|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
cris Prokonsul
Dołączył: 16 Cze 2007 Posty: 3684 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 18:45:39 19-06-07 Temat postu: Cielo y Sol |
|
|
Zapraszam do czytania mojej telci „ Cielo y Sol”. Jest to historia losów członków rodziny Alvarado. Ariadna i Juan Diego są szczęśliwym małżeństwem, które wychowuje dwie córeczki, bliźniaczki Marię del Cielo i Marię del Sol, Pewnego dnia w trakcie spaceru po parku, znika mała Cielo.
Akcja przenosi się dwadzieścia lat później, gdy do drzwi domu Juana Diego Alvarado puka Marcela Hernandez, łudząco podobna do jego pierwszej żony Ariadny i zmarłej córki Marii del Sol. Kim jest ta dziewczyna i jak potoczą się jej losy? Poznaj historię wielkiej miłości Maricelii i Diego Alejandra. Przekonaj się w jakich okolicznościach rozpadło się małżeństwo Ariadny i Juana Diego. Co stało się z Marią del Sol, czy na pewno zginęła w katastrofie lotniczej, jak sądzą jej bliscy?
Poniżej obsada, może trochę dziwna, ale jest efektem pracy i pomysłów pierwszych czytelników tej historii, których serdecznie pozdrawiam:-)
Michelle Pffeifer como Ariadna de Alvarado
Gabriela Spanic como Maricela Hernandez / Cielo Alvarado / Sol Alvarado
Juan Soler como Diego Alejandro Valladares
Fernando Colunga como Carlos Miguel Valladares
Cesar Evora como Juan Diego Alvarado
Laura Zapata como Ivana Alvarado
Patricia Viggiano como Fabiola Alvarado
Ricardo Darin como Javier "Junior"
Ana Karina Casanova como Lucero
Tema: Cerer en Ti – interpreta Lorena Rojas
Jesli macie ochote, pod tym adresem znajdziecie entrade:
http://www.youtube.com/watch?v=H7zVDBMf3Wc
Zycze milej lektury:-)
Ostatnio zmieniony przez cris dnia 20:57:34 27-07-07, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
cris Prokonsul
Dołączył: 16 Cze 2007 Posty: 3684 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 18:50:15 19-06-07 Temat postu: Re: Cielo y Sol |
|
|
NIEBO I SŁOŃCE
Niebo i Słońce
Skarby do mnie należące
Dary losu najwspanialsze
Nade wszystko ukochańsze
I kiedy Niebo mi zabrano
Na Słońce patrzeć nie umiałam
To jakby serce mi zabrano
Znikłam – nic więcej nie mogłam…..
PROLOG. UTRACONY SKARB.
Było słoneczne, sobotnie popołudnie, gdy dwudziestotrzyletnia Ariadna, przemierzała ulice miasta Meksyk. Obie jej ręce ściskały największe skarby jej życia. Dwa klejnoty, bez których nie mogła wyobrazić już sobie swojego życia. Były najpiękniejszymi owocami jej miłości do Juana Diego.
- Daleko jeszcze, mamusiu?
- Nie Cielo, już dochodzimy – uśmiechnęła się ciepło do starszej ze swoich córek. Maria del Cielo była zaledwie czteroletnią dziewczynką, ale już teraz Ariadna czuła, że jej córka, podobnie jak ona wyrośnie na pisarkę.
- Przecież ona ma dopiero cztery lata – śmiał się Juan Diego, gdy go o tym przekonywała – Może jeszcze wyrośnie na prawnika jak jej tata – zaśmiał się biorąc żonę w ramiona.
- O nie – spojrzała na męża z udawaną złością – na pewno będzie pisarką. Może Marisol pójdzie w twoje ślady ale Cielo na pewno nie zostanie prawnikiem - roześmiała się wesoło i wtuliła głowę w ramiona Juana Diego – jeżeli chcesz to możemy się założyć.
- Dobrze, przyjmuję zakład ale lepiej na razie nie planować ich przyszłości.
- Masz rację. Najważniejsze, żeby były zdrowe i szczęśliwe. Tak mocno je kocham. I ciebie Juanie Diego.
- Ja też cię kocham Ariadno.
Byli ze sobą naprawdę szczęśliwi. Pobrali się pięć lat temu. Ariadna miała wtedy osiemnaście a Juan Diego dwadzieścia pięć lat. Stanowili wspaniałą parę. Oboje pochodzili ze znanych i szanowanych rodzin. Znali się od dziecka i byli w sobie szaleńczo zakochani. Gdy rok po ślubie na świat przyszły ich dzieci, wydawało się, że są najszczęśliwszą rodziną na świecie. Maria del Sol i Maria del Cielo były bliźniaczkami, których nie sposób było od siebie odróżnić. Potrafiła to tylko Ariadna. Jedyną rzeczą, która różniła od siebie obie dziewczynki, było znamię na lewej łopatce, które miała jedynie Cielo. Odziedziczyła je po matce.
Moje Niebo i Moje Słońce – rozmyślała Ariadna, idąc owego południa wraz z dziewczynkami do parku – największe skarby mojego życia. Tak bardzo was kocham….
Ariadna z rozbawieniem obserwowała jak jej córeczki bawią się z innymi dziećmi. Z niepokojem spostrzegła, że Marisol się przewróciła. Wzięła ją na ręce a następnie posadziła na ławeczce – Nie płacz kochanie, nic się nie stało – uspokajała płaczącą dziewczynkę.
- Mamusiu boli. Czy przykleisz mi plaster?
- Dobrze dziecinko – Ariadna wiedziała, że tylko w taki sposób uspokoi córeczkę. Ilekroć mała się uderzyła, stanowczo żądała aby przykleić jej plaster. Później z dumą pokazywała wszystkim „ranę”. Uspokoiwszy dziecko, Ariadna odwróciła się by wzrokiem poszukać drugiej córki.
Cielo, gdzie jesteś?! Cielo! – Przerażona szukała córki, która niemalże rozpłynęła się w powietrzu – Cielo! Cielo – żadne z bawiących się dzieci ani ich rodziców nie widziało małej – Maria del Cielo! Cielo! Gdzie jesteś córeczko?! Cielo….. |
|
Powrót do góry |
|
|
cris Prokonsul
Dołączył: 16 Cze 2007 Posty: 3684 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 8:53:32 20-06-07 Temat postu: |
|
|
odc. 1
CZĘŚĆ I. MARICELA – POWRÓT ZAGINIONEJ.
- To chyba tutaj? – Maricela Hernandez jeszcze raz spojrzała na adres, widniejący na kartce. Adres, który tuż przed swoją śmiercią, podarowała jej babka. Jeszcze raz spojrzała na wspaniałą rezydencję rodziny de Alvarado. Była pewna, że dobrze trafiła. To był ten dom, ten ogród, te same kwiaty i ten sam basen, Wszystko to wyglądało tak jak w jej śnie. W śnie, który powtarzał się tak często. Zapach róż i twarz kobiety, która brała ją na ręce, obsypywała pocałunkami jej jasne włosy i maleńką, dziecięcą twarzyczkę. Kobieta ta była piękna i podobna do Marceli, takiej jaką jest teraz. Dwudziestopięcioletniej blondynki o błękitnych oczach. W jej śnie pojawiał się też mężczyzna, który brał ją na ręce i łaskotał swoim delikatnym zarostem jej dziecięce policzki. Jednak najdziwniejsza z tego wszystkiego była mała dziewczynka, która do złudzenia przypominała małą Maricelę. Wszystko to, stanowiło obraz, który nieustannie przewijał się w świadomości Maricelii. Było snem, który powtarzał się niemal każdej nocy. Snem, który tak bardzo lubiła, na który ciągle czekała. Marzeniem o rodzinie, w jakiej nigdy nie miała szansy się wychowywać.
Odkąd tylko pamięta, zawsze była sama. Nie było nikogo, komu mogłaby powierzyć swoje sekrety, w kim miałaby oparcie. „Córka wariatki” – śmiały się z niej inne dzieci – „Jesteś tak samo stuknięta jak twoja stara” – brudne, zaniedbane dzieciaki z biednej dzielnicy w której przyszło jej żyć, nigdy nie dawały jej spokoju. Jednak ona nigdy nie zwracała, a przynajmniej starała się nie zwracać uwagi na ich docinki. Chodziła z wysoko uniesioną głową „Księżniczka ze slumsów” – w szkole i na studiach także nie dawano jej spokoju. Ale co z tego? Maricela miała przecież swoje książki. Dzięki nim przenosiła się w inny, lepszy świat. Dzięki nim zapominała o złośliwościach kolegów. Zresztą, czy miała powody by czuć się gorsza? Może śmiesznie wyglądała w biednych rzeczach, które sama sobie szyła ale czy nie miała powodów by wysoko unosić głowy. To ona była zawsze najlepszą uczennicą, otrzymała stypendium i kiedyś napisze własną książkę. A wtedy udowodni im wszystkim kim jest i jak daleko zaszła. Tak ciężko na to pracowała. Musiała ciężko pracować by utrzymać siebie i chorą babkę. Była też matka, którą przed laty umieszczono w ośrodku dla umysłowo chorych. Tuż po ukończeniu studiów Maricela
zaczęła pracować jako nauczycielka. Skromna pensja musiała jej wystarczyć na czynsz i lekarstwa dla babki. Ledwo starczało jej na jedzenie a co dopiero mówić o ubraniach i książkach. Ale teraz to wszystko miało się zmienić. Babka jej to obiecała na łożu śmierci….I Maricela zaczynała w to wierzyć. Zastanawiała się skąd babka miała adres do domu z jej marzeń? Czyżby Maricela naprawdę go znała. Tak. Miała przeczucie, że już tu kiedyś była, że była częścią życia, które w nim tętniło. Ale czy to możliwe?
Wcisnęła dzwonek i chwilę później otworzyła jej młoda ładna dziewczyna w uniformie pokojówki.
- Dzień dobry – Nazywam się….- dziewczyna, która otworzyła drzwi, nie dała jej dokończyć . Wyglądała tak jakby ujrzała ducha.
- Pani Marisol! O mój Boże! Pani żyje? Pani Marisol! – jej krzyk słychać było w całym domu. Kiedy się przesunęła, zdumiona Maricela weszła do domu. I wtedy ujrzała wpatrzone w nią oczy małej dziewczynki.
- Mamusiu? Ty nie umarłaś? – rzuciła się na zdezorientowaną Maricelę – Ty żyjesz! Wiedziałam! Wiedziałam, że wrócisz – Maricela nachyliła się do dziecka. Mała była naprawdę śliczna. Wyglądała na pięciolatkę, miała wielkie, niebieskie oczy i jasne włosy.
- Przykro mi kochanie, ale chyba mnie z kimś mylisz – zaczęła Maricela.
- Co ty mówisz mamo? – mała wpatrywała się w nią zdziwiona.
- Nie jestem….
- Ta kobieta nie jest twoją matką – dokończyła za Maricelę kobieta, która pojawiła się w salonie – Angelo czas byś zrozumiała, ze twoja matka, Marisol nie żyje i nigdy już nie wróci! – kobieta powiedziała to tak ostrym tonem, że Maricela poczuła ciarki na całym ciele. Wyglądała na jakieś pięćdziesiąt lat. Miała surową twarz i zimne, nieprzyjemne spojrzenie.
- Nazywam się….- Maricela chciała się przedstawić, ale kobieta o ostrym spojrzeniu przerwała jej.
- Wiem, wiem…Jesteś Cielo, kolejną Cielo.
- Przepraszam, ja nie bardzo wiem o czym pani mówi…
- Doskonale rozumiesz – kobieta stwierdziła to z nutką ironii – Tym razem jest nawet podobna, nie sądzisz Diego Alejandro? – zwróciła się do mężczyzny z obecności którego Maricela nie zdawała sobie dotąd sprawy. Niewątpliwie był najprzystojniejszym mężczyzną jakiego do tej pory widziała. Miał ciemne włosy i oczy, był wysoki, dobrze zbudowany i świetnie ubrany.
- Rzeczywiście wygląda jak Marisol – po chwili namysłu odezwał się Diego Alejandro. Następnie zwrócił się do swojej małej bratanicy – Angelo, kochanie, przecież wiesz, że twoja mama nie żyje. Ta pani jest do niej tylko podobna.
- Więc nie jesteś moją mamą? – dziewczynka niemalże błagalnym tonem zwróciła się do Maricelii.
- Przykro mi dziecinko ale nie jestem twoją mamusią. Nazywam się Maricela Hernandez i szukam pracy – chociaż wciąż spoglądała w rozczarowane oczy dziecka, mówiła już do dorosłych.
- Pracy? – niemal jednocześnie krzyknęli mężczyzna i kobieta, która mogła uchodzić za jego matkę.
- Tak. Moja babka, Luisa Hernandez podała mi państwa adres i zapewniła, że znajdę u państwa zatrudnienie…
- Chcesz powiedzieć, że nie jesteś kolejną Marią del Cielo i zależy ci jedynie na pracy? – mężczyzna wyglądał na zaskoczonego.
Nie wiem kim jest Maria del Cielo i z całą pewnością nią nie jestem. Przyjechałam tu, tylko dlatego, że potrzebuję pracy.
- A co potrafisz robić?
- Jestem nauczycielką.
- Nauczycielką? – powtórzył po niej i zdezorientowany spojrzał na kobietę o surowej twarzy – Co ty na to?
- Moim zdaniem to kolejna oszustka, tyle że tym razem sprytniejsza.
- Zróbmy tak – zadecydował mężczyzna – będziesz zajmować się moją bratanicą. Zatrudnię cię jako jej guwernantkę. A po tygodniu, kiedy wrócą mój chrzestny – właściciel tego domu i mój brat – ojciec Angeli, zdecydujemy co z tobą zrobić. Czy taki układ ci odpowiada?
- Tak proszę pana. Chętnie zajmę się pańską bratanicą.
- Świetnie – mężczyzna wyglądał na zadowolonego – Lucero! – wezwał pokojówkę – Przygotuj pokój dla tej pani. To nowa guwernantka Angeli.
*** |
|
Powrót do góry |
|
|
cris Prokonsul
Dołączył: 16 Cze 2007 Posty: 3684 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 9:04:52 21-06-07 Temat postu: |
|
|
odc. 2
Maricela, która właśnie zaczynała rozpakowywać swoją jedyną walizkę, nie mogła usłyszeć ani jednego słowa z rozmowy, jaka wywiązała się między Diego Alejandro a Ivaną Alvarado.
- Po co to zrobiłeś? – Ivana była wściekła. To kolejna uzurpatorka, tyle że sprytniejsza od swoich poprzedniczek. Przyjechała by znowu zburzyć nam spokój i rozdrapywać stare rany.
- Wiesz, że mój chrzestny a twój mąż nie wybaczyłby nam, gdybyśmy ją odesłali. Trzeba sprawdzić każdy ślad. A jeśli ta dziewczyna rzeczywiście jest Marią del Cielo?
- Przestań! Opowiadasz głupoty. Marisol, Cielo i Ariadna nigdy już tu nie wrócą. Należą do przeszłości Możesz być pewny, że nigdy już nie zobaczymy mojej kuzynki Ariadny ani żadnej z jej córek.
***
Maricela usłyszała niepewne pukanie do drzwi. Gdy je otworzyła, ujrzała małą Angelę – Wejdź – powiedziała i ujęła maleńką dłoń dziewczynki – Więc będę się tobą zajmować? Zobaczysz, że się zaprzyjaźnimy. Ile masz lat?
- Pięć – powiedziała mała i z dumą pokazała jej pięć paluszków – Jestem już duża.
- I bardzo ładna – uśmiechnęła się ciepło Maricela.
- Dziadziuś mówi, że wyglądam jak moja mamusia, gdy była w moim wieku – nagle oczy małej posmutniały – Ona nie żyje i poszła do nieba.
- Na pewno patrzy teraz stamtąd na ciebie i jest bardzo dumna, że jesteś taką miłą i śliczną dziewczynką.
- Wyglądasz tak samo jak moja mama – dziewczynka przyglądała jej się wnikliwie. Maricela pogłaskała jej jasne włosy i uśmiechnęła się do niej smutno. Wiedziała jak trudno jest dorastać bez matki. Sama przepłakała niejedną noc, podczas Dy jej matka przebywała w szpitalu.
- Czy mogę ci coś pokazać? – Angela wzięła ja za rękę i pociągnęła wzdłuż korytarza. Spójrz! – wskazała na obraz wiszący na jednej ze ścian.
- Mój Boże! – Maricela poczuła dreszcze na całym ciele – To niemożliwe! Przecież to ja….
- Nie, to moja mamusia, Maria del Sol.
- Wyglądamy identycznie – nie mogła wyjść ze zdumienia.
- Teraz wszyscy myślą, że jesteś kolejną uzuzatorką.
- Chyba uzurpatorką – poprawiła małą – Ale dlaczego?
- Stale się tu pojawiają te uzu….cośtam. Tak mówi o nich Ivana. Przychodzą tu i udają ciocię Cielo.
- Kim ona jest?
- To siostra bliźniaczka mojej mamy. Została porwana.
- Mój Boże, oni myślą, że podszywam się pod twoją ciotkę i chcę wyłudzić pieniądze….
- A czy tak nie jest? – Maricela drgnęła, ujrzawszy Diego Alexandro – Widzę, że już zapoznajesz się z historią naszej rodziny.
- Może być pan pewny, że nie jestem żadną oszustką. W tej sytuacji, najlepiej będzie jeżeli stąd odejdę – zdecydowała.
- Nie możesz- Angela była przerażona – Chcę żebyś została.
- Nie odchodź – Diego Alexandro powodowany nagłym impulsem dotknął dłoń Maricelii
- Myślałam, że chcecie się mnie pozbyć – dziewczyna wyswobodziła rękę z uścisku – To dość dziwna sytuacja.
- Jeszcze nie – odpowiedział – najpierw musi cię poznać mój chrzestny. To on zadecyduje.
- A pana brat? Jak on się poczuje, kiedy zobaczy kobietę łudząco podobną do swojej zmarłej żony? – nie mogła sobie tego wyobrazić
- Carlosowi Miguelowi nic nie będzie. A jego córka najwyraźniej ciebie polubiła – teraz mówił już łagodnym tonem. Proszę żebyś została, także ze względu na Angelitę.
*** |
|
Powrót do góry |
|
|
cris Prokonsul
Dołączył: 16 Cze 2007 Posty: 3684 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 11:24:00 22-06-07 Temat postu: |
|
|
odc. 3
Trzy dni później Maricela nie żałowała swojej decyzji. Była szczęśliwa, że zgodziła się zostać. Dom wywoływał w niej dziwne uczucia, których nie była w stanie zrozumieć. Miała wrażenie, że już tu kiedyś była, iż całe życie tęskniła za tym miejscem. Wydawało jej się, że zna tutaj każdy zakątek, chociaż większość pokoi pozostawało poza jej zasięgiem. Poznała pokoje służby, piękny pokoik, który zajmowała Angelita a który przylegał do jej własnego. Pozwolono jej jadać przy stole razem z państwem, by cały czas mogła być przy małej. Zaprzyjaźniła się też z jedną z pokojówek, młodą dziewczyną o imieniu Lucero. Wiele sympatii okazywała jej również kucharka o imieniu Jacinta. No i on Diego Alejandro……zdaniem dziewczyny, najprzystojniejszy i najsympatyczniejszy mężczyzna na świecie. Bardzo go polubiła a i on nie krył swojej sympatii do Maricelii. Dziewczyna była pewna, że nigdy nie polubi pani Ivany. Doszła do wniosku, że nigdy nie miała styczności z równie antypatyczną osobą. Za to bardzo polubiła jej syna – Javiera. Był to syn Ivany z pierwszego małżeństwa z nieżyjącym od wielu lat Javierem Roldanem. Syn Ivany, przez wszystkich nazywany Junior był całkowitym przeciwieństwem zimnej i wyrachowanej matki. Maricela nie mogła doczekać się na spotkanie z pozostałą częścią domowników. Wiedziała, że Ivana ma jeszcze córkę Fabiolę, która jest owocem związku Ivany i Juana Diego. Dziewczyna przebywała we Francji ale niebawem miała wrócić do domu. Ojciec Angeli, Carlos Miguel miał wrócić do domu, razem ze swoim teściem Juanem Diego za jakieś cztery dni. Maricela była ciekawa jacy obaj są. Zastanawiała się czy zdoła ich polubić jak Diego Alejandro i Juniora. Intrygowało ją jakim człowiekiem okaże się pan domu. Czy nie będzie mu przeszkadzało, że przypomina jego zaginione córki i pozwoli mu zostać. Nie widziała jego zdjęcia i była ciekawa jak wygląda. Wiedziała już, że bardzo przeżył utratę Cielo, odejście pierwszej żony i ostateczny cios jakim była śmierć Marisol.
