Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Cielo y Sol
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
cris
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 16 Cze 2007
Posty: 3684
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 20:43:02 03-07-07    Temat postu:

odc. 14

- Co się stało? – Ivana dojrzała wściekłość na twarzy córki.
- Wrócili – odrzekła z wściekłością – Diego Alejandro, smarkula i ta przybłęda przyjechali.
- I to cię tak martwi? Nie cieszysz się, że wrócił twój ukochany?
- Jestem wściekła! Gdybyś ją widziała! Ta znajda promieniuje szczęściem. Jestem pewna, że coś między nimi zaszło.
- Eeee nie wierzę. Myślisz, że ta świętoszka pozwoliłaby mu na to?
- Jestem tego pewna. Jest sprytna. Udaje świętą ale na pewno nie przepuściła takiej okazji.
- Masz rację – przyznała po chwili zastanowienia Ivana – Co robić? Nic nie idzie tak jak powinno. I jeszcze ten ślub Javiera z tą małą karierowiczką! Chyba zwariuję! Brakuje tylko, żeby wróciła Ariadna i ta wariatka Marisol!!!
- Cicho mamo, ktoś może cię usłyszeć a wtedy byłybyśmy do reszty pogrążone.
- Masz rację – Ivana ściszyła glos – Wolę nie myśleć co by się stało gdyby Juan Diego odkrył prawdę.
***
We wtorek od samego rana Maricela i Lucero chodziły po sklepach. Szykowały wyprawkę dla Lucero. Do ślubu pozostały już tylko cztery dni. Kiedy wreszcie kupiły wszystko, czego potrzebowały i wróciły do domu, Maricela z przyjemnością usiadła przy basenie i zabrała się za lekturę książki.
Cieszyła się ze ślubu Javiera i Lucero. Z przyjemnością towarzyszyła jej w zakupach i była wdzięczna ojcu, że sprezentował Lucero całą ślubną wyprawkę.
- Co robisz kochanie? – z rozmyślań wyrwał ją Juan Diego.
- Tato, wystraszyłeś mnie – uśmiechnęła się do niego wesoło – Wcześniej dziś wróciłeś?
- Tak. Jestem trochę zmęczony. Ten ukrop jest nie do zniesienia.
- Usiądź i odpocznij a ja przyniosę ci coś do picia.
Gdy wróciła ze szklanką jego ulubionego soku, dostrzegła że Juan Diego dziwnie wygląda. Był blady i dziwnie patrzał na książkę, którą zostawiła na stoliku.
- Tatusiu, źle się czujesz? – zapytała zatroskana.
- Co to jest? – wskazał na książkę.
- Nowa powieść mojej ulubionej pisarki, Virginii Valderama, mojej ulubionej pisarki – odparła lekko skonsternowana.
- Co wiesz o tej pisarce – dociekał.
- Niewiele. Podobno bardzo strzeże swojej prywatności. Nie rozumiem tato twojego zachowania. Jesteś taki poruszony. Co się stało?
- Przeczytałem pierwszą stronę i….
- Co się stało? Może coś ci dolega. Zaczynam się martwić.
- Czy możesz przynieść klucz do pokoju Ariadny?
- Tak – odparła zdziwiona i pobiegła do swojej sypialni po klucz.
- Chodź ze mną – poprosił gdy przyniosła klucz. Gdy dotarli do pokoju, zaczął nerwowo przetrząsać szuflady z rzeczami Ariadny, aż znalazł pewien album i podał go córce – Zobacz…
- Co to jest? – zapytała zdziwiona.
- Otwórz i przeczytaj. Twoja matka napisała to, tuż po waszych narodzinach – Maricela otworzyła album i zaczęła czytać:
„ Niebo i Słońce
Skarby do mnie należące.
Dary losu najwspanialsze,
Nade wszystko ukochańsze.”
- To niemożliwe! – Maricela była zaskoczona – tak samo zaczyna się powieść Virginii Valderama. Skąd Ariadna to przepisała?
- Nie przepisała. Sama to wymyśliła.
- Jak to możliwe? Nic z tego nie rozumiem….
- Valderama, tak nazywała się ukochana babcia, twojej mamy. Virginia Valderama to Ariadna de Alvarado!
- Nie, to niemożliwe! Czytam jej książki od lat, ona nie może być……
- To Ariadna! Wszędzie bym poznał jej styl. Tylko ona tak pisze.
- Musimy to sprawdzić.
- Tak Cielo. Jeszcze dziś wynajmę prywatnego detektywa aby ją odnalazł.
- Chcesz ją odszukać? - zdziwiła się.
- Tak. Muszę sprawdzić czy…czy odeszła do innego. Muszę sprawdzić czy Ivana mówi prawdę.
- Tato, ty wciąż ją kochasz, prawda? Mimo, że upłynęło tyle czasu?
- Tak – przyznał – Kocham ją i nigdy nie przestanę. Ariadna jest kobietą mojego życia. Cielo…- nagle coś przyszło mu do głowy.
- O co chodzi?
- Proszę cię córeczko, nie mów nikomu o naszym odkryciu. Nikt nie może wiedzieć, że trafiłem na ślad Ariadny. Ivana byłaby wściekła a ja chcę mieć najpierw pewność.
- Dobrze tato. Nikomu nic nie powiem.
- Nie mogę w to uwierzyć – Juan Diego przytulił córkę – Po tylu latach poszukiwań w końcu ją znalazłem i to dzięki książce.
- To niewiarygodne – Maricela nie mogła uwierzyć, że autorką książek, które czyta od tylu lat jest Ariadna. Kobieta, którą podziwiała za jej talent i kobieta, którą gardzi za to, co zrobiła Marisol i Juanowi Diego, to ta sama osoba. Virginia Valderama to Ariadna de Alvarado.
Maricela znowu sięgnęła po książkę. Zaczęła czytać wiersz, będący wstępem do powieści. Teraz doskonale go rozumiała.
„ I kiedy Niebo mi zabrano,
Na Słońce patrzeć nie umiałam.
To jakby serce mi wyrwano,
Znikłam, nic więcej nie mogłam……”
Maricela była pewna, że tę część wiersza, Ariadna napisała już po jej porwaniu. Znikła z życia swojej rodziny, która tak bardzo jej potrzebowała.
- Była egoistką – wyszeptała dziewczyna, odkładając książkę - ale chciałabym ją poznać. Wykrzyczeć co o niej myślę. Powiedzieć, że wróciłam. Jestem Cielo. Maria del Cielo Alvarado i wróciłam, by być z moją rodziną. Tymi, których kocham a do których już nie zalicza się Ariadna de Alvarado.
***
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cris
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 16 Cze 2007
Posty: 3684
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 19:58:10 04-07-07    Temat postu:

odc. 15

Nastał długo oczekiwany dzień ślubu Lucero i Javiera. Ceremonia odbywająca się w domu Juana Diego była naprawdę piękna. Obecna była tylko najbliższa rodzina i kilku przyjaciół Javiera. Świadkami zostali Cielo i Diego Alejandro.
- To był piękny ślub. Gratuluję – Maricela była bardzo wzruszona, składając życzenia przyjaciółce.
- Przykro mi tylko, że pani Ivana nie przyszła. Javier twierdzi, że go to nie obchodzi ale wiem, że w głębi duszy bardzo to przeżywa – było jej przykro ze względu na męża.
- Najważniejsze, że spełniło się wasze marzenie, jesteście mężem i żoną.
- Tak. Jestem żoną Javiera – Lucero z dumą pokazała palec z obrączką.
- Jaki piękny! – Cielo zwróciła uwagę na pierścionek ze wspaniałym kamieniem – To od Juniora?
- Co robicie? – podszedł do nich Diego Alejandro.
- Spójrz jaki piękny pierścionek Lucero dostała od Javiera!
- Nie, nie dostałam go od Javiera – sprostowała Lucero.
- Skąd go masz?! – Diego Alejandro, krzyknął jak oparzony na widok pierścionka – Skąd? – dopytywał.
- O co ci chodzi, Diego Alejandro? – Cielo była zdziwiona jego zachowaniem.
- Co się dzieje? – przyłączyli się do nich Juan Diego i Carlos Miguel.
- Spójrz na ten pierścionek!- Diego Alejandro wskazał klejnot bratu – poznajesz?
- Skąd go masz? – Carlos Miguel zareagował podobnie jak brat.
- Gdy mnie wyłowiono ściskałam go w ręce.
- Wyłowiono?! – obaj bracia powtórzyli niemal chórem.
- Niewiele z tego pamiętam – wyznała speszona tą sytuacją dziewczyna – miałam wtedy jakieś sześć lat. Kobieta, która mnie wychowała, znalazła mnie na brzegu morza nieprzytomną. Przez wiele dni walczyłam z gorączką nie mogli mnie dobudzić. Nie pamiętam jak się tam znalazłam. Nie wiem czy mam rodzinę i jak się nazywam.
- Marina – wyszeptał Diego Alejandro – nazywasz się Marina Valadares.
- Co ty mówisz, Diego Alejandro? – Lucero nic z tego nie rozumiała.
- Prawdę – stwierdził Carlos Miguel – Nazywasz się Marina Valadares, jesteś naszą siostrą.
- To niemożliwe, żartujecie sobie – nie wiedziała co o tym myśleć.
- Nie. Nigdy bym w ten sposób nie żartował – przekonywał Diego Alejandro – Nie jeśli chodzi o moją siostrę. To były twoje szóste urodziny – wrócił pamięcią do tego tragicznego dnia. Momentu gdy stracił rodziców i siostrę – świętowaliśmy je na naszym jachcie. Mama pozwoliła ci przymierzyć swój pierścionek zaręczynowy…
- Czy ona miała ciemne włosy – zapytała nagle.
- Tak – przytaknął Carlos Miguel – i brązowe oczy. Była piękna.
- Miała na imię Paola – wyszeptała dziewczyna.
- Tak, a nasz tata Manuel - Diego Alejandro zdjął z jej palca pierścionek – Spójrz, tu są wygrawerowane ich inicjały.
- Co się z nimi stało? – zapytała oszołomiona.
- Oboje utonęli.
- Nie! To niemożliwe. Nie mogli zginąć….
- Siostrzyczko – Diego Alejandro objął ją mocno – Tyle czasu ciebie szukaliśmy. Nie traciliśmy nadziei, że żyjesz. A ty, cały ten czas byłaś tak blisko. Jak to możliwe?
- Prawie nic nie pamiętam. Wtedy w wodzie jakiś chłopiec próbował złapać mnie za rękę, krzyczał nie bój się mała. To byłeś ty, Diego Alejandro?
***
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cris
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 16 Cze 2007
Posty: 3684
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 18:46:23 05-07-07    Temat postu:

