|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Brillantez Aktywista
Dołączył: 24 Sie 2011 Posty: 359 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:13:57 24-03-12 Temat postu: |
|
|
Odcinek świetny
Milagros nie jest taką złą i wredną postacią jak się wydawała, dziewczyna z temperamentem
Super połączyłaś wątki wszystkich par Brakowało mi baaardzo Any i Sebastiana.
Mam też kolejny argument za happy endem dla naszej (czyli fanek) cudownej parki A. i S. - jako jedyni mają swój fun club tutaj! Nie możesz nam tego zrobić i ich rozdzielić na zawsze! Tym bardziej złączyć Sebastiana z Sarą, a Anę Lucię z Davidem, no nie zniosę tego! Davida nie lubię i Sary też, bo Sebastian na nią leci, a nie na Aneczkę.
Team Ana Lucia y Sebastian |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:33:16 24-03-12 Temat postu: |
|
|
Maggie napisał: | Przepraszam, że tak nie na temat, ale muszę zadać nurtujące mnie pytanie: dlaczego "Hunter" jest w archiwum?? Szukałam go, żeby nadrobić i nigdzie nie mogłam znaleźć aż w końcu tam go znalazłam. Tak dawno mnie nie było, że nie wiem, co tutaj się dzieje! |
No cóż... Jakoś tak nie umiem się zebrać, żeby usiąść i to dokończyć. Tak tam namieszałam, że już sama zaczęłam się gubić no i efekt jest jaki jest. Na dzień dzisiejszy są bardzo niewielkie szanse, że to dokończę, zresztą zapewne i tak oprócz Ciebie nikt już nie pamięta o Hunterze No, więc jeśli kiedyś skończę, to podeślę Ci całość mailem ^^ |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5847 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 9:03:21 25-03-12 Temat postu: |
|
|
O kurczę... Czyli na razie nie mam co nadrabiać, bo mogę się nie doczekać dalszego ciągu? No trudno... Ale jestem pewna, że są jeszcze osoby, które pamiętają i z chęcią będą czytać, kiedy wznowisz W takim razie muszę się wziąć za "The Fallen", ale to jak już uporam się z zaległościami w AA i SW
Pozdrawiam!
Ostatnio zmieniony przez Maggie dnia 9:04:11 25-03-12, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:07:17 25-03-12 Temat postu: |
|
|
Z "The Fallen" też nie masz się co spieszyć... nawet nie wiem, czy masz tam cokolwiek do nadrobienia - może ze dwa odcinki, a może nie Jakoś skończyły mi się chyba pomysły |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:02:42 26-03-12 Temat postu: |
|
|
Jestem - spóźniona z komentarzem, mimo, że przeczytałam dawno
Szczerzę muszę przyznać, że podziwiam Cię Aguś tak zagmatwałaś drzewo genealogiczne w tym opowiadaniu, że sama już nie wiem kto jest czyim kuzynem, bratem, siostrą, rodzicem ale to fajne mimo wszystko
Santiago jak widać za wszelką cenę realizuje swój plan i do tego korzysta ze wszystkich przyjemności jakie ze sobą niesie, byle tylko sam nie wpadł w swoją pułapkę, bo dopiero będzie numer
A Aurora jak widać zaprzyjaźniała się z Aną Lucią i sama nawet przestrzega ją przed Dawidem. Doskonale zdaje sobie sprawę, że Dawid i Sebastian się nie znoszą i będą rywalizować a to może odbić się na biednej Anie. Nie wiem już sama co myśleć, ale mam nadzieję, że Sebastian się opamięta i zawalczy o żonę szkoda, że nie wprowadziłaś ich wątku w tym rozdziale, bo w sumie brakowało tu ich kłótni i pożądania jakie niosą ze sobą ich reacje |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:12:19 26-03-12 Temat postu: |
|
|
Ojej... jakby co, to mogę Ci to zaraz wszystko rozpisać
No nie... Ty też za Aną i Sebulkiem? Chyba przez to Wasze uwielbienie tej parki, ja sama zaczynam ich lubić coraz mniej |
|
Powrót do góry |
|
|
Brillantez Aktywista
Dołączył: 24 Sie 2011 Posty: 359 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:14:04 26-03-12 Temat postu: |
|
|
Inesita napisał: | Chyba przez to Wasze uwielbienie tej parki, ja sama zaczynam ich lubić coraz mniej |
Ojej, to chyba powinno działac odwrotnie! Ale skoro tak to mozemy udawać, ze ich nie cierpimy i może wtedy na złość zrobisz tak, żeby byli razem? |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:16:47 26-03-12 Temat postu: |
|
|