- O czym tak myślisz? – jej rozważania przerwała Angela z którą właśnie układała puzzle.
- Przepraszam, zamyśliłam się trochę. Układajmy dalej – Maricela uśmiechnęła się do małej. Nie mogła zrozumieć jak to możliwe, że tak bardzo pokochała to dziecko. Zawsze uwielbiała maluszki ale to, co czuła do Angeli było czymś wyjątkowym. Kochała ją tak, jakby mała była jej własnym dzieckiem.
- Gotowa? – do pokoju w którym się bawiły zajrzał Diego Alejandro.
- Ojej wujku, zapomniałam że idziemy do kina.
- Jeśli nie chcesz…..
- Chcę, chcę – radośnie podskakiwała dziewczynka – Czy Maricela może iść z nami? – to pytanie zaskoczyło oboje dorosłych.
- Byłoby bardzo miło gdyby się zgodziła – stwierdził po krótkim namyśle Diego Alejandro.
- Chyba nie powinnam – Maricela poczuła się zakłopotana.
- Proszę, proszę – Angela była bardzo podekscytowana perspektywą wspólnego wyjścia i Maricela nie potrafiła jej odmówić.
- Nie można odmówić takiej prośbie- roześmiał się Diego Alejandro – Idziemy razem.
*** |
|
Powrót do góry |
|
|
cris Prokonsul
Dołączył: 16 Cze 2007 Posty: 3684 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 9:43:52 23-06-07 Temat postu: |
|
|
odc. 4
Tej nocy Maricela długo nie mogła zasnąć. Przeżyła przecież jeden z najpiękniejszych dni w swoim życiu. Wybrali się na bardzo ładny film dla dzieci. Angela promieniała szczęściem. Na każdym kroku okazywała swoje uwielbienie dla swojego wuja. A Diego Alejandro był wspaniały. To niewiarygodne jak ten poważny, dobrze ubrany prawnik zmienił się ubrawszy bluzę i jeansy, poświęcając cały wolny czas swojej bratanicy. Maricela z rozbawieniem dostrzegła, że żadne z dzieci na Sali kinowej nie śmiało się tak głośno jak on. Po filmie wybrali się na hamburgery, do domu wrócili dość późno. Około północy gdy leżała już w łóżku, Maricela usłyszała delikatne pukanie do drzwi. Do pokoju wślizgnęła się Angela.
- Dlaczego nie śpisz? – Maricelii przyszło do głowy, że mała może być chora.
- Nie mogę zasnąć i….- spojrzała nieśmiało na Maricelę.
- I ? – dziewczyna z łatwością odczytała pragnienie małej – Może chciałabyś spróbować zasnąć u mnie?
- Mogłabym? – w oczach dziecka pojawiła się radość.
- Wskakuj do lóżka – Maricela otuliła małą kołdrą i pocałowała w policzek.
- Mama zawsze tak robiła – przypomniała sobie dziewczynka.
- Bardzo za nią tęsknisz….Wiem jak to jest….
- Twoja mama też umarła?
- Nie. Ona żyje. Ale jest bardzo daleko. Tak daleko, że nie mogę z nią porozmawiać nawet przez telefon – nie chciała mówić Angeli, że jej mama przebywa w szpitalu dla psychicznie chorych.
- Dawno tam pojechała?
- Byłam wtedy troszeczkę starsza od ciebie – właściwie Maricela nie pamięta, żeby jej matka była zdrowa – Wiesz ja wiele bym dała, żeby mieć kogoś, kto kochałby mnie tak jak twoja rodzina kocha ciebie.
- Tatuś, dziadek i wujek Diego Alejandro bardzo mnie kochają – przyznała mała- Wiesz….
- Co takiego?
- Mój wujek bardzo cię lubi.
- Tak myślisz? – poczuła ukłucie w sercu.
- Wiem to. Powiedział mi to w tajemnicy, dzisiaj gdy przyszedł powiedzieć mi dobranoc.
- To bardzo miłe bo ja też polubiłam twojego wujka – Maricela z trudem powstrzymała bicie serca – Ale teraz już śpij, dobrze?
- Maricelo?
- Tak skarbie?
- Kocham cię.
Ja ciebie też – tak bardzo wzruszyły ją te proste słowa, wypowiedziane przez dziecko. Szczere słowa, których nikt wcześniej do niej nie wypowiedział. Tak wiele dobrych rzeczy spotkało ją w tym domu. Mieszkała tu kilka dni a już z całego serca pokochała Angelitę i ….Nie, nie mogła dopuścić do siebie myśli o tym, co czuje do Diego Alejandro…
*** |
|
Powrót do góry |
|
|
cris Prokonsul
Dołączył: 16 Cze 2007 Posty: 3684 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 13:55:08 24-06-07 Temat postu: |
|
|
odc. 5
- Nie jest pan w pracy? – Maricelę zaskoczył widok Diego Alejandro w kuchni.
- Hej, myślałem, że wczoraj przy shake`u przeszliśmy na ty – uśmiechnął się do niej ciepło.
- Tak, przepraszam nie mogę się przyzwyczaić.
- Nie wychodzę dziś do biura. Mam sporo papierkowej roboty, którą wolę wykonać w domu – wyjaśnił a następnie zwrócił się do kucharki – Jacinta, czy mogę poprosić o filiżankę twojej pysznej kawy?
- Oczywiście już podaję.
- Mam w papierach taki bałagan, że niczego nie mogę znaleźć. Porządkowanie tego bałaganu zajmie mi pół dnia.
- Jeśli chcesz to chętnie ci pomogę – ochoczo zaoferowała się Maricela.
- Zrobiłabyś to?
- Jasne. Angela ma teraz sporo pracy. Pomaga Jacincie w pieczeniu ciasteczek więc nie będę jej potrzebna. Prawda skarbie?
- Tak. Możesz pomóc wujkowi. Ja i Jacinta świetnie sobie radzimy- odpowiedziała zajęta pieczeniem dziewczynka. Gdy skończymy, przyniesiemy wam trochę.
- Więc chodźmy – Diego Alejandro chętnie skorzystał z propozycji Maricelii.
***
- Maricelo! Spójrz! – do pokoju dziewczyny wbiegła Lucero. Podobnie jak Maricela, pracowała w domu rodziny de Alvarado. Były rówieśnicami i od razu znalazły wspólny język..
- Co to? – wzrok Maricelii utkwił na przepięknym koszu czerwonych róż.
- To dla ciebie. Właśnie przynieśli.
- Dla mnie? – dziewczyna niedowierzała – Od kogo?
- Nie wiem ale jest bilecik. Przeczytaj – zachęcała równie mocno podekscytowana Lucero – I co?
- To od Diego Alejandro.
- Żartujesz?
- Nie. Posłuchaj; „dziękuję za pomoc. Jesteś niezastąpiona. Diego Alejandro.” Jest wspaniały, prawda? – było to raczej stwierdzenie niż pytanie.
- Zakochałaś się w nim, prawda?
- Nie rozumiem o co ci….- Maricelę zaskoczyło to pytanie.
- Nie zaprzeczaj. To widać. Twoje oczy nabierają takiego dziwnego blasku gdy na niego patrzysz, gdy o nim mówisz…..
- Próbuję z tym walczyć - wyznała szczerze Maricela – to jest jednak silniejsze ode mnie. Ja go uwielbiam….kocham, czy to możliwe, znam go tak krótko..
- Wiem. Wiem co czujesz – Lucero położyła swą dłoń na jej ramieniu. Takie same emocje targały mną, gdy poznałam Juniora.
- Juniora? Nie chcesz powiedzieć, że….
- Tak. Junior Roldan i ja spotykamy się. Potajemnie rzecz jasna.
- Od jak dawna?
- Pół roku.
- I nikt…..?
- Nie, utrzymujemy to w tajemnicy. Wyobraź sobie –Lucero zaczęła płakać – co będzie jeśli pani Ivana się dowie. Gotowa mnie zabić. Junior jest jej jedynym synem. Spadkobiercą jej pierwszego męża. Sama powiedz czy ktoś taki może kochać zwykłą pokojówkę?
- Co na to Junior?
- Nie chce utrzymywać naszego związku w tajemnicy. Chce, żeby wszyscy się dowiedzieli. Ale ja nie chcę. Za bardzo się boję.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz – Maricela objęła swoją przyjaciółkę – Javier jest dobrym człowiekiem. Nie skrzywdzi cię i nie pozwoli aby kto inny to zrobił. Wszystko będzie dobrze. Obiecuję ci to…
*** |
|
Powrót do góry |
|
|
cris Prokonsul
Dołączył: 16 Cze 2007 Posty: 3684 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 11:33:40 25-06-07 Temat postu: |
|
|
odc. 6
- Maricela? – pogrążony w papierkowej robocie, Diego Alejandro nawet nie usłyszał pukania do gabinetu.
- Nie chciałam ci przeszkadzać.
- Nie przeszkodziłaś. Właśnie skończyłem. O co chodzi? Czy coś się stało z moją bratanicą? – wystraszył się.
- Nie – uspokoiła go – chciałam tylko ci podziękować .
- Za co? – udawał zdziwionego.
- Za kwiaty. Są przepiękne ale nie trzeba było.
- Cieszę się, że ci się podobają.
- Uwielbiam róże.
- Wiem – uśmiechnął się tajemniczo.
- Skąd?
- Domyśliłem się. Róże bardzo do ciebie pasują.
- Nie wiedziałam, że jesteś takim znawcą kobiecych gustów – roześmiała się.
- Nie wiesz o mnie jeszcze wielu rzeczy. Ale jeśli się zgodzisz, trochę ci o sobie opowiem, podczas kolacji na którą cię dziś zapraszam.
- Nie wypada abyśmy razem wychodzili – zawstydziła się.
- Dla czego?- udawał zdziwionego, chociaż zdawał sobie sprawę z jej obaw.
- Jestem pracownicą w twoim domu. To i tak nie do pomyślenia, żeby opiekunka zwracała się per ty do wujka dziecka, którym się zajmuje.
- Pracujesz tu ale ja traktuję cię jak przyjaciółkę, chyba że masz coś przeciwko?
- Nie, ale….
- Nie ma żadnych ale – przerwał jej i niemal rozkazał – idź się przebrać. Wychodzimy za godzinkę.
Diego Alejandro zabrał ją do wspaniałej restauracji. Pewnie powinna czuć się dziwnie w swojej skromnej sukience ale fakt, ze przyszła tu z nim, sprawił, ze czuła się jak księżniczka. Pomógł jej złożyć zamówienie i zrobił wszystko by ten wieczór był wyjątkowy.
-m A więc opowiadaj.
- O czym ?
- Obiecałeś, że zdradzisz mi coś więcej o sobie.
- A co chciałabyś wiedzieć?
- Nie wiem. Może zacznij od swojego dzieciństwa…Jakie ono było?
- Wspaniałe – z sentymentem wspomniał dawne czasy – Miałem cudownych rodziców. Bardzo się kochali a nasz dom był pełen ciepła i miłości. Oprócz Carlosa Miguela miałem jeszcze siostrę. Była ode mnie dziesięć lat młodsza i taka śliczna….- zamyślił się na chwilę.
- Była? Co się z nią stało?
- To były jej szóste urodziny – Diego Alejandro wrócił wspomnieniami do bolesnej przeszłości – Marina była taka szczęśliwa. Wypłynęliśmy w rejs naszym jachtem. Pogoda była piękna. Mama pozwoliła przymierzyć małej przymierzyć swój pierścionek zaręczynowy. Marina była taka dumna. Wtedy właśnie rozpętała się ta straszna burza. Wiatr przewrócił nasz jacht. To było straszne. Carlos Miguel i ja zdołaliśmy dopłynąć do brzegu. Ciała naszych rodziców wyłowiono kilka godzin później…..
- A Marina?
- Nigdy jej nie odnaleziono…
- Czy to możliwe, że ona żyje?
- To mało prawdopodobne ale…..- przerwał na chwilę, wziął głęboki oddech i z trudem powstrzymał łzy – Ja ciągle wierzę. Mam nadzieję, że ją odnajdę. Była takim ślicznym i słodkim dzieckiem. Teraz byłaby kobietą trochę młodszą od ciebie – spojrzał w błękitne oczy Maricelii i dostrzegł tam wszystko to, czego po niej oczekiwał – zrozumienie, wsparcie i przyjaźń.
- Co się z wami później stało? Maricela przerwała ciszę.
- Juan Diego Alvarado i mój ojciec byli najlepszymi przyjaciółmi. Znali się od dziecka i chociaż nie byli spokrewnieni, kochali się jak bracia. Po tej tragedii Juan Diego zajął się nami. Przez jakiś czas mieszkałem u niego, potem wyjechałem do szkoły. Często mnie tam odwiedzał, zawsze się mną opiekował. Mogłem liczyć na jego pomoc i wsparcie. Uczyłem się w Stanach a Carlos Miguel został z moim chrzestnym w Meksyku. On i Marisol bardzo się kochali.
- Jaka ona była?
- Marisol? – uśmiechnął się na wspomnienie bratowej – Była piękna. Zresztą jeśli chcesz wiedzieć jak wyglądała, wystarczy że spojrzysz w lustro. Niczym się nie różnicie. Była dobra i szlachetna. Nie znałem jej zbyt dobrze, bo jak już wspomniałem. Mieszkałem w Stanach. Widziałem ją, zaledwie kilka razy ale wiem, ze była wspaniałą kobietą. Nie wierzę w to, co się o niej mówiło – tu przerwał uświadomiwszy sobie, że poruszył temat, którego poruszać nie powinien. Jednak czuł, że może zaufać Maricelii. – Widzisz, niektórzy twierdzą, że Marisol zginęła w katastrofie samolotu, którym leciała do kochanka. Twierdzą, ze chciała uciec od męża i córeczki do Alfredo Martineza
- Czy to możliwe? - Maricelę przeraziła taka ewentualność..
- Nigdy w to nie uwierzę. Wprawdzie leciała samolotem do Nowego Yorku, gdzie przebywał wtedy Martinez ale nie wierzę by chciała opuścić swoją rodzinę. Ona świata nie widziała poza moim bratem i ich córeczką.
- Angelita bardzo za nią tęskni. Wyobrażam sobie co poczuła gdy mnie zobaczyła. Jest taka mała a już tyle przeszła.
- Modlę się aby nigdy nie dowiedziała się o głupotach jakie ludzie wygadują o jej matce. Na pogrzebie spojrzałem na jej wielkie, błękitne oczy. Była tam, nie do końca rozumiejąc co się stało. Wiedziała, że jej mamusia poszła do nieba i nigdy więcej już jej nie zobaczy. Nikt nie mógłby powiedzieć temu dziecku, że Marisol zginęła w wypadku samolotowym, ze jej ciało było tak zwęglone, że nie można go było zidentyfikować. Rozpoznano ją wyłącznie dzięki wisiorkowi, który zawsze nosiła na szyi. Dostała go od ojca w dniu, kiedy urodziła Angelę. Wcześniej należał do jej matki – Ariadny de Alvarado.
- Co się z nią stało? Umarła?
- Nie raczej żyje, tylko nikt o niej nic nie wie.
- Jak to ? – nie dowierzała.
- Kiedy porwano Cielo, opuściła wuja i Marisol. Podobno obwiniała się o to, co stało się z jej córeczką i postanowiła odejść. Niczego nie wyjaśniła, przysłała jedynie papiery rozwodowe.
- I nigdy nie kontaktowała się z Marisol?
- Nie. Nigdy jej nie odwiedziła, nie napisała do niej zadanego listu. Marisol bardzo przez to cierpiała. Czuła się odrzucona i bardzo brakowało jej matki.
- To straszne, jak można tak skrzywdzić własne dziecko…
- Też tego nie rozumiem. To dziwne, bo pamiętam ja jako wspaniałą kobietę. Gdy do nich przyjeżdżaliśmy, zawsze była dla nas taka dobra i troskliwa. Emanowała ciepłem i dobrocią. Była piękna. Marisol była taka do niej podobna. Pamiętam, że Ariadna i wuj bardzo się kochali. Byli tacy szczęśliwi, oni i ich dziewczynki. Byłem wtedy mały ale doskonale to wszystko pamiętam. Mój chrzestny bardzo kochał zonę i nigdy nie pogodził się z jej odejściem. Ivana zajęła miejsce swojej kuzynki Ariadny w jej domu ale nigdy nie zdobyła serca jej męża. Tam jest miejsce tylko dla Ariadny. Wydaje mi się, że chrzestny wciąż czeka na jej powrót. Jest z Ivaną ale jej nie kocha i ona dobrze o tym wie. Poślubił ją z wygody. Chciał aby Marisol miała matkę ale Ivana nie potrafiła nią być. Mam wrażenie, ze była zazdrosna o pasierbicę. Wiedziała, że Juan Diego kocha Marisol bardziej niż ich córkę Fabiolę. A Ivana świata nie widzi poza swoją córką. Są najlepszymi przyjaciółkami, bardzo do siebie podobnymi.
Rozmawiało im się tak dobrze, że nie dostrzegli jak zrobiło się późno. W drodze do domu to Maricela opowiadała mu swoją historię. Mówiła o matce, której tak naprawdę nigdy nie miała. Dolores Hernandez została umieszczona w szpitalu dla psychicznie chorych gdy Maricela była bardzo mała.
- Wcześniej błąkała się po ulicach. Wygadywała jakieś brednie. Straciła rozum po śmierci ojca. Wszyscy się z niej śmiali. Ze mnie oczywiście też.
- Mimo wszystko daleko zaszłaś – Diego Alejandro usiłował ją pocieszyć.
- Skończyłam studia, teraz mam fajną pracę. Bardzo kocham twoją bratanicę. Zastanawiam się tylko, po co babcia mnie tu przysłała. Skąd zna rodzinę Alvarado. Może pan Juan Diego, będzie umiał odpowiedzieć mi na to pytanie.
- Nie wiem czym kierowała się twoja babcia ale jestem jej bardzo wdzięczny – Otworzył drzwi do domu i od razu ujrzał Fabiolę.
- Diego Alejandro, kochany – kobieta rzuciła mu się na szyję
- Fabiolo, przecież miałaś…..
- Tak, wiem…Miałam wrócić później ale postanowiłam zrobić ci niespodziankę – mówiąc to, wymusiła na nim pocałunek. Maricela nie chciała być dłużej świadkiem tej sceny, udała się do swojego pokoju. Nie wiedziała dlaczego tak ją to zabolało. Przecież miała świadomość, że jej uczucie do Diego Alejandro jest niemożliwe. Gdy tak siedziała na swoim łóżku płacząc, usłyszała pukanie do drzwi. Otarła oczy i otworzyła. To on. Diego Alejandro.
- Nie płacz – wyszeptał.
- Nie ja tylko…- nie wiedziała co powiedzieć. I nie musiała nic mówić, bo w tym właśnie momencie zamknął jej usta gorącym i niespodziewanym pocałunkiem.
- Diego Alejandro….
- Nic nie mów najdroższa.
- Nie powinniśmy.
- Posłuchaj. Nic mnie nie łączy z Fabiolą. Nigdy jej niczego nie obiecywałem. Całe życie czekałem na kobietę mojego życia. I właśnie ją znalazłem. Znam cię tak krótko a już nie potrafię wyobrazić sobie życia bez ciebie Maricelo. Kocham cię i chcę dać ci szczęście, powiedz tylko, że i ty mnie kochasz.
- Oczywiście, że cię kocham. Próbowałam z tym walczyć ale dłużej nie potrafię.
- Nie chcę byś z tym walczyła, bo to zbyt piękne uczucie.
- Co powie na to twoja rodzina. Tak bardzo się boję.
- Nie bój się. Gdy tylko wróci mój chrzestny, porozmawiam z nim o nas. A potem się pobierzemy. Zobaczysz, że będziemy szczęśliwi. Nikt nas nie rozdzieli. Nie pozwolę na to.
Tak bardzo chciała mu wierzyć……
*** |
|
Powrót do góry |
|
|
cris Prokonsul
Dołączył: 16 Cze 2007 Posty: 3684 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 15:08:06 26-06-07 Temat postu: |
|
|
odc. 7
W tym samym czasie Ivana ostrzegała swoją córkę – Musisz coś zrobić, bo ona ci go zabierze. Jeszcze nigdy się tak nie zachowywał, ta dziewczyna może ci go zabrać.
