Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Celestial - Niebiańsko
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 13, 14, 15, 16  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
julcia
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 7059
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:58:39 24-10-08    Temat postu:

Czytam twoje telki bo wspaniale piszesz, załuje ze nie mam czasu ich komentować ale chce zebyś wiedziała zzee maszz we mnie cichego czytelnika nie tylko tej produkcji.
Te trzy odcinki wprowadziły wiele nowego w telke, to juz nie Elisabeth się stara a Alan i to mnie cieszy, widać ze miłość do Libby nadal w nim drzemnie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lady_Malinka
Dyskutant
Dyskutant


Dołączył: 02 Sie 2007
Posty: 195
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nibyladnia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:03:56 24-10-08    Temat postu:

nadrobiłam zaległości a na ostatnim odcinku to się poryczałam jak głupia xD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mrs.Pattinson
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 5200
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:16:12 24-10-08    Temat postu:

odcinki przeczytałam rano i z myśląc, że przez ten dzień wymyślę odpowiedni komentarz, wstrzymałam się z nim.
niestety nie przychodzi mi do głowy nic konkretnego, ponieważ ciągle mam mętlik w głowie.
jedyne, co potrafię napisać, to to, że cieszy mnie zachowanie Alana i to, że wreszcie zaczął się starać, a Libby przestała wreszcie milczeć na temat jego odzywek... [ nawet to zdanie nie ma teraz sensu ;p ]

z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek kochana ; *
tylko nie każ czekać nam zbyt długo.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Monita
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 20 Sie 2008
Posty: 15254
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:22:31 24-10-08    Temat postu:

Trzy odcinki i każdy wspaniały.
Alan zaczyna rozumieć jak ważna jest dla niego Libby. Jej zazdrosny o tego kolesia.
Elizabeth dobrze postępuje będąc względem niego obojętna i tak go traktuje. Niech teraz on poczuje to co ona czuła.
Czekam na new.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
FANKI
Aktywista
Aktywista


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 301
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:58:59 24-10-08    Temat postu:

Bardzo fajny odcinek!
Elizabeth w końcu cos powiedziała Alanowi, nie dała aby on tylko ją poniżał i obrażał. I dobrze. Jestem z niej dumna. Alan był zazdrosny i dobrze. To jakiś znak że coś jednak do nej czuje. Te wejście na balkon. Az się wzruszyłam. Nie chciał jej zostawic samej. Koniec był najlepszy.
- Nie możemy
-Musimy.
Rewelacja!
Sorry, ze komentarzyk jakiś taki nie klejacy się, ale ja chyba tak jak resztajestem w dołku. Czekam na new
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 21:19:26 24-10-08    Temat postu:

Odcinek 31
-A co z Bliss? - spytała niepewnie Elizabeth. Jej niespokojne, zielone oczy wpatrywały się w silną, szczupłą twarz Alana.
Roześmiał się szorstko.
-To było skończone w chwili, gdy po raz pierwszy znów trzymałem cię w ramionach. Tylko ty mogłaś zaspokoić moje pragnienie.
- Och...
Z chrapliwym odgłosem męskiego zadowolenia Alan wziął ją na ręce.
- Póki jestem z tobą, w moim zyciu nie będzie zadnej innej kobiety - oświadczył stanowczo.- Tak było zawsze i tak będzie nadal.
W tym oświadczeniu wyczuła delikatną naganę. Uświadomiła sobie, ze to jest chwila, w której powinna pozegnać przeszłość, jezeli nie chce zniszczyć teraźniejszości. Alan był męzczyzną, który wyznawał zasadę: wszystko albo nic, a ona dwa lata temu go zawiodła. Opuściła go, zamiast zostać i walczyć o ich małzeństwoio prawdę. Teraz musi przyjąć do wiadomości, z˙e odchodząc, zwróciła Alanowi wolność. A on nie zamroził swojego zycia tak jak ona, lecz poszedł dalej, juz bez niej. Jakie ma prawo mieć mu to za złe? Niesprawiedliwie go osądziła, nie dała mu mozliwości do obrony.Jej brak zaufania głęboko zranił go, a bezmyślne utrudnienia, jakie stawiała mu w kontaktach z Markiem, tylko zwiększyły jego gorycz i wzmacniały bariery, które między nimi wzniosła. Ale teraz te bariery, jedna po drugiej, padały i tylko to się liczyło. Dostała drugą szansę, o którą tak się modliła,i nie zmarnuje jej.
W połowie schodów Alan zatrzymał się, by ucałować jej nabrzmiałe usta. Nigdy nie czuł az Takiego poządania. Potrzebował jej.Był z nią. Jego myśli nie wybiegały poza chwilę, gdy połozy ją na łózku.
- Libby... - wyszeptał ochryple.
- Jak to dobrze, ze nie przyjąłeś mojej odmowy - szepnęła głosem łamiącym się od niedawnego płaczu.
Jego wspaniałe oczy były ciemniejsze niz niebo w burzliwą noc. Drzącą ręką pogłaskał jej policzek.
- Gdy czegoś pragnę, sięgam po to. Noc po nocy nawiedzałaś mnie w snach,a teraz przezywam moją najdzikszą fantazję- szeptał jej do ucha.
- Więc nie przestawaj mnie pragnąć - zamruczała napięta jak cięciwa łuku.
- Libby - szepnął miękko. - Dobrze ci było?
Chcę,zeby ci było ze mną tak dobrze,byś nie mogła sobie nawet wyobrazić ani jednej chwili beze mnie.
- Więc mnie zamknij i wyrzuć klucz - wydyszała.
- Nie. Znasz zasady. Musisz dokonać wyboru z własnej, nieprzymuszonej woli.
- Wybieram... och, wybieram ciebie - powiedziała głosem drzącym, lecz stanowczym.- Zresztą przeciez wybrałam cię juz dawno temu. Zastygł na chwilę, a potem spojrzał na nią powaznie.
- Więc staraj się nie zapomnieć, ze wybrałaś równiez odrzucenie mnie, gdy nadeszła trudna chwila.
Elizabeth pobladła.
- Ja nie... to nie było tak!
- Zatem pilnuj się- powiedział Alan jedwabistym tonem. -Bo następnym razem to ja ciebie odrzucę.
Jej radość uleciała, zupełnie jakby ktoś zgasił światło i zostawił ją w ciemnościach. Odwróciła głowę.

Odcinek 32
Alan obserwował ją podejrzliwie. Wydawała się taka spokojna, taka nieśmiała i niewymagająca. Ale gdy jej na czymś zalezało, w jakiś sposób stawała się twarda jak opancerzony taran. Była przerazająco skuteczna,a on nigdy nie odkrył,w jaki sposób osiąga swoje cele.
Właśnie miał wchodzić pod prysznic, gdy na progu stanęła Elizabeth.
- Więc zrób to teraz - powiedziała uprzejmie. Alan zmarszczył czoło w szczerym niezrozumieniu.
- Co mam zrobić?
- Opuścić mnie. - Jej zielone jak morze oczy słały mu wyzwanie. - No, proszę, czekam.
- Ale ja nie chcę cię opuszczać! - wykrzyknął.
- No to ja to zrobię za ciebie. Odchodzę.
- W co ty pogrywasz?
- Nie lubię gróźb. I nie ośmielaj się mówić o opuszczeniu mnie tylko dlatego, ze popełniłam błąd, pozwalając ci znów wejść do mojego łózka - ostrzegła go zawzięcie Elizabeth.
Alan wymruczał jakieś przekleństwo, sięgnął po ręcznik, zawiązał go wokół bioder, a potem w rozpaczy przejechał palcami po włosach.
- Tylko się z tobą drazniłem...
Zaciskając az do bólu ręce, Elizabeth kontynuowała:
- Czy gdybym cię zaciągnęła na krawędź przepaści i tam zostawiła, tez nazwałbyś to draznieniem się?
Na policzkach Alana wystąpiły krwawe rumieńce.
- Kto ci powiedział, ze mam lęk przestrzeni?
- Twoja siostra. - Na twarzy Elizabeth pojawił się wyraz winy. - Nie powinnam była ci mówić, ze o tym wiem.
Alan próbował utrzymać ponurą minę, ale nie udało mu się. Zadała mu cios i teraz ma wyrzuty sumienia. Kąciki pięknie rzeźbionych ust uniosły mu się w złośliwym uśmiechu.
- Rozpowiesz to wszystkim? Uzyjesz tego jako broni za kazdym razem, gdy cię rozzłoszczę?
Elizabeth pokręciła głową.
- Nigdy bym ci tego nie zrobiła.
Alan wziął ją za ręce i przyciągnął do siebie.
- Po tej sprzeczce musimy się trochę zrelaksować - oświadczył i zdjął jej szlafrok.
- Alan! - wymamrotała.
- Jeśli myślisz, ze to szokujące... - z rozjaśnionymi oczami odwiązał ręcznik z bioder - zaczekaj, az zobaczysz, co będzie, gdy cię wciągnę pod prysznic.

Odcinek 33
O świcie wstał z łózka i ubrał się. Chwilę przyglądał się śpiącej Elizabeth. Zapomniała o Fabianie, uznał. Zajrzał do Marca i zszedł na dół. Jock zaskowyczał zza kuchennych drzwi. Alan zawahał się,a potem go wypuścił.Jock tylko na to czekał. Alan musiał kilka razy mocno szturchnąć go nogą, zanim zrozumiał, ze tego człowieka nie opłaca się gryźć. Sfrustrowany swoją porazką podkulił ogon. Alan znalazł puszkę z psimi ciasteczkami, wyciągnął czekoladowe i pomachał nim psu przed nosem. Jock natychmiast odzyskał werwę. Skoczył po ciasteczko, ale Alan zabrał rękę.
-Musimy zawrzeć jakąś umowę-poinformował go. Przykucnął, by być na poziomie nieufnych oczu psa. - Umowę,w której proponuję ci łapówki i przekupstwa w zamian za bezpieczne przejście. Masz... Otrząsając się ze zdegustowaniem, Jock przyjął ciasteczko i uciekł z nim pod stół. Alan nigdy w dzieciństwie nie miał zadnego zwierzątka, więc traktował zwariowanego psa Elizabeth tak samo, jak potraktowałby kazde inne wyzwanie. Ale gdy Jock mimo łapówki pozegnał go głośnym, wyzywającym szczekaniem, Alan poczuł coś na kształt szacunku.
- Mozesz jeszcze pospać- powiedział
Alan z zadowoleniem męzczyzny, który doprowadził kobietę do krańcowego wyczerpania.
Osłabła od nadmiaru rozkoszy Elizabeth objęła go za szyję.
- Byłoby cudownie. Czy mam przez to rozumieć,z˙e ubierzesz Marca i dasz mu śniadanie?
Alan powoli zaczynał się orientować, ile czasu zajmuje opieka nad Markiem. Niemal jęknął, słysząc to pytanie. Słoneczny uśmiech rozbawienia zajaśniał na twarzy Elizabeth.
- Tylko zartowałam... Chciałam zobaczyć, jak zareagujesz.
- Wiedźma - mruknął Alan, a jego lśniące, złociste oczy wpatrzyły się w jej uroczą, uśmiechniętą twarz. Ale w tych oczach był równiez cień troski. Rozwód się uprawomocnił. Otrzymał tę wiadomość wczoraj i chciał wieczorem o tym wspomnieć. Ale potem pomyślał, ze moze ona juz wie i zachowuje dyplomatyczne milczenie. W końcu uznał, ze na wypadek, gdyby jednak nie wiedziała, mądrzej będzie zostawić prawnikowi obowiązek poinformowania jej. Powiadamianie jej o tym osobiście moze być błędem. Nie chciał jej denerwować. Zauwazyła jego napięcie i serce zabiło jej szybciej.
- Co się stało? - spytała.
- Nic.
Tak więc spał ze swoją byłą zoną. Ona była szczęśliwa, Marco był szczęśliwy,i on sam tez był szczęśliwy. Powinien jej dziś posłać kwiaty, zeby wiedziała, z˙e wysoko ją ceni. Kwiaty zamiast ślubnej obrączki? - spytał drwiąco jego wewnętrzny głos. Alan zazgrzytał zębami.
Moze warto byłoby tez kupić jakiś klejnot, coś wyjątkowego, naszyjnik albo bransoletkę? Ale Elizabeth nie zalezało na bizuterii. Podziękowałaby, schowała prezent do szuflady i zaraz o nim zapomniała. A moze dobrze by było zabrać ją gdzieś na kolację? Raczej nie. Paparazzi natychmiast by to wywęszyli i tylko by się zdenerwowała. Juz wie, co zrobi! Kupi największą paproć, jaką znajdzie. To jej się spodoba. Będzie miała coś, co mozna wpakować pod mikroskop i badać.
- Jesteś pewien, ze nic się nie stało? - spytała Elizabeth zaskoczona tak niezwykłym dla niego zamyśleniem.
- Nie. Tylko się zastanawiałem. Potrzebujemy... to znaczy ty potrzebujesz - poprawił się szybko - niani dla Marca.
Elizabeth udała, ze nie zwróciła uwagi na to, jak Alan znów mówi o nich jak o parze, ale miała ochotę skakać do góry z radości.
- Rosa Petroli, niania, która pracowała u mnie, mówiła, ze chętnie popróbowałaby
zycia w mieście.
- Ona jest Włoszką?
Elizabeth uśmiechnęła się.
- Jej rodzice są,i ona biegle mówi po włosku. Chciałam, zeby Marco mógł się w domu osłuchać z tym językiem.
Alana zaskoczyła ta wiadomość. Nawet gdy między nimi było najgorzej, Elizabeth uszanowała mieszane dziedzictwo kulturowe ich syna. Jakze źle ją osądzał.
Gdy był pod prysznicem, Elizabeth z wielką przyjemnością przyglądała się swojej nowej sypialni.
Przez ostatnie dwa lata jej sypialnia przypominała klasztorną celę: pusta, az do przesady wysprzątana. Brakowało w niej Alana i jego nieposkromionej energii. Dziś wszędzie lezały jego rzeczy:koszula i krawat na podłodze, trzy garnitury do pracy zwisały z krzesła, na toaletce, obok telefonu komórkowego, zostawił szczotkę do włosów, rozrzucił na podłodze gazety angielskie i włoskie... Był przyzwyczajony do słuzby, która natychmiast po nim sprzątała, prała i zajmowała się wszelkimi domowymi pracami. Ale prawda była taka, ze Elizabeth az serce rosło ze szczęścia na widok tego męskiego bałaganu.
Odkąd przyjechała tydzień temu, Alan kazdego dnia spędzał z nią coraz więcej
czasu. Prawdę mówiąc, właściwie z nią mieszkał. Juz nie wychodził do pracy o szóstej rano,a wieczorami wracał wcześnie. Weekend był cudowny. Wprost nie mogła w to uwierzyć, ale Alan wyłączył swój telefon i nie pracował. Doskonale się bawili z Markiem. Po prostu zyli jak zwykła rodzina.Nie mogła jednak mieć nadziei,ze tak juzbędzie zawsze. Przechowywała więc w pamięci kazdą chwilę, jaką ze sobą spędzali.
Zaczynała zauwazać, ze w czasie, gdy byli w separacji, Alan się zmienił. Nie był juz taki arogancki, postępował mniej egoistycznie i wykazywał o wiele większą cierpliwość. Czasami nawet rezygnował ze swoich pragnień i szedł na kompromis dla dobrajej i Marca. A przeciez dopiero dwa lata temu słowo ,,kompromis’’ brzmiało dla Alana niemal jak słowo nieprzyzwoite. Robił wtedy dokładnie to, co chciał i kiedy chciał. Kazda jej próba umoszczenia sobie bardziej bezpiecznego i wygodnego miejsca w jego świecie kończyła się klęską. Teraz rozumiała, ze chociaz się z nią ozenił, nadal prowadził kawalerskie zycie. Owszem, przez ten rok, który przezyli ze sobą po ślubie, był jej wierny, ale absolutnie nie angazował się w ich wspólne zycie. Teraz jakby chciał udowodnić, ze umie się dostosować do rodzinnego zycia. Nawet gdy Marco marudził, nie złościł się ani nie wychodził z domu. A w sprawach najbardziej osobistych, pomyślała rozpromieniona, był cudownie namiętny i uwazający na jej potrzeby. Na tym słonecznym niebie była tylko jedna chmura: Elizabeth zawsze chciała wiedzieć, na czym stoi. Trudno jej było zyć w atmosferze niepewności. To prawda, ze Alan był z nią teraz, ale na jak długo? Czy mają przed sobą wspólną przyszłość? Wrócił z łazienki bardzo elegancki, w garniturze od Armaniego. Wysoki, ciemnowłosy, oszałamiająco przystojny, stanął w nogach łózka i przyglądał się jej z zadowolonym uśmiechem. Wpadł na pewien pomysł i był bardzo z siebie dumny.
- Chciałabyś pojechać do Włoch? Pogrązona w myślach Elizabeth zamrugała ze zdziwienia.
- Do Włoch? - powtórzyła.
- Mam wiejski dom kilka kilometrów od Florencji. Mozemy tam pobyć w ciszy i spokoju - szepnął, wiedząc,ze Elizabeth będzie zachwycona jego domem w Toskanii. - Moze byśmy wyjechali dziś po południu?
- Tak szybko?
Zastanawiała się, czemu kupił dom na wsi. Obiecywał, ze zrobi to na ich miesiąc miodowy, ale nic z tego nie wyszło.
Jego przenikliwe, złociste oczy wpatrywały się w nią uwaznie.
- To by mi sprawiło wielką przyjemność- powiedział.
Alan rzadko dawał tak szczerze wyraz swoim uczuciom. Jednak zalezało mu na wyjeździe.
W kryjówce w Toskanii nie znajdą ich paparazzi, prawnik Elizabeth nie będzie mógł do niej ani napisać, ani zatelefonować z wiadomością o rozwodzie. Będą się cieszyli razem idealnym spokojem.
- W takim razie ja tez˙ nie mogę się doczekać wyjazdu - powiedziała Elizabeth miękko.
Kilka godzin później przyniesiono wielką aspidistrę w ogromnej donicy. Elizabeth pomyślała, ze to dość niezwykły prezent, ale zadzwoniła do Alana i podziękowała mu.
- Wiem, co czujesz do paproci, - odpowiedział z nieukrywanym zadowoleniem.
Chciała mu powiedzieć, z˙e aspidistra nie jest paprocią, ale nie miała serca robić mu przykrości.
Męzczyźni nigdy nie przyjmują dobrze uwag, ze popełnili błąd. Traktują to jak utratę twarzy. Zresztą aspidistra była bardzo ładna. Przed południem zadzwoniła Bernice. Elizabeth ucieszyła się, słysząc jej głos, ale radość szybko jej przeszła, gdy Bernice zaczęła zadawać niewygodne pytania.
- Ile czasu jeszcze zostało do uprawomocnienia się rozwodu?
- Nie jestem pewna... - powiedziała Elizabeth.
Ręce jej spotniały, bo Bernice zmusiła ją do myślenia o czymś, co odsuwała w najdalszy zakątek umysłu.
- Nie bądź głupia. Oczywiście, z˙e wiesz - oświadczyła Bernice bezlitośnie. Zrozumienie
uczuć, jakie w Elizabeth wywoływał rozwód, przekraczało jej mozliwości.
Elizabeth nigdy nie chciała się rozwodzić. Ale jakiś czas temu Alan, jak zwykle za pośrednictwem swojego prawnika, zaządał rozwodu, powołując się na separację, która trwała juz wymagane dwa lata. Duma skłoniła ją do wyrazenia zgody. Potem,w nocy, długo płakała.
Pozew rozwodowy znalazł się więc w sądzie przed kilkoma tygodniami. Dokładna data umknęła Elizabeth, bo była zbyt poruszona, by zwrócić na to uwagę. Wiedziała jednak, ze potrzeba sześciu tygodni i jednego dnia, by rozwód się uprawomocnił. Ale była przekonana, ze ten termin jeszcze nie upłynął i wciąz mogła mieć cień nadziei,ze Alan zmieni zdanie i uzna,ze chce pozostać w związku małzeńskim.
- Elizabeth - ponagliła ją ostro Bernice.
- Słuchaj... - Moze będzie rozsądniej powiedzieć Bernice o najnowszych planach Alana,
pomyślała ponuro. - Alan i ja wyjezdzamy dziś do Włoch.
- Naprawdę? To bardzo dobrze! - wykrzyknęła
Bernice z niezrozumiałym dla Elizabeth zadowoleniem.
- Cieszysz się?
- Pewnie. Słuchaj, muszę ci się do czegoś przyznać - kontynuowała Bernice. - Tego dnia, gdy wyjechałaś, przez pomyłkę otworzyłam twój list z wyciągiem bankowym.I wiesz co?
Alan wpłacił ci ogromną sumę!
- Och, jesteś pewna?
- Tak. Okazał się więcej niz hojny. Jeszcze tego samego dnia wpłacił ci dwieście pięćdziesiąt tysięcy funtów... Ćwierć miliona! - mówiła podniecona Bernice.
-Az tyle?! - wykrzyknęła Elizabeth w najwyzszym zdumieniu. - Chyba nie mówisz powaznie?
- To fantastyczna wiadomość dla nas obu - entuzjazmowała się Bernice. - Nie mogę się już doczekać! Gdy tylko udzielisz mi nieoprocentowanej pozyczki, od nowa ruszę z butikiem!
- Pozyczki? - powtórzyła niepewnie Elizabeth.
- Wróciłaś do Alana... więc na pewno mozesz sobie pozwolić na sto tysięcy dla mnie!
Słysząc to bezceremonialne ządanie, Elizabeth wzięła głęboki oddech.
- Bernice,ja nie jestem z Alanem, nie w sposób,o jakim myślisz.Być moze jeszcze się ostatecznie rozejdziemy - wyznała z rozpaczą. - Bardzo mi przykro, ale nie mogę ci poz˙yczyć takiej sumy.
- Do diabła, dlaczego nie? On śpi na pieniądzach!
Aty sypiasz razem z nim, prawda?
Elizabeth zaczerwieniła się i nie odpowiedziała na to wścibskie pytanie.
- Pieniądze, które Alan przesłał na moje konto, miały wyciągnąć mnie z kłopotów finansowych i zapewnić Marcowi bezpieczeństwo.W tej chwili nie dostaję zadnej pensji. Nie mieszkam wprawdzie w swoim domu, ale nadal mam hipotekę i rachunki do płacenia - przypomniała siostrze z zazenowaniem, bo gdyby nie Bernice, mogłaby wynająć dom i trochę zarobić. - Sytuacja,w jakiej się znajduję, jest tymczasowa...
- Och, doprawdy? Tak więc mówisz, z˙e jesteś po prostu chwilowo kochanką Alana? - wysyczała Bernice. Drwina ugodziła Elizabeth.
- Naprawdę chciałabym ci pomóc, ale obecnie...
- Kłamiesz! Zawsze byłaś egoistyczną świnią!
- krzyczała Bernice ogarnięta furią. - Ale Alan dostał od ciebie to, czego chciał, prawda? Nie mogę w to uwierzyć! Trzy lata temu nie poszłaś z nim do łóz˙ka, póki się nie zaręczyliście...
- Bernice... proszę cię! - przerwała jej Elizabeth chora ze wstydu.
- A teraz wystarczy, ze dał ci dwieście pięćdziesiąt tysięcy, a ty juz zachowujesz się jak dzi**a!
Elizabeth usłyszała jeszcze tylko huk rzucanej słuchawki i połączenie się przerwało.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julcia
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 7059
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 8:06:31 25-10-08    Temat postu:

Trzy wspaniałe odcinki, wkońcu są szczęśliwi a Alan ukrywa ze juz nie są malzeństwem Jak sie Libby dowie to juz po nim
Wkońcu zadne z nich nie ukrywa uczuć
A moze jemu jest tak dobrze bo wie ze ona nie jest juz jego zona i nie ma zoobowiązań?
Bernice jest podła, zalezy jej tylko na kasie.
Czekam na newsa i pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
DulceM
Motywator
Motywator


Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 276
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 10:19:41 25-10-08    Temat postu:

Kolejne 3 piękne odcinki )
Alan I libby..jedno słowo Pięknie:) Alan kocha Libby wspólny wyjazd to świetny pomysł,aole po telefonie tej wrednej materialistki Bernice ni jestem pewna czy dojdzie do skutku:/
Szkoda że rozwód sie uprawomocnił( Libby będzie wściekła jak sie dowie że Alan znał prawde a może nawet to potraktować jako kpine z jej osoby:(
Czekam na New.>
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maximum
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 23 Sie 2008
Posty: 3624
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 10:34:35 25-10-08    Temat postu:

Kochana wybacz, że nie komentowałam ale z czytaniem byłam na bierząco
Odcinki prześliczne
Jeszcze raz przepraszam i proszę o wybaczenie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mrs.Pattinson
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 5200
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:09:26 25-10-08    Temat postu:

nareszcie między Libby i Alanem wszystko zaczyna się układać, mam wrażenie, że powoli zbliżasz się do końca tej historii...
Berenice jak zwykle myśli tylko o sobie, jest bezczelna nazywając Libby dzi*ką,powinna razem z nią cieszyć się jej szczęściem, a nie krytykować ją. Myślę, że jest zazdrosna o szczęście Libby, a tym razem to ona powinna wygarnąć Berenice wszystko co o niej myśli i nie kierować się dobrym sercem...

czekam na kolejne odcinki ; *
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any$ka como Mia
Idol
Idol


Dołączył: 09 Paź 2008
Posty: 1084
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: z forum
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:10:51 25-10-08    Temat postu:

Bernice:/ no comment dla tej cynicznej kobiety:/ myśli tylko o sobie:/
Libbym i Alan...xD ojej słodo:)
ciekawi mnie jak Libby zareaguje, na uprawomocnienie się rozwodu.. czekam na newsa
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maite Peroni
Idol
Idol


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 1320
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 13:24:05 25-10-08    Temat postu:

Odcinek 34
- Będziesz zachwycona Il Palazzetto - mówił Alan.
Elizabeth tylko uprzejmie się uśmiechała. Pałacyk! Już sobie wyobrażała te kryształowe żyrandole, wielkie przestrzenie wyłożone marmurem i meble kapiące od złoceń. Bardzo wątpiłaby jego wiejski dom mógł jej się spodobać. Alan lubił luksus. Natomiast Elizabeth w zbytkownym otoczeniu czuła się niepewnie.
Dzień był piękny, niebo bez jednej chmurki. Gdy limuzyna skręciła w boczną drogę, ponad wierzchołkami drzew Elizabeth zobaczyła stojący na wzgórzu dom z kamienia koloru miodu, z wysoką, elegancką wieżyczką i dachem z terakoty, idealnie wkomponowany w krajobraz. Był tak piękny, ze z zachwytu zacisnęło jej się gardło. Właśnie tak przed miesiącem miodowym, który spędzili w nowoczesnej, pełnej szkła i chromu willi, wyobrażała sobie swój wymarzony dom. A teraz do takiego domu Alan ją przywiózł.
Powitały ich gospodyni i pokojówka. Natychmiast porwały Marca, okazując taką radość i zachwyt, ze aż się rozpromienił.
- Jutro rano przyjedzie Rosa Peroli, żeby pomóc ci się nim zająć - oznajmił Alan.
Elizabeth gwałtownie się do niego odwróciła.
- Co takiego?
- Nie było trudno znaleźć jej nazwisko w książce telefonicznej. Zadzwoniłem i spytałem, czy zechciałaby pracować u ciebie na pełny etat. A ona bardzo chętnie się zgodziła.
Elizabeth głęboko oddychałaby się opanować.
- Widzę, ze nie przyszło ci do głowy, żeby spytać mnie o zdanie.
- Owszem, przyszło, ale w końcu postanowiłem nie pytać.
Elizabeth spojrzała na niego z niedowierzaniem.
- Dlaczego?
Alan wzruszył muskularnymi ramionami.
- Przyzwyczaiłaś się, z˙ cała odpowiedzialność za Marca spada na ciebie, więc czujesz się winna, oddając go pod opiekę komuś innemu. Ale uważam, ze powinniśmy móc od czasu do czasu być sami. Spędzanie czasu tylko we dwoje to nie zbrodnia.
Elizabeth przestała łypać na niego ze złością i niemal się uśmiechnęła. Wiedział, jakie słowa wypowiedzieć, by ją przekonać.
- Pewnie masz rację - przyznała.
Wziął ją za rękę i wprowadził do ogromnego holu o wielkich oknach wychodzących na ogród. Umeblowany był w stylu rustykalnym. Ciekawe, kto urządzał ten dom, pomyślała. Bliss Masterson? Już widziała, jak tamta dokonuje ostatnich poprawek, przerzuca koc przez krzesło z kutego żelaza stojące przy oknie, starannie układa gałęzie w pięknej, marmurowej
urnie. Serce jej się ścisnęło, drżąc, wzięła oddech, by opanować gwałtowne emocje. Bardzo
się starała nie myśleć, ile kobiet Alan oprowadzał po domu, tak jak teraz ją. Przysięgła sobie, ze nic na ten temat nie powie, ale wyobraźnia podsuwała jej obrazy, które doprowadzały ją do szaleństwa.
- Wiesz - odezwała się w końcu - obiecywałeś mi dokładnie taki dom na nasz miodowy miesiąc.
- Ja zawsze dotrzymuję obietnic - wycedził Alan, drażniąc się z nią.
Elizabeth była taka napięta, ze aż dziwne, ze nie pękła jej skóra na policzkach. Jak on może być taki tępy? Wydaje mu się, ze go pochwaliła?
Kontynuowali zwiedzanie domu. Weszli do sypialni. Rzuciły jej się w oczy jasnoniebieskie zasłony spływające aż na dębową podłogę. Niebieski, jej ulubiony kolor. Jak detektyw na gorącym tropie niebezpiecznego zbrodniarza otworzyła następne drzwi i tam zobaczyła następny dowód jego nieczułości: wolno stojącą, przepiękną w kształcie wannę ze swoich snów.
- Nienawidzę cię! - wybuchnęła, prawie szlochając.

Odcinek 35
Wysoki, potężny, z nieprzeniknioną twarzą Alan stanął przy imponującym łożu i przyglądał jej się z udanym zdumieniem.
- Nie wierzę własnym uszom. Co się z tobą dzieje?
- Przed ślubem wymarzyłam sobie taki dom! A ty, owszem, kupiłeś go, ale dopiero po tym, gdy od ciebie odeszłam, i jeszcze zbezcześciłeś go z inną kobietą! - wysyczała. - Jak śmiałeś mnie tu przywieźć?
- Może chciałem ci przypomnieć, od jakiego wspaniałego mężczyzny odeszłaś- powiedział
Alan lodowato. - A ten dom... symbolizuje wiarę, jaką kiedyś w tobie pokładałem.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Myślałem, ze do mnie wrócisz. Gdy się pakowałaś i odchodziłaś, nawet nie przyszło mi do
głowy, ze to koniec naszego małżeństwa.
Jego złote, błyszczące oczy wpatrywały się bacznie w jej napiętą twarz.
- O tym domu powiedziano mi tydzień po twoim odejściu. Przedtem odrzuciłem wiele ofert - mówił dalej zimnym tonem - ale w chwili, gdy zobaczyłem zdjęcia Il Palazzetto, wiedziałem, ze to dom twoich marzeń, a marzenia nie pojawiają się na rynku często. Kupiłem go, bo szczerze wierzyłem, ze wkrótce odzyskasz rozum i wrócisz do mnie.
Elizabeth poczuła w gardle wielką gulę. Nie spodziewała się takich słów.
- Jeżeli to prawda...
Jego spojrzenie stwardniało.
- Nie wątp w moje słowa. Już raz miało to straszliwe konsekwencje - przypomniał jej sucho.
- Wydawałoby się, ze powinnaś się czegoś wreszcie nauczyć.
W kłopotliwym milczeniu z gardła Elizabeth wydarł się niepewny śmiech.
- Tak, nauczyłam się. Źle cię osądziłam, ale gdybyś wtedy chciał, łatwo byś mnie przekonał, ze mówisz prawdę. Jednak nie zależało ci na tym na tyle, by przyjechać do mnie i walczyć o to, bym wróciła!
Jego szerokie, zmysłowe usta zacisnęły się.
- To kłamstwo.
- Byłeś za dumny. Nie uwierzywszy ci, zraniłam twoje ego, więc postanowiłeś mnie ukarać
- powiedziała Elizabeth gorzko.
- To bardzo fantazyjne spojrzenie na to, co się stało.
-Nie. Taki właśnie jesteś. Postawiłeś nasze małżeństwo jako fant w rosyjskiej ruletce. Teraz już wszystko rozumiem. A ten dom kupiłeś tylko dlatego, ze spodziewałeś się, ze wrócę i będę się przed tobą czołgać.
- Masz zanadto wybujałą wyobraźnię - zakpił Alan ze spokojem, który doprowadzał ją do
szału.
- Zachowałeś się okrutnie wobec nas obojga. Nie ukorzyłam się, więc ze złości pozwoliłeś mi
odejść. A teraz nie potrafisz przestać mnie obwiniać za klęskę naszego małżeństwa. Może i nie byłam idealną żoną, ale ty byłeś jeszcze gorszym mężem. Sprawiłeś, ze czułam się nieszczęśliwa na długo przed Jasmine Bailey.
Ciemnozłote oczy Alana zapłonęły, na policzkach pojawiły się krwawe plamy.
- Na czym opierasz to oskarżenie?
- Nasze małżeństwo się rozpadło, bo nigdy cię nie widywałam. Stawiałeś pracę na pierwszym miejscu, dawałeś mi odczuć, jak bardzo jestem nie ważna w twoim życiu. W rzeczywistości wcale nie chciałeś być żonaty. Zachowywałeś się jak kawaler...
- Czy to moja wina, ze bez słowa skargi zgadzałaś się na wszystko? Co za sens skarżyć się na to, jak cię traktowałem, gdy od tego czasu minęły już˙ dwa lata?! - krzyknął Alan.
- Gdy braliśmy ślub, nie byłem tak dojrzały, jak mi się wydawało. Nie wiedziałem, czym naprawdę jest małżeństwo.
- Nie zdawałam sobie sprawy, ze potrzebowałeś podręcznika!
- Szkoda, bo bardzo by mi pomógł. Moi rodzice prowadzili całkiem osobne życia. Ojciec miał jeden romans za drugim, a matka miała stałego kochanka. Czuli do siebie nawzajem wstręt. Byłem zdumiony, ze zginęli w tej samej katastrofie samolotu, bo rzadko przebywali razem.
Elizabeth zabrakło słów. Alan często bywał u nich w domu. Jak mógł przed nią ukryć taki fakt ze swojego życia?
- Serafina nigdy o tym nie mówiła...
- Serafina była jeszcze mała, a ponadto mieszkała z babcią
- Ale mnie powinieneś był powiedzieć.
Podrzucił z arogancją głową, w pięknych oczach zalśnił upór.
- Po co? To nie miało wpływu na to, co było między nami. Chciałem ci tylko wyjaśnić, ze
małżeństwo moich rodziców nie nauczyło mnie tworzyć miłej, domowej atmosfery, jakiej pragnęłaś.
Wielkie słowa jak na mężczyznę, który przez cały ostatni tydzień rozkoszował się miękkim kocem domowej przytulności. Ale dzięki temu, ze w złości tyle powiedział, mogła zrozumieć, skąd wzięła się ta jego ostrożność, cynizm i rezerwa w ich małżeństwie. Aż dziwne, ze po takim dzieciństwie w ogóle jej się oświadczył. Uniosła głowę.
- Naprawdę kupiłeś ten dom dla mnie?
Alan rzucił jej lodowate spojrzenie. Nagle poczuła się o wiele bardziej pewna siebie.
- No, tak, rzeczywiście kupiłeś go dla mnie - odpowiedziała sobie, rozsmakowując się w tej tak pochlebnej dla siebie prawdzie. - Styl rustykalny to niezupełnie to, co najbardziej lubisz, prawda?
Złocista błyskawica rozświetliła jego ocienione długimi rzęsami oczy.
- Istnieją pewne rustykalne przyjemności, którymi bym nie pogardził. Przed oczami Elizabeth pojawiło się rozkoszne wspomnienie: wysoka trawa, jego namiętność... Jeszcze
po trzech latach pamięć o tym wydarzeniu była bardzo żywa. Alan leniwym, bezszelestnym
krokiem podszedł bliżej, nie spuszczając z niej ani na chwilę wzroku. W jego oczach płonął ogień namiętności.
- No i jak było? - spytał z frywolnym uśmiechem.
Wciągnęła odurzający zapach jego wilgotnej skóry i uśmiechnęła się do siebie.
- Potrzebujesz jeszcze mnóstwo ćwiczeń.
Szczupłe palce uniosły jej brodę. Przeturlał ją pod siebie i mocno objął.
- Czyżbyś się skarżyła? Może więc jeszcze trochę poćwiczymy?
- Marco pomyśli, ze mu zginęliśmy - powiedziała z poczuciem winy. - Lepiej chodźmy do
niego, zanim zacznie płakać.
Alan zgodził się i poszedł pod prysznic.
Elizabeth została w łóżku. Ciało miała rozkosznie zrelaksowane i ociężałe. Najchętniej by zasnęła.

Odcinek 36
Gdy zadzwonił telefon, niechętnie podniosła słuchawkę.
- Elizabeth, to ty? To naprawdę ty?! - wykrzykiwał radośnie podekscytowany, znajomy kobiecy głos.
To była siostra Alana, Serafina. Elizabeth gwałtownie usiadła na łóżku, nagle całkowicie rozbudzona.
- Och, Elizabeth, jak to cudownie! Przyjechałaś z Alanem do Palazzetto! Znów jesteście razem! Więc będziesz na moim ślubie w sobotę! To najlepszy prezent, jaki mogłam dostać! Dlaczego nic mi nie powiedzieliście?
-Zawołam Alana... –Elizabeth rzuciła słuchawkę, jakby ją oparzyła. Nie wiedziała, co powiedzieć Serafinie, z którą bardzo się zżyła podczas trwania małżeństwa. Gdy odeszła od Alana, Serafina gorąco przemawiała za bratem. Teraz Elizabeth straszliwie żałowała, że wówczas nie chciała jej słuchać. Próbowała nie czuć żalu. Alan nawet jej nie powiedział, ze jego siostra wychodzi za mąż. Czy chociaż zamierzał zabrać ją na ślub?
Z ręcznikiem owiniętym wokół bioder i kryształowymi kropelkami wody lśniącymi na owłosionej piersi Alan wyszedł z łazienki i podszedł do telefonu.
- Serafina organizuje jutro wieczór panieński i prosi,byś do nich dołączyła. Próbuję ją przekonać, ze takie imprezy nie są w twoim stylu- powiedział po chwili.
W Elizabeth zawrzał bunt. Pewnie Alan wolałby trzymać swoją siostrę z dala od niej, ale nie pozwoli mu na to.
- Mylisz się. Z radością pójdę. Podziękuj jej za zaproszenie.
Alan spojrzał na nią ze zdumieniem, ale i z nie zadowoleniem. Podał jej słuchawkę i Serafina
znów wybuchnęła entuzjastycznym zachwytem. Wkońcu się pożegnała.
- Za kogo wychodzi? - spytała Elizabeth.
- Ma na imię Umberto. Jest architektem...i ma absolutnego bzika na jej punkcie.
- Cieszę się, ze jest szczęśliwa. Czy zamierzasz mnie zabrać na jej ślub?
- Teraz, gdy wie, ze jesteś we Włoszech, chyba nie mam wyboru.
To nie była miła odpowiedź i Elizabeth podejrzewała, ze gdyby Serafina nie zadzwoniła, Alan nie wziąłby jej ze sobą. Wkońcu jej pojawienie się na takiej uroczystości z pewnością wywoła sensację wśród jego krewnych i znajomych. A jednocześnie, udzielając tak wymijającej odpowiedzi, Alan uniknął konieczności określenia, co ich właściwie łączy.

Następnego dnia Alan od rana wyszedł spotkać się z zarządcą farmy. Elizabeth zabrała Marca na ocieniony taras, dała mu zabawki, a sama, przy filiżance kawy, zabrała się za przeglądanie poczty, którą nie przeczytaną przywiozła ze sobą. Wśród listów znalazła kopertę ze stemplem swojego prawnika. Przebiegł ją nieprzyjemny dreszcz.
List był krótki i rzeczowy. Adwokat zawiadamiał ją, ze przez cały zeszły tydzień usiłował się do niej dodzwonić, ale nie zdołał, więc tą drogą informuje, ze rozwód się uprawomocnił. W rozpaczy zgniotła list w kulkę. A więc jest rozwiedziona. Nie jest już żoną Alana. Słabo jej się zrobiło ze złości na własną bezmyślność. Dlaczego sama nie zatelefonowała do adwokata, by się dowiedzieć, kiedy upływa termin uprawomocnienia rozwodu? Jak mogła chować głowę w piasek i mieć nadzieję, ze w ostatniej chwili zdarzy się jakiś cud?
Przecież Alan ją ostrzegł. Mówił, ze ich małżeństwo już nie istnieje. Musiał wiedzieć, ze
formalności rozwodowe dobiegły końca. Drżącą ręką rozprostowała kartkę i sprawdziła datę. Miała rację. Alan wiedział już od dobrych kilku dni.
I nie powiedział ani słowa. Ani jednego słowa. A czego się spodziewała? Alan Lozano był
zbyt sprytny na to, by przynosić złe wiadomości, pomyślała rozdzierana bólem. W oczach stanęły jej gorące łzy. A więc jej bajka się skończyła. Może i chciał z nią sypiać, ale pozwoliłby sprawa rozwodowa toczyła się swoim trybem. Nie zrobił nic, by uratować ich małżeństwo, bo po prostu mu na tym nie zalezało.A jej naiwne nadzieje były tylko wytworem głupiej wyobraźni. I co ona teraz ma zrobić? Udawać, ze nic się nie stało i zostać? Czy tez przyznać się do klęski i wyjechać? Po co on ją w ogóle przywiózł do Włoch? Może myślał, ze sypiając z nią, będzie miał ułatwiony dostęp do Marca? A może chciał ją w ten sposób ukarać za to, ze ośmieliła się od niego odejść? A może naprawdę na tyle lubił się z nią kochać, ze zapragnął z nią być? A ona się na to zgodziła. Tak. Gdyby zaproponował uprzyjemnioną seksem wyprawę na Marsa, tez by się zgodziła. Czy więc może go winić za to, ze to ona okazała się taka łatwa?
W drodze do Rzymu paplała bez wytchnienia, by ukryć swoją rozpacz. Mówiła do Rosy, która przyjechała rano, do Marca, ale do Alana nie odezwała się ani jednym słowem.
- Co się z tobą dzieje? - spytał, gdy już się rozgościli w willi jego rodziny.
- Nic... Dlaczego miałoby się coś dziać?
- Widzę, ze coś jest nie w porządku - oświadczył twardo, bacznie wpatrując się w jej bladą twarz.
Udzielała wykrętnych odpowiedzi, aż wreszcie dał spokój. Gdy wyszedł z pokoju, zdjęła obrączkę i odłożyła ją na blat komody. Obrączka była symbolem ich małżeństwa i nie chciała jej dłużej nosić. List prawnika uświadomił jej, ze nie jest już męzatką, a to, co ją łączy z Alanem, to zwykły romans. Jest jego kochanką. To o wiele mniej godna szacunku pozycja niż pozycja żony i o wiele mniej bezpieczna niż związek małżeński. Sama musi zdecydować, czy się na to zgodzi. Ale nie teraz. Teraz nie była w stanie myśleć. W tej chwili wiedziała tylko jedno: nienawidziła Alana tak samo mocno, jak jednocześnie go kochała.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Monita
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 20 Sie 2008
Posty: 15254
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:00:58 25-10-08    Temat postu:

Odcinki są wspaniałe.
W końcu są szczęśliwą rodziną. Alan zrozumiał jak Libby i Marco są dla niego ważni. Tylko ten rozwód . Berenic jak zwykle zależy tylko na pieniądzach. Mam nadzieje że wyjazd do Włoch tylko umocni ich uczucie i będą szczęśliwi.
Czekam na kolejny odcinek. :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mrs.Pattinson
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 5200
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:15:04 25-10-08    Temat postu:

biedna Libby... myślałam, że po tym liście wyjedzie, mam nadzieję, że skoro jeszcze tego nie zrobiła, w ogóle do tego nie dojdzie.
Alan ma mało czasu, jeszcze jedno spięcie i Elizabeth nie wytrzyma wyjeżdżając z Włoch i tym razem znikając z jego życia już na zawsze...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Monita
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 20 Sie 2008
Posty: 15254
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:36:19 25-10-08    Temat postu:

Wiem jestem niecierpliwa. Ala ta tela jest tak fascynująca że mogę ja caly czas czytać. Więc kiedy new ?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 13, 14, 15, 16  Następny
Strona 14 z 16

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin