiła Elizabeth w gorączkowym przypływie goryczy.
Alan wypisał swój numer w notesie lezącym na stoliku przy telefonie.
- Proszę, idź już- ponagliła go przez zaciśnięte zęby.
Drzwi wreszcie się za nim zamknęły i dom pogrążył się w ciszy. Elizabeth wypuściła z kuchni Jocka i przytuliła go tak mocno, ze aż zaskomlał w proteście. Zdumiona gwałtownością swoich uczuć weszła na piętro i zajrzała do Marca. Spał. Długie, czarne jak heban rzęsy rzucały półkoliste cienie na oliwkowe policzki. W Elizabeth wzbierał szloch. Łzy płynęły jej strumieniem po twarzy. Śmieszne, ze nie mogła się doczekać, aż Alan wyjdzie, a gdy tylko poszedł, torturowało ją poczucie samotności. Ale miała Marca, a wielu ludzi ma o wiele mniej. Tak, ma Marca do kochania. Nie powinna myśleć o Alanie ani o łóżku, ani o niebiańsko pięknych kobietach jak Bliss Masterson...
Odcinek 30
Nagle rozdzwonił się telefon. Elizabeth pobiegła do sypialni.
- Czy mogę wrócić? - spytał Alan płaskim tonem.
Zacisnęła palące powieki.
- Nie.
- Czuję się okropnie. Jesteś taka wzburzona. Powinienem być z tobą.
- Nie, nie powinieneś - powiedziała Elizabeth ostro i odłożyła słuchawkę na widełki.
Miała wrażenie, ze ściany pokoju zamykają się wokół niej. Otworzyła drzwi na mały balkon i wciągnęła wielki haust chłodnego powietrza. Telefon znów zaczął dzwonić. Wyszła na schody i zamknęła za sobą drzwi. Ale telefon w holu tez dzwonił. Usiadła na schodach. Co za głupie groźby rzucała Alanowi! Przecież on jej nie kocha. Co go obchodzi, czy będzie spała z innymi mężczyznami?
Odezwał się dzwonek do drzwi. Gdy nie odpowiedziała, usłyszała stukanie. Zirytowana ponad wszelkie granice skoczyła na nogi, podbiegła do
Drzwi i krzyknęła:
- Nienawidzę cię!
Połykając szloch, wróciła na schody. Nie chciała, by zauważył, ze płacze. Po drugiej stronie solidnych drzwi Alan zaklął.
Nie powinien był oddawać jej kluczy! Teraz musi jakoś się dostać z powrotem do domu, nawet gdyby miał się włamać. Z balkonu na piętrze sączyło się światło, drzwi do pokoju były otwarte. Alan przez całe życie walczył z lękiem wysokości. To był jego najmroczniejszy, najbardziej chroniony sekret.
Przestawił samochód pod balkon, wdrapał się na jego dach. Ale dom był stary, z wysokimi pokojami. Zostało mu jeszcze sporo do przejścia. Chwycił się
bluszczu i, drżąc, rozpoczął wspinaczkę. Wiedział, ze jego strach jest śmieszny. Był zaledwie niecałe dwa metry nad ziemią, a czuł się tak, jakby to było
co najmniej dziesięć. Oblał go zimny pot. Jock wybiegł z domu i, ujadając, niemal fruwał na swoich trzech łapach.
- Cicho! - krzyknął Alan.
Z gardła Jocka wydarło się głębokie, groźne warczenie, jakiego nie powstydziłby się atakujący rottweiler.
Alan dosięgnął kamiennej balustrady, wciągnął się na nią i przerzucił nogi na balkon. Wylądował twardo, wstrząsnęła się w nim każda kosteczka. Przeszedł przez pokój na schody. Elizabeth siedziała skulona na dolnym stopniu. Wydawała się taka drobna.
- Libby... - szepnął, by jej nie wystraszyć.
- Alan? - Zerwała się na równe nogi.
- Martwiłem się o ciebie. Dostałem się tu przez balkon. - Alan zszedł na dół, złociste oczy wpatrywały się w jej bladą, mokrą od łez twarz.