odc. 16

- Mamo, gdybyś wiedziała co się stało – rozentuzjazmowana Fabiola wpadła do pokoju matki – naprawdę żałuj, że nie poszłaś na ten ślub. Gdybyś wiedziała….
- Proszę cię Fabiolito, nie mam ochoty na kolejne „niespodzianki”.
- Ale ta cię ucieszy. Możesz być pewna. Coś mi się wydaje mamusiu, że polubisz swoją nową synową…
- Fabiola, proszę cię przestań bredzić! – Ivana powoli traciła cierpliwość.
- Nie bredzę. Mam dla ciebie cudowną nowinę. Twój synek jest teraz bardzo bogaty. Jego żona okazała się być współwłaścicielką fortuny Valladaresów.
- Zwariowałaś? Ta biedna służąca?
- Ta biedna służąca jak ją nazywasz jest siostrą Carlosa Miguela i Diego Alejandro. To ich zaginiona siostra Marina.
- O czym ty mówisz?
- To prawda. Dzisiaj się o tym dowiedziała.
- Jak? – Ivana nie mogła uwierzyć w rewelacje córki.
- Dzięki pierścionkowi należącemu do Paoli Valadares. Miała go cały czas. A najzabawniejsze jest to, kto przyczynił się do odkrycia tej prawdy.
- Kto? – Ivana obawiała się, że kolejna niespodzianka może przyprawić ją o zawał.
- Inna znajda, ta przeklęta Cielo. Teraz Diego Alejandro zawdzięcza jej odnalezienie swojej ukochanej siostrzyczki. To jeszcze bardziej ich zbliży.
- Mniejsza z tym. Najważniejsze, że twój brat, którego już spisałam na straty, nie jest aż takim idiotą – po chwili namysłu dodała – Wiesz, chyba będę musiała zaprzyjaźnić się z moją synową. Jestem dla niej teraz jak matka więc muszę zadbać o jej interesy.
***
- Szczęśliwy? – Maricela ucieszyła się, że chociaż na chwilę, udało im się wymknąć z przyjęcia i porozmawiać na osobności w bibliotece.
- Nie masz pojęcia jak bardzo – przyznał Diego Alejandro i objął ją mocno – Wyobrażasz sobie? W końcu, po tylu latach ją odnaleźliśmy. Odzyskałem Marinę, mam ciebie, czy mógłbym być szczęśliwszy? – zapytał i pocałował ją niespodziewanie.
- Cielo? – drzwi do biblioteki się otworzyły i do środka wszedł Juan Diego, minę miał mocno zdziwioną.
- Chyba się wydało….- stwierdził Diego Alejandro z szelmowskim uśmiechem na ustach.
- Chcesz powiedzieć, że wy….? - Juan Diego nie mógł w to uwierzyć.
- Tak tato, chcieliśmy trochę poczekać z tą nowiną ale nas nakryłeś. Diego Alejandro i ja, chcemy się pobrać.
- To żart, prawda? Chcecie mnie nabrać? – spojrzał na swojego chrześniaka, którego zawsze traktował jak rodzonego syna.
- Myślałem, że się ucieszysz? – młodszy z mężczyzn był zmieszany. Reakcja Juana Diego trochę go rozczarowała.
- Że się ucieszę? – zapytał Juan Diego – Jestem szczęśliwy! To najwspanialszy prezent jaki mogliście mi sprawić! Takie szczęście! Chodźcie – pociągnął córkę za rękę.
- Dokąd? – zapytała z uśmiechem na ustach.
- Musimy to oficjalnie ogłosić. Niech wszyscy się o tym dowiedzą.
***
- Widziałaś ich miny? – Juan Diego, obejmując córkę, wciąż był pod wrażeniem nowiny – To niewiarygodne!
- Rzeczywiście, goście weselni byli zaskoczeni.
- Wesele – rozmarzył się Juan Diego – gdy tylko załatwimy formalności i w obliczu prawa zostaniesz moją córką, wyprawię ci wspaniałe wesele.
- Tato, proszę cię ochłoń, bo jeszcze coś ci się stanie.
- Oh kochanie….- westchnął – to taki wzruszający dzień. Ślub Javiera, pojawienie się Mariny, niespodzianka jaką ty mi sprawiłaś, wiadomość o Ariadnie…
- Co? Dowiedziałeś się czegoś o Ariadnie?
- Tak. Dziś rano był u mnie detektyw, którego zatrudniłem do tej sprawy. Przyniósł mi zdjęcie Virginii Valderama.
- I co?
- To ona córeczko. Wszędzie bym ją poznał. Prawie się nie zmieniła – wyciągnął z kieszeni marynarki jej zdjęcie i podał je córce.
- To ona – Cielo od razu ją rozpoznała. Tak ją zapamiętałam. Minęło dwadzieścia lat a ona prawie się nie zmieniła – w oczach dziewczyny pojawiły się łzy – Czy ona….
- Nie – Juan Diego od razu zrozumiał o co chciała zapytać – Nie ma żadnej rodziny. Nie wyszła ponownie za mąż i nie ma więcej dzieci. Mieszka około dwie godziny jazdy samochodem stąd…
- I co teraz zamierzasz? – zastanawiała się Cielo. Pojedziesz do niej?
- Nie – odparł stanowczo – nie chcę komplikować sobie życia. Proszę cię, byś nie mówiła nikomu o tym czego się dowiedziałem.
***
- O nie! Tego już za wiele! – Fabiola z wściekłością w oczach zaczęła rozrzucać rzeczy po swoim pokoju.
- Uspokój się! – upomniała ją Ivana – Jeszcze cię ktoś usłyszy!
- Nic mnie to nie obchodzi! Niech usłyszą! Nie zniosę tego! Diego Alejandro i ta przybłęda! Gdybyś widziała minę ojca gdy to ogłaszał. Myślałam, że zacznę krzyczeć z wściekłości.
- Wyobrażam sobie – Ivana doszła do wniosku, że dobrze zrobiła nie schodząc na ślub syna. Ciężko opadła na fotelu córki i westchnęła – Przestań chodzić po tym pokoju. Doprowadzasz mnie do szału – warknęła na córkę – Lepiej usiądź i zacznij myśleć. Musimy coś wymyślić. Mieć plan, żeby nie dopuścić do tego idiotycznego ślubu.
- Nic nie zrobimy – Fabiola bezradnie opadła na kanapę – Na pierwszy rzut oka widać, że Diego Alejandro szaleje na punkcie tej przybłędy. Przeklęta! Owinęła go sobie wokół małego palca. Nic nie możemy na to poradzić….
- Kochanie, nie doceniasz swojej mamusi – na ustach Ivany pojawił się przebiegły uśmiech – Chyba znalazłam pewien sposób, żeby skłócić nasze gołąbeczki. Jeszcze dziś wprowadzimy go w życie.
- Jaki to plan.- Fabiola umierała z ciekawości.
- Zaraz ci wszystko wyjaśnię. Obiecałam ci, że poślubisz Diego Alejandro i dotrzymam słowa.
***
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cris
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 16 Cze 2007
Posty: 3684
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 18:34:25 06-07-07    Temat postu:

odc. 17

Dochodziła czternasta gdy Maricela bawiła się z Angelitą w pokoju dziewczynki. Do domu wrócił Carlos Miguel. W salonie zastał Fabiolę.
- Już wróciłaś? – odniósł wrażenie, że ucieszyła się na jego widok.
- Tak, skończyłem dziś wcześniej. Twój ojciec i Diego Alejandro wrócą dziś później.
- To świetnie. Dawno nie rozmawialiśmy. Co powiesz na wspólny obiad? Rozerwalibyśmy się trochę.
- Wybacz ale chyba nie mam dzisiaj nastroju. Zajrzę do córki a później pójdę poczytać.
- Nie bądź nudziarzem – nalegała – Angela jest z Cielo a na czytanie masz jeszcze mnóstwo czasu. Chodź, znalazłam świetny lokal, rozerwiemy się trochę.
- Dobrze – powiedział Carlos Miguel, gdy siedząc w restauracji popijali drinki – a teraz powiedz mi skąd to nagłe zainteresowanie moją osobą?
- Nie rozumiem - Fabiola udawała zdziwioną.
- Od jakiegoś czasu nasze stosunki się ochłodziły.
- Nie z mojej winy uśmiechnęła się zalotnie – Podobałeś mi się ale wolałeś moją siostrę.
- Pamiętam, że mój ślub z Marisol nie zmienił twojego stosunku do mnie. Przestałaś się mną interesować, gdy poznałaś mojego brata. Czyżby przestał ci się podobać?
- Dobrze wiesz, że nie.
- I znowu na drodze stanęła ci siostra. Tym razem Cielo… - roześmiał się.
- Co nie zmienia faktu, że szaleję za twoim bratem i nie tak łatwo oddam go innej.
- Obawiam się, że to beznadziejny przypadek. Mój brat stracił głowę dla Cielo, tak jak ja dla Marisol.
***
- Dobranoc aniołku – Maria del Cielo jak co dzień utuliła siostrzenicę do snu.
- Ciociu…- mała spojrzała jej prosto w oczy.
- O co chodzi skarbie?
- Jesteś bardzo ładna a w tych ubraniach jeszcze bardziej przypominasz moją mamę.
- Kochanie – Cielo pocałowała dziewczynkę w policzek i zamyśliła się nad jej słowami. Musiała przyznać, że bardzo się zmieniła. Nie wyglądała już na biedną Maricelę. Nosiła drogie ubrania, którymi Juan Diego niemal ją zasypywał. Nosiła wspaniałą biżuterię, jeździła luksusowym samochodem…Odkąd poznała ojca jej życie uległo diametralnej zmianie. Z biednej dziewczyny przeistoczyła się we wspaniałą kobietę. Jednak ta zmiana była jedynie powierzchowna. W środku wciąż była tą samą serdeczną i dobrą dziewczyną, która przybyła do domu rodziny de Alvarado w poszukiwaniu pracy. Marzyła by zostać pisarką, stworzyć z Diego Alejandro szczęśliwą rodzinę i zapełnić pustkę, jaką zostawiła po sobie w życiu Angelity – Marisol…. – Naprawdę tak bardzo ci ją przypominam? – zapytała po chwili.
- Tak. Wyglądasz zupełnie tak jak ona. Dlatego tak mocno się boję – tu urwała i smutno spojrzała na Cielo.
- Boisz się, że odejdę tak samo jak ona, prawda? – Cielo bez problemu zgadła co trapiło małą.
- Tak...
- Nie wolno ci tak myśleć kochanie – mocno przytuliła siostrzenicę – Zawsze będę przy tobie i nigdy cię nie opuszczę. Jesteś moim największym skarbem. Już zawsze będziemy razem.
- Obiecujesz? – Angela spojrzała z ufnością w jej oczy.
- Obiecuję.
***
- Chcesz mi wmówić, że Cielo to tak naprawdę Marisol? – dopiero teraz do Carlosa Miguela dotarło to, co od dłuższego czasu usiłowała mu wmówić Fabiola.
- To oczywiste – teraz gdy udało jej się upić Carlosa Miguela, Fabiola miała pewność, że jej plan się powiedzie – Pomyśl tylko….
- To śmieszne – mężczyzna uznał to za żart w złym guście.
- Nie wydaje ci się to dziwne, że zaginiona córka wraca po dwudziestu latach poszukiwań? Jakiś rok po tym gdy jej siostra bliźniaczka zginęła w katastrofie lotniczej.
- Zginęła – zaakcentował Carlos Miguel – sama to powiedziałaś, Marisol nie żyje.
- A widziałeś jej ciało?
- Dobrze wiesz, że nie – Carlosowi Miguelowi coraz mniej podobała się ta rozmowa – było zwęglone, nie do rozpoznania. Rozpoznałem za to jej wisiorek. Nigdy się z nim nie rozstawała bo był pamiątką po Ariadnie.
- Nie bądź naiwny – Fabiola nie ustępowała. Wiedziała, że nie może się już wycofać. Jeśli chce, żeby jej plan się powiódł, to pijany Carlom Migiel musi uwierzyć, że Cielo to jego zmarła żona - dokładnie to sobie obmyśliła. Podrzuciła ten wisiorek aby upozorować swoją śmierć. Tylko tak mogła uciec do swojego kochanka Alfredo Martineza. Wszyscy wiedzą, że za nim szalała. Martinez jesz playboyem, szybko się nią znudził i odesłał z powrotem. Marisol nie mogła się przyznać, że sfingowała własną śmierć, na zawsze straciłaby wtedy zaufanie ojca. Nie pozwolilibyście jej zbliżyć się do małej, za którą na pewno bardzo się stęskniła.
- Myślisz, że mogłaby ją opuścić by uciec do Martineza? – Carlom Migiel nie wiedział co o tym myśleć ale Fabiola świetnie się przygotowała, potrafiła rozwiać każdą jego wątpliwość.
- Na pewno planowała ją porwać ale najpierw chciała pobyć sam na sam z ukochanym. Pomyśl tylko! Skąd nagle wzięłaby się Cielo? Czy ta bajeczka o tym, że początkowo nie wiedziała kim naprawdę jest, nie wydaje ci się śmieszna? Podaje się za nauczycielkę, szuka pracy jako służąca a okazuje się być spadkobierczynią fortuny . Dziecko które zaginęło przed laty…Ta mała na pewno już nie żyje. A kto lepiej znał historię zaginionej Cielo niż jej siostra – bliźniaczka. Możliwość podszycia się pod zaginioną siostrę była dla niej jedynym wyjściem z tej sytuacji. Jedyną szansą by wrócić na łono rodziny, by być blisko córki.
- To dlaczego chce wyjść za mojego brata?
- Jest rozpieszczona i kapryśna. Twój brat bardzo jej się podobał. Powiedziała mi o tym, gdy wróciliście od niego ze Stanów. To przykre ale ty po prostu się jej znudziłeś.
***
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cris
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 16 Cze 2007
Posty: 3684
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 18:06:29 07-07-07    Temat postu:

odc.18

Dochodziła dziewiąta, Cielo z niecierpliwością oczekiwała powrotu Diego Alejandro. Właśnie przebierała bluzkę, gdy ktoś bez pukania wszedł do jej pokoju. Nie miała na sobie bluzki więc speszyła się na widok Carlosa Miguela.
- Nie wstydź się – stwierdził szorstko – przecież nieraz widziałem cię już nago.
- Co ty opowiadasz? – była zaskoczona – Jesteś pijany.
- Być może ale jeszcze nigdy nie myślałem równie trzeźwo – pociągnął ją za ramię i rzucił na łóżko – Wiem już o wszystkim! – krzyknął. Był tak pijany, że zatoczył się i upadł na nią.
- Co tu się dzieje?!!! – do pokoju wszedł Diego Alejandro, spojrzał rozczarowany na leżących na łóżku – Jak mogliście? Moja narzeczona i brat. Świetnie się bawiliście? Pewnie mieliście niezły ubaw z idioty, jakim się okazałem – wyszedł a Cielo narzuciwszy na siebie podkoszulek zaczęła go wołać – Wytłumacz mu wszystko! – krzyczała na Carlosa Miguela.
- Nic mu nie wytłumaczę – odparł na wpół przytomny – Wolę, żeby mnie znienawidził niż wpadł w twoją pułapkę.
- O czym ty mówisz? – szybko doszła do wniosku, że nie warto tracić czasu na rozmowę z pijanym i pobiegła za Diego Alejandro. Drzwi do jego pokoju były zamknięte. – Wpuść mnie! – krzyczała i waliła w drzwi – Musimy porozmawiać! Słyszysz?! Otwórz te drzwi!
- Wyszedł po jakimś czasie z walizką w ręku. W tym samym czasie zjawił się zwabiony krzykami córki Juan Diego – Co tu się dzieje?
- Tato – spojrzała na niego zapłakanymi oczami – on chce odejść. Nie pozwól mu na to.
- Co się stało? – powtórzył swoje pytanie.
- Córka ci to wytłumaczy – odparł szorstko Diego Alejandro i wyszedł.
- Nie odchodź! Pozwól, że ci wytłumaczę! – Cielo była zrozpaczona – Nie możesz tak odejść!
- Uspokój się kochanie i wytłumacz mi co się stało – zdezorientowany Juan Diego starał się uspokoić córkę.
- Sama nie wiem co się stało? – wyznała szczerze – Carlos Miguel wszedł do mojego pokoju, był pijany, wygadywał jakieś bzdury i rzucił się na mnie a wtedy wszedł Diego Alejandro. Opacznie zrozumiał to, co zobaczył. On myśli, że Carlos Miguel i ja mamy romans – była wstrząśnięta tym co się stało. Miała nadzieję, że to jakiś koszmar z którego zaraz się obudzi.
- Gdzie jest Carlos Miguel?! – Juan Diego był wściekły – Będzie musiał mi wszystko wyjaśnić!
- Tato, to nie ma sensu. On jest kompletnie pijany. Możesz jedynie wszystko pogorszyć.
- W porządku – odparł nie do końca przekonany czy słusznie – Porozmawiam z nim jutro a ty nie płacz. Zobaczysz, że wszystko się wyjaśni. Diego Alejandro przemyśli to wszystko i dojdzie do wniosku, że to absurd. Kocha cię i wróci do ciebie – pocałował córkę i zaprowadził ją do pokoju.
***
Z samego rana do pokoju Cielo zapukał Carlos Miguel.
- Wynoś się stąd! – krzyknęła na jego widok.
- Cielo, proszę cię powiedz, że to nie prawda – wyglądał na przygnębionego – Powiedz, że nic się wczoraj nie stało.
- Nic. Nie stało się nic oprócz tego, że zniszczyłeś moje życie.
- Więc to prawda – przysiadł na krześle i schował twarz w dłoniach.
- Nie rozumiem dla czego to zrobiłeś. Czy aż tak mnie nienawidzisz?
- Nie, to nie tak. Byłem pijany.
- Wiem ale to nie jest usprawiedliwienie.
- Nie ma usprawiedliwienia dla tego, co zrobiłem ale chcę, żebyś wiedziała…..
- Co? – była na niego wściekła ale jednocześnie nie mogła uwierzyć by był podły – O czym powinnam wiedzieć? – uklęknęła bok niego i zmusiła by spojrzał jej w oczy – Wytłumacz mi.
- Ktoś celowo mnie upił.
- Po co miałby to robić?
- By wmówić, że Marisol nie umarła. Tylko po pijanemu mogłem uwierzyć, że Marisol podszywa się pod swoją zaginioną przed laty siostrę.
- To absurd! – Cielo była w szoku – Jak mogłeś w to uwierzyć?
- Ta osoba wmówiła mi, że Marisol upozorowała własną śmierć aby uciec do kochanka. A kiedy ten ją zostawił postanowiła wrócić do domu, do córki.
- Po co ktoś miał ci to powiedzieć, jaki miał w tym cel – nic z tego nie rozumiała – Powiedz mi, kto to był?
- Ta osoba za wszelką cenę chce cię rozdzielić z moim bratem.
- Kto to jest! Mów!
- To Fabiola…
- Fabiola – zdziwiła się – Dlaczego….No tak, ona jest w nim zakochana.
- Ale on nic do niej nie czuje. Nigdy nie robił jej złudzeń. Posłuchaj, wydaje mi się, że wiem gdzie jest mój brat. Odnajdę go i wszystko wyjaśnię. – Nie. Nie rób tego.
- Dlaczego? Nie chcesz, żeby znał prawdę?
- Nie, jeszcze nie teraz. Muszę dużo przemyśleć. Nie wiem jak, ale zemszczę się na mojej siostrzyczce. Ta mała jędza zrozumie, że nie można igrać z uczuciami innych. Bardzo nas skrzywdziła. Mnie, Diego Alejandro i ciebie.
- Pamiętaj, że możesz na mnie liczyć.
- Wiem. Carlowie Miguel…
- Tak?
- Nie znałam mojej siostry ale coś tam w środku, każe mi być pewną, że bardzo cię kochała. Nigdy i dla nikogo nie opuściłaby Angeliny i ciebie.
- Wiem. Ja w głębi duszy też jestem tego pewny – pocałował ją w policzek. Był taki wzruszony jej troską i dobrocią – Dziękuję – już chciał odejść, gdy nagle sobie o czymś przypomniał – Cielo?
- Tak?
- Poczekaj, zaraz wrócę. Chcę ci coś dać.
- Co to? – zapytała, gdy wrócił i podał jej jakiś zeszyt.
- Nigdy go nie czytałem. Chciałem go dać Angeli, gdy podrośnie Alę wolę byś ty go miała. To pamiętnik Marisol.
- Pamiętnik mojej siostry?
- Tak. Miała jakieś osiemnaście lat, gdy zaczęła go pisać. Weź go. Może w ten sposób poznasz swoją siostrę a nawet dowiesz się czegoś nowego o sobie.
- Dziękuję – była bardzo wzruszona – Nie wiesz ile to dla mnie znaczy. Mam nadzieję, że dzięki temu pamiętnikowi, zrozumiem jaka była moja siostra. Może poznam samą siebie. To właśnie muszę zrobić, dowiedzieć się kim tak naprawdę jestem. Zrozumieć, czego chcę w życiu.
- Jesteś Maria del Cielo Alvarado. Wspaniałą dziewczyną, która wiele w życiu wycierpiała. Zbyt wiele. Jednak czas to zmienić. Przysięgam, że zrobię wszystko byś była szczęśliwa.
- Przysięgnij, że nie zdradzisz nikomu, co się wczoraj tak naprawdę stało.
- Ale dlaczego – nie mógł zrozumieć.
- Przysięgnij!
- Przysięgam.
- Dziękuję ci. Moja siostra była szczęściarą, mając takiego męża jak ty.
- Nie, to ja byłem prawdziwym szczęściarzem, że ją miałem. Mój brat i ja nie zasługujemy na takie kobiety jak Marisol i ty.
***
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cris
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 16 Cze 2007
Posty: 3684
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 19:21:04 08-07-07    Temat postu:

odc. 19

- Córeczko, co robisz? – Juan Diego wystraszył się na widok pakującej się córki – Dlaczego pakujesz te walizki?
- Tatusiu, muszę na jakiś czas wyjechać.
- Dlaczego? Nie mogę cię znowu stracić – był naprawdę przerażony.
- Nie utracisz mnie już nigdy – objęła go mocno – Zawsze będziemy razem. Chcę wyjechać na jakiś czas. Muszę wszystko przemyśleć. Ostatnio tyle się wydarzyło…Muszę dojść nad tym wszystkim do porządku.
- Rzeczywiście, wiele ostatnio przeszliśmy. Rozumiem cię córeczko. Jeśli musisz to wyjedź ale błagam, dzwoń do mnie tak często jak to tylko możliwe i wracaj prędko.
- Oczywiście, że będę dzwonić i wrócę zanim się za mną stęsknisz.
- Już tęsknie.
- Tato, jest jeszcze jedna rzecz….
- O co chodzi?
- Rozmawiałam z Carlosem Miguel. Wszystko sobie wyjaśniliśmy. Proszę cię, nie miej do niego pretensji. To wszystko nie ma już znaczenia. Wygląda na to, że ktoś nam zrobił głupi kawał. Carlos Miguel bardzo źle się teraz czuje. Nie roztrząsajmy tego dłużej.
- Ale straciłaś Diego Alejandro….
- Okazało się, że jego miłość nie była tak silna, jak mi się wydawało. Jak mógł pomyśleć, że zdradzam go z jego bratem? Ale nie mówmy już o tym, dobrze?
- Cielo, to dla ciebie – wyjął z kieszeni jakąś kartkę.
- Co to jest?
- To numer twojego konta.
- Mojego konta? – zapytała zdziwiona.
- Tak. Wpłacam na nie regularnie pewną sumę. Chcę, żebyś miała pieniądze na swoje wydatki. Przydadzą ci się, zwłaszcza teraz w czasie podróży.
- Nie potrzebuję – próbowała protestować.
- Wiem, wiem – przerwał jej pewny, co ma mu do powiedzenia – Chcę, żebyś miała te pieniądze i korzystała z nich wedle uznania.
***
- Ciociu, obiecałaś że nigdy się nie rozstaniemy – Cielo wiedziała, że rozmowa z siostrzenicą będzie dla niej najtrudniejsza – Okłamałaś mnie! Wcale mnie nie kochasz!
- Kocham cię. Dobrze o tym wiesz – starała się mówić spokojnie ale czuła, że nie będzie w stanie długo powstrzymywać drżenia głosu.
- To czemu mnie zostawiasz?
- Wrócę tu niedługo, obiecuję. Muszę tylko coś załatwić. Wrócę bardzo szybko. Będę dzwonić. Obiecuję. Tak bardzo cię kocham moja maleńka.
***
Cielo nie była pewna czy dobrze zrobiła. Nie była tu nigdy wcześniej ale czuła, że musi odwiedzić to miejsce. Wiązało się ono z przeszłością z którą postanowiła się zmierzyć.
- Przepraszam – zwróciła się do kobiety w białym fartuchu – chciałabym zobaczyć jedną z pacjentek. Dolores Hernandez.
- Dolores Hernandez? – zdziwiła się kobieta – Przez te wszystkie lata, nikt jej nigdy nie odwiedzał. Czy jest z nią pani spokrewniona?
- Tak – skłamała – Nazywam się Marcela Hernandez. Jestem jej córką. Wychowywała mnie babcia. Nie chciała żebym tu przyjeżdżała. Gdy żyła, stanowczo mi tego zakazywała.
- W porządku – kobieta ze zrozumieniem kiwnęła głową – zaprowadzę panią do niej, ale być może pani babka miała rację.
- Aż tak z nią źle?
- Jej stan nie zmienia się od czasu kiedy tu przyjechała. Zajmuję się nią przez te wszystkie lata.
- Chciałabym ją zobaczyć.
- W porządku, chodźmy.
Pielęgniarka zaprowadziła ją do ogrodu, gdzie akurat przebywała większość pacjentów. Pogoda była piękna. Marcela bez trudu dostrzegła siedzącą na ławce Dolores. Usiadła obok niej. Pielęgniarka zostawiła je same.
- Cześć – dziewczyna nie bardzo wiedziała co powiedzieć – Pamiętasz mnie?
- Kim jesteś? – Dolores spojrzała na nią błędnym wzrokiem. Taką właśnie zapamiętała ją Cielo. Zawsze odległą, błądzącą gdzieś we własnym świecie.
- To ja Marcela – chciała dotknąć jej dłoń ale Dolores odskoczyła wystraszona.
- Kłamiesz. Marcela umarła. Moja córeczka nie żyje.
- Często to powtarzałaś – przypomniała sobie Cielo a ja myślałam, że nie wiesz co mówisz. Wiedziałaś, że nie jestem twoją córką.
- Kim jesteś? – Dolores ponowiła swoje pytanie.
- Jestem Maria del Cielo Alvarado.
- Maleńka Cielo – Dolores uśmiechnęła się ciepło ale po chwili znów wyglądała na wystraszoną. Najwidoczniej coś sobie przypomniała – Nie, nie chcę zabierać tego dziecka. Ono nie jest moje.
- Dlaczego to zrobiłaś? – zapytała Cielo – Czemu mnie porwałaś?
- Ona mi kazała. Były dwie. Dlaczego ktoś ma mieć dwie dziewczynki a ja żadnej?
Nie chciałam ale mnie namawiała. Wszystko zorganizowała. Poszłyśmy do parku..
- Kto? Kto nakłonił cię do porwania? Czy to Ariadna? Kazała ci zabrać jedno z dzieci, żeby mieć pretekst by odejść?
- Pani Ariadna…. Tak, ona była wspaniała. Zawsze była dla mnie taka dobra….
- Odpowiedz! – Cielo była wstrząśnięta - Czy to ona kazała ci zabrać dziecko?
- Wypuścili cię? – nagle podbiegła do nich młoda dziewczyna, jedna z pacjentek. Zachowywała się jakby znała Cielo – Kiedy cię wypuścili? Widziałam cię tam. Zamknęli cię i nie chcieli wypuścić. Tak głośno krzyczałaś, że w końcu pozwolili ci wyjść?
- To dobrze. Myślałam, że zostawią cię tam na zawsze.
- Chyba będzie lepiej jeśli pani sobie pójdzie – podeszła do nich pielęgniarka – Sama pani widzi, że stan matki się nie poprawia.
- Tak. Lepiej już pójdę. A ona? – spojrzała na dziewczynę, która ciągle mówiła o kimś trzymanym w zamknięciu.
- Proszę się nią nie przejmować. To jedna z naszych pacjentek. Bardzo trudny przypadek.
Wychodząc, ze szpitala czuła się podle. Nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Spotkanie z Dolores nic jej nie dało, może oprócz tego, że teraz naprawdę współczuła tej kobiecie. Śmierć córki musiała być dla niej bardzo trudna a potem doszły wyrzuty sumienia z powodu porwania…
- Marcela czy Cielo? Kim tak naprawdę jest – dziewczyna wciąż była taka zagubiona.
- A jeśli to prawda? Jeżeli Ariadna naprawdę miała coś wspólnego z porwaniem? – te myśli nie dawały jej spokoju – Nie, to absurd. Ariadna nigdy by tego nie zrobiła. Kochała ją i Marisol. A jeśli nie? Dlaczego opuściła Marisol? Jak mogła być taka podła? Cielo otworzyła swą torbę i wyjęła pamiętnik siostry. Przytuliła go do piersi. Jeszcze nie zaczęła go czytać. Siostrzyczko – zaszlochała – poznam prawdę. Zrobię to dla ciebie. Przekonam się dlaczego Ariadna opuściła ciebie i ojca. Czas się z tym zmierzyć. Czas dowiedzieć się kim jest Ariadna de Alvarado…..
***