- Masz rację – przyznała Fabiola – Dobrze, że mnie tu ściągnęłaś. Gdy ją zobaczyłam o mało nie zemdlałam. A jeśli to Marisol?
- Zamknij się – ostro zareagowała Ivana – Marisol nie żyje. Pamiętaj o tym. To nie ona. Prędzej uwierzę, że to….
- Cielo?
- Tak. Boję się, że to może być ona. Jest taka podobna do Ariadny i Marisol. Przypomina Ariadnę, każdym ruchem, każdym gestem. Stale coś czyta jak moja kuzynka. Mam złe przeczucia…
- Dlaczego się jej nie pozbyłaś?- Fabiola nie kryła swojej wściekłości – Tyle wysiłku włożyłyśmy w realizację naszego planu. Nie pozwolę aby jakaś kretynka wszystko zepsuła. Wiesz co się stanie jeśli to Cielo. Cholera. Zostanę bez grosza.
- Przestań histeryzować – uspakajała ją równie wzburzona matka – Poślubisz Diego Alejandro i zostaniesz panią tego domu. W swoim czasie pozbędziemy się wszystkich, którzy nam przeszkadzają. Pozbyłam się mojej kuzyneczki Ariadny i jej córeczek. Jeśli teraz jedna z nich powróci to ją zniszczę. Pozbędę się każdego, kto stoi mi na drodze i przeszkodzi w realizacji mojego celu.
- Czy dlatego zginął mój ojciec – niespodziewanie zaatakowała tym pytaniem Ivanę.
- Twoim ojcem jest Juan Diego Alvarado i nigdy o tym nie zapominaj.
- Przestań. Obie dobrze wiemy, że moim ojcem był Javier Roldan. I nie wybaczę ci jeśli miałaś coś wspólnego z jego śmiercią.
- Opowiadasz bzdury! Javier popełnił samobójstwo. Dla całego świata twoim ojcem jest Juan Diego i lepiej, żeby nie dowiedział się, że znasz prawdę.
- Nie rozumiem po co ta szopka – protestowała Fabiola – Juan Diego wie, że nie jestem jego córką, ja wiem, że nie jest moim ojcem ale on nie wie, że ja wiem….- To jest pokręcone.
- Przestań- zdenerwowała się Ivana – To wcale nie jest śmieszne. Nie masz pojęcia co ja przeżyłam. Zrobiłam to dla ciebie. Chciałam mu wmówić, że jesteś jego córką, by zapewnić ci dostatnie życie.
- Ale się nie udało….
- Skąd mogłam wiedzieć, że on nie może mieć więcej dzieci, bo poddał się jakiemuś zabiegowi. Najważniejsze, że się ze mną ożenił i uznał cię za swoją córkę. Po odejściu Ariadny potrzebował mamuśki dla Marisol. A kto byłby lepszy od cioteczki Ivany.
***
Maricela i Diego Alejandro uznali, że najlepiej będzie jeśli na razie utrzymają swój związek w tajemnicy. Była bardzo szczęśliwa i nie miała wątpliwości, że Diego Alejandro ją kocha, czuła, że jest w stanie walczyć o tą miłość z całym światem. Bała się tego, co nastąpi gdy wróci Juan Diego. Dziadek Angelity i jej ojciec, mieli wrócić za dwa dni, tuż przed urodzinami małej. Wtedy właśnie Diego Alejandro oznajmi całej rodzinie swoje plany. Mimo jawnej niechęci ze strony Fabioli i Ivany, czuła się naprawdę szczęśliwa.
- Co robisz? – Diego Alejandro zaskoczył ją przy basenie, gdy pilnowała bawiącej się Angelity i jednocześnie czytała książkę – Co czytasz z takim przejęciem?
- To najnowsza powieść Virginii Valderama – uśmiechnęła się do niego czule.
- Twoja ulubiona pisarka – przypomniał sobie.
- Tak, uwielbiam jej książki – przyznała.
- A ja uwielbiam ciebie. Pięknie wyglądasz w tym stroju kąpielowym.
- Wujku chodź do mnie! Popływamy razem! – nalegała Angelita.
- Już idę! Przyłączysz się do nas? – zaproponował Maricelii.
- Tylko dokończę rozdział. Ty tymczasem poszalej z Angelą, wiesz jak ona to lubi.
Diego Alejandro wygłupiał się z małą w basenie, Maricela czytała. Żadne z nich nie zauważyło nadejścia dwóch mężczyzn. Jeden z nich, ten starszy, wpatrywał się w znamię na lewej łopatce Maricelii. Nie mógł w to uwierzyć. To ona. Tak, to ona wróciła – Ariadna – wyszeptał. Kobieta wstała z leżaka lekko speszona i niepewnie odwróciła się w jego stronę. Nie, to Marisol, jego córeczka – Juan Diego nie mógł pozbierać myśli – Nie to nie Marisol miała takie znamię. Miała je Ariadna i…..Cielo – wyszeptał - Cielo, córeczko. Maria del Cielo.
W tej chwili w głowie dziewczyny zaczęły kłębić się myśli. Powróciły wspomnienia. Ona tu była. Miała rodziców i siostrę. Kochali się i byli szczęśliwi.
- Tata, tatuś – była tego pewna gdy objął ją mocno. Minęło tyle czasu a ona wciąż pamiętała ciepło jego ramion.
- Cielo, kochanie.
- Pamiętam, wszystko pamiętam. Jestem Maria del Cielo Alvarado. Wychowywałam się w tym domu – rozejrzała się po okolicy – tu rosło drzewo, kazałeś je ściąć kiedy z niego spadłam. Sol i ja miałyśmy pieska…
- Sol, tylko ty ją tak nazywałaś – przypomniał sobie Juan Diego.
- O co tu chodzi? – Diego Alejandro, Carlos Miguel, Angela a także Ivana i Fabiola, wszyscy oni, wyglądali na zdumionych.
- To moja córka, Cielo. Diego Alejandro, czy to ty ją odnalazłeś?
- Nie. Powiedziała, że jest Maricelą. Nie przyznała się, że jest twoją córką.
- Bo nie wiedziałam, że nią jestem. Nazywam się Maricela Hernandez, nie pamiętałam kim jestem. Dopiero kiedy zobaczyłam tatę, gdy nazwał mnie Cielo, wszystkie wspomnienia z dzieciństwa powróciły. Przypomniałam sobie wszystko.
- To kłamstwo! – krzyknęła Ivana – to nie może być Cielo. To kolejna oszustka.
- Nie, to jest moja córka – stwierdził Juan Diego stanowczo – Jestem tego pewny. Cielo i Marisol były identyczne. Nikt nie potrafił ich odróżnić. Nikt oprócz Ariadny i mnie, bo tylko my wiedzieliśmy o znamieniu Cielo. Nasza córka miała znamię, dokładnie takie samo jak jej matka. Nie ujawniłem tego, by łatwiej było eliminować wszystkie oszustki, podszywające się pod moją córkę a było ich wiele. Ale to jest Maria del Cielo. Moja Cielo – objął ją mocno i pocałował. Jak to się stało, że wróciłaś?
- Babcia, to znaczy kobieta, która mnie wychowywała, kazała mi tutaj przyjść. Na łożu śmierci dała mi list, który kazała oddać w ręce Juana Diego Alvarado….Stwierdziła, że dostanę tu pracę.
- Gdzie jest ten list? – zapytała Ivana, która wyglądała na mocno wystraszoną.
- Mam go u siebie. Zaraz przyniosę.
- Przejdźmy do salonu – zasugerował Diego Alejandro, który wciąż nie dowierzał w to, co się stało.
- Dziadku, czy Maricela naprawdę jest twoją córką?
- Tak Angelito - ucałował jej policzek – To Cielo, twoja ciocia, siostra twojej mamusi.
- Oto list – Maricela przybiegła z kopertą w ręce i podała list Juanowi Diego. Otworzył go i zaczął uważnie czytać. W ręce trzymał kluczyk, który dołączony był do listu.
- I co? – niecierpliwiła się Ivana.
- Teraz pamiętam. Dolores Hernandez, pracowała kiedyś u nas. Była pokojówką. Nagle się zwolniła. Teraz rozumiem….
- Co takiego? – wszyscy byli ciekawi informacji zawartych w liście.
- Mąż Dolores i jej córeczka Maricela zginęli w wypadku samochodowym. Samochód stoczył się ze skarpy a ich ciał nie znaleziono. Oboje spłonęli. Jednak Dolores zataiła, że dziecko było w samochodzie. Porwała Cielo i podawała ją za własne dziecko. Przeniosła się do matki – do Meridy i tam wszyscy uznali małą za córkę Dolores. Jej matka, kobieta podająca się za babkę Cielo, była jedyną osobą, która znała prawdę. Zataiła ją ze strachu o los córki. Dolores została zabrana do szpitala dla umysłowo chorych a Cielo została przy jej matce – Juan Diego po krótce przedstawił historię jaka stała się udziałem całej jego rodziny. Historię, która odebrała mu jedną z córek i żonę, dwie ubóstwiane istoty. Stracił również Marisol ale teraz odzyskał Cielo. Czy życie przestanie go kiedyś zaskakiwać? – Do listu twoja…..babka dołączyła kluczyk i adres do skrytki w której schowane są twoje rzeczy. Te w które byłaś ubrana gdy nam cię odebrano.
- Pojedziemy tam?
- Nie Cielo. Wiem, że jesteś moją córką i nie potrzebuję na to żadnych dowodów. Przekazuję ci ten list, zrób z nim co chcesz.
*** |
|
Powrót do góry |
|
|
cris Prokonsul
Dołączył: 16 Cze 2007 Posty: 3684 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 11:20:16 27-06-07 Temat postu: |
|
|
odc. 8
W domu rodziny Alvarado panowało wielkie poruszenie. Po wielu latach powróciło do domu dziecko Ariadny i Juana Diego. Malutka Cielo wyrosła na piękną kobietę.
- Co byś zrobiła, gdybyś wiedziała, Ariadno? – w zaciszu swego pokoju, zastanawiał się Juan Diego - Czy wróciłabyś, żeby poznać naszą córkę? Nie, nigdy nie dowiesz się, że ona wróciła. Opuściłaś mnie i Marisol a my też ciebie potrzebowaliśmy. Jesteś egoistką i nie zasługujesz na to aby poznać naszą córkę – usłyszawszy kroki na korytarzu, pośpiesznie ukrył zdjęcie byłej żony, które wciąż trzymał w biurku.
- Czy mogę wejść? – Maricela niepewnie zajrzała do pokoju.
- Oczywiście córeczko, chodź – ucieszył się na jej widok – Pamiętasz? Ty i Marisol często przychodziłyście do mojego gabinetu, siadałyście mi na kolanach i prosiłyście o bajkę.
- Marisol….- zasmuciła się Cielo – Nie mogę uwierzyć, że odeszła. Czy ona mnie pamiętała?
- Trochę. Często jej o Tobie opowiadałem. Miała kilka wspomnień. Najczęściej przywoływała wspomnienie o naszej wycieczce do Disneylandu.
- O tak, pamiętam. To był prezent urodzinowy, prawda? Pojechaliśmy tam razem. Ty, mama i Sol. Pamiętam jak się popłakałam na widok jakiejś wielkiej, chodzącej maskotki. Mama wzięła mnie na ręce i powiedziała, żebym się nie bała, bo ona zawsze będzie przy mnie….
- Tak to się wydarzyło tuż przed porwaniem….
- Dlaczego ? – Maricela zdobyła się na odwagę, by w końcu zapytać o to, co tak bardzo ją nurtowało.
- Co?
- Czemu odeszła? Pamiętam, że mama bardzo nas kochała.
- Nie wiem córeczko. Sam często się nad tym zastanawiam. Nie potrafię tego zrozumieć. Tuż po twoim porwaniu, pojechaliśmy do naszej wiejskiej posiadłości. Baliśmy się również o Marisol a prasa nie dawała nam spokoju. Spędziliśmy tam miesiąc. Ariadna wciąż obwiniała się o to, co ci się stało. Ja musiałem wracać. Zabrałem ze sobą Marisol a Ivana została z Ariadną. Miała tam dojść do siebie. Nie wracała i nie wracała. W końcu za pośrednictwem Ivany, poinformowała mnie, że już nigdy nie wróci – Zamyślił się chwilę a Maricela dostrzegła łzy w jego oczach. Zrozumiała, że jej ojciec wciąż bardzo kocha swoją pierwszą zonę - To był dla mnie wielki cios. Ja tak bardzo ją kochałem….Nie wiem co by ze mną było gdyby nie Marisol. Żyłem tylko dla niej i dla nadziei, że kiedyś odnajdę ciebie.
- Czy nigdy więcej nie widziałeś już mojej…….Ariadny – słowo matka, nie chciało przejść jej przez gardło.
--- Nie, nigdy więcej jej nie widziałem. Wszystko załatwiła przez prawników. Podpisaliśmy papiery rozwodowe nawet się nie widząc. Domek wiejski w którym mieszkała, był częścią jej spadku. Sprzedała go i wyjechała. Nie wiem dokąd i chyba nie chcę już wiedzieć. Resztę majątku zapisała na Marisol i ciebie, jeśli się odnajdziesz. Teraz Angelita i ty jesteście jedynymi właścicielkami ogromnej fortuny Ariadny de Alvarado.
- Nie chcę żadnych pieniędzy od tej kobiety – oburzyła się Maricela.
- Nie mów tak – Juan Diego delikatnie ujął jej dłoń. Ona bardzo ciebie kochała. Kochała was obie. Za każdą z was wskoczyłaby w ogień ale z tobą łączyła ją szczególna więź. Patrząc na was, miałem wrażenie, że rozumiecie się bez słów. Ariadna zawsze utrzymywała, że wyrośniesz na pisarkę. Sama pisała i…
- Mama też pisała? – zdziwiła się.
- Też?
- Ja czasami piszę ale tylko tak, dla siebie. Nie miałam na to zbyt wiele czasu. Musiałam się uczyć, w domu zawsze było coś do zrobienia, starałam się też dorywczo pracować. Tak więc na pisanie nie miałam zbyt wiele czasu, jednak przyrzekłam sobie, ze kiedyś napiszę powieść, która osiągnie wielki sukces.
- Mam taką nadzieję. Byłbym wtedy taki dumny – popatrzył chwilę na córkę a następnie włożył jej coś do ręki – To klucz do pokoju Ariadny, jeśli chcesz, możesz tam wejść. Wiesz, który to pokój?
- Tak. Angela mi go pokazała.
- Teraz należy do ciebie.
- Pójdziesz ze mną?
- Nie dziecko. Idź sama. Ja nie jestem jeszcze na to gotowy.
Maricela przemierzyła korytarz i zatrzymała się przed pokojem Ariadny. Gdy go otworzyła, do jej głowy napłynęły kolejne wspomnienia. Matka siedząca przy maszynie. Mnóstwo książek i toaletka na której stały jej perfumy. Mama pozwalała czasem jej i Marisol bawić się swoimi kosmetykami. Spryskiwała je wtedy delikatnie swoim perfumem. Maricela powąchała teraz, stojącą na toaletce buteleczkę. Niewiarygodne wciąż czuła zapach. To był zapach jej matki. Tak, doskonale to pamiętała. Właśnie tak pachniała jej mama, gdy brała ją w swoje ramiona. Następnie zwróciła uwagę na portret, który leżał na łóżku. Natychmiast domyśliła się, ze to obraz, który wisiał na korytarzu. Była przekonana, że to Juan Diego przyniósł go tutaj. Przyjrzała się mu dokładnie. Bez wątpienia była podobna do matki. To samo spojrzenie i uśmiech. Następnie dostrzegła albumy. Wzięła do ręki jeden z nich i zaczęła oglądać. Ona i Marisol jako niemowlęta, później zdjęcie jej rodziców i cała czwórka razem. Ich pierwsze urodziny….- Nagle, po raz pierwszy poczuła coś dziwnego. Była wściekła i rozżalona. Doszło do niej jak wiele straciła. Dolores Hernandez, kobieta, która ją porwała, zabrała jej tak wiele. Straciła rodziców i siostrę. Zabrano jej rodzinę, szczęśliwe dzieciństwo i kazano prędko dorosnąć w okropnym świecie, do którego nigdy nie powinna należeć.
*** |
|
Powrót do góry |
|
|
cris Prokonsul
Dołączył: 16 Cze 2007 Posty: 3684 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 10:21:45 28-06-07 Temat postu: |
|
|
odc. 9
Maricela udała się do swojego pokoju. Spędziła kilka godzin na wspomnieniach o siostrze i matce, o rodzinie, którą bezpowrotnie utraciła. Kiedy tak leżała na swoim łóżku rozmyślając o nowym życiu, które właśnie rozpoczynała, usłyszała pukanie do drzwi.
- Gdzie ty się podziewałaś? Wszędzie cię szukałem – na twarzy Diego Alejandro, malowała się troska.
- Byłam w pokoju Ariadny.
- Jak to? Byłaś tam?
- Tak, tata dał mi klucz. Spędziłam tam kilka godzin i wspominałam. Diego Alejandro….- w jej, ślicznych, błękitnych oczach, zalśniły łzy – jak ona mogła mi to zrobić? Dlaczego Dolores mnie porwała? Tak bardzo kochałam moich rodziców i siostrę, byliśmy szczęśliwi. A jak ja mogłam o nich zapomnieć? – Maricela rozpłakała się.
- Ccc – Diego Alejandro objął ją i próbował uspokoić – Byłaś malutka. To na pewno był dla ciebie szok. To naturalne, że zapomniałaś. Jednak teraz wróciłaś. Już nigdy nie opuścisz swojej rodziny.
- Rodziny? Kiedy byłam małym dzieckiem miałam rodzinę, wspaniałą rodzinę. A teraz? Ariadna odeszła i Bóg jeden raczy wiedzieć gdzie ona się podziewa a Marisol umarła….
- Ale masz ojca i siostrzenicę, oni cię uwielbiają.
- Masz rację. Mam ojca i Angelitę, to oni są teraz całym moim światem. Oni i ty – wtuliła się w jego ramiona, by znaleźć w nich ukojenie, którego tak bardzo potrzebowała, poczuć się bezpiecznie jak nigdy dotąd.
- Więc wciąż mnie chcesz?
- Nie rozumiem….- spojrzała na niego zdziwiona.
- Zastanawiałem się, czy teraz, kiedy wiesz kim jesteś, to wciąż będziesz mnie chciała.
- Głuptasie – przytuliła go jeszcze mocniej – jak mogłeś w to wątpić? Fakt, że jestem Marią del Cielo nic między nami nie zmienia. Wręcz przeciwnie z każdym dniem kocham cię coraz bardziej.
- Ja ciebie też najdroższa. Nie mogę się doczekać dnia, kiedy zostaniesz moją zoną. Jeszcze dziś porozmawiam z moim chrzestnym.
- Nie. Diego Alejandro, Ne rób tego jeszcze.
- Nie rozumiem. Dlaczego? Nie chcesz zostać moją żoną?
- Oczywiście, ze tak. O niczym innym nie marzę tak bardzo. Jednak chcę cię poprosić, byśmy trochę poczekali. Kocham cię nad życie i jeśli bardzo ci na tym zależy, zostanę twoją zoną nawet dzisiaj. Znalazłam się teraz w nowej sytuacji. Wszystko jest dla mnie takie dziwne. Chciałabym mieć trochę czasu, żeby odnaleźć siebie, pogodzić się z tym co mnie spotkało. Rozumiesz o co mi chodzi? – w jej oczach, wciąż lśniły łzy.
- Tak kochanie. Nie martw się. Będzie jak zechcesz. Poczekamy jakiś czas, aż sytuacja się unormuje a potem poinformujemy o wszystkim twojego ojca i pobierzemy się, zgoda?
- Dziękuję ci, jesteś taki cudowny. Tak bardzo cię kocham.
***
Z samego rana Maricela, jak zwykle udała się do pokoju Angelity. Tym razem zastała tam Carlosa Miguela. Doszła do wniosku, że jej szwagier jest wyjątkowo przystojnym mężczyzną.
- Dzień dobry ciociu! – mała natychmiast rzuciła jej się na szyję.
- Jak spałaś kochanie?
- Dobrze. Tak bardzo bardzo bardzo się cieszę, że jesteś moją ciocią.
- A Ty jak się czujesz – zapytał z troską Carlos Miguel – Domyślam się, że to dla ciebie trudna sytuacja.
- Tak, dziwnie się z tym czuję, także ze względu na ciebie – przyznała.
- Na mnie? – zapytał zdziwiony.
- Byłeś mężem mojej siostry bliźniaczki.
- Tym się nie przejmuj – uśmiechnął się do niej ciepło – Naprawdę się cieszę, że się odnalazłaś. Angela tyle mi o tobie mówiła. Bardzo cię kocha.
- Ja ją także.
- Dlatego cieszę się, że jesteś. Ona bardzo potrzebuje matki a ty jesteś siostrą Marisol, więc kto lepiej się nią zajmie.
- Postaram się chociaż w jakimś stopniu zapełnić w sercu Angeli pustkę, jaką pozostawiła po sobie moja siostra.
- Wiem – Carlos Miguel ujął jej dłoń – Cieszę się, że jesteś.
- Ciociu, co będziemy dzisiaj robić? – dopytywała mała.
- Teraz zejdziemy na śniadanie a później pokażę ci pokuj twojej babci.
- Naprawdę? – mała podskoczyła z radości – Ale on jest zamknięty i nikt tam nie może wchodzić – przypomniała sobie.
- Ale my tam wejdziemy, bo ja mam klucz.
- Skąd? – Carlos Miguel nie potrafił ukryć zdumienia.
- Od mojego ojca – wyjaśniła – dał mi go wczoraj. Wiem jak bardzo to pomieszczenie intryguje Angelitę, dlatego chcę jej pokazać pokój Ariadny. Są tam albumy ze zdjęciami moimi i twojej mamusi z czasów gdy byłyśmy bardzo małe.
- Naprawdę? I będę mogła je zobaczyć?
- Oczywiście, ale pod jednym warunkiem…
- Jakim?
- Teraz dasz mi buziaka.
- Dam ci ich sto!!!
- Aż sto – roześmiała się Maricela – Tak bardzo cię kocham mój aniołku – przytuliła do siebie małą.
- A ja ciebie ciociu.
*** |
|
Powrót do góry |
|
|
cris Prokonsul
Dołączył: 16 Cze 2007 Posty: 3684 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 11:08:48 29-06-07 Temat postu: |
|
|
odc. 10
Kolacja tego wieczora przebiegała we wspaniałej atmosferze. Junior, który zwykle przebywał w domu odziedziczonym po swoim ojcu, uległ prośbie Maricelii i został na kolacji. Dziewczyna z rozbawieniem obserwowała ukradkowe spojrzenia jakie rzucali sobie Javier i Lucero. Miała przeczucie, że tych dwoje naprawdę się kocha i będą razem szczęśliwi. Ta miłość musi pokonać wiele przeszkód i uprzedzeń klasowych.
Cały czas czuła na sobie spojrzenie Diego Alejandro. Mała Angelita robiła tajemnicze miny. Ona i jej dopiero co odzyskana ciocia, mają wspólny sekret. Maricela w trosce o samopoczucie ojca, poprosiła siostrzenicę, by z nikim nie rozmawiała o ich wizycie w pokoju Ariadny. Wszyscy byli dziś w doskonałym humorze, nawet Ivana i Fabiola biły milsze niż zwykle. Mężczyźni trochę rozmawiali o pracy a gdy skończyli, Maricela zapytała ojca, czy mogłaby kiedyś odwiedzić go w firmie – Chciałabym zobaczyć, na czym polega wasza praca.
- Naturalnie – Juan Diego bardzo się ucieszył – jeśli masz czas, to nawet jutro.
- Nie rozumiem po co chcesz tam iść? – zdziwiła się Ivana – przecież Itak nie będziesz pracować. Niepotrzebne zawracanie głowy.
- Cielo powinna zapoznać się z działalnością firmy – stwierdził Carlos Miguel.
- Tak – zawtórował mu Juan Diego – W końcu firma przejdzie kiedyś w ręce jej i Angeli.
- I Fabioli – wtrąciła Ivana.
- Fabiola nigdy nie okazywała większego zainteresowania pracą, ale zawsze chętnie przyjmowała pieniądze – spojrzał na dziewczynę z lekką irytacją a następnie zwrócił się do Ivany – Możesz być pewna, że każdy dostanie to na co zasługuje. Cielo, chciałbym, żebyś jutro wybrała się na zakupy. Musisz skompletować sobie nową garderobę. To jest polecenie – roześmiał się, widząc że próbuje protestować.
- Fabiolo, może poszłabyś ze mną na zakupy? – miała nadzieję, ze w końcu uda jej się nawiązać kontakt z przyrodnią siostrą. Nie przepadała za nią ale skoro były rodziną..- Nie mam pojęcia, gdzie mogę kupić coś stosownego, więc jeśli znalazłabyś trochę czasu…- nie zdążyła dokończyć.
- Obawiam się, że musisz o to poprosić kogoś ze służby. Ja niestety nie mam czasu na…..zakupy.
A więc próba zaprzyjaźnienia się z siostrą, nie powiodła się i Cielo szczerze wątpiła, czy podejmie kolejną.
- Chętnie pojadę z tobą na te zakupy – zaproponował Carlos Miguel – Pokażę ci sklepy do których najchętniej wybierała się twoja siostra a potem zawiozę do firmy. Co ty na to?
- Nie chciałabym sprawiać problemu – odpowiedziała lekko zakłopotana.
- Ależ to świetny pomysł – wtrącił się Juan Diego.
- A ja korzystając z tego, że jesteśmy wszyscy razem, chciałbym coś ogłosić – odezwał się Junior – Lucero, podejdź do nas proszę – zawołał dziewczynę a gdy ta podeszła, wyraźnie wystraszona, ujął jej dłoń, jednocześnie napotykając na wściekłe spojrzenie Ivany – Chciałem ogłosić, że Lucero i ja zamierzamy się pobrać.
- Czyś ty zwariował – wrzasnęła Ivana, a Fabiola o mało nie zakrztusiła się wodą, którą właśnie popijała – Chcesz się ożenić ze służącą? Po moim trupie – wrzeszczała Ivana.
- Obawiam się mamo, że decyzja już zapadła i nie masz w tej sprawie nic do powiedzenia – był pewny siebie i zamierzał bronić kobiety, którą kochał.
- Cóż - po chwili głuchej ciszy odezwał się Juan Diego – jeżeli o mnie chodzi to od dłuższego czasu podejrzewałem, że coś was łączy. Znam Javiera od dziecka i wiem, że gdy coś postanowi, to nie ma siły, która by go od tego odwiodła więc jedyne co mogę zrobić, to zwolnić Lucero i…..
- Ależ Juanie Diego…- na twarzy Juniora malowało się rozczarowanie. Był pewny, że może liczyć na swojego ojczyma.
- Uspokój się chłopcze – polecił mu Juan Diego – Nie myślisz chyba, ze pozwolę aby moja przyszła synowa, była służącą w moim domu. Do czasu aż się pobierzecie Lucero będzie tu mieszkała i wszyscy będą ją traktować jak członka naszej rodziny – spojrzał wymownie na Ivanę.
*** |
|
Powrót do góry |
|
|
cris Prokonsul
Dołączył: 16 Cze 2007 Posty: 3684 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 18:24:44 30-06-07 Temat postu: |
|
|
odc. 11
- Lucero i Javier zrobili nam dzisiaj wielką niespodziankę – stwierdził Diego Alejandro w rozmowie z Maricelą. Po kolacji wybrali się na taras, by pobyć trochę na osobności.
- Mam nadzieję, że będą ze sobą szczęśliwi. To dobrzy ludzie i zasługują na szczęście.
- Oczywiście, że będą szczęśliwi. I my też – roześmiał się – Czy wyobrażasz sobie ich miny, gdy ogłoszę nasze zaręczyny?
- Tata będzie szczęśliwy.
- Myślisz, że ucieszy się, że odbieram mu jego ukochaną córeczkę?
- Przecież nigdzie mnie nie zabierasz. Tata kocha cię jak syna. Jestem pewna, że będzie szczęśliwy.
- Więc o Juana Diego się nie martwimy. Kto nam zostaje?
- Twój brat…..- odparła smutno.
- Carlos Miguel? On cię lubi i na pewno będzie nam dobrze życzył. A Angelita? Wyobrażasz sobie jej radość?
- O tak. Już nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć jej minę.
- A ja nie mogę się doczekać miny twojej macochy i jej córeczki – roześmiał się.
- Fabiola miała nadzieję, że z nią będziesz. Ivana też upatrywała w tobie zięcia,
- Wolałbym zostać księdzem. Wyobrażasz mnie sobie w sutannie?
- Przestań – Maricelę rozśmieszył ten pomysł.
- O nic się nie martw – przytulił ją do siebie – Wszystko będzie dobrze bo bardzo cię kocham.
***
Maricela i Diego Alejandro nie mogli usłyszeć kłótni, jaka toczyła się w bibliotece, między Ivaną i Juanem Diego.
- Jak mogłeś ich poprzeć? – kobieta była wściekła – taki mezalians. Mój syn i pospolita służąca. Jak mogłeś na to pozwolić?
- A co miałem zrobić? Są dorośli i wiedzą czego chcą.
- O tak. Ta służka na pewno wie, czego chce. Usidlić mojego syna i zgarnąć jego pieniądze.
- Przestań – zaprotestował – To dobra dziewczyna. Oni naprawdę się kochają.
- Kochają? – Ivana była coraz bardziej wzburzona, jak zwykle w takich momentach drgała jej lewa powieka. Krzyczała i nerwowo machała rękoma – Ciekawe czy to samo byś powiedział gdyby chodziło o jedną z twoich „ księżniczek”. Gdyby to jedna z nich zakochała się w służącym. Zawsze miałeś niskie mniemanie o moich dzieciach i nigdy cię nie interesowały. Obchodziły cię tylko Marisol i Cielo, twoje ukochane córeczki i ta dzi**a ich matka, która opuściła cię dla jakiegoś…..
- Co ty mówisz?!! – Juan Diego zerwał się z krzesła na którym właśnie siedział i podszedł do Ivany, szarpiąc ją za ramię – Chcesz powiedzieć, że Ariadna opuściła Marisol i mnie bo znalazła sobie innego? – nie mógł w to uwierzyć.
- A masz inne wytłumaczenie?
- To nie może być prawda! Ariadna tego nie zrobiła. Nie porzuciłaby naszej córki, by być z innym.
- Skąd wiesz? Może żal po utracie Cielo, był tylko pretekstem by odejść od ciebie. A może to ona zaaranżowała to porwanie?
- Sama nie wierzysz w te brednie! Ariadna szalała za dziewczynkami, były całym jej światem, nigdy by ich nie skrzywdziła!
- Jesteś żałosny! Ona opuściła ciebie i waszą córkę a ty jej bronisz. Wciąż ją kochasz, przyznaj się.
- Tak! – przyznał zrezygnowany, opadając na wygodnym, skórzanym fotelu, stojącym przy hebanowym biurku – Nie przestałem i nigdy nie przestanę jej kochać. Ariadna była i jest moją jedyną miłością.
- Ty żałosny draniu! – Rzuciła się na niego z pięściami, lecz zdołał ją powstrzymać.
- Wyjdź i zostaw mnie w spokoju – powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu – a co do Javiera, zapamiętaj sobie, że traktuję go jak syna i zawsze będę go wspierał.
***
Maricela była zachwycona ogromnym budynkiem, który stanowił firmę jej ojca. Kancelaria była ogromna, pracowało tu mnóstwo ludzi, znanych i wybitnych prawników. Największy z kilkunastu okazałych gabinetów należał do Juana Diego.
- Jak tu pięknie – zachwyciła się Maricela wchodząc do środka – praca w tak cudownym miejscu musi być wspaniała.
- Najważniejsze, by lubić, to co się robi. A ja naprawdę kocham prawo. To cudowne robić coś, co sprawia ci satysfakcję – uśmiechnął się i dotknął jej ramienia – przekonasz się gdy wydasz własną książkę.
- Naprawdę w to wierzysz?
- Tak. Będziesz wspaniałą pisarką. Tak bardzo przypominasz….- nie potrafił dokończyć tego zdania, jednak Maricela bez trudu go rozszyfrowała.
- Nie porównuj mnie do niej – poprosiła – Nie chcę nawet słyszeć o Ariadnie de Alvarado. Ich rozmowę przerwało nagłe pojawienie się Diego Alejandro.
- I jak ci się podoba firma? – był ciekawy opinii Maricelii.
- To niewiarygodne! Nie miałam pojęcia, że jest taka wielka i tyle tu ludzi.
- Tworzymy zgrany zespół. Wszyscy tu bardzo się lubią i szanują – zapewnił
*** |
|
Powrót do góry |
|
|
cris Prokonsul
Dołączył: 16 Cze 2007 Posty: 3684 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 16:13:50 01-07-07 Temat postu: |
|
|
odc. 12
Po powrocie z firmy, wszyscy zasiedli do stołu.
- Jutro jadę na hacjendę, którą odziedziczyliśmy po naszych rodzicach – Diego Alejandro uprzedził brata – Dawno tam nie zaglądaliśmy, trzeba sprawdzić czy wszystko w porządku.
- To świetny pomysł – zgodził się Carlos Miguel – Sam bym to zrobił, ale po ostatniej podróży, mam spore zaległości w pracy.
- Nie przejmuj się braciszku. Ja się tym zajmę. Może Angelita chciałaby pojechać ze mną?
- Naprawdę? – mała aż podskoczyła z radości – zabierzesz mnie ze sobą wujku?
- Jeśli twój tata się zgodzi. Chyba powinnaś poznać dom w którym się wychowaliśmy.
- Tatusiu, pozwolisz mi jechać, prawda???
- Naturalnie księżniczko.
- Hurra! Dziękuję wujku! – z radości rzuciła mu się na szyję – Czy ciocia Cielo może jechać z nami?
Udało się – pomyślał Diego Alejandro – O to właśnie chodziło. Nie przewidział jedynie, że Maricela omal nie zadławi się wodą, którą właśnie popija.
- Angelo nie wypada….
- Dlaczego nie? – Diego Alejandro przerwał Maricelii – Byłoby wspaniale, gdyby twoja ciocia nam towarzyszyła, prawda Angelo? Zajęłaby się tobą, gdy ja będę musiał popracować. No chyba, że ma inne plany….
- Córeczko, powinnaś jechać i odpocząć trochę. Tyle ostatnio przeszłaś – przekonywał ją Juan Diego.
- Ciociu, jedź z nami. Proszę, proszę.
- Chyba nie odmówisz prośbie siostrzenicy – na twarzy Diego Alejandro pojawił się triumfalny uśmiech.
- Chyba nie mam wyjścia – odparła z rezygnacją, jednak w gruncie rzeczy, bardzo cieszyła się na ten wyjazd.
***
- Jak tu pięknie! – Maricela była zachwycona haciendą – Tyle tu koni, tak zielono – zachwycała się gdy wąską alejką dojeżdżali do wspaniałej rezydencji. Gdy wysiadali, podbiegła do nich starsza kobieta. Była niziutka i pulchna, siwe włosy splotła w staranny kok.
- Panicz Diego Alejandro! – rzuciła mu się na szyję.
- Witaj Consuelo, Jak się masz?
- Mój Boże!! – Na widok Maricelii kobieta pobladła – Boże, to przecież pani Maria del Sol ! To niemożliwe….
- Uspokój się – Diego Alejandro musiał wyjaśnić przerażonej kobiecie nieporozumienie – To nie jest Marisol, tylko jej siostra bliźniaczka Maria del Cielo.
- Niemożliwe – wyszeptała zdumiona kobieta – przecież to dziecko zaginęło…
- Odnalazła się – wyjaśnił Diego Alejandro – nareszcie, po tylu latach się odnalazła.
- Jestem Maria del Cielo Alvarado – wyciągnęła rękę do starszej kobiety – siostra Marisol.
- Bogu niech będą dzięki, że po tylu latach wróciła pani do rodziny.
- Maricelo to jest Consuelo – przedstawił ją Diego Alejandro – Ona i jej mąż Benito, zajmują się domem.
- A ta młoda dama? – Consuelo zwróciła się do Angelity – Czyżby to była ta maleńka kruszynka, którą panicz Carlos Miguel i pani Marisol przywieźli tu przed laty?
- Jestem Angela – przedstawiła się – Czy znała pani moją mamę?
- Oczywiście, jesteś do niej bardzo podobna. Ona i panienka Cielo, wyglądały tak samo w twoim wieku. Zobaczysz kruszynko, że gdy dorośniesz, będziesz piękna jak twoja mama i ciocia. To niewiarygodne ale wszystkie jesteście takie podobne do pani Ariadny. No właśnie, czy ona już wie, że panienka Cielo się odnalazła?
- Nie – odparła Maricela – nie mamy z nią żadnego kontaktu, ona nie musi o niczym wiedzieć.
- Dlaczego? – kobieta wyraźnie się zdziwiła – Ona świata nie widziała poza swoimi córeczkami. Tak bardzo cierpiała po tym jak porwano panienkę Marię del Cielo. Wiem to od pani Paoli, matki pana Diego Alejandro.
- Consuelo – mężczyzna chciał jak najszybciej zmienić temat. Wiedział jak bolesne było to dla Maricelii – Czy możemy wejść do środka, chcemy odświeżyć się po podróży.
*** |
|
Powrót do góry |
|
|
cris Prokonsul
Dołączył: 16 Cze 2007 Posty: 3684 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 17:58:58 02-07-07 Temat postu: |
|
|
odc. 13
- Co ty tutaj robisz? – Maricela odpoczywała już w swoim łóżku, gdy do pokoju wszedł Diego Alejandro.
-Ććććć, obudzisz wszystkich – upomniał ją – wszyscy już śpią.
- No właśnie. Dlaczego więc ty, nie jesteś w swojej sypialni?
- Przyszedłem pocałować cię na dobranoc – przysiadł na łóżku i ujął jej dłoń a następnie delikatnie pocałował – kocham cię – wyszeptał – Nie miałem pojęcia, że można tak kogoś kochać.
- Ja też cię kocham. Jesteś dla mnie wszystkim.
Pocałował ją znowu a ona zrozumiała, że tej nocy chce zasnąć w jego ramionach. Miała się przekonać, że to będzie najpiękniejsza noc w jej życiu.
***
- Kochanie martwiłam się o ciebie – Maricela od przeszło godziny szukała Diego Alejandro – nie widziałam cię od rana. Gdzie byłeś? – siedział, wpatrując się w konie, dopiero gdy po chwili na nią spojrzał, dostrzegła że ma zaszklone oczy.
- Co się stało kochany? – zmartwiła się jego widokiem i sposobem w jaki na nią patrzał. Przestraszyła się. Przyszła jej do głowy straszna myśl. Czy to możliwe, że okazał się draniem? Zakpił sobie z jej miłości? Może teraz, gdy mu się oddała, będzie chciał ją porzucić….Nie, to niemożliwe – natychmiast zganiła się za te myśli. Jak mogła choćby przez chwilę w niego zwątpić? To jest Diego Alejandro, miłość jej życia. Najcudowniejszy mężczyzna na świecie.
- Kochanie, proszę cię, powiedz o co chodzi?
- Maricelo – wyszeptał i ujął jej rękę w swoje dłonie – Chciałem cię przeprosić.
- Za co? – spytała zaskoczona.
- Za to, co stało się w nocy. Wiem, że nie powinienem był cię do tego zmuszać, powinienem był się powstrzymać, przepraszam…Wybacz mi i uwierz, nigdy nie znalem kobiety takiej jak ty i nigdy nie chciałem cię skrzywdzić.
- Najdroższy, przepraszasz mnie za to, że podarowałeś mi najpiękniejsze chwile w moim życiu? Za to, że uczyniłeś mnie najszczęśliwszą kobietą na świecie? Do niczego mnie nie zmusiłeś. Oddałam ci się z miłości. Przykro mi, jeżeli ty żałujesz… Ja nie żałuję i jestem szczęśliwa.
- Naprawdę kochana? Nie żałujesz? Nie masz do mnie żalu?
- Oczywiście, że nie. Kocham cię.
- Ja ciebie też - przytulił ją do siebie i wtulił twarz w jej włosy – Dzień w którym zostaniesz moją żoną, będzie najszczęśliwszy w moim życiu.
- Naszym życiu – poprawiła go z uśmiechem na ustach – będziemy najszczęśliwszym małżeństwem na świecie.
*** |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|