Nie wiedziała, co powiedzieć. Drżała, próbowała wzruszyć ramionami, ale on bez słowa przyciągnął
ją do siebie i zgniótł wargami jej pełne, miękkie usta. Odpowiedziała mu z gorączkową namiętnością.
Przytulił ją z całej siły, przesunął palcami po jej twarzy, brwiach, powiekach i miękkich jak płatki kwiatów policzkach, a potem jeszcze raz przywarł ustami do jej rozchylonych warg.
- Nie możemy... – szepnęła w oszołomieniu.
Jego złociste oczy wpatrzyły się w nią łakomie.
- Musimy! |
|
Powrót do góry |
|
|
tinkerbell Prokonsul
Dołączył: 13 Mar 2008 Posty: 3933 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:49:09 23-10-08 Temat postu: |
|
|
I znowu się spłakałam jak bóbr chyba mam teraz taki okres depresyjny i przez wszystko płacze. Ale odcinek był cudny. Przepraszam że tak krótko. Ale przeżywam ciężkie chwile..nie wiem dlaczego ale mam wrażenie że już kończysz to opowiadanie?
Czekam na kolejny odcinek:* |
|
Powrót do góry |
|
|
pesti69 King kong
Dołączył: 17 Kwi 2008 Posty: 2218 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: LBN Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:29:37 24-10-08 Temat postu: |
|
|
Już dawno przeczytałam odcinki, ale było mi ciężko napisać jakiś sensowny komentarz, a coś w stylu "podobało mi się" byłoby nie na miejscu
Oczywiście bardzo się cieszę że Elizabeth przeprowadziła się bliżej Alana, a co więcej widać że nie jest ona mu obojętna. Alan był zazdrosny o Fabiana... No ładnie... Ale on jak zawsze powie coś nie na miejscu. To jak Libby wyrzuciła go z domu było urocze, tylko później płakała bo on ją znów zranił. Ale Alan Lozano się nie poddaje... Wspiął się po bluszczu... Scena niczym z Romeo i Julia ;] i ta kończąca scena...
- Nie możemy
-Musimy!
Oni nadal się kochają tylko dlaczego Alan otwarcie tego nie przyzna...? |
|
Powrót do góry |
|
|
Any$ka como Mia Idol
Dołączył: 09 Paź 2008 Posty: 1084 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/3 Skąd: z forum Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:09:04 24-10-08 Temat postu: |
|
|
jejku...zakochałam się
i teraz jestem pewna, że Alan kocha Libby...pokonał dla niej swój lęk...
dodajesz po 3 odcinki.... albo masz jakąś mega wene... albo jak najszybciej chcesz zakończyć tą telkę...ale dlaczego
ojej....Libby poraz kolejny zraniona przez męża płakała...a on ją nie zosrtawił samej... "Nie Możemy" "Musimy!" ojej,...rozpływam się chyba xDxD ale jakoś niee umiem się cieszyć z ich szcześcia:/ kur*a cio się ze mną dzieje:?: ja prawie ciągle rycze.... i to nie jest zgapianie słów mii, ale no ja porostu chyba też w jakąś depresje popadłam:/
a co do odcinka to jest boski xDxD 9 cód świata |
|
Powrót do góry |
|
|
malutka King kong
Dołączył: 10 Paź 2008 Posty: 2746 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Polski :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:17:34 24-10-08 Temat postu: |
|
|
Piękny odcinek...eh jak oni się kochają
Biedna Libby. Dużo wycierpiała, ale wreszcie wyżuciła to z siebie...
Pozdrawiam i czekam na newik :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Fuente Big Brat
Dołączył: 19 Lip 2008 Posty: 825 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:51:06 24-10-08 Temat postu: |
|
|
Boskie odcinki. I genialna Libby! Wreszcie nie wytrzymała i naprawdę pokazała temu palantowi, gdzie jego miejsce.
O wiele bardziej podoba mi się, jak Elizabeth wygania Alana za drzwi, niż to, jak się godzą. (:
;* |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|