Byl to ostatni odcinek czesci pierwszej. Juz jutro zapraszam na czesc druga: Ariadna de Alvarado - utracone zycie. Jednoczesnie dziekuje Wszystkim za super komentarze:-)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cris
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 16 Cze 2007
Posty: 3684
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 14:40:58 09-07-07    Temat postu:

odc. 20

I kiedy Niebo mi zabrano,
Na Słońce patrzeć nie umiałam.
To jakby serce mi wyrwano.
Znikłam – nic więcej nie mogłam…

CZĘŚĆ II. ARIADNA DE ALVARADO – UTRACONE ŻYCIE.
Ariadna właśnie popijała kawę w swoim ulubionym barze. Uwielbiała tu przychodzić, patrzeć na innych ludzi, słuchać ich śmiechu. Mieszkała tu już prawie dwadzieścia lat i bardzo zżyła się z mieszkańcami tego niewielkiego miasteczka. Wszyscy ją tu podziwiali. Była ich chlubą. Znakomitą pisarką, kobietą sukcesu ale też jedną z nich. Dobrą, uczciwą kobietą z którą mogli podzielić się swoimi troskami i radościami. Ci ludzie byli teraz jej jedyną rodziną ale wciąż, chociaż minęło już tyle lat, nie mogła zapomnieć o swojej poprzedniej rodzinie. O swoim mężu i dziewczynkach. O życiu, które minęło bezpowrotnie. Nie wiedziała dlaczego ale ostatnio coraz częściej o nich myślała. Miała coś, jakby przeczucie, że przeszłość od której próbowała uciec, znowu powraca.
Nagle spojrzała w stronę drzwi i nie była pewna czy to nie halucynacje. To tak jakby ujrzała siebie przed dwudziestu laty. Wtedy gdy była taka szczęśliwa……
***
Cielo rozpoznała ją od razu. Długo przygotowywała się do tego spotkania ale nie spodziewała się, że spotka Ariadnę w barze, od razu po przyjeździe. Chciała uciec ale wiedziała, że nie może tego zrobić. Gra się rozpoczęła i było już za późno aby się wycofać. Czuła na sobie jej wzrok ale sama udawała, że jej nie dostrzega. Odszukała wzrokiem wolny stolik i udała się w jego kierunku. Usiadła i zaczęła się rozglądać. Cały czas czuła jak drży jej serce. Upłynęło dwadzieścia lat ale Ariadna nic się nie zmieniła. Była tak samo piękna a może nawet piękniejsza niż wtedy. Spostrzegła, że Ariadna wstała i zmierza do jej stolika.
- Marisol – wyszeptała – Nie, ty nie żyjesz…..Cielo to ty, prawda? – była tak blada, że dziewczyna wystraszyła się jej stanem.
- Przepraszam, czy pani źle się czuje? – dziewczyna była naprawdę przerażona. Nie spodziewała się takiej reakcji – Niech pani lepiej usiądzie. Czy źle się pani czuje? – Ariadna usiadła ale nie spuszczała wzroku z dziewczyny.
- Cielo to ty…..?
- Przepraszam ale chyba mnie pani z kimś pomyliła – udawała zdziwioną – Nazywam się Maricela.
- Maricela? – wyszeptała nieprzytomnie.
- Tak. Chyba mnie pani z kimś pomyliła.
- Myślałam, że…..przepraszam to absurd, pomyliłam cię z kimś innym.
- Z jakąś Cielo? Czy to pani rodzina? – zapytała podchwytliwie.
- Nie – odparła Ariadna – Ja nie mam rodziny.
Mnie też się zatem wyrzekasz?- pomyślała Cielo. – Była pani taka blada, czy coś pani dolega?
- Nie – Ariadna uśmiechnęła się do niej smutno – Po prostu bardzo mi kogoś przypominasz. Ale nic mi nie jest. Przepraszam, nie chciałam cię wystraszyć.
- Virginio – podszedł do nich właściciel baru – czy ty i twoja znajoma chcecie coś zamówić?
- Świetny pomysł – stwierdziła Cielo – chętnie napiję się herbaty. A pani?
- Ja też – Ariadna uśmiechnęła się do mężczyzny – Jesus, przynieś nam proszę dwie herbaty – Kiedy mężczyzna odszedł, zwróciła się do Cielo – Nie widziałam cię tu wcześniej. Przyjechałaś dzisiaj?
- Tak. Przed chwilą.
- Co cię tu sprowadza? To małe miasteczko, czego może tu szukać taka młoda i śliczna dziewczyna?
- Spokoju – uśmiechnęła się do niej smutno – Wiele ostatnio przeszłam i przyjechałam tu, żeby odpocząć od zgiełku miasta i przemyśleć kilka rzeczy.
- Czemu akurat tutaj? – zdziwiła się.
- Nie wiem. Jechałam przed siebie, aż dotarłam tutaj. Chyba tu zostanę. Chciałabym coś wynająć. Nie słyszała pani o żadnym domu do wynajęcia?
- Nie. I nie sądzę, żebyś tu coś znalazła – stwierdziła z troską – to małe miasteczko i raczej nikt tu nie przyjeżdża.
- Szkoda – Cielo zmartwiła się – Bardzo tu ładnie. Chciałabym tu zostać.
Ariadna uważnie przyglądała się dziewczynie. Była piękna, wyglądała na bogatą ale w jej oczach był pewien smutek. Postanowiła, że zrobi wszystko by pomóc tej dziewczynie. Wzbudzała w niej sympatię, pewnie dlatego, że tak bardzo przypominała ją samą sprzed lat. A jeśli ta dziewczyna jest naprawdę Marią del Cielo? Przecież to niemożliwe, żeby obca osoba była aż tak do niej podobna,,,,
- Przyjechałaś tu sama? – musiała to sprawdzić.
- Tak.
- A twoja rodzina?
- Mój ojciec jest w Stanach – skłamała. Była pewna, że Ariadna domyśla się, kim tak naprawdę jest i chce to sprawdzić. Cielo postanowiła za wszelką cenę rozwiać jej podejrzenia. Nie chciała, żeby kobieta poznała prawdę – Jest z nim mój młodszy brat – Andres.
- Masz brata?
- Tak. Miałam też starszą siostrę….
- Miałaś? – podchwyciła Ariadna.
- Zginęła w katastrofie lotniczej.
- To straszne – Ariadna wyglądała na mocno przejętą – Wyobrażam sobie jak bardzo musicie cierpieć.
- Ostatni rok był dla mojej rodziny bardzo trudny – Z jej oczu popłynęły łzy. Przecież jej siostra naprawdę zginęła. Nie musiała udawać, jej cierpienie było autentyczne. Zmyśliła jedynie młodszego brata. W ten sposób cała ta historia wydawała się wiarygodniejsza. Chciała rozwiać podejrzenia Ariadny. Po co szczęśliwa rodzina z dwójką dzieci miałaby porywać czteroletnią dziewczynkę.
- Byłyście bardzo zżyte?
- Tak. Siostra była ode mnie rok starsza, brat dwa lata młodszy. Zawsze świetnie się dogadywaliśmy. Jesteśmy do siebie bardzo podobni. Ten wypadek był dla nas ogromnym ciosem. Wciąż nie mogę się z tego otrząsnąć. Mama i siostra leciały do Stanów. Ja miałam do nich dołączyć po zakończeniu studiów.
- Leciały obie?
- Tak. Jednego dnia straciłam dwie najbliższe memu sercu osoby.
- Tak mi przykro – Ariadna spojrzała na nią ze smutkiem i dotknęła jej dłoni – Wiem jak bardzo teraz cierpisz.
- Dlatego tu przyjechałam – wyjaśniła – Mam nadzieję, że jeśli odseparuję się od tego wszystkiego na jakiś czas, to łatwiej będzie mi się pogodzić z tą tragedią. Nie mogłabym teraz wrócić do domu….Przepraszam – wyszeptała po chwili – Nie powinnam zadręczać pani swoimi problemami. W końcu nawet się nie znamy.
- Nie przepraszaj. To dobrze, że zrzucasz z siebie ten ciężar. Czasami lepiej porozmawiać o swoich problemach z kimś obcym.
- Dziękuję. Jest pani bardzo miła.
- Chciałabym ci jakoś pomóc – stwierdziła Ariadna – Nie sądzę byś znalazła tu jakiś dom do wynajęcia ale jeśli nie przeszkadzałoby ci moje towarzystwo, to chętnie udostępnię ci pokój w moim domu. Jest bardzo duży a ja mieszkam sama więc jeśli chcesz….
- Mówi pani poważnie? – była zaskoczona propozycją Ariadny.
- Oczywiście. Chyba, że wolisz być sama…Możesz spróbować czegoś poszukać…Jednak byłoby mi miło gdybyś zatrzymała się u mnie.
- Nie mogę w to uwierzyć. Naprawdę mogłabym zatrzymać się w pani domu?
- Chciałabyś go zobaczyć?
- Bardzo.
- Więc chodźmy – Ariadna zapłaciła rachunek i wyszły – To twój samochód?
- Tak. A pani gdzie zaparkowała?
- Przyszłam pieszo. Droga zajmuje mi jakieś dwadzieścia minut, biorę samochód tylko, kiedy przyjeżdżam po zakupy.
- Proszę wsiadać – Cielo otworzyła drzwi do swojego Porsche.
- To wspaniały samochód – stwierdziła Ariadna. Sama była bardzo bogata ale musiała przyznać, że taki wóz robi wrażenie.
- Dostałam go od ojca w lutym na moje dwudzieste szóste urodziny.
Urodziła się w lutym i ma dwadzieścia sześć lat – pomyślała Ariadna ze smutkiem – więc to nie może być Cielo. Ta dziewczyna jest starsza niż jej córki. Umarła kolejna nadzieja na to, że kiedyś jeszcze spotka swoją małą Cielo.
***
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cris
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 16 Cze 2007
Posty: 3684
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 18:42:12 10-07-07    Temat postu:

odc. 21

- Jak tu pięknie – Cielo była zachwycona – Ma pani konie!
- Tak. Uwielbiam te zwierzęta. Gdy tylko otworzyła drzwi, podbiegł do nich olbrzymi rottweiler.
- Negro staruszku, stęskniłeś się za panią – Ariadna pogłaskała psa.
- Jesteś śliczny – Cielo uklękła, by przytulić psa.
- Mam go od dziesięciu lat – wyjaśniła kobieta – to mój najwierniejszy przyjaciel. Widzę, że od razu cię polubił. Jak podoba ci się dom? – była ciekawa reakcji dziewczyny.
- Jest wspaniały, taki przytulny.
- A więc jak, chcesz tu zamieszkać?
- Tak – odpowiedziała zdecydowanie – jutro z samego rana pojadę do banku. Zapłacę pani za wynajem z góry. Dobrze?
- Posłuchaj, kiedy zaproponowałam ci pomoc, nie miałam na myśli wynajmu, tylko gościnę.
- Przepraszam ale czułabym się niezręcznie, mieszkając tu i nie płacąc. Wolałabym aby ustaliła pani jakąś kwotę.
- Chciałam ci pomóc.
- Pomogła mi pani. Naprawdę to doceniam. Rzadko spotyka się takich ludzi. Zaoferowała pani mieszkanie zupełnie obcej osobie.
- To zabawne – roześmiała się Ariadna – ale nawet się nie przedstawiłam.
- Rzeczywiście – Cielo uśmiechnęła się serdecznie. Doszła do wniosku, że ojciec miał rację, Ariadna była wyjątkową osobą. Sprawiała wrażenie ciepłej i sympatycznej, osoby umiejącej natychmiast zjednać sobie sympatię innych. Taką właśnie zapamiętała ją mała Cielo.
- Nazywam się Valderama. Virginia Valderama.
- Virginia Valderama? – Cielo udawała zdziwioną – Czy pani jest tą słynną pisarką?
- Nie wiem czy słynną ale rzeczywiście wydałam kilka książek – odpowiedziała skromnie.
- Kilka książek? Wydała pani piętnaście wspaniałych powieści. Nie miałam pojęcia, że to pani, przepraszam.
- Skąd mogłaś wiedzieć? Czytałaś którąś z moich książek?
- Czytałam wszystkie. Właściwie się na nich wychowałam. Już jako czternastolatka powtarzałam, że jak dorosnę, zostanę pisarką, taką jak pani – tym razem nie kłamała,
- Piszesz?- Ariadna była wyraźnie zaciekawiona.
- Tak, trochę – odpowiedziała – Pracowałam jako nauczycielka literatury ale moją pasją zawsze było pisanie.
- Byłaś nauczycielką? - to wyznanie bardzo zdziwiła Ariadnę – Wygląda na to, że jesteś wyjątkowo intrygującą osobą.
- Wciąż nie mogę w to uwierzyć. Rozmawiam z Virginią Valderama. Lubię wszystkie pani książki ale szczególnie podoba mi się ta ostatnia. Bardzo różni się od poprzednich.
- Rzeczywiście – Ariadna uśmiechnęła się smutno – To jakby pożegnanie. Nie zamierzam więcej pisać.
- Dlaczego?
- Trudno to wyjaśnić. W moim życiu wydarzyło się zbyt wiele…. Nie potrafiłabym już pisać, bo czuję jakby umarła moja dusza. Straciłam już nadzieję.
- To smutne. Uważam, że ma pani naprawdę wielki talent i szkoda go marnować.
- Dziękuję, nie wiesz ile to dla mnie znaczy, że ktoś docenia to, co robiłam z taką pasją przez wiele lat.
***
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cris
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 16 Cze 2007
Posty: 3684
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 13:37:48 11-07-07    Temat postu:

odc. 22

W domu rodziny de Alvarado panowało okropne napięcie. Juan Diego był przygnębiony wyjazdem Cielo, mała Angelita cały czas płakała a na dodatek Carlos Miguel gdzieś zniknął. Przyjechał dopiero w południe. Przywiózł ze sobą Diego Alejandro. Był pewny, że jego brat przebywa w ich rodzinnej posiadłości więc pojechał tam aby wyjaśnić całe nieporozumienie. Zgodnie z prośbą Cielo nie wyjawił mu, że Fabiola miała coś wspólnego z tym co się stało. Wyjaśnił, że pomylił narzeczoną brata z Marisol.
- Jestem skończonym idiotą – skwitował Diego Alejandro, usłyszawszy wyjaśnienia brata – Jak mogłem w nią zwątpić? Jak mogłem jej to zrobić? Czy będzie umiała mi to wybaczyć?
Gdy wrócili, Juan Diego poinformował ich o wyjeździe córki.
- Gdzie ona wyjechała – Diego Alejandro był zrozpaczony.
- Nie mam pojęcia. Była bardzo przygnębiona. Doszła do wniosku, że musi wyjechać, by przemyśleć wszystko co zaszło w jej życiu. Była przygnębiona i rozczarowana twoim zachowaniem synu – spojrzał smutno na chrześniaka – Obawiam się, że nie tak prędko ci wybaczy.
- Muszę ją odnaleźć.
- Wydaje mi się, że lepiej będzie jeśli dacie sobie trochę czasu, ochłoniecie. Pozwól, żeby uporała się z tym wszystkim co ją tak dręczy.
- Ja ją kocham – opadł zrezygnowany na krześle.
- Ona ciebie też – Carlos Miguel uśmiechnął się smutno do brata – Zobaczysz, ze wszystko się jakoś ułoży.
Naturalnie, najszczęśliwsza z takiego obrotu spraw była Fabiola. Jej plan się powiódł a właściwie wyszło lepiej niż się spodziewała, bo pozbyła się Cielo. Była pewna, że Carlos Miguel nie pamięta ich rozmowy więc nie będzie jej oczerniać przed Diego Alejandro.
- Jesteś genialna córeczko – stwierdziła Ivana, jej największa sojuszniczka.
***
Dochodziła ósma i Juan Diego właśnie siedział w swoim gabinecie gdy rozległ się dzwonek telefonu.
- Słucham? – odebrał dopiero po chwili.
- Jak się masz tatusiu?
- Cielo, kochanie – niemal podskoczył ze szczęścia, usłyszawszy głos córki – gdzie jesteś? Czy wszystko u ciebie w porządku?
- Tak tato. O nic się nie martw – chciała go uspokoić – A co u was?
- Diego Alejandro wrócił. Chce z tobą porozmawiać. Przeprosić ciebie za to co zrobił. Carlos Miguel wyjaśnił mu co się stało. Teraz jest mu przykro i chce poprosić cię o wybaczenie. Wracaj do domu córeczko.
- To nie takie proste. Nie mogę teraz wrócić. Najpierw muszę odnaleźć samą siebie, przekonać się czego chcę od życia.
- Przecież Diego Alejandro i ty, kochacie się – mężczyzna nie mógł zrozumieć postępowania córki.
- Nie jestem pewna – wyznała szczerze – Co to za miłość skoro on mi nie ufa.
- Cielo….
- Proszę nie mówmy już o tym – ucięła – Powiedz mi lepiej co u Angelity. Tak bardzo się o nią martwię.
- Bardzo za tobą tęskni. Jak my wszyscy. Cielo gdzie ty się w ogóle podziewasz?
- Powiem ci – stwierdziła po chwili namysłu – ale obiecaj, że nikomu tego nie wyjawisz.
- Ależ córeczko….
- Przyrzeknij – nalegała.
- W porządku – stwierdził zrezygnowany – Nikomu nic nie powiem.
- Jestem w domu Ariadny.
- CCCCCCooooooooooo? Jak to? – Juan Diego nie był pewny czy dobrze usłyszał – Widziałaś się z Ariadną?
- Tak, poznałam ją dziś rano – wiedziała jakie wrażenie ta wiadomość musiała zrobić na ojcu.
- Przecież nie chciałaś by się dowiedziała, że się odnalazłaś – Juan Diego był zdezorientowany.
- I nie wie. Myśli, że jestem Maricelą, obcą osobą.
- Nie poznała cię?- mężczyzna nie mógł w to uwierzyć – To niemożliwe, jesteś do niej taka podobna…
- Początkowo podejrzewała, że jestem Cielo ale niczym się nie zdradziła. Wymyśliłam jednak historyjkę, która rozwiała jej domysły. Teraz myśli, że jestem zupełnie obcą osobą. Niczego już nie podejrzewa.
- Nie wyjawisz jej prawdy?
- Nie, nigdy się tego nie dowie.
- Dlaczego chciałaś ją zobaczyć? Po co do niej jechałaś?
- Musiałam. Coś mnie tam ciągnęło. Nie wiem, to chyba dlatego, że wciąż nie mogę uwierzyć, że była tak okrutna. Opuściła ciebie i moją siostrzyczkę, nie mogę w to uwierzyć – rozpłakała się – Tak bardzo ją kochałam i byłam pewna, że ona nas kocha. Ufałyśmy jej bezgranicznie, Marisol i ja. Jak ona mogła? Przyjechałam tu – wyjaśniła – żeby poznać prawdę. Dowiedzieć się, co skłoniło ją do takiego okrucieństwa. Chcę wiedzieć czy opuściła moją siostrzyczkę bo chciała rozpocząć nowe życie…
- Z innym? – Juan Diego bez trudu odgadnął co ją trapiło.
- Tak. Chcę też się dowiedzieć, czy miała coś wspólnego z moim porwaniem…
- To absurd! – Juan Diego był oburzony takim posądzeniem – Gdybyś tylko ją wtedy widziała…Była zrozpaczona. Szalała z bólu i rozpaczy. Nie wolno ci tak myśleć. Twoja matka nigdy by cię nie skrzywdziła.
- Nie wiem….Sama nie wiem co o tym myśleć. Jeśli była taka wspaniała, to czemu odeszła?
- Nie wiem.
- Ja też ale przyrzekam, że się dowiem.
- Jak?
- Zamieszkałam z nią. Ariadna wynajęła mi część swojego domu.
- Polubiła cię – Juan Diego był o tym przekonany – Nie wie kim jesteś ale pokocha cię, zobaczysz. Jesteście takie podobne. Tak wiele was łączy.
- Nie zależy mi na jej uczuciu – stwierdziła rozgoryczona.
- Tak ci się tylko wydaje, sama się przekonasz gdy lepiej ją poznasz, zżyjecie się. Możesz temu zaprzeczać ale bardzo jej potrzebujesz. Możesz mi uwierzyć….Kochanie – była pewna, że w oczach ojca błyszczą łzy – Jak mogę się z tobą kontaktować?
- Kupiłam sobie komórkę. Podam ci numer.
- Doskonale – zapisał go sobie w notesie.
- Ale proszę cię, dzwoń tylko gdyby działo się coś ważnego. Ja będę dzwonić do ciebie, żeby dowiedzieć się co u ciebie i Angelity. Ucałuj ją proszę ode mnie i powiedz, że bardzo ją kocham i wkrótce do niej zadzwonię.
- Dobrze córeczko. Nie masz pojęcia jak za tobą tęsknię.
- Ja też za wami tęsknię. Bardzo was kocham. Uważajcie na siebie. Wkrótce zadzwonię.
***


Dzieki Edytqo za odpowiedz:-) Pozdrawiam:-)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cris
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 16 Cze 2007
Posty: 3684
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 17:05:06 12-07-07    Temat postu:

odc. 23

Cielo długo nie mogła zasnąć. Zapaliła lampkę nocną i wyciągnęła spod poduszki pamiętnik siostry. Do tej pory nie miała odwagi go otworzyć. Jednak teraz w tym domu, zapragnęła to zrobić. Poznała już wszystkich tych, którzy byli jej tak bliscy dwadzieścia lat temu. Teraz chciała poznać swoją siostrę. Dowiedzieć się jaka była, co czuła i co myślała. Otworzyła gruby zeszyt i uśmiechnęła się do siebie. Pismo Marisol tak bardzo przypominało jej własne. Spojrzała na datę pierwszego wpisu. Wypadał w ich osiemnaste urodziny. Zaczęła czytać, przenosić się w świat swojej siostry. Świat i życie, które zawsze powinny dzielić razem.
„ Nadszedł dzień na który tyle czekałam. Moje osiemnaste urodziny! Nie mogę uwierzyć, że to już dzisiaj. Tata organizuje mi wspaniałe przyjęcie urodzinowe. Dziś nasz dom zapełni się ludźmi, ich śmiechem i muzyką. Będzie wspaniale. Najważniejsze, że będzie ON. Carlos Miguel oficjalnie poprosi mnie dziś o rękę. Tal bardzo go kocham!!! Nie mogę doczekać się naszego ślubu. Ivana twierdzi, że to głupota. Mówi, że jesteśmy za młodzi aby się pobierać i takie małżeństwo nie ma przyszłości. To bzdura – Carlos Miguel i ja kochamy się i zawsze już tak będzie. Jestem pewna, że Ivana nie miałaby nic przeciwko, gdyby Carlos Miguel zaproponował małżeństwo Fabioli. Myśli, że nie wiem, iż upatrzyła go sobie dla swojej córki. To dziwne ale nie potrafię myśleć o Fabioli jak o siostrze. Nic nas nie łączy, nigdy nie byłyśmy sobie bliskie, chociaż jest moją przyrodnią siostrą. Tak bym chciała, żeby Cielo była tu dziś ze mną. Jestem pewna, że wtedy wszystko byłoby inaczej. Pamiętam, że jako dzieci, byłyśmy nierozłączne. Gdzie ona teraz jest? Czy też świętuje swoje urodziny? Tak bardzo chciałabym ją mieć dziś przy sobie. Ją i mamę. Ciekawe czy ona o nas myśli? Czy pamięta, że mamy dziś urodziny? Czy domyśla się chociaż jak bardzo mi jej brakuje? Ale dosyć już tych smutków, dzisiaj chcę się cieszyć. Muszę się przygotować. Za chwilę przyjdzie mój fryzjer. Mam nadzieję, że to będzie niezapomniany wieczór. Wszystkiego najlepszego Cielo! Bardzo cię kocham siostrzyczko, gdziekolwiek teraz jesteś”.
Cielo usłyszała cichutkie pukanie do drzwi. Schowała pamiętnik siostry i spojrzała na zegarek. Dochodziła dziesiąta. – Proszę – zawołała zdziwiona.
- Przepraszam. Nie chciałam cię obudzić – do pokoju weszła Ariadna – Wiem, że byłaś bardzo zmęczona i chciałaś wcześniej się położyć.
- Nic się nie stało. Jeszcze nie spałam. Czy wszystko w porządku?
- Tak. Przyniosłam ci tylko dodatkowy koc, na wypadek gdyby było ci w nocy zimno.
- Dziękuję. To bardzo miłe z pani strony – uśmiechnęła się smutno.
- Płakałaś? – Ariadna dopiero teraz zauważyła jej zaszklone oczy.
- Nie – Cielo otarła łzy. Nie potrafiła ich powstrzymać. Tak bardzo wzruszyła się tym, co przeczytała w pamiętniku siostry. Teraz była pewna, że Marisol była cudowną osobą i uświadomiła sobie jak wiele straciły - Nic mi nie jest – uspokoiła Ariadnę.
- Domyślam się jak musi być ci ciężko – uśmiechnęła się, pełna troski – Nie wstydź się łez. To dobrze, że dajesz upust swoim emocjom. To zrozumiałe w twojej sytuacji.- Ariadna objęła ją przyjacielsko. Cielo była zaskoczona. Nie wiedziała jak zareagować na ten gest.
- Dziękuję pani – wyszeptała w końcu.
- Proszę, mów mi po imieniu. Nie będę czuła się tak staro.
- Dobrze Virginio – roześmiała się.
- Nie. Virginia to tylko pseudonim. Naprawdę mam na imię Ariadna. Tak mówią do mnie przyjaciele.
- To bardzo ładne imię.
- Wiesz, kiedy tutaj przyjechałam, chciałam zerwać ze wszystkim co wiązało się z moim poprzednim życiem, nawet imieniem – zdobyła się na szczerość.
- Było aż tak źle? – podchwyciła Cielo.
- Nie. Miałam wspaniałe życie. Byłam bardzo szczęśliwa ale wszystko to runęło jak domek z kart. Jednego dnia straciłam wszystko co miałam. Potem było już coraz gorzej. Bardzo cierpiałam i unikałam ludzi. Wiesz, przez te wszystkie lata prawie w ogóle nie wychodziłam z domu. Nie znałam tu prawie nikogo. Myślałam, że jeśli odseparuję się od ludzi, to nie będę tak mocno cierpiała. Późno zrozumiałam, że to był błąd. Teraz kiedy znowu wróciłam do życia, spotykam się z ludźmi i czuje się dużo lepiej. Mieszkańcy tego miasteczka stali się dla mnie drugą rodziną.
- To dlaczego nie chcesz już pisać?
- Bo nie potrafię. Nie wiem, może wyczerpały mi się pomysły..
- To kiepska wymówka – nie ustępowała – Twoja ostatnia książka była zbyt dobra, żeby się wycofać.
- Moja ostatnia książka była pożegnaniem z pisarstwem i nadzieją. Porozmawiamy jutro – Ariadna zdała sobie sprawę z tego jak już późno – Musisz być bardzo zmęczona. Dobranoc Maricelo. I nie martw się już. Zobaczysz, że jeszcze będziesz szczęśliwa. Jesteś młoda i śliczna. Masz przed sobą całe życie.
- Tak jak moja siostra? – zapytała z goryczą.
- Nie wolno ci tak mówić – Ariadna była naprawdę zmartwiona stanem dziewczyny – Spróbuj zasnąć. To był dzień pełen wrażeń. Jutro wszystko wyda ci się inne. Zobaczysz, dojdziesz tu do siebie. Może nawet coś napiszesz? Śpij już. Dobranoc.
- Dobranoc Ariadno. Dziękuję ci za wszystko.
***
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cris
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 16 Cze 2007
Posty: 3684
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 15:39:19 13-07-07    Temat postu:

odc. 24

- Dzień dobry śpiochu – Ariadna siedziała w kuchni, popijając kawę.
- Długo spałam? – Cielo wciąż była zaspana.
- Dochodzi południe.
- Jak mogłam spać tak długo – roześmiała się – zrobi się ze mnie okropny leń.
- Trochę lenistwa ci nie zaszkodzi. O ile nie wejdzie ci to w nawyk.
- Pójdę do łazienki i spróbuję się rozbudzić.
Kiedy wróciła, czekało na nią obfite śniadanie, które przygotowała Jacinta, służąca Ariadny. Po śniadaniu wybrały się do miasteczka. Ariadna pokazała jej kościół, małą szkolę i zajrzały do kilku sklepików. Przedstawiła ją mieszkańcom miasteczka. Wszyscy byli bardzo mili. Cielo denerwowało tylko to, że każdemu musiała tłumaczyć, że nie jest spokrewniona z Ariadną.
- To niewiarygodne. Jesteście takie podobne! – słyszała od każdego.
Miały już wracać do domu, gdy podszedł do nich jakiś mężczyzna.
- Maricelo, przedstawiam ci mojego najlepszego przyjaciela. Santiago Villareal.
- Bardzo mi miło. Maricela Hernandez.
- Santiago Villareal. Do usług – był to dość przystojny mężczyzna w średnim wieku. Uważnie przyglądał się Cielo.
- Santiago jest tu szeryfem – wyjaśniła Ariadna – To wspaniały człowiek, zawsze można na niego liczyć.
- Proszę cię Virginio nie zawstydzaj mnie – roześmiał się serdecznie.
- Nie bądź taki skromny – Ariadna poklepała go po ramieniu – I nie musisz nazywać mnie Virginia, Maricela wie jak mam na imię. Powiedz lepiej co u Rodrigo. Przyjechał?
- Tak. Dzisiaj wieczorem. Rodrigo to mój syn – wyjaśnił Maricelii – Mieszkał w stolicy ze swoją matką ale teraz przyjeżdża do naszego miasteczka. Ma objąć posadę lekarza w tutejszym szpitalu.
- Na pewno jest pan dumny z syna.
- Oczy mu świecą gdy o nim mówi – roześmiała się Ariadna – Może przyszlibyście dziś do nas na kolację? Chętnie poznam twojego syna.
- Dziękuję za zaproszenie. Na pewno przyjdziemy – Santiago ucieszył się propozycją Ariadny – Może podwieźć was do domu – zaproponował.
- Nie, Dziękujemy. Chcemy się przejść, jest dziś taka piękna pogoda.
- Dobrze. Do zobaczenia!
- Czekamy wieczorem!
***
Punktualnie o siódmej przyszedł Santiago ze swoim synem. Rodrigo Villareal był w wieku Cielo. Wykształcony, błyskotliwy mężczyzna, szybko znalazł wspólny język z Cielo. Po kolacji wyszli razem do ogrodu. Rodrigo opowiadał jej o swoim życiu i pracy w mieście. Santiago i jego matka rozwiedli się gdy był małym chłopcem. Rodrigo został w Meksyku razem z matką i młodszą siostrą. Ojciec odwiedzał ich w każde wakacje ale Itak Bardzo im go brakowało.
Cielo, słuchając jego opowieści, zastanawiała się czy to możliwe, że Ariadna porzuciła swoją rodzinę dla Santiago. Oboje przyjechali tu, mniej więcej w tym samym czasie. Być może ta zażyłość, która ich łączyła, była czymś więcej niż przyjaźnią. Cielo postanowiła, że się tego dowie. Miała mnóstwo czasu. Postanowiła bowiem, że zostanie tu dłużej niż początkowo planowała.
Podczas gdy Cielo i Rodrigo rozmawiali w ogrodzie, Ariadna i Santiago dyskutowali w salonie, uważając żeby nikt ich nie usłyszał.
- To musi być ona – przekonywał Santiago – takie podobieństwo u obcej osoby jest nieprawdopodobne.
- Też tak myślałam – z rezygnacją wyszeptała Ariadna – Ale to nie Cielo….
- Skąd ta pewność?
- Opowiadała mi o sobie, swojej rodzinie….Mówiła, że ma rodzeństwo, które jest do niej uderzająco podobne.
- Może kłamała – Santiago nie zamierzał ustąpić. Był przekonany, że Maricela Hernandez to tak naprawdę zaginiona Maria del Cielo Alvarado. Jako jedynemu, Ariadna powierzyła mu swoją tajemnicę. Tylko on wiedział co wydarzyło się w życiu kobiety. Znał jej przeszłość, wiedział o bólu i cierpieniach, jakie były częścią jej życia.
- Po co miałaby kłamać? – Ariadnie wydawało się to absurdalne – Gdyby była moją dziewczynką to nie miałaby po co kłamać. Gdyby nie wiedziała, że została porwana, to nie wymyślałaby sobie wspaniałej, kochającej rodziny. Nie mówiłaby o rodzeństwie, które jest do niej tak podobne. Zresztą pomyśl – Ariadna próbowała rozwiać podejrzenia nie tylko Santiago ale i swoje – to bogata rodzina. Widziałeś samochód Maricelii? A jej ubrania?
- Co to ma do rzeczy?
- Po co tak bogaci ludzie mieliby porywać dziecko?
- Uważam, że Itak trzeba to sprawdzić. Jeśli chcesz, to….
- Nie – Ariadna nie dała mu dokończyć – Nie chcę, żebyś cokolwiek sprawdzał. Nie chcę znowu niepotrzebnej nadziei.
- W porządku – Santiago bezradnie rozłożył ręce – Jak chcesz….
- Doceniam to, co dla mnie robisz. Jesteś naprawdę wspaniałym przyjacielem.
Dalszą rozmowę uniemożliwił im powrót Cielo i Rodrigo. Santiago zauważył, że zrobiło się późno. Podziękowali za wspaniałą kolację i wyszli.
- Syn Santiago jest Bardzo miły, nie uważasz? – zapytała Ariadna gdy zostały z Cielo same.
- Tak – przytaknęła dziewczyna – Świetnie nam się rozmawiało.
- Zauważyłam – Ariadna uśmiechnęła się znacząco – Może twój pobyt tutaj, naprawdę znacząco odmieni twoje życie.
- Co masz na myśli?
- Wydaje mi się, że Bardzo spodobałaś się Rodrigo…
- Mam nadzieję, że nie – Cielo ze smutkiem opuściła głowę.
- Dlaczego? – Ariadna wydawała się zaskoczona – Myślałam, że go polubiłaś?
- Bo tak jest. Nie mogę mu jednak zaoferować nic poza przyjaźnią. Ani jemu ani żadnemu innemu mężczyźnie - do jej oczu napłynęły łzy.
- Co się stało? Płaczesz?
- Nie, ja….- Cielo nie bardzo wiedziała co powiedzieć.
- Maricelo, wydaje mi się, że przyjechałaś tu nie tylko po to aby zapomnieć o rodzinnej tragedii – Ariadna usiadła na tapczanie obok Cielo i objęła ją ramieniem – Uciekłaś od mężczyzny, który złamał ci serce, prawda?
- Skąd wiesz?
- Nietrudno było się domyśleć. Wystarczy na ciebie spojrzeć i od razu widać jak Bardzo cierpisz. A tak można cierpieć jedynie z miłości. Wiem coś o tym.
- Ty też utraciłaś mężczyznę, którego kochałaś?
- Tak. Wiem co to znaczy kochać i cierpieć z miłości.
- Ja go kocham – Cielo miała ochotę wykrzyczeć to, co jej ciążyło. Zwierzyć się komuś, kto by ją zrozumiał – Wciąż go kocham i nigdy nie przestanę. Nie wyobrażam już sobie życia bez niego.
- Moje biedactwo – Ariadna objęła ją mocno – Wyobrażam sobie jak Bardzo cierpisz. Jeśli chcesz, możesz mi o tym opowiedzieć. Zobaczysz, że będzie ci lżej, jeśli to z siebie wyrzucisz.
- Mieliśmy się pobrać. Był całym moim światem. On też mnie kochał, byłam tego pewna. Jednak jego uczucie było zbyt słabe. Nie ufał mi. Oskarżył, że zdradzam go z jego własnym bratem. Nigdy bym tego nie zrobiła.
- Wiem.
- Widzisz? Znasz mnie od dwóch dni ale mi ufasz. Wiesz, że nie byłabym zdolna do czegoś tak okrutnego. A on? Miałam z nim spędzić całe życie a okazało się, że wcale się nie znamy.
- Zobaczysz, że jeszcze wszystko się ułoży. Jeśli nie był ci pisany, to lepiej, że się tak stało. Teraz wydaje ci się to niemożliwe ale ta rana się zagoi. A jeśli to prawdziwe uczucie, to wszystko się jeszcze ułoży i będziecie razem.
- Czy twoja rana się zagoiła? – zapytała Ariadnę.
- Nie – Ariadna wstała z miejsca i podeszła do okna – Ale to była zupełnie inna historia…..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cris
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 16 Cze 2007
Posty: 3684
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 17:02:59 14-07-07    Temat postu:

odc. 25

Diego Alejandro siedział w swoim pokoju, wpatrując się w zdjęcie Cielo. Pił od kilku godzin. Miał nadzieje, że chociaż w taki sposób uda mu się, choćby na chwilę, zapomnieć o kobiecie którą kochał i stracił przez własną głupotę.
- Diego Alejandro – do pokoju weszła Fabiola – Ty pijesz?
- Wyjdź stąd. Nie chcę nikogo widzieć. Chcę być sam. Tylko ja i butelka.
- Jesteś kompletnie pijany.
- Co z tego? Co cię to obchodzi? Mówiłam, żebyś sobie poszła – niecierpliwił się.
- Nie pójdę. Zostanę z tobą, bo się o ciebie martwię.
- Napij się ze mną.
- Nie powinieneś już pić. Wiesz, że masz słabą głowę.
- Pijesz ze mną czy nie?
- Tylko jeden kieliszek i położysz się spać, dobrze?
- W porządku – nalał sobie i jej – Fabiola wypiła troszeczkę i odstawiła kieliszek. Odczekała, aż Diego Alejandro wypije swój.
- Teraz się połóż. Nienajlepiej wyglądasz.
- Nie chcę – stawiał opór, lecz już po chwili przyłożył głowę do poduszki i zasnął. Fabiola zamknęła drzwi na klucz i przysiadła na łóżku tuż obok niego. Pocałowała go w usta ale się nie przebudził.
- Będziesz mój – wyszeptała – ożenisz się ze mną, czy tego chcesz czy nie. Ta przybłęda mi ciebie nie zabierze. Rozebrała nieprzytomnego mężczyznę i przykryła kołdrą. Następnie się rozebrała i położyła tuż obok. Spojrzała na zegarek. Dochodziła północ. Była pewna, że teraz osiągnie swój cel.
***
Maria del Cielo kontynuowała lekturę pamiętnika siostry. Marisol pisała dalej o swoich urodzinach. O tym jaka była szczęśliwa gdy Juan Diego ogłaszał jej zaręczany. Pisała o wspaniałym pierścionku jaki podarował jej Carlos Miguel. Dzięki zapiskom siostry, Cielo dowiedziała się jakich miała ona przyjaciół i poznała jej marzenia. Tuż po maturze Marisol zamierzała zdawać egzaminy na studia. Podobnie jak ojciec i Carlos Miguel zamierzała skończyć prawo. . Chciała uczyć się zaocznie, by mieć więcej czasu dla przyszłego męża. Ojciec obiecał jej pracę w swojej firmie, tak aby już w trakcie nauki nabierała doświadczenia.
Cielo długo nie mogła oderwać się od lektury. Czytała o planach siostry i o tym jak stopniowo je realizowała. Zdała maturę i dostała się na studia. Całe wakacje przepracowała w kancelarii ojca. Biegała na przymiarki sukni ślubnej, wybierała zaproszenia. Było w niej tyle radości – rozmyślała Cielo, odłożywszy pamiętnik – wszystko robiła z pasją. Była taka szczęśliwa i miała tyle marzeń. To niesprawiedliwe, że musiała zginąć, niesprawiedliwe…..
***
- Dzień dobry kochanie. Jak spałeś? – Fabiola uśmiechnęła się do Diego Alejandro, gdy tylko otworzył oczy.
- Głowa mi pęka – mężczyzna nie bardzo wiedział co się z nim dzieje – Fabiola - ?!! Co ty tu u diabła robisz? Skąd się tu wzięłaś?
- Jak to skąd? – udawała zdziwioną – przecież sam mnie tu przyciągnąłeś.
- Chcesz powiedzieć, że…. – nie mógł w to uwierzyć – spaliśmy ze sobą?
- Było wspaniale, prawda?
- To niemożliwe! Nic nie pamiętam! – był przerażony – nie mogłem tego zrobić! Nie mogłem zdradzić Cielo.
- Cielo! Stale to samo! – Fabiola wzburzyła się – Zaciągasz mnie do łóżka a potem opowiadasz o niej!
- Zrozum Fabiolo – usiłował ją uspokoić – Ja nic nie pamiętam. Byłem pijany….
- Nic nie pamiętasz?! – udawała, że płacze – To była najpiękniejsza noc w moim życiu a ty chcesz mi wmówić, że nic nie pamiętasz!
- Bo tak jest.
- Nie kłam! Po prostu wykorzystałeś mnie a teraz udajesz, że nic nie pamiętasz. Najłatwiej zwalić winę na alkohol.
- Przykro mi ale to prawda. Nie mogę uwierzyć, że byłem do tego zdolny.
- Mówiłeś, że mnie kochasz. Twierdziłeś, iż już zapomniałeś o Cielo i zdałeś sobie sprawę, że tak naprawdę kochasz tylko mnie. Obiecałeś, że się pobierzemy. A ja ci zaufałam. Jesteś draniem – ubrała się w pośpiechu – Słyszysz? Jesteś skończonym draniem! – udawała zrozpaczoną. Zapłacisz mi za to poniżenie! – wyszła, trzaskając drzwiami.
Diego Alejandro nie wiedział co o tym myśleć. Nie mógł uwierzyć, że zdradził Cielo i to na dodatek z Fabiolą. Wiedział, że jej się podoba ale sam nigdy nie zwracał na nią uwagi. Nie tylko ze względu na szacunek dla jej ojca, także dla tego, że uważał ją za wyrafinowaną i nazbyt próżną kobietę.
***
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cris
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 16 Cze 2007
Posty: 3684
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 18:44:30 15-07-07    Temat postu:

odc. 26

- Dzień dobry – Jacinta, służąca w domu Ariadny uśmiechnęła się na widok Cielo – wcześnie panienka dziś wstała.
- Dzień dobry Jacinta – Cielo odwzajemniła powitanie. Bardzo polubiła Jacinta. Była to mniej więcej sześćdziesięcioletnia kobieta. Bardzo serdeczna i opiekuńcza.
- Przygotować panience coś do zjedzenia?
- Dziękuję ale najpierw wolałabym się przejść, to taka piękna okolica a pogoda jest wspaniała. Zajrzę do koni.
- Zupełnie jak pani Virginia – Jacinta machnęła ręką z udawaną dezaprobatą – Ledwo wstanie i już biegnie do swoich koni.
- Virginia już wstała?
- Nie….to dziwne, bo zwykle wstaje skoro świt. Rzadko pozwala sobie na leniuchowanie. Ale to dobrze. Trochę odpoczynku jej się przyda.
- Długo tu pracujesz? – Cielo miała nadzieję, że uda jej się wyciągnąć od Jacinty coś nowego na temat Ariadn.
- Prawie rok. Wcześniej pracowała tu Beatriz ale wyjechała do rodziny i pani Virginia zatrudniła mnie. Dziękuję za to Bogu! Ze świecą szukać takiej pracodawczyni.
- Biegnę do koni. Negro! – zawołała na psa, który cały czas leżał u jej stóp – Chodź piesku, pójdziemy na spacer.
Cielo dawno nie czuła się tak jak teraz, gdy stała, wpatrując się w te wspaniałe zwierzęta. Na chwilę odpłynęły gdzieś wszystkie smutki i rozczarowania. Była tylko ona i słońce, które ogrzewało jej twarz.
- Nie chciałabyś pojeździć? – Ariadna zauważyła dziewczynę, stojącą przy zagrodzie.
- Obawiam się, że nie potrafię. Nigdy nie próbowałam.
- Boisz się koni?
- Nie. Uwielbiam je, po prostu nigdy nie miałam okazji, żeby pojeździć.
- Jeśli chcesz nauczę cię – zaproponowała kobieta.
- Naprawdę? – Cielo nie potrafiła ukryć entuzjazmu.
- Jasne – Ariadna uśmiechnęła się wzruszona reakcją dziewczyny. To niewiarygodne jak Bardzo ta młoda osoba, przypominała ją samą sprzed lat – Najpierw jednak chodźmy coś zjeść. Jacinta nie wybaczyłaby nam, gdybyśmy jeździły bez śniadania.
- Ale zaraz po śniadaniu tu wrócimy? – cieszyła się perspektywą jazdy konnej.
- Obiecuję. Negro wracamy – pies pośpiesznie pobiegł za nimi – Widzę Maricelo, że zdobyłaś serce mojego psa. Nigdy nie ruszał się z domu beze mnie a teraz? Jeszcze trochę i zechce spać w twoim pokoju. Jestem zazdrosna o mojego najlepszego przyjaciela – udawała wzburzoną.
- Myślałam, że to Santiago jest twoim najlepszym przyjacielem? – spytała podchwytliwie.
- Mam dwóch najlepszych przyjaciół. Zresztą to Santiago przywiózł mi Negro.
- Nareszcie jesteście! – Jacinta powitała je w progu – śniadanie na stole. Proszę zjeść. Ja tymczasem pójdę na rynek, kupić świeżych warzyw na obiad.
- Dobrze Jacinto – Ariadna uśmiechnęła się z wdzięcznością do kobiety – Dziękuję.
- Gdy usiadły do stołu, Ariadna nalała im kawy. Cielo popiła łyczek i poczuła, że robi jej się niedobrze. Pobiegła do łazienki, Ariadna ruszyła za nią.
- Już ci lepiej? = podała jej ręcznik, gdy tylko Cielo wyszła z ubikacji.
- Tak. Nie wiem co mi jest.
- Jesteś taka blada, połóż się na chwilę.
- Nie trzeba, już mi lepiej.
- Maricelo…- Ariadna nie wiedziała jak to powiedzieć – Takie poranne mdłości…..Czy to możliwe, że jesteś w ciąży?
- Nie – Cielo chciała się roześmiać ale nagle spoważniała. Przypomniała sobie noc spędzoną na hacjendzie rodziny Diego Alejandro.
- Maricelo? – Ariadna spojrzała na nią z troską.
- To możliwe ale…. – nie mogła w to uwierzyć.
- Powinnaś się upewnić. Jeśli chcesz umówię cię ze świetną lekarką.
- Mogłabyś?
- Pójdę zadzwonić. Zaraz wracam.
Cielo nie mogła wytrzymać tego napięcia. Wydawało jej się nieprawdopodobnym, że może zostać matką. Czy to możliwe, że nosi pod sercem dziecko Diego Alejandro?
- Masz być w szpitalu za godzinę – z rozmyślań wyrwało ją nadejście Ariadny – Rozmawiałam z doktor Ramirez. Zgodziła się przyjąć cię jeszcze dzisiaj. Melissa jest bardzo sympatyczna. Jest od ciebie tylko trochę starsza. Na pewno ją polubisz – Ariadna sama nie wiedziała, czemu jest taka podekscytowana. Znała Maricelę zaledwie kilka dni a czuła jakby znały się całe życie.
- Dziękuję ci Ariadno – powiedziała z wdzięcznością – Pójdę się przebrać.
- Maricelo?! – zawołała za nią.
- Tak?
- Jeśli chcesz pójdę z tobą.
- Mogłabyś? Byłoby mi raźniej.
- A ja będę spokojniejsza.
***
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cris
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 16 Cze 2007
Posty: 3684
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 13:05:06 19-07-07    Temat postu:

Dzieki za cieple komentarze:)

odc. 27

Ariadna nerwowo chodziła po poczekalni. Przypomniało jej się zdarzenie sprzed przeszło dwudziestu lat. Jeden z najpiękniejszych dni w jej życiu. Była taka podekscytowana, gdy dowiedziała się, że da dziecko Juanowi Diego. Przypomniała sobie wyraz jego twarzy, gdy podczas uroczystej kolacji, podzieliła się z nim, tą radosną nowiną.
- I co? – Cielo wreszcie opuściła gabinet.
- Miałaś rację – wyszeptała.
- Spodziewasz się dziecka!
- Tak – poczuła jak po jej policzkach spływają łzy.
- Co się stało, płaczesz? – Ariadna wystraszyła się jej reakcją – Czyżbyś nie chciała tego dziecka?
- Oczywiście, że chcę. Jestem szczęśliwa. Urodzę dziecko mężczyzny, którego kocham nad życie. Chociaż on już mnie nie kocha.
- Co chcesz teraz zrobić? Zamierzasz wrócić do miasta?
- Czy przeszkadzałoby ci gdybym została? Czy miałabyś coś przeciwko, jeśli zdecydowałabym się tutaj urodzić moje dziecko?
- Oczywiście, że nie – Ariadna od razu rozwiała jej obawy – Będę szczęśliwa jeśli zostaniesz – objęła ją serdecznie – Zobaczysz, że urodzisz ślicznego dzidziusia.
Gdy tylko wróciły, Cielo zamknęła się w swoim pokoju. Wciąż nie mogła uwierzyć, że zostanie matką. Była szczęśliwa, chociaż wiedziała, że czeka ją wiele problemów. Najgorsze było to, że dziecko wychowa się bez ojca. Zastanawiała się, co zrobi Diego Alejandro, gdy dowie się, że urodziła dziecko. Przecież kiedyś będzie musiał się dowiedzieć. Miała zamiar urodzić tutaj ale potem wróci do domu. Do rodziny, którą tak Bardzo kocha. Wiedziała, że ojciec i Angela bardzo jej potrzebują. A jeśli Diego Alejandro uzna, że to nie jego dziecko? Postanowiła nie przejmować się jego opinią. Dziecko, które nosi będzie jej i tylko jej. Rozmyślania przerwało jej pukanie do drzwi. Do pokoju weszła Ariadna.
- Przyniosłam ci coś do zjedzenia Musisz teraz dobrze się odżywiać.
- Dziękuję.
- Wydajesz się taka smutna – popatrzała na nią z troską – Znowu płakałaś?
- Myślałam o ojcu mojego dziecka.
- Zamierzasz mu powiedzieć?
- Prędzej czy później i tak się dowie….
- I jak zareaguje?
- Nie wiem. Nie umiem odpowiedzieć na twoje pytanie. Gdybyś zapytała mnie o to tydzień temu, to odpowiedziałabym ci, że oszaleje ze szczęścia. Niestety okazało się, że wcale go nie znam. Moje dziecko wychowa się bez ojca. Dlatego tak mi przykro.
- Jestem pewna, że będziesz wspaniałą matką. Uwierz mi, jeden dobry rodzic jest wart więcej niż dwoje kiepskich. Jeśli będziesz mocno je kochać i chronić, to twoje dziecko będzie bardzo szczęśliwe. Uwierz mi.
Mój ojciec jest wspaniały – pomyślała – Cielo – ale Marisol nie była szczęśliwa, bo zawsze brakowało jej ciebie – Uświadomiła sobie, że wbrew intencjom, coraz bardziej przywiązywała się do Ariadny i to stanowiło dodatkowy problem. Czuła się jakby zdradzała ojca i Marisol. Ariadna okazała jej wiele troski ale Maria del Cielo nie mogła jej wybaczyć i zrozumieć.
Wieczorem Cielo zadzwoniła do ojca. Uspokoiła się, usłyszawszy, że u niego i Angelity wszystko w porządku. Nie powiedziała mu o dziecku i nie wiedziała jak to zrobić. Była pewna, że Juan Diego ją zrozumie i wesprze ale chciała jeszcze poczekać. Zresztą Juana Diego najbardziej interesowała Ariadna. Cielo doszła do wniosku, że mógłby o niej słuchać godzinami a ona na taką rozmowę nie miała dzisiaj ochoty. Ariadna stanowiła dla niej zbyt wielką zagadkę. Taka dobra i serdeczna dla obcych ludzi, tak bardzo skrzywdziła własną rodzinę. Ale Cielo zapamiętała ją z dzieciństwa jako wspaniałą matkę. Co się stało? Czemu odeszła? Czy pchnęły ją do tego wyrzuty sumienia? Być może uważała, że skoro utraciła jedną córkę, to nie zasługuje na drugą. Czy czuła się aż tak winna, że bała się skrzywdzić Marisol. Cielo zdawała sobie sprawę, że to nonsens ale skąd mogła wiedzieć co tak naprawdę czuje cierpiąca matka. Zdaniem Marii del Cielo, to była najbardziej optymistyczna wersja wydarzeń sprzed lat. Istniały jeszcze inne spekulacje. Ariadna mogła odejść do innego mężczyzny. Na przykład do Santiago. Ale gdyby tak było, to czemu nie mieszkają razem? Przecież oboje są rozwodnikami. Istniała jeszcze inna możliwość, ta która wydawała się najgorsza. To Ariadna zaplanowała porwanie własnej córki. Tę wersję potwierdzałyby słowa Dolores. Ale to niepoczytalna osoba, czy można jej wierzyć? Jaki Ariadna miałaby w tym cel? Kim tak naprawdę jesteś Ariadno de Alvarado….?
- Dosyć! – Cielo niemalże to wykrzyczała – Dziś nie będę o tym myśleć. Przyrzekłam Marisol, że poznam prawdę i zrobię to. Jednak dziś chcę myśleć jedynie o moim dziecku. Delikatnie pogłaskała się po brzuchu i uśmiechnęła do siebie. Cześć maluszku, to ja twoja mama. Nie mogę doczekać się dnia gdy wezmę cię w swoje ramiona. Jesteś chłopcem czy dziewczynką? Coś mi mówi, że będę miała dziewczynkę. Będziesz śliczna jak Angelita. A jeśli będziesz chłopcem….Czy będziesz mi przypominał swojego tatusia? Diego Alejandro – wyszeptała – tak bardzo chciałabym podzielić się z tobą tą radością. Chciałabym, żebyś trzymał mnie za rękę w czasie porodu. Pomógł wybrać wózek, kołyskę i imię dla naszego maleństwa. Najdroższy, czemu tak mnie skrzywdziłeś? Dlaczego we mnie zwątpiłeś? Tak bardzo cię kocham. Wiem, że nigdy nie obdarzę już nikogo równie gorącym uczuciem.
***
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cris
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 16 Cze 2007
Posty: 3684
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 17:55:07 20-07-07    Temat postu:

odc. 28

- Fabiolo, jesteś genialna – Ivana właśnie nakładała sobie maseczkę z alg, gdy córka dzieliła się z nią swoim najnowszym pomysłem – Sama bym lepiej tego nie wymyśliła.
- Mamo, gdybyś tylko mogła zobaczyć minę Diego Alejandro, kiedy doszedł do wniosku, że spędziliśmy razem noc – parsknęła śmiechem.
- I co teraz zamierzasz?
- Nie wiem. Spróbuję wzbudzić w nim wyrzuty sumienia. Może ojciec powinien się o tym dowiedzieć?
- To kiepski pomysł – skwitowała po chwili namysłu Ivana.
- A masz lepszy?
- Chyba tak……
- Mamo, coś ty znowu wymyśliła?
- Wiem jak można nakłonić Diego Alejandro do ślubu.
- Jak? – Fabiola była podekscytowana.
- Pomoże nam w tym dziecko.
- Jakie znowu dziecko?
- To, którego się spodziewasz – Ivana uśmiechnęła się chytrze.
- Ale ja nie jestem w ciąży. Nie myślisz chyba, że pójdę do łóżka z innym?
- Nie ma takiej konieczności. Wystarczy, że wmówisz ukochanemu, że jesteś w ciąży a później poronisz – Ivana roześmiała się, zadowolona ze swojego planu.
- Diego Alejandro nie jest taki głupi – Fabiola nie dała się tak łatwo przekonać do pomysłu matki – nie uwierzy mi, że jestem w ciąży.
- Uwierzy, bo będziesz miała zaświadczenie lekarskie – Ivana wszystko dokładnie obmyśliła.
- Żaden lekarz nie wystawi mi zaświadczenia, że jestem w ciąży.
- O to się nie martw. Zostaw to mnie. A teraz zostaw mnie samą, muszę coś załatwić.
Gdy tylko zamknęły się drzwi za Fabiolą, Ivana natychmiast chwyciła za słuchawkę telefonu. Wykręciła numer i po chwili usłyszała, doskonale sobie znany, zachrypnięty głos.
- Witaj Julio.
- Ivana? Dawno nie dzwoniłaś.
- Czy wydarzyło się coś nowego? – zapytała przerażona.
- Właściwie to nic takiego ale lepiej, żebyś wiedziała, że była tu córka Dolores Hernandez.
- Cielo była w twojej klinice? – ta wiadomość zaniepokoiła Ivanę.
- Przedstawiła się jako Maricela Hernandez i chciała rozmawiać z Dolores.
- Pozwoliłeś jej?
- Akurat nie było mnie w pracy. Pielęgniarka pozwoliła jej wejść ale bez obaw to kompletna wariatka. Niczego z niej nie wyciągnęła. Możesz być pewna, że moja kuracja bardzo jej pomogła – zaśmiał się w słuchawkę
- To mi się wcale nie podoba! – Ivanie nie było do śmiechu – Lepiej żeby było tak jak mówisz. Ta wariatka nie może nas wydać.
- Bez obaw.
- W porządku. Powiedz mi lepiej, co u naszej ulubionej pacjentki.
- Bez zmian. Podaję jej leki po których nie Bardzo wie, co się z nią dzieje. Najgorzej jest w nocy. Drze się w niebogłosy. Czy nie lepiej byłoby uciszyć ją raz na zawsze.
- Ani mi się waż! Ma być tak, jak się umawialiśmy. Chcę, żeby cierpiała.
- W porządku, możesz być pewna, że ściśle dopasowałem się do twoich wskazówek. Choć muszę przyznać, że trochę mi jej szkoda. Jest naprawdę piękna.
- Skończ już z tymi zachwytami, bo mam do ciebie sprawę.
- O co tym razem chodzi?
- Chcę, żebyś załatwił mi zaświadczenie o ciąży.
- Co? – Julio o mało nie spadł z krzesła, zanosząc się śmiechem - Czyżbyś chciała wmówić mężowi, że jesteś w ciąży?
- Przestań błaznować! – Ivana nie była w nastroju do żartów – Chodzi o Fabiolę.
- Rozumiem. Córeczka wdała się w mamusię. Powiedz mi lepiej skąd wytrzasnąć takie zaświadczenie. Zapomniałaś, że jestem psychiatrą a nie ginekologiem?
- Oboje dobrze wiemy, że to dla ciebie żaden problem. Masz przecież wielu kolegów po fachu, którzy chętnie za drobną opłatą wyświadczą ci przysługę.
- Naturalnie – Julio uśmiechnął się chytrze – Ale to cię będzie kosztowało małą sumkę.
- Czy kiedyś ci nie zapłaciłam?
- Dobrze wiesz jak by się to skończyło.
- Załatw wszystko, ja niedługo zadzwonię i ustalimy szczegóły.
***

Był piękny poranek więc Maria del Cielo postanowiła wybrać się na dłuższy spacer z Negro. Po drodze snuła plany na przyszłość. Nie była pewna jak pokierować swoim dalszym życiem. Szczególnie teraz, gdy w grę wchodziło jeszcze dziecko. Po przeszło godzinnym spacerze wróciła do domu, gdzie czekała na nią Ariadna.
- Maricelo, dzwoniła Melissa.
- Doktor Ramirez? – Cielo wystraszyła się trochę – O co chodzi? Czy coś z dzieckiem?
- Nie. Uspokój się. Melissa chciała tylko zapytać, czy będziemy na dzisiejszym festynie. To rocznica powstania miasteczka, zawsze hucznie się ją tu obchodzi.
- Chcesz iść?
- Nie. Nie mam na to ochoty. Nie czuję się najlepiej. Wolę zostać w domu i odpocząć.
- Jesteś chora?- Cielo zaniepokoiła się o stan jej zdrowia.
- Nie. To nic takiego. Po prostu nie mam ochoty nigdzie iść. Wolę zostać w domu, wziąć ciepłą kąpiel i poczytać. Jednak ty powinnaś iść, rozerwać się trochę.
- Chyba też nie mam na to ochoty.
- Poznałabyś nowych ludzi. Nie powinnaś całymi dniami przesiadywać w domu. Powinnaś więcej przebywać z rówieśnikami. Mogłabyś zabrać Rodrigo – zaproponowała – Na pewno by się ucieszył.
Pod wpływem Ariadny, Cielo zadzwoniła do Melissy i przyjęła jej zaproszenie. Zgodnie z przewidywaniami Ariadny, Rodrigo był zachwycony gdy Cielo zaproponowała mu wspólne wyjście.
Spotkali się o ósmej na głównym rynku miasta. Cielo była pod wrażeniem. Wszystko było takie niezwykłe. Przystrojone ulice i domy. Zeszli się niemal wszyscy mieszkańcy tego niewielkiego miasteczka. Ludzie byli dla siebie tacy serdeczni i mili, mocno ze sobą zżyci. Dla Cielo było to coś niezwykłego. W dzielnicy gdzie przyszło jej dorastać, sąsiad okradał sąsiada. Nawet w mieście w ekskluzywnej dzielnicy, gdzie stała rezydencja Juana Diego, ludzie nie byli dla siebie specjalnie mili. Każdy żyje tam własnym życiem i niewiele obchodzą go losy innych. Cielo miała okazję poznać wielu mieszkańców tego miasteczka podczas spaceru z Ariadną. Wszyscy byli dla niej bardzo mili. Nawet teraz pozdrawiali ją już z daleka, pytali o samopoczucie i życzyli dobrej zabawy. Melissa przedstawiła im pozostałych mieszkańców. Wszyscy bawili się doskonale. Grała orkiestra, śpiewali Mariachis, były sztuczne ognie.
Cielo ucieszyła się, że Melissa i Rodrigo od razu się polubili. Oboje byli lekarzami więc mieli wiele wspólnych tematów. Melissę ucieszyła wiadomość, że to Rodrigo ma objąć posadę lekarza w szpitalu. Od razu zaoferowała mu swoją pomoc w razie potrzeby. Cielo była wdzięczna Melisie za jej dyskrecję. Zapomniała ją uprzedzić, że na razie chce utrzymać swoją ciążę w tajemnicy.
Około północy postanowili wracać do domu. Przechodzili właśnie obok grupki nastolatków, gdy jeden z nich, mocno wstawiony, zaczepił Cielo.
- Hej laleczko skąd się tu wzięłaś?
- Odczep się! – Rodrigo zareagował dość ostro.
- Mauricio? – wśród nastolatków Melissa dojrzała, mniej więcej piętnastoletniego chłopaka o długich, ciemnych włosach – Ile razy mam ci powtarzać, żebyś przestał zadawać się z tymi typkami.
- To nie twoja sprawa – młodzieniec był arogancki i z całą pewnością sporo wypił – nie jesteś moją matką, żeby mi mówić z kim mogę się zadawać.
- Wracasz ze mną do domu i to natychmiast! – szarpnęła go za rękę.
- Nigdzie z tobą nie pójdę! – usiłował się wyszarpnąć ale był tak pijany, że omal się nie przewrócił.
-Owszem, pójdziesz i to natychmiast.- Melissa nie zamierzała ustąpić.
- Idź z nią – odezwał się jeden z kolegów Mauricia, sporo od niego starszy Domingo – zobaczymy się jutro. Nie chcę mieć przez nią kłopotów – spojrzał z dezaprobatą na Melissę.
- Dobra już dobra – chłopak dał się przekonać – Jedziemy, tylko nie gderaj.
- Przepraszam was za to zajście – Melissa zwróciła się do swoich nowych przyjaciół lekko zażenowana.
- Maricelo zadzwonię do ciebie jutro, wtedy porozmawiamy.
- Dobrze. Dziękuję za wszystko. Świetnie się dziś bawiłam. Do zobaczenia jutro.
- Pozdrów Virginię. Dobranoc Rodrigo. Miło było cię poznać – krzyknęła, wsiadając do samochodu. Cielo i Rodrigo zamienili jeszcze kilka zdań i także wsiedli do swoich samochodów.
***
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 2 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin