|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:32:35 28-12-11 Temat postu: |
|
|
No dziś to już na pewno nie, ale jutro... kto wie Jednak szczerze mówiąc najbardziej prawdopodobna jest wersja z sobotą. |
|
Powrót do góry |
|
|
Rainbowpunch Mistrz
Dołączył: 24 Mar 2009 Posty: 12314 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:38:34 28-12-11 Temat postu: |
|
|
Masz rację, nie oszukujmy się bo lenistwo zawsze robi swoje czy tam brak czasu! Niepotrzebne skreślić |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:42:33 28-12-11 Temat postu: |
|
|
Po pierwsze, primo - brak weny, a po drugie brak czasu, a jak już brak jednego i drugiego to katastrofa Co do lenistwa, to u mnie objawia się zazwyczaj jesli chodzi o komentowanie opowiadań innych użytkowników, bo jak mam wenę, to piszę do oporu, tworząc zapasy na ciężkie czasy ;P |
|
Powrót do góry |
|
|
Rainbowpunch Mistrz
Dołączył: 24 Mar 2009 Posty: 12314 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:50:25 28-12-11 Temat postu: |
|
|
Z weną wiem jak to boleśnie bywa, bo ja też niekiedy tak mam, a wtedy to się takie głupoty wypisuje, że aż szkoda człowieka
Z tym drugim to też czasem wychodzi u mnie leń, czasem więc komentarz pojawia się długo po czasie, choć odcinek przeczytany już jest od deski do deski |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:00:34 28-12-11 Temat postu: |
|
|
To się cieszę, że nie jestem w tym wszystkim osamotniona |
|
Powrót do góry |
|
|
Brillantez Aktywista
Dołączył: 24 Sie 2011 Posty: 359 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:02:11 30-12-11 Temat postu: |
|
|
No to gdzie ten cinek? Wiesz jak kocham Anę Lucię i tego drania Sebastiana. Nie mogę się ich doczekać |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:46:38 30-12-11 Temat postu: |
|
|
Tu Ale na Anę i Sebulka trzeba poczekać do następnego, który się właśnie pisze ;D
Odcinek 17.
Sebastián uśmiechnął się z satysfakcją, gdy przycisnąwszy wątłe ciało Sary całym sobą do zimnej ściany, przesunął dłoń na jej pierś, a ona rozkosznie mruknęła, oplatając smukłą nogą jego biodro. Miał ją już unieść lekko, by mogła zapleść obie nogi za jego plecami, kiedy drzwi do gabinetu otworzyły się. Natychmiast oderwał się od niej, a ona odwróciła się tyłem do drzwi, skrywając twarz za kurtyną gęstych, kruczoczarnych włosów.
– Przepraszam – wydukał osłupiały Arturo, zamykając za sobą drzwi. Nie miał czasu przyjrzeć się kobiecie, którą tak czule zajmował się jego przyjaciel, ale przez ułamek sekundy był niemal pewny, że to była Ana. Nie sądził jednak by tak łatwo mu uległa, choć doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak Sebastián potrafił działać na kobiety i jak działał na swoją żonę. Nawet jeśli ona nie chciała się do tego przyznać.
José stał na dziedzińcu szpitala i palił papierosa. Nie tak dawno cieszył się, że udało mu się rzucić ten parszywy nałóg, ale teraz musiał zapalić i jakoś odreagować. Zbyt wiele wydarzyło się tego dnia. Bał się, że ciężar nagromadzonych emocji lada chwila zmiażdży go doszczętnie, a nie mógł sobie pozwolić na okazanie słabości przy Juanie. I tak było mu już wystarczająco ciężko. Nie chciał nawet sobie wyobrażać jak bardzo. Sam Marisę od niepamiętnych czasów i nie wyobrażał sobie, by nagle miało jej zabraknąć.
– Nie wiesz gdzie jest Juancho? – dobiegł go zmęczony głos Livii. Odwrócił się w jej stronę i rzuciwszy niedopałek na ziemię, wzruszył ramionami, wypuszczając z ust smużkę dymu.
– Jak to możliwe, że ona nic nie pamięta? – spytał, zaglądając blondynce prosto w oczy.
– To się zdarza przy urazach głowy – powiedziała, ciasno obejmując się ramionami. José zdjął swoją kurtkę i okrył jej ramiona. Spojrzała na niego z wdzięcznością i westchnęła. – Musimy być dobrej myśli i musimy wspierać ich oboje. Może trzeba zawiadomić kogoś z jej rodziny? – zapytała Livia. José pokręcił przecząco głową.
– Mari nie ma nikogo oprócz nas – powiedział cicho, wsuwając dłonie w kieszenie ciemnych jeansów. – Poznali się jeszcze w szkole średniej i zakochali w sobie od pierwszego wejrzenia – zaczął po chwili. – Taka miłość zdarza się raz na milion – dodał, a kiedy spojrzał na nią, dostrzegła, że jego oczy zaszły mgłą. Odwrócił się wtedy pośpiesznie i potarł dłonią nasadę nosa. – Dlaczego los tak okrutnie doświadcza dobrych ludzi? Czy to nie zbyt wiele nieszczęść jak na jednego człowieka?
Livia nic nie odpowiedziała tylko podeszła do niego i nieśmiało wsunęła swoją drobną dłoń w jego i ścisnęła mocno, a kiedy spojrzał na nią uśmiechnęła się blado, ale jej oczy były pełne wiary i nadziei, której jemu zawsze brakowało.
– Przepraszam – szepnęła, gdy charakterystyczny dźwięk jej telefonu przerwał ciszę, jaka nagle między nimi zapanowała. – Słucham? – rzuciła do słuchawki, tonem pozbawionym emocji. Chłodnym i opanowanym, który jego zdaniem zupełnie do niej nie pasował. – Nie, nie spotkam się z tobą! – krzyknęła głośniej niż zamierzała i z furią wcisnęła przycisk, kończąc połączenie. – Właśnie skończyłam pracę – zwróciła się do José, uśmiechając się przepraszająco. – Może dasz się zaprosić na kawę?
– Nie – odparł, pochwyciwszy jej spojrzenie. – To ja zapraszam – powiedział uśmiechając się po raz pierwszy tego dnia.
Był zły na kumpla, bo o mały włos nie zabił jego żony, był zły na Marisę, bo nie powiedziała mu o swojej chorobie i zły na siebie, że przez cały ten czas niczego się nie domyślił. Kiedy wszedł do sali, na której leżał Franco, przyjaciel przywitał go dziwnym grymasem, który w zamyśle miał być zapewne jakimś jednym z serii wystudiowanych, cynicznych uśmieszków. Nie wiedział jak ma mu powiedzieć, że Verónica leży piętro wyżej, a był pewien, że jego rodzice raczej przemilczą ten fakt. Sami zresztą prosili go, by nic mu nie mówił.
– Jak się masz? – spytał, podchodząc do jego łóżka.
– Tak jak wyglądał – odparł. Chciał się poruszyć, ale zrezygnował z tego natychmiast, czując okropny ból w klatce piersiowej i nasilające się pulsowanie w skroniach.
– Pamiętasz co się stało?
– Jakiś bałwan zajechał mi drogę, chciałem go ominąć… Chryste! – spojrzał na Juana spanikowany, kiedy dotarło do niego co stało się pod siedzibą Grupo Vázquez. – Powiedz, że nic jej nie jest... Juan! – wrzasnął, widząc zaciętą minę przyjaciela, ale ten tylko opuścił głowę i nerwowo zacisnął szczęki. – Juan?
– Verónica tu jest – powiedział po chwili Juan, po raz pierwszy tego dnia spoglądając przyjacielowi w oczy. Nie potrafił mu powiedzieć o Marisie, może dlatego, że sam jeszcze nie mógł w to uwierzyć.
– Gdzie jest? – spytał Franco zupełnie zdezorientowany.
– Piętro wyżej, na patologii ciąży – odparł Juan z kamienną twarzą.
– Co?
– Przyjechała tutaj niedługo za twoimi rodzicami i zemdlała w recepcji. Twoi rodzice nie chcieli, żeby ci o tym mówić, ale uznałem, że powinieneś wiedzieć – zakończył i ruszył do wyjścia.
– Juan – zaczął Franco. Brunet przystanął w progu, ale nie odwrócił się już w jego stronę. – Dziękuję i przepraszam – powiedział cicho, łamiącym głosem młody Ortega. – Jeśli będziecie czegoś potrzebować…
Juan uniósł rękę, dając mu znać, żeby przestał. Nie chciał nic od niego. W tej chwili pragnął tylko jednego – by Marisa była cała i zdrowa.
Verónica powoli otworzyła oczy, gdy w jej nozdrza wdarł się zapach szpitala. Rozejrzała się po pokoju i w nogach łóżka dostrzegła, wpatrującego się w jej kartę, wysokiego blondyna, z kilkudniowym zarostem na twarzy, ubranego w niebieski lekarski kitel.
– Jak się czujesz? – spytał, odwieszając jej kartę na ramę łóżka. Wzruszyła ramionami, nie do końca pewna tego, co się stało. – Jestem Guillermo Carrillo – przedstawił się i podszedłszy do niej, chwycił jej drobną dłoń, by zbadać puls. – Zemdlałaś nam w recepcji – oznajmił, spoglądając jej w oczy. – W twoim stanie powinnaś o siebie bardziej dbać – mówił spokojnie, uśmiechając się lekko, ale ona nie była w stanie skupić się na słowach, które wypowiadał. Czyżby to właśnie doktor Carrillo był tym człowiekiem, którego razem z Santiago jakiś czas temu postanowili odnaleźć?
– Ma pan dzieci? – spytała nagle. Guillermo spojrzał na nią zaskoczony pytaniem, ale zaraz potem uśmiechnął się ciepło.
– Mam prawie dorosłego syna i dwoje rozkosznych siedmioletnich bliźniaków. Urwanie głowy z nimi. Nacho chyba przechodzi okres buntu młodzieńczego, a Rosita i Rodrigo nie potrafią usiedzieć na miejscu, wszędzie ich pełno… – zaczął opowiadać, a Verónica chłonęła każdego jego słowo, jak gąbka wodę, nie mogąc uwierzyć we własne szczęście. – Ale nic się nie martw, twój maluszek na pewno będzie grzeczny jak aniołek. Poczekamy jeszcze na komplet wyników, żeby upewnić się, że nic wam nie grozi, ale myślę, że jeszcze dziś wrócicie do domu – zakończył.
– Nie wie pan co z moim mężem? – spytała, gdy miał już wychodzić. – Francisco Ortega, przywieźli go tu z wypadku.
– Leży piętro niżej i z tego co wiem, nie wyjdzie stąd dzisiaj, ale generalnie ma się całkiem nieźle.
– Mogę do niego pójść?
– Wykluczone – zaprotestował Guillermo. – Przyślę siostrę i poproszę by zawiozła tam panią wózkiem – dodał, gdy Verónica miała mu już zwymyślać do bezdusznych służbistów.
– Dziękuję – szepnęła, uśmiechając się lekko. |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:12:22 31-12-11 Temat postu: |
|
|
Veronica martwi się o męża? To dość... niespodziewane. A ten facet, którego szukają, to ich ojciec, tak? Santiaga i Veronici?
Arturo chyba przez pomyłkę zmieni zdanie o Anie, biedna. Że też Sara się nie powstrzymała. Jak można wymienić takie ciacho jak Martin na Sebastiana, no bez przesady...
Boże, a więc to Franco o mało nie rozjechał Marisy, ale heca. Najbardziej szkoda mi Juancha, tyle złych wiadomości w jeden dzień, biedak...
Czekam na więcej. Postaram się bardziej okiełznać z komentarzami, bo ostatnio się zapuściłam |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:25:03 31-12-11 Temat postu: |
|
|
No jak się nie powstrzymała, jak się powstrzymała? Znaczy się Arturo skutecznie im przerwał
A na temat komentowania to nic nie mów, bo ja wcale lepsza nie jestem |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:29:37 31-12-11 Temat postu: |
|
|
No ale mimo wszystko zaczęła tę gierkę i gdyby nie Arturo to wiesz...
Ja się tak zapuściłam strasznie... Ale najbardziej to u Moniki (madoka), tam to już hen dawno mnie nie było. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:36:37 31-12-11 Temat postu: |
|
|
Ona? Przeca to on się na nią rzucił No nieważne... ja właśnie nadrabiam, znaczy się nadrabiałam, a teraz wzięłam się za pisanie kolejnego cinka do CP, jutro mam nadzieję uda mi się coś naskrobać do ST , a w międzyczasie będę dalej nadrabiać. Została mi jeszcze chyba tylko Ania i będę prawie na bieżąco |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:39:23 31-12-11 Temat postu: |
|
|
Jakoś na moje oko niezbyt się broniła... Do ST to zawsze i wszędzie
Ja u Ani też, jak jeszcze Klaudia doda nowy odcinek to już w ogóle leżę |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:49:56 31-12-11 Temat postu: |
|
|
Oj tam... jak się lubi seks jak koń owies, jak to ktoś mądry kiedyś powiedział, to wychodzą potem takie kwiatki
Mnie by się bardzo jakiś zapas przydał, gdziekolwiek, ale coś ostatnio nie umiem nigdzie go stworzyć i nie dość, że w pisaniu zaległości, to jeszcze w komentowaniu |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:56:39 31-12-11 Temat postu: |
|
|
Wrr, no nie przesadzaj nie dość, że codziennie z Martinem to jeszcze Sebulka jej trzeba na zapełniacz?
Ja nigdy nie umiałam stworzyć zapasu, więc się nie przejmuję aż tak |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 1:03:33 31-12-11 Temat postu: |
|
|
Martin teraz będzie miał inne zmartwienia, zresztą ostatnio nie jest za dobrze między nimi, więc wiesz trzeba się gdzieś wyładować
A ja się jakoś lepiej czuję, jak mam jakiś, choćby malutki zapasik. Nie lubię nic nie mieć w zanadrzu, a niestety tak właśnie ostatnio jest. |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|