Nie, nie, spoko... tak już całkiem poważnie mówiąc, to na dzień dzisiejszy nie jestem przekonana, czy ich związek miałby jakąś rację bytu, a happy end w ich przypadku nie byłby zbyt naciągany. Przecież ich zupełnie nic nie łączy, a Sebulek nie jest z tych co to są gotowi zmienić się dla kobiety i przestać skakać z kwiatka na kwiatek |
|
Powrót do góry |
|
|
Brillantez Aktywista
Dołączył: 24 Sie 2011 Posty: 359 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:23:44 26-03-12 Temat postu: |
|
|
No to może jakiś wolny związek? Może podczas tej walki między Sebastianem a Davidem o ANę Lucię, Sebastian odkrywałby jej nowe cechy, które by go w niej pociągały, aż w końcu by się w niej zakochał. Oboje odkryliby jak bardzo są przyzwyczajeni do siebie |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:41:34 26-03-12 Temat postu: |
|
|
Pomyślę, a co mi z tego myślenia wyjdzie, zobaczymy - na razie niczego nie przesądzam |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:58:02 27-03-12 Temat postu: |
|
|
Brillantez napisał: | No to może jakiś wolny związek? Może podczas tej walki między Sebastianem a Davidem o ANę Lucię, Sebastian odkrywałby jej nowe cechy, które by go w niej pociągały, aż w końcu by się w niej zakochał. Oboje odkryliby jak bardzo są przyzwyczajeni do siebie |
Zgadzam się w stu procentach poza tym Aguś - jak ich zupełnie nic nie łączy? a małżeństwo? Tylko dla papierka, ale zawsze to jakiś początek do "czegoś". Na pewno coś wymyślisz, w to akurat nie wątpię. Mam nadzieję, że jednak będzie happy end???? a jeśli nie....cóż jakoś przeżyję |
|
Powrót do góry |
|
|
Brillantez Aktywista
Dołączył: 24 Sie 2011 Posty: 359 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:15:03 30-03-12 Temat postu: |
|
|
[quote="Kenaya"] Brillantez napisał: | a jeśli nie....cóż jakoś przeżyję |
A ja nie |
|
Powrót do góry |
|
|
Shelly Idol
Dołączył: 20 Gru 2011 Posty: 1681 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:15:35 31-03-12 Temat postu: |
|
|
[quote="Brillantez"] Kenaya napisał: | Brillantez napisał: | a jeśli nie....cóż jakoś przeżyję |
A ja nie |
ja także nie przeżyję, jeśli nie bd tego cholernego happy endu
między Aną a Sebulkiem, no ;c Zlituj się nad nami ; * |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:35:33 05-04-12 Temat postu: |
|
|
Odcinek 26.
Martin długo bił się z myślami. Jednak po ostatniej rozmowie z Aurorą, postanowił odwiedzić doktora Cabrala i dowiedzieć się w końcu jak z medycznego punktu widzenia mają się sprawy z jego płodnością. Wiedział, że dziewczyna nic mu nie powie i będzie twardo obstawać przy swoim, więc wizyta u doktora i poddanie się badaniom, była jedynym wyjściem z tej sytuacji. Zwłaszcza teraz, kiedy Sara była gotowa być z nimi, niezależnie od tego, czy będą mogli mieć dzieci, czy też nie.
– Proszę – drobna, jasnowłosa pielęgniarka wyrwała go z rozmyślań, podając mu plik kolorowych gazet i plastikowy pojemniczek oznaczony jego imieniem i nazwiskiem. Martin uśmiechnął się zażenowany, spoglądając na okładkę jednego z czasopism, z którego wyzywająco spoglądała na niego jakaś silikonowa piękność.
– Zaprowadzę pana do pokoju – zaproponowała dziewczyna. Podniósł się więc leniwie z plastikowego krzesełka i niespiesznym krokiem ruszył za nią. – Proszę – powiedziała i otworzywszy przed nim drzwi małego pokoiku uśmiechnęła się sympatycznie. – Gdyby to nie wystarczyło – dodała, wzrokiem wskazując na plik gazet, którzy Martin kurczowo trzymał w dłoniach – mamy jeszcze filmy erotyczne. – Martin uśmiechnął się krzywo coraz bardziej zażenowany całą tą sytuacją i bezpośredniością uroczej na swój sposób pielęgniarki. – Będzie dobrze – mówiła uspokajającym tonem dziewczyna. – Przecież robił pan to już nieraz – dodała, uśmiechając się kokieteryjnie, po czym zamknęła za sobą drzwi. Martin rzucił gazety na mały stolik i opadł bezwładnie w miękki fotel stojący pod ścianą, biorąc głęboki wdech. Nie sądził, że będzie go to kosztowało tyle nerwów, ale skoro Sara była gotowa dzielić z nim życie bez względu na wszystko, on musiał uporać się sam ze sobą i swoją przeszłością. Przeszłością, od której miała zależeć jego przyszłość.
Zdjął kurtkę i spojrzał na newralgiczny punkt w swoich spodniach, uśmiechając się lekko i kręcąc głową z niedowierzaniem. Odchylił się wygodnie na oparcie i przymknąwszy powieki powoli rozpiął pasek a potem zamek błyskawiczny w spodniach. Nabrał powietrza w płuca i pomyślał o Sarze. O kobiecie, która była jego przyjaciółką od zawsze, a która zupełnie niepostrzeżenie, stała się panią jego serca, choć zupełnie nie taka była ich umowa. Doskonale pamiętał dzień, kiedy zaproponowała mu ten układ.
– Co cię trapi? – spytała, kucając obok niego na chodniku, kiedy po zamknięciu baru nieobecnym wzrokiem wpatrywał się w rozbijające się w kałużach pojedyncze krople deszczu. – Martin?
– Bar jest zadłużony – powiedział cicho, powoli przenosząc wzrok na jej śliczną twarz. – Nie dostanę kredytu, by spłacić wierzycieli. Będę musiał zamknąć ten biznes i zająć się czymś innym.
– Może nie będzie tak źle – odparła uśmiechając się lekko, a w jego sercu rozlało się przyjemne ciepło. Nie musiała nic robić ani mówić. Wystarczyło, że była obok, by poczuł zalewającą go falę błogiego spokoju, a jego serce wypełniło przyjemne ciepło. – Pożyczę ci pieniądze – zaoferowała, ujmując jego dłoń w swoją.
– Nie – zaprotestował, uśmiechając się z wdzięcznością. – Nie ma pewności, że kiedykolwiek byłbym w stanie ci je oddać.
– Może jednak powinieneś rozważyć propozycję swojej ślicznej przyjaciółki – dobiegł ich jakiś chrapliwy męski głos, a po chwili z cienia wyłoniły się dwie męskie, rosłe sylwetki. – Ochrona trochę kosztuje – dodał łysy mężczyzna w skórzanej kurtce, uśmiechając się cwano. Już kilka razy odwiedzał go w barze, proponując ochronę w zamian za „drobną opłatę”. – Przemyślałeś naszą propozycję?
– Nie dostaniecie ode mnie ani grosza – warknął, zrywając się na równe nogi.
– Nie zależy ci na interesie? – zakpił mężczyzna.
– Nie pozwolę się zastraszać – odparł hardo Martin, jednocześnie zasłaniając Sarę ramieniem. Łysy mężczyzna roześmiał się w głos, po czym pchnął go tak, że wylądował pod ścianą. Martin jednak nie zamierzał pozostawać dłużny i po chwili wywiązała się bójka, w wyniku, której dalszą część wieczoru spędzili z Sarą w komisariacie, skąd wyciągnął ich jej adwokat.
– Przepraszam – powiedział, kiedy stali już pod drzwiami jej apartamentu. Pokręciła tylko głową i delikatnie pogładziła dłonią jego opuchniętą twarz, uśmiechając się ciepło.
– Należało im się – stwierdziła, otwierając drzwi mieszkania. – Wejdziesz?
– Nie powinienem – odparł, nonszalancko opierając się ramieniem o framugę i uważnie lustrując wzrokiem jej idealną sylwetkę. Sara uniosła wysoko brwi i spojrzała w jego niebieskie oczy, przygryzając policzek od środka, po czym chwyciła go za kurtkę i wciągnęła do mieszkania.
– Nie powinieneś ze mną dyskutować – powiedziała, zarzucając mu dłonie na szyję. Wiedział, że niedawno zerwała z wieloletnim narzeczonym i zapewne miała ochotę odreagować, ale bał się, że to mogłoby zniszczyć ich przyjaźń. A tego nie chciał. – Zawrzyjmy układ – zaproponowała i odsunąwszy się od niego o krok, skrzyżowała dłonie na piersiach. – Spłacę twoje długi, a ty w zamian dasz mi… dziecko.
Spojrzał na nią osłupiały. Otworzył usta, by coś powiedzieć, ale żaden dźwięk nie wydobył się z jego ust.
– Małżeństwo z rozsądku to nic strasznego – mówiła, podchodząc do niego. – W dodatku mamy dobre geny, nasze dziecko będzie piękne jak ja i inteligentne… też jak ja – zachichotała, zsuwając z jego ramion kurtkę. – Mój zegar biologiczny tyka, Martin. Nie mogę już dłużej czekać na księcia na białym rumaku… – zakończyła po czym delikatnie skubnęła jego rozchylone wargi zębami jednocześnie siłując się z jego paskiem od spodni.
– Saro… – szepnął i ująwszy jej twarz w swoje dłonie, zmusił, by na niego spojrzała. – Nie chcę, żeby nasze relacje na tym ucierpiały. Twoja przyjaźń jest dla mnie zbyt cenna…
– Nie ucierpią – powiedziała pewnie, rozpinając guziki jego koszuli. – Po prostu wzbogacimy je o seks. Ten układ nie ma żadnych minusów – zapewniła i wyglądała przy tym na absolutnie przekonaną o słuszności tego pomysłu. Martin jednak wciąż się wahał. Nie chciał być jedynie marnym substytutem jej wymarzonego księcia, ale kiedy poczuł jej chłodne dłonie sunące wzdłuż jego poobijanych żeber i ciepły oddech na skórze, coś w nim pękło. Przygarnął ją do siebie zachłannie, unosząc do góry tak, by mogła opleść jego biodra udami i już po chwili mościli się w jej wielkim łóżku…
Sara westchnęła, przypominając sobie wieczór, gdy zawarła z Martinem pakt, który niedługo potem przerodził się w małżeństwo. Przez jej obsesyjną chęć posiadania dziecka, o mały włos nie zniszczyła tego, co było między nimi. A było zdecydowanie więcej niż jej się początkowo wydawało. Martin kochał ją i ona kochała jego. I nie miało już teraz żadnego znaczenia czy będą mieli własne dziecko, czy też adoptują jakąś sierotę, a może po prostu zostaną sami.
Upiła łyk kawy z porcelanowej filiżanki, odgarnęła pasmo lśniących włosów za ucho i zniecierpliwiona zerknęła na zegarek. Sebastián jak zwykle spóźniał się, a w przypadku relacji biznesowych to było zupełnie nie do pomyślenia. Wiedziała, że gdyby na jej miejscu siedział ktoś inny, to Vázquez siedziałby tu już półgodziny przed czasem i z niecierpliwością wyczekiwał spotkania.
– Przepraszam za spóźnienie – dobiegł ją jego zachrypnięty głos, a kiedy podniosła na niego wzrok, zrobiło jej się go żal. Wyglądał, jakby nie spał od kilku nocy.
– Przejdźmy od razu do sedna – rzuciła oschle, wyjmując z torebki teczkę. – Tu masz projekt i wstępny kosztorys. Mam nadzieję, że twoi fachowcy szybko to ogarną i wniosą ewentualne uwagi i poprawki, bo czas nas goni.
– Dopilnuję tego – powiedział zupełnie bez emocji, nieobecnym wzrokiem wpatrując się w logo na okładce teczki.
– Co się dzieje? – spytała, choć jeszcze przed chwilą miała zamiar wstać i wyjść. Sebastián uśmiechnął się blado.
– Podać coś? – zapytała młoda kelnerka, podchodząc do ich stolika.
– Dwa razy espresso i lody śmietankowe w polewie czekoladowej dla pani – rzucił blondyn, a gdy dziewczyna dygnęła uprzejmie, przeniósł wzrok na Sarę. – Mam kłopoty – powiedział, wpatrując się w jej ciemne oczy. – Jako nasz główny podwykonawca powinnaś wiedzieć, że być może lada chwila fuzja Grupo Vázquez z Grupo del Bosque zostanie rozwiązana.
– O czym ty mówisz? – zaniepokoiła się Sara, odkładając torebkę na sąsiednie krzesło i pochylając się lekko w jego stronę.
– O tym, że moja słodka żona postanowiła unieważnić nasze małżeństwo – warknął, odchylając się na oparcie krzesła, a jego oczy zdawały się ciskać piorunami.
– Czym jej podpadłeś? – Sebastián roześmiał się w głos i leniwie przeniósł wzrok z twarzy Sary na jej apetyczny dekolt. – Ty jej nigdy nie kochałeś – bardziej stwierdziła niż spytała.
– I nigdy jej nie zerżnąłem i w tym cały problem – rzucił arogancko, uśmiechając się przy tym cynicznie.
– Więc nie chodzi o to, że chce unieważnić małżeństwo, tylko o to, że nie pozwoliła się uwieść – zawyrokowała Sara na co Sebastián tylko przewrócił oczami i westchnął. Nie pierwszy już raz odniósł wrażenie, że Sara Fernández zna go lepiej niż on sam.
– Za to twój związek to oczywiście skutek wielkiej romantycznej miłość – zakpił, zmieniając temat.
– Nie mówimy o mnie – zauważyła, jednak zaraz zamilkła, bo do ich stolika powróciła właśnie kelnerka z zamówieniem. Obserwowała jak Sebastián lustruje wzrokiem jej długie, zgrabne nogi i zastanawiała się jak kiedyś mogła być tak ślepa, by nie widzieć, jaki jest naprawdę.
Zawsze był zdecydowany i pewny siebie i czymkolwiek by się nie zajął, we wszystkim natychmiast zdobywał pozycję lidera. Był typowym samcem alfa, na którego widok kobietom w każdym wieku miękły kolana; stworzonym by rządzić i przewodzić w każdej dziedzinie życia. Nigdy nie przejmował się nikim, ani niczym i to jego potrzeby zawsze były najważniejsze. Cholerny drań. Ale kobiety kochają draniów, choć często wylewają przez nich morze łez do poduszki. Była ciekawa, jakim cudem, słodkiej Anie, udało się mu oprzeć i nie ulec jego urokowi. Zazdrościła jej tej siły, zwłaszcza, że przecież doskonale wiedziała jak dobrym i pomysłowym potrafił być kochankiem. Przynajmniej do czasu, dopóki to ona nie zaczęła częściej bywać na górze.
– Nigdy się nie zmienisz – powiedziała, zwracając na siebie uwagę Sebastiána, który pożądliwym wzrokiem odprowadzał kelnerkę. – Nigdy nie zobaczysz nic więcej ponad czubek własnego nosa i to jest twój największy problem – zakończyła, chwytając swoją torebkę.
Vázquez w milczeniu patrzył jak Sara opuszcza kawiarnię. W niczym nie przypominała już dziewczyny, z którą przed laty łączył go naprawdę dobry seks. Skoro ona mogła się zmienić i założyć rodzinę, może on też powinien spróbować?
Nabrał powietrza w płuca, obracając na serdecznym palcu obrączkę z białego złota. Sam nie wiedział dlaczego nosił ją przez cały ten czas, zamiast zdjąć ją zaraz po wyjściu z kościoła. Kiedy przymknął na chwilę oczy, okazało się, że dokładnie pamiętał tamten dzień i moment, w którym na szczupły palec swojej narzeczonej wkładał obrączkę, którą od jego własnej różnił jedynie biegnący przez środek wąski pasek wysadzany brylantami. Patrzyła wtedy na niego zamglonym wzrokiem, a na jej policzki delikatnie się zaróżowiły. Wyglądała dziewczęco, niewinnie i słodko. Słodziej nawet niż niejedna księżniczka z bajek Disneya. I patrzyła na niego zupełnie zauroczona, a jemu nawet przez myśl nie przeszło wtedy, że mogłaby być jego żoną w pełnym tego słowa znaczeniu.
Wsunął obrączkę z powrotem na palec i z wewnętrznej kieszeni marynarki wyciągnął telefon komórkowy. Numer, którego szukał, był praktycznie na samym początku listy kontaktów. Zawahał się przez moment, ale w końcu wcisnął „połącz”. Z każdym kolejnym głuchym sygnałem, tracił jednak ochotę na tę rozmowę i zaczynał się irytować, ale kiedy w końcu usłyszał jej głos, uśmiechnął się lekko.
– Ana, musimy się spotkać – zakomunikował tonem nieznoszącym sprzeciwu, ale szybko się zreflektował. – To znaczy, jeśli nie masz innych planów na dzisiejszy wieczór, chciałbym zabrać cię na kolację – dodał już bardziej przymilnie. – Nie, nie podpisałem jeszcze papierów i to nie jest żaden podstęp, po prostu powinniśmy chyba przegadać parę kwestii… Przyjadę po ciebie o osiemnastej. |
|
Powrót do góry |
|
|
Shelly Idol
Dołączył: 20 Gru 2011 Posty: 1681 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:49:29 05-04-12 Temat postu: |
|
|
Miejsce moje, jutro edytuje i dam jakiś komentarz, bo dzisiaj nie mam już czasu na czytanie -,-
wspaniały rozdział, mam nadzieje że Sebi się już powoli zmienia, no ; D
Przepraszam że tak mało, ale dzisiaj nie mam humoru -,-
Ale obiecuję że przy następnym rozdziale dam bardziej obiecujący komentarz, życzę wesołych świąt i przesyłam buziaki, również czekając na kolejny odcinek . ; D
Ostatnio zmieniony przez Shelly dnia 11:49:27 07-04-12